Obudziłaś, gdy promienie wschodzącego słońca padły na twoją twarz. Otworzyłaś oczy, zasłaniając się rękoma od światła. Wczoraj znowu zapomniałaś zasłonić zasłony, a teraz za to płacisz. Odwróciłaś się na drugi bok, odgradzając się od promieni słonecznych.
W twojej głowie echem odbijały się słowa Złej Wiedźmy. Według jej słów zostałaś przeklęta. Nie posiadasz uczuć, a przynajmniej zostały one po części uśpione.
Z tego co zrozumiałaś, jeśli nie uświadomisz sobie otaczającej cię miłości to cały twój lud straci swoje emocje. Skoro nie masz uczuć to niby jakim sposobem masz sobie uświadomić miłość? Przecież to bez sensu.
Jakoś nie czułaś się przerażona. Może, dlatego, że po prostu w to nie wierzysz. To tylko sen. Musisz być naprawdę zdenerwowana zbliżającymi się urodzinami, że zaczynają cię dręczyć koszmary.
To głupie myślenie i powinnaś przestać, bo się pochorujesz.
Twoje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Odwróciłaś się w ich stronę.
- Proszę! - rzekłaś, wstając. Usiadłaś na łóżku, patrząc jak twoja pokojówka wchodzi do pokoju. Fioletowa kotka w czarno-białym uniformie spojrzała na ciebie z lekkim uśmiechem jak czyniła to codziennie.
- Witaj, panienko - powiedziała służąca, kłaniając ci się lekko. - Pora wstawać.
Przeciągnęłaś się, podnosząc się z łóżka. W tym czasie Elwira – twoja pokojówka - szykowała ubrania. Wyjęła z szafy długa zieloną suknię. Jedną z tych prostszych i zarazem wygodniejszych.
Kilka minut zajęło ci ubranie się z pomocą pokojówki, ale byłaś gotowa. Dzisiejszy dzień zapowiadał się spokojnie. Przygotowania do twoich urodzin trwają od kilku dni, ale nie musisz być przy tym obecna. Twoja przyrodnia matka, królowa Toriel, sprawuje nad wszystkim pieczę. Chce, abyś miała najlepsze urodziny w życiu.
Powinnaś czuć się szczęśliwa, ale jakoś...
Może to z powodu zmęczenia. Ostatnio jesteś przemęczona. Nawet jeśli nie musisz uczestniczyć w organizowaniu urodzin, to życie księżniczki nie jest proste.
Dzisiejszy harmonogram przewiduje lekcje tańca oraz masz spędzić dzień z królem Asgorem jako obserwator w naradach.
…
Chyba zaczniesz wierzyć tej Złej Wiedźmie.
To co się dzisiaj stało było dziwne i przerażające, a przynajmniej powinno cię to przerażać. Ona miała rację.
Ty naprawdę nic nie czujesz.
Dostrzegłaś to już na wspólnym śniadaniu. Twój przyrodni brat, Asriel, rozmawiał z tobą o ważnych królewskich sprawach. Ostatnio zwiększyła się częstotliwość ataków w miastach granicznych. Agresorzy byli szczególnie okrutni wobec kobiet i dzieci. Podobno zabili całą wioskę.
Nawet Asriel był oburzony, twój zazwyczaj spokojny brat. Powiedział, że do takich spraw trzeba podchodzić z dystansem, za który pochwalił ciebie. Uważał, że tylko dystans pozwala dobrze ocenić sytuacje i podjąć właściwą decyzję.
Jednak ty przestałaś go wtedy słuchać. Zaczęłaś zastanawiać się, dlaczego nie wybuchłaś gniewem jak to miałaś w zwyczaju.
Może ten sen wcale nim nie był?
Jednak wtedy szybko odrzuciłaś tę myśl. Żałujesz tego.
W ciągu dnia przybywało tylko rzeczy, przez które zaczynałaś wierzyć, że Ona mówiła prawdę. Nie wzruszyła cię historia twojej guwernantki, gdy mówiła, dlaczego się spóźniła. Uciekł jej szczeniak i nie mogła go znaleźć. Okazało się, że utknął pod szafą. Dała radę go wyciągnąć, ale przez to się spóźniła.
Powinnaś jakoś zareagować, ale nie czułaś nic. Zdziwiło to nawet twoją nauczycielkę. Zwykle nie byłaś taka chłodna jak to określiła.
Chciałaś być tym przerażona. Bać się tej klątwy, ale naprawdę nie mogłaś. Musiałaś pomyśleć. Jedynym miejscem, gdzie mogłabyś zaznać chwili odpoczynku był królewski ogród. Miał tyle zakamarków i był tak ogromny, że nawet ogrodnicy nie znali ich wszystkich.
Usiadłaś na jednej z ławeczek, myśląc o słowach wiedźmy. Druga przeklęta osoba.
Ktoś oprócz ciebie jest jeszcze przeklęty, a ty nie wiesz kto. Powinnaś czuć się winna. Przytłoczona. Ale jedyne co czułaś to pustka.
Musiałaś się zająć tą drugą osobą. Musiałaś ją znaleźć. Musiałaś zapobiec tej klątwie nie mogłaś dopuścić do tego, aby klątwa przeszła na całe królestwo.
Wstałaś z ławki. Nie mogłaś tracić czasu.
Zmierzałaś w stronę zamku z zamiarem poszukania jakiś informacji. Gdy nagle wywróciłaś się Wylądowałaś twarzą na ziemi. Chciałaś się podnieś na rękach. Ale poczułaś ból w prawym nadgarstku. Westchnęłaś ciężko, siadając.
Rozmasowywałaś bolący nadgarstek, gdy spostrzegłaś buty wystające z krzaków. Musisz przyznać, że to dość niecodzienny widok. Wstałaś, podchodząc do tajemniczej osoby.
Zauważyłaś szkieleta drzemiącego w krzakach. Znałaś go z widzenia. Jest ogrodnikiem, który pracuje tu od kilku lat. Lepiej znałaś jego brata Papyrusa, który zapowiadał się jako niesamowity rycerz. Ale nigdy nie rozmawiałaś z Sansem.
Ciekawe to tu robił?
Naprawdę był takim leniem jak mówił o nim brat?
Jakoś nigdy nie słyszałaś narzekać od głównego ogrodnika, więc nie mogło być tak źle. A może coś mu się stało? A jak jest chory?
Poszturchałaś go w ramię kilka razy. Ocknął się lekko zdezorientowany.
- Co? - zapytał, podnosząc się z ziemi.
- Leżałeś na ziemi, nieprzytomny. Wszystko w porządku? Jesteś chory? Mam zawołać twojego brata? - patrzyłaś na niego. To ostatnie zdanie otrzeźwiło go. Natychmiast wstał, próbując ci za demonstrować, że już mu lepiej.
- Nie musisz iść po mojego brata - odrzekł, ale jego postawie zaprzeczyło zachwianie się. Podparł się o drzewo.
- Właśnie widzę - odrzekłaś, wstając z ziemi. - Sans, co ci jest?
Szkielet spojrzał na ciebie lekko przerażony. Wpatrywał się w ciebie przez dobre kilka minut jakby szukając w sobie odwagi. Westchnął ciężko.
- Nie wiem.
…
Usiedliście razem na ławce nieopodal. Sans opowiedział ci wszystko. Sam dokładnie nie wiedział, dlaczego. Po prostu czuł, że może ci zaufać.
W nocy miał sen. Odwiedziła go kobieta, która przedstawiła się jako Zła Wiedźma, ale to tylko jej imię i naprawdę jest dobra. Co było dla niego dziwne. Powiedziała mu, że został przeklęty razem z inną osobą. Jego klątwa miała polegać na niekontrolowanych napadach snu. A za dwa tygodnie, jeśli nie uda mu się przerwać klątwy zaśnie na wieki.
Na początku w to nie uwierzył, ale gdy już trzeci raz zasnął dało mu to do myślenia.
- Ja jestem przerażony - powiedział w końcu. Nie patrzył na ciebie. Dłonie miał złączone. Dostrzegłaś, że lekko się trząsł. - Nie wiem co mam robić.
Wiedziałaś już, że Sans jest tą drugą przeklętą osobą. Mimo, że nic nie czułaś, wiedziałaś co powinnaś zrobić.
W twojej głowie echem odbijały się słowa Złej Wiedźmy. Według jej słów zostałaś przeklęta. Nie posiadasz uczuć, a przynajmniej zostały one po części uśpione.
Z tego co zrozumiałaś, jeśli nie uświadomisz sobie otaczającej cię miłości to cały twój lud straci swoje emocje. Skoro nie masz uczuć to niby jakim sposobem masz sobie uświadomić miłość? Przecież to bez sensu.
Jakoś nie czułaś się przerażona. Może, dlatego, że po prostu w to nie wierzysz. To tylko sen. Musisz być naprawdę zdenerwowana zbliżającymi się urodzinami, że zaczynają cię dręczyć koszmary.
To głupie myślenie i powinnaś przestać, bo się pochorujesz.
Twoje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Odwróciłaś się w ich stronę.
- Proszę! - rzekłaś, wstając. Usiadłaś na łóżku, patrząc jak twoja pokojówka wchodzi do pokoju. Fioletowa kotka w czarno-białym uniformie spojrzała na ciebie z lekkim uśmiechem jak czyniła to codziennie.
- Witaj, panienko - powiedziała służąca, kłaniając ci się lekko. - Pora wstawać.
Przeciągnęłaś się, podnosząc się z łóżka. W tym czasie Elwira – twoja pokojówka - szykowała ubrania. Wyjęła z szafy długa zieloną suknię. Jedną z tych prostszych i zarazem wygodniejszych.
Kilka minut zajęło ci ubranie się z pomocą pokojówki, ale byłaś gotowa. Dzisiejszy dzień zapowiadał się spokojnie. Przygotowania do twoich urodzin trwają od kilku dni, ale nie musisz być przy tym obecna. Twoja przyrodnia matka, królowa Toriel, sprawuje nad wszystkim pieczę. Chce, abyś miała najlepsze urodziny w życiu.
Powinnaś czuć się szczęśliwa, ale jakoś...
Może to z powodu zmęczenia. Ostatnio jesteś przemęczona. Nawet jeśli nie musisz uczestniczyć w organizowaniu urodzin, to życie księżniczki nie jest proste.
Dzisiejszy harmonogram przewiduje lekcje tańca oraz masz spędzić dzień z królem Asgorem jako obserwator w naradach.
…
Chyba zaczniesz wierzyć tej Złej Wiedźmie.
To co się dzisiaj stało było dziwne i przerażające, a przynajmniej powinno cię to przerażać. Ona miała rację.
Ty naprawdę nic nie czujesz.
Dostrzegłaś to już na wspólnym śniadaniu. Twój przyrodni brat, Asriel, rozmawiał z tobą o ważnych królewskich sprawach. Ostatnio zwiększyła się częstotliwość ataków w miastach granicznych. Agresorzy byli szczególnie okrutni wobec kobiet i dzieci. Podobno zabili całą wioskę.
Nawet Asriel był oburzony, twój zazwyczaj spokojny brat. Powiedział, że do takich spraw trzeba podchodzić z dystansem, za który pochwalił ciebie. Uważał, że tylko dystans pozwala dobrze ocenić sytuacje i podjąć właściwą decyzję.
Jednak ty przestałaś go wtedy słuchać. Zaczęłaś zastanawiać się, dlaczego nie wybuchłaś gniewem jak to miałaś w zwyczaju.
Może ten sen wcale nim nie był?
Jednak wtedy szybko odrzuciłaś tę myśl. Żałujesz tego.
W ciągu dnia przybywało tylko rzeczy, przez które zaczynałaś wierzyć, że Ona mówiła prawdę. Nie wzruszyła cię historia twojej guwernantki, gdy mówiła, dlaczego się spóźniła. Uciekł jej szczeniak i nie mogła go znaleźć. Okazało się, że utknął pod szafą. Dała radę go wyciągnąć, ale przez to się spóźniła.
Powinnaś jakoś zareagować, ale nie czułaś nic. Zdziwiło to nawet twoją nauczycielkę. Zwykle nie byłaś taka chłodna jak to określiła.
Chciałaś być tym przerażona. Bać się tej klątwy, ale naprawdę nie mogłaś. Musiałaś pomyśleć. Jedynym miejscem, gdzie mogłabyś zaznać chwili odpoczynku był królewski ogród. Miał tyle zakamarków i był tak ogromny, że nawet ogrodnicy nie znali ich wszystkich.
Usiadłaś na jednej z ławeczek, myśląc o słowach wiedźmy. Druga przeklęta osoba.
Ktoś oprócz ciebie jest jeszcze przeklęty, a ty nie wiesz kto. Powinnaś czuć się winna. Przytłoczona. Ale jedyne co czułaś to pustka.
Musiałaś się zająć tą drugą osobą. Musiałaś ją znaleźć. Musiałaś zapobiec tej klątwie nie mogłaś dopuścić do tego, aby klątwa przeszła na całe królestwo.
Wstałaś z ławki. Nie mogłaś tracić czasu.
Zmierzałaś w stronę zamku z zamiarem poszukania jakiś informacji. Gdy nagle wywróciłaś się Wylądowałaś twarzą na ziemi. Chciałaś się podnieś na rękach. Ale poczułaś ból w prawym nadgarstku. Westchnęłaś ciężko, siadając.
Rozmasowywałaś bolący nadgarstek, gdy spostrzegłaś buty wystające z krzaków. Musisz przyznać, że to dość niecodzienny widok. Wstałaś, podchodząc do tajemniczej osoby.
Zauważyłaś szkieleta drzemiącego w krzakach. Znałaś go z widzenia. Jest ogrodnikiem, który pracuje tu od kilku lat. Lepiej znałaś jego brata Papyrusa, który zapowiadał się jako niesamowity rycerz. Ale nigdy nie rozmawiałaś z Sansem.
Ciekawe to tu robił?
Naprawdę był takim leniem jak mówił o nim brat?
Jakoś nigdy nie słyszałaś narzekać od głównego ogrodnika, więc nie mogło być tak źle. A może coś mu się stało? A jak jest chory?
Poszturchałaś go w ramię kilka razy. Ocknął się lekko zdezorientowany.
- Co? - zapytał, podnosząc się z ziemi.
- Leżałeś na ziemi, nieprzytomny. Wszystko w porządku? Jesteś chory? Mam zawołać twojego brata? - patrzyłaś na niego. To ostatnie zdanie otrzeźwiło go. Natychmiast wstał, próbując ci za demonstrować, że już mu lepiej.
- Nie musisz iść po mojego brata - odrzekł, ale jego postawie zaprzeczyło zachwianie się. Podparł się o drzewo.
- Właśnie widzę - odrzekłaś, wstając z ziemi. - Sans, co ci jest?
Szkielet spojrzał na ciebie lekko przerażony. Wpatrywał się w ciebie przez dobre kilka minut jakby szukając w sobie odwagi. Westchnął ciężko.
- Nie wiem.
…
Usiedliście razem na ławce nieopodal. Sans opowiedział ci wszystko. Sam dokładnie nie wiedział, dlaczego. Po prostu czuł, że może ci zaufać.
W nocy miał sen. Odwiedziła go kobieta, która przedstawiła się jako Zła Wiedźma, ale to tylko jej imię i naprawdę jest dobra. Co było dla niego dziwne. Powiedziała mu, że został przeklęty razem z inną osobą. Jego klątwa miała polegać na niekontrolowanych napadach snu. A za dwa tygodnie, jeśli nie uda mu się przerwać klątwy zaśnie na wieki.
Na początku w to nie uwierzył, ale gdy już trzeci raz zasnął dało mu to do myślenia.
- Ja jestem przerażony - powiedział w końcu. Nie patrzył na ciebie. Dłonie miał złączone. Dostrzegłaś, że lekko się trząsł. - Nie wiem co mam robić.
Wiedziałaś już, że Sans jest tą drugą przeklętą osobą. Mimo, że nic nie czułaś, wiedziałaś co powinnaś zrobić.
Okaż troskę || Milcz
0 komentarze:
Prześlij komentarz