19 czerwca 2017

Undertale: Twoje 30 dni - Rozdział III [by Silent Omen] [+18]

Notka od autora: Opowiadanie będzie składało się z dwóch lub trzech części. Dostosowane do czytelnika pełnoletniego. Czytelniczka x Mettaton.
Autor: Silent Omen
Spis treści:
Rozdział II
Rozdział III (obecnie czytany)
~~~~



- Ah…! Ah…! Ah…!!! – jęczałaś rytmicznie wraz z każdym pchnięciem. Ujeżdżałaś go, a on podtrzymywał twoje biodra wbijając w nie palce. – OH… KURWA!
Rżnęliście się bez przerwy od dobrych dwóch godzin. Ludwinkowa pewnie hiperwentyluje z oburzenia. I z zazdrości. Przeszły ci ciarki po plecach, gdy spojrzałaś w jego twarz. Oczy jarzyły się lubieżnym, fosforycznym różem, miał rozchylone usta i włosy rozsypane na pościeli. Po jego policzku przemknęła łuna światła i znikła zaraz, kiedy komputer przeszedł w stan czuwania. Otoczyła was ciemność, w której promieniowały dziko dwie tęczówki i serce rdzenia – różowe, niczym neony holenderskiego burdelu. Zapadła intymna atmosfera, gęsta od westchnień, wulgaryzmów, dotyków i seksu. Czułaś nadchodzący orgazm. Całe twoje ciało spięło się w oczekiwaniu na ten moment, gotowe i spragnione fali rozkoszy. Jeszcze… Jeszcze tylko trochę…

STOP.
. . .
- … co jest, kurwa…? – przeczesałaś włosy do tyłu. Zupełnie ciemno. Jak w dupie u murzyna. – Ej, Mettaton – potrząsnęłaś nim. Zero reakcji. Zasnął? Nie no kurwa, bez jaj! To robot! Wyprostowałaś się wciąż siedząc na jego biodrach. Z tą różnicą, że teraz przypominał bardziej lalkę z sexshopu dla desperatek, aniżeli jurnego kochanka. Twój cudowny orgazm pękł jak mydlana bańka. Dopiero po dłuższej chwili dostrzegłaś migający na jego piersi alert: bateria wyładowana.
- Ja pierdolę! – wrzasnęłaś i poderwałaś się z łóżka wściekła. W nagłym przypływie bezsilności kopnęłaś poduszkę. – Kurwa mać!
Wiedziałaś, że to koniec. Mettaton będzie ładował akumulatory przynajmniej do rana. A ty miałaś taką ochotę…
Przewrotność losu i nadal palące pragnienie między udami przepełniły cię determinacją. Przyrodzenie robota co prawda nadal sterczało na baczność, nieugięte wzorem generała szwabskiego pułku, lecz nie jesteś przecież jakimś zwyrodniałym dewiantem, nie kręci cię „na śpiącą królewnę”. W akcie rozpaczy sięgnęłaś więc do swej szafki i wyciągnęłaś swego przyjaciela Józefa, przechrzczonego z pierwotnego Vibro Max Super Extra Jebadło 2000. Następnie ułożyłaś się z Józefem na łóżku i przerzuciłaś sobie przez talię ramię Mettatona. Ale jesteś żałosna… Niechaj nie widzi tego Jahwe i Król Polski Jezus Chrystus, ani pradawni bogowie, ani żaden inny pogański bałwan. Wetknęłaś go sobie tam, gdzie w samotne noce jego przeznaczeniem było docierać. Klik!
I dupa zbita.
Baterie się wyczerpały. Nie było „bzzzz”.
Byłaś wściekła, opętana frustracją. Znowu zerwałaś się na równe nogi, pochwyciłaś Józefa i jednym susem znalazłaś się przy oknie.
- Chuj z takim chujem!!! – krzyknęłaś i otworzywszy je na oścież cisnęłaś wibratorem w gęsty mrok. Usłyszałaś odgłos tępego uderzenia, co jednoznacznie świadczyło o tym, iż twoje jebadło najprawdopodobniej wylądowało na asfalcie.
                A potem uświadomiłaś sobie ogrom swojego idiotyzmu. Cóż, cała ta nagromadzona głupota w końcu musiała eksplodować. Narzuciłaś na siebie ciuchy z rodzaju „podomki” i cichutko jak myszka wymknęłaś się z mieszkania. Nawet nie zapaliłaś światła na klatce schodowej, po prostu zbiegłaś w swoich zakopiańskich kapciach starając się nie narobić przy tym hałasu i wyszłaś na zewnątrz. Twoje rozgrzane ciało musnął chłodny zefirek. Niczym tajny agent KGB przemknęłaś ukradkiem na drugą stronę ulicy rozglądając się na boki. Teren czysty. Józef leżał osamotniony na środku chodnika. Ciekawe, czy po tym majestatycznym locie, niemal tak spektakularnym, jak dziesiąty kwietnia w Smoleńsku, nadal będzie działał. Prawie miałaś wyrzuty sumienia. Zgarnęłaś go i truchcikiem wróciłaś do siebie. Fart, że nikt cię nie zauważył. Młoda dziewczyna w szlafroku i trepkach z Bukowiny Tatrzańskiej, biegająca w blasku księżyca z wielką fujarą w dłoni to raczej niecodzienny widok. 
                No trudno. Dziki seks musi poczekać.  
***
- Hej, Mettaton… - siedziałaś oparta o jego bok, podczas gdy on obejmował cię ramieniem. Na ekranie telewizora przewijały się napisy końcowe. Wszystko się kiedyś kończy. Czas, który był wam przeznaczony mijał nieubłaganie, z każdym dniem coraz szybciej. Jakby Jezus wcisnął przycisk przyspieszenia na swoim magicznym odtwarzaczu. Nie chciałaś, ale musiałaś zaakceptować myśl o tym, że niebawem twoje życie wróci na stare tory. I jego już w nim nie będzie.
Był to miły wieczór i w sumie obawiałaś się, że twoje pytanie mogłoby go zrujnować. Zbyt długo jednak chodziło ci po głowie. Właściwie to odkąd Mettaton pojawił się na twoich kilkudziesięciu metrach kwadratowych. – … jak to jest z uczuciami u ciebie…? – wypaliłaś ni stąd ni zowąd.
Zapadła trudna cisza. Dałabyś sobie rękę odciąć, że robot wstrzymał oddech. Mocniej cię ścisnął.
- A jak myślisz? – zapytał po chwili.
- Nie wiem – odparłaś szczerze. – Serio, nie wiem. Od dawna się nad tym zastanawiam.
Spojrzał z góry na ciebie, wyraźnie rozbawiony.
- Od dawna zastanawiasz się, czy cię kocham – stwierdził, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, zaś ciebie owo stwierdzenie poraziło w jednym momencie. Delikatne ręce nieprzerwanie zataczały uspokajające kółka na twoim nagim ramieniu, a tobie robiło się coraz goręcej. Bo dawno już odwykłaś od brzmienia tego słowa, a jeszcze bardziej – od jego znaczenia. Czułaś, że od jakiegoś czasu dzieje się z tobą coś cudownego i ważnego.
- Nie…! – wybąkałaś trochę za późno i trochę za mało przekonująco. – Po prostu… - nie zaczekał, aż dokończysz. Ujął cię pod brodę i zmusił do spojrzenia na siebie. Pogłaskał kciukiem twój policzek i złożył czuły pocałunek na ustach. Wplotłaś dłoń w jego miękkie, czarne włosy i wtuliłaś się w tors, jakbyś była małą dziewczynką szukającą schronienia w męskich ramionach. Był taki ciepły. Boże drogi, od dawna nie czułaś się tak bezpieczna i tak… kochana. Czy naprawdę potrzebowałaś odpowiedzi na swoje pytania? Może lepiej, gdy pewne rzeczy na zawsze pozostają niewypowiedziane.
                Tej nocy trzymał cię w swoich objęciach. Głaskał i pokrywał gorącymi pocałunkami, dopóki nie zasnęłaś. A kiedy usłyszał twój równomierny oddech i wiedział, że śpisz snem spokojnym, ukrył twarz w dłoniach i siedział tak aż do nastania poranka. Jego twórcy pomyśleli o wszystkim, lecz nie o tym, żeby podarować mu właściwą człowiekowi zdolność płaczu.
***
                Głupawą ankietę zabrałaś ze sobą do pracy. Niedobrze ci się robiło na samą myśl o jej wypełnianiu, aczkolwiek wolałaś nie robić tego w domu. Nieprzyjemny obowiązek postanowiłaś połączyć z równie nieprzyjemną pracą. Tak więc po odczytaniu motywującego maila od kierownictwa, rozesłaniu raportów i powpinaniu w odpowiednie segregatory odpowiednich faktur, z ciężkim sercem wzięłaś się za to, za co musiałaś. Ankieta swą objętością przypominała książkę telefoniczną. Nerwowo stukałaś czubkiem buta w biurko i opierając głowę na ramieniu przeglądałaś pobieżnie papierzyska. Większość pytań to pytania zamknięte. Tak, nie i nie wiem. Często, czasami, rzadko lub wcale. Pierdu, pierdu. Najgorsze były rozprawki, których od ciebie wymagano na końcu.

Opisz jakie odczucia wywołuje w tobie konieczność zwrócenia Mettatona.
W jaki sposób ten miesiąc wpłynął na ciebie?
Jak spędzałaś czas z MTT?
Czego będzie ci najbardziej brakować po upływie tych 30 dni?

Zrobiło ci się smutno. Niespodziewanie poczułaś nieokreślony ból i strach, chciało ci się płakać. Każde pytanie było kolejną szpilą wbijaną ci w duszę. Świadomość, że zostało wam ledwie kilka dni okrutnie ścisnęła twoje serce swymi szponiastymi łapami. Czy oni nie mają uczuć? Dlaczego każą ci odpowiadać na takie pytania? Pierdoleni, emocjonalni sadyści. A ty byłaś po prostu głupia. Myślałaś, że będzie fajnie, bo żarcie, bo romantyczny seks, bo na miesiąc zabijesz samotność. A teraz samotność, która miała nadejść, wydawała się po stokroć gorsza od poprzedniej.
- Ej, wszystko w porządku…? – poczułaś na ramieniu dotyk, który wyrwał cię z letargu. Pośpiesznie przetarłaś oczy kiwając głową.
- Ttak, jasne! Wszystko okej! – rzuciłaś siląc się na normalny ton głosu. Kurwa, chyba rozmazałaś sobie makijaż. Nad tobą stał Jurek, trzymał w dłoni czerwoną teczkę. A tak, rozliczenia. Miałaś się nimi zająć. – Wybacz, kompletnie zapomniałam! – wyrwałaś mu z rąk papiery i prędko zakryłaś nimi ankietę. Zauważyłaś, że kilka łez rozmyło na papierze atrament twojego pióra.
- Wwiesz… - podrapał się nerwowo po głowie, na której widoczne już były zakola. – Gdybyś… chciała pogadać, czy coś, to może… może wyskoczymy kiedyś na kawę? – wyglądał, jakby w gardle stanęła mu gula. – O-oczywiście bez podtekstów!
Uśmiechnęłaś się smutno.
- Może kiedyś. Przepraszam – oderwałaś się od biurka i pośpiesznym krokiem wyszłaś do łazienki. Trzeba się ogarnąć.
***
Drzwi znowu były otwarte. Odkąd on tu był, ani razu ich nie zamknęłaś i nie otworzyłaś przy pomocy klucza. Weszłaś do domu chwiejnym krokiem. Niedokończone rozliczenia w czerwonej teczce odłożyłaś na półkę z butami, niech szlag je trafi. Szpilki cisnęłaś gdzieś w bok.
- Witaj w domu, skarbie! – wyszedł ci na powitanie. Przyzwyczaiłaś się do tego uwodzicielskiego głosu. Objął cię. – Piłaś? – Oderwał się zaraz, żeby spojrzeć ci w oczy. – Kocie mój prześliczny, co się stało?
Rzuciłaś mu się na szyję i po prostu zaczęłaś szlochać. Powstrzymywałaś się przez cały dzień, rozpacz dopiero w jego ramionach znalazła ujście. Westchnął głęboko. Nic nie mówiąc poprowadził cię do pokoju i posadził na kanapie. Zdjął ci marynarkę, a potem przyciągnął do siebie i zaczął delikatnie wyjmować wsuwki z twoich włosów.
- Cśśś, spokojnie. Jestem przy tobie – powtarzał co rusz, a ciebie co rusz na te słowa przeszywał spazm płaczu. Twój misterny koczek po kilku zręcznych ruchach zmienił się w poczochraną czuprynę.
Czekał, aż się uspokoisz. Gładził cię uspokajająco po głowie. Nie wiesz ile czasu to trwało; ryczałaś, aż wypłakałaś wszystkie łzy, a potem milczeliście bardzo długo w swoich objęciach.
On wiedział. Oboje wiedzieliście.
***
Ostatnia noc była magiczna. Wiesz, że nie zapomnisz jej do końca swoich dni. Widok jego roziskrzonych oczu – takich, jakich nigdy już nie będzie ci dane zobaczyć – długo jeszcze będzie cię nawiedzał w snach. Byłaś pewna, że dostrzegłaś w nich wszystko to, co ludzkie. Tęsknotę, smutek, szczęście, wdzięczność. I coś więcej.
Pożegnanie wisiało w powietrzu i było nieubłagane, jak osiemnastowieczna gilotyna stojąca na rynku, czekająca na skazańca, nad którym wyrok dawno już zapadł. Miało uciąć ten miesiąc szybko i bezpowrotnie.
- Dziękuję za wszystko – mówił raz po raz całując cię po rękach. Ocierał twoje łzy, pocieszał, głaskał, pieścił i pieprzył tak, jakby jutro miało nie nadejść. Śmiał się z tobą i był przy tobie milczący, kiedy znowu rozpaczałaś.
                Za oknami pięknie świergotały wieczorne drozdy. Była to noc gęsta od skłębionych chmur i zupełnie bezgwiezdna. Chciałaś spamiętać każdy szczegół, bo wszystko było takie inne, niż zazwyczaj.
- Zostań – szepnęłaś, kiedy leżeliście w łóżku.
- Zostanę.
***
                Mimo wszystko jutro nastało, choć wolałabyś, aby w nocy był koniec świata. Mettaton zdjął z ciebie obowiązek odłączenia go od zasilania. Sam to zrobił. Zastając go „martwego” oczywiście znowu się poryczałaś, jak ostatnia życiowa kaleka. Wystarczyło już tylko rozłożyć go na części i spakować, ale „na szczęście” tym zajmie się ekipa. Miałaś ochotę się powiesić, albo strzelić sobie w łeb, jednak obiecałaś, że nie zrobisz nic głupiego – cokolwiek kryło się pod tym określeniem. Zamiast tego zaczęłaś dzień od końskiej dawki leków uspokajających, po których miałaś spać jak zabita.
                Wszystko przebiegło inaczej, niż na początku. Miałaś wrażenie, że szybciej. Do rozbiórki przyszli inni faceci – nie ci sami wąsaci, śmieszkujący Janusze. W duchu modliłaś się, żeby to wszystko dobiegło końca. Czułaś się wystarczająco mizernie, byłaś zmęczona i nawet nie miałaś już sił płakać. Twoje mentalne prośby zostały wysłuchane. Ekipa przyszła, zaczęliście od dokumentów. Pitu-pitu, srutu-tutu, od słowa do słowa, wszystko się zgadza, podpis tu, tu i jeszcze tu poprosimy parafkę. Finito. Na czas demontażu wyszłaś do kuchni, przekonana, że nie będziesz mogła na to patrzeć. Włączyłaś wieżę na lodówce i próbowałaś rozwiązywać krzyżówki. Nie okazałaś się wprawionym krzyżówkowiczem, biorąc pod uwagę fakt, że na końcu wyszło ci hasło: Chuj, dupa i kamieni kupa.
                Faceci zrobili, co mieli zrobić i po pewnym czasie krzyknęli na odchodne krótkie „do widzenia”. Usłyszałaś odgłos zamykanych drzwi. A potem głuchą, wwiercającą się w mózg ciszę. Czy wcześniej to mieszkanie było tak samo puste…?
                Leki powoli zaczynały działać, kręciło ci się w głowie i coraz częściej przymykałaś oczy na dłużej. Najlepiej będzie przespać ten chujowy dzień. Niech już się skończy. Wgramoliłaś się do łóżka i naciągnąwszy kołdrę po same uszy, przyjęłaś pozycję smutnej tortilli. Wsunęłaś rękę pod poduszkę i wtedy wymacałaś coś papierowego. Wyciągnęłaś spod spodu mały zwitek. W środku była wiadomość do ciebie:

To były najcudowniejsze 30 dni mojego życia. Odwagi. Nie ma nic, z czym byś sobie nie poradziła. Wiem, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Kochający Cię całą duszą,
MTT.
Share:

30 komentarzy:

  1. Nieeeeeeeenoooo, łaaaaaj, czemu ja się rozkleiłam?! Cholera by to wzięła no! W dodatku resztki dzisiejszego makijażu szczypią w oczy, czuję się z twarzy jak taki Joker XD
    Wracając do opka, cudeńko milusie do poczytania między nauką x3 Chociaż kurwa, no zabrali go nam i ten liścik XD Dziś zdecydowanie nie jestem w formie i za łatwo się potrafię rozpłakać. Duh, no ale fajnie się czytało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Twoje łzy to najbardziej zajebista pochwała, jaką mogłam dostać. Zawsze byłam przekonana, że nie potrafię pisać takich dramatycznych scen. / Silent Omen

      Usuń
    2. W pełni zasłużone pochwały, wszystkie °^°Wyszlo ci bardzo fajnie bo było prosto, działo się co miało, nie była to reakcja przesadna ani nic ^^ W dodatku​ ten list w nawiązaniu do wcześniejszego pytania, wisienka na torcie<3
      Mam nadzieję, że nie skończysz nam na tym i znów coś napiszesz, z przyjemnością będę wtedy czytać >3

      Usuń
  2. ;-; *idzie płakać do kąta* Teraz jak się rozryczałam to mnie łeb boli i nie mam jak spać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łączmy się z bólu ~! Ale z moimi umiejętnościami Samary Morgan przez telewizor mogę dotrzeć do osoby odpowiedzialnej za ten stan xD Założ sobie nawet jej sukienkę i szpesial makijaż xd Wtedy będzie odwet za tą końcówkę w opku ;w;

      Usuń
    2. *podaje ibuprom*

      Uhuhu, skąd znasz moje fetysze? Nie mam nic przeciwko takim przebierankom X3 / Silent Omen

      Usuń
  3. I.. To tyle? Autentycznie płacze. To było cudowne, ale taaaak boooooliiiii,łeeeeeeee Mettatoooon... Cały czas miałam nadzieję, że jakimś cudem z nami zostanie :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy wszyscy byliby szczęśliwi, a życie jak wiadomo to czasem skurwysyn. / Silent Omen

      Usuń
  4. Uwielbiam *.*


    #ambitnykomentarz

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie +18... czyli idealne miejsce na zadanie pytanie (nie mam FB a na maila teraz nie mogę) Yumi, ja mam ostatnio dużo pomysłów na komiksy, a też nienajgorzej rysuję, a u Ciebie na blogu jest dużo komiksów amatorskich Polaków, więc pojawia się moje pytanie... Czy da się z Tobą nawiązać współpracę, czy coś tam? Chodzi mi o to, że pokazałabym Ci parę moich komiksów, a ty byś je oceniła, a może nawet wstawiła jeżeli Ci się spodobają.

    Pozdrawiam... Twoja fanka i czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było... przeczytałam zakładkę "Współpraca" ale po prostu pytam, czy gdyby były dobre, to byś chciała?

      Usuń
    2. Jasne tylko skoro nie masz FB ani mail to jak chcesz mi wysłać swoje prace? :3

      Usuń
    3. Maila mam (wysyłałam Ci już półkę z książkami) tylko w momencie "natchnienia" nie miałam dostępu [długa historia] ale jeżeli jesteś chętna to z chęcią Ci przyślę próbkę autorskich pomysłów do wstępnej oceny (tak, to było celowe masło maślane)

      Usuń
  6. To było... Ciekawe.
    Taki trochu fluff, a równocześnie angst.
    A fabuła poza wątkiem romantycznym to naprawdę cudo!
    ~Tomat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co jest z wątkiem romantycznym nie tak? Za bardzo naciągany, czy coś? Powiedz, chętnie poznam Twoją opinię, bo wcześniej rzadko pisałam tego rodzaju sceny. / Silent Omen

      Usuń
  7. To było piękne...Brak słów... *klap klap klap*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohohohoh, tak, klep mocniej <333/ Silent Omen

      Usuń
    2. ...( ͡° ͜ʖ ͡° )
      Dla Ciebie wszystko♥ *klepie jak opętana*

      Usuń
  8. Chyba po raz pierwszy czytając rozdział zanosiłam się śmiechem i ryczałam jak bóbr ༼ಢ_ಢ༽ Wspaniała historia Silent, naprawdę coś pięknego ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to trochę sadistic z mojej strony, ale w tym wypadku cieszą mnie Wasze łzy; nie spodziewałam się aż takich reakcji <3 / Silent Omen

      Usuń
  9. Dawno nie czułam tak mocnego powiązania z postacią.. Ogólnie opowiadanie trafia we wszystkie wrażliwe miejsca; trochę śmiechu, trochę płaczu, nadziei, zawodu.. czuję się usatysfakcjonowana i taka pełna po przeczytaniu; wyrazy gorącego szacunku dla autora:0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa, Wasze komentarze są takie piękne c': Dziękuję w chuj, wzruszacie mnie <3/ Silent Omen

      Usuń
  10. O rany O.O
    Dzięki temu opowiadaniu z innej strony spojrzałam na Mettatona. Może to głupie, ale... Naprawdę przywiązałam się tu do tej postaci. Autentycznie było mi żal czytając ostatnie sceny. Naprawdę. Dziękuję za to opowiadanie Silent <3 ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytając to poraz pierwszy poczułam sentyment do MTT i mam kompletne inne spojrzenie na niego. Ten koniec doprowadził jednocześnie do śmiechu jak i do łez ;-;
    Czemu takie sadystyczne zakończenia często są przy okazji takie fajne, to pod masochizm podchodzi? ;_;
    I... czy tylko mnie szkoda się zrobiło Józefa? XD Bidny został ofiarą naszej frustracji. A to nie jego wina że mu się baterie rozładowały i nie było "bzzzz".

    OdpowiedzUsuń
  12. To...było świetne opowiadanie...Tak mi szkoda, że to koniec...;_;
    *wdech i wydech* TO BYŁO SMUUUUUUUTNEEEEEEEEE TT-TT
    pocieszy ktoś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Niesie koc, czekladę i wręcz chorą porcję lodów*
      Nadchodzą najlepszy przyjaciele każdej smutnej kobiety!

      Usuń
    2. *przyjmuje dary z namaszczeniem*
      Od razu lepiej *-*

      Usuń
  13. To opowiadanie jest cudowne. Poryczałam się jak głupia (A mnie ciężko doprowadzić do łez)
    Jedyne, co mnie zawiodło, to fakt, że to już koniec :"3

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE