27 listopada 2016

Undertale: Te ciche momenty - Śnieżne dni to niebezpieczne dni [In These Quiet Moments - Snow Day is a Very Dangerous Day - tłumaczenie PL] [+18]

autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry. Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem:
SPIS TREŚCI:
Obudziłaś się kolejnego ranka, słońce świeciło przez okno wprost w Twoje oczy. Przetarłaś dłonią oczy, Twój mózg analizował zdarzenia z zeszłej nocy. Czy to był sen? Wszystko miało miejsce naprawdę? Przekręciłaś się na lewy bok by zetknąć się twarzą w twarz z drzemiącym szkieletem u Twego boku. Jedną z rąk miał pod Twoją głową, na nią gdzieś w środku nocy musiałaś położyć poduszkę aby było Ci wygodnie. Krótkie rozeznanie się w sytuacji... tak, w rzeczy samej, poszłaś w kości ze szkieletem. W jednej chwili zostałaś zalana różnego rodzaju uczuciami. To raczej nie była przygoda jednej nocy, co nie? Może. Nadal nie byłaś do końca przekonana. Nie czułaś się pewna w nogach przez waszą zabawę, lekko westchnęłaś wiercąc się trochę. Teraz co? Leżałaś tak w stanie niepewności czy powinnaś rozkoszować się tą chwilą czy nie. Sans westchnął głębiej, nadal nie byłaś pewna jak to robił. Twój wzrok powędrował na jego mostek. Zdecydowanie nie miał płuc, ale na pewno oddychał. Jego klatka piersiowa wznosiła się i opadała w tym samym rytmie, przyglądałaś mu się z niezbadaną fascynacją w oczach. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę z tego o czym opowiadał Ci kilka dni wcześniej. On był zrobiony z kości – prawda – to magia trzymała go w całości. Jeżeli zmrużyłaś oczy i przyjrzałaś mu się, byłaś w stanie dostrzec niewielkie prawie niewidzialne spoiwa energii, wyglądające jak maciupcie nitki biegnące przez całe jego ciało. Byłaś pewna że spełniają to samo zadanie co Twoje mięśnie, a nawet skóra. Czy to dlatego jego kości są tak czułe w dotyku? W przypływie ciekawości uniosłaś dłoń by dotknąć jego żebra, nie tyle kości co tej nici. Po tym jak opuszek palca zetknął się z nią poczułaś dziwne uczucie. Jakby powiew małego zefirku przebiegający po Twojej skórze. Sans drgnął, postanowiłaś nie drażnić go za bardzo, choć byłaś całkowicie zafascynowana. Odsunęłaś się ostrożnie uważając, aby go nie obudzić, zerknęłaś na sufit zamyślona. Więc... co teraz powinnaś zrobić? Wyjść? Napisać mu notkę z podziękowaniami? Zostać wtulając się w niego? Umówić się na randkę? Kurwa, byłaś taka zagubiona. Jeszcze kilka godzin temu wszystko wydawało się takie właściwe, ale teraz czujesz się zmieszana jak nigdy. Zaburczało Ci w brzuchu. Powinnaś coś zjeść. Może jak będziesz miała pełny żołądek lepiej będzie Ci odnaleźć się w tej sytuacji. Szybko wyślizgnęłaś się z jego objęć i wyszłaś z łóżka, zakładając na siebie zmiętoszone ubrania. Weszłaś do kuchni, postanowiłaś, że zaczniesz nowy rok właściwie – zrobisz naleśniki. Całe szczęście, że ich kuchnia nie była Ci obca, w końcu miesiące Nocek Spaghetti na coś się przydały. Popatrzyłaś na naleśniki w proszku heeeej o nie nie nie. Całe szczęście mieli w lodówce jajka i mleko. Odkąd Papyrus zaczął pracować w restauracji, jego własna kuchnia wyglądała niemal tak jak miejsce pracy. Wzięłaś miskę i mikser, a potem zaczęłaś łączyć składniki. Kiedy wsypałaś mąkę i rozbiłaś jajka usłyszałaś donośny stuk dobiegający z pokoju Sansa i połączone z nim głośne „kurwa!” Wychyliłaś się zza rogu, jego drzwi powoli się otworzyły. Oddech miał nierówny, a twarz chował w dłoniach.
-Hej! Dobrze się czujesz? - zapytałaś podchodząc do niego. Zamarł i podniósł gwałtownie głowę do góry wyraźnie zaskoczony.
-oh... ty... ty nadal tutaj jesteś – opuścił dłonie wzdłuż ciała. Zrobiłaś się w jednej chwili niespokojna, chciał abyś wyszła?
-Um, taa. Robię śniadanie. Myślałam, że to byłoby miłe... czy coś – nie wiedziałaś co ze sobą zrobić. Sans rozwiał Twoje wątpliwości przybliżając się do Ciebie i obejmując niespodziewanie. Odwzajemniłaś jego objęcia delikatnie kładąc dłonie na jego gładkich kościach. Poczułaś jak delikatnie Cię ścisnął.
-przepraszam. obudziłem się i ciebie nie było. myślałem, że może... - zamarł i puścił Cię. Westchnęłaś.
-Myślałeś, że sobie poszłam? Ooo co to to nie, chciałam pieprzonego żarcia – starałaś się poprawić mu humor – Myślałeś, że na ruchanku się skończy, koleś? Licz się z konsekwencjami, że wpuściłeś mnie do swojego domu. Zjem dwa naleśniki, bo tak mam w umowie – Sans natychmiast się rozluźnił, a nawet zaśmiał delikatnie.
-dwa naleśniki? tylko tyle? i nawet nie będę musiał ich robić? kurwa, interes życia
-Ta, cóż, nie czytałam drobnego druczku – zaśmiałaś się i wróciłaś do kuchni. Sans usiadł w rogu przyglądając się jak miksujesz jajka.
-więc... - zaczął, oczywiście teraz trzeba sobie wszystko poukładać. Zerknęłaś na niego unosząc wysoko brwi
-...Wiiiiiiięc?
-... więc... cholera... nie jestem w tym dobry _____. co teraz z nami będzie? - starał się ukryć zdenerwowanie. Westchnęłaś i odstawiłaś mikser, zaś porcję ciasta wylałaś na patelnię.
-Nie wiem. A co ma z nami być? Tak szczerze. Czego się po tym spodziewałeś? - serce waliło Ci jak oszalałe.
-jeżeli myślisz, że ostatnia noc to z mojej strony jednorazowa przygoda, to jesteś w błędzie – powiedział po chwili milczenia, mówił poważnie. Popatrzyłaś na naleśnika powoli smażącego się – nie chcę abyś czuła się wobec czegokolwiek przymuszona, masz wolną rękę, możesz odmówić.
-Jezu, nie Sans. Ostatnia noc była... - rumieniłaś się jak szalona - ... absolutnie niesamowita. Ale to może tez dlatego, że tyle się na nią czekało...
-czekałaś na to? - uniósł brwi. Oboje się zaśmialiście.
-Jasne. Słuchaj, biorąc pod uwagę to jak razem tańcowaliśmy przez ostatni czas, nie wiem co o tym myśleć. Nie wiedziałam, że macie jakiś poradnik co do tego jak powinna wyglądać randka, ani to że trzeba być specjalnie ubranym czy przychodzić z prezentami. Kurwa, do niedawna nie byłam nawet pewna czy... będziemy... no wiesz... pasować do siebie – zachichotał.
-poradnik randkowania? czytałaś te żałosne książeczki papyrusa? nie, nie ma żadnego instruktażu, zapewniam cię że wszystko wygląda tak jak u was, u ludzi znaczy się, pomijając składanie krwawych ofiar – W trakcie przewracania naleśnika rozpierdolił Ci się przez przypadek. Zerknęłaś z ukosa na Sansa, który się śmiał
-Ten będzie twój – warknęłaś
-no daj spokój, to zabawne – chwycił za talerze. Westchnęłaś i skończyłaś robić naleśniki odkładając je na naczynia. Oboje usiedliście przy stole, polałaś swoją porcję syropem klonowym.
-Podoba mi się tak jak jest. Kocham twoje towarzystwo. Nie chcę aby to się zmieniło, wiesz? - wzięłaś kęs. Sans przytaknął siedząc naprzeciw Ciebie – I dobry panie, a jeżeli chodzi o seks, to tak, więcej proszę – po tych słowach niemal natychmiast się zarumienił i zaśmiał słabo
-tak? więc to jest to wasze friendzone? przyjaciele z potrzebami? - zapytał z dziwnym wyrazem twarzy. Potrząsnęłaś głową
-Nie, chyba że ty tego chcesz – zamyśliłaś się, wiedziałaś że pragniesz czegoś znacznie bardziej zwyczajnego, w Sansie było coś... właściwego. Pomijając jego potworzy wygląd, wszystko co dotyczyło jego osoby pasowało do Ciebie. - Jak mam być szczera, miałam nadzieję na coś więcej, ale nie będę się sprzeczać – Sans westchnął z ulgą.
-nie, ja.. ja chcę spróbować czegoś poważnego, wiesz, stara dobra randkowa rutyna – wziął gryz swojego naleśnika. Zauważyłaś, że nie polał go keczupem.
-Umowa stoi. Miło się z panem załatwia interesy. - zaśmiałaś się lekko. Odpowiedział leniwym uśmiechem.
-zawsze musimy sobie wszystko komplikować, co nie?
-Wygląda na to, że tak. Więc teraz co? Ogłosimy to światu? Ustawimy sobie statusy na facebooku? Może wspólne tło za avatarem? Ohh! A co powiesz na jakiś bilbord?
-heh, „dziewczyna chodzi ze szkieletem”?
-Nieee, coś bardziej krzykliwego, jak „Dziewczyna lubi ssać kosteczki” - wyszczerzyłaś się głupkowato, on również. Podparł brodę dłonią przyglądając Ci się.
-boże, uwielbiam cię, wiesz?
-Hej! Myślałam nad tym trochę! - zakręciłaś widelcem – Twoje kawały przechodzą na mnie. To okropne. - parsknął śmiechem.
-ale wracając do tematu – kiedy to mówił poczułaś narastające w ciele ciepło. Ton jego głos był bardzo lubieżny – usnęliśmy całkiem wcześnie, nigdy nie dotarliśmy do drugiej rundy
-Nie. Nie dotarliśmy – odpowiedziałaś przełykając z trudem naprawdę duży kawałek naleśnika. Byłaś nastawiona na zeszłą noc jakby to była jakaś misja do wykonania. A teraz to normalny dzień jakich wiele w kalendarzu, czułaś się zdecydowanie mniej zagubiona. Sans oparł się lekko o krzesełko i skrzyżował ręce na piersi. Twoje policzki stały w ogniu, chwyciłaś pośpiesznie za talerze i udałaś się do kuchni by je umyć. - Może um.. może da się to naprawić... jakoś?
-jakoś? - zdałaś sobie sprawę, że stał za Tobą. Potrafił poruszać się szybko kiedy tego chciał. Zamarłaś z rękami pod lecącą wodą, kiedy poczułaś jego ręce delikatnie muskające i bawiące się materiałem majtek – wiem, że nie lubisz wcześnie wstawać... - kurwa, on też nie. Wyłączyłaś wodę starając się uspokoić oddech. Oh ho! Chciałaś tego, ale nie pragnęłaś wyjść na jakąś... desperatkę.
-W ogóle, zazwyczaj cieszę się długo moją poranną kawą, wiesz jak to jest – na Twojej twarzy pojawił się niewielki przebiegły uśmieszek. Powoli odwróciłaś się do niego. Położył ręce na Twoich biodrach. Wyglądał na zmieszanego, mogłaś powiedzieć że to nie była odpowiedź jakiej oczekiwał – Nic na to nie poradzę, lubię coś gorącego z rana, wiesz? - praktycznie wymruczałaś słowo 'gorącego', objęłaś go rękami na wysokości karku i delikatnie na chwilę przycisnęłaś do siebie przygryzając jednocześnie wargę. Jego zagubione spojrzenie przeobraziło się w wygłodniałe.
-oh, dam ci coś... - zaczął a wtedy jego telefon zaczął dzwonić. Warknął, rozpoznałaś dźwięk ustawiony na jego brata – kurwa, sekundę – wziął komórkę i odebrał – cześć paps, co tam? - Tak strasznie chciałaś się nad nim trochę poznęcać, kiedy prowadził rozmowę telefoniczną, ale nie byłaś pewna czy powinnaś się za to brać jak dyskutował z bratem. Zdałaś sobie sprawę, że rozmowa nie przebiega po jego myśli, przybliżyłaś się ostrożnie do jego kręgosłupa. Podskoczył lekko i odwrócił głowę by spojrzeć na Ciebie zaskoczony. Twoje usta wykrzywiły się w okrutnym uśmiechu, na jego czaszce pojawiły się krople potu.
-a więc jesteś w taksówce, tak? a za i-iiiiiiile? - zaskowyczał, kiedy zaczęłaś błądzić językiem po jego barku. Pokazały się jego kły, delektowałaś się tą chwilą – n..nie brat, nic mi nie jest, a za ile będziesz w domu? - Wpatrywał się w Ciebie rozognionym spojrzeniem. Objęłaś go rękami, powoli przesuwając dłonie w dół jego ciała, zatrzymując się na jego spodniach, poczułaś pod palcami wyraźne stwardnienie. Zaczęłaś je delikatnie pocierać. Powoli wsunęłaś palce przez rozporek obejmując go troszeczkę – pięć minut? pięć minut, ok, do zobaczenia za pięć minut, muszę kończyć – Sans westchnął ciężko odkładając słuchawkę. Zaśmiałaś się jak rasowa grzesznica, byłaś z siebie dumna, że zapędziłaś go w kozi róg, Jego kościste ręce uniosły gwałtownie do góry materiał i odwróciły Cię plecami do tyłu.
-Kurwa, Sans! Powiedział pięć minut! - w jednej chwili czułaś się przerażona i podekscytowana faktem, że weźmie Cię w kuchni
-taaa – odpowiedział po prostu i zdałaś sobie sprawę z tego że właśnie całkowicie rozsunął zamek w spodniach. Oooo Boże, on naprawdę chce to zrobić? Stęknęłaś delikatnie czując jego palce na swoim tyłku, a potem między nogami. Przesunął palcami ten żałosny materiał jaki miał udawać majtki, przetarł dłonią po Twojej nagiej kobiecości, a potem ją wycofał mrucząc w zachwycie – wydaje mi się, że jesteś na mnie nawet bardziej niż gotowa – jęknęłaś w odpowiedzi, przystawił go do Ciebie. Raz jeszcze to dziwne doznanie, nie do końca skóra, coś innego. Powoli wsunął czubek do środka dysząc ciężko, zaskomlałaś rozpaczliwie w oczekiwaniu.
-Sans... - nawoływałaś, aby już w Ciebie wszedł. Za każdym razem kiedy cofałaś swoje biodra miałaś wrażenie, że od odsuwa się od Ciebie. Zaraz tutaj oszalejesz.
-sama powiedziałaś – wysyczał łapiąc oddech – mamy tylko pięć minut
 klik
-Co? - prawie krzyknęłaś. Nagle pchnął Cię potężnie dwa razy tak, że prawie straciłaś równowagę. W tej chwili praktycznie widziałaś gwiazdy, a kiedy się odwróciłaś by zobaczyć jego twarz, dostrzegłaś wielką żądzę w jego oczach. Jego obco wyglądający niebieski kutas stał w pełni okazałości – Żarty sobie kurwa robisz? - Przyglądałaś się bezczynnie jak chowa swoją erekcję w spodnie, widać było, że jest mu bardzo niewygodnie.
-spotkasz się z nim w nocy, dobrze? - mrugnął do Ciebie. Otworzyłaś szeroko usta. Miałaś ochotę pchnąć go na lodówkę.
-Ty przebiegły skurwysynie, jeżeli mnie teraz nie zerżniesz, przysięgam na Boga, że... - nie dane było Ci dokończyć, usłyszałaś dźwięk przekręcanych kluczy w zamku. Sans szybko wrócił do swojego pokoju, zostawiając Cię w kuchni. Pośpiesznie zaczęłaś układać sukienkę starając się ogarnąć. Drzwi powoli się otworzyły, wszedł Papyrus, wyglądał na bardzo szczęśliwego.
-DZIEŃ DOBRY! WESOŁEGO NOWEGO ROKU! - krzyknął po zamknięciu drzwi za sobą. Zerknął na Ciebie, starałaś się być niewidzialna ... nie, nie działało. - MIAŁEM FANTASTYCZNĄ NOC, MAM NADZIEJĘ, ŻE TY TEŻ PRZYJACIÓŁKO?
-Tak! - zaśmiałaś się lekko – Ostatnia noc była zajebista. Od tańczenia nogi chcą mi odpaść.
-PFFFFT, NIE MÓWIĘ O NASZYM WSPÓLNYM WYPADZIE – ściągnął kurtkę i powiesił ją na wieszaku. Gapiłaś się na niego, to takie niewinne dzieciątko, a może się pomyliłaś z tą oceną? - CHOĆ FAJNIE BYŁO NA PIŻAMA PARTY Z KYLE, WYDAJE MI SIĘ ŻE TWOJA Z SANSEM PODOBAŁA CI SIĘ ZNACZNIE BARDZIEJ. - Tak, zdecydowanie się pomyliłaś, on wiedział co było na rzeczy. Spłonęłaś rumieńcem.
-Tak, tak, spędziliśmy ... um... miło czas. Fantastyczny nawet... Więc... eeeem... dzięki – czułaś się upokorzona. Czy tak powinnaś mówić do swojego przyjaciela, który też jest ... bratem twojego... chłopaka? Papyrus podszedł do Ciebie i poklepał Cię po ramieniu
-ŻADEN PROBLEM! W RAZIE POTRZEBY ZAWSZE JESTEM DLA CIEBIE – popatrzył na naczynia w kuchni – ZROBIŁAŚ JUŻ ŚNIADANIE?
-Naleśniki, pomyślałam, że tak będzie miło. Nie wiedziałam, że wrócisz do domu tak wcześnie – Gdzie do kurwy nędzy podziewa się Sans?
-NIE MARTW SIĘ, JUŻ JADŁEM, PRZYSZEDŁEM WCZEŚNIEJ MYŚLĄC, ŻE WAM COŚ ZROBIĘ, ALE JUŻ JEDLIŚCIE! NADAL IDZIEMY DZISIAJ POBAWIĆ SIĘ W ŚNIEGU? - Ooo kurwa! Byłaś tak zaalarmowana Nowym Rokiem, że kompletnie o tym zapomniałaś.
-Tak! Taaaa, właśnie wstaliśmy i zjedliśmy, przebiorę się i takie tam, dobra? - podrapałaś się po głowie. Zerknęłaś w stronę pokoju Sansa, zastanawiając się co tak długo teraz robi. - Powiem tylko Sansowi szybko i przygotuję się. Ubierz się ciepło!
-OCZYWIŚCIE! - przytulił Cię nim udałaś się do niższego z braci. Zapukałaś w drzwi.
-...ta?
-To ja, mogę wejść? - zapytałaś potulnie. Otworzył pokój dla Ciebie, weszłaś i zamknęłaś go za sobą – Totalnie zapomniałam o tym, że mamy dzisiaj iść na śnieg, więc ubierz się, pójdę do siebie i zrobię to samo.
-a więc to nie jest strój odpowiedni na śnieg? - pokazał na Twoją sukienkę. Wywróciłaś oczami.
-Ha, ha, ha, bardzo śmieszne. Ubierz dupę. Zobaczymy się za kwadrans?
-jasne, wyluzujmy się dzisiaj, chyba nie zniosę kolejnych porannych eskapad – zachichotał. Zmrużyłaś niebezpiecznie oczy, to było nie fair, to on zostawił Ciebie samą w kuchni po tym co Ci zrobił. Uniosłaś odrobinę krawędzie sukienki pokazując więcej uda.
-Znaczy, że już więcej tego nie chcesz? - drażniłaś się z nim. Mrugnął, widziałaś jak stara się powstrzymać uśmiech – Jesteś pewien? Wiesz, mamy całe piętnaście minut teraz – Wyprostował się lekko, chyba zaczynało mu być ciasno na dole, znowu... Wyszczerzyłaś się i opuściłaś materiał odwracając się w stronę drzwi, by wyjść.
-a więc tak dzisiaj będziemy się bawić? nie zniosę dwóch dni pod rząd – warknął. Zachichotałaś.
-Myślę, że na chwilę damy sobie spokój. Będę czekać na wieczór – uśmiechnęłaś się słodko, cofnęłaś się aby pocałować go w głowę. - Cieszmy się dniem – odetchnął i objął Cię.
-ta, ubierz się, zobaczymy się za chwilę – ścisnął Cię mocniej nim wyszłaś. Papyrus nucił jakąś dziwnie znajomą piosenkę, poszłaś do siebie by zmienić ubranie.

Mogłaś wypożyczyć samochód jakimś cudem, co Cię zaskoczyło (to w końcu Nowy Rok), ale wygląda na to, że biznes to biznes, nigdy nie jest zamknięty. W trójkę poszliście na metro by dotrzeć do wypożyczalni. Po załatwieniu formalności Papyrus krzyknął podekscytowany
-DA SIĘ WZIĄĆ JAKIEŚ BEZ DACHU? - przyłożył dłonie do policzków. Był opatulony w grubą kurtkę z czerwoną chustą. Popatrzyłaś na niego zmieszana.
-Co? Nie. To będzie dobre. Po co ci takie bez dachu w środku zimy?
-ABY POCZUĆ WIATR WE WŁOSACH! - odrzucił niewidzialne kudły za plecy. Sans się zaśmiał, a Ty wyglądałaś na jeszcze bardziej zakłopotaną – ALE TO JEST DOBRE.
Postanowiłaś nie drążyć dalej tego tematu, Papyrus usiadł na przodzie obok Ciebie, Sans na tyłach. Tak zaczęła się wasza wycieczka. To nie tak, że w mieście nie było śniegu, tylko. że w większości był okropnie brudny. Polana kempingowa do której zmierzaliście znajdowała się jakieś półtorej godziny jazdy na północ od miasta. Nie byłaś tutaj od lat, więc sama też się z tego powodu cieszyłaś.
-Od jak dawna nie bawiliście się w śniegu? - włączyłaś ogrzewanie, Papyrus otworzył szerzej okno ignorując Twój niemy protest
-ODKĄD OPUŚCILIŚMY PODZIEMIE!
-Czyli?
-OD KILKU LAT! CZASEM ZA TYM TĘSKNIĘ, ALE GŁÓWNIE DLATEGO, ŻE MOGŁEM SIĘ WTEDY Z WSZYSTKIMI WIDYWAĆ. ALE ODKĄD ZNAM NOWE OSOBY MYŚLĘ, ŻE JEST DOBRZE! - bawił się oknem
-to pierwsze miejsce, gdzie udało nam się z kimkolwiek zaprzyjaźnić – włączył się w rozmowę. Zamrugałaś kilka razy zaskoczona
-Mówicie poważnie? Nie mogę uwierzyć w to, że nie udało się wam wcześniej zdobyć przyjaciół. Zwłaszcza tobie Papyrus – szturchnęłaś go przyjaźnie
-NIE MOJA WINA, ŻE CIĄGLE SIĘ PRZEPROWADZALIŚMY – również Cię szturchnął. Usłyszałaś jak Sans ciężko westchnął.
-Oh tak? Jak wiele razy się przeprowadzaliście?
-SZEŚĆ! - brzmiał ponuro – ROBILIŚMY TO ZA KAŻDYM RAZEM KIEDY SANS.. - niespodziewanie starszy brat kopnął w krzesło Papyrusa –... EM, ZA KAŻDYM RAZEM KIEDY POSTANOWILIŚMY, ŻE CZAS IŚĆ.
-To chujnia. Nie jestem fanem przeprowadzek, mieszkam tutaj od czasu zaliczenia szkoły wyższej. To znaczy zmieniałam mieszkania, może z dwa razy, ale tylko tyle. - zerknęłaś na GPS – Nie znikniecie mi?
-MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE! - brzmiał niepewnie
-nie mamy takiego planu – wtrącił się – lubimy to miejsce, ma fajne widoki – oboje się zaśmialiście lekko. Bawiłaś się chwilę radiem, a potem zwróciłaś się do Papyrusa
-Możesz ustawić jakąś stację? Chce posłuchać muzyki, przed nami jeszcze około godziny jazdy
-JUŻ SIĘ ROBI! - przycisnął kilka guzików – MIMO WSZYSTKO UWAŻAM, ŻE CI MISPELLED 'SERIOUS' GRAJĄ JAKBY BYLI SZALENI – zmarszczyłaś brwi zmieszana, a potem zaczęłaś rechotać
-Może są
-ciekawe czy szykują dla nich pokój bez klamek – Sans wychylił się między siedzeniami, Papyrus warknął
-JAK TO PRZYCISZYĆ? - zdenerwowany przyciskał różne przyciski
-Nie wydaje mi się, że.. - nagle Sonata Księżycowa rozbrzmiała w całym aucie pełną parą – Kurwa! Ścisz!
-PRZEPRASZAM! JUŻ TO NAPRAWIAM! - dręczył radio. Nie przyciszał, zmieniał po prostu stacje. Flock of Seagulls zaczęli Ci śpiewać w głośnikach, abyś uciekała, uciekała jak najdalej. Zdenerwowana wyłączyłaś maszynę.
-Ok. Bez radia. I tak nic już nie słyszę.
-PRZEPRASZAM – jego głos drżał. Sans oparł się wygodnie i mogłabyś przysiąc, że tłumi w sobie śmiech.
-Nic się nie stało, posłuchamy czegoś w drodze powrotnej. Ja... uh... ustawię radio – Papyrus przytaknął, znowu bawiąc się oknem – W każdym razie, co chcecie zrobić jak już dojedziemy? Jest tam miejsce aby zbudować bałwana, pojeździć na nartach, sankach albo snowboardzie, co prawda nie jestem wielkim fanem tych sportów, ale wy śmiało możecie to zrobić!
-BAŁWAN! - powiedział natychmiastowo. Sans wzruszył ramionami
-mnie tam rybka
-Nie wiesz co chcesz tam robić?
-będę cieszył się dniem w waszym towarzystwie – zarzucił kaptur na głowę – obudzisz mnie jak już będziemy na miejscu? - westchnęłaś z dezaprobatą
-Nie opowiesz nam żadnych historyjek? - zapytałaś, lecz nie dostałaś odpowiedzi – Jak do diabła on tak szybko zasypia?
-UOSOBIENIE LENISTWA. MYŚLĘ, ŻE WSZYSTKIE JEGO ZŁE KAWAŁY WYSYSAJĄ Z NIEGO SIŁY
-To całkiem możliwe. Wiem, że żartuje przy mnie od czasu do czasu, czasem coś mu tam odpowiem. Ty pewnie jesteś przez nie zalewany
-CAŁE SZCZĘŚCIE NIE, OD CZASU JAK POKAZYWAŁEM MU, ŻE NIE TRAWIĘ JEGO OKROPNEGO HUMORU NIE DRĘCZY MNIE NIMI
-Oh? - uniosłaś brwi
-TAK, WCZEŚNIEJ ŻARTOWAŁ SOBIE CAŁY CZAS, ALE PO JAKIMŚ CZASIE OGRANICZYŁ SIĘ. POTRAKTOWAŁEM TO JAKO ZWYCIĘSTWO WIELKIEGO PAPYRUSA – opuścił okno do samego końca, a potem uniósł je do góry
-Jestem pod wrażeniem, cieszę się Twoim triumfem i chwałą – Zastanawiałaś się, czy to oznacza, że im mniej ich mówi tym mniej jest szczęśliwy. Odkąd Cię zna, faktycznie żartuje rzadziej. Będziesz musiała mieć na to oko.
-DZIĘKUJĘ, ŻE ZABIERASZ NAS DO ŚNIEGU DZISIAJ! CZEKAŁEM NA TO ODKĄD SANS O TYM WSPOMNIAŁ! NAPRAWDĘ TĘSKNIŁEM.
-Zdecydowanie! Dzisiaj będzie wspaniały dzień – odpowiedziałaś – Będziemy się zajebiście bawić!
-W RZECZY SAMEJ – znowu opuścił okno. Warknęłaś lekko i popatrzyłaś na drogę.

Polana była absolutnie pełna, kiedy tam dotarliście. Całe szczęście owocowała też w zimowe rozrywki, na parkingu było kilka wolnych miejsc choć zajęło Ci chwilę dotarcie do jednego z nich. Wyszłaś z Papyrusem z auta, potrząsnęłaś Sansem aby go zbudzić. Wypełzł na chwiejnych nogach i zaczął rozglądać się po okolicy.
-heh, ładnie tu, śnieg wygląda inaczej za dnia
-Nie widziałeś śnie.... a tak, Podziemie – skapowałaś się szybko. Wzruszył ramionami. Miejsce wyglądało jak zwyczajny obóz kempingowy, dookoła rosły sosny i dęby jakimś sposobem niektóre z nich nadal były zielone. Wszystko było takie piękne, śnieg chrzęścił pod nogami. Gdzie nie spojrzałaś, były rodziny z dziećmi, kilkoro z nich patrzyło się na Papyrusa. Ooo kurwa, nie zastanawiałaś się nad tym.
-MOŻEMY ZBUDOWAĆ BAŁWANA? PROSZĘ! - skierował swoje spojrzenie na dzieci, dookoła nich była armia bałwanów. Zaśmiałaś się nerwowo i skierowałaś swoje kroki w tamto miejsce.
-Jasne, ale może znajdziemy sobie jakieś inne miejsce? Chyba, że chcesz zawstydzić te dzieci swoim świetnym bałwanem – miałaś nadzieję, że zrozumie sugestię.
-CO ZA NONSENS! JEŻELI NIE SĄ ZADOWOLONE ZE SWOICH BAŁWANÓW, JA WIELKI PAPYRUS, UDZIELĘ IM LEKCJI JAK POWINNO SIĘ JE BUDOWAĆ! - nim zdążyłaś w jakikolwiek sposób zareagować, szedł już w stronę maluchów. Przyłożyłaś dłoń do policzka i zerknęłaś na Sansa, który znowu tylko wzruszył ramionami
-zawsze wybiera wyboistą drogę – tylko tyle powiedział. Zmarszczyłaś brwi, był taki szorstki. Zamarłaś, kiedy usłyszałaś głośny krzyk małej dziewczynki, Papyrus zaczął się powoli wycofywać, starając się ją uspokoić. Rodzice podbiegli odganiając swoje dzieci, Sans wtulił się w futro na swoim kapturze, zdenerwowany. Zrobiłaś to co mogłaś, to co przyszło Ci do głowy. Kucnęłaś i w dłoniach ugniotłaś śnieżną pigułę, którą potem rzuciłaś w wysokiego kościotrupa. Trafiłaś w plecy, odwrócił się zaskoczony.
-Oh ho! Wyzywam cię, wielkiego Papyrusa, na bitwę! - zrobiłaś dramatyczną pozę. Dzieci postrzegające go jako spełnienie swoich koszmarów, popatrzyły na Ciebie jak na jakiegoś bohatera.
-NYEH HEH HEH!- powoli zaczął robić kulę w rękach. To wyglądało tak głupio, wielki szkielet opatulony w kurtkę z białym puchatym swetrem wystającym spod niej – SKORO TEGO CHCESZ, TO SZYKUJ SIĘ NA PORAŻKĘ!
-Hah! - przyłożyłaś dłoń o swoich ust – Nigdy nie przegram z kimś takim jak ty! Dzieciaku! - pokazałaś na szczyla znajdującego się najbliżej – Po której stronie chcesz być?
-Uh... po twojej? - powiedział potulnie. Przytaknęłaś, skinęłaś, że może za Tobą stanąć. Zaczął lepić kulę.
-Jest nas więcej, nie masz szans! - Zaczęłaś się śmiać złowieszczo. Nagle jedna z dziewczynek wyrwała się z objęć rodziców i wskazała na Ciebie
-To nie fair! - krzyknęła
-Nie gram fair! - Papyrus westchnął
-JESTEŚ PODŁA! WYGRAM Z TOBĄ MIMO TEGO! - Rzucił w ciebie, spudłował.
-Pffft! Nie z takimi umiejętnościami, serio. Nikt nie pokona mnie i ... ej jak masz na imię?
-Stefan. - odpowiedział chłopiec
-Nikt nie pokona mnie i Stefana! Zniszczymy CIĘ! - Starałaś się aktorzyć najbardziej jak się dało. Przestraszone dzieci zaczęły przyglądać się z zaciekawieniem scenie. Nagle oberwałaś pigułą w twarz. Kiedy otarłaś śnieg zorientowałaś się, że to nie był szkielet, to ta dziewczynka. Stała obok niego, była naprawdę wściekła.
-Ah tak? Broń się! - rzuciłaś w jego kurtkę. Popatrzył na dziewczynkę, która uśmiechnęła się słodko. Sama też się uśmiechałaś. Papyrus popatrzył za nią, na jej ojca i poczekał, aż ten przytaknie godząc się na zabawę. Kiedy to się stało, niemal natychmiast wziął na barana i przybrał kolejną dramatyczną pozę
-STRZEŻ SIĘ MNIE I ... JAKIE NOSISZ IMIĘ DZIEWCZYNKO?
-Jassie
-STRZEŻ SIĘ MNIE I JASSIE! JESTEŚMY NIE DO POKONANIA! - pochylił się i zrobił dwie wielkie kule ze śniegu a potem podał je dziecku. Dziewczynka zaczęła rzucać nimi przed siebie. Skubana miała cela. Oberwałaś. Lecz Stefek stanął w Twojej obronie. Inne dzieci zaczęły włączać się do zabawy. Twój misterny plan zadziałał. Większość z nich była w drużynie Papyrusa, no ale znowu Ty obrywałaś raz za razem. Zarzuciłaś na głowę kaptur, bo zdecydowanie za często celowały w Twoją twarz. Papyrus tymczasem z grupką zaczął tworzyć okop za którym mogli się schować wszyscy. Jego pokłady energii były chyba niewyczerpalne, podczas kiedy Ty padałaś już na kolana.
-Poddaję się! Wielki Papyrus i jego dzielna drużyna pokonali mnie! - krzyknęłaś, i tak większość dzieci z Twojej drużyny zdradziła Cię przyłączając się do niego. Nawet Stefek.
-NYEH HEH HEH! KOLEJNE ZWYCIĘSTWO DLA WIELKIEGO PAPYRUSA! - krzyknął. Dzieci zaczęły krzyczeć z radości, jedno z nich go przytuliło, inne zaczęło głaskać po głowie. Rodzice się śmiali, nagrywali nawet telefonami. Podeszłaś tam, gdzie siedział Sans, łapiąc oddech.
-Mogłeś mi pomóc, wiesz? - dyszałaś strzepując z siebie resztki śniegu. Zmarszczył brwi i przysunął się do Ciebie
-na moje oko miałaś wszystko pod kontrolą – popatrzyłaś na niego kątem oka
-Miałam na myśli to, że nie pomogłeś nawet jemu. Jakby to powiedzieć, zachowałeś się jak chuj
-a co miałem zrobić?miałbym być kolejną kupą kości do zabawy? - mruknął – nie dziękuję
-Nie wiem, Sans. Wszystko byłoby lepsze niż nic – powiedziałaś – A nie stałeś i po prostu się patrzyłeś... - coś w Twoich słowach zabolało go tak bardzo, że światełka w jego oczach kompletnie zniknęły
-insynuujesz, że podobało mi się patrzenie na to?
-Co kurwa? Nie. Zazwyczaj jesteś przesadnie protekcyjny jeżeli chodzi o brata
-cóż, czasem nie bywam tak wspaniały – wyglądał groźnie. Co takiego złego powiedziałaś?
-Ej, ej, nie mówiłam o niczym konkretnym. Znaczy się... Jezu, Sans. Może powinieneś przestać podejrzewać wszystkich o najgorsze zamiary, co? - jego twarz powoli zaczynała przybierać normalny wyraz
-taaa, pewnie tak, przepraszam, po prostu wiele chujowych rzeczy miało miejsce w przeszłości – objęłaś go ramieniem i przytuliłaś mocno do siebie
-Pieprzyć to wszystko, póki tu jestem nic takiego się nie powtórzy. Więc możesz przestać się tak wszystkim przejmować i zacząć się bawić – ścisnęłaś go mocniej. Uśmiechnął się delikatnie, szczerze.
-brzmi dobrze, raz jeszcze przepraszam, jestem naprawdę pod wrażeniem tego co zrobiłaś, to miłe z twojej strony
-Zrobiłaby to każda porządna osoba na moim miejscu, choć nie tak wspaniale jak ja – zachichotałaś – Ale rozumiem o co ci chodziło. Gdybyś do niego podszedł wtedy, rodzice mogliby jeszcze bardziej zwariować. Przepraszam, to wynika z tego, że nie patrzę na was tak jak inni – Sans chwycił za Twoją dłoń i pocałował ją. Zarumieniłaś się
-to oczywiste, że nie patrzysz tak jak inni, ale my też do tego nie przywykliśmy – wyszczerzył się.
-Taaa, zdecydowanie nie przywykliście do setki dzieci biegających dookoła – uśmiechnęłaś się głupkowato. Zaśmiał się i pomógł Ci wstać – Chcesz do nich dołączyć? Chyba spodobały się im szkielety na śniegu
-brzmi dobrze – puścił Twoją rękę. Zmarszczyłaś lekko brwi, zaczęliście iść w kierunku gromady. Wsunęłaś dłoń w jego, popatrzył na Ciebie zaskoczony – errr... chcesz aby ludzie... - nie dokończył
-Co? Aby wiedzieli, że jestem z potworem? Przyprowadziłam tutaj dwa. - zaśmiałaś się – No i .. co jeżeli naprawdę chciałam trzymać cię za dłoń od dawna? - to było dziwne doznanie, jego palce były takie gładkie i zimne.
-mogłaś po prostu zapytać, wiesz? zawsze bym ją trzymał
-Oh tak? Od jak dawna chciałeś to zrobić? - zaśmiałaś się lekko. Wyglądał na zakłopotanego.
-... chyba od zawsze, tak szczerze.
-Cholera, jesteś uroczy. Uszczypałabym cię w policzek, gdyby było tam coś do szczypania – szturchnęłaś go ramieniem. Zaśmialiście się i podeszliście do jego brata ramię w ramię. Dzieci i on zauważyli Twój powrót. Jedno z nich obejmowało jego ramie, a Jassie raz jeszcze siedziała mu na baranach.
-AH! ZNALAZŁAŚ MOJEGO LENIWEGO BRATA! DOŁĄCZY DO NAS? - zwrócił uwagę na to, że trzymacie się za ręce, na jego twarzy pojawił się niewielki rumieniec, miałaś wrażenie, że jest szczęśliwszy -MOI KAMRACI! TO JEST MÓJ BRAT SANS! CO PRAWDA NIE MA TAKIEGO TALENTU W ŚNIEŻNYCH ZABAWACH, ALE JEST BARDZO...DOBRY...W DOWCIPACH
-umiem rozgrzać towarzystwo – niektóre z dzieci zaczęły chichotać, jedno ze starszych skrzywiło się. Inne wychyliło się zza śnieżnego okopu
-Hej! Co to jest: mała deseczka na długim sznurze, raz jesteś na dole, raz jesteś w górze?
-no co? - zapytał, ale miałaś przeczucie że zna odpowiedź
-Huśtawka! - dziecko zaczęło się śmiać. Sans również, Papyrus mruknął.
-TO JA SOBIE PÓJDĘ TAM – pokazał polanę kilka kroków dalej – OBAWIAM SIĘ, ŻE JAK TUTAJ ZOSTANĘ TO ODPADNĄ MI USZY.
-Ale panie Papyrusie! -krzyknął mały chłopiec – Nie masz uszu!
-MAM, TYLKO ICH NIE WIDZICIE! JAKOŚ WAS SŁYSZĘ, PRAWDA? - zawtórowało mu „aaaaaaa” grupki maluchów
-chcecie posłuchać na własne uszy innych kawałów? - zapytał, grupka dzieci otoczyła go
-Panie Sans! Nie ciasto, nie glina, a lepiona w dłoniach, może się zmienić w kota, dom lub konia.
-nie wiem, co to? - wsadził ręce do kieszeni. Odsunęłaś się trochę pozwalając by maluchy miały więcej miejsca, uśmiechały się
-To plastelina!
-hah! dobre, postaw na niej jedną nogę, a natychmiast rusza w drogę.
-Co to?
-hulajnoga.
Dołączyłaś do Papyrusa, który budował bałwana, żarty i zagadki nie były w tej chwili tym czym chciałaś się zająć, lecz niewielka grupka dzieci wraz z Sansem sypały nimi jak z rękawa przez kolejną godzinę. Papyrus w tym czasie wybudował znacznie bardziej umięśnioną wersję samego siebie, dumnie napinającą muskuły, szkraby stworzyły kilka swoich z niewielką pomocą Twoją i wyższego kościotrupa. Po jakimś czasie zrobiło się naprawdę zimno i zasugerowałaś napicie się gorącego kakao i ogrzanie się. Bracia przytaknęli, choć dzieci były tym zawiedzione, sporo z nich entuzjastycznie was uściskało nim poszliście do stróżówki. Kilkoro rodziców machało wam, dziękując za zabawę z ich dziećmi. W trójkę zasiedliście na wielkich wygodnych krzesłach w dłoniach trzymając kakao. Uśmiechałaś się głupkowato, popołudnie okazało się jeszcze lepsze niż myślałaś. Sans przyglądał Ci się leniwie z tym lekkim błyskiem w oczach jaki pojawiał mu się od czasu do czasu, zastanawiałaś się czy to spojrzenie oznaczało jakieś konkretne uczucie.
-TO BYŁ CUDOWNY CZAS, POWINNIŚMY TUTAJ PRZYJEŻDŻAĆ CZĘŚCIEJ! - zachichotałaś i siorbnęłaś swojego napoju
-Nie miałabym nic przeciwko, lecz jedyną denerwującą rzeczą jest wynajem samochodu. Możemy wrócić zanim śnieg stopnieje – zaproponowałaś. Papyrus przytaknął z radością
-tutaj zaczyna się moja ulubiona część wycieczki – rozsiadł się wygodnie w przesadnie dużym fotelu
-DLACZEGO MNIE TO NIE DZIWI – mruknął, a Ty wzruszyłaś ramionami
-Mnie też się podoba – uniosłaś swój kubek – Znaczy się, wspaniali przyjaciele, ciepły ogień, wygodne krzesełka, czego chcieć więcej?
-A SKORO O TYM MOWA – popatrzył na Ciebie – WYDAJE MI SIĘ, ŻE WASZA DWÓJKA JEST TERAZ KIMŚ WIĘCEJ NIŻ TYLKO PRZYJACIÓŁMI – Sans zakrztusił się swoim kakao, a Ty mocno się zarumieniłaś. Wzrok wyższego brata skakał to na Sansa to na Ciebie w oczekiwaniu – WIĘC? - Sans popatrzył na Ciebie w niemym pytaniu, czy to Ci odpowiada, przytaknęłaś
-zdecydowaliśmy że... um... będziemy się umawiać na randki i takie tam – powiedział dość cicho. Jego brat wystrzelił na równe nogi i podniósł starszego z energią która zaskoczyła was oboje, zaczęłaś nerwowo kręcić łyżką w kubku.
-OH SANS! JESTEM TAKI SZCZĘŚLIWY ŻE MOGĘ TO USŁYSZEĆ! OH! OH! TY TEŻ _____! TO NAPRAWDĘ FANTASTYCZNY NOWY ROK! - po tym jak raz jeszcze ścisnął mocniej brata, odstawił go na ziemię, potem rzucił się na Ciebie równie mocno Cię obejmując. Zaczęłaś się śmiać, cieszyłaś się że was zaakceptował – MUSZĘ TO POWIEDZIEĆ, RYCHŁO W CZAS!
-Co? Oh nie, proszę, tylko nie ty.. - mruknęłaś
-TWÓJ PRZYJACIEL PAPYRUS JEST DOBRY W OBSERWOWANIU, WIEDZIAŁEM CO SIĘ ŚWIĘCI. WASZA DWÓJKA BYŁA WOBEC SIEBIE NAD WYRAZ SŁODKA I MIŁA OD JAKIEGOŚ CZASU – uśmiechnął się lekko. Sans schował twarz za dłonią starając się stłumić chichot
-brat, proszę... - bardzo się rumienił. Ty nie byłaś lepsza, cała czerwona, Papyrus się głośno śmiał
-NIE MA SIĘ CZEGO WSTYDZIĆ! TO WSPANIAŁA RZECZ. POMIJAM OCZYWIŚCIE TO, ŻE ZAKOCHAŁEŚ SIĘ W CZŁOWIEKU, NIGDY NIC NIE ROBIŁEŚ WŁAŚCIWIE – Sans spiorunował go spojrzeniem, Papyrus zamknął usta wyraźnie poruszony. Wzruszyłaś ramionami wiedząc, że młodszy brat nie miał niczego złego na myśli.
-Ja też nie robię niczego poprawnie, więc nic się nie stało – odpowiedziałaś prosto i upiłaś kakao uśmiechając się. Sans również wyszczerzył zęby bardziej. Papyrus rumienił się ze swojej gafy.
-ZDECYDOWANIE DO SIEBIE PASUJECIE. MÓWILIŚCIE KOMUŚ JESZCZE? - nagle wyciągnął telefon
-nie, dogadaliśmy się co do tego zaledwie rano – patrzył na komórkę Papyrusa podejrzliwie
-Uh, co robisz?
-MÓWIĘ O TYM MOIM PRZYJACIOŁOM! - Sans w zaskoczeniu splunął napojem. Ty wstałaś prawie oblewając się napojem, gdy poczułaś wibracje w telefonie. Sansa komórka również dała znać.
-paps, ty nie... - Patrzyłaś na wiadomość od Twojej przyjaciółki „W KOŃCU!!!! :) :)
-To tylko Jackie i Kyle, Sans – pokazałaś ekran. Ulżyło mu, ale wtedy spojrzał na swój i znieruchomiał. Jego oczy zamigotały jaśniej.
-i undyne – przełknął głośno.
-OCZYWIŚCIE! JEJ TEŻ POWIEDZIAŁEM! KOCHAM MOICH LUDZKICH PRZYJACIÓŁ, ALE UNDYNE JEST MOJĄ NAJLEPSZA PRZYJACIÓŁKĄ NA ŚWIECIE! - zakomunikował szczęśliwy. Papyrus wspominał wcześniej o niej, Sans też pokazał Ci zdjęcie. To był rybny kobiecy potwór, z tego co wspominał Twój chłopak jest ona związana z Alphą? Alfonsem? Mają w każdym razie wpaść za kilka tygodni. Jego brat mówił wiele dobrych rzeczy o niej, Sans natomiast tańczył dookoła tematu o swoich starych przyjaciołach.
-Cóż.. hm.. to dobrze, co nie? - zapytałaś, Sans nadal patrzył na telefon, co jakiś czas ten mu wibrował, zdecydowanie razem pisali. Popatrzyłaś na Papyrusa mając nadzieję, że ten odpowie na Twoje pytanie – Prawda?
-OCZYWIŚCIE! - szczerzył się. Sans podniósł wzrok, był kompletnie zbity z pantałyku
-hej, pap, chcesz się jeszcze trochę pobawić? niedługo się ściemni – popatrzył za okno. Papyrus wstał
-OH TAK! WYJDŹMY SIĘ JESZCZE TROCHĘ POBAWIĆ!
-ja raczej zostanę, jest tutaj ciepło, jeżeli nie masz tego za złe – popatrzył na Ciebie. Oh, zrozumiałaś
-Um... ja skończę swoje kakao. Zaczniesz beze mnie? - Papyrus przytaknął
-OCZYWIŚCIE! DO ZOBACZENIA ZA JAKIŚ CZAS LENIE! - wystrzelił na śnieg. Po kilku sekundach Sans głośno warknął
-cholera! ze wszystkich, dlaczego undyne?
-Coś w tym złego? - podeszłaś do niego i wcisnęłaś się na fotel, był dość duży aby zmieścić was oboje. Pokazał Ci swój telefon.
-to.

undyne: CO?!

undyne: Masz DZIEWCZYNĘ!?

undyne: ZARAZ WEJDĘ NA DACH I OGŁOSZĘ TO ŚWIATU!

sans: proszę nie

undyne: Nie wstydź się! TO ZAJEBIŚCIE!!!

sans: nie, serio, dopiero zaczęliśmy się umawiać

undyne: CHRZAŃ SIĘ! Powiem o tym Alphys. Masz zdjęcie????????????

undyne: Pyta się czy to otp, co to znaczy?????

sans: undyne, naprawdę, nie mów nikomu więcej, to naprawdę świeża sprawa

undyne: POGADAMY JAK SIĘ SPOTKAMY!!!!!

undyne: NEEEEEEEEEEEEEEERDZIE!

Chichotałaś nadal patrząc na monitor. Oddałaś mu telefon
-Naprawdę nie widzę w tym nic złego, cieszy się.
-nie znasz jej, ona jest... nieprzewidywalna – wsadził komórkę do kieszeni – mam nadzieję, że nie powie nikomu więcej, nie chce telefonów
-Zaraz, jestem twoją pierwszą dziewczyną czy coś?
-ehhh... - podrapał się po karku, wyglądał na pozytywnie upokorzonego. Wzięłaś głębszy wdech zasłaniając sobie usta
-Poważnie?! Zaraz... ale jak ty... - zamknęłaś usta. Jak do kurwy nędzy on był taki dobry w flirtowaniu? Kurwa, w pieprzeniu się?! Uniósł brwi patrząc na Ciebie.
-jak ja co? - uśmiechnęłaś się zakłopotana
-Um... jak ty .. no wiesz... Jesteś taki dobry... W różnych rzeczach... We wszystkich.... - starałaś się być delikatna. Poczułaś jak otacza Cię ramieniem uśmiechając się tajemniczo.
-mam swoje sekrety, mówiłem, zrobiłem pewne poszukiwania – zachichotał – ale pomijając to, mogę potrząść rękami i powiedzieć „magia”? bo czuję, jakbym nie zrobił niczego dość specjalnego – szturchnęłaś go.
-Jesteś dupa wołowa. Ta, to była magia. Zajebiście dobra magia – uśmiechnęłaś się głupkowato. Poczułaś jak jego ręka znalazła szparę między Twoją kurtką a spodniami, westchnęłaś relaksując się – Nie byłam twoją pierwszą, co nie?
-pierwszym człowiekiem, tak. ale pierwszą? nie, tylko że nasza anatomia jest znacznie bardziej skomplikowana – zamrugałaś kilka razy
-Łoł, nie myślałam o tym. To znaczy się, to chujnia, ale poczułam się trochę lepiej. Nigdy nie byłam specjalną miłośniczką rozdziewiczania i tych pierdół
-to brzmi strasznie kiedy tak to ujmujesz– zaśmiał się – w każdym razie, ja też znam twoją historię, więc...
-Nie ma tu żadnych tajemnic. Lecz nie różnimy się. Ja też nigdy nie bawiłam się kostkami wcześniej – Sans uśmiechnął się szerzej, a potem zaśmiał
-nie masz pojęcia jak bardzo chciałem to powiedzieć, ale nie wiedziałem czy mi wypada
-Masz zielone światło. - pogładziłaś go nosem. Uśmiechnął się
-a więc, oficjalnie jesteśmy razem, nasi przyjaciele o nas wiedzą, więc nie musimy się kryć
-Nie chciałam się ukrywać, choć wiem że inni mogą tego nie zaakceptować. To nie tak, że to ich wina czy co, ale wiesz jacy ludzie są....
-ta... - jego uśmiech się pomniejszył. Złapałaś go za brodę i zmusiłaś aby na Ciebie popatrzył
-I niech lepiej się do tego przyzwyczają, muszą przywyknąć do mojego seksownego kościotrupa, bo będą oglądać nas często razem – wyszczerzyłaś się i pocałowałaś go w zęby. Poczułaś jak lekko się rozluźnia i odwzajemnia go z tą słodką cząstką magii.
-nie wiem czym sobie na ciebie zasłużyłem – jego oczy zamigotały. Zaczęłaś wierzchem dłoni gładzić jego policzek
-Ja też.. Najdziwniejszy romans w historii, może napiszą o nas książkę? - zachichotałaś.
-albo jakiś tabloid „miejscowa kobieta pieprzy się ze szkieletem! elvis znaleziony żywy w egipskim sarkofagu! wampir z transylwanii znowu atakuje!
-Dwa z nich to prawda! - zaczęliście się śmiać – Idziemy do Papyrusa?
-nie, pewnie teraz bawi się z dziećmi, no i podoba mi się teraz jak siedzimy – przysunął Cię bliżej do siebie. Stęknęłaś z zadowolenia i oparłaś się wygodniej.
-Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy, bo w tej chwili jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie – uśmiechnęłaś się lekko. Sans położył głowę na Twoim ramieniu
-myślę, że jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak szczęśliwy – powiedział cicho. Poczułaś jak serce mocniej Ci zabiło, ucałowałaś jego czaszkę.
-Postaram się, aby to się nigdy nie zmieniło – patrzyliście się w milczeniu na palący się ogień, co jakiś czas zerkałaś za okno patrząc jak Papyrus bawi się z dziećmi. Dzisiejszy dzień jest naprawdę udany.

W drodze powrotnej, Papyrus siedział na tyłach wykończony zabawą. Co jakiś czas chrapnął, a Ty włączyłaś cicho radio. Sans milczał, większość drogi patrzył się przez okno na zachodzące słońce. Nie przeszkadzała ci cisza, co jakiś czas łapaliście się za ręce i ściskaliście mocniej, wymienialiście się uśmiechami, jednak nic nie mówiliście. Obudziłaś Papyrusa na kilka minut zanim wróciliście do wypożyczalni, a potem wsiadaliście w metro i poszliście do domu. Poszłaś przodem i zaczęłaś otwierać drzwi, słyszałaś jak bracia między sobą o czymś cicho rozmawiają. Papyrus w końcu westchnął i popatrzył na Ciebie, jego twarz była pomarańczowa.
-CÓŻ! DZIĘKUJĘ ZA DZISIEJSZY DZIEŃ! BAWIŁEM SIĘ PRZEDNIO! MAM NADZIEJĘ, ŻE... ŻE... MAM NADZIEJĘ ŻE BĘDZIESZ MIAŁA RÓWNIE OWOCNĄ NOC! TO JA JUŻ IDĘ! PA _____! PA SANS! - wszedł do domu szybko praktycznie zatrzaskując za sobą drzwi. Sans popatrzył na Ciebie głupkowato, na jego policzkach pojawił się niebieski cień.
-Co do diabła mu powiedziałeś?
-że... um... będziemy mieć piżama party we dwójkę – zaśmiał się nerwowo. Wyszczerzyłaś się – to znaczy wiem, że rozmawialiśmy o tym wcześniej, ale jeżeli nie chcesz, zrozumiem...
-Sans.
-co?
-Zamknij się i właź – wywróciłaś oczami i otworzyłaś drzwi. W jednej minucie był taki pewny siebie i asertywny, by zaraz potem rozkosznie nieudolny, lecz w sumie to samo tyczyło się Ciebie. Zaśmiał się lekko i wszedł za Tobą do mieszkania zamykając za sobą drzwi. Dzika część Ciebie pragnęła wskoczyć na niego i zaszaleć jak zeszłej nocy. Obrazy z tego czasu nadal co chwila, okazjonalnie, prześwitywały Ci w pamięci, jednocześnie chciałaś po prostu cieszyć się jego towarzystwem. Postanowiłaś dać mu to zrozumienia tak szybko jak się da.
-Herbaty? Chcę spróbować tych od ciebie – uśmiechnęłaś się i powiesiłaś kurtkę na wieszaku
-oczywiście, zrobisz dla mnie kubek „parzy się długo”?
-Jasne – włączyłaś czajnik. Naszykowałaś dwa przesadnie duże kubki i usiadłaś obok niego czekając na zagotowanie się wody. Westchnęłaś z zadowolenia – Dziś było świetnie, bardzo dobrze się bawiłam.
-tak – objął Cię z tyłu ramieniem – jakie plany na wieczór?
-Cóóóóż, chcę wziąć gorący prysznic aby się rozgrzać – jego uśmiech nieco zelżał. Zachichotałaś – Zaproponowałabym ci dołączenie, ale mój prysznic jest MALUSIEŃKI i nienawidzę dzielić się gorącą wodą
-nie ma sprawy, ale też będę chciał skorzystać z prysznica
-Ok, szczerze? Myjecie się i takie tam? - Popatrzył na Ciebie w taki sposób jakbyś go spoliczkowała
-co, myślisz że gotuję się we własnym brudzie?
-Nie! Znaczy się... Nie wiem! Jesteś taki... wrażliwy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie ciebie... no wiesz... myjącego się myjką, albo gąbką. No i czy maaaaaaagia nie sprawia, że jesteś czysty? - parsknął śmiechem
-chciałbym, ale nie, jestem wrażliwy tylko wtedy kiedy... uh... ty mnie dotykasz, albo kiedy sam siebie dotykam w niektórych miejscach, wtedy coś tam czuję, ale też muszę się myć, tak jak ty
-To wyjaśnia dlaczego zawsze pachniesz tak dobrze – mruknęłaś. Przyglądał Ci się przez chwilę w milczeniu
-pachnę dobrze?
-Tak, zawsze pachniesz dobrze. Twój zapach jest naprawdę... jak ubrać to w słowa, aby nie zabrzmiało dziwnie... lubię go.
-huh – powiedział – dobrze wiedzieć, przez chwilę bałem się że źle pachnę albo coś, nigdy nie wiadomo z wami, ludźmi
-Cieszę się, że dbasz o siebie. Dziesięć na dziesięć za higienę. No i nigdy nie musisz się golić – Sans zaczął gładzić się po żuchwie
-zawsze chciałem mieć brodę
-Nie uraź się, ale wyglądałbyś absurdalnie
-ty też
-I właśnie dlatego golę się każdego ranka – odpowiedziałaś. Sans zamrugał kilka razy zaskoczony, zaśmiałaś się – Żartuję, głupolu. W każdym razie, prysznic a potem może... film?
-nie będę kłamał, myślę że nie dotrwamy do filmu jeżeli weźmiesz prysznic w pierwszej kolejności – uśmiechnął się lubieżnie.
-MAM zamek
-twój nowy chłopak umie się teleportować
-Nie odważysz się!
-założymy się? - poruszał rytmicznie brwiami. Zaczęliście się śmiać – ale tak poważnie, jeżeli chcesz się odświeżyć to dobrze, wrócę do siebie i w tym samym czasie też wezmę prysznic, a potem przyjdę, co ty na to?
-Tak, pasuje mi. - Twoje ciało nie miało jednak ochoty czekać, tak strasznie go potrzebowałaś. Wstał, a Ty odprowadziłaś go do drzwi. Jak tylko je otworzył, odwrócił się i owinął Cię swoimi rękami mocno przytulając. Twoje serce zabiło gwałtowniej, poczułaś jak rośnie Ci temperatura ciała
-myśl o mnie pod prysznicem, dobrze? bo ja będę myślał o tobie – uśmiechnął się niegrzecznie, zadrżałaś w jego objęciach. Bo do tanga trzeba dwojga.
-Podaj mi jakąś cyfrę – Popatrzył na Ciebie zmieszany
-huh? dwa – pochyliłaś się do miejsca gdzie jego ucho powinno się znajdować i wyszeptałaś najbardziej zmysłowo jak byłaś w stanie
-Będę myśleć o tobie dwa, nie... trzy razy – Wyprostował się i przytulił Cię jeszcze mocniej, poczułaś znajomą twardość...
-jesteś pewna, abym nie poszedł z tobą? - mruknął cicho, jego palce zaczęły błądzić po Twoich plecach. Puściłaś mu oko.
-Oh, chcę, ale w ten sposób jest zabawniej! - pocałowałaś go w policzek – Do zobaczenia za jakiś czas. Zostawię dla ciebie otwarte drzwi – puścił Cię, odprowadziłaś go wzrokiem jak zniknął w swoim mieszkaniu, prawie zamknął z je z trzaskiem. Zaśmiałaś się i weszłaś pod prysznic. Gorąca woda rozkosznie ściekała po Twoim ciele gdy myślałaś o Sansie. Myślałaś o nim trzy pieprzone razy. Po wyjściu z łazienki czułaś się o wiele lepiej. Czysta, zrelaksowana, ciepła. Weszłaś do sypialni zastanawiając się w co się ubrać. Coś seksownego i słodkiego, no ale po całym dniu zabawy miałaś lenia. Widział Cię już w gorszym stanie. Wzięłaś za dużą koszulkę z obrazkiem kota jedzącego pizzę w kosmosie i wynoszone spodnie od piżamy. Uprzednio wyłączyłaś czajnik nim woda się zagotowała, teraz wznowiłaś ten proces. Jak tylko zalałaś kubki wodą, usłyszałaś jak wchodzi Sans. Założył luźną koszulkę z kotem jedzącym taco, a pod spodem był napis „Kto kotu zabroni?” i równie wynoszone co Twoje spodnie. Zalałaś się śmiechem.
-Zaplanowałeś to czy co? Mam się zacząć bać o to, że zaczniesz chodzić w moich ubraniach? - pokazałaś na wasze piżamy. Popatrzył na Ciebie i zaczął się śmiać
-miałem zapytać o to samo, ciekawe który kot jest fajniejszy, kto wie?
-Uh, przepraszam, mój jest lepszy, jest w kosmosie – naciągnęłaś koszulkę. Uśmiechnął się niewinnie.
-wygrałaś, jest zdecydowanie nie z tego świata
-Ugh, przypomnij mi, dlaczego o tobie fantazjowałam? - zmieniłaś temat podając herbaty. Wyprostował się.
-więc um... doszłaś tyle razy? - zapytał niezbyt płynnie
-Tak, było zajebiście – uśmiechnęłaś się zawadiacko, cała jego twarz zrobiła się niebieska, dostrzegłaś niewielkie zarysy dobrze Ci znanych kłów
-mam nadzieję, że film będzie dobry – powiedział z otwartymi ustami, między nimi widać było niebieski język. Przełknęłaś głośniej ślinę.
-Też mam taką nadzieję – usiedliście na kanapie i włączyliście film

To nie był dobry film, to było przeciwieństwo dobrego filmu. Ten kto pozwolił zrobić Adamowi Sandlerowi kolejny film powinien strzelić sobie w łeb, pomyślałaś. Sansowi podobały się efekty specjalne, no i musiałaś mu wyjaśnić o co chodziło w kulturze lat osiemdziesiątych. Wiedział co nieco, sporo materiału z tego okresu wpadło do Podziemia, najbardziej jednak zainteresowały go gry. Musiałaś włączyć pauzę na około dziesięć minut by mu wytłumaczyć jak one działają. Po filmie, postanowił dalej rozmawiać o nich. Interesowałaś się tym więc Ci to nie przeszkadzało. Pokazałaś mu swoją kolekcję zbieraną od lat, i włączyłaś też komputer by zaprezentować te jakie na nim masz. Po chwili zamilkł, cisza była ... smutna.
-mówisz więc, że to coś jak... interaktywne książki?
-Tak jakby. Na samym początku grały w nie tylko dzieci, ale teraz to praktycznie wszyscy, korporacje zarabiają na nich miliony. To kosztowne hobby. Liczy się grafika, fabuła i inne takie tam
-jaka jest twoja ulubiona gra?
-Pffft, tylko jedna? Mam ich za wiele. Uwielbiam właściwie wszystkie rpg.
-tak? a co się dzieje kiedy je już przejdziesz?
-Kiedy je przejdę? Nie wiem, robię zapis i wychodzę?
-a potem co?
-Co masz na myśli? Odkładam na półkę? Czasem gram od nowa?
-więc nakazujesz im przechodzić to wszystko raz jeszcze? - zamrugałaś kilka razy
-Cóóóż, tak. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. To tylko piksele na ekranie, koleś. To tak jakbyś czytał od nowa ulubioną książkę, nie chcesz pozwolić odejść tym postaciom, wiesz?
-ale czasem powinnaś – Zmarszczyłaś brwi starając się zrozumieć o co mu chodzi. Myślałaś, że wyjaśniłaś mu dość dobrze fakt, że to tylko gry, nic nie dzieje się naprawdę.
-Sans, doświadczenie zbierasz ty, gracz. Postaci w grze nie czują nic.
-nic? - mruknął lakonicznie. Zaczęłaś się zastanawiać czy powiedziałaś coś nie tak, powinnaś jakoś obrócić sprawę nim stanie się coś złego.
-Znaczy się, teoretycznie. Jeżeli chcesz poruszyć temat o alternatywnych uniwersach, który uważam za zajebisty, to można przyjąć, że gdzieś tam sobie żyją... nawet po tym jak my, gracze, przestaniemy grać. Lecz wtedy weź poprawkę na to jak wiele milionów miliardów kopii musi być, no i jak często ludzie porzucają grę i...
-ale mogą być prawdziwe, co nie?
-Cóż... tak. Kurwa, my możemy być postaciami z gry. Jak Simsy albo coś takiego. Nad głową pojawia mi się ikonka głodu i jestem głodna – zachichotałaś, on też lecz nie był to szczęśliwy, normalny śmiech – Co cię gryzie?
-nic. - wiedziałaś lepiej
-Sans...
-myślenie o tym sprawiło, że zrobiłem się smutny, wiesz? Pomysł, że cudze życie może się zatrzymać i zacząć w dowolnym momencie tylko dlatego, że ktoś tak chce... w końcu masz szczęśliwe zakończenie którego tak bardzo pragniesz i jakiś pieprzony chuj resetuje i zaczynasz od nowa... - jego głos lekko drżał. Zmartwiłaś się.
-Tak, to smutne. Ale ej. Nie jesteśmy postaciami z gry, więc nic nam nie będzie – uśmiechnęłaś się. Popatrzył na Ciebie, miałaś przeczucie, że coś przed Tobą ukrywa, coś co go rani. Bardzo chciałaś dowiedzieć się, ale wiedziałaś też, że lepiej będzie zaczekać, dać mu czas, może Ci powie? - A nawet jeżeli, to jesteśmy teraz szczęśliwi, prawda? Cieszmy się chwilą! Moja znajoma powiedziała mi kiedyś: Ciesz się tym co masz teraz, a nie śnij o przyszłości jaka może nigdy się nie przytrafić – Nie byłaś pewna, czy taki głupi cytat do niego trafi, ale uważałaś, że teraz może okazać się przydatny. Powoli zaczął się delikatnie uśmiechać. Przechylił się w Twoją stronę.
-taaa, masz rację, za bardzo wziąłem to do siebie, przepraszam, przypomniało mi to o czymś, wiesz?
-Domyślam się. Nie mówisz o sobie za wiele, ale szanuję to. Możesz ze mną pogadać zawsze o czym chcesz. No bo z kim innym, jak nie kurwa ze mną? - Zachichotałaś, westchnął i chwycił Twoją dłoń, mocno ją ściskając.
-dzięki
-Zawsze – uśmiechnęłaś się i cmoknęłaś go szybko. Odwrócił swoja głowę i przywarł do Twoich ust całując Cię łapczywie swoją magią. Odwróciłaś twarz wzdychając z zadowoleniem kiedy pieścił pocałunkami żuchwę. Lekko stęknęłaś jak poczułaś, że skubie płatek ucha, tego się nie spodziewałaś, praktycznie rozpływałaś się w jego ramionach.
-heh, chyba bardzo to lubisz, masz wiele wrażliwych punktów, wiesz?
-Nic nie poradzę na to, że jestem miękka i gąbczasta – zaczęłaś pieścić jego rękę
-mmmm, mnie się to podoba – wznowił swoje przygryzanie, schodząc niżej na Twoje gardło, to znowu była niezwykle szybka droga by Cię pobudzić. Dwa razy nagle i mocno ugryzł Cię w skórę, lecz nie na tyle by ją przerwać, aż zadrżałaś.
-Muszę powiedzieć – zaczęłaś mówić między haustami powietrza– Lubię kiedy taki jesteś, wiesz? - wydobył się z niego niski pomruk
-nie masz pojęcia jak bardzo mnie to cieszy, _____ - wyszeptał Ci do ucha, a potem delikatnie położył Cię na plecach, mógł Ci się lepiej przyjrzeć kiedy tak leżałaś pod nim. Twoja twarz była rumiana, usta lekko rozchylone, starałaś się nie oddychać zbyt ciężko. Jego dłonie powoli ruszyły z Twoich kolan, w górę, na Twój brzuch, zatrzymały się chwilę na piersiach, a następnie jedna z nich znalazła drogę do Twoich włosów, jego twarz pojawiła się przed Twoją, całując usta, a następnie zatrzymując się na brodzie.
-Sans... - stęknęłaś, nie miałaś ochoty nic mówić. Poczułaś po prostu potrzebę wypowiedzenia jego imienia, chyba mu się to spodobało. Jego ciało naparło na Twoje, krawędzie jego żeber przylgnęły, lecz dziwnie szybko do nich przywykłaś. Cichy jęk wydostał się spomiędzy Twoich warg, kiedy jedna z jego rąk znalazła pierś i delikatnie ją ścisnęła. Rozchyliłaś nogi pozwalając by jego ciało znalazło się bliżej Twojego. Dyszał ciężko, z pomiędzy jego zębów wysunął się niebieski język, zaczął lizać Twój kark, zatrzymał się na chwil parę przy obojczyku, by potem zawędrować na ucho. Nie mogłaś powstrzymać się przybliżania swoich bioder do niego nieco bardziej z każda chwilą, kiedy poczułaś piętrzącą się sztywność, nagle się odsunął – Coś się stało?
-nie, nic się nie stało – to mówiąc niespodziewanie z Ciebie zszedł tylko po to by wziąć Cię na ręce – pomyślałem, że zmienimy scenerię – zaniósł Cię do sypialni. Zdecydowanie nie miałaś ochoty się z nim sprzeczać. Położył Cię na łóżku, wtedy zaczęłaś się śmiać – co?
-To było bardzo romantyczne.
-staram się – wszedł na łóżko obok Ciebie. Czułaś jak zaczyna ściągać z Ciebie koszulkę, pozwoliłaś na to i nie czekałaś nawet jak dobierze się do Twoich majtek. W obecnej sytuacji nie pasowały. Dźwignęłaś się po to by je zdjąć, a kiedy to zrobiłaś usiadł i wpatrywał się w Ciebie.
-Co? - poczułaś się zakłopotana. Byłaś na ogół dość pewna siebie, ale ... no cóż, gapił się na Ciebie.
-ja nie miałem... nie miałem naprawdę okazji oglądać cię wczoraj, nie miałem okazji się tobą nacieszyć, dobry boże, jesteś absolutnie urzekająca – jego oczy wyraźnie zamigotały. Poczułaś dreszcz na całym ciele, nikt wcześniej nie komplementował Cię w taki sposób i to w dodatku w łóżku.
-Ja też chcę cię zobaczyć – mogłaś dostrzec, że jego uśmiech lekko zelżał
-jestem tylko kupą kości, naprawdę – Usiadłaś i wzięłaś jego twarz w dłonie
-Sans, podobasz mi się, cały ty. Proszę nie chowaj swojej urody przede mną, to nie jest fair – powiedziałaś delikatnie, poczułaś jak przez jego ciało przechodzi dziwna fala magii – Jesteś absolutnie zdumiewający. - Teraz on się zawstydził i ściągnął swoją zabawną kocią koszulę rzucając ją gdzieś za łóżko. Siedzieliście naprzeciwko siebie wpatrując się w siebie wzajemnie. Ty całkowicie naga, on do połowy. Położyłaś dłoń delikatnie na jego górnym żebrze i lekko objęłaś je wywołując tym samym dreszcze na jego ciele, stęknął.
-boże... jak ty to robisz? tak mi dobrze – drgnął kiedy te znikały. Wyszczerzyłaś się i zaczęłaś poruszać dłonią.
-Mam magiczne palce – nie mogłaś powstrzymać się od chichotu. Zaśmiał się, potem przyglądał się jak Twoje dłonie przesuwają się, co jakiś czas obejmują i zaciskają na kolejnych żebrach. Mogłaś dostrzec te małe żyłki magii jakie trzymają go w całości, błyszczące prawie niewidzialne nici. Kiedy dotknęłaś ich wierzchem dłoni, on natychmiast pochylił głowę nad Twój kark, opierając o Twoje ramie swoją szczękę.
-ja... boże, jestem taki szczęśliwy – oparł się o Ciebie przybliżając do Twojego karku. Uśmiechnęłaś się i przeniosłaś ciężar ciała tak, by mógł leżeć na Tobie.
-Wiesz co uczyni mnie szczęśliwszą? Jak zrzucisz spodnie – uśmiechnęłaś się. Zaśmiał się lekko i wywrócił oczami, ściągając je z siebie, a potem przerzucając przez pokój.
-zadowolona? teraz masz medyczny model kościotrupa na łóżku – uszczypnął Twój goły brzuch
-Mam mojego niewiarygodnie seksownego chłopaka na łóżku – zauważyłaś przekręcając z nim się tak, że to teraz oboje leżeliście na boku. Uczucie jak jego żebra stykały się z Twoimi piersiami było dziwne i początkowo niewygodne, lecz czułaś jak po kościach magia pulsuje i szybko przepływa. Ostatecznie to uczucie spodobało się wam obojgu, nie umknęło też Twojej uwadze to jak jego kutas pojawia się... znikąd. Powstrzymałaś śmiech, ostatnią rzeczą jaką teraz powinnaś robić to śmiać się z jego chuja. Jedno jest pewne, już nigdy nie będziesz w stanie obejrzeć Star Wars. Wtulałaś się w niego bardziej, okazjonalnie liżąc, przygryzając i całując kości jakie znajdowały się w Twoim zasięgu. Postawiłaś sobie jako punkt honoru nauczyć się wszystkich ich nazw. Sans złapał Cię za tyłek, przyciągając Cię nawet bliżej do siebie. Objęłaś go nogą wpuszczając jego między swoje, przez co nagle przypomniało Ci się z czego jest zrobiony, jego kość udowa bez problemu wślizgnęła się między Twoje zatrzymując na rozgrzanej i wilgotnej kobiecości. Zaczęłaś się na nim lekko poruszać. Jęknął, wiedziałaś że nie z przyjemności, a z pobudzenia. Skupiłaś się na jego obojczyku, Twoje ręce zrobiły się mnie ostrożne, gładziły jego mostek, pochyliłaś się by go pocałować. W odpowiedzi otworzył usta by wypuścić niebieski język, nie dałaś mu szansy, gdyż wzięłaś go szybko w swoje usta. W pierwszej chwili był wyraźnie zaskoczony nowym doświadczeniem, ale zaraz potem zaczął zachowywać się jakby był już w tym doświadczony. Twoje palce rozpaczliwie pieściły wszystkie kości jakie mogłaś dotknąć, jego ręce niemal boleśnie wbijały się w każdy kawałek ciała jaki znalazły. Krzyknęłaś z rozkoszy, kiedy jego palce znalazły Twoje wrażliwe sutki i ścisnęły je, zaraz potem położył Cię na plecach, był skupiony na Twoich jękach. Niemal natychmiast jego język zaczął bawić się sutkiem, a potem wsadził go do swoich ust delikatnie przygryzając, druga ręka dręczyła kolejną pierś. Wiłaś się z pragnienia jak jego ręce i język pracowały z Twoimi grudkami, powoli zaczęłaś przesuwać rękę w dół między swoje nogi. Poczułaś jak puszcza pierś i łapie Cię za nadgarstek.
-nie – wziął na chwilę głębszy oddech – już trzy razy doszłaś sama, teraz dojdziesz trzy razy dzięki mnie – Oczy miałaś teraz pewnie wielkości talerzy, zachichotał widząc Twoją reakcję, a potem wrócił do terroryzowania Twoich piersi
-Sans, jeżeli mnie nie dotkniesz, to eksploduję – biadoliłaś. Twoje nerwy były w ogniu, dotykał Cię dokładnie tam gdzie chciałaś. Mogłaś powiedzieć, że uśmiechał się mimo tego, że bawił się Twoimi piersiami, zaś jego ręka bardzo długo błądziła po brzuchu. Chwyciłaś za jego męskość, wstrzymał oddech. - Zadowolę się tym – wymruczałaś i powoli zaczęłaś poruszać ręką w górę i w dół, na czubku pojawiło się odrobinę nasienia. Stęknął głośno chowając swoją twarz między Twoimi piersiami, jego ręce zapomniały, czym się powinny zajmować. Ciało, jakie nie było ciałem, chłodne w Twojej ręce, lecz jednocześnie ciepłe. Coś jak szkło, lecz miękkie, jak jego kości, lecz delikatniejsze. Nie miałaś pojęcia jak to opisać, lecz w tej chwili to uczucie było ... właściwe, idealne. Powoli zaczął poruszać biodrami w rytm narzucony przez Ciebie, stęknęłaś delikatnie. Zaczęłaś pompować szybciej, aż nagle złapał Cię za nadgarstek dość mocno.
-nnnn-n z-zaraz doj.... jeszcze nie, niezła próba – odzyskiwał oddech. Oblizałaś wargi uśmiechając się złowieszczo, miałaś ochotę wziąć go do ust, kiedy pchnął Cię znowu na plecy, jego ręka znalazła się między Twoimi nogami. Wstrzymałaś oddech i wygięłaś się do tyłu, kiedy jego palce rozłożyły na boki płatki Twojego kwiatu i uważnie zaczęły pocierać Cię po łechtaczce.
-Oh KURWA – pisnęłaś, nawet jego najmniejszy dotyk sprawiał, że całe Twoje ciało stawało w ogniu. Tak długo się Tobą bawił, byłaś gotowa dojść w każdej chwili. Uśmiechnął się widząc Twoją reakcję i ułożył się tak jak pierwszej nocy. Wziął jeden sutek w usta i zaczął go przygryzać, gładząc jednocześnie Cię nieco mocniej. Tyle wystarczyło aby elektryczny szok przeszył całe Twoje ciało, wykrzyczałaś jego imię, zacisnęłaś mocno drżące nogi, cudowne uniesienie po chwili rozeszło się, rozluźniłaś ciało uśmiechając się szeroko i dysząc ciężko.
-raz – powiedział i poczułaś jak zabiera swoją rękę, przeniósł ciężar ciała, teraz błądził dłońmi na Twoim brzuchu, kobiecości, rękach. Stęknęłaś zadowolona, poczułaś tę rozkoszną gładkość na swojej skórze. Nie spodziewałaś się jednak tego, że nagle i niespodziewanie rozłoży Twoje nogi jeszcze bardziej, uniosłaś głowę, aby spojrzeć co robi. Znajdował się teraz między nimi.
-K...kurwa! Sans, co? Co ty...? - nie mogłaś się jeszcze pozbierać po pierwszym orgazmie, zignorował Cię i bez żadnego ostrzeżenia wsadził palec. Opadłaś bezradnie na poduszki ze stęknięciem. Czekałaś aż zacznie nim w Tobie poruszać, jednak kiedy to nie następowało znowu rzuciłaś na niego okiem. Szczerzył się tymi pięknymi kłami, spomiędzy nich wysunął się jego język i...
... i zanurkował między Twoimi udami. Cicho krzyknęłaś, Twoje ciało samoistnie starało się cofnąć, w odpowiedzi złapał za biodra i przybliżył je do siebie. Zagłębiał się w Tobie, jego język pieścił łechtaczkę, palce pracowały we wnętrzu. Oddychałaś ciężko, czułaś jak ogień rośnie w Twoim żołądku, między nogami, wiedziałaś, że na drugi nie trzeba będzie długo czekać. Jęczałaś jego imię, bezradnie zaczęłaś szukać rękami czegokolwiek za co mogłabyś złapać, ostatecznie jedną chwyciłaś za poduszkę, drugą za jego głowę. Wbiłaś w niego swoje paznokcie, co prawda nie skrzywdziłaś go w żaden sposób, lecz w odpowiedzi zawarczał w Ciebie. W tej chwili zamarłaś na sekundę. Kolejny potężny orgazm przeszył Cię na pół, silniejszy niż poprzedni. Mogłabyś przysięgać, że oszukuje, używa magii, albo czegoś. Przybliżyłaś się do niego, kiedy doszłaś, wyraźnie rozkoszował się każdą sekundą wspólnej zabawy. Nie czekał na to aż ochłoniesz, w jednej chwili znalazł się na Tobie. Poczułaś jak jego kości nacierają na Ciebie. Jakaś część Twojego mózgu, mówiła Ci, że powinno Ci być w jakimś stopniu niewygodnie, zamiast tego czułaś się świetnie. Sans zaczął przygryzać Twój kark, mrucząc jakieś niezrozumiałe słowa do Twojego ucha, wtedy jego kutas zaczął się w Ciebie wdzierać.
-Boże, uwielbiam cię... - szepnęłaś obejmując go rękami, zaciskając palce na jego barku. - Proszę, Sans, błagam... - Czułaś, że chciał Cię wziąć tak jak to zrobił wcześniej, lecz zamiast tego wślizgnął się w Ciebie powoli, jego całe ciało drżało jak znalazł się w środku. Stękałaś w jego kark, zaczęłaś przyciskać usta do jego kości, kiedy nagle przestał się ruszać. Dźwignął się by unieść ciało na rękach, przyglądał się Tobie, jego oczy zabłyszczały tym miękkim, przyjemnym światłem jakie widziałaś wcześniej.
-ja... ja też cię uwielbiam – powiedział między oddechami, kapał z niego pot. Objęłaś go nogami, przybliżając się do niego, na tyle na ile było to możliwe. Zaczął poruszać się szybko, czułaś jak jego miednica obija się o Twoją kobiecość, zaczął pchać mocniej, wchodząc w Ciebie tak głęboko jak jeszcze nigdy nikt przed nim, bez znaczenia jak bardzo się starali. Krzyknęłaś głośno, w zaskoczeniu zatrzymał się na pół sekundy, ponieważ chwyciłaś go mocno za ręce i wysyczałaś z taką intensywnością, która zaskoczyła nawet Ciebie.
-Kurwa. Nie. Przerywaj. - wysyczałaś pomiędzy zębami. Warknął i wznowił pchnięcia, Twoje jęki przepełnione były rozkoszą. Raz jeszcze uczucie kości przy ciele było najprzyjemniejszym doznaniem w Twoim życiu. Poczułaś, że dziwna siła w narasta, coś silniejszego niż dane było Ci kiedykolwiek skosztować. Otworzyłaś szeroko oczy. - Oh, Oooo Boże. Sans. Kurwa. Sans – krzyczałaś, czując jak zaraz eksplodujesz. Całe Twoje ciało oplotło się dookoła jego i przywarło. Zaciskając się tak jakbyś nie chciała go już nigdy puścić.
-k...kurwa – stęknął i nim zdążyłaś powiedzieć cokolwiek lub zrobić, wydobył z siebie głośny jęk, a Ciebie przeszył dreszcz, kiedy poczułaś jak skończył w Tobie. Oddychałaś szybko i krótko, czując przepływ magii w ciele, która docierała wprost do Twojego wnętrza. Sans praktycznie opadł na Ciebie, leżeliście tak przez jakiś czas, starając się uspokoić oddechy. W głowie miałaś milion pytań w tej chwili, ale nie chciałaś zniszczyć momentu, więc zamiast tego czule pocałowałaś go w policzek. Uśmiechnął się i zaczął głaskać Cię po włosach.
-heh, mówiłem, trzy – wyszczerzyłaś się
-Mówiłeś, ale to nie fair, ty miałeś tylko raz
-właściwie to dwa, pierwszy miałem wcześniej – przymknął leniwie oczy. Zamrugałaś
-Co? Doszedłeś wcześniej?
-tak, mówiłem, że będę o tobie myślał pod prysznicem – zachichotał
-To... imponujące – zaczęłaś głaskać go po ramieniu. Zamruczał cicho pod Twoich dotykiem, jak jakiś wielki kot
-naprawdę? daj mi godzinę, a będziemy mogli zrobić to ponownie – zaśmiał się. Zaraz, jaja sobie robi?
-Haha, bardzo śmieszne – powiedziałaś starając się ułożyć wygodnie. Wziął jedną z poduszek i położył sobie na ramieniu tak, byś mogła położyć się na nim.
-nie żartuję – powiedział – co, wasze samce mogą tylko raz na dzień czy coś?
-Uh, większość z nich – zaczęłaś się zastanawiać jakim sposobem o tym gadacie – to wyczerpujące. Znaczy się, czasami udaje im się raz jeszcze, ale nie trwa to zbyt długo
-a więc dasz się przekonać za godzinę, że nie żartuję, co? - wyszczerzył się. Twoje nogi aż zadrżały
-Może się teraz zdrzemnijmy co? Spanie jest zdrowe i takie tam.
-wiedziałem, że z jakiegoś powodu cię lubię – zachichotał. Wtuliłaś się w niego, wolną ręką bawił się Twoimi włosami. Pogrążyłaś się w najlepszym śnie od lat
Śniłaś o wielkiej kwiecistej łące, na której z Sansem i Papyrusem miałaś piknik, czułaś jak Twoje serce wypełnia miłość.
Share:

65 komentarzy:

  1. Yumi czy będzie ,a jeśli tak to w którym rozdziale , undyne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile mnie pamięć nie myli to już w kolejnym się pojawi.

      Usuń
    2. Poooooprawka, nie w kolejnym tylko w jeszcze następnym xD

      Usuń
  2. Och, Sans... Zaraz chyba eksploduję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste i dziekuje za wspanialy prezet na urodziny ^^ czekam na nastepy z niecierpliwością tylko pamietaj masz sie nie przemęczać

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu... Na szczęście tym razem byłam sama xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurwa. Tak.
    Ja pierdole, co za seks. Ręczny, bo ręczny ale nieważne. Liczy się wyobraźnia.
    Miałam łzy w oczach jak rozmawialiśmy o tym, że NPC'ty nie mają uczuć i Sans porównał to do sytuacji resetu timeline. Prawda taka, że porównanie trafne.
    Zgaduję, że za niedługo bedzie rozmowa o tym, czy potrzebna jest antykoncepcja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i co to za "uwielbiam Cię"! Gdzie kocham, no gdzie? :o

      Usuń
    2. Tak, ta rozmowa będzie na początku kolejnej notki z samego początku xD

      Usuń
    3. Powiedz mi. Kiedy któreś z nas mowi pierwszy raz "kocham Cię" i przez kogo w sumie się spierdoli w ostatnim rozdziale?
      Byłam tak zajęta tą idealną na pozór historią, że... Zapomniałam, że zawsze się musi spierdolić.

      Usuń
    4. Ja wiem, ale nie powiem buahahaha:P Yumi, nie mów TEGO Kejti :P

      Usuń
    5. Jak do tej pory nie pada to słowo ani razu :3 Dopiero w ostatnim rozdziale jaki jest uświadamiamy sobie, że czujemy do Sansa jednak miłość, ale nic nie mówimy. A spierdoli się przez naszych rodziców..
      Rydzia ja powiem bo ja spojleruje i spojlery lubię xD

      Usuń
    6. *świat zaczyna walić się przed oczami* Tylko nie tooooo T_T

      Usuń
    7. Bo kiedy czytam, jak Sans co chwile mówi "jestem taki szczęśliwy" z tymi migoczącymi oczętami wpatrzonych w nas jak sroka w pięć groszy to serce mi się łamie w pół wiedząc, że się kiedyś coś zdupcy i Sans bedzie smutny. No kurwa. Wszyscy tylko nie on.
      Ale w sumie. Jeżeli to czwarta linia czasowa, to paraliżuje mnie myśl o tym, co się musiało stać, że wszystko się zresetowało. I jak to się stało. Sans ginie, a moze my giniemy z jego rąk jak sobie smacznie śpimy obok niego? Mega jestem ciekawa! A jeszcze pewnie poczekamy.

      Usuń
    8. Na temat poprzednich linii czasowych nie ma nic konkretnego.
      Ale też mi się serce kraje :c Nie lubię jak on cierpi

      Usuń
    9. Why rodzice zawsze wszystko spierdolą?

      Usuń
  6. ...Woow. Tyle umiem powiedzieć
    Sans boże kochany... Więcej xD
    W tej chwili rozsadza mnie od środka.
    Z jednej strony jestem ciekawa pojawienia się Undyne, z drugiej trochę się tego boję xd
    A rozdział... cudowny ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Czyli jednak wybrałyśmy sobie dobrego potworka ( ͡° ͜ʖ ͡°) :'D
    Swoją drogą, wczoraj mnie tchnęło i sama zaczęłam pisać. Ty x Sans oczywiście. Pierwszy rozdział bardziej kręci się wokół nas, ale to chyba dobrze, bo po co od razu tak bardzo angażować nasz kochany worek kości ( ͡° ͜ʖ ͡°) xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę czekać :3 Ja właśnie dorwałam opowiadanie i zakochałam się, akcja dzieje się w latach 30 XX wieku :3

      Usuń
    2. O wooow :o No to muszę przyznać, że ktoś musi mieć naprawdę bogatą wyobraźnię, że potrafi odbiec tak daleko od czasów obecnych. Oby tylko pisał to w sposób umięjętny :> Ale widząc twoje zadowolenie mogę śmiało stwierdzić, że tak jest :3

      Usuń
    3. Genialnie odtworzone realia świata. Kolejne opowiadanie jakie dodaję do listy "przetłumaczyć" :3 Sans słuchający na starym gramofonie płyt winylowych mnie urzekła...

      Usuń
    4. O... rany... Yumi, właśnie go sobie takiego wyobraziłam. To takie... urocze *.*
      Widzę, że lista "przetłumaczyć" stale się powiększa ;)

      Usuń
    5. Naaah tylko 11 pozycji z czego trzy już tłumacze, jena jest zawieszona (Mroczne momenty) i jeden to one shooot który niebawem się pojawi jako zapowiedź kolejnego opowiadania jakie będę chciała tłumaczyć.
      http://archiveofourown.org/users/YumiMizuno/bookmarks Tutaj są wszystkie :3

      Usuń
    6. Czyli widzę Yumi, że to już dość poważna kolekcja :P ;)

      Usuń
    7. *szczerzy się* mam powód by żyć xD

      Usuń
  7. Ja się zastanawiam kiedy coś się spierdoli,bo na razie jest wszystko miód malina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popierdoli się porządnie w ostatnim rozdziale, w kolejnym troszeczkę

      Usuń
    2. Ja też. Z niecierpliwością czekam na jakąś dramę xD

      Usuń
    3. . . .
      Jesteście podłe :x Ja jak czytałam to opowiadanie pierwszy raz to ze strachem klikałam na "next" bojąc się, że coś się spierdoli. Ale to chyba cecha tych osób które mają dość spierdolone życie, że wolą ckliwe bajki :x

      Usuń
    4. Jak tak możecie? Ja tu nie chcę słyszeć o żadnej dramie między nami, a Sansem *zatyka dłońmi uszy* LALALALA NIC NIE SŁYSZĘ!

      Usuń
    5. Lol, moje życie nie jest spierdolone i ma się dobrze. Po prostu lubię takie wątki w opowiadaniach.

      Usuń
  8. Yumi, mam dla ciebie ryska :D
    http://pokazywarka.pl/h8bffk/
    Saneł patrzący ba naszą bitwę z Papyrusem c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki tobie wpadłam na zajebisty pomysł!

      Usuń
    2. Jaaaaaj xD Ale się dzieje xDDD Dziękuję!!!!

      Usuń
    3. To ja powinnam dziękować za tłumaczenia :D

      Usuń
    4. I z chęcią zobaczę twoją pracę Sansy :)

      Usuń
    5. Bójmy się Boga, jak Sansy ma pomysł xD

      Usuń
    6. Sansy ma pomysł? Szybko do śniegowej fortecy Papyrusa! *zakłada kask na głowę i rzuca się za zaspę*

      Usuń
    7. Sansy? O nie. Znajdzie się miejsce dla mnie? *rzuca się za zaspę*

      Usuń
    8. Dlaczego czytanie tego sprawia mi tyle radości? Chyba mnie coś popierdoliło xD
      Ps. Yumi jesteś wielka prawie jak Sans xD

      Usuń
    9. Znajdzie się miejsce dla każdego *Podaje Shimio kask* Trzeba wzmocnić fortecę! Bierzmy się za lepienie *chwyta garść śniegu i podaje Shimio. Sama już wzmocniła połowę* :'DD

      Usuń
    10. Aaaaaaale Sans jest niski, chyba że to Bara!Sans

      Usuń
    11. Czemu wszyscy przeciwko mnie?! Czuje się zraniona, normalnie po moim policzku pociekła łza *po policzku cieknie jej łza* Och! Nie *dramatyczna poza wyuczona od Mettatona*

      Usuń
    12. Sansy... my się chowamy żeby nie oberwać od nadmiaru zajebistości twoich prac :DD *poprawia kask na głowie i kończy wzmacniać zaspę*
      Nie mam ochoty na taką nierówną walkę. Wał obronny Papyrusa powinien pomóc xd

      Usuń
    13. Och, tego to się nie spodziewałam *jej licznik łechtania ego wybucha jak ten randkowania Papyrusa*

      Usuń
    14. http://pokazywarka.pl/mufdcg/ A oto kolejny z moich szkiców! DUN DUN DUN!

      Usuń
    15. Pod twoim szkicem była reklama "Wydłużenia męskości" przypadek?

      Usuń
    16. Oh god, to zrządzenie boskie, to wszystko zaplanowane! Dowód - http://pokazywarka.pl/yy2gqh/

      Usuń
    17. Tylko kto to zaplanował?

      Usuń
  9. Boże Yumi kocham cie bardzooooooo. I fajnie było by się bawić z Papyrusem na śnieżku :3

    OdpowiedzUsuń
  10. "Ubierz dupe"... Eleven do Mettatona na jego "musicalu" tak bardzo XD

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE