Obrazek autorstwa: Golen-dragons-flower
Notka od tłumacza: Jest to opowiadanie z serii NSFW, osadzone w alternatywnym uniwersum (AU) gry Undertale nazywanym Underfell.
Czym się charakteryzuje ta rzeczywistość? Frisk dobry - potwory złe.
Floweya w tym wypadku nie ma w opowiadaniu. Autorką jest Golden thread (Lusewing). Co warto jeszcze zaznaczyć? A tak, głównym bohaterem opowiadania jesteś... cóż TY. Tak, Ty. Opowiadania pokroju Postać x Czytelnik
są dość modne poza granicami naszego zaścianka i jakkolwiek za nimi nie
przepadam tak to opowiadanie wyjątkowo mnie do siebie przekonało.
Jeżeli komuś nie odpowiada taka forma tekstu może wyobrazić sobie w roli
siebie np Friska czy własne ulubione OC. Warto jednak zaznaczyć, że
treść jest dostosowana pod kobiecego czytelnika.Główna para to Ty x Sans (Underfell)
W opowiadaniu występuje BDSM,
gdzie kobieta jest uległa, a mężczyzna jest dominujący - jeżeli nie
lubisz takich rzeczy - zrezygnuj z dalszego czytania (chociaż pewnie
będziesz żałować). To by było chyba na tyle.
Oryginał: klik
Spis treści:
Rozdział XII - Rodzina (obecnie czytany)
/Na prośbę autora - dalsze tłumaczenie zostało przerwane./
Przyglądałaś się, jak Sans i ognisty człowiek zniknęli na
zapleczu. Wygląda na to, że właściciel faktycznie nazywał
się Grillby i to nie tylko pseudonim nadany mu przez Sansa. Nadal
ciężko było Ci uwierzyć, że coś takiego jak ognisty potwór
istnieje. Fakt że pracował w miejscu zrobionym częściowo z drewna
dodatkowo był zastanawiający, ale przywykłaś do tego, że nic nie
ma sensu. Potarłaś ramiona, wygląda na to, że tylko Grillby był
źródłem ciepła w tym miejscu, ale dziwnie cieszyła Cię jego
nieobecność. Mimo to włosy aż stanęły Ci dęba. Zaczęłaś się
rozglądać dookoła mając nadzieję, że poznanie terenu rozładuje
Twój stres, kłębiące się jednak w zakamarkach pomieszczenia
cienie oraz obcy wystrój tylko go spotęgował. Ludzie jacy się
tutaj znajdowali też nie pomagali, zachowywali się jakby byli w
jakimś transie, ich ruchy powolne, zaprogramowane, zupełnie
tak jakby pracowali po omacku. Może byli ślepi? Kolejny dreszcz
przerażenia przeszył Twoje ciało, objęłaś się mocniej.
Koszulka jaką dostałaś od Sansa nie pomagała i nie była dość
ciepła. Pozostali ludzie wydawali się nie zwracać uwagi
na temperaturę. No, ale oni przynajmniej nosili ubrania w ich
rozmiarze. Białe koszule, czarne spodnie i buty, nawet Sweetpea
takie miała. Zaczęłaś się zastanawiać, czy tylko Sans gustuje w
ludziach, bo uniform roboczy jaki nakazał im nosić barman zakrywał
tyle skóry ile się tylko dało. A może to był rodzaj
zabezpieczenia, aby klienci wiedzieli że kelnerzy nie są w menu?
Myśl, że inne potwory mogą lada moment przybyć
sprawiła, że szybko popatrzyłaś na wejście. Ludzie sprzątają
lokal bo właśnie go zamknęli, a może ogarniają go przed
otwarciem? Nie miałaś pojęcia jaki jest czas. Obudziłaś się po
prostu po długiej, niezbyt przyjemnej drzemce. Mógł być równie
dobrze dzień jak i noc… jeżeli te słowa w ogóle cokolwiek
znaczą w tym chorym, pozbawionym światła słonecznego świecie.
Co Sans robił tak długo? Zatrzymałaś się zdając sobie sprawę
o czym pomyślałaś. Powinnaś być szczęśliwa, że nie ma przy
Tobie tej kupy kości! I to był problem, w domu cieszyłabyś się,
że go nie ma, ale tutaj? To nieznane terytorium, a nie chciałaś
umierać. Czyżbyś czuła się bezpieczniej przy Sansie? Tooo Ci się
kompletnie nie podobało. Prawda, często powtarzał, że Cię nigdy
nie skrzywdzi i technicznie rzecz ujmując – nie zrobił tego, ale
... on nie był nieszkodliwą osobą emmm potworem, i stanowczo nie
powinnaś czuć się przy nim bezpiecznie. Co jest do diabła z Tobą
nie tak? Musisz panować nad swoimi uczuciami jeżeli nie chcesz
się zamienić w jego zwierzątko. No i nie powinnaś też
tak stać i zachowywać się jak marionetka, ruszyłaś w
stronę dziewczyny, która przyjaźnie przywitała szkielet.
Jeżeli go znała, to może Ci pomoże albo ... ułatwi Ci
zrozumienie czegokolwiek. Właściwie, każda informacja byłaby w tej chwili
cudowna. Słyszałaś, jak nazwał ją Sweetpea, ale to
prawdopodobnie pseudonim taki jakim określał Ciebie Ptaszyna czy
Kochanie. Stanowczo nie czułaś się dobrze używając przezwiska by
zwrócić na siebie uwagę, dlatego poczekałaś nieco dłużej, aż
skończyła sprzątać stół. Niestety zostałaś olana, kelnerka
zabrała się za kolejny blat. Ona też była ślepa?
-Um... cześć? - kiedy się odezwałaś w końcu na Ciebie
popatrzyła. Podeszła z opuszczoną głową, nie patrząc Ci w
twarz. Była niższa niż się wydawało. Biedactwo, wyraźnie
przeszła przez wiele.
-Witam. Czy mogę przyjąć zamówienie? - mówiła to bez emocji,
wyprana z nawet najmniejszej cząstki radości jaką okazała
Sansowi. Poczułaś jak coś ścisnęło Cię w żołądku, co się
stało z tymi ludźmi? Tak nie powinno być. Ludzie nie powinni się
tak zachowywać, tak cierpieć. Czy wszyscy, którzy tutaj wpadli
zamieniali się w niewolników albo w króliki laboratoryjne? Od jak
dawna to się dzieje? Już dawno na powierzchni ktoś powinien
zauważyć, że ludzie znikają. Dziewczyna nadal czekała na
„zamówienie”
-Em, nie. Chciałam tylko porozmawiać – Może myślała, że
jesteś kolejnym potworem albo czymś tam. Sama byłaś zaskoczona
mogąc zobaczyć innych ludzi w tym świecie pełnym mitycznych stworów. A może po prostu była już tak załamana, że o nic nie
dbała? - Patrz, jestem człowiekiem tak jak ty – starałaś się
nadać przyjazny ton głosu, ale ostatecznie brzmiałaś jak
desperatka. Ona jest człowiekiem, co nie? Nie jakimś dziwnym czymś?
-Muszę posprzątać stoły – Serce Ci zadrżało. Może nie
byłaś do końca pewna, czy jest człowiekiem, ale i tak bardzo jej
współczułaś. Od jak dawna tutaj jest? Poddała się i robi
wszystko to co się jej rozkaże? Popatrzyłaś na pozostałą
dwójkę. Byli starsi niż ona. Jeden wyglądał na ponad dwadzieścia
lat, miał bardzo ciemne, krótkie włosy. Jego nos był kiedyś złamany i źle się zrósł. Drugi pobiegał pod
trzydziestkę, krótkie brązowe włosy, bardzo wysoki. Żaden z nich
nie wykazywał nawet cienia zainteresowania czymkolwiek innym niż
sprzątanie i ogarnianie miejsca. Nie mogłaś się ot tak poddać.
Powinno udać Ci się cokolwiek z nich wyciągnąć.
-To może ci pomogę? - uśmiechnęłaś się z nadzieją – W
międzyczasie będziemy mogły porozmawiać. - Powinnaś być
bardziej cierpliwa. Nawet jeżeli oni byli całkowicie złamani,
nadal posiadali użyteczne dla Ciebie informacje, musisz tylko
skłonić ich do rozmowy.
-Dobrze – Cóóóż, jeżeli tylko się to uda. Chwyciłaś za
ścierkę do kurzów i zaczęłaś machać nią pod
stołem. Szybko znalazłaś sierść, którą mogłaś zbierać
garściami. To była wskazówka. Grillby miał psa. To znaczy, jak
pomyślisz o wilkołakach masz nadzieję, że Grillby ma psa.
-Więc, skąd znasz Sansa? - Sweetpea na chwilę zatrzymała się,
a potem dalej tarła blat.
-Sans mnie ocalił – Co za niespodzianka. No, ale może ten typ
tak ma. Ratować ludzi, złamać ich a potem sprzedać... Ugh,
ostatnia myśl wywołała zimny dreszcz. Mogłaś przecież otworzyć
drzwi, wybiec tak szybko jak mogłaś, tam gdzie Cię nogi poniosą.
Racja, zamarzłabyś, ale czy to ma jakieś znaczenie? Śmierć
wydawała się lepszą alternatywą niż skończenie jako pusta
skorupa. Ale... zaszłaś już tak daleko, nie możesz się po prostu
podać, nadal tkwi w Tobie nadzieja. Dasz radę przejść przez to
piekło żywa.
-Mnie też. - Może to nawiąże nić
porozumienia między wami, że może otworzy się bardziej. Niestety,
ona nadal sprzątała. Próbuj dalej, mów,
może potem się dołączy. Zdecydowanie od dawna z nikim normalnym
nie rozmawiała, mogłaś zrozumieć, że trzeba podejść do niej z
większą dawką cierpliwości. - Złapał mnie nim spadłam z
urwiska. Gdyby nie on pewnie już byłabym trupem – Samej ciężko
było Ci pogodzić się z tym faktem, ale mimo to nie miał nad Tobą
żadnej władzy. Nie jesteś jego własnością, tylko dlatego, że
Cię ocalił. On też musiał to zrozumieć. - A ciebie? - dziewczyna
znowu na chwilę się zatrzymała. Zamarła w bezruchu. Kiedy
podniosłaś wzrok zobaczyłaś, że pozostali też się nie ruszali.
Tak jakby ktoś po prostu ich... zapauzował. Jak szturchnęłaś ją,
znowu wróciła do przerwanej czynności. Jej ramiona jednak były
zdecydowanie bardziej spięte, ruchy gwałtowniejsze, uwaga
rozproszona. Proste słowo przeszło między jej ustami, ale znałaś
je tak dobrze, że nie potrzebowałaś wyjaśnień.
-Alphys. - Było cicho przez chwilę, czułaś skupioną uwagę w
pustych oczach ludzi. To było ostatnie słowo ich porzuconego
człowieczeństwa... przepełnione czystym strachem. Usłyszałaś
jak drzwi się otwierają, skupienie natychmiast zostało przerwane.
Strach w oczach zniknął... ale czy z ich życia? Zdałaś sobie
sprawę, że przyglądanie się im było naprawdę przerażające.
Sans i Grillby wyszli z zaplecza, skończyli rozmawiać.
Sans wyglądał na niezadowolonego, nieee na wkurwionego jakby chciał coś zniszczyć. Grillby
znowu ... nie, nie miałaś wątpliwości. Wszystko co dało się
zaobserwować to utrzymywanie między potworami bezpiecznego
dystansu. Szkielet rozejrzał się po pomieszczeniu, a kiedy znalazł
Cię jego oczy lekko zaświeciły. Przywołał Cię skinieniem palca,
co za łaska że nie zawołał Cię jak psa, ale i tak nie czułaś
się dobrze podchodząc do niego.
-Spędzisz tutaj dzień, będziesz zmywać naczynia na tyłach,
suczko – powiedział wskazując dłonią na pomieszczenie. Już
miałaś tam popatrzyć kiedy Sans chwycił Cię za brodę i zmusił
abyś nie odwracała od niego wzroku. - Nie wychodź z kuchni póki
nie przyjdę po ciebie. Kapujesz?
-Tak – przytaknęłaś, znaczy się próbowałaś bo nadal
trzymał Twoją twarz. Zmywanie naczyń? Dobra. Nie tego się
spodziewałaś, ale przynajmniej w ten sposób unikniesz kontaktu z
innymi potworami. Wygląda na to, że Sans chce zachować Cię jako
swój sekret. Jakby nie chciał się Tobą z nikim dzielić, za co
byłaś mu wdzięczna.
-Grzeczna dziewczynka – Przyłożył swoje czoło do Twojego,
potem objął Cię mocno. Stęknęłaś pod wpływem mocarnego
uścisku i uczucia wbijających się w skórę kości. Przesunęłaś
ręce na jego klatkę piersiową, ale nie próbowałaś go odepchnąć.
Wiedziałaś, że to go zdenerwuje. Poczułaś na jego rękach dziwne
mrowienie, jakby magię. Taką samą, jaka wydobywała się spomiędzy
jego żeber. Chciałaś się skupić na doznaniu kiedy poczułaś
jego ciepły, łaskoczący oddech na uchu. - Zapamiętaj moje słowa,
kochanie, jesteś moja – To znacznie praktycznie warknął, niski
ton sprawił że serce zabiło Ci mocniej. Na chwilę zerknęłaś na
fioletowego mężczyznę. Opierał się o szynk ze skrzyżowanymi
rękami na blacie. Na jego twarzy tańczyły figlarne płomienie,
miałaś wrażenie, że wasze spojrzenia się zbiegły. Kiedy Sans w
końcu Cię puścił, przez chwilę się wahał.
Uśmiechnął się w Twoją stronę, a następnie spiorunował
barmana spojrzeniem. Ten w odpowiedzi, bez słów dotknął
wskazującym palcem na nadgarstek. Sans musiał wyjść i nim to
zrobił klepnął kilka razy po głowie Sweetpea. Grillby dał
jakiś znak wyższemu z mężczyzn, bo ten poszedł i otworzył
drzwi, tak aby Sans mógł sobie-iść-w-cholerę. Ten zrozumiał
przesłanie. Do pomieszczenia wdarło się kilka płatków śniegu.
Sans stanął jeszcze w progu nim odwrócił się w Twoją stronę,
by spojrzeć na Ciebie ostatni raz.
-Trzymaj się wody, kochanie – i wtedy drzwi się zamknęły, a
Ty poczułaś się sama. Nie miałaś wątpliwości co znaczyły te
ostatnie słowa. Sans dał dość jasno do zrozumienia, że nie chce
Cię tutaj zostawiać, nie z innym potworem, więc powstawało
pytanie, co było tak ważnego, że to zrobił? Dlaczego nie zostawił
Cię w domu tak jak zawsze? Nadal stałaś i patrzyłaś się na
zamknięte drzwi, do czasu aż zorientowałaś się, że właściciel
przybytku stoi za Tobą. Obietnica Sansa, że nie stanie Ci się
krzywda, tutaj nie obowiązywała. W ognistym stworze było coś
prymitywnego, dzikiego, silnego, coś co sprawiało, że nie miałaś
ochoty wchodzić mu w drogę, nieokiełznany żywioł, czułaś to od
pierwszego razu jak na niego spojrzałaś.
-K...kuchnia jest tam, tak? - Wskazałaś palcem i poszłaś w
kierunku drzwi. Grillby przytaknął, nadal się na Ciebie patrząc.
Płomienie lizały powietrze dookoła niego. - Więc... już
zacznę... - Zrobiłaś krok do tyłu i udałaś się na zaplecze nie
odwracając się nawet w jego stronę. Zmywanie naczyń to świetny
pomysł. Właściwie wszystko co tyczyło się wody brzmiało
genialnie. Podskoczyłaś kiedy poczułaś jak łapie Cię za ramiona. Grillby znowu był naprzeciwko. Nie byłaś pewna,
ale miałaś wrażenie, że wygląda teraz na bardzo dumnego z
siebie. Po Twoich bokach znaleźli się mężczyźni z pustymi
oczami. Strach zacisnął Ci ręce na szyi.... nie, to nie był
strach... Twoja dusza znowu została wyciągnięta. Popatrzyłaś na
potwora, który przyglądał się jej z uwagą godną drapieżnika
polującego na swoją ofiarę. Desperacko chciałaś chwycić
fioletowe serce, lecz byłaś mocno trzymana przez mężczyzn. Mogłaś
tylko przyglądać się w pełnym przerażeniu jak jego fioletowe
płomienie muskają Twoje serce. Czułaś żar w ciele, chłód w
żyłach. Byłaś przerażona. Nie wiedziałaś co chce teraz zrobić.
Jaśniejsze płomienie pojawiły się na jego twarzy nim ją uniósł
i popatrzył na Ciebie. A potem odezwał się, niskim, potwornym
głosem.
-Zachwycająca.
Wow Yumi chciałabym mieć tak dobrze rozplanowany dzień jak ty. Ja to tak: "Ee zaraz osiemnasta zaraz zrobię lekcje." A po tem "Za piętnaście dziewiąta o dziewietnastej idę robić lekcje" I tak w kółko. Nie wiem kiedy ja te lekcje zrobię XDD
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem czy to planowanie dnia? Po prostu um... em... no dzisiaj zrobiłam sobie wolne od obowiązków więc robię to co chce :3
UsuńJa byłam chora półtora tygodnia bo byłam chora iii też miałam taka przerwę. Ale te zaległości :/. Najlepsze jest to że tego Quo vadis nie przeczytałam bo z gorączką trudno czytać i boję się bo będziemy z tego rozprawke pisać O_O. A ty Yumi ogarniasz wszystko?
UsuńNo to tak. W piątek egzamin, a potem poprawka z angielskiego (śmieszne, co nie? xD), w poniedziałek muszę zaliczyć armię turecką i francuską wieku XVII, we wtorek mam ustny z Historii Polski Nowożytnej, do tego muszę dorwać jeszcze babkę od proseminarium i dać jej referat (którego jeszcze nawet nie napisałam), no i 16 lutego muszę zrobić plan lekcji.
UsuńCzy ogarniam? Neeeeh, po prostu się nie przejmuję. Co ma być to będzie, robię to co muszę i ile jestem w stanie, a co z tego wyjdzie - to już się zobaczy.
Czy autorem jest Polsat?? Jak można zakończyć rozdział w takim momencie (ಥ﹏ಥ)
OdpowiedzUsuńDzięki Yumi za tłumaczenie tej serii ❤
To jest właśnie sens pisania opowiadań - przerywać w takich chwilach aby czytelnik chciał więcej xD
UsuńDokładnie Yumi xD co nie oznacza, że nie bywa to wkurzające xD
UsuńOj tutaj to im aż za bardzo wyszło <33
UsuńSpokojnie spokojnie, może niebawem pojawi się dalsza część xD Zobaczę jak będzie z weną.
UsuńBędę mentalnie wysyłała w twoją stronę tonyy weny wymieszanej z dozgonną wdzięcznością ♡-♡
UsuńOsz cholera, jest ciekawie. Jestem ciekawa, co będzie się dziać dalej, Grillby tutaj mnie ujmuje, naprawdę XD Trzymaj się wody, huh? Kurczę, naprawdę jestem ciekawa, ale udało mi się długo wytrzymać bez tego opka i nie będę sobie psuła czytania następnych rozdziałów XD Fajnie, że wróciłaś do tego ^^ Taka odskocznia, bardzo miło i szybko się czyta <3 Już idź sobie odpoczywać, drzemkę, lub coś :3 Drzemka zawsze jest dobra c:
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam z odpoczynku, po odcinku Wikingów aż chce się tłumaczyć dalej xD Teraz Wpadki xD
UsuńXDD Jak miło, dziękuję Yumi ^^ Fajnie, że robisz sobie dzień odpoczynku, bo czasami zaczynam się martwić, czy się nie przepracujesz c:
UsuńKocham cię Yumi! <3 i jak Sans nawe z niecęciom mógł nas zostawić z Grillbim który nie wiadomo co teraz planuje a może zrobić wszystko bo Sans nie ma!?
OdpowiedzUsuńTo było genialne. Nie mogę się doczekać dalszej histori... I teraz jedynym ratunkiem przed Griblim będzie woda
OdpowiedzUsuńPrzed Grillem nie ma ratunku :D
UsuńZwłaszcza, kiedy smażymy kiełbaski!
UsuńNo nie, ta końcówka! Nahhh, co dalej, co dalej? Przyznać muszę, trzyma w napięciu. Tak się cieszę z tego rozdziału, zupełnie się go nie spodziewałam, dziękuje Yumi <3
OdpowiedzUsuńA dalej będzie gorąco xD
Usuńo kurczaczki co to się dzieje (ಠᗝಠ) w takim momencie koniec T^T Wodą gooooo myk ;---; Sans wracaj ;----; łee ;---;
OdpowiedzUsuńHm, tak zdecydowanie Grill jest gorszą alternatywą od Sansa, ale... TEN Sans znowu ... też nie jest... cóż >_> Najlepszy
Usuńniestety ;----; ale sansiwo nas nie zbije ;--; a tu to nic nie wiadomo ;---;
UsuńTaaak! Doczekałam się! Dziękuje Yumi ^3^
OdpowiedzUsuńTo jest swietnie
OdpowiedzUsuńTa seria jest po prostu niesamowita. Pomijając że rzuca moim uczuciami jak koszykarz piłką, jest przegenialna!Nie umiem opisać nawet uczucia, które czuję. Raz mi gorąco, serce bije szybko, a za chwilę wolno. Czuję się jakbym była chora. Co wy ze mną zrobiliście XD
OdpowiedzUsuńDzięki ci za to że to tłumaczysz
Już nie tłumaczę - autorka wycofała swoją zgodę, tak więc więcej rozdziałów się nie pojawi ^^"""
UsuńNie lubie tego typu opowiadań. Oczywiście do samego tłumaczenia nic nie mam ale tak szczerze
OdpowiedzUsuńCo jest takiego podniecającego w tym że jakiś szkielet nas gwalci, zabiera ubranie i traktuje jak nie powiem co? To jest bardziej okropne niż fajne. A autor powinien leczyć się u psychiatry bo to nie jest normalne.