22 stycznia 2018

Undertale: Trucizna - Rozdział VI - „I przez ciąg wieków spać się kładły w grobie”

Notka od autora: Jest to opowiadanie autorskie w którym czytelnik odgrywa znaczącą rolę. Płeć obojętna. Miłośniczy opowiadań z dreszczykiem oraz duchów znajda tutaj coś dla siebie. Notki +18 będą oznaczone. Zaznaczam jednak, że nie będzie się to odnosiło tylko i wyłącznie do motywów erotycznych, ale także makabrycznych. Główną postać z Undertale jaka się tutaj będzie przewijać to G!Sans.
Wersety jako tytuły poszczególnych rozdziałów zaczerpnięte z wiersza "Syn Cieniów" -Zygmunta Krasińskiego.
Świat w jakim żyjemy jest pełen tajemnic, potwory nie są niczym nowym, ludzie zdążyli już do nich przywyknąć. W obliczu polityki od której już uciekasz, bo nawet nie masz dla niej czasu i sił, oraz głupoty nielicznych jednostek z jaką spotykasz się w internecie, myślisz, że już nic Cię nie zaskoczy. Mylisz się. Postanawiasz zaprosić szkolną outsiderkę na piwo i właśnie ten wypad odmienia całe Twoje dotychczasowe życie.
Spis treści:
Rozdział VI - „I przez ciąg wieków spać się kładły w grobie” (obecnie czytane)
Rozdział VIII - „Wschodząc i żyjąc – do ciebie wróciły”
Rozdział IX - „Tym są na końcu czym w początku były”
Rozdział X - „Świat jeden ducha z twoim duchem zlany”
Rozdział XI - „Lecz każda dusza na ciebie wyrosła”
Rozdział XII - „I siebie samą w twoje łono wniosła”
Rozdział XIII - „I wie o sobie – że stała się synem”
Rozdział XIV - „Równym ci Ojcze i wiecznie jedynym”
Rozdział XV - „Bo w każdej jeden Ty jesteś o Panie!”
Rozdział XVI - „I w każdej wołasz „ja” a oprócz Ciebie”
Rozdział XVII - „Nigdzie nic nie ma i nic nie powstanie!”
Epilog - „Teraz myśl, kochaj, stwarzaj niebo w niebie”
Dasz radę. Kto inny jak nie Ty. Dobra. Wdech i wydech. To nic takiego. Przecież nie dzieje się nic. Właściwie to nic nie zaszło. No dobra. Zaszło. Sprawa została spierdolona. Nie masz jej zaufania. Być może nigdy nie było Ci ono dane. A chuj z tym. Dlaczego tak bardzo przyciąga Cię do siebie ta ruda? Pewnie to kolejna fanatyczna New Age, która przyjaźni się z potworem. Ale, czy znasz jakąś fanatyczkę New Age? Nie, chyba, a może... matka tej grubej dziewczyny z podstawówki wyglądała trochę jakby praktykowała czarną magię... albo po prostu ma taką mordę. Aghhh! No i patrz. Długopis pękł Ci w gębie. Tak mocno zaciskasz zęby na plastiku, że ten się rozpadł i fuj. Ble. 
-Uhm, prze... - przerywasz profesorowi, który prowadzi naprawdę bardzo ciekawy wykład o tym jak to... A tak, racja, Ty. Ty i Twoje problemy. Psorek podnosi wzrok na Ciebie, masz niebieską brodę, ręce i koszulkę. Wyglądasz jak ta osoba, która w horrorach zawsze ginie jako pierwsza, gdyby zamienić tusz z długopisu na krew. 
-Idź to umyj i wypluj. Na miłość boską, czuję się jak w przedszkolu - załamany poziomem inteligencji młodzieży, stetryczały belfer wraca do swojego monologu. Którym na dobrą sprawę interesuje się tylko on. 
Wyjściu towarzyszyły ciche śmiechy. Oh, ciekawe ile tygodni minie, nim zapomną o tym. W co Ty wierzysz? Nigdy Ci tego nie wybaczą. Śmiej się z tego co Cię spotkało. Zmywając niebieski tusz z brody obmyślasz jakiś genialny fortel, który zastosujesz gdy przyjdzie co do czego. 
-A tobie co się stało? - kobiecy, znajomy głos. 
-Ahahaha, długopis mi pękł w buzi hehehe głupie nie? - Głupie to jest to co Ty wygadujesz. Podnosisz wzrok. Isza przygląda Ci się skrzywiona, cokolwiek teraz pomyślała, nie były to miłe słowa. Ech. A tak, czy aby przypadkiem nie masz jej coś do powiedzenia? No już, dalej, śmiało. - Em... Wiesz, chcę się ciebie o coś zapytać.
-Nie nie wiem jak zmywać tusz z ubrania. 
-Nnnn-nie o to chodzi, choć i na to odpowiedź by się przydała. Lubię tę koszulkę.. Heh... Nie no, ale tak poważnie. 
-Poważnie lubisz koszulkę?
-Możesz przestać się ze mną droczyć i dać mi dokończyć zdanie?
-Nie - Isza zamknęła się w kabinie. Milczysz chwilę zbierając myśli w akompaniamencie cieknących sików do uczelnianego sracza. Kap, kap. Spuszcza wodę i idzie do umywalki umyć ręce. Orientuje się, że jak zawsze w kranie zimna woda, a o mydle można sobie pomarzyć. 
-Naprawdę mi przykro za to co się stało - walisz prosto z mostu. Isza patrzy na Ciebie przez chwilę.
-Aha - I tyle? Chce wyjść z ubikacji, ale zagradzasz jej drogę
-Słuchaj, mogę ci to wynagrodzić 
-Nie chcę
-Zrobię co zechcesz
-To daj mi spokój
-Nie! - ruda przygląda Ci się zaskoczona przez chwilę, a potem wzdycha ciężko 
-Czego chcesz? - Właśnie, czego chcesz? Przez chwilę nie wiesz co odpowiedzieć, błądzisz wzrokiem po usyfionych uczelnianych kafelkach. 
-Początkowo... - zaczynasz cicho i niepewnie - ... był pewien sen i nie wiem... 
-Już ci mówiłam, że to tylko sen.
-Ja wiem! Ale potem zniknęła jedna dziewczyna, która powiedziała innej, a ta powiedziała koledze, który znowu...
-Skończ z tym socjologicznym nonsensem. 
-Znaczy się wiem, że ona korzystała z twoich usług. 
-Bo tak ci powiedział ktoś, kto dowiedział się od kogoś innego? - dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi. - Zajmij się swoim życiem, dobra? Odpierdol się od mojego. - I z tymi słowami, wyszła. 

Na pozostałych zajęciach, Twoja obecność zaliczała się do tych fizycznych, lecz nie duchownych. Myśli brnęły w różnych kierunkach. Dlaczego Ci zależy? Czego chcesz? Dlaczego ta myśl nie daje Ci spokoju? Czy to był sen? Wszystko co Cię otaczało mówiło Ci, że to coś więcej niż sen, że ... że wszystko jest realne. Sama myśl o tym, że ta dziewczyna może mieć dowody na istnienie czegoś więcej niż to co Cię otacza była ... zjawiskowa. Wszystkie creepypasty mogą się schować! 
Oczywiście, szperasz czasem w sieci w poszukiwaniu czegoś bardziej sensownego, czegoś... albo raczej kogoś kto wciągnie Cię w tajemny świat magii i tajemnic, który tak strasznie kusi, ciągnie w swoje wnętrze. Ale po tym, jak kontakt z jedną dziewczyną z ruchu Wicca okazał się tak żałośnie śmieszny, dochodzisz do wniosku, że w sieci jeszcze więcej popierdolonych oszołomów i w sumie... Twoja obsersja nie wypada tak źle biorąc pod uwagę to co tam wypisują. 
-O, i jest miłość ____ - z zamyślenia wyrywa Cię Zuzka. Podnosisz na nią wzrok. Kiedy zajęcia się skończyły? Właśnie idziecie korytarzem z szatni... masz nawet swoją kurtkę. Jak? Ale... co ona tam powiedziała?
-Nie wiem o czym mówisz - mruczysz sennie
-No, twoja miłość, nasze rude dziewczę~! 
-Daj spokój, to nie tak..
-Nie? - udaje zdziwienie - Gadasz o niej, próbujesz się o niej dowiedzieć wszystkiego, chcesz się z nią za-przy-ja-źnić, ale ona nie chce, co za pech i smutek - tutaj zaśmiała się cicho - Po chuj ty się w ogóle angażujesz w coś takiego? 
-Ona jest... - co powiedzieć? Jakakolwiek szczera odpowiedź będzie tutaj zła - ... ciekawa
-Aaaaa, ciekawa - Zuzka zamyśliła się i stanęła przy filarze zarzucając płaszcz na ramiona - Daruj sobie, dla mnie jest po prostu dziwna. 
-Dlaczego?
-Sama nie wiem, po prostu coś mi mówi, że powinnam trzymać się od niej z daleka. A jeszcze jak jest z tym swoim G - wskazała na potwora stojącego przy rudej - To tym bardziej. Wiesz, taki instynkt samozachowawczy, który nakazuje mi spierdalać gdzie pieprz rośnie. 
Ty czegoś takiego nie masz, więc po pożegnaniu się z Zuzką podchodzisz do Iszy i G. Serce wali Ci jak łom. Czujesz, że nogi zaraz ugną się pod Twoim ciężarem, ale nie, dasz radę. Dasz! 
-CZEŚĆ! - para przenosi na Ciebie wzrok, Isza zaraz potem wywraca oczami zirytowana. Dobra, co dalej? Jakoś zagaić rozmowę trzeba. Co się robi na studiach? Coś super normalnego. Takiego o co każdy inny by poprosił na Twoim miejscu... O! - Mam prośbę czy...
-Nie. - syknęła
-Ej, no daj człowiekowi dokończyć - G zaśmiał się w rękę - Nie widzisz ile nerwów zjada? Ma całą czerwoną twarz! - masz? O cholera. Faktycznie bardzo się stresujesz, ale nie aż tak! Znaczy się, chyba. No mniejsza. 
-U-uhm... 
-No jaką masz prośbę skarbie? - G przychyla się w Twoją stronę uśmiechając serdecznie. 
-Znaczy się, piszę referat na ... na... na tego psorka z którym mieliśmy wykłady we wtorek - ... Serio coś takiego piszesz? - O tym jak potwory przedstawiają ludzi w swoich publikacjach z okresu, jak jeszcze żyły w górze Ebott. 
-I zapewne brakuje ci materiałów - G strzelił do Ciebie z pistoleta zrobionego z palców. Przytakujesz. 
-A więc to coś, do czego ja potrzebna nie będę - Isza przeciąga się - To dobrze.
-Nie. Nasz kochany czytelnik ma sprawę do mnie - G puścił Ci porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnął się tak jakoś dziwnie, mrocznie. Przez chwilę cień przeleciał przez jego twarz, by zaraz potem wrócić do normalnego kokietowania, do którego już się przyzwyczajasz. - Pomogę Ci - odparł na pytanie, które jeszcze nie opuściło Twoich ust - Jutro o czternastej w kawiarence Kafka. - Puścił do Ciebie oczko i chwycił rudą za rękę, razem udali się w stronę jego malucha, zaś Ty stoisz na parkingu i nie wiesz co ze sobą zrobić. No cóż, przynajmniej wybrał dzień i czas, który Ci odpowiada bo masz wtedy wolne. 

Kafka to przyjemna kawiarenka, która przyciąga do siebie ludzi przez prześliczne wnętrze pełne dupereli i drobiazgów, które są tak poukładane, że nie tworzą chaosu.  Przygaszona czerwień zdobi ściany, miejsca siedzące są oddzielona od siebie albo zasłonami z frędzli, albo pół przeźroczystym materiałem przypominającym trochę moskitiery. 
Jest stare pianino, maszyna do pisania pamiętająca II Wojnę Światową, na ścianach specjalnie krzywo pozawieszane rozmaite plakaty. A to z Merlin Monroe, a to z pociągiem jadącym, a to z kafką sączącą kawkę w kawiarence. Klienci sami, nikt nie wie kiedy i dlaczego, zaczęli pozostawiać po sobie pamiątki. Siadasz na kanapie postawionej pod oknem. Zaglądasz w menu. Grzaniec, to jest to czego właśnie teraz potrzebujesz najbardziej. Zamawiasz. Czternasta, a jego nie ma. Chwytasz więc za stojący blisko stary imbryk do herbaty i otwierasz go. W środku są karteczki. Niewielkie, średnie i większe. Z zeszytu, rachunki, chusteczki. Wszystkie podpisane, z jakąś informacją od autorów. 
„Po maturze 2010”
„To przy tym stoliku 2 marca 1999 moja żona powiedziała mi, że będziemy mieć dzidziusia!”
„5 kwietnia 2005 - szefowa dała mi podwyżkę” 
Były też i inne. Te bardziej trafiające do serca każdego z nas.
„Uśmiechaj się.”
„Usiądź wygodnie i ciesz się. Tutaj czas się zatrzymuje” 
„Jeżeli to teraz czytasz, to dobrze, bo umiesz czytać” 
„Seksowne laski...” 
O.. a to co tutaj robi? Może dorzucisz coś od siebie? Ale co. Kelnerka już podała Ci grzaniec, więc wykorzystujesz rachunek z niego i zaczynasz skrobać. Ale co?
23 stycznia 2018. 
Czekam na potworzego przyjaciela. 
O. W sumie to częściowo prawda. Częściowo. Heh. Wsadzasz karteczkę do imbryka i odstawiasz go na miejsce. Liściki są jeszcze w szufladzie starej komody na której położone są stare książki. Są w butelkach, w wazonach, w doniczkach. Właściwie wszędzie pełno jest takich kartek. Niewielkich wspomnień i chwil zatrzymanych w pożółkłych wpisach. Uśmiech nie znika z Twojej twarzy. 

Po pół godziny Twój grzaniec już nie grzeje. Jest zimny, zaś G dopiero co się pojawił. Odwiesił kurtkę na wieszak i usiadł naprzeciwko Ciebie wcześniej zamawiając piwo. 
-Wybacz spóźnienie, auto mi nawaliło. - Maluch, no tak, dziwisz się, że jeszcze działa... 
-Spoko, długo nie czekam - Akurat... 
-Dobra, to miejmy to już za sobą. - potwór pochyla się nad stolikiem w Twoją stronę - Co chcesz wiedzieć? 
-Um.. - Właśnie... co chcesz? Cały referat jest zmyślony, a to jak potwory postrzegają ludzi mało Cię interesuje... Jak wybrnąć z tego tematu tak, aby G otworzył się i powiedział coś o tym co robi z Iszą? - Wiadomo, że... - zaczynasz patrząc mu prosto w oczy, starając się nie pogubić wątków - Pierwsza wojna ludzi z potworami była bardzo dawno temu, tak dawno, że nie zachowało się żadne źródło u nas. 
-Nie czas tutaj winien, a wy. To wy wymazaliście z kart historii i wsadziliście do legend. 
-Uh... nie my, bo ja z tym nic wspólnego..
-Oj no wiem wiem, ale nie lubię takiego gadania...
-Znaczy się, jakiego?
-Poprawność polityczna - kelnerka podała mu piwo, od razu wziął łyk - Nie owijaj w bawełnę i mów czego chcesz. - Oh... Uh... 
-A więc... - chrząkasz - Wiesz coś na temat prawdziwych motywów wojny? 
-Poszło o nieporozumienie. - odparł spokojnie opierając się o kanapę 
-Nieporozumienie? 
-Powiedz mi, jak wiele wiesz?
-Uhm... Dawno temu na ziemi były potwory i ludzie, wybuchła wojna i zostaliście zapieczętowani magicznym zaklęciem w górze na wiele lat, a potem dziecko imieniem Frisk was uwolniło
-Czyli mało. - Wziął głęboki oddech - To zaczniemy od początku. - Myślał chwilę nad słowami, jakie ma wypowiedzieć - Czym się różni tworzenie od stwarzania?
-Um, to nie jest to samo?
-Głupi człowiek nie widzi różnicy - Ałć, to zabolało - Ale mądry wie, że to nie jest to samo.
-A więc oświeć mnie.
-Tworzysz coś z czegoś, a stwarzasz z niczego - Co? G musiał zobaczyć Twoją minę więc wziął swój rachunek za piwo i zaczął go składać. Po chwili mały samolocik... a może łódka, w każdym razie coś takiego było między wami - Tworzenie, czyli z kartki papieru zrobiłem coś takiego. Jeżeli chciałbym stworzyć, byłaby i kartka papieru i samolocik - A, a więc to samolocik - Po prostu pojawił by się przed Tobą. Rozumiesz?
-Chyba.
-Jaka jest różnica między ludźmi, a potworami? Pomijając wygląd oczywiście.
-Uhm.. dusza?
-Właśnie. Na czym polega ta różnica?
-Nasze dusze są... nieśmiertelne, a wasze giną po śmierci?
-Brawo, lekcja odrobiona. Ludzkie dusze są silniejsze od potworzych nie tylko przez to. Wasze dusze mają moc stwarzania. 
-Co?
-To nie znaczy, że jak chcesz to powstanie wszystko. Kumulacja waszych emocji i takich tam, może powołać do istnienia coś, czego nie powinno być. 
-Aha...
-Nie rozumiesz?
-Nie. - G westchnął ciężko.
-Dobra, to idziemy z historią, a metafizykę odstawimy póki co na bok - Metafizykę? - Wojna nie wybuchła tak po prostu. Nie chodziło o ziemie czy o cokolwiek innego. Ludzie zaczęli się nas bać. Widzisz, każdy potwór ma jakieś magiczne umiejętności, za to ludzie nie wszyscy, a teraz jeszcze mniej niż dawniej. Ludzie obawiali się, że potwory chcą ich nieśmiertelnych dusz, do tego, aby być silniejsze. 
-Ale dlaczego?
-Właśnie. Wszystko zaczyna mieć sens, kiedy weźmiemy pod uwagę istnienie jeszcze jednego bytu. Potwory są stworzone z magii i ciała. Ludzie z duszy i ciała. To o czym mówię, to byty stworzone z ...
-Duszy i magii
-Ale nie mają ciała. Bez ciała nie mają wpływ na ten świat, bo ten świat jest materialny. Te byty, o jakich mówię, faktycznie zabierały ludzkie dusze chcąc w ten sposób stać się silniejsze i zaistnieć fizycznie. Ludzie pomyśleli, że to my i była wojna. Ot i wszystko. 
-Stąd to nieporozumienie. Czym są te byty?
-To wy je stworzyliście. Wasze emocje. Wasze śmierci. Wasze dusze. Nawet nie wiecie o tym, że je stworzyliście. Jesteście twórcami czegoś, co was zżera bo jest zazdrosne o to, czego nie ma. Czyli o ciało. 
-Mówisz o demonach?
-Duchach dokładnie. Ale tak, demonami też je nazwać możecie. 
-Aha.. czyli wszystkie te straszydła jakimi straszą matki swoje dzieci? - Chcesz wziąć łyk grzańca, ale już go nie masz. G prawie też nie ma piwa. 
-Nie. Nie wszystkie. Niektóre potwory stały się inspiracją dla waszych legend. Nic nie znika całkowicie. Nawet jak tego się chce. Coś zawsze zostaje - chrząknął - Nessie, Wielka Stopa czy Yeti nie istnieją. Akurat. Święty Mikołaj też nie.
-O rany, teraz mi serce łamiesz - śmiejesz się, G też się uśmiechnął, ale mówił dalej. 
-Jak ludzie są przez nas postrzegani? Z jednej strony współczujemy im waszej głupoty i ślepoty. Z drugiej jesteśmy na was o to źli. Bo całe zamieszanie, setki lat więzienia i upokorzenia o coś, za co tak naprawdę nie byliśmy winni. Nie wspominając już o śmierci Asriela. Księcia potworów. - A tak, był jakiś artykuł w gazecie o nim... 
-A więc ty i Isza...
-I tak powiedziałem ci za wiele - G westchnął - Z przyjemnością niczego bym ci nie mówił, ale wtedy sprawy potoczyłyby się jeszcze gorzej - mruknął pod nosem. Marszczysz brwi nie do końca rozumiejąc jego słowa - Słuchaj... - powiedział wstając od stolika i zasunął za sobą krzesełko - Wiem, że i tak mnie nie posłuchasz, bo prosiłem o to sam nie wiem ile już razy.... - Co? - Ale proszę, dla dobra swojego, naszego i całego tego świata, który w gruncie rzeczy nie jest aż tak zły.... - Przeniósł wzrok na okno za Tobą, patrzył w bliżej nieokreślony punkt - Proszę, przestań. Przestań wchodzić nam w drogę. Przestań się interesować. Przestań dociekać. Znajdź hobby. Nie wiem. Kolekcjonuj znaczki czy coś. Dla dobra wszystkich. Daj spokój, dobrze? - znowu popatrzył na Ciebie, wgłąb Ciebie, jakby patrzył na Twoją duszę, a nawet głębiej. Czujesz się nago, tak strasznie nago. Boisz się nie tyle jego i jego złotych ślepi, co tego co w Tobie zobaczy. Jego mina jednak jest nieodgadniona. - Wiem, że jest w tobie dobro i w gruncie rzeczy nie jesteś złym dzieciakiem - w jego głosie słyszysz smutek - Ale proszę, przestań. Ciekawość zabiła kota. Wiesz? 
-...O czym ty mówisz?
-Jeżeli nie przestaniesz robić tego co robisz, dowiesz się już za kilka rozdziałów- ... 
-G, stój! Co chcesz przez to powiedzieć? Nie do końca rozumiem...
-Rozumiesz. Dobrze rozumiesz. I wiesz o czym mówię. Proszę, nie niszcz tego świata... 
-Ale ja nie chcę nic niszczyć, ja po prostu chcę. -... 
-Nie niszcz go. - ...



Nie. 
Share:

Moja OC - Andgora - Ana

Imię: Ana

Nazwisko: 

Wiek: nieśmiertelna, pozostaje siedemnastolatką

Rasa: człowiek..?

Płeć: Kobieta

                                                                         
Historia: Kiedyś zwykła nastolatka z marzeniami i normalnym życiem, lecz jedna wpadka zmieniła wszystko. Dobra, kłamałam, jej życie jednak nie było do końca zwyczajne. Jej ojciec, którego kochała nad życie był szalonym naukowcem. Cały czas siedział w piwnicy i majstrował nad wynalazkami. Wychodził tylko czasami, żeby dokupić jakieś części. Ana wolała się nie wtrącać, bo wiedziała, że będzie na nią zły. Pewnego dnia, gdy wróciła do domu, zobaczyła tatę, siedzącego przy stole, jakby na kogoś czekał. Oczywiście dziewczyna była zdziwiona i zarazem szczęśliwa, bo nie zawsze widuje się taki widok. Mężczyzna nie mówił nic. Wpatrywał się w nią pustymi oczami. Niebieskowłosa coraz bardziej odczuwała.. strach? Miała już coś powiedzieć, ale on odezwał się pierwszy. ,,Powiedz mi... czy nie chciałabyś być nieśmiertelna?". Te słowa wspomina do tej pory. Nie chciała sprawić mu przykrości i odpowiedziała, że oczywiście, chciałaby, lecz nie była pewna do czego zmierza. Rodziciel pokiwał tylko głową i kazał jej iść za nim. Zeszli do piwnicy. Ojciec położył ją na metalowym stole i podłączył do dziwnej maszyny. Nie wiedziała co chce zrobić, ale wiedziała, że robi to z miłości. Przed włączeniem urządzenia, powiedział jej, że może trochę zaboleć. Niestety wszystko poszło w złym kierunku. Mechanizm przegrzał się i wybuchł. Po mężczyźnie nie było śladu. Kiedy nastolatka się ocknęła, zobaczyła zrujnowaną piwnicę. Nie wiedziała co się stało. W odłamkach szkła ujrzała siebie. Zupełnie nową siebie.

Wygląd: Niebieskie falowane włosy, sięgające do ramion, czarne i puste oczy, z których wycieka czarna maź. Ma szczupłą sylwetkę i jasną cerę, przypominająca szary kolor. Na głowie nosi wianek, zrobiony z żółtych kwiatów. Ubrana jest w jasnoszarą koszulkę, czarną spódnicę, kabaretki i podkolanówki tego samego koloru oraz szaro czarne trampki. 

Charakter: z energicznej i pewnej siebie dziewczyny, stała się nieśmiałą i nieufną osobą. Za bardzo boi się ludzi i myśli, że odstraszy ich swoim wyglądem. Ciężko do niej podejść, a tym bardziej zagadać, lecz kiedy ci się to uda, zobaczysz, że to ta sama Ana co kiedyś.

Coś ode mnie: Ana to moja pierwsza ocka, którą wymyśliłam i chyba jest już w pełni skończona, nie chciałam pisać długiej historii, więc jest napisana w skrócie. No i co by tu jeszcze.. Ahh, obrazki wykonały dla mnie: Usterka i Majmacz, za co im serdecznie dziękuję ^^ Mam nadzieję, że wam się spodoba ;3



Share:

21 stycznia 2018

Eddsworld: SallysWorld: The End - opowiadanie by Filip Domin

Notka od autora: Opowiadanie jest to stworzone o oparcie przedostatniego odcinka EddsWorld ,,The End'' Występują tutaj postacie z naszego AU. Jest to moje pierwsze opowiadanie i myślę, że się wam spodoba! Za wszelkie błędy i pomyłki przepraszam
PS. Wiem, że może być dużo dialogów, wybaczcie!
Autor: Filip Domin
Autor obrazków: Evil Angel


Spis treści:
(obecnie czytany)2 |


Edd - Sally Marvel
Tom - Filip Domin
Matt - Psycho Art
Tord - Evil Angel


- Ludziska! Rybka buchneła! - krzyknęła Psycho
- Możemy iść połowić?
- Właśnie wracamy z połowów - rzekł Filip
- Taa i tak jakby mamy zakaz pojawiania się tam. - dopowiedziała Sally
Psycho: Czemu?!
Powód tego był taki , że Filip przez użycie harpuna wyłowił wieloryba, którego teraz wieźli za sobą.
Sally nie była z tego zadowolona.
Filip: Hej! Te harpuny to ważna część tej rodziny!
Sally: Sprzedałeś sofę i krzesła, żeby je kupić!
Wywineła się z tego krótka sprzeczka, poczym cała trójka dojechała do domu.
Pierwsze co chłopak postanowił zrobić to zanieść swoje harpuny do pokoju. Jakież było jego zdziwienie gdy zauważył postać stojącą w ciemności i robiącą coś przy zamku od drzwi do jego pokoju.
Filip: Kto tam jest!?
Postać spojrzała w stronę kozy w okularach ze zdziwieniem, jak i zaciekawieniem.
Chłopaka w szarej bluzie tak zaskoczyło to co zobaczył, że aż upuścił harpuny.
Zdziwienia nie kryła również Sally, która wyjrzała zza rogu ściany.
Jedynie Psycho zajadała się ciasteczkami i się tym nie przejmowała.
Z mroku wynurzyła się sylwetka którą Filip znał, ale już bardzo dawno nie widział.
- Witaj stary przyjacielu...
Okazało się, że to była Angel.
Stara przyjaciółka która wyjechała żeby spełniać swoje marzenia w wielkim mieście.
Sally: Angel! Witaj z powrotem!
Filip: Z powrotem?!
Angel: Myślę, że się nie obrazicie się za wpraszanie się?
Psycho: No co ty... nie! Kim ty w ogóle jesteś?
Angel: To ja! Angel...?
Dziwnym trafem Psycho nie pamiętała nic związanego z jej starą przyjaciółką.
Okazał się jednak, że wymazała sobie przypadkowo pamięć pistoletem pamięci który zbudowała Angel.
Wydarzyło się to dnia kiedy wyjeżdżała.
Angel: Co stało się z krzesłami?
Sally: Filip sprzedał je piratom
Angel: HA! Klasyczny Głupi Filip!
Mówiąc to złośliwie pstryknęła go w twarz. Wyciągnęła nagle coś metalowego z kieszeni i powiedziała: Nie martwcie się!
Mała kostka otworzyła się i ,,wyskoczyła'' z niej sofa.
YAY! Sofa! - wykrzyknęły ze szczęścia Sally i Psycho
Filip: Co to jest?
Angel: Coś co wymyśliłam...
* Klik *
Kostka którą trzymał Filip w ręku rozłożyła się i go przygniotła.
Wszystkim było do śmiechu, tylko nie Filipowi.
Filip: To kiedy znowu wyjeżdżasz?
Angel: Wyjeżdżać? Ja wracam!
Filip by bardzo zszokowany jak i nie zadowolony.
Filip: Co? Sally!
Sally: Filip, nie bądź niegrzeczny!
Mówiłam Ci tydzień temu...
Filip: Ta, jasne...
Angel postanowiła zobaczyć jak wiele się zmieniło.
Udała się na górę za Sally do pokoju Psycho, gdzie znajdowały się wszystkie pamiątki po ich przygodach.
Za nimi wszedł Filip który był nieszczęśliwy przybyciem ,,gościa''.
Angel: Widzę, że mieliście dużo przygód gdy mnie nie było.
Marzę żebym mogła w nich być...
Sally: Hej! Mam pomysł!
Pomysł był taki, żeby odtworzyć stare przygody wraz z Angel. Potajemnie dziewczyna ciągle podkładała małe zwierzątko które atakowało Filipa.
Byli w podwodnym świecie, kręcili kolejny ,,świetny'' film z serri ,,Psy w Kosmosie''.
Ta część miała nazywać się:
,,Ostatni pies jasnej strony''
Udało się im nawet polecieć w kosmos. Po wielu przygodach wrócili do domu, wszyscy byli szczęśliwi, oprócz poranionej kozie w szarej bluzie.            Angel: Tęskniłam za tym!
Filip: Ja też... - powiedział chłopak z ironią.
Psycho: Fajnie Cię tu mieć z nami Angelika!
Angel: Angel...
Psycho: Jesteś fajniejsza od Felixa!
Filip: Filip...
Angel: Nie martw się Psycho! Ja zostaje! Nic nie masz przeciwko jakbym odzyskała mój pokój, co Sally?
Filip: NIE!
Sally: Oczywiście!
Filip: Ale to jest mój pokój!
Sally zaproponowała żeby Filip wrócił do swojego starego pokoju.
Okazało się jednak, że Sally próbowała zamienić jego pokój w basen.
Angel: Czemu nie prześpisz się na sofie?
Rzuciła swoją kostkę, a ta rozłożyła się w sofę i ponownie zgniotła Filipa.
Angel: HA HA HA! Klasyczny Głupi Filip!
Sally: Heh... Taa. Klasyczny Głupi Filip.
Wszyscy się śmieją, nie spodziewając co się za chwilę stanie. Nagle sofa zaczyna się trząść. Z całej siły Filip podniósł ją i rzucił nią w ścianę, robiąc dziurę.
FILIP: Chcesz mój pokój?!
Bierz go! To miejsce i tak jest do dupy!
Zezłoszczony okularnik wyszedł i poszedł gdziekolwiek, z dala od tego domu i ludzi przebywających w nim.
Sally: Filip?
Sally patrząc przez okno była bardzo zaskoczona. Nie tylko ona. Psycho i Angel nigdy nie widziały go w takim stanie.
Sally: Może powinnam za nim pójść?
Angel: Nie martw się Sally!
Chodź i siądź, mamy dużo rzeczy do nadrobienia.
Sally: Emm.... ok?
Narcyztyczna dziewczyna, która była przed chwilą zszokowana już była na kanapie i sobie wygodnie siedziała.
Psycho: Hej! Chcesz zobaczyć moją nową kolekcję?
Angel: Pewnie!
A to ,,Pewnie!'' było tylko kłamstwem.
Angel: Możemy siedzieć całą noc i oglądać Star Wars'y!
Sally: Tak jak za starych dobrych czasów!
Angel: Tak! Jak za starych dobrych czasów!
Wypowiadając to zasłoniła firanki z diabelskim uśmieszkiem na twarzy.
Pierwsza faza planu - pozbyć się Filipa - była udana.


Share:

20 stycznia 2018

Gra: Kółko Przyjaźni 23.0

Efekt naszej ostatniej pracy!


Gra wymyślona przez Andgora. 

1 - piszesz komentarz z numerkiem base jaki rezerwujesz. Upewnij się jednak, że ktoś nie zajął go przed Tobą, w tej grze - kto pierwszy ten lepszy 
2 - Zarezerwowałeś - zaczynasz rysować. Nie pytaj i nie patrz na innych, ja połączę wszystko w całość.
3 - Rysujesz dowolną techniką swojego base (OC albo swoją wersję) 
4 - Hostujesz (zapisuje na stronie) i przesyłasz bezpośredni link w komentarzu do zrobionego ze swoim OC obrazkiem np na stronach 
http://imgur.com/
http://tinypic.com/
http://photobucket.com/
Albo na maila: yumimizuno@interia.pl
5 - NIE zmieniamy rozszerzenia pliku (jak jest .png to ma zostać .png)
6 - NIE zmieniamy wielkości obrazka
7 - Jeżeli osoba z różnych powodów nie może w danej chwili narysować - musi to napisać w komentarzu określając mniej więcej czas kiedy będzie mogła się tym zająć (nie chodzi o podawanie konkretnej godziny ale np czy wieczorem będzie dostępna czy nie). Na narysowanie każdy ma 15 godzin i jeżeli nie napisze komentarza - nie skontaktuje się - że np teraz nie może, to kolejka mu przepada
8 - Obrazek jaki powstanie może być publikowany na waszych stronach z zaznaczeniem z jakiej to zabawy pochodzi. Mile widziany link do bloga!
9 - Te osoby, jakie nie zgłosiły tego, że nie mogą zrobić base w terminie, mimo zarezerwowania numerka, nie mogą brać udziału w obecnym Kółku Przyjaźni. (Dlatego warto dawać znać jak coś wypadnie)

GRA DLA WSZYSTKICH

A w tym tygodniu

Share:

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XXVIII - Jestem Twoja [Would That Make You Happy? - I'm Yours - tłumaczenie PL] [+18]

Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej.
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
-nie mogę uwierzyć, że wysyłałaś mi takie wiadomości, kiedy siedziałem w pracy, co jeżeli dzieciak by je zobaczył? - niski głos Sansa pojawił się wraz z jego palcami ściągającymi Twoją koszulkę i rzucającymi ją na podłogę w sypialni, potem zabrał się za odpinanie stanika. Był blisko, zębami skubiąc Twój kark. Przesunęłaś jedną rękę na plecy, aby mu pomóc. Ugryzł Cię i stęknęłaś 
-Usunęłam je u siebie. Nie mogę uwierzyć, że teleportowałeś się tak po prostu do domu – w jednej chwili pisałaś do niego, Twój kres skończył się wczoraj, a zaraz potem Sans był za Tobą. Nigdy wcześniej nie widziałaś go tak zdesperowanego. 
-a myślałaś, że co zrobię? doprowadzasz mnie do szaleństwa – warknął obejmując Cię wolnym ramieniem 
-Nigdy wcześniej tego nie robiłeś – zaczęłaś pomagać mu się rozebrać. Zabrał Twoje ręce i sam pozbył się bluzy, dotknęłaś jego koszulki, sunąc palcami po jego żebrach i kręgosłupie, zamruczał zadowolony. Uśmiechnęłaś się gdy wsunął palce pod materiał Twoich spodni. 
-ta, nie chciałem marnować czasu – ściągał swoje spodenki i popchnął Cię na łóżko – kładź się – popatrzyłaś na jego nadal zbyt ubrane ciało, ale zignorował Cię, więc zrobiłaś co powiedział. Jak tylko leżałaś na materacu, zaczął rozpinać Ci spodnie i ściągać je rzucając je za siebie. Jego ciepłe, gładkie ręce dotknęły Twojej kobiecości, aż westchnęłaś i zadrżałaś z przyjemności. Sans sunął palcami delikatnie pieszcząc Cię. Widziałaś głód w jego oczach gdy przyglądał się jak rozpływasz się pod jego dotykiem. Błysk błękitu i niebieski język lizał Twój sutek, drugą dłonią chwycił Cię za biodro
-Sans – jęknęłaś łapiąc jego koszulkę, wsuwając pod nią rękę. Jak tylko palce dotknęły żeber, zadrżał i warknął w Twoją pierś. Musiał chwycić Cię za dłoń i wsunąć palce między Twoje, aby Cię powstrzymać, przyłożył je koło Twojej głowy. Gdzieś na dnie świadomości, która nie została całkowicie obezwładniona żądzą, zaczęłaś się zastanawiać, dlaczego Cię powstrzymał. Lecz trudno było się skupić, gdy kochanek tak wspaniale Cię całował i jednocześnie wolną ręką pozbywał się Twojej bielizny. Sunął palcem po magicznym guziczku, przedzierając się resztą między płatkami. Naparł na Twoje wejście. Jęknęłaś przytulając się do niego, gdy sunął leniwie kółka po Twojej kobiecości. Podniósł się na tyle, by spojrzeć na Ciebie, błękitne oko śledziło Cię z zadowolonym uśmiechem. 
-uwielbiam jak jęczysz, uwielbiam wiedzieć, że to przeze mnie tak jęczysz – przygryzłaś wargę czując się zawstydzona, ale wiesz, że nie oczekiwał iż cokolwiek odpowiesz. Zamiast tego, wsunął jeden z palców w Ciebie, jęknęłaś, na co zareagował z satysfakcją. Pozbył się do końca Twojej bielizny i gdzieś ją rzucił. Cofnął się po to, aby usiąść między Twoimi nogami, ścisnął kobiecość. Patrzyłaś w jego oczy, przygryzł Twoje kolano, i sunął się niżej. Zatrzymał się naprzeciwko wilgoci i zaśmiał, jak poruszyłaś biodrami, aby go ponaglić. Będziesz musiała mu się zrewanżować. I potem, w końcu, jęknęłaś głośno jak jego język zaczął sunąć po Tobie kręcąc się po płatkach, po guziczku, po wejściu. Śliski, cieplejszy niż ludzkie z tego co pamiętasz, ale to nie miało znaczenia. Nic nie miało znaczenia z wyjątkiem jego niebieskiego języka i silnych dłoni trzymających Twoje biodra, abyś się nie wierzgała. Tak, jakby nigdy nie miał dość miękkości Twojego ciała, jakby zawsze dotykał Cię wszędzie gdzie się da. Jak tylko znalazł swój delikatny rytm, przysunął czaszkę i zamruczał delikatnie, tak abyś go słyszała. Przygryzłaś wargę czując dreszcz. Jedną ręką trzymał Twoją nogę, drugą wsunął pod brodą wślizgując palec do środka. Wiedział, co sprawia, że jest Ci najmilej. Usłyszałaś jak się śmieje. 
-tęskniłaś za mną tak jak ja tęskniłem za tobą? - droczył się sunąć palcem po wejściu. Warknęłaś i poruszyłaś biodrami – dobra, dziecino, wiem czego chcesz – wszystko zniknęło gdy tylko jego palce znowu się w Ciebie zagłębiły, jęknęłaś. Druga ręka zacisnęła się na ciele, wiedziałaś, że był z siebie dumny. Szczerze, Ty też byłaś dumna z niego. Jak tylko palce powoli wsuwały i wysuwały się z ciebie, czułaś przyjemne ciepło w brzuszku. Dochodziłaś, Sans to wiedział. Jego język był bardziej ruchliwy, jęczał cichutko. Kilka liźnięć łechtaczki, kilka ruchów palcem i w końcu osiągnęłaś szczyt. Jęcząc i krzycząc wygięłaś się na materacu, zaciskając palce na prześcieradle. Sans trzymał Cię przez całą rozkosz, nie przestawał nawet na chwilę, biorąc tyle ile się dało. Kiedy zaczynałaś się odprężać, odsunął się i klęknął, wytarł koszulką swoją szczękę. Uśmiechał się, Ty ledwo mogłaś dysząc ciężko. - to było miłe – przesunął ręką delikatnie po Twojej kobiecości, przyglądając się jak reagujesz na jego pieszczoty. Zaśmiał się nisko – wiesz, że jeszcze nie skończyliśmy – jak tylko przysunął się troszeczkę do Ciebie, zacisnęłaś kolana.
-Stój – popatrzył na Ciebie zdziwiony. Poklepałaś miejsce koło siebie – Położysz się na chwilę? - zapytałaś czule 
-wszystko dobrze? myślałem, że lubisz kiedy nie czekamy zbyt długo po tym jak dojdziesz – położył się obok, błękit w oczach znikł. Gładził Cię ręką po brzuchu, kciukiem sunąc po Twoim pępku. Odsunęłaś jego rękę i korzystając z resztek energii jaka Ci została po intensywnym orgazmie usadowiłaś się na nim. Otworzył szerzej oczy patrząc jak na nim siadasz 
-Nic mi nie jest – odparłaś kładąc obie ręce na wysokości jego głowy. Niebieski rumieniec wstąpił na kościste policzki, zauważyłaś, że się lekko denerwuje – Zawsze wszystko robisz, chcę tym razem ja zrobić coś dla ciebie  
-dziecino, nie musisz, naprawdę – zadrżał gdy gładziłaś go po żebrach 
-Wiem, że nie muszę, ale chcę – cicho jęknął gdy palcami sunęłaś po jego koszulce w dół, na jego miednicę. 
-nie musisz tego robić, jestem pewien, że ci niewygodnie – Nie byłaś pewna, czy mówi o tym, że jesteś na nim, czy o tym, że przejmiesz kontrolę. Ale...
-Nie jest. Chyba, że tobie? - uniosłaś się nieco, nagle chwycił Cię za biodra, abyś nie ruszała się z miejsca. 
-n-nie, nie jest, ale.. dziecino, jestem cały twardy, a ty jesteś... miękka – ścisnął lekko ręce, światełka w jego oczodołach migotały leciutko. Odwracając głowę na bok, przesunął ręką po twarzy, nie wiedząc co zrobić. Oh. Oh.
-Kochany – mruknęłaś składając całusy na jego czaszce – Sans – usta przystawiłaś do jego szczęki. Przysunął się do Twojego dotyku – O to chodzi? Bo wiesz, że lubię cię takim jakim jesteś – zabrałaś jego rękę z twarzy i położyłaś ją na łóżku – Chcę nauczyć się twojego ciała, tak jak ty nauczyłeś się mojego. - Przez chwilę patrzyliście się w swoje oczy. Nadal wyglądał na niepewnego, delikatnie zmarszczył brwi, błękit na jego policzkach się pogłębił. Nie wiedział co powiedzieć. - Proszę – nalegałaś ściskając jego dłoń – Zależy mi na tobie, tak jak tobie na mnie. Chcę ci to pokazać – otworzył oczy jakby chciał coś powiedzieć, ale nie znajdował słów. Studiował uważnie Twoją twarz, widziałaś ból na jego, małe krople łez w oczodołach 
-ja... - zamrugał, potrząsnął głową i zaśmiał się niepewnie – cholera, ty... - znowu zamrugał odwracając wzrok – ciągle mnie zaskakujesz, nie przywykłem do tego 
-Wszystko dobrze? - gładziłaś go po głowie wolną ręką 
-ja... kocham.. wszystko w tobie, dziecino, ty... sprawiasz, że jestem taki szczęśliwy – zbierał słowa, robiąc się coraz bardziej zawstydzonym. Przysunął się po Twojego policzka, uśmiechnęłaś się. 
-Zachowujesz się tak, jakby nigdy nikt nic takiego dla ciebie nie robił – zaśmiałaś się słabo. Nie odpowiedział, zacisnął mocniej palce na Tobie i westchnął. Wszystko zaczynało nabierać sensu. Po co mówiłby, że może Ci być niewygodnie, gdyby ktoś inny czegoś takiego mu nie powiedział? Czując determinację, osunęłaś się na jego miednicę ocierając się o nią. Warknął. Wsunęłaś palce pod jego koszulę – Mów mi co robić – powiedziałaś palcami sunąc po jego żebrach. Zaczął drżeć pod Tobą – Proszę. - Światełka w jego oczach były jasne, nie umiał niknąc Twojego wzroku. Położył ręce na łóżku, dźwignął się tak, jakby chciał abyś przestała, lecz zamiast tego ściągnął szybko swoją koszulkę, był teraz nagi zupełnie tak jak Ty przed nim, podczas waszego pierwszego razu. Jego kości różniły się od ludzkiego szkieletu, żebra nie były wyjątkiem. Był bardziej... kościsty. Patrzyłaś się na niego, Sans przyglądał Ci się niepewnie. 
Ta chwila była urzekająca. Dotykał Cię, jak coś niezwykle kruchego, w taki sam sposób jak Twoją duszę kilka tygodni temu. Czułaś coś w piersi i myślisz... że to może być miłość. Sunąc palcami po jego żebrach próbowałaś dosięgnąć każdego zakamarka uśmiechając się czule. To może być miłość, a może nie, jeszcze, ale cokolwiek to jest masz nadzieję, że pokażesz mu to tej nocy, pokażesz mu, że chcesz aby był szczęśliwy. Tak samo jak Ty jesteś szczęśliwa będąc przy nim. Wydaje Ci się, że dostrzegł to co chcesz mu pokazać. Westchnęłaś leciutko, pochylając się do przodu, aby zacząć całować jego mostek. Położył rękę na Twojej głowie wsuwając palce we włosy. Sunęłaś językiem po kości, jego niewielki jęk wywołał u Ciebie uśmiech. Podnosząc się znowu, uwolniłaś włosy z jego palców sunąc swoimi po jego klatce piersiowej. Czułaś pod sobą materiał jego szortów.
-Powiedz mi co robić – potworzyłaś, bo nadal Ci nie odpowiedział. Otworzył usta i je zamknął, jakby chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Wzrok miał ciężki, błękit zakrywał prawie całą jego twarz. W chwilę, wyglądał na zbitego całkowicie z pantałyku. Chciał Cię dotykać, ale się bał, ostatecznie po walce ze sobą położył dłonie na Twoich biodrach. Patrzyłaś jak pokazuje na przestrzeń w dolnym rejonie kręgosłupa, oraz na górze bioder. Zadrżał, niemal natychmiast, gdy sam siebie w tym rejonie dotknął. Zachłannie wsunęłaś paznokcie między jego kości, zamknął oczy oddając się w całości Twoim pieszczotom. Zakrył twarz, nie wiedząc co zrobić z rękami. Unosząc się lekko, obsunęłaś jego szorty, aby dostać się do miednicy. Kiedy ściągnęłaś materiał, podniósł się lekko i chwycił Cię za biodra, abyś się zatrzymała. Zmieszana popatrzyłaś na niego, dostrzegłaś niebieskie świecące oko, i coś zaczęło sunąć po Twojej nodze. Ustawiłaś się nad nim, ani na chwilę nie zabierał swoich rąk z Twoich bioder, nawet wtedy, kiedy kawałek po kawałeczku się na niego nadziewałaś. Jęczał czując, jak Cię wypełnia. Jego dotyk stał się mocniejszy. Znowu zamknął oczy, położył głowę na materacu i zacisnął zęby. Zaczęłaś pieścić jego kręgosłup i stęknął, czułaś, że traci nad sobą panowanie. Chciałaś pobawić się jego żebrami, lecz pochwycił Cię za rękę, abyś przestała. Patrząc na niego, dostrzegłaś pragnienie i troskę, aż serce zabiło Ci mocniej. Sans chwycił Cię drugą ręką, drżał mu oddech gdy pieściłaś jego kręgosłup. Zaciskając palce, próbował unieść Cię w rękach. 
-jeżeli... będziesz robić tak dalej.. zaraz skończę – powiedział nisko, jakby każde słowo sprawiało mu trudność.
-Dobrze – odparłaś korzystając z jego asekuracji poruszałaś się rytmicznie, w górę i w dół. 
-ahh, cholera – jęknął, przyciągnął Cię do siebie i pochyliłaś się nad nim, pozwalając by Twoje włosy osunęły się z ramion. Czułaś, jak coś buduje się w Tobie, ale nie skupiałaś się nad tym. Zdecydowanie wolałaś patrzeć na to, co Ty mu robisz. Czułaś się dumna. Dzisiaj chodzi o niego. Tylko to teraz się liczy.
-Sans – jęknęłaś poruszając biodrami – Ja... 
-ja... stój, ja nie.. - jęknął zaciskając zęby – nie, jeszcze nie.. - zdałaś sobie sprawę z tego co się dzieje, kiedy było już za późno. Zajęczał nisko gdy doszedł głęboko w Tobie. Mocniej Cię objął, zamknął oczy i drżał. Zaraz potem, niebieska magia zniknęła bez ostrzeżenia – cholera – dyszał. Przez chwilę bałaś się, że go zawiodłaś, ale uśmiechnął się i ujął Cię za rękę. Popatrzył Ci w oczy i przytulił do siebie gładząc kciukiem po Twoim policzku. Pocałowałaś go w szczękę – ty... ja.. - czułaś, że nadal drży – to było.. 
-Zawsze mówisz słodkie rzeczy – zaśmiałaś się czule. Przekręciłaś się na bok, nie puszczał Cię jakby nie chciał, abyś gdziekolwiek odchodziła 
-ja nigdy... dziecino, czasami nie mogę uwierzyć, że jesteś prawdziwa – przystawił swoje czoło do Twojego. Pogładziłaś go ręką po twarzy. 
-Jestem prawdziwa i jestem tutaj i jestem twoja – powiedziałaś mu – Tak długo jak zechcesz
-a co jeżeli nie będę chciał cię już nigdy wypuścić?
-Tak długo jak zechcesz – powtórzyłaś całując go między oczami 
-ja... - popatrzył Ci w oczy, jasne światełka jego źrenic badały Twoją twarz – zapamiętam to sobie. 
Share:

19 stycznia 2018

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XXVII - Historia [Would That Make You Happy? - History - tłumaczenie PL]

Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej.
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
Sans zabrał Frisk do szkoły w pierwszym dniu, bo Twój okres był gorszy niż wczoraj i sama myśl o chodzeniu po Snowdin była koszmarna. Chciał zostać z Tobą w domu znowu, ale Papyrus nie pozwolił. Undyne zapewniała go, że nic ci nie będzie i ona się Tobą zajmie, jak braci nie będzie. Więc zostałaś w domu, siedziałaś na kanapie z niewielkim stosem książek jakie wzięłaś z miejskiej biblioteki. Undyne na drugim końcu kanapy sprawdzała coś na swoim telefonie i od czasu do czasu zerkała na telewizję. Cisza między wami była miła. Jak tylko otworzyłaś pierwszą książkę o Historii Podziemia, odezwał się Twój telefon. Sans wysłał Ci zdjęcie. Nie wiedziałaś, że w swoim telefonie miał aparat. Teraz, kiedy sobie zdałaś z tego sprawę, jesteś ciekawa co robił z telefonem kiedy byłaś w pobliżu... 
Zdjęcie Friska, szczerzącego się i machającego naprzeciwko szkoły. Uśmiechnęłaś się i zapisałaś je. Kiedy wyszłaś z aplikacji, zobaczyłaś, że dosłał też wiadomość

nie chciałem abyś to przgpiła, poczuj się lepiej

Uśmiechnęłaś się czule i odpisałaś

Dziękuję, kochanie! To cudowne zdjęcie! <3

Zatrzymałaś się na chwilę i jeszcze raz spojrzałaś na zdjęcie.  Rozsiadłaś się na kanapie aby było wygodniej i oparłaś głowę otwierając książkę. Nie byłaś wielką fanką czytania, ale ciekawość wzięła górę. Chciałaś dowiedzieć się więcej o tym miejscu, które teraz uważasz za swój dom. Szybko czytałaś, a książka była napisana łatwym językiem, choć męczącym. Undyne zmieniła kilka kanałów w telewizji, trochę popisałaś z Sansem, musiałaś też udać się do łazienki. W ten sposób nastała pora obiadowa. Czułaś, że wszystko idzie dobrze w Podziemiu, teraz kiedy Asgore przeniósł stolicę z Ruin dawniej znane pod nazwą Dom, do Nowego Domu. Zaraz... jeżeli to ten sam Asgore.. a Ruiny są wyniszczone przez czas... Jak to możliwe? Czy potwory mogą żyć setki lat? Popatrzyłaś na książkę w dłoniach, przeszłaś na pierwszą stronę, aby poszukać informacji o dacie publikacji. Ale nic z tego nie było. Książka sama w sobie wyglądała na starą.
-Dać ci coś? - zapytała Undyne wyrywając Cię z myśli. Nie siedziała już na kanapie, a stała na nogach ze skrzyżowanymi rękami. Unosiła brwi patrząc na Ciebie. 
-Uh, nie, ja... - bąknęłaś zerkając na książkę, a potem na nią, przyglądała Ci się z ciekawością – Czy ten Asgore, który przewodził potworami po wojnie to ten sam król co teraz? Jak to możliwe?
-Ta, ten sam. Choć nie lubi mówić o tym jak to było kiedyś. Kiedy potwory żyły na powierzchni. On i Gerson to jedyne potwory które pamiętają tamte dzieje. 
-Ale jak? Od jak dawna jesteście tutaj uwięzieni? - zaśmiała się i potrząsnęła głowę
-Czy wyglądam ci na mola książkowego? Nie wiem, ZA DŁUGO – warknęła na chwilę odwracając wzrok – Asgore to wyjątkowy typ potwora. Nazywamy ich Bossami. Mogą się starzeć tylko wtedy kiedy mają dziecko, jak ono dorasta, rodzice się starzeją. Ale syn Asgora umarł dawno temu – nim zareagowałaś, zabrała Ci książkę i przeszła na rozdziały jakich jeszcze nie czytałaś. Jej mina była ostrzejsza, a potem złagodniała, oddała książkę – Przeczytaj resztę, jeżeli chcesz wiedzieć co się stało – i z tymi słowami udała się do kuchni zostawiając Cię samą. I tak, czując wzrastający smutek, czytałaś o synu Asgora, Asrielu. Jak jego rodzina przygarnęła ludzkie dziecko (jego imię nigdy nie zostało wspomniane, ani imię jego zony) które wpadło do Podziemia jak Ty i Frisk. Styl pisania był pełen smutku, ale z tego co wyczytałaś, rodzinie królewskiej bardzo zależało na dziecku. Dość, by je zaadoptować. Tak mocno, że pomysł, aby to jedno ludzkie dziecko ocaliło ich wszystkich był wszechobecny. A potem zachorowało i umarło. Asriel zabrał duszę dziecka i wyniósł jego ciało spełniając tym samym jego ostatnie życzenie. I tak Dreemurrowie stracili dwójkę dzieci. Nie wiedziałaś, czy płaczesz przez smutną historię, czy przez hormony. Wzięłaś telefon by ponownie spojrzeć na zdjęcie Friska, aby poczuć się lepiej. Nie możesz sobie wyobrazić, co to znaczy stracić dziecko, czy tym bardziej dwoje. Nie chcesz tego wiedzieć. Undyne nigdy nie wyszła z kuchni podczas Twojego czytania, a teraz kiedy skończyłaś, zaczęłaś się zastanawiać co robi. Miałaś pytania, na które miałaś nadzieję, że Ci odpowie. Wstałaś czując ból w dole brzucha. To dlatego zostałaś w domu, tym bardziej, że nie ma tutaj leków przeciwbólowych. Jak weszłaś do kuchni usłyszałaś Undyne mówiącą przyciszonym głosem,
-Dobra Undyne, tylko spokojnie – mówiła do siebie. Ale dlaczego? Oparłaś się o ścianę przy telewizorze nie chcąc jej przeszkadzać – Pogadaj z nią. Ona lubi z tobą gadać – O kim ona mówi? Przez chwilę pomyślałaś, że może chodzi o Ciebie, ale to nie miałoby sensu. Z tego co wiesz, nigdy nie miała problemów aby z Toba pogadać, a teraz Udnyne wyglądała na zdenerwowaną. Kim jest osoba, która jest w stanie wywołać u niej takie emocje? - Zapytaj ją .. o coś nerdowskiego. Lubi to chujostwo. Dobra. Dobra. Zadzwoń! - dopingowała siebie cichym pomrukiem. Może nie powinnaś podsłuchiwać? Ale teraz boisz się ruszyć. - Cz-cześć Alphys! To ja, Udnyne! - słyszałaś jak chodzi – Znaczy się, oczywiście, że wiesz, że to ja. Jestem pewna, że wyświetliło się moje imię jak dzwoniłam ALE MNIEJSZA, jak tam uh, pogoda w Hotland? - pauza – Gorąco? Ta, tak myślałam! Musiałam się dowiedzieć dla errr dokumentacji Gwardii! - Czy ona mówi poważnie? Jest bardziej zestresowana niż Ty. Zakryłaś usta, aby nie zacząć się śmiać – Ta, u mnie wszystko dobrze! Mieszkanie w połowie zrobione, powinnam skończyć wszystko przypalać, huh?! - zaśmiała się głośno, wygląda na to, że w końcu się trochę zrelaksowała. Ile razy spaliła swoje mieszkanie? - Tak! Powinnaś TOTALNIE wpaść z wizytą! Papyrus z przyjemnością cię pozna, no i w końcu poznasz się z Sansem jak trzeba. Powinnaś przestać kupować te paskudne hotdogi z jego budki, Alphys – ściszyła trochę głos – No i z przyjemnością cię zobaczę. OH, no i poznasz dziewczynę Sansa! Jest całkiem fajna, polubisz ją. No i jej dzieciaka. Ta, dzieciaka, szalone co nie? - Zarumieniłaś się słysząc komplement. Teraz było Ci jeszcze gorzej z tym podsłuchiwaniem. Gryząc wargę odeszłaś od ściany i cichutko westchnęłaś, postanowiłaś udawać jakbyś dopiero weszła do kuchni. Undyne odwróciła się do Ciebie, z miną jakby została przyłapana na czymś złym. - DOBRA ALPHYS, muszę kończyć, daj znać potem czy chcesz wpaść. PA! - i rozłączyła się szybko chowając telefon do kieszeni spodni. - CZEŚĆ SMRODZIE, uh, chcesz czegoś? 
-Skończyłam czytać – powiedziałaś, udając że nic nie słyszałaś. Kiedy myślami wróciłaś do treści książki znowu się zasmuciłaś. Widząc jak napięcie opuściło jej ciało. Odwróciła wzrok dostrzegając Twój smutek. Skrzyżowała ręce na piersi
-I teraz już wiesz jak wiele ludzie nam zabrali. Co zabrali Asgorowi
-Nie umiem go winić za to, że chce pomścić śmierć swojego syna – przyłożyłaś ręce do piersi. Undyne zmusiła Cię, abyś na nią spojrzała 
-A kto mówi o zemście? On chce, aby wszyscy byli szczęśliwi, jest wielki i miękki. Zbiera dusze aby nas uwolnić, nie dlatego, że jest zły – Poczułaś jak poczucie winy ściska Ci żołądek 
-A ja stoję na waszej przeszkodzie. Jeżeli chcecie to...
-EJ! - przerwała Ci, byłaś zaskoczona jej gniewem – Nie pierdol głupot. Jesteś przyjacielem, po prostu musimy poczekać troszeczkę dłużej. 
-Ale.. - Undyne zrobiła kilka kroków w Twoją stronę, położyła palec zakończony ostrym pazurem na Twojej twarzy. Otworzyłaś oczy zaskoczona 
-Nie pierdol. Nie czuj się źle dlatego, że chroniłaś siebie i Frisk. Jesteś dla nas tak samo ważna jak inne potwory w Podziemiu. - Nie umiałaś spojrzeć jej w oczy 
-Skąd ma sześć dusz? Czy ty..? - zabrała rękę i znowu skrzyżowała obie na piersi marszcząc brwi
-Czy kogokolwiek zabiłam? - pauza, przytaknęłaś czując się źle, że o to pytasz – Nie. Jesteście pierwszymi ludźmi jakich widzę. I... on nielubi o tym mówić. Robi co może, aby uwolnić nas z tego więzienia, ale nie znaczy to tego, że chce, aby ktokolwiek umierał. Nawet po tym, co ludzie nam zrobili – westchnęła – Osobiście wolałabym aby tego w ogóle nie robił. Więc, oby kolejny człowiek jaki tutaj wpadnie był debilem, abym bez wyrzutów mogła go zabić! - Wolałaś nie myśleć o tym, że Undyne miałaby kogokolwiek zabić, nawet w dobrej wierze 
-Jesteś z Asgorem blisko? Więc... skłamałaś mu o mnie i o Frisk? - odwróciła wzrok, poczucie winy malowało się na jej twarzy 
-Znam go dość dobrze, by wiedzieć, że nie chce z nikim walczyć. Robię mu przysługę trzymając wasze istnienie w tajemnicy, wiesz? 
-Dzięki – uśmiechnęłaś się
-Do usług – bąknęła – Skoro bawimy się w sto pytań, to masz jeszcze jakieś? - Myślałaś o Asrielu. Ta historia najbardziej uderzyła w Twoje serce 
-Jak dawno temu Asriel i człowiek umarli? - popatrzyła na Ciebie zdziwiona, zaskoczona pytaniem 
-Nie wiem dokładnie, nie pytam o smutne rzeczy. Tylko raz przy pomnie wspomniał o Asrielu i to przez przypadek. 
-A co powiedział? Jeżeli... nie masz nic przeciwko, ab odpowiedzieć – popatrzyła na sufit. Po chwili myślałaś, że nie odpowie, ale.. 
-Powiedział, że żałuje, że Asriela nie ma, bo gdyby był, zamiast polować na ludzi, chroniłabym jego. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym żyła za jego czasów, ale zrobiłabym wszystko, aby go powstrzymać! Zrobiłabym wszystko, aby pomóc Asgorowi i jego rodzinie! - przerwała jak tylko poczułaś wzrastającą pasję w jej głosie. - Ale został już tylko on. Nie potrzebuje mnie, abym go broniła, bo jest silny. Silniejszy niż ja! - wzruszyła ramionami opierając się o lodówkę – Myślę, że byś go polubiła, ale dla dobra twojego i jego, obyście się nigdy nie poznali. 
Share:

18 stycznia 2018

Undertale: Czarna Maska - Prolog

Okładka
Od autora: Główny ship to Sans x Ty. Historia jest dostosowana pod kobiecego czytelnika. 18+, ponieważ znajduje się w niej przemoc i przekleństwa.
Akcja odbywa się po prawdziwej pacyfistycznej ścieżce. Wcielasz się w  17-sto letnią dziewczynę, lubiącą samotność. Mieszkasz w mieście Manchester, leżącym na północno-zachodniej części Anglii. Ojciec znęcał się nad Tobą, podczas jednego z jego ataków, bardzo Cię zranił w twarz i od tamtego czasu nosiłaś maskę. Poznałaś kogoś przez Internet, kogoś kto wyciągnie Cię i uchroni przed ojcem-tyranem.
Autor: Aria
Pomysł na opowiadanie: Yumi Mizuno

SPIS TREŚCI
Prolog (obecnie czytany)
Urodziłaś się 26 października 2001 roku. Oczy miałaś czarne jak smoła, a do tego długie 1,5 cm rzęsy. Gdy skończyłaś 14 lat, miałaś 1,80 wzrostu. Włosy sięgały ci aż do ud. Były zdrowe i piękne. Każda o takich marzyła, a ty nie robiłaś nic szczególnego, żeby o nie dbać. Po prostu je myłaś kiedy były już bardzo tłuste. Mogłaś mieć każdego chłopaka, ponieważ miałaś ciało idealne, ale nie chciałaś tego. Wolałaś być sama, nigdy nie lubiłaś czyjegoś towarzystwa. Z kimś zawsze czułaś się nie zręcznie, głupio i za chwilę traciliście kontakt. Nie, nie przez drugą osobę, przez Ciebie. Nie odpisywałaś na wiadomości, odrzucałaś połączenia. Wiedziałaś, że lecą tylko na ciało i na twarz, nie na to co jest w twoim sercu. Bałaś się o siebie na ulicy, więc zakładałaś długą grubą kurtkę, czapkę, pod którą chowałaś włosy. Na nogi zakładałaś grube spodnie. Tata zawsze się martwił, nawet kiedy szłaś do sklepu oddalonego kilka metrów od Twojego domu. Nazywał Cię swoją małą księżniczką. To był najwspanialszy człowiek i ojciec na świecie... Do czasu kiedy Twoja matka zmarła. Próbował ukrywać przed Tobą, że jest coś nie tak, ale za bardzo go znałaś. Zachowywał się, dziwnie. Denerwowały go błahostki. Szukając pewnej rzeczy natknęłaś się na dziesięć litrowych Żubrówek, oczywiście pustych. Zaczekałaś, aż wróci, by z nim o tym porozmawiać. Minęło 5 godzin, a on nie wrócił. Tak się o niego martwiłaś. Kiedy przyszedł rzuciłaś mu się w ramiona, a uścisk został odwzajemniony. Czułaś od niego alkohol.
- Tato, martwiłam się o Ciebie. Czemu wróciłeś tak późno z pracy? – zapytałaś , a on rozsiadł się wygodnie na swoim fotelu.
- Miałem sprawę do załatwienia, księżniczko – odpowiedział spokojnie.
- Tato, wiem, że kłamiesz. Myślisz, że Cię nie znam. Znalazłam coś w Twojej sypialni – mówiłaś z niepokojem w głosie.
- Czemu do jasnej cholery wchodzisz do mojego pokoju?! – spojrzał na Ciebie jak nigdy. Z taką złością w oczach. 
- Szukałam czegoś, aż nagle się natknęłam na dziesięć pustych butelek. Wiesz doskonale po czym. Tato boję się o Ciebie – po tych słowach zacisnął dłonie – i gdy się tuliliśmy poczułam alkohol.
- Nie chcę o tym rozmawiać, wyjdź stąd – spojrzał na Ciebie ostrzegającym wzrokiem.
- Nie. Musimy o tym porozmawiać – powiedziałaś z nadzieją w głosie myśląc, że opowie Ci wszystko.
WYJDŹ STĄD! – wstał mówiąc to. 
- Tato, jestem two- 
- WYPIERDALAJ! NIE ROZUMIESZ JEDEN RAZ SZMATO?! OSTATNI RAZ CIĘ OSTRZEGAM! – byłaś przerażona. Nigdy, ale to nigdy nie podniósł na Ciebie głosu tak bardzo jak teraz i nigdy Cię nie wyzwał. Wyszłaś z pokoju szlochając po cichu. Położyłaś się na łóżko i przyłożyłaś twarz do poduszki, aby zagłuszyć Twój płacz. Minęła godzina, a on nie przyszedł przeprosić, ani nic. Zwykle jak na Ciebie nakrzyczał za chwilę przychodził do Twego pokoju, aby wyjaśnić co zrobiłaś źle. Postanowiłaś, że sama do niego pójdziesz. Stałaś w przedpokoju patrząc się na niego. Spojrzał na Ciebie przez sekundę, a następnie jego oczy powędrowały z powrotem na telewizor.
- Tato, w porządku? – wyszeptałaś tak, aby cię usłyszał. 
- To nie twoja sprawa. Pozwoliłem Ci wyjść z pokoju? Nie sądzę – stałaś wciąż w przedpokoju patrząc na niego smutno.
- POWIEDZIAŁEM DO POKOJU! - poczułaś jak znowu twoje oczy zapełniały się łzami, lecz nie posłuchałaś się go.
- Tato...
Wstał i podszedł do Ciebie. Chwilę się wpatrywał w twoje zaszklone oczy.
- Jakie ty masz ładne włosy... Szkoda, że zaraz nie będziesz ich miała – po czym pociągnął Cię za włosy do łazienki i wyciągnął maszynkę.
- Tato! Co robisz?! – krzyknęłaś. 
- OSTRZEGAŁEM CIĘ! – jego głos był pełen nienawiści.
- Dobrze! Proszę! Przestań, już pójdę do pokoju, na tak długo na ile będziesz chciał! Tylko nie rób mi krzywdy! Nie poznaje Cię! Co zrobiłeś z moim kochanym tatusiem!? – te słowa  obudziły go z tak jakby, transu?
-___, ja przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło – przytulił się do Ciebie, lecz go odepchnęłaś. Popatrzył na Ciebie smutno kiedy wychodziłaś z łazienki. Zamknęłaś się w pokoju na klucz, aby nie wszedł. Chciałaś być teraz sama, musiałaś to przemyśleć.
- ____, proszę wybacz mi. Więcej tak nie zrobię! Tylko wyjdź, chcę z Tobą porozmawiać... – po chwili zastanowienia odmówiłaś mu:
- Nie czuję się teraz przy Tobie bezpiecznie! Musisz to zrozumieć! Nie wiem czy w ogóle jeszcze Ci zaufam... – powiedziałaś szlochając.
-Wiem o tym, ___. Ale proszę daj mi ostatnią szanse. Przysięgam, że już nigdy tak nie zrobię, przenigdy – wstałaś i otworzyłaś drzwi. Rzuciłaś się w jego ramiona – tak bardzo przepraszam, ja po prostu jestem zdruzgotany, że Twoja mama odeszła tak szybko.
- Ja też, tato, ja też – staliście w uścisku przez trzy minuty. 
- Idź spać, jest już późno. Poczujesz się lepiej rano, tatusiu – puścił Cię i dał buziaka w czoło – zanim wyjdziesz, obiecasz mi, że przestaniesz pić?
- Tak, księżniczko... – wyszedł, a ty zamknęłaś się na wszelki wypadek.
Następnego dnia, jak zwykle przeglądałaś facechat’a, aż przyszła wiadomość od użytkownika „LazyBones69”:
LazyBones69: hej, co tam? 
Nie chciałaś odpisywać, ale...
Ty: Hej, znamy się?
LazyBones69: nie, ale chciałbym Cię poznać. widziałem Twoje suchary na grupce „suchary od jary” i byłem pod wrażeniem. 
Ty: Serio? Nikomu się nie podobały moje żarty. 
Zobaczyłaś powiadomienia na których pisało: „Użytkownik LazyBones69 polubił twój post” x20.
LazyBones69: wygląda na to, że komuś się jednak spodobały ;P
Ty: Jak się naprawdę nazywasz?
LazyBones69: nie mogę ci powiedzieć, za mało cię znam 
Ty: Ale to TY do mnie napisałeś pierwszy, nie JA
LazyBones69: no co ty? sorka, nie mogę ci powiedzieć
Ty: A jak ja Ci powiem moje imię?
LazyBones69: może :D 
Ty: Dobra, ___. Teraz twoja kolej
LazyBones69: powiedziałem może
Ty: Skoro nie, to nie 
LazyBones69: dzięki, co robisz?
Ty: Jak na razie piszę z Tobą, a ty?
LazyBones69: chyba robię to samo, przypadek?
Ty: Nie sądzę! Haahah
Czułaś, że piszesz z kimś wyjątkowym, a nie z kolejnym „przystojniakiem” jak wcześniej
LazyBones69: może opowiesz coś o sobie? 
Ty: Cóż jestem leniwą i introwertyczną nastolatką (Mam piętnaście lat) i nie mam chłopaka chociaż prawię każdy się za mną ugania. Mam 1,80 wzrostu i nadopiekuńczego ojca *który próbował zgolić Cię na łyso-pomyślałaś*
LazyBones69: zapomniałaś o czymś wspomnieć. Masz cudowną twarz...
*O nie, kolejny, który leci na moją twarzyczkę*
...ale co jak pod tą swoją niewinną buzią możesz kryć seryjnego zabójcę, który jest gotowy zabić każdego, o każdej porze.
Ty: Cóż trzeba mnie lepiej poznać, żeby się przekonać, nie uważasz? ~\_(○♡○)_/~
LazyBones69: tak, heh czym lubisz się zajmować w wolnym czasie?
Ty: Czytać książki, grać w gry i jeść!
LazyBones69:  to brzmi całkiem w porządku, a co lubisz jeść na śniadanie, albo jaka jest twoja ulubiona potrawa?
Ty: A co cię tak interesuje? Książkę piszesz czy mnie przesłuchujesz? Jestem o coś podejrzana, panie detektywie?
LazyBones69: welp, chciałem ci powiedzieć swoje imię, jak mi odpowiesz na te pytania. 
Ty: No dobra, dobra!
LazyBones69: nope, za późno
Ty: No daj mi szanse! Skoro mamy się kolegować to musimy się znać c’nie?
LazyBones69: no to mów
Ty: Na śniadanie lubię parówki, oczywiście z jakimś sosem, a ulubiona potrawa to pomidorowa 
LazyBones69: ja lubię ketchup
Ty: Serio? Heh
LazyBones69: tak, jestem całkowicie poważny
Pisałaś z tajemniczym chłopakiem przez trzy godziny. Ścisnęło Cię z głodu , więc uznałaś, że czas się pożegnać i iść coś zjeść.
Ty: Dobra, papatki detektywie heh muszę iść coś zjeść.
LazyBones69: pa, napiszesz jeszcze? 
Ty: Ta, jasne
LazyBones69: trzymam cię za słowo ;)
Ty: Buziaczki, pa ;)
Już nie odpisał. Spojrzałaś na zegarek, była 12:38. Z nikim tak dobrze ci się nie pisało, chociaż pisaliście o błahostkach. Chciałaś go tak bardzo poznać. Może dlatego, że napisał że liczy się osobowość. Ojciec był w pracy, ale przed wyjściem kupił Ci Twoje ulubione parówki. Nie mogłaś uwierzyć w to co się wczoraj stało. Miałaś tylko nadzieję, że to się w życiu nie powtórzy.
Godzina 18:13, ojciec wrócił do domu wyjątkowo wkurzony. Znowu poczułaś zapach wódki od niego. 
- Hej tato, jak tam w pracy? – zapytałaś.
- Normalnie... nie pytaj – powiedział ze zmęczeniem
- Czemu znowu czuję od Ciebie alkohol? Obiecałeś mi Tato – odparłaś drżącym głosem.
- To nie twój zasrany interes, ___ - zacisnął ręce. 
- OPAMIĘTAJ SIĘ, TATO! CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?! – krzyknęłaś na niego i po chwili czułaś pięść na swojej twarzy. Łzy napływały ci do oczu – obiecałeś...
Nic nie powiedział i zaczął cię bić bardziej, a kiedy upadłaś na ziemię, kopał po brzuchu. 
- Jak tylko komuś o tym powiesz, to dostaniesz jeszcze gorzej! Do pokoju! Już! – nie miałaś siły wstać – szybciej! Nie chce Cię już widzieć – i znowu kopnął w brzuch. Jakoś udało Ci się wstać i dojść ledwo do pokoju. 
*On, obiecał...*
Stałaś opierając się o drzwi i nie mogłaś uwierzyć w to co się stało. Gdy szlochałaś przyszła Ci wiadomość:
LazyBones69: hej! co tam u ciebie?
Nie odpisałaś dość długo. Nie miałaś ochoty z nikim gadać.
LazyBones69: hej, widzę, że jesteś na fc! czemu nie odpisujesz? cóż jak nie chcesz, żebym pisał to napisz mi to.
Nie chciałaś go stracić, więc odpisałaś.
Ty: Hej! Dobrze, przepraszam, że nie odpowiedziałam, ale wyłączył mi się telefon, a nie było mnie w domu.
LazyBones69: huff puff, cieszę się. myślałem, że już mnie nie lubisz :p
Ty: Muszę Ci o czymś powiedzieć...
LazyBones69: zakochałaś się we mnie? 
Zastanawiałaś się czy napisać mu o ojcu, ale, co jak to jego znajomy? Bałaś się, więc nie zrobiłaś tego.
Ty: Nie! Bardzo lubię ketchup!
LazyBons69: widzę, że jesteś zakethupowana  ;) 
Ty: heheh, to jest zueeee
LazyBons69: hee
Ty: Skoro ja wczoraj opowiedziałam trochę o sobie, może ty byś to zrobił?
LazyBones69: skoro nalegasz 
Ty: Co lubisz robić?
LazyBones69: Grać na puzonie i ogólnie to. Nie mam jakiś specjalnych umiejętności.
Ty: A kawały?
LazyBones69: no tak, zapomniałem o tym.
Ty: Hmmmmm
Ty: Możesz jeszcze krótko opisać jak wyglądasz :-)
LazyBones69: nie mogę, wybacz. może kiedyś się spotkamy to mnie zobaczysz.
Ty:  To wyślij zdjęcie.
LazyBones69: ____, naprawdę, gdybym mógł zrobiłbym to. Przysięgam.
Ty: No ok, ale MUSIMY się spotkać!
LazyBones69: już? nie za szybko? Jeszcze nie wiesz jak mam na imię.
Ty: W każdej chwili mogę się dowiedzieć, to zależy tylko od Ciebie ;)
LazyBones69: fajnie się gadało, ale muszę spadać.
Ty: Już???
Ty: Szkoda...
LazyBones69: przecież nie zniknę na zawsze, wrócę prędzej czy później.
Ty: Oki, papatki <3
LazyBones69: pa
Pisanie z nim poprawiło Ci humor, ale nadal ryczałaś po tym co się stało. Byłaś załamana. Bałaś się wyjść i siedziałaś w pokoju aż do dwunastej w nocy. Gdy było już całkiem cicho i ciemno, uznałaś, że możesz wyjść. Weszłaś do kuchni i napiłaś się wody. Kiedy robiłaś sobie jedzenie usłyszałaś kroki. Kogo innego jak nie ojca.
- Czekałem, aż wyjdziesz – powiedział lecz nic nie odpowiedziałaś – Przepraszam. Ja nie chciałem, przysięgam.
- Już raz przysięgałeś, obiecywałeś, że już nie podniesiesz na mnie ręki, ale zawiodłeś. Nie wiem, czy nie przeprowadzę się do ba---
-Nigdzie się nie przeprowadzisz! Masz siedzieć tutaj! Rozumiesz! – krzyczał. 
A TY TATO ROZUMIESZ?!CHCE ODPOCZĄĆ I WSZYSTKO PRZEMYŚLEĆ. BOJĘ SIĘ CIEBIE! -czułaś, że znowu zaraz zaczniesz płakać – NIE POZNAJE CIĘ, I NIE MAM OCHOTY CIĘ TAKIEGO POZNAĆ. NIE JESTEŚ MOIM OJCEM. ON BYŁ INNY. MAM DOŚĆ! OD TERAZ BĘDZIESZ MNIE BIŁ, WYZYWAŁ?! NIENAWIDZĘ CIE!!! – żałowałaś, że wypowiedziałaś te słowa. Patrzył na Ciebie ze złością w oczach. Zaczęłaś uciekać do pokoju. Wziął szklaną butelkę i pobiegł w Twoją stronę. Złapał i uderzył szkłem po twarzy. Czułaś przeszywający ból. Puścił, a ty się zamknełaś. Podeszłaś do lustra znajdującego się na komodzie. Przeraziłaś się. Rana jaką Ci zadał była od ucha do przednich zębów. Płakałaś. 
- NIGDY SOBIE JUŻ NIE POZWALAJ MÓWIĆ, ŻE MNIE NIENAWIDZISZ! ROZUMIESZ?! TYLKO ZADZWOŃ DO BABCI, A BĘDZIESZ MIAŁA JESZCZE GORZEJ! – przestraszyłaś się, nie miałaś nikogo, komu mogłabyś zaufać.. Wiedziałaś, że to tylko początek.
Share:

POPULARNE ILUZJE