Notka od autora: Jest to opowiadanie autorskie w którym czytelnik odgrywa znaczącą rolę. Płeć obojętna. Miłośniczy opowiadań z dreszczykiem oraz duchów znajda tutaj coś dla siebie. Notki +18 będą oznaczone. Zaznaczam jednak, że nie będzie się to odnosiło tylko i wyłącznie do motywów erotycznych, ale także makabrycznych. Główną postać z Undertale jaka się tutaj będzie przewijać to G!Sans.
Wersety jako tytuły poszczególnych rozdziałów zaczerpnięte z wiersza "Syn Cieniów" -Zygmunta Krasińskiego.
Świat w jakim żyjemy jest pełen tajemnic, potwory nie są niczym nowym, ludzie zdążyli już do nich przywyknąć. W obliczu polityki od której już uciekasz, bo nawet nie masz dla niej czasu i sił, oraz głupoty nielicznych jednostek z jaką spotykasz się w internecie, myślisz, że już nic Cię nie zaskoczy. Mylisz się. Postanawiasz zaprosić szkolną outsiderkę na piwo i właśnie ten wypad odmienia całe Twoje dotychczasowe życie.
Spis treści:
Rozdział V - „I wszystkie dusze co wierzyły tobie” (obecnie czytane)
Rozdział VIII - „Wschodząc i żyjąc – do ciebie wróciły”
Rozdział IX - „Tym są na końcu czym w początku były”
Rozdział X - „Świat jeden ducha z twoim duchem zlany”
Rozdział XI - „Lecz każda dusza na ciebie wyrosła”
Rozdział XII - „I siebie samą w twoje łono wniosła”
Rozdział XIII - „I wie o sobie – że stała się synem”
Rozdział XIV - „Równym ci Ojcze i wiecznie jedynym”
Rozdział XV - „Bo w każdej jeden Ty jesteś o Panie!”
Rozdział XVI - „I w każdej wołasz „ja” a oprócz Ciebie”
Rozdział XVII - „Nigdzie nic nie ma i nic nie powstanie!”
Epilog - „Teraz myśl, kochaj, stwarzaj niebo w niebie”
Jeżeli by tak zebrać do kupy wszystkie momenty w których G posrałby się w majtki, gdyby oczywiście srał... uzyskałoby się całkiem sporą, okrągłą liczbę. Co fakt to fakt, w ogóle jego życie nie należało do takich, w których mógłby oczekiwać nudy.
Jednak moment kiedy w słuchawce telefonu nie usłyszał głosu Iszy tylko oficjalny ton lekarki, zaliczyć można do najbardziej przerażających w jego życiu.
Isza leżała w „śpiączce” już trzeci dzień. „Śpiączka” nie była do końca taką normalną, kliniczną jak zawsze. Lekarze nie wiedzieli dlaczego i co się stało, G jednak wiedział i... miał też świadomość, że ruda dojdzie do siebie. Jeszcze dzień, albo dwa...
Tak też się stało. Kobieta na samym początku zdała sobie sprawę z tego, że nie śpi. Dopiero później otworzyła oczy. Podniesienie powiek okazało się wielkim wyzwaniem, miała wrażenie, że te nie dość iż są posklejane, to jeszcze jakby cięższe. Spierzchnięte i popękane wargi wykrzywiły się w grymasie niezadowolenia i bólu, gdy próbowała się podnieść, lecz przyszpilona setkami igieł do pykającej medycznej aparatury musiała pozostać na miejscu.
-Wiesz... był taki jeden mężczyzna - cichy, coraz głośniejszy głos G dobiegał do jej uszu. Cieszyła się, że go słyszy. Był spokojny... za spokojny - Obudził się po dwudziestu latach. I wiesz co? - Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła. Potwór mówił dalej - Żałował, że się obudził. Nie dlatego, że nie chciał żyć. Po prostu nie poznawał świata w jakim się obudził. To był dla niego szok... Nic nie mów.. - Kościste palce zacisnęły się na jej ręce - Zawołam lekarzy. Jak będziesz mogła mówić, to pogadamy. Dobra?
Kolejnego dnia leżała już w innym miejscu, G przyszedł do niej akurat w momencie kiedy dostawała jeść. Znaczy się, nie jedzenie oczywiście. To co miała na misce dalekie było od jakiegokolwiek jedzenia. Musiała jednak to ... wpuścić do swojego ciała, bo ono tego potrzebowało. Kto by się przejmował walorami smakowymi, prawda?
=Jak...
-Ta twoja koleżaneczka zadzwoniła po pogotowie, kiedy upadłaś na ziemię i krzyczałaś wijąc się z bólu... Tak mówiła w każdym razie.
-Um....
-Pamiętasz coś? - pokręciła przecząco głową. G nic nie mówił, czekał. Wspomnienia same wracały, kawałek po kawałku, strzępek po strzępku.
-Znaczy się... To były... emocje które...
-To nie były emocje.... Isza...
-Ale.... - G westchnął ciężko
-Dobra, Śpiąca Królewno, pozwól, że powiem ci jak to wyglądało z mojej perspektywy, dobra? - przytaknęła
Gdzieś tak godzinę po tym jak tutaj trafiłaś, pielęgniarka nie wiedziała kogo poinformować o tym gdzie się znajdujesz. Dlatego wzięła twój telefon i przedzwoniła do ostatniej osoby z jaką rozmawiałaś. Czyli do mnie. Leżałaś w śpiączce. Twoje ciało było jakby porażone prądem, do tego wycieńczone i wyczerpane. Jakby coś wyssało Cię od środka. Rozumiesz? Wiedziałem, że się szybko nie obudzisz dlatego poszedłem do twojej psiapsiułki i zobaczyłem co się tam dzieje. To nie żadna larwa astralna, ani tulpa, ani nic z tych rzeczy.
...
...
...
Heh... Wiesz, bardzo cieszę się, że skończyło się tylko na tym. Mówiłem, abyś tam nie szła, ale ty zawsze nie słuchasz.. A, a, a. Cicho. Oszczędzaj siły. Trzeba było się mnie słuchać, a nie zgrywać bohaterkę. Ech. Co ja z tobą mam.
Chcesz pewnie wiedzieć co to było, prawda?
....
...
...
Co? Nie wiem jak ci to powiedzieć, po prostu. To nie był duch. To nie było nic z czym do tej pory walczyliśmy. Heh, ale mam wrażenie, że natknęliśmy się na to już kilka razy, zwłaszcza w ciągu ostatniego roku.
Demon.
A no. Taki biblijny.
Wiesz, Księga Salomona i te sprawy.
Heh.
Nie patrz tak na mnie. Mówię zupełnie poważnie.
W każdym razie, to co Cię zaatakowało to był demon. Ciesz się, że wyszłaś z tego żywo. Demon ten ma zawiązany kontrakt z ojcem twojej koleżanki, a ten siedzi pijany, więc raczej wiele się nie zdziała... Doradziłem tej dziewczynie, że jedyne co może zrobić to zabrać siostrę i wyprowadzić się. Tutaj to żaden egzorcysta nic nie pomoże. Nawet gdyby Roman wezwał swoich kolegów, gość jest pijany. Rozumiesz? Aby zawrzeć kontrakt z demonem, trzeba się namęczyć. Nie wiem czego sobie życzył, ale najwyraźniej to dostał. Teraz demon posiłkuje się nim dzień po dniu i my nic z tym nie możemy zrobić. Bo ten gość tego nie chce. Rozumiesz? On nie chce pomocy, a więc my takiej mu udzielić nie możemy. Nie to, aby coś nam broniło. Isza, patrz na mnie jak do Ciebie mówię. To nie jest kwestia wiary czy nie wiary w Twoje umiejętności czy w cokolwiek innego. Ech... Tsk...
Demony to wyższa liga.
Iszę to nie przekonywało. Siedziała skwaszona patrząc na twarz przyjaciela. Jego złote ślepia błądziły po szpitalnym łóżku dziewczyny. W końcu położył rękę na jej kolanie
-Nie wiem co postanowiła zrobić twoja znajoma, ale od tego czasu się do mnie nie odzywa.
-Myślisz, że ona...
-Nie wiem, nie znam jej, a ty co myślisz?
-Nie wiem...
-... W każdym razie, już nigdy, przenigdy, obiecaj mi. Obiecaj mi, że już nigdy nie pójdziesz sama i będziesz się mnie słuchać.
-To pierwsze obiecuję.
-...
-No co. Nie mogę obiecać czegoś czego wiem, że nie dotrzymam - wystawiła w jego stronę język, zaś ten tylko wywrócił oczami. - Mówisz, że to był demon?
-Taaa...
-Ale przecież są zaklęcia na to, aby się ich pozbyć.
-Są.
-Więc?
-Powiedz mi... czym jest zaklęcie?
-Emmm, to magiczna formuła, która....
-Źle.
-Prastara moc...
-Nieją
-Przepis na babeczki...
-Bliżej.
-Co? Ja tylko....
-To inaczej. Co sprawia, że te łacińskie wierszyki działają na duchy?
-Um...
-Wiara.
-Chyba się pogubiłam - Isza odwróciła wzrok.
-Ludzka wiara. - Powtórzył i poczekał chwilę, aż dziewczyna przeanalizuje wszystko to co do tej pory powiedział - To dzięki wierze i chęci, ludzie są tak unikatowymi jednostkami. Wierzycie, że te łacińskie wersety cokolwiek znaczą i ... znaczą. Właśnie dlatego, że wierzycie. Nasza magia.. to coś zupełnie innego. Nasza magia nie działa na duchy tak samo jak wasza wiara...
-Naprawdę się gubię
-Heh, nie musisz mi tego mówić. Dobra - G podniósł się - Jak... jak się czujesz?
-Szczerze? Dziwnie.
-To znaczy?
-Nie mogę uwierzyć, że tamto miało miejsce. Wydaje mi się takie.... nierealne. I... i czuję, że muszę jej pomóc.
-Nie pozwolę.
-Ale G...
-Powiedziałem nie.
-...A co jeżeli jest teraz w niebezpieczeństwie?
-Szczerze? Mam to w dupie.
Isza mocniej zacisnęła usta. Chciała się z nim sprzeczać, ale wiedziała, że to na nic. Wiedziała też dobrze, że G nie puści jej już samej. Cudownie. Będzie miała teraz przy sobie kogoś w rodzaju cienia. Ochroniarza. Stalkera? Huh. To nawet do niego by pasowało.
-Ona może być w niebezpieczeństwie.... Jeżeli jej ojciec...
-Ma to czeto chciał. Ten demon nie wziął się z niczego. Został zaproszony.
-A co jeżeli wykorzystał, że gość był pijany?
-O hoho, kochana. Roman nie nauczył cię niczego o demonach?
-...
-Demon nie może zawrzeć kontraktu z kimś, kto nie jest w pełni świadomy samego siebie. Wariaci nie mogą zawierać kontraktów, tak samo pijacy jak i osoby ućpane. To podstawa. Ich ojciec musiał wiedzieć dokładnie to co robi, na co się zgadza i jaka jest za to cena. A więc, nie liczy się ze swoimi dziećmi i cokolwiek go czeka stanie się to tylko i wyłącznie na jego życzenie.
-Ale one nie mają z tym nic wspólnego!
-Tego wiedzieć nie możesz! - krzyknął.
-Ja to czuję!
-Dlaczego uważasz, że twoje przeczucia cokolwiek znaczą i są prawdziwe? - Pochylił się nad nią.
-Ja.... nie wiem.... ja po prostu.... czuję, że to co robię.... - spuściła wzrok, chciało się jej płakać. Co ma powiedzieć, jak ma powiedzieć.... - G ja... - Potwór wyprostował się. Do pomieszczenia weszła pielęgniarka, żywiołak ziemi. Pnącza zamiast włosów i brązowa skóra. Popatrzyła czarnymi ślepiami na parę, potem jakby nigdy nic podeszła do karty zdrowia pacjentki, zapisała kilka numerków jakie miała na aparaturze a następnie wyszła. G chrząknął i popatrzył na Iszę. Ta zaciskała palce na sztywnej, ciężkiej narzucie - Na co ja komu?
-Co?
-Na...na co ja komu? G... ty umiesz z tym wszystkim walczyć...
-Jesteś medium.
-Co to w ogóle znaczy? G... - zaczynała się denerwować. Strach. Frustracja. Determinacja i .... niezrozumienie. Nie rozumiała. A chciała. - ... po co ja wam?
-Roman może przeprowadzać egzorcyzm. Ja mogę z tym walczyć. Lecz jedyną osobą, która widzi te stwory, jesteś ty. Jedyną, która może sprawić, że ja je widzę, jesteś ty. Jedyną, która może się z nimi kontaktować, jesteś ty. Isza - G usiadł na jej łóżku i chwycił ją za rękę - Jeżeli ktokolwiek z nas ma prawdziwą i największą moc, to jesteś ty. Bez ciebie ani moja magia, ani wierszyki księdza nic nie znaczą...- Isza przytaknęła. Niepewnie, ale jednak.
-Jak... jak.... no... na demona?
-Trzeba znać jego imię, aby zacząć cokolwiek z nim robić.
-Imię?
-Imię. Imię jest najważniejsze. Imię oznacza ciebie. Jeżeli znasz prawdziwe imię demona, możesz spróbować przejąć nad nim kontrolę, odegnać, zawiązać kontrakt, co chcesz. Bez imienia, nic nie zrobisz.
Rozmawiali tak długo jak mogli. Trzy razy pielęgniarka musiała go wypraszać i dopiero za czwartym, faktycznie zarzucił na ramiona skórzaną kurtkę i obiecał, że przyjdzie jutro do dziewczyny. Mieli ją wypuścić za kilka dni...
Jednak moment kiedy w słuchawce telefonu nie usłyszał głosu Iszy tylko oficjalny ton lekarki, zaliczyć można do najbardziej przerażających w jego życiu.
Isza leżała w „śpiączce” już trzeci dzień. „Śpiączka” nie była do końca taką normalną, kliniczną jak zawsze. Lekarze nie wiedzieli dlaczego i co się stało, G jednak wiedział i... miał też świadomość, że ruda dojdzie do siebie. Jeszcze dzień, albo dwa...
Tak też się stało. Kobieta na samym początku zdała sobie sprawę z tego, że nie śpi. Dopiero później otworzyła oczy. Podniesienie powiek okazało się wielkim wyzwaniem, miała wrażenie, że te nie dość iż są posklejane, to jeszcze jakby cięższe. Spierzchnięte i popękane wargi wykrzywiły się w grymasie niezadowolenia i bólu, gdy próbowała się podnieść, lecz przyszpilona setkami igieł do pykającej medycznej aparatury musiała pozostać na miejscu.
-Wiesz... był taki jeden mężczyzna - cichy, coraz głośniejszy głos G dobiegał do jej uszu. Cieszyła się, że go słyszy. Był spokojny... za spokojny - Obudził się po dwudziestu latach. I wiesz co? - Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła. Potwór mówił dalej - Żałował, że się obudził. Nie dlatego, że nie chciał żyć. Po prostu nie poznawał świata w jakim się obudził. To był dla niego szok... Nic nie mów.. - Kościste palce zacisnęły się na jej ręce - Zawołam lekarzy. Jak będziesz mogła mówić, to pogadamy. Dobra?
Kolejnego dnia leżała już w innym miejscu, G przyszedł do niej akurat w momencie kiedy dostawała jeść. Znaczy się, nie jedzenie oczywiście. To co miała na misce dalekie było od jakiegokolwiek jedzenia. Musiała jednak to ... wpuścić do swojego ciała, bo ono tego potrzebowało. Kto by się przejmował walorami smakowymi, prawda?
=Jak...
-Ta twoja koleżaneczka zadzwoniła po pogotowie, kiedy upadłaś na ziemię i krzyczałaś wijąc się z bólu... Tak mówiła w każdym razie.
-Um....
-Pamiętasz coś? - pokręciła przecząco głową. G nic nie mówił, czekał. Wspomnienia same wracały, kawałek po kawałku, strzępek po strzępku.
-Znaczy się... To były... emocje które...
-To nie były emocje.... Isza...
-Ale.... - G westchnął ciężko
-Dobra, Śpiąca Królewno, pozwól, że powiem ci jak to wyglądało z mojej perspektywy, dobra? - przytaknęła
Gdzieś tak godzinę po tym jak tutaj trafiłaś, pielęgniarka nie wiedziała kogo poinformować o tym gdzie się znajdujesz. Dlatego wzięła twój telefon i przedzwoniła do ostatniej osoby z jaką rozmawiałaś. Czyli do mnie. Leżałaś w śpiączce. Twoje ciało było jakby porażone prądem, do tego wycieńczone i wyczerpane. Jakby coś wyssało Cię od środka. Rozumiesz? Wiedziałem, że się szybko nie obudzisz dlatego poszedłem do twojej psiapsiułki i zobaczyłem co się tam dzieje. To nie żadna larwa astralna, ani tulpa, ani nic z tych rzeczy.
...
...
...
Heh... Wiesz, bardzo cieszę się, że skończyło się tylko na tym. Mówiłem, abyś tam nie szła, ale ty zawsze nie słuchasz.. A, a, a. Cicho. Oszczędzaj siły. Trzeba było się mnie słuchać, a nie zgrywać bohaterkę. Ech. Co ja z tobą mam.
Chcesz pewnie wiedzieć co to było, prawda?
....
...
...
Co? Nie wiem jak ci to powiedzieć, po prostu. To nie był duch. To nie było nic z czym do tej pory walczyliśmy. Heh, ale mam wrażenie, że natknęliśmy się na to już kilka razy, zwłaszcza w ciągu ostatniego roku.
Demon.
A no. Taki biblijny.
Wiesz, Księga Salomona i te sprawy.
Heh.
Nie patrz tak na mnie. Mówię zupełnie poważnie.
W każdym razie, to co Cię zaatakowało to był demon. Ciesz się, że wyszłaś z tego żywo. Demon ten ma zawiązany kontrakt z ojcem twojej koleżanki, a ten siedzi pijany, więc raczej wiele się nie zdziała... Doradziłem tej dziewczynie, że jedyne co może zrobić to zabrać siostrę i wyprowadzić się. Tutaj to żaden egzorcysta nic nie pomoże. Nawet gdyby Roman wezwał swoich kolegów, gość jest pijany. Rozumiesz? Aby zawrzeć kontrakt z demonem, trzeba się namęczyć. Nie wiem czego sobie życzył, ale najwyraźniej to dostał. Teraz demon posiłkuje się nim dzień po dniu i my nic z tym nie możemy zrobić. Bo ten gość tego nie chce. Rozumiesz? On nie chce pomocy, a więc my takiej mu udzielić nie możemy. Nie to, aby coś nam broniło. Isza, patrz na mnie jak do Ciebie mówię. To nie jest kwestia wiary czy nie wiary w Twoje umiejętności czy w cokolwiek innego. Ech... Tsk...
Demony to wyższa liga.
Iszę to nie przekonywało. Siedziała skwaszona patrząc na twarz przyjaciela. Jego złote ślepia błądziły po szpitalnym łóżku dziewczyny. W końcu położył rękę na jej kolanie
-Nie wiem co postanowiła zrobić twoja znajoma, ale od tego czasu się do mnie nie odzywa.
-Myślisz, że ona...
-Nie wiem, nie znam jej, a ty co myślisz?
-Nie wiem...
-... W każdym razie, już nigdy, przenigdy, obiecaj mi. Obiecaj mi, że już nigdy nie pójdziesz sama i będziesz się mnie słuchać.
-To pierwsze obiecuję.
-...
-No co. Nie mogę obiecać czegoś czego wiem, że nie dotrzymam - wystawiła w jego stronę język, zaś ten tylko wywrócił oczami. - Mówisz, że to był demon?
-Taaa...
-Ale przecież są zaklęcia na to, aby się ich pozbyć.
-Są.
-Więc?
-Powiedz mi... czym jest zaklęcie?
-Emmm, to magiczna formuła, która....
-Źle.
-Prastara moc...
-Nieją
-Przepis na babeczki...
-Bliżej.
-Co? Ja tylko....
-To inaczej. Co sprawia, że te łacińskie wierszyki działają na duchy?
-Um...
-Wiara.
-Chyba się pogubiłam - Isza odwróciła wzrok.
-Ludzka wiara. - Powtórzył i poczekał chwilę, aż dziewczyna przeanalizuje wszystko to co do tej pory powiedział - To dzięki wierze i chęci, ludzie są tak unikatowymi jednostkami. Wierzycie, że te łacińskie wersety cokolwiek znaczą i ... znaczą. Właśnie dlatego, że wierzycie. Nasza magia.. to coś zupełnie innego. Nasza magia nie działa na duchy tak samo jak wasza wiara...
-Naprawdę się gubię
-Heh, nie musisz mi tego mówić. Dobra - G podniósł się - Jak... jak się czujesz?
-Szczerze? Dziwnie.
-To znaczy?
-Nie mogę uwierzyć, że tamto miało miejsce. Wydaje mi się takie.... nierealne. I... i czuję, że muszę jej pomóc.
-Nie pozwolę.
-Ale G...
-Powiedziałem nie.
-...A co jeżeli jest teraz w niebezpieczeństwie?
-Szczerze? Mam to w dupie.
Isza mocniej zacisnęła usta. Chciała się z nim sprzeczać, ale wiedziała, że to na nic. Wiedziała też dobrze, że G nie puści jej już samej. Cudownie. Będzie miała teraz przy sobie kogoś w rodzaju cienia. Ochroniarza. Stalkera? Huh. To nawet do niego by pasowało.
-Ona może być w niebezpieczeństwie.... Jeżeli jej ojciec...
-Ma to czeto chciał. Ten demon nie wziął się z niczego. Został zaproszony.
-A co jeżeli wykorzystał, że gość był pijany?
-O hoho, kochana. Roman nie nauczył cię niczego o demonach?
-...
-Demon nie może zawrzeć kontraktu z kimś, kto nie jest w pełni świadomy samego siebie. Wariaci nie mogą zawierać kontraktów, tak samo pijacy jak i osoby ućpane. To podstawa. Ich ojciec musiał wiedzieć dokładnie to co robi, na co się zgadza i jaka jest za to cena. A więc, nie liczy się ze swoimi dziećmi i cokolwiek go czeka stanie się to tylko i wyłącznie na jego życzenie.
-Ale one nie mają z tym nic wspólnego!
-Tego wiedzieć nie możesz! - krzyknął.
-Ja to czuję!
-Dlaczego uważasz, że twoje przeczucia cokolwiek znaczą i są prawdziwe? - Pochylił się nad nią.
-Ja.... nie wiem.... ja po prostu.... czuję, że to co robię.... - spuściła wzrok, chciało się jej płakać. Co ma powiedzieć, jak ma powiedzieć.... - G ja... - Potwór wyprostował się. Do pomieszczenia weszła pielęgniarka, żywiołak ziemi. Pnącza zamiast włosów i brązowa skóra. Popatrzyła czarnymi ślepiami na parę, potem jakby nigdy nic podeszła do karty zdrowia pacjentki, zapisała kilka numerków jakie miała na aparaturze a następnie wyszła. G chrząknął i popatrzył na Iszę. Ta zaciskała palce na sztywnej, ciężkiej narzucie - Na co ja komu?
-Co?
-Na...na co ja komu? G... ty umiesz z tym wszystkim walczyć...
-Jesteś medium.
-Co to w ogóle znaczy? G... - zaczynała się denerwować. Strach. Frustracja. Determinacja i .... niezrozumienie. Nie rozumiała. A chciała. - ... po co ja wam?
-Roman może przeprowadzać egzorcyzm. Ja mogę z tym walczyć. Lecz jedyną osobą, która widzi te stwory, jesteś ty. Jedyną, która może sprawić, że ja je widzę, jesteś ty. Jedyną, która może się z nimi kontaktować, jesteś ty. Isza - G usiadł na jej łóżku i chwycił ją za rękę - Jeżeli ktokolwiek z nas ma prawdziwą i największą moc, to jesteś ty. Bez ciebie ani moja magia, ani wierszyki księdza nic nie znaczą...- Isza przytaknęła. Niepewnie, ale jednak.
-Jak... jak.... no... na demona?
-Trzeba znać jego imię, aby zacząć cokolwiek z nim robić.
-Imię?
-Imię. Imię jest najważniejsze. Imię oznacza ciebie. Jeżeli znasz prawdziwe imię demona, możesz spróbować przejąć nad nim kontrolę, odegnać, zawiązać kontrakt, co chcesz. Bez imienia, nic nie zrobisz.
Rozmawiali tak długo jak mogli. Trzy razy pielęgniarka musiała go wypraszać i dopiero za czwartym, faktycznie zarzucił na ramiona skórzaną kurtkę i obiecał, że przyjdzie jutro do dziewczyny. Mieli ją wypuścić za kilka dni...
G udał się do mieszkania w którym była wcześniej Isza. Policja była, przeprowadziła swoje dochodzenie. Pijany ojciec zamordował córki. Nie powie tego Iszy. Lepiej, aby dziewczyna nigdy się o tym nie dowiedziała.
-Po co my tu? - zapytał gasząc papierosa na framudze drzwi. Stojący obok niego ksiądz westchnął i pchnął ledwo trzymające się w zawiasach drzwi prowadzące do ubikacji. Tam na białych kafelkach widniał napis spisany krwią. By jednak stał się wyraźny, musiał oświetlić go latarką.
-G. Trzymaj Iszę najdalej jak się da od tych spraw. - rozkazał Roman surowym tonem.
-Po co my tu? - zapytał gasząc papierosa na framudze drzwi. Stojący obok niego ksiądz westchnął i pchnął ledwo trzymające się w zawiasach drzwi prowadzące do ubikacji. Tam na białych kafelkach widniał napis spisany krwią. By jednak stał się wyraźny, musiał oświetlić go latarką.
-G. Trzymaj Iszę najdalej jak się da od tych spraw. - rozkazał Roman surowym tonem.
Autor zdjęcia: Krzysztof P.
Miejsce: Opuszczony biurowiec PKP w Dąbrowie Górniczej
Ło, widzę zaczyna się dziać i to bardzo niepokojąco... Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie =)
OdpowiedzUsuńYumi dziękuje bardzo za rozdział, przyjemnie się czytało. Dalej mnie ciekawi jaką w tym wszystkim ogrywamy rolę, bo wątpię żeby to była jakaś epizodyczna rólka truposza z początku filmu :)
Uuuuu. Zaczynają się pojawiać demony. Chyba już znam imię tego demona ...
OdpowiedzUsuń...
Uwaga. Wyjawiam imię - To Samael xD
Może sama przyzwe tego demona? xD Znam imię, znam dobre miejsce przecięcia dróg, ziemia z grobu łatwo dostępna, swoje zdjęcie wywołam i podpisze swoją krwią i zakopie to wraz z krwawnikiem i gotowe. Samael, czy się pojawisz? xD
Coraz ciekawsze jest to opo. Yumiś, wspaniałą historię tu tworzysz. Życze ci dużo czasu ;* <3
Powie mi ktoś, czemu opis przyzwania skojarzył mi się z Supernatural? Tylko pamiętaj, na wszelki wypadek maźnij w pobliżu krąg antydemoniczny :D
UsuńCoś mi się wydaję, że Isza i tak się dowie. Fajny rozdział Yumi :D
OdpowiedzUsuńKtoś potrafi rozczytać ten napis?
OdpowiedzUsuńNa próżno szulacje
UsuńMe imie
Wychodzac stad słuch
Razem w wami zginie
* szukacje
UsuńOpowiadanie robi się naprawdę coraz ciekawsze, zastanawiam się tylko czy postu się jakaś dłuższa sprawa czy przeciwnik?
Usuń*Postu-pojawi
UsuńWielkie dzięki sarcio
Usuńspoczko, też jestem ciekawa co będzie dalej i jaką rolę odegramy
Usuń