29 grudnia 2017

Undertale: Jesteśmy tylko przyjaciółmi! - Zazdrość [Just Friends! - Jealous] - tłumaczenie PL [+18]

 Autor okładki: Colin
Notka od tłumacza: Blueberry chce się pieprzyć. Chce się rżnąć. Jego młodszy brat Papyrus uważa, że to Twoja wina. Czy uda Ci się ukrywać przez Papyrusem związek z Sansem? Powodzenia dziewczyno, będzie Ci potrzebne!
Opowiadanie osadzone w uniwersum Underswap, dostosowane pod kobiecego czytelnika, pisane w formie pierwszej osoby Kluczową parą jesteś Ty x Sans, lecz pojawiają się rozdziały z Papyrusem. W każdym rozdziale dzieje się ostro i generalnie jest to erotyk z fabułą! Tak więc całość jest +18. 
Uwaga w opowiadaniu występuje wulgarne słownictwo, seks do granic wytrzymałości, różne zboczenia których teraz po prostu nie chce mi się wymieniać.
Autor: whoawicked
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik

SPIS TREŚCI
Zazdrość (obecnie czytany)
Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego jak Sans słodko wygląda kiedy śpi. Zazwyczaj, po seksie mamy dość czasu aby chwilę porozmawiać nim się zbierze do domu tak, aby Papyrus nie zaczął nabierać podejrzeń. Nigdy nie miałam okazji oglądać go podczas snu i teraz... chcę widzieć ten obraz codziennie. Ręką obejmował mój brzuch, kolanem moje nogi, czułam ciepło bijące od jego kości i spokojny oddech. Nadal nie mogę zrozumieć, że to szkielet. Jego poduszki pachniały jak on i przez głowę przeleciała mi myśl, aby jedną ze sobą zabrać. Zerknęłam na zegarek, drzemka trwała trzy godziny. Nadal czułam jego nasienie w ustach. Zaczęłam analizować to co miało miejsce wcześniej. Tsk, wsadzanie palców i chuja do moich ust kiedy spałam? Co za zboczuszek... Ale to mój zboczuszek. Warknęłam delikatnie czując jak mój szkieleci kochanek się wierci. Drugą rękę miał pod głową. Lekko otworzył oczy zerkając na mnie, mruknął coś niezrozumiałego. Rany, jakie to urocze.
-Cześć Saaaans – szepnęłam miło przysuwając moje biodra do jego – Pobudka – warknął gardłowo, wyraźnie niezbyt zadowolony
-Jeszcze pięć minut – mruknął wtulając się w poduszkę..
-Sans, musimy wstać – pocałowałam go w czoło – Kiedy Papyrus wraca?
-Mmmm – przysunął mnie bliżej do siebie – Nie wiem, koło siedemnastej? Osiemnastej?
-Jest kwadrans po osiemnastej. - Warknął i zamknął oczy mówiąc o dodatkowych pięciu minutach – Rany, jesteś jak on.
-Tsk, a co to miało znaczyć?
-Uwielbiasz leniuchować, prawda? - To sprawiło, że otworzył oczy
-Wspaniały i Wieli Sans nie leniuchuje! - ziewnął głęboko – Jestem po prostu odrobinę zmęczony, bo nie wysypiam się ostatnio – Odwróciłam się w jego stronę i przyłożyłam usta do jego zębów wymoszczając pocałunek. Czułam jak się uśmiecha i odwzajemnia gest obejmując mnie mocniej – Właśnie przez to – szepnął.
-Narzekasz? - zapytałam sarkastycznie składając kilka delikatnych pocałunków na jego karku. Jego ręce przesunęły się na moje biodra i ścisnęły ciało, przechylił się tak, że miałam łatwiejszy dostęp do jego kręgów
-Ależ skądże – westchnął. Zachichotałam i objęłam go nogami w biodrach starając się wymusić na nim odpowiednią reakcję. Udało się, oddychał szybciej i przytulał się tak jak uwielbiałam
-Mmm myślisz, że mamy czas na szybki numerek? - szepnęłam. Usłyszałam klik i drzwi do sypialni Sansa otworzyły się
-ej, sans, wiesz co tu robią rzeczy czło.... - Mój wzrok utkwił w oczach Papyrusa. Panika. Przyłapał mnie jak siedziałam okrakiem na jego bracie. Koniec gr... Sans natychmiast zaczął się śmiać. Jego małe kościste palce znalazły się na moich biodrach, zaczęłam zwijać się ze śmiechu.
-MWEHEHEHEHEH! MYŚLAŁAŚ, ŻE WYGRASZ BITWĘ NA ŁASKOTKI? - krzyknął pchając mnie na plecy tak, że traz to on był na górze.
-Sa-ans, cooo ty ro-ro-roooaaaahahahaha Prze-przestań! Pro-pro-hahaha-proszę! - błagałam desperacko próbując go odepchnąć, ale był szybszy. Za każdym razem kiedy odepchnęłam jedną rękę, ta znajdowała się w innym miejscu. Widziałam Papyrusa i przyglądał się nam... podejrzliwie. Co nie było dobre, ale ej, nie leżę jeszcze w kałuży własnej krwi, więc to dobrze. Sans popatrzył na brata ze szczerym, pogodnym uśmiechem.
-Dziękuję za rozkojarzenie jej Papusiu! Wygrywała i rany, bałem się że mnie pokona! - Papyrus podrapał się po brodzie
-uh-huh – Sans popatrzył na mnie i zaczął dźgać palcami w bardziej wrażliwych rejonach. Kiedy mówiłam mu, gdzie je mam nie spodziewałam się, że wykorzysta te wiedzę przeciwko mnie.
-PODDAJ SIĘ CZŁOWIEKU! PODDAJ SIĘ! NIE MASZ SZANS ZE WSPANIAŁYM SANSEM I JEGO LENIWYM BRATEM!
-D-dooohahahabra. Poddaje się! Możesz p-przestać? - Sans szybko zabrał obie ręce i niewinnie się uśmiechnął kiedy ja łapałam oddech.
-więc, uh – zaczął Papyrus jakoś niepewnie – skoro już to mamy za sobą, co ona tutaj robi? co robią jej rzeczy w salonie? - Sans szybko skrzyżował nogi siedząc na swoim łóżku
-Zostanie z nami przez kilka dni! - oznajmił uradowany. Papyrus popatrzył na niego, a potem na mnie
-dlaczego?
-Moja klima się zepsuła – odpowiedziałam nerwowo. O rany, mój głos tak strasznie drży przez ten cały stres. Miałam nadzieję, że się nie połapał. - Moje mieszkanie zamieniło się w saunę, dosłownie. Sans zaproponował mi waszą kanapę abym mogła się zdrzemnąć – Spokojnie. To nie kłamstwo. Wszystko to co mówisz jest prawdą. Tylko i wyłącznie prawdą. Tylko, dlaczego mi tak ciężko? Papyrus popatrzył na Sansa
-dlaczego mnie nie spytałeś o zdanie? - Sans fuknął
-To też mój dom! No i to dobra przyjaciółka i chciałem jej pomóc! Tylko na kilka dni Papusiu – to brzmiało bardzo odpowiedzialnie... Papyrus westchnął
-ta, dobra, baw się dobrze w motelu szkieletów, chyba, i ej, wiesz że kiedyś marzyłem o tym o tym, aby prowadzić hotel?
-Wynocha z mojego pokoju – Papyrus wyszczerzył się zawadiacko
-aj brachu, tylko mi nie mów, że nie podoba ci się pomysł ze śniadaniem do łóżka
-PAPYRUS! - warknął Sans wypychając rechoczącego brata z pokoju – IDŹ ZROBIĆ COŚ KONSTRUKTYWNEGO, A NIE NISZCZ MI ŻYCIA SWOIMI GŁUPIMI KAWAŁAMI! - Sans czekał, aż jego brat wyjdzie, potem zamknął drzwi i odwrócił się w moją stronę. - Jasna cholera, blisko było – dyszał i przecieknął ręką po czaszce. Nigdy chyba nie przywyknę do tego jak szybko i łatwo przeskakuje między swoimi osobowościami. Czy to... zdrowe? Sans popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się przebiegle – Musisz nauczyć się bardziej na siebie uważać, wiesz? - podszedł do łóżka i zaczął poprawiać koc – Nie mogę być przy tobie za każdym razem, kiedy Papyrus zapyta się ciebie ile razy mój kutas był w tobie – Miał racje. Nie umiem kłamać.
-Sans, nie mogę być z nim sama. Musisz dzisiaj zostać. Odpuść trening z Alphys! Proszę... - Sans westchnął ciężko.
-Wiesz, że nie mogę. Jeszcze jedna wymówka i ona zacznie coś podejrzewać. Muszę iść. Przepraszam – Chciało mi się płakać.
Papyrus dołączył do mnie na kanapie później tego wieczora, poczułam jak w żołądku mi się przewraca obiad. Oglądałam telewizję, jakiś nowy kryminał bazujący na książce, lecz jak tylko poczułam ciężar Papyrusa na kanapie nie umiałam się skupić na niczym innym poza nim.
-coś ciekawego? - zapytał niewinnie. Popatrzyłam na niego aby odpowiedzieć, trzymał w dłoni butelkę piwa.
-Um. Nie wiem jak się nazywa, ale wydaje się fajne. Jest o babce która rozwiązuje przestępstwa, ale nie wie, że jej siostra jest zakochana w jej najgorszym wrogu, który jest seryjnym mordercą. Musi rozwiązać zagadkę morderstw nim jej siostra stanie się kolejną ofiarą. Papyrus milczał przez chwilę, pociągnął łyk piwa, raczej większy, nim odpowiedział
-fajnie – Popatrzyłam na niego jeszcze raz, marszcząc brwi. Czy on... jest pijany.
-Ile wypiłeś dzisiaj? - popatrzył na piwo, a potem na mnie. Jego wzrok był mętny, światełka w oczodołach ledwo zauważalne. Uśmiechnął się zawadiacko i wzruszył ramionami. Zacisnęłam mocniej usta i popatrzyłam na ekran. Papyrus odezwał się dopiero kiedy zaczęły się reklamy.
-pamiętam wtedy, kiedy ostatnio tutaj siedziałaś, wtedy odebrałaś mojemu bratu dziewictwo, prawda? - Zamarłam i powoli odwróciłam się w jego stronę
-Co ty....
-przestań pierdolić, dobra? - warknął, jego uśmiech był przerażający – wiem, że mnie ućpałaś dziwko - Co? - nie wiem jak, ale to zrobiłaś, a teraz bądź ze mną szczera – upił piwa – powiedz prawdę, co zrobiłaś mojemu bratu? - Boże
-J-jesteś pijany, Paps... - Czułam pot spływający po plecach
-no i co z tego? nie znaczy to, że jestem głupi, naprawdę myślałaś, że się nie dowiem? - Chciałam wstać z kanapy, ale coś mnie powstrzymało. Papyrus chwycił mnie za koszulkę, jego kościste palce zmusiły mnie bym się na niego spojrzała. Byłam blisko jego twarzy, czułam smród piwa w jego oddechu, życie przemykało mi przed oczami gdy wzrok utkwił mi w jego prawym, jarzącym się pomarańczowym płomieniem oku. To koniec. Koniec. Dzisiaj umrę. - powiedz mi, dlaczego nie powinienem cię zabić, co? na tej samej kanapie, na której skrzywdziłaś mojego braciszka – Boże. Nie wiem! Powinnam pewnie zginąć. Zasługuję na to. Jestem pierdolonym bratojebcą. Przepraszam. Nie chcę umierać. Chciałabym, aby Sans tu był i mnie ocalił bo on...
....musisz nauczyć się bardziej na siebie uważać.
-daj mi powód, pierdolona mała suko, abym oszczędził twoje żałosne ludzkie życie
-A-ale my nie...
-nie kłam – mocniej zacisnął palce na moim rekach, wtedy wpadł mi do głowy pomysł!....Nie chcę tego robić. - więc? masz cokolwiek na swoją obronę? - Dobry Panie, wybacz mi za to co zrobię – tak właśnie myślałmmmmff! - szybko przylgnęłam ustami do jego zębów nim mnie odepchnął. Nie ruszał się gdy go całowałam, ale nie odwzajemniał pocałunku. Po chwili żadnej reakcji, powoli odsunęłam się gotowa przyjąć karę. Popatrzył na mnie, uśmiechnął się, uścisk nie zelżał. Ale chyba dobrze zrobiłam. Chyba. Po jakiejś minucie tępego gapienia się na mnie, zaczął badać mój wyraz twarzy. Złamałam go? Wtedy nagle przyciągnął mnie i wymusił pocałunek, delikatniejszy niż się spodziewałam. Czułam znajome dreszcze magii i jego język wyślizgnął się między zębami wślizgując do moich ust. Co się kurwa dzieje? Uznałam, że zaszłam i tak już za daleko, postanowiłam odwzajemnić pocałunek. Objęłam go rękami, chwyciłam za kaptur jego pomarańczowej bluzy i pieściłam swoim językiem jego. Smakował słodyczą choć nadal czułam alkohol. Magia delikatnie pieściła moje wargi, bawiła się moim językiem, przenikała do gardła. Z każdą chwilą pocałunku dyszeliśmy ciężej. Nie ściskał mnie, jego dłonie trzymały mnie od tyłu za głowę, gdy całował mnie żarłocznie. Boże, to takie złe. To brat Sansa! Nie. Robię to by się bronić. Nadal żyję i to się liczy, prawda? Papyrus całował wyśmienicie, zupełnie inaczej niż jego brat. Jego ręce zaczynały wślizgiwać się pod moją koszulkę, otworzyłam oczy spanikowana. Boże, co on wyrabia? O nie, o nie, o nie, Papyrus, proszę, nie zmuszaj mnie do tego... Pochylił się by zacząć całować moją szczękę, kark, czułam jak delikatnie skupie moją skórę.
-czekałem na to wiekami, wiesz – mruczał – jesteś tak kurewsko słodka – ugryzł mnie w kark – ale zawsze kręciłaś się koło mojego braciszka więc zacząłem być trochę... heh... zazdrosny... nie spodziewałem się, że wykorzystasz go, aby zbliżyć się do mnie. - On myśli że tak jest jak on myśli?Powoli przytaknęłam. To wyjaśni się później. Papyrus zaśmiał się i wystawił pomarańczowy język by następnie zagłębić się pod moją koszulkę. W co ja się wpakowałam?! - heh, to chujowo, ale poprawię ci humor, jesteś smaczna – zamek w drzwiach był głośniejszy niż uderzenie gromu. Popatrzyłam w stronę wejścia. Sans stał w progu w swoim stroju treningowym. Twarz miał wykrzywioną w mieszance czystej furii i zmieszania, źrenice prawie zniknęły mu w oczodołach. Zacisnął ręce w pięści, brał głębokie oddechy jakby starał się nad sobą panować. Papyrus natychmiast zabrał dłonie spod mojej koszulki i odsunął się ode mnie
-cz-cześć bracie! wróciłeś z treningu! - był bardzo pijany. Sans nic nie powiedział, czekał, aż jego brat wstanie by powitać go w drzwiach – jak było? nie dałeś sobie za bardzo skopać du..ej! - Sans otoczył go niebieskimi kośćmi zamykając go na środku pokoju. - sans, c-co do diabła? - język mu się plątał. Sans powoli minął brata, jego kroki były stanowcze i głośne.
-Właśnie Papyrus, co do diabła? - skrzyżował ręce patrząc na brata za niebieską klatką kości. Papyrus zerknął na mnie na kanapę, a potem na Sansa
-to wielkie nieporozu..
-Co do diabła robiłeś z   m o i m    c z ł o w i e k i e m? - Papyrus zamrugał kilka razy starając się zrozumieć słowa.
-co? twoim człowiekiem? - Sans popatrzył na mnie, mina mu zelżała kiedy spojrzał w moje oczy. Delikatnie skinął na mnie ręką, dając znak, abym do niego podeszła. Poczułam ucisk w żołądku. Nie wyniknie z tego nic dobrego. Postępując zgodnie z tym co mówiła mi intuicja, usłuchała. Powoli wstając z kanapy podeszłam do niego z pochyloną głową. Ściągnął niebieskie rękawice rzucając je na podłogę. Chwycił mnie za brodę, jego mina... zrozumienie i pełnia współczucia.
-Oznaczyłem ją jako swoją własność, wiesz?- popatrzył na brata uśmiechając się przebiegle, objął mnie w talii i przytulił mocno – Mweh heh heh. Właściwie, oznaczyłem ją wiele razy Papyrus. I ona to kurwa kocha. Prawda? - przywarł do moich ust raptownie, wpychając niebieski język. Poczułam znajomy zapach jego ciała, który doprowadzał mnie do szaleństwa. Instynktownie objęłam jego kark pogłębiając pocałunek. Robiliśmy to już tak często, a mimo to ten raz był inny. Robiliśmy to na widoku. Szczęka Papyrusowi opadła po tym jak usłyszał słowa brata. Myślał, że to jakiś kawał. Nie słyszał pewnie, jak jego brat przeklina. Rozglądał się czekając, jak znajomi z Muffet's wyskoczą by krzyknąć "mamy cię!" Ale to nie jest żaden paskudny dowcip. To rzeczywistość. Sans przełamał nasz pocałunek, ślina spływała mi po wardze. - Smakujesz jak on – powiedział wrogo. Popatrzył na brata – Trzeba to naprawić, co nie? - Zrobił krok do tyłu i wskazał na ziemię palcem – Na kolana – niepewnie zerknęłam na Papyrusa, mając nadzieję, że Sans nie zrozumie to opatrzcie. Zrobiłam co powiedział, klęknęłam przed nim. - Co za grzeczna dziewczynka – rzucił czule głaszcząc mnie po głowie – Chcesz dzisiaj possać mojego kutasa? - Czułam że mocno się rumienię.
-Sans... Papyrus tutaj jest... - ten zaśmiał się nisko.
-Wiem. Chcę aby patrzył – chwycił mnie mocno za włosy gdy patrzył na brata – Męczy mnie ukrywanie ciebie – wycharczał przez zęby. Widziałam niebieską magię piętrzącą się w jego spodniach, czułam, że widownia tylko dodatkowo go podjudza. - Śmiało – szeptał czule zwalniając uścisk – Bierz co chcesz. On cię nie powstrzyma – Rozpięłam guzik spodni i delikatnie rozsunęłam rozporek. Członek stał w pełnej okazałości, zaś na czubku formowała się kropelka nasienia. Podniecił się tą sceną... Co za zboczuch. Ale przyznam, że też mnie to kręci. Stanowczo za bardzo. Zaczęłam lizać od dołu, powoli sunąc językiem do góry, by zlizać smaczne nasienie. Czując drażniące wibracje magii na języku. Sans przechylił głowę i westchnął z ulgą. - Właśnie tak – oddychał powoli – Uwielbiam kiedy tak robi, wiesz? - patrzył na brata. Delikatnie wsunęłam czubek w usta, oplatając go wargami. Ssałam. Jęknął w rozkoszy wypychając w moją stronę biodra. - Ona tak dobrze ssie mojego chuja... Nnnng, nie wiem co zrobiłem, że na nią zasługuję, ale jestem zadowolony, że tak się stało – Ostrożnie zaczęłam brać więcej do buzi, otwierając ją szeroko. Smakował intensywniej niż to do czego przywykłam, pewnie dlatego, że wrócił z treningu. Zazwyczaj brał prysznic przed seksem. Nie narzekam. - Aaah, kurwa – syknął – Jej usta są takie gorące i mokre... zaraz oszaleję! Szkoda mfff że nigdy nie dowiesz się jak to jest, co Papusiu? -Popatrzyłam na Papyrusa mając kutasa Sansa w ustach. Rumienił się na pomarańczowo, nie odwracał wzroku od sceny. Wygląda na to, że wszyscy w ich rodzinie są zboczeni. Sans pochylił się i przez kołnierzyk wsunął rękę pod moją koszulkę, pod stanik, ścisnął moją pierś i zaczął drażnić sutek. Boże. Jak dobrze. Jęknęłam. - Mweh heh, słyszałeś to? Uwielbia kiedy ją dotykam. Jeszcze raz, głośniej, tak aby Paps cię usłyszał – Ścisnął mocniej pierś i pociągnął za sutek. Krzyknęłam z rozkoszy. Mój kochanek zaśmiał się w odpowiedzi. - Cudowne. Nigdy nie słyszałeś takich dźwięków z jej ust gdybym ja tego nie robił – popatrzył na mnie uśmiechając się przebiegle – Chcesz, abym ciebie polizał cukiereczku? - Przytaknęłam, bardzo chciałam poczuć jego język na swojej wilgotnej cipce, Sans zaśmiał się widząc mój entuzjazm. Delikatnie położył mnie na ziemi. Nie opierałam się. Popatrzyłam na niego, jak klęka między moimi nogami, kciukiem błądzi po moich spodenkach i ściąga je powoli – Nie masz majtek? To dobrze. - Zaczął delikatnie całować moje krocze, z ust umykały mi ciche jęki. Jego głos był pełen żądzy, znowu mówił do brata – Na gwiazdy, posłuchaj jej! Jeszcze nic nie zacząłem, a ona już jęczy moje imię! Założę się, że żadna z jakimi spałeś taka nie była. - Sans ściągnął do końca moje spodenki. Próbowałam ukryć rozgrzaną płeć przed chłodnym powietrzem, lecz Sans mi nie pozwalał, mocniej wbijając kościste palce w ciało. - Błagaj, abym lizał twoją szparkę – Jeszcze nigdy Sansa takiego nie widziałam. Byłam zdana na jego łaskę.
-P-Proszę, Sans – stęknęłam – Proszę poliż mnie, poliż, błagam poliż... - Sans uśmiechnął się, pochylił o poczułam jego oddech na płatkach.
-O rany, przed moim bratem? - drażnił się, czubek jego języka przemknął po mojej kobiecości – Niegrzeczna. Cóż, skoro nalegasz – Wzięłam wdech gdy jego język się we mnie zagłębił, a następnie zaczął zlizywać wilgoć z całej płci.
-Oooo kurwa, Sans, taaak – jęczałam kładąc ręce na jego czaszce. Sans dalej lizał mnie mocno, wchodząc raz za razem do środka, by następnie kreślić okręgi po łechtaczce, potem zatrzymał się
-Jesteś taka smaczna, wiesz – dyszał – Jak deser, który tylko ja mogę zjeść. To wszystko czyni sprawę słodszą – kciukiem zaczął drażnić mój guziczek jednocześnie wbijając się językiem w środek. Zaczęłam jęczeć głośniej, za każdym razem gdy czułam impulsy przeszywające moje ciało.
-Tak, tak, błagam, nie p-przestawaj – warczałam. Paznokcie wbiłam w dywan. Prawie zapomniałam, że Papyrus się na nas patrzy. Prawie. Ale miałam to gdzieś. Niech patrzy. Nie zrobi mi krzywdy. Uniosłam biodra w stronę Sansa, czułam jak powoli zaczynam szczytować. Jego język jest taki ciepły, wił się w moim wnętrzu, zmuszał do jęków, do krzyczenia jego imienia znowu i znowu i proszę, więcej, więcej, więcej...
-Dochodzisz, co? - mruknął przebiegle. Podniósł się i wytarł brodę w rękę. Warknęłam niepocieszona. Już miałam zacząć protestować kiedy delikatnie uniósł mnie – Możesz dojść, ale chcę abyś doszła na moim kutasie – szepnął. Sans kilka razy poruszał ręką po sterczącym członku i przystawił jego czubek do mojego wejścia. Jak dobrze. Lecz jeszcze daleko do pełni satysfakcji. Ten drań uwielbiał mnie drażnić równie mocno jak ja jego. Popatrzył na brata z okrutnym uśmiechem na ustach – Patrz jak ją pieprzę. Patrz jak się pode mną wije, spragniona mojego dotyku. Zawsze myślałeś, że jestem niewinny i że to na nią musisz uważać, ale pozwól, że coś ci powiem, braciszku... - Nagle wbił się głęboko we mnie, zaskoczona zacisnęłam się na jego niebieskim drągu. Piłował mnie bezlitośnie patrząc jednocześnie na brata – Chroniłeś nie tę osobę co trzeba – cofnął biodra i znowu zaczął pchać drapieżnie, krzyczałam jego imię chwytając się za jego żebra. Dyszał mi w ucho, ciepły oddech wywoływał dreszcze na kręgosłupie. Rumienił się na niebiesko, kiedy jego kutas zagłębiał się we mnie. Wychyliłam się, aby niezdarnie go pocałować, wariowałam z rozkoszy. - Kkkkurwa, zawsze jesteś tak cholernie ciasna – dyszał między pocałunkami. Odpowiedziałam wciskając język do jego ust, tak głęboko jak mogłam, czując jego zęby na sobie.
-Sans, tak, proszę, rżnij mnie – jęczałam chwytając przez koszulkę jego żeber – Jesteś taki gruby i Boże, uwielbiam to w jaki sposób mnie pieprzysz – mój oddech robił się króki i urywany. Sans warknął wbijając zęby w moje ramię. Czułam każdy cal jego magii pulsujący we mnie, drażniący moje ścianki, spragniony bliskości ciała.
-Słuchaj jej Papyrus! - krzyczał dysząc – Pragnie mnie, chce mnie. Prawda człowieczku?
-G-głębiej, mocniej, Sans! Błagam! Więcej! - Sans znowu poniósł się żądzy i przekręcił mnie na kolana i ręce
-Oczywiście, że chcesz, piękna – stęknął masując moje pośladki kościstymi rękami – Uwielbiasz to w jaki sposób Cię dotykam, co? Od tamtej nocy w której to ja ućpałem Papyrusa – zaśmiał się nisko i zaczął we mnie wchodzić. Otworzyłam szeroko oczy i popatrzyłam na jego brata nadal uwięzionego w kościstej klatce. Pomarańczowy rumieniec nie zniknął. Lecz mina na jego twarzy była czymś więcej niż tylko szokiem. Czuł się zdradzony. - Widzisz jej twarz, co, pierdolony zboczeńcu? - zapytał brata kiedy poruszał gwałtownie biodrami – Widzisz jak ona... to kocha? A to wszystko oo kurwa, przeze mnie. Bo ona jest moja – z każdym słowem wchodził mocniej i głębiej. Krzyczałam z rozkoszy – Bo brałem mojego pięknego człowiek każdej nocy kiedy tylko miałem okazję. Nnnggg, cholera, skarbie, dalej! Powiedz mojemu bratu jak często jednej nocy szczytowałaś!
-P-Pięć! - krzyknęłam ledwo kontaktując, czułam ból gdy jego biodra raz za razem uderzały w moje pośladki.
-I oooo k-kurwa.. wiesz dlaczego pozwoliłem ci tak wiele razy dojść, tak że nie mogłaś potem chodzić?
-B-bo jestem twoja Sans!
-Masz kurwa rację – i wtedy poczułam jak jego kutas dosięgnął mojego czułego punktu. Dosłownie krzyczałam z rozkoszy i zaczynałam tracić rozum
-Tak, Sans, tu, tu, tu! Nie przestawaj, nie przestawaj, proszę, nie przestawaj, o Boże – Kompletnie oczarowany moim pragnieniem skupił się na ruchach pocąc się lekko. Papyrus i ja raz jeszcze wymieniliśmy się spojrzeniami. Kość o kość stukała u niego wyraźnie. Mocno zaciskał zęby w czystej furii, ale się nie przejmowałam! Nic nie może mi zrobić! Z Sansem jestem bezpieczna, i mogę robić co chcę i jak chcę i zaraz dojdę i ...
-Czyja kurwa jesteś? - Sans wysyczał przez zęby. Jego ostre pazury zaorały moje plecy od ramienia aż po pośladki
-Twoja Sans! Tylko twoja! Sans, Sans, Sans, Sans..
-O tak! Jesteś tak nnngggg cudowna! Człowieku Ja... Masz dojść dla mnie! Pokaż Papusiowi jak dobrze ci dzięki mnie! Tak! Oooo Chryste. Masz... - brzmiał na coraz bardziej zdesperowanego i ... zmartwionego? Nigdy go takim nie słyszałam w takiej sytuacji. - Człowieku! N-nic ci nie jest? - jego głos był normalny, oddech zrelaksowany, ale jakoś zaalarmowany.
-C-co? Tak, nic mi nie jest, ja... - Sans trzymał mnie za ramiona i delikatnie nimi trząsł, martwił się.
-Ej, obudź się. No już obudź się – Co? - Boże. Obudź się już! - Otworzyłam moje oczy. Byłam na kanapie. Dyszałam ciężko, byłam cała spocona. Rozejrzałam się i zauważyłam Sansa klęczącego koło kanapy w ciemnościach salonu, martwił się. Miał na sobie... piżamę? - Chwalić gwiazdy! Nie śpisz! - szepnął niepewnie obejmując mnie – Jęczałaś i krzyczałaś tak głośno i Ja... ja zacząłem się bać – serce biło mi jak oszalałe, kiedy docierało do mnie to co mówił. Ja... spałam? Całowanie się z Papyrusem, a potem Sans wracający z treningu i pieprzący mnie przed bratem... To tylko sen? Ale był taki... realny
-O-oh – rozglądałam się za czymś, na czym mogłabym sprawdzić godzinę. Ale ni cnie było – Która godzina?
-Trzecia nad ranem. Paps powiedział, że usnęłaś na kanapie nim wróciłem z treningu więc... - zadrżał lekko, patrzyliśmy się przez chwilę na siebie w błogiej ciszy – Śniłaś o Papyrusie? - zapytał czule. Skąd on...? - mówiłaś kilka razy jego imię – zaczął wyjaśniać zauważając moją minę – ale potem mówiłaś moje imię znowu i znowu jakbyś mnie wołała i potem zaczęłaś krzyczeć. Czy on... skrzywdził cię we śnie?
-C-cóż... - Nie pozwolił mi dokończyć i przytulił mocno.
-Wszystko będzie dobrze. Obiecuję. Zawsze będę z tobą, nie pozwolę aby stało ci się coś złego. - objęłam go.
-Dzięki Sans... To naprawdę miłe. - Czułam ciepło na plecach, jakby... ślad szponów.
Share:

19 komentarzy:

  1. aż dostałam dreszczy z podniecenia :3 więcej więcej <3 więcej też Papsa oczywiście :3 jeśli chodzi o UnderSwap to z tym szkieletem mogłabym zgrzeszyć :3 <3 *.* Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak serce jeszcze mi nie waliło XD
    A co ja bym zrobiła na miejscu bohaterki?
    Poszła do Muffet's i wypiła najmocniejszego drinka na uspokojenie ( tak z 5 razy XD )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz moje poparcie i daje ci hajs na jeszcze! *Daje jej 100uderbaks na 150 drinków* Plosze xD

      Usuń
  3. O ja pier.......












    ....pierniczki! Tak takie smaczne poerniczki he he 😐 było zajebiste...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezłe o ja pier... Pierniczki hehe Lol xd. Yumi królowo tego zasranego świata jesteś kurwa boginią! Najlepsza na całym tym kurewskim świecie! PS. Aż mi się mokro zrobiło a sie prawie zesrałam jak Blueberry nas przyłapał Japier...











      Pierniczki xD

      Usuń
    2. I to jest moje pokolenie! ^,^🖒

      Usuń
  4. Ślady szponów... To się dobrze nie skończy

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do ku....




    Kurtofla....heh to nie jest śmieszne...dawajcie śmiało,zniose wszysto!

    OdpowiedzUsuń
  6. Sen? Serio?






    *wychodzi, trzaska drzwiami*


    *wraca*

    SEN??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były jeszcze te ślady na plecach głównej bohaterki więc to nie mógł być sen

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Chyba




      .....
      .....

      Nastepnego dnia

      Papyrus mnie caluje przychodzi blue z treningu i mnie pieprzy

      Usuń

POPULARNE ILUZJE