Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od
czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały
prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym
mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy
Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego
serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu,
krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan
"jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie
oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co
warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która
świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia,
że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś
znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Sans zerkał przez ramię, kiedy szybko udawał się w inną część sklepu. Ciężko się do niej dostać, jeżeli nie wiesz gdzie ona jest. Potwory wolą trzymać swoje rzeczy w tajemnicy, a więc tylko one wiedziały, gdzie szukać. Ludzie, jednak, nie wiedzieli o jej istnieniu. Zastanawiał się nad kupnem tego od jakiegoś czasu, nie wiedział, czy kupić to dzisiaj czy wrócić później. Martwił się, że go z tym zobaczysz, ale był pewien, że i tak nie będziesz wiedziała co to. No i nie miał humoru wracać. Jego kolej zaczyna się w przyszłym tygodniu i będzie potrzebował czegoś co go uspokoi, kiedy to nadejdzie. Sans skręcił w ukrytą część sklepu i poczuł, że wchodzi na coś zimnego. Natychmiast zrobił krok w tył. Powietrze przed nim uformowało się w kształt.
-Co ty kurwa robisz? - warknął Sans.
-Oh... to ty – Czarny duch blokował przejście. Odstawił małe pudełko na półkę kiedy zauważył szkieleta który dosłownie wszedł w niego. - Patrz jak chodzisz! Głupi jedno punktowiec
-Co tam kurwa gadasz? - warknął pokazując zęby. Czerwone ślepia ducha zamigotały i uśmiechnął się w odpowiedzi.
-Mówię, że powinieneś przestać marnować przestrzeń i przestać wchodzić na innych! - Sans czuł jak wzrasta w nim wściekłość, ale nic nie może zrobić. Nie tylko dlatego, że są w sklepie, ale potwory nie powinny już walczyć ze sobą w miejscach publicznych. A nawet gdyby mogły, jego ataki nie zrobią krzywdy duchowi.
-Tsk... rusz się. Muszę przejść – warknął Sans.
-Ruszę się kiedy będę chciał – odpowiedział duch odwracając czerwone ślepia na półkę.
-I tak możesz używać tylko jednego produktu!
-Zamknij się! Byłem pierwszy! Mogę patrzeć na co chcę! - Pieprzony Napstablook! Zawsze wchodzi w drogę! Nikt go nie zabił tylko dlatego, że już jest duchem! Nikt nie lubi tego zasrańca! Jest chujowy i żyje sam w Waterfall.
-Dobra! - krzyknął Sans przechodząc przez ducha. Czuł jak jego kości natychmiast robią się zimne. Kiedy przed niego przeszedł rozejrzał się dookoła.
-Obrzydlistwo! Teraz będę musiał się umyć! - marudził duch odwracając głowę
-Też się pieprz debilu! - warknął szkielet rozglądając się za produktami. Napstablook wziął małe pudełeczko z regału i odleciał.
-Śmieć – mruknął za sobą
-Pojebaniec – odpowiedział Sans. Kiedy był pewien, że duch zniknął, chwycił za pudełko najbliżej. To na jakie patrzył Napstablook „Sensualne Ukojenie MTT! Kiedy życie ci się RUJnuje, zawsze możesz zachowywać się jak gwiazda! Ostrzeżenie: nie dla ludzi.” było napisane jaskrawym róże, na fioletowym pudełku. Sans wykrzywił twarz w obrzydzeniu i odstawił. Jasne, miał kilka rzeczy z MTT, ale kupował je tylko dlatego, że nie było zamienników. Chwycił kolejne i przeczytał prosty napis „Sensualne Ukojenie” To będzie dobre. Wszystko właściwie jest do siebie podobne. Wyszedł z uliczki trzymając w ręku pudełeczko. Powinien je w coś schować. Był pewien, że zaczniesz go o to pytać i po co poszedł po to sam. Zawsze się o wszystko wypytujesz. Zaczął wzrokiem szukać czegoś co pomoże mu ukryć pudełko, kiedy poczuł wibracje telefonu. Wyciągnął go. Przeczytał jedno słowo i jego dusza natychmiast wymknęła się spod kontroli kumulując magię do teleportacji.
NowyKontakt3: Pomocy!
-Co ty kurwa robisz? - warknął Sans.
-Oh... to ty – Czarny duch blokował przejście. Odstawił małe pudełko na półkę kiedy zauważył szkieleta który dosłownie wszedł w niego. - Patrz jak chodzisz! Głupi jedno punktowiec
-Co tam kurwa gadasz? - warknął pokazując zęby. Czerwone ślepia ducha zamigotały i uśmiechnął się w odpowiedzi.
-Mówię, że powinieneś przestać marnować przestrzeń i przestać wchodzić na innych! - Sans czuł jak wzrasta w nim wściekłość, ale nic nie może zrobić. Nie tylko dlatego, że są w sklepie, ale potwory nie powinny już walczyć ze sobą w miejscach publicznych. A nawet gdyby mogły, jego ataki nie zrobią krzywdy duchowi.
-Tsk... rusz się. Muszę przejść – warknął Sans.
-Ruszę się kiedy będę chciał – odpowiedział duch odwracając czerwone ślepia na półkę.
-I tak możesz używać tylko jednego produktu!
-Zamknij się! Byłem pierwszy! Mogę patrzeć na co chcę! - Pieprzony Napstablook! Zawsze wchodzi w drogę! Nikt go nie zabił tylko dlatego, że już jest duchem! Nikt nie lubi tego zasrańca! Jest chujowy i żyje sam w Waterfall.
-Dobra! - krzyknął Sans przechodząc przez ducha. Czuł jak jego kości natychmiast robią się zimne. Kiedy przed niego przeszedł rozejrzał się dookoła.
-Obrzydlistwo! Teraz będę musiał się umyć! - marudził duch odwracając głowę
-Też się pieprz debilu! - warknął szkielet rozglądając się za produktami. Napstablook wziął małe pudełeczko z regału i odleciał.
-Śmieć – mruknął za sobą
-Pojebaniec – odpowiedział Sans. Kiedy był pewien, że duch zniknął, chwycił za pudełko najbliżej. To na jakie patrzył Napstablook „Sensualne Ukojenie MTT! Kiedy życie ci się RUJnuje, zawsze możesz zachowywać się jak gwiazda! Ostrzeżenie: nie dla ludzi.” było napisane jaskrawym róże, na fioletowym pudełku. Sans wykrzywił twarz w obrzydzeniu i odstawił. Jasne, miał kilka rzeczy z MTT, ale kupował je tylko dlatego, że nie było zamienników. Chwycił kolejne i przeczytał prosty napis „Sensualne Ukojenie” To będzie dobre. Wszystko właściwie jest do siebie podobne. Wyszedł z uliczki trzymając w ręku pudełeczko. Powinien je w coś schować. Był pewien, że zaczniesz go o to pytać i po co poszedł po to sam. Zawsze się o wszystko wypytujesz. Zaczął wzrokiem szukać czegoś co pomoże mu ukryć pudełko, kiedy poczuł wibracje telefonu. Wyciągnął go. Przeczytał jedno słowo i jego dusza natychmiast wymknęła się spod kontroli kumulując magię do teleportacji.
NowyKontakt3: Pomocy!
Sans pojawił się w kilku miejscach, przez panikę gubiąc się. Szukał od regału do regału. Chwycił się za jedną z półek kiedy musiał złapać powietrze. Ktokolwiek zadziewa z jego człowiekiem będzie miał przejebane! Nie ma potwora, który może dotykać jego własność bez... Jego dusza zamarła kiedy zobaczył kto stoi obok jego sąsiadki. Oboje patrzyli na niego kiedy pudełko ryżu uderzyło go w głowę i upadło na ziemię. Ch-cholera! Kurwa mać! Dlaczego to musiał być ten dupek! Sans stał i gapił się próbując wymyślić co powiedzieć.
-U-um.. - rzuciłaś niszcząc ciszę i odwróciłaś się w stronę pomarańczowego potwora – Więc... Tak jak mówiłam. Próbujemy raz jeszcze
-Naprawdę, naprawdę? - Bird zaczynał się pocić kiedy krwiste ślepia zwróciły się w stronę Sansa. Zrobił krok w Twoją stronę mierząc Twoje ciało od dołu do góry. Dusza Sansa zawrzała we wściekłości. Miał dość tego, że ten gnój mówił o Tobie takie rzeczy i teraz myśli że może tak po prostu zrobić z Tobą co chce? Nie jesteś zainteresowana, więc powinien spierdalać!
-Tak – oddaliłaś się od niego – Więc... nie jestem gotowa na.. - Sans wtrącił się stając między wami
-Odpierdol się od mojej partnerki debilu! - wysyczał w jego twarz szczerząc groźnie swoje ostre zębiska – Popierdoliło cię? Łapy precz od tego co moje! - Huh....?
-Myślałem że z nią skończyłeś! - odpowiedział Bird – Nigdy nie słyszałem, że wracałeś do dziewczyny z którą zerwałeś! - warknął
-Tylko dlatego, że się pokłóciliśmy nie znaczy, że z nią skończyłem! Nadal jest moja więc odpierdol się zasrańcu! - krzyczał Sans, jego źrenice zajarzyły się wściekłą czerwienią. Powietrze zrobiło się gęstsze kiedy patrzyli się na siebie. Uh....?
-D-daj spokój S-sans – ptasi potwór jako pierwszy odpuścił – W-wiesz, że nie zabierałbym się za nią, gdybym wiedział, że nadal jesteście razem – Zaczynał się oddalać
-Nigdy nie powiedziałem, że z nią skończyłem chuju! Spuść swoją duszę w sraczu jeżeli tak bardzo jesteś spragniony poczuć czym jest prawdziwe człowieczeństwo! - Sans zrobił kolejny krok w jego stronę. Co...?
-N-nie bądź taki. Wystarczyło powiedzieć. Już zrozumiałem – Bird cofnął się jeszcze trochę, podniósł ręce do góry jakby się poddawał.
-Obyś. Jeżeli jeszcze raz odezwiesz się do niej, będziesz miał kłopoty! Odwal się od mojej dziewczyny! - Sans praktycznie napluł mu w twarz.
-Tsk.. łapię – Bird na chwilę zerknął na Ciebie, by następnie odwrócić wzrok – Skąd miałem wiedzieć, że wróciliście do siebie? - mruczał oddalając się – Myślałem, że skończyłeś z nią. - Czekałaś chwilę odprowadzając wzrokiem ptasiego potwora, podczas kiedy mały kościotrup kipiał w złości nadal. Dyszał ciężko, czerwone ślepia błyszczały w czystej wściekłości.
-Uh... Więc.. - zaczęłaś niepewnie. Sans odwrócił się w Twoją stronę cały czas rozwścieczony.
-Co ty kurwa robisz?!
-Um.. patrzyłam na rzeczy i wtedy Bird mnie zauważył i chciał wyciągnąć ode mnie numer.
-Nie powinnaś stać i z nim gadać! Powinnaś kazać mu spierdalać!
-Powiedziałam mu, aby dał sobie spokój... Czacho, złościsz się bez powodu.
-Chciał się z tobą pieprzyć debilko! - krzyknął
-No wiesz – wywróciłaś oczami. Sans był wyraźnie skupiony na Twojej reakcji – To było wiadome odkąd go poznałam.
-Więc po chuj z nim gadałaś?!
-Bo to twój przyjaciel? Nie mogłam go tak po prostu spławić.
-Ten posraniec nie jest moim przyjacielem!
-Myślałam, że mówiłeś, że wszyscy z Grillbys to twoi przyjaciele
-B-bo są... ale nie on.
-Uh... dobra? Nie wiedziałam – Pochyliłaś się, by podnieść pudełko jakie upadło – Zaraz... ludzie mogą uprawiać seks z potworami? - odstawiłaś produkt na półkę. Wiedziałaś, że potwory nie mają typowych dla ssaków genitaliów, czy nawet podobnych do ludzi. Z tego co wiesz, wykorzystują swoje dusze podczas seksu. Teoretycznie zarówno ludzie jak i potwory mają dusze, ale to nic nie znaczy. Czy ludzie mogą wykorzystywać swoje dusze w seksualny sposób tak jak potwory?
-Co kurwa?! Nie pytaj mnie o takie rzeczy publicznie! - warknął niski głos za Tobą.
-Odpowiedz tak albo nie – próbowałaś znaleźć miejsce dla pudełka ryżu.
-To bardziej skomplikowane pytanie debilko! No i nie będę na to odpowiadał na środku pierdolonego sklepu czy gdziekolwiek
-Więc, prawdziwa odpowiedź znaczy tak – rzuciłaś głośno. Usłyszałaś jak dyszał ciężko, pochyliłaś się by podnieść kolejne małe pudełko z ziemi. Na przodzie był napis „Sensualna ulga. Ostrzeżenie: nie dla ludzi” Huh....? Wygląda jak jakieś lekarstwo. - Czacho, co to jest? - zapytałaś pokazując mu to. Jego oczy zniknęły na chwilę, potem wyrwał pudełeczko z Twoich rąk i zaczął się pocić gdy próbował je ukryć przed Tobą. - Zaraz... jesteś chory? Myślałam, że mówiłeś, że potwory nie mogą zachorować – Patrzyłaś zmieszana na jego reakcję
-N-nie jestem! - odpowiedział pocąc się bardziej
-To coś na … uczulenie? Myślałam, że nie masz na nic alergii
-T-to specjalny rodzaj alergii – odpowiedział rumieniąc się i odwracając od Ciebie wzrok.
-Łał, Czacho. To najgorsze kłamstwo na jakim cię przyłapałam – mruknęłaś lekko podirytowana
-T-to nie twój pierdolony interes więc zostaw mnie samego – chwycił za wózek i wsunął pudełeczko między swoje zakupy.
-Uh... no dobra. - Więc udał się aby to zdobyć. Czego się tak wstydzi? No i skąd to ma? Nie przypominasz sobie, aby gdziekolwiek gdzie byłaś były jakieś leki. To zdecydowanie jakiś lek, ale z tego co pamiętasz, potwory jako takich nie potrzebują. To też nic ludzkiego, wiadomość na pudełku mówiła jasno. Może powinnaś raz jeszcze rzucić na to okiem? Ale jesteś pewna, że nic innego nie znajdziesz na opakowaniu. Serio Czacho... co to jest? Skończyłaś układać to co upadło na ziemię i pchnęłaś wózek dalej. Sans szedł obok Ciebie.
-O co kurwa chodziło z tą wiadomością? - zapytał kiedy skręciliście.
-Co? O... to... Nie wiedziałam co powiedzieć Birdowi. Chciałam powiedzieć, aby sobie poszedł tak, aby nie pomyślał, że … no wiesz... jesteśmy razem.
-Kurwa, myślałem, że ktoś cię zaatakował – uderzył się dłonią w twarz.
-Awww... i wpadłeś na regał aby mnie ratować?
-Tsk.. następnym razem zostawię cię samą – mruknął.
-Znaczy się, dziękuję. Jesteś moim bohaterem. Moim rycerzem w lśniącej zbroi. Dosłownie
-Z-zamknij się
-Hehehe. Obiecałam, że nie powiem nic dziwnego więc... chciałam abyś przyszedł mi pomóc zareagować dobrze w tej sytuacji i … to... uh... wygląda na to, że sam powiedziałeś coś dziwnego.
-Co? Nic takiego nie... - zaczął się rumienić kiedy zdał sobie sprawę.
-Naprawdę? Więc... nie było nic dziwnego w krzyczeniu, nie dotykaj mojej partnerki, jest moja, nie możesz jej mieć? - zapytałaś sarkastycznie
-T-to... Chciałem t-tylko aby sobie p-poszedł – Na twarzy był cały czerwony
-Wiesz, to było bardzo posesywne zachowanie. Czułam się jakbym była zdobyczą w jakiejś walce napalonych potworów w środku rui, czy coś – zaśmiałaś się. Sans się potknął, musiał chwycić się za koszyk, aby nie upaść na ziemię. - Uh.. uważaj – zatrzymałaś się
-N-nie mów kurwa tak! - krzyknął, a więc czerwieńszy być jednak może.
-Um... jak? - Nie byłaś pewna, co powiedziałaś źle. Sans przez chwilę badał Twoją twarz nim odwrócił wzrok.
-N-nic.. mniejsza. - powiedział cicho człapiąc do przodu. Co? Co takiego powiedziałaś? Twoim oczom ukazał się kolejny regał. Tutaj było wiele rzeczy produkcji MTT, na wszystkich opakowaniach robot w różnych pozycjach, wszystko w kolorach różu i fioletu. Zatrzymałaś się, by podnieść jedno z opakowań zaciekawiona.
-Więc.. co powiesz w barze po tym jak wypaliłeś, że nadal się umawiamy? - zapytałaś nie odrywając wzroku od opakowania
-Kurwa, nie wiem – uderzył się w twarz.
-Mogę publicznie znowu z tobą zerwać, jeżeli chcesz – zaproponowałaś – Albo tym razem to ty możesz zerwać ze mną.
-Gahh kurwa! To jest pojebane! - lamentował koło wózka.
-Heh, a ja próbowałam jak się da, aby nie rozpocząć tego od nowa – Chwyciłaś za tęczowe opakowanie. Musisz zobaczyć jak to działa.
-Nie chciałem tego kurwa zaczynać od nowa – powiedział cicho jak przechodziłaś obok. Zerknęłaś na niego. Patrzył na ziemię, pocił się czekając, aż skończysz.
-Czacho... mam to gdzieś. Osobiście uważam, że cała ta sprawa jest zabawna – Wsadził ręce do kieszeni. Wyciągnęłaś pudełko znad jego głowy – Przestań się tak dołować – powiedziałaś stawiając opakowanie na jego czaszce. Ściągnął je natychmiast i wrzucił do koszyka
-Nie ustawiaj rzeczy na mojej głowie! - warknął.
-Hehe! No i masz! - zachichotałaś – Rozchmurz się! - Westchnął, pchnęłaś dalej wózek. W kolejnej uliczce było mięso i mrożonki. 0 Więc.. potwory są zawsze takie zaborcze kiedy są z innymi w związkach czy coś? - otworzyłaś lodówkę.
-A jakie powinny być?
-Heh...? - uśmiechnęłaś się złowieszczo – Dlaczego mi nie powiesz, przecież jesteś ekspertem w tych rzeczach i zdecydowanie nie jesteś już prawiczkiem, panie potworze.
-Myślałem, że miałaś nie pierdolić głupot jak tutaj będziemy
-Wiesz... n-niektórzy ludzie tacy są – zaczęłaś – Choć to nie jest coś popularnego.
-Więc? Więc pozwalacie aby ktoś zabrał waszego partnera?
-Nie. Ufasz swojemu partnerowi i pozwalasz mu podejmować decyzje. Ufasz bo wiesz, że nie zrobi nic co miałoby cię zasmucić. To związek oparty na zaufaniu, nie na sile.
-Huh... - Sans się zamyślił – Ale czy przypadkiem co chwile nie ma rozwodów? - Prawie upuściłaś opakowanie warzyw.
-Co? - zapytałaś w szoku
-Połowa społeczeństwa jest po rozwodach, prawda?
-Czacho... skąd to wiesz? - zapytałaś z niedowierzaniem
-Szef dowiedział się o tym w akademii. - Uśmiechnęłaś się lekko.
-Wiesz, że twój brat lubi wyolbrzymiać
-...Oh – powiedział tylko tyle.
-Czacho! Naprawdę myślisz, że ludzie są aż tak źli? - byłaś zaskoczona.
-Nie wiem kurwa! - warknął zawstydzony – No i macie dziwny seks więc skąd mam wiedzieć?
-A co to ma z tym wspólnego? - Byłaś zmieszana.
-U-um.. - rzuciłaś niszcząc ciszę i odwróciłaś się w stronę pomarańczowego potwora – Więc... Tak jak mówiłam. Próbujemy raz jeszcze
-Naprawdę, naprawdę? - Bird zaczynał się pocić kiedy krwiste ślepia zwróciły się w stronę Sansa. Zrobił krok w Twoją stronę mierząc Twoje ciało od dołu do góry. Dusza Sansa zawrzała we wściekłości. Miał dość tego, że ten gnój mówił o Tobie takie rzeczy i teraz myśli że może tak po prostu zrobić z Tobą co chce? Nie jesteś zainteresowana, więc powinien spierdalać!
-Tak – oddaliłaś się od niego – Więc... nie jestem gotowa na.. - Sans wtrącił się stając między wami
-Odpierdol się od mojej partnerki debilu! - wysyczał w jego twarz szczerząc groźnie swoje ostre zębiska – Popierdoliło cię? Łapy precz od tego co moje! - Huh....?
-Myślałem że z nią skończyłeś! - odpowiedział Bird – Nigdy nie słyszałem, że wracałeś do dziewczyny z którą zerwałeś! - warknął
-Tylko dlatego, że się pokłóciliśmy nie znaczy, że z nią skończyłem! Nadal jest moja więc odpierdol się zasrańcu! - krzyczał Sans, jego źrenice zajarzyły się wściekłą czerwienią. Powietrze zrobiło się gęstsze kiedy patrzyli się na siebie. Uh....?
-D-daj spokój S-sans – ptasi potwór jako pierwszy odpuścił – W-wiesz, że nie zabierałbym się za nią, gdybym wiedział, że nadal jesteście razem – Zaczynał się oddalać
-Nigdy nie powiedziałem, że z nią skończyłem chuju! Spuść swoją duszę w sraczu jeżeli tak bardzo jesteś spragniony poczuć czym jest prawdziwe człowieczeństwo! - Sans zrobił kolejny krok w jego stronę. Co...?
-N-nie bądź taki. Wystarczyło powiedzieć. Już zrozumiałem – Bird cofnął się jeszcze trochę, podniósł ręce do góry jakby się poddawał.
-Obyś. Jeżeli jeszcze raz odezwiesz się do niej, będziesz miał kłopoty! Odwal się od mojej dziewczyny! - Sans praktycznie napluł mu w twarz.
-Tsk.. łapię – Bird na chwilę zerknął na Ciebie, by następnie odwrócić wzrok – Skąd miałem wiedzieć, że wróciliście do siebie? - mruczał oddalając się – Myślałem, że skończyłeś z nią. - Czekałaś chwilę odprowadzając wzrokiem ptasiego potwora, podczas kiedy mały kościotrup kipiał w złości nadal. Dyszał ciężko, czerwone ślepia błyszczały w czystej wściekłości.
-Uh... Więc.. - zaczęłaś niepewnie. Sans odwrócił się w Twoją stronę cały czas rozwścieczony.
-Co ty kurwa robisz?!
-Um.. patrzyłam na rzeczy i wtedy Bird mnie zauważył i chciał wyciągnąć ode mnie numer.
-Nie powinnaś stać i z nim gadać! Powinnaś kazać mu spierdalać!
-Powiedziałam mu, aby dał sobie spokój... Czacho, złościsz się bez powodu.
-Chciał się z tobą pieprzyć debilko! - krzyknął
-No wiesz – wywróciłaś oczami. Sans był wyraźnie skupiony na Twojej reakcji – To było wiadome odkąd go poznałam.
-Więc po chuj z nim gadałaś?!
-Bo to twój przyjaciel? Nie mogłam go tak po prostu spławić.
-Ten posraniec nie jest moim przyjacielem!
-Myślałam, że mówiłeś, że wszyscy z Grillbys to twoi przyjaciele
-B-bo są... ale nie on.
-Uh... dobra? Nie wiedziałam – Pochyliłaś się, by podnieść pudełko jakie upadło – Zaraz... ludzie mogą uprawiać seks z potworami? - odstawiłaś produkt na półkę. Wiedziałaś, że potwory nie mają typowych dla ssaków genitaliów, czy nawet podobnych do ludzi. Z tego co wiesz, wykorzystują swoje dusze podczas seksu. Teoretycznie zarówno ludzie jak i potwory mają dusze, ale to nic nie znaczy. Czy ludzie mogą wykorzystywać swoje dusze w seksualny sposób tak jak potwory?
-Co kurwa?! Nie pytaj mnie o takie rzeczy publicznie! - warknął niski głos za Tobą.
-Odpowiedz tak albo nie – próbowałaś znaleźć miejsce dla pudełka ryżu.
-To bardziej skomplikowane pytanie debilko! No i nie będę na to odpowiadał na środku pierdolonego sklepu czy gdziekolwiek
-Więc, prawdziwa odpowiedź znaczy tak – rzuciłaś głośno. Usłyszałaś jak dyszał ciężko, pochyliłaś się by podnieść kolejne małe pudełko z ziemi. Na przodzie był napis „Sensualna ulga. Ostrzeżenie: nie dla ludzi” Huh....? Wygląda jak jakieś lekarstwo. - Czacho, co to jest? - zapytałaś pokazując mu to. Jego oczy zniknęły na chwilę, potem wyrwał pudełeczko z Twoich rąk i zaczął się pocić gdy próbował je ukryć przed Tobą. - Zaraz... jesteś chory? Myślałam, że mówiłeś, że potwory nie mogą zachorować – Patrzyłaś zmieszana na jego reakcję
-N-nie jestem! - odpowiedział pocąc się bardziej
-To coś na … uczulenie? Myślałam, że nie masz na nic alergii
-T-to specjalny rodzaj alergii – odpowiedział rumieniąc się i odwracając od Ciebie wzrok.
-Łał, Czacho. To najgorsze kłamstwo na jakim cię przyłapałam – mruknęłaś lekko podirytowana
-T-to nie twój pierdolony interes więc zostaw mnie samego – chwycił za wózek i wsunął pudełeczko między swoje zakupy.
-Uh... no dobra. - Więc udał się aby to zdobyć. Czego się tak wstydzi? No i skąd to ma? Nie przypominasz sobie, aby gdziekolwiek gdzie byłaś były jakieś leki. To zdecydowanie jakiś lek, ale z tego co pamiętasz, potwory jako takich nie potrzebują. To też nic ludzkiego, wiadomość na pudełku mówiła jasno. Może powinnaś raz jeszcze rzucić na to okiem? Ale jesteś pewna, że nic innego nie znajdziesz na opakowaniu. Serio Czacho... co to jest? Skończyłaś układać to co upadło na ziemię i pchnęłaś wózek dalej. Sans szedł obok Ciebie.
-O co kurwa chodziło z tą wiadomością? - zapytał kiedy skręciliście.
-Co? O... to... Nie wiedziałam co powiedzieć Birdowi. Chciałam powiedzieć, aby sobie poszedł tak, aby nie pomyślał, że … no wiesz... jesteśmy razem.
-Kurwa, myślałem, że ktoś cię zaatakował – uderzył się dłonią w twarz.
-Awww... i wpadłeś na regał aby mnie ratować?
-Tsk.. następnym razem zostawię cię samą – mruknął.
-Znaczy się, dziękuję. Jesteś moim bohaterem. Moim rycerzem w lśniącej zbroi. Dosłownie
-Z-zamknij się
-Hehehe. Obiecałam, że nie powiem nic dziwnego więc... chciałam abyś przyszedł mi pomóc zareagować dobrze w tej sytuacji i … to... uh... wygląda na to, że sam powiedziałeś coś dziwnego.
-Co? Nic takiego nie... - zaczął się rumienić kiedy zdał sobie sprawę.
-Naprawdę? Więc... nie było nic dziwnego w krzyczeniu, nie dotykaj mojej partnerki, jest moja, nie możesz jej mieć? - zapytałaś sarkastycznie
-T-to... Chciałem t-tylko aby sobie p-poszedł – Na twarzy był cały czerwony
-Wiesz, to było bardzo posesywne zachowanie. Czułam się jakbym była zdobyczą w jakiejś walce napalonych potworów w środku rui, czy coś – zaśmiałaś się. Sans się potknął, musiał chwycić się za koszyk, aby nie upaść na ziemię. - Uh.. uważaj – zatrzymałaś się
-N-nie mów kurwa tak! - krzyknął, a więc czerwieńszy być jednak może.
-Um... jak? - Nie byłaś pewna, co powiedziałaś źle. Sans przez chwilę badał Twoją twarz nim odwrócił wzrok.
-N-nic.. mniejsza. - powiedział cicho człapiąc do przodu. Co? Co takiego powiedziałaś? Twoim oczom ukazał się kolejny regał. Tutaj było wiele rzeczy produkcji MTT, na wszystkich opakowaniach robot w różnych pozycjach, wszystko w kolorach różu i fioletu. Zatrzymałaś się, by podnieść jedno z opakowań zaciekawiona.
-Więc.. co powiesz w barze po tym jak wypaliłeś, że nadal się umawiamy? - zapytałaś nie odrywając wzroku od opakowania
-Kurwa, nie wiem – uderzył się w twarz.
-Mogę publicznie znowu z tobą zerwać, jeżeli chcesz – zaproponowałaś – Albo tym razem to ty możesz zerwać ze mną.
-Gahh kurwa! To jest pojebane! - lamentował koło wózka.
-Heh, a ja próbowałam jak się da, aby nie rozpocząć tego od nowa – Chwyciłaś za tęczowe opakowanie. Musisz zobaczyć jak to działa.
-Nie chciałem tego kurwa zaczynać od nowa – powiedział cicho jak przechodziłaś obok. Zerknęłaś na niego. Patrzył na ziemię, pocił się czekając, aż skończysz.
-Czacho... mam to gdzieś. Osobiście uważam, że cała ta sprawa jest zabawna – Wsadził ręce do kieszeni. Wyciągnęłaś pudełko znad jego głowy – Przestań się tak dołować – powiedziałaś stawiając opakowanie na jego czaszce. Ściągnął je natychmiast i wrzucił do koszyka
-Nie ustawiaj rzeczy na mojej głowie! - warknął.
-Hehe! No i masz! - zachichotałaś – Rozchmurz się! - Westchnął, pchnęłaś dalej wózek. W kolejnej uliczce było mięso i mrożonki. 0 Więc.. potwory są zawsze takie zaborcze kiedy są z innymi w związkach czy coś? - otworzyłaś lodówkę.
-A jakie powinny być?
-Heh...? - uśmiechnęłaś się złowieszczo – Dlaczego mi nie powiesz, przecież jesteś ekspertem w tych rzeczach i zdecydowanie nie jesteś już prawiczkiem, panie potworze.
-Myślałem, że miałaś nie pierdolić głupot jak tutaj będziemy
-Wiesz... n-niektórzy ludzie tacy są – zaczęłaś – Choć to nie jest coś popularnego.
-Więc? Więc pozwalacie aby ktoś zabrał waszego partnera?
-Nie. Ufasz swojemu partnerowi i pozwalasz mu podejmować decyzje. Ufasz bo wiesz, że nie zrobi nic co miałoby cię zasmucić. To związek oparty na zaufaniu, nie na sile.
-Huh... - Sans się zamyślił – Ale czy przypadkiem co chwile nie ma rozwodów? - Prawie upuściłaś opakowanie warzyw.
-Co? - zapytałaś w szoku
-Połowa społeczeństwa jest po rozwodach, prawda?
-Czacho... skąd to wiesz? - zapytałaś z niedowierzaniem
-Szef dowiedział się o tym w akademii. - Uśmiechnęłaś się lekko.
-Wiesz, że twój brat lubi wyolbrzymiać
-...Oh – powiedział tylko tyle.
-Czacho! Naprawdę myślisz, że ludzie są aż tak źli? - byłaś zaskoczona.
-Nie wiem kurwa! - warknął zawstydzony – No i macie dziwny seks więc skąd mam wiedzieć?
-A co to ma z tym wspólnego? - Byłaś zmieszana.
-P-po prostu ma! - chwyciłaś za wózek udając się do kolejnej części. Już nie było jedzenia, tylko ubrania, rękawiczki i inne rzeczy tego typu.
-Nie wiem po chuj tutaj przyszłaś. Nie jesteś potworem – mruknął drepcząc za Tobą.
-Chcę tylko rzucić okiem. - Minęłaś kilka pudełek w barwach brokatowej czerni i różu – Czy to... sprawia że jesteście fajniejsi? - zapytałaś patrząc niepewnie na ubrania
-Pierdolisz. Nic z tych rzeczy
-Co? Nosiłeś coś takiego?
-NIE! Kurwa nie! - warknął – To dla sław.
-Zaraz... to jakiś stój który ma upodobnić cię do Mettatona? - rzuciłaś z niedowierzaniem patrząc na zdjęcie potwora przypominającego wulkan w tym stroju.
-A kogoś innego to ci przypomina?
-Hahaha, to najbardziej zajebista rzecz jaką tutaj zobaczyłam! Pomijając płaszcz z czterema rękawami.
-Idź, mówiłem że to żadna turystyczna wycieczka – warknął pchając cię lekko.
-Już idę już idę – pchnęłaś wózek. Stanęłaś w kolejce za wielkim potworem przypominającym konika morskiego w skórzanej kurtce z ćwiekami. Był naprawdę bardzo umięśniony. Zerknął na Ciebie. Jego wielkie ślepia zaświeciły nieco, kiedy popatrzył na Sansa. Niskie warknięcie doszło z małego potworzego przyjaciela i koń odwrócił głowę. - Przestań – szepnęłaś – Nie musisz warczeć na wszystkich którzy na nas spojrzą.
-Więc niech nie patrzą – odszeptał. Kasjerka skończyła kasować rzeczy konia, który co jakiś czas zerkał na was przez ramię. Zapłacił i odszedł ciągnąć za sobą ogon.
-Następny – Zawołała kasjerka. Podeszłaś z wózkiem, mogłaś lepiej przyjrzeć się królikowi w białej koszulce. Miała kilka kolczyków w uszach, choć mimo wszystko wyglądała przyjaźnie. Jej futerko pięknie lśniło. Zmusiłaś siebie, aby zacząć wypakowywać rzeczy, aby mogła zacząć kasować. - Pierwszy raz tutaj kochanie? - zapytała chwytając za pierwszą rzecz.
-Uh.. tak.
-Mam nadzieję, że znalazłaś coś, co ci się spodobało – uśmiechnęła się lekko – Jestem właścicielką sklepu. Pani Króliczek.
-Zastanawiałam się, czy to ty.
-Potwory mają dziwne imiona, prawda? - zaśmiała się lekko. Patrzyłaś na nią zamyślona. To dosłownie najmilszy potwór jakiego spotkałaś. Nie wiedziałaś nawet, że mogą takie być.
-T-tak – odpowiedziałaś zaskoczona, kładąc ostatnią rzecz na ladzie. Sans pojawił się obok Ciebie i zaczął rozpakowywać swoje rzeczy. Zerknęła na niego i uśmiechnęła się.
-Co cię łączy z tym słodkim człowiekiem Sans? - Ty i on natychmiast popatrzyliście sobie w oczy.
-Zapytała... - zaczęłaś się śmiać.
-Z-zamknij się!
-Nie mogę uwierzyć, że ktoś o to zapytał. To był żart! - szepnęłaś między falami śmiechu
-Jak to się kurwa stało? - uderzył się w twarz
-Mówiłam, że ktoś tak zrobi, a ty nie będziesz wiedział co odpowiedzieć.
-Jesteśmy tylko kurwa na zakupach! To pierdolona odpowiedź!
-A ja myślałam, że odpowiedzią jest iż to nie jest jej sprawa! - chichotałaś
-Zamknij się!
-Nie mogę! To cudowna chwila! - Króliczek patrzyła na waszą sprzeczkę w trakcie kasowania zakupów. Spakowała je i kliknęła na kasie. - Ja … uh... Poprosiłam go, aby pokazał mi ten sklep – próbowałaś wyjaśnić między falami śmiechu dając jej jednocześnie należność – To tyle.
-Hm... to co mnie ciekawi to jak go do tego nakłoniłaś – uśmiechnęła się cwanie dając Ci resztę.
-Potrafię być przekonująca
-Chciałem po prostu abyś się zamknęła! - wypalił Sans.
-Co? Ale przekonałam cię, abyś pracował ze mną w nawiedzonym domu.
-Nie! Wykorzystałaś mnie!
-Nie! To był bardzo uczciwy układ!
-Naprawdę? A niby z której strony?
-Z tej z której mówiłam, że to będzie świetna zabawa! - Sans patrzył się na Ciebie
-Pośpiesz się i weź kurwa swoje rzeczy. Nie blokuj kolejki! - warknął wkurzony. Wzięłaś siatki i odsunęłaś się na bok robiąc miejsce dla Sansa.
-Właściwie kochana, jeżeli chcesz, możesz poczęstować się jednym z moich słynnych cynamonowych króliczków – powiedziała pokazując małą tackę kilka kroków dalej – Sama je robię. Na koszt firmy dla nowych klientów
-Z przyjemnością – zadowolona odeszłaś, podeszłaś do tacki i wzięłaś ciastko w kształcie królika z cynamonowym ogonkiem i cukrem pudrem. Były jeszcze ciepłe i pachnące. Jak tylko odeszłaś Sans pochylił się w stronę kasjerki.
-Masz coś na ten okres? - zapytał cicho zerkając co chwilę na Ciebie, rozkoszowałaś się smakiem ciastka.
-Co? Nie poprosisz swojej ludzkiej przyjaciółki o pomoc? - zapytała chichocząc.
-Kurwa nie! - szepnął głośno rumieniąc się – To pierdolony człowiek. Kurwa mać!
-Ja nie widzę w tym problemu złociutki – Wyciągnęła coś spod lady.
-Nie jestem zainteresowany.
-Nie widziałam cię, abyś w tak przyjacielski sposób odnosił się do kogoś kto nie jest twoim bratem, a znam cię od dawna – Wrzuciła to coś do jego torebek wcześniej zawijając w papier.
-N-nie jestem taki, więc zamknij się – szepnął zerkając na Ciebie, szczerzyłaś się jak głupia jedząc ciastko.
-Upewnij się, że nikt tego nie będzie trzymał – szepnęła sprzedawczyni – Nawet twoja słodka ludzka przyjaciółka
-Wiem! - podał jej pieniądze.
-Są pycha! - powiedziałaś podchodząc, miałaś na wargach trochę cukru pudru.
-Oczywiście że są, to mój własny przepis – odpowiedziała Króliczka.
-Czacho, chcesz gryza? - zapytałaś podając mu ciastko.
-Nie, nie chcę! Miałaś to w swoich obrzydliwych ludzkich ustach. Nie tknę tego – warknął.
-Jak tam chcesz – wzięłaś kolejny gryz. Pożegnałaś się z kasjerką i poszłaś za potworem w stronę drzwi ciesząc się słodkim smakiem cynamonowego króliczka i zimnym, jesiennym powietrzem. Zima w tym roku pojawi się szybko. Pod stopami szeleściły wam opadłe złote liście, kiedy szliście na tyły sklepu. - Wiesz... ona była najmilszym potworem jakiego poznałam – powiedziałaś jedząc dalej ciastko.
-Co pracuje w sklepie – odpowiedział.
-A co to ma do rzeczy?
-Nie możesz walczyć w sklepach
-Uh... co?
-Po prostu nie możesz. To część zasad – rzucił po prostu nim odwrócił się w Twoją stronę – Spadajmy stąd – wyciągnął rękę.
-Chcesz potem w coś pograć?
-Po tym jak coś zjem, jasne
-Więc chodź! - chwyciłaś go za dłoń.
-Nie wiem po chuj tutaj przyszłaś. Nie jesteś potworem – mruknął drepcząc za Tobą.
-Chcę tylko rzucić okiem. - Minęłaś kilka pudełek w barwach brokatowej czerni i różu – Czy to... sprawia że jesteście fajniejsi? - zapytałaś patrząc niepewnie na ubrania
-Pierdolisz. Nic z tych rzeczy
-Co? Nosiłeś coś takiego?
-NIE! Kurwa nie! - warknął – To dla sław.
-Zaraz... to jakiś stój który ma upodobnić cię do Mettatona? - rzuciłaś z niedowierzaniem patrząc na zdjęcie potwora przypominającego wulkan w tym stroju.
-A kogoś innego to ci przypomina?
-Hahaha, to najbardziej zajebista rzecz jaką tutaj zobaczyłam! Pomijając płaszcz z czterema rękawami.
-Idź, mówiłem że to żadna turystyczna wycieczka – warknął pchając cię lekko.
-Już idę już idę – pchnęłaś wózek. Stanęłaś w kolejce za wielkim potworem przypominającym konika morskiego w skórzanej kurtce z ćwiekami. Był naprawdę bardzo umięśniony. Zerknął na Ciebie. Jego wielkie ślepia zaświeciły nieco, kiedy popatrzył na Sansa. Niskie warknięcie doszło z małego potworzego przyjaciela i koń odwrócił głowę. - Przestań – szepnęłaś – Nie musisz warczeć na wszystkich którzy na nas spojrzą.
-Więc niech nie patrzą – odszeptał. Kasjerka skończyła kasować rzeczy konia, który co jakiś czas zerkał na was przez ramię. Zapłacił i odszedł ciągnąć za sobą ogon.
-Następny – Zawołała kasjerka. Podeszłaś z wózkiem, mogłaś lepiej przyjrzeć się królikowi w białej koszulce. Miała kilka kolczyków w uszach, choć mimo wszystko wyglądała przyjaźnie. Jej futerko pięknie lśniło. Zmusiłaś siebie, aby zacząć wypakowywać rzeczy, aby mogła zacząć kasować. - Pierwszy raz tutaj kochanie? - zapytała chwytając za pierwszą rzecz.
-Uh.. tak.
-Mam nadzieję, że znalazłaś coś, co ci się spodobało – uśmiechnęła się lekko – Jestem właścicielką sklepu. Pani Króliczek.
-Zastanawiałam się, czy to ty.
-Potwory mają dziwne imiona, prawda? - zaśmiała się lekko. Patrzyłaś na nią zamyślona. To dosłownie najmilszy potwór jakiego spotkałaś. Nie wiedziałaś nawet, że mogą takie być.
-T-tak – odpowiedziałaś zaskoczona, kładąc ostatnią rzecz na ladzie. Sans pojawił się obok Ciebie i zaczął rozpakowywać swoje rzeczy. Zerknęła na niego i uśmiechnęła się.
-Co cię łączy z tym słodkim człowiekiem Sans? - Ty i on natychmiast popatrzyliście sobie w oczy.
-Zapytała... - zaczęłaś się śmiać.
-Z-zamknij się!
-Nie mogę uwierzyć, że ktoś o to zapytał. To był żart! - szepnęłaś między falami śmiechu
-Jak to się kurwa stało? - uderzył się w twarz
-Mówiłam, że ktoś tak zrobi, a ty nie będziesz wiedział co odpowiedzieć.
-Jesteśmy tylko kurwa na zakupach! To pierdolona odpowiedź!
-A ja myślałam, że odpowiedzią jest iż to nie jest jej sprawa! - chichotałaś
-Zamknij się!
-Nie mogę! To cudowna chwila! - Króliczek patrzyła na waszą sprzeczkę w trakcie kasowania zakupów. Spakowała je i kliknęła na kasie. - Ja … uh... Poprosiłam go, aby pokazał mi ten sklep – próbowałaś wyjaśnić między falami śmiechu dając jej jednocześnie należność – To tyle.
-Hm... to co mnie ciekawi to jak go do tego nakłoniłaś – uśmiechnęła się cwanie dając Ci resztę.
-Potrafię być przekonująca
-Chciałem po prostu abyś się zamknęła! - wypalił Sans.
-Co? Ale przekonałam cię, abyś pracował ze mną w nawiedzonym domu.
-Nie! Wykorzystałaś mnie!
-Nie! To był bardzo uczciwy układ!
-Naprawdę? A niby z której strony?
-Z tej z której mówiłam, że to będzie świetna zabawa! - Sans patrzył się na Ciebie
-Pośpiesz się i weź kurwa swoje rzeczy. Nie blokuj kolejki! - warknął wkurzony. Wzięłaś siatki i odsunęłaś się na bok robiąc miejsce dla Sansa.
-Właściwie kochana, jeżeli chcesz, możesz poczęstować się jednym z moich słynnych cynamonowych króliczków – powiedziała pokazując małą tackę kilka kroków dalej – Sama je robię. Na koszt firmy dla nowych klientów
-Z przyjemnością – zadowolona odeszłaś, podeszłaś do tacki i wzięłaś ciastko w kształcie królika z cynamonowym ogonkiem i cukrem pudrem. Były jeszcze ciepłe i pachnące. Jak tylko odeszłaś Sans pochylił się w stronę kasjerki.
-Masz coś na ten okres? - zapytał cicho zerkając co chwilę na Ciebie, rozkoszowałaś się smakiem ciastka.
-Co? Nie poprosisz swojej ludzkiej przyjaciółki o pomoc? - zapytała chichocząc.
-Kurwa nie! - szepnął głośno rumieniąc się – To pierdolony człowiek. Kurwa mać!
-Ja nie widzę w tym problemu złociutki – Wyciągnęła coś spod lady.
-Nie jestem zainteresowany.
-Nie widziałam cię, abyś w tak przyjacielski sposób odnosił się do kogoś kto nie jest twoim bratem, a znam cię od dawna – Wrzuciła to coś do jego torebek wcześniej zawijając w papier.
-N-nie jestem taki, więc zamknij się – szepnął zerkając na Ciebie, szczerzyłaś się jak głupia jedząc ciastko.
-Upewnij się, że nikt tego nie będzie trzymał – szepnęła sprzedawczyni – Nawet twoja słodka ludzka przyjaciółka
-Wiem! - podał jej pieniądze.
-Są pycha! - powiedziałaś podchodząc, miałaś na wargach trochę cukru pudru.
-Oczywiście że są, to mój własny przepis – odpowiedziała Króliczka.
-Czacho, chcesz gryza? - zapytałaś podając mu ciastko.
-Nie, nie chcę! Miałaś to w swoich obrzydliwych ludzkich ustach. Nie tknę tego – warknął.
-Jak tam chcesz – wzięłaś kolejny gryz. Pożegnałaś się z kasjerką i poszłaś za potworem w stronę drzwi ciesząc się słodkim smakiem cynamonowego króliczka i zimnym, jesiennym powietrzem. Zima w tym roku pojawi się szybko. Pod stopami szeleściły wam opadłe złote liście, kiedy szliście na tyły sklepu. - Wiesz... ona była najmilszym potworem jakiego poznałam – powiedziałaś jedząc dalej ciastko.
-Co pracuje w sklepie – odpowiedział.
-A co to ma do rzeczy?
-Nie możesz walczyć w sklepach
-Uh... co?
-Po prostu nie możesz. To część zasad – rzucił po prostu nim odwrócił się w Twoją stronę – Spadajmy stąd – wyciągnął rękę.
-Chcesz potem w coś pograć?
-Po tym jak coś zjem, jasne
-Więc chodź! - chwyciłaś go za dłoń.
Właśnie skończyłam czytać poprzedni rozdział a tu co? Kolejny! Moja reakcja: chaaaaaąa😀😀😀😀😃😃😃
OdpowiedzUsuńSzkoda, że narazie to koniec. Czemu najlepsze serie kończą się tak szybko? :c xD
OdpowiedzUsuńspokoooojnie, jeszcze nie jest on zakończony x3333
Usuńczekać tylko aż autorka da rozdział, który Yumi będzie mogła przetłumaczyć i kolejny rozdział gotowy x3
Oj ruja. Biedny Sansy!
OdpowiedzUsuńDzięki Yumi za tłumaczenie. Ratujesz mi dzień, jak nie cały tydzień :D
OdpowiedzUsuńYumi,
OdpowiedzUsuńNie chcę być natrętna albo coś, ale czy dostałaś mojego maila dotyczącego eventu halloweenowego?
Yap
UsuńTo super bałam sie, że nie doszedł. Dzięki za odpowiedź😊
UsuńNadchodzi czas~ Gdy wpierdziel dostanie Sans~ :D Już czuję w koś... nie. Przeczuwam mym niezawodnym węchem, że następne kilka rozdziałów będzie jednymi z zabawniejszych :D Btw zamiast nosa mam Niagarę =)
OdpowiedzUsuńUHUHUHU Komuś się ryja zbliża, hmmm?
OdpowiedzUsuńX3333333
No to TERAZ będzie ciekawie x33333
Nawet bardzo ciekawie X3333333~
UsuńWyszedł już kolejny rozdział, no i powiem wam ludziska, dzieją się tam rzeczy, RZECZY SIĘ TAM DZIEJĄ :D
OdpowiedzUsuńCzytałam właśnie...Chcę to już czytać u Yumi. XDDD
UsuńPrzeczytałam nowy rozdział...na końcu miałam face wymieszany z "WTF" i "lenny" xD (plz help)
OdpowiedzUsuń