30 września 2016

Undertale: MobTale - Szkielety i Szczeniaczek - 29. Chara [ Skelebros & Little Pup - Chara.- by nyublackneko - tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: MobTale to kolejne AU ze świata Undertale, jedno z bardziej rozpoznawalnych. Oryginalny pomysł na uniwersum jest autorstwa in-sideunder, jednak sam pomysł zyskał tak wielką popularność, że najbardziej rozpoznawalne przygody należą do Kici-Kici oraz Szczeniaczka. Niniejsze komiksy dotyczyć będą Szczeniaczka. Pomysłodawcą jest nyublackneko
O co chodzi w tym uniwersum? Połączcie sobie Undertale z przygodami Ojca Chrzestnego, albo też raczej osadźcie ich w podobnym świecie aaa będziecie mieć.
SPIS TREŚCI:
29. Chara (obecnie czytany)












Share:

Undertale: MobTale - Szkielety i Szczeniaczek - 28. Puk puk [ Skelebros & Little Pup - Knock Knock.- by nyublackneko - tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: MobTale to kolejne AU ze świata Undertale, jedno z bardziej rozpoznawalnych. Oryginalny pomysł na uniwersum jest autorstwa in-sideunder, jednak sam pomysł zyskał tak wielką popularność, że najbardziej rozpoznawalne przygody należą do Kici-Kici oraz Szczeniaczka. Niniejsze komiksy dotyczyć będą Szczeniaczka. Pomysłodawcą jest nyublackneko
O co chodzi w tym uniwersum? Połączcie sobie Undertale z przygodami Ojca Chrzestnego, albo też raczej osadźcie ich w podobnym świecie aaa będziecie mieć.
SPIS TREŚCI:
28. Puk puk (obecnie czytany)












Share:

Undertale: MobTale - Szkielety i Szczeniaczek - 27. Śpij dobrze, dzieciaku [ Skelebros & Little Pup - sleep tight, kid.- by nyublackneko - tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: MobTale to kolejne AU ze świata Undertale, jedno z bardziej rozpoznawalnych. Oryginalny pomysł na uniwersum jest autorstwa in-sideunder, jednak sam pomysł zyskał tak wielką popularność, że najbardziej rozpoznawalne przygody należą do Kici-Kici oraz Szczeniaczka. Niniejsze komiksy dotyczyć będą Szczeniaczka. Pomysłodawcą jest nyublackneko
O co chodzi w tym uniwersum? Połączcie sobie Undertale z przygodami Ojca Chrzestnego, albo też raczej osadźcie ich w podobnym świecie aaa będziecie mieć.
SPIS TREŚCI:
27. Śpij dobrze, dzieciaku (obecnie czytany)








Share:

29 września 2016

Undertale: MobTale - Szkielety i Szczeniaczek - 26. Ostrzeżenie [ Skelebros & Little Pup - Warning - by nyublackneko - tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: MobTale to kolejne AU ze świata Undertale, jedno z bardziej rozpoznawalnych. Oryginalny pomysł na uniwersum jest autorstwa in-sideunder, jednak sam pomysł zyskał tak wielką popularność, że najbardziej rozpoznawalne przygody należą do Kici-Kici oraz Szczeniaczka. Niniejsze komiksy dotyczyć będą Szczeniaczka. Pomysłodawcą jest nyublackneko
O co chodzi w tym uniwersum? Połączcie sobie Undertale z przygodami Ojca Chrzestnego, albo też raczej osadźcie ich w podobnym świecie aaa będziecie mieć.
SPIS TREŚCI:
26. Ostrzeżenie (obecnie czytany)










Share:

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział I - Spadliśmy [Would That Make You Happy? - We Have Fallen by OnaDacora - tłumaczenie PL]

Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej. 
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć. 
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
Miałaś czternaście lat kiedy urodziłaś Friska. Byłaś młoda. Teraz masz dwadzieścia, lecz czasami blizna po cesarce jakoś tak dziwnie swędzi.
Bałaś się zostać matką. Zresztą, jak mogłabyś być nią kiedy już na starcie dałaś taki fatalny popis? Dojście do siebie po operacji było gorsze niż Ci się wydawało. Wtedy z pomocą przyszła Ci matka, ostatecznie to ona zajęła się dzieckiem. Myśl o karmieniu piersią Cię przerażała, dlatego nigdy tego nie zrobiłaś. Twoja matka nie pomogła Ci jednak dlatego, że byłaś jej córką, zrobiła to dla siebie. Później to zrozumiałaś. Mówiła, że będzie tylko karmić niemowlaka, „odpoczywaj” powtarzała.
Ukradła Twoje dziecko. Sparaliżowana strachem i wyrzutami sumienia nie walczyłaś o nie. Zastanawiałaś się wiele razy, czy kocha ona bardziej Friska niż Ciebie kiedykolwiek. Może, gdyby jakimś cudem była to prawda,  zaopiekowałaby się dzieckiem lepiej niż Tobą...
Nalegała, aby Frisk nazywał ją matką, siebie nazwałaś natomiast siostrą. Z czasem Frisk zaczął nazywać Cię „Siorka”, nienawidziłaś tego słowa, lecz Twoja matka kiedy je słyszała to się uśmiechała.
Skończyłaś szkołę nim Frisk zaczął swoją. Zaraz potem zaczęłaś pracować, zgodnie z tym czego chciała Twoja matka. Musiałaś pomagać rodzinie w utrzymaniu. Jedyne momenty kiedy matka mówiła, że Frisk to Twoje dziecko to te kiedy chodziło o pieniądze. Pożyczałaś jej swoją wypłatę aby mogła ona utrzymać twoje dziecko. Kiedy Friska nie było w domu, ta kobieta nie miała problemu z biciem Ciebie.
Właśnie wróciłaś do domu z pracy – restauracji znajdującej się dość blisko Ciebie, właściciel znał Twoją sytuację domową i ze współczucia Cię zatrudnił jako kelnerkę – później niż zwykle. Ta noc zmieniła wszystko. Twoja matka była pijana. Od tak dawna nie piła, miałaś nadzieję, taką małą, niewielką nadzieję, że może, m o ż e tym razem przestanie na zawsze. Frisk płakał oparty o ścianę salonu, trzymał małe dziecięce rączki przy opuchniętym policzku, w jego oczach dostrzegłaś przerażenie.
Kobieta odwróciła się w Twoim kierunku, wino zachlupotało w butelce.
-Dobra, ty się nim zajmij. Ja już mam dość tego gówna – warknęła i wyszła z pokoju. To nigdy wcześniej nie miało miejsca. Nigdy nie zraniła Friska. N i g d y. Dziecko patrzyło na Ciebie zalane łzami.
 
Podeszłaś do dziecka łapiąc je za ramiona, drżał w przerażeniu. Oboje drżeliście.

-Coś się stało? - szepnęłaś.

Frisk otworzył usta i zaczął głośniej płakać. Uciszyłaś go pośpiesznie, wiedziałaś że się boi.

-N...nic! - odpowiedział w końcu

-Nie denerwuj jej, Frisk. Może zranić cię jeszcze bardziej niż teraz. Proszę bądź grzecznym dzieckiem. - Chciałaś, aby zrozumiało, że je chronisz. Ta bardzo się bałaś. Łatwiej było być dobrym, cichym, udawać że nic Cię nie boli, niż stawiać opór i walczyć. A Frisk zawsze był silnej woli. Zawsze chciał postawić na swoim. Bałaś się, że to kiedyś sprowadzi na niego nieszczęście dokładnie tak jak teraz. Musisz uspokoić Friska, dla jego własnego dobra. Niech będzie słaby... zupełnie tak jak t y . . .

Co...co to było? Coś jak deja vu? Nie, takie rzeczy przecież nie mają miejsca. Frisk nadal stał sam pod ścianą, a Ty w drzwiach. Dziecko patrzyło się na Ciebie czekając na to, co zrobisz. Widziałaś strach w jego oczach, ten sposób w jaki na Ciebie patrzył... on... wołał o pomoc.
Właśnie te oczy wypełniły Cię teraz z d e c y d o w a n i e m. Podeszłaś szybko i mocno przytuliłaś je do swojej piersi. Frisk objął Cię rączkami tak mocno jak tylko był w stanie. Co się stało, że pozwoliłaś aby do tego doszło? Wiedziałaś jaka jest ta kobieta, powinnaś zabrać swoje dziecko jak skończyłaś osiemnaście lat. Lecz wtedy za bardzo się bałaś. Nie byłaś dość pewna siebie aby to zrobić.
To musiało się zmienić, właśnie tu i właśnie teraz.
-Przepraszam. - Szlochało w Twoją koszulę – To moja wina.
-Nie. - odpowiedziałaś szybko starając się odzyskać kontrolę nad głosem – Nawet tak nie myśl. To jej wina. Ona jest w błędzie. Nie Ty.
Poczułaś jak klucze do auta wbijają Ci się w biodro przez kieszeń. Już wiedziałaś co zrobisz. Twój gniew sprawił, że działałaś bardzo impulsywnie.
-Weź swój sweter, skarbie i załóż wygodne buty. Szybko. - Powiedziałaś mu gładząc go po włoskach, a potem złożyłaś delikatny pocałunek na jego czole.
Dziecko patrzyło na Ciebie zmieszane zaraz po tym jak je puściłaś.
-Gdzie idziemy?
W tej chwili musiałaś udać się gdziekolwiek, gdzie Twoja matka nie będzie Cię szukać. Dlatego powiedziałaś o pierwszym miejscu jakie przyszło Ci do głowy.
-Góra Ebott.
Obudziło Cię echo śmiechu jaki przebrzmiewał w Twojej głowie. Powoli otworzyłaś oczy, widziałaś światło opadające na dół z góry. Wszystko co widziałaś było... żółte. Starałaś się sobie przypomnieć co właściwie się stało. Razem z dzieckiem spędziłaś noc w aucie, rankiem postanowiliście przespacerować się po górze. Potknęłaś się i....
Dyszałaś, przeklinając się w myślach. Zdałaś sobie sprawę, że leżałaś na żółtych kwiatach. Ale... Gdzie jest Frisk? Kiedy usiadłaś przeszył Cię wielki ból płynący prosto z Twojej głowy, złapałaś się za skroń. Starałaś się ją rozmasować, aby ból ustąpił. W końcu dostrzegłaś znajomy niebiesko-fioletowy sweter. Frisk stał plecami do Ciebie trzymając w dłoni kilka żółtych kwiatków. Dziecko rozmawiało z kimś.... Wysokim, znacznie wyższym niż Ty... i.... czy to... futro? Po uszach i niewielkich rogach stwierdziłaś że to koza... Albo raczej coś co wyglądem przypomina kozę. Zmusiłaś ciało, aby wstało, a potem patrzyłaś na potwora. Jej oczy zwęziły się jak tylko odwzajemniła spojrzenie.
-Wielkie nieba.... - miała miękki i przyjazny ton głosu. - Moje dziecko, nie mówiłeś że jest tutaj ktoś jeszcze.
Frisk odwrócił się w Twoją stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. To pierwszy raz od wczorajszej nocy jak się uśmiechał.
-To moja Siorka! - powiedziało dziecko. Co prawa, mógł też powiedzieć, że jesteś po prostu jego siostrą, ale chyba to przezwisko bardziej mu się spodobało. Od dawna chciałaś powiedzieć mu prawdę, lecz nadal... jakoś... nie umiałaś. Czy w tej chwili wasza dwójka nie ma większych problemów na głowie? Jak chociażby... zorientowanie się gdzie do diabła jesteście? No i oczywiście, kim jest ta wielka kozia pani przed wami.
-Rozumiem. - powiedział stwór z uśmiechem. - Ja jestem Toriel, opiekun tych Ruin. Nie bójcie się. Zaopiekuję się wami.
Toriel dała Ci swój numer telefonu nim poszła sobie, zostawiając was samych w oczekiwaniu na nią. Zorientowałaś się, że Twój telefon działa teraz w jakiejś innej nieznanej Ci sieci „Underground”. Nie mogłaś się skontaktować z nikim innym spoza niej. Jak tylko zaczęłaś próbować poszukać jakiejś innej sieci działającej też na powierzchni, Frisk zabrał Ci telefon. Postanowił też nie czekać na powrót kozicy. Ruszył przed siebie ignorując Twój dość słaby protest. Mijaliście różne pokoje, pełne zagadek i niespodzianek. Zaczęły też pojawiać się inne dziwaczne pokraki rodem z kreskówki o potworach dla dzieci. Jakim sposobem takie stworzenia w ogóle istniały? Dostrzegłaś, że z piersi Friska wychodzi jakieś czerwone światełko w kształcie serca. Dziecko powiedziało Ci, że to jego dusza. Ignorując irracjonalność tego co właśnie widziałaś, starałaś się go bronić i nie chciałaś aby ten zbliżał się o potworów. Wtedy to on popatrzył na Ciebie w taki sposób, jak gdybyś to Ty była dzieckiem. Co jak co, ale musisz przyznać, że po rozmowie z Friskiem potwory wyglądały na szczęśliwsze. Szliście dalej. Dziecko wyciągnęło z kieszeni Twój telefon wybierając jedyny numer jaki tutaj działał.
-Witam, tutaj Toriel. - powiedziała ze spokojem. Choć... to był już piąty telefon Friska do niej w ciągu ostatnich dwóch minut.
-To ja, Frisk! - zaśmiał się, a po chwili i ona do niego dołączyła. - Chciałem.... chciałem ci powiedzieć, że ja i Siorka mamy się dobrze... Mamusiu...
Poczułaś jak ktoś wyrywa Ci serce i rozrywa je na tysiąc malutkich kawałeczków. To... nie powinno Cię boleć, bo przecież Frisk nigdy nie nazywał Cię swoja matką, no i nie znał prawdy, ale mimo to bolało... jak diabli.
-Hę? Czy właśnie nazwałeś mnie... Mamą? - zapytała się kozia mama po chwili – Cóż... Czy to uczyni cię szczęśliwym dzieckiem... jeżeli będziesz... nazywać mnie... mamą?
Frisk wyglądał na skrępowanego całą sytuacją, kopnął kamyk znajdujący się przy jego nodze. Dotknął swojego policzka głaszcząc się w miejscu w którym wcześniej został uderzony.
-Tak. - mruknął
-Więc.. nazywaj mnie jak chcesz!
Czy to uczyni cię szczęśliwym? Ciekawe, jaki Frisk by był gdyby poznał prawdę...
... ale, nie jesteś jeszcze gotowa mu ją wyznać.
Share:

27 września 2016

Undertale: Klatka z kości -Rozdział IV - Lekcja [Cage of bones - Lessons - tłumaczenie PL] [+18]

Obrazek autorstwa: Golen-dragons-flower
Notka od tłumacza: Jest to opowiadanie z serii NSFW, osadzone w alternatywnym uniwersum (AU) gry Undertale nazywanym Underfell. Czym się charakteryzuje ta rzeczywistość? Frisk dobry - potwory złe. Floweya w tym wypadku nie ma w opowiadaniu. Autorką  jest Golden thread (Lusewing). Co warto jeszcze zaznaczyć? A tak, głównym bohaterem opowiadania jesteś... cóż TY. Tak, Ty. Opowiadania pokroju Postać x Czytelnik są dość modne poza granicami naszego zaścianka i jakkolwiek za nimi nie przepadam tak to opowiadanie wyjątkowo mnie do siebie przekonało. Jeżeli komuś nie odpowiada taka forma tekstu może wyobrazić sobie w roli siebie np Friska czy własne ulubione OC. Warto jednak zaznaczyć, że treść jest dostosowana pod kobiecego czytelnika.Główna para to Ty x Sans (Underfell)
W opowiadaniu występuje BDSM, gdzie kobieta jest uległa, a mężczyzna jest dominujący - jeżeli nie lubisz takich rzeczy - zrezygnuj z dalszego czytania (chociaż pewnie będziesz żałować). To by było chyba na tyle.
Oryginał: klik
Spis treści:
Rozdział IV - Lekcja (obecnie czytany)
/Na prośbę autora - dalsze tłumaczenie zostało przerwane./
Uciekałaś. Nie! Spadałaś. Ktoś Cię gonił... a może to Ty za czymś goniłaś? Nie... Szukałaś czegoś. Czegoś co zaginęło. Ale... już to odzyskałaś.
Twoje myśli pędziły straszliwie szybko, starałaś się znaleźć jakąś, której będziesz mogła się złapać; myśl co pozwoli Ci wydostać się z tego chaosu wspomnień, słów i snów. Czułaś... czułaś... ciepło. Tak, to było ciepło. Ciepło było dobre. Im bardziej skupiałaś się na otaczającym Cię cieple, tym wyraźniej i lepiej czułaś, że ... chce Ci się siku. Starałaś się pozbyć tej myśli z głowy i wrócić do snu, jednak nie dało się, pęcherz był silniejszy. Zorientowałaś się również, że nie za bardzo możesz się ruszać. Stopniowo zbadałaś otoczenie, coś nie pozwalało Ci się podnieść. Słodka mgła snu gwałtownie opadła, a Ty poczułaś, że włosy stają Ci dęba. Twoje łóżko... cóż... ono oddychało...?
-Wracaj spać, suczko. - Chwilę Ci zajęło rozpoznanie głosu, świat realny wyparł resztki zamroczenia sennego w jednej chwili.
Starałaś się odepchnąć raz jeszcze przypominając sobie z jakiego powodu właściwie się obudziłaś.
-Ja...muszę... - zakasłałaś, brzmiałaś tak, jakbyś płakała całą noc, albo wróciła z hucznej imprezy.- Ja muszę ... iść... 
-Nie musisz nigdzie iść. Śpij. - Poczułaś jak coś twardego przyciska Twoją głowę do jego piersi, zorientowałaś się, że to była jego ręka. Nie ranił Cię, po prostu Cię obejmował, jednak nadal nie mogłaś pozbyć się obawy przed jego objęciami, uświadamiając sobie, że gdyby tylko chciał mógłby z łatwością Cię zgnieść i wycisnąć. Jeżeli jednak szybko się nie uwolnisz, oboje będziecie tego żałować.
-Nie, nie... Ja naprawdę... muszę... iść... - Starałaś się zaakcentować wyraźnie słowo „iść”, tak aby Twój przeciwnik zdał sobie sprawę z tego jak bardzo zdeterminowana jesteś. Szamotałaś się. Puścił Cię, a wtedy nie mogąc tak łatwo odzyskać władzy w nogach po prostu upadłaś na ziemię. Sans zaśmiał nie spuszczając z Ciebie wzroku.
-Masz chyba troszeczkę za słabe nogi, pomóc? - Dostrzegłaś kościaną rękę nad sobą, lecz nie miałaś ochoty jej złapać, nie chciałaś go już nigdy więcej dotykać, nie wspominając o zaakceptowaniu pomocy z jego strony. Jedyne o czym teraz myślałaś to ł a z i e n k a. Ruszyłaś się. Twoje nogi w końcu właściwie Cię posłuchały. Zaczęłaś się rozglądać, by zorientować się o swoim aktualnym położeniu. No tak, spałaś na kanapie z jakimś odrażającym szkieletem. Nie, nie czułaś się wyspana. Nie było Ci wygodnie. Dlaczego w ogóle u diabła spałaś razem z tym potwornym kościotrupem? Mózgu działaj. Przypomnij sobie. Ostatnia noc była... zła... i nieco zakręcona. Dlaczego ciągle chciało Ci się pić? Ej, pęcherz pierwszy, myślenie potem.
Rozglądając się za drzwiami prowadzącymi do łazienki pomyślałaś, że muszą to być jedne z tych na górze i zaczęłaś tam kierować swoje kroki.
-Kochanie, nocnik jest tam. - szkielet wystawił kciuk zza swojego ramienia
-Nocnik? - Patrząc tam gdzie pokazywał dostrzegłaś metalowy nocnik w kącie pokoju. Chwilę zajęło zanim ospały mózg przeanalizował sytuację.
- Jeżeli musisz siku, skorzystać z nocnika. Nie będę po tobie sprzątał – Brzmiał tak, jakby był lekko podirytowany i zmęczony, a mimo to nadal przyglądał Ci się z niesłabnącą uwagą.
-Gdzie jest u b i k a c j a? - Miałaś już tego wszystkiego dość, tkwiłaś w tym koszmarze od ponad doby, a mimo to nie ma najmniejszej możliwości abyś sikała do nocnika.
-Nie ma. - Noo dobra, może jednak jest taka możliwość.
-Co? Nie masz tutaj toalety?
-Nie potrzebuję. - Patrzyłaś na Sansa pełna wątpliwości, aż zdałaś sobie sprawę z tego, że przecież jest pieprzonym szkieletem. Oczywiście, że nie potrzebuje ubikacji! Zaczęłaś się zastanawiać, co się więc dzieje z jedzeniem jakie je...?
-Dobra, masz zamiar skorzystać z nocnika, czy dalej będziesz skakać dookoła jak teraz? - Popatrzyłaś na nocnik. NAPRAWDĘ musisz iść, ale... t o   n o c n i k... w   s a l o n i e... jakiegoś demonicznego kościotrupa. Zboczonego,                   demonicznego                  kościotrupa. Czas uciekał, nie miałaś zbyt wielkiego wyboru. Nocnik albo podłoga. No, w jakimś stopniu powinnaś się cieszyć – w końcu możesz wybierać coś w tej pieprzonej piekielnej dziurze.
Nocnik znajdował się w rogu naprzeciwko schodów, ale o kurwa... byłaś taka pełna. Całe szczęście, Sans nie patrzył, tak po prawdzie to wrócił do snu. Musiałaś się sprężać. Ale....... jak właściwie powinnaś z tego skorzystać? Stać nad nim, kucnąć, usiąść? Pierwsza myśl – zbadać teren - nocnik był czysty i ... nieużywany. Po chwili zastanawiania się nad logiką sikania zdecydowałaś się kucnąć. Popatrzyłaś raz jeszcze na Sansa, śpi. Ściągnęłaś dolną część ubrania do połowy kolan tak, abyś mogła się wygodnie ustawić nad naczyniem. To było... dziwne. No, ale natura robi swoje, Twój problem rozwiązał się sam, dość szybko, a wszystkie Twoje troski z tej chwili odpłynęły w dal. Nocnik był pełen. W tej chwili płonęłaś ze wstydu.
-Kochanie, wiem, że ludzie składają się w większości z wody, ale... no nie szalej, dobra? - śmiał się, lecz całe szczęście nadal się na Ciebie nie patrzył. Skończyłaś, ooood razu lepiej. Szybko założyłaś majtki starając się zignorować fakt, że nie miałaś niczego aby się podetrzeć.
-Odpierdol się! - warknęłaś
-Jeden. - Kiedy przyglądałaś mu się, miał do góry uniesiony jeden palec. Co to kurwa miało znaczyć?! Cokolwiek jednak, nie brzmiało to dobrze.
-Jeden.... ale co? - Nic nie odpowiedział – Sans, o czym ty mówisz? - Naprawdę szybko musiałaś znaleźć wyjście z całego tego bałaganu. Popatrzyłaś na wejście do kuchni - Um... jestem spragniona. - To była prawda, ale miałaś też nadzieję, że szkielet podniesie swój leniwy zad.
-Miło mi poznać, jestem Sans. - Po tonie jego głosu mogłaś przypuszczać, że drzemie.
-Mogę dostać kubek wody?
-No nie wiem, może? - mruknął. Zdawałaś sobie sprawę z tego, że sobie z Tobą pogrywa. Bacznie obserwowałaś Sansa. Leżał na kanapie. Poczułaś się trochę tak, jakbyś miała ominąć śpiącego lwa. Miał zamknięte oczy i się nie ruszał, ale kiedy tylko go minęłaś jego uśmiech jakby się powiększył.
Dotarłaś do kuchni. Dobra, nie masz za wiele czasu zanim ten pusty łeb się obudzi. Tutaj MUSI być coś, cokolwiek użytecznego. Jak nie teraz, to potem coś co pomoże Ci w ucieczce. Jeżeli Ci się uda oczywiście, bo widzisz... Nie ma tutaj ani tylnych drzwi, ani okna. Ciekawe jak wygląda piętro, może tam jest jakieś wyjście, bo jeżeli nie – pozostają tylko drzwi frontowe.
W pomieszczeniu był piekarnik, całe szczęście za mały aby zmieścił się tam człowiek. Poza tym wyglądał na dość zaniedbany. Sans nie jest raczej typem kogoś kto poświęca swój czas na gotowanie. Choć... wczoraj dał Ci hot doga.... nieeee... nie myśl o tym nawet. Patrząc na syf w piekarniku już zdecydowanie nie będziesz chciała niczego jeść.
Popatrzyłaś na wielką lodówkę i jeszcze większy zlewozmywak, był tak wysoki, że kiedy popatrzyłaś w górę nie mogłaś dostrzec nawet kranu. No do diabła, skądś musiał brać wodę. Może w lodówce jest jakaś butelka? Chwyciłaś za rączkę i pociągnęłaś, ale... nic się nie stało. Czyżby się przycięła? A może gdzieś tam był zamek... albo coś podobnego? Przejechałaś dłonią w dół szukając czegoś takiego. Znowu pociągnęłaś za klamkę i nadal nic.
-Myślałem, że chce ci się pić, a nie jeść. - Podskoczyłaś delikatnie, słysząc jego głos, śmiał się z Twoich daremnych prób
-Nie widziałam nigdzie kranu, więc pomyślałam, że chowasz wodę tutaj. - szybko się przesunęłaś na bok. Czułaś, że i tak już za dużo przestrzeni wspólnie dzielicie, nie było potrzeby abyście stali ramię w ramię w kuchni.
-Niee. - Po prostu tak stał ze skrzyżowanymi rękami między kuchnią, a salonem. - Idź usiąść, zaraz dam ci wody.
Wyszłaś z kuchni zaraz po tym jak on do niej wszedł, upewniając się w przejściu, że jesteś od niego najdalej jak się da. Naprawdę nie chciałaś mieć z nim już żadnego fizycznego kontaktu. Ale... jak on Cię traktował? Idź tam i zrób tamto, siadaj! Powinnaś obczaić skąd on bierze tę wodę, aby samej potem o to zadbać. Nie będziesz się go przecież wiecznie prosić.
-Suczko, mówiłem „siadaj”, nie będę się powtarzał. - i mamy ten nakazujący ton głosu. Czy on... Czy on traktuje cię jak p s a?! Nabrałaś więcej powietrza w płuca.
-Nie jestem twoim zwierzakiem, dupku! - Nie wiesz ile będziesz musiała tutaj siedzieć, ale z pewnością nie pozwolisz aby tak Cię traktowano.
-Dwa. - Znowu podniósł dłoń pokazując tym razem dwa palce. Cofnęłaś się. Z jakiegoś powodu, poczułaś jakby ktoś wylał na Ciebie wiadro zimnej wody. Jakaś cześć Twojego mózgu mówiła Ci dość... dość wyraźnie, że definitywnie N I E chcesz wiedzieć, co się stanie, jak szkielet policzy do trzech. Niestety pozostała część Twojego mózgu miała to g d z i e ś.
A więc tak, chce abyś usiadła. Dobra! Usiądziesz! Sans bez słowa przyglądał się jak siadasz na ziemi dokładnie tam, gdzie przed chwilą stałaś. Nie wyglądał na zadowolonego, a Ty natomiast czułaś się z siebie dumna.
-Baaaardzo śmieszne. - Nie śmiał się. Zamiast tego podszedł do Ciebie, złapał za ramię i zawlókł na kanapę. - Zostań. - Bolała Cię ręka. Igranie z jego nerwami to nie był dobry pomysł. Masowałaś obolałe ramie i czekałaś, aż zniknie w kuchni by przemieścić się dokładnie w to samo miejsce, które zajmowałaś wczoraj. Tak, to było dziecinne. Musiałaś jednak zrobić coś, co udowodni mu, że nie przejął całkowicie kontroli nad Tobą. Po co mu właściwie byłaś? Oh, a czy to ważne? Za chińskiego boga nie pozwolisz się traktować jak domowe zwierzątko.
Sans przyszedł z kubkiem wody i postawił go na stoliku przed Tobą, jednakże jego palce oplotły się dookoła ucha jak pająk. Kiedy chciałaś zabrać naczynie, przesunął je. Cudownie, kolejna gra. Czego od Ciebie chce tym razem?
-A co się mówi? - dooobra, ten demoniczny kościotrup może faktycznie nie był tak przerażający jak paczka wilkołaków, ale w tej chwili nie ma chyba osoby na świecie, która byłaby bardziej znienawidzona przez Ciebie niż Sans. Mimo to, nadal chciałaś wody, a to tylko kilka słów. Nic wielkiego.
-Dzięki. - Sans znowu przesunął kubek, kiedy próbowałaś po niego sięgnąć. - Dziękuję ci bardzo za wodę, Sans. - z całych sił starałaś się, aby Twój głos był spokojny. Obolałe ramię oraz ból w klatce piersiowej przypominały Ci, że bezpieczniej jest dbać o dobry humor tej kupy kości, jeżeli chcesz nadal być w jednym kawałku.
-Grzeczna dziewczynka. - W końcu udało Ci się złapać za kubek. Byłaś całkiem pewna, że musi mieć w kuchni jakiś bojler z wodą. 'Grzeczna dziewczynka' phi! Ty przecież N I E   J E S T E Ś jego zwierzątkiem! Zacisnęłaś palce na naczyniu, niewidzialna siła powstrzymywała Cię przed powiedzeniem czegoś, czego potem będziesz mogła żałować. Znowu coś Cię łaskotało w przełyku i na języku. Woda była z dodatkiem. Co prawda wczoraj nie zauważyłaś jakichś specjalnych efektów. Mimo to... popatrzyłaś na ciecz. To było niesprawiedliwe... chciałaś przecież tylko wrócić do domu.
Dostrzegłaś, że Sans podnosi nocnik i przenosi go do drzwi frontowych. Pieprzyć to. Już nic Cię nie obchodzi. Musisz stąd uciekać. Im dłużej tu siedzisz, tym gorzej jest. Teraz to widzisz. Jeszcze trochę, a założy ci obrożę i będzie uczył podawania łapy. Pieprzyć to! Starałaś się uspokoić i skupić na kubku. Drzwi się otworzyły. Jeden cios. Tylko tyle masz. Lecz... tylko tyle potrzebowałaś. Łatwo będzie Ci zgubić Sansa w lesie. Gość jest leniwy, więc pewnie też i biegać nie potrafi.
Poruszyłaś się kiedy poczułaś podmuch zimnego wiatru, stałaś na nogach gotowa do ucieczki. Sans popatrzył na Ciebie, cóż ... nie był szczęśliwy. Starałaś się teraz o tym nie myśleć, zamiast tego rzuciłaś swoim kubkiem w ten pusty kościany łeb. Efekt był lepszy niż myślałaś. Pierwszy raz zaskoczyłaś Sansa. Co prawda, chybiłaś i nie trafiłaś w jego głowę, ale jego uchylenie sprawiło, że miałaś teraz prostą drogę do drzwi. Pobiegłaś przed siebie i nie spostrzegłaś nocnika jaki leżał na ziemi. Poślizgnęłaś się i upadłaś twarzą w miękki śnieg, zaś na nogach poczułaś coś mokrego i ciepłego. Pierwszy raz w życiu chciałaś, aby to była krew.
Nie miałaś czasu aby się podnieść, coś ciężkiego przygniata Twoje ciało, potem ten paskudny ból w klatce piersiowej i nim ciemność Cię pochłonęła usłyszałaś tylko:
-T r z y.
Share:

POPULARNE ILUZJE