Notka od autora: Jak wiadomo po świecie chodzi wielu geeków i nerdów. Niektórzy żyją w miarę normalnie, inni zamykają się w swoich domach, w pełni oddając się swoim pasjom. Do tej drugiej grupy należy Avril, dziewczyna w pełni poświęcona e-sporcie oraz swojej drugiej pasji, o której woli nie rozmawiać. Lecz pewnego dnia, wychodzi ze swej nory, by dostarczyć kilka książek dla swojego taty. Jednak nie mogła przypuszczać, że podczas swojej małej eskapady pozna dosyć specyficznego jegomościa...
Autor: Ksiri
Spis Treści:
Nie denerwuj innych, bo możesz wylecieć za drzwi (obecnie czytany)
Nieprzyjemna rozmowa
Nie ma to jak kolacja z kotem
Nocna przejażdżka
Mistrzostwa czas zacząć!
Rady i whisky
Weź się w garść
...
Nieprzyjemna rozmowa
Nie ma to jak kolacja z kotem
Nocna przejażdżka
Mistrzostwa czas zacząć!
Rady i whisky
Weź się w garść
...
Nastał kolejny dzień. Avril jak zwykle zarwała noc, lecz tym razem starała się położyć choć trochę wcześniej, by nie wyglądać jak zombie podczas obiadu z tatą. Jednak pomimo swoich starań tak czy siak musiała nałożyć na siebie korektor, by zamaskować wory pod oczami. Ale nie było tak źle. Wyglądała nawet całkiem znośnie, co jej w zupełności wystarczyło.
Gdy w końcu skończyła się szykować, zerknęła na zegar. Powoli dochodziła pierwsza, jednak uznała, że powinna już się zbierać. Nim wyszła pożegnała się jeszcze z Cheshire, po czym szybko udała się na parkin.
Lecz gdy dochodziła do swojego motoru, usłyszała dźwięk przychodzącego sms'a. Dalej idąc w stronę pojazdu zerknęła na telefon. Była to wiadomość od jej taty, który prosił ją by przyjechała po niego do pracy, gdyż zepsuło mu się auto, a nie chciał jechać taksówką.
Dziewczyna widząc wiadomość westchnęła ciężko, ale mimo to uśmiechnęła się. Pamiętała jak kiedyś zabierała swojego tatę na przejażdżki motorem. Choć ten zawsze twierdził, że jeździ za szybko, to wiedziała, że i on czerpie z nich sporą radość. Dlatego czym prędzej pobiegła się do domu, po drugi kask motocyklowy, który trzymała na wszelki wypadek.
Błyskawicznie go znalazła, po czym wróciła do swojego motoru, wsiadła na niego i odjechała. Podróż zajęła jej pół godziny, a po dotarciu na parking w parku naukowym zobaczyła swojego tatę stojącego przy lawecie, która zabierała jego auto.
Gdy zaparkowała od razu do niego podeszła. Mężczyzna dostrzegł ją po chwili, na co na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Cześć córeczko! - przytulił ją na powitanie - Dzięki, że przyjechałaś.
- Drobiazg, tak czy siak nie mam daleko. To co jedziemy coś zjeść? - spytała podając mu kask.
- Jasne, tylko wezmę swoje rzeczy z pracowni. Pójdziesz ze mną?
- Z wielką chęcią. Mam nadzieję, że nie natrafimy na twojego, jakże miłego, współpracownika.
- Oj, przesadzasz, nie jest taki zły. Po prostu poświęca się swojej pracy i nie lubi gdy mu się przeszkadza. - mówiąc to ruszył w stronę, budynku gdzie znajdowała się jego pracownia.
- Podobnie jak ty. Cóż dobrze, że się w miarę dogadujecie - westchnęła i ruszyła za swoim ojcem.
Dalszą drogę przebyli w milczeniu. Gdy weszli do pracowni zastali Gastera pochylonego nad jakimś urządzeniem. Był tak pochłonięty swoją pracą, że zwyczajnie ich zignorował, co Avril przyjęła ze sporą ulgą. Stanęła przy biurku swojego taty i czekała, aż ten się przygotuje.
- No gdzie to jest? Byłem pewny, że go tu kładłem. - mężczyzna przeszukiwał nerwowo szuflady.
- Coś się stało? - spytała podchodząc do niego.
- Tak, gdzieś zapodziałem portfel.... chyba musiałem go zostawić w drugiej pracowni. Poczekasz tu na mnie, a ja szybko po niego pójdę?
- A mogę pójść z tobą? - spytała, spoglądając na Gastera z po wątpieniem. Nie chciała zostać z naukowcem sam na sam.
- Nie, nie trzeba. Niedługo wrócę.
Po tych słowach mężczyzna szybko wyszedł z pomieszczenia. Przez chwilę Avril nie wiedziała co ze sobą zrobić. Na początku miała zamiar poszperać w telefonie, ale okazało się, że nie ma w nim nic ciekawego. Potem zerknęła na papiery leżące na biurku jej taty. Miała nadzieję znaleźć tam coś ciekawego, jednak...
- Ktoś pozwolił ci grzebać w tych papierach? - warknął Gaster nie odrywając wzroku od czegoś nad czym pracował.
- Nie - odparła, spoglądając na naukowca.
- To czemu w nich grzebiesz?
- Bo jestem ciekawa, czym zajmuje się mój tata.
- To do niczego cię nie upoważnia.
- Ale zawsze pozwalał mi przeglądać swoje dokumenty. - skrzyżowała ręce na piersi.
- Jednak teraz ja tu jestem i chcę byś je zostawiła - w głosie Gastera było słychać niemą groźbę, na co dziewczynie zjeżyły się włosy na karku.
- Dobrze, zostawię je. - mruknęła zostawiając dokumenty w spokoju. Przez chwilę jeszcze zerkała na nie, jakby zastanawiając się czy ponownie by ich nie przejrzeć, ale w końcu zrezygnowała z tego i po prostu usiadła na krześle.
Minuty powoli mijały, a jej tata ciągle się nie wracał. Przez chwilę myślała, by wyjść i go poszukać, ale nagle z urządzenia, nad którym pracował Gaster wystrzelił niewielki słup iskier. Naukowiec przeklną pod nosem i jeszcze bardziej pochylił się nad obiektem swojej pracy.
- Nad czym pan tak pracuje? - spytała po chwili.
- Nie twoja sprawa! - warknął nawet na nią nie spoglądając.
- Może i nie moja, ale jestem bardzo ciekawa. Czy panu coś zaszkodzi opowiedzenie mi trochę o tym urządzeniu?
- Mi nie, ale myślę, że twój mały móżdżek może nie pojąć wspaniałości tego wynalazku - Tym razem naukowiec spojrzał na nią, lecz w jego oczach nie można było dostrzec nic poza pogardą.
- Doprawdy? Jednak sądzę, że mogłabym to pojąć.
- Wątpię. Z resztą powinnaś już iść. Przeszkadzasz mi i nie mogę się skupić.
- Ale ojciec kazał mi tu na niego czekać. Nierozsądnym byłoby gdybym chodziła sama po takim wielkim budynku - Avril wiedziała, że jej wypowiedź brzmi trochę jak u małego dziecka, ale nie przejęła się tym zbytnio.
- Powtórzę się jeszcze raz - warknął - Wyjdziesz stąd? Czy mam ci pomóc?
- Nie wyjdę stąd i raczej nie zamierzam skorzystać z pana pomocy - odparła pewnie.
Jednak sekundę później, bardzo pożałowała swoich słów. Poczuła gwałtowne szarpnięcie na wysokości piersi, tak mocne, że odebrało jej dech. Gdy spojrzała w tamtą stronę zobaczyła niewielkie zielone serce, lewitujące przed jej mostkiem. Miała wrażenie, a w zasadzie to była pewna, że nie powinno się ono tam znajdować.
Lecz nagle serce zmieniło kolor na ciemnoniebieski, a ona straciła grunt pod nogami. Krzyknęła zaskoczona, jednak to nie był koniec. Sekundę później poleciała do tyłu jakby jakaś niewidzialna siła na nią oddziaływała. Zdążyła tylko zerknąć za siebie, by zobaczyć jak drzwi pracowni samoistnie się otwierają. Przeleciała przez nie i zderzyła się ze ścianą korytarza.
Uderzenie wyrwało jej dech z piersi. Gdy upadła na podłogę, przygniotła ciałem swój nadgarstek, który sekundę później zaczął emanować tępym bólem. Wrzasnęła głośno, a po jej policzkach zaczęły płynąć pierwsze łzy. Skuliła się w sobie i przyciągnęła obolały nadgarstek do swojej piersi, jakby to miało uśmierzyć ból.
Po chwili rozejrzała się po korytarzu szukając kogoś kto mógłby jej pomóc. Lecz jedyną osobą, którą ujrzała był Gaster, stojący kilka metrów za drzwiami pracowni. W jego oczach widać było głównie pogardę, choć u dało się dostrzec też u niego wahanie, które starał się jak najbardziej ukryć
- Avril! - usłyszała czyjś krzyk i szybkie kroki - Córeczko wszystko w porządku?
Nagle zobaczyła swojego tatę, który ukląkł przy niej oraz Marka, stojącego tuż za nim. Oboje wyglądali na wyraźnie zmartwionych.
- T-tak - odparła drżącym głosem i starała się podnieść, co na szczęście jej się udało. - Tylko.... - zerknęła w stronę drzwi pracowni, za którymi dalej stał Gaster - Wywróciłam się. Długo nie wracałeś, więc zaczęłam się nudzić i wyszłam na korytarz, by jakoś zająć sobie czas. Niestety potknęłam się, a resztę już znacie.
- Skarbie, musisz bardziej uważać - ojciec pokręcił głową ze zrezygnowaniem i ją przytulił, lecz po chwili odsunął się od niej. - Chyba odpuścimy sobie ten obiad, co?
- Nie, mogę iść. Serio! - starała się brzmieć przekonująco, ale jej nie wyszło, szczególnie gdy skrzywiła się przez ból w nadgarstku.
- Wątpię - mężczyzna zaśmiał się i poczochrał ją po głowie. - Powinnaś wrócić do domu. Mark mógłby cię podwieźć, prawda? - zwrócił się do chłopaka.
- Oczywiście proszę pana, z chęcią to zrobię. - na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech, który po chwili zastąpił wyraz zwątpienia - Tylko co z jej motorem?
- Ja to załatwię, na razie ją stąd zabierz.
- Ale tato, naprawdę nie musisz się tym przejmować. Nic mi nie jest!
- Córcia, proszę cię - mężczyzna położył ją na ramieniu - Wróć do domu i odpocznij. Będziemy mieli jeszcze mnóstwo okazji by gdzieś razem wyskoczyć.
- Do dobra, niech będzie. - mruknęła i z pomocą swojego taty wstała.
Następnie wspierając się na ramieniu Marka zaczęła iść w stronę wyjścia. Odwróciła głowę tylko raz, by zerknąć na drzwi pracowni, za którymi nikt już nie stał.
Gdy w końcu skończyła się szykować, zerknęła na zegar. Powoli dochodziła pierwsza, jednak uznała, że powinna już się zbierać. Nim wyszła pożegnała się jeszcze z Cheshire, po czym szybko udała się na parkin.
Lecz gdy dochodziła do swojego motoru, usłyszała dźwięk przychodzącego sms'a. Dalej idąc w stronę pojazdu zerknęła na telefon. Była to wiadomość od jej taty, który prosił ją by przyjechała po niego do pracy, gdyż zepsuło mu się auto, a nie chciał jechać taksówką.
Dziewczyna widząc wiadomość westchnęła ciężko, ale mimo to uśmiechnęła się. Pamiętała jak kiedyś zabierała swojego tatę na przejażdżki motorem. Choć ten zawsze twierdził, że jeździ za szybko, to wiedziała, że i on czerpie z nich sporą radość. Dlatego czym prędzej pobiegła się do domu, po drugi kask motocyklowy, który trzymała na wszelki wypadek.
Błyskawicznie go znalazła, po czym wróciła do swojego motoru, wsiadła na niego i odjechała. Podróż zajęła jej pół godziny, a po dotarciu na parking w parku naukowym zobaczyła swojego tatę stojącego przy lawecie, która zabierała jego auto.
Gdy zaparkowała od razu do niego podeszła. Mężczyzna dostrzegł ją po chwili, na co na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Cześć córeczko! - przytulił ją na powitanie - Dzięki, że przyjechałaś.
- Drobiazg, tak czy siak nie mam daleko. To co jedziemy coś zjeść? - spytała podając mu kask.
- Jasne, tylko wezmę swoje rzeczy z pracowni. Pójdziesz ze mną?
- Z wielką chęcią. Mam nadzieję, że nie natrafimy na twojego, jakże miłego, współpracownika.
- Oj, przesadzasz, nie jest taki zły. Po prostu poświęca się swojej pracy i nie lubi gdy mu się przeszkadza. - mówiąc to ruszył w stronę, budynku gdzie znajdowała się jego pracownia.
- Podobnie jak ty. Cóż dobrze, że się w miarę dogadujecie - westchnęła i ruszyła za swoim ojcem.
Dalszą drogę przebyli w milczeniu. Gdy weszli do pracowni zastali Gastera pochylonego nad jakimś urządzeniem. Był tak pochłonięty swoją pracą, że zwyczajnie ich zignorował, co Avril przyjęła ze sporą ulgą. Stanęła przy biurku swojego taty i czekała, aż ten się przygotuje.
- No gdzie to jest? Byłem pewny, że go tu kładłem. - mężczyzna przeszukiwał nerwowo szuflady.
- Coś się stało? - spytała podchodząc do niego.
- Tak, gdzieś zapodziałem portfel.... chyba musiałem go zostawić w drugiej pracowni. Poczekasz tu na mnie, a ja szybko po niego pójdę?
- A mogę pójść z tobą? - spytała, spoglądając na Gastera z po wątpieniem. Nie chciała zostać z naukowcem sam na sam.
- Nie, nie trzeba. Niedługo wrócę.
Po tych słowach mężczyzna szybko wyszedł z pomieszczenia. Przez chwilę Avril nie wiedziała co ze sobą zrobić. Na początku miała zamiar poszperać w telefonie, ale okazało się, że nie ma w nim nic ciekawego. Potem zerknęła na papiery leżące na biurku jej taty. Miała nadzieję znaleźć tam coś ciekawego, jednak...
- Ktoś pozwolił ci grzebać w tych papierach? - warknął Gaster nie odrywając wzroku od czegoś nad czym pracował.
- Nie - odparła, spoglądając na naukowca.
- To czemu w nich grzebiesz?
- Bo jestem ciekawa, czym zajmuje się mój tata.
- To do niczego cię nie upoważnia.
- Ale zawsze pozwalał mi przeglądać swoje dokumenty. - skrzyżowała ręce na piersi.
- Jednak teraz ja tu jestem i chcę byś je zostawiła - w głosie Gastera było słychać niemą groźbę, na co dziewczynie zjeżyły się włosy na karku.
- Dobrze, zostawię je. - mruknęła zostawiając dokumenty w spokoju. Przez chwilę jeszcze zerkała na nie, jakby zastanawiając się czy ponownie by ich nie przejrzeć, ale w końcu zrezygnowała z tego i po prostu usiadła na krześle.
Minuty powoli mijały, a jej tata ciągle się nie wracał. Przez chwilę myślała, by wyjść i go poszukać, ale nagle z urządzenia, nad którym pracował Gaster wystrzelił niewielki słup iskier. Naukowiec przeklną pod nosem i jeszcze bardziej pochylił się nad obiektem swojej pracy.
- Nad czym pan tak pracuje? - spytała po chwili.
- Nie twoja sprawa! - warknął nawet na nią nie spoglądając.
- Może i nie moja, ale jestem bardzo ciekawa. Czy panu coś zaszkodzi opowiedzenie mi trochę o tym urządzeniu?
- Mi nie, ale myślę, że twój mały móżdżek może nie pojąć wspaniałości tego wynalazku - Tym razem naukowiec spojrzał na nią, lecz w jego oczach nie można było dostrzec nic poza pogardą.
- Doprawdy? Jednak sądzę, że mogłabym to pojąć.
- Wątpię. Z resztą powinnaś już iść. Przeszkadzasz mi i nie mogę się skupić.
- Ale ojciec kazał mi tu na niego czekać. Nierozsądnym byłoby gdybym chodziła sama po takim wielkim budynku - Avril wiedziała, że jej wypowiedź brzmi trochę jak u małego dziecka, ale nie przejęła się tym zbytnio.
- Powtórzę się jeszcze raz - warknął - Wyjdziesz stąd? Czy mam ci pomóc?
- Nie wyjdę stąd i raczej nie zamierzam skorzystać z pana pomocy - odparła pewnie.
Jednak sekundę później, bardzo pożałowała swoich słów. Poczuła gwałtowne szarpnięcie na wysokości piersi, tak mocne, że odebrało jej dech. Gdy spojrzała w tamtą stronę zobaczyła niewielkie zielone serce, lewitujące przed jej mostkiem. Miała wrażenie, a w zasadzie to była pewna, że nie powinno się ono tam znajdować.
Lecz nagle serce zmieniło kolor na ciemnoniebieski, a ona straciła grunt pod nogami. Krzyknęła zaskoczona, jednak to nie był koniec. Sekundę później poleciała do tyłu jakby jakaś niewidzialna siła na nią oddziaływała. Zdążyła tylko zerknąć za siebie, by zobaczyć jak drzwi pracowni samoistnie się otwierają. Przeleciała przez nie i zderzyła się ze ścianą korytarza.
Uderzenie wyrwało jej dech z piersi. Gdy upadła na podłogę, przygniotła ciałem swój nadgarstek, który sekundę później zaczął emanować tępym bólem. Wrzasnęła głośno, a po jej policzkach zaczęły płynąć pierwsze łzy. Skuliła się w sobie i przyciągnęła obolały nadgarstek do swojej piersi, jakby to miało uśmierzyć ból.
Po chwili rozejrzała się po korytarzu szukając kogoś kto mógłby jej pomóc. Lecz jedyną osobą, którą ujrzała był Gaster, stojący kilka metrów za drzwiami pracowni. W jego oczach widać było głównie pogardę, choć u dało się dostrzec też u niego wahanie, które starał się jak najbardziej ukryć
- Avril! - usłyszała czyjś krzyk i szybkie kroki - Córeczko wszystko w porządku?
Nagle zobaczyła swojego tatę, który ukląkł przy niej oraz Marka, stojącego tuż za nim. Oboje wyglądali na wyraźnie zmartwionych.
- T-tak - odparła drżącym głosem i starała się podnieść, co na szczęście jej się udało. - Tylko.... - zerknęła w stronę drzwi pracowni, za którymi dalej stał Gaster - Wywróciłam się. Długo nie wracałeś, więc zaczęłam się nudzić i wyszłam na korytarz, by jakoś zająć sobie czas. Niestety potknęłam się, a resztę już znacie.
- Skarbie, musisz bardziej uważać - ojciec pokręcił głową ze zrezygnowaniem i ją przytulił, lecz po chwili odsunął się od niej. - Chyba odpuścimy sobie ten obiad, co?
- Nie, mogę iść. Serio! - starała się brzmieć przekonująco, ale jej nie wyszło, szczególnie gdy skrzywiła się przez ból w nadgarstku.
- Wątpię - mężczyzna zaśmiał się i poczochrał ją po głowie. - Powinnaś wrócić do domu. Mark mógłby cię podwieźć, prawda? - zwrócił się do chłopaka.
- Oczywiście proszę pana, z chęcią to zrobię. - na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech, który po chwili zastąpił wyraz zwątpienia - Tylko co z jej motorem?
- Ja to załatwię, na razie ją stąd zabierz.
- Ale tato, naprawdę nie musisz się tym przejmować. Nic mi nie jest!
- Córcia, proszę cię - mężczyzna położył ją na ramieniu - Wróć do domu i odpocznij. Będziemy mieli jeszcze mnóstwo okazji by gdzieś razem wyskoczyć.
- Do dobra, niech będzie. - mruknęła i z pomocą swojego taty wstała.
Następnie wspierając się na ramieniu Marka zaczęła iść w stronę wyjścia. Odwróciła głowę tylko raz, by zerknąć na drzwi pracowni, za którymi nikt już nie stał.
Zły, zły Gaster. Tak nie wolno traktować dziewczyn, za karę masz szlaban na badania, idź się odmóżdżyć przed telewizorem XD
OdpowiedzUsuńDobry rozdział Ksiri, coś mi się zdaje, że nasza bohaterka straci pracę przez zwichnięty nadgarstek :(
Gaster pewnie by se puścił jakiś program naukowy. Choć i tak zapewne uznał by to za bajkę dla przedszkolaków.
UsuńA co do Avril...to z tego co wiem, nadgarstek nie jest zbytnio potrzebny do grania.
Wiesz, większość pro-graczy używa całej ręki do sterowania, przykładowo przy celowaniu używają ramienia do szybkiego namierzenia, a nadgarstka do dokładniejszego przycelowania. Sam próbowałem tak grać, to myślałem, że mi ramie odpadnie już po piecu minutach i wróciłem do celowania samym nadgarstkiem :D Chociaż w Lolu to się tak mocno nie stara żeby celować, więc ramię wystarczy. Ale i tak będzie bolało - wiem co mówię :)
UsuńOpowiadanie robi się coraz ciekawsze x3
OdpowiedzUsuńJak dobrze to słyszeć. Bałam się, że opowiadanie może się nie podobać. Lecz cieszę, że tobie przypadło do gustu.
UsuńJejku, jejku. Długo mnie nie było i zaległości mam! Szybko idę czytać!
OdpowiedzUsuńSpokojnie, z moim tempem pisania wszystko zdążysz nadrobić :P
UsuńSuper!X2
OdpowiedzUsuńPowiem tyle, zakochałam się w opowiadaniu :D uwielbiam Gastera, pokazujesz go jako zimnego drania ale cos czuje, ze niedługo nasza bohaterka rozgrzeje jego serce :D masz bardzo przyjemny styl pisania, a fabuła na razie trzyma się w całości. Powodzenia w dalszym pisaniu, z niecierpliwością czekam na następne rozdziały. ^^
OdpowiedzUsuń