autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry.
Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się
żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne
życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy
nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem: ♠To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI:
Rozdział I // Punkt widzenia Sansa
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę (obecnie czytany)
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
DODATKI:
Spadająca gwiazda
Rozpacz Sansa
Deszcz
Sans czyta opowiadania o sobie
Sans vs niemowlak
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę (obecnie czytany)
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
DODATKI:
Spadająca gwiazda
Rozpacz Sansa
Deszcz
Sans czyta opowiadania o sobie
Sans vs niemowlak
Pogotowie było praktycznie pełne, co Cię
zaskoczyło. Z drugiej jednak strony był to jedyny szpital w okolicy,
lekarze nie mieli ani jednej wolnej nocy. Sans pomógł Ci wejść do
środka, poinformował pielęgniarkę o tym co się stało i
usiedliście w poczekalni.
-strasznie pochrzaniony system tu macie. w razie
nagłego wypadku, proszę czekać – zmarszczył brwi. Zaśmiałabyś
się gdyby tak bardzo Cię nie bolało. Odkąd tutaj się
znaleźliście, Sans dostał chyba z tysiąc smsów, na które
właśnie skrupulatnie odpisywał.
-Jakbym straciła rękę, albo coś, zajęliby się
mną od razu. Tym dla nich to jest „nagły wypadek”. Ja nadal
mam palce – delikatnie nimi poruszałaś. Dwa z nich ani drgnęły,
Sans przyglądał się ręce zaniepokojony – Nie bój się. Przepraszam, swoją drogą. Chyba zrujnowałam ci
Święto Dziękczynienia – Sans wsadził telefon do kieszeni i
otoczył Cię ramieniem, pozwalając abyś się o niego oparła.
-nie, nie zrujnowałaś. dobrze się bawiłem,
zwłaszcza kiedy mało nie traciłaś dłoni – wyszczerzył się.
Byłaś zaskoczona jego gestem, ale też i bardzo wdzięczna,
położyłaś głowę na jego ramieniu i westchnęłaś. Pachniał
jak zawsze, stare książki, deszcz, cedr, ale jeszcze coś,
jak...
-Czy to woda kolońska? - powąchałaś go bez
krępacji starając się zidentyfikować zapach. Sans zaśmiał się
nerwowo.
-taaaa, papyrus... on zasugerował że... uh...
mógłbym z niej skorzystać.
-Ładnie – poczułaś się lepiej. Zaczęłaś
się zastanawiać, jak ktoś tak kościsty może być aż tak wygodny.
Siedzieliście w ciszy przez jeszcze jakiś czas, nie zabrałaś
głowy z jego ramienia. Po około 20 minutach przyszła
pielęgniarka i zerknęła na Sansa.
-Emm, przepraszam proszę pana, czy mogę poprosić
na słówko? - Sans popatrzył na Ciebie, a potem na nią.
-jasne, poczekaj chwilkę _____ - przytaknęłaś i
usiadłaś na krześle prosto. Kobieta zabrała Sansa na bok i
przez chwilę rozmawiali cicho, widziałaś jak jego ramiona unoszą
się w akcje obrony, a potem opadają wzdłuż ciała, wtedy już tylko
przytakiwali sobie naprzemiennie. Kobieta popatrzyła na Ciebie, a
potem wróciła tam skąd przyszła. Sans podszedł.
-chodź tygrysie, mają dla nas pokój – wstałaś
podekscytowana
-Chwalić pana Boga, w końcu się tego pozbędę –
popatrzyłaś na zakrwawiony ręcznik. Sans skulił się lekko widząc go, delikatnie eskortował Cię do pokoju
pielęgniarek, stamtąd pokierowano was do wolnej sali.
-Co to ma znaczyć? Śpiesz się i czekaj? - Sans
zaczął gładzić się po tyle karku
-ehhh... tak właściwie to ludzie w poczekalni się
mnie bali. - skrzywiłaś się
-Mówisz poważnie?
-hej, nie mogę być o to zły tym razem. jestem w
szpitalu, a wasze wyobrażenie śmierci to właściwie ja. nie dziwię
się, że mnie tutaj nie chcą – zamknęłaś usta, cóż miał
rację.
-No, ale jesteś lepiej ubrany. Myślę, że habity
pokutne by dobrze na tobie nie wyglądały – uśmiechnęłaś się
lekko. Mrugnął do Ciebie.
-taaa, ale są za to bardzo przewiewne dają taką
przyjemną bryzę między nogami w gorące dni – wyszczerzył się
głupkowato, a Ty zachichotałaś.
-Zdecydowanie lepsze niż krótka spódnica w zimny
dzień, jestem głupią dupą wołową – pokazałaś na siebie –
Nie mam zielonego pojęcia po co to założyłam.
Sans popatrzył na Twoje nogi, a potem powoli wrócił
na Twoją twarz, gdybyś mrugnęła przegapiłabyś niewielki
rumieniec na jego policzkach. Choć bardzo kochałaś torturowanie
tego biedaka, ręka nadal napierdalała jak szalona, no i
nie chciałaś aby do sali wszedł lekarz w takcie waszych
dwuznacznych kościstych kawałów.
-a skoro o tym mowa, chcesz koc? - przytaknęłaś,
rozejrzał się dookoła. Całe szczęście był jeden na krzesełku
obok stolika. Bardzo ostrożnie narzucił Ci go na plecy, poczułaś
się bardzo przyjemnie.
-Dzięki – uśmiechnęłaś się. Wzruszył
ramionami i odwzajemnił uśmiech. Potem wyciągnął telefon znowu i
zaczął odpisywać – Gadasz z Jackie? - przytaknął
-jest uh... zaskoczona tym, że dotarliśmy tak
szybko – czuł się niezręcznie
-Mogę jej to później wyjaśnić, jeżeli chcesz.
Albo razem to zrobimy. - zaoferowałaś. To Twoja najlepsza
przyjaciółka, mimo wszystko. Powoli wypuścił powietrze.
-byłoby świetnie, tak właściwie
Musiałaś czekać jakąś godzinę nim lekarz się w
końcu pojawił i zajął Tobą. Rana wyglądała poważnie, lecz
doktor dał sobie z tym radę: odkaził, wyciągnął
niewielkie pozostałości szkła jakich nie zauważyłaś, a jakie
zostały w ciele. Całe szczęście nie było większych uszkodzeń.
Dostałaś znieczulenie, jakąś tabletkę i kilka środków
przeciwbólowych. Zaszyli Ci ranę i polecili, abyś wróciła do
nich szybko, jeżeli zobaczysz choćby najmniejsze oznaki zakażenia.
Potem owinęli Ci rękę w bandaż i odesłali do domu po jakiś
trzech godzinach. Byłaś wdzięczna za końską dawkę leków
przeciwbólowych bo teraz czułaś się dziwnie lekka i kompletnie
nic Cię nie bolało.
-taksówka czy kolejny skrót? - zapytał.
Uśmiechnęłaś się leniwie
-Cokolwiek chcesz, ale skrót chyba lepszy –
chwyciłaś się go zdrową ręką. Wziął głęboki wdech po tym
jak wyszliście ze szpitala. Znowu ziemia zaczęła uciekać Ci pod
nogami, przed oczami przelatywały i rozmazywały się niewielkie
kolorowe światełka i nagle, wasz blok stał przed Twoim nosem. -
Jesteś absolutnie czarujący, wiesz o tym?
-staram się – mrugnął do Ciebie. Pomógł Ci
wejść do mieszkania i położył Cię na łóżku – wpadnę do
ciebie jutro, dobrze? - owinął Cię kołdrą. Uśmiechnęłaś się,
był taki słodki – zamknę za sobą drzwi, nie martw się
-Zawsze to robisz – wierciłaś się chwilę na
łóżku starając się ułożyć wygodnie. Nie dbałaś o to, że
nadal byłaś w ubraniu, zmęczenie dawało siwe znaki. Sans
uśmiechnął się i odwrócił by wyłączyć światło.
-dobranoc, tygrysie
-Sans? - zawołałaś go. Widziałaś jak odwraca się, jego białe punkciki w oczach świeciły w
ciemnościach jak oczy jakiegoś dzikiego zwierza.
-co tam? - z trudem przełknęłaś ślinę, ale w
tej chwili potrzebowałaś kogoś. Twoja ręka może już nie bolała,
ale stos leków przeciwbólowych nie złagodził serca.
-Zostaniesz?
Widziałaś, jak jego oczy rozglądają się po
pokoju, a potem... Odwrócił się i wyszedł, poczułaś jak niewyobrażalny ból przeszywa Twoją pierś.
Nie wiesz czy przez to, że ućpali Cię lekami, ale znowu poczułaś
pod powiekami łzy. Powoli spływały kącikami oczu, czekałaś
aż usłyszysz zamykające się za nim drzwi frontowe, lecz nim to
się stało zaczęłaś szlochać. Potem coś przesunęło krzesło w
kuchni i te dwa małe światełka wróciły do sypialni.
-czy ty... płaczesz? rany, ręka cię boli? - Sans
stał po przeciwnej stronie łóżka, wyraźnie zmartwiony
-Właściwie to jej w ogóle nie czuję. - Twój głos
drżał – Przepraszam, myślałam że mnie zostawiłeś
-nie. nie, szukałem krzesełka – jego głos był
teraz taki delikatny
-Wolałabym, abyś tam nie siadał – szepnęłaś
łamiącym się tonem. Wykrzywiłaś twarz, zaraz znowu zaczniesz
ryczeć. Szybko wspiął się na łóżko obok Ciebie i objął Cię
ramionami. Twój płacz na przyjęciu okazał się niczym w
porównaniu z tym. Byłaś tak strasznie emocjonalnie wyczerpana. Z
jakichś dziwnych powodów czułaś, że Sans nie będzie Cię
osądzać. Nienawidziłaś łez. Nigdy ich nie okazywałaś.
Oglądałaś smutne filmy mając suche oczy, nawet nie drgnęła Ci
warga, rzucałaś jakiś szybki, krótki kawał i tyle. Sans wplótł
swoje palce w Twoje włosy, cierpliwie ocierał łzy z Twoich
policzków. Nie uciszał Cię, nie prosił abyś przestała. Jakoś...
wiedziałaś, że on rozumie i byłaś mu wdzięczna za życzliwość
jaką Ci okazał. Pozwolił Ci płakać, aż do momentu, w którym
usnęłaś.
Śniłaś o ciepłym jeziorze na którego tafli się
unosiłaś. Było tak spokojnie. Tak miło. Powoli odpływałaś w
dal.
autor: sodarush
Obudziłaś się z samego rana, kompletnie
zawstydzona, ale było Ci o wiele lepiej. Sans przytulał Cię całą
noc i sam też usnął, lecz mimo to jego ręce nadal były na Twoim
ciele. Popatrzyłaś na jego koszulę, Twój makijaż rozmazał się
na niej, biedaczysko. Pozbywanie się maskary z szarej kamizelki to
będzie wędrówka przez piekło. Byłaś wtulona w jego klatkę
piersiową, jedną ręką obejmował Cię w talii. Było bardzo
intymnie. Mrugnęłaś powoli patrząc jak jego pierś unosi się i
opada w spokojnym oddechu zupełnie tak, jakby miał płuca. Nie
przypominasz sobie, abyś takie widziała, kiedy pokazał Ci swoje
żebra. Maaaaaaagia, jak to zazwyczaj mówił. Przystawiłaś ucho do
jego piersi, zastanawiając się czy usłyszysz bicie serca. Nie,
kochana, nic. Był taki dziwny, ale jakoś czułaś się przy nim
tak... właściwie. Nie wiesz nawet dlaczego.
Kiedy sobie z tego zdałaś sprawę, całe Twoje
ciało przeszył dreszcz, jakby ktoś wylał na Ciebie kubeł zimnej
wody. Leciałaś na niego. Z a k o c h a ł a ś się w nim. Kurwa jego mać.
Zaczął
się przebudzać. Nie miałaś
pojęcia jak teraz na niego reagować. Nie, nie rób tego _____, nie
rób tego. Wszystko między wami jest idealne, nie niszcz tego
cudownego momentu swoją głupotą. Błądziłaś wzrokiem
zastanawiając się, jak go zagadać, chciałaś udawać, że nic się
między wami nie zmieniło.
-cześć –
padło proste słowo, zabrał kilka kosmyków z Twojego czoła –
nie śpisz?
-Nie –
mruknęłaś sennie. Taaak nie śpię i zakochałam się w
kościotrupie, a jak się tobie spało?
-lepiej
się czujesz? - delikatnie pogładził Cię po ramieniu. Normalnie
uśmiechnęłabyś się na ten gest, palnęła jakiś kawał,
cmoknęła, szturchnęła go, cokolwiek, zamiast tego Ty:
-Taaa
-to dobrze
-Moja ręka boli, leki chyba przestają działać –
podniosłaś ostrożnie ranną kończynę. Teraz wszystko widziałaś
dokładnie. Była mocno owinięta. Przeniósł na nią wzrok.
-powinnaś wziąć jeszcze kilka, co pisze na
opakowaniu? - patrzyłaś się na niego
-Chyba powinnam – i leżałaś. Nie chciałaś się
ruszać, czułaś się bardzo dobrze, no i
nie chciałaś aby Cię puszczał. Niestety, nie miałaś innego
wyjścia, zabrał rękę jaką Cię obejmował i chwycił opakowanie
leków lezące na stoliku obok łóżka
-dwie jak boli, przyniosę ci wody, dobrze?
-Ta, dzięki – patrzyłaś się na rękę. Zerknął
na Ciebie zagadkowo i udał się do kuchni. Dobra, to nie działa.
Zachowuj się tak jak zawsze albo się skapnie, że coś jest na
rzeczy. Najlepiej będzie grać realistycznie. To szkielet. Ty jesteś
człowiekiem. On pewnie nie ma nawet ... tego, czego byś ...
potrzebowała. No i co ważniejsze, z pewnością nie patrzy na
Ciebie w taki sam sposób w jaki Ty teraz patrzysz na niego.
No flirtował z Tobą, daleko szukać pamięcią?
Taksówka, wczoraj wieczorem. Prawda? Urgh! To jest nie do
zniesienia! Warknęłaś z frustracji, całe szczęście Sans odebrał
to jako oznakę bólu.
-napiedala cię ładnie – przyszedł ze
szklanką wody. Wzięłaś ją z wdzięcznością i połknęłaś
tabletki. Sans przyglądał Ci się dziwnie, dostrzegłaś jak
nieudolnie stara się ukryć swój niebieski rumieniec.
-Tak, strasznie. Jakby mnie użądliła pierdolona
królowa królowych pszczół. Ostatni raz proponuję zmycie komuś
naczyń – warknęłaś. Sans zaczął gładzić się po karku
wskazując delikatnie na Ciebie. Oh. Spałaś w ubraniu, spoko. No,
ale Twoja sukienka podciągnęła się bardzo wysoko, pokazywałaś
znacznie więcej niżbyś chciała. Pacnęłaś się zdrową ręką w
twarz, uniósł brwi – Taaaa, są różowe. Chcesz pożyczyć? -
zapytałaś sarkastycznie i opuściłaś spódnicę. Jego twarz
zdecydowanie była teraz niebieska. Nawet nie błękitna.
-raczej nie będą pasować
-Nie powiedziałam, że musisz w nich chodzić –
wyrzuciłaś z siebie i niemal natychmiast pożałowałaś czując,
że przeginasz pałę. Uspokój swoją cholerną cipkę.
-to jakiś ludzki zwyczaj? wymiana bielizny?
mam takie fajne bokserki, które mogę ci dać – zaśmiał się.
Wywróciłaś oczami
-Hej! Będą zdecydowanie wygodniejsze niż moje!
-to po co je nosisz?
-Aby zrobić wrażenie?
-oh? - uniósł brwi – komu? - Twoje serce
zabiło gwałtowniej
-Sobie oczywiście
-myślę, że to coś co robisz regularnie i łatwo
-Zamknij się! - uniosłaś rękę tak, jakbyś
chciała go uderzyć. Zaśmiał się i usiadł na skraju łóżka
-ale tak poważnie... czujesz się lepiej niż
wczoraj? i nie mówię tutaj o twojej ręce – wpatrywał się w
Twoją twarz, wyglądasz pewnie jak siedem nieszczęść.
-Tak... Zasadniczo czuję się o wiele lepiej.
Dziękuję. Iiii, przepraszam.
-przepraszasz?
-Tak. Za to, że zmusiłam cię do tego, abyś
został. Nie musiałeś – byłaś zawstydzona. Wywrócił oczami.
-po pierwsze, nie zmusiłaś mnie do niczego,
chciałem zostać. po drugie, cieszę się, że zostałem –
uśmiechnął się delikatnie – zdecydowanie potrzebowałaś
towarzystwa, myślę że jackie nie podołała by temu zadaniu, bez
opierdolenia cię
-Pewnie nie – poprawiłaś jedną z poduszek za
sobą – Ja tylko...
-nie musisz mi mówić, jak nie chcesz – przerwał.
Popatrzyłaś na niego zaskoczona.
-Masz dzisiaj pracę? Kurwa! Nawet o tym nie
pomyślałam! - zaczął się śmiać
-nie, nie pracuję dzisiaj. wiem tylko, że czasami
czujesz, że musisz się podzielić jakąś myślą, nie chcę abyś
uważała, że cię zmuszam czy coś.
-Nie czuję się zmuszana do dzielenia się myślami.
Lubię to robić z tobą. Nie naśmiewasz się potem ze mnie –
zatrzymałaś się na chwilę – Nooo nie zupełnie, w każdym
razie. - zaśmiał się
-dobra, mów więc – położył swoje nogi na
Twoim łóżku i ułożył się wygodnie – to zostaje między nami
dziewczynami, tak? - Położyłaś głowę na poduszce i popatrzyłaś
w sufit.
-Nie mówiłam ci nigdy zbyt wiele o mojej rozmowie z
Willem po tej nocy jak się schlaliście, a my się jakby
pokłóciliśmy – zaczęłaś. Sans przytaknął – Kiedy z nim
wtedy gadałam, powiedział mi, że zachowywał się dziwnie bo
Hannah mu przekazała, że jest w ciąży. A więc ja, jak to ja,
pomyślałam sobie 'ok gość ześwirował na chwilę bo bał się
tego, że jego życie się drastycznie zmieni' więc mu odpuściłam.
-to.. nie powinien się tak zachowywać mimo
wszystko, ale mów dalej.
-Nie powinien, wiem o tym. To było moje wyjaśnienie
na jego zachowanie. Cóóóż, gadałam z Hannah wieczorem i
dowiedziałam się od niej, że nie jest w ciąży. Pokłócili się
wtedy. Pamiętasz jak mówiłam ci o tym, jak dawniej przyszedł do
mnie w nocy po zerwaniu z jeszcze wcześniejszą dziewczyną i zaczął
ze mną spać?
-tak – mogłaś poczuć jak powietrze dookoła
niego robi się gęstsze, mimo wszystko mówiłaś dalej
-To był jego plan. Tak mi się wydaje. Chciał mieć
nas obie, zabrać mnie do domu spod baru, przespać się i tak w koło
Macieju. Ale zamiast tego, ja się nie upiłam, ty się pojawiłeś,
o co myślę jest najbardziej wściekły, no i musiał wrócić z
podkulonym ogonem do Hannah błagając na kolanach aby wpuściła go
na noc do domu. Nie chcąc powiedzieć prawdy o swoich motywach,
wymyślił tę bzdurną historyjkę aby wytłumaczyć swoje chujowe
zachowanie.
Sans nic nie powiedział, ale włosy na Twoich rękach
i karku aż stały dęba. Powietrze emanowało energią i to nie było
fajne uczucie. Popatrzyłaś na niego, zmrużyłaś oczy i
dostrzegłaś, jak jego ręce zacisnęły
się w pięści.
-_____, chciałbym... chciałbym ci powiedzieć, ale
nie mogę. ale jeżeli postanowisz wykopać go raz a dobrze ze
swojego życia, to przyznam, że to najlepsze wyjście – był
skupiony. W końcu chwyciłaś go za dłoń.
-Sans, co do kurwy nędzy ci wtedy powiedział?
-nie mogę, nie pytaj nawet, ale to zdecydowanie nie
jest twój przyjaciel – praktycznie wysyczał przez zęby.
Warknęłaś, zdałaś sobie sprawę, że oboje szczują Cię na
siebie, a tak nie powinno być.
-To naprawdę nie jest sprawiedliwe
-_____, proszę. uwierz mi, nie mogę, nie mówiłbym
tak mocnych słów gdybym w nie nie wierzył, więc proszę –
chwycił Cię za zdrową rękę byłaś zaskoczona jego zachowaniem –
proszę, po prostu... uważaj, dobrze? nie chcę cię już takiej
oglądać – pogładził Cię po policzku, zupełnie tego po nim nie
oczekiwałaś, no i patrzył się na Ciebie z wyrazem twarzy jakiego
nie znałaś, choć bardzo chciałaś wiedzieć jakie myśli chodzą
mu teraz po głowie.
-Spróbuję. Obiecuję – przyłożyłaś policzek
do jego ręki – Po prostu mi ciężko. Mówiłam ci jak to jest...
-wiem – szepnął i zabrał dłoń. Czułaś bijące
serce w uszach, starałaś się ze wszystkich sił je zignorować. -
co powiesz na śniadanie? ja stawiam – uśmiechnęłaś się
-Brzmi świetnie. Tylko zadzwonię do Jackie by
wiedziała, że nic mi nie jest i takie tam, a potem wyjdziemy.
Gdzie?
-wybieraj – popatrzył na Twoją rękę – to ty
tu jesteś ranna, masz więc ... wolną rękę – wywróciłaś
oczami
-Nie jestem umierająca, na miłość boską – Sans
dramatycznie przystawił dłoń do swoich zębów grając
przerażonego.
-byłaś bliska śmierci, wystarczyły minuty!
musiałem podać pomocną dłoń lekarzowi, aby mógł wyrwać cię
ze szponów kostuchy!
-Uuurrrggghhh – warknęłaś i schowałaś
twarz w poduszkę, ale chwilę potem zaczęłaś się śmiać –
Śmiech to nie jest zdrowie, jesteś okropny! - wzięłaś telefon z
szafki nocnej i wybrałaś Jackie. Niemal natychmiast odebrała.
-_____! Jak się czujesz? Wszystko dobrze?
-Tak tak, nic mi nie jest. Sans się mną dobrze
zajął.
-oczywiście, że się zająłem – zażartował
-Jest tam teraz z tobą? - zapytała
-Tak, dlaczego pytasz?
-Został na noc?
-... taaaaak – Jackie ściszyła swój ton.
-Zawsze miałaś potworny gust do mężczyzn. -
Przekręciłaś głowę na bok, tak aby Sans nie mógł jakimś
sposobem usłyszeć waszej rozmowy.
-Zamknij się! Jest dobrze. Nic mi nie jest. Wszystko
gra!
-Słyszę jak robisz się czerwona przez telefon. Oh
dziewucho, jesteś taka głupia. Sans pisał do mnie całą noc, informując mnie co i jak, koniecznie musisz mi powiedzieć jaką
magiczną sztuczkę zastosował, że dostaliście się na pogotowie
tak szybko.
-Taaaaaaaa, pogadamy o tym później – powiedziałaś
szybko. Sans zerkał na Ciebie bawiąc się palcami własnych rąk,
tworząc tym samym dźwięk delikatnego pukania – A ja chciałabym
posłuchać co działo się potem na imprezie. Wpadniesz do mnie
dzisiaj?
-Nie mogę, skarbie. Może jutro? Chyba, że mnie
potrzebujesz, wtedy pojawię się natychmiast
-Nie, jest dobrze. Mam przy sobie worek kości, który
o mnie dba – przeturlałaś się i popatrzyłaś na niego.
Uśmiechnął się głupkowato. - Do jutra, po mojej pracy?
-Jesteś pewna, że chcesz pracować?
-To tylko moja ręka. Nie umieram, Jeeeezu!
-Jasne, jasne. Do zobaczenia po robocie. Kocham cię.
-Też cię kocham, pa – rozłączyłaś się. Sans
się na Ciebie patrzył.
-więc, śniadanie?
-Właściwie to już jesteśmy ubrani. Chodź.
Zaprowadziłaś Sansa do lokalnej restauracji
serwującej duże, przepyszne porcje o wyrazistym smaku. Spodobało mu się od razu. Rozmawialiście o mało istotnych
rzeczach, nie chcąc poruszać tematu całej tej dramy z zeszłej
nocy. Gryząc wielki kawałek francuskiego tosta zdałaś sobie
sprawę, że to jedna z rzeczy za jakie uwielbiasz tego gościa.
Wiedział kiedy przystopować i kiedy zmienić temat. Czytał z
Ciebie jak z otwartej księgi. Biorąc pod uwagę, że
przyjaźniliście się od ilu? Trzech miesięcy? To naprawdę robiło
wrażenie.
Nie zwracałaś już uwagi na spojrzenia. A patrzyli
się na waszą dwójkę (czasem trójkę jeżeli Papyrus był z
wami). Teraz przywykłaś do tego. To zupełnie tak, jakbyś miała
dziwny kolor włosów. Przy Sansie czułaś się tak naturalnie, że
już praktycznie nie zauważałaś różnic między wami. Jasne,
czasami Cię zaskakiwał czymś nowym, ale to przebiegało spokojnie
i naturalnie.
Jak sobie z tym poradzisz? Naprawdę się w nim
zakochałaś? Zaczęłaś się rozglądać po pomieszczeniu żując
śniadanie, co jakiś czas zerkałaś na niego. Lubiłaś Sansa.
Bardzo. Zależało Ci na nim. Powoli nawet starałaś się stać
atrakcyjna dla niego, co już było kurewsko dziwne. Ale to wszystko
przez jego osobowość, prawda? To znaczy nawet Dzwonnik z Notre Dame
znalazł miłość, co nie? Nie, nie znalazł. Umarł samotnie w
rozpaczy i nieodwzajemnionym uczuciu jakie żywił do Esmeraldy. Ok,
zły przykład. Ale Sans nie był nieatrakcyjny. Zaczęła boleć Cię
głowa.
-naprawdę smaczne jedzenie, jak znajdujesz
takie miejsca? - wzruszyłaś ramionami
-Chodzę tam gdzie blisko. - nagle Twój
telefon zadzwonił. Sprawdziłaś kto to. Hannah? Co do?
-coś nie tak? - Twoja mina musiała mówić sama
przez się.
-Hannah dzwoni. To.. uh.. to znaczy.. chyba martwi
się o moją rękę – powiedziałaś – oddzwonię do niej po
śniadaniu
-mogę poczekać, nic się nie dzieje – skinął ręką. Potrząsnęłaś głową
-Nieee, potem do niej zadzwonię, jak wrócę do
domu. Dzięki – wgryzłaś się znowu w tosta – jydz pki goromce.
- Zaśmiał się
-aleś ty wytworna – przełknęłaś
-Pamiętasz co ci mówiłam? Jestem pierdoloną damą
– zaczęliście się śmiać, czerpiąc radość ze wspólnego
śniadania.
Podprowadził Cię pod drzwi mieszkania po śniadaniu.
Staliście tak przez chwilę.
-Dzięki Sans. Za wszystko. Nie tylko za zabranie
mnie na pogotowie, co było wielką pomocą i znacznie szybciej się
tam dostaliśmy, ale też – spuściłaś wzrok – Dziękuję za
zostanie tej nocy. I raz jeszcze przepraszam, że ... zapłakałam ci
koszulę.
-kiedy tylko chcesz – potem poprawił się
troskliwie – cóż, nie chcę abyś płakała jak bóbr i niszczyła
mi ubrania kiedy chcesz, ale zawsze jestem dla ciebie. całkiem
dobrzy z nas partnerzy do tańca
Wymieniliście uśmiechy, a potem pochyliłaś się i
pocałowałaś go w policzek. To było zdecydowanie inne uczucie, był
gładki, zupełnie tak jakbyś całowała chińską porcelanę z
pewnymi niedoskonałościami. Ten głęboki niebieski rumieniec
pojawił się na jego twarzy, uśmiechnęłaś się delikatnie.
-Tak, zapamiętam. To do zobaczenia później –
weszłaś do mieszkania powoli zamykając za sobą drzwi. Zerknęłaś
przez wizjer. Stał tam jak słup soli z głupim uśmiechem na
twarzy, powoli uniósł rękę i dotknął swojej twarzy w miejscu
gdzie go pocałowałaś. Uśmiechnęłaś się do siebie czując
pewnego rodzaju spełnienie. Postanowiłaś wziąć prysznic i
przebrać się, bo czułaś się okropnie. Weszłaś do łazienki pod strumień gorącej wody. Potem oddzwonisz do Hannah, a
jutro jakby nigdy nic pójdziesz do pracy. Nie będzie tak źle.
Niestety, Twoja lista rzeczy do zrobienia poszła się jebać, jak
tylko telefon znowu zadzwonił. To Will. Wywróciłaś oczami i
zignorowałaś go pierwszy raz w swoim życiu. Kiedy skończyłaś
się ubierać dzwonek znowu rozbrzmiał – Will. Ugh. Naprawdę?
Odebrałaś.
-Czego – warknęłaś wrogo. Po drugiej stronie
cisza, ktoś tylko ciężko oddychał. Czyżby uciekał? A może ma
kłopoty? - Hallo?
-Cześć, _____. To ja. Patrz. Ja... kurwa...
Wiesz, że nienawidzę gadać przez telefon. Spotkamy się?
Krew w żyłach Ci się zagotowała. Naprawdę
tego chcesz? Zamyśliłaś się na chwilę, a potem pomyślałaś, że
tak. Chcesz. To ten moment aby w końcu pogadać z nim szczerze.
Jeżeli naprawdę chce być Twoim przyjacielem to coś w waszej
relacji musi się zmienić, jeżeli tego nie będzie chciał to niech
spierdala raz na zawsze.
-Dobra. Gdzie?
-Jestem w 7Garnd
-Jezu, już pijesz? - krzyknęłaś. Była raptem
14:00, to głupie.
-Miałem popierdoloną ciężką noc i równie
popierdolony ciężki poranek. Słuchaj. Przychodzisz czy nie?
Zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała – westchnęłaś naprawdę
ciężko
-Idę. Tylko się ogarnę. Będę za jakiś kwadrans
do dwudziestu minut. Będziesz tam jeszcze?
-Tak, dzięki – rozłączył się. Warknęłaś
układając włosy, ciężkie to było bo ręka napiedalała Cię
bardzo, przypominając nieustannie o ranie. Chwyciłaś za płaszcz i
zarzuciłaś go na ramiona, założyłaś buty i wyszłaś trzaskając
drzwiami w furii. Tak, to jest właśnie to. Koniec z wami! Szłaś
szybko niesiona na skrzydłach wściekłości.
Cóż...
Taki był plan w każdym razie. Lecz kiedy się znalazłaś w barze, wszystko zniknęło. Kurwa mać! Nadal byłaś wściekła. Weszłaś prawie z buta i rozejrzałaś się. Will siedział w rogu pomieszczenia, ze spuszczoną głową, obiema rękami trzymając swojego drinka. Wyglądał żałośnie. Podeszłaś do niego siadając naprzeciw.
-Joł. - podniósł wzrok
-Cześć, dzięki że przyszłaś – czy to... łzy
w jego oczach? Oooo cholera jasna. Wiesz co się teraz będzie działo
– Jak się czujesz?
-Bywało lepiej – mruknęłaś krótko. Trzymaj się
tej złości! Mówiłaś do siebie w duchu. Czułaś się jak jakiś
ciemny charakter z Gwiezdnych Wojen.
-_____. Ocipiałem wczoraj. Najpierw się zraniłaś,
a potem ten potwór zabrał cię i zniknęliście w pierdoloną noc
i...
-Wiesz, że potwór pracuje u ciebie, prawda? -
wysyczałaś przez zaciśnięte zęby.
-Papyrus nie jest potworem. To znaczy tak, gatunkowo
jest, ale nie jest... znaczy się. Tamten typ JEST potworem. Takim
przed którym ostrzegali nas rodzice. Nie słuchałaś, kiedy mówiłem
grzecznie, więc teraz będę z tobą szczery.
-Mówisz o tej waszej głupiej bójce? - przytaknął
i pobladł. Nigdy wcześniej go takim nie widziałaś.
-_____, on... umie sprawiać, że rzeczy pojawiają
się znikąd. Jakby... z próżni. Widziałem. Chciał mnie zabić.
Chciał mnie zabić – zaśmiał się jakby postradał zmysły –
Komu chcesz ufać, mnie wieloletniemu przyjacielowi czy jemu
potworowi?
-Skoro chciał cię zabić, to co tutaj robisz? -
Will oniemiał.
-Jak mam ci to udowodnić? 'Hej, panie kościotrupie,
wyczaruj jedną ze swoich pierdolenie wielkich demonich czaszek
jeszcze raz, bardzo ładnie proszę' – zadrwił. Wyraźnie się
trząsł, widząc ten obraz nędzy i rozpaczy jakaś część Twojego
gniewu odpuściła. Jackie wspominała, że upadł, ale nie mówiła
nic o materializowaniu się czegokolwiek, czy o jakiś demonach –
Bałem się wczoraj, po prostu wyparowaliście, nie miałem pewności
czy zamiast na pogotowie nie zabrał cię gdzieś i zamordował. Nie
wiedziałem. Ja tylko... bałem się o ciebie – westchnęłaś.
-Przepraszam. Nic mi nie było, dobrze się o mnie
zatroszczył. Jackie ci nie mówiła, kiedy się tam znalazłam? Sans
do niej pisał
-Ja... uh... wyszedłem zaraz po tobie – powiedział
szybko, uniosłaś brwi – Nie miałem już potem nastroju na
przyjęcie – wzruszyłaś ramionami
-Trochę ran, trochę szwów. W każdym razie, nie po
to mnie tutaj ściągnąłeś, więc streszczaj się – skrzyżowałaś
ręce. Zamrugał, nie przywykł, że tak się z nim obchodzisz
-Hannah i ja... to już koniec
-Tak? Co za niespodzianka.
-Co to ma znaczyć? - wyglądał na urażonego
-Will nie jestem pierdoloną kretynką, wiem że nie
była w ciąży – jego mina była przez chwilę trudna do
rozszyfrowania. Potem uderzył się w twarz mamrocząc coś pod nosem
– Co powiedziałeś? Nic nie słyszę bo zagłusza wszystko twoja
głupota
-Słuchaj, nie wiem jak mam wytłumaczyć swoje
zachowanie wtedy. Naprawdę nie wiem – powiedział. Mocniej
zacisnęłaś ręce na piersiach w obronie. Oj nie obierał dobrej
drogi - _____, nie łapiesz? Skończyłem z nią. Nie wiem co teraz
robić.
-I niech zgadnę, uważasz, że ja będę dobrym
rozwiązaniem?
-Tak! - szybko się poprawił – Nie! To znaczy, nie
wiem _____, Chcę być z tobą bardziej niż cokolwiek, byłem zbyt
głupi aby zdać sobie z tego sprawę. Przepraszam. Kurwa mać –
wziął łyk swojego whiskey – Byłem dupą.
-Tak, właściwie to nadal jesteś.
-Chcesz drinka?
-Nie, ale potrzebuję jednego. Zamówi mi szkocką. -
uniósł brwi
-Nigdy wcześniej nie zamawiałaś szko...
-Zamów mi pierdoloną szocką, Will – warknęłaś.
Patrzył na Ciebie przez krótką chwilę.
-Dobrze proszę pani, już się robi proszę pani –
wstał od stołu i poszedł do baru. Schowałaś głowę w dłoniach.
Co do cholery wyrabiasz? Nie tak to się miało potoczyć. W tej
chwili powinnaś raczej roztrzaskać jakąś butelkę i dźgnąć go
szkłem. Pomyśl znowu, zerwał z Hannah i chciał przyjechać do
Ciebie abyście... może tym razem on się zmie...
Nie, nie, nie! Kretynko! Uderzyłaś się w
zranioną rękę pozwalając aby ból rozjaśnił Ci umysł. Boże,
czy ten chuj naprawdę był wart stresu i bólu przez jaki
przechodziłaś? Pomyślałaś o napisaniu do Sansa albo Jackie,
potrzebujesz głosu rozsądku. Jackie Cię uprzedzała. Za łatwo
wybaczasz, a potem dostajesz po dupie. Ale tym razem może inaczej.
Tak, yhhym, siedzisz na swoim głupim dupsku w barze. Wróciłaś do
punktu wyjścia. A wiesz co jest najgorsze? Robisz to wszystko w
pełni swojej popierdolonej świadomości. Jednak jakaś mała
cząstka Ciebie chciała uwierzyć, że jego słowa są prawdziwe.
Chwycić się wątłej nici nadziei, że jest szansa dla Ciebie i
Willa. Pomijając tych kilka wpadek jakie zaliczył, był naprawdę
fajnym kolesiem. Ludzie go uwielbiali. Jedynym powodem przez który
Jackie go nienawidziła, było to jak się z Tobą obchodzi. Nim się
o tym dowiedziała, była jedną z pierwszych osób które poszłyby
za nim w ogień. Byłaś sfrustrowana, a wtedy on przyniósł
szkocką, którą wypiłaś prawie za jednym łykiem.
-Wiesz, że to powinno pić się powoli.
-Więc wypiję powoli kolejną – syknęłaś.
Zaśmiał się.
-To jest _____ którą znam i kocham. - Westchnęłaś.
-Mniejsza o to, Will. Powiedz mi co się dzieje.
-Wykopała mnie. Kłóciliśmy się wczoraj w nocy o
jakąś pierdołę, straciła nad sobą panowanie jak zawsze w takich
sytuacjach i dosłownie wyrzuciła mnie, moje rzeczy i moją dupę
wprost na ulice. Ostatniej nocy spałem w aucie, myślałem, że
zamarznę – warknął gniewnie – Wróciłem rano. Wiele rzeczy
się zmieniło, resztę moich gratów znalazłem w śmietniku. Nie wiedziałem, że ślusarz może przyjść do domu z
samego rana! - wziął większy łyk drinka. Dokończyłaś
swojego.
-Daj jeszcze jednego – powiedziałaś – I na tym
kończę. - musisz zapamiętać, aby o końca dnia nie łykać już
żadnych tabsów.
-Oczywiście – wstał. Nie czekałaś.
Czyżbyś chciała się go na chwilę pozbyć szukając wymówki?
Miałaś wrażenie, jakbyś już wszystko popierdoliłaś. Musiałaś
odzyskać panowanie nad tym, chwyciłaś więc za telefon.
Ty: Spierdoliłam
Sans: wszystko ok? mam przyjść?
Ty: Nie ma mnie w domu. Wyszłam. Chcę z tym skończyć. Robię to co mi radziłeś.
Nie odpisał. Westchnęłaś, może pisanie do niego to nie był dobry pomysł.
Sans: zadzwoń jeżeli będę potrzebny, jestem cały czas
Sans: mówię poważnie
Ty: Dzięki.
Stukałaś nerwowo w blat stołu kiedy Will przyszedł z drugim drinkiem. Faktycznie, tego sączyłaś powoli. Nie chciałaś się zabić. Smsy do Sansa pomogły Ci odzyskać panowanie nad sobą i poczułaś się lepiej. Nie czułaś się bezradna.
-Tak jak mówiłem Hannah mnie wykopała. Teraz
śpię w samochodzie – westchnął – Mogę zostać u ciebie? -
Zaśmiałaś się nieznacznie
-Z setek swoich znajomych Will, prosisz o to
mnie?
-Oczywiście, że proszę o to ciebie, laseczko
– miał chyba nadzieję, że to na Ciebie zadziała – Nie proszę
o zgodę na wprowadzenie się. Potrzebuję tylko jakiegoś miejsca na
jakiś czas. Ale Boże, to nie tylko to, naprawdę cię potrzebuję –
prawie błagał. Alkohol dał Ci przyjemne zawroty głowy. Normalnie
Twoje serce zapewne wyskoczyłoby Ci z piersi, pobiegało po stole,
może nawet wzięło udział w maratonie. Jednak teraz, czerpałaś
radość z jego słów, sprawiały bowiem, że czułaś taką dziwną
władzę nad nim. Uśmiechnęłaś się przebiegle, który
najwyraźniej błędnie odczytał.
-Serio? Faktycznie bardzo mnie potrzebujesz –
praktycznie wymruczałaś. Dostrzegłaś jak niemal natychmiast się
rozluźnia
-Tak.
-Wiesz, mam bardzo wygodną kanapę na której
możesz się przespać – zaczęłaś jeździć palcem po szkle. Oh,
pozwolisz mu zostać. Byliście przyjaciółmi. Jednak nie będzie
mógł być u Ciebie tak jakby tego chciał – Nową, właściwie.
Nie pamiętam, czy miałeś okazję na niej siedzieć. Dam ci kilka
tygodni, ale nie więcej. Pasuje? - był wyraźnie zbity z pantałyku
-Kanapa?
-O taaaak. Kanapa. Bardzo wygodna. Cała twoja.
Tylko postaraj się mnie nie budzić, kiedy będziesz szedł do
pracy. Wiem, że wstajesz cholernie wcześnie – upiłaś drobny łyk
szkockiej. Jego mózg wyraźnie starał się zrozumieć informacje,
nie szło mu to za dobrze
-Cóż, tak, dzięki! - uśmiechnął się –
jesteś najlepsza, wiesz?
-Wiem. - odwzajemniłaś uśmiech
-Możemy iść, jeżeli chcesz –
zaproponował. Popatrzyłaś na swojego drinka.
-Dokończę tylko i idziemy – Wywrócił oczami i
dopił swoją whiskey, wyraźnie się niecierpliwił.
-Zaraz wrócę, zapłacę rachunek – wstał i
poszedł. Wyciągnęłaś telefon.
Ty: Nie bądź zły.
Ty: Zanocuje u mnie. Na moich zasadach. Żadnego bara-bara
Sans: nie spodoba mu się to
Ty: Jego problem
Sans: bardzo bym nie chciał, aby zostawał z tobą, ale jesteś dużą dziewczynką.
Ty: Czy włAśnie powiedziałeś, że jestem gruba?
Sans: a chcesz abym tak mówił?
Ty: proszę, nie. Nigdy. lol
Sans: za dużo leków przeciwbólowych?
Ty: Coś w tym stylu, dlaczego pytasz?
Nie odpisał, wzruszyłaś ramionami i wsunęłaś telefon do kieszeni. Will musiał poczekać, aż skończysz delektować się swoją szkocką, nie rozmawialiście za bardzo. Chciałaś pokazać temu skurwysynowi kto tutaj rządzi. To może nie był jeden z lepszych Twoich pomysłów, ale chciałaś aby pożałował tego jak się z Tobą obchodził. Zaparkował samochód dalej, a byliście zbyt wcięci, aby prowadzić. Po jakimś czasie doszliście do Twojego mieszkania. Ok, może dwie szkockie o 15:00 popołudniu to był głupi, naprawdę głupi pomysł. Nie czułaś się w pełni sił, zaburczało Ci nie za fajnie w brzuchu. Will natomiast prezentował się ZNAKOMICIE. Weszliście do środka, poszłaś do pokoju, chwyciłaś za pierwszą lepszą poduszkę z łóżka i podeszłaś do kanapy. Rzuciłaś nią na posłanie.
-Gotowe, współlokatorze. Nie ma jak w domu –
wyszczerzyłaś się. Will patrzył na Ciebie jakbyś zwariowała.
-Chyba żartujesz – zaśmiałaś się.
-Nie. Mówiłam przecież. Mam kanapę na której
możesz spać. Z jedzeniem radzisz sobie sam, możesz korzystać z
lodówki. - byłaś taka szczęśliwa, że Twój iście diabelski
plan działa. No właśnie...
-Oh _____, zawsze byłaś taka troskliwa – ściszył
głos przybliżając się do Ciebie – Niech więc zatem będzie
kanapa – nim się zorientowałaś, pchnął Cię do tyłu i
usiadłaś na meblu. Jego usta łapczywie całowały Twój kark,
szukały warg, przygryzały płatek ucha.
-Kurwa... Will.. Złaź ze mnie – starałaś się go odepchnąć. Twój mózg krzyczał, choć te dłonie
były znajome, dotyk tak bliski, to jednak uczucie samo w sobie było
złe. Jego ręka szybko znalazła się między Twoimi nogami, jego
palce napierały na materiał spodni.
-Tak strasznie za tym tęskniłem, tak bardzo –
szeptał Ci do ucha, jego oddech był ciężki i śmierdzący
whiskey. Tęsknił za tym? Naprawdę? Jego słowa stały się pożywką
dla Twojej złości, chciałaś go uderzyć wolną ręką, jednak
niestety była to ta zraniona. Krzyknęłaś z bólu. Spodobało mu
się to, odebrał Twoje zachowanie jako zew pożądania. Wsadził
swoją dłoń pod twoje majtki i przygniótł Cię siłą do posłania.
Nie byłaś w stanie z nim walczyć. Zaczął szybko rozpinać Ci
spodnie, rozbierając Cię.
-WILL! PRZESTAŃ! - krzyczałaś, a on się śmiał
myśląc, że udajesz.
-Oh, przestań – przedrzeźniał Cię – przestań,
przestań, póki nie będziesz błagać o więcej, co? - Zaczął
gryźć Twoje piersi przez materiał koszuli. Resztką sił
wykrzyczałaś:
-SANS!
Will zamarzł na Tobie. Ty też. Mogłaś powiedzieć, że czas się zatrzymał, a kiedy sobie z tego zdałaś sprawę, pognał cholernie szybko. Prawie nie zauważyłaś tego, jak mężczyzna wystrzelił niczym pocisk i uderzył w przeciwległą ścianę. Sans stał w progu, jego lewe oko świeciło piekielnym niebieskim ogniem, jak opuścił lewą rękę gniewnie i z siłą, Will spadł na Twój stolik, przełamując go na pół. Wrzasnęłaś znowu, Will miał całą twarz we krwi.
-Mój Boże! SANS! Co do diabła?! Stój! Boże! -
krzyczałaś w przerażeniu. Szkielet zamknął za sobą drzwi i zaczął
iść w stronę Willa chwytając go za kołnierz koszuli.
-nic mu nie jest, rozciął sobie tylko łuk brwiowy,
tyle – płomień w jego oczach zniknął – szybko, idź do
sypialni – Patrzyłaś na niego przestraszona, chciałaś się
teraz stać malutka i zapaść się w kanapie. - proszę... idź...
nic mu nie będzie.
Posłuchałaś. Stanęłaś na równe nogi i
pobiegłaś do swojego pokoju, zostawiłaś jednak otwarte drzwi.
-słuchaj, kolego – jego głos przybrał ton
jakiego nigdy wcześniej nie słyszałaś – wyjdziesz teraz stąd, udamy, że nic nie miało miejsca. jeżeli jednak kiedykolwiek
zobaczę cię gdzieś w pobliżu... u p e w n i ę s i ę ż e
j u ż n i k t c i ę n i g d y n i e z o b a c z y. -
praktycznie wyrzucił Willa z Twojego mieszkania. Płakałaś
przerażona, wpadłaś prawie w histerię. Sans przyszedł, aby Cię
pocieszyć, ale cofnęłaś się
-hej... kurwa, nie zrobię ci krzywdy, cholera jasna,
przepraszam... ja tylko... kurwa mać – stałaś, trzęsłaś się.
Zaśmiał się pusto – teraz już wiesz, dlaczego cię przede mną
ostrzegał, co?
Złapałaś się za głowę. Bałaś się. Byłaś
przerażona tym co się właśnie stało. Ale gdyby nie on, gdyby nie
użył swojej magii na Willu... Czy przypadkiem nie stał się teraz
Twoim bohaterem?
-Nie. - powiedziałaś – Nie, kurwa. Kurwa. KURWA!
- podbiegła do Sansa i objęłaś go z całych swoich sił. - Boże,
gdyby nie ty Sans... o mój Boże... To nie tak... to nie tak powinno
być. Chciałam dać sobie radę sama. Chciałam mu pokazać, że już
nie jestem nim zainteresowana. Boże. - Twój mózg zaczął pracować
i ogarnęło Cię uczucie obrzydzenia. Sama go zaprosiłaś, prawda?
To Twoja wina? Kurwa! Kurwa. Usłyszałaś słaby, płaczliwy głos w
progu swojego mieszkania. To on wołał Twoje imię. Sans odwrócił
się z wściekłością wymalowaną na twarzy i zaczął iść w
kierunku mężczyzny nim cokolwiek powiedziałaś.
Wiesz co?
Nie.
Wyprzedziłaś kościotrupa i podeszłaś do rozdygotanego i płaczącego Willa.
-_____, przepraszam, ja prze...
Twoją pierwszą reakcją było uderzenie go z
zaciśniętej pięści w twarz z taką siłą, że prawie ją
złamałaś. Will upadł na tyłek kompletnie zaskoczony.
-NIE! PIEPRZ się. Nawet NIE przepraszaj! -
krzyczałaś. Sans skamieniał stojąc za Tobą, nie chciał Ci
przeszkadzać. - Spierdoliłeś, i pierdoliłeś i pierdoliłeś się
ze mną i pierdoliłeś mnie i spierdoliłeś moje życie i
pierdoliłeś je już dość długo, gnoju, skończyłam z tym
wszystkim – Sąsiedzi zaczęli otwierać drzwi i rozglądać się
po schodach zaciekawieni krzykami – Wypierdalaj stąd zanim
zadzwonię po pieprzone gliny i powiem co chciałeś mi zrobić. Ty
zjebana cioto!
Will podpełzł na kolanach kilka centymetrów,
nie mogąc jeszcze stanąć na równe nogi.
-Co... to pomyłka...
-Jeżeli naprawdę chcesz wiedzieć coś o pomyłkach,
pogadaj z rodzicami, skurwielu – warknęłaś – Teraz IDŹ –
trzasnęłaś drzwiami tak mocno, że kilka zdjęć spadło ze ścian
na podłogę. Ale miałaś to gdzieś. Odwróciłaś się w
stronę Sansa.
-więęęęęęęc, jeżeli będziesz mnie
potrzebowała... - miał wysoko uniesione brwi w zaskoczeniu
-Potrzebuję cię. Potrzebuję cię. Boże.
Potrzebuję cię – Twój głos powoli stawał się smutniejszy,
świadczył o wyczerpaniu. To wszystko, na więcej Cię nie było
stać. Ale nie pozwolisz, aby ktoś inny walczył za Ciebie w Twojej
wojnie.
Stałaś przed drzwiami, kompletnie rozbita. Wtedy
Sans zrobił coś, co do tej pory mu się nigdy nie zdarzyło.
Podszedł do Ciebie i Cię przytulił. Zaakceptowałaś jego objęcia,
niemal natychmiast się w nich rozpłynęłaś, poniosłaś się,
odpoczęłaś przenosząc ciężar ciała na niego. Nie musiałaś płakać, miałaś dość łez. Pomógł Ci stanąć na równe nogi
nadal trzymając Cię za ramiona.
-wiem, że jackie nie może dzisiaj przyjść, więc
co powiesz na pizzę? tylko ty, ja, paps, puścimy jakiś film
disneya albo coś, i ... uh... - popatrzył na Twój salon – jutro
odkupię ci stolik.
-Nie musisz. To niewielka cena za pozbycie się tego
śmiecia z mojego życia – zastanawiałaś się nad tym co miało
miejsce, czy aby nie powinnaś złożyć sprawy do sądu.
-chcę i to zrobię, a ty tutaj nie masz nic do
gadania – przyłożył palec do Twojego nosa, uśmiechnęłaś się
lekko.
-Ty, pizza i Papyrus ... to brzmi świetnie. Ale
szczerze, chcę teraz iść spać, naprawdę.
Sans był cicho przez chwilę
-chodź do nas, wiesz w razie czego gdyby ten chuj
wrócił – zaśmiałaś się lekko
-Dobrze – poszłaś do jego mieszkania, zamykając
za sobą drzwi. Pościelił dla Ciebie kanapę i ułożyłaś się na
niej wygodnie. - Dziękuję – uśmiechnęłaś się.
-od czego są przyjaciele?
-Przyjaciele. - zawtórowałaś. Sans zgiął się w
pół i zrobił coś dziwnego. Przyłożył swoją twarz do
Twojego czoła. Było w tym coś bardzo intymnego. Poczułaś jak się
rumienisz, ale tym razem nie próbowałaś tego ukryć.
-śpij dobrze – powiedział zostawiając Cię.
Nie spałaś dobrze. Tak właściwie obudziłaś się z krzykiem. Papyrus był tym, który znalazł się pierwszy obok Ciebie upewniając się, czy nic Ci się nie stało. Miałaś koszmar gdzie setki dłoni bawią się Twoim ciałem. Nie chciałaś mu o tym mówić, więc wymyśliłaś coś głupiego na poczekaniu.
-JA TEŻ BOJĘ SIĘ LATAJĄCYCH ŚWIŃ – powiedział
– NIE BÓJ SIĘ, NIKOMU NIE POWIEM- mrugnął do Ciebie.
Przytuliłaś się do Papyrusa czując się troszeczkę lepiej.
Wasza trójka wróciła do Twojego mieszkania, głównie dlatego że jako jedyna miałaś stabilne połączenie z internetem no i Netflix. Oglądaliście Disneya, jedliście pizze póki nie odpłynęliście. Byłaś mile tulona przez Papyrusa, który cicho podchrapywał. I możesz przysiąc, że oczy Sansa lekko zaświeciły nikłym niebieskim światełkiem się kiedy patrzył na Ciebie w ciemnościach.
Śniłaś o małych kotkach, które się śmiały i
bawiły ze spaghetti.
Siedzę i płaczę ze szczęścia. Idę czytać. Tak.
OdpowiedzUsuńNo ale eeeeej nie płacz :x
UsuńJezus. Jakie to było kochane. Uważam, że to jest jak na razie NAJLEPSZY rozdział. Och.
UsuńMyślałam, że serce mi pęknie, kiedy Sans myślał, że spierdolil po tej akcji z willem. I jeszcze zapewnienia, że nie zrobi nam krzywdy, jakbyśmy tego nie wiedziały.
Ale akcja z rzucaniem willem po mieszkaniu mi sie spodobala. Pieprzony kurwa dupek. Przez niego prawie uszkodzilysmy sobie drugą rękę, miażdżac jego tępy ryj. Szkoda kończyn.
I co takiego powiedział will podczas tamtej bójki z Sansem? Mega mnie to zastanawia.
Zajebiste tłumaczenie. Dałaś mi szczesliwy dzień. :)
Cieszę się, że tak to wszystko przeżywasz. Mnie tam najbardziej się podobał ten moment z "Potrzebuję cię" i to na końcu jak się patrzył w ciemnościach na nas i w ogóle. Mówiłam że Will odpierdoli coś gorszego i karma wróci.
UsuńSkoro ten uważasz za najlepszy, to aż nie chcę wiedzieć jak będziesz piszczała na kolejny 35 stron czystego ostrego ... flirtowania z Sansem na poważnie :3 No i świąteczne zakupy.
A co powiedział, cóóóż to nie jest wyjaśnione. Rozdział z punktu widzenia Sansa który by wszystko tłumaczył nawet nie został rozpoczęty jeżeli chodzi o pisanie. Wiem tylko tyle, że autorka się z nim wstrzymuje bo za dużo zdradzi z fabuły. Ale jednak coś w prawdzie Willa musi być, bo widział jego Blastery, neee?
I jak bardzo "potrzebuję cię" musiało zadziałać na Sansa, skoro sam z własnej woli nas przytulił. Genialne.
UsuńI zajebalabym gnoja-willa-czy-jak-mu-tam, serio.
W takim razie czekam na ostry flirt! 35 stron... O kurwa.
Jakiś spojler co się bedzie dziaalo?
Musze się psychicznie przygotować na cierpliwe czekanie :D
Dostaniemy od Papyrusa piżamę, taką jak kombinezon dla małych dzieci, z nadrukowanym na niej szkieletem. No i taka rozmowa z Sansem nam się napatoczy
Usuń"not gonna get too hot, are ya?" he asked. You looked at Papyrus to make sure he wasn't looking, then looked at Sans slyly.
"Let you in on a secret." you said. His browbone raised, interested. You popped the top button of the onesie, slowly peeling it back - showing a whole lot of skin, and just the tops of your breasts. Sans gulped. You grinned, and re-buttoned the top again.
"You're not supposed to wear anything with these." You bounced back from him, spreading your arms out. "Can't tell though, right?"
Sans face was a furious blue. "you're killin' me."
"Tut tut, I thought you were already a skeleton?" you said, practically cackling. You were enjoying this game, and you definitely felt like you were the winner right now. Papyrus rounded the corner with the popcorn.
Mmmmój boże. Jeżeli jest to jedna z akcji w następnym rozdziale to czekam. Czekam i sle pozytywne wibracje.
UsuńCo takiego powiedział will, że Sans prawie go zabil. No co no.
Powiedz mi, czy Sans w tym opowiadaniu umie się całować? Znaczy się... Wiesz o co chodzi.
Hm, jedynie w rozdziale o whiskey Sans się nam troszeczkę spił i powiedział co nie co
Usuń"you wanna know what he said to me that night?" You turned to him, your face eager.
"Yes! Fuckin' finally! I do!"
"you left. he blamed me. no big deal there. but then he decided to taunt me. said he saw how i was lookin' at you. i denied it, of course. and then he told me how even though all you ever were, and all you'd ever be was a sloppy fuckin' second, you'd pick him over me any day of the week." he said behind a grimace. "proceeded to tell me how he was gonna fuck you that night. and how he was gonna ditch your ass, and you'd beg him for more anyway. had you wrapped around his finger, and no fuckin' monster could pretend to compete."
Your mouth dropped open, and your eyes began filling with tears despite not wanting to. Fucking whiskey. "Are you serious?" you whispered. He looked at you, his eyes filled with hatred at the memory.
"i joke a lot, but not right now. then he used some very descriptive language language that i'm not ever gonna fuckin' repeat to describe what he was gonna do to you, and threatened to fire paps if i ever told you or anyone else."
"So.. so what did you do?"
"i asked him if he was an undertaker."
"What? An undertaker, why?"
"because he made a grave mistake." Sans replied, and his face shifted into a small smile. You suddenly groaned, unbelieving that he cracked a joke at such a shitty time.
"Sans, are you fucking kidding me?" you asked, wiping your eyes. Sans chuckled a little and shook his head.
"nah, you know the rest though. he punched me, i dunked him, paps broke it up. nice little gettogether."
A co do całowania, to język ma jeżeli o to pytasz, wiesz, że ma kły no i na swój sposób umie całować.
Nie dziwie się, że Sans sie wkurwił. Chociaż prawda jest taka, że to... prawda. Wracalysmy kazdym pieprzonym razem i dawalysmy dupy. Wiemy to my, Sans, will, nawet Jacky.
UsuńAle już wyobrazam sobie, jak Sans podgryza nasza skórę i wodzi jezykiem to tu... To tam. I "rozwiazuje ta pieprzona zagadke, którą jestesmy".
Mądry Polak po szkodzie, że tak powiem xD
UsuńGrzesznica xD Kooooochana tutaj dzieją się o wiele lepsze rzeczy.
Swoją drogą autora tego opowiadania zgodziła się, abym tłumaczyła też takie małe krótkie historie bonusy jakie wrzuca na swojego tumblra, np opowiadające o tym jak to Will nas wtedy w chuja z Hannah zrobił, jak Sans znalazł nasze dildo, jak pierwszy raz widział yorka, czy gwiazdy etc. Sporo bonusików z punktu widzenia Sansa i z naszego. Takie fajniusie historyjki.
Miasto w, którym aktualnie mieszkam jest juz wystrojone w ozdoby świąteczne. Fuck.
UsuńTakie krótkie opowiadania są mega. Jeżeli takowe się będą tutaj pojawiać, to myśl, że musze iść do pracy już nie bedzie taka zła :D
Nie musi być wycinek z rozdzialu tylko powiedz mi wlasnymi slowami. Ci np. Sans nam bedzie robic? :>
Nie chcę za bardzo spojlerami rzucać, ale jeżeli chodzi o samego Sansa to tak
UsuńPójdziemy z nim na kakao, potem na zakupy, potem spędzimy z nimi święta, będzie wspólne oglądanie filmów, a potem pójdziemy spać do jego pokoju na jego nowym łóżku. Spać. Nic się nie będzie działo. Póki co. Bo po tej nocy dojdziemy do wniosku, że zaprosimy Sansa na randkę. :3
Awww •~•
UsuńKocham spojlery. Dzięki nim żyję.
UsuńTo inaczej. GDZIE będzie pierwsza namiętna akcja pomiędzy nami?
Spanie na jego łóżku jest zajebista opcja. Lubie to. Tak.
Co rozumiesz pod pojęciem "namiętna akcja"? xD
UsuńŻe zaczyna przekraczać granice tej swojej przyjaźni :3
UsuńOh to nawet już w kolejnym rozdziale zacznie się dziać...
UsuńJakiś szczegół? Malutki taki. Do lozeczka z rączkami pod kołderką...
UsuńSiadamy mu na .... kolanach :D
UsuńW jakimś... Jednoznacznym powodzie? Czy to spowoduje jednoznaczny powód? x)
UsuńDZIĘKUJĘ dziękuję dziękuję ci Yumi o naj wspanialsza naj cudowniejsza zbawicielko dnia pokłony ci składam w podziękowaniu największym niech cię bóg w dzieciach wynagrodzi ;P
OdpowiedzUsuńNie chcę dzieci.
UsuńWolę pieniądze.
Tak, zdecydowanie pieniądze będą fajniejsze :3
To w pieniądzach Xd
UsuńDziękuję to znacznie bardziej mi się podoba.
UsuńTen art, o matko, uroczy ;w; lecę czytać, myślałam, ze rozdzial bedzie pod wieczór. Mila niespodzianka <3
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam wczoraj, jestem chora a moja współlokatorka chce mieć co czytać na zajęciach. Wczoraj tłumaczyłam do w nocy i dzisiaj wcześniej wstałam aby zredagować. Ale kolejny rozdział, właśnie się załamałam 35 stron...
Usuń3...35? O Boze,nie chce nawet mysleć, ile to pracy... Powodzenia! A co do notki, nareszcie Will ma skopane dupsko B)
UsuńDzięki, przyda się. Nie wiem ile na kolejny rozdział będziecie musieli czekać, ale postaram się to zrobić szybko.
UsuńOh god...to jest genialne <3 Dawno nic mnie tak nie wciagnelo <3 Dobrze ze rozdzialy sa dosc dlugie :D
OdpowiedzUsuńDla kogo dobrze dla tego dobrze, nie chcę nawet wiedzieć, ile stron tego opowiadania już przetłumaczyłam... A ja myślałam że 44 strony Oplątanych to dużo...
UsuńWyobraziłam sobie to wszystko..Nie rozumiem czemu ludzie tak wykorzystują,to podłe..popłakałam się,bo przypomniałam mi się pewna sytuacja.O boże siedzę z różaną herbatką,rogalikami z czekoladą i ocieram łzy w kołdrę. Yumi bardzo dziękuje za ten rodział,w sumie dał mi dużo do myślenia o.O Jestem ciekawa punktu widzenia Sansa,jak te rozdziały się toczyły w ''jego oczach'' eh nie wiem co tu jeszcze napisac ;.; Naprawdę to daleko się potoczyło skoro Sans przytulił nas z własnej woli,wcześniej nawet nie odwzajemniał przytulasów.I ten cudowny fanart..jeju! Jestem ciekawa jak będziemy flirtować z Sansem.
OdpowiedzUsuń*tuli ją mocno* Z jednej strony cieszę się, że moje tłumaczenie jest tak dobre, że wpływa na emocjonalność innych osób, z drugiej jednak się martwię bo nie lubię jak ktoś płacze. Um, smacznego. Ja ciumkam kawę :3
UsuńSpokojnie, mam dzisiaj wolne, Silent przesłała mi wczoraj rozdział to jutro wrzucę, iiii powoli będę tłumaczyć kolejny rozdział. :3
*odwzajemnia przytulas* W moim przypadku płacz dobrze robi,nie przejmuj się :D I dziękuje! Zawsze muszę pić coś ciepłego *np herbata/kawa* milej się czyta.Oo skoro masz wolne,to może odpocznij? Myślę,że trzeba zregenerować siły by tłumaczyć ..35 stron Q_Q OOoooooo właaaaśnie,pozdrów współlokatorkę! :D
UsuńMnie tam obojętne xD
UsuńMaaaah spokojnie, właśnie na tłumaczeniu odpoczywam. Naprawdę. To mój relaks. ^^
O jezu, WILL KURWA, SPIERDALAJ, zabiłabym go. Sans kochany, i ten rumieniec i pocałunek w policzek, aaa. Chciałabym perspektywę Sansa przeczytać ugh..
OdpowiedzUsuń*rozkłada bezradnie ręce na boki* Jaaaaaa też.
UsuńZaśmiałam się przy ''WILL KURWA SPIERDALAJ'' miałam identyczną reakcję XDDDDD
UsuńTak, zdecydowanie Will jest okropny pod tym względem.
UsuńMiałaś rację Yumi, moja nienawiść do Willa sięga zenitu. Ehh gdybym miała moc Sansa prawdopodobnie już by się pojawiły za mną blastery :>
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego doszłam do wniosku, że nie będę wciągać Undyne bo na samo imię "Sans" Will będzie w stanie się posrać ze strachu :> Mam nadzieję, że złamałyśmy mu minimum nos xd
Noooo aaaleee to było takie urocze jak Sans sam z siebie do nas podszedł i nas przytulił ^^ No i sam fakt, że jego reakcja na nasze wołanie była natychmiastowa..ooo.. Topię się ze szczęścia :'D ^^ No i oczywiście sam koniec, w którym się w nas wpatrywał ^^ No po prostu rozpływam się :'DD
Życzę wytrwałości w tłumaczeniu, uwielbiam cię za te opowiadania Yumi ^^
Ojej, dziękuję :3 Phehehe zabawa z Sansem dopiero się zaczyna xD Tak więc :3 Mwahahaha
UsuńJesteś okrutna Yumi :'( Właśnie złapałam "Cichomomentoholizm". Moje uzależnienie od Sansa rośnie a ty mi jeszcze mówisz o nim takie rzeczy? :ooo
UsuńNo nic. Pozostaje mi zagrzebać się w tonie lekcji i próbować o tym nie myśleć :'D
Kocham jak nauczyciele mówią "To tylko 10 zadań. Dacie radę je zrobić na jutro". Szkoda, że zrobiło tak 4 nauczycieli ;-;
Wiesz, co do jego szybkiego przybycia... Sama świadomość, że ma tam gdzieś, od "siebie z przyszłości" spisane dni i godziny, gdzie ma się pojawiać robi swoje. Mimo, że nie wiemy o tych zapiskach praktycznie nic. D:
UsuńTzn, my wiemy, ale "my" nie wiemy o tych datach xD
UsuńCo nie zmienia faktu, że zrobiło mi się ciepło na serduszku jak tak szybko przybył ^^
To teraz pomyślcie tak.
UsuńMiał zapisaną tą datę - wiedział, co Will próbował zrobić.
Skąd?
Zapytałam kiedyś autorki tego opowiadania, czy w poprzedniej linii czasowej Willowi się udało.
Odpowiadała wymijająco, ale że dobrze kombinuję.
To teraz pomyślcie co Sans z tamtej linii czasowej musiał przeżywać. To też tłumaczy, dlaczego go tak bardzo nienawidził.
Biedny Sans z poprzedniej linii czasowej :( Utorował chociaż drogę dla Sansa z obecnej linii, ale koszt musiał być duży :/
UsuńMyślę, że temten Sans też uczył się na błędach jeszcze poprzedniego Sansa. Taka pętelka. Może nawet jakaś poważna pętla nieszczęść... Nie wiem co tam dalej się dzieję, więc nie mam co gdybać. W którejś z linii musiało Willowi się udać. W jeszcze innej mogło się coś zmienić i popsuć jeszcze bardziej. Idk.
UsuńZ tego co wiadomo, to jest to jakby czwarty reset.
UsuńNo więc właśnie. I ciekawe czy jak dotrzemy do pewnego momentu coś znowu się nie rozpieprzy i nie zrobi się reset czy coś. xd w sumie to powiedz, jest wyjaśniona przyczyna tych resetów czy nic o tym nie wiadomo? Hmm.
UsuńNic a nic na ten temat nie ma, nie wiadomo kiedy i dlaczego miały miejsce.
UsuńSans musiał mieć złamane serce - Ba dum tsss! Tiaaa
Usuń*podnosi brew a potem patrzy na bok* Nie lubię jak Sans cierpi. Z tego powodu np nie gram w swoje Undertale, bo nie chcę go męczyć (tak wiem, głupie, przeżywam to jak jakaś pizda, to niby tylko gra aaaaale >.>)
UsuńJa też...ale i tak jestem zua i zrobiłam genocide. Nieważne, że przy tym płakałam, bardzo zależało mi na przejściu tego sama. I to nie głupie, każdy ma inny poziom wrażliwości itd. itp. Zaraz ci coś narysuję na pocieszenie xD
UsuńJa nie przeszłam. Tzn zabiłam Toriel i reset bo nie. Dalej nie pójdę. Nie. W życiu.
UsuńWspółlokatorka przechodziła geno. I jedyne co ją powstrzymuje, aby nie przejść znowu to to, że ostatnio męczyła się z Sansem 3 dni. Ale w plikach systemowych trzeba było pogrzebać, aby usunąć zapis z geno i całkowicie zresetować wszystko. Dwie godziny grzebałyśmy w komputerze aby znaleźć ten jeden jebany plik.
"To znaczy nawet Dzwonnik z Notre Dame znalazł miłość, co nie? Nie, nie znalazł. Umarł samotnie w rozpaczy i nieodwzajemnionym uczuciu jakie żywił do Esmeraldy. Ok, zły przykład(...)"
UsuńTen fragment mnie rozwalił!!!
=+.+=
Boze, Yumi, kocham Cie, to jest genialne. I jak tu sie teraz nauczyc 30 slowek z rosyjskiego jak nie przestaje sie ekscytowac tym? ;-;
OdpowiedzUsuńMwahahahahaahahahahahahahahahahahaah
Usuńha!
A teraz do nauki.
Bosz...to "A teraz do nauki" skojarzyło mi się z Levi'em jakby mówił "A teraz do sprzątania." xD
UsuńUh, przez jakieś dwa lata pisałam RP jako Levi i niedawno z tym skończyłam, mimo że ludzie mnie namawiają na pisanie z nimi... A sęk w tym, że gdzie nie wejdę w internety tam cokolwiek o Levim. Może to też dlatego, że po takich częściach internetu błądzę, ale... xD Plz, dosyć Levi'a choćby tu! Ja wiem, że sama drążę temat, ja wiem... xd ~Ąyaa.
UsuńNa tym blogu też jest Levi, głęboko zakopany, ale jest xD
UsuńNie chcę szukać... Choć... >.> Komiksik czy opko? Mimo wszystko Levi to Levi ^^"
UsuńMoje pierwsze podrygi tłumacza
Usuńhttp://handlarz-iluzji.blogspot.com/search/label/Attack%20on%20Titan
Levi & Hanji 4 Ever
Przejrzałam wszystkie trzy, nawet nie wiem czemu. Szkoda, że nie lubię Hanji. Nie żeby jakoś bardzo, po prostu... >.> Co do pairingów z Levim to dla mnie każdy może być, z kim się pairingów nie pisało... Ludzie mają różne gusta. Mikasa, Armin... Śmieszkowego Jeana miałam, ale my bardziej właśnie heheszkowaliśmy z tym RP. Istny rak. :c A mimo to jeśli chodzi o moje gusta to jest to jeden z dwóch najbardziej popularnych gejowskich paringów. :x Więc albo Eren albo Erwin. Nic nie poradzę. Świeczka dla mnie proszę. (*)
UsuńUhm....tu Sansy xD Nie, to nie jest moje konto, ale jestem tak zalogowana na telefonie.Waaaaaaaaaaaaah teeeeeen rozdział...on jest taki...no nie da się opisać xD Zaraz odmówię dwie Yumijki ( no wiesz, te modlitwy xD) 35 stron...a mi się nie chce pisać opowiadania na telefonie....
OdpowiedzUsuńA przyda się, też je odmówię. Huuuum, ale szybko mi idzie. Mam już przetłumaczoną jakąś +/- 1/5 taaaak więc w tym tygodniu powinno się jeszcze pojawić.
UsuńToż to wspaniała wiadomość! :DD Aż chyba zaraz sama zmówię Yumijkę xD
UsuńTeraz zauważyłam, że jeszcze 1 rodział i będzie małe ruchanko (lenny). Sorka, jestem dziwna, w sumie cieszę się, że nie tylko mnie kręci szkielet z kutasem :') Obiecuję sobie, że kiedyś wymyślę maszynę do wyciągania postaci z gier/telewizorów itp. Pierwszą postacią, którą bym wyciągnęła byłby Sans B) O matko... Rozmarzyłam się za bardzo... Chyba napiszę o tym opowiadanie.
OdpowiedzUsuńNo w opowiadaniu z tequilami nie ma ruchanka samego w sobie, ale jest baaaaaaardzo blisko. To za dwa rozdziały będzie ruchanko, że proszę siadać.
UsuńKiedyś palnęłam takie dziełko małe:
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/14657528_866596890142764_6227175542599441955_n.png?oh=539f73bf14061cd56f604acdac7fd88e&oe=588EFC7D
To ja XDD
UsuńHahaha xDD Miałam podobnie xD
UsuńGrzesznice z nas xD
UsuńOj drobne grzeszki (zwłaszcza jeśli chodzi o Sansa xD ) to nic złego przecież :>
UsuńNaprawdę zaprawdę jedna z moich ulubionych serii. Odwalacie świetną robotę i w naprawdę krótkim czasie. Mogę tylko skłonić głowę nisko i pokornie prosić o więcej. Oczywiście samolubnie i nieśmiało liczę na większą porcję właśnie tego fanficka.
OdpowiedzUsuńOdwalam, to sama nad tym pracuję jak już xD
UsuńI szykuje się. Właśnie tłumaczę 35 stron kolejnego rozdziału. Będzie jeszcze w tym tygodniu więc nie ma się co bać :3
Sama..? No to podziw razy dziesięć. My hero.. I cisza uznania :o
Usuń*kłania się w pół* Mwah.
UsuńI nie cisza, nie cisza ^^ Uuuuuwielbiam jak w komentarzach jest rozpierdol ^^
Ja też to lubię xD A tak w ogóle Yumi, to nagle Andgora, ja, Kejti, Oczytana i Ayaa wbiły i zaczął się rozpierdol xD
UsuńBędzie jeszcze większy, bo ludziska jeszcze nie powchodzili. Godziny szczytu zaczynają sie u mnie po 17 do jakiejś 23. Tak wynika ze statystyk w każdym razie :3
UsuńChodzi o to, że w ogóle trafiłyśmy na tego bloga, w zbliżonym czasie i Zaczęłyśmy komnetować xD
UsuńW sumie to jak na mnie trafiłyście?
UsuńSzukałam opowiadania o Undertale xD
UsuńSzukałam czy gdzieś ktoś w końcu nie zabrał sie za tłumaczenia AU. :v Twój blog był jednym z pierwszych w googlach, więc nie musiałam szukać długo. (y)
UsuńSzukałam flowerfell, spodobało mi się twoje tłumaczenie więc postanowiłam zgłębić twojego bloga i oto jestem tutaj ja, jedna z tutejszych blogowych "grzesznic" myśląc o Sansie xD
UsuńPragnęłam Sansa, co tu ukrywać. Szukałam Go wytrwale i trafiłam tutaj, przez Echotale, wczoraj sobie przypomniałam przyczynę :D
UsuńPrzez ten chodzący seks G! :)
Zostałam na dłużej i teraz znam ludzi, o których nawet nie śniłam. Moje gwiazdki na niebie w bezchmurną noc.
Yumi Koooooocham cię~
OdpowiedzUsuń:*
^.^
Znów wielce dziękuje za twoją pracę *huga nawet wbrew woli* Jesteś niesamowita ^.*
Ummm.. Tak jak obiecałam zrobiłam i dziś pracę dla ciebie ^.^
http://pokazywarka.pl/lu4iqb/
Mroooooooocznie *gapi się przez długi czas* Rozpieszczasz mnie, naprawdę :3 Dziękuję :3
UsuńWiesz to działa w obie strony heh.. Ty mnie tłumaczeniami to ja mogę ciebie pracami
Usuń*rzuca się i tuli* Ślicznie dziękuję :3 Cieszę się, że moja praca az tak bardzo Ci się podoba :3
Usuń*Przytulas napełnił mnie DETERMINACJĄ do stworzenia pracy na jutro XD* Inspirujesz mnie ^///^
Usuń*tuli mocno i nie puszcza* A Ty sprawiasz, że aż chce się tłumaczyć :3
UsuńNo i widzisz taka reakcja wiązana ^^
UsuńAle jak rysujesz to oczywiście, jestem zachwycona, że ktoś rysuje moje OC, ale nie musisz. Jak chcesz rysuj co chcesz :3 Nawet ilustracje do opowiadania czy cooo tam Ci wpadnie do głowy :3
UsuńLubię rysować twoje OC ^.*
UsuńAle niedługo zacznę rysować obrazy, które ty tworzysz swoimi tłumaczeniami za pomocą słów w mojej głowie ^.^
W sumie Yumi to ty tu jesteś największą artystką ^.^ Tym co piszesz pobudzasz ludzką wyobraźnię. To jest sztuka ^.^
UsuńJak to ładnie zabrzmiało :3
UsuńJak już mówimy o OC to Yumi rysuję właśnie twoje i moje OC. Oczywiście moje OC jest wersją kucykową xD Zobaczymy co z tego wyjdzie. Rysunek oczywiście będzie wykonany w najwspanialszym Paincie.
UsuńPaint <3 xD
UsuńCzilendż akcept... Czas stworzyć coś.... coś.... coś wielkiego w Paincie \°□°/
OdpowiedzUsuńPaint is good, polecam xD
UsuńGimp też is gud
Usuń//inglisz tak wery perfekt xD //
Wgl. Powinnam się zacząć podpisywać :v
Usuń~Fenixxs
XD
A to ty! Ślicznie rysujesz!
UsuńKto? O.O
Usuń~Fenixxs
Omg :')
UsuńUwaga
Paint przerósł me możliwości x')
~Fenixxs
Tyy xD Ja nie umiem włosów Yumi narysować :V
Usuń*Zerka co się dzieje, a potem wraca do tłumaczenia* Ja pierdolę, jak się zawezmę to na po jutrze to będzie. :x
UsuńDobra paint może i mnie zaakceptował...
UsuńOdbyliśmy długą (5 minutową) rozmowę o życiu i o naszych poglądach xDD
I oto efekt współpracy
http://pokazywarka.pl/4x8z06/
~Fenixxs
A co do włosów yumi . . . Uwaga SEKRET idę na żywioł jak mnie ręka poniesie XD
Usuń~Fenixxs
Ja rysuję 2 godziny, a mam dopiero skończoną Yumi..
UsuńPooooookaaaaaż xD
Usuń~Fenixxs
Aaaaale Sansik xD Silent Omen po przeczytaniu waszych komentarzy powiedziała, że też się dołączy i "wygra" waszą paintową rywalizację xDDDD
UsuńWgl Andgora ~ Obczaiłam na FB stronkę Yumi iii... Powiem ci że masz fajny styl a przynajmniej tam Sans jest w przyjemnym Comic Sansowym stylu heh ^.*
Usuń~Fenixxs
Śmiało niech wygrywa Paint to nie mój program xP Upierdliwy i nie idzie się dogadać XD
Usuń~Fenixxs
Podejmuję wyzwanie!
Usuńhttps://i.imgsafe.org/b6f698c9cb.png Wygrałam. // Silent Omen
UsuńXDDDDDDDDDDD
UsuńWygrałaś w wielkim stylu XD
~Fenixxs
Silent Omen zdecydowanie prowadzi xD Wygrana w "wielkim" stylu :P xDDD
Usuńhttp://pokazywarka.pl/lp6j4a/
UsuńTya, jutro wam pornola od Silent wrzucę :3
UsuńUhm...a myślałam, że mam jakiekolwiek Sanse xD Ba dum tsss!
UsuńSansy mam wrażenie, że z dnia na dzień rysujesz coraz lepiej :3
UsuńTakie to suche, że trza to popić, Sansy xD
UsuńDzięki Yumi xD Tak, aż po ketchup idę...ba dum tss?
Usuńhttp://imgur.com/a/Pq8op < zupełnie nie chciało mi się już mojej OC rysować, ale łapaj! XD
UsuńTen kutas mnie rozwalił XDDDDDD
Usuń*piszczy* *znowu traci głos* Jezusie Nazareński. Serce moje jest przepełnione miłością. Aaaaaah
Usuń9999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999
99999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999
999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999999
http://pokazywarka.pl/8r51gg/
UsuńDooobra to ja zachowam swój ostatni rysunek na jutro... bo Yumi może nam zaraz eksplodować a bez jej twórczości świat znów będzie czarno-biały
Usuń~Fenixxs
@_@
UsuńTeż was kocham
Sansy .... podoba mi się technika. :3
http://pokazywarka.pl/b6j88z/
UsuńXD
Usuń#Sprowokowana przez Sansy
Usuń:T Nie moge być gorsza i też znów coś dodam... tym razem niestety nie na paincie
http://pokazywarka.pl/t0um8d/
~Fenixxs
Zabijasz mnie :x Dziękuję
Usuńhttp://pokazywarka.pl/ej9x8l/
UsuńYumi nie umieraj... kto jak nie ty bedzie kolorował mój świat pięknymi tłumaczeniami? :c
Usuń~Fenixxs
Nie dziwię się Yumi. Na jej miejscu przy tak świetnych rysunkach jak wasze już bym się dawno udusiła ze szczęścia xD
UsuńNarysowałam ciebie i Sansa xD Wybacz, ale przy rysowaniu konika skorzysłam z base, ponieważ nie umiem ich tworzyć ;-; http://pokazywarka.pl/mznb0i/
OdpowiedzUsuńO jaaaaa nieee mooge Aj lajk jor art heh
Usuń~Fenixxs
*otwiera japę i zapiszczałaby gdyby mogła, ale nie może więc siedzi wgapiona i... * O Boże, o Jezu, O tak, Rany, Sansy! Genialne! Dziękuję! Jesteś.... to jest... brakuje mi słów.... Chrystusie... Kurwa.... Ja jebię.... O matko.... O_O *w* Czuję się taka kochana i rozpieszczana i w ogóle, aż mi głupio boooooże...
UsuńWidzę, że Sans + Yumi = Wielka miłość hehe Też cię z Sansem narysam :T
UsuńRozpieszczania nigdy za wiele hehe
~Fenixxs
Sansy... T O J E S T... ZAJEBISTE!!! :OOOO
UsuńW sumie zasługujesz na to Yumi,nie wiem czy ja bym dała rady tyle tłumaczyć,nawet jakbym umiała Angielski.
UsuńJa umiem angielski, ale cała robota: czytanie, tłumaczenie, pisanie, udostępnianie: po prostu WOW! A jeszcze do tego rozmawiasz z nami i integrujesz ze swoimi odbiorcami w inne bardziej zbereźne sposoby *lenny* xD
Usuń(❤ω❤)
Usuń(⁄ ⁄•⁄ω⁄•⁄ ⁄)
(⁄ ⁄>⁄ ▽ ⁄<⁄ ⁄)
Jejuuuuuśku, rumienię się i to nie przez gorączkę
To dobrze, to my mamy być twoim olejem napędowym do tłumaczenia, a nie coś co cię zmusza. Cieszę się, że chociaż tak mogę ci pomóc i sprawić ci szczęście xD
Usuńhttp://pokazywarka.pl/2z666q/
Usuń~Fenixxs
Chyba najgorsza praca jak na dziś (10 z koleji X.X) Głowa mnie boli od pracy na kompie
To mało powiedziane. Siedzę, szczerzę się jak głupia do monitora, chce mi się sikać, ale z wrażenia nie chce mi się leniwej dupy podnieść ... Jejuuuuuuśku
Usuń*szczena opada* Feeeeeenixxxxxxxxxxxxxxsssssssss
Usuńo///////////////////////////////////////////////o
Oł maj faking gaaaaaad
*chowa twarz w łapkach*
No czooo? Przegięłam? XD
Usuń~Fenixxs
Ojej, też chce tak rysiać *-* Ślicznie rysujecie D:
UsuńHej, tak sobie pomyślałam, że może Sans z poprzedniej linii czasu sam poprosił Frisk o reset po tym jak wszystko u niego się zepsuło i stąd te dokładne wskazówki dla obecnego Sansa
OdpowiedzUsuńMoże tak być, albo po prostu zabił Frisk i świat sam się zresetował.
UsuńBo Frisk zabiła Papsa, czy jakoś tak.
UsuńMoże znowu spotkała Charę?
Albo może to my zgineliśmy?
UsuńWiecie pojawia się u nas DETERMINACJA i wszystko jasne.
Napewno coś nam się stanie, bo inaczej Sans z poprzednich lini czasowych nie ostrzegał by tego teraźniejszego.
No, kurwa, w końcu. Nie wiem, bohaterko, chcesz oklaski, że przejrzałaś na oczy? Szkoda, że wcześniej musiał Cię wyruchać. Nie raz.
OdpowiedzUsuńNo to teraz skupiamy się na wątku romantycznym<3
Aaaaaa będzie się na czym skupiać :3
UsuńWiem!
UsuńAaa. Aż mi smutno, że i ja nie mogę sobie pomaziać w gimpie... Mam w cholerę spraw na głowie. ;w; W weekend coś spróbuję wykombinować. >.<
OdpowiedzUsuńOd początku Will mi nie przypadł... miałam racje
OdpowiedzUsuń[...] Zmęczenie dawało siwe znaki[..]
OdpowiedzUsuńTo zmęczenie daje siwe znaki? XD
Yap, "dawać siwe znaki" jest to związek frazeologiczny oznaczający, że coś dokucza. Innymi słowy "zmęczenie dokuczało"
UsuńTe obrazki są przepiękne jak ja bym chciała tak rysować a nawet dłoni nie umiem namalować ale się staram
OdpowiedzUsuńSans... jest... wysoki... łoooo nareszcie się doczekałam takiego opowiadania jak mi się to podoba i to napierdlanie ( sorki za słownictwo) Will'em w ściany!!! Kocham to opowiadanie kocham ciebie Yumi tak jak wybawiciela albo BOGA. Ja sobie przy tym opowiadaniu wyobrażam sobie WSZYSTKO dosłownie wszystko nawet ciebie Yumi (bez skojarzeń). Uzależniłam się od twojego bloga (w dobrym SANSie xD). O boshe jakie emocje... kurcze... rozpisałam się...to do mnie nie podobne...KOCHAM TO!!!!!
OdpowiedzUsuńTo z latającymi świniami mnie rozwaliło XD
OdpowiedzUsuń