Notka od autora:
Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i
kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą
pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone przez
czytelników w komentarzach mogą zostać wykorzystane w toku dalszej
fabuły. Przypominam, jestem łasa na fanarty xD
Wcielasz
się w rolę 28 letniej matki i żony. Twoja córka Aida, ma 9 lat. Twój
mąż Piotr jest od Ciebie o 22 lata starszy. Już od roku planowaliście
przeprowadzkę za miasto, akurat znalazła się wprost wyborna szansa na
wynajem za godziwą sumę domu z kawałkiem ziemi u podnóża góry Ebott.
Właścicielem i jednocześnie sąsiadem okazuje się być bardzo przystojny
żywiołak ognia imieniem Grillby.
Akcja toczy się wiele lat po zakończeniu prawdziwego pacyfisty w uniwersum Underfell. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Mogą pojawić się notki +18. Grillby x Czytelniczka.
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
Wyniki:
1. 2 - Bliska przyjaciółka; 3 - Yumi Mizuno (looool); 1 - Grupka przyjaciół;
5 - Nikogo.
2.
10 - usiąść przy barze; 1 - usiąść na stole; 1 - usiąść przy stole
3. 5 - schlać się;
7 - pić z umiarem
Rano nie było tak źle, znaczy gdy się już obudziłaś. Piotrek szybko doszedł do siebie, musiałaś mu dać tylko ... pół godziny, jakie spędził na ogarnięciu w ubikacji. Aida nic nie mówiła na temat waszego stanu. Znaczy się dziecko widziało, oczywiście, że widziało. Mieliście kaca. Nie pierwszy raz widzi was w takim stanie. Szczerze? To nawet ją to trochę bawi. Bierze szklankę soki w swoje rączki i pije łapczywie nie spuszczając z was wielkich brązowych oczu.
-Mamo... - jej głos dzisiaj jest taki... głośny i taki... skrzekliwy.
-Co jest kochanie? - pytasz się podnosząc na nią głowę znad naleśników jakie zrobiłaś (ledwo).
-Czy mogę iść na górę i się pobawić?
-Oczywiście kochanie - idź i bądź tam... głośno. Dziewczynka zadowolona pobiegła do swojego pokoju, zaś Ty miałaś w końcu czas aby spojrzeć na męża. Pił już chyba piątą szklankę wody. Oj, biedaczysko. Wstałaś od stołu. Kac nie męczył Cię tak bardzo jak jego. Po prostu mniej wypiłaś. Ot, niewielka migrena i odwodnienie, lecz nic ponad to. Wzięłaś butelkę wody z lodówki i mu ją podałaś. Mamrocząc podziękowania pod nosem, zabrał ją tak, jak potępieniec bierze łaskę z rąk pańskich. Heh. Dziwne skojarzenie.
Tak więc, jak doszliście do siebie i ból wszelaki zniknął, przyszła pora na spędzenie trochę czasu razem. Piotr był naprawdę, naprawdę kochającym mężem. Siedziałaś na kanapie, a on grał z waszą córką w jakąś dziewczęcą grę. Nie wstydził się pozwalać jej bawić swoimi włosami, a kiedy miał brodę, bo był taki czas. Nawet teraz myśli o zapuszczeniu jej na nowo. W każdym razie Aida może robić wszystko z jego brodą. Znaczy się mogła. Wielokrotnie wychodził na miasto z kwiatkami w brodzie, brokatem czy małą laleczką. Nie wstydził się też, aby malowała mu paznokcie, oczywiście jeżeli potem Ty dopilnujesz, aby nie miał lakieru na paznokciach. To naprawdę wspaniały i kochający ojciec. Przeciągnęłaś się, aż coś przyjemnie chrupnęło Ci w kościach.
-Jak myślisz.. - odezwałaś się pierwsza, Piotruś cały czas patrzył na planszę z grą - ... może powinnam zaprosić kogoś z nami? No wiesz....
-To w sumie dobry pomysł, będziemy mieli co robić. - przesunął pionka i dopiero wtedy podniósł głowę na Ciebie. - Ale wpierw przedzwoń po opiekunkę.
-Co? - Aida zawyła żałośnie przerywając swój haniebny czyn przestawiania pionków ojca. -Opiekunkę?
-A no, lubisz ją, prawda? - dziewczynka lekko przytaknęła - Nie chcesz jej? Poszukać ci innej?
-Nie! - krzyknęła szybko - Ja po prostu... - mówiła coraz ciszej opuszczając głowę - ... jestem już duża.
-Oczywiście kochanie - Piotrek pogłaskał ją po głowie - Ale wolimy mieć pewność, że nic się nie stanie. Kupimy wam słodkości i zamówimy jakieś dobre filmy.
-A będę mogła iść spać później?
-Cóż... - popatrzyłaś na Piotrka, który tylko wzruszył ramionami - ... ale nie za długo, dobrze?
Opiekunka umówiona. Jasna sprawa. Teraz pola na telefon do przyjaciela. Znasz ją od lat. Jest żoną jednego z przyjaciół Twojego męża. Po kilku sygnałach w telefonie odebrała.
-Słucham?
-Juda? Kochanie, jak się cieszę, że cię słyszę.
-Heh, w końcu do mnie dzwonisz słońce! No, mów jak się żyje na wsi - zaśmiała się cicho.
-To nie wieś, dobrze o tym wiesz - próbowałaś brzmieć na urażoną, ale kiepsko Ci to wychodziło - Dzieli nas zaledwie pół godziny jazdy samochodem, wiesz?
-Wiem, wiem, wiem. Ale, jak się żyje?
-Fajnie - zaczęłaś okręcać dookoła palca kabel od słuchawki - Tak właściwie chciałabym się ciebie o coś zapytać.
-O co? - nie brzmiała na zaskoczoną
-Piotrek i ja zostaliśmy zaproszeni do baru dzisiaj. Baru dla potworów. Znaczy się nie dla. Ale właściciel baru i nasz wynajmujący to ta sama osoba i jak wiesz on jest
-Potworem. Tak to wiem, przejdź do rzeczy.
-No i zaprosił nas, a my się zgodziliśmy i chcielibyśmy abyś.. no nie wiem.. - zaśmiałaś się nerwowo - może Ty i Janek.. może...
-Oj, słońce ty moje - odmówi - Wiesz dobrze, że z przyjemnością byśmy się z wami zabrali - odmówi - niestety, nasz synek zachorował i nie chcemy zostawić go w domu... - i odmówiła.
-Ah, rozumiem, a co mu jest? - mało Cię to interesuje, bo bardziej jesteś skupiona na odmowie, ale i tak pytasz, aby było grzecznie.
-Przeziębienie. Nic poważnego, ale jednak.
-Byliście u lekarza?
-Oczywiście, ma leki i wszystko. - zaśmiała się delikatnie - Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła.
-Nie, oczywiście, że nie! - próbowałaś rozpogodzić ton głosu, nawet Ci się to udało - Ale umówimy się kiedyś co?
-A no, zdecydowanie tak.
Po wymienieniu się kilkoma gorącymi ploteczkami, oraz poradą co trzeba dodawać do ciasta, aby smak był lepszy, skończyłaś z nią rozmawiać. Akurat w porę, by zacząć się szykować do wyjścia. Piotrek okupował prysznic, dlatego bez skrępowania malowałaś się przed lustrem. Nagle jego ręce musnęły Cię od tyłu, potem przesunął palcami po biodrze, do góry po konturach talii. Lewą rękę zatrzymał na brzuszku, prawą sunął wysoko, wprost na pierś kryjącą się pod koszulką podomką jaką miałaś na sobie. Trzymając Cię od tyłu wymruczał niczym potulne kocie i ugryzł Cię delikatnie w płatek ucha. Zaśmiałaś się i odwróciłaś w jego stronę. W sumie, macie jeszcze trochę czasu na to. Czemu nie... Zarzuciwszy mu na ramiona swoje ręce wskoczyłaś na umywalkę. Piotrek był mokry, pachniał szamponem i płynem do kąpieli. Bez problemów ściągnął z Ciebie koszulkę i rzucił ją na podłogę, potem czule gryząc Cię po karku chwycił za piersi od nasady i zaczął je pieścić. Delikatnie ściskać, muskać, potem szczypać sutki. Wszystko tak jak lubiłaś. No i te jego pocałunki. Nie tylko zębami, ale i wargami, językiem, smakował Twój kark, ucho, ramię. Czułaś jak jego kutas podnosi się. Odnalazłaś go ręką i pogładziłaś kilka razy. Wtedy odsunął się od Twojego karku, przystawił czoło do Twojego i uśmiechając jednocześnie, po prostu przybliżył się. Nie miałaś nic poza koszulką, więc teraz byłaś praktycznie naga. Musnął Twoją kobiecość sprawdzając, czy jesteś dość wilgotna, aby go przyjąć. Byłaś, co prawda nie ciekło się z Ciebie, ale byłaś, a może to przez to, że on był cały mokry? Ah, czy to ma sens? Po kilku poprawkach i ustawieniu się wygodniej, zdecydowaliście zrobić to w innej pozycji. Teraz opierałaś się rękami o szafkę i wypinałaś do tyłu jędrne pośladki. On stanął za Tobą i gładząc Cię mocno, władczo, nie tylko po tyłku, udach, ale i po plecach, z przeciągłym jękiem wszedł w Ciebie. Stęknęłaś w odpowiedzi i zamknęłaś oczy. Jego ruchy były szybkie, krótkie i urywane. Miał już swoje lata. Mruczał przy tym, jak bardzo jesteś wspaniała, jak mu dobrze, jak strasznie Cię kocha. A Ty się uśmiechałaś, czerpiąc przyjemność z tych niewielkich dreszczy, które co raz przemykały szybko po Twoim ciele i nikły. Seks z nim nie był długi. Po kilku minutach wyskoczył z Ciebie i pozostawił samotną, taką, jakby pustą. Nie doszłaś, za to on właśnie dochodził nad ubikacją, wypuszczając swoje nasienie do muszli klozetowej. Potem spuścił wodę i ciężko dysząc podszedł do Ciebie. Pocałował w czoło i wyszedł z ubikacji. Teraz Twoja kolej na przygotowanie się. Nadal rozochocona odkręciłaś prysznic i stanęłaś pod strumieniem lejącej się wody. To prawie rutyna. Nie masz mu tego za złe. Nie oczekujesz też po nim, że będzie mistrzem w łóżku. Kocha Cię, prawdziwie i szczerze, tylko to się liczy, prawda? Sama możesz się zająć sobą. Oparłaś się plecami o kafelki i musnęłaś ręką swoją płeć. Nadal wrażliwa na każdy dotyk. Druga ręka pieściła Twoje piersi. Tak jak lubiłaś. Podczas kiedy pierwsza kręciła szybkie kółka na guziczku. Odrobina takiej stymulacji, odpowiednie wyobrażenie.
Ulubiony aktor wpada do łazienki i rżnie Cię jak opętany na podłodze. O tak, patetycznie, ale może być.
Ubrałaś się... dobrze. To znaczy przede wszystkim wygodnie. Para dżinsów z cekinami to tu to tam, i napisem "made in hell" na pośladku, do tego czerwona koszulka na ramiączkach, weźmiesz do tego swoją ulubioną kurtkę w kolorze khaki. Nie tylko dlatego, że jest ciepła i fajna, ale też dlatego, że ma duże kieszenie do których możesz dużo schować, przez co nie będziesz musiała zabierać torebki. A to już coś. Piotrek ubrał się w koszule i spodnie. Jak to jest, że faceci wyglądają dobrze prawie we wszystkim? Stałaś na niego i patrzyłaś z niedowierzaniem. Wystarczy, że najgorszy łachmyta założy koszulę i spodnie i już wygląda jak człowiek. To... niesprawiedliwe!
-No co - zapytał zdziiwony
-Nic! - krzyknęłaś rozbawiona. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Piotr poszedł powiedzieć Ai to co ma zrobić w razie gdyby to i tamto, gdzie są telefony, gdzie są słodycze i tak dalej. Ty natomiast poinformowałaś opiekunkę gdzie będziecie, ile was nie będzie, a jakbyście się spóźniali, niech śmiało śpi na kanapie i częstuje się jedzeniem w lodówce. Nadgodziny oczywiście zostaną jej zapłacone, więc niech się nie martwi.
No i w drogę. Prowadził Piotrek, Ty w tym czasie miałaś możliwość popatrzenia na wieczorne miasteczko. Ludzi nadal sporo, choć zdecydowanie mniej. Widziałaś jak babcia zamyka stragan, jak znajomy Ci człowiek idzie z psem na spacer, jak para potworów jakich widziałaś kilka dni temu, teraz stoi pod sklepem i pali papierosy. Tu jest naprawdę... miło.
W końcu zatrzymaliście się przed barem. Nie tego się spodziewałaś. Naprawdę. To nie jest jakiś niewielki barek z czterema krzesełkami i niewielką ladą. To bar, klub raczej. Nie ma co prawda ochroniarza i kolejki po kolejną przecznicę, ale miejsce naprawdę robi wrażenie. Przede wszystkim, z zewnątrz wygląda jak jeden z tych nowoczesnych budynków ze szkła. Choć to zaczyna się dopiero na górze. Ściany z zewnątrz pokryte na srebro i neonowy szyld "Grillby's" w kolorze głębokiego fioletu miga i zaprasza. Przy wejściu podświetlony napis informujący o godzinach otwarcia. Czyli od dwudziestej do ostatniego klienta. Czyli za dnia to miejsce nie działa? Cóż...
Weszliście do ciemnego przedsionka, który okazał się być szatnią. Jak miło. Szatniarka, starsza sympatyczna pani przyjęła od was niepotrzebne ubrania i wydała numerek informując, że jeżeli go zgubicie, trzeba będzie zapłacić pięćdziesiąt sztuk złota. Oh, dziwne, zazwyczaj to dwadzieścia. No, ale i tak nigdy nie zgubiłaś, więc się nie boisz. Przeszliście przez drzwi i weszliście do ... jaskini Grillbiego. Bardzo przytulnej. Cały lokal miał dwa piętra. Pierwsze na którym odbywała się cała impreza, no i drugi, przeznaczony dla VIPów. Mimo to, rzeczy dostępne dla zwykłych klientów były równie kuszące. Pod ścianą stół do gry w bilarda okupowany teraz przez grupkę chłopców, wiekowo chyba niedawno skończyli osiemnaście lat... Do tego trzy loże, również pozajmowane. Stoliki, przy nich siedziały różne osoby. Wygląda na to, że jedyne wolne miejsce jakie by się znalazło, znajduje się przy barze.
Ah muzyka. Nie było denerwującego jeb, jeb, jeb. Nie było też nic głośnego. Można było swobodnie prowadzić dyskusje bez krzyku. Leciał w tym momencie jazz jakiego nie znałaś, przyjemne nuty ubogacały to miejsce. Naprawdę Ci się tutaj spodobało. Bar Grillbiego miał swój klimat. Tonął cały w barwach błękitu, czerni i fioletu. Czego chcieć więcej? A tak, czegoś do picia. Wraz z Piotrkiem usiedliście na wysokich okrągłych krzesełkach z niewielkimi podparciami. Barmanka, niebieski żywiołak ognia z dziwną maską przypominającą maski lekarskie na twarzy... o plakietka na jej piersi mówiła... "Jestem Fuku, co podać?"... To chyba pytanie. Jako, że nic się nie odezwała, po prostu patrzyła na was czerwonymi ślepiami, Piotr zdecydował się jako pierwszy odezwać, po tym, jak przełknął ślinę i chrząknął nerwowo.
-Dla mnie piwo... a dla żony...
-Też! - skończyłaś za niego szybko - Z sokiem. Macie imbirowy? - potworzyca przytaknęła - To poproszę z imbirowym. - I odeszła. Odwróciłaś się w stronę Piotrka- Myślisz, że powinniśmy jej powiedzieć, że no... jesteśmy?
-Aby przekazała Grillbiemu? - zapytał unosząc brwi - Nie wiem kochanie, czy to dobry pomysł. Wiesz? Jest szefem tego miejsca, a ono jest takie po prostu - wzrokiem przejechał po pomieszczeniu - takie po prostu łał. Musi być zajęty i pewnie nie będzie miał dla nas czasu. Więc...
-Pewnie masz rację - westchnęłaś, barmanka podała wam piwo i zażądała zapłaty. Trzeba przyznać, że ceny to tutaj mieli znacznie większe niż w przeciętnych przybytkach tej kategorii, no ale nie mają też konkurencji. Najbliższy klub znajduje się pół godziny jazdy drogi stąd, zaś bar... a diabeł raczy wiedzieć.
-Jak się bawisz? - zawołał Piotr. Muzyka teraz była głośniejsza i kilka par, zarówno tych ludzkich jak i potworzych, wyszło na środek parkietu położonego o kilka stopni w dół. Znaczy się, mniej więcej na środku pomieszczenia znajdowała się niewielka dziura, dwa stopnie dokładnie, i to był parkiet. Nawet przyjemne oddzielenie wszystkich od miejsca do tańczenia.
-Dobrze! - odkrzyknęłaś kiwając głową w rytm muzyki. Rozglądałaś się na boki. Nie wiedziałaś co robić i Piotr też nie wiedział. Nie znaliście tu nikogo, nie wiedzieliście co robić, no i przede wszystkim, nie spodziewaliście się tego. Tego znaczy się takiego miejsca. Postanowiliście wziąć piwo w ręce i rozejrzeć dokładniej. Nie znaleźliście zbyt wiele, z wyjątkiem ubikacji. Z tej damskiej już skorzystałaś. Była ... normalna. Znaczy się w tym czystym i schludnym znaczeniu. Dopiero gdzieś tak po pół godzinie, gdy wasze piwa były już dopite, zaś chęć o szybszym powrocie do domu stawała się coraz silniejsza, coś zaczęło się zmieniać. A coś, to oczywiście, trzeba rozumieć jako kogoś.
-O przyjechaliście - To on, Grillby, stał za wami.
-O tak - Piotr oblizał usta, zawsze tak robił przed tym jak kłamał - Przed chwilą dosłownie weszliśmy.
-To miło - Grillby przyglądał mu się chwilę a następnie zamrugał kilka razy - W każdym razie, witam. Oprowadzić was po barze?
-Ten poziom właściwie to już dokładnie zwiedziliśmy - zaśmiał się Piotrek. Fioletowy ogień uśmiechnął się szerzej, zerknął na Ciebie przez chwilę, a potem na Twojego męża. Skinął na was ręką, abyście poszli za nim. Miał na sobie obcisłe spodnie, kowbojskie buty, zupełnie jak wczoraj, oraz kurtkę z futerkiem. Widziałaś jak fioletowe języki ognia unoszą się z jego ciała i nikną w powietrzu jak szedł. Zupełnie tak, jak kiedy przenosiłaś kiedyś świecę. Lecz ten nie gasł, w ogóle, tlił się płomieniem jaki miałby nigdy nie zgasnąć. Zaprowadził was do baru. Popatrzył na barmankę, która pochyliła głowę zaraz po tym, jak zobaczyła was przy swoim szefie.
-Zrób im specjalność naszą - rozkazał, ta przytaknęła i bez słowa zaczęła spełniać jego obietnicę. Tym czasem Grillby odwrócił się w Waszą stronę opierając plecami o szynk. Skrzyżował ręce na piersi.
-I jak się wam podoba? - zapytał patrząc na Piotra, lecz gdy to Ty zabrałaś głos pierwsza, miałaś całą jego uwagę. Czułaś jego białe ślepia na sobie i miałaś wrażenie, że zrobiło Ci się cieplej.
-Jest wspaniale. Znaczy się, nie znamy tutaj nikogo, a nie jesteśmy zbytnio fanami takich miejsc - zaśmiałaś się nerwowo - Bez urazy
-Spokojnie - zapewnił uśmiechając się cwanie
-Ale naprawdę jest wspaniale. Nie spodziewaliśmy się tego typu miejsca - rozłożyłaś ręce by gestem pokazać wszystko dookoła - Raczej jakiś mniejszy barek czy coś..
-Proszę - nie umiał ukryć rozbawienia - Wiem jak i gdzie inwestować, aby robić potem to co chcę.
-Nie wątpię w to - nie wiedziałaś jak masz na to inaczej odpowiedzieć, uśmiechnęłaś się.
-W każdym razie, od dawna jesteś jego właścicielem?
-Właściwie odkąd mogłem go otworzyć. Jak tylko ludzki rząd pozwolił potworom prowadzić własną działalność gospodarczą...- barmanka podała drinki. Były ciekawe. Nieco świeciły w neonowych barwach baru, lecz nie wyglądały groźnie. No i miały te słodkie palemki. Uwielbiałaś się nimi bawić (i je psuć). W drodze na wyższy poziom Grillby opowiadał wam, jak zakładał to miejsce, od czego zaczynał, co planuje zmienić w najbliższym czasie. Czy on wspomina coś o jacuzzi w piwnicach? Cóż... kto bogatemu zabroni... Heh
VIP ROOM'y były ... ciekawe. Każdy inny. Dach to właśnie to szkło jakie widzieliście z zewnątrz, taki vip mógł bez problemu patrzeć na nocne niebo. Cudowny pomysł. Do tego każdy pokój był w innym kolorze. W paru była loża, w kilku stolik, w jeszcze innym pościelone łóżko, w kolejnym nie było nic z wyjątkiem puf. Każdy znalazł tu coś dla siebie. Nawet samotnik, bo Grill pokazał wam najmniejszy vipowski pokoik, czyli wygodny fotel w stylu dziadka z rozkładanym podnóżkiem i telewizor plazmowy z możliwością wypożyczania filmów.
-Na dzisiaj już wszystkie zarezerwowane - oznajmił zerkając na zegarek jaki miał na ręce - Za jakieś pół godziny zjawią się pierwsi goście. - Znowu poczułaś jego wzrok na sobie, lecz gdy na niego popatrzyłaś, ten odwracał wzrok niemal natychmiast
-Oh, nie chcemy zabierać ci czas
-Nie zabieracie. - uśmiechnął się. Drink był mocniejszy od piwa i zaczynało robić Ci się... wesoło. Piotr, jako ten ze zdecydowanie słabszą głową, był jeszcze weselszy niż Ty.
-Nie? - jego oczy zamigotały, podszedł do Grillbiego i zarzucił mu rękę na ramię. Potwór zesztywniał na ten gest, ale potem szybko się rozluźnił i z uśmiechem popatrzył na twarz człowieka - To chodź się napić!
-Nie teraz, na służbie, że tak powiem, nie pozwalam sobie pić, ale wy za to możecie. Powiem barmance, aby dała wam ... z dwa darmowe piwa jeszcze? Pasuje? - Pasuje, a jakże! Grill po tym jak wyswobodził się z rąk Twojego męża podszedł do Ciebie i pochylił się, by znowu pocałować Cię w rękę. Masz wrażenie, ze ten pocałunek trwał nieco dłużej niż ostatni. - To ja się będę zbierał - W jego głosie słyszałaś smutek i Tobie też zrobiło się smutno, szczególnie gdy spojrzałaś w jego oczy. To pewnie przez ten alkohol.
Opuściliście tereny vipowskie i udaliście się... na parkiet. Dobra. Drink był mocniejszy niż przypuszczałaś. Oboje tańczyliście ze sobą, kręcąc się czasem jak dzieci, tuląc, śmiejąc, strzelając piruety. Nie było w tym nic seksownego, po prostu dobrze się bawiliście i nikomu to nie przeszkadzało. Wykorzystaliście oczywiście darmowe piwa od Grilla, bo po co by nie. No i wyszliście gdzieś tak koło dwunastej. Auto trzeba było zostawić, zaś wezwać taksówkę. Wróci się po nie jutro. Teraz trzeba iść do domu. Do domu..
Weszliście oboje, rechocząc pod nosami. Wasza córka oczywiście nie posłuchała. Telewizor włączony, właśnie Simba decydował się wrócić aby ocalić Lwią Ziemię od Skazy. Na kanapie spała opiekunka, Aida na podłodze. Piotr nieco przytomniejąc, wziął córkę na ręce i zaniósł do jej pokoju. Ty okryłaś opiekunkę kocem. Potem oboje poszliście do waszej sypialni i usnęliście w łóżku małżeńskim.
Wypad do baru można uznać, za udany.
Pytania do Was
1. Będziesz próbowała jakoś skontaktować się z Grillbym, czy poczekasz, aż los ponownie połączy wasze drogi?
2. Jak zareagujesz na wieść o tym, że Piotr dostał nowy projekt i będzie musiał dłużej zostawać w pracy? Będzie ci smutno, czy przyjmiesz to na luzie?
3. Twoje dziecko będzie chciało abyś wykupiła jej jazdę konno. Zgodzisz się, czy nie?