Jeżeli spodziewałaś się opowiadania z rodzaju „Ty x Postać”, to się grubo przeliczyłaś. Muszę cię rozczarować, ale jedyne shipy, jakie będą tu występować, to te, które „Ty” lubisz i masz zamiar pomóc w ich realizacji (spodziewajcie się EddMatt i TomTord).
Autor: EvilAngel
Spis treści:
Patelnia najlepszym przyjacielem kobiety (obecnie czytany)
Uwaga, waza leci!
Nie taka przeszłość straszna, jak ją pokazują
Tylko przyjaciele?
Bethany
Zemsta jest słodka
Wesołe miasteczko
Nie taka przeszłość straszna, jak ją pokazują
Tylko przyjaciele?
Bethany
Zemsta jest słodka
Wesołe miasteczko
6:30 na zegarku. Na 8:30 miałaś wykłady. Chciałaś przymknąć oczy na jeszcze chwilę i pogrążyć się w słodkich snach chociaż na te pięć minut. Jednak dwie rzeczy nie pozwalały ci na to: jedną była smuga światła, świecąca ci prosto w oczy poprzez przerwę między roletami a oknem. Drugą zaś krzyki dwóch osób dochodzące z salonu. Tom i Tord, oczywiście… Przeważnie o tej godzinie miałaś spokój z ich kłótniami i ogólnym darciem ze sobą kotów, bo Tom wstawał około jakiejś 10, ale jak widać tym razem musiało się coś stać. Cicho klnąc pod nosem i przeklinając tą dwójkę, zwlekłaś się powoli z łóżka, co wyglądało, jakbyś była zombie. Poszłaś do łazienki, ogarnęłaś się trochę i już miałaś dowlec się do swojej szafy, kiedy usłyszałaś, jak kłótnia między twoimi dwoma przyjaciółmi robiła się coraz głośniejsza i denerwująca. Zawarczałaś cicho pod nosem i skierowałaś się w stronę drzwi. Szłaś cicho przez przedpokój i dziwiłaś się, czemu Edda i Matta nie budzi te darcie ryja tych dwóch matołów, ale kiedy zbliżałaś się do źródła, wychyliłaś się delikatnie zza ściany, by nie przyuważyli cię. Kłótnia najprawdopodobniej poszła o jakieś bzdety, jak to jest w zwyczaju, i na nieszczęście kręciła się w salonie – miejscu, w którym stał telewizor i wieża muzyczna. Gdyby cokolwiek się stało tym raczej nie tanim rzeczom, miałabyś dwa problemy: pieniądze na nowe i gdzie zakopać ciała. No ale żeby do takiej sytuacji nie doszło, wymyśliłaś sprytny plan. Cicho, jak ninja, wykonałaś przewrót w stronę kuchni, tak, że byłaś niewidoczna, ukryta za wysepką kuchenną. Może przewrót nie był jakiś wysokich lotów i na pewno nie dostałabyś za to jakiejś nagrody za gimnastykę, ale jak na ciebie i twoje zdolności motoryczne, było całkiem dobrze. Otworzyłaś szafki najciszej, jak potrafiłaś (chociaż, tak nawiasem mówiąc, i tak by nie zauważyli nawet, gdybyś to zrobiła normalnie, nie uważając na skrzypiące drzwiczki) i wyjęłaś dwie patelnie. Wstałaś, nadal będąc ignorowaną i podniosłaś patelnie do góry po czym uderzyłaś jedną patelnią o drugą, najmocniej jak potrafiłaś. Rozległ się ogłuszający brzdęk, na którego dźwięk Tom i Tord aż podskoczyli i dopiero w tej chwili cię zauważyli. Usłyszałaś też dźwięki z piętra nad tym, domyślając się, że w tej chwili spowodowałaś niemiłą pobudkę Eddowi i Mattowi.
- Jezus Maria, to ty… Czy to naprawdę było TAK bardzo potrzebne?! – powiedział w twoją stronę Tom, patrząc ze złością z oczach.
- Kobieto, moglibyśmy zejść na zawał! – krzyknął Tord, patrząc na ciebie oskarżycielsko.
- Teraz przynajmniej zwracacie na mnie uwagę – odpowiedziałaś, odkładając patelnie na blat. Po chwili słyszałaś dwie osoby zbiegające z piętra powyżej. Do salonu wpadł rudowłosy i szatyn, oboje ubrani w nic więcej niż bokserki i koszulki. Mieszkałaś z nimi już dość długo, więc taki widok przestał cię dziwić, a nawet zawstydzać.
- Słyszeliśmy jakieś hałasy, coś się stało?! – spytał Edd, patrząc po kolei na Toma, Torda i na ciebie.
- Nie, nic poza tym, że jej coś odjebało… - powiedział Tord, wskazując na ciebie, jednak nie zaszczycając cię nawet spojrzeniem. Popatrzyłaś na niego po czym znów wzięłaś patelnie i uderzyłaś jedną o drugą. Wywołałaś tym to, że wszyscy w pokoju, oprócz ciebie, natychmiastowo zakryli uszy, a ty spojrzałaś na nich jak na mięczaków, po czym całą swoją uwagę skupiłaś na Tordzie.
- Ej! Uważaj na słowa! Tylko mi tak wolno mówić! – powiedziałaś, podczas gdy on spojrzał na ciebie z niedowierzaniem. Edd śmiał się cicho pod nosem z całej tej sytuacji, Matt chciał wrócić do pokoju i iść dalej spać, jednak został, będąc ciekawym dalszych wydarzeń, a Tom patrzył na to wszystko z takim typowym „Co tu się do jasnej cholery odpierdala?”.
- Niby od kiedy?! – spytał Tord, wytrącony trochę z równowagi.
- Odkąd ja wam gotuję śniadania, kolacje i czasami obiady, żebyście codziennie nie wpieprzali tego samego! Gdyby nie ja to wasz jadłospis składałby się z żeberek, bekonu, jajecznicy i tostów, okazjonalnie płatków! – szarooki już chciał coś powiedzieć, ale przerwałaś mu. – Nie. Cicho. Dość.
Odłożyłaś swoje narzędzi tortur dla uszu/bronie i westchnęłaś głęboko. Po chwili przywołałaś na twarz uśmiech, który był tak słodki, że Tomowi aż się niedobrze zrobiło, a Tordowi po głowie zaczęła krążyć piosenka „Sunshine, Lolipops and Rainbows”, której tak bardzo i szczerze nienawidził.
- Dobrze, skoro jesteśmy wszyscy, to siądźcie przy stole, a ja zrobię dla nas śniadanie. Mam jeszcze trochę czasu przed zajęciami – powiedziałaś, po czym zaczęłaś otwierać szafki i sięgać po wszystkie potrzebne ci składniki i narzędzia – Mam nadzieję, że macie ochotę na omlety! – rzuciłaś przez ramię, zaczynając robić ciasto na omlety na słodko i patrząc, jak chłopaki siadają do stołu. Odbyło się to dość głośno i, oczywiście, z przepychankami, jakby byli dziećmi, albo, co najmniej, niedojrzałymi nastolatkami, a ty ich zapracowaną matką. Ale nadal uwielbiałaś ich, byli dla ciebie jak rodzina i kochałaś ich – platonicznie, oczywiście – całym swoim sercem. Kiedy kątem oka spojrzałaś na nich, zobaczyłaś mechaniczną rękę Torda i przypomniałaś sobie wtedy, kiedy przyjechałaś do nich i pierwszy raz widziałaś Torda z metalową protezą i kilkoma drobnymi bliznami oraz poparzeniami na prawej stroni twarzy. I przypomniałaś sobie także tą rozmowę…
Właśnie teraz powinnaś rozpakowywać się w swoim pokoju, jedynym umieszczonym na parterze, i ogarniać go trochę, toteż jak wielkie było zdziwienie Torda, gdy wchodził do swojego pokoju i zobaczył ciebie, leżącą na jego łóżku, żującą gumę balonówę i czytającą jeden z jego egzemplarzy hentai.
- Wow, czy wy mężczyźni naprawdę uważacie, że gdyby ośmiornica pakowała lasce swoje macki w każdy możliwy otwór, to ona czerpałaby z tego przyjemność? – powiedziałaś, robiąc balona z gumy, po to, by zaraz potem pękł. Wstałaś z łózka i rzuciłaś książeczkę dla dorosłych na łóżko.
- Co ty robisz w moim pokoju? I może chciałabyś się przekonać? – powiedział z zadziornym uśmieszkiem, patrząc na ciebie. Nie byłaś pod wrażeniem.
- Niby jak? Nie jestem aż tak głupia, żeby próbować tego z prawdziwą ośmiornicą, a ty nie masz takiego stroju… – kiedy spojrzałaś na niego, uśmiechał się szeroko i poruszył brwiami w dół i w górę. Napełniło cię to drobnym obrzydzeniem i lękiem, aż się wzdrygnęłaś i dokończyłaś - …A nawet gdybyś miał, to w życiu nie chciałabym tego sprawdzać. Idź to potestuj na kimś innym, na przykład Tomie – chciał już coś powiedzieć, ale mu przerwałaś. – I nie mów mi, że nie ma takich rzeczy, bo za dużo cholerstwa się na oglądałam w swoim życiu, żebyś mi tu taki kit wciskał. No ale nie ważne, nie przyszłam tu, żeby gadać o twoich dziwnych fetyszach… - siadałaś na łóżku, co on odebrał za prośbę, by zrobił to samo. Złapałaś go za jego prawą rękę i podciągnęłaś jego rękaw. Kiedy twoja ręka dotknęła jego ręki, Tord się zarumienił, jednak kiedy odsłoniłaś całą metalową rękę, wypieki na jego twarzy natychmiast zniknęły i zaczął unikać kontaktu wzrokowego, patrząc wszędzie indziej, byle nie w twoją stronę.
- Czy ty myślałeś, że nie zobaczę tego? Czy ty myślałeś, że kryjąc rękę w kieszeni zdołasz to przede mną ukryć? – mówiła zmartwionym i troskliwym tonem. – Tord, co się stało?
Oboje siedzieliście w ciszy, on ze wzrokiem wlepionym w podłogę, a ty patrząc na niego. Widziałaś, że targały nim pewne uczucia, więc wzięłaś oddech i przerwałaś ciszę:
- Tord, pamiętam, że z Tomem nigdy się nie dogadywaliście, nigdy nie mogliście siebie tolerować, ale to co dzieje się teraz… To już jest głęboka nienawiść. Kłócicie się co pięć sekund, nie wytrzymacie razem w jednym pokoju dłużej niż pół godziny, nawet bijecie się! Pieprzone bójki, jak w przedszkolu! – powiedziałaś, podczas gdy on milczał jak głaz. Powzięłaś decyzję, że spróbujesz jeszcze raz. – Tord, pamiętaj, mi możesz zawsze powiedzieć wszystko co chcesz. Wysłucham cię zawsze i nie zależenie od tego, o czym mówisz, dopóki jest to dla ciebie ważne. Pamiętaj, nigdy nie będę cię oceniać – powiedziałaś troskliwie i na poważnie, po czym uśmiechnęłaś się delikatnie i postanowiłaś zażartować – No… Może dopóki nie powiesz, że zbudowałeś wielkiego robota, prawie zabiłeś jednego ze swoich przyjaciół, naprawdę zabiłeś kogoś i chciałeś przejąć władzę nad światem… - w tym momencie spojrzał na ciebie z zakłopotaniem i czymś na wzór drobnego lęku. Zaśmiałaś się delikatnie i cicho i spojrzałaś w jego oczy. Po chwili wszystko zrozumiałaś. Uśmiech na twojej twarzy natychmiast zniknął i spojrzałaś na niego z przerażeniem, puszczając jego ramię.
- O mój Boże, Tord… Coś ty narobił… - spytałaś, po czym zauważyłaś, że po policzku chłopaka spłynęła łza. Później kolejna. Nim się obejrzałaś, płakał cicho i pociągał nosem. Właśnie się dowiedziałaś, jakie okropne rzeczy zrobił i nie byłaś zadowolona z niego, jednak to, jak wyglądał w tej chwili i jego reakcja na przypomnienie tego wydarzenia, łamało twoje serce. Po jego reakcji potrafiłaś wywnioskować, że nie jest dumny z tego co zrobił, że żałuje tego bardzo, i że gdyby mógł cofnąć czas i nigdy do tego nie dopuścić, to z pewnością by to zrobił. Wzięłaś go w swoje objęcia i przytuliłaś mocno matczynym uściskiem. Miałaś gdzieś, że jego łzy zostawiały mokre ślady na twojej bluzce, jedyne co chciałaś zrobić, to żeby twój przyjaciel poczuł się lepiej. I chociaż byłaś dziewczyną, to on był trochę niższy i mniejszy niż ty, przez co czułaś się, jakbyś tuliła swojego młodszego brata lub nawet syna. Kiedy szarooki się uspokoił, opowiedział ci o wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce nie tak dawno temu…
- Jezus Maria, to ty… Czy to naprawdę było TAK bardzo potrzebne?! – powiedział w twoją stronę Tom, patrząc ze złością z oczach.
- Kobieto, moglibyśmy zejść na zawał! – krzyknął Tord, patrząc na ciebie oskarżycielsko.
- Teraz przynajmniej zwracacie na mnie uwagę – odpowiedziałaś, odkładając patelnie na blat. Po chwili słyszałaś dwie osoby zbiegające z piętra powyżej. Do salonu wpadł rudowłosy i szatyn, oboje ubrani w nic więcej niż bokserki i koszulki. Mieszkałaś z nimi już dość długo, więc taki widok przestał cię dziwić, a nawet zawstydzać.
- Słyszeliśmy jakieś hałasy, coś się stało?! – spytał Edd, patrząc po kolei na Toma, Torda i na ciebie.
- Nie, nic poza tym, że jej coś odjebało… - powiedział Tord, wskazując na ciebie, jednak nie zaszczycając cię nawet spojrzeniem. Popatrzyłaś na niego po czym znów wzięłaś patelnie i uderzyłaś jedną o drugą. Wywołałaś tym to, że wszyscy w pokoju, oprócz ciebie, natychmiastowo zakryli uszy, a ty spojrzałaś na nich jak na mięczaków, po czym całą swoją uwagę skupiłaś na Tordzie.
- Ej! Uważaj na słowa! Tylko mi tak wolno mówić! – powiedziałaś, podczas gdy on spojrzał na ciebie z niedowierzaniem. Edd śmiał się cicho pod nosem z całej tej sytuacji, Matt chciał wrócić do pokoju i iść dalej spać, jednak został, będąc ciekawym dalszych wydarzeń, a Tom patrzył na to wszystko z takim typowym „Co tu się do jasnej cholery odpierdala?”.
- Niby od kiedy?! – spytał Tord, wytrącony trochę z równowagi.
- Odkąd ja wam gotuję śniadania, kolacje i czasami obiady, żebyście codziennie nie wpieprzali tego samego! Gdyby nie ja to wasz jadłospis składałby się z żeberek, bekonu, jajecznicy i tostów, okazjonalnie płatków! – szarooki już chciał coś powiedzieć, ale przerwałaś mu. – Nie. Cicho. Dość.
Odłożyłaś swoje narzędzi tortur dla uszu/bronie i westchnęłaś głęboko. Po chwili przywołałaś na twarz uśmiech, który był tak słodki, że Tomowi aż się niedobrze zrobiło, a Tordowi po głowie zaczęła krążyć piosenka „Sunshine, Lolipops and Rainbows”, której tak bardzo i szczerze nienawidził.
- Dobrze, skoro jesteśmy wszyscy, to siądźcie przy stole, a ja zrobię dla nas śniadanie. Mam jeszcze trochę czasu przed zajęciami – powiedziałaś, po czym zaczęłaś otwierać szafki i sięgać po wszystkie potrzebne ci składniki i narzędzia – Mam nadzieję, że macie ochotę na omlety! – rzuciłaś przez ramię, zaczynając robić ciasto na omlety na słodko i patrząc, jak chłopaki siadają do stołu. Odbyło się to dość głośno i, oczywiście, z przepychankami, jakby byli dziećmi, albo, co najmniej, niedojrzałymi nastolatkami, a ty ich zapracowaną matką. Ale nadal uwielbiałaś ich, byli dla ciebie jak rodzina i kochałaś ich – platonicznie, oczywiście – całym swoim sercem. Kiedy kątem oka spojrzałaś na nich, zobaczyłaś mechaniczną rękę Torda i przypomniałaś sobie wtedy, kiedy przyjechałaś do nich i pierwszy raz widziałaś Torda z metalową protezą i kilkoma drobnymi bliznami oraz poparzeniami na prawej stroni twarzy. I przypomniałaś sobie także tą rozmowę…
*RETROSPEKCJA*
Właśnie teraz powinnaś rozpakowywać się w swoim pokoju, jedynym umieszczonym na parterze, i ogarniać go trochę, toteż jak wielkie było zdziwienie Torda, gdy wchodził do swojego pokoju i zobaczył ciebie, leżącą na jego łóżku, żującą gumę balonówę i czytającą jeden z jego egzemplarzy hentai.
- Wow, czy wy mężczyźni naprawdę uważacie, że gdyby ośmiornica pakowała lasce swoje macki w każdy możliwy otwór, to ona czerpałaby z tego przyjemność? – powiedziałaś, robiąc balona z gumy, po to, by zaraz potem pękł. Wstałaś z łózka i rzuciłaś książeczkę dla dorosłych na łóżko.
- Co ty robisz w moim pokoju? I może chciałabyś się przekonać? – powiedział z zadziornym uśmieszkiem, patrząc na ciebie. Nie byłaś pod wrażeniem.
- Niby jak? Nie jestem aż tak głupia, żeby próbować tego z prawdziwą ośmiornicą, a ty nie masz takiego stroju… – kiedy spojrzałaś na niego, uśmiechał się szeroko i poruszył brwiami w dół i w górę. Napełniło cię to drobnym obrzydzeniem i lękiem, aż się wzdrygnęłaś i dokończyłaś - …A nawet gdybyś miał, to w życiu nie chciałabym tego sprawdzać. Idź to potestuj na kimś innym, na przykład Tomie – chciał już coś powiedzieć, ale mu przerwałaś. – I nie mów mi, że nie ma takich rzeczy, bo za dużo cholerstwa się na oglądałam w swoim życiu, żebyś mi tu taki kit wciskał. No ale nie ważne, nie przyszłam tu, żeby gadać o twoich dziwnych fetyszach… - siadałaś na łóżku, co on odebrał za prośbę, by zrobił to samo. Złapałaś go za jego prawą rękę i podciągnęłaś jego rękaw. Kiedy twoja ręka dotknęła jego ręki, Tord się zarumienił, jednak kiedy odsłoniłaś całą metalową rękę, wypieki na jego twarzy natychmiast zniknęły i zaczął unikać kontaktu wzrokowego, patrząc wszędzie indziej, byle nie w twoją stronę.
- Czy ty myślałeś, że nie zobaczę tego? Czy ty myślałeś, że kryjąc rękę w kieszeni zdołasz to przede mną ukryć? – mówiła zmartwionym i troskliwym tonem. – Tord, co się stało?
Oboje siedzieliście w ciszy, on ze wzrokiem wlepionym w podłogę, a ty patrząc na niego. Widziałaś, że targały nim pewne uczucia, więc wzięłaś oddech i przerwałaś ciszę:
- Tord, pamiętam, że z Tomem nigdy się nie dogadywaliście, nigdy nie mogliście siebie tolerować, ale to co dzieje się teraz… To już jest głęboka nienawiść. Kłócicie się co pięć sekund, nie wytrzymacie razem w jednym pokoju dłużej niż pół godziny, nawet bijecie się! Pieprzone bójki, jak w przedszkolu! – powiedziałaś, podczas gdy on milczał jak głaz. Powzięłaś decyzję, że spróbujesz jeszcze raz. – Tord, pamiętaj, mi możesz zawsze powiedzieć wszystko co chcesz. Wysłucham cię zawsze i nie zależenie od tego, o czym mówisz, dopóki jest to dla ciebie ważne. Pamiętaj, nigdy nie będę cię oceniać – powiedziałaś troskliwie i na poważnie, po czym uśmiechnęłaś się delikatnie i postanowiłaś zażartować – No… Może dopóki nie powiesz, że zbudowałeś wielkiego robota, prawie zabiłeś jednego ze swoich przyjaciół, naprawdę zabiłeś kogoś i chciałeś przejąć władzę nad światem… - w tym momencie spojrzał na ciebie z zakłopotaniem i czymś na wzór drobnego lęku. Zaśmiałaś się delikatnie i cicho i spojrzałaś w jego oczy. Po chwili wszystko zrozumiałaś. Uśmiech na twojej twarzy natychmiast zniknął i spojrzałaś na niego z przerażeniem, puszczając jego ramię.
- O mój Boże, Tord… Coś ty narobił… - spytałaś, po czym zauważyłaś, że po policzku chłopaka spłynęła łza. Później kolejna. Nim się obejrzałaś, płakał cicho i pociągał nosem. Właśnie się dowiedziałaś, jakie okropne rzeczy zrobił i nie byłaś zadowolona z niego, jednak to, jak wyglądał w tej chwili i jego reakcja na przypomnienie tego wydarzenia, łamało twoje serce. Po jego reakcji potrafiłaś wywnioskować, że nie jest dumny z tego co zrobił, że żałuje tego bardzo, i że gdyby mógł cofnąć czas i nigdy do tego nie dopuścić, to z pewnością by to zrobił. Wzięłaś go w swoje objęcia i przytuliłaś mocno matczynym uściskiem. Miałaś gdzieś, że jego łzy zostawiały mokre ślady na twojej bluzce, jedyne co chciałaś zrobić, to żeby twój przyjaciel poczuł się lepiej. I chociaż byłaś dziewczyną, to on był trochę niższy i mniejszy niż ty, przez co czułaś się, jakbyś tuliła swojego młodszego brata lub nawet syna. Kiedy szarooki się uspokoił, opowiedział ci o wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce nie tak dawno temu…
*KONIEC RETROSPEKCJI*
Twoje rozmyślania zostały przerwane przez delikatny zapach spalenizny, dostający się do twojego nosa. Spojrzałaś szybko na patelnię i zobaczyłaś, że omlet, który właśnie szykowałaś, zaczął się przypalać spod spodu.
- Kurwa – rzuciłaś krótko, czym przyciągnęłaś uwagę Edda siedzącego najbliżej. Spojrzał na ciebie, jednak jedyne co widział, to twoje plecy, bo zasłaniałaś cały widok na kuchenkę. Rzuciłaś przypalony omlet na swój talerz i zaczęłaś przygotowywać kolejne. Po jakiś 20 minutach śniadanie dla wszystkich było gotowe. Zawołałaś chłopaków, żeby zabierali jedzenie wraz z dodatkami do nich, w postaci sosu czekoladowego, miodu, bitej śmietany i dżemu. Śniadanie odbyło się w głośnej, ale wesołej atmosferze, nawet Tom i Tord jako tako się nie sprzeczali i wszystko przebiegło dobrze. Skończyłaś jako pierwsza, a kiedy odkładałaś talerz do zlewu, spojrzałaś na zegarek, wiszący na ścianie. Wskazywał on godzinę 7.
- Cholera jasna, to już 7?! - Najszybciej jak potrafiłaś pobiegłaś do swojego pokoju, podczas gdy wszyscy w pokoju podążyli wzrokiem za tobą, zastanawiając się, jaki był powód twojego pośpiechu. Wyciągnęłaś z szafy pierwsze lepsze pasujące do siebie ubrania. Padło na biały t – shirt z kolorowym nadrukiem, czarną, jeansową kurtkę i granatowe jeansy. Z pokoju skierowałaś się do jedynej łazienki na parterze, szybko umyłaś zęby i pomalowałaś delikatnie rzęsy. Skierowałaś się do swojego pokoju i szybko chwyciłaś za szczotkę. Uczesałaś włosy w luźny warkocz i wyszłaś z pokoju. Byłaś pod wrażeniem, że ogarnięcie siebie zajęło ci tylko czterdzieści minut, więc miałaś jeszcze ok. godziny czasu wolnego przed zajęciami. Wróciłaś więc do salonu i siadłaś na kanapie obok Toma, podczas gdy Matt wybył do pokoju, pewnie po to, żeby się wyszykować na dzisiejszy dzień (szykował się oczywiście dłużej, niż inni, co by tłumaczyło, że wszyscy oprócz niego byli już ubrani), Edd poszedł do kuchni po colę, a Tord pewnie stwierdził, że woli już siedzieć sam w pokoju i czytać swoje hentai’e, niż spędzić więcej czasu w towarzystwie Toma.
- Skąd ten twój wcześniejszy pośpiech? – rzucił jakby od niechcenia Tom, zmieniając kanały w telewizorze.
- Myślała, że będę się szykować dłużej. Jak widać byłam w błędzie – powiedziałaś i zauważyłaś, że Tom trzymał w jednej z rąk szklaną butelkę. Po chwili wziął łyka trunku z niej, a ty zauważyłaś nazwę „Smirnoff”. Spojrzałaś na niego trochę zmartwiona.
- Tak od rana masz zamiar pić? Tom, to nie jest dobre dla twojego zdrowia – powiedziałaś, przypatrując się mu, on jednak tylko przelotnie na ciebie spojrzał.
- Nie wiem, czemu się martwisz. Nie jesteś moją matką, a ja jestem dorosły – po czym znów napił się z butelki.
- Matką może i nie, ale przyjaciółką. I martwię się o ciebie – odpowiedziałaś z powagą. Odwrócił głowę w twoją stronę i już chciał cos powiedzieć, kiedy za kanapą stanął Edd.
- Ona ma rację, Tom. To jest dość niezdrowy zwyczaj – powiedział. Tom skierował na niego oskarżycielski wzrok.
- Od kiedy niby stoisz po jej stronie? – spytał, ignorując twoją obecność. Zirytowało cię to odrobinę.
- Odkąd ma rację w niektórych sprawach – odpowiedział szatyn i dołączył do was, siadając na kanapie i biorąc łyk coli z puszki, którą trzymał w ręce. Chciałaś jeszcze zostać na pogaduchy i wcale nie śpieszyło ci się, by opuścić dom, ale za kilka minut miałaś autobus, który skróciłby twoją drogę na uczelnię, więc wstałaś z kanapy i skierowałaś się w stronę swojego pokoju, by wziąć z niego torbę z rzeczami potrzebnymi ci na zajęcia. Następnie zawędrowałaś przed drzwi wejściowe domu, narzuciłaś na nogi swoje ulubione, czarne buty sportowe.
- Na razie! O 18 powinnam wrócić! Jeżeli nie, to znaczy, że zjadły mnie zombie! – krzyknęłaś, wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Kiedy byłaś na zewnątrz usłyszałaś, jak Edd i Tom mówią ci coś na do widzenia, ale nie mogłaś dokładnie rozróżnić, co to było.
- Kurwa – rzuciłaś krótko, czym przyciągnęłaś uwagę Edda siedzącego najbliżej. Spojrzał na ciebie, jednak jedyne co widział, to twoje plecy, bo zasłaniałaś cały widok na kuchenkę. Rzuciłaś przypalony omlet na swój talerz i zaczęłaś przygotowywać kolejne. Po jakiś 20 minutach śniadanie dla wszystkich było gotowe. Zawołałaś chłopaków, żeby zabierali jedzenie wraz z dodatkami do nich, w postaci sosu czekoladowego, miodu, bitej śmietany i dżemu. Śniadanie odbyło się w głośnej, ale wesołej atmosferze, nawet Tom i Tord jako tako się nie sprzeczali i wszystko przebiegło dobrze. Skończyłaś jako pierwsza, a kiedy odkładałaś talerz do zlewu, spojrzałaś na zegarek, wiszący na ścianie. Wskazywał on godzinę 7.
- Cholera jasna, to już 7?! - Najszybciej jak potrafiłaś pobiegłaś do swojego pokoju, podczas gdy wszyscy w pokoju podążyli wzrokiem za tobą, zastanawiając się, jaki był powód twojego pośpiechu. Wyciągnęłaś z szafy pierwsze lepsze pasujące do siebie ubrania. Padło na biały t – shirt z kolorowym nadrukiem, czarną, jeansową kurtkę i granatowe jeansy. Z pokoju skierowałaś się do jedynej łazienki na parterze, szybko umyłaś zęby i pomalowałaś delikatnie rzęsy. Skierowałaś się do swojego pokoju i szybko chwyciłaś za szczotkę. Uczesałaś włosy w luźny warkocz i wyszłaś z pokoju. Byłaś pod wrażeniem, że ogarnięcie siebie zajęło ci tylko czterdzieści minut, więc miałaś jeszcze ok. godziny czasu wolnego przed zajęciami. Wróciłaś więc do salonu i siadłaś na kanapie obok Toma, podczas gdy Matt wybył do pokoju, pewnie po to, żeby się wyszykować na dzisiejszy dzień (szykował się oczywiście dłużej, niż inni, co by tłumaczyło, że wszyscy oprócz niego byli już ubrani), Edd poszedł do kuchni po colę, a Tord pewnie stwierdził, że woli już siedzieć sam w pokoju i czytać swoje hentai’e, niż spędzić więcej czasu w towarzystwie Toma.
- Skąd ten twój wcześniejszy pośpiech? – rzucił jakby od niechcenia Tom, zmieniając kanały w telewizorze.
- Myślała, że będę się szykować dłużej. Jak widać byłam w błędzie – powiedziałaś i zauważyłaś, że Tom trzymał w jednej z rąk szklaną butelkę. Po chwili wziął łyka trunku z niej, a ty zauważyłaś nazwę „Smirnoff”. Spojrzałaś na niego trochę zmartwiona.
- Tak od rana masz zamiar pić? Tom, to nie jest dobre dla twojego zdrowia – powiedziałaś, przypatrując się mu, on jednak tylko przelotnie na ciebie spojrzał.
- Nie wiem, czemu się martwisz. Nie jesteś moją matką, a ja jestem dorosły – po czym znów napił się z butelki.
- Matką może i nie, ale przyjaciółką. I martwię się o ciebie – odpowiedziałaś z powagą. Odwrócił głowę w twoją stronę i już chciał cos powiedzieć, kiedy za kanapą stanął Edd.
- Ona ma rację, Tom. To jest dość niezdrowy zwyczaj – powiedział. Tom skierował na niego oskarżycielski wzrok.
- Od kiedy niby stoisz po jej stronie? – spytał, ignorując twoją obecność. Zirytowało cię to odrobinę.
- Odkąd ma rację w niektórych sprawach – odpowiedział szatyn i dołączył do was, siadając na kanapie i biorąc łyk coli z puszki, którą trzymał w ręce. Chciałaś jeszcze zostać na pogaduchy i wcale nie śpieszyło ci się, by opuścić dom, ale za kilka minut miałaś autobus, który skróciłby twoją drogę na uczelnię, więc wstałaś z kanapy i skierowałaś się w stronę swojego pokoju, by wziąć z niego torbę z rzeczami potrzebnymi ci na zajęcia. Następnie zawędrowałaś przed drzwi wejściowe domu, narzuciłaś na nogi swoje ulubione, czarne buty sportowe.
- Na razie! O 18 powinnam wrócić! Jeżeli nie, to znaczy, że zjadły mnie zombie! – krzyknęłaś, wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Kiedy byłaś na zewnątrz usłyszałaś, jak Edd i Tom mówią ci coś na do widzenia, ale nie mogłaś dokładnie rozróżnić, co to było.
Eddsworld!
OdpowiedzUsuńYaY!!!
:)
UsuńMagia, dostaję się do nowego fandomu i na Handlarzu po kilku dniach pojawia się z niego opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńJak się jest wiedźmą, to się wykrywa takie momenty. :>
UsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. :)
UsuńRozdział fajny i przyjemnie się go czyta, ale czy mnie ktoś oświeci czego to kontynuacja, bo najwyraźniej coś przespałem :)
OdpowiedzUsuńNie jest to kontynuacja żadnego opowiadanania, a jedynie fanowskie opowiadanie tego, co mogłoby się wydarzyć po ostatnim odcinku Eddsworld. :)
UsuńWielkie dzięki za info, a już myślałem, że przespałem dzień z życia bloga :D
UsuńO MÓJ BOŻE. To niezwykłe! Akurat pare dni po tym jak na dobre wkręciłam się w eddsworld wychodzi to opowiadanie, heh, dziękuję za napisanie tego, wyszło wspaniale.
OdpowiedzUsuńAwwww... Dziękuję, aż mi się milutko na sercu zrobiło. :3
UsuńNaprawdę się cieszę że mogę zobaczyć coś z Eddsworld. Kocham ew, i to naprawde duże zaskoczenie, że coś z tym jest na tym blogu <3
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
UsuńSuper rozdiał! Nie spodziewałam się Eddsworld'a na tym blogu. Yey!
OdpowiedzUsuń~Jonuś
Dziękuję. :3 I wiem, że EW to takie trochę zaskoczenie tu, ale cóż... Spodziewaj się niespodziewanego. :>
Usuń