Autorem opowiadania i grafik jest thewyvernsweaver, kulkum
Tłumacze wykonał Smokorys
SPIS TREŚCI
Rozdział I (obecnie czytany)
Rozdział II
Rozdział II
Powiedział lis utrzymując niski, władczy ton. W tym przypadku była to władza, którą sama mu przekazała gdy zbliżyli się bliżej celu. Fiołkowe oczy znów trzymała rozwarte siłą spoglądając w jego własne tak, iż mógł zobaczyć odbicie swej twarzy. Oczy, które właśnie zaczynały jarzyć się słabą upiorną żółcią nie mrugały, trzymając jej wzrok w bezruchu gdy siedzieli pomiędzy trzema klonami.
- Nie odwracaj znów wzroku. Widziałaś moją prawdziwą postać, stałaś w mym ogniu. To winno być dla cię niczym.
- Prawie zapomniałam – mruknęła bez drżenia w głosie. Jej nos drgał, uszy były oklapnięte leżąc płasko na jej wyprostowanych plecach. - Tym razem jestem gotowa.
Ufając jej na słowo, że tym razem jest gotowa wytrzymać zwołał moc by wypływała dopóki nie ogrzała poduszek łapy, którą trzymał jej dłoń i pozwolił słabemu żółtemu blaskowi stężeć. Ciepło wzrastało szybko naokoło niego w miarę jak jego ciało otaczała siła, którą kierował przetaczając myślami słowa. Słowa, które nie zostały wypowiedziane czy pomyślane przez tak wiele wieków, że nawet w swym szczytowym momencie wiedza ta została utracona dla Dreiker'a. Pobudzenie magii tak starej, iż jego krew burzyła się, nawet jeżeli oczy królika, którego łapa drżała naprzeciw jego nigdy nie dostrzegły niczego innego niż spokoju wymalowanego na wyzutym z emocji pysku rudego lisa. Żar łączył się wokół nich, teraz na tyle gorący by resztki bliskiego lasu zaczęły się tlić i trzaskać, okrywając ich atmosferą w której jedynie smok i jeździec mogli liczyć na przeżycie.
Trwała nieprzerwanie w bezruchu. Miała silną wolę. Jej serce biło w jego uszach szybko lecz równo. Bardziej podniecenie niźli strach, żądza wiedzy którą ma jej do zaoferowania. Przelotna myśl o tym, iż lepiej byłoby gdyby uradziła się smokiem z duszą jaką posiada zmusiła go by pochylił się bliżej niej. Woń spiekoty, dymu i królika wypełniły go, tak samo jak woń spiekoty, dymu i lisa napełniły ją gdy zbliżyli się do siebie na tyle, że ich nosy niemal się zetknęły. Nieśmiało rozbawiony w swej koncentracji, tak iż spojrzała na niego niemalże z paniką przez tę grę na intymności, mruczał łagodnie w miarę jak zbierana moc zbierała się u spodu gardła.
- Oddychaj głęboko, Dreikerze. Raz posmakowana przez moc równie mocno wypuść powietrze. - powiedział oplatając wzrokiem jej wydychające powoli usta. Karmazynowy dym nie był magią lecz tym co ją przenosiło. Gęstą, potężną, niemożliwą do przewidzenia. Zaciekawiony, gdyż nie odbyło się to od czasów bardziej zamierzchłych niż te w których żył jego ojciec, oglądał jak dym oplata jej pyszczek w miarę jak oddychała według instrukcji. Delikatna mordka otworzyła się szerzej gdy jej oczy zwężyły się, zamglone tak jak część jego samego płynącego poprzez jej umysł i dotykającego ułamków jej duszy, w innym wypadku części te pozostałyby tylko jej.
Chwilę potem wypuścił powietrze i tak samo jak ona wciągnął dym w swe płuca, czując ostre uderzenie gdy uderzył go wir myśli i emocji. Ze względu na to, iż wiedział czego się spodziewać a jego umysł był
nastrojony do samej magii niespodzianka nie była aż tak wielka jak przypuszczał. Wspomnienia próbowały wypłynąć na powierzchnię, wspomnienia które nie należały do niego, zdusił je więc na czas potrzebny do przyjrzenia się jej z bliska. Jej oczy były zimne, niemalże zeszklone, kołysała się w miejscu. Jej łapy zacieśniały się na jego własnych w miarę jak doświadczała rzeczy, które w pełni zrozumieć mógł tylko smok.
- Judy, słyszysz mnie? - spytał sięgając poprzez prowizoryczne ogniwo, które dzielili. Wiedział, że jeżeli byłoby to możliwe, to jej oczy rozszerzyłyby się bardziej gdyby skupiła uwagę na obecnym świecie. Jej usta poruszyły się próbując utworzyć jakieś słowo nim położył palec na jej ustach kręcąc przecząco głową.
Myśl.
Jesteś w mojej głowie, - odpowiedziała, zaskakując go jak głośno i wyraźnie to zrobiła. Niemalże tak wyraźnie jak przypływ zadowolenia królika gdy zdała sobie sprawę, że została usłyszana. To niesamowite! Wiem jak to jest latać, o tam, w górze!
Wskazała na niebo jakby chciała zaakcentować oczywistość jaką jest dla smoka lot. Wydał z siebie cichy chichot wstając na nogi i podnosząc ją ze sobą.
Boisz się wysokości, - skomentował z łatwością odwracając ją z powrotem w stronę drogi, którą opuścili trochę dłużej niż godzinę temu.
Ruszajmy. Skupienie na marszu pomoże zapobiec przytłoczeniu cię, a więź ograniczona jest do dwóch dni.
Ale może trwać... dłużej, - dodała sprawiając iż spojrzał z ukosa na jej plecy. Fakt, że z taką łatwością pochwyciła ten strzępek informacji poprzez ich więź był lekko peszący. A skąd dowiedziałeś się, że bałam się wysokości?
Tak samo jak ty dowiedziałaś się, że więzi jest więcej, - odpowiedział, trzymając swe myśli
uważnie skoncentrowane na wiodącej ich ścieżce. - Aby więź była kompletna, oboje, Dreiker i Smok muszą chcieć aby taką była. Znaczy to, że nie musisz się martwić tym, że będziemy połączeni na wieczność.
Jej milczenie wydało mu się potwierdzeniem jego słów. Szła przed nim dopóki nie dotarli do drogi. Byli już blisko celu.
Miasta na rozdrożach, znanego jako Podunk*, ku jego przerażeniu.
Autor: monoflax
Pewnego razu Nick natrafił na swym terytorium na cuchnący zbiornik bagiennej wody tak zanieczyszczonej śmiercią i najniższymi formami życia, że ostry rażący odór mógłby zadławić smoka w sile wieku. Była to tak duża zniewaga dla jego zmysłów, że użył swego oddechu do gotowania wody przez okres paru tygodni dopóki woda nie stała się czysta, niezmącona i bez życia.
Część niego życzyła sobie by mógł zrobić to samo z tym miastem długo nim by tam dotarli. Cząstką tego był fakt nieprzemożonej chęci powrotu do swej czystej smoczej formy, choćby na dzień by rozprostować skrzydła i szybować pośród chmur, gdzie powietrze nie mierziło wonią zbyt wielu nieumytych ssaków zgromadzonych w jednym miejscu. Pomysł zionięcia ogniem ponad rosnącymi w oddali drewnianymi strukturami sprawiał niezwykłą przyjemność, nawet wobec kuksańca w bok, który otrzymał wraz z falą irytacji od idącego obok niego królika.
Myśli o paleniu miast do gołej ziemi są nie do zaakceptowania, - wysłała, irytacja a nawet odrobina zniesmaczenia w jej głosie skwitowały ten pomysł. Aczkolwiek myśli, z których zboczyła na ten temat sprawiły, że nie mógł powstrzymać głupawego uśmieszku spojrzawszy na nią z góry.
Myśli o faktycznym paleniu miasta są nie do zaakceptowania, - sprostował wzruszając ramionami gdy zwróciła ku niemu swe oczy marszcząc czoło.
Nie ma wielu opowiadań o smokach palących do gołej ziemi losowe miasta, wykluczając horrory Zakonu Żaru (Order of Embers). Do tego moje myśli były daleko mniej szczegółowe niźli te odbyciu gorącej kąpieli, które miałaś kilka minut temu.
Widząc jak odchyla ku niemu swe uszy oprószone rumieńcem i nie odpowiada na jego słowa wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu. Fakt, iż mógł poczuć jej zmieszanie był w rzeczy samej przyjemnością, gdyż barwny obraz leżącej nago w balii z brązu z jej łapami...
Przestań o tym myśleć! - fuknęła, myśl była tak niespodziewana i gwałtowna, że dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co robi. Uśmiech nie zniknął chociaż odwróciła się i łypnęła na niego swymi fiołkowymi oczami z lekkim upokorzeniem.
Czy jest jakakolwiek możliwość aby zaprzestać upływ podstawowych myśli pomiędzy nami? To jest trochę... Dekoncentrujące.
Ostrzegałem, - skomentował kładąc łapę na głowicach mieczy spoczywających po obu stronach jego bioder w miarę jak powłóczyli bliżej bram. Udało mu się sprawić, aby gest wydał się rozluźniony i niegroźny, nawet pod uważnym okiem nosorożca w zbytecznie ciężkiej zbroi strzegącego bramy do dużego miasta, po prostu po to, że wiedział jak przedstawiać się jako nieszkodliwym. Ale jest to tymczasowe, a możliwość porozumiewania się bez wystrzegania naszych słów przed ssakami wokół nas jest nieodzowna.
Autor: thewyvernsweaver
- Czego chceta? - wycedził nosorożec występując do przodu by zagrodzić im wejście. Malutkie ślepia wkomponowane w masywną głowę wpierw skupiły się na moment na nim, lustrując go powoli, po czym zwróciły się na królika występującego krok w jego stronę.
- Szukam miejsca gdzie moglibyśmy spędzić noc – powiedziała zamaszyście zarzucając łapą w jego stronę bez nawet zerknięcia ku niemu. - Poza tym to nasza sprawa co tu robimy.
Strażnik dłuższą chwilę przypatrywał się im wodząc wzrokiem po ich uzbrojeniu z kpiną i uciechą, które z pewnością spowodowała ich znacznie mniejsza postura. Nick szybko doszedł do wniosku, iż nosorożec przywykł do tego, że jego rozmiary są aż nadto wystarczające do radzenia sobie z każdym problemem, co wynikało z jego niecierpliwości i braku zainteresowania. Pokazując ten sam brak zainteresowania Nick obrócił wzrok poza strażnika i sklepione przejście służące za wejście do miasta. Już teraz widział dziesiątki ssaków snujących się po ulicach. Było w tym coś... Bez życia. To jak się poruszali, to iż większość z nich nie spoglądała na tych których mijali, usilne omijanie strażników zdecydowanie widoczne na nieutwardzonych ulicach. Czuło się... Surowość bycia częścią królestwa, które szczyciło się akceptacją dla każdego.
- Zajazd Gilmuna jest najbliższym z miejsc w mieście z jadalnym dla królika jedzeniem. - burknął nosorożec unosząc brew nad tym jak niebywale pomocnie postąpił. - Nie róbcie problemów to was nie zdepczą. A jak szukacie gdzie by się rozbarłożyć to zapytajcie o Tryka i Owcę.
Rozbarłożyć?
Pytanie nieco zbiło go z tropu, powodując iż zmrużył na niej oczy próbując rozsądzić czy nie żartuje. Gdy tylko zdał sobie sprawę, że była pytała zupełnie szczerze stłumił łapą chichot.
Właśnie skierował cię do tutejszego burdelu.
Po raz drugi w zadziwiająco krótkim czasie mógł delektować się nagłym przypływem zmieszania z jej strony. Wymusiła uszy by osiągnęły pion, odchrząkując kiwnęła głową w stronę strażnika gdy ten zrobił krok w bok ustępując im przejścia.
- To pobrałożymy, dziękuję.
- Yhym – fuknął gardłowo wbijając ciekawie wzrok między nich nim masywne barki wzniosły się gdy oparł się o ścianę. - Witamy w Podunk. Nie daj by nadepnęli na tę słodziaśność, lisie.
- Zrobimy co w naszej mocy.
Słysząc rozdrażnienie w jej głosie, które niemalże w całości spowodowane było umyślnym przezwiskiem i zadowolonym tonem strażnika gdy je wymawiał, Nick podążył za nią gdy weszła do miasta z plecami bardziej zesztywniałymi niźli normalnie.
To gdzie teraz, słodziaku?
Nie zaczynaj – odparła łypnąwszy na niego znad ramienia przyspieszywszy tempa. Teraz chodźmy do zajazdu. Może ktoś tam będzie coś wiedział, a i by zacząć jest to miejsce dobre jak każde inne.
____
* Podunk – zwyczajowa w języku angielskim nazwa dla nieistniejącego, nieistotnego lub nie mającego znaczenia miasta. (przyp. Tłumacza)
Super! Nie mogłam się doczekać tego!!
OdpowiedzUsuńHehehe, uwielbiam to opowiadanie *u*
OdpowiedzUsuńświetne tłumaczenie Smokorys!
Dziękuję za tłumaczenie teraz pozostaje czekać na kolejną części
OdpowiedzUsuńCóż za przypadek, właśnie skończyłem Syrima (sam nie sądziłem że to możliwe :p), patrzę a tu takie coś.
OdpowiedzUsuńPS.
zamiast Dreiker powinno być Dovakin!
https://www.youtube.com/watch?list=PL889K2RLgkIcFVfTHTb9e6XJ8BDvNNd9h&v=MnDUteIZt-k
UsuńMUSIAŁEM! Pinkne!
TAK, TO JEST PIĘKNE! JEZU JAK JA UWIELBIAM TEGO TYPU FANOWSKIE PIOSENKI!
UsuńI TEN OBRAZEK Z SKYRIM!
Tłumaczenie WOW. To jest takie genialne, że aż mi słów brak. Wielkie uznania z mojej strony Oskar B.
OdpowiedzUsuńbędzie jeszcze coś z tłumaczenia?
OdpowiedzUsuń