Autor okładki: Aonomi
Notka od tłumacza: Życie studenta nie jest łatwe i przyjemne, zwłaszcza jak się jest doktorantem. Całe szczęście, masz nowego kolegę, który z przyjemnością oderwie Cię od nudnych zajęć. Co więcej, jest to szkielet.
Opowiadanie mające miejsce po prawdziwym pacyfistycznym zakończeniu gry. Sans x Czytelniczka.
Rozdziały +18 będą oznaczone: ♥
Autor: LambKid
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Rozdział II (obecnie czytany)
Prawie cały poranek spędziłaś w dziekanacie walcząc z urzędasami którzy znowu chcieli zmniejszyć Twój zasiłek. Twoja opiekunka była miła i szczera i genialna, ale to tchórz.
-Może powinnyśmy zgłosić się osobiście do dziekana? - rzuciła tę samą propozycję
-Powinnaś być moim adwokatem – wzięłaś głębszy oddech zamykając za sobą drzwi do pomieszczenia. Cały dziekanat był wizualnie miły dla oka, choć stanowczo za dużo było tutaj czerwonego. Doszłaś do wniosku, że będziesz musiała też zamienić słówko z zastępcą dziekana za jakąś godzinę, choć i tak pewnie powie, że pierdoli Ciebie i Twoje problemy i skieruje do innych drzwi.
-Biurokracja, co? - zapytała Connie przy obiedzie
-To pierdolony koszmar – podparłaś głowę ręką – Jesteśmy wyzyskiwane – dziewczyna zaśmiała się
-Studiujesz trzeci stopień na prywatnych studiach i chcesz...
-Dobra, dobra – zaśmiałaś się – Chyba jestem niewdzięcznym dupkiem
-Ale przynajmniej jesteś uroczym dupkiem – powiedziała. Popatrzyłaś jej w oczy odtwarzając w głowie kilka razy jej słowa. Obie potem zaczęłyście chichotać.
-Nie wiedziałam, że na mnie lecisz, Con
-Oj zamknij się – mruknęła między salwami śmiechu – ta rozmowa wymyka się spod kontroli – zatrzymała się aby złapać oddech – Ale masz rację, jesteśmy wyzyskiwane
-Ty hipokrytko – wystawiłaś w jej stronę język
-Może powinnyśmy zgłosić się osobiście do dziekana? - rzuciła tę samą propozycję
-Powinnaś być moim adwokatem – wzięłaś głębszy oddech zamykając za sobą drzwi do pomieszczenia. Cały dziekanat był wizualnie miły dla oka, choć stanowczo za dużo było tutaj czerwonego. Doszłaś do wniosku, że będziesz musiała też zamienić słówko z zastępcą dziekana za jakąś godzinę, choć i tak pewnie powie, że pierdoli Ciebie i Twoje problemy i skieruje do innych drzwi.
-Biurokracja, co? - zapytała Connie przy obiedzie
-To pierdolony koszmar – podparłaś głowę ręką – Jesteśmy wyzyskiwane – dziewczyna zaśmiała się
-Studiujesz trzeci stopień na prywatnych studiach i chcesz...
-Dobra, dobra – zaśmiałaś się – Chyba jestem niewdzięcznym dupkiem
-Ale przynajmniej jesteś uroczym dupkiem – powiedziała. Popatrzyłaś jej w oczy odtwarzając w głowie kilka razy jej słowa. Obie potem zaczęłyście chichotać.
-Nie wiedziałam, że na mnie lecisz, Con
-Oj zamknij się – mruknęła między salwami śmiechu – ta rozmowa wymyka się spod kontroli – zatrzymała się aby złapać oddech – Ale masz rację, jesteśmy wyzyskiwane
-Ty hipokrytko – wystawiłaś w jej stronę język
Spotkanie zajęło Ci resztę popołudnia i nim się spostrzegłaś była już dziewiętnasta trzydzieści, a Ty nadal nie skończyłaś sprawdzać esejów. Kupiłaś więcej taniej i chujowej kawy z automatu i udałaś się do biblioteki w skrzydle fizyki. Był tam ten sam szkielet w tym samym miejscu co ostatnio. Miał na sobie tę samą niebieską bluzę, ale tym razem miał kapcie i skarpetki na nogach. Wyglądał tak, jakby dosłownie przed chwilą wyszedł z łóżka. Nadal wygląda jak świeżak, pomyślałaś uśmiechając się do siebie. I tak jak ostatnio, stałaś wpatrując się w niego nie wiedząc co zrobić. Nie czułaś się zbyt dobrze nawiązując rozmowę z właściwie obcą osobą, nie spodziewałaś się też, że znowu go zobaczysz, no i teraz nie wiesz za bardzo jak się zachować. Powinnaś usiąść blisko niego? A może się przywitać? Czy lepiej udawać, że go nie zauważyłaś?
-witaj znowu, filologio – powiedział nie patrząc na Ciebie, o wybawco niezręcznych sytuacji. „Filologia” huh? To jakaś nowa ksywka?
-Cześć... ty – chciałaś powiedzieć „cześć pustaku” ale się zatrzymałaś, nie będąc pewną czy spodoba mu się ten kawał.
-jestem sans – zaśmiał się. Usiadłaś na miejscu gdzie wczoraj i zaczęłaś wyciągać egzaminy. Podobał Ci się jego śmiech, niski i przyjazny. Byłaś dziwnie zadowolona, że tutaj jest. Po solidnych czterech minutach już wszystko było ułożone i wróciłaś do pracy. Ciszę przerywało jedynie skrobotanie Twojego długopisu o papier oraz jego przyjemne klik-klik o klawiaturę, co jakiś czas siedzenie zaskrzypiło kiedy się poprawiałaś. Ta cisza była miła. Co jakiś czas popijałaś swoją odrażającą w smaku kawę, zadowolona z każdej pracy jaką już sprawdziłaś. Lecz po godzinie, Twoje skupienie zaczęło się ulatniać. Czy jest jakiś limit ludzkiej koncentracji? Chciałaś mieć to wszystko za sobą. Lecz kiedy zdałaś sobie sprawę, że czytasz tę samą linijkę już dziewiąty raz, zrezygnowana opadłaś na krześle z wielkim westchnięciem. Rzuciłaś czerwonym długopisem, czując przy tym dziwne zadowolenie, lecz następnie pierdolnęłaś policzkiem w kartki na stoliku i dyszałaś ciężko.
-znudzona? - zapytał kościotrup przez pomieszczenie
-Taaa
-chcesz usłyszeć kawał?
-....Jasne
-alfred nobel jest uważany za wynalazcę dynamitu tylko dlatego, że poprzednich wynalazców nie udało się zidentyfikować.
-Łał- mruknęłaś
-z dylematów chemika: wokół tyle butelek, a napić się nie ma czego... - dobra, ten Cię nawet rozśmieszył. Uśmiechnęłaś się w jego stronę
-Kolejny
-co się stanie, jeżeli asteroid uderzy w ziemię?
-Hmmmm – popatrzyłaś się na sufit. Dowcipy były dość zabawne i naukę przedstawiały w zrozumiały sposób nawet dla Ciebie, więc może... - Gruchnie całkiem nieźle
-zgadłaś – praktycznie w jego głosie słyszałaś uśmiech – dlaczego szkielet ma osmalone żebra?
-Dlaczego?
-bo miał pożar w klatce, czego szuka szkielet w piaskownicy?
-Uh... czego?
-łopatki – zachichotałaś
-Te są tylko o szkieletach
-ta, ale są zabawne – zaśmiał się.
-Dobrze, a znasz ten? - zerknęłaś na telefon próbując wybrać jakiś zabawny – Co by się stało, gdyby człowiek nie miał szkieletu?
-jego mięso spadłoby na podłogę
-Ej!
-znam je wszystkie
-Rany.. - popatrzyłaś na niego. Nadal siedział na swoim krześle wpatrzony w monitor, lecz widziałaś, że uśmiechał się lekko. Wstałaś i podeszłaś do niego zajmując miejsce naprzeciwko. Pierwszy raz mogłaś zobaczyć jego papiery z bliska. Większość do szkice czegoś... mechanicznego. Pełno grubych i cienkich linii. Kilka stron wyrwanych z naukowych podręczników, kilka niezręcznych obrazków i szkiców czegoś innego. Rany. Zauważyłaś też, że w rogach kilku stron są narysowane małe kości i czaszki. Zakryłaś dłonią usta, aby się nie roześmiać – Jesteś Sans, tak?
-tak
-Zawsze spędzasz soboty w bibliotece?
-tylko kiedy mam wiele do zrobienia – popatrzył na Ciebie, jego spojrzenie było zmęczone. Pod oczodołami miał cienie. Właściwie, gdyby nie te ruszające się, pełne życia jasne punkciki w jego oczach, można byłoby nie przypuszczać, że może on żyć. Nigdy wcześniej nie widziałaś czegoś takiego. Choć znałaś już kilka potworów, dopiero ten wyglądał tak, jakby faktycznie był zrobiony z magii. - mógłbym zadać tobie to samo pytanie – westchnęłaś
-Też mam wiele do zrobienia... choć tak jest co weekend – dodałaś słabo
-nie masz swojego pokoju?
-Mam, ale... moja koleżanka z którą go dzielę to pracoholik i ciągle tam siedzi no i jest nieznośna
-rozumiem – w jego głosie słyszałaś śmiech – nie lepiej zamienić się z kimś pokojami?
-Pewnie masz rację, ale nie chcę być tą dziewczyną. Więc, po prostu – machnęłaś ręką – Dostosowałam się. A co z tobą?
-eh, kiedy jestem w swoim pokoju co rusz ktoś mi przeszkadza, łatwiej mi pracować tutaj, gdzie nikt mnie nie znajdzie
-Oh! - podskoczyłaś kiedy zrozumiałaś co miał na myśli – Przepraszam, nie powinnam odciągać cię od pracy
-nie, nic się nie stało, i tak potrzebowałem przerwy – podniósł się do bardziej wygodnej pozycji i opuścił monitor laptopa
-piszesz jakąś pracę? - zapytałaś zerkając na tabele i wykresy i rysunki i... o matko
-tak
-A o czym?
-uh, fizyka cząsteczek, zachowanie neutrino, nie wiem ile wiesz o tych rzeczach
-Prawie nic – przyznałaś szybko – Raz słyszałam słowo „neutrino” ale to tyle
-chcesz abym ci wyjaśnił? - prychnęłaś
-Abym pokazała swoją głupotę? Nie, dzięki. - wyszczerzył się
-ej, każdy ma swoje koniki, a co z tobą, też coś piszesz?
-Uh, tak jakby..
-o czym? - popatrzyłaś na dół zawstydzona, miałaś nadzieję, ze nie zapyta
-Um... analiza folkloru i mitów – przyglądał Ci się przez chwilę, a potem parsknął śmiechem
-mnie się podoba – zaśmiałaś się słabo
-Wiem, to.. powinno opierać się na założeniu, że stworzenia z folklorów i mitów.. no wiesz... są odzwierciedleniem ludzkiej psychiki i na ich podstawie możemy dowiedzieć się o socjologii danego terenu. Ale kiedy coś staje się prawdziwe, trudno nadal nazywać to hipotezą... - przerwałaś zdając sobie sprawę z tego jak zabrzmiałaś, próbowałaś się poprawić – To nie tak, że... że obwiniam was czy coś, oczywiście, po prostu ...
-nic się nie stało, łapię – jego uśmiech Cię uspokoił – ale ostatecznie legendy o nas są prawdopodobnie mieszanką i jednego i drugiego, co nie?
-Tak – byłaś szczęśliwa, że nie był uczulony jakoś na ten temat – Teraz, badam jakim sposobem literatura beletrystyczna minęła się z prawdą o potworach – zaczęłaś powoli swój monolog – Właściwie to chciałabym zobaczyć, jak potwory przedstawiają ludzi w swoich publikacjach, aby to potem porównać, ale .. nie mogę dostać w swoje ręce żadnej potworzej książki
-no, wiele naszych tomów jest nadal w podziemiu – stukał się kościstym palcem w kolano myśląc głęboko – choć jakieś książki musiały dostać się na powierzchnię. - kiedy on pogrążył się w myślach, miałaś okazję aby dobrze przyjrzeć się jego nogom. Jedna noga w kapciu, zaś druga obok. Miał wyraźnie większe paluchy. Potem popatrzyłaś niepewnie na własną stopę. Właściwie jesteś pewna, że to jest pierwszy kościotrup jakiego widzisz, żywy czy martwy, trudno więc ci porównać jego kości do prawdziwego szkieleta.. znaczy się tego ludzkiego, oczywiście – co? - zapytał podnosząc delikatnie głos – nigdy nie widziałaś kapci? - podniosłaś wzrok speszona. Widział jak się na niego lampisz, odwróciłaś wzrok zarumieniona
-Przepraszam – mruknęłaś
-nic się nie stało, wiem że ludzie dziwnie reagują na szkielety
-Cóż, to nie ta... jestem po prostu chyba ciekawska. - uśmiechnął się zachęcająco
-możesz śmiało pytać jeżeli jesteś zainteresowana, nie mam nic przeciwko
-Jesteś pewien?
-ta, jeżeli pytanie będzie zbyt osobiste, po prostu nie odpowiem
-Cóż – podrapałaś się po tyle karku – To nie jakieś naukowe pytania... zastanawiam się po prostu jak się razem trzymasz i co napędza twoje ciało, jak wyglądali twoi rodzice, i dlaczego przypominasz ludzki szkielet albo coś w ten deseń. - zaśmiał się jak skończyłaś mówić
-i to są te pytania? ... cóż, na większość z nich odpowiedzią jest magia, no i właściwie nie wiem dlaczego wyglądamy jak ludzki układ kostny
-A są inne kościotrupy? - zapytałaś, szybko wyłapując liczbę mnogą w słowie „wyglądamy” oraz to, że nie wspomniał o swoich rodzicach. Nie wiesz, czy zrobił to celowo, czy po prostu zapomniał.
-tak, mam brata
-Starszego, czy młodszego?
-młodszego – usłyszałaś zamiłowanie w jego głosie, to było słodkie
-Heh, dobra – zaczęłaś wstawać – wracam do pracy zanim palnę coś głupiego, dzięki za rozmowę
-polecam się na przyszłość – odparł ze śmiechem. Ma taki przyjemny śmiech, pomyślałaś wracając na swoje stanowisko. Czułaś się z jakiegoś powodu jak jakiś idiota, albowiem niektóre z rzeczy jakie powiedziałaś mogły go urazić. Starałaś się o tym nie myśleć i zmusić siebie, do sprawdzania tych piekielnych esejów, ale oczywiście co rusz pojawiało się rozmyślenie jaki miły się wydaje. Dwudziesta pierwsza trzydzieści. Nadal masz trochę czasu. Chwyciłaś za szóstą pracę którą dzisiaj sprawdzałaś. Brakowało słów, odmiana nie ta, byki ortograficzne i gramatyczne co rusz. Te wypociny nie miały żadnego sensu. Dziewięć razy czytałaś akapit i się poddałaś.
-Boże, za jakie grzechy – mruknęłaś przez zaciśnięte zęby. Nie wiedziałabyś, że powiedziałaś to na głos gdyby nie głos Sansa.
-kolejny kawał?
-Ale jakiś dobry – odparłaś szybko poprawiając się w siedzeniu
-wiesz, sam nie wiem, twoja poprzeczka jest całkiem wysoko
-Mogę ją raz opuścić – wyszczerzyłaś się
-dobra uh.. co jest czarne i puka w szybkę? - po chwili ciszy zapytałaś
-Co?
-dziecko w piekarniku – zaśmiałaś się
-To było okropne, ale dobre
-widzisz korzyści z obniżenia wymagań?
-Dobra, wracam do pracy – odparłaś – do jedenastej trzydzieści sprawdziłaś w sumie dziewięć prac i doszłaś do wniosku, że masz ich dość. To jeszcze nie koniec, ale jutro jak tutaj przyjdziesz, tak zrobisz wszystkie. Tak postanowiłaś – Idę do domu – wstałaś pakując swoje rzeczy do torby i zarzuciłaś ją na ramię – Będziesz jutro?
-może – mruknął
-Dobra, to do jutra.
-witaj znowu, filologio – powiedział nie patrząc na Ciebie, o wybawco niezręcznych sytuacji. „Filologia” huh? To jakaś nowa ksywka?
-Cześć... ty – chciałaś powiedzieć „cześć pustaku” ale się zatrzymałaś, nie będąc pewną czy spodoba mu się ten kawał.
-jestem sans – zaśmiał się. Usiadłaś na miejscu gdzie wczoraj i zaczęłaś wyciągać egzaminy. Podobał Ci się jego śmiech, niski i przyjazny. Byłaś dziwnie zadowolona, że tutaj jest. Po solidnych czterech minutach już wszystko było ułożone i wróciłaś do pracy. Ciszę przerywało jedynie skrobotanie Twojego długopisu o papier oraz jego przyjemne klik-klik o klawiaturę, co jakiś czas siedzenie zaskrzypiło kiedy się poprawiałaś. Ta cisza była miła. Co jakiś czas popijałaś swoją odrażającą w smaku kawę, zadowolona z każdej pracy jaką już sprawdziłaś. Lecz po godzinie, Twoje skupienie zaczęło się ulatniać. Czy jest jakiś limit ludzkiej koncentracji? Chciałaś mieć to wszystko za sobą. Lecz kiedy zdałaś sobie sprawę, że czytasz tę samą linijkę już dziewiąty raz, zrezygnowana opadłaś na krześle z wielkim westchnięciem. Rzuciłaś czerwonym długopisem, czując przy tym dziwne zadowolenie, lecz następnie pierdolnęłaś policzkiem w kartki na stoliku i dyszałaś ciężko.
-znudzona? - zapytał kościotrup przez pomieszczenie
-Taaa
-chcesz usłyszeć kawał?
-....Jasne
-alfred nobel jest uważany za wynalazcę dynamitu tylko dlatego, że poprzednich wynalazców nie udało się zidentyfikować.
-Łał- mruknęłaś
-z dylematów chemika: wokół tyle butelek, a napić się nie ma czego... - dobra, ten Cię nawet rozśmieszył. Uśmiechnęłaś się w jego stronę
-Kolejny
-co się stanie, jeżeli asteroid uderzy w ziemię?
-Hmmmm – popatrzyłaś się na sufit. Dowcipy były dość zabawne i naukę przedstawiały w zrozumiały sposób nawet dla Ciebie, więc może... - Gruchnie całkiem nieźle
-zgadłaś – praktycznie w jego głosie słyszałaś uśmiech – dlaczego szkielet ma osmalone żebra?
-Dlaczego?
-bo miał pożar w klatce, czego szuka szkielet w piaskownicy?
-Uh... czego?
-łopatki – zachichotałaś
-Te są tylko o szkieletach
-ta, ale są zabawne – zaśmiał się.
-Dobrze, a znasz ten? - zerknęłaś na telefon próbując wybrać jakiś zabawny – Co by się stało, gdyby człowiek nie miał szkieletu?
-jego mięso spadłoby na podłogę
-Ej!
-znam je wszystkie
-Rany.. - popatrzyłaś na niego. Nadal siedział na swoim krześle wpatrzony w monitor, lecz widziałaś, że uśmiechał się lekko. Wstałaś i podeszłaś do niego zajmując miejsce naprzeciwko. Pierwszy raz mogłaś zobaczyć jego papiery z bliska. Większość do szkice czegoś... mechanicznego. Pełno grubych i cienkich linii. Kilka stron wyrwanych z naukowych podręczników, kilka niezręcznych obrazków i szkiców czegoś innego. Rany. Zauważyłaś też, że w rogach kilku stron są narysowane małe kości i czaszki. Zakryłaś dłonią usta, aby się nie roześmiać – Jesteś Sans, tak?
-tak
-Zawsze spędzasz soboty w bibliotece?
-tylko kiedy mam wiele do zrobienia – popatrzył na Ciebie, jego spojrzenie było zmęczone. Pod oczodołami miał cienie. Właściwie, gdyby nie te ruszające się, pełne życia jasne punkciki w jego oczach, można byłoby nie przypuszczać, że może on żyć. Nigdy wcześniej nie widziałaś czegoś takiego. Choć znałaś już kilka potworów, dopiero ten wyglądał tak, jakby faktycznie był zrobiony z magii. - mógłbym zadać tobie to samo pytanie – westchnęłaś
-Też mam wiele do zrobienia... choć tak jest co weekend – dodałaś słabo
-nie masz swojego pokoju?
-Mam, ale... moja koleżanka z którą go dzielę to pracoholik i ciągle tam siedzi no i jest nieznośna
-rozumiem – w jego głosie słyszałaś śmiech – nie lepiej zamienić się z kimś pokojami?
-Pewnie masz rację, ale nie chcę być tą dziewczyną. Więc, po prostu – machnęłaś ręką – Dostosowałam się. A co z tobą?
-eh, kiedy jestem w swoim pokoju co rusz ktoś mi przeszkadza, łatwiej mi pracować tutaj, gdzie nikt mnie nie znajdzie
-Oh! - podskoczyłaś kiedy zrozumiałaś co miał na myśli – Przepraszam, nie powinnam odciągać cię od pracy
-nie, nic się nie stało, i tak potrzebowałem przerwy – podniósł się do bardziej wygodnej pozycji i opuścił monitor laptopa
-piszesz jakąś pracę? - zapytałaś zerkając na tabele i wykresy i rysunki i... o matko
-tak
-A o czym?
-uh, fizyka cząsteczek, zachowanie neutrino, nie wiem ile wiesz o tych rzeczach
-Prawie nic – przyznałaś szybko – Raz słyszałam słowo „neutrino” ale to tyle
-chcesz abym ci wyjaśnił? - prychnęłaś
-Abym pokazała swoją głupotę? Nie, dzięki. - wyszczerzył się
-ej, każdy ma swoje koniki, a co z tobą, też coś piszesz?
-Uh, tak jakby..
-o czym? - popatrzyłaś na dół zawstydzona, miałaś nadzieję, ze nie zapyta
-Um... analiza folkloru i mitów – przyglądał Ci się przez chwilę, a potem parsknął śmiechem
-mnie się podoba – zaśmiałaś się słabo
-Wiem, to.. powinno opierać się na założeniu, że stworzenia z folklorów i mitów.. no wiesz... są odzwierciedleniem ludzkiej psychiki i na ich podstawie możemy dowiedzieć się o socjologii danego terenu. Ale kiedy coś staje się prawdziwe, trudno nadal nazywać to hipotezą... - przerwałaś zdając sobie sprawę z tego jak zabrzmiałaś, próbowałaś się poprawić – To nie tak, że... że obwiniam was czy coś, oczywiście, po prostu ...
-nic się nie stało, łapię – jego uśmiech Cię uspokoił – ale ostatecznie legendy o nas są prawdopodobnie mieszanką i jednego i drugiego, co nie?
-Tak – byłaś szczęśliwa, że nie był uczulony jakoś na ten temat – Teraz, badam jakim sposobem literatura beletrystyczna minęła się z prawdą o potworach – zaczęłaś powoli swój monolog – Właściwie to chciałabym zobaczyć, jak potwory przedstawiają ludzi w swoich publikacjach, aby to potem porównać, ale .. nie mogę dostać w swoje ręce żadnej potworzej książki
-no, wiele naszych tomów jest nadal w podziemiu – stukał się kościstym palcem w kolano myśląc głęboko – choć jakieś książki musiały dostać się na powierzchnię. - kiedy on pogrążył się w myślach, miałaś okazję aby dobrze przyjrzeć się jego nogom. Jedna noga w kapciu, zaś druga obok. Miał wyraźnie większe paluchy. Potem popatrzyłaś niepewnie na własną stopę. Właściwie jesteś pewna, że to jest pierwszy kościotrup jakiego widzisz, żywy czy martwy, trudno więc ci porównać jego kości do prawdziwego szkieleta.. znaczy się tego ludzkiego, oczywiście – co? - zapytał podnosząc delikatnie głos – nigdy nie widziałaś kapci? - podniosłaś wzrok speszona. Widział jak się na niego lampisz, odwróciłaś wzrok zarumieniona
-Przepraszam – mruknęłaś
-nic się nie stało, wiem że ludzie dziwnie reagują na szkielety
-Cóż, to nie ta... jestem po prostu chyba ciekawska. - uśmiechnął się zachęcająco
-możesz śmiało pytać jeżeli jesteś zainteresowana, nie mam nic przeciwko
-Jesteś pewien?
-ta, jeżeli pytanie będzie zbyt osobiste, po prostu nie odpowiem
-Cóż – podrapałaś się po tyle karku – To nie jakieś naukowe pytania... zastanawiam się po prostu jak się razem trzymasz i co napędza twoje ciało, jak wyglądali twoi rodzice, i dlaczego przypominasz ludzki szkielet albo coś w ten deseń. - zaśmiał się jak skończyłaś mówić
-i to są te pytania? ... cóż, na większość z nich odpowiedzią jest magia, no i właściwie nie wiem dlaczego wyglądamy jak ludzki układ kostny
-A są inne kościotrupy? - zapytałaś, szybko wyłapując liczbę mnogą w słowie „wyglądamy” oraz to, że nie wspomniał o swoich rodzicach. Nie wiesz, czy zrobił to celowo, czy po prostu zapomniał.
-tak, mam brata
-Starszego, czy młodszego?
-młodszego – usłyszałaś zamiłowanie w jego głosie, to było słodkie
-Heh, dobra – zaczęłaś wstawać – wracam do pracy zanim palnę coś głupiego, dzięki za rozmowę
-polecam się na przyszłość – odparł ze śmiechem. Ma taki przyjemny śmiech, pomyślałaś wracając na swoje stanowisko. Czułaś się z jakiegoś powodu jak jakiś idiota, albowiem niektóre z rzeczy jakie powiedziałaś mogły go urazić. Starałaś się o tym nie myśleć i zmusić siebie, do sprawdzania tych piekielnych esejów, ale oczywiście co rusz pojawiało się rozmyślenie jaki miły się wydaje. Dwudziesta pierwsza trzydzieści. Nadal masz trochę czasu. Chwyciłaś za szóstą pracę którą dzisiaj sprawdzałaś. Brakowało słów, odmiana nie ta, byki ortograficzne i gramatyczne co rusz. Te wypociny nie miały żadnego sensu. Dziewięć razy czytałaś akapit i się poddałaś.
-Boże, za jakie grzechy – mruknęłaś przez zaciśnięte zęby. Nie wiedziałabyś, że powiedziałaś to na głos gdyby nie głos Sansa.
-kolejny kawał?
-Ale jakiś dobry – odparłaś szybko poprawiając się w siedzeniu
-wiesz, sam nie wiem, twoja poprzeczka jest całkiem wysoko
-Mogę ją raz opuścić – wyszczerzyłaś się
-dobra uh.. co jest czarne i puka w szybkę? - po chwili ciszy zapytałaś
-Co?
-dziecko w piekarniku – zaśmiałaś się
-To było okropne, ale dobre
-widzisz korzyści z obniżenia wymagań?
-Dobra, wracam do pracy – odparłaś – do jedenastej trzydzieści sprawdziłaś w sumie dziewięć prac i doszłaś do wniosku, że masz ich dość. To jeszcze nie koniec, ale jutro jak tutaj przyjdziesz, tak zrobisz wszystkie. Tak postanowiłaś – Idę do domu – wstałaś pakując swoje rzeczy do torby i zarzuciłaś ją na ramię – Będziesz jutro?
-może – mruknął
-Dobra, to do jutra.
kocham to bardzo
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie ^^ Dzięki za tłumaczenie, Yumiś :3 Aw, nie mogę się doczekać, aż akcja się troszku bardziej rozwinie ^^
OdpowiedzUsuńIm Poppy
OdpowiedzUsuńTen żart o dziecko mnie rozwalił x'D Jestem potworem bowiem czarny humor to zło, ale ja się potrafię śmiać gdy go słyszę o3o
OdpowiedzUsuńNo ale wracając,rozdział super i naprawdę z przyjemnością go przeczytałam :D Milusia niespodzianka tak szybko go ujrzeć <3
Spokojnie, mnie też ten żart przyprawił o uśmiech :)
UsuńZapowiada się świetnie
OdpowiedzUsuńJEEEEEEEEEEEEEEEJ KEJNA CZĘŚĆ Z TEGO POWODU STAWIAM WSZYSTKIM NA TYM BLOGU KAKAO!!!!
OdpowiedzUsuńKTO CHCE???
Kakao everywhere...
UsuńJA CHCĘ PROSZZZZĘ?
Dasz złej zeberce?
Jasne,
Usuń*podaje kakao*
To dla ciebie!
KTO CHCE JESZCZE KAKAO!?
JA CHCE KAKAOKO ! :D
UsuńA proszę cię bardzo
Usuń*podaje kakao*
*podchodzi z kubkiem*
UsuńŚwiętujemy! :D
Też mogę (spóźnione) kakao?
UsuńOczywiście, im więcej tym weselej!
Usuń*podaje kubek*
Smacznego siorbania!
*sama upiła łyka*
Mniam!
*dodaje do swojego kakao czeko tubke >:D ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°))
UsuńDopiero drugi rozdział, a ja już kocham to opko *w*
OdpowiedzUsuńTo opo to cudo <3 Awww, Sansy, Sansy, Sansy... Mój kochany szkielecik <3 Dziękuje Yumiś ;* Czekam na dalsze części z gwiadkami w oczach! ^^
OdpowiedzUsuńAwww, już pokochałam to opowiadanie całym serduszkiem ^^
OdpowiedzUsuńHmm, ciekawe jak to wszystko się potoczy
OdpowiedzUsuń