Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes]. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes]. Pokaż wszystkie posty

28 listopada 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka w Walentynki [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Valentine's Day Incident] - tłumaczenie PL

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Minęło kilka tygodni i starałaś się jak mogłaś, aby nie zachowywać się dziwnie przy Sansie. Po pracy i kilku rzeczach, byłaś prawie pewna, że o niczym nie wie, a Ty jesteś tylko paranoiczką. A jeżeli wie, to dobrze to ukrywa, a przecież ta po prostu o to nie zapytasz. Postanowiłaś spróbować zignorować całą sprawę ze snem, tym bardziej, że nic z niej nie wniknęło. To będzie Twoja tajemnica. Luty malował się całkiem dobrze. Dekoracje w sklepach przypominały o zbliżających się Walentynkach. Zastanawiałaś się, czy potwory też je świętują, wiadomość od Sansa rozwiała Twoje wątpliwości.

snas: 15:09 | właśnie sobie przypomniałem, że wisisz mi za tę akcję ze zdjęciami 

Ty:  15:09 | O nie. Czego chcesz?
 
Ty:  15:09 | Dziesięć milionów G?
 
Ty:  15:09 | A może mojego szpiku kostnego?
 
Ty:  15:09 | A nie, czekaj, już wiem. Chcesz mojego pierworodnego!
 
snas: 15:10 | lol 

Ty:  15:10 | Jaką wyznaczasz cenę za wpadkę?
 
snas: 15:11 | oh, a mam uwzględnić je wszystkie?  

snas: 15:11 | to będzie dług nie go spłacenia
 
snas: 15:11 | skoro spędzasz cały czas na robieniu u mnie takich długów, nawet twoi znajomi nie wyciągną cię z debetu 

Ty:  15:12 | Wow.
 
snas: 15:12 | :D
 
Ty:  15:13 | Rany, emotikon? Musisz być z siebie dumny.
 
snas: 15:13 | już widzę te miliony monet 

Ty:  15:27 | Lepsze już miliony monet niż twoje suchary
 
snas: 15:28 | nie możesz przeboleć faktu, że jestem w nich lepszy od ciebie 

Ty:  15:28 | Ugh.
 
Ty:  15:28 | Dobra, czego chcesz?
 
snas: 15:29 | wszyscy wybierają się na wycieczkę w jedno fajne miejsce z którego można oglądać gwiazdy w ten weekend 

snas: 15:29 | chodź z nami 

Ty:  15:30 | Haha, tylko tyle? Przyjacielski wypad?
 
snas: 15:30 | zabierz ze sobą też milion g 

Ty:  15:31 | Z przyjemnością się z wami zabiorę.

Jakoś tak wypadło, że wasz grupowy wypad miał odbyć się w Walentynki. Oglądanie gwiazd pachniało jak jakaś randka, ale skoro to wypad z innymi, nie czujesz się niezręcznie. Zastanawiałaś się, czy potwory nie rozumieją specyficzności tego dnia, bo jeżeli byłoby inaczej, to Toriel, Asgore i Frisk (może i Flowey...?) nie chcieliby wam przeszkadzać. Postanowiłaś i tak uczcić ten dzień robiąc dla wszystkich naprawdę przyjazne, zabawne ręcznie robione walentynki. Wycięłaś serca i pokolorowałaś je na fioletowo, wiedziałaś też, że potwory uwielbiają zagadki i łamigłówki, dlatego życzenia zamknęłaś właśnie w takich zabawach. Wzięłaś plecak i poszłaś na parking. Sans i Papyrus stali przy aucie młodszego z braci. Sans wsadzał do bagażnika drona, czułaś radość, widząc że prezent jaki mu dałaś będzie użyty.
-Wesołych Walentynek! - powiedziałaś
-heh, wesołe co? - Sans zamknął bagażnik i popatrzył na Ciebie.
-SANS! NIE UDAWAJ GŁUPKA! FRISK DAJE NAM TE ŚMIESZNE KARTKI W KSZTAŁCIE SERCA CO ROK! ROK TEMU DAŁ MI NAWET Z NAPISEM „ZBYT CZADOWY” CHOĆ NIEMOŻLIWYM JEST DLA MNIE, ABY BYĆ ZBYT CZADOWYM!
-Ah, fajnie! A więc wiecie o święcie – uśmiechałaś się – Zastanawiałam się nad tym. No i właściwie mam też dla was coś
-OH? JEDNĄ Z TYCH TRÓJWYMIAROWYCH KARTEK JAKĄ SPRZEDAJĄ W SKLEPACH? SĄ CAŁKIEM FAJNE – wyciągnęłaś walentynkę Papyrusa
-Nie, sama zrobiłam. Masz. - Podałaś mu ją.
-W KAWAŁKACH?
-To puzzle, ułóż a będziesz miał wiadomość
-OH! PUZZLE! NAJLEPSZA FORMA PREZENTU. NIE LĘKAJ SIĘ, UŁOŻĘ JE W CHWILĘ NYEH-HEH-HEH! - usiadł na ziemi i zaczął układać kawałki papieru. Z Sansem przyglądaliście mu się co jakiś czas zerkając na siebie. Po chwili puzzle przybrały kształt serca z napisem
Jesteś niewiarygodnie czadową Walentynką! <3
Patrzył się na prezent długą minutę, nic nie mówił. Sans zaczął drżeć. Patrzyłaś na ich dziwne miny i reakcję niepewna co się dzieje. Dlaczego nic nie mówi? Zazwyczaj makaron sprawiał, że się cieszył, no i jest w kształcie serca i ma napis i to puzzle. Dlaczego Sans się śmieje? Przegapiłaś jakiś kawał? Tego się nie spodziewałaś. 
-UH. TAK. TO PUZZLE WALENTYNKOWE. KTÓRE ZROBIŁAŚ. DLA MNIE. NO I. TEN KOLOR. AHEM. JEST ŁADNE. PIĘKNE. DZIĘKUJĘ. I NIE MA W TYM NIC DZIWNEGO. PRAWDA, SANS?
-a no – prychnięcie
-WŁAŚNIE. WIĘC JA... WEZMĘ TO I … ZNAJDĘ DLA TEGO... DOBRE MIEJSCE.. W MOIM POKOJU... GDZIE BĘDZIE BEZPIECZNIE SCHOWANE, TAK ABY ŻADEN POTWÓR TEGO NIE ZNALAZŁ. PROSZĘ, WYJAŚNIJ JEJ CO ZASZŁO, JAK MNIE NIE BĘDZIE – powiedział podnosząc walentynkę z ziemi i pobiegł do mieszkania. Widziałaś pomarańczowe światło na jego twarzy. Popatrzyłaś na Sansa
-Jaki faux pas zrobiłam tym razem? - nadal się uśmiechał, ale i jego twarz była nieco niebieska.
-uh, hehhehe, naprawdę chcesz wiedzieć?
-Wiesz, po tym co teraz powiedziałeś, to nie, nie za bardzo
-eh, to głupie, ale to przez to, że zrobiłaś z tego puzzle
-Przepraszam, że co? Myślałam, że Papyrus je lubi. Powiedział, że puzzle to najlepsza forma prezentu. - Sans drapał się po tyle karku.
-chodzi o... kształt i kolor..
-Fioletowe serce?
-tak?
-Sans, musisz to lepiej wyjaśnić. Nie wiem co myśleć. O co chodzi? To dlatego, że wygląda jak dusza? Bo wiesz, wszędzie dookoła wiszą serduszka na sklepach i na ulicach i jakoś żaden potwór od tego nie ześwirował. No i Frisk też takie wam daje i ….
-ale ty zrobiłaś to w romantyczny sposób.
-Nadal nie łapię – wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął telefon
-dobra, puzzle, zagadki i łamigłówki zrobione w kształcie serca są symbolem romantycznych uczuć, patrz, tutaj pudełko zagadek jakie aplhys zrobiła dla undyne w zeszłoroczne święto miłości – zamilkł na chwilę– to jakby nasz odpowiednik waszych walentynek – Wzięłaś z jego rąk telefon by zobaczyć nagranie z Alphys wręczającą pudełko zagadek. Było znacznie bardziej złożone niż Twoja papierowa zabawka. Sans starał się jak mógł, aby wyjaśnić Ci, że reagowało na magię Undyne, musiała stworzyć swoją włócznię, aby je otworzyć, a kiedy się to udało, z wnętrza wyłoniło się małe serce. - jeżeli zrobisz dla kogoś jakąś łamigłówkę, to znaczy, że ta osoba jest dla ciebie wyjątkowa, ale jeżeli wynikiem będzie dusza ty.. uh... - drapał się po czaszce próbując dobrać słowa - …. niektóre potwory... właściwie to wszystkie... to nasz sposób oświadczyn
-Oh – czułaś się zawstydzona – Nadal nie do końca rozumiem, ale przepraszam, że przez przypadek oświadczyłam się twojemu bratu. - Sans prychnął znowu
-nie jestem pewien, jakim sposobem takie akcje spotykają ciebie
-Nie śmiej się ze mnie! Skąd niby miałam wiedzieć? - Nadal nie łapiesz tego dziwnego zwyczaju. Do wiedzy publicznej przeciekło tak mało informacji o potworzej kulturze...
-zrobiłaś takie coś dla wszystkich? - zapytał zerkając na Twój plecak. Przytuliłaś go protekcjonalnie bliżej do siebie
-Cóż. Każdy ma inną, ale nikomu nie dam po tym wszystkim...
-awww, no weź, chcę zobaczyć jak mi się przypadkowo oświadczasz
-Jesteś najgorszy – ścisnęłaś mocniej plecak – Śmiejesz się z tego choć wiesz, że nic nie robiłam specjalnie.
-heh
-WRÓCIŁEM
-Ah, Papyrus, przepraszam, że przez przypadek ci się oświadczyłam.
-NIE MASZ ZA CO, NIE MARTW SIĘ, CHOĆ PRZYZNAM, ŻE TO BYŁO BARDZO ROZCZULAJĄCE DOSTAĆ TAK NIESPODZIEWANY PREZENT. JESTEM PEWIEN, ŻE JA WIELKI PAPYRUS BYŁBYM NAJLEPSZYM NA ŚWIECIE MĘŻEM NYEH HEH HEH
-niewątpliwie
-JEŻELI TO POPRAWI CI HUMOR, UKRYŁEM WALENTYNKĘ W SEKRETNYM MIEJSCU. NO I WYCIĄGNĄŁEM ZE ŚMIECIOWEGO TORNADA PODRĘCZNIK SANSA DO RANDKOWANIA, TO POMOŻE CI ZROZUMIEĆ NAS LEPIEJ
-nie byłbym tego taki pewien, bracie – zdzieliłaś Sansa spojrzeniem
-Co? Dzisiaj dzień z dręczenia głupiego człowieka? - Sans patrzył na Ciebie, przez chwilę jego źrenice zajaśniały bardziej, a potem dźgnął cię lekko palcem w policzek
-a no. - odepchnęłaś jego rękę i zabrałaś książkę od Papyrusa. Schowałaś ją w plecaku, przeczytasz ją i może w ten sposób zaoszczędzisz sobie więcej takich kulturowych wpadek. … Akurat. Ale jesteś pewna, że książka pomoże Ci lepiej zrozumieć niektóre rzeczy. Chrząknęłaś.
-Dziękuję. Um. To gdzie jedziemy teraz? Dom Undyne i Alphys?
-UM, WŁAŚCIWIE, UNDYNE ZOSTAŁA NAGLE WEZWANA SO PRACY I ALPHYS MUSI PRZETESTOWAĆ JAKIEŚ NOWE MEDYKAMENTY.
-Oh – z trudem ukrywałaś rozczarowanie – Cóż, zdarza się, obie mają ważne prace. Choć szkoda. To do Dreemurrów?
-FRISK ZACHOROWAŁ NA GRYPĘ I ASGORE I TORIEL ZOSTAJĄ Z NIM W DOMU
-naprawdę? - zapytał Sans.
-CÓŻ, ZNASZ LUDZI, ICH MIĘSISTE CIAŁA SĄ BARDZO WRAŻLIWE. NIE JESTEM JAKOŚ ZASKOCZONY, WIĘC, ICH TEŻ NIE BĘDZIE.
-A więc nasza trójka. Dobrze. Porobimy sobie zdjęcia i wszyscy będą żałować, że z nami nie pojechali.
-TAK. CÓŻ. WIDZISZ. SKORO ASGORE ZOSTAJE W DOMU BY ZAJĄĆ SIĘ FRISK... KTOŚ MUSI POPROWADZIĆ KWIACIARNIE I JA, WSPANIAŁY PAPYRUS, ZAPROPONOWAŁEM MOJE USŁUGI KRÓLOWI W CHWILI POTRZEBY. JAK KAŻDY WSPANIAŁY SZKIELET BY ZROBIŁ NA MOIM MIEJSCU. PRZYSZEDŁEM TYLKO WAS SPAKOWAĆ I DAĆ SANSOWI KLUCZE.
-Więc, mówisz mi, że ten wielki plan o wspólnym wypadzie jest odwołamy bo wszyscy nagle mają coś do zrobienia?
-DOKŁADNIE, CIESZĘ SIĘ, ŻE ZROZUMIAŁAŚ
-paps, cieszyłeś się z nas wszystkich najbardziej, mogę iść do sklepu za ciebie jeżeli chcesz jechać
-TO NIE JEST PRAWDA SANSA, TO TY CAŁY CZAS MÓWIŁEŚ O NASZEJ WYCIECZCE. TO TY OKAZYWAŁEŚ RADOŚĆ NAJBARDZIEJ Z NAS WSZYSTKICH. NIE MARTW SIĘ O MNIE. POPROWADZĘ SKLEP JAK JULIA ANDREWS. - Sans najwyraźniej chciał się nie zgodzić, ale zerknął na załadowany samochód i na bagażnik, w którym miał schowanego drona. Westchnął.
-jesteś pewien?
-DUH, PRZECIEŻ DAŁEM CI JUŻ KLUCZYKI – Sans otworzył dłoń. Jasne, były tam klucze
-heh, nawet nie wiem kiedy to zrobiłeś – popatrzył na Ciebie – odpowiada ci … co? - Ah. Tak. Prawdziwy dylemat. Spędzenie trochę wolnego czasu z Sansem i nikim więcej, wiedząc że odwalisz. Biorąc do pod uwagę, że i tak byś zrobiła coś głupiego, bo zawsze robisz, to nic nowego. Ale pierwszy raz od czasu … no... tego.... snu... tak... będziesz sam na sam z Sansem. Ale z drugiej strony... lubisz spędzać czas z Sansem.
-Jasne.
-dobrze.
-WSPANIALE. WIĘC JEDŹCIE JUŻ ZANIM ZROBIĄ SIĘ KORKI. SPAKOWAŁEM WAM OBIAD I KOLACJĘ, PRZEKĄSKI TEŻ SIĘ ZNAJDĄ. OH, NO I KSIĄŻKI I PTASZKACH I KWIATKACH JEŻELI CHCIELIBYŚCIE DOWIEDZIEĆ SIĘ NAZWY TEGO NA CO PATRZYCIE. BAWCIE SIĘ DOBRZE, PAPA! - I z tymi słowami, wbiegł do mieszkania.
-Też masz wrażenie, że to jakoś ukartowali? - Przez chwilę Sans zamyślił się, uśmiechnął się lekko
-nieee
-...Naprawdę? To dziwny zbieg okoliczności.
-paps nigdy nie kłamie – Nie byłaś tego taka pewna, ale mniejsza. Sans przecież zna o lepiej no i może to po prostu seria niefortunnych wypadków. Każdy w tym tygodniu miał po prostu pecha. No i Dreemurrowie nie wiedzieli jak ma się naprawdę Twoja i Sansa sprawa, więc nie chcieliby specjalnie wkopać was w chwilę sam na sam. Tak. Przesadzasz. Jest pewnie tak jak Papyrus powiedział.
-Chodźmy już – weszłaś do pojazdu siadając na miejscu dla pasażera. Wrzuciłaś plecak na tylne siedzenia. Sans usiadł za kółkiem. Zauważyłaś, że nie mógł dosięgnąć pedałów, różnica wzrostu między nim, a jego bratem była aż zbyt wyraźna. Robiłaś bo mogłaś, aby nie zalać się śmiechem, ale niezręczna cisza była jeszcze gorsza.
-ta, ta, możesz się śmiać
-Podsadzić cię?
-ha. ha.
-Jesteś pewien, że jesteś szkieletem nie krasnoludem?
-ha.
-...Jak pogoda tam na dole?
-to był twój najgorszy.
-Eh. Nie znam za wiele krótkich kawałów. Wygląda na to, że...
-ani się waż.
-...są za małe!- zalałaś się śmiechem, ciesząc jednocześnie, że to Ty teraz możesz sobie z niego porobić jaja. Aww. Sans rumienił się aż po sam kark. Zawstydziłaś go? Nie był aż tak bardzo niższy od Ciebie, to Papyrus był wielgaśny. - Nie martw się – pocieszałaś go – Twój wzrost pasuje do twojej osobowości. Jeżeli mnie rozumiesz – zamilkłaś na chwilę nim dodałaś – Jest słodki. - Milczał przez chwilę i wyprowadził auto na ulicę.
-wiesz, że niscy najlepiej patrzą na życie?
-Tak? Dlaczego? - uśmiechnął się
-Bo zawsze podnosimy głowy do góry. - zaśmiałaś się
-Masz rację. Przepraszam.
-meh
-Mówisz tak, abym przestała gadać?
-meh – uznałaś to za „tak” i rozsiadłaś się wygodnie w siedzeniu. Auto było miłe. Uwielbiałaś, kiedy pojazd Papyrusa, bo miał wszystkie udogodnienia. Zastanawiałaś się ile kosztowało. No i to pierwszy raz widzisz kiedy Sans prowadzi samochód.
-Dlaczego się nie teleportujemy?
-co? myślisz, że gdybym mógł teleportować się gdzie chce, siedziałbym w małym mieszkaniu? - Racja – muszę gdzieś już być, aby się przenieść, a jedziemy w nowe miejsce
-To ma sens. - Po jakimś czasie, włączył radio i próbowałaś go namówić, aby śpiewał, ale nie wysłuchał Twoich modłów. Cóż... Rozmawialiście o miejscu do którego jedziecie, potem Sans postanowił ubogacić Twoją wiedzę na temat gwiazd. Przeczytałaś też kilka stron podręcznika randkowego. Sans powiedział, abyś nie brała tej pozycji zbyt poważnie. Po niedługim czasie odłożyłaś wolumin. Wjechaliście leśną drogą na górę, tam na łące roztaczał się przepiękny widok na oświetlone gwiazdami niebo. Część Ciebie cieszyła się, że jesteście tutaj tylko we dwójkę, ale większa chciała, aby wszyscy z wami byli. Rozpakowaliście samochód. Koce, kosz piknikowy, głośniki na baterie, teleskop Sansa i jego drona. Sans podłączył głośniki do swojego telefonu i podał Ci
-masz, wybierz coś – zaczęłaś przeglądać jego bibliotekę. Było kilka utworów jakich nie znasz i kilka jakie znasz, z jazzu. Wybrałaś, ustawiłaś głośność i pozwoliłaś, aby muzyka wyleciała cicho z głośników.
-Nie wiedziałam, że lubisz jazz
-to mój ulubiony rodzaj muzyki
-To jakoś pasuje do ciebie... i nie pasuje jednocześnie. - nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął. Usiadłaś na kocu wsłuchując się w saksofon i niski głos piosenkarza. Przyglądałaś się, jak Sans włącza swojego drona i bierze pilota w ręce – Widzę, że jesteś w tym całkiem dobry
-moje talenty wzrastają
-Często go używasz?
-prawie codziennie odkąd go dostałem – Oh. Aż zrobiło Ci się w środku ciepło.
-Naprawdę? Nigdy nie widziałam
-eh, nie chcę przypadkowo zniszczyć prezent od ciebie... przed tobą, ale wiesz, chodź tutaj, zobacz na podgląd z kamery – Podczołgałaś się do niego i popatrzyłaś na ekran. Byłaś oczarowana jak wysoko się wzniósł. Czułaś się malutka, ale w dobrym znaczeniu.
-To mi przypomniało jak wielki świat jest, ale jednocześnie tak, jakbym mogła zobaczyć go w całości.
-ta, myślę dokładnie tak samo – Sans latał dronem chwilę, zatrzymując się to tu to tam, aby zerknąć w książki jakie Papyrus wam spakował. Co jakiś czas znalazł też coś fajnego, co chciał i Tobie pokazać. Byłaś szczęśliwa, widząc, że się tak ekscytuje. Okryłaś się kocem, rozkoszując się delikatnym słonecznym ciepłem. Muzyka była fajna, towarzystwo wyborowe i czułaś się... zadowolona.
-Jestem głodna. Chcesz czegoś?
-cześć głodna chcesz czegoś, jestem sans- rzucił bez chwili zawahania
-Bez sucharów. Jestem nimi zmęczona.
-a więc jesteś nimi zmęczona? a ja myślałem, że jesteś głodna chcesz czegoś
-Zamknij się
-łoł, bez takich mi tu
-A co mi zrobisz co? Zamienisz mnie w kamień czy co? - Sans zerknął za Ciebie na kilka kamieni a potem na Twoja twarz, by następnie na plecak. O ni. Widziałaś jak szczerzy się szeroko. Chwyciłaś więc natychmiast za plecak. - Ugh. Dobra. Wal sucharami jakimi chcesz.
-wiesz, wyleciały mi z głowy, wolałbym zobaczyć co tam chowasz
-Sans, umrę ze wstydu.
-napisałaś dla mnie wiersz godny shakespira na temat swojej wielkiej miłości do mnie?
-Nie
-jest tam kompromitujące zdjęcie?
-Co? Nie!
-wsadziłaś tam pierścionek?
-Kiepska byłaby z ciebie panna młoda
-no i...?
-Dlaczego chcesz to zobaczyć?
-nie wiem
-Kiepska odpowiedź, spróbuj jeszcze raz
-jestem ciekaw łamigłówki jaką przygotowałaś dla mnie, paps dostał puzzle, wyraźnie przyłożyłaś się do detali, były bardzo obrazowe i spersonalizowane, bardzo papsowe, naprawdę myślałaś o nim kiedy je robiłaś, tak aby mu się spodobały
-Wiesz to wszystko po chwili gapienia się na to?
-traktujemy łamigłówki bardzo poważnie
-Potwory są dziwne
-więc, zobaczę moją?
-Dobra. - Sans otworzył plecak i zaczął przegrzebywać opakowania póki nie znalazł to zaadresowane do niego. Ty otworzyłaś kosz piknikowy na części z napisem CZŁOWIEK i zaczęłaś jeść – huh, krzyżówka?
-Zawiedziony?
-wybrałaś to, bo myślałaś, że to dla mnie jakieś wyzwanie?
-Nie, wybrałam to bo myślałam, że jest łatwe i nie wymaga wysiłku – Sans wyglądał na zadowolonego z tej odpowiedzi i zaczął rozwiązywać krzyżówkę. Cała składała się z sucharów i kawałów. Niektóre słowa się krzyżowały tworząc inne gry słowne. Starałaś się jak mogłaś, aby wszystko było ułożone jak trzeba. Zachodziłaś też w głowę co o tym myśli. Ostatecznie okazała się dość romantyczna dla potworów, ale jak wszystkie Twoje walentynki, których pozostali nie muszą widzieć.
-heh, co mówi ludzka dziewczyna do szkieleta przed sobą? uwielbiam kościstych, jestem zaskoczony, tego jeszcze nie użyłem
-Więc ci się podoba?
-tak
-Nie czujesz się dziwnie? - machnął ręką
-ludzie dają walentynki wszystkim?
-Mogą. Wiele dzieciaków kupuje kartki walentynkowe w sklepach i rozdają je przyjaciołom. Członkowie rodziny też sobie kupują. Przyjaciele przyjaciołom. Oczywiście niektórzy kupują jakieś upominki jeżeli chcą.
-i wszystkie są takie same? …. w kształcie serca?
-Tak jakby? Nie znaczą tego samego co u was. Naprawdę. Ale wiesz. Chłopak czy mąż może kupić róże albo pudełko czekoladek albo jeszcze coś. Tak robią ludzie. Wiesz. Bez łamigłówek. A jak wygląda Dzień Miłości?
-potwory dają sobie łamigłówki, dzieci robią co chcą, przyjaciele i rodzina zazwyczaj tworzy je osobiście pod każdego, pary też, czasami są ciekawe, wyjść z pokoju zagadek, czasami zagadkowe pudełka, czasami z kartek wyskakuje kawałek duszy
-Więc łamigłówki bez duszy to przyjaźń. A serca bez łamigłówek?
-ehh można to dać dobrym przyjaciołom i członkom rodziny
-Dobra. Łamigłówki bez serc są ok. Serca i brak łamigłówek są ok. Ale łamigłówki i serca to romantyczna forma oświadczyn?
-a no.
-To dziwne. - westchnął. Podejrzewasz, że to nie jest dziwne dla niego, przecież dorastał z tymi zwyczajami. Jesteś całkiem pewna, że myśli to samo o wielu ludzkich zwyczajach, a więc nie będziesz próbowała zbytnio osądzać go za coś, czego nie pojmujesz. Sans wziął swoją porcję jedzenia i rozmawialiście i jedliście. Pytał o Kupidyna i o to, czy jest to prawdziwe dziecko strzelające z łuku do ludzi. Ty pytałaś o inne zwyczaje związane z Dniem Miłości. Próbowałaś namówić Sansa, aby pośpiewał do jazzowych utworów, tym bardziej, że jego niski głos bardzo by do nich pasował.... ale nie udało się. Próbowałaś też nakłonić go do tańca. Lecz jak tylko wstał natychmiast zmiękł i ostatecznie bujałaś się z czymś w rodzaju bezwładnej lalki w rękach. Chamskie. Potem Sans pokazał Ci jak steruje się dronem, pomagał nawigować nim. Było zajebiście, ale bałaś się, że zniszczysz jego prezent. Teraz rozumiesz jego podekscytowanie. Wczesnym wieczorem uznałaś, że dzień był udany. Niedaleko płynęła mała rzeczka, skakałaś po jej kamykach i zrobiliście sobie wiele wspólnych zdjęć by załadować je do neta (#vday #randka #mójchłopakjestlepszyniżtwój i tego typu rzeczy). Jak zawsze, większość komentarzy była po waszej stronie. Dobrze wiedzieć, że społeczeństwo sieci traktuje was.. normalnie. Jak tylko zaszło słońce, pojawiły się gwiazdy.
-Najlepsze miejsce do oglądania gwiazd, co? - To prawda. Ani śladu świateł miasta, czy bloków zasłaniających widok. - Jestem zaskoczona, że nigdy tutaj nie byłeś.
-zawsze byłem zbyt zajęty, no i nie miałem z kim
-Cieszę się, że w końcu tutaj przyjechałeś, nawet jeżeli tylko ze mną
-jak to tylko? - wzruszyłaś ramionami
-Wiesz, chodzi mi o to, że wolałbyś chyba być tutaj ze swoimi przyjaciółmi z jakimi przyjaźnisz się od dawna. Są dla ciebie ważni
-ty też jesteś dla mnie ważna.
Pa bum. Pa bum.
-Oh?- Sans patrzył na Ciebie tak, jakby powiedział najbardziej oczywistą oczywistość na świecie. Naciągnęłaś rękawy bluzy. Dobra. Akceptujesz to. Potem tłumaczył różnice między poszczególnymi widocznymi konstatacjami, pokazywał je. Rozumiałaś niewiele z tego co mówił, ale oczarowała Cię jego pasja. Większość gwiazd wyglądała dla Ciebie tak samo. Jednak.... Sans był tak szczęśliwy, że nie chciałaś mu przerywać. Patrząc przez teleskop pokazywał swoje ulubione grupy gwiazd, i wskazywał te jakich imiona biorą się od psów. Zerkając przez teleskop zadawałaś pytania i miałaś nadzieję, że nie są głupie. - Chciałabym być bliżej nich – odsunęłaś się – Znaczy się. Twój teleskop i dron mogą przenieść dość blisko, ale... chciałabym bliżej.
-hm.. - zamyślił się.
-Co? Nie mów mi, że za pomocą magii możesz latać.
-heh, niezupełnie, ale mam kilka asów w rękawie które mogą sprawić, że będziemy bliżej – Twoje serce zaczęło mocniej bić. Sans pokaże Ci trochę swojej magii? Zawsze pokazywał coś, co Cię zaskakiwało.
-Zawsze poważnie traktuję tematy magii. Oooh, błagam, powiedz że umiesz zrobić jakieś skrzydła! Byłoby zajebiście! - zaśmiał się
-nie, nie aż tak – podał Ci swoją rękę – połóż się i nie puszczaj – Chwyciłaś jego dłoń mocno i maznęłaś oczy. Poczułaś coś zimnego i ciężkiego na .. sercu? A potem, coś delikatnie Cię uniosło. Twarda ziemia znikała, zaś muzyka z głośników poniosła was. Otworzyłaś oczy i patrzyłaś na Sansa zachwycona. Uśmiechał się szeroko. Jedna jego źrenica błyszczała na niebiesko. Huh
-Jest cudownie! Latamy!
-właściwie to tylko zmieniłem troszeczkę grawitację
-Umiesz tak zrobić?
-paps też, możesz powiedzieć, że to sztuczka nie z tej ziemi – zaśmiałaś się. Co za nerd. - nie mogę uwierzyć, że to zadziałało na kimś innym
-Co, nie byłeś pewien, czy to zadziała?!
-nie
-Sans!
-nie umarłaś.
-Sans!!!
-co? latasz, dosłownie i w przenośni. - Nie wiedziałaś czy być bardziej zachwyconą czy złą. Ufałaś mu, miał rację. Byłaś szczęśliwa. Wszystko było takie... bliższe. To co widziałaś przez szkiełko teleskopu miałaś przed własnymi oczami. Choć wiedziałaś, że gwiazdy są miliony lat świetlnych od Ciebie, to teraz wydawały się bliższe, jakby na wyciągnięcie ręki – więc, jak ci się podoba? - szepnął.
-To jedna z najwspanialszych rzeczy jakie widziałam – odszeptałaś. Ścisnęłaś jego rękę – Dziękuję za zaproszenie, Sans. Kocham to miejsce – byłaś taka spokojna unosząc się w powietrzu, przy gwiazdach i księciu, w miejscu niedostępnym dla zwykłego człowieka – Pięknie tu
-tak, pięknie tu

tak, jesteś piękna 

Nagle, to co Cię otaczało oraz sen scaliły się. Nie myśl o tym. Nie myśl. Ale za późno. Zaraz za wspomnieniem snu pojawiła się niepewność i strach, że ON MUSI WIEDZIEĆ, PRAWDA? No i na niego nie patrzyłaś. Tylko na gwiazdy.
-uh, wszystko dobrze?
Tak, chciałaś odpowiedzieć.
-Miałam o tobie sen erotyczny. - Poczułaś, jakby coś pociągnęło waszą dwójkę w stronę ziemi. Przerażona chwyciłaś się za cokolwiek Sansa co miałaś na wyciągnięcie ręki modląc się by nie umrzeć. Zimne powietrze przepłynęło, prawie uderzając Cię w twarz. No i nie spadałaś. Sans przytulił Cię mocniej i powoli zaczęliście opadać na ziemię. Trzymał Cię póki bezpiecznie nie znaleźliście się na twardym gruncie. Odsunęłaś się od niego natychmiast i odwróciłaś tak, aby nie patrzeć mu w twarz. Idiotko! Pieprzona idiotko!
-raaany, uprzedzaj następnym razem, dobra? - Czułaś jak do ust napływają Ci przeprosiny. Twoja twarz była gorąca od rumieńców. Dlaczego to powiedziałaś? Dlaczego akurat to wyszło z Twoich ust? Nie chciałaś tego powiedzieć! Mogłaś powiedzieć cokolwiek innego „Kocham cię, pobierzmy się” i byłoby o wiele lepiej! Chciałaś zapaść się pod ziemię. Sans też milczał. Zastanawiałaś się o czym myśli. Brzydzi się? - uh, więc....
-Nie musisz nic mówić, przepraszam tak strasznie przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć, nie chciałam o tym myśleć nie naprawdę nie chciałam i nie miałam tego na myśli. Przepraszam wiem że to pogorszy sprawy między nami i zrozumiem że się mnie brzydzisz i nie będziesz chciał ze mną rozmawiać bo jasna cholera myślałam, tylko może, troszeczkę, że choć raz będę miała dzień kiedy nie zrobię z siebie idiotki, ale oto jestem. Ja tylko ah.. nie wiem... W moim śnie lataliśmy na niebie w taki romantyczny sposób a nie seksualny, to było totalnie romantyczne i przypomniałam sobie ale nie tak abym chciała abyś robił to co i o mój boże, przepraszam proszę nie znienawidź mnie... - W tej chwili odwróciłaś się, aby na niego spojrzeć, ale ten miał odwróconą głowę. Przełknęłaś głośno ślinę.
-ja.. uh... nie wiem co powiedzieć, aby nie było jeszcze bardziej niezręcznie.
-Racja … Ja też. - Cisza.
-uh... znaczy się... też mogę ci powiedzieć coś wstydliwego o mnie.. jeżeli... jeżeli chcesz – mruknął
-Nie musisz um nie musisz nic mówić. Proszę. Nie chcę, abyś czuł się źle – Choć na to pewnie za późno, dodałaś w myślach.
-nie, to .. ja... - Sans schował czaszkę pod kapturem – uh, pamiętasz kiedy miałem ten koszmar?
-....Tak?
-i... poprosiłem, abyś została?
-Tak? - nie wiedziałaś do czego zmierza
-cóż, nie poprosiłem bo się bałem, poprosiłem bo.. - pauza – bo... bo... nie wiem... lubię kiedy mnie dotykasz i nie chciałem, abyś przestawała.
-Co?!
-proszę, nie każ mi tego powtarzać
-Przepraszam, ale pogubiłam się – nie ukrywałaś zaskoczenia – Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Warknął. Ojej. Nie powinnaś pytać. - Wybacz, nie musisz odpowiadać.
-to... ja nie .. - znowu warknął – nie jestem kimś kto... nie mam zbyt dużego doświadczenia w... nie jestem jednym z tych co chodzą i lubią się przytulać, jasne? ale.. chcę... tego...
-Oh – Totalnie nie wiedziałaś co powiedzieć. Przypomniało Ci się, kiedy powiedział, że lubi jak go dotykasz. O to chodziło? Chciał się poprzytulać? Nie byłaś na to gotowa. Dawno temu miała akcja z koszmarami i to siedziało w nim od tak dawna? Ale chodzi mu o tulenie z kimkolwiek czy tylko z Tobą? Dlaczego nie może się określić? - Tego się nie spodziewałam
-heh, ja też nie, zaufaj mi – miałaś nadzieję, że nie przesadzasz, ale przysunęłaś się do niego i objęłaś go od tyłu rękami
-...Czy to dziwne?
-bardzo dziwne – nie próbował odejść. Ale tutaj. Pod księżycem i gwiazdami, daleko od kogokolwiek, dziwactwo nie było niczym złym. Oboje patrzyliście na niebo. Przez chwilę panowała błoga cisza, a potem słodka muzyka wypełniła powietrze.

Polećmy na księżyc
Pozwól pobawić się z gwiazdami

-...kocham tę piosenkę – szepnął

Innymi słowy, potrzymaj mnie za rękę

-Tak... ja też.

Innymi słowy, skarbie, pocałuj mnie

Miałaś wrażenie, że kiedy wrócicie do domu, Ty i Sans będziecie musieli pogadać. Nie byłaś pewna czego oczekuje, ale najwyraźniej coś więcej niż to co macie. Nie umiałaś powstrzymać mocno bijącego serca.

Innymi słowy, proszę, bądź szczera

-ej, uh... wiesz... dzięki.. za dzisiaj, za wszystko

Innymi słowy, kocham cię

-Tak, jasne

Innymi słowy, kocham cię
~~
Utwór jaki słuchali w tej notce i jakiego tłumaczenie się znajduje
Share:

24 listopada 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka.. zaraz, co? [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Wait, What? Incident] - tłumaczenie PL [+18]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 

Luty. Choć zrobiło się na tyle ciepło, że śnieg przestał padać, to nadal jest zbyt zimno, abyś mogła swobodnie wychodzić i się bawić. Większość wieczorów spędzasz na kanapie oglądając telewizję, grają w gry mając kota na kolanach. Prawie każdego dnia wpada Sans i Papyrus z żarciem. Masz dziwne przeczucie, że postanowili cię karmić i... to ci odpowiada. Lubisz mieć ich przy sobie. Dzisiaj siedziałaś tylko z Sansem. Graliście w Mario Kart. Ostatnie okrążenie. Byłaś pierwsza. Zwycięstwo jest po Twojej stronie.
-heh... a co powiesz... kiedy użyję niebieską muszlę?
-Ani się waż! - zagroziłaś, przegrywałaś cały czas. Sans wyszczerzył się i niebieska muszla uderzyła w Twój samochodzik i wybiła Cię z toru. Patrzyłaś jak Sans przekracza linię pierwszy. - Kutas jesteś, Sans – prawie rzuciłaś padem.
-nie dzięki, nie jestem zainteresowany – mówił przeglądając menu aby wybrać kolejną trasę. …. Hm...
-Mogę zadać ci dziwne pytanie? - opuścił pada i popatrzył na Ciebie z uniesionymi brwiami
-a nie będziesz go żałować?
-Chcę cię przygotować, to wszystko – Sans usiadł po turecku na kanapie odkładając pada na bok i popatrzył na Ciebie. Miałaś pełnię jego uwagi.
-wal śmiało, pytaj o największe dziwy jakie chodzą ci po głowie. - Dooobra, teraz jest Ci niezręcznie.
-Um... Czy ty... kiedykolwiek... rozważałeś.... pieprzenie się z człowiekiem? - Ku Twojemu zaskoczeniu, zaczął się śmiać?
-a co, jesteś zainteresowana? - …
Uhhhhhhhh.
Jak masz na to odpowiedzieć?! Kiedy milczałaś, mina mu zrzedła
– oh, mówisz poważnie.
-Wiesz, nigdy nie widziałam, abyś był czymś w ten sposób zainteresowany. Płeć, gatunek, czy cokolwiek. Więc.. jestem ciekawa, to wszystko. Jest coś co ci się podoba? - Sans milczał z minutę nad tym pytaniem nim odpowiedział.
-tak, czuję, wiesz... mam potrzeby, ale reszta.. nie ma znaczenia... lubię to co mi się podoba
-A więc nie ma znaczenia co dokładnie?
-nie w tym znaczeniu, nie interesuje mnie przypadkowy seks z przypadkowym człowiekiem
-Dlaczego? - podrapał się po czaszce
-to bardziej.. emocjonalna sprawa, a wiesz, jakim wielkim wrażliwcem jestem.
-Ta, bardzo cieplutki i milutki
-dzięki, moje kości są naprawdę cieplutkie i milutkie.. uh... ale serio... z człowiekiem? wszyscy jesteście zboczeni, bez urazy, ale jeżeli miałbym się z jakimś przespać, to musiałoby mi na nim zależeć. - …

..........
To pytanie ciśnie Ci się na język.
-...A co ze mną? Przespałbyś się ze mną? - W mgnieniu oka, Sans był na Tobie, pochylał się, niskim, delikatnym głosem wyszeptał Ci do ucha
-jasne, to właśnie tego chcesz? jeszcze jednego szkieleta w sobie? chcesz, aby wielki, zły potwór cię zdominował i zerżnął z całych sił?
-...Tak? - w kolejnej chwili Sans znowu był na swoim miejscu trzymając pada w rękach, znowu przeglądał menu gry
-to masz problem, nie będę bawił się twoimi uczuciami aby się wyładować, mam swoją klasę
-Może to być zwyczajny seks!
-nie, nie może być
-Więc co? Napaliłeś mnie swoim głosem i wszystkim i tak mnie teraz zostawisz?
-uhh, no.
-Nawet w moich snach, zawsze masz jakąś wymówię – Wszystko nagle zwolniło, poczułaś, że się oddalasz. Popatrzyłaś za okno. Widziałaś w nim odbicie Sansa. Wpatrywał się w Ciebie z dziwnym wyrazem na twarzy. Tak jakby widział Cię całą. Oceniał. Osądzał.
-heh, dobra. - Sceneria zadrżała i nagle byłaś w jego sypialni, leżałaś na wielkiej kupie skarpet i ubrań na podłodze. On był na Tobie, przyciskał swoje biodra do Twoich i szczerzył się. Byliście nadzy. Usłyszałaś plask plask plask, kości o skórę. Oplotłaś palce dookoła jego żeber przyciągając go tak mocno jak to się dało. - to tego właśnie chcesz?
-TAK!
-jesteś pojebana, wiesz? - przesunęłaś dłoń na jego biodro, Sans jęknął głęboko.
-Tak, ale ty też, co? - gładziłaś i pieściłaś jego kości, przyciągając coraz bliżej do siebie. Dyszał, lecz mówił między jękami i stęknięciami
-wiesz... nie powinnaś.. zadzierać... z potworem.... one mogą cię... pogryźć – I z tymi słowami zatopił zęby w Twoim karku, delikatnie. Stęknęłaś zarzucając na niego swoje nogi, starając się przybliżyć go jak tylko się da najbliżej, do napięcia rosnącego w Twoim kroku. Sans przesunął rękę i ścisnął Cię za tyłek, pozwalając, aby kościste palce boleśnie zacisnęły się na skórze i przyciągnął Cię do siebie. Wtedy puścił i poczułaś, jak góra skarpet znika, zaś w tej chwili jesteś pod prysznicem. Strumień ciepłej wody skapywał na Twoją skórę. Usiadłaś na niewielkim krzesełku pod prysznicem - heh, choć zawsze rozbieram się w sypialni, muszę wziąć prysznic – szepnął Ci do ucha. Zachichotałaś. Przesunął się tak, że teraz przed Tobą klęczał uśmiechnięty – nie wiedziałem, że też chcesz się wyczyścić
-Bla bla bla – przechyliłaś się chwytając za mydło. Namydliłaś ręce i zaczęłaś czyścić jego kości bardzo się do tego przykładając. Sunęłaś po każdych zakamarkach, od góry do dołu, nie przegapiając ani milimetra.
-ooo tak, uderz mnie bańkami, mam takie brudne myśli – wyszczerzył się zawadiacko, nie umiałaś powstrzymać śmiechu.
-O mój Boże, o to chodzi? Raaany. Chodź tutaj brudasku, wyczyszczę cię – nadal się śmiałaś. Był bliżej, tak, że mogłaś czyścić czubek jego czaszki. Sans chwycił za inne mydło i zaczął gładzić Cię po kobiecości. Jego palce sunęły po udach, brzuchu, chwytając wszystkiego co mogły. Przesunął ręce na brzuch bawiąc się nim trochę, a następnie chwycił za piersi i delikatnie je ścisnął – jesteś taka gąbczasta...
-Ludzka skóra i takie tam..
-hn... - przybliżył się przystawiając twarz do Twojego kroku i delikatnie rozsunął nogi na boki. Coś miękkiego i lepkiego polizało Twoje płatki. Język? Palcami głaskałaś go po głowie. - wiesz, zawsze wolałem żarcie na wynos – czułaś wibracje jego głosu na sobie. Nie umiałaś nic na to poradzić, to świntuszenie miało zadziałać? Zaśmiałaś się głośno, lecz nim cokolwiek odpowiedziałaś, Sans wstał i niósł Cię na rękach, lecz byliście mokrzy i wyślizgnęłaś mu się upadając na ziemię. Teraz to Ty byłaś na kolanach, a on patrzył na Ciebie z góry, pomógł Ci wstać. Jego śmiech, sprawił, że się śmiałaś. Woda lała się na was, ściekając strumyczkami po waszych ciałach. Światła sypialni migotały w ciemnościach.
Kiedy otworzyłaś oczy, byliście na górze. To chyba Ebott. Jest noc, z pięknym księżycem i rozgwieżdżonym niebem. Siedzicie na szczycie i patrzycie na horyzont.
-ufasz mi? - zapytał proponując swoją dłoń. Popatrzyłaś na nią, przybliżyłaś się, pomógł Ci wstać i w tej chwili oboje unieśliście się do góry. Różowe i fioletowe chmury zaczęły się dookoła was kręcić, a wy przez nie przelatywaliście. Sans nadal tulił Cię mocno, tak jakbyś była jedynym co na ziemi dla niego najcenniejsze. Zbliżaliście się do gwiazd.
-Pięknie tu.
-tak, jesteś piękna. - Byliście daleko od ziemi. Daleko od osądów, wścibskich spojrzeń, problemów, znieczulicy. Tylko Ty, Sans i księżyc. Popatrzyłaś w jego oczodoły, przytulił Cię mocniej, przysunął Twoją twarz swoją ręką, drugą trzymając Cię mocno w pasie. - nie jestem w stanie dać ci gwiazdki z nieba, ale jesteśmy dość blisko nich – pochylił się, aby pocałować Cię w kark. Ta sama dłoń, która wcześniej była na Twojej twarzy, wsuwała się teraz w Twoje spodenki. Sunął palcami po Twoim wejściu.
-S-sans...
-jesteś taka piękna – mówił zaczynając pieścić Twój wzgórek. Jęknęłaś jeszcze raz jego imię – nie chcę cię nigdy wypuścić ze swoich objęć
-Błagam... Sans...
-kocham cię
-Ja ciebie t..

 JEB! 

Obudziłaś się nagle. Kilka książek spadło z półki. Co do...?
Miau.
Wychyliłaś się za łóżko, aby zobaczyć kota na podłodze otoczony książkami. Westchnęłaś.
-Wywaliłeś moje rzeczy? - zapytałaś kota – Mówiłam, że nie mogę się tobą zajmować kiedy śpię – kot mauknął w odpowiedzi. - Przeprosiny przyjęte. - Popatrzyłaś na zegarek. Trzecia. Masz czas jeszcze się zdrzemnąć z godzinę przed pracą. Położyłaś głowę na poduszkach i zamknęłaś oczy.
….
Dobra, nadal byłaś napalona przez sen. Nic wielkiego. Zawsze możesz się pobawić przed snem...

ZARAZ...
TEN SEN...
TO JEST COŚ WIELKIEGO.
Podniosłaś się.
- Cholera jasna – mówiłaś do siebie – Ja... ja... - miałam sen erotyczny z gościem, który jest moim przyjacielem, na którego lecę, ale nie powinnam mieć o nim erotycznych snów, bo on nie czuje do mnie tego co ja czuję do niego choć aje mi pokręcone sygnały i BOŻE miałam pierdolony sen erotyczny z SANSEM!
Jasne, czasami lubisz myśleć, jakby to było gdyby wasze randki były prawdziwe. Lecz starasz się jak możesz, aby nie roić sobie w głowie nic ponad i aby wasza przyjaźń była niezachwiana. Potrząsnęłaś głową. Nie. Nie chowaj się. Weź głęboki wdech. To tylko sen. Nic na to nie poradzisz. Po prostu.. nie myśl o tym... ale nadal musisz się wyładować... Chciałaś pomyśleć o jakiejś fantazji, która na chwile zajmie Twój umysł, ale mogłaś myśleć jedynie o Sansie i o księżycu. Ugh. Dobra. Dasz radę. Zrób coś innego... Odrzuciłaś kołdrę i wyszłaś z łóżka. Zimna woda. Prysznic.. Praktycznie wbiegłaś do łazienki. Wskoczyłaś pod zimny strumień wody, lecz jedyne o czym myślałaś to Sans między Twoimi nogami rzucający sucharami na temat robienia Ci minety. Wyłączyłaś prysznic i wyszłaś. Salon. Może obejrzeć jakiś horror? Nic tak nie poprawia humoru jak krew i zwłoki. … Szkielet to na swój sposób rodzaj zwłok... Nie. Skreśl to. Przed oczami miałaś Sansa napierającego na Ciebie na kanapie, szepczącego Ci do ucha. To dziwne, ale do tej pory nie zdawałaś sobie sprawy jak strasznie atrakcyjny był jego głos. Może przesadzasz? Tak. Przesadzasz. Położysz się tutaj i spróbujesz usnąć. Ułożyłaś się na kanapie. Zamknęłaś oczy.
kocham cię
Ugh... to naprawdę wystarczy, abyś się nakręciła? On nie musi o niczym wiedzieć. Pomyślałaś nagle. Możesz się szybko zabawić myśląc o nim i po sprawie... Nie... Sans może i się nigdy nie dowie, ale Ty będziesz wiedziała. Jest pewna linia, jakiej nie chcesz przekraczać. No i Sans to dobry chłopak, wasza przyjaźń jest dla Ciebie najcenniejsza. Westchnęłaś. Ta, zapomnij. Nie mogłabyś spojrzeć mu w oczy, gdybyś to zrobiła. Wróciłaś do sypialni i położyłaś się na łóżku. Teraz, zapragnęłaś sprawdzić znaczenie snu. Tak. To ma sens. Włączyłaś telefon i zaczęłaś grzebać w sieci.

Wyszukanie: Znaczenie snów, gra wideo

Grać w grę – próbujesz uciec przed problemami w życiu

Wyszukanie: Znaczenie snów, skarpety

Widzieć skarpety - są uznawane za symbol narządów płciowych kobiety, dlatego sen o nich symbolizuje niepohamowany popęd seksualny

Wyszukanie: Znaczenie snów, prysznic

Prysznic z kimś – masz niezałatwione sprawy z tą osobą i pora „wyczyścić” atmosferę. Czas na szczerość.

Wyszukanie: Znaczenie snów, latanie

Latanie w powietrzu – próbujesz uniknąć niezręcznych sytuacji

Wyszukanie: Znaczenie snów, księżyc

Księżyc w pełni – oznacza całość, kompatybilność

Wyszukanie: Znaczenie snów, miłość

Twój przyjaciel wyznaje ci miłość – żywisz wobec tej osoby głębsze uczucia. Może czas je wyznać?

Cóż... nie masz pojęcia czy to cokolwiek ci pomogło. Właściwie to w niczym. Westchnęłaś sfrustrowana. Wstałaś powoli szykując się do pracy. Pomijając mieszane uczucia, jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłaś się na myśl o ubieraniu się w mało seksowne ciuszki i podawanie kawy klientom z pustką w oczach, kiedy przybywają zawsze po zastrzyk kofeiny aby rozpocząć dzień. Tak. To bardzo mało erotyczne zajęcie. No i będziesz miała kilka godzin, aby ochłonąć, nim spotkasz się z …

-Sans! - stał przed swoim mieszkaniem paląc.
Czy on serio musi być tak cholernie seksowny?! 
Nie wiedziałaś co powiedzieć, więc.. uśmiechnęłaś się bardzo krzywo, niezręcznie i wymuszenie.
-Doberek! - próbowałaś może za bardzo udawać radosną. Naprawdę idzie ci dobrze zachowywanie spokoju...
-cześć – odpowiedział....
….
…....
…..
On wie
.....
Może...
Nie wiesz w sumie. Ale teraz jesteś paranoiczką. Dzielisz z nim ścianę. Mógł Cię usłyszeć i .. uh.. oh.. odwróciłaś wzrok patrząc na swoje buty. Wstydziłaś się. Czułaś się winna.
-Dobra, cóż, miło było pogadać, ale muszę spadać do pracy! - ładnie się wywinęłaś
-jasne, do zobaczenia
On zdecydowanie wie!!! 

 Autor: yanderebunny303
Share:

5 listopada 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka u fotografa [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Photography Incident] - tłumaczenie PL

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
-Um, co to jest?
-Miasto przeprasza cię gazetą – Heather rzuciła gazetę na stolik, a tam wielki nagłówek: UKOCHANA PARA PRZEGRAŁA W SĄDZIE i zdjęcie Ciebie i Sansa z sali sądowej. Miałaś wrażenie, że to miało miejsce wieki temu, ale tak naprawdę minęło kilka dni Cholera, naprawdę wyglądasz aż tak paskudnie? Odepchnęłaś gazetę. Chciałaś o tym wszystkim zapomnieć. - Dlaczego nie powiedziałaś mi, że chodzisz z potworem?! - krzyknęła urażona
-Wiesz, nie wiem? Nie musiałam? Nie wiedziałam po co? - Heather była naprawdę dogłębnie urażona
-Powiedziałam ci, o tym, że chcę pokazać różne obrazy miłości na pracę zaliczeniowej i interesuje mnie wszystko co się w to wlicza, a ty nie powiedziałaś mi o tak istotnym fakcie? To ważne dla mnie! - Ugh. Upiłaś łyk kawy.
-Dobra. Chodzę z potworem. Nazywa się Sans. Jesteśmy razem od... pięciu miesięcy – Heather usiadła naprzeciwko Ciebie, złączyła ręce i uśmiechnęła się słodko. O nie.
-Więc... mogę poprosić cię o przysługę? - Ughhhh
-Nie.
-No weź! Nie mam żadnego potworzo-ludzkiego związku w swoim projekcie, a to ciekawe! Fascynują mnie takie pary i chcę je mieć – Ughhhh. Popatrzyłaś jej głęboko w oczy.
-Nie jesteśmy częścią jakiegoś projektu zaliczeniowego na studia. Już mam jednego palanta za przyjaciela i nie wiem, czy mnie wspiera czy potępia, nie chcę kolejnego. Wolimy trzymać się na uboczu
-A jeżeli ci zapłacę? Wtedy się zastanowisz? - Ughhhh. Forsa. Twoja pięta.
-Zapytam Sansa, dobra? - Heather wyglądała na zadowoloną z takiej odpowiedzi i odeszła. Rozsiadłaś się na krzesełku wyciągając komórkę z kieszeni spodni.

xxx-xxxx 7:57 | Więęęęc.... jeżeli.... miałabym do ciebie sprawę, zastanowiłbyś się nad nią?

snas 7:57 | jasne.

xxx-xxxx 7:57 | Naprawdę?!

snas 7:57 | tak, nic za darmo.
 
xxx-xxxx 7:58 | Zawsze prosto z mostu, co? Dobra, czego chcesz?

snas 7:58 | jeszcze nie wiem, ale powiem ci jak się dowiem

Dobra, cóż... wygląda na to, że oboje staniecie się częścią projektu.
Kilka dni później wraz z Sansem poszliście do Heather. Miała już aparat umieszczony w ogrodzie. Wyraźnie podnieciła się kiedy przedstawiłaś ją Sansowi i co chwile mówiła o tym jak ważny jest dla niej jej projekt.
-Zrobimy wam kilka normalnych zdjęć nim zacznie się prawdziwa zabawa ... więc bądźcie zakochaną parą czy czym tam jesteście, dobra? - Razem z Sansem udaliście się do ogrodu, w którym nadal był śnieg. Powinnaś usiąść? Oboje czuliście się niezręcznie. Sans uniósł rękę w tym samym czasie, kiedy Ty chciałaś go objąć. Oh. Oboje opuściliście ręce. Nie? Spróbowałaś jeszcze raz. Sans też poruszył dłonią. Nie, cofnij się. Uhh. Popatrzyłaś na bok i przysunęłaś się do niego bliżej, może wystarczy, jak złapiecie się za ręce? - Nie nie nie nie – Heather wychyliła się zza aparatu – To w ogóle nie jest romantyczne. Ty.. ugh.. dobra. Ja was pokieruję – Podeszła do was i umieściła twoje dłonie na twarzy Sansa. Łał. Kości są zimne w zimę. A no. To właśnie pomyślałaś, kiedy Heather przenosiła ręce Sansa na Twoją talię. Mhmmmm, o i teraz przyciąga wasze czoła do siebie aby się stykały.... Jest fajnie. - Możecie nie być tacy spięci, kochani? Raaany, znam ludzi, którzy ze sobą nie chodzą, a wyglądają bardziej naturalnie niż wy – Gdyby tylko wiedziała... Robiłaś co mogłaś. Starałaś się uspokoić jak Heather mówiła wam jak macie stać. Im więcej robiła wam zdjęć, tym mniej niezręcznie było. Dobra, może nie będzie tak źle? Sans też zaczynał się rozluźniać. Heather popatrzyła na zrobione zdjęcia przytakując sobie, z wyraźnym zadowoleniem na twarzy. - Dobra, te wyglądają dobrze. Chodźcie, dodamy słowa – powiedziała wyciągając marker z kieszeni. Zaczęła nim pisać po Twojej dłoni.
-Hm? Piszesz coś głupiego jak "mam potworny gust do facetów"?
-teraz mam ciałko do kochania?
-Hah! O mój Boże. A może, zakochana do szpiku kości? - Sans prychnął. Heather wypuściła Twoją dłoń. Popatrzyłaś. To żaden słodki napis.
N e k r o f i l l
....
-Dlaczego to napisałaś? Myślałam, że nas lubisz?
-Oczywiście, że was lubię. Wasza historia jest taka nowa i ... ekscytująca! Jesteście postępowymi pionierami! Dobra, wyobraźcie sobie. Wasze twarze, jesteście szczęśliwi i zakochani i wszystko jest cudowne. Ale cały świat chce was zniszczyć, tak? To kontrast między waszymi zadowolonymi twarzami i obelgami złych ludzi, którzy waszą miłość obrzucają nienawiścią. Wasze światełko miłości pochłania mrok. Macie. Przegrzebałam sieć w poszukiwaniu komentarzy na temat waszego związku i zrobiłam listę – podała papiery Sansowi. Ten spojrzał na pierwszą stronę. Chciałaś odczytać wyraz jego twarzy, lecz nie mogłaś nic zrozumieć. Jest zły? Czy go to zraniło? Mogliście wrócić do domu, nie miałaś nic przeciwko, ten projekt zaczynał robić się dziwny...
-są zabawne - ... albo nic mu nie jest.
-Naprawdę? - zerknęłaś przez jego ramię. Zamarłaś. Heather naprawdę przyłożyła się do swojego projektu. Znajdowały się tutaj określenia jakie słyszałaś wcześniej. Demony, zwierzęta, bestie... a nawet...
-heh, inkuby, co? mam potraktować to jako komplement skoro ludzie mnie za takiego mają?
-Oh, więc wy ... nie? - Sans popatrzył Ci w oczy. Znałaś ten wyraz. Wiedziałaś co myśli i sama też miałaś to w głowie. Dlaczego zadajesz się z takimi ludźmi? Chciałaś wzruszyć ramionami, to nie Twoja wina, że przyciągasz do siebie ułomów. - Mniejsza! To nie jest ważne. - krzyknęła Heather i znowu uniosła marker. Sans popatrzył na Ciebie i wzruszył ramionami, co właściwie i tak miał powiedzieć? Zamknął oczy i przekręcił twarz w stronę Heather która zaczęła pisać na jego czaszce. Marker piszczał kiedy pisała. Niebawem oboje byliście cali w słowach w jakich postrzegała was ludzkość.
o b r z y d l i w i
z d r a j c a
d e m o n
s z m a t a
Oboje mieliście na twarzach napisy. Tak samo wasze ręce. Sans wyglądał tak, jakby nie przeszkadzało mu nic. Ale znałaś go już dobrze, że te słowa uderzają w waszą samoocenę. Czasami łatwo jest zapomnieć, jak wiele ludzi Cię nienawidzi, póki nie masz tego wypisanego na twarzy. Ale oto jesteście
-Dobra, podoba mi się poza w jakiej trzymacie się za twarze. Zróbcie tak jeszcze raz – rozkazała. Było zimno, a ty nie miałaś na sobie już bluzy, więc drżały Ci ręce przy gołej kości. Heather nakazała wam zmienić pozycję i kiedy stosowałaś się do jej poleceń, poślizgnęłaś się na śniegu. Serce ci zamarło kiedy upadałaś. Spodziewałaś się bólu, ale ten nie nastał. Otworzyłaś oczy, twarz Sansa była na kilka milimetrów przed Twoją, jedną ręką trzymał Cię z tyłu, drugą za dłoń. Czułaś, ja się rumienisz. - TAK! To to napięcie seksualne na jakie czekałam! Nie ruszajcie się! - Z ledwością słyszałaś cykanie flesza aparatu czując gęsią skórkę i włosy na twarzy. Sans zamarł ledwo oddychając. Przyglądałaś mu się z uwagą w świecące źrenice.

Pa bum. Pa bum

Przełknęłaś ślinę. Cholera jasna. Pomógł Ci stanąć na równe nogi. Mała część Ciebie chciała, abyście stali tak chwilę dłużej. Inna chciała, aby Heather zaczęła drzeć mordę "CAŁUJ" bo to wyglądało na moment pocałunku. 
-ej, wszystko dobrze? zamarzłaś na kość?
-Huh? - Sans zaśmiał się
-chce zrobić kilka zdjęć w środku
-Oh, ta – przytaknęłam – Jasne. - Poszłaś za nimi, w mieszkaniu było miło. Trochę ciasno, ale miło. Podejrzewałaś, że mieszka z rodzicami, bo wiedziałaś, że mieszkania w tej okolicy nie są tanie. Zaprowadziła was do salonu gdzie było kilka foteli, mały stoliczek z drewna i kominek. Zrobiliście kilka zdjęć w różnych miejscach pokoju, ale widziałaś, że robiło się niezręcznie biorąc pod uwagę jej entuzjazm. Choć i tak miała go mniej. Nie umiałaś nic na to poradzić. Gdzie masz położyć ręce? Jak masz zachowywać się naturalnie przed obiektywem? Sansowi też nie szło. Nie patrzył ani na aparat ani na Ciebie, przez większość czasu odwracał głowę w złym kierunku, zaś jego ręce Cię blokowały. - Nie pracowałeś jako nagi model jakiś czas temu? Nie powinieneś być w tym lepszy? - powiedziałaś głośno – Oh! Znaczy się.. nie abyś był zły czy ... coś. Ja tylko... uh...
-Co? - oczy Heather zajaśniały i klasnęła w ręce z zadowolenia – Zaraz, zaraz, spokojnie. Pozowałeś nago? Możesz to powtórzyć? Zdjęcia byłyby o wiele lepsze. Oboje siedzicie na tej kanapie tak sztywno. To prawie bolesne. Proszę? Tylko koszulka. Mogę podpisać ci żebra
-uhhh
-Uhhh – Nie tak miało wszystko iść. Cała ta sytuacja zaczęła już dawno wymykać się z Twoich rąk. Zerknęłaś na zegarek. Może czas powiedzieć jej, że zabawa się skończyła?
-Zapłacę więcej, jeżeli chcecie – Sans zerknął na Ciebie, zrozumiał. Czułaś się źle, nie chciałaś aby wiedział, że znowu masz problemy finansowe. Nie byłaś już nawet pewna, czy pieniądze są tego warte, ale nie miałaś szansy nic powiedzieć, bo Sans ściągał koszulkę. Nie próbowałaś nawet ukryć własnego zawstydzenia bo że cooo???? Wiedziałaś, że nie przejmuje się sobą, sam powiedział Ci to. To tylko... dziwne, prawda? Przyłożyłaś rękę do czoła sprawdzając temperaturę, upewniając się, czy to nie jest jakiś dziwny sen spowodowany gorączką. Unikałaś patrzenia na niego, choć nie wiedziałaś dlaczego. To szkielet, nie zmienił się od czasu kiedy ostatnio go takim widziałaś. Jego żebra nie miały w sobie nic zboczonego. Widziałaś je zaledwie z cztery miesiące temu! Heather zerknęła na listę i przerzuciła stronę, wybrała napis "Staruch"
-...co? - zapytał zaskoczony
-No wiesz, jesteś kościotrupem musisz być... super stary. Zbyt stary aby chodzić z człowiekiem. Dzieli was wielka różnica wieku, ale wiesz, jestem pewna, że to tylko głupi stereotyp - ... Racja. Jest cholerne stary, prawda? - Albo... nie – Heather odgoniła myśli – Cóż, ja nie oceniam – Brzmi tak, jakby oceniała. - W każdym razie, mogę? - uniosła marker.
-nie – Sans rzucił zimno, zabrał jej marker i zaczął sam pisać napis na swoich kościach – kończmy to już – fotograf kazała wam usiąść przed kominkiem. Położyłaś rękę na jego ramieniu.
-Możemy iść do domu. Już nie jest zabawnie – szepnęłaś – To zdecydowanie nie jest warte żadnych pieniędzy. Popełniłam błąd – pauza – Przepraszam.
-huh, powinienem wiedzieć, że wizyta u fotografa będzie negatywnym doświadczeniem – potrząsnęłaś głową
-Kawały fotograficzne? Teraz?
-a w jakich innych okolicznościach mam ich używać?
-Używa Nikonu
-hmm, dobra, prawie tutaj skończyliśmy, prawda?
-Tak, ale tego kawału się nie spodziewałam
-heh
-W taki sposób próbujesz mi powiedzieć, że wszystko dobrze? - wzruszył ramionami, ale uśmiechnęłaś się. W chwili odwagi postanowiłaś przytulić Sansa. Jęknął zaskoczony kiedy nagle poczuł na sobie Twoje ciało.
-raaany, ostrzegaj nim to zrobisz, dobra? - zaśmiał się obejmując cię
-Jesteś wspaniałym przyjacielem, wiesz?
-hah... cóż...
-OH! Nie ruszajcie się! - wygląda na to, że wróciła. Podeszła do Ciebie i napisała Ci na czole kolejny napis prosto klubu rasistów.
-Chcę wiedzieć?
-nie
Pstryk! Pstryk! Pstryk!
Po kilku kolejnych zdjęciach w końcu wam zapłaciła i mogliście wrócić do domu. Milczeliście w drodze powrotnej, nie wiedząc co powiedzieć i jak skomentować to co się stało. Właściwie co się stało? To ty zadecydowałaś, i jak wszystko inne chciałaś wyrzucić to wspomnienie z pamięci. Podeszliście do drzwi swoich mieszkań i już miałaś się pożegnać, kiedy Sans powiedział
-chcesz do mnie wpaść?
-Oh! - byłaś zaskoczona – Tak, jasne – otworzył drzwi i weszliście szybko oboje niemal natychmiast siadając na kanapie. Wyciągnęłaś telefon i włączyłaś kamerkę. Ugh. Byłaś ciekawa co ci napisała, ale to słowo było chyba najgorsze.
P o t w o r z a   d z i w k a
-wyglądamy jak z obrazka – Sans przybliżył się i jego głowa pojawiła się w ekranie komórki. Zaczął ścierać słowa z czaszki – heh, może faktycznie jest we mnie coś z ink-uba?
-Czuję się jak gówno. Nie martwi cię co ludzie o nas myślą?
-...trochę, ale czego miałem się spodziewać? nie zmienię ich zdania o mnie, więc łatwiej mieć to gdzieś – znowu popatrzyłaś na swoje odbicie w telefonie. Cicho wstałaś z kanapy
-Daj mi chwilę, dobra? Nie ruszaj się
-ok- wbiegłaś do swojego mieszkania i chwyciłaś kilka farb do ciała i kilka różnych pędzli. Szybko wróciłaś do Sansa. Na podstawce rozmazałaś kilka farb i położyłaś ją na podłodze
-Siadaj – siadł. Zaczęłaś machać pędzlem dookoła jego czaszki kreśląc różne wzory na jego twarzy. Uniosłaś jego głowę wyżej, aby widzieć swoje dzieło. Właśnie kreśliłaś pnącze niebieskiego kwiatu – Sans?
-hmm?
-Jaki jest najbardziej wystrzałowy kolor?
-co? jaki?
-...Granat! - pauza
-heh, heh, teraz kawały o kolorach, chcesz pokolorować mi życie? - uśmiechnął się. Również nie umiałaś walczyć z własnym uśmiechem
-Czy to znaczy, że dajesz mi zielone światło?
-tak, żadnego czerwonego znaki – dalej malowałaś na jego twarzy kreśląc różne linie na jego czole. Tak, aby zakryć kolorami te okropne słowa.
-Dziękuję, że mi na to pozwoliłeś – powiedziałaś – Wiem, że to nie miało sensu. Nie jesteśmy nawet parą, ale te słowa mnie bolą. I... przepraszam.
-za co? - zawaliłaś.
-Za... cóż, za cały dzień i za to, że nie zapytałam się, czy mogę na tobie rysować
-heh, wiedziałem, że chcesz to zrobić od dawna – podniósł swój telefon aby zobaczyć Twoje dzieło – i uh, nie będę kłamać, czuję się dobrze – popatrzył na ekran – oh...
-Oh? - zaczynałaś się niepokoić – Nie podoba się? Wybacz, nie malowałam wcześniej na czaszkach i ..
-spokojnie, jest wspaniałe

Pa bum. Pa bum.

-O-oh – uspokoiłaś się trochę – Dziękuję – miła cisza.
-moja kolej – podniósł paletę. Zaśmiałaś się.
-Naprawdę? Chcesz? - przypomniałaś sobie jego świąteczny prezent. Okropny rysunek. Możesz tylko się domyślać co chce namalować na Twojej twarzy... ale miałaś to gdzieś. Zamknęłaś oczy – Dobra, moja twarz to twoje płótno
-uważaj, ufając mi w rysowaniu to sprowadzanie na siebie śmierci – Ah! Farby były zimne i próbowałaś nie drżeć, ale było trudno. Czułaś jak Sans złapał Cię za policzek trzymając Twoją twarz w bezruchu. Wzięłaś oddech próbując nie myśleć o tym jak przyjemna była teraz jego dłoń. Nie działało. No i nie miałaś pojęcia co maluje. Lecz stanowczo to coś jest na twojej twarzy. - dobra
-Już? - otworzyłaś oczy, Sans pokazał Ci twoje odbicie. Oh! - Hahaha! Zamieniłeś mnie w szkieleta! - podziwiałaś jego pracę. Była niezręczna, ale widziałaś, że dał z siebie wszystko. Uśmiechałaś się – Chodź, zróbmy sobie zdjęcie – objęłaś go ramieniem.
Zdjęcie było słodkie. O wiele lepsze niż te zrobione dzisiaj. Takie realne. Obrazujące prawdziwe oblicze miłości.
-fajne, wyglądasz na nim jak kawał dobrej kości
-Ha, naprawdę? Więc, według szkielecich standardów, byłabym atrakcyjna?
-nie
-Jak to?! Ałć, zraniłeś moje uczucia.
-masz włosy – przeczesał je palcami – i tłuszcz – pociągnął cię za policzek – no i dużo skóry – pociągnął Cię za ucho – szczerze, jesteś paskudnym szkieletem.
-Taaa, cóż, twoja głupia morda też nie wyglądałaby dobrze, gdybyś był człowiekiem, więc – wystawiłaś język – Raaany, ile ty masz właściwie lat? Jeżeli miałbyś skórę byłaby... pomarszczona jak rodzynek? Zupełnie nie pasuje do twojej osobowości.
-ha... uh.. ha... - jego uśmiech zelżał. Przesadziłaś? Wcześniej mu to nie przeszkadzało!
-Przepraszam. Ja nie... przepraszam, to było głupie – nie chciałaś go urazić czy coś
-uh... bądź ze mną szczera, uważasz mnie za starucha?
-Co?! - oniemiałaś.
-czy mój wiek... ci przeszkadza? - odwrócił wzrok – znaczy się, nie myślałem o tym wcześniej, wiedziałem, że to trochę dziwne, znaczy się jestem młody jak na potwora, ale... - głos mu zadrżał – heh, sam nie wiem, przepraszam, że pytam, nie wiem dlaczego mi na tym zależy...
-Zapomniałam – powiedziałaś po prostu – Znaczy się, jeżeli to sprawi, że poczujesz się lepiej, nie myślałam o twoim wieku od dawna. - Położyłaś rękę na jego ramieniu – Nie martw się o to, dobrze? Ludzie są... chamscy i złośliwi. Nie jesteś staruchem, ani pedofilem w tym znaczeniu, jesteś ... jak wino! - uśmiech mu zadrżał, a potem
-hehehe, oh, łał, zawstydziłem się, potraktuję to jako komplement – Nie umiałaś się powstrzymać przed cichym śmiechem, Sans śmiał się głośniej, a zaraz potem Ty. Śmialiście się tak głośno, że nie usłyszeliście jak drzwi do mieszkania się otwierają. Papyrus wrócił.
-O MÓJ BOŻE???? CO SIĘ DZIEJE??? CO SIĘ STAŁO? DLACZEGO WYGLĄDASZ JAKBY KTOŚ CIĘ POBIŁ? - Zdałaś sobie sprawę, że z punktu widzenia Papyrusa musicie wyglądać dziwacznie. Macie te malunki na twarzy, napisy na reszcie ciała i tarzacie się na ziemi śmiejąc głośno, z kawału, który nie był nawet zabawny. Popatrzyliście sobie z Sansem w oczy i znowu zaczęliście się śmiać z reakcji Papyrusa. Ten zamknął drzwi i podszedł. Czytał napisy na waszych ciałach. Nagle poczułaś, jak cały śmiech znikł. Poczułaś się niezręcznie. Na jego twarzy był wymalowany ból i złość – DLACZEGO KTOŚ TO NAPISAŁ? PRZECIEŻ TO CHAMSKIE! - popatrzył na Sansa, który chciał się schować – TY TEŻ? KTO WAM TO ZROBIŁ?
-nikt brachu – rzucił prosto
-To na projekt fotograficzny mojej znajomej – wyjaśniłaś – Chciała zrobić kontrast. Albo coś w tym stylu. Nie jestem właściwie pewna, co chciała tym osiągnąć
-TO OKROPNE. NAJGORSZY POMYSŁ JAKI W ŻYCIU WIDZIAŁEM. ZERO NA DZIESIĘĆ GWIAZDEK.
-oj.... - Papyrus popatrzył na Sansa wziął go za ubranie i przerzucił przez ramię
-Dobra, czas na mnie – zaczęłaś wstawać i chciałaś iść do drzwi, ale Papyrus chwycił się za koszulkę nim zdążyłaś uciec. Podniósł ją lekko, na tyle by odrobina twojego brzucha wyszła na wierzch.
-TU TEŻ?!
-Paps, to nic wielkiego – Ale było za późno. Już unosił Twoją koszulkę aby zobaczyć resztę Twojego ciała. Starałaś się bronić – co robisz?! Boże, Papyrus, to jednorazowy incydent! - Puścił, zaciągnęłaś koszulkę na dół. Położył wolną rękę na biodrze.
-MASZ DOSŁOWNIE WYPISANE POTWORZE JEBADEŁKO NA RAMIENIU, TO COŚ WIĘCEJ NIŻ INCYDENT
-Papyrus, rany! - nie słyszałaś, aby kiedykolwiek przeklinał. W mgnieniu oka przerzucił Cię przez drugie ramię i zaniósł was do ubikacji. Odstawił cię na podłogę, zaś Sansa do wanny. Wziął coś, co wyglądało jak gąbka w kształcie kaczki, namydlił ją i zaczął zmywać napisy z kości Sansa – Papyrus...
-MYŚLICIE, ŻE NIE WIDZĘ CO LUDZIE O TOBIE MÓWIĄ? O SANSIE? - ... Małe pomarańczowe łzy pojawiły się w jego oczach – WIEM! I CHOĆ JESTEM WSPANIAŁY TO TE KOMENTARZE TEŻ RANIĄ MOJE UCZUCIA. MOŻE I MAM SILNE KOŚCI, ALE NIE JESTEM NIEZNISZCZALNY, WIESZ? - pocierał dalej ramię Sansa – WIESZ JAK KTOŚ NAZWAŁ SANSA PEWNEGO DNIA? ZŁODZIEJ CIAŁ JAKBY KRADŁ CIAŁA! WYKRZYCZAŁ TO KTOŚ Z SAMOCHODU I ODJECHAŁ. CO TO WŁAŚCIWIE MIAŁO ZNACZYĆ – źrenice Sansa zniknęły i nagle poczuł się niezręcznie
-myślałem, że uzgodniliśmy, że jej o tym nie będziemy... - więcej tarcia...
-Naprawdę jest aż tak źle? Jakim gównianym przyjacielem jestem, skoro tego nie zauważyłam...
-N-NIE! JESTEŚ WSPANIAŁYM PRZYJACIELEM, JEDNYM Z LEPSZYCH, JEŻELI BYŁABYŚ GWIAZDĄ, ŚWIECIŁABYŚ NA ZŁOTO! JESTEŚ WSPANIAŁĄ PRZYJACIÓŁKĄ CHOĆ MASZ NA TWARZY WYMALOWANY OBRAZ SZKIELETA. - napięta atmosfera zniknęła, Sans zaczął się śmiać. Ty też, choć łzy spływały Ci po policzkach. Robiłaś co mogłaś, aby dobrze wyjaśnić dlaczego masz to na twarzy – ŁAŁ, SANS, SPISAŁEŚ SIĘ, WYGLĄDA JAKBY MIAŁA ZDERZENIE CZOŁOWE Z PASKUDNYM AUTEM
-no weź, brachu, nie jest aż tak źle, biorąc pod uwagę moje umiejętności, wyszła zabójczo ślicznie

Pa bum. Pa bum.

Czy on właśnie...?
-NYEH! - Papyrus popatrzył na twarz brata. Cóż. Dzień potoczył się dziwacznie, ale ostatecznie cieszyłaś się, że masz dobrych przyjaciół. Nawet jeżeli będą teraz boleśnie trzeć Ci twarz. Robią to, bo im na Tobie zależy.
Share:

POPULARNE ILUZJE