28 czerwca 2017

Gra: RolePlay - Karta Postaci - Wyjca

Wyjca to postać Wyjca14 jest dziewczyną-wilkiem. Ona jest niska i bardzo dziecinna. Dużo rzeczy nie wie, w tym biologii. Wyjca jest pełnoletnia. I taka... Niewinna.
Wygląd:
Niska, włosy ciemny blond, bransoletka na prawej ręce, ma wilcze uszy i ogon, który jest bardzo puchaty, ogólnie to też wystaje jej jeden kieł oraz ma pomarańczowo-zielone oczy.
Ubrania:
zazwyczaj trochę krótka koszulka (jak się przeciąga to widać jej brzuch), krótkie spodenki lub spódniczka (aby móc szybko wyciągnąć sztylet), z bielizny nosi tylko majtki (nie nosi stanika bo miała jeden B ale zrobił się zbyt mały i się popsuł), na udzie ma pas do sztyletu, z butów to nosi trampki.
Moce:
-Gdy się wkurzy (i to porządnie) jej oczy stają się czerwone i może wpaść w furię, którą ciężko opanować.
-Może zmienić się w wilka.
-Umie leczyć magią.
-Jest bardzo wytrzymała.
Historia: 
Jak była mała to stado ją porzuciło. Musiała radzić sobie sama. Często była bita i musiała uciekać. Znajdowała czasem jedzenie lub pieniądze i wtedy mogła sie najeść lub kupić nowe ubranie.  W pewnym momencie życia spotkała Errora. Po chwili patrzenia jej w oczy zlitował się nad nią i dał jej jedzenie i koc. Pogłaskał ją i zniknął. Wyjca dzięki temu przeżyła i mogła dalej się szwendać. Znalazła jakiś stary miecz oraz kawałki metali. Postanowiła to wykorzystać i połączyła je robiąc swój sztylet. Może on przeciąć prawie wszystko. Ćwiczyła dużo i z czasem stała się taka jaka jest.  Miłą (przez to, że Error dał jej jedzenie), ciepłą i przyjazną osobą, ale może pokazać pazurki przy obronie przyjaciół.
Ciekawostka:  Jej dusza to połówka ciemnofioletowego serca i połowa białego, odwróconego serca.
Jest też niedoświadczona jeśli chodzi o sprawy sercowe i łóżkowe (jest dziewicą [zobaczymy na jak długo]).
Na podstawie: klik
Share:

Gra: RolePlay - Karta Postaci - Fuku Fire

Imię: Fuku Fire
Wiek: 16 lat
Ulubiony kolor: Morski
Lubi: Zwierzaki, wkurzać innych, słone jedzenie, chłód
Nie lubi: Pająków, ciepła
Jest: Mila, przyjacielska, spokojna, lecz czasami lubi wkurzać innych
Nie może dotykać wody gdyż ją to rani.
Potrafi panować nad ogniem. 
Kolekcjonuje bronie.
Fascynuje się walką.
Mało mówi.
Gdy jest wściekła jej ogień na głowie płonie mocniej, a gdy jest smutna staje się mały.

Share:

27 czerwca 2017

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie -Napięcie [Six Skeletons in Your Closet - Tension] - tłumaczenie PL

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Napięcie (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Czas spędzony z Redem był surrealistyczny, tak samo jak cały dzień poprzedzający go. Zachowywał się tak inaczej... o nie, czekaj, starał się poprawić relacje między wami, w taki sposób w jaki umiał najlepiej. Rzucał bezpiecznymi kawałami, no i wyglądał na smutnego kiedy musiał już iść. 
-chcę abyś wróciła kiciu... pójdziesz ze mną? dzisiaj? - westchnęłaś, poprawiając się tak, abyś siedziała obok niego a nie pod nim 
-Nie mogę, Red. Stretch i ja mamy niedokończone sprawy, trzeba wszystko wyjaśnić 
-więc jeżeli przyślę go jako kolejnego, wrócisz?
-Tak, dokładnie tak. 
-dobrze, czyli wrócisz do domu przed sierpniem – uśmiechnął się. Mrugnął i zniknął bez słowa. Co takiego wyjątkowego jest w sierpniu? Twój telefon się odezwał. 

SANStastyczny: red powiedział, że chcesz stretcha teraz i wrócisz, prawda to?

Ty: Tak.

SANStastyczny: więc... nie jesteśmy pokłóceni? wiesz.... chodzi o tamto...

Ty: Tak, nie jesteśmy. Zawsze jesteś kiedy cię potrzebuję. Nie chcę tego stracić przez nieporozumienie.

Ty: Za bardzo cię kocham, aby pozwolić by to zniszczyło naszą przyjaźń.

SANStastyczny: awww dzieciaku <3 ja też

Wysłał zdjęcie jak się szeroko uśmiecha z niewielkim jasnym rumieńcem. W tle Papyrus ocierał łzy radości. Uśmiechnęłaś się, to dobrze że jesteś pogodzona z Sansem. Potem kilka wiadomości od Blue i Papyrusa, którzy ekscytowali się że niedługo wrócisz. Odpowiedziałaś im spokojnie. No i potem wiadomość od Reda. Może to przez ten pocałunek, a może przez romantyczny duet i waszą piosenkę, ale czułaś niewielkie motylki w brzuch odpisując. 

Czerwona Flaga: nie wiem gdzie teraz jest stretch no i jest już późno, nie martw się, dostarczę ci go jutro 

Ty: Dzięki Red, jesteś najlepszy

Dodałaś selfie jak leżałaś na kanapie tak, by widać było Twój dekolt. Red nie odpisywał przez dłuższy czas, zaczęłaś się nawet martwić, czy nie przesadziłaś, ale wtedy...

Czerwona Flaga: oh rany kiciu aż tak się cieszysz?

Czerwona Flaga: nie mówią na mnie red bez przyczyny

Dodał ciemne selfie z jego czerwoną duszą świecącą spomiędzy żeber. Łoooooł. Ciacho. Odłożyłaś telefon na dół. Naprawdę igrasz z ogniem. Uznałaś, że na dzisiaj powinnaś skończyć z pisaniem. Położyłaś się na kanapie planując spędzić tutaj resztę nocy w oczekiwaniu aż Stretch się pojawił. Martwiłaś się cały czas jak będzie wyglądać wasza rozmowa. Minął kolejny dzień dręczenia się myślami kiedy przyjdzie. I następny. I jeszcze jeden. Pisałaś z innymi, lecz odpowiadali Ci, że nie mogą go znaleźć. Z początku nie przejmowałaś się. Rozumiałaś doskonale jak to jest nie być gotowym na rozmowę z kimś twarzą w twarz. Lecz wraz z mijającymi dniami zmartwienie potęgowało. Pozostali proponowali wizyty, lecz odmawiałaś mówiąc, że potrzebujesz spotkać się ze Stretchem w pierwszej kolejności. Ostatecznie znalazłaś się na plaży, pozwalając aby fale zamaczały Ci nogi. Krzyczałaś na ocean, że Stretch do kawał chuja. 
-Denerwujesz się, Aniele? - uspokoił Cię głos G. Od miesiąca mieszkasz w domku na plaży i musisz przyznać, że dobrze jest mieć go przy sobie. Czułaś się źle, bo przez Ciebie pozostali w tej chwili zaczęli go unikać. 
-Tak, bardzo – warknęłaś krzyżując ramiona. Jego silne ręce oplotły Cię, przytuliły blisko do siebie od tyłu. Rozpływałaś się pod jego dotykiem. 
-Jetem bardzo cierpliwy Aniele, ale co ty na to aby w końcu w pełni cieszyć się wzajemnym towarzystwem? - a więc zauważył – Patrz, Stretch przyjdzie kiedy przyjdzie, a jeżeli nie, to czy aż tak bardzo nie chcesz zostać tutaj ze mną? - Przygryzł Cię w kark zębami, bardzo delikatnie. Zachichotałaś pod wpływem dreszczu. Westchnęłaś wtulając się w jego mostek. - Zostało mi jeszcze trochę bimbru na tyłach domu. Może alkohol utopi twoje smutki? Moje ramiona są idealne abyś się na nich wypłakała. 
-Wiesz co G? Brzmi świetnie – uśmiechnęłaś się pozwalając, aby zaprowadził Cię do domu. 
Nie byłaś dobrym pijakiem, ale umiałaś udawać. G sączył kieliszek za kieliszkiem, kiedy Ty męczyłaś się z jednym. Im mniej alkoholu w naczyniu, tym rzadziej moczyłaś w nim usta biorąc mniejsze łyki, lecz wyjawiłaś mu wszystkie swoje uczucia. 
-Na początku myślałam, wiesz, że może się wstydzi, ale im dłużej nie przychodzi.... wiesz co mam na myśli?
-Zdecydowanie tak, Aniele – westchnęłaś dopijając do dna kieliszek, G natychmiast go zalał na nowo. 
-Ja tylko... chcę z nim pogadać. Wiem, że damy sobie radę z tym, jeżeli tylko on... przestanie być debilem chociaż na dziesięć minut? Mam wrażenie, że ma gdzieś czy wrócę do domu czy nie
-Aniele.. - G pogładził cię by Cię rozweselić
-...G? - przybliżył się i Cię pocałował. Delikatnie i czule. Z tą samą pasją którą czułaś za pierwszym razem. Westchnęłaś w jego usta czując jak napięcie znika z Twojego ciała. Odsunął się podając Ci alkohol. 
-Znam twoją odpowiedź, ale musisz wiedzieć że zawsze przywitam cię z otwartymi ramionami – powiedział czule zakładając kosmyk Twoich włosów za ucho. 
-Wiesz, że nie mogę... - Uciszył Cię kolejnym pocałunkiem.
-Wiem, Aniołku – mruknął Ci w wargi – Lecz mogę zawsze pomarzyć, prawda? - Całował Cię znowu i znowu. Początkowo czule i delikatnie, a potem chciwie. Ściągnął Cię nagle ze swoich kolan, poczułaś pod plecami poduszki, położył Cię na łóżku. Teleportowaliście się? Czułaś jego ręce na swoich biodrach. Pozwoliłaś mu, aby się na Tobie położył. Palcami błądził po każdym wrażliwym miejscu na Twojej talii i plecach. Czułaś elektryczny dreszcz przeszywający Cię na wskroś. 
-G... - stęknęłaś kiedy chwycił Cię za koszulkę, aby ją zdjąć. 
-Tak, Aniele? - przerwał przyglądając Ci się z zaskoczeniem. 
-Wyjaśnisz mi? Jak to jest ze szkieletami, znaczy się – Z trudem mogłaś uwierzyć, że te słowa wychodzą z Twoich ust, ale musiałaś to powiedzieć, nim zaczniesz wszystko zwalać na alkohol. Popatrzył na Ciebie nerwowo z głębokim złotym rumieńcem na policzkach. 
-Jesteś pewna? - Przytaknęłaś. Jeżeli ktokolwiek miałby Ci to właściwie wytłumaczyć to musiał być G. A to idealny czas i miejsce, daleko od tych hałaśliwych szkieletów. Naprawdę byłaś z nim sam na sam. 
-Chcę, abyś to był ty – przyznałaś, a on zachichotał przyciągając Cię bliżej. 
-Dobrze Aniele, nie musisz mnie prosić, już jestem twój – pocałował Cię znowu. Czułaś jego język, jego smak był gorący, śliski i przesycony alkoholem. Rozbierał Cię tak czule i delikatnie, że nie zorientowałaś się kiedy byłaś naga. Poczułaś palce na bliznach, zadrżałaś a on zatrzymał się. - Rany, Aniołku, wyglądają źle. Któryś z tamtych ci to zrobił? Edge? - w jego głosie słyszałaś złość. 
-Nie! Nie, m-mam je od dawna – uspokoił się trochę, pochylił się aby pocałować szramy na ramionach. 
-Każdy ma blizny. One sprawiają, że jesteś piękniejsza, choć czasem są bolesne. - odparł, czułaś jego oddech na plecach. Uśmiechnęłaś się nerwowo drżąc kiedy ich dotykał. Nikt wcześniej nie powiedział, że są piękne. - Przepraszam, boli cię to? 
-Tylko emocjonalnie – przyznałaś – Ale... twój dotyk jest miły. - Pogładził Cię po karku i ściągnął kurtkę, a potem sweter. Delikatne złote światło z jego klatki piersiowej łączyło się z promieniami zachodzącego słońca. Przypomniałaś sobie swoją noc z Redem, kiedy był ranny i jego reakcję jak chwyciłaś go za żebra. 
-Ooooh Aniele, wygląda na to, że już wiesz jak obchodzić się z kościami. Kto cię tego nauczył? - powiedział z jęknięciem, rumieniąc się na złoto. 
-Fart – skłamałaś 
-Heh, mierny z ciebie kłamca, ale dobrze, zaraz nauczę cię znacznie więcej. - Pochylił się aby Cię pocałować. Poczułaś jak kręci Ci się w głowie od wcześniej wypitego alkoholu. Chciałaś go dotykać, całować. Nie szczędził Ci niczego, warcząc i drżąc za każdym razem kiedy mocniej go dotknęłaś. Pierwszy raz od wielu dni czułaś się naprawdę dobrze. Czułaś, że można to samo powiedzieć o nim. Noc wypełniła pasja waszej dwójki, kiedy ciała tańczyły ze sobą w tańcu, zaś jedynym światłem tej ciemnej nocy było delikatne żółte światło wydobywające się z jego duszy. 
Obudziłaś się czując jak ktoś gładzi Twoje blizny. Dziwne, ale nie przeszkadzał Ci ten dotyk. Był miły, pełen miłości. A no tak, to G. Wróciły wspomnienia z zeszłej nocy, zarumieniłaś się. Podniosłaś się zakrywając nagie ciało prześcieradłem. Usłyszałaś, jak się śmieje i oplata ramionami od tyłu mocno do siebie przytulając. 
-Dzień dobry Aniele. Po reakcji widzę, że pamiętasz wszystko. Jestem dobrym nauczycielem, prawda? - mruknął w Twój kark. Dobrym? To mało powiedziane. Dlaczego potwory są we wszystkim lepsze od ludzi? Zerknęłaś na niego przez ramię. Szczerzył się cwanie, kołdra prawie zasłaniała jego miednicę. Dusza świeciła między żebrami. 
-Wiele się dowiedziałam – zaśmiałaś się odwracając w jego stronę – Nie wiem czego oczekiwałam, ale z pewnością nie wielkiego magicznego chuja jakiego zastałam. Nie abym narzekała. - Położył ręce na Twoich biodrach
-Zawsze to coś lepszego niż stara wysłużona kość – Wyraźnie ukrywał coś za uśmiechem, odpowiadał na każdy Twój dotyk wczoraj. Zastanawiałaś się kiedy ostatni raz z kimś był. 
-Wszystko dobrze?
-Nadal zamierzasz odejść, prawda? - odpowiedział pytaniem na pytanie, palcami delikatnie pogładził Cię po wargach – Jak tylko Stretch się pojawi, odejdziesz z nim. 
-Tak będzie bardziej tragicznie, prawda? - rzuciłaś parafrazę jego słów z ostatniego waszego spotkania gładząc opuszkami pęknięcia na jego czaszce. Uśmiechnął się do Ciebie. 
-Tak. Najwyraźniej. - Znalazł się na Tobie całując słodko i czule. Wiedziałaś, czego chce. 
-Wiesz, byłam wczoraj troszeczkę pijana. Możesz dać mi powtórkę lekcji? - przesunęłaś rękę na jego kręgosłup. 
-Heh. Czytasz mi w myślach, Aniele. Pozwól mi mieć cię ostatni raz, nim odejdziesz. 
Resztę dnia spędziłaś w ciszy. Trudno było Ci uwierzyć w to jak daleko sprawy zaszły z G. Dwa razy! No i wiedział Twoje blizny! Po tym jak wstałaś rano (dobra, popołudniu) wpadłaś na Greena, który właśnie wychodził. Szybko domyślił się co się stało. Wzięłaś prysznic, zjadłaś śniadanie starając się zignorować chęć wrócenia do pokoju G i powiedzenia mu, że nigdy go nie zostawisz. Zdecydowałaś, że zaczniesz się pakować. Nadal nie było znaków od Stretcha, ale... twoja złość zniknęła. To pewnie dzięki G. Oh, Boże, nadal nie możesz w to uwierzyć. Schowałaś rumianą twarz w rękach. Rany, kim ty się stajesz? Nie możesz obwinić za to swojej wewnętrznej Pani. To było za delikatne, za słodkie, zbyt czułe. Westchnęłaś chowając piżamę. Nadal czułaś ciężar na barkach, którego nawet G nie był w stanie ściągnąć. Zaczęłaś się zastanawiać, czy Stretch po prostu się przypadkiem nie boi, że go nienawidzisz... 
-cóż, co do tego masz rację – podskoczyłaś odwracając się. Był tam, unikał kontaktu wzrokowego, drapał się po tyle karku. Wyglądał paskudnie, jakby nie spał od dni. 
-Stretch... - cała złość i zmartwienie zniknęły jak tylko go zobaczyłaś. Poczułaś łzy. Możesz w końcu wrócić do domu. Choć nadal czułaś chęć zostania z G, to wizja powrotu do nich ... nie wiesz nawet jak to ująć w słowa. 
-____..... ja... - on najwyraźniej też. Przeprosiny miał wymalowane na twarzy. Przebiegłaś przez pokój rzucając się na niego by zarzucić mu ręce przez ramiona w wielkim uścisku. Nie spodziewał się tego, ponieważ pchnęłaś go pod ścianę. - c...co.... 
-Nic nie musisz mówić, ja wiem – wtuliłaś twarz w jego bluzę – Nie powinnam się tak zachowywać, ale... Chciałam abyś przyszedł. Chciałam wiedzieć, że się dla ciebie liczę. I jesteś. I już wiem. - Milczał nie ruszając się. Potem objął Cię i mocno przytulił, jego kolana ugięły się i oboje wylądowaliście klęcząc na podłodze. Tulił Cię jak dawniej, płakał w Twoje ramię tak jak Ty w jego. Zupełnie jak dwa wielkie dzieciaki, które od dawna się nie widziały. 
-nigdy... nigdy nie chciałem..
-Wiem
-byłem zazdrosny i ....
-Wiem
-ja nigdy bym...
-Wiem, Stretch, wiem...
Share:

Gra: RolePlay - A wszystko to przez krewetki... [+18.....?]


Undyne - Fell! DAJŻE TEJ WODY, DO KURWY NĘDZY!

Fell!Grillby - Dwie monety Rzucił podchodząc do Undyne ze szklanką wody. Zerka na Ansunamon a następnie na Patrischia oraz Shinu  Uhhh wódkę? Whiskey? Dżin z tonikiem?

Patrischia - Whiskey... - odpowiada, po czym znowu wali głową w blat

Ansunamon - Dostałabym proszę Whiskey? zapytała z nadzieją

Shinu - hmm...wódka mówi pewna swego

Undyne - Chyba cię posrało? Spojrzała na niego wzrokiem dzielnicowego Seby, na jej ustach zawisło niewypowiedziane "masz jakiś problem?" Zabrała mu wodę z ręki i wypiła duszkiem, nawet nie sięgając po portfel.

Fell!Grillby - Widząc co zrobiła Undyne cmoknął pod nosem i zanotował sobie coś w kajeciku leżącym po drugiej stronie baru,. Następnie skierował się do pozostałych klientek Każda dziesięć monet.

Shinu - kładzie dyszkę

Ansunamon - Masz tu 50 reszty nie trzeba

Patrischia - daje Fellowi 10 monet, po czym zabiera się za wypicie Whiskey

Fell!Grillby - Po rozdaniu wszystkich zamówień wraca na miejsce za ladą opierając się o szynk leniwie

Undyne - Widząc, że Fell notuje coś wywnioskowała, że pewnie jak właściciel osiedlowego monopolowego prowadzi kajecik, co by notować któremu Mietkowi sprzedał na krechę najtańszą ćwiartkę. Poczuła się potraktowana jak margines marginesu. Jak żul. Wkurwiło ją to niebotycznie, toteż podeszła bezceremonialnie do Fella, ze świadomością, że  jest żydem i kryptogwałcicielem. Skrzyżowała ramiona na piersi i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. Co tam notowałeś? Wskazała ruchem głowy na miejsce, w którym schował notesik. Chuju sterczący, wody mi żydzisz? Zapytała z oburzeniem, zanim ten cokolwiek odpowiedział. Stoi ci wacek! Wydarła się

Fell!Grillby - Zerknął rozbawiony na Undyne i podniósł do góry notes. W środku były głównie jakieś liczby, rysunki kwadracików, kółek, notatki w stylu "dokupić whiskey" etc O tym mówisz?

Undyne - Tak, o tym. Co tam na mnie nagryzmoliłeś?

Fell!Grillby - O tobie? Zapytał zdziwiony i podał jej notes do przekartkowania Sprawdź sama.

Undyne - Wyszarpała mu zeszyt z ręki i przekartkowała. Rzeczywiście nic na nią nie było. Znalazła za to jeden tekst: NIGDY NIE JEŚĆ KREWETEK OD UNDYNE! NIGDY! A to?! Co to ma być?! Dyskryminujesz moje krewetki?!

Asriel Dreemurr - Wchodzi do baru - Mogę już tu być? - spytał z nadzieją

Sansy - podchodzi do Fella i leniwie pociągając nogami za sobą, siada na najbliższym stołku Płomyczku, błagam, daj coś, coś... cokolwiek.

Fell!Grillby - Skinął ręką i zapraszającym gestem w stronę Asriela

Asriel Dreemurr - Siada przed ladą i mówi - Mógłbym frytki?

Fell!Grillby - Wywrócił oczami na słowa Undyne Tak, dyskryminuję Twoje krewetki. Przeniósł wzrok na Sansy  Co ci podać? Następnie rzucił spojrzeniem na Asriela i po chwili przed młodym monarchą już stała porcja chrupiących frytek

Asriel Dreemurr - Ile się należy - spytał

Sansy - Uhm, daj może... Mojito?

Fell!Grillby - Dla księcia, nic Uśmiechnął się. Tak to ważne, aby z rodziną królewską nie mieć na pieńku. No i są z tego profity Skinął głową w stronę Sansy po chwili Mojito było przed nią Dwanaście,.

Undyne - O ty dziadu! Złapała go za fraki i podniosła do góry bez większego wysiłku. Co ty sobie wyobrażasz?!

Asriel Dreemurr - Co? - spytał z niedowierzaniem - Myślałem że muszę panu zapłacić

Sansy - Grilluś, odpuścisz mi tym razem? Zorganizowałam zabawę, ty się troszkę wyżyłeś... Eh, dobziu, zapłacę. 12?

Fell!Grillby - Wasza książęca mość wybaczy Jęknął najmilej jak umiał, co i tak wyglądała strasznie w porównaniu z jego normalnym obyciem. Chwycił za nadgarstki Undyne Wal się ze swoimi krewetkami Syknął jej w twarz zerkając tylko, czy Sansy odstawi pieniądze, no co, zarobiła na zabawie, a on nie opodatkował szafy w barze. Powinna być wdzięczna!

Asriel Dreemurr - zostawia na ladzie 20 monet po czym idzie do wolnego stolika oddalonego jak najdalej się da ze swoimi frytkami

Undyne - O ty szmaciarzu! Ciągnie go w stronę szafy, bo wie, że jest akurat wolna.

Fell!Grillby - Stawia opór. Jego płomienie buchają co chwilę fioletem do góry

Undyne - Chwilę później wrzuciła go tam jak worek ziemniaków i sama wparowała nieomal razem z drzwiami. Trzasnęły z hukiem. Gdyby nie fioletowawy blask ciała mężczyzny, w środku byłoby ciemno jak w murzyńskiej lepiance. Spojrzała na niego z dzikością. A wiesz,  zwyrolu, nie mogę tak zostawić obrazy moich świętych jaśnie krewetek!

Fell!Grillby - Zmrużył niebezpiecznie oczy oglądając ją. Cóż, musiało to komicznie wyglądać. Żywiołak ognia i rybny potwór, oboje wielcy i ledwo mieszczący się w szafie dyskutują na temat krewetek. Zmarszczył brwi Że co? Jęknął, no cóż, nie wiedział po co to zrobiła i co zamierzała, ale nie zamierzał tego tak pozostawić. Jak już się bawić to się bawić. Natarł na nią gwałtownie, szybko i nagle. Tak by przedostać się przez jej ręce i przylgnąć torsem do jej małych piersi. Stali teraz twarzą w twarz w bardzo niekomfortowej dla obu pozycji. Wyszczerzył się zawadiacko Wylizać ci krewetkę?

Undyne - A liż, palancie! Wyjęła skrywaną głęboko w kieszeni krewetkę i siłą wepchnęła mu ją do ust, które następnie zatkała ręką, żeby nie mógł wypluć. ŻRYJ, FRAJERZE! POZNAJ ŚWIĘTOŚĆ I SZLACHETNOŚĆ KREWETEK! A następnie posłała mu dość potężnego kopa, wystarczającego do tego, żeby potwór zgiął się w pół. Złapała go za bety zrównując się z nim wzrokiem, po czym oblizała się wyzywająco A wiesz... Skoro już jesteś w tak bojowym nastroju... Sięgnęła ręką do jego krocza. Czuła pod palcami nadal bynajmniej niemalejącą wypukłość. Zacisnęła więc boleśnie szponiastą dłoń na klejnotach rodowych barmana, wbijając pazury w materiał jego gaci. Jej ślepię zabłyszczało złowieszczym, złotym blaskiem. Mógł dojrzeć w nim swoje odbicie. Będziesz biedny, skąpy dziadzie...

Fell!Grillby - Jak dobrze, że był żywiołakiem, temperatura w jego ustach powiększyła się do takiego stopnia, że krewetka spaliła się nim zdążył ją połknąć. Kiedy zaś oberwał w klejnoty zakasłał popiołem na szafę. Dobra. Chciała grać tak, to tak się będą bawić. Pokonując ból i nie dając się potworzycy, natychmiast jedną ręką wsunął między jej nogi zaciskając palce mocno i brutalnie na kobiecości, natomiast drugą chwycił ją za włosy i pociągnął do tyłu. Niestety siła była tak wielka, że oboje wraz z całą szafą pierdolnęli na bok. Tak, że teraz to Grillby był na górze.

Undyne - Syknęła po części z bólu i po trosze z dyskomfortu, jaki dane jej było odczuć. Miała wrażenie, że ręka potwora wręcz parzy. Lecz lata katorżniczego treningu robiły swoje, uczyły wytrzymałości i ignorowania bólu. Inna kwestia, że jak dotąd nie spodziewała się po nim takiego zboczenia i zdegenerowania. Dotąd myślała, że to po prostu skąpy dziad, który nawet na viagrę żydził grosza, że jego wyposażenie - o ile jakieś miał, ale już wiedziała, że i owszem - jest niezdolne do stania na baczność. Czyli jednak udawał tylko takiego niedostępnego, a w rzeczywistości jaja mu puchły z niewyżycia, aż miło. Imponujące - musiała przyznać w duchu. Chyba po raz kolejny źle kogoś oceniła. Uśmiechnęła się do swoich przelotnych myśli i bezpardonowo wepchnęła mu kolano między nogi, napierając na jego przyrodzenie i jednocześnie ściskając ręką przez materiał spodni jego Herr Generale, dumnie stojącego na baczność. Musiało boleć. I miało boleć.

Fell!Grillby - I bolało! A jakże bolało. Kurwa mać Wycharczał przez zaciśnięte mocno zęby. Niestety, mocno trzymał nadal jej włosy, w obawie że może go pierdolnąć z bańki, zaś druga ręka.... no nie, nie zacznie jej bić, prawda? Może i to Fell ale nadal Grillby. Chciała tak go drażnić, a to i dobrze, też się z nią podrażni. Choć miał przeczucie jak może skończył się walka o dominację dwóch skrajnie dominujących osób. Ostatecznie w odpowiedzi na jej zabiegi sam przesunął rękę na jej  skórę wystająca spod bluzki. Przesunął palcami, których temperatura była wyższa niż normalnie. Parzyła, nie raniła, lecz zadawała odczuwalny i dotkliwy ból, który z pewnością, będzie pamiątką przez kilka kolejnych godzin


Undyne - Skrzywiła się na ten ból i zachrypiała potężnie. Zacisnęła jednak zęby. Z mocniejszymi od tego tutaj przychodziło jej się w życiu mierzyć. Zgromiła go spojrzeniem spod zmarszczonych brwi i tak mocno, jak tylko była w stanie, użarła go w ramię, którym przygniatał jej włosy. Jej zęby potrafiły zadać okrutne rany, choć mimo wszystko, jakieś wewnętrzne poczucie honoru nakazywało jej się powstrzymywać, dopóki sytuacja nie była naprawdę podbramkowa. Przeważnie nie nadużywała swojej siły w stosunku do innych. Nawet bić się nie potrafisz, fajfusie! Wysyczała po tym, jak już oderwała od niego usta. Spróbowała uzyskać trochę przestrzeni dla siebie, jakąś możliwość przewagi rozpychając się po wnętrzu szafy i mocując z mężczyzną.

Fell!Grillby - Czuł, że wierzga się i rzuca, bardzo gwałtownie i drapieżnie. Niemal trudno było mu ją opanować. Nie. On nie umiał jej opanować, on po prostu robił wszystko, by ta nie opanowała jego. Syknął przeciągle. Chyba miał w sobie coś z masochisty, albowiem jej bolesne zabiegi na jego ciele powodowały tylko, że jego już i tak sterczący kutas zadrżał gwałtowniej i odzyskał sztywność i twardość. Boleśnie uwięziony w spodniach. Tym czasem sam potwór walcząc i szamocząc się z wojowniczką uderzał ramionami o szafę przez co ta, cóż, niedługo się rozpadnie, natomiast ich walka i szamotanina musiała ją przesuwać

Undyne - Poczuła pod palcami sztywniejącego kutasa i uśmiechnęła się szeroko mrużąc oczy. Podoba ci się... Stwierdziła z dozą satysfakcji w głosie i knykciami potarła, już delikatniej, wypukłość odznaczającą się na jego spodniach. Wyciągnęła się ku jego twarzy i wysyczała mu tonem ostrym i tnącym jak sztylet: Jesteś niesamowicie wręcz zboczony... A ja chyba poigram sobie z ogniem, co ty na to? Szczerzyła się tym wilczym uśmiechem, który prawie nigdy nie schodził z jej twarzy.

Fell!Grillby - Uważaj, bo zaraz będziesz rybką z grilla Wyszczerzył się szeroko i w mgnieniu oka rzucił się łapczywie i chciwie, jak to zawsze on, do jej warg. Ostre zęby go nie przerażały, nie bał się jej wrogości, drapieżności, czy porywistości. Po prostu świetnie się bawił zaś jego ciało idealnie to obrazowało. Ich ruchy powoli stawały się powolniejsze, zaś on prawie czule, lecz nadal stanowczo próbował wślizgnąć się rozdwojonym językiem do jej ust

Undyne - Wierzgnęła, przerywając ten wymuszony pocałunek. Nie da mu poczucia kontrolowania sytuacji, o nie. Zamiast tego, świdrując go spojrzeniem, rozpięła jego spodnie i gładko wsunęła dłoń do środka. Już teraz, jedynie przez materiał bokserek pocierała i drażniła ową wypukłość, która zdawała się być większa, niż wcześniej. Dostrzegała, że sprawia mu to przyjemność. Nie skomentowała nawet jego żałosnej uwagi. Takie teksty jakoś nie pasowały do jego wizerunku, przynajmniej w jej wyobrażeniu. Wędrowała dłonią ku jego męskości i zaraz zawracała na brzuch, gładząc go z nietypową dla siebie delikatnością, by po chwili wgryźć się w jego szyję boleśnie. Niech wie, dziad, kto w tej szafie rozdaje karty.

Fell!Grillby - Ignorując stukanie w szafę jęknął gardłowo i nisko. Tak chciała z nim grać, to dobrze, niech grają. Odwzajemnił się dokładnie tym samym. Jak ona żarła jego bok, tak on ją. Pozwalał jednocześnie, aby niewielkie języki ognia z jakich się składał łaskotały wnętrze jej ust. On tym czasem smakował jej skórę, śliską, spoconą, twardą i umięśnioną, pełną blizn i śladów po stoczonych walkach. Widać było, że jest wojowniczką z krwi i kości w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu. Przesunął palcami wzdłuż jej talii, delikatnie nadpalając i przypalając materiał jej czarnego topu. Następnie zatrzymał rękę na jej karku. Oh, podduszanie. Zacisnął mocniej palce na jej szyi

Undyne - Odciągnęła od siebie jego dłonie i próbowała jedną ręką utrzymać oba jego ramiona w uścisku. Romantycznie, nie uważasz? Szepnęła wciąż unikając jego natarczywych pocałunków i umykając przed kolejnymi. Zdecydowanie włożyła rękę w jego bokserki i ujęła gorącą męskość potwora. Jego ogień muskał jej ciało w przyjemny, nieparzący sposób. Był gorący, lecz nie tak jak żywioł, którego nikt nie kontroluje. Stopniowo zaczęła poruszać dłonią z góry na dół, co jakiś czas muskając inne partie jego ciała.

Fell!Grillby - A cóż innego mógł zrobić, dobrze wiedział że to podstęp i miał świadomość, gdzieś tam na tyłach czaszki, że zaraz się to skończy. Był jednak mężczyzną i kiedy w takich chwilach dzieje się coś takiego, każdy zachowuje się raczej podobnie. Spragniona i udręczona wcześniejszym, przerwanym seksem męskość z rozkoszą poddawała się pieszczocie. Zadrżał lekko, jego uścisk się zwolnił, lekko wygiął się chowając twarz między jej ramieniem a głowa. Rozdwojony język kosztował skóry, jakby składając nieme podziękowanie za pieszczotę. Jednak - nie zszedł. Raz, że nie było miejsca, naprawdę, a dwa, że po prostu nie chciał

Undyne - To... co... Zagaiła do niego, masując jego sterczącego kutasa na szczycie. Zaciskała i rozluźniała dłoń pozwalając mu na stopniowe zaznawanie przyjemności. Wysunęła jęzor i polizała go lubieżnie po karku. ... wychodzimy? Szepnęła najbardziej czułym głosem, na jaki tylko mogła się zdobyć, nie przerywając jednocześnie pieszczoty.

Fell!Grillby - Popatrzył na nią sennym, czy też zmęczonym wzrokiem. Jęknął gardłowo, ale przytaknął. Podniósł się, zwolnił uścisk, wsunął przyrodzenie do spodni, otworzył drzwiczki, które otworzyły się z hukiem i wyszedł z szafy poprawiając spodnie i zapinając pasek

Undyne - Odkopała drzwi i wyszła.

Fell!Grillby - Drzwiczki do szafy otworzyły się, wyszedł z nich wstając, poprawiając spodnie. Na jego karku wyraźnie tkwiły ślady ostrych jak szpony zębów Undyne tak samo na jego ręku. Poprawił kurtkę i cofnął się. Kiedy szafa była już pusta cofnął się i przekręcił ją tak, jak powinna stać. Następnie jakby nigdy nic wrócił za ladę. Niestety, niezaspokojona męskość jak sterczała tak sterczała, uwieziona, utęskniona i spragniona. Dwa razy w ciągu jednego dnia. Przeklął cicho pod nosem

Undyne - Wyszła jak gdyby nigdy nic z szafy. Uznała, że honor najświętszych krewetek  został uratowany. Nie zwracała uwagi na nadpalone ciuchy, które były pozostałością po pobycie w szafie. Wtem przypomniała sobie coś nadzwyczaj ważnego. O kurwa! Powiodła wzrokiem po barze. Tu płakali, tam transmutowali. Co za burdel. W przenośni i dosłownie. Właśnie sobie przypomniałam, że zostawiłam nunchaku w lodówce! Muszę spadać! I wybiegła z baru, trzasnąwszy drzwiami. Tyle jej było widać.
Share:

Gry: RolePlay - Najgorszy dzień w życiu G 3/3



G!Sans - Obudził się chwilę potem, jak Fell go posklejał. Kto by pomyślał, dręczyciel staje się istnym zbawicielem. Wszystko cholernie go bolało, a w głowie wciąż miał nieprzyjemny szum. Jakby zaraz miał zwrócić całą zawartość żołądka. Powoli staje przy drzwiach, opierając się o ścianę

Metka - Nie do końca wiedząc jak G zareaguje, podeszła do niego powoli. Staje przed nim i lustruje go od stóp do głów, chcąc obejrzeć w jakim stanie się znajduje. Kamień spadł jej z serca widząc zasklepione rany. Pomóc ci..? Spytała niemal nieśmiało, wyciągając dłoń w jego kierunku.

G!Sans - Patrzy na dziewczynę zdziwiony. Zupełnie nie pamięta, co miało miejsce zaraz po tym, jak zemdlał. Chwyta jej dłoń i uśmiecha się słabo Wiesz.. Zawsze wiedziałem, że chętnie byś mnie schrupała.

Edward Wilde - Powraca do normalnej formy... śpiewa FUCK THIS SHIT, I'M OUT! OOO FOXYFAKERS I'M OUT! wbiega na piętro

Natalia - widząc, że Edward ma się dobrze zwraca się do Fella Jedno piwo.

Fell!Grillby - Podał Natalia piwo Pięć monet

Edward Wilde - opiera się o ścianę na półpiętrze

Natalia - Podaje bez słowa należną sumę i odwraca się do niego plecami. Zaczyna obserwować ludzi w barze

Metka - Naprawdę... O mało nie zostaje z ciebie proch, a ty tu z takimi... Jęknęła z udawaną skargą, w głębi ducha doznając ulgi. Przytuliła go delikatnie, starając się go nie uszkodzić. W chuj mnie wystraszyłeś G... Wyszeptała drżąco, a żółte oczy zaszkliły się mocno.

G!Sans - czule poczochrał jej włosy Daj spokój, nic mi nie jest. To tylko drobne stłuczenia i kilka blizn akurat w tym momencie zabolał go bok, nie brzmiało to zbyt wiarygodnie Zaraz, zaraz.. Tylko mi tu nie rycz dziewucho! podniósł jej podbródek i zmusił, żeby spojrzała mu w oczy Nie ma mowy, żebyś się mnie tak łatwo pozbyła. uśmiechnął się ciepło

Fell!Grillby - Drobne?! Warknął prawie pokładając się na ladzie Drobne to zaraz będziesz mieć Syknął

G!Sans - uniósł dłonie w geście obrony Dobra.. dobra, dzięki za ratunek i obmacywanie żeber w celach wyższych, Papo Grill! Jesteś naaaaajlepszyyy wzdycha

Metka - Z kolejnymi słowami G czuła się coraz gorzej. Dwa małe strumyczki łez pociekły z jej oczu, ale zaraz zostały zdezintegrowane w materiale rękawa, jakim Metka przetarła swoją twarz. I kłamał... Wiedziała, że może już nigdy nie być w dobrym stanie. Rany były okropne i szybko ich konsekwencji się nie pozbędzie. Ja... Zaczęła, ale straciła głos przez zaciskające się gardło. Zdołała tylko pokiwać głową i wymusić na sobie nieszczery uśmiech. Pomogę ci dojść chociaż do kanapy, dobrze? Zapytała, delikatnie przeciągając jego rękę przez swoje ramiona. A potem muszę... Coś załatwić..

G!Sans - Chociaż bardzo chciał, nie wiedział, co powinien powiedzieć. Grzecznie potuptał na kanapę, trzymając się boku dziewczyny. Zmusił ją, żeby usiadła z nim. Wiesz, do wesela się zagoi zarechotał cicho A tak poważnie.. zrobił krótką przerwę Pamiętasz, jak mówiłem, że też jestem chujowy w pocieszaniu? uśmiechnął się słabo Widzisz? Naprawdę chujowo mi to idzie. oparł kark o oparcie kanapy, patrząc gdzieś w górę

Natalia - Nie wiadomo kiedy, te piwo również zniknęło w zawrotnym tempie. Kiwa się na swoim krzesełku niebezpiecznie do przodu i do tyłu.

Edward Wilde - schodzi i siada obok Natalii Hej... jak tam.

Natalia - Patrzy na Edwarda mglistym wzrokiem. Czknęła Chyba... Mnie wzięęęło...

Sansy - wychodzi po paru godzinnym posiedzeniu na kibelku O. Mój. Boże. Kolana trzęsą się, a zmęczenie ukazujące się na twarzy, mówi co najmniej za siebie Błagam, na mym pogrzebie, puśćcie  Megalovanię pada jak długa na podłogę

Edward Wilde - Co cie wzięło? Chcica?

Sansy - Nie, sraczka

Metka - Ale że co..? Że ją chciał pocieszać..? G... Zaczęła nawet już nie wiedząc jak ma się zachować. Ani tego co ma czuć. Mnie nie trzeba pocieszać. Zaczęła, a w jej głosie dało się wyczuć złość. Ty pamiętasz co w ogóle zaszło? Ty wiesz, że to JA cię tak urządziłam? Że o mało cię nie zabiłam..? Zaczęła mówić coraz szybciej, zmuszona wygłosić całą prawdę. Bo udawać jak gdyby nigdy nic, że nic się nie stało, że to tylko wypadek..? Gównoprawda.

Natalia - Energicznie potrząsa głową NIE! Ani to ani to... Po proooostu czknęła więcej nie piję

Edward Wilde - To umrzesz z pragnienia.

Natalia - Taaak, bo starczyło mi tylko na jedno piwo i nie mam kasy na wodę....

Edward Wilde - No! BYWA! Trzeba się kiedyś nauczyć gospodarować pieniędzmi...po kryjomu zerka do prawie pustej sakiewki

G!Sans - Zapala fajkę, czego chyba robić nie powinien. Patrzy chwilę na wydobywający się z niej słodki dym Taaaa, ten dzień był iście chujowy. Zaciąga się papierosem, przeciągając każde słowo Zdaję sobie z tego sprawę, dziecino. Ale gdybyś tego rzeczywiście chciała, raczej nie siedziałabyś obok mnie, właśnie w tym momencie. Stwierdza krótko, puszczając z ust chmurę dymu. Auć.

Edward Wilde - wyjmuje papierosy chcesz? pyta się Natalii

Natalia - kiwa głową i częstuje się Dzięki...Masz ogień?

Edward Wilde - Pytanie! pstryka zmieniając dłoń w potworą proszę odpala z ręki oba Nie wiem jak ty, ale ja coś bym zjadł Zamawia sobie Frytki, płaci i zaczyna pałaszować

Natalia - Nie mam kasy zapomniałeś? podkrada mu trzy frytki

Edward Wilde - Och... no tak. oddaje jej część jedzenia.

Natalia - prawie dusi się frytką nie musisz, naprawdę! ale i tak bierze

Edward Wilde - Wiesz co to hipokryzja?

Metka - Przemilczała fakt, że to tak naprawdę reakcja Walerii go uratowała.. Nie ma co się afiszować z tym. Taaak... Potwierdziła przeciągle, spuszczając wzrok. Do czego to wszytko doprowadziło? Przez jej upartość i niedostrzeganie niektórych rzeczy, o mało nie zabiła przyjaznej jej duszyczki. Nie miała wyboru. Musiała przyjąć pomoc. Wrócę, może jutro... W przyszłości. Powiedziała niepewnie, podnosząc swoje cztery litery z kanapy. Widzimy się, towarzyszu do picia.. Rzuciła słabo, wymuszając kolejny uśmiech. Skierowała się ku wyjściu i wyciągnęła komórkę, dzwoniąc pod sobie znany numer.

Natalia - Nie? W takim stanie umysłu mało co wiem parska śmiechem

Edward Wilde - Kupić portfel za ostatnie pieniądze!

G!Sans - Odprowadził ją wzrokiem, usmiechając się słabo. Jak tylko opuściła bar nie wytrzymał i złapał się za żebra KURWAAAA JAK BOLIIII wydarł się

Arlin - Dosiada się do Natalia i Edward Wilde a widząc swoje wcześniej porzucone piwo, łapie szklankę i bierze łyk

Natalia - patrzy na niego poważnie Kupiłeś sobie nowy? Pokażesz? Ooooooch Arlin !!! rzuca jej się na szyję

Edward Wilde - Ha...HA... HA, nie.. to był żart odpowiada z uśmiechem O! Słyszy walenie w drzwi z góry chyba coś się dzieje! wbiega na górę

Arlin - uśmiecha się słabo Siema, ty się już upiłaś? ucho jej wzdryga słysząc walenie o drzwi wybacz znowu na sekundkę uwalnia się z objęć Natalii i biegnie za lisem na górę

Natalia - Opiera brodę o dłonie. Zamyka oczy na chwilę, by zapanować nad ogarniającym ją zamętem w głowie

G!Sans - Podchodzi do Natalii baaaaardzo powoli i ostrożnie, przy okazji trzymając się za żebra Wyczuwam ostre libacje alkoholowe siada obok

Natalia - Zerka na G Stawiasz? Nie mam kasy.

G!Sans - uśmiecha się głupio Dobra, ten jeden raz! Tylko... pochyla się i szepcze...ty kupujesz, wątpię, żeby Fell coś mi w tym stanie sprzedał..

Natalia - Prycha Mi owszem sprzeda, ale nie poskąpi wrednym wyrazem gęby. Co pijemy?

G!Sans - drapie się po tyle czaszki Hmm... Zastanawiam się, ile % muszę wychlać, żeby zrekompensować dzisiejszy dzień... zamilkł na chwilę Co powiesz na klasyczną wódzie? w jego oku pojawia się błysk radochy na myśl o tych wszystkich procentach

Natalia - uśmiecha się od ucha do ucha Brzmi wybornie Wręcz wyrywa mu pieniądze, zamawia. Po chwili stoi przed nimi butelka i dwa kieliszki Wyglądasz licho G nalewa do kieliszków

G!Sans - Tak też się czuje krzywi się lekko, chwytając jedno z naczyń Heh, w sumie to mogłem właśnie zostać zjedzony przez swoją "narzeczoną". To brzmi jak kiepski scenariusz do dramatu romantycznego wzdycha i stuka się kielonem z dziewczyną

Natalia - Kicha... Ja właśnie się zorientowałam, że nie potrafię ulokować uczuć tam gdzie powinnam... Ale i tak ciebie nie przebiję kolego przez chwilę dzierżą swoje kieliszki w dłoniach, lecz w końcu na raz ich zawartość wylądowała w ich buziach

G!Sans - Brakowało mu tego smaku. Przeciera usta rękawem Uczucia hmm?? Ajajaj, to nieciekawa sytuacja, moja droga. Zawsze możesz się wyżalić, w sumie i tak za dwa kielonki zapomnę zaśmiał się ciepło

Natalia - Przygląda mu się uważnie. Przez chwilę rozważa wszystkie za i przeciw lecz w końcu Jak ci powiem, to chyba na zawał umrzesz mój drogi. Jesteś pewien, że chcesz to usłyszeć?

G!Sans - Szczęście, że nie mam ludzkiego serca rechocze i polewa Śmiało kobieto, dziś już i tak prawie zaliczyłem zgon wzrusza ramionami z głupim uśmieszkiem

Natalia - wzdycha ciężko Byłam pewna, że podoba mi się Grillby jednak... Sama już nie wiem, ostatnio się pozmieniało. Pijemy?

G!Sans - kiwa głową ze zrozumieniem, po chwili oba kieliszki znów są puste Wiesz, ja byłem pewny, że lubię Frisk, a jednak wcale nie. Emocje są zjebane! Burczy pod nosem, lekko podchmielony Więc wahasz się między Grillby'm a Fell'em? zamyśla się No, chyba że to ja tak zmąciłem Ci w głowie! szturcha ją w bok, śmiejąc się cicho

Natalia - Uśmiecha się lekko na jego słowa Wydajesz się fajnym gościem, szkoda, że to nie ty Opiera brodę znowu o swoje dłonie wpatrując się w pusty kieliszek Aż tak to po mnie widać, co?... Tak... Ale to i tak nie ma znaczenia, bo Grillby się prawie nie pokazuje, nie mam możliwości nawet zamienić z nim jednego słowa, natomiast Fell... Jego nie rozumiem kompletnie... Miałam wrażenie, jakby wysyłał mi sprzeczne sygnały a teraz... Po prostu zjebałam wszystko...

G!Sans - Polewa kolejną kolejkę, w zastanowieniu stukając palcem w szklaną butelkę Fell to dosyć dziwny typ. Sam zresztą coś o tym wiem... Ale wiesz co? Ja tam mam wrażenie, że to tylko taka skorupka. W końcu naprawdę się namęczył, żeby mnie poskładać. bawi się płynem, kręcąc nim po ściankach kieliszka Masz intrygujący gust, co do obiektów westchnień.. Chociaż w sumie to ja oświadczyłem się demonowi? zaczyna swój wykład Przynudzam, co? bierze szybki łyk alkoholu A tak właściwie, dlaczego uważasz, że skopałaś sprawę?

Natalia - pokręciła głową Nie przynudzasz, skądże G. Ale co do Fell... Z jednej strony podoba mi się w nim ta stanowcza i trochę wredna część osobowości jednak... Byłam wściekła, że mnie olewał... mruknęła Więc pomyślałam, że poleję go wodą. Nie udało mi się co prawda, ale teraz jesteśmy na wojennej ścieżce. Nalała do kieliszków

G!Sans - Ajajajaj, już pamiętam... Kiwa głową i szybko opróżnia naczynie Ponoć kto się czubi, ten się lubi Wzdycha Szczerze powiedziawszy, jesteś trochę w tak zwanej czarnej dupie, dzieciaku. Ale nie martw się, nie ty jedna Klepie ją po ramieniu Próbowałaś grzecznie przeprosić?

Natalia - Przeprosiłam, zmyłam naczynia i kupiłam lekturę do czytania, taką jaką ponoć lubi...

Pink - wychodzi z pokoju i siada przy pustym barze. Pół nagi i zmęczony całą sytuacją przymka oczy

Natalia - Było mu mało i...patrzy na Pink ale kontynuuje myślałam, że może już jest ok, bo się znów droczył jednak...

Waleria - Schodzi powoli po schodach, siada na brzegu szynku, zamawia whisky i wypija wszystko na raz Nosz kurwa jego jebana mać! krzyczy i kupuje kolejną porcję

G!Sans - Cały czas słucha Natalii, przy okazji przyciąga bliżej krzesełko Pink. Bez słowa daje mu kurtkę, żeby nie latał goły (sam skombinował już sobie golf Jednak?

Natalia - Wydaje mi się, że nie ważne co robię, robię to źle i wszystko obraca się przeciwko mnie...Nadal jest zły i raczej mi nie przebaczy

Pink - czując na sobie coś ciepłego otwiera oczy - oh, heeej Ggg - mówi słabo

G!Sans - Pije ciurkiem Cześć ciapaku! Klepie go po ramieniu i podaje mu czysty kieliszek z wódzią Chodź, dołącz do naszego kółka wzajemnej adoracji! Odwraca się do Natalii Hmm, zrobiłaś i tak naprawdę dużo. Fell to po prostu chciwy typ, jak to mówią, im więcej dajesz, tym więcej wymagają... Czy coś. Poza tym, z tego co widzę, poświęca ci sporo swojej uwagi Uśmiecha się znacząco

Natalia - Kiedyś może tak było, ale nie teraz... Nawet... Wcześniej nawet mi folgował, nie musiałam płacić za nic w barze. Czaisz? Fell nie chciał ode mnie pieniędzy! Nie chodzi o to, że dalej chce mieć fory ale... teraz nie mogę z nim nawet normalnie porozmawiać i jest mi tak cholernie przykro...

Pink - zerka na kieliszek, po czym łyka go szybko

G!Sans - Aż się dławi z wrażenia Okurde, jak Fell daje coś za darmo-wiedz, że coś się dzieje! przerywa na chwilę, jest już podpity Moja droga, a może po prostu mu to powiesz? Czasem szczerość to najlepsze rozwiązanie. polewa wszystkim

Natalia - Patrzy na niego wielkimi oczami Nie mogę mu tego powiedzieć!

Waleria - Kurwa...oni rozjebują....ja muszę naprawiać. Mówi słabym głosem wychylając kolejną szklankę whisky. Dzwoni do wujka Damy i czeka na drzwi. Kolejne. Nosz chuj dupa cycki.

Natalia - Wtedy... Wtedy dowie się, że mi się podoba i co wtedy?!

G!Sans - Wtedy kobieto, będziesz wiedzieć, co zrobić ze swoim życiem! WSTAŃ I WALCZ NIEWIASTO, OTWÓRZ SWOJĄ DUSZEEE odlatuje

Waleria - Wuj Damy znów ratuje sytuację wymieniając drzwi, tym razem w pokoju ruchań.

Natalia - G odleciał, leży na blacie. Natalia zamyśla się chwilę. Czy rozwiązanie sytuacji było tak dziecinnie proste?
Share:

Gry: RolePlay - Najgorszy dzień w życiu G 2/3 [+18!!!]


!!UWAGA!!
Rozdział zawiera... em... zjadanie żywcem... ale nieudane! I ... można to nazwać seksem grupowym?

Metka - Sama weszła w głąb niewielkiego pokoiku, porzucając G na podłodze. Szybko zamknęła drzwi, przekręcając kluczyk z cichym chrzęstem. A teraz... Powiedziała cicho, opierając się plecami o ścianę. Opowiesz mi dokładnie, co do chuja pana tu zaszło...

G!Sans - bierze wdech Wszedłemdoszafypoczymmniezwiązanoizgwałcono mówi z prędkością światła

Metka - Zazgrzytała zębami na tyle mocno, by pokój wypełnił przenikliwy pisk. Ty zdajesz sobie sprawę, że nic nie rozumiem..? Odepchnęła się plecami od ściany i stanęła nad nim w rozkroku. Czy może robisz to specjalnie?

G!Sans - jęczy, naprawdę nie chce tego powtarzać Wszedłem do szafy. Fell mnie związał. Po czym zgwałcił moje kościste dupsko. wydukał niepewnie, cały drżąc

Metka - Zatrzepotała powiekami, nie do końca będąc wstanie uwierzyć, czy też rozumieć tego co usłyszała. Klękła przy nim, wbijając w niego przenikliwe spojrzenie. Odchrząknęła lekko. Czyli... Dałeś się wyruchać.. Płomyczkowi..? Zakończyła dziwnie rozbawiona, walcząc z zalewającym jej twarz uśmiechem.

G!Sans - JA NAPRAWDĘ NIC NIE MOGŁEM ZROBIĆ! wyrzuca ręce w górę. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że jego nadgarstki są nienaturalnie powyginane

Metka - Zachichotała cicho, zasłaniając usta dłońmi. Mhm, taaa, jaaasne.. Powiedziała starając się zachować powagę. A te wszystkie, poczekaj, zademonstruję. Odchrząknęła. Och... Aaaach... Taaaak... Aaaaah.... Jęczała głośno i melodyjnie, doskonale naśladując odgłosy rozkoszy. To to dla zmyłki, hę?

G!Sans - Pali cholernego buraka Nie pomagasz! mimo wszystko lekko się uśmiecha spróbuj nie jęczeć kiedy ktoś liże ci palę zakłada ręce na klatkę piersiową

Metka - Zaśmiała się szyderczo, nie zamierzając odpuścić takiej okazji. Oj, będzie się pastwić nad biedakiem, będzie.. A przynajmniej dobrze było? Gorąco..? I jak później akcja się potoczyła..? W końcu to ty byłeś przywiązany... Zapytała mrużąc oczy i lekko przekrzywiając głowę. No weeeź... Zbliżyła się do niego na czworaka, wlepiając wielkie, proszące oczy. Chcę posłuchać..

G!Sans - Zakrywa twarz dłońmi Nienawidzę was wszyyystkiichhh mruczy pod nosem A ja chcę pocieszenia, wyrodna kobieto. Dlaczego się tak nade mną znęcasz? udaje płaczliwy ton

Metka - Ooo... Zbliżyła się do niego jeszcze bardziej. Popatrzyła na chwilę, po czym owinęła go rekami w geście przytulenia. Kochanie... Wyszeptała ciepło, przylegając swoim policzkiem do jego. Bo ci się kurwa należy. Gdzie moja jebana flaszka z rana. Wycedziła zimno, mocniej zakleszczając objęcia. I dlatego, że nie wiem co się kurwa wczoraj odjebało... Brat mnie o mało za jajowody nie powiesił... Chyba była zła. A przynajmniej tak można było wywnioskować z jej coraz mocniejszego napierania swoim ciałem na kości G. Obudziłam się na środku jebanego ołtarza z welonem i arbuzem...

G!Sans - ledwo oddycha Cz...czekaj! coś chrupie mu między żebrami A ja obudziłem się na twoich cyckach. nie może się powstrzymać i popełnia życiowy błąd

Metka - Wszystko zamarło. Atmosfera zrobiła się gęsta jak w zadymionym piekarniku Undyne. Podniosła głowę, usiłując spojrzeć mu w oczy. Że co..? Jej ton wręcz nakazywał na rozwinięcie przez niego sentencji.

G!Sans - telepie się jak osika to znaczy... E... szuka wzrokiem czegoś, czym mógłby obronić nadchodzący atak No wiesz.. Schlałaś się, a jak Ci się oświadczyłem, poszliśmy spać na podłodze... unosi ręce w geście obrony, na tyle, na ile pozwala mu żelazny uścisk Metki Naprawdę nic więcej nie pamiętam!

Metka - Mmm.. Czemu ci nie wierzę..? Z brutalną siłą przewraca go na podłogę, siadając na nim okrakiem patrząc na niego rozpalonymi z wściekłości jarzeniówkami. Przypomnisz sobie? Czy mam to sprawić..? Wycedziła, chwytając go za kołnierz i podciągając do góry. Bo wiesz. Kochanie. Ton w jakim wypowiedziała te słowa był mało przyjemny - jakby fraza określająca coś, co przykleiło się do buta. Jedna kwestia której nie toleruję w naszej i każdej innej relacji jest kłamstwo. Dlatego.. Teraz już niemal stykali się twarzami. G mógł wyczuć jej ciepły oddech, który miał zapach.. Goździków..? ..czy  NA PEWNO to wszystko?

G!Sans - Na dzisiaj ma już dosyć. Właśnie przyznał sie do gwałtu. Jego męska duma zniknęła z pierwszym czutym pchnięciem w miednicy NA PEWNO DO CHOLERY bezradnie wzrusza ramionami Nie rób z kompana do picia tumana do bicia!

Metka - Wiesz co... Jej oczy spotkały się z jego. Jej mina była inna... Wyrażała coś na przełomie współczucia i rozgoryczenia. Przecież nie jestem na ciebie w żaden sposób zła.. Wyznała, chichocząc delikatnie i wiedząc, że musi skończyć tą dramę zanim przeciągnie strunę. O tak, uwielbiała drażnić psychicznie, albo raczej odpowiedniejszym słowem byłoby tu torturować. Ale nie mogę ci współczuć, przepraszam.. Usprawiedliwiła się schodząc z niego i siadając obok.

G!Sans - łapie się za żebra i podejrzliwie patrzy na Metka To brzmi podejrzanie.. mruczy pod nosem Nie wykastrujesz mnie, ani nie zrobisz z żeber ksylofonu? Gdyby miał brwi, zmarszczyłby je w zajebiaszczy sposób Heh, wiesz, Twoje współczucie i tak nic by mi w sumie nie dało. Uśmiecha się głupio i wzrusza ramionam. Po chwili milczenia opiera brodę o dłoń i z uwagą przygląda się dziewczynie To dlatego, że nie chcesz, czy po prostu nie potrafisz ?-wali prosto z mostu

Pink - Heeeeej waaam, gotowi na czworokąt? - powiedział zerkając na Waleria

Metka - Ostatnie słowa ją zabolały. I jedno i drugie. Rzuciła bez emocji, wyraźnie nie chcąc poruszać tematu. I nie, nie okaleczę cię... Za bardzo... Tak myślę.. Powiedziała już bardziej do siebie, znowu siadając okrakiem na G. Ta niezdecydowana kobieca logika... Ich oczy spotkały się. A teraz zrobię coś bardzo nie na miejscu... Mruknęła niemal przepraszająco, po czym wymusiła na G głęboki pocałunek, zatapiając w nim swój czarny język. Jej ręce powędrowały do jego czaszki, po czym.. Co kurwa.. Oderwała się, odwracając zaskoczona w stronę gości.

Waleria - Zabierz mnie z powrotem do baru i nie przeszkadzaj im chuju. Mówiłam, że nie chcę! mówi do Pink

Pink - aw, dobrze wiem, że chcesz cukiereczku - nie zwracał na nią zbytnio uwagi - mam linę i kajdanki - wyciągnął przedmioty z kieszeni

G!Sans - Zaskoczony spojrzał na dziewczynę, uśmiechnął się cwanie  Tylko obrócił się w stronę Pinka i wystawił rękę z kciukiem w górze, kryjąc rumieniec w futrze kurtki, oczywiście

Arlin - Wali w drzwi pokoju od zewnętrznej strony wrzeszcząc OTWIERAJ TE DRZWI!

Waleria - Czy ty nie masz szacunku dla prywatnych spraw? Zostaw ich samych. warczy do Pink i woła do Arlin Wszystko ok cukiereczku. Wracaj na dół!

Arlin - krzyczy Jesteś tego pewna?! Ja bym mu nie ufała!

Pink - aw, wiesz, jakoś nie obchodzą mnie prywatne sprawy - zerknął na G i jego uśmiech minimalnie się powiększył

Waleria - Tak! Idź już! syczy szeptem do Pink Na dół. Już.

Metka - Pff, pierdole... Mruknęła do siebie, z zażenowaniem odwracając wzrok od towarzystwa. Możecie patrzeć, mi wszytko jedno... Zaczęła ściągać kurtkę z G, nie pozostawiając mu wiele do gadania. Nic ją teraz innego nie obchodziło.

Arlin - Warczy pod nosem, jak wilk i nie wie, czy wracanie na dół to dobry pomysł

Pink - usiadł na małym stoliku, założył nogę na nogę - okej kochanie, w takim razie my to możemy zrobić na stole - powiedział do Waleria - a wy gołąbeczki nie przerywajcie sobie - machnął ręką na Metkęi G

Waleria - Nie mogę liczyć na wsparcie ze strony tej dwójki mam rozumieć? kiwa głową w ich stronę 

Pink - piękna i do tego mądra - mrugnął

Arlin - przystawia ucho do drzwi i nasłuchuje

G!Sans - Łapie jej łapę i w ciszy spogląda w jej oczy Wiesz, że masz naprawdę ładne patrzały? wymruczał, uśmiechając się ciepło

Pink - jego oko zaświeciło na fioletowo i ubrania Waleria były już rozszarpane. Stała teraz w samym kostiumie do tańca - aw, jak słodko - wymruczał

Waleria - Pierdol się. Wisisz mi nowe ciuchy warknęła, skrycie licząc na pomoc

Arlin - warczy pod nosem Nie no i ja mam ją tak zostawić?

Metka - Nie pierdol, tylko rżnij. Warknęła zniecierpliwiona, zamykając mu usta w kolejnym pocałunku. To było to czego potrzebowała, a musiała się powstrzymywać. Jednak nie mogła tak dłużej. Nie potrafiła walczyć z narastającym głodem. O tak, jej towarzysz od picia stanowił idealny obiekt jej zasłużonego posiłku. Oderwała się od niego gwałtownie, po czym bez ogródek zerwała z niego sweter. Dosłownie rozcinając go na strzępy, idąc w ślady Pink. Zamruczała gardłowo, znowu przywierając ustami do G, coraz zachłanniej na niego napierając.

Pink - zerknął na Metka oraz G i zaśmiał się gardłowo. Skoczył ze stolika i podszedł do Waleria - a więc kochanie - na jego zębach był widoczny zarys kłów - zaczynamy zabawę - powiedział po czym wepchnął swój język do ust Waleria

Waleria - Wciąż unieruchomiona przez magię Pink nie miała pola manewru. Próbowała coś wykrzyczeć pod naciskiem jego zębów, jednak on tłumił skutecznie wszystkie jej krzyki

Arlin - O nie kurwa, nie dam ci tej pierdolonej satysfakcji! Zawarczała pod nosem i wpadła na pomysł, zeszła na dół

G!Sans - Oszkurdi. Tego się nie spodziewał, nie pozwoli na to, aby znowu być na dole! Nie ma m o w y cholercia jasna! Szybkim i gwałtownym ruchem przekręcił Metka  na podłogę, wciąż nie kończąc pocałunku. Po chwili oderwał się od jej ust, jego tęczówka błyszczała żółtym blaskiem Więc teraz będziemy się pierdolić jak dzikie króliki? wymruczał niskim, wibrującym tonem, po czym subtelnie rozpiął pierwsze dwa guziki jej bluzki

Waleria - oderwała się na moment od Pink Taki z ciebie cwaniak? A musisz używać magii aby utrzymać kobietę przy sobie uśmiechnęła się cwanie

Pink - spojrzał na nią podejrzliwie - okej cukiereczku, możemy spróbować innych sposobów - wyjął kajdanki i spiął jej ręce za plecami, po czym powoli opuścił ją na podłogę - przynajmniej będę miał pewność, że nie będziesz się wyrywać - wymruczał

Metka - Nie odpowiedziała. Po prostu wyszczerzyła  zęby w bardzo drapieżnym uśmiechu, kładąc dłonie na ziemi tuż obok głowy w poddańczym geście. G nie wiedział na co się pisał, ale w tym momencie nie było to ważne. Podniosła się gwałtownie zakleszczając swoje ostre zęby na dwóch ułożonych obok sobie żebrach kościotrupa. Zacisnęła szczęki delikatnie, językiem penetrując wnętrze jego klatki piersiowej. To było bardzo dziwne uczucie, ale jednocześnie... To już tylko G mógł opisać. Kobieta mruknęła cicho, poprawiając się na rękach.

Waleria - Nie marnując nawet chwili uderzyła kolanem z całej siły w miejsce, w którym powinien znajdować się kutas Pink, po czym z impetem kopnęła drzwi, z żalem stwierdzając, że są w chuj porządne jak na bar Fella

G!Sans - Spiął się lekko, jednocześnie zaciskając szczęki. Przeszyło go przyjemne, wibrujące uczucie. Zamruczał cicho Nie lubisz bierności, co? szybkim ruchem zdjął jej bluzkę, odsłaniając całkiem przyjemne widoczki. Nie marnował nawet chwili, wstał z dziewczyną na rekach, po czym delikatnie położył ją na łóżku. Złapał kosmyk jej włosów, czerpiąc przyjemność z przedłużania tej chwili. Pochylił się nad nią, jego kolano powędrowało między jej uda, a szyję zalały namiętne pocałunki

Pink - skulił się w pół z małymi łezkami w oczach - heh, widzę, że tak się bawimy - warknął. Rozpiął swoje spodnie i ukazał swojego kutasa sterczącego już w okazałości. Przysunął swoją magią Waleria do siebie położył na ziemie tak, ze klęczała przed nim - a teraz ssij, jeśli ci życie miłe cukiereczku  - powiedział stanowczo

Waleria - Pomyślała, że życie nie jest jej ani trochę miłe ale tak łatwo się nie da A co mi możesz zrobić dziadku? bezskutecznie próbowała wyrwać się spod jego magii

Pink - skoro się prosisz kochanie - wyjął jej duszę - możemy to zrobić po dobroci...  albo po złości - ścisnął lekko jej duszę magią, ale nie za mocno, żeby jej nie uszkodzić - więc jak mała?

Metka - Widoki jakich mógł uraczyć G były iście zacne - czarna niczym węgiel skóra i para dużych dorodnych piersi. Czego chcieć więcej? Dała się zanieść, nie odrywając wzroku od jego klatki piersiowej. Jej oczy straciły wyraz w których zawsze błądziła iskierka radości, czy złości. Stały się prawie pusta, wręcz lekko zamglone, pozbawione blasku. Wylądowała na łóżku, plecami dotykając miękkiej pościeli. Chwilę czekała na jego dalszy ruch i na szczęście się doczekała. Jęknęła cicho, kończąc odgłos przeciągłym posykiwaniem. O tak... Poczuła ciepło gromadzące się w dole jej brzucha, stymulowana przez kolano G. Tego było już za wiele... Złapała go za ramiona i przeturlała się z nim, powtórnie będąc na górze. W zęby złapała jego szyję, zakleszczając je dość boleśnie. Jej pazury wbiły się w jego żebra, przechodząc przez puste przestrzenie między nimi i przebijając się głębiej.

Waleria - Z ledwością powstrzymała krzyk bólu. Zacisnęła usta w ciasne kreski nie dając sobie nic powiedzieć

G!Sans - Mimowolnie wygiął kręgosłup, czując nagły i pełny pożądania dotyk dziewczyny. Zamruczał cicho, cała magia w jego ciele wręcz buzowała, ból w okolicach szyi dodawał mu nowych doznań. Uniósł ręce w górę, dłonią przejechał po jej policzku, zagarnął włosy za uszy. A następnie pełnym chciwości ruchem zjechał do jej piersi, gdzie pozostawił jedną dłoń, a drugą wczepił we wciąż ukryty w odzieży pośladek. Biedne łóżko skrzypiało wyraźnie niezadowolone

Metka - Poprawiła się nieznacznie, podnosząc biodra do góry. Jej język kosztował jego szyi, wijąc się na wszystkie strony napierając w mocnych pląsach. Jęknęła niemal niesłyszalnie, po czym gwałtownie zacisnęła zębaty uścisk na tyle mocno, że po pomieszczeniu rozległ się odgłos chrupotanych kości. Wbite w niego łapy również zakleszczyły mechanicznie, niemal łamiąc je pod wpływem przyrostu ogromnego nacisku. Jej oddech stał się bardzo głęboki i powolny, a z czasem jakby zaczynał zamierać w jej płucach. Przylgnęła go niego ciałem, uniemożliwiając mu ucieczkę.

Waleria - Metka nie! krzyknęła. Jej zdolności w pole dance w końcu się do czegoś przydały. Skoczyła na równe nogi i rzuciła się na Metkę oplatając swoje nogi dookoła jej szyi

G!Sans - traci oddech, kilka z jego żeber właśnie pękło z głośnym chrzęstem,ogromny ból przeszedł jego ciało, opuścił dłonie, żar jego tęczówki zbladł znacząco

Waleria - Kurwa nie! ściska mocniej nogi na szyi Metki przeklinając Pink za kajdanki na rękach

Pink - aw, biedny G, nie masz szczęścia do dziewczyn, jesteś taki apetyczny, że każda chce cię zjeść. - przygląda się sytuacji z satysfakcją

Waleria - Rozepnij mi ręce chuju! krzyczy do Pinka

Metka - Jakby niczego nie słyszała. Uczepiona karku G, poczuła nagle mocny ścisk na własnym... Warknęła gardłowo, nie zamierzając puścić swojej zdobyczy.

Pink - westchnął ciężko i niechętnie rozpiął jej kajdanki

G!Sans - chrup chrup, z żeberek G zostały tylko fajne farfocelki

Waleria - Podaj lampę! wrzasnęła do Pink zaciskając nogi najmocniej jak umiała

Pink - przewrócił oczami i podał Waleria lampę

Metka - Pisnęła radośnie, starając się strzepać z siebie walcząca kobietę. Poczuła wyciekające z G życie, co ja tylko jeszcze bardziej zmotywowało. Zaczynała tracić oddech co nie wydawało się jej przeszkadzać..

Waleria - Chwyciła lampę jak wiosło i pizgnęła częścią z żarówką w głowę Metka tak mocno jak umiała. Lampa poszła w pizdu

G!Sans - Czuje tak cholernie wielki ból, nie jest w stanie choćby mrugnąć. Magia z niego ucieka. To tak wygląda zamiana w proch?

Waleria - czuje, że ciało Metki trochę chyba się rozluźniło. Miała przynajmniej taką nadzieję

Metka - W końcu puściła... Żółte niczym ogień oczy zwróciły się ku Walerii, wyrażały tylko jedno - głód. Była lekko otumaniona ciosem w głowę, ale jednocześnie bardziej niebezpieczna, zważając, że ktoś śmiał wkroczyć między nią, a jej zdobycz. Fuknęła niezadowolona, pokazując kobiecie wszystkie zęby w niemym ostrzeżeniu.

Pink - skoro jesteś głodna, mogę ci przynieść jedzenie z baru, bo wiesz.. przerwałaś mi gwałt na tej pani - pokazał na Walerię i jęknął niezadowolony

Waleria - Mając w końcu wolne ręce, skorzystała, że Metka oderwała się od G. Siłą nóg zrzuciła ją na podłogę po czym zaczęła się z nią po niej tarzać OPAMIĘTAJ SIĘ METKA! krzyczała, chcąc przywołać ją do rozumu

Arlin - Wali w drzwi próbując je wyważyć OTWÓRZCIE TE CHOLERNE DRZWI!

Metka - To nie było dobre posunięcie.. Wylądowała na podłodze związana w uścisku, przeturlała się i stanęła stabilnie na czworakach mając pod sobą kobietę, którą już atakowała zębami, starając się wbić w jej bark.

Pink - westchnął niezadowolony. Podszedł do G - słuchaj kochany, zabiorę cię stąd - powiedział obojętnie i teleportował się z nim na dół na kanapę

Waleria - uderzyła Metkę z całej siły kolanem w brzuch i przeturlała ją. Teraz ona była do góry. Uderzyła z liścia Metkę krzycząc OBUDŹ SIĘ Z TEGO AMOKU powstrzymywała łzy. Jednak bała się o własne życie

Arlin - uderzenie w drzwi OTWÓRZCIE kolejne TE i kolejne JEBANE i następne DRZWI i chuj, nic nie idzie

G!Sans - G nie ma kilku żeber i chyba mu się umiera

Arlin - KURWA NO OTWÓRZCIE SIĘ! wali dalej z impetem, jednak to na nic

Metka - Dostała z kolana, po czym dostała w twarz. Zamrugała oczami sycząc gardłowo, ale już... Nie atakowała. Wpatrywała się w Walerię, jakby widziała ja po raz pierwszy w życiu.

Waleria - METKA KURWA MAĆ OBUDŹ SIĘ! zauważyła brak ataku z jej strony więc chwyciła ją za ramiona i zaczęła nią potrząsać modliła się o to, aby nie oberwać z tych pazurów

Metka - Chyba wysiłki Walerii zaczęły działać. Jej powieki opadły do połowy, a oddech począł przyspieszać. Zaraz... rzygnę... Wycedziła, tym samym prosząc. by Waleria skończyła nią potrząsać.

Waleria - zeszła z Metka i usiadła obok, trzęsąc się przerażona

Arlin - Kontynuuje próby wyważenia drzwi mając gdzieś, że to nie skutkuje Warczenie wydobywało się z zaciśniętych zębów, przerywanie jedynie zderzeniem się o drzwi

Metka - Moja kurwa głowa... Wycedziła, łapiąc się w miejsce gdzie dostała wazonem. Lekko zdezorientowanym spojrzeniem omiotła pomieszczenie starając się ogarnąć, co właściwie miało tu miejsce. Waleria..? Zapytała zaskoczona, podchodząc do niej na czworakach i starając się ją wziąć w objęcia, by  ja jakoś uspokoić. Hej, już.. dobrze? Nie miała pojęcia skąd ona się tu wzięła. Ale kobieta w potrzebie, więc jakim prawem miała zadawać pytania.

Arlin - OTWÓRZCIE TE DRZWI! dalej wali w nie próbując je wyważyć

Waleria - Boże ty idiotko! przytuliła się do Metka Chciałaś zjeść G! wyparowała wciąż trzymając Metkę w uścisku Co cię kurwa napadło?

Metka - Znieruchomiała w niemym przerażeniu. No to kurwa pięknie. No ja pierdole, no ku... W jej umyśle przewijały się wszystkie znane wiązanki przekleństw. Gdzie jest G? Zapytała poważnie, odrywając się od niej. Jej głos drżał lekko, mimo pozornego spokoju i opanowania. I miała serdecznie w dupie każdego kto próbował teraz dostać się do zamkniętego pokoju.

Waleria - Próbuje opanować drżenie Na dole. Pink załatwił mu opiekę. Z tego co się domyślam to żyje.

Metka - Kiwnęła głową, po czym pocieszająco pogłaskała ja po ramieniu. Wypadła z pokoju, porywając swoją bluzkę i w biegu ją zakładając. Musi to jakoś kurwa odkręcić..

Fell!Grillby - Fell wyszedł z zaplecza i co? Ani jednego dnia spokoju. Cmoknął widząc towarzystwo, lecz nie to przykuło jego uwagę. Ten sam rozkoszny G, którego dzisiaj miał w swoich ramionach dosłownie konał na jego kanapie. O to zdecydowanie nie będzie dobra reklama dla baru. Podszedł do niego pewnym krokiem i spojrzał na jego zmasakrowane ciało Dychasz? Rzucił w jego stronę sprawdzając czy kontaktuje

G!Sans - Nie słyszy, jest trochę zajęty umieraniem

Metka - Nieprzytomny. Odpowiada Fellowi stojąc tuż obok G. Jak mogę pomóc? Zapytała, nie przeciągając sprawy dłużej. Potrzebna była błyskawiczna i efektowna interwencja.

Natalia - Jest niecierpliwa, bo Fell sobie poszedł do G, kiedy ona akurat chciała zamawiać piwo. Warknęła wściekła i zajęła jedno z wolnych krzeseł koło Edwarda A w ogóle o czym gadacie słodziaki?

Fell!Grillby - Domyślam się, że nie znasz magii leczniczej? Zerknął na nią i nie czekając na odpowiedź. Przeklinając pod nosem o tym, że same jeno problemy i takie tam januszowe narzekanie na dolę i żywot marny i nieszczęsny wziął G na ręce i udał się z nim na zaplecze. Słychać było tylko szczęk zamykanego zamka.

Pink - wiedział, że G jest teraz w dobrych rękach. Ale chwila.. zapomniał o swojej Walerii, teleportował się szybko do pokoju

Metka - Pokręciła głową, po czym usiadła na kanapie i postanowiła poczekać na efekty pracy Fella. Nerwowo stukała pazurami o blat stołu, starając się zepchnąć na bok poczucie winy.  Spokojnie. Wzięła wdech, jeden drugi. Spokooojnie... Zawiesiła wzrok na drzwiach prowadzących na zaplecze. Ile to będzie trwało..?

Fell!Grillby - Minęło wiele minut nim zamek w drzwiach się otworzył. Zaś oczekiwanie między pociągnięciem za klamkę mogło być jeszcze dłuższe. Gdy tak się stało, Fell wyszedł jako pierwszy. pozostawił drzwi uchylone. Widać było, że trochę go to całe leczenie sił kosztowało, ale cóż. Płomienie jakby słabsze, lecz nadal święcące. G będzie miał blizny i zdecydowanie będzie się źle czuł i będzie go bolało, ale będzie żył.

Ansunamon - Fell dał byś mi ognistej Whiskey? zapytała z nadzieją

Fell!Grillby - Wyraźne zmęczonym spojrzeniem obrzucił Ansunamon Ta, cenę znasz Mruknął od niechcenia, nawet nie siląc się na uśmiech. Podał jej trunek i wziął zapłatę

Ansunamon - daje pięćdziesiąt monet reszty nie trzeba bierze trunek po czym odchodzi na swoje wcześniejsze miejsce

Metka - Natychmiast zerwała się z krzesła, widząc otwierające się drzwi. Żyje, żyje, chyba żyje..? Niemal podbiegła w stronę zaplecza, mając nadzieję, że za chwile  pozna prawdę. Nie była w stanie pytać o stan G Fella; w tym momencie głos ugrzązł jej gdzieś w gardle.
Share:

POPULARNE ILUZJE