autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry.
Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się
żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne
życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy
nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem: ♠To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI:
Rozdział I // Punkt widzenia Sansa
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata (obecnie czytany)
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata (obecnie czytany)
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
Obudziłaś się kolejnego ranka, między miękkimi poduszkami oraz ramionami Sansa. Nie żartował z
tą całą „jedną godziną”, oboje czuliście się zobowiązani
nadrobić wcześniejszy raz. Pokręciłaś się trochę próbując
znaleźć wygodną pozycję, delikatnie szturchnęłaś jego ramie,
westchnął. Jak się tutaj znalazłaś? Połowa Twojego serca
cieszyła się z tego faktu, ale druga nadal nie mogła
zrozumieć, że nie tylko śpisz z, ale umawiasz się ze szkieletem.
Z racjonalnego punktu widzenia każdy z nas ma szkielet W SOBIE, co
nie? No i to całe „piękno w środku” o którym
wszyscy mówili, że właśnie to jest najważniejsze w życiu. No,
ale to nie tylko to. Przy Sansie czułaś się właściwie. Więc
skoro Ty byłaś z tego powodu zadowolona, cały świat powinien to
zaakceptować. Ale co będzie dalej? Czy ten związek przetrwa próbę
czasu? Dlaczego zadręczasz siebie tymi pytaniami? Warknęłaś,
próbując przypomnieć sobie, że dopiero co zaczęliście randkowanie. Gdzie ta
cała sytuacja Cię zaprowadzi? Sans mógł zacząć podrywać Cię
wcześniej. Przesunęłaś palcami po jego ramieniu, starając się
dotknąć tych niewielkich nici. Dotyk jego kości był dziwny i
niezwykły. W niektórych miejscach był gładki jak chińska
porcelana, w innych chropowaty. Twoje zafascynowanie jego osobą nie
zniknęło od wczorajszej nocy, to było takie niezwykłe, sposób w jaki się poruszał... cały był idealny. To najbardziej Cię zachwycało, kołdra
na nim wyglądała tak samo jak kiedy miał na sobie ubrania. Wyglądał jak bardzo chuda osoba, a nie szkielet.
Parsknęłaś myśląc, że to pewnie „maaaaaagia” i takie tam.
Poczułaś jak mocniej Cię obejmuje przyciągając nieco bardziej do
siebie. Czułaś jego żebra na swoich plecach, choć i tak było Ci
wygodnie. Delikatnie odwróciłaś głowę by spotkać się z jego
leniwym wzrokiem wpatrzonym w Ciebie.
-dobry – mruknął nadal zaspany
-Dobry – odpowiedziałaś i cmoknęłaś go w zęby.
Uśmiechnął się i ścisnął mocniej. Zaciągnęłaś się jego
zapachem, przez chwilę rozkoszowałaś się cedrem oraz starymi
książkami i nadal było coś co rozpoznawałaś, ale nie umiałaś
nazwać. - Wyspany?
-jak nigdy w życiu – uśmiechnął się szerzej.
Pogładziłaś jego policzek
-Nie wygaduj głupot, nie mieliśmy zbyt wiele czasu
na sen
-hej, jest jedenasta, można sobie jeszcze trochę
pospać – puknął Cię palcem w nos, uśmiechnęłaś się i
złapałaś go zębami – łoł, spokojnie tygrysie
-Hah. Wiesz... muszę przyznać że jesteś w tych
sprawach naprawdę dobry – wyszczerzyłaś się. Uśmiech Sansa na
chwilę zadrżał, lecz potem się uspokoił
-mówiłem ci, sporo szukałem na ten temat
-Więc nie muszę ci mówić co i jak. - zakpiłaś
-heh, wiesz, nie mówiłaś mi nie, tak właściwie
pamiętam sporo „tak, właśnie tam”
-Oh zamknij się. Czasami jesteś nieznośny
-jak mam być szczery, ty też wiedziałaś całkiem
dobrze jak się mną bawić – uśmiechnął się lubieżnie.
Wywróciłaś oczami
-Koleś, każda część twojego ciała jest
wrażliwa. Nie było trudno. Znaczy się – złapałaś go za dolne
żebro, zadrżał w odpowiedzi i stłumił stęknięcie – Widzisz?
-to nie jest fair – mruknął – to naprawdę
wrażliwa część – wyglądał na lekko zdenerwowanego i ścisnął
Cię mocniej za sutek, pisnęłaś.
-Ej!
-no i masz – uśmiechnął się głupkowato i
przekręcił na bok. Zaśmiałaś się lekko i przeturlałaś na
brzuch, uniosłaś wysoko brwi kładąc brodę na skrzyżowanych
rękach
-Więc... mogę zadać ci szczere pytanie? - nie
byłaś pewna jak zacząć rozmowę
-wal
-Więc... pasujemy do siebie, ale nie jesteśmy
kompatybilni, tak? - zerknęłaś na niego. Zamrugał kilka razy,
dźwignął się na łokciach i poprawił poduszkę aby mieć lepszy
widok na Ciebie
-co masz na myśli? - wyglądał na zmieszanego
-Patrz, um... Zazwyczaj nie pozwalam nikomu ... na...
„jazdę bez trzymanki” jeżeli nie mam przynajmniej minimum
opieki – czułaś się zawstydzona, nie myślałaś, że będziesz
mówiła o tym już przy okazji Nowego Roku – A ty... eeeeem...
doszedłeś w środku mnie wczoraj, więc... - zatrzymałaś się
tutaj nie wiedząc co dalej powiedzieć
-zgubiłem się – położył rękę na swoich
żebrach – minimum opieki?
-No wiesz. Pewności. Jeżeli zaciążę, że nie
zostanę sama. Takie tam – czułaś się głupio, a on ... zaczął
się śmiać, byłaś czerwona
-nie! nie nie nie. słuchaj, może pasujemy do siebie
w anatomicznym rozumowaniu, ale jesteśmy różnymi
gatunkami, pozwól, że zadam ci szczere pytanie, nawet jeżeli
pomyślisz, że jest obrzydliwe: gdybyś rypała się z psem, to
miałabyś szczeniaczki?
-Co? Fuuuuj, nie!
-no właśnie – zachichotał – mimo to wszystko
rozumiem, zapewniam jednak że nasza fizyczność nie działa tak, no i nie w ten sposób potwory się rozmnażają,
przepraszam jeżeli cię przestraszyłem
-Cóż, chciałam się tylko upewnić, wiesz? Nie chciałam być jakimś
um... obiektem naukowym, potworzym inkubatorem, czy czymś takim
-nie, nic ci nie będzie, nie zapytałem się ciebie
o to, myślałem że to standard – popatrzyłaś na niego, był
cały niebieski. Wyszczerzyłaś się głupkowato.
-Więc, jakie porno oglądałeś?
-nie chcę o tym rozmawiać – warknął.
Zachichotałaś a potem delikatnie przejechałaś palcem po jego
żebrach łaskocząc go -ej!
-Palant – uśmiechnęłaś się – Więc JAK
potwory się rozmnażają?
-to... uh... skomplikowany proces, sporo duchowej
magii i takie tam – poprawiłaś poduszkę i położyłaś na niej
twarz, a potem stęknęłaś.
-Magia, magia, magia. Znaczy się, łapię, ale czuję
się jak małe dziecko, znowu. Jeżeli tego nie rozumiem to to musi
być magia! - powiedziałaś głośniej. Sans zachichotał i zaczął
bawić się Twoimi włosami
-ale właśnie tak działamy w pewnym stopniu, znaczy
się, kiedyś wytłumaczę ci to dokładnie, teraz niech zostanie to
„magią”, za wcześnie aby gadać o sprawach naukowych
-A czy ludzie i potwory mogą się rozmnażać tak
jak wy? - zapytałaś niespodziewanie. Sans zamarł – Jestem tylko
ciekawa. Pamiętam, że sporo było pierdolenia o tym, że ludzie
mają w sobie magię kiedy wyszliście na powierzchnię
-to nie takie tam sobie pierdolenie, właściwie –
zaczął gładzić Twoją twarz. Miłe uczucie – ludzie mają
żałośnie niskie pokłady magii
-Mówisz poważnie? Więc mogłabym też unosić
ludzi takie tam? - otworzyłaś szerzej oczy. Usłyszałaś jak
stuknął zębami o siebie
-pamiętam jak wspominałaś, że „dokopałabyś
sukom na twojej drodze” więc mam nadzieję, że nie – popatrzył
na Ciebie złośliwie. Byłaś nieco zakłopotana – ludzie kiedyś
byli dość potężni
-Słyszałam o tym może z dwa razy przy okazji
waszego pojawienia się, ale wcześniej? Nigdy. W szkołach nawet się
na ten temat nie mówiło. A ta wojna z potworami? Nic. Ani
słowa. Nawet w książkach
-racja, ale to zwycięzcy piszą historię i jasnym
jest, że nie chcieli abyście o nas pamiętali ... - zawarczał
cicho – ale ej, pojawiliśmy się!
-Racja! I cieszę się z tego! - powiedziałaś
pukając go palcem w policzek. Uśmiechnął się. - Ale nie
odpowiedziałeś na moje pytanie, czy ludzie i potwory mogą mieć
dzieci?
-wiesz, nigdy o tym nie myślałem, wiem że to
zabrzmi dla ciebie niemożliwe, ale jeżeli miałabyś taki sam
rodzaj magii... - pogładził się po brodzie wyraźnie zamyślony –
jestem przekonany, że gdzieś ktoś próbuje rozwiązać tę
tajemnicę, a jak mu się uda to się o tym dowiemy
-A co z twoją duszą? - byłaś ciekawa, teraz
pukałaś go w ramię. Zabulgotał lekko – Nie proszę cię kurwa o
to, abyś się ze mną rozmnażał, idioto. Pytam o twoją duchową
magię. Co to jest?
-to... um... to prywatna sprawa – wyglądał na
zawstydzonego. Przystawiłaś dłoń do ust zaskoczona.
-Kurwa, przepraszam. Czy byłam nieuprzejma?
-nie martw się – zachichotał lekko – wiesz
teraz, że nie wypada chodzić i pytać się przypadkowe potwory o
ich dusze, bo to bardzo... intymna sprawa. takimi rzeczami dzielimy
się zazwyczaj z naszymi małżonkami
-Oh! Więc potwory wybierają małżonka raz na całe
życie?
-dokładnie – wzruszył delikatnie ramionami –
można złamać więź, ale zrozumiałe, że nie jest to nic
przyjemnego. nasza królowa musiała tak zrobić jakiś czas temu -
zamarł
-To słodkie – uśmiechnęłaś się – Nie to, że
królowa cierpiała, chodzi mi o ... no że jedna osoba na całe
życie. No i jasnym jest, że nie przeszkadza wam cały ten proces
randkowania
-heh, taaa
-Zaraz, zaraz! Więc nie rozmnażacie się za
pomocą... - pokazałaś na jego biodra - ... więc po co uprawiacie
seks?
-a dlaczego ludzie się pieprzą kiedy nie chcą
dziecka? - odparł. Prychnęłaś.
-Sans, to co innego, nie utrudniaj. Tak, to cholernie
fajna zabawa, ale nasze ciało z punktu widzenia anatomicznego jest
stworzone do tego aby były dzieci. Jeżeli potwory mogą je mieć
bez seksu, więc po co wam ... te części? - wzruszył ramionami
-dla zabawy? nigdy o to nie pytałem, i jak mam być
szczery nie każdy potwór ma ... odpowiednie części
-Oh ho ho! Czy kryje się za tym jakaś fajna
historia? - usiadłaś na łóżku okrywając się kocem. Zaśmiał
się nerwowo.
-mam jedną zabawną, ale nie dla mnie –
zachichotałaś
-Cóóóż, cieszę się że między nami styknęło.
Miałabym złamane serce jeżeli nie miałbyś tego czego potrzebuję
– złapałaś go za kość udową. Zaśmiał się lekko.
-ja też, nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego jak
byłem samotny bez ciebie
-Ja bez ciebie też byłam całkiem samotna –
odpowiedziałaś. Uśmiechnął się szeroko.
-mam nadzieję, że to nie jest żaden żart,
nie chcę abyś była w tym lepsza ode mnie
-Nie ukradnę ci talentu – Zaśmialiście
się szczerze.
-chodź tutaj, wspaniałe stworzenie –
pociągnął Cię w swoim kierunku, wierciłaś się chwilę nim
ułożyłaś się wygodnie obok niego. - musimy wychodzić dzisiaj z
łóżka?
-Lubię być leniwa. Ale jutro muszę wracać do
pracy. A skoro o tym mowa, jak wygląda twój harmonogram?
-ech, zatrudnili ostatnio nowe
osoby więc mam trochę więcej czasu
-Nie zapominaj, że są te bilety do planetarium,
termin ważności wygasa do końca stycznia – zaczęłaś ręką
gładzić jego klatkę piersiową. Wypuścił głośniej powietrze
przez nos
-nie zapomniałem, nie martw się, co prawda nie w
tym tygodniu, ale może w kolejnym? - zaproponował. Przytaknęłaś,
objął Cię drugą ręką, był naprawdę rozgrzany.
-Powiedz tylko słowo – myślałaś przez chwilę –
Więc jak często będziemy mieć piżama party?
-powiedz tylko słowo – zachichotał. Wywróciłaś
oczami
-Chodzi mi o to, że szybko się przyzwyczajam –
objęłaś go nogą. Wtulił twarz w Twoje włosy
-mmmmhymmmmm – przez resztę dnia oboje nie
robiliście nic tylko leżeliście w łóżku
Kolejnego dnia poszłaś do pracy bardzo zadowolona.
Piotrek zmierzył Cię wzrokiem wyraźnie poruszony bijącą od
Ciebie radością
-Cześć dzieciaku! - objął Cię przyjacielsko –
Jak święta?
-Cudownie! - wyszczerzyłaś się – Nie wiem jak ci
dziękować za te dwa tygodnie, serio. To był najlepszy czas w moim
życiu
-Heh, jasne. Nie przywyknij do tego, nie lubię za
często wyjeżdżać – zaśmiał się lekko – No, ale rodzinka
bawiła się przednio, więc nie narzekam
-To super! - chwyciłaś za swój fartuch – Chcę
posłuchać o Hawajach! Nigdy tam nie byłam, jak pogoda? Było fajnie
i ciepło?
-Oh nie masz pojęcia. Pogoda była zajebista. Nie to
co tutaj – pokazał na okno. Było lodowato, rankiem spadł świeży
śnieg. - Co noc byliśmy na plaży i słuchaliśmy gry na gitarze,
piliśmy te dziwne koktajle, dzieci bawiły się w wodzie do późnej
nocy, a w domu bawiły się w gry. Było cudownie.
-Brzmi fantastycznie! Też będę musiała gdzieś
się wybrać, przez ostatnie lata tylko jechałam do staruszków. Nic
ekscytującego
-Dlaczego nie pojechałaś do rodziców? - zapytał
-Chciałam, wierz mi, ale mama i tata pojechali do
Europy, więc zostałam tutaj
-Tutaj? - zapytał zaskoczony – Sama?
-Nie! Byłam w mieszkaniu znaczy się – zaczęłaś
się bronić – Spędziłam gwiazdkę z sąsiadami
-Potworami? - uniósł wysoko brwi. Przytaknęłaś
-Tak, też obchodzą Święta Bożego Narodzenia.
Koleś, było zajebiście. Potem wyskoczyłam z moją bestią, a
potem byłam z paczką świętować Nowy Rok. - Starałaś się nie
myśleć za bardzo o Sylwestrze, mimo wszystko nadal byłaś w pracy
– Potem zabrałam sąsiadów na Oxen Falls gdzie bawiliśmy się w
śniegu. Było zajebiście! - Piotrek westchnął
-Brzmi fajnie. Często spotykałaś się z sąsiadami?
- zmarszczyłaś brwi
-Tak, często. Problem?
-Nie – mruknął, ale czułaś że coś jest nie
tak. Zdecydowałaś nie naciskać, nie chciałaś psuć sobie dobrego
humoru
-Dobrze! W każdym razie, jak wygląda nasza
współpraca w tym roku?
Zaprowadził Cię na tyły by pokazać papiery.
Kilka osób podpisało z nim kontrakt aby sprzedawać ich wina w jego
sklepie. Co więcej mimo spędzenia Świąt na Hawajach nadal
pracował próbując różnego rodzaju alkoholicji. Kilka z nich było
niezwykle smacznych, jak to oznajmił. Powiedział, że będziesz
mogła spróbować jak przyjdą i wtedy zaczniesz je sprzedawać. Nie
było tego zbyt wiele prawdę powiedziawszy. Po tym jak omówiliście
formalności, Piotrek zarzucił na siebie płaszcz i pomachał na do
widzenia – Do zobaczenia wieczorem, dzieciaku
-Papatki Piotrusiu! Uważaj na siebie! -
odpowiedziałaś mu. Wróciłaś do swojej rutyny, niemal natychmiast
zaczęłaś czyścić sklep. To zaskakujące, jak wiele kurzu może
się zgromadzić na półkach w zaledwie dwa tygodnie. Praca
przebiegła bez niezwykłości, co Cię nie zaskoczyło. Wiedziałaś,
że ten biznes powoli idzie do przodu, no i każdy w tej chwili był
spłukany po przerwie świątecznej. Nie wiedząc co ze sobą zrobić
postanowiłaś napisać kilka wiadomości.
Ty/Jackie: Hej! Tęsknię za tobą. Spotkamy się
dzisiaj na kolacji?
Jackie: Tak! Czy Kyle może przyjść?
Ty: Tylko jeżeli chce posłuchać o leceniu w kości
ze szkieletem
Jackie: BOŻE sekundę
Zaśmiałaś się i wysłałaś kolejną wiadomość
Ty/Sans: Puk puk
Sans: kto tam?
Ty: Wieszcz
Sans: wieszcz kto?
Ty: Wieszcz, że jesteś słodki?
Hah! Byłaś z siebie dumna. Twój telefon się
odezwał, to Jackie.
Jackie: Ok, napisałam do Kyle, też chce o tym
posłuchać omg lol
Jackie: [GorąceCiacho] omgwtftak chcę kurwa mać
wiedzieć jak to u szkieletów działa. Jackie cośmy uczynili. COŚMY
UCZYNILI! Jestem kurwa taki dumny. Udało się nam! Jesteśmy
zajebiści!
[GorąceCiacho] Więc tak, znaczy się tak tak. Chcę
usłyszeć dziwaczne seks historyjki o tym jak zrobiła to ze
Szkieletorem
Jackie: To jak, włoszczyzna?
Ty: 1. Nazwałaś go GorąceCiacho w telefonie?
rofl
2. Włoskie żarcie brzmi świetnir
3. Nie wygląda jak Szkieletor!
Jackie: lol do zobaczenia po pracy. Busalacchi?
Ty: Tak!
Starałaś się nie śmiać, kiedy zobaczyłaś że
Sans Ci odpisał.
Sans: puk puk
Ty: Kto tam?
Sans: kocham
Zamarłaś. Łoł, zaraz, co? Właśnie
zaczęliście się umawiać. Przygryzłaś wargę i odpisałaś.
Ty: Kochasz kogo?
Dlaczego się tak stresujesz? Nie ma mowy aby
wyznawał Ci miłość przez sms. No i za szybko na to. Mimo to
gapiłaś się w monitor, zniecierpliwiona oczekiwaniem. Po dwóch
minutach dostałaś odpowiedź, szybko ją odczytałaś.
Sans: kocham się z tobą droczyć
Cholera. Phi. Alarm odwołany. Starałaś się
odpisać najbardziej naturalnie jak się dało.
Ty: lol
GENIALNIE! Jesteś mistrzem romantyczności.
Westchnęłaś ciężko, może youtube umili Ci czas do końca
zmiany. Mimo to, włączyłaś google i wpisałaś frazę
„szkielety”. Ok, wyskoczyło wiele dziwnych wyników. Wybrałaś inną „szkielety anatomia”. Ah! No i masz. Dostałaś
piękne graficzne opracowania gdzie, jaka kość się znajduje i jak
się nazywa. Zauważyłaś, że jest sporo różnic między anatomią
Sansa, a ludzkim szkieletem. Resztę czasu zabiłaś
starając się nauczyć ich nazw i dowiedzieć o nich najwięcej
jak się da. Szczerze, wcześniej nie przykładałaś się na
biologii, nie uważałaś tego tematu za zbyt ciekawy. Ale teraz
wiedziałaś, że jego ręce nazywają się „paliczkami” a nie
kośćmi dłoni, zaś każde żebro ma swoje własne określenie.
Iiii to właśnie jeden z powodów, przez który sprzedajesz wino, a
nie jesteś jakimś lekarzem. Kiedy czytałaś o
kręgach kręgosłupa wszedł Piotrek. Twarz miał schowaną w
szaliku.
-Siemaneczko! - powiedziałaś wesoło machając do
niego.
-Cześć! Jest kurewsko zimno. Nawet nie myśl o
spacerowaniu gdziekolwiek – zaczął się rozdziewać. Zmarszczyłaś
brwi
-Mam kolację z Jackie. Skoczę na taryfę –
zaczęłaś wystukiwać numer na telefonie – Niewiele dzisiaj się
działo. Było nudno jak diabli
-Nie dziwi mnie to. Styczeń zawsze jest chujowy. Nie
martw się, damy radę.
-To kiedy wystawiamy nowy towar? - wzruszył
ramionami
-Marzec. Damy szybciej jeżeli pozbędziemy się
jakiejś części tego co jest na półkach, więc postaraj się.
-Ugh. Dobra – odstawiłaś fartuch i wzięłaś
kurtkę – Mogę już iść?
-Tak, ale nie wychodź póki nie przyjedzie tutaj taksówka
-Ale jeszcze nawet nie zadzwoniłam – powiedziałaś
naciskając na przycisk w telefonie i po chwili pojazd był już pod
sklepem – Wcześniej dzisiaj zamykasz?
-Raczej, zobaczę. Nie chce mi się marnować godziny
czy dwóch. - uśmiechnął się.
-Dobra, wychodzę. Dobranoc! - objęłaś go,
uśmiechnął się i pomachał Ci
-Ta, ta, ty też. Nocka dzieciaku – wyszłaś,
faktycznie zimno jak skurwysyn. Piździło jak w Kieleckiem. Wskoczyłaś do taryfy i podałaś
adres restauracji.
Ty: Cześć! Już jadę. Zrobiłaś rezerwację?
Zapomniałam
Jackie: Tak, nie bój się. Do zobaczenia!
Chwała Jackie, zawsze o wszystkim myślała.
Dotarłaś do Busalacchi szczęśliwa, że po drodze nic Ci się nie
stało i weszłaś do restauracji. Jackie i Kyle już siedzieli przy jednym ze
stolików. Rozebrałaś się.
-Kurwa mać! Zimno! - chwyciłaś się za ramiona.
Kyle przytaknął.
-Nadciąga zamieć, będzie tak do końca tygodnia. -
warknęłaś
-Nie przeszkadzałaby mi gdybym siedziała w domu,
ale jak będę musiała w taką pogodę chodzić to dupa mi
odmarznie. No i cześć – posłałaś pocałunki w powietrzu przez
stół. Jackie zrobiła tak samo
-Więc, lepiej abyśmy zaczęli jeść teraz, czy po
wysłuchaniu historii? - zapytała. Wzruszyłaś ramionami
-A więc bardziej was interesuje seks, niż uczucia?
- zapytałaś. Jackie przytaknęła
-Chcę znać każdy szczegół – Kyle chwycił za
nóż nie wiedząc dlaczego – Tworzysz historię!
-Błagam. Jestem przekonana, że nie jestem
pierwszym człowiekiem który poszedł do łóżka z potworem. Są
tutaj od kilku lat, jesteś pewien że jakiś wariat nie zaczaił się
na jakiegoś mackowatego?
-Bleee. Raczej... - Jackie się zaśmiała –
W sieci pełno jest dziwnego porno
-Mój Boże, będę musiała sobie to potem
wygoglować – powiedziałaś. Kyle uniósł rękę.
-Nie rób tego. Znajdziesz jakieś dziwne gówno z
pterodaktylem – mówił poważnie. Obie na niego popatrzyłyście
przerażone – No co? Byłem ciekawy!
-Ciekawy? - zapytała Jackie
-Pterodaktyl? - zapytałaś
-Tak, ciekawy! I tak, pterodaktyl w fatalnym
makijażu. Polecam oglądać tylko po pijaku – odpowiedział.
Wywróciłyście oczami niemalże w tym samym czasie.
-Dziwak z ciebie – zaśmiałaś się – W każdym
razie nie było żadnych pterodaktyli, przepraszam że cię zawiodłam
Kyle – udał smutnego
-Rzuć okiem na menu, zamów i opowiadaj. O
wszystkim. O randkach, o leceniu w kości, i o wszystkim –
powiedziała Jackie
-Jasne. Jackie chce, Jackie ma – zerknęłaś na spis potraw. Po kilku minutach, kelner wziął wasze
zamówienie.
-Ok! Gadaj.
-Dobra, dobra. A więc, jak wiecie, chodzimy ze sobą
-Przed-kosteczką czy po? - zapytała. Westchnęłaś.
-Po. Ale możemy nie mówić o tym jako o kosteczce?
- zapytałaś. Kyle zmarszczył brwi
-Ale to idealne określenie! I znacznie krótsze niż
lecenie w kości! - Warknęłaś.
-Więc, w Sylwestra zabrał mnie do siebie i um...
tak.. znaczy się... wiecie dlaczego Papyrus został u was... o
właśnie, jak było?
-Nie zmieniaj tematu! - Jackie zgromiła Cię
wzrokiem
-Jezu, co to, przesłuchanie? Poszliśmy do niego,
uprawialiśmy seks, było zajebiście. Czego jeszcze ode mnie
chcecie?
-Czy ma laserowego kutasa który gra melodyjki?
- Jackie wyszczerzyła się. Kyle popatrzył na nią zaskoczony,
zaśmiałaś się
-Nie, ale jest równie niezwykły. Ale tak, ma
kutasa i ... um... wie co z nim robić! - siorbnęłaś wody ze
szklanki. Może łatwiej byłoby Ci o tym mówić, gdyby nie było
Kyle? Lecz on zachowywał się jak dziecko, któremu opowiada się
niezwykłe historyjki.
-Ja pierdolę! Więc ma chuja? Ale to szkielet!
Gdzie go chowa? Jak jest przymocowany? Ma jaja? Jak wygląda? - pytał
bezceremonialnie. Jackie popatrzyła na niego wymownie unosząc
wysoko brwi
-Nie znam się na szczegółach, ale jest no... to
MAGIA – pomachałaś rękami uśmiechając się głupkowato – ma
magicznego kutasa. Nie żartuję. Dosłownie i w przenośni jego chuj
jest czarujący. Ale wygląda jak ludzki.
-Cóż... na swój sposób czuję się
zawiedziony – mruknął Kyle. Jackie szturchnęła go w ramię
-A czegoś się spodziewał?
-Nie wiem, jakieś ofiary z kozy? Tego, że jak
opuści spodnie to nic tam nie będzie? Albo chuj z kości? -
zaśmiałaś się
-To wszystko i więcej miałam w głowie, wierz mi.
Zwłaszcza „nic tam nie ma”. Znaczy się, Jackie wie że
próbowałam rozwikłać tę zagadkę przed Sylwestrem, ale...
-Co?! - krzyknął patrząc na nią – O tym mi nie
mówiłaś!
-Kyle, błagam. Nie mówię ci o wszystkim.
Solidarność jajników – powiedziała to tak, jakby mówiła o
jakiejś zasadzie. Kyle prawie się zakrztusił
-Dobra. Jak tam sobie chcesz, udawajmy że ja nie
miałem w tym żadnego wkładu – powiedział. Popatrzyłaś na
niego zmieszana
-Co masz na myśli?
-Papyrus zapytał mnie o ciebie – powiedział
szczerząc się – wygląda na to że wszyscy wiedzieli, że coś
was do siebie ciągnie nim sami zdaliście sobie z tego sprawę.
Mówiłem mu o tym jak wspaniała i zajebista jesteś
-Oj Kyle! To miło z twojej strony. Jak wiele nałgałeś? - zaśmiałaś się
-Pewnie dziewięćdziesiąt procent z tego to
kłamstwa – zachichotał – Żartuję. Neee, powiedziałem mu
prawdę, _____. Powiedziałem jaka jesteś, no i oboje bardzo lubicie
Sansa, więc... - wzruszył ramionami. Patrzyłaś na parę czując
przyjemne łaskotki radości w sercu
-Kocham was, jesteście niesamowici. Znaczy się.
Nigdy bym nie przypuszczała, że postaracie się mnie zeswatać z
kościotrupem, ale i tak jesteście zajebiści – byłaś zachwycona
-Też cię kochamy, nasza bestio. Zawsze chce tego co
najlepsze dla ciebie, wiesz? - powiedziała uśmiechając się do
Ciebie. Kyle zachichotał
-Jesteś jak moja mała siostra. Staram się o ciebie
dbać. Odstraszać potencjalnych palantów. Jak pomyślę o tym
popierdoleńcu... - Jakie kopnęła go pod stołem. Może nie
powiedziała mu wszystkiego, ale wygląda na to, że o tym wspomniała
– W każdym razie, koniec z tym rozdziałem twojego życia, czas na
nowy, prawda?
-Racja! - chciałaś coś powiedzieć, ale
przyszło jedzenie. A ono było ważniejsze niż cokolwiek co
chciałaś dodać, w trójkę zaczęliście jeść co jakiś
czas rzucając jakieś mniej znaczące pytania. Rozmawialiście o
Sylwestrze, Kyle i Papyrusem świetnie się razem bawili. Po mile
spędzonym czasie umówiłaś się z Jackie na czwartek.
Wróciłaś do domu szybko wskakując pod prysznic by
się rozgrzać. Z nieba padał śnieg i wiał ostry wiatr. Potem
napisałaś do Sansa
Ty/Sans: Klub książki dzisiaj?
Sans: brzmi świetnie, będę koło 22
Wskoczyłaś w piżamę i w ciepłe papucie. Mimo że
włączyłaś ogrzewanie nadal było zimno w mieszkaniu. Otworzyłaś
drzwi i wskoczyłaś pod koc łapiąc za książkę. Kupiłaś tom
drugi swojej tajemniczej historii o wampirach, wciągnęło Cię.
Przeczytałaś raptem kilka akapitów kiedy Sans zapukał, a potem
wszedł.
-Cześć przystojniaku, jak dzień? - zapytałaś
uśmiechając się do niego. Odwzajemnił lekko ten gest i pierdolnął
się na kanapie
-chujowo – westchnął, usadowił się wygodnie
podstawiając kilka poduszek pod plecy – to był chujowy dzień –
zmarszczyłaś brwi kuląc nogi pod siebie robiąc miejsce na jego
-Co się stało? Chcesz o tym pogadać?
-jakiś pieprzony typ okazał się dupkiem, wiesz,
wyzwiska o piekielnych gównach i takie tam –
miałaś przeczucie, że za tymi słowami kryje się coś więcej
-Co dokładnie powiedział? Dopierdolę skurwysynowi
– odłożyłaś książkę na bok – Wiesz, że to zrobię
-heh, wiem, nieee, to pracownik, byłby problem –
westchnął.
-Łoł, zaraz, pracownik? Wiesz, że to rasizm, co
nie? Możesz dać na niego donos albo coś – zaproponowałaś.
Spuścił wzrok zerkając na krawędzie Twojego koca
-nie warto
-Co do kurwy nędzy powiedział?
-mówię, że nie warto nawet o tym wspominać –
warknął. Westchnęłaś, podniosłaś się i popatrzyłaś na niego
poważnie. Wywrócił oczami – dobra, pisałaś do mnie kiedy
miałem chwilę przerwy, więc odpisałem, zobaczył mnie, zapytał z
kim piszę, wydawał się sympatyczny więc odpowiedziałem „z moją
dziewczyną” - popatrzył na Ciebie, poczułaś jak duma wypełnia
Twoją klatkę piersiowa. Hah! Jego dziewczyna!
-No i co w tym złego?
-cóż, zapytał czy pokażę mu zdjęcie, więc
pokazałem, nie spodziewał się że chodzę z człowiekiem, zaczął
wygadywać jakieś pierdoły
-Oh Sans. Nie martw się tym. To coś do czego
będziemy musieli przywyknąć – westchnęłaś ciężko – I tak
mamy szczęście, to miasto całkiem poważnie walczy z rasizmem.
-wiem – odpowiedział poprawiając się na kanapie
– właśnie dlatego tutaj się przeprowadziliśmy, słyszeliśmy
wiele dobrych opinii, oraz o tym, że prawo działa potworom na rękę,
jest tutaj zdecydowanie lepiej niż w innych miejscach
-Czytałeś kiedyś o ludzkiej historii? - zapytałaś
ciekawa. Wzruszył ramionami
-coś tam czytałem, dlaczego pytasz?
-Ludzie nie lubią zmian. Popatrz na to jak
potraktowano Indian. Kurwa, albo na Wojnę Secesyjną! Ludzie są
chujami. To jedna z naszych cech – zmarszczyłaś brwi – skoro
potrafią siebie zabijać o coś tak głupiego jak kolor
skóry... Popatrz. Wy jesteście innymi gatunkami – Wiedziałaś,
że te słowa go nie pocieszą, ale chciałaś aby zrozumiał, że to
nie jest niezwykłe zachowanie w przypadku ludzi
-zapominasz, że mieliśmy wojnę między sobą, choć
wy nie pamiętacie, my nie zapomnieliśmy – wzruszył ramionami.
Zamrugałaś, właściwie zapomniałaś o tym fakcje
-Macie o tym jakieś książki?
-alphys ma, nie zabrałem żadnych ze sobą –
odpowiedział – chcesz poczytać o wojnie?
-Tak. Chce zrozumieć waszą historię, przepraszam.
Naszą historię. Więc jeżeli tylko pozwolisz, z przyjemnością
się czegoś dowiem – uśmiechnęłaś się. Rozluźnił się i
delikatnie odwzajemnił uśmiech
-oczywiście, gdyby tylko wszyscy ludzie byli tacy
jak ty i twoi przyjaciele...
-Fajnie by było, ale wtedy nie miałabym chłopaka
-mało prawdopodobne, trudno ze mną wytrzymać –
warknęłaś – no i jesteś jedyną jakiej pragnę – dodał,
poczułaś motylki w brzuchu i uśmiechnęłaś się głupkowato
-Serio? Więc nie zwracałeś uwagi na żadne
inne gorące lasencje? - żartowałaś, no może w połowie
-niespecjalnie, znaczy się, mogę powiedzieć kiedy
dziewczyna jest ładna, ale żadna nie była dla mnie atrakcyjna, ale
ty... - nabrał więcej powietrza – ty jesteś absolutnie
przepiękna – zarumieniłaś się, szturchnęłaś go piętą
delikatnie
-Nie bądź dla siebie okrutny, przystojniaku –
odpowiedziałaś – Cieszę się, że moja fizyczność ci się
podoba
-bardziej niż ci się wydaje – zachichotał –
może zaczniemy czytać? bo inaczej znowu wylądujemy w łóżku –
parsknęłaś śmiechem
-Słuszna uwaga. Co dzisiaj masz? - zerknęłaś na
jego pozycję literacką. Podniósł ją
-socjologiczne pierdolenie, wydaje się ciekawa –
powiedział. Przechyliłaś głowę na bok
-Czytasz beletrystykę?
-opowiadania? nie – odpowiedział –
lubię się uczyć o różnych rzeczach
-Rozumiem. Mnie takie sprawy nudzą, no i mam teraz
bakcyla na wampirzego detektywa
-kupiłaś kolejny tom? - zaśmiał się – choć
wyrzuciłaś do kosza wcześniejszy?
-Hej! Gryzło mnie co będzie dalej! - czułaś się
winna – No i Wampirzy Król był napisany całkiem dobrze. Jest
seksowny. Ej, czy wśród potworów są wamp.....
-nie – mruknął zasłaniając twarz książką.
Zaśmiałaś się.
-Kutas z ciebie – okryłaś jego nogi kocem i we
dwójkę czytaliście. Co jakiś czas mówiliście o czymś co
zwróciło waszą uwagę. Sans mówił o treści częściej
niż zazwyczaj, tłumacząc Ci o rzeczach jakie właśnie zauważył.
Słuchałaś go uważnie, bo nie tylko mówił ciekawie ale i
rozumiałaś jego słowa. Nigdy nie traktował Cię jakbyś była
jakąś idiotką. Ty natomiast mówiłaś mu o tym co stało za
powodem wybuchu Wampirzej wojny i jaki to miało wpływ na świat. Z
uśmiechem na ustach cieszyliście się wzajemnym towarzystwem i
ciepłem. Około północy przeciągnęłaś się.
-Zmęczyłam się, na dzisiaj już dla mnie koniec –
odstawiłaś książkę. Sans popatrzył na Ciebie, mogłaś
powiedzieć że chce coś powiedzieć, nerwowo przesuwał palcami po
grzbiecie książki – Co jest?
-nic, idziesz spać? - zapytał. Patrzyłaś na niego
przez chwilę, a potem się uśmiechnęłaś
-Tak, chcesz zostać? - przestał ruszać ręką
-oczywiście – wyszczerzył się – tęskniłem za
tobą wczoraj – uśmiechnęłaś się lekko i przytaknęłaś
-Ja też za tobą tęskniłam. Umyję zęby –
wstałaś. Odprowadził Cię wzrokiem do łazienki i też wstał
-to do ... em... zobaczenia w.... sypialni? - brzmiał
niepewnie. Wywróciłaś oczami
-Tak Sans. Bardzo dobrze Sans. Do zobaczenia w
pomieszczeniu stworzonym do spania, Sans. - zachichotałaś łapiąc
za szczoteczkę, nałożyłaś na nią trochę pasty i wsadziłaś ją
sobie do ust. Zaśmiał się i wszedł do pokoju. Zerknęłaś na
siebie w lustrze, zaskakujące jak wszystko wydawało się właściwe.
Faktycznie tęskniłaś za Sansem w łóżku, czułaś się tak
jakbyście umawiali się od dawna. Zastanawiałaś się dlaczego jest Ci przy nim tak dobrze, tak zwyczajnie. Przez lata nikt
nigdy z Tobą nie spał, i po zaledwie dwóch wspólnych nocach,
brakowało Ci kogoś obok. Wcześniej myślałaś, że jeżeli
podzielisz się swoim legowiskiem będzie cholernie
niewygodnie, ale w istocie podobało Ci się to. Po skończeniu
nocnej higieny weszłaś do sypialni. Siedział na skraju łóżka,
po prostu czekając. Uśmiechnęłaś się, był rozkoszny. Czasem
dziki jak bestia, a czasem po prostu słodki. Wskoczyłaś na tę
część łóżka, którą uznałaś za swoją i pokazałaś aby do
Ciebie dołączył. Szczęście, miał na sobie spodenki i koszulkę,
to ubranie całkiem przypominało piżamę więc nie musiał się
przebierać. Po tym jak ułożył się na łóżku odwrócił się
do Ciebie.
-Nie musiałeś czekać, wiesz? - złapałaś
go za rękę, przepletliście się. Podobało Ci się
przyjemne uczucie jego gładkich palców między swoimi. Ha! To są
paliczki!
-wiem, że mnie zaprosiłaś i ... ale wiesz
-Sans, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam wchodząc do
twojego pokoju było pierdolnięcie się na twoim łóżku,
marudziłam wtedy jak jest chujowe – fuknęłaś. Zaśmiał się
lekko
-załapałem, ale to ty masz problemy z przestrzenią
osobistą, nie ja
-Oh? Mam? - uniosłaś brwi. Zachichotał
-proszę, wiesz że masz
-Mam przypomnieć twoje flirtowanie? - wystawiłaś
język
-śmiało, mam długą listę tego w jaki sposób ty
mnie uwodziłaś – postukał się w czaszkę – nie myśl, że nie
zauważyłem
-Zapytam więc, kiedy zacząłeś mnie lubić? Wiesz,
tak bardziej niż przyjaciółkę – zapytałaś z ciekawości.
Zobaczyłaś jak spuszcza wzrok jakby przypomniał sobie coś
nieprzyjemnego
-czuję, jakbym znał cię od zawsze, ale szczerze,
chyba tak przed świętem dziękczynienia, a ty?
-Święto Dziękczynienia – powiedziałaś
zdecydowanie – Wtedy kiedy mnie objąłeś – zadrżałaś lekko
na to wspomnienie – Kiedy byłam słaba emocjonalnie, byłeś.
Wtedy, kiedy się obudziłam, wiedziałam już że zakochałam się w
twojej głupiej mordzie – Uśmiechnął się
-podobają mi się te nocne wyznania
-Hej! Jesteś moim partnerem, tańczymy razem! Przez
muzykę i bez niej. Prawda?
-heh, ta
-A kiedy kupiłeś to niedorzecznie drogie wino,
jak praktycznie się nie znaliśmy, to dlatego, że włączył ci
się alarm „woooo seksowny człowiek na horyzoncie”? - zaśmiał
się.
-nie, fakt, chciałem ci jakoś podziękować za miły
gest, no i każdy kto jest miły dla papyrusa ma u mnie plusa –
ścisnął cię za dłoń lekko – ale to że wszedłem do twojego
sklepu to przypadek, nie wiedziałem, że tam pracujesz
-Jaaaaaaasne – wyszczerzyłaś się. Otworzył
szerzej oczy
-nie, serio! nie wiedziałem, no i wino nie było
takie drogie, kupowałem droższe whiskey – nie brzmiał jakby był
z tego powodu zadowolony, zdecydowałaś nie dopytywać – gdybyś
powiedziała, że lubisz jakieś szczyny za pięć dolców, kupiłbym
ci je, to twoja wina, że jesteś taka droga
-Nie WIŃ mnie za to – zaśmiał się
-wracamy do żartów alkoholowych, co?
-Oh proszę! To było straszne! - kopnęłaś go
lekko. W odpowiedzi pochwycił Twoją nogę i umieścił między swoimi.
Mocniej się do Ciebie przytulił obejmując Cię drugą ręką, w
odpowiedzi też położyłaś na nim swoją. Oboje zamknęliście
oczy, oddychając blisko siebie, ciesząc się wzajemną bliskością
i dotykiem ciał. Delikatnie uniosłaś wolną dłoń i zaczęłaś
gładzić tył jego czaszki, a potem w dół po jego szyi i
kręgosłupie. Stęknął zadowolony, po chwili oboje głęboko
usnęliście.
Śniłaś o wielkim ślimaku który przechodził
przez most. Szłaś obok niego, lekko poddenerwowana że tyle mu to
zajmuje, ale to był Twój przyjaciel, więc towarzyszyłaś mu.
Nigdy nie dotarł na drugą stronę.
Czo? Ty zwariowana kobieto, złamałaś dzisiaj tradycję! (z czego tak szczerzę się cieszę xD) O boże, Yuuumi, jak ty dałaś radę? No cóż, tak czy siak jestem z ciebie dumna!
OdpowiedzUsuńNaaaah postanowienie staroroczne, że do końca roku skończę Ciche :3
UsuńI co narzekasz? xD
Znając ciebie na pewno dasz radę, więc życzę ci motywacji i DETERMINACJI! Uh, ja muszę się wziąć i skończyć wreszcie dzisiaj ten rozdział, więc prawdopodobnie dzisiaj mi się uda i ci go podeślę xD Chyba, że nie będziesz miała ochoty dziś go przeczytać... To trudno ;3
UsuńPrzysyłaj, przysyłaj :3
UsuńNapisałam! I nawet zmieściłam się w czasie! Wow 23:56. Tutaj link xD: https://www.wattpad.com/335518089-uratuj-ich-undertale-fanfiction-pl-rozdzia%C5%82-i/page/3
UsuńSpokojnie, jestem cierpliwa * niecierpliwi się, starając się udawać cierpliwą*
UsuńSkomentowane
Usuń*Skacze po pokoju jak nie normalna* No tego to się nie spodziewałam, myślałam, że coś coś, a tu łaaaaaaa! (nie umiem się wysłowić, halp)
UsuńPrzepraszam, że tak późno, ale mam wiele w tym tygodniu co będzie referatów. Taaaaak więc xD Wracam do swojego Słabego Ucznia xD
UsuńSpokojnie i powodzenia xD
UsuńNo co tu duzo mowic zajebiste jak zawsze. Świetna robota i tlumacz dalej bo jesteś cudowna buziaki
OdpowiedzUsuńYumi nie trzyma się swoich zasad ;P TERAZ CODZIENNIE CHCEMY I KOMIKSY I OPOWIADANIE :P hehe nie no ale miłe zaskoczenie :P
OdpowiedzUsuńCholera twoja profilówka tak bardzo mnie rozkojarza *=*
UsuńMoże frytki do tego jeszcze, co? xD
UsuńSansy, wiesz, mnie również rozkojarza :P w sumie tak mi wyszedł, że cokolwiek teraz rysuję do rozdziału 2, ląduje w koszu, bo Grillby wyszedł ZA ŁADNIE i przez to mam wysokie oczekiwania co do następnego obrazka :P Właściwie przez to Yumi jeszcze nie dostałaś do przeczytania :P i hm... chyba wolę burgera :P hehe
UsuńDomyślam się i rozumiem, nie poganiam. Chcę abyś była w pełni zadowolona ze swojej pracy :3 Jestem i tak bardzo zadowolona z tego, że zdecydowałaś się publikować na moim blogu.
UsuńHaaaa z keczupem?
No to obie jesteśmy w pełni zadowolone :)
UsuńNie wiem, czy aby to bezpieczne, z tym keczupem :P Raczej bez, więcej dla ciebie xD
Dobra, teraz pełna determinacja i zabieram się do roboty, byś mogła wieczorem przeczytać :P
*myśl, że twój pyszny burger nie został zalany toną keczupu i możesz go bezpiecznie zjeść napełnia cię determinacją* >.<
UsuńNo to ja mam powód aby na coś czekać do wieczora :3 Powodzenia xD Ja wracam do robienia pracy o Uczniu Słabym xD
UsuńOmggg
OdpowiedzUsuńPodobało się? xD
UsuńSłodki rozdział hehe W następnym będzie Undyne, jeśli się nie mylę? Ja pierdole, nie mogę się doczekać ^^ Będzie rozpierdol, pewnie? XD
OdpowiedzUsuńTaki mały, malutki jak na Undyne przystało :3
Usuń*Słucha spear of justis (wiem że błędnie)
UsuńJuż widze tą mine gdy zobaczymy undyne. Brakuje mi tylko piekielnej kuchni. No chyba że będzie :)
ja tylko czekam na Undyne i rozpierdol jaki zrobi xd i tak z ciekawości kiedy i jak długi jest następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńKiedy nie wiem, wszystko zależy od mojego życia prywatnego. Mam teraz naprawdę wiele obowiązków na głowie i nieco problemów dlatego ^^""""
UsuńA rozdział ma 17 stron.
ok dzięki nie poganiam tylko pamiętaj nie przemęczaj sie i pozostań zdeterminowana xd
UsuńAwwwwww będę pamiętać *wzruszona*
UsuńZakochałam się w momencie, kiedy sie stresował, bo nie wiedział czy może u nas zostać na noc. Słodziak.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie było dla mnie zbawieniem, kiedy wracalam pociagiem z miejsca, do ktorego już nigdy nie wrócę. Na ukojenie nerwów, na rozwianie smutków. Ten rozdział był mi potrzebny bardziej niż może się wydawać.
Dziękuję.