- Daaaawaaaaaj Asrieeeel!- wydarłaś się na całe gardło najgłośniej jak umiałaś.
Obaj wojownicy odwrócili się w Twoją stronę a na twarzy jednego z nich zagościł wrednawy uśmieszek. Nie tylko oni patrzyli na Ciebie, wszyscy spojrzeli, ale w tej chwili, nie myślałaś o tym. Asriel korzystając z nieuwagi przeciwnika szybko dosięgnął swego miecza i stanął na równe nogi.
- Ja nie poddaje się tak łatwo! - mówiąc to patrzył rywalowi prosto w oczy i uśmiechnął się pewnie.
- TAAAAK AAAASSRIEEL- krzyknęłaś śmiejąc się przy tym.
Znów uważnie śledziłaś ich ruchy. Asriel był teraz o wiele pewniejszy siebie niż poprzednio, a jego uderzenie silniejsze i bardziej zdecydowane. Aż w końcu...obalił przeciwnika i z dumą uniósł broń ukazując swe zwycięstwo. Dysząc ze zmęczenia, słysząc oklaski i krzyki tłumów, spojrzał w Twoją stronę. Patrzyłaś prosto w jego zielone oczy, w których znajdowało się jakiś uczucie, błysk, którego nie potrafiłaś nazwać. Po turnieju odbyło się wielkie przyjęcie w sali balowej. Głośna muzyka, przeróżne dania i wielu rycerzy składający gratulacje Asrielowi. Asgore również wzniósł toast winszując zwycięstwo syna. Książę zniknął Ci z zasięgu wzroku, przez chwile próbowałaś go odnaleźć ale na daremno. Kiedy bankiet dobiegał końca Grillby podszedł do Ciebie prosząc, byś udała się na balkon. Otworzyłaś dwustronne duże drzwi i pierwsze co, a raczej kogo ujrzałaś to Asriela. Opierał się plecami o barierkę balkonu i uśmiechał figlarsko do Ciebie. Trzymał dwa złote kieliszki i jeden skierował w Twoją stronę podając Ci go.
-Twoje zdrowie wasza wysokość- zawołałaś, a następnie stuknęliście swoje kieliszki o siebie i wzięliście po łyku.
- Dziękuję- powiedział pewnie patrząc Ci prosto w oczy.
- Hm?
- Dziękuję, że mnie wtedy wsparłaś
- Nie zrobiłam nic, aż tak wielkiego... ja po prostu...um
- Dla mnie to wiele znaczyło
Między Wami zapadła cisza... oboje nieco zarumienieni nie wiedzieliście co zrobić, ani co powiedzieć.- odchrząknął i skierował swój wzrok na Ciebie.
-Słuchaj.. jest coś co chce Ci powiedzieć- jego pewność zniknęła, wyglądał na zaniepokojonego
- Coś nie tak? Zraniłeś się?
- Co? Nie- zaśmiał się nerwowo- dlaczego w ogóle o tym pomyślałaś?
- Hmm, tak jakoś, to przez to że pobladłeś, na pewno dobrze się czujesz?
- Tak, jest dobrze... świetnie...- westchnął- po prostu chcę Ci powiedzieć, że...
- A te westchnięcie to co to było?
- Co-o...
- Jesteś ranny! Nie ukrywaj tego! Idę po Alphys- wyszłaś szybko zostawiając go samego. Zamknęłaś drzwi i oparłaś się o nie plecami. Westchnęłaś ciężko i opuściłaś się na podłogę. Przytuliłaś kolana do swojego czoła. Coś Ci mówiło, że wiesz co chce powiedzieć Asriel, jednak nie chciałaś tego słuchać. Nie chcesz znów tego przeżywać. Ciebie nie można kochać. Nie zasługujesz na miłość. To tylko złudzenie.
-WSZYSTKO W PORZĄDKU MADAM?- Papyrus spojrzał na Ciebie z troską.
- Chce zasłużyć na miłość...- powiedziałaś zamyślona
- S-SŁUCHAM?
- Ja! Co ja nic... nic nie mówiłam...
-... MADAM, MIŁOŚĆ TO COŚ NA CO KAŻDY ZASŁUGUJE. NIE WAŻNE KIM JESTEŚ I CO ZROBIŁEŚ MASZ PRAWO DO MIŁOŚCI
- Więc myślisz, że ktoś taki jak ja... może być kochany?
- TAK... Tak sadzę- ostatnie słowa wypowiedział cichszym tonem i z lekkim rumieńcem na twarzy.
Wędrowałaś z Papyrusem po całym lesie. Gdy zaczęło zmierzchać powoli traciliście nadzieje. Jednak nagle kątem oka zauważyłaś zielone światło i pobiegłaś w tamtym kierunku. Kuleczka światła prowadziła Cię pomiędzy drzewa, aż w końcu znalazłaś tę której szukałaś.
- Zła Wiedźma!
- Dobry wieczór moja droga, jak się bawisz?
- Nie bawię- rzuciłaś sucho- powiedz mi jak mam odczarować Asriela
- Skarbie, nie takie były zasady naszej gry, to ty masz go odczarować nie ja
- Nie proszę cię o samo odczarowanie, ale o rade, musisz mi pomóc
- Widzę, że ci zależy...- uśmiechnęła się przyjaźnie- a to znaczy, że jednak może już się czegoś dowiedziałaś...- tę część wypowiedziała cicho jakby sama do siebie.- Dobrze! Po pierwsze, znasz już nazwę klątwy Asriela?- jej pytanie sprawiło, że zamyśliłaś się na chwile.
- Śnieżka?
- Pytasz czy odpowiadasz?
- A ty co guwernantka?- uśmiechnęła się do Ciebie
- Widzę, że mało już w Tobie ,mojego czaru, czy już lepiej rozumiesz miłość?
- Wiem tylko, że mam wielki mętlik w głowie- Wiedźma kiwnęła tylko głową słysząc Twą odpowiedź
- Skoro zmaz klątwę, to już wiesz jak zrzucić czar...
- Tak...- Odwróciłaś się i wróciłaś do Papyrusa, by z nim ruszyć do zamku.
Postanowiłaś udać się do Asriela. Krok, dwa,..trzy. Szłaś powoli i ostrożnie zupełnie tak jakbyś miała zaraz upaść lub jakbyś skradała się do bardzo chronionego pomieszczenia. A to tylko komnata! Podobna całkiem do Twojej. Komnata Asriela, byłaś tutaj już nie raz, ale nie w takich zamiarach jak teraz... a jakie masz teraz? Oddech! Wdeeech i... wyyydech. Poczułaś jak kolana Ci miękną gdy już stałaś przy łóżku. Spał tak samo spokojnie jak wcześniej... uroczo...Ugh to nie pomaga. Dotknęłaś dłonią jego pyszczka. Miękkie, ciepłe futerko. Zniżyłaś swoją twarz do jego. Czułaś jego zapach i jego ciepły oddech na swoich policzkach, ok... jak to mówią. Raz kozie śmierć. Drugą rękę położyłaś również na jego pyszczku i trzymając ją tak w objęciach zniżyłaś się jeszcze bardziej i pocałowałaś go w czoło.
Otworzyłaś oczy i uniosłaś głowę. Odeszłaś kawałek i ... czekałaś, sama nie wiesz na co. Czy nie powinien jak w bajkach od razu się zbudzić i Cię ujrzeć? Zepsułaś coś? Może jednak powinnaś iść do Alphys. Jednak po chwili Asriel zaczął kaszleć coraz mocniej, aż wypluł coś z buzi. Zamrugał kilka razy patrząc na Ciebie.
- Co Ty tu robisz...?
- Asriel- zawołałaś przytulając go.
Wieść o poprawieniu zdrowia księcia obeszła wszystkich, dając im powód do radości.
- Więc...- po tym jak wszystko się już uspokoiło, zostało Ci dokładne opowiedzenie Asrielowi co tak właściwie się stało. Mówiłaś mu o Złej Wiedźmie, o tym jak to nie chciałaś czuć miłości. I o... wspomnieniach z Asrielem, że zawsze, był blisko Ciebie. Tej nocy siedząc razem na jego łóżku rozmawialiście bardzo długo.
Trzy miesiące później odbyły się Twoje urodziny. Wielka osiemnastka oznaczająca stanie się pełnoletnią kobietą. Miałaś długą błękitną suknie z delikatnymi srebrny zdobieniami. Toriel pomagała Ci ją wybrać i obie cieszyłyście się tym spędzonym czasem. Na bal przybyło wiele bogatych rodzin z Twojego królestwa jak i tych ze sąsiednich. Bawiłaś się na przyjęciu tak jak nigdy wcześnie. Gdy nadszedł czas wręczania prezentów, jako ostatni podszedł do Ciebie Asriel. Klękając przed Tobą poprosił Cię o rękę.
Obaj wojownicy odwrócili się w Twoją stronę a na twarzy jednego z nich zagościł wrednawy uśmieszek. Nie tylko oni patrzyli na Ciebie, wszyscy spojrzeli, ale w tej chwili, nie myślałaś o tym. Asriel korzystając z nieuwagi przeciwnika szybko dosięgnął swego miecza i stanął na równe nogi.
- Ja nie poddaje się tak łatwo! - mówiąc to patrzył rywalowi prosto w oczy i uśmiechnął się pewnie.
- TAAAAK AAAASSRIEEL- krzyknęłaś śmiejąc się przy tym.
Znów uważnie śledziłaś ich ruchy. Asriel był teraz o wiele pewniejszy siebie niż poprzednio, a jego uderzenie silniejsze i bardziej zdecydowane. Aż w końcu...obalił przeciwnika i z dumą uniósł broń ukazując swe zwycięstwo. Dysząc ze zmęczenia, słysząc oklaski i krzyki tłumów, spojrzał w Twoją stronę. Patrzyłaś prosto w jego zielone oczy, w których znajdowało się jakiś uczucie, błysk, którego nie potrafiłaś nazwać. Po turnieju odbyło się wielkie przyjęcie w sali balowej. Głośna muzyka, przeróżne dania i wielu rycerzy składający gratulacje Asrielowi. Asgore również wzniósł toast winszując zwycięstwo syna. Książę zniknął Ci z zasięgu wzroku, przez chwile próbowałaś go odnaleźć ale na daremno. Kiedy bankiet dobiegał końca Grillby podszedł do Ciebie prosząc, byś udała się na balkon. Otworzyłaś dwustronne duże drzwi i pierwsze co, a raczej kogo ujrzałaś to Asriela. Opierał się plecami o barierkę balkonu i uśmiechał figlarsko do Ciebie. Trzymał dwa złote kieliszki i jeden skierował w Twoją stronę podając Ci go.
-Twoje zdrowie wasza wysokość- zawołałaś, a następnie stuknęliście swoje kieliszki o siebie i wzięliście po łyku.
- Dziękuję- powiedział pewnie patrząc Ci prosto w oczy.
- Hm?
- Dziękuję, że mnie wtedy wsparłaś
- Nie zrobiłam nic, aż tak wielkiego... ja po prostu...um
- Dla mnie to wiele znaczyło
Między Wami zapadła cisza... oboje nieco zarumienieni nie wiedzieliście co zrobić, ani co powiedzieć.- odchrząknął i skierował swój wzrok na Ciebie.
-Słuchaj.. jest coś co chce Ci powiedzieć- jego pewność zniknęła, wyglądał na zaniepokojonego
- Coś nie tak? Zraniłeś się?
- Co? Nie- zaśmiał się nerwowo- dlaczego w ogóle o tym pomyślałaś?
- Hmm, tak jakoś, to przez to że pobladłeś, na pewno dobrze się czujesz?
- Tak, jest dobrze... świetnie...- westchnął- po prostu chcę Ci powiedzieć, że...
- A te westchnięcie to co to było?
- Co-o...
- Jesteś ranny! Nie ukrywaj tego! Idę po Alphys- wyszłaś szybko zostawiając go samego. Zamknęłaś drzwi i oparłaś się o nie plecami. Westchnęłaś ciężko i opuściłaś się na podłogę. Przytuliłaś kolana do swojego czoła. Coś Ci mówiło, że wiesz co chce powiedzieć Asriel, jednak nie chciałaś tego słuchać. Nie chcesz znów tego przeżywać. Ciebie nie można kochać. Nie zasługujesz na miłość. To tylko złudzenie.
-WSZYSTKO W PORZĄDKU MADAM?- Papyrus spojrzał na Ciebie z troską.
- Chce zasłużyć na miłość...- powiedziałaś zamyślona
- S-SŁUCHAM?
- Ja! Co ja nic... nic nie mówiłam...
-... MADAM, MIŁOŚĆ TO COŚ NA CO KAŻDY ZASŁUGUJE. NIE WAŻNE KIM JESTEŚ I CO ZROBIŁEŚ MASZ PRAWO DO MIŁOŚCI
- Więc myślisz, że ktoś taki jak ja... może być kochany?
- TAK... Tak sadzę- ostatnie słowa wypowiedział cichszym tonem i z lekkim rumieńcem na twarzy.
Wędrowałaś z Papyrusem po całym lesie. Gdy zaczęło zmierzchać powoli traciliście nadzieje. Jednak nagle kątem oka zauważyłaś zielone światło i pobiegłaś w tamtym kierunku. Kuleczka światła prowadziła Cię pomiędzy drzewa, aż w końcu znalazłaś tę której szukałaś.
- Zła Wiedźma!
- Dobry wieczór moja droga, jak się bawisz?
- Nie bawię- rzuciłaś sucho- powiedz mi jak mam odczarować Asriela
- Skarbie, nie takie były zasady naszej gry, to ty masz go odczarować nie ja
- Nie proszę cię o samo odczarowanie, ale o rade, musisz mi pomóc
- Widzę, że ci zależy...- uśmiechnęła się przyjaźnie- a to znaczy, że jednak może już się czegoś dowiedziałaś...- tę część wypowiedziała cicho jakby sama do siebie.- Dobrze! Po pierwsze, znasz już nazwę klątwy Asriela?- jej pytanie sprawiło, że zamyśliłaś się na chwile.
- Śnieżka?
- Pytasz czy odpowiadasz?
- A ty co guwernantka?- uśmiechnęła się do Ciebie
- Widzę, że mało już w Tobie ,mojego czaru, czy już lepiej rozumiesz miłość?
- Wiem tylko, że mam wielki mętlik w głowie- Wiedźma kiwnęła tylko głową słysząc Twą odpowiedź
- Skoro zmaz klątwę, to już wiesz jak zrzucić czar...
- Tak...- Odwróciłaś się i wróciłaś do Papyrusa, by z nim ruszyć do zamku.
Postanowiłaś udać się do Asriela. Krok, dwa,..trzy. Szłaś powoli i ostrożnie zupełnie tak jakbyś miała zaraz upaść lub jakbyś skradała się do bardzo chronionego pomieszczenia. A to tylko komnata! Podobna całkiem do Twojej. Komnata Asriela, byłaś tutaj już nie raz, ale nie w takich zamiarach jak teraz... a jakie masz teraz? Oddech! Wdeeech i... wyyydech. Poczułaś jak kolana Ci miękną gdy już stałaś przy łóżku. Spał tak samo spokojnie jak wcześniej... uroczo...Ugh to nie pomaga. Dotknęłaś dłonią jego pyszczka. Miękkie, ciepłe futerko. Zniżyłaś swoją twarz do jego. Czułaś jego zapach i jego ciepły oddech na swoich policzkach, ok... jak to mówią. Raz kozie śmierć. Drugą rękę położyłaś również na jego pyszczku i trzymając ją tak w objęciach zniżyłaś się jeszcze bardziej i pocałowałaś go w czoło.
Otworzyłaś oczy i uniosłaś głowę. Odeszłaś kawałek i ... czekałaś, sama nie wiesz na co. Czy nie powinien jak w bajkach od razu się zbudzić i Cię ujrzeć? Zepsułaś coś? Może jednak powinnaś iść do Alphys. Jednak po chwili Asriel zaczął kaszleć coraz mocniej, aż wypluł coś z buzi. Zamrugał kilka razy patrząc na Ciebie.
- Co Ty tu robisz...?
- Asriel- zawołałaś przytulając go.
Wieść o poprawieniu zdrowia księcia obeszła wszystkich, dając im powód do radości.
- Więc...- po tym jak wszystko się już uspokoiło, zostało Ci dokładne opowiedzenie Asrielowi co tak właściwie się stało. Mówiłaś mu o Złej Wiedźmie, o tym jak to nie chciałaś czuć miłości. I o... wspomnieniach z Asrielem, że zawsze, był blisko Ciebie. Tej nocy siedząc razem na jego łóżku rozmawialiście bardzo długo.
Trzy miesiące później odbyły się Twoje urodziny. Wielka osiemnastka oznaczająca stanie się pełnoletnią kobietą. Miałaś długą błękitną suknie z delikatnymi srebrny zdobieniami. Toriel pomagała Ci ją wybrać i obie cieszyłyście się tym spędzonym czasem. Na bal przybyło wiele bogatych rodzin z Twojego królestwa jak i tych ze sąsiednich. Bawiłaś się na przyjęciu tak jak nigdy wcześnie. Gdy nadszedł czas wręczania prezentów, jako ostatni podszedł do Ciebie Asriel. Klękając przed Tobą poprosił Cię o rękę.
Boziu to jest piękne ❤️
OdpowiedzUsuń