Od autora: One-shoot pisany pod przymusem na prośbę Samael. W opowiadaniu występuje związek Grillby x Grillby z UnderFell. Uwaga: przemoc, przekleństwa, homoseksualizm. Opowiadanie +18
No i na początek
Było gorąco, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie tylko przez ogólny skwar i duchotę spowodowaną latem, ale też... No cóż, mimo wszystko różne stworzenia przybywały do baru szukając ukojenia w kuflu zimnego piwa. Jednak kiedy przekraczali próg okazywało się, że wnętrze jest jeszcze cieplejsze. Kilkoro zrezygnowało. Paru zapaleńców znosiło niemożliwie wielką temperaturę w przybytku z krzywym uśmiechem na twarzy wypijając piwo za piwem. Byty nieco bardziej odporne na gorąc dziwiły się, że mimo wszystko jest tak niewiele osób. Choć pogoda temu sprzyja.
Za... a właściwie na szynku był Curly, mały niebieski płomień, który dwoił się i troił, aby wyrobić się z zamówieniami. Jedna, czy dwie łaskawe dusze pomogły mu w krzątaniu się. Z wiadomych powodów malec miał problemy z dostosowaniem swojego tempa pracy do wymogów klienteli. Głośny huk z góry.
-Co to....
-TO NIC! -pisnął mały barman szybko i porzucając w połowie drogi kufel pobiegł do szafy grającej by ją podkręcić. Muzyka powinna zagłuszyć hałasy. Nie chciał i naprawdę nie czuł się dobrze z tym, że musi kłamać, ale w zaistniałych okolicznościach nie było innego wyjścia. Popatrzył ze zmartwieniem na kiwający się nieznacznie żyrandol.
-Można poprosić o piwo? - usłyszał męski głos i popatrzył na wielkiego wilka ze szponem uniesionym do góry. Westchnął głęboko i przytaknął realizując zamówieniem
Aby dowiedzieć się co ma miejsce w piętrze mieszkalnym, tym które służy jako "dom" całej ognistej rodziny, trzeba cofnąć się w czasie. Do poranka tego dnia. Jeszcze przed otwarciem baru Grillby i Fell spierali się ze sobą. Curly nie wie dokładnie o co, bo kiedy wyszedł ze swojej szuflady w której spał i trzymał wszystkie rzeczy, ta dwójka już była w trakcie awantury. Cichutko podszedł do lady, wziął sobie coś do jedzenia i tak szybko jak to możliwe ulotnił się z miejsca. Co biorąc pod uwagę jego krótkie nóżki - zajęło trochę. Choć nie, ta retrospekcja niczego nie tłumaczy. Jeżeli Curly pomyśli dość mocno przypomni sobie, że od kilku dni Fell siedział w książkach rachunkowych, dodawał, odejmował, mnożył i dzielił. Liczył ile zarobili, ile stracili. Odkąd Fell zaczął bawić się w księgowego, Grillby zachowywał się dziwnie... nerwowo. Nie skupiał się kiedy klienci go o coś prosili. Po prawdzie to nawet ich nie słuchał. Tak, mały bitty był pewien, że rachunki mają coś z tym wspólnego.
A i miały. Oczywiście, że miały. Przypalone tu i ówdzie wielkie tomisko pełne liczb i tabel leżało w tej chwili na ziemi. Kilka kartek wyrwanych i podartych tarzało się po podłodze kiedy dwa żywioły ognia były właśnie w trakcie kłótni, która przerodziła się w ostre napierdalanie jak tylko mały Curly zniknął z ich pola widzenia.
Nie, to nie będzie romantyczna historia o wzruszającej chwili między tą dwójką. Między nimi nie było właściwie nic, co można nazwać jakimś głębszym uczuciem.
Jeżeli zapytasz Grillbiego co myśli o Fellu, powie, że to skąpiradło, które własną rodzinę by sprzedało gdyby mogło. Zboczony prostak, hedonista nie myślący o konsekwencjach innych niż grubość jego sakwy. Jeżeli natomiast zapytasz się Fella co myśli o Grillbym ten określi go jako naiwnego debila, który nie potrafi zarabiać pieniędzy. Pokornego ćwoka, który daje na krechę wiedząc, że jego dłużnicy nigdy nie spłacą swoich rachunków. Przez co bar traci i takie tam.
Nic więc dziwnego, że mając takie zdanie o sobie wzajemnie, kiedy przyszło do policzenia rachunków, musiało dojść do kłótni. A nie. Właśnie się napierdalają. I to nie delikatnie, co to to nie. Oba żywiołaki najwyraźniej zapomniały gdzie się znajdują. Tyle dobrze, że pomieszczenie było chronione magicznym zaklęciem uniemożliwiającym mu spłonięcie... Kiedy jednak prosili o postawienie takiej bariery powinni uwzględnić meble. Tych obecnie prawie, że nie ma. Znaczy się, został stary wyniszczony fotel. Ten, którego zawsze chcesz się pozbyć, ale któryś z domowników nie chce, bo choć śmierdzi i najprawdopodobniej żyje w nim jakaś dziwna nowa forma życia... to inny z domowników nie chce się go pozbyć, bo czuje do niego sentyment. A nie, już go nie ma, po sprawie. Mebel skwierczy pod wpływem wielkiej kuli ognia, która go teraz trawi.
-Ty chuju! - warknął Fell - Rozpierdoliłeś mi Dziadka! - Kto by przypuszczał, że Fiołek jest taki sentymentalny?
-Nie mam zamiaru przepraszać - syknął Grillby prostując się. Jedną rękę miał zaciśniętą w pięść, drugą trzymał na wysokości głowy ze sztywno rozłożonymi palcami, ulatywał z niej dym. - Ty mi podpaliłeś książki.
-A ty rozjebałeś telewizor!
-Tylko dlatego, że mnie na niego pchnąłeś!
-Wiesz ile on kosztował?
-Zależy ci tylko na pieniądzach!
-Gdyby mi na nich tak zależało to bym nie kupował tego drogiego telewizora! Myślisz, że kupiłem go dla siebie?!
-Dla mnie na pewno nie! Poza tym to są nasze wspólne pieniądze!
-A odkąd to tobie zależy na forsie?
-Nigdy mi na niej nie zależało!
-Właśnie! Gdyby nie ja ten bar upadłby tydzień po założeniu!
-Przez ciebie ten bar upadnie!
-To ty dajesz na debet!
-A ty sprzedajesz nieletnim! - Kolejna kula ognia. Fell zrobił unik. Roztrzaskała się na ścianie, która tylko błysnęła zieloną magią i stała nietknięta.
-Wiesz ile butelek keczupu oddałeś w tym tygodniu ZA DARMO?! - W jego dłoni pojawił się fioletowy bicz, którym strzelił w stronę Grillbiego. Ten uskoczył w ostatniej chwili. Nie zauważył jednak, że broń magicznie oplotła się dookoła jego nogi i powaliła go na ziemię. W jednej chwili Fell znalazł się za nim. Zaczął pięściami okładać leżącego krzycząc głośno - Pójdź do sklepu - cios - I poproś aby DALI ci - cios - keczup! Zobaczymy czy dostaniesz - zacisnął ręce na jego szyi.
-Jak... możesz - zaczerpnął powietrza i chwycił mężczyznę za boki. Złote płomienie zaorały boki fioletowych pozostawiając na nich jarzące się bielą ślady. Najwyraźniej rany, bo Fell zawył w bólu i zwolnił uścisk - ... jak możesz kazać sobie płacić za wodę?!
-Mam ją nalewać to niech mi za to płacą! - chciał go znowu uderzyć, lecz tym razem Grillby uchylił głowę na bok więc Fell uderzył podłogę i znowu syknął z bólu. Korzystając z tego, Grillby przekręcił się na niego i teraz to on był na górze. - No śmiało, na co cię stać? - syknął Fell wyraźnie rozbawiony zaistniałą sytuacją. Grillby wahał się - Taka cipa z ciebie, że nawet uderzyć porządnie nie potrafisz? - Oj, nie prowokuje się ognia. Fell oberwał, raz, drugi, trzeci, każdym razem mocniej i mocniej. Jego płomienie nerwowo przygasały by zaraz potem jakby na nowo się odrodzić. Grillby był wściekły, jego języki ognia tańczyły szybko dookoła ciała. Biała koszula, co ją zwykle miał na sobie, właśnie spaliła się w ognistym świetle. Ubrania Fella póki co dymiły, ale jeszcze się trzymały. Kiedy Grillby wpadł w coś, co można nazwać szałem Fell skorzystał z jego nieuwagi i chwycił go nogami w pasie, przekręcił i odkopał od siebie. Szybko wstał w lekkim rozkroku i przetarł ręką biały ślad na jego twarzy. Ogień szybko go regenerował, nie oznaczało to tego, że ból zniknął. Grillby mimo to nadal nie tracił sił. Jak tylko otworzył oczy i dostrzegł swojego przeciwnika... dość niewyraźnie... kiedy i gdzie dokładnie zgubił okulary? Oh, mniejsza. Po prostu niczym rozwścieczone zwierze, krzycząc głośno. Uderzył mężczyznę na wysokości żeber i całym swoim ciałem przepchnął, mimo zapartych nóg fioletowego, na ścianę. Fell odpowiedział głośnym śmiechem, zaś Grillby nie wiedział już co robić. Miał w sobie tyle agresji, którą potrzebował na czymś... kimś... wyładować, że nie panował sam nad sobą. Choć gdzieś tam w głowie słyszał.. słyszał własny przerażony głos, aby się opamiętał. Korzystając z dogodnej pozycji nadal nie podnosząc głowy, okładał pięściami boki Fella, cios za ciosem. Coraz mniej celnie i bardziej nieporadnie. Tak się dzieje, kiedy dać się ponieść emocjom.
Fioletowy tylko zaciskał mocno wargi wypuszczając z siebie jedynie warknięcia i pomruki, kiedy bardziej go zabolało. Odczekał, aż jego alterego się uspokoi, albo raczej osłabnie. Kiedy uznał, że tak się dzieje, skorzystał z okazji i położył obie ręce na jego karku. Fioletowe płomienie objęły Grillbiego w całości, niewielka poświata. Ta walka była znacznie poważniejsza, niż mogłoby się wydawać. Żywiołaki z tego samego elementu przyrody musiały radzić sobie w nieco inny sposób. Ogień potrzebuje powietrza, Fell oplatając Grillbiego własnym płomieniem tym samym zabierał mu dostęp do tlenu. Barman zaczął się dusić, zmęczony i zaskoczony takim atakiem, padł na kolana oddychając przez usta, ale ... to było za mało. Stanowczo za mało aby utrzymać go w pełni sił.
-No już uspokoiłeś się męczenniku? - syknął Fell stojąc nad swoją ofiarą, trzymał nad nim rozprostowaną rękę utrzymując nadal swoje ogniki. Grillby nie odpowiedział, chwycił drugiego za łydkę próbując się na niej podciągnąć. Bezskutecznie - No to sobie poczekam. - Fell wywrócił oczami i z pogardą odwrócił głowę na bok. Dopiero po chwili, krótkiej, jednak pełnej złośliwego napięcia, pokonany się odezwał.
-Do....ść - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mógł znów oddychać. Fell otrzepał ręce i uniósł ognistą brew. Kiedy Grillby przekręcił się na plecy głośno dysząc, wszystko stało się dla fioletowego jasne. Zerknął na niego z uwagą i dostrzegł znaczące wybrzuszenie na jego spodniach.
-Chory pojebie - rzucił w jego stronę uśmiechając się szeroko - Podnieciło cię to? - Grillby nie odpowiedział, łapał haust powietrza jeden za drugim, jego ogień powoli, bardzo powoli się uspokajał. Fell tymczasem kucnął obok niego wyraźnie się krzywiąc z bólu. Przejechał palcem wskazującym po sterczącym kutasie uwiezionym pod dymiącymi spodniami. Grillby zadrżał, lecz nadal nic nie mówił. Nie miał już sił. Fell zaśmiał się gardłowo i wstał - Najwyraźniej, nie różnimy się od siebie tak bardzo, jak początkowo myślałem - rzucił chwytając za pasek swoich czarnych spodni. W sekundę się z nim uporał i opuścił je zaraz na dół. Nonszalancko wyciągnął jedną nogę z nogawki, zaraz potem drugą i odkopał ubranie pod ścianę, na kupkę popiołu jaka została ze stolika. Zaraz potem uporał się z koszulą, a właściwie tym co z niej zostało. Również wyrzucił ją gdzieś w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Zaraz... co ty....? - Grillby przyglądał się z nietęgą miną
-Jak to co? Zerżnę cię...
-.....co?
-No już jak tak uwielbiasz robić z siebie męczennika - mówił klękając u jego nóg - ... Wiesz, jak rzucisz, że cię zgwałciłem, to inaczej się na ciebie spojrzą. Ja przywykłem do grania tego złego. Jeden gwałt więcej, jeden mniej - wzruszył nonszalancko ramionami chwytając mężczyznę za kolana i przyciągnął do siebie. Grillby był w szoku, powinien jakoś teraz zareagować, prawda? Powinien się bronić, próbować uciekać... a on po prostu leżał, z szeroko otwartymi ustami i oczami. Patrzył na zamazany fioletowy ogień z wyraźnie zaznaczonymi białymi ślepiami, które teraz wpatrzone były w jego spodnie. Czuł jak Fell pracuje nad mechanizmem jego paska, jak powoli pozbywa się jego spodni przepalonych tu i tam. Leżał i nie ruszał się. Nawet gdyby chciał to i tak nie ucieknie. Westchnął i zamknął oczy nie ruszając się. - Ej no.. - Fell pochylił się nad nim, miał co prawda już swojego sterczącego ognistego kutasa przy wejściu Grillbiego, lecz nic nie robił - Możesz chociaż udawać, że ci się to nie podoba?
-A podnieca cię to?
-....Tak, właściwie to tak - zaśmiał się gardłowo liżąc mężczyznę po policzku. Na chwilę ich płomienie połączyły się, choć nie wymieszały.
-Cóż, nie dam ci tej satysfakcji - rzucił cicho i kiedy Fell miał się pytać, właściwie co to znaczy, ten zaatakował go znienacka zaczynając całować. Zarzucił swoje ramiona na jego kark, oplótł nogami i zadrżał z bólu, gdyż sam nadział się na sterczący drąg. Fella zmroziło, w przenośnym tego słowa znaczeniu. Potrzebował kilkunastu sekund aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mruknął w gardło kochanka i położył się na nim całkowicie. W pomieszczeniu zrobiło się jaśniej, ściany i podłoga migotały magią, która uporczywie walczyła aby nie pozwolić pomieszczeniu spłonąć. Plastik z którego był wykonany telewizor jak i szkło powoli zaczynały topnieć. Nie trudno więc się domyślać, że w środku było naprawdę gorąco.
Fell zaraz potem znowu odzyskał przewagę. Wszedł w partnera powoli, pozwalając, aby ten się do niego przyzwyczaił. Zaraz potem, każde kolejne pchnięcie nie było już takie lekkie, miłe i przyjemne. Oderwał się od jego ust. Rękami strącił z siebie objęcia Grillbiego, za to złapał go w nadgarstkach nad głową i przygwoździł tak, że ten nie mógł się ruszać. Wielkie, fioletowe łapy błądziły po zdecydowanie mniejszym i mniej umięśnionym ciele. Grillby był drobniejszej budowy, choć nadal można nazwać go smukłym i dobrze zbudowanym. Fell bez stroju przypominał raczej szczupłego mięśniaka, który miał dobrze zarysowane mięśnie ramion, brzucha, pleców i nóg.
Wolną ręką wodził czule po torsie kochanka, nie przerywając tym samym pchnięć. Odnalazł coś, co można nazwać odpowiednikiem sutków na jego klatce piersiowej i zacisnął na nim dwa palce. Wymuszając cichy jęk bólu na Grillbym. Lecz było mu mało. W ruch poszedł rozdwojony na końcu język, przeraźliwie długi, wysuwający się z jego paszczy wprost na kark ognistego barmana, który odwrócił głowę z udawaną odrazą. Dając tym samym dostęp do miejsca, do którego Fioletowy właśnie chciał się dostać. Do karku. Język błądził po nim pieszczotliwie drażniąc jego strukturę, zaraz potem jednak w ruch poszły ostre ogniste zęby, które boleśnie wgryzły się w ciało żywiołaka. Pazury wolnej dłoni zaorały jego boki. Zaś kutas wszedł tak gwałtownie, zdawać by się mogło, że jest nawet grubszy niż ostatnio.
Ból mieszał się z rozkoszą i przyjemnością w tak rozpaczliwym tańcu, że Grillby nie wiedział już dlaczego krzyczy. Czy to z powodu paraliżującej przyjemności, a może rozkosznego cierpienia? Może z powodu jednego i drugiego? W pewnym momencie, kiedy Fell pozostawił na jego karku już trzeci ślad swoich zębów i przyglądał się z zadowoleniem swojemu dziełu, kiedy na jego boku nie było już nic do drapania, bo widniała tam jedynie czarna, ognista rana, barman doszedł brudząc siebie i kochanka swoim nasieniem, przypominającym z wyglądu i konsystencji, oraz zdecydowanie w temperaturze - magmę. Fell zaśmiał się gardłowo i zlizał odrobinę z jego podbrzusza zabierając tym samym ręce i uwalniając jego dłonie. Sam uniósł go za nogi, które położył sobie na torsie. Trzymał go i rżnął z całej siły. Co chwile musiał robić niewielki kroczek na kolanach do przodu, gdyż partnerem dosłownie suwał po ziemi. Grillby nie panował już nad tym co mówi i co robi, wiedział, że krzyczał. Krzyczał, wił się i jęczał. Próbował nawet raz czy dwa razy wgryzać się we własną rękę, aby tłumić głos, ale na nic się to zdawało. Fioletowy wyraźnie zadowolony takim obrotem spraw, nie przejmował się w sumie niczym. Teraz liczyła się dla niego jego własna potrzeba, którą zrealizował po kilku minutach skrzeków pełnych agonii swojego kochanka. Zadrżał i sam ryknął potężniej, na jego twarzy malowała się wyraźna ulga. Jak tylko wypuścił z siebie cały ładunek, po prostu wyszedł z mężczyzny i po kilku głębszych wdechach przetarł ręką czoło. Płomienie ugięły się pod dotykiem jak włosy. Wstał i podał rękę Grillbiemu, który wpatrywał się tępo w sufit. Zauważywszy dłoń Fella, chwycił ją bez pomyślunku. Oboje w milczeniu odnaleźli swoje spodnie i założyli je na siebie akurat w samą porę.
Mały Curly zamknął bar i wchodził stopień za stopniem słysząc przeraźliwe krzyki. Nie chciał już okłamywać klientów, dlatego powiedział prawdę co się dzieje. Fell i Grillby się kłócą. Całe szczęście, że wszyscy w barze byli wyrozumiali. Pomogli mu posprzątać, wyszli życząc powodzenia. W domach czekały na nich lody w lodówkach i wiatraki. Jakoś się schłodzą, no a temperatura w całym domu była tak wielka, że też wysiedzieć się w nim nie dało nikomu, kto nie jest żywiołakiem ognia. Nawet szkielety okupujące prawie cały czas pokój jaki wynajmowali, w tej chwili był pusty. Lodówka się zepsuła, wszystkie kostki lodu wyparowały, zaś z niektórych butelek z alkoholem dobiegały dźwięki bulgotania i niepokojące syczenie.
Maleństwo biedziło się z otwarciem drzwi. Jedno pchnięcie, drugie, trzecie, za czwartym się udało. Stopiony zamek puścił. Oczywiście, sam by sobie nie poradził. Po prostu od środka otworzył mu Grillby, miał potłuczone okulary na nosie, czarne rany przypominające podpalony węgiel na karku i na boku. Fell stał w tyłach pomieszczenia, wdepnął nogą w stopiony telewizor. On miał zdecydowanie mniej ran, choć te jarzyły się na biało.. zaraz... w roztopiony telewizor?!
-MÓJ KANAŁ KLASYCZNY! - pisnął z przerażeniem w małym gardziołku ignorując całe pobojowisko i kupki popiołu tu i tam - Jak ja teraz będę uczył się szydełkowania - zaczynał płakać - I jak ja będę oglądał występy w teatrze? - po jego policzkach ciekły małe, niebieskie ogniste łzy - Dlaczego zniszczyliście mi telewizor?!
-Spokojnie Curly - rzucił Fell pochylając się do niego i chwycił go w pięść nim ten mu uciekł. Dobrze wiedział, że maluch tego nie lubi, czekał, aż zmęczy się wierzganiem i dopiero wtedy otworzył rękę - Kupię ci nowy. - Bitty pociągnął nosem i popatrzył na fioletowego, a potem na Grillbiego który z wielkim strachem na ognistej twarzy przyglądał się ranom na własnym ciele
-J....już się pogodziliście? - zapytał niepewnie
-Właściwie to tak - rzucił Grillby siląc się przez ból na uśmiech
-Jak obiecasz nie sprzedawać nic na krechę.
-Obiecuję nic nie sprzedawać na krechę jak ty przestaniesz zawyżać ceny, rozcieńczać piwo i sprzedawać alkohol nieletnim.
Fell popatrzył w jego stronę z pogardą unosząc jedną brew do góry.
-Mało ci? - Grillby nie odpowiedział, spojrzał tylko na swoją ranę na boku, a następnie na Fella z kwaśnym uśmieszkiem, mówiącym więcej niż tysiąc słów. Patrzyli się sobie w oczy w niemym porozumieniu.
-A.... - wtrącił się Curly siedzący teraz na ramieniu Fella, jak się tam znalazł? Oh pewnie wszedł niezauważony - A możecie się pokłócić jutro i ... w innym miejscu niż nasz dom... albo bar? Trzeba kupić mi nowy telewizor... i meble...
-Słuszna uwaga - przytaknął mu Grillby
-Dobra, a teraz się ubierzemy i pojedziemy kupić ci nową zabaweczkę, dobrze - Fell poklepał dwoma palcami niebieski płomień po głowie - Jaki chcesz?
-Wiesz widziałem ostatnio....
Moje serduszko Curly ;___; (Tak, nadal przeżywam ten telewizor razem z nim XD) Samael gratki za zmusze....ekhm...poproszenie naszej Yumci o to :3 A co się tyczy samego one-shota to nie będę walić tekstami, że gorący z nich faceci, albo że wiedzą jak rozgrzać towarzystwo albo jak podkręcić atmosferę xD W każdym razie świetnie się czytało. Bardzo lubię twój sposób pisania i będę go zawsze wychwalać xd <3 <3 No i ten Cuuuurlyyy umieszczony tutaaaaaj <3 Tak. Będę go przeżywać bo mogę >.< xd <3
OdpowiedzUsuńMyślenie LV HARD.... Ale Ale Ale yyyyyy *topnienie rdzenia* yyyyyyyyyy on doszedł kiedy fell go... Czy to jest możliwe? Chyba nie, ale... Yyyyyyyyyyyt Yumi co cię ostatnio wzięło na yaoi... Czy przerodzi się to w yuri?
OdpowiedzUsuńNope yuri mnie nie jara. Yaoi na żądanie Sam po tym jak się jej przyznałam, że Grill x Grill to jedyne yaoi z UT jakie mnie nie obrzydza.
UsuńA co do tego czy to możliwe - tak, kutas od dupy strony robi masaż prostaty
emmm ok... zawsze coś nowego do zanotowania... yyyyymmm *szuka nowego rdzenia na allego*
UsuńFans najlepiej się uczy przez praktykę :P huhuhu
UsuńRydzia, daj biedakowi spokój xD i tak już lewo się trzyma..
UsuńPowiem tak... Chwała Sam, że ma taki dar perswazji! :3
OdpowiedzUsuńWiem, że tego typu rzeczy cię nie ciągną, ale wyszło ci naprawdę dobrze... Tak bardzo dobrze.
I nie, nie będę marudzić o więcej - jestem dobrą osobą.