Mamy tutaj przykład właściciela wszechstronnego, który na niewielkiej przestrzeni umieścił wiele pozycji literackich. Jest to osoba ułożona, poukładana, z lekką dziecinną nutą w sobie.
A przyszłość:
Aby zostać "Perfekcyjną Panią Domu" musi dokonać "Trafnego Wyboru" i nauczyć się całego słownika frazeologicznego na pamięć.
Właściciel tej półki jest początkującym praktykantem Zbieractwa. Walczy jednak z nowym uzależnieniem i próbuje układać książki w jakimś tylko sobie znanym kodzie. Widać też, że jest na etapie przechodzenia z epoki dzieciństwa i powoli dorasta zaczynając interesować się otaczającym światem.
A przyszłość?
Jeżeli nie posprzątasz, te grzybki z boku przejmą kontrolę nad kostką Rubika i będą Cię terroryzować słownikami!
Na tym kawałku półki położyłam moje najbardziej lubiane książki. Ulubione są wyżej :D
Uwielbiam czytać kryminały! Dlatego też przeważają książki autorki Agaty Christie. Dzieła pisarki odkryłam dzięki YouTube. Na podstawie jednej z jej książek (mianowicie A.B.C) powstała gra komputerowa. Po obejrzeniu kilku odcinków z gry postanowiłam kupić tą książkę i ją przeczytać.
Pani Christie jest moją ulubioną autorką. Jednakże ulubioną książką jest Diabli Nadali. Jest on przepełniona ciętymi tekstami, sarkazmem i zboczeniami xd. Książka jest kryminałem z lekką nutą romansidła. Naprawdę gorąco polecam jej przeczytanie.
Na dole znajdują się książki które wręcz ubóstwiałam gdy byłam młodsza. (Z kodeksu drogowego oglądałam tylko obrazki xD). Głównie są to lektury szkolne. Znajduje się też tam seria Dziennika Cwaniaczka, który bardziej jest komiksem niż książką.
Na półce powinny się również znaleźć takie książki jak: Ciche Momenty, Wpadki oraz Szkielety W Szafie. (Myślę że powinnaś znać xd)
Moich wszystkich skarbów pilnuje Pan Jeż. Bardzo dobrze spełnia swoją funkcje. Heh
Właścicielka tej półki ma dość pozytywne nastawienie do życia i ma delikatne poczucie humoru. Przywiązuje wagę do estetyki. Zdeterminowana w swoich miłościach, lubi jednak czasem odskoczyć w coś nietypowego. Interesuje ją świat zwierząt.
A przyszłość?
Powinna popatrzeć na Pana Jeża nieco podejrzliwym okiem, gdyż jak donosi Niemiły Świadek, planuje on porzucić swoje stanowisko i udać się do fabryki czekolady.. SAM!
Właścicielka tej półki na książki ma duszę dziecka której nie chce się pozbyć. Pielęgnuje je i dokarmia kiedy może i nie wstydzi się przed światem swojej dziecinności. Być może w bajkach szuka właśnie tego czego nie widzi w otaczającym ją świecie? Jest to osoba wrażliwa i bardzo skupiona na swoim wnętrzu, nie przywiązuje jednak większej uwagi do estetyki zewnętrznej.
A przyszłość?
W najbliższej przyszłości nie spodziewa się nalotu Papyrusa do domu, będzie chciał zdecydowanie pożyczyć Zagadki przyrodnicze. Na swojej drodze spotka też Lisa, czy ten zostanie jej przyjacielem?
Fantasy jebie po oczach, chociaż thrillery też są niezłe o.o
Prawie cała kolekcja Ricka Riordana, książki przedstawiające świat mitologiczny w czasach współczesnych, opisywane często humorystycznie przez nastolatka. Ucząco i wesoło! ^^
Właściciel tej półki jest porządny i wierny własnym zamiłowaniom. Może co nie co sentymentalny. Trzy pluszowe misie strzegą największych skarbów książkowych.
A przyszłość?
Pewnego dnia, wybierze się w podróż by wraz z Małpami Pana Boga udać się po Dowód na istnienie Baśnioboru. Tam też Ostatni Olimpijczyk wraz z Synem Neptuna odda jej Krew Olimpu gdyż właściciel tak naprawdę jest Zagubionym Herosem
Stali
naprzeciw siebie w Ostatnim Korytarzu. Ona z pyłem na rękach i
ubraniu oraz z delikatnie roztarganymi włosami. Na jej upiornej
twarzy widniał uśmiech psychopaty, którego nic nie dałoby rady
zedrzeć. On zaś był stoicko spokojny. Wyglądał na całkiem
bezbronnego, stał tylko z rękoma w kieszeniach, patrząc chłodnym
wzrokiem na dziewczynę. Oboje jednak wiedzieli, że uznanie go za
bezbronnego byłoby największym na świecie błędem. Dziewczyna
przekonała się już o tym z kilkadziesiąt razy. Może i miało
mało życia, bo tylko to jedne, nieszczęsne HP, jednak żeby go
zabić, trzeba go było wpierw trafić… A z tym było już trudniej
i byłby to nie lada wyczyn. I chodź wydawało im się, że są sami
w tym ogromnym pomieszczeniu wypełnionym ciepłym, letnim światłem,
nie wiedzieli, że tak naprawdę ktoś im się przypatruje. Ktoś z
GÓRY…
I ten ktoś nie miał zamiaru dopuścić, by jedna ze stron wreszcie
dopięła swego celu.
-
piękny
dzień dziś mamy, prawda? – powiedział
Sans. Frisk, a raczej ktoś, kto w tej chwili rządził jej ciałem,
chociaż normalnie tylko przebywał w jej otoczeniu, nie zareagował
i nadal patrzył na szkieleta swoimi czerwonymi oczami wyrażającymi
nic innego, niż chęć mordu. Sans w tym czasie ciągnął po raz
kolejny te samą formułkę.
-
ptaki
śpiewają, kwiaty kwitną… w dni takie jak ten, dzieciaki jak ty…
-
Nie powinny walczyć ze szkieletami bez żadnej publiczności! –
przez drzwi do Ostatniego Korytarza wpadła nieznajoma kobieta. Ani
Sans, ani „Frisk” nie rozpoznali jej. Niewiasta była drobnej
budowy, miała na sobie białą koszulę, trochę pogniecioną,
czarne spodnie podobne do takich od garnituru oraz czarne szelki,
które jednak nie podtrzymywały jej spodni, a były tylko dla
ozdoby. Dodatkiem do koszuli był czarny krawat. Jej strój wyglądał
jak rodem z lat 20 – 30 ubiegłego wieku. Gdyby miała jeszcze
marynarkę i było trochę bardziej muskularna, mogłaby uchodzić za
członka włoskiej mafii opisanej w „Ojcu Chrzestnym”. Włosy
miała długie i w kolorze jasnego blondu, uczesane w kucyk z grzywką
na jej prawą stronę. Jej intensywnie błękitne oczy były skryte
za szkłami okularów. Może nie byłoby w niej nic niezwykłego –
była ubrana trochę jak Grillby – gdyby nie jeden, mały szczegół:
była człowiekiem. Jak, do cholery, ona się tu pojawiła tak
szybko, pozostawało tajemnicą. Oczywiście spektakularne wejście
kobiety zwróciło uwagę Sansa i „Frisk”. Oboje stali teraz
zdumieni, zwróceni w kierunku nieznajomej.
-
kim
ty, do cholery, jesteś? i co tu robisz? – spytał
Sans.
Kobieta
uniosła delikatnie jeden z kącików jej ust i zaiskrzyły jej oczy.
Nie wiedział czemu, ale coś w spojrzeniu kobiety, przeraziło
szkieleta. Wydawało się, jakby nieznajoma wyczuła jego strach,
spojrzała w jego stronę, po czym powoli zaczęła się kierować w
stronę tej dwójki.
-
Myślę, że na razie jest to nieistotne. A przynajmniej dla ciebie…
- po tych słowach Sans poczuł bardzo potężną magię
przyszpilającą go do jednej ze ścian. Chociaż próbował ruszyć
nogą, nic to nie dawało. Na początku zastanawiał się, jak to
możliwe, tylko potwory mogą korzystać z magii, a nawet gdyby Frisk
potrafiła używać magii, to czy nie wykorzystałaby tego wcześniej,
by go zabić? W pewnej chwili uderzyła go pewna myśl, która go
jednocześnie zmroziła aż do kości – to ta nieznajoma musiała
władać magią, i to w dodatku tak silną. „kobieta
z nieznanymi motywami, potężną magią i która najprawdopodobniej
uznała mnie za wroga? no w cholerę pięknie się zapowiada…”
pomyślał.
Nadal nie mógł uwierzyć. To była ludzka kobieta. Najnormalniejszy
w świecie człowiek, a potrafił panować nad magią…
Podczas
ciągłych prób wyswobodzenia się spod wpływu magii i szamotaniny
Sansa, nieznajoma podeszła bliżej „Frisk”. 17 – latka
patrzyła na kobietę z podejrzliwością, ale i drobną fascynacją
oraz podziwem. Kiedy kobieta zbliżyła się na odpowiedni dystans,
dziewczyna zatrzymała ją, kierując w jej stronę ostrze noża.
-
Kim ty niby jesteś? – zapytała
-
Nie jest to tak ważne jak to, kim ty jesteś Frisk… - zrobiła
dłuższą pauzę – A może powinnam mówić Chara?
Dziewczyna
się odsunęła trochę zdziwiona. Chociaż próbowała tego po sobie
nie poznać, była bardzo zaskoczona. Opuściła broń. Było to
zaskakujące, że znała jej „prawdziwe imię”, jednak z drugiej
strony zaintrygowało ją to. Ignorowała cichutki głos tego, że
kobieta może być zagrożeniem. W końcu - unieruchomiła
komedianta. SAMA. To zaimponowało Charze. Chwilę później zamiast
twarzy Frisk, kobieta widziała twarz Chary.
-
Dobrze, w takim razie… Po co tu jesteś? – spytała Chara.
-
Ja? – mruknęła cicho i delikatnie się zaśmiała. – Jestem
tutaj jedynie, by ci pomóc.
Dziewczyna
patrzyła na kobietę podejrzliwie. Głos w jej głowie mówiący o
niebezpieczeństwie nadal jej towarzyszył, chociaż go ignorowała.
-
Niby w czym?
Kobieta
zachichotała. Wyglądało to, jakby cała ta sytuacja ją bawiła.
-
Słońce drogie, nie urodziłam się wczoraj, ani nie jestem głupia.
Wiem, co zamierzasz. Wiem, że chcesz ich wszystkich zabić… -
przystanęła bliżej, położyła rękę na ramieniu dziewczyny i
spojrzała na nią życzliwie – Oraz że chcesz przejąć kontrolę
nad tym nędznym, słabym i żałosnym ciałem. – powiedziała z
niesmakiem. – Ja jednak… Mogę ci pomóc. Co powiesz na
stworzenie nowego, lepszego ciała dla ciebie? Jedynym warunkiem jest
to, że musisz do mnie dołączyć. – stanęła naprzeciw
dziewczyny i wyciągnęła w jej stronę rękę. Chara nie mogła do
końca uwierzyć. Jak możliwe jest stworzenie nowego ciała? O ile
jest to w ogóle możliwe.
-
Naprawdę dałabyś radę to zrobić?
-
Słonko, a czy skowronki potrafią latać? – odpowiedziała
nieznajoma.
Oczywiście
było to pytanie retoryczne. Jednak zanim Chara zdążyła podjąć
decyzję, zauważył kątem oka zbliżający się w stronę kobiety
przedmiot.
-
Uważaj! – krzyknęła i zrobiła unik w bok. Kobieta w tym czasie
zrobiła zgrabny przewrót na stojąco w tył, unikając pocisku w
postaci kości, oraz w razie jakiegoś nieprzewidywanego zdarzenia
wytworzyła barierę magiczną. Był to nietypowy widok, ponieważ
jej magia była wielokolorowa, co zdarzało się naprawdę rzadko u
potworów, o ludziach nie wspominając. Bariera skrzyła się kolorem
niebieskim, błękitnym, żółtym, czerwonym, fioletowym, zielonym i
pomarańczowym. Skrzyła się wszystkimi kolorami dusz, jak i
ponadto, gdyż były tak jeszcze kolory różowy, biały, czarny, a
nawet srebrny i złoty. Jej oczy, choć błękitne, teraz skrzyły
się magią w tych samych kolorach. Wyglądało to spektakularnie.
Teraz Sans nie był już tylko zdziwiony, ale także przerażony i
zdezorientowany. Chwilę po tym poczuł, jak magia nieznajomej
przyszpila go do ściany jeszcze mocniej i delikatnie do dusi. Jednak
nie do tego stopnia, aby jego i tak już nieszczęsne jedno HP
zmalało, chociaż nadal było mu niewygodnie i tym razem nie mógł
się w ogóle ruszyć ani nawet szamotać.
-
Nie uda się wam to, co planujecie! – krzyknął szkielet, próbując
nie okazywać strachu i szoku.
Zdławiony
śmiech wyrwał się z gardła kobiety, tym razem brzmiał
psychopatycznie.
-
Oh Sansy, czy to nie jest niegrzeczne kiedy się komuś przeszkadza w
rozmowie? – na ustach miała uśmiech. Zwróciła się w jego
stronę i spojrzała mu w oczy na odległość. Coś w jej wzroku
było, co potrafiło zmrozić aż do szpiku kości. Coś w tym wzroku
było… Dziwne. Teoretycznie była to para normalnych, ludzkich
oczu, ale… Ten wzrok był przeszywający i zimny, jakby mogła
spojrzeć bezpośrednie na twoją duszę, wyodrębnić każde twoje
najmniejsze przewinienie, każdy nawet najmniejszy grzech i surowo
cię za niego ukarać. „to
z całą pewnością nie jest człowiek… nawet nie wiem, czy też w
ogóle potwór…”. Tymczasem
kobieta stała nadal z wyciągniętą ręką, cierpliwie czekając na
decyzje dziewczyny. Chara, po pokazie siły magii kobiety,
natychmiast zdecydowała. Posiadać taką potężną wspólniczkę i
mieć nowe, własne ciało, by dokończyć to, co zaczęła? Tylko
głupi by się nie zgodził. Pewnie podała rękę nieznajomej, a nie
usta kobiety wpłynął uśmiech.
-
Bardzo mądra decyzja, skarbie – w tym momencie pociągnęła ją
za rękę, ale ciało Frisk nadal było w tym samym miejscu, leżąc
na podłodze. Wyglądało to, jakby kobieta wyciągała „istnienie”
Chary z ciała Frisk i zarazem tworzyła tej pierwszej nowe ciało.
Tak oto w pomieszczeniu znalazła się jeszcze jedna barwna postać:
Chara we własnej osobie. Dziewczyna stała teraz i podziwiała z
zachwytem swoje ciało. Wszystko wyglądało tak, jak wcześniej: jej
rudo - kasztanowe włosy, czerwone oczy, delikatnie zaróżowione
policzki. Nawet ubrania miała te same: jej ulubiony zielony sweter w
żółte pasy, brązowe spodnie… To przyniosło wiele wspomnień…
„Partnerka” dziewczyny przypatrywała się swojemu dziełu z
nieskrytą dumą.
-
Muszę przyznać, że świetnie sobie z tym poradziłaś, partnerko…
- powiedziała Chara, nadal oglądając swoje ciało z zachwytem.
-
Bardzo się cieszę, że ci się podoba, ale mamy pracę do
wykonania… - powiedziała kobieta, kierując wzrok w stronę Sansa.
Chara natychmiast powróciła na ziemię i swoją uwagę natychmiast
skierowała w tą samą stronę, co jej partnerka. Jej oczy zalśniły
czerwonym blaskiem i obie zaczęły się powoli kierować w stronę
Sansa, który już kompletnie pogodził się z okrutnym losem. „welp.
więc to tak wyglądają twarze, które ujrzę przed śmiercią”
pomyślał
Sans. Postanowił zamknąć oczy i czekać na śmierć. Po chwili
jednak usłyszał, że kroki ucichły. Zdziwiło go to, więc odważył
się otworzyć jedno z oczu. Widział jak kobieta i Chara stały w
miejscu, niedaleko niego.
-
Coś się stało? – spytała dziewczyna.
-
Tak, zapomniałam ci powiedzieć o pewnej drobnej rzeczy… -
podeszła do dziewczyny, położyła rękę na jej ramieniu i
powiedziała z pół uśmiechem – Zaorane, dzieciaku…
Te
słowa przykuły uwagę Sansa, który przyglądał się teraz
rozwojowi wypadków. Na początku Chara była zdziwiona i nie do
końca wiedziała, o co chodzi kobiecie.
-
O czym ty mó-… - zaczęła czuć dziwne mrowienie dłoni, w
której nie trzymała noża. Kiedy spojrzała na tą dłoń, z
przerażeniem stwierdziła, że ta powoli zaczyna się zmieniać w
pył. Z wyrazem zdrady i wściekłości wypisanych na twarzy,
zwróciła się do kobiety:
-
Ty dziwko! Coś ty mi zrobiła! – natychmiast zaczęła biec w
stronę kobiety. Kiedy wyprowadziła pierwszy atak, kobieta zgrabnie
i z gracją go ominęła. Z uśmiechem na ustach powiedziała:
-
Proszę, nie nienawidź mnie za to, ja tylko wykonuję moją pracę…
- i zablokowała kolejny cios dziewczyny. Po tym zaczęła się
„walka”, która i tak miała się zakończyć szybko. Z każdym
bowiem ruchem i próbą zadania ciosu, ciało dziewczyny coraz
szybciej zaczęło się przemieniać.
-
Megalomaniak kontratakuje, co? - powiedziała zdrajczyni, blokując
ataki nożem swoją magią. Sama jednak nie atakowała, bo nie
widziała w tym sensu. W końcu i tak prędzej, czy później stanie
się to, co nieuniknione. Aby jeszcze trochę podsycić złość
dziewczyny, powiedziała: - Masz
coraz mniej czasu, słonko…
-
ZAMKNIJ SIĘ! – rzuciła agresywnie Chara. Była coraz bardziej
zdesperowana i widziała, że niedługa nadejdzie jej czas.
Wykorzystując chwilową nieuwagę kobiety, zraniła ją delikatnie w
ramię, robiąc dziurę w jej koszuli. Koszulę na skaleczonym prawym
ramieniu splamiła krew jej właścicielki.
-
Ej! To była moja ulubiona koszula! – powiedziała trochę mniej
rozbawionym i poważniejszym tonem. W ułamku sekundy rana się
zrosła, jednak krew i rozdacie zostało. Kiedy spojrzała w stronę
dziewczyny, ta nie miała już nóg i dłoni, a nóż, którym
walczyła, upadł na podłogę z głośnym hukiem. Chwilę później
całe jej ciało zmieniło się w kupkę pyłu, a jej krzyk
rozchodzący się echem było jeszcze słychać przez kilka minut. W
momencie, kiedy echo ucichło, a Sans był w stanie głębokiego
szoku i przysłowiowego „mindfuck’a”, poczuł, jak magia
trzymająca go w miejscu, znika. Nie spodziewając się tego, runął
płasko na ziemię. Kobieta zaś, której imienia i motywów dalej
nie znał, stała na kupka pyłu, będącą kiedyś Charą i głośno
myślała.
-
Hmmm… To było nawet łatwe… - stała przez chwilę w miejscu, po
czym postanowiła powrócić do Sansa i z nim porozmawiać. Zanim
jednak odwróciła się, poczuła wielki ból w okolicy żołądka i
dolnego odcinka pleców. Gdy spojrzała na dół, na swój brzuch,
widziała jedną połowę ogromnej, białej kości. Pocisk przebił
ją na wylot i utkwił w jej ciele. Z uśmiechniętych ust kobiety
wyciekła stróżka krwi.
-
Nie doceniłam cię… - powiedziała, patrząc, jak jej koszula
zaczyna się robić coraz bardziej czerwona, w niektórych częściach
krew zaczynał już zasychać, nadając jej rubinowy kolor. Teraz
czuła ból w całym swoim ciele.
-
i tu
właśnie zrobiłaś błąd. teraz nie udało ci się zrobić uniku,
paniusiu, prawda? –
powiedział Sans, który teraz stał niepewnie. Pomagał sobie magią.
Po chwili z gardła kobiety wyrwał się krótki śmiech, po czym
upadła. Jej krew splamiła marmurową podłogę Ostatniego Korytarz.
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans / Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Papyrus został z Tobą przez kilka kolejnych godzin, w kocu wyszedł kiedy zrobiło się już ciemno. Westchnęłaś i postanowiłaś wrócić do łóżka, spodziewając się, że pierwszy odwiedzi Cię z rana, no i chciałaś odpocząć. Powiedziałaś nawet G, że dasz sobie radę sama. Byłaś całkiem przekonana, że również bierze udział w tych zawodach o Twoją rękę, jego milczenie to tylko część planu. Siedziałaś na posłaniu z otwartą książką kiedy nagle uderzyło w Ciebie coś z wielką siłą. Poprawka. Ktoś.
-kiciu, naprawdę przepraszam, błagam, błagam wybacz mi! - Red łkał w Twoją pierś oplótł ramiona dookoła Twojej talii. Byłaś zaskoczona jego zachowaniem, zszokowana jego łzami. Ten typ był kompletną ruiną. Dalej bełkotał przeprosiny i szczerze połowy z tego co mówił nie rozumiałaś.
-Red...
-...i nie chciałem sprawić aby było ci źle, znaczy poza tym co zawsze i ....
-Red.
-...no i nie chciałem cię zranić czy przestraszyć, no dobra, trochę chciałem cię nastraszyć....
-Red! - chwyciłaś jego twarz i się zamknął, wpatrywał się w Ciebie z wielkimi czerwonymi łzami spływającymi po policzkach – Nie jestem na ciebie zła.
-n-nie jesteś? - otarł twarz – a-ale... byłem dla ciebie podły... użyłem magii by cię skrzywdzić
-Ale jesteś słodki, no i chciałeś się mną zająć. No i przeprosiłeś z tysiąc razy, No i ... nigdy nie byłam zła, tylko zraniona
-aw kiciu – Ugh, czułaś whiskey w jego oddechu. Nie wiedziałaś że będzie wcięty... nie, on był urżnięty – ja... wiesz że nie chcę zrobić ci krzywdy... poza sposobami jakie lubisz heh – no teraz to Red jakiego o wiele bardziej lubisz
-...Jesteś tutaj bo przysłałam po was Papyrusa?
-...ta
-Cóż, to było szybsze niż myślałam
-nie czekałem aż skończy, chciałem być pierwszy, nie miałem sił na kłótnię z innymi
-A jak dużo wypiłeś?
-n'wiem, nie byłem trzeźwy odkąd zniknęłaś, n'liczę – Raaany, to wielkie dziecko kiedyś zginie.
-Więc dlatego cały czas się teraz do mnie tulisz? - Wyszczerzył się
-nie, tulę się bo jesteś miękka no i po pijaku ujdzie mi to na sucho – wtulił swoja twarz w Twoją pierś, chcąc udowodnić swoją rację. Westchnęłaś i przytuliłaś go do siebie
-Może i nie jestem zła, ale nadal się nie pogodziliśmy. Po prostu... chodźmy spać, porozmawiamy rano. - Kurwa, wyglądał jak szczeniaczek, który nie dostał smakołyka. Zaraz, nie, to tylko zmyłka. Bądź silna ____! Haha, nie. Nie mogłaś oprzeć się tym smutnym oczom. Źli chłopcy zawsze byli Twoim słabym punktem. Już po Twojej minie wiedział, że wygrał, uśmiechnął się i wsunął pod koc by przytulić się do Ciebie. Przypomniałaś sobie noc kiedy spaliście razem jak był ranny.
-to po stretchu? - zapytał przesuwając palce po ranie na ramieniu
-...Ta
-zabiję gnoja – ziewnął zamykając oczy, usnął.
-Jasne, Zabójco – położyłaś się obok niego.
Wizyta Reda była zaskakująco słodka. Kiedy wstał zaczął opowiadać normalne kawały.
-kiciu, nie pamiętam za wiele z poprzedniej nocy, błagam powiedz że nie zrobiłem z siebie debila – powiedział szczerząc się do Ciebie jak leżeliście
-Jesteś obrzydliwy...
-...i seksowny – chciał Cię dotknąć, ale powstrzymał się cofając rękę. Chyba coś tam jednak pamiętał. - wiem, że nie jesteś już na mnie zła, ale... nadal chcę cię naprawdę przeprosić, nie chcę cię już nigdy więcej widzieć w takim stanie, poczułem się jak prawdziwy debil
-Jak mam być szczera, to cała sytuacja była zła, nie tylko ty.
-heh chyba – Odwrócił wzrok, ze wstydu nie mógł patrzeć Ci w oczy. Od kiedy jest taki rozkoszny? Na swój sposób przypominał Ci teraz Blue. Po tym wstał i zniknął. Pojawił się po jakiś dwudziestu pięciu minutach, pociągnął Cię z łóżka i wyprowadził na balkon – ta-da, właściwe przeprosiny a la red – dostrzegłaś rozbity piknik na plaży, z uroczym kocem w kratę i koszykiem.
-Łał, Red, to naprawdę miłe z twojej strony
-nie powinienem wspominać, ale w koszyku mam dla nas mój ulubiony lubrykant – popatrzyłaś na niego przerażona – heh, tylko żartuję – Zaśmiałaś się lekko – ubierz się jakoś ładne, dobra? przyniosłem ze sobą trochę twoich ubrań, zaczekam na dole kiciu – Poklepał Cię po głowie i chwilę potem uzmysłowiłaś sobie, że Cię pocałował, a potem już go nie było. Podeszłaś do szafy aby zobaczyć co zostawił. Wzięłaś lekką białą sukienkę z krótkimi rękawkami i słomiany kapelusz. Popatrzyłaś na siebie i ten strój raczej bardziej by się spodobał G, bo wyglądasz jak mały aniołek. No cóż... udałaś się na plażę, gdzie Red rozlewał wino do kieliszków.
-Tak wcześnie? - zapytałaś pojawiając się – Chcesz mnie upić
-ani mi się śni, kiciu, po prostu troszeczkę soczku na dobry humorek, abyś była bardziej rozmowna, mamy wiele do przedyskutowania – usiadłaś obok niego i wzięłaś kieliszek który Ci podał.
-Powinnam się martwić, że wrzuciłeś pigułkę gwałtu?
-gdybym chciał już dawno bym to zrobił
-Faktycznie
-heh, znasz mnie
-Red, wiesz, że jest zgoda między nami, co nie? Nie musisz robić tego... wszystkiego. Potrzeba nam tylko czasu – Oparł się o jedną rękę uśmiechając się szeroko
-właśnie mnie zraniłaś, czasami mogę być miły i ... cóż.. blue powiedział mi coś ciekawego i .. pomyślałem że to będzie idealna okazja, aby się ciebie o to zapytać
-Coś ciekawego? - Zachodziłaś w głowę zastanawiając się co to mogło być
-ta, powiedział że zapytał cię o coś bardzo ważnego, zaś ty dałaś zaskakującą odpowiedź
-Nie wiem o czym mówisz
-powiedział, że powiedziałaś, że byś mnie poślubiła gdybyś miała wybierać – popatrzyłaś na niego zaskoczona, cieszyłaś się, że nie napiłaś się jeszcze wina. Położył się na kocu, przyglądając Ci się z lekkim rumieńcem na policzkach – powiedział, że dlatego, że jestem szczery, wiem dlaczego mi to powiedział, te słowa nie sprawiły, że poczułem się lepiej – zadrżał mu uśmiech – właściwie, poczułem się jeszcze gorzej, po tym co ci zrobiłem – Nie wiedziałaś co powiedzieć, więc zdecydowałaś się jeszcze napić. - wyglądasz w tym ślicznie – dolał Ci. Był słodki i zawstydzony, jego rumiana buzia była koloru krat na kocu. Byłaś pewna, że trzyma teraz swoją zboczoną część osobowości na smyczy, ale nie oznacza, że ona zniknęła. To ten sam gość? Gdyby nie ten czerwony odcień na twarzy i pęknięcia na czaszce zdecydowanie wzięłabyś go za Sansa. - coś cię trapi, kiciu?
-Zachowujesz się inaczej – upiłaś wina
-jak na przepraszającego kościotrupa przystało – Przypomniałaś sobie co mówił Paps, że teraz wszyscy będą się do Ciebie zalecać, podejrzenia zaczęły wzrastać.
-Jesteś dla mnie taki miły bo razem z pozostałymi zaczęliście o mnie konkurować? - zaśmiał się
-oh tak, to, szczerze, mało przywiązywałem uwagi do tamtej rozmowy, ale wiem że sensem jej było to, że nie będziemy mieć ci za złe to co robisz, ani na to z kim chcesz być, nie martw się kiciu, nadal jestem tym samym potworem
-Naprawdę wszyscy czujecie do mnie to samo?
-uh, wydaje mi się że czujemy to co zawsze, ale teraz nie jesteś naszą zabawką, to ma sens?
-Chyba. Nie czułam się zabawką, no może tylko w rękach Stretcha – wyglądał na zaskoczonego tymi słowami, zamknął się i upił wina. Siedzieliście w komfortowej ciszy przez jakiś czas. Co planował? To musi być jakaś sztuczka. A może ma wyrzuty za to co się stało. Poczułaś jak wiatr podwiewa Ci sukienkę, złapałaś ją i przystawiłaś ręką do usta. Nie przywykłaś do długich kiecek. Red był zaskakująco cicho, popatrzyłaś na niego tylko po to by spotkać jego wzrok wlepiony w Ciebie. Zaraz potem pośpiesznie popatrzył w bok.
-rany, kocie, chcesz abym umarł na atak serca – ha. To całkiem zabawne jaki teraz jest wstydliwy.
-Masz na myśli w taki sposób? - spróbowałaś wywołać u niego podobne wrażenie lekko podciągając sukienkę. Zadziałało. Opluł się winem i zaczął wycierać koszulkę papierowym ręcznikiem.
-i-igrasz z ogniem, kiciu, nie wiem jak długo jeszcze będę mógł się hamować – brzmiał pewnie, zaś jego uśmiech przypominał ten rekina.
-Ale powiedziałeś, że już dawno temu byś mi dorzucił pigułkę gdybyś chciał – zaśmiałaś się. Wyglądał na złego ze wstydu. Nie spodziewałaś się, że przybliży się i pchnie Cię na koc. To stało się szybciej niż zdążyłaś zauważyć.
-cóż nikt nie mówił że będę musiał cię zatruwać pigułką... - patrzył na Ciebie wygłodniałym spojrzeniem. Ah, to jest Red którego znasz. Nie trzymał Cię na ziemi siłą, lecz pochylał się nad Tobą tak, że nie mogłaś się podnieść – co powiesz kiciu? chcesz się zabawić? - Przyglądałaś mu się, z trudnością analizowałaś jego zmianę. Przyjął Twoje milczenie za zgodę, przesunął palcem po szczęce unosząc lekko Twoją twarz. Jego dotyk był delikatniejszy niż się spodziewałaś, lecz nadal dość stanowczy, przeszedł Cię dreszcz. Zamknęłaś oczy i czekałaś. - heh, mam cie – szepnął Ci do ucha. Nagle jego dotyk zniknął, usiadłaś zmieszana. Był teraz po drugiej stronie koca, przyglądając Ci się z ukosa kiedy pił wino.
-Co... - Wyobraziłaś to sobie? Nie. Jego wyszczerz był zbyt podejrzany.
-mały rewanż, kiciu, no i to ty powiedziałaś, że jeszcze się nie pogodziliśmy – mrugnął do Ciebie, zalałaś się rumieńcem. Co za wstyd. Zrobił Cię tak jak Ty kiedyś zrobiłaś jego! Nie mogłaś powstrzymać uśmiechu.
-Chyba mi się należało – zaśmiałaś się. Zachichotał tryumfalnie.
-nie rozumiem, hrabia jest silniejszy, dlaczego agata nie pójdzie z nim?
-Musisz zobaczyć inne odcinki. Hrabia miał możliwość zabrania jej do kotylionu, ale zamiast tego marnował czas z Marybeth, więc Agata wybrała Darrena- leżeliście na kanapie, słońce już zaszło, trzymałaś nogi na kolanach Reda. Zmusiłaś go do obejrzenia z Tobą ostatniego sezonu „Wiktoriańskich Serc” początkowo mu się nie podobało, lecz z czasem się wciągnął.
-rozumiem, ale ten darren jest słaby, nie umie walczyć, jeżeli hrabia by go wyzwał, byłby trupem
-No i?
-agata powinna wybrać silniejszego partnera, a hrabia jest silny – zaśmiałaś się zatrzymując film.
-Red, siła nie jest jedyną rzeczą którą trzeba się kierować przy wyborze partnera
-ta, jasne, a jabłka nie rosną na drzewach
-Mówię poważnie
-dobra, kiciu – popatrzył na Ciebie z bardzo poważną miną – słuchaj, gdybyśmy mieli ze sobą dzieci, wolałabyś abym był wielkim, silnym potworem aby was wszystkich obronić, prawda? - Uniosłaś brwi, zdał sobie sprawę z tego co właśnie powiedział.
-Więc chcesz mieć ze mną dzieci?
-n-nie, to nie tak, znaczy się, wiesz, ty i twój partner.. w przyszłości... i w ogóle – wtulił się w futerko przy swoim kapturze, rumienił się głęboką czerwienią ze wstydu.
-Cóż, jeżeli mielibyśmy dzieci, byłabym znacznie bardziej zadowolona, gdybyś nas wszystkich dobrze traktował – odpowiedziałaś na jego wcześniejsze pytanie. Może troszeczkę go podrażniłaś. - Darren dobrze traktuje Agatę i się kochają. Wyobraź sobie, że poślubiłeś miłość swojego życia i jej głupi eks wchodzi z buta w wasze życie i porywa ją. Pozwoliłbyś ją zabrać?
-nie – popatrzył na Ciebie dziwnie
-No i masz – włączyłaś play na scenę z weselem. To był musical więc śpiewali. Byłaś zadowolona ze szczęśliwego zakończenia.
-kiciu...
-Hm?? - popatrzył na Ciebie przez chwilę dobierając słowa, potem się uśmiechnął – mniejsza, będziesz się śmiać.
-Nie, nie, powiedz mi – podniosłaś się.
-cóż, ciężko to powiedzieć... mogę ci pokazać?
-Hmmm, to nic niebezpiecznego, co?
-nie, jeżeli robisz to właściwie
-Dobra, czekam.
-musisz zamknąć oczy – zrobiłaś tak. Poczułaś, jak przybliża się, popychając Cię delikatnie tak, abyś opierała się o kanapę, jedną rękę trzymał na Twoich plecach. Spodziewałaś się pocałunku, lecz ten nie nadszedł. Zerknęłaś, tylko po to by zamknąć oko znowu. - nie podglądaj bo stracę nerwy – On chce cię zabić! Chrząknął i wtedy... - może jestem szalony, może jestem mądry, ale sprawiłaś, że przejrzałem na oczy – Czy on... śpiewa? To nie tylko śpiewanie... naprawdę, naprawdę dobrze śpiewa, bardzo romantyczną piosenkę z musicalu. Zaraz, nie słuchasz go. Mózgu, zamknij się - tylko na tę chwilę – pochylił się nad Twoim uchem - póki jesteś moja...rozbudzę moje ciało... by wynagrodzić ci stracony czas... powiedzieli że nie ma przyszłości dla nas jako pary... i z tego co wiem... nie dbam o to ...
-Tylko na tę chwilę – zaczęłaś cicho śpiewać z nim – Tak długo jak jesteś mój... - przestał, więc otworzyłaś oczy, rumienił się na ... ciemno różowo? Nigdy nie widziałaś takiego odcienia u niego. - Bądź kimkolwiek chcesz być – śpiewałaś dalej
-...i-i spójrz jak jasno świecimy...
-Kradnij blask księżyca, póki nie zniknie...
-zawsze będę przy tobie, obejmował cię
-Tak długo jak jesteś mój... - skończyłaś piosenkę, nie mogłaś uciec przed uczuciem, że wasze głosy tworzyły słodką harmonię.
-nie... nie wiedziałem że to znacz... - mruknął. Zakrywał twarz jedną ręką, nadal obejmując Cię drugą
-Mogę powiedzieć to samo. Jesteś pełen tajemnic.
-heh, chyba – zabrał rękę, nadal rumienił się na różowo – więc, chcesz jeszcze raz? - pochylił się by Cię pocałować, zaskakująco delikatnie. Otworzyłaś usta w zaskoczeniu, pozwalając aby odebrał Ci oddech. Zapomniałaś, dlaczego byłaś na niego zła.