Okładka
Od autora: Główny
ship to Sans x Ty. Historia jest dostosowana pod kobiecego czytelnika.
18+, ponieważ znajduje się w niej przemoc i przekleństwa.
Akcja
odbywa się po prawdziwej pacyfistycznej ścieżce. Wcielasz się w 17-sto
letnią dziewczynę, lubiącą samotność. Mieszkasz w mieście Manchester,
leżącym na północno-zachodniej części Anglii. Ojciec znęcał się nad
Tobą, podczas jednego z jego ataków, bardzo Cię zranił w twarz i od
tamtego czasu nosiłaś maskę. Poznałaś kogoś przez Internet, kogoś kto
wyciągnie Cię i uchroni przed ojcem-tyranem.
Autor: Aria
Pomysł na opowiadanie: Yumi Mizuno
SPIS TREŚCI
Nóż (obecnie czytany)
...
...
Przez trzy miesiące, ojciec odwoził cię samochodem do szkoły, nie wypuszczał z pokoju i pozwalał się kąpać tylko raz na dwa tygodnie, załatwiałaś się nie do toalety, lecz do wiadra, które opróżniałaś przez okno. Gdy wchodziłaś do klasy, wszyscy odsuwali się od ciebie i zatykali nos, aby nie czuć twojego zapachu, który wypełniał całe pomieszczenie. Nosiłaś ze sobą perfumy, psikałaś się niewyobrażalną liczbą razy, ale to nie pomagało, nadal od ciebie śmierdziało i słyszałaś komentarze typu: "Perfumy CI nie pomogą, kochaniutka", "Na wodę Cię nie stać?" lub "Może się wreszcie umyjesz". Nauczyciele pytali się o bliznę i czemu tak od ciebie pachnie, ale odpowiadałaś tylko "Wodę mi odcięli.", a o bliźnie chrzaniłaś, że to "nieszczęśliwy" wypadek. Na pogotowiu całkiem dobrze zagrałaś i zapłakana powiedziałaś, że pijany bezdomny znienacka zaatakował cię szklaną butelką.
Chciałaś powiedzieć prawdę, ale nie mogłaś, bałaś się ojca. Z jedzeniem było jeszcze "lepiej", na cały dzień dostawałaś trzy suche kromki chleba i pół szklanki wody z kranu, a czasem w ogóle nic nie jadłaś.
Najgorsze było to, że prawie codziennie przychodził do Ciebie, żeby się wyżyć, jak coś go wkurzyło w pracy, nie mogłaś do niego powiedzieć nic, co by brzmiało na odmowę, bo zaraz dostawałaś kopa w nogę, albo z pięści w plecy. Nie poznawałaś go, ale usprawiedliwiałaś tym, że to przez alkohol, od którego uzależnił się po śmierci matki. Z tajemniczym chłopakiem poznałaś się bardziej i mogłabyś oświadczyć, że to Twój najlepszy internetowy przyjaciel, bo pisząc z nim czułaś się szczęśliwa i zapominałaś o tacie. Rozmawiałaś z twoim n.i.p prawie o wszystkim, no właśnie PRAWIE. Nie chciałaś mu o tym mówić, nie, bardzo chciałaś, ale miałaś obawy, że ojciec przejrzy wiadomości, a następnie zakaże z nim pisać. Wtedy prawdopodobnie zabiłabyś się, bo to on sprawiał, że chciało ci się żyć, a szczególnie dla niego, bo dla kogo niby innego? Rozumieliście się, opowiadaliście sobie żarty i razem się z nich śmialiście, po prostu pisało się z nim idealnie. Nie mogłaś się doczekać waszego spotkania i czułaś motylki w brzuchu, kiedy o tym myślałaś.
Twój mózg uznał, że nie potrzebujesz dziś snu, więc przeglądałaś face'a i czytałaś żarty, które były tak złe, że się z nich śmiałaś. Zauważyłaś, że Sans jest aktywny, więc napisałaś.
Ty: Hej, co tam?
LazyBones69: hej, czemu nie śpisz? jest trzecia w nocy
Ty: Nie mogę zmrużyć oka
LazyBones69: ja też, w sumie
Ty: Tak mi się nudzi, że aż wpisałam w internecie najgorsze suchary
LazyBones69: no i co?
Ty: I się nie zawiodłam, są tak okropne, że aż się z nich śmieję
LazyBones69: to opowiedz mi jeden, skoro są takie złe
Ty: Lecą trzy samoloty, jeden w prawo, drugi w lewo, a trzeci...
LazyBones69: nooo?
Ty: Za nimi!
LazyBones69: faktycznie był okropny ten żart, hehehe
Ty: Wiem
Ty: Co robisz?
LazyBones69: właśnie wyszedłem spod prysznica, a ty?
Ty: Też bym chciała iść pod prysznic...
LazyBones69: No to, czemu nie pójdziesz?
*O boże, boże, boże, co ja napisałam?!*
Ty: Nie mogę, bo...
LazyBones69: bo co?
Ty: Bo odcięli mi wodę
LazyBones69: nie wierzę ci
Ty: Czemu niby?
LazyBones69: po prostu powiedz prawdę...
Ty: Ale ja mówię prawdę
LazyBones69: ___...
Ty: Ja...
LazyBones69: ???
Ty: Nie mogę, przepraszam
LazyBones69: wiesz, że możesz mi mówić wszystko
Ty: NIE, nie mogę Ci mówić o WSZYSTKIM.
LazyBones69: no ok, pa
Ty: Czekaj! Proszę nie idź.
LazyBones69: myślałem, że się przyjaźnimy
Ty: Ja też, ale nawet mi nie powiedziałeś swojego pierdolonego imienia, przez trzy miesiące naszej znajomości! Co to jakaś wielka zajebana tajemnica?!
LazyBones69: sans
LazyBones69: pa.
Uświadomiłaś sobie co właśnie napisałaś. Wiedziałaś już jak ma na imię, ale nie wiedziałaś, czy będziecie jeszcze przyjaciółmi.
Rzuciłaś się na poduszkę i zaczęłaś cicho szlochać, obwiniając się, że straciłaś jedyną osobę, na której Ci zależało.
Ty: Sans? He, fajne imię...
Ty: Przepraszam...
Płakałaś, czekając na odpowiedź do rana, lecz nic nie odpisał.
*Zawsze muszę wszystko spierdolić, jestem beznadziejna... PO CHOLERĘ JA TO NAPISAŁAM!?*
Ty: Czemu nie odpisujesz?
Ty: Zawsze wszystko niszczę, jesteś jedynym moim przyjacielem, nie mam nikogo, wiesz?
Ty: Tak się cieszyłam, że się spotkamy, że będziemy się przyjaźnić, że będę miała kogoś ważnego w swoim życiu...
Ty: Najwidoczniej nie jestem nikomu potrzebna, żegnaj. Na zawsze.
LazyBones69: nie! co ty chcesz sobie zrobić?! ___! nawet o tym nie myśl!
Ty: Przepraszam, muszę iść po coś ostrego i zakończyć to wszystko.
LazyBones69: NIE. JESTEŚ DLA MNIE BARDZO WAŻNA, ROZUMIESZ?! NIGDY SIĘ Z NIKIM TAK DOBRZE NIE DOGADYWAŁEM! MASZ SOBIE NIC NIE ROBIĆ! NIE WAŻ SIĘ.
Nie odpowiedziałaś, bo byłaś załamana, zbiłaś lustro w twoim pokoju i chciałaś się już zabić, ale Sans do Ciebie znów napisał:
LazyBones69: ZALEŻY MI NA TOBIE! TEŻ SIĘ CIESZYŁEM, ŻE SIĘ SPOTKAMY I BĘDZIEMY RAZEM SPĘDZAĆ CZAS! NIE RÓB TEGO, CZEGO BĘDZIESZ PÓŹNIEJ ŻAŁOWAŁA!
LazyBones69: ____...
LazyBones69: proszę.
Ty: Nie, Sans nie mogę już być na tym świecie.
LazyBones69: CZEGO TY KURWA NIE ROZUMIESZ?! MUSISZ BYĆ NA TYM ŚWIECIE... dla mnie.
LazyBones69: Spotkajmy się dzisiaj, porozmawiamy o tym...
Ty: nie, po co...
LazyBones69: po to, abyś się kurwa nie zabiła
LazyBones69: przepraszam, to ja spierdoliłem, nie ty. nie powinienem cię tak zmuszać do powiedzenia mi prawdy.
LazyBones69: tylko nie zabijaj się, proszę...
LazyBones69: odpisz mi do cholery!
Nie odpisywałaś, uznałaś, że to nie ma sensu. Nic z tego już nie będzie.
LazyBones69: jak jeszcze jesteś, to miło było cię poznać. będzie mi ciebie brakować, szkoda, że nawet nie usłyszałem twojego głosu. mam nadzieję, że będzie ci tam lepiej, wreszcie będziesz z mamą...
Siedziałaś na podłodze i ryczałaś. Zastanawiałaś się, czy mu odpowiedzieć przez cały dzień, ale w końcu zdecydowałaś, że nie. Cieszyłaś się, że ojciec wychodzi z pracy później,
ale jednocześnie się bałaś, że jak wróci znowu Cię pobiję. Chciałaś uciec od tego wszystkiego. Po prostu nie chciało Ci się żyć. Wzięłaś kawałek potłuczonego lustra i
przybliżyłaś do nadgarstka. Nie mogłaś, coś Cię powstrzymywało. Chwyciłaś komórkę i napisałaś do Sansa:
Ty: Wiesz co to za uczucie pierdolić każdą przyjaźń? Nigdy nie miałam prawdziwego przyjaciela, dopóki nie pojawiłeś się Ty. Moje życie jest żałosne, za każdym jebanymrazem nie chciałam mieć kogoś ważnego, bo wolałam być sama, ale teraz mam Ciebie, jesteś dla mnie najważniejszy na świecie. Gdy z Tobą piszę czuje się szczęśliwa i o wszystkich złych rzeczach. Myślałam, że Cię straciłam, że już nie warto pisać. Przepraszam...
...
...
...
...
LazyBones69: nie, nie wiem co to za uczucie, ale wiem jakie to uczucie, gdy tracisz kogoś wiele, wiele razy przez jedną osobę, która kocha się z tobą bawić.
Też jesteś dla mnie najważniejsza, kocham cię jak siostrę, której nigdy nie miałem. cieszę się, że jednak nie odeszłaś... to nie ty przepraszaj, to ja zacząłem od ciebie wymuszać to, czego nie chciałaś mówić.
Ty: ...
Ty: Ja też się cieszę :)
Już nie odpowiedział, ale byłaś taka szczęśliwa, że napisał "kocham cię jak siostrę". Wiedziałaś, że możesz na nim polegać. Wstałaś z podłogi i pozbierałaś szkło
rękami, bo nie miałaś żadnej szczotki do zamiatania. Znaczy miałaś, ale w łazience, a ty siedziałaś w zamkniętym na kluczyk pokoju. Gdy skończyłaś sprzątać, wytarłaś
twarz ociekającą łzami, o poduszkę i zmieniłaś ubrania na piżamę. Za pół godziny wrócił ojciec, wyjątkowo zły, gdy otworzył twoje drzwi, zwinęłaś się w kłębek na
łóżku. Ku twojemu zaskoczeniu nie chciał cię uderzyć:
- Idź do sklepu - powiedział, a ty się nie odezwałaś.
- Idź do tego pierdolonego sklepu, bo zaraz kurwa stracę cierpliwość - zacisnął zęby mówiąc to.
- Ale tato jest już 12 w nocy, chce iść spać - odpowiedziałaś ze spokojem i strachem jednocześnie.
- Nie obchodzi mnie to! Już - krzyknął.
- Dobrze - powiedziałaś szeptem - ale muszę się przebrać, nie pójdę w piżamie.
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a ty zaczęłaś się ubierać w swoje dżinsy, koszulki nie zmieniałaś, bo uznałaś, że nie ma sensu. Gdy opuściłaś swój pokój, zachciało Ci
się wymiotować, czując zapach alkoholu, brudnych ubrań i starego jedzenia stojącego na stole w salonie. Ojciec wyszedł z kuchni i popatrzył na Ciebie, a po chwili
powiedział:
- Pójdziesz do supermarketu i zrobisz większe zakupy, ja nie mam siły ani ochoty, żeby teraz tam iść.
- Nie boisz się, że gdzieś ucieknę? - zapytałaś, a po chwili wiedziałaś, że to był błąd
- A chcesz wpierdol? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Znowu? Nie, dziękuje - podszedł do Ciebie i przyłożył rękę do szyi, ale po chwili puścił.
- Nie denerwuj mnie, rozumiesz? - westchnął.
- Tak, tak - zaczęłaś jak najprędzej się ubierać, aby jednak Ci nie przywalił.
- C-co mam kupić? - spojrzałaś na niego, a po chwili dał Ci listę - Całkiem tego sporo, ale wiesz, że wódki Ci nie kupię.
- Kupisz.
- Nie kupię, nie jestem pełnoletnia, dopiero za tydzień skończę 18-nastkę, ale jakbym miała już skończone, i tak bym tego nie zrobiła, bo nie możesz pić - mówiłaś ze spokojem.
- Nie widać, że jeszcze nie skończyłaś - stwierdził.
- No ok, idę - wzięłaś pieniądze i chciałaś już opuścić mieszkanie, ale ojciec Cię zawołał.
- Załóż to.
- Po co?
- Po prostu to włóż, wyglądasz obrzydliwie z tą blizną - podał Ci czarną maskę na pół twarzy. Nic nie powiedziałaś i zakładając to, próbowałaś się nie popłakać.
- GDYBY NIE TY, NIE MIAŁABYM TEJ PIERDOLONEJ BLIZNY - trzasnęłaś drzwiami.
*O kurwa, przecież jak wrócę to mi spuści taki łomot, że nie będę mogła ruszać nawet palcami*
Spojrzałaś na listę i przeczytałaś.
- 2 litry mleka
- 10 bułek
- 1 kg mięsa mielonego, wołowiny
- 5 litrów wody
- wódka, 1 litr
- papier toaletowy
- ręczniki papierowe
- mop
- ścierki z mikrofibry
- płyn do mycia podłogi
- mydło w płynie
- szynka
- pasztet, 3 puszki
- 2 kartony soku multiwitaminowego
Gdy weszłaś do sklepu, świecił on pustkami, bo kto normalny chodzi o tej godzinie do sklepu? Kupując rzeczy z listy, myślałaś o spotkaniu z Sansem, o ile w ogóle
się odbędzie. Stwierdziłaś, że napiszesz do niego później. Przechodząc koło alejki z narzędziami, zauważyłaś, że znajdują się tam wytrychy, spojrzałaś w górę,
szukając kamer. Żadnej "nie zajerestrowałaś" [hehe, dobry żarcik]. Podeszłaś i schowałaś kilka sztuk narzędzia do kieszeni. Zrobiłaś zakupy i przybyłaś do kasy:
- Dobry wieczór - przywitała się miła sprzedawczyni.
- Dobry wieczór - odparłaś i położyłaś zakupy. Gdy naliczyła wszystko spojrzała się na Ciebie:
- Przepraszam, ale po co Ci ta maska? - stanęłaś jak otępiała.
- Mój ojciec, on nie chce, abym zatruła się smogiem i mi ją kupił.
- Też bym chciała mieć takiego opiekuńczego ojca - uśmiechnęła się - Mój siedzi w więzieniu, za podrabianie pieniędzy.
- Oh, współczuję - odwzajemniłaś uśmiech, który był niewidoczny pod maską.
- Należy się 45,67.
Wyciągnęłaś pieniądze, zapłaciłaś i pożegnałaś się. Wracając wysłałaś wiadomość do Sansa:
Ty: Hej, słuchaj mam pytanie.
LazyBones69: tak?
Ty: Wiem, że po tej awanturze, nie lubisz mnie już tak bardzo, ale chciałam się spytać... Spotkanie nadal aktualne? ;)
LazyBones69: nie gadaj głupot...
LazyBones69: nadal cię bardzo lubię, a to tej awanturze zapomnijmy, co?
Ty: Huuff, tak się cieszę.
LazyBones69: A co do spotkania, chciałbym się umówić ;)
Ty: SUPER! To jak, w moje urodziny o 17?
LazyBones69: no pewnie
Ty: Dobra, chciałam tylko to. Kończę, bo cholernie mi zimno w ręce.
LazyBones69: Gdzie jesteś?
Ty: Wracam ze sklepu.
LazyBones69: ok. tak więc nie zadręczam cię pisaniem ze mną. do zobaczenia ;)
Ty: Do zobaczenia :*
Znowu czułaś te motylki w brzuchu, myśląc o spotkaniu, które odbędzie się już za tydzień. Wracając do domu przyglądałaś się listkom, spadających z drzew. Były one czerwone, żółte, a niektóre jeszcze zielone. Kochałaś jesień, zapach deszczu w powietrzu, kolorowe piękne liście i błyszczące kasztany, leżące na trawniku, a do tego jeszcze twoje urodziny. Po prostu - idealnie. Przez resztę drogi powrotnej zbierałaś liście, przyglądając się dokładnie im kolorom i kształtom, spodobał Ci się jeden,
był wiśniowo - śliwkowy. Postanowiłaś, że jego zabierzesz do domu, a resztę wyrzuciłaś koło drzewa. Weszłaś do mieszkania i krzyknęłaś - Jestem - ale nikt nie odpowiedział.
Zauważyłaś ojca siedzącego na swoim fotelu w zupełnej ciemności.
- Tato, wszystko ok? - zapytałaś z niepewnością.
- Nie -odpowiedział stanowczo - Nie spodobało mi się twoje zachowanie, kiedy wychodziłaś - wstał i powoli do ciebie podchodził.
- Przepraszam... nie będę już tak robić, tylko nie bij mnie, proszę - krzyknęłaś ze strachem w głosie.
- Muszę Cię ukarać - powiedział z zaciśniętymi zębami - Wspomniałaś, że to przeze mnie masz JEDNĄ bliznę - podkreślił jedną.
- Co ty chcesz zrobić?! Tato! - bałaś się. Poszedł do kuchni, a wychodząc z niej trzymał nóż w ręce.
- Będziesz miała DWIE blizny - śmiał się jak opętany, a ty uciekłaś do swojego pokoju. Trzymałaś drzwi, ale to on okazał się tym silniejszym i otworzył jednocześnie popychając cię. Stał nad Tobą i już miał przejechać nożem po twarzy, ale upadł nagle na podłogę. Siedziałaś oszołomiona, patrząc się na ojca. Po chwili wstałaś i pobiegłaś do drzwi wyjściowych, ale były zamknięte na dolny zamek, więc poszłaś do łazienki i tam się ukryłaś. Bałaś się jak nigdy dotąd. Co jak cię zabiję albo okaleczy na całe życie? Minęło 15 minut i nie słyszałaś ojca. Wyszłaś po cichu z łazienki, a on leżał skulony na podłodze. Płakał, śmiał się, przepraszał, bił się po głowie i mówił do kogoś, ale nie do ciebie. Chcąc wykorzystać okazję, schyliłaś się po ostre narzędzie leżące tuż przy nim. Wysunęłaś rękę i prawie wzięłaś, ale poczułaś uścisk na nadgarstku. Jego ręka przylegała bardzo mocno do twojej. Spojrzałaś na jego oczy, były pełne nienawiści. Odepchnął cię znowu i wstał, biorąc nóż, ale puścił go i zaczął szlochać.
-NIE, JA NIE MOGĘ TEGO ZROBIĆ! TO JEST MOJA CÓRKA! ZROZUM TO! - chwila ciszy - NIE MÓW MI TEGO, NIE CHCĘ TEGO NAWET SŁYSZEĆ, OBIECAŁEM JEJ! - znowu chwila ciszy -
NIE MOGĘ JEJ ZABIĆ! - gadał do kogoś, ale ty wciąż nie wiedziałaś do kogo. Dalej już nie słyszałaś co mówi, bo poszedł do innego pokoju. Poszłaś za nim.
- Tato, z kim rozmawiasz? - spytałaś niepewnie.
- SPIERDALAJ! - powiedział demonicznym wręcz głosem, a ty stałaś dalej, patrząc na niego.
- NIE MÓW TAK DO MOJEJ CÓRKI! - znowu odezwał się sam do siebie - CZEMU? BO NIE MOŻESZ!
Podeszłaś i przytuliłaś się do niego, aby się uspokoił, ale cię odepchnął. Poszłaś do pokoju, bo nie chciałaś, aby znowu wyleciał na ciebie z nożem.
****************
6 DNI PÓŹNIEJ
Jutro mają być twoje urodziny i zarazem spotkanie z Sansem. Przygotowałaś wszystkie ubrania, kosmetyki, jakimi się miałaś pomalować i perfumy, twoje ulubione -
"Gabrielle Chanel". Dostałaś je od wujka na Święta Bożego Narodzenia, był bogaty, więc często dostawałaś od niego bardzo drogie prezenty, takie jak perfumy, iPad
i iPhone, może w tym roku dostaniesz X'a na urodziny. Od akcji z nożem nic się nie zmieniło, nadal cię bił i rzadko wypuszczał z pokoju, ale gdy chciałaś wyjść do
toalety, albo się wykąpać, musiałaś zapukać, aby ci otworzył. Kiedy przygotowałaś wszystko na dzień jutrzejszy, zastukałaś w drzwi, a ojciec przyszedł i otworzył,
wyjątkowo zły.
- Czego chcesz? - warknął.
- Chce się spytać, czegoś...
- No, słucham? - spojrzał pytająco.
- Tato, bo mam kolegę, bardziej przyjaciela, którego poznałam w internecie i jutro są moje urodziny, więc chce się ze mną spotkać i wyjść do jakiegoś bar--
- Definitywnie nie - przerwał ci
- Ale tato... - zrobiłaś swoje oczki szczeniaczka.
- Nie - trzasnął drzwiami tuż przed twoim nosem.
*Nie będziesz mnie wiecznie więził, pedale*
Usiadłaś na łóżku i chwyciłaś komórkę, by napisać do Sanesa:
Ty: Hej, słuchaaaaaaj, bo mieliśmy spotkać się o 17, co nie?
LazyBones69: no tak, a co?
Ty: A możemy trochę na później przełożyć to spotkanie?
LazyBones69: no pewnie, o pół godziny?
Ty: Nie za bardzo
LazyBones69: no to, o której chcesz się spotkać?
Ty: 23
LazyBones69: cooooooooo? nie powinnaś być wtedy już w domu?
Ty: Nie w końcu kończę osiemnaście lat, więc mogę wyjść na całą noc.
LazyBones69: no ok, skoro o tej ci najbardziej pasuje...
Ty: Dzięki ;)
LazyBones69: nie ma sprawy, dla ciebie wszystko, ślicznotko ;)
Ty: <3
Nie chciałaś wiecznie siedzieć w pokoju i słuchać się ojca-tyrana, który próbował cię niedawno zranić ponownie w twarz. Siedziałaś i myślałaś o planie ucieczki, kiedy
telefon wydał dźwięk wiadomości. Wstałaś i podeszłaś do biurka, gdzie leżała twoja komórka. To była wiadomość od wujka Darka (brata twojej matki), a pisało w niej:
"Witaj moja mała księżniczko! Kończysz jutro wreszcie osiemnastkę, więc pomyślałem, że może chciałabyś spędzić u nas ten weekend (urodziny wypadały ci w piątek)
i spędzić trochę czasu ze starym, kochanym wujkiem. Odpisz szybko, buziaczki od cioci i wujka."
Chciałaś bardzo wpaść, ale wolałaś spędzić ten czas z Sansem, więc odpisałaś:
"Wujku, wiesz jak bardzo Cię kocham i chciałabym wpaść, ale nie mogę. Może przyjadę za tydzień, ok?"
Nie zdążyłaś odłożyć telefonu, a już zawibrował:
"No dobra, w końcu to Twoje urodziny. Tak, jak najbardziej przyjedź za tydzień. Wszystkiego najlepszego i schlej się aż do nieprzytomności!"
"Dzięki wujku, kocham Cię :*"
Wujek był najlepszym wujkiem, jakiego mogłaś sobie wymarzyć. Kochałaś go, a on ciebie. Położyłaś komórkę na biurko i dalej myślałaś o planie ucieczki.
*Ojciec pewnie jak zwykle jutro wróci schlany z pracy i będzie spał jak zabity. Wyskoczę przez okno. NIE! Mogę złamać sobie wtedy nogę...*
Olśniło cię.
*Przecież ja mam wytrychy! Ja pierdolę! Obejrzę poradniki na YouTube i jakoś się stąd wydostanę!
Tylko został problem z drzwiami wyjściowymi, które zamykał na noc, hmmm. Może wyjdę z pokoju pod pretekstem potrzeby, a jak będę wracać, ukryję kluczę do kieszeni.
By było łatwiej, gdyby miał też kluczyk do mojego pokoju przy nich, ale zawsze trzyma go przy sobie, jak jebany strażnik pilnujący więźnia*
_________________
Następnego dnia, 19:00
Udało ci się zdobyć klucze i nic nie zauważył.
_________________
21:47
Ojciec już dawno zasnął, a ty zaczęłaś się ubierać.
_________________
22:15
Wszystko było przygotowane, ale jeszcze musiałaś się wydostać z pokoju. Wzięłaś wytrychy i włożyłaś ostrożnie do zamka, by go nie obudzić. Złamał się, chwyciłaś kolejny.
Też się złamał. Byłaś cholernie zła, został tylko jeden. W nim cała nadzieja. Po chwili męki i strachu udało się! Otworzyłaś drzwi i wyszłaś po cichutku. Spojrzałaś
do pokoju ojca, spał. Ręce ci się trzęsły, kiedy otwierałaś drzwi wyjściowe.
Wyszłaś. Chwilę biegłaś, aby oddalić się od domu.
*Wreszcie jestem wolna...*
Chciałaś powiedzieć prawdę, ale nie mogłaś, bałaś się ojca. Z jedzeniem było jeszcze "lepiej", na cały dzień dostawałaś trzy suche kromki chleba i pół szklanki wody z kranu, a czasem w ogóle nic nie jadłaś.
Najgorsze było to, że prawie codziennie przychodził do Ciebie, żeby się wyżyć, jak coś go wkurzyło w pracy, nie mogłaś do niego powiedzieć nic, co by brzmiało na odmowę, bo zaraz dostawałaś kopa w nogę, albo z pięści w plecy. Nie poznawałaś go, ale usprawiedliwiałaś tym, że to przez alkohol, od którego uzależnił się po śmierci matki. Z tajemniczym chłopakiem poznałaś się bardziej i mogłabyś oświadczyć, że to Twój najlepszy internetowy przyjaciel, bo pisząc z nim czułaś się szczęśliwa i zapominałaś o tacie. Rozmawiałaś z twoim n.i.p prawie o wszystkim, no właśnie PRAWIE. Nie chciałaś mu o tym mówić, nie, bardzo chciałaś, ale miałaś obawy, że ojciec przejrzy wiadomości, a następnie zakaże z nim pisać. Wtedy prawdopodobnie zabiłabyś się, bo to on sprawiał, że chciało ci się żyć, a szczególnie dla niego, bo dla kogo niby innego? Rozumieliście się, opowiadaliście sobie żarty i razem się z nich śmialiście, po prostu pisało się z nim idealnie. Nie mogłaś się doczekać waszego spotkania i czułaś motylki w brzuchu, kiedy o tym myślałaś.
Twój mózg uznał, że nie potrzebujesz dziś snu, więc przeglądałaś face'a i czytałaś żarty, które były tak złe, że się z nich śmiałaś. Zauważyłaś, że Sans jest aktywny, więc napisałaś.
Ty: Hej, co tam?
LazyBones69: hej, czemu nie śpisz? jest trzecia w nocy
Ty: Nie mogę zmrużyć oka
LazyBones69: ja też, w sumie
Ty: Tak mi się nudzi, że aż wpisałam w internecie najgorsze suchary
LazyBones69: no i co?
Ty: I się nie zawiodłam, są tak okropne, że aż się z nich śmieję
LazyBones69: to opowiedz mi jeden, skoro są takie złe
Ty: Lecą trzy samoloty, jeden w prawo, drugi w lewo, a trzeci...
LazyBones69: nooo?
Ty: Za nimi!
LazyBones69: faktycznie był okropny ten żart, hehehe
Ty: Wiem
Ty: Co robisz?
LazyBones69: właśnie wyszedłem spod prysznica, a ty?
Ty: Też bym chciała iść pod prysznic...
LazyBones69: No to, czemu nie pójdziesz?
*O boże, boże, boże, co ja napisałam?!*
Ty: Nie mogę, bo...
LazyBones69: bo co?
Ty: Bo odcięli mi wodę
LazyBones69: nie wierzę ci
Ty: Czemu niby?
LazyBones69: po prostu powiedz prawdę...
Ty: Ale ja mówię prawdę
LazyBones69: ___...
Ty: Ja...
LazyBones69: ???
Ty: Nie mogę, przepraszam
LazyBones69: wiesz, że możesz mi mówić wszystko
Ty: NIE, nie mogę Ci mówić o WSZYSTKIM.
LazyBones69: no ok, pa
Ty: Czekaj! Proszę nie idź.
LazyBones69: myślałem, że się przyjaźnimy
Ty: Ja też, ale nawet mi nie powiedziałeś swojego pierdolonego imienia, przez trzy miesiące naszej znajomości! Co to jakaś wielka zajebana tajemnica?!
LazyBones69: sans
LazyBones69: pa.
Uświadomiłaś sobie co właśnie napisałaś. Wiedziałaś już jak ma na imię, ale nie wiedziałaś, czy będziecie jeszcze przyjaciółmi.
Rzuciłaś się na poduszkę i zaczęłaś cicho szlochać, obwiniając się, że straciłaś jedyną osobę, na której Ci zależało.
Ty: Sans? He, fajne imię...
Ty: Przepraszam...
Płakałaś, czekając na odpowiedź do rana, lecz nic nie odpisał.
*Zawsze muszę wszystko spierdolić, jestem beznadziejna... PO CHOLERĘ JA TO NAPISAŁAM!?*
Ty: Czemu nie odpisujesz?
Ty: Zawsze wszystko niszczę, jesteś jedynym moim przyjacielem, nie mam nikogo, wiesz?
Ty: Tak się cieszyłam, że się spotkamy, że będziemy się przyjaźnić, że będę miała kogoś ważnego w swoim życiu...
Ty: Najwidoczniej nie jestem nikomu potrzebna, żegnaj. Na zawsze.
LazyBones69: nie! co ty chcesz sobie zrobić?! ___! nawet o tym nie myśl!
Ty: Przepraszam, muszę iść po coś ostrego i zakończyć to wszystko.
LazyBones69: NIE. JESTEŚ DLA MNIE BARDZO WAŻNA, ROZUMIESZ?! NIGDY SIĘ Z NIKIM TAK DOBRZE NIE DOGADYWAŁEM! MASZ SOBIE NIC NIE ROBIĆ! NIE WAŻ SIĘ.
Nie odpowiedziałaś, bo byłaś załamana, zbiłaś lustro w twoim pokoju i chciałaś się już zabić, ale Sans do Ciebie znów napisał:
LazyBones69: ZALEŻY MI NA TOBIE! TEŻ SIĘ CIESZYŁEM, ŻE SIĘ SPOTKAMY I BĘDZIEMY RAZEM SPĘDZAĆ CZAS! NIE RÓB TEGO, CZEGO BĘDZIESZ PÓŹNIEJ ŻAŁOWAŁA!
LazyBones69: ____...
LazyBones69: proszę.
Ty: Nie, Sans nie mogę już być na tym świecie.
LazyBones69: CZEGO TY KURWA NIE ROZUMIESZ?! MUSISZ BYĆ NA TYM ŚWIECIE... dla mnie.
LazyBones69: Spotkajmy się dzisiaj, porozmawiamy o tym...
Ty: nie, po co...
LazyBones69: po to, abyś się kurwa nie zabiła
LazyBones69: przepraszam, to ja spierdoliłem, nie ty. nie powinienem cię tak zmuszać do powiedzenia mi prawdy.
LazyBones69: tylko nie zabijaj się, proszę...
LazyBones69: odpisz mi do cholery!
Nie odpisywałaś, uznałaś, że to nie ma sensu. Nic z tego już nie będzie.
LazyBones69: jak jeszcze jesteś, to miło było cię poznać. będzie mi ciebie brakować, szkoda, że nawet nie usłyszałem twojego głosu. mam nadzieję, że będzie ci tam lepiej, wreszcie będziesz z mamą...
Siedziałaś na podłodze i ryczałaś. Zastanawiałaś się, czy mu odpowiedzieć przez cały dzień, ale w końcu zdecydowałaś, że nie. Cieszyłaś się, że ojciec wychodzi z pracy później,
ale jednocześnie się bałaś, że jak wróci znowu Cię pobiję. Chciałaś uciec od tego wszystkiego. Po prostu nie chciało Ci się żyć. Wzięłaś kawałek potłuczonego lustra i
przybliżyłaś do nadgarstka. Nie mogłaś, coś Cię powstrzymywało. Chwyciłaś komórkę i napisałaś do Sansa:
Ty: Wiesz co to za uczucie pierdolić każdą przyjaźń? Nigdy nie miałam prawdziwego przyjaciela, dopóki nie pojawiłeś się Ty. Moje życie jest żałosne, za każdym jebanymrazem nie chciałam mieć kogoś ważnego, bo wolałam być sama, ale teraz mam Ciebie, jesteś dla mnie najważniejszy na świecie. Gdy z Tobą piszę czuje się szczęśliwa i o wszystkich złych rzeczach. Myślałam, że Cię straciłam, że już nie warto pisać. Przepraszam...
...
...
...
...
LazyBones69: nie, nie wiem co to za uczucie, ale wiem jakie to uczucie, gdy tracisz kogoś wiele, wiele razy przez jedną osobę, która kocha się z tobą bawić.
Też jesteś dla mnie najważniejsza, kocham cię jak siostrę, której nigdy nie miałem. cieszę się, że jednak nie odeszłaś... to nie ty przepraszaj, to ja zacząłem od ciebie wymuszać to, czego nie chciałaś mówić.
Ty: ...
Ty: Ja też się cieszę :)
Już nie odpowiedział, ale byłaś taka szczęśliwa, że napisał "kocham cię jak siostrę". Wiedziałaś, że możesz na nim polegać. Wstałaś z podłogi i pozbierałaś szkło
rękami, bo nie miałaś żadnej szczotki do zamiatania. Znaczy miałaś, ale w łazience, a ty siedziałaś w zamkniętym na kluczyk pokoju. Gdy skończyłaś sprzątać, wytarłaś
twarz ociekającą łzami, o poduszkę i zmieniłaś ubrania na piżamę. Za pół godziny wrócił ojciec, wyjątkowo zły, gdy otworzył twoje drzwi, zwinęłaś się w kłębek na
łóżku. Ku twojemu zaskoczeniu nie chciał cię uderzyć:
- Idź do sklepu - powiedział, a ty się nie odezwałaś.
- Idź do tego pierdolonego sklepu, bo zaraz kurwa stracę cierpliwość - zacisnął zęby mówiąc to.
- Ale tato jest już 12 w nocy, chce iść spać - odpowiedziałaś ze spokojem i strachem jednocześnie.
- Nie obchodzi mnie to! Już - krzyknął.
- Dobrze - powiedziałaś szeptem - ale muszę się przebrać, nie pójdę w piżamie.
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a ty zaczęłaś się ubierać w swoje dżinsy, koszulki nie zmieniałaś, bo uznałaś, że nie ma sensu. Gdy opuściłaś swój pokój, zachciało Ci
się wymiotować, czując zapach alkoholu, brudnych ubrań i starego jedzenia stojącego na stole w salonie. Ojciec wyszedł z kuchni i popatrzył na Ciebie, a po chwili
powiedział:
- Pójdziesz do supermarketu i zrobisz większe zakupy, ja nie mam siły ani ochoty, żeby teraz tam iść.
- Nie boisz się, że gdzieś ucieknę? - zapytałaś, a po chwili wiedziałaś, że to był błąd
- A chcesz wpierdol? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Znowu? Nie, dziękuje - podszedł do Ciebie i przyłożył rękę do szyi, ale po chwili puścił.
- Nie denerwuj mnie, rozumiesz? - westchnął.
- Tak, tak - zaczęłaś jak najprędzej się ubierać, aby jednak Ci nie przywalił.
- C-co mam kupić? - spojrzałaś na niego, a po chwili dał Ci listę - Całkiem tego sporo, ale wiesz, że wódki Ci nie kupię.
- Kupisz.
- Nie kupię, nie jestem pełnoletnia, dopiero za tydzień skończę 18-nastkę, ale jakbym miała już skończone, i tak bym tego nie zrobiła, bo nie możesz pić - mówiłaś ze spokojem.
- Nie widać, że jeszcze nie skończyłaś - stwierdził.
- No ok, idę - wzięłaś pieniądze i chciałaś już opuścić mieszkanie, ale ojciec Cię zawołał.
- Załóż to.
- Po co?
- Po prostu to włóż, wyglądasz obrzydliwie z tą blizną - podał Ci czarną maskę na pół twarzy. Nic nie powiedziałaś i zakładając to, próbowałaś się nie popłakać.
- GDYBY NIE TY, NIE MIAŁABYM TEJ PIERDOLONEJ BLIZNY - trzasnęłaś drzwiami.
*O kurwa, przecież jak wrócę to mi spuści taki łomot, że nie będę mogła ruszać nawet palcami*
Spojrzałaś na listę i przeczytałaś.
- 2 litry mleka
- 10 bułek
- 1 kg mięsa mielonego, wołowiny
- 5 litrów wody
- wódka, 1 litr
- papier toaletowy
- ręczniki papierowe
- mop
- ścierki z mikrofibry
- płyn do mycia podłogi
- mydło w płynie
- szynka
- pasztet, 3 puszki
- 2 kartony soku multiwitaminowego
Gdy weszłaś do sklepu, świecił on pustkami, bo kto normalny chodzi o tej godzinie do sklepu? Kupując rzeczy z listy, myślałaś o spotkaniu z Sansem, o ile w ogóle
się odbędzie. Stwierdziłaś, że napiszesz do niego później. Przechodząc koło alejki z narzędziami, zauważyłaś, że znajdują się tam wytrychy, spojrzałaś w górę,
szukając kamer. Żadnej "nie zajerestrowałaś" [hehe, dobry żarcik]. Podeszłaś i schowałaś kilka sztuk narzędzia do kieszeni. Zrobiłaś zakupy i przybyłaś do kasy:
- Dobry wieczór - przywitała się miła sprzedawczyni.
- Dobry wieczór - odparłaś i położyłaś zakupy. Gdy naliczyła wszystko spojrzała się na Ciebie:
- Przepraszam, ale po co Ci ta maska? - stanęłaś jak otępiała.
- Mój ojciec, on nie chce, abym zatruła się smogiem i mi ją kupił.
- Też bym chciała mieć takiego opiekuńczego ojca - uśmiechnęła się - Mój siedzi w więzieniu, za podrabianie pieniędzy.
- Oh, współczuję - odwzajemniłaś uśmiech, który był niewidoczny pod maską.
- Należy się 45,67.
Wyciągnęłaś pieniądze, zapłaciłaś i pożegnałaś się. Wracając wysłałaś wiadomość do Sansa:
Ty: Hej, słuchaj mam pytanie.
LazyBones69: tak?
Ty: Wiem, że po tej awanturze, nie lubisz mnie już tak bardzo, ale chciałam się spytać... Spotkanie nadal aktualne? ;)
LazyBones69: nie gadaj głupot...
LazyBones69: nadal cię bardzo lubię, a to tej awanturze zapomnijmy, co?
Ty: Huuff, tak się cieszę.
LazyBones69: A co do spotkania, chciałbym się umówić ;)
Ty: SUPER! To jak, w moje urodziny o 17?
LazyBones69: no pewnie
Ty: Dobra, chciałam tylko to. Kończę, bo cholernie mi zimno w ręce.
LazyBones69: Gdzie jesteś?
Ty: Wracam ze sklepu.
LazyBones69: ok. tak więc nie zadręczam cię pisaniem ze mną. do zobaczenia ;)
Ty: Do zobaczenia :*
Znowu czułaś te motylki w brzuchu, myśląc o spotkaniu, które odbędzie się już za tydzień. Wracając do domu przyglądałaś się listkom, spadających z drzew. Były one czerwone, żółte, a niektóre jeszcze zielone. Kochałaś jesień, zapach deszczu w powietrzu, kolorowe piękne liście i błyszczące kasztany, leżące na trawniku, a do tego jeszcze twoje urodziny. Po prostu - idealnie. Przez resztę drogi powrotnej zbierałaś liście, przyglądając się dokładnie im kolorom i kształtom, spodobał Ci się jeden,
był wiśniowo - śliwkowy. Postanowiłaś, że jego zabierzesz do domu, a resztę wyrzuciłaś koło drzewa. Weszłaś do mieszkania i krzyknęłaś - Jestem - ale nikt nie odpowiedział.
Zauważyłaś ojca siedzącego na swoim fotelu w zupełnej ciemności.
- Tato, wszystko ok? - zapytałaś z niepewnością.
- Nie -odpowiedział stanowczo - Nie spodobało mi się twoje zachowanie, kiedy wychodziłaś - wstał i powoli do ciebie podchodził.
- Przepraszam... nie będę już tak robić, tylko nie bij mnie, proszę - krzyknęłaś ze strachem w głosie.
- Muszę Cię ukarać - powiedział z zaciśniętymi zębami - Wspomniałaś, że to przeze mnie masz JEDNĄ bliznę - podkreślił jedną.
- Co ty chcesz zrobić?! Tato! - bałaś się. Poszedł do kuchni, a wychodząc z niej trzymał nóż w ręce.
- Będziesz miała DWIE blizny - śmiał się jak opętany, a ty uciekłaś do swojego pokoju. Trzymałaś drzwi, ale to on okazał się tym silniejszym i otworzył jednocześnie popychając cię. Stał nad Tobą i już miał przejechać nożem po twarzy, ale upadł nagle na podłogę. Siedziałaś oszołomiona, patrząc się na ojca. Po chwili wstałaś i pobiegłaś do drzwi wyjściowych, ale były zamknięte na dolny zamek, więc poszłaś do łazienki i tam się ukryłaś. Bałaś się jak nigdy dotąd. Co jak cię zabiję albo okaleczy na całe życie? Minęło 15 minut i nie słyszałaś ojca. Wyszłaś po cichu z łazienki, a on leżał skulony na podłodze. Płakał, śmiał się, przepraszał, bił się po głowie i mówił do kogoś, ale nie do ciebie. Chcąc wykorzystać okazję, schyliłaś się po ostre narzędzie leżące tuż przy nim. Wysunęłaś rękę i prawie wzięłaś, ale poczułaś uścisk na nadgarstku. Jego ręka przylegała bardzo mocno do twojej. Spojrzałaś na jego oczy, były pełne nienawiści. Odepchnął cię znowu i wstał, biorąc nóż, ale puścił go i zaczął szlochać.
-NIE, JA NIE MOGĘ TEGO ZROBIĆ! TO JEST MOJA CÓRKA! ZROZUM TO! - chwila ciszy - NIE MÓW MI TEGO, NIE CHCĘ TEGO NAWET SŁYSZEĆ, OBIECAŁEM JEJ! - znowu chwila ciszy -
NIE MOGĘ JEJ ZABIĆ! - gadał do kogoś, ale ty wciąż nie wiedziałaś do kogo. Dalej już nie słyszałaś co mówi, bo poszedł do innego pokoju. Poszłaś za nim.
- Tato, z kim rozmawiasz? - spytałaś niepewnie.
- SPIERDALAJ! - powiedział demonicznym wręcz głosem, a ty stałaś dalej, patrząc na niego.
- NIE MÓW TAK DO MOJEJ CÓRKI! - znowu odezwał się sam do siebie - CZEMU? BO NIE MOŻESZ!
Podeszłaś i przytuliłaś się do niego, aby się uspokoił, ale cię odepchnął. Poszłaś do pokoju, bo nie chciałaś, aby znowu wyleciał na ciebie z nożem.
****************
6 DNI PÓŹNIEJ
Jutro mają być twoje urodziny i zarazem spotkanie z Sansem. Przygotowałaś wszystkie ubrania, kosmetyki, jakimi się miałaś pomalować i perfumy, twoje ulubione -
"Gabrielle Chanel". Dostałaś je od wujka na Święta Bożego Narodzenia, był bogaty, więc często dostawałaś od niego bardzo drogie prezenty, takie jak perfumy, iPad
i iPhone, może w tym roku dostaniesz X'a na urodziny. Od akcji z nożem nic się nie zmieniło, nadal cię bił i rzadko wypuszczał z pokoju, ale gdy chciałaś wyjść do
toalety, albo się wykąpać, musiałaś zapukać, aby ci otworzył. Kiedy przygotowałaś wszystko na dzień jutrzejszy, zastukałaś w drzwi, a ojciec przyszedł i otworzył,
wyjątkowo zły.
- Czego chcesz? - warknął.
- Chce się spytać, czegoś...
- No, słucham? - spojrzał pytająco.
- Tato, bo mam kolegę, bardziej przyjaciela, którego poznałam w internecie i jutro są moje urodziny, więc chce się ze mną spotkać i wyjść do jakiegoś bar--
- Definitywnie nie - przerwał ci
- Ale tato... - zrobiłaś swoje oczki szczeniaczka.
- Nie - trzasnął drzwiami tuż przed twoim nosem.
*Nie będziesz mnie wiecznie więził, pedale*
Usiadłaś na łóżku i chwyciłaś komórkę, by napisać do Sanesa:
Ty: Hej, słuchaaaaaaj, bo mieliśmy spotkać się o 17, co nie?
LazyBones69: no tak, a co?
Ty: A możemy trochę na później przełożyć to spotkanie?
LazyBones69: no pewnie, o pół godziny?
Ty: Nie za bardzo
LazyBones69: no to, o której chcesz się spotkać?
Ty: 23
LazyBones69: cooooooooo? nie powinnaś być wtedy już w domu?
Ty: Nie w końcu kończę osiemnaście lat, więc mogę wyjść na całą noc.
LazyBones69: no ok, skoro o tej ci najbardziej pasuje...
Ty: Dzięki ;)
LazyBones69: nie ma sprawy, dla ciebie wszystko, ślicznotko ;)
Ty: <3
Nie chciałaś wiecznie siedzieć w pokoju i słuchać się ojca-tyrana, który próbował cię niedawno zranić ponownie w twarz. Siedziałaś i myślałaś o planie ucieczki, kiedy
telefon wydał dźwięk wiadomości. Wstałaś i podeszłaś do biurka, gdzie leżała twoja komórka. To była wiadomość od wujka Darka (brata twojej matki), a pisało w niej:
"Witaj moja mała księżniczko! Kończysz jutro wreszcie osiemnastkę, więc pomyślałem, że może chciałabyś spędzić u nas ten weekend (urodziny wypadały ci w piątek)
i spędzić trochę czasu ze starym, kochanym wujkiem. Odpisz szybko, buziaczki od cioci i wujka."
Chciałaś bardzo wpaść, ale wolałaś spędzić ten czas z Sansem, więc odpisałaś:
"Wujku, wiesz jak bardzo Cię kocham i chciałabym wpaść, ale nie mogę. Może przyjadę za tydzień, ok?"
Nie zdążyłaś odłożyć telefonu, a już zawibrował:
"No dobra, w końcu to Twoje urodziny. Tak, jak najbardziej przyjedź za tydzień. Wszystkiego najlepszego i schlej się aż do nieprzytomności!"
"Dzięki wujku, kocham Cię :*"
Wujek był najlepszym wujkiem, jakiego mogłaś sobie wymarzyć. Kochałaś go, a on ciebie. Położyłaś komórkę na biurko i dalej myślałaś o planie ucieczki.
*Ojciec pewnie jak zwykle jutro wróci schlany z pracy i będzie spał jak zabity. Wyskoczę przez okno. NIE! Mogę złamać sobie wtedy nogę...*
Olśniło cię.
*Przecież ja mam wytrychy! Ja pierdolę! Obejrzę poradniki na YouTube i jakoś się stąd wydostanę!
Tylko został problem z drzwiami wyjściowymi, które zamykał na noc, hmmm. Może wyjdę z pokoju pod pretekstem potrzeby, a jak będę wracać, ukryję kluczę do kieszeni.
By było łatwiej, gdyby miał też kluczyk do mojego pokoju przy nich, ale zawsze trzyma go przy sobie, jak jebany strażnik pilnujący więźnia*
_________________
Następnego dnia, 19:00
Udało ci się zdobyć klucze i nic nie zauważył.
_________________
21:47
Ojciec już dawno zasnął, a ty zaczęłaś się ubierać.
_________________
22:15
Wszystko było przygotowane, ale jeszcze musiałaś się wydostać z pokoju. Wzięłaś wytrychy i włożyłaś ostrożnie do zamka, by go nie obudzić. Złamał się, chwyciłaś kolejny.
Też się złamał. Byłaś cholernie zła, został tylko jeden. W nim cała nadzieja. Po chwili męki i strachu udało się! Otworzyłaś drzwi i wyszłaś po cichutku. Spojrzałaś
do pokoju ojca, spał. Ręce ci się trzęsły, kiedy otwierałaś drzwi wyjściowe.
Wyszłaś. Chwilę biegłaś, aby oddalić się od domu.
*Wreszcie jestem wolna...*