Notka od autora: Opowiadanie będzie składało się z dwóch lub trzech części. Dostosowane do czytelnika pełnoletniego. Czytelniczka x Mettaton.
Autor: Silent Omen
Spis treści:
Rozdział II
Rozdział III (obecnie czytany)
Rozdział III (obecnie czytany)
~~~~
- Ah…! Ah…!
Ah…!!! – jęczałaś rytmicznie wraz z każdym pchnięciem. Ujeżdżałaś go, a on
podtrzymywał twoje biodra wbijając w nie palce. – OH… KURWA!
Rżnęliście
się bez przerwy od dobrych dwóch godzin. Ludwinkowa pewnie hiperwentyluje z
oburzenia. I z zazdrości. Przeszły ci ciarki po plecach, gdy spojrzałaś w jego
twarz. Oczy jarzyły się lubieżnym, fosforycznym różem, miał rozchylone usta i
włosy rozsypane na pościeli. Po jego policzku przemknęła łuna światła i znikła
zaraz, kiedy komputer przeszedł w stan czuwania. Otoczyła was ciemność, w
której promieniowały dziko dwie tęczówki i serce rdzenia – różowe, niczym neony
holenderskiego burdelu. Zapadła intymna atmosfera, gęsta od westchnień, wulgaryzmów,
dotyków i seksu. Czułaś nadchodzący orgazm. Całe twoje ciało spięło się w
oczekiwaniu na ten moment, gotowe i spragnione fali rozkoszy. Jeszcze… Jeszcze
tylko trochę…
STOP.
. . .
- … co jest,
kurwa…? – przeczesałaś włosy do tyłu. Zupełnie ciemno. Jak w dupie u murzyna. –
Ej, Mettaton – potrząsnęłaś nim. Zero reakcji. Zasnął? Nie no kurwa, bez jaj!
To robot! Wyprostowałaś się wciąż siedząc na jego biodrach. Z tą różnicą, że
teraz przypominał bardziej lalkę z sexshopu dla desperatek, aniżeli jurnego
kochanka. Twój cudowny orgazm pękł jak mydlana bańka. Dopiero po dłuższej
chwili dostrzegłaś migający na jego piersi alert: bateria wyładowana.
- Ja
pierdolę! – wrzasnęłaś i poderwałaś się z łóżka wściekła. W nagłym przypływie
bezsilności kopnęłaś poduszkę. – Kurwa mać!
Wiedziałaś,
że to koniec. Mettaton będzie ładował akumulatory przynajmniej do rana. A ty
miałaś taką ochotę…
Przewrotność losu i nadal palące pragnienie między udami przepełniły
cię determinacją. Przyrodzenie robota co prawda nadal sterczało na baczność,
nieugięte wzorem generała szwabskiego pułku, lecz nie jesteś przecież jakimś
zwyrodniałym dewiantem, nie kręci cię „na śpiącą królewnę”. W akcie rozpaczy
sięgnęłaś więc do swej szafki i wyciągnęłaś swego przyjaciela Józefa,
przechrzczonego z pierwotnego Vibro Max Super Extra Jebadło 2000. Następnie
ułożyłaś się z Józefem na łóżku i przerzuciłaś sobie przez talię ramię
Mettatona. Ale jesteś żałosna… Niechaj nie widzi tego Jahwe i Król Polski Jezus
Chrystus, ani pradawni bogowie, ani żaden inny pogański bałwan. Wetknęłaś go sobie
tam, gdzie w samotne noce jego przeznaczeniem było docierać. Klik!
I dupa
zbita.
Baterie się
wyczerpały. Nie było „bzzzz”.
Byłaś
wściekła, opętana frustracją. Znowu zerwałaś się na równe nogi, pochwyciłaś
Józefa i jednym susem znalazłaś się przy oknie.
- Chuj z
takim chujem!!! – krzyknęłaś i otworzywszy je na oścież cisnęłaś wibratorem w gęsty
mrok. Usłyszałaś odgłos tępego uderzenia, co jednoznacznie świadczyło o tym, iż
twoje jebadło najprawdopodobniej wylądowało na asfalcie.
A potem uświadomiłaś sobie ogrom
swojego idiotyzmu. Cóż, cała ta nagromadzona głupota w końcu musiała
eksplodować. Narzuciłaś na siebie ciuchy z rodzaju „podomki” i cichutko jak
myszka wymknęłaś się z mieszkania. Nawet nie zapaliłaś światła na klatce
schodowej, po prostu zbiegłaś w swoich zakopiańskich kapciach starając się nie
narobić przy tym hałasu i wyszłaś na zewnątrz. Twoje rozgrzane ciało musnął
chłodny zefirek. Niczym tajny agent KGB przemknęłaś ukradkiem na drugą stronę
ulicy rozglądając się na boki. Teren czysty. Józef leżał osamotniony na środku
chodnika. Ciekawe, czy po tym majestatycznym locie, niemal tak spektakularnym,
jak dziesiąty kwietnia w Smoleńsku, nadal będzie działał. Prawie miałaś wyrzuty
sumienia. Zgarnęłaś go i truchcikiem wróciłaś do siebie. Fart, że nikt cię nie
zauważył. Młoda dziewczyna w szlafroku i trepkach z Bukowiny Tatrzańskiej,
biegająca w blasku księżyca z wielką fujarą w dłoni to raczej niecodzienny
widok.
No trudno. Dziki seks musi
poczekać.
***
- Hej,
Mettaton… - siedziałaś oparta o jego bok, podczas gdy on obejmował cię
ramieniem. Na ekranie telewizora przewijały się napisy końcowe. Wszystko się kiedyś kończy. Czas, który
był wam przeznaczony mijał nieubłaganie, z każdym dniem coraz szybciej. Jakby
Jezus wcisnął przycisk przyspieszenia na swoim magicznym odtwarzaczu. Nie
chciałaś, ale musiałaś zaakceptować myśl o tym, że niebawem twoje życie wróci
na stare tory. I jego już w nim nie będzie.
Był to miły wieczór i w sumie obawiałaś się, że twoje pytanie mogłoby
go zrujnować. Zbyt długo jednak chodziło ci po głowie. Właściwie to odkąd
Mettaton pojawił się na twoich kilkudziesięciu metrach kwadratowych. – … jak to
jest z uczuciami u ciebie…? – wypaliłaś ni stąd ni zowąd.
Zapadła trudna cisza. Dałabyś sobie rękę odciąć, że robot wstrzymał
oddech. Mocniej cię ścisnął.
- A jak
myślisz? – zapytał po chwili.
- Nie wiem –
odparłaś szczerze. – Serio, nie wiem. Od dawna się nad tym zastanawiam.
Spojrzał z
góry na ciebie, wyraźnie rozbawiony.
- Od dawna
zastanawiasz się, czy cię kocham – stwierdził, jakby to była najoczywistsza
rzecz na świecie, zaś ciebie owo stwierdzenie poraziło w jednym momencie.
Delikatne ręce nieprzerwanie zataczały uspokajające kółka na twoim nagim
ramieniu, a tobie robiło się coraz goręcej. Bo dawno już odwykłaś od brzmienia
tego słowa, a jeszcze bardziej – od jego znaczenia. Czułaś, że od jakiegoś
czasu dzieje się z tobą coś cudownego i ważnego.
- Nie…! –
wybąkałaś trochę za późno i trochę za mało przekonująco. – Po prostu… - nie
zaczekał, aż dokończysz. Ujął cię pod brodę i zmusił do spojrzenia na siebie.
Pogłaskał kciukiem twój policzek i złożył czuły pocałunek na ustach. Wplotłaś
dłoń w jego miękkie, czarne włosy i wtuliłaś się w tors, jakbyś była małą
dziewczynką szukającą schronienia w męskich ramionach. Był taki ciepły. Boże
drogi, od dawna nie czułaś się tak bezpieczna i tak… kochana. Czy naprawdę
potrzebowałaś odpowiedzi na swoje pytania? Może lepiej, gdy pewne rzeczy na
zawsze pozostają niewypowiedziane.
Tej nocy trzymał cię w swoich
objęciach. Głaskał i pokrywał gorącymi pocałunkami, dopóki nie zasnęłaś. A
kiedy usłyszał twój równomierny oddech i wiedział, że śpisz snem spokojnym,
ukrył twarz w dłoniach i siedział tak aż do nastania poranka. Jego twórcy
pomyśleli o wszystkim, lecz nie o tym, żeby podarować mu właściwą człowiekowi
zdolność płaczu.
***
Głupawą ankietę zabrałaś ze sobą
do pracy. Niedobrze ci się robiło na samą myśl o jej wypełnianiu, aczkolwiek
wolałaś nie robić tego w domu. Nieprzyjemny obowiązek postanowiłaś połączyć z
równie nieprzyjemną pracą. Tak więc po odczytaniu motywującego maila od
kierownictwa, rozesłaniu raportów i powpinaniu w odpowiednie segregatory
odpowiednich faktur, z ciężkim sercem wzięłaś się za to, za co musiałaś.
Ankieta swą objętością przypominała książkę telefoniczną. Nerwowo stukałaś
czubkiem buta w biurko i opierając głowę na ramieniu przeglądałaś pobieżnie
papierzyska. Większość pytań to pytania zamknięte. Tak, nie i nie wiem. Często,
czasami, rzadko lub wcale. Pierdu, pierdu. Najgorsze były rozprawki, których od
ciebie wymagano na końcu.
Opisz jakie odczucia
wywołuje w tobie konieczność zwrócenia Mettatona.
W jaki sposób ten
miesiąc wpłynął na ciebie?
Jak spędzałaś czas z
MTT?
Czego będzie ci
najbardziej brakować po upływie tych 30 dni?
Zrobiło ci się smutno. Niespodziewanie poczułaś nieokreślony ból i
strach, chciało ci się płakać. Każde pytanie było kolejną szpilą wbijaną ci w
duszę. Świadomość, że zostało wam ledwie kilka dni okrutnie ścisnęła twoje
serce swymi szponiastymi łapami. Czy oni nie mają uczuć? Dlaczego każą ci
odpowiadać na takie pytania? Pierdoleni, emocjonalni sadyści. A ty byłaś po
prostu głupia. Myślałaś, że będzie fajnie, bo żarcie, bo romantyczny seks, bo
na miesiąc zabijesz samotność. A teraz samotność, która miała nadejść, wydawała
się po stokroć gorsza od poprzedniej.
- Ej,
wszystko w porządku…? – poczułaś na ramieniu dotyk, który wyrwał cię z letargu.
Pośpiesznie przetarłaś oczy kiwając głową.
- Ttak,
jasne! Wszystko okej! – rzuciłaś siląc się na normalny ton głosu. Kurwa, chyba
rozmazałaś sobie makijaż. Nad tobą stał Jurek, trzymał w dłoni czerwoną teczkę.
A tak, rozliczenia. Miałaś się nimi zająć. – Wybacz, kompletnie zapomniałam! –
wyrwałaś mu z rąk papiery i prędko zakryłaś nimi ankietę. Zauważyłaś, że kilka
łez rozmyło na papierze atrament twojego pióra.
- Wwiesz… -
podrapał się nerwowo po głowie, na której widoczne już były zakola. – Gdybyś…
chciała pogadać, czy coś, to może… może wyskoczymy kiedyś na kawę? – wyglądał,
jakby w gardle stanęła mu gula. – O-oczywiście bez podtekstów!
Uśmiechnęłaś
się smutno.
- Może
kiedyś. Przepraszam – oderwałaś się od biurka i pośpiesznym krokiem wyszłaś do
łazienki. Trzeba się ogarnąć.
***
Drzwi znowu były otwarte. Odkąd on tu był, ani razu ich nie zamknęłaś i
nie otworzyłaś przy pomocy klucza. Weszłaś do domu chwiejnym krokiem.
Niedokończone rozliczenia w czerwonej teczce odłożyłaś na półkę z butami, niech
szlag je trafi. Szpilki cisnęłaś gdzieś w bok.
- Witaj w
domu, skarbie! – wyszedł ci na powitanie. Przyzwyczaiłaś się do tego
uwodzicielskiego głosu. Objął cię. – Piłaś? – Oderwał się zaraz, żeby spojrzeć
ci w oczy. – Kocie mój prześliczny, co się stało?
Rzuciłaś mu się na szyję i po prostu zaczęłaś szlochać. Powstrzymywałaś
się przez cały dzień, rozpacz dopiero w jego ramionach znalazła ujście. Westchnął
głęboko. Nic nie mówiąc poprowadził cię do pokoju i posadził na kanapie. Zdjął
ci marynarkę, a potem przyciągnął do siebie i zaczął delikatnie wyjmować wsuwki
z twoich włosów.
- Cśśś,
spokojnie. Jestem przy tobie – powtarzał co rusz, a ciebie co rusz na te słowa
przeszywał spazm płaczu. Twój misterny koczek po kilku zręcznych ruchach
zmienił się w poczochraną czuprynę.
Czekał, aż
się uspokoisz. Gładził cię uspokajająco po głowie. Nie wiesz ile czasu to
trwało; ryczałaś, aż wypłakałaś wszystkie łzy, a potem milczeliście bardzo
długo w swoich objęciach.
On wiedział.
Oboje wiedzieliście.
***
Ostatnia noc była magiczna. Wiesz, że nie zapomnisz jej do końca swoich
dni. Widok jego roziskrzonych oczu – takich, jakich nigdy już nie będzie ci
dane zobaczyć – długo jeszcze będzie cię nawiedzał w snach. Byłaś pewna, że
dostrzegłaś w nich wszystko to, co ludzkie. Tęsknotę, smutek, szczęście,
wdzięczność. I coś więcej.
Pożegnanie wisiało w powietrzu i było nieubłagane, jak osiemnastowieczna
gilotyna stojąca na rynku, czekająca na skazańca, nad którym wyrok dawno już
zapadł. Miało uciąć ten miesiąc szybko i bezpowrotnie.
- Dziękuję
za wszystko – mówił raz po raz całując cię po rękach. Ocierał twoje łzy,
pocieszał, głaskał, pieścił i pieprzył tak, jakby jutro miało nie nadejść.
Śmiał się z tobą i był przy tobie milczący, kiedy znowu rozpaczałaś.
Za oknami pięknie świergotały
wieczorne drozdy. Była to noc gęsta od skłębionych chmur i zupełnie
bezgwiezdna. Chciałaś spamiętać każdy szczegół, bo wszystko było takie inne,
niż zazwyczaj.
- Zostań –
szepnęłaś, kiedy leżeliście w łóżku.
- Zostanę.
***
Mimo wszystko jutro nastało,
choć wolałabyś, aby w nocy był koniec świata. Mettaton zdjął z ciebie obowiązek
odłączenia go od zasilania. Sam to zrobił. Zastając go „martwego” oczywiście
znowu się poryczałaś, jak ostatnia życiowa kaleka. Wystarczyło już tylko
rozłożyć go na części i spakować, ale „na szczęście” tym zajmie się ekipa. Miałaś
ochotę się powiesić, albo strzelić sobie w łeb, jednak obiecałaś, że nie
zrobisz nic głupiego – cokolwiek kryło się pod tym określeniem. Zamiast tego
zaczęłaś dzień od końskiej dawki leków uspokajających, po których miałaś spać
jak zabita.
Wszystko przebiegło inaczej, niż
na początku. Miałaś wrażenie, że szybciej. Do rozbiórki przyszli inni faceci –
nie ci sami wąsaci, śmieszkujący Janusze. W duchu modliłaś się, żeby to
wszystko dobiegło końca. Czułaś się wystarczająco mizernie, byłaś zmęczona i
nawet nie miałaś już sił płakać. Twoje mentalne prośby zostały wysłuchane.
Ekipa przyszła, zaczęliście od dokumentów. Pitu-pitu, srutu-tutu, od słowa do
słowa, wszystko się zgadza, podpis tu, tu i jeszcze tu poprosimy parafkę.
Finito. Na czas demontażu wyszłaś do kuchni, przekonana, że nie będziesz mogła
na to patrzeć. Włączyłaś wieżę na lodówce i próbowałaś rozwiązywać krzyżówki.
Nie okazałaś się wprawionym krzyżówkowiczem, biorąc pod uwagę fakt, że na końcu
wyszło ci hasło: Chuj, dupa i kamieni
kupa.
Faceci zrobili, co mieli zrobić
i po pewnym czasie krzyknęli na odchodne krótkie „do widzenia”. Usłyszałaś
odgłos zamykanych drzwi. A potem głuchą, wwiercającą się w mózg ciszę. Czy
wcześniej to mieszkanie było tak samo puste…?
Leki powoli zaczynały działać,
kręciło ci się w głowie i coraz częściej przymykałaś oczy na dłużej. Najlepiej
będzie przespać ten chujowy dzień. Niech już się skończy. Wgramoliłaś się do
łóżka i naciągnąwszy kołdrę po same uszy, przyjęłaś pozycję smutnej tortilli. Wsunęłaś
rękę pod poduszkę i wtedy wymacałaś coś papierowego. Wyciągnęłaś spod spodu mały
zwitek. W środku była wiadomość do ciebie:
To były
najcudowniejsze 30 dni mojego życia. Odwagi. Nie ma nic, z czym byś sobie nie
poradziła. Wiem, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Kochający Cię całą
duszą,
MTT.
Nieeeeeeeenoooo, łaaaaaj, czemu ja się rozkleiłam?! Cholera by to wzięła no! W dodatku resztki dzisiejszego makijażu szczypią w oczy, czuję się z twarzy jak taki Joker XD
OdpowiedzUsuńWracając do opka, cudeńko milusie do poczytania między nauką x3 Chociaż kurwa, no zabrali go nam i ten liścik XD Dziś zdecydowanie nie jestem w formie i za łatwo się potrafię rozpłakać. Duh, no ale fajnie się czytało :D
Dziękuję, Twoje łzy to najbardziej zajebista pochwała, jaką mogłam dostać. Zawsze byłam przekonana, że nie potrafię pisać takich dramatycznych scen. / Silent Omen
UsuńW pełni zasłużone pochwały, wszystkie °^°Wyszlo ci bardzo fajnie bo było prosto, działo się co miało, nie była to reakcja przesadna ani nic ^^ W dodatku ten list w nawiązaniu do wcześniejszego pytania, wisienka na torcie<3
UsuńMam nadzieję, że nie skończysz nam na tym i znów coś napiszesz, z przyjemnością będę wtedy czytać >3
;-; *idzie płakać do kąta* Teraz jak się rozryczałam to mnie łeb boli i nie mam jak spać.
OdpowiedzUsuńŁączmy się z bólu ~! Ale z moimi umiejętnościami Samary Morgan przez telewizor mogę dotrzeć do osoby odpowiedzialnej za ten stan xD Założ sobie nawet jej sukienkę i szpesial makijaż xd Wtedy będzie odwet za tą końcówkę w opku ;w;
Usuń*podaje ibuprom*
UsuńUhuhu, skąd znasz moje fetysze? Nie mam nic przeciwko takim przebierankom X3 / Silent Omen
I.. To tyle? Autentycznie płacze. To było cudowne, ale taaaak boooooliiiii,łeeeeeeee Mettatoooon... Cały czas miałam nadzieję, że jakimś cudem z nami zostanie :')
OdpowiedzUsuńWtedy wszyscy byliby szczęśliwi, a życie jak wiadomo to czasem skurwysyn. / Silent Omen
UsuńUwielbiam *.*
OdpowiedzUsuń#ambitnykomentarz
Opowiadanie +18... czyli idealne miejsce na zadanie pytanie (nie mam FB a na maila teraz nie mogę) Yumi, ja mam ostatnio dużo pomysłów na komiksy, a też nienajgorzej rysuję, a u Ciebie na blogu jest dużo komiksów amatorskich Polaków, więc pojawia się moje pytanie... Czy da się z Tobą nawiązać współpracę, czy coś tam? Chodzi mi o to, że pokazałabym Ci parę moich komiksów, a ty byś je oceniła, a może nawet wstawiła jeżeli Ci się spodobają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam... Twoja fanka i czytelniczka
Żeby nie było... przeczytałam zakładkę "Współpraca" ale po prostu pytam, czy gdyby były dobre, to byś chciała?
UsuńJasne tylko skoro nie masz FB ani mail to jak chcesz mi wysłać swoje prace? :3
UsuńMaila mam (wysyłałam Ci już półkę z książkami) tylko w momencie "natchnienia" nie miałam dostępu [długa historia] ale jeżeli jesteś chętna to z chęcią Ci przyślę próbkę autorskich pomysłów do wstępnej oceny (tak, to było celowe masło maślane)
UsuńTo było... Ciekawe.
OdpowiedzUsuńTaki trochu fluff, a równocześnie angst.
A fabuła poza wątkiem romantycznym to naprawdę cudo!
~Tomat
A co jest z wątkiem romantycznym nie tak? Za bardzo naciągany, czy coś? Powiedz, chętnie poznam Twoją opinię, bo wcześniej rzadko pisałam tego rodzaju sceny. / Silent Omen
UsuńTo było piękne...Brak słów... *klap klap klap*
OdpowiedzUsuńOhohohoh, tak, klep mocniej <333/ Silent Omen
Usuń...( ͡° ͜ʖ ͡° )
UsuńDla Ciebie wszystko♥ *klepie jak opętana*
Chyba po raz pierwszy czytając rozdział zanosiłam się śmiechem i ryczałam jak bóbr ༼ಢ_ಢ༽ Wspaniała historia Silent, naprawdę coś pięknego ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję, to trochę sadistic z mojej strony, ale w tym wypadku cieszą mnie Wasze łzy; nie spodziewałam się aż takich reakcji <3 / Silent Omen
UsuńDawno nie czułam tak mocnego powiązania z postacią.. Ogólnie opowiadanie trafia we wszystkie wrażliwe miejsca; trochę śmiechu, trochę płaczu, nadziei, zawodu.. czuję się usatysfakcjonowana i taka pełna po przeczytaniu; wyrazy gorącego szacunku dla autora:0
OdpowiedzUsuńKurwa, Wasze komentarze są takie piękne c': Dziękuję w chuj, wzruszacie mnie <3/ Silent Omen
UsuńO rany O.O
OdpowiedzUsuńDzięki temu opowiadaniu z innej strony spojrzałam na Mettatona. Może to głupie, ale... Naprawdę przywiązałam się tu do tej postaci. Autentycznie było mi żal czytając ostatnie sceny. Naprawdę. Dziękuję za to opowiadanie Silent <3 ;)
Czytając to poraz pierwszy poczułam sentyment do MTT i mam kompletne inne spojrzenie na niego. Ten koniec doprowadził jednocześnie do śmiechu jak i do łez ;-;
OdpowiedzUsuńCzemu takie sadystyczne zakończenia często są przy okazji takie fajne, to pod masochizm podchodzi? ;_;
I... czy tylko mnie szkoda się zrobiło Józefa? XD Bidny został ofiarą naszej frustracji. A to nie jego wina że mu się baterie rozładowały i nie było "bzzzz".
To...było świetne opowiadanie...Tak mi szkoda, że to koniec...;_;
OdpowiedzUsuń*wdech i wydech* TO BYŁO SMUUUUUUUTNEEEEEEEEE TT-TT
pocieszy ktoś?
*Niesie koc, czekladę i wręcz chorą porcję lodów*
UsuńNadchodzą najlepszy przyjaciele każdej smutnej kobiety!
*najlepsi
Usuń*przyjmuje dary z namaszczeniem*
UsuńOd razu lepiej *-*
To opowiadanie jest cudowne. Poryczałam się jak głupia (A mnie ciężko doprowadzić do łez)
OdpowiedzUsuńJedyne, co mnie zawiodło, to fakt, że to już koniec :"3
Cudo
OdpowiedzUsuń