autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry.
Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się
żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne
życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy
nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem: ♠To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI:
Rozdział I // Punkt widzenia Sansa
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy (obecnie czytany)
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
DODATKI:
Spadająca gwiazda
Rozpacz Sansa
Deszcz
Sans czyta opowiadania o sobie
Sans vs niemowlak
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy (obecnie czytany)
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
DODATKI:
Spadająca gwiazda
Rozpacz Sansa
Deszcz
Sans czyta opowiadania o sobie
Sans vs niemowlak
Minęło kilka tygodni i wszystko wróciło do
normy. Napięcie między prawie wszystkimi opadło, a Ty zachowywałaś się jakby nic się nie stało. Ludzka
natura – pomyślałaś – porzucać to co złe czy przykre i cieszyć
się monotonią. Nocki Spaghetti nadal były co weekend. Ponad to
dwa razy w tygodniu Sans przychodził na wspólne czytanie i aby
zjeść kolację z Tobą (Papyrus pracował do późna w
restauracji), no i wpadał do Ciebie na niedzielną przerwę
obiadową. Nadal jadłaś raz na tydzień śniadanie z Jackie, Will
odzywał się do Ciebie częściej niż zwykle. Twoja niechęć do
Hannah opadła, mimo to byłaś ekstremalnie wyczulona na jej
towarzystwo i na to co robiła. Była w ciąży, jakby nie patrzeć.
Święto Dziękczynienia zbliżało się wielkimi
krokami więc zaczęłaś robić plany na wolne. Jak co roku, wszyscy
spotykali się u Jackie i Kyle, mieli oni bowiem całkiem spore
mieszkanko i fajnie było spędzać ten dzień wśród znanej gawiedzi,
kiedy nie można było wrócić do rodziny. Chciałaś spotkać się
ze swoją, ale ceny biletów były astronomicznie wysokie. No i
kiedy zadzwoniłaś do ojca mając cichą nadzieję, że się
dorzuci powiedział – bardzo nerwowym głosem – że on i Twoja matka mają
już zaklepaną wycieczkę na święta. Oh, cóż, dobrze im. Fajnie
byłoby wybrać się się na wyspę Bali, ale cóż, nie
będziesz się sprzeczać. To była ich rocznica (któraś tam).
Wraz z Jackie właśnie robiłyście przygotowania na
świąteczną kolację, kiedy zaczęłaś się zastanawiać. Czy
potwory obchodzą Święto Dziękczynienia? Pewnie nie. No, ale w tym
czasie też zaczynają się amerykańskie ferie, nie wydaje Ci się,
aby zamierzali je spędzić w Podziemiu.
-Więc... zaprosiłaś wszystkich, tak? - zapytałaś
jej, żując długopis. Przytaknęła.
-Oczywiście. Nawet tego chuja i jego Hannah. -
odpowiedziała przewracając stronę swojej książki kucharskiej.
Nadal była wściekła na Willa – Dlaczego pytasz?
-Zastanawiałam się, czy zaprosić KościoBraci –
Jackie popatrzyła na Ciebie – Myślę, że nie obchodzą tego
święta, ale fajnie by było, co nie?
-Jesteś pewna, że to dobry pomysł? No wiesz, Will
i Sans? - skrzywiła się nieco – Ostatnim razem, kiedy się
widzieli, nie było fajnie
-Taaa – warknęłaś pod nosem – Ale tym razem
nikt nie będzie pił sake. No i Will oraz Papyrus dobrze się
dogadują. Mówią o sobie cały czas, jeżeli jeszcze raz usłyszę
od drugiego jaki tamten jest fajny, będę rzygać tęczą, przysięgam
na Boga.
-Mmmm. Jeżeli będą spokojni to tak. Ale jeżeli
znowu będą się bić, albo kłócić, albo rujnować atmosferę...
Wykopię ich obu – uniosła brwi. Wzruszyłaś ramionami.
-To sprawiedliwy układ. Kurwa, pomogę ci. Będziemy
smażyć indyka w tym roku?
-Fuj, nie. To obrzydliwe. I czasochłonne. Nie.
-Nie jesteś zabawna.
-To nie ty będziesz gotować!
-I właśnie dlatego chcę indyka – wyszczerzyłaś
się, a ona warknęła.
-Pierdol się – wróciła do czytania książki
kucharskiej
-święto dziękczynienia? - zapytał Sans okręcając
makaron dookoła widelca – słyszeliśmy o tym w zeszłym roku,
ludzie bardzo przeżywają ten okres, dlaczego?
-BĘDZIE TAM WIELE INDYKÓW – Papyrus nadziewał
kawałek mięsa na widelec – OD TYGODNIA SERWUJEMY ŚWIĄTECZNE
MENU.
-To jedno z większych ludzkich świąt – wzięłaś
trochę swojej porcji do ust. Papyrus już wcześniej dobrze gotował,
lecz odkąd pomagał w kuchni jego umiejętności się poprawiły - Ludzie
spotykają się razem, jakby byli rodziną, dzielą się jedzeniem...
coś jak nasze Nocki Spaghetti. Tak myślę. Tona żarcia, jakieś
gry, tego typu rzeczy. Wy obchodzicie jakieś święta?
-O TAK! - był podekscytowany – ŚWIĘTUJEMY BOŻE
NARODZENIE OCZYWIŚCIE, NO I NASZE URODZINY I NOWY ROK! SANS ZNALAZŁ
TAKIE ŚWIĘTO JAK PRIMA APRILIS, ALE TYLKO ON JE OBCHODZI
Byłaś zaskoczona tym, że świętują Boże
Narodzenie, biorąc pod uwagę kontekst religijny.
-Boże Narodzenie? Serio? Super, to moje ulubione
święto, właściwie. Nie jestem jakimś wielkim fanem całej szopki
z „Chrystus się rodzi”, bo nie jestem za bardzo religijną
osobą, ale podoba mi się atmosfera.
-co się rodzi? - Sans i Papyrus popatrzyli na Ciebie
zmieszani
-No wiecie, Chrystus? Bóg? To narodziny Chrystusa?
-O JEJUŚKU! URODZIŁ SIĘ WTEDY KIEDY MIKOŁAJ DAJE
PREZENTY? JAK CIEKAWIE! - uśmiechnęłaś lekko
-Ta, szczęściarz – Sans drapał się po tyle
karku
-niektóre z naszych tradycji pochodzą z ... eh...
kolekcji z wodospadu. wszystko co spadło do nas z waszego świata...
jedne rzeczy zostawały, inne szły dalej z nurtem rzeki. boże
narodzenie to wielka sprawa – miałaś nadzieję, że wyjaśni
więcej. Zastanawiałaś się przez chwilę.
-Mówisz o książkach, dvd i tego typu bajery?
-vhs, kasety... te starsze rzeczy – zaśmiał się
słabo – papyrus oglądał wiele starych bożonarodzeniowych
programów
-LUBIĘ TĘ BAJKĘ O RENIFERZE – pomachał widelcem
– ZOBACZYMY RENIFERY?
-Uh... nie w mieście kolego. Ale myślę, że w ZOO
powinni mieć jakiegoś, możemy się tam kiedyś wybrać.
-Z PRZYJEMNOŚCIĄ JAKIEGOŚ ZOBACZĘ! - uśmiechnął
się. Odwzajemniłaś ten gest.
-Oczywiście! Zrobimy wycieczkę na cały dzień. Mam
taką nadzieję, nie chcę abyś się zawiódł.
-NIE BÓJ SIĘ, UWIELBIAM KAŻDĄ CHWILĘ JAKĄ
MOŻEMY SPĘDZIĆ RAZEM – zachichotałaś, Sans z trudem
powstrzymywał rechot.
-Wracając do Święta Dziękczynienia, chcecie iść?
Jackie i Kyle robią co roku wielkie przyjęcie, zapraszają
wszystkich. No i ktoś inny będzie gotować za ciebie, tak dla
odmiany – skończyłaś kolację – Będzie zabawnie. Obiecuję.
-wszyscy są zaproszeni? - zapytał
-Ta, jasne! Myślisz, że Jackie by was nie chciała?
-nie o to chodzi – milczał przez chwilę – czy
will tam będzie
-Prawdopodobnie
-ta, pójdę – wziął łyk ze swojej szklanki.
Papyrus był zachwycony.
-JAK FANTASTYCZNIE, WILL MÓWIŁ MI, ŻE PO 90 DNIU
MOJEJ PRACY W RESTAURACJI DOSTANĘ PODWYŻKĘ! TO TAKI DOBRY CZŁOWIEK
– Sans wziął większy łyk swojego napoju, przytaknęłaś z
niewielkim uśmiechem.
-To świetnie Papyrus! Muszę powiedzieć, że jestem
zaskoczona tym jak dobrze idzie ci ta praca.
-JA TEŻ JESTEM ZASKOCZONY! TO NAJLEPSZE MIEJSCE W
JAKIM MIESZKALIŚMY, KOCHAM TE PRACE! OŚMIELĘ SIĘ POWIEDZIEĆ, ŻE
KOCHAM JĄ TAK SAMO MOCNO JAK BYCIE W GWARDII KRÓLEWSKIEJ! - jego
chusta zawirowała w powietrzu. Zaklaskałaś z
radości.
-Właśnie to chciałam usłyszeć! - razem z
Papyrusem przybiliście sobie piątkę, Sans wywrócił oczami
-KIEDY JEST TO ŚWIĘTO DZIĘKCZYNIENIA?
-Oh, w przyszły czwartek. Wiem już, że pracujesz
tego dnia, ale nie martw się. Kolacja zaczyna się późnym
wieczorem – powiedziałaś – Sans, ty masz wolne czy pracujesz?
-pracuję, ale to tylko poranna zmiana
-Chujowo, a ja mam wolne, więc nyah ha –
wystawiłaś język – ale zaczekam na was.
-to super, trzeba będzie schować przed tobą całą
gorzałkę – wyszczerzył zęby, a Ty się skrzywiłaś
-Hej! To nie jest fair! I... właśnie to przyniosę
na imprezę – Sans zaczął się śmiać – Ej no! Nie moja wina,
że pracuję w pieprzonym sklepie z alkoholami! Ciesz się, że to
wino przetrwało w moim mieszkaniu nietknięte od czasu jak się
tutaj wprowadziliście!
-cieszę się, że nie piłaś do lustra jak fryzjer
Ty i Papyrus warknęliście w jednym czasie, co
spowodowało, że Sans uśmiechał się jeszcze szerzej. Jego brat
popatrzył na Ciebie.
-MYŚLISZ, ŻE JEŻELI ZOBACZY NASZE NIEZADOWOLENIE
TO PRZESTANIE OPOWIADAĆ KAWAŁY?
-Ta, ale to do kolejnego razu, kiedy do dna będzie
pił jak nurek – Papyrus popatrzył na Ciebie tak, jakbyś go
właśnie zdradziła, wstał i zabrał puste talerze znikając w
kuchni. Sans nadal się śmiał.
-wiesz, zachowujesz się tak, jakbyś nienawidziła
moich dowcipów, ale wiem że w sekrecie je kochasz
-W sekrecie to na pewno coś kocham, ale to nie są
twoje chujowe suchary – nie miałaś niczego konkretnego na myśli,
lecz w tym momencie Sans zamarł, przyglądałaś się jak na jego
twarz wyskakuje ten niebieski cień. Oh! Oh! Rumieni się! Jak
słodko. Postanowiłaś nie męczyć biedaka dalej, choć... - I to
coś z pewnością nie jest jednym z przyborów do wina. Wiesz, że
raz wróciłam do domu z korkociągiem? Czy to nie brzmi jak pierwsza faza alkoholizmu? -
Sans zaczął się delikatnie, nerwowo śmiać, a potem przełknął
głośno.
-ta, jak pewnego dnia wrócisz do domu, to owinę cię
tymi plakatami jakie sprzedajesz w pracy
-Uh, nie, błagam. Nie rób tego. Bo inaczej wsadzę
cię do beczki i zostawię abyś sfermentował.
-BĘDZIESZ MOGŁA GO ODSTAWIĆ W JEGO POKOJU –
krzyknął z kuchni – WIELE RZECZY TAM JUŻ ZACZĘŁO FERMENTOWAĆ – Sans uderzył się kościstą ręką w czoło.
-Oh? - kąciki Twoich ust wygięły się w niecnym
uśmieszku – Co ty nie powiesz
-OSTATNIM CO WIDZIAŁEM, BYŁ MAGAZYN DLA DOROSŁYCH,
UNOSZĄCY SIĘ W JEGO ŚMIECIOWYM TORNADO. POWIEDZIAŁBYM, ŻE ROBIŁO
TO WRAŻENIE GDYBY NIE BYŁO TAK OBLEŚNE.
-T O coś co po prostu m u s z ę zobaczyć.
-nie, nie musisz. - Na czole Sansa pojawiła się
kropla potu. Patrzyliście się po sobie.
-POWINNAŚ, WIERZĘ, ŻE TO ÓSMY CUD ŚWIATA – oh
dobrze wiedział że tylko dodatkowo Cię podżegał. Powoli
popatrzyłaś na Papyrusa, a potem na Sansa, następnie na drzwi za
niższym z braci. Sans nie spuszczał Cię z wzroku.
-nawet o tym nie myśl.
-To wyzwanie?
-a czy brzmi jak takie?
Przygotowałaś się i wystrzeliłaś jak pocisk,
krzycząc po drodze „Tak!”, kierowałaś się w stronę jego
pokoju. Wstawał od stołu, za wolno kosteczko. W głowie już wyobrażałaś sobie jak będziesz się z niego śmiać, kiedy nagle stał naprzeciw Ciebie. Zatrzymałaś się przed nim, a
potem przycisnęłaś go do drzwi. Chciałaś się dostać do jego
pokoju!
-Pieprzony oszust.
-i co z tego? - zachichotał. Naparłaś na niego
jeszcze bardziej. Na wysokości oczu miałaś czubek jego głowy,
jego plecy opierały się o wejście. Użyłaś więcej siły. Twoje
piersi znalazły się pod jego brodą, zaczęłaś ciężko dyszeć w
przepychance. Jego wzrok przeniósł się na Twoje wargi, Twoja pierś
wydawała się taka delikatna w zetknięciu z jego ciałem. Na jego
codziennym uśmiechu pojawił się mały ślad kłów, które powoli
robiły się coraz bardziej widoczne, nadając mu niemalże drapieżnego wyglądu. Popatrzył na Ciebie z tym dziwnym błyskiem w oku, przy
którym miękły Ci nogi. Twój mózg przyśpieszył obroty, starając
się odgadnąć co właściwie się dzieje. Zrobiłaś więc jedyną
rzecz jaką mogłaś w tej chwili. Przekręciłaś gałkę w drzwiach
za nim i pchnęłaś je wpadając do jego pokoju.
-TAK! Wygrałam! - krzyknęłaś zadowolona, starając
się uspokoić ciało. Warknął i chwycił Cię słabo za łokieć.
-to nie fair!
-Fair, panie umiem-się-teleportować -
uwolniłaś się i zaczęłaś się rozglądać. W jego pokoju nie
znajdowało się wiele mebli, a jeżeli już to proste. Nie było
żadnego śmieciowego tornado, które tutaj właśnie Cię ściągnęło.
W pomieszczeniu unosił się ciężki zapach piżma, a w rogu
znajdowała się wielka góra skarpet. To wszystko. Nudy. - Co, tylko
tyle? O to te całe nerwy?
-mam bałagan
-Oh błagam! Mój pokój wygląda jakby huragan ubrań
się w nim zadomowił! - wyszczerzyłaś się – Chyba, że chowasz
gdzieś trupa.
-bingo, odkryłaś mój sekret, teraz czas cię zabić
– Stęknęłaś z drwiną kładąc się na jego materacu, aby pod
niego spojrzeć
-DWA trupy. Rany, Sans, byłeś zajęty, co nie? Nie
znałam cię od tej strony.
-co mogę powiedzieć? jestem samotnym facetem –
wywróciłaś oczami, ale nadal się uśmiechałaś.
-Dobra, to będzie tylko nasz sekret. Na moc
przyjaźni i takie tam – zaśmiałaś się lekko.
-na moc przyjaźni, myślę że będziemy potrzebować
jakiś pierścieni przyjaźni czy coś
-Byłoby super! - usiadłaś na jego łóżku – Ale
te super wielkie, jakie można dostać tylko w zabawkarskim!
-podoba mi się to, nasz klub książki będzie
znacznie fajniejszy – zachichotałaś
-Wiesz co, Sans? Tak jak moja bestia, jesteś jedyną
osobą, która umie mnie tak rozśmieszyć. Dzięki – Stał nie ruszając się, lecz oboje dzieliliście ten sam
uśmiech. Położyłaś się na jego łóżku.
-wygodnie?
-Nie, twoje łóżko to pieprzony koszmar –
przekręciłaś się aby się upewnić – Serio, stary, ja nie
żartuję. Jak możesz spać na czymś takim? - wzruszył ramionami
-nie jestem wybredny
-No dajże spokój! Twoja kanapa to marzenie w
porównaniu z tym!Ono jest jak skała!
-kanapa jest wygodniejsza, zgodzę się z tym –
powiedział – nigdy jakoś się nie przejmowałem łóżkiem
-Dobry Boże, Sans. Może to dlatego jesteś cały
czas zmęczony. Widziałeś kiedyś moje? To raj! Następnym
razem jak.... oh pieprzyć to. Chodź – złapałaś go za ramie i wyciągnęłaś z pokoju
-CO SIĘ DZIEJE?
-Chcę pokazać Sansowi jak chujowe jest jego łóżko.
Też chcesz zobaczyć?
-OCZYWIŚCIE! -powiedział – BĘDĘ ZA MINUTE,
TYLKO SKOŃCZĘ ZMYWAĆ.
-to głupie... - narzekał – moje łóżko jest
fajne, mam je od lat – fuknęłaś na niego i zaciągnęłaś do
swojego mieszkania, potem do sypialni. To pierwszy raz kiedy tam był.
Lecz nie dałaś mu czasu na przyjrzenie się. Bezceremonialnie
pchnęłaś go na swoje łóżko. Było ono czystą mekką boskości i szczytem
puchu radości. Patrzyłaś jak zapadał się w nim.
-I?
-spodziewałem się, że będziesz nieco bardziej romantyczna nim
przejdziemy do tego etapu znajomości, ale myślę że podołam
zadaniu – uśmiechnął się głupkowato. Zaśmiałaś się i
pierdolnęłaś cielskiem obok niego.
-Zamknij się. Ale tak serio, czy to nie jest niebo?
-tak, jest – powiedział. Westchnęłaś z
zadowolenia i popatrzyłaś na niego. Przyglądał Ci się badawczo.
Poczułaś jak jego ręka dotyka Twojej, powoli zaczął wsuwać swoje
palce między Twoje. Serce zabiło Ci gwałtowniej, to coś nowego.
Już miałaś mu coś powiedzieć, kiedy...
-ŁADNIE OZDOBIŁAŚ POKÓJ! - zaczął Papyrus. Sans
szybko zabrał dłoń i położył ją pod swoja głową – MOGĘ
DOŁĄCZYĆ?
-Oczywiście, o to chodzi! - powiedziałaś –
Wydaje mi się, że potrzebujecie nowych łóżek – Papyrus
praktycznie wskoczył między was. Leżeliście tak we trójkę przez
chwilę.
-TO NAJWYGODNIEJSZE ŁÓŻKO JAKIE ZNAM! JESTEM POD
WRAŻENIEM! - również się w nim zatopił – NIE MYŚLAŁEM DOTĄD,
ŻE SPANIE MOŻE BYĆ TAK CUDOWNE!
-Mówiłam ci, że jestem wielkim fanem spania
-A JA MYŚLAŁEM, ŻE JESTEŚ TYLKO LENIWA
-Cóóóż, to też – mrugnęłaś do niego – Ale
teraz skoro już wiecie w czym tkwi cały problem i dlaczego mówiłam, że macie takie gówniane łóżka? - popatrzyłaś na Sansa.
Westchnął bezradnie.
-słuszna uwaga, to naprawdę przyjemne uczucie, mogę
przychodzić tutaj i spać – zmierzył Cię wzrokiem. Poczułaś
jak powoli się rumienisz i aby to ukryć, zaczęłaś się śmiać
-Słuchaj. Powiedziałam ci kiedyś, abyś czuł się
jak u siebie w domu, ale nie aż tak, dupku. To M O J E łóżko. Więc
spadówa
-zgoda – powiedział – pomożesz nam w zakupach?
nie wiem czego mamy szukać.
-Jasne! Jak tylko przyjdą święta wszystko będzie
na wyprzedażach, więc to idealny czas! Cieszę się, że
położyłam się na twoim łóżku
-ja też – odpowiedział ciszej niż zwykle
-I JA! - zawtórował Papyrus – CIESZĘ SIĘ, ŻE
NIE BĘDZIE MNIE NIC BOLAŁO NAD RANEM!
Wydawało Ci się, że Sans na chwilę zesztywniał.
-ta, byłoby świetnie
-Dobra, ziomki. Wynocha z mojego wyra. Obiecałam, że
jeszcze spotkam się z Jackie nim pójdę spać – Bracia wstali,
Papyrus wyraźnie niechętnie. Przytuliłaś ich. Sans w końcu
przywyknął do tego. Co więcej, zaczął nawet odwzajemniać uściski.
Troszeczkę. Życzyłaś im dobrej nocy i zamknęłaś drzwi
O mój Boże. O mój Boże. Co się z Tobą dzieje,
dziewczyno?! Całe Twoje ciało jest gorące jakby stało w
płomieniach, oparłaś czoło o drzwi. To pieprzony szkielet,
kobieto. Uspokój się! Miałaś mętlik w głowie, wszystko i nic,
nie mogłaś skupić się na jednej cholernej myśli. Oj nie wolno
Ci.. Nie możesz lubić Sansa. No LUBISZ Sansa, ale nie możesz ...
lubić ... go tak. To wspaniały przyjaciel z którym uwielbiasz
przebywać, ktoś kto Cię rozumie. Ale dzisiaj, jak Cię dotknął,
to było takie... intensywne, tak bardzo chciałaś aby jeszcze... Oj
kochana, to nie jest nawet zabawne. Jezu Chryste, o czym ty myślisz?!
Uspokój się, serio, weź wdech. Dasz radę. Myśl o czymś innym.
Potrzebujesz wyjść. Może wpadniesz do baru? Napijesz się kilku
kieliszków, uspokoisz, oderwiesz myśli. Zrób cokolwiek nim
całkowicie coś spieprzysz. Praktycznie wyrwałaś kieszeń kiedy
wyciągałaś z niej telefon by napisać do Jackie
Ty: Już wychodzę. Zaraz u cb będę.
Spięłaś włosy w kok, było Ci w tej chwili za
gorąco. Zarzuciłaś na ramiona kurtkę, nie kłopocząc się z
zapięciem jej, choć była dość chłodna noc. Jackie była świetną
alternatywą teraz. Wieczór u niej był dość pracowity. Pomogłaś
sprzątać dom i gadałyście o święcie. Lecz Twoje myśli
uporczywie wracały do tej chwili na łóżku, wtedy robiło Ci się
naprawdę gorąco. Jackie zauważyła Twoje dziwaczne zachowanie, nie
mogła zrozumieć co Cię naszło, ale powiedziałaś jej, że to
przez sprzątanie, że zgrzałaś się i zmęczyłaś.
Leżałaś w swoim łóżku, była już noc. Ok
kochana, potrzeba Ci trochę akcji. Szybko. Zanim doszczętnie
zwariujesz. Zabrałaś się do dzieła.
Twój sen jednak odbiegał od tego co robiłaś przed
uśnięciem.
Kangur uczył Cię fizyki kwantowej. Oblałaś i
wyrzucili Cię ze studiów, a Twoja rodzina była rozczarowana.
Święto Dziękczynienia przyszło szybciej niż się
tego spodziewałaś, byłaś tym faktem bardzo podjarana. Zgodnie z
tradycją upiekłaś ciasta dyniowe dla swoich przyjaciół. Każdy
dostał po jednym. Piotrek dwa, bo dla jego żony też zrobiłaś.
Sans i Papyrus byli pod wrażeniem Twoich umiejętności, ale znajomi
przywykli do tego co umiesz robić.
Miałaś się spotkać z KościoBraćmi zaraz po tym,
jak skończą pracę, abyście mogli razem pojechać do Jackie.
Pierwszy był Sans, razem mieliście udać się do
restauracji gdzie pracował Papyrus, a potem wziąć taksówkę do
waszej przyjaciółki. Tooo całkiem solidny plan. Wyższy z braci
przygotował coś w rodzaju sufletu, a Ty nosiłaś całą kratę wina
ze sobą.
Miałaś na sobie drobną biżuterię, czerwony
sweter, który odsłaniał Twoje ramiona, i słodką spódniczkę.
Założyłaś ulubiony naszyjnik ten, który przynosi szczęście,
dostałaś go od mamy, a kupiła go w Nowym Orleanie jakiś rok temu. Był to ząb aligatora. Nie jakiś super szykowny, ale normalnie nie
nosiłaś żadnych ozdóbek.
Wpadłaś do Szybko i Świeżo aby odebrać Sansa po
jego zmianie, oparłaś się zwyczajnie o ścianę. Podszedł do
Ciebie i zatrzymał się.
-Hej, szukam pewnego kościotrupa. Kręci się gdzieś
tutaj jakiś? - zapytałaś rozglądając się teatralnie na boki
-nie, przepraszam proszę pani, tutaj nie ma żadnych
kościotrupów – uniósł ramiona
-Co za szkoda, wiszę temu typowi całusa –
skrzywiłaś się
-oh, to poczekaj, poszukam go – Od dnia kiedy
zaczęłaś czuć przy nim motylki w brzuchu, nieumyślnie z nim
flirtowałaś. Gdyby mu to jakoś przeszkadzało, powiedział by Ci,
albo dał do zrozumienia, że to nie jest ok. Lecz był nadal
sobą. Żartował, zbijał się, puszczał perskie oko, śmiał się, a nawet odwzajemniał flirty. W głębi serca wiedziałaś, że
jest w tym coś niedorzecznego. Wydawał się całkowicie
niezainteresowany Twoimi zabiegami. Ściągnęłaś jego roboczą
czapeczkę.
-Gotowy? - zapytałaś. Przytaknął, dźwignęłaś
skrzynkę wina i zaczęłaś iść.
-pomóc ci z tym?
-Nieee, dam radę.
-dobrze, no i tak nie chciałoby mi się nieść. -
prychnęłaś.
-Pieprzony leń.
-a to ci nowość – pchnęłaś go swoim biodrem,
na chwilę się zachwiał.
-Daj spokój. Cieszysz się z dzisiejszego wieczora?
-oczywiście – odpowiedział – lubię twoich
przyjaciół.
-To też są twoi przyjaciele, wiesz. - zmarszczyłaś
brwi – Jackie i Kyle w każdym razie. Hannah jest przyjaciółką
samej siebie. Will jest.. uh... cóż... Willem.
-będę się dobrze zachowywał, nie bój się –
powiedział – nie chcę zostać wykopany za drzwi
-No i o to chodziło! Będzie fajnie. Jeżeli nie
wrzucisz nikogo w ogień, jestem pewna, że zostaniesz królową balu.
-wiesz dobrze, że zawsze jak gdzieś razem
wychodzimy ten tytuł kradniesz ty? - wyszczerzył się głupkowato
-Ta, ta, wiem.
Szliście dalej w kierunku restauracji. Ulice były
praktycznie puste. Ludzie siedzieli teraz w domach z rodzinami. Byłaś
naprawdę szczęśliwa, że znowu spotkasz się ze swoimi
przyjaciółmi, jednak nie mogłaś ukryć tej nutki goryczy z powodu
nie zobaczenia się z rodzicami. Minęło już półtora roku kiedy
ostatni raz u nich byłaś. Niczyja wina, naprawdę. Potknęłaś się
w zamyśleniu, ale Sans Cię złapał.
-wszystko dobrze?
-Ta, dobrze – szłaś naprzód poprawiając pakunek.
-założyłaś buty do tańczenia? - ta analogia
stała się waszym tajemnym szyfrem. Stosowaliście go zawsze kiedy
czuliście, że ta druga strona coś ukrywa. To nie było nigdy nic
poważnego, w większości chodziło zazwyczaj o głupoty. Takie małe
pierdoły jakimi nie chciałaś nigdy kłopotać drugiej strony.
Westchnęłaś.
-Tęsknię za starymi, to wszystko. Od dawna ich nie
widziałam, stęskniłam się za nimi. - pociągnęłaś nosem.
Poczułaś jak przez chwilę gładził Cię po plecach.
-rozumiem. też za tęsknię za kilkoma osobami
-Ta? - przestałaś się skupiać na sobie – Czeka
ktoś na Ciebie w domu? Jak dziewczyna w łóżku? - Fuknął na
Ciebie.
-hah, nie. nic z tych rzeczy. właściwie nikt nie
został, jeżeli o to chodzi. wszyscy przenieśli się
na powierzchnię, przez jakiś czas mieszkaliśmy w tej samej
okolicy, coś jak sąsiedzi. potem każde z nas zdecydowało się
przenieść w inną część kraju. - potrząsnął lekko głową.
-Brakuje ci ich? - zapytałaś zaciekawiona. Lekko
przytaknął.
-tak. co prawa rozmawiamy ze sobą, kilkoro z nich
planuje się tutaj przenieść. odwiedzą nas prawdopodobnie w
przyszłym roku aby zobaczyć miasto. papyrus i ja staraliśmy się
znaleźć bardziej... przyjazne potworom klimaty. - westchnął.
Skrzywiłaś się, ale rozumiałaś – nie przyjmują nas wszędzie
z otwartymi ramionami.
-Domyślam się, twój brat mówił mi co nie co.
Wygląda na to, że wasi wcześniejsi sąsiedzi byli gorsi od moich –
prychnął.
-nie znasz nawet połowy. graffiti, wybite szyby,
było źle, naprawdę źle. - przełknął z trudem – czasami
naprawdę ciężko. Niekiedy ludzie krzyczeli tylko dlatego, że było
się potworem i ... bywało tak, że strasznie chciałem pokazać im,
że mają się czego bać – dźgnęłaś go, aby popatrzył na
Ciebie, uśmiechnęłaś się delikatnie.
-Mylą się. Może to głupio zabrzmi, ale pomyśl.
Kto w takich sytuacjach był prawdziwym potworem? Jestem pewna, że
nie używałeś swojej magii aby zrobić im jakąś złośliwość,
to oni byli dupkami. Ludzie z reguły nie lubią tego co się
wyróżnia. - odwrócił wzrok i patrzył pod nogi. Byliście już
niedaleko.
-ale ty się tak nie zachowałaś – mruknął
dosadnie. Zaśmiałaś się lekko.
-Sans, jak mam być szczera, rozpierdoliłeś mnie –
przyznałaś – Byliście pierwszymi potworami z jakimi rozmawiałam.
Kiedy zobaczyłam cię w swoich drzwiach z trudem powstrzymałam atak
paniki
-naprawdę? nie wyglądałaś na przestraszoną– zmierzył
Cię wzrokiem.
-Ta, cóż... Udawałam. Przywykłam teraz do twojej
mordy, ale nadal mnie trochę zaskakuje. - Dodałaś, wyszczerzył
się.
-ty jesteś zaskoczona? ja nadal nie umiem przywyknąć
do tego jaka jesteś... jacy wszyscy ludzie są miękcy i delikatni
-Ludzie mięso nie jest smaczne – zaśmiałaś się
-nie o to mi chodziło.
-Tak właściwie, to każdy z nas ma w sobie szkielet,
który stara się wyjść na zewnątrz – parsknęłaś.
Sans prawie się potknął i zarechotał. Czekałaś cierpliwie, aż
otworzy Ci drzwi byś mogła dostać się do środka. - Dziękuję
mości panie – skinęłaś głową w wejściu. Restauracja była
pełna ludzi, którzy nie mieli rodzin albo przyjaciół z jakimi
mogliby spędzić święta. Stanęłaś na środku, jedna z kelnerek
rozpoznała Cię.
-Hej _____! Powiem Papyrusowi, że już jesteś –
zakomunikowała. Przytaknęłaś z wdzięcznością i przeniosłaś
ciężar ciała z nogi na nogę. Sans przyglądał Ci się przez
chwilę.
-wiesz, że mogę to za ciebie ponieść.
-Nie, dam sobie radę – wtedy przyszedł Papyrus w
ekstremalnie eleganckim stroju.
-JUŻ SIĘ PRZEBRAŁEM! - zakomunikował – SANS
POWIEDZ MI, ŻE NIE IDZIESZ TAK UBRANY NA KOLACJĘ – Popatrzył po
swoim bracie z zawodem w oczach. Sans chwycił swoją zieloną,
roboczą koszulę zerkając na nią
-co? to nie jest dość formalny strój? - uśmiechnął
się leniwie
-NIE! - warknął
-właśnie dlatego przyniosłem ze sobą ubrania na
zmianę – pokazał na plecach. Nie zauważyłaś go wcześniej –
gdzie mogę się przebrać?
-TAK, ZARAZ CI POKAŻĘ MIEJSCE. _____, POCZEKASZ NA
NAS? SANS NIE MA WYCZUCIA SMAKU W KWESTII UBRAŃ – przytaknęłaś.
-Tak, spokojnie. W razie czego, będę tutaj –
usiadłaś na wolnym krzesełku. Po chwili
wyciągnęłaś telefon i zaczęłaś grzebać w sieci. Wygląda na
to, że Twoi rodzice są już na Bali, woda jest pięknie
przejrzysta. Kilkoro przyjaciół siedzi przy stole z rodziną,
słodko. Po kilku minutach bracia wrócili. Huuuuh. Sans wyglądał
naprawdę dobrze. Przywykłaś do tego, że widujesz go w roboczym
wdzianku, albo w jego niebieskiej kurtce i szortach. Nie wiedziałaś,
że jest w stanie założyć na siebie cokolwiek innego. Miał
stosownie dopasowaną szarą kamizelkę na koszuli, pasujące
do tego spinki mankietowe, no i spodnie od garnituru. I... czy to buty
wyjściowe? Zawiązane? Chyba śnisz! Papyrus miał zdecydowanie dobry
gust i wyczucie co do ubrań. Zawsze ubierał się elegancko na
wspólne wypady z Tobą, ale Sans? Nigdy.
-Łaaał – tylko tyle powiedziałaś
-tak dobrze wyglądam, co? - poprawił spinki. Papyrus
się wyszczerzył
-Bardzo dobrze powiedziałabym. Nie wiedziałam, że
masz takie ubrania w szafie.
-MA JE BO JA NA NIE NALEGAŁEM OD DAWNA – Sans
wzruszył ramionami
-dla mnie każdy dzień jest zwyczajny. - zaśmiałaś
się lekko
-Wyglądasz fajnie. W każdym razie, gotowi?
-WEZMĘ TYLKO SUFLET! CIĘŻKO NAD NIM PRACOWAŁEM! -
wbiegł do kuchni. Sans cudował przez chwilę ze swoim kołnierzem.
-Powinieneś ubierać się tak częściej, wtedy może
znajdziesz kogoś kto wskoczy na twoje kości – mrugnęłaś go
niego. Sans pociągnął za mocno materiał i zakasłał.
-i tylko tyle? wy kobiety jesteście łatwiejsze niż
się wydaje
-Uwielbiam mężczyzn w garniturach – wyszczerzyłaś
się głupkowato. Przestał się bawić kołnierzem i popatrzył na
Ciebie.
-wiesz, ty też wyglądasz dobrze – szybko zmierzył
Cię spojrzeniem. Nie było niczego lubieżnego w jego zachowaniu,
lecz poczułaś jak robi Ci się gorąco. Uspokój się! Idziesz na
imprezę!
-Dzięki. Staram się. Czasami nawet mi się udaje
-skoro tak mówisz. - Papyrus wrócił z kuchni.
-DOBRZE! MOŻEMY IŚĆ DO KYLE I JACKIE! TAK SIĘ
CIESZĘ! - wystrzelił jak pocisk z restauracji. Nie czekaliście
długo na taksówkę, kręciło się ich całkiem sporo dookoła.
Wsadziłaś wino do bagażnika i całą trójką usiedliście na
tylnym siedzeniu. Papyrus trzymał na kolanach swój deser, wyglądał
naprawdę smakowicie, podałaś adres kierowcy.
Po jakiś 20 minutach jazdy, zaczęło się robić troszeczkę ciasno, ale to było zanim libido zaczęło
robić dziwne rzeczy z Tobą. Byłaś ściśnięta między zimną
szybą, a całkiem ładnie ubranym szkieletem, który z jakichś
dziwnych powodów, sprawiał, że robiło Ci się gorąco. Drzwi
wydawały się kojącym wybawieniem, więc praktycznie się w nie
wtuliłaś. Nagle poczułaś, jak Twoja spódnica podnosi się lekko.
-więc o co chodzi? nigdy nie widziałem cię
wcześniej w kiecce. to na specjalną okazję? - zaczął się z Tobą
drażnić. Odsunęłaś jego rękę czując jak Twoja twarz robi się
czerwona niczym pomidor.
-Jezu Sans! Ta. Ty wyglądasz jakbyś był ... cały
... na specjalną okazję. - opuściłaś szybę, aby wpuścić do
środka troszeczkę zimnego powietrza.
-gorąco? - zapytał złośliwie się uśmiechając
-Trochę duszno, jakbyś nie zauważył – rzuciłaś
mu wyzywające spojrzenie. Papyrus przyglądał się swojemu
deserowi, a potem odwrócił się w waszą stronę
-PROSZĘ NIE OTWIERAJ TAK OKNA, NIE CHCĘ TEGO
ZNISZCZYĆ. - pokazał na swój pakunek. Podciągnęłaś szybę.
Sans zachichotał i chwycił kraj Twojej sukienki między jego kciuk,
a palec serdeczny, wierzch dłoni przyciskając do Twojego uda.
-z jakiego jest materiału? - zapytał niewinnie.
Wstrzymałaś oddech, a potem powoli go wypuściłaś przez nos,
starając się nie zwracać za bardzo uwagi na jego zachowanie.
-Nie wiem, poliester? - próbowałaś brzmieć
normalnie. Naprawdę robił to przy bracie siedzącym obok niego?
Postanowiłaś podnieść poprzeczkę – A jak ci się wydaje?
Jesteś jakimś ekspertem w tej dziedzinie? - Pozwoliłaś mu się
dotykać. Zaśmiał się nerwowo.
-może – uniósł brew. Jego dłoń zawędrowała
odrobinę głębiej pod materiał, naciskając na Twoją skórę
bardziej niż było to konieczne, wziął więcej materiału. Jego palce były dość chłodne w porównaniu z Twoim gorącym ciałem, gładkie jak jedwab. Robił wielkie przedstawienie z
„dotykania” sukienki samej w sobie. - to zdecydowanie mieszanka
bawełny, ładna – wycofał rękę, wyglądał na bardzo
zadowolonego z siebie. Poczułaś jak coś ściska Cię za gardło,
serce biło zdecydowanie za szybko jak na ten moment. Gdyby nie
Papyrus, zrobiłabyś na tyle tej taryfy coś czego potem
zdecydowanie byś żałowała, więc chwalić niebiosa, że jego
kościsty zad tam był.
Kiedy dotarliście na miejsce opuściłaś pojazd w
nadzwyczajnym tempie. Bracia zapłacili kierowcy, a Ty
starałaś się oddalić od niej tak szybko jak się dało. Raz
jeszcze, ogarnij się.
Sans szedł za Tobą i szturchnął Cię w ramię.
Odwróciłaś się szybciej niż powinnaś.
-nic ci nie jest? - zapytał nieco zaniepokojony.
Trzymał Twoje wino o którym zapomniałaś.
-Hah. Nic mi nie jest. Spokojnie – wasze spojrzenia
na chwilę się spotkały, uśmiechnęłaś się do niego
-dobrze, tylko sprawdzałem
-Ta – byłaś skrępowana – Wbijmy się na
imprezę
-MYŚLAŁEM, ŻE ZOSTALIŚMY ZAPROSZENI – wyglądał
na zaskoczonego
-Tak się mówi, Papyrus – zaśmiałaś się –
Chodźcie, tędy.
Jakie i Kyle mieszkali w bardzo miłej okolicy domków
jednorodzinnych. Twoja przyjaciółka od kilku lat pracowała jako agent
nieruchomości, i mogła pozwolić sobie na domek w obrzeżach miasta. Mimo to jak na Twoje standardy cena była nadal
astronomiczna. Budynek miał dwa piętra i niewielki taras wychodzący
na ogródek.Byłaś zakochana w wielkich oknach, gust
Jackie odnośnie wystroju był zdecydowanie bardziej nowoczesny niż
Twój. Wszystko miała bardzo schludne, czyste i dopracowane, jakby
przed chwilą zostało przywiezione ze sklepu. Zapukałaś dwa razy,
a potem weszłaś.
-Hallo? Jesteśmy! - krzyknęłaś. Muzyka już grała
i ktoś rozmawiał. Wygląda na to, że kilkoro Twoich znajomych Cię
ubiegło.
-Siemka! - powiedział Kyle wyglądając z pokoju –
Co tam słońce? - podszedł, pocałował Cię w policzek i mocno
przytulił. Odwzajemniłaś jego zachowanie. Uścisnął słoń
Sansa, a potem rzucił się w ramiona Papyrusa – Kumplu!
-AMIGO! - Ty i Sans wymieniliście się spojrzeniami.
-często się spotykają. - powiedział. Uśmiechnęłaś
się. Zaprowadził Was do kuchni, gdzie zgromadzili się
wszyscy. Była całkiem przestronna i często stawała się nieoficjalnym drugim salonem. Nadal nie wiesz dlaczego ludzie lubią gromadzić się
w kuchni.
-Bestio! - krzyknęła Jackie zerkając na Ciebie
między ramionami zgromadzonych. Pomachałaś do niej, a potem mocno
się przytuliłyście – Cieszę się, że przyszłaś!
-No pewnie, że przyszłam. No i mam troszeczkę co
nie co – wskazałaś na Sansa, który uniósł nieznacznie wina.
Otworzyła szerzej oczy.
-Oh TAK! KOCHAM cię! - uszczypnęła Cię lekko –
Wiesz, że Twoja aktualna praca jest moją ulubioną, proszę
zatrzymaj się w niej na zawsze. - zaśmiałaś się.
-Tylko dla ciebie. Gdzie Papyrus może odstawić swój
suflet?
-Już pokazuję. - Poprowadziła za sobą wyższego
kościotrupa, Kyle zerkał przez jego ramie podekscytowany.
Mieszkanie było pełne, większość z ludzi rozpoznawałaś,
kilkoro nie. Prawdopodobnie Jackie uprzedziła wszystkich o tym, że
przyjdą potwory bo spojrzenia ograniczyły się do minimum.
-fajnie tu – rozglądał się
-Prawda? Moje mieszkanie wygląda jak nora w
porównaniu z tym – zaśmiałaś się lekko. Sans potrząsnął
głową
-nie, twoje mieszkanie pasuje do ciebie
-Czy właśnie powiedziałeś, że jestem jak nora?
-nie! chciałem powiedzieć, że jest przytulne,
takie swojskie, wygodne. wiesz. nie każ mi szukać jakiś miłych
słów aby cię opisać.
-Pffff, a ja myślałam, że mój dom jest seksowny,
porywający i zniewalający – wywróciłaś oczami. Sans szybko
zmierzył Cię wzrokiem, a potem odwrócił głowę w kierunku
zgromadzonych.
-może mieszkanie takie nie jest – wzruszył
ramionami, a potem zachichotał. Uśmiechnęłaś się.
-Pozwól, że pokażę ci jej chałupę, nim wszyscy się
pojawią. Co ty na to?
-z przyjemnością. - złapałaś go pod rękę.
Kilka osób podniosło brwi, wyszliście z pokoju.
Mieszkanie ozdobiła z największą
starannością. Jackie była dobra w takich pierdołach. Na ścianach wisiało pełno zdjęć, jednak nie czuć było przesytu. Dobra
organizacja przestrzeni. Sans przyglądał się kilku rzeczom i
słuchał Twoich historii na temat kilku fotografii waszej dwójki,
jakie wisiały oprawione w ramki.
Wycieczka skończyła się na tarasie
wychodzącym na ogród, gdzie (o dziwo) nikogo nie było. Robiło się
naprawdę zimno, a Ty byłaś w samej spódnicy. W środku ktoś
wzniósł toast. Jej ogródek prezentował się równie dobrze. Równo
ścięty żywopłot odgradzał od sąsiadów, w których domach
paliły się światła. Kilka roślin luźno rosło porozrzucanych to
tu to tam, były też wbite małe lampki nadające przyjemny półmrok. Obie spędziłyście wiele letnich wieczorów na tym balkonie.
-naprawdę fajnie – uśmiechnął się – podobają
mi się te światełka, przypominają mi jakoś otoczenie mojego domu
– nigdy nie mówił zbyt wiele o Podziemiu. Choć z przyjemnością
posłuchałabyś więcej to Twoja dupa zamarzała.
-Wejdźmy do środka.
Zaraz zamarznę– złapałaś się za ramiona. Podszedł
do Ciebie i położył ręce na Twoich barkach, delikatnie je
pocierając.
-cholera, jesteś zimna – jego ręce, rany,
jego kości były niewiarygodnie gorące. Otworzyłaś szerzej oczy w
zaskoczeniu
-jesteś taki ciepły – zaśmiał się lekko
-też wytwarzam temperaturę, maaaaaaagia – zaczął
poruszać rytmicznie brwiami i palcami na Twoich ramionach.
Zachichotałaś.
-Jesteś pełen niespodzianek, ale mimo to nadal chce
do środka – zabrał swoje ręce
-Skoro już mowa o niespodziankach – usłyszałaś
głos za sobą i odwróciłaś się aby ... oh. To ...
-Cześć Will, co tam? - zapytałaś wesoło.
Podeszłaś do niego i go przytuliłaś. Sans nawet nie drgnął. Will
mocno Cię przytrzymał, może nawet dłużej niż powinien. Przez
chwilę poczułaś, jak jego ręka zsuwa się niebezpiecznie nisko,
lecz szybko ją zabrał. Faceci stali naprzeciw siebie i nawet nie
mrugnęli. - Uh? Ciebie też miło ... widzieć? Właśnie wchodziłam
do środka, pokazywałam Sansowi mieszkanie.
-Ta – mruknął Will – Wejdźmy do pokoju –
położył rękę na Twoich plecach i wprowadził Cię do mieszkania.
Odwróciłaś głowę by popatrzeć na Sansa, machał Ci. Cuuudownie,
ta dwójka nadal drze ze sobą koty. Will zaczął do Ciebie szeptać.
- Widzę, że mnie nie posłuchałaś
-Chodzi ci o to, abym trzymała się z daleka od
moich nieeeeeeeeebezpiecznych sąsiadów? - powiedziałaś z
zachwytem. Will ścisnął mocniej wargi – Nawet nie próbuj znowu
z tym zaczynać. Chcemy spędzić miłe, wesołe Święto
Dziękczynienia. Sans jest w porządku. Oboje zachowaliście się jak
skończeni kretyni, odpuść sobie.
-Tak, ale nie lubię jak on...
-Tępy chuju, nawet nie chcę o tym słyszeć –
zmierzyłaś go niebezpiecznie wzrokiem. Byłaś nieco głośniejsza niż
powinnaś, ale miałaś już tego powyżej uszu. Zaczęłaś pukać go palcem w pierś – Zajmij się lepiej swoją
dziewczyną i nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy, nie chce słuchać
żadnych dyrdymałów. - Szybko pożałowałaś tego co powiedziałaś,
bo Will wyglądał na zranionego.
-Ta. Dobra. Zgoda – poszedł do kuchni.
Westchnęłaś. Powinnaś jakoś załagodzić sprawę, ale to nie
oznaczało wściekania się na niego. On po prostu... starał się
Ciebie chronić. Chyba. No, ale nie musiał się tak zachowywać,
prawda?
Po chwili też udałaś się do kuchni, mając
nadzieję że Sans niedługo do was dołączy. Zauważyłaś, że
kilkoro znajomych otoczyło Papyrusa. Rozpoznałaś większość
twarzy. Sporo starych ziomali z liceum, kilkoro z pracy Jackie. Zaprosiła wielu
gości na kolację, byłaś tym zaskoczona. Papyrus kroił warzywa w dziwaczny sposób.
-WIDZIAŁEM TO NA YOUTUBE, I OD TEGO CZASU ROBIĘ TAK
CODZIENNIE W PRACY! - z marchewek powstały kwiatki, z ogórków
gwiazdki. Przerobił w jakiś fajny sposób praktycznie każde
warzywo jakie było w domu. Zebrani przyglądali mu się w
zachwyceniu. Byłaś zadowolona, że tak szybko pierwsze lody zostały
przełamane. Zostaw Papyrusa samego i po minucie wszyscy będą w nim
zakochani. Stanęłaś z boku przyglądając się wyższemu z braci,
kiedy poczułaś jak ktoś klepie Cię po dupie. Odwróciłaś się
szybko.
-Kurwa jego mać! Anka! - krzyknęłaś praktycznie
wieszając się na jej szyi. Była wyższa od Ciebie. Anna była jedną z Twoich
przyjaciółek z liceum, teraz mieszkała poza miastem. Była tęgą
kobietą, zbudowaną jak wół, lecz twarz miała pogodną, niczym
mały cherubinek. Uśmiechała się od ucha do ucha.
-_____, niech mnie. Nie widziałam się z tobą od
maja! – założyłaś kilka włosów za ucho
-Ta, wybacz. Raaany. Kiedy wysrasz to dziecko? -
pogłaskałaś jej ciążę.
-Za miesiąc. James powiedział mi, abym zwolniła,
ale znasz mnie. Z poprzednim szybko poszło, więc z tym też będzie gładko – zaśmiała się. Zawsze zapominasz jak
bardzo tęsknisz za nią do czasu, aż się spotkacie.
Była zawsze taka ciepła, miła i wyrozumiała względem Ciebie – Ale my tu bla bla bla, już ci mówiłam o dzieciach i ciąży wcześniej,
myślę za to, że TY masz coś nowego i ciekawego do powiedzenia –
pokazała głową na Papyrusa
-Oh! Tak! To jeden z moich nowych sąsiadów.
Zaprzyjaźniliśmy się, no i pracuje z Willem. Jego brat jest na
werandzie, łapie trochę świeżego powietrza.
-Zawsze byłaś najdziwniejsza z nas wszystkich –
czule pogłaskała Cię po głowie – Też znam potwora, który
przyprowadza swoje dziecko w każdy wtorek i czwartek. Nie będę
kłamać, um.. wygląda dziwnie. Jak mała galaretka. Ale rysuje
słodkie rzeczy, no i oczywiście moja Dee się z nim przyjaźni. -
wyciągnęła telefon. Było na nim chyba z tysiąc zdjęć z jej
pierwszą córką eeeee przytulającą się do jakiejś kolorowej
żelowej mazi, która na każdym z nich miała inny kształt.
-To to? - pokazałaś na galaretę. Anna przytaknęła.
-Dooookładnie. Nazywa się Annabelle, a jej brat to
Craig. To rodzina Śluzów – zobaczyłaś jeszcze kilka zdjęć.
Uśmiechnęłaś się co jakiś czas wzdychając z zachwytu. Ta
wiadomość sprawiła, że poczułaś się lepiej z jakiegoś
dziwnego powodu – Ich ojciec pracuje w banku, nie poznałam jeszcze mamy.
-Słodko! - powiedziałaś – Wiesz, zobaczę co z
Sansem, nadal się nie pojawił. Zaraz wrócę, ok?
-Moje grube dupsko nigdzie się nie wybiera –
pogłaskała się po brzuchu – Zostaję u Jackie na noc –
zaśmiałaś się i wyszłaś na taras. Zauważyłaś, że Will
patrzy się na Ciebie, ale zignorowałaś to.
-Hej! - zawołałaś – Zmarzniesz, wróć do
środka?
-daj mi jeszcze minutkę – Był dziwnie cichy,
nawet na Ciebie nie popatrzył. Oparłaś się o balustradę obok
niego i położyłaś rękę na jego plecach.
-Hej, co jest? Nie pozwól Willowi odebrać sobie humoru –
zgadywałaś, że to może być problemem – Papyrus właśnie
popisuje się swoimi umiejętnościami, wszyscy są oczarowani nim
zamiast tobą. Musisz to nadrobić.
-heh. - zaśmiał się krótko i pusto. Wychyliłaś
się by spojrzeć w jego oczy, te dwa małe punkciki całkowicie
zniknęły. Wyglądał przerażająco – daj mi... jeszcze minutkę
– chciałaś się cofnąć, lecz powstrzymałaś się.
-Ładne buty. Będziesz w nich tańczył? -
zapytałaś delikatnie. Sans westchnął.
-to ... to coś o czym nie chcesz wiedzieć –
podniósł na Ciebie wzrok, zmarszczyłaś brwi, ale przytaknęłaś.
-Rozumiem, nie będę naciskać, dobra? Nie martw
się. Ale serio, wróćmy. – objęłaś go, w
pierwszej chwili nie chciał, lecz po sekundzie z
wdzięcznością jakiej do tej pory od niego nie uświadczyłaś,
odwzajemnił przytulenie.
-ta, dobra. wywalę to gówno z głowy. mieliśmy się
dobrze bawić, prawda? jest indyk którego trzeba zjeść i cała
reszta rzeczy...
-Dokładnie. Będziemy emować potem. - uśmiechnęłaś
się, wsadziłaś rękę pod jego ramię – Idziemy? -
uśmiechnęliście się do siebie lekko, a potem weszliście do
środka.
Kolacja była bezbłędna. Jackie zrobiła pysznego
indyka, no i każdy przyniósł coś od siebie na kolację. Suflet
Papyrusa rozszedł się jak świeże bułeczki, wina starczyło
dla wszystkich. Bracia wydawali się zadowoleni z brania udziału w
tym święcie, choć Papyrusowi brakowało makaronu na stole.
Humor Sansa poprawił się kiedy zaczął opowiadać głupie kawały
i historyjki przy stole, niektórych nie słyszałaś. W większości
dotyczyły jego pracy, lecz było kilka o Podziemiu. Ludzie zadali
kilka pytań, jak zawsze, lecz nie było niczego niegrzecznego.
Koniec końców, podobało Ci się. Nawet Hannah się śmiała, a to
już coś znaczy. Potem pomagałaś Jackie i Kyle sprzątać ze
stołu, reszta gości rozmawiała ze sobą. Miałaś wziąć całkiem
sporą (i ciężką) górę talerzy, kiedy Hannah podeszła i zabrała połowę pomagając Ci. Ok, to jest dziwne. No ale nie będziesz się
sprzeczać. Poszła za Tobą do kuchni zabierając po drodze kilka
szklanek i sztućców.
-Jackie, ty gotowałaś, ja się tym zajmę –
pokazałaś na naczynia
-Zostaw to, jutro się tym zajmę! - potrząsnęłaś głową
-Kobieto, to nie może czekać. Napychasz się
ciasteczkami i winem, jutro to ty nie będziesz się ruszać. Znam cię.
Pozwól mi umyć te cholerne naczynia.
-Pomogę - zaoferowała Hannah
-Widzisz? Hannah pomoże – dodałaś. Jackie
zmierzyła Cię wzrokiem, tak jakbyś miała zaraz zostać porwaną.
-Zgoda... - wygoniła Kyle z kuchni. Po wejściu do
pomieszczenia chwyciłaś za gąbkę i nalałaś na nią płynu,
chwyciłaś za pierwszy talerz.
-Wiiiiięc... co tam? - zaczęłaś. Hannah oparła
się o blat i skrzywiła się lekko.
-Chciałam z tobą pogadać. Byłaś kiedyś zabujana
w Willu, co nie? - uh, zrobiło się niezręcznie
-Tak, w liceum. Dlaczego pytasz? - Podałaś jej
mokre naczynie i chwyciłaś za kolejne brudne. Zaczęła wycierać,
cóż przynajmniej faktycznie jest pomocna. To dobrze. Hannah głośno
westchnęła.
-Jestem z nim od prawie roku i nie wiedziałam. Nadal
jesteś nim zainteresowana? - zapytała prosto z mostu. Mrugnęłaś
kilka razy.
-Uhhh, a czy to ważne? On jest z tobą
i ja to szanuję. - uśmiechnęła się lekko
-Ciesze się, że to słyszę. Dzięki. Nie będę
kłamać, czasem się martwię – wzięła kolejny talerz od Ciebie
– Innym razem robię się naprawdę zazdrosna, wiesz? Jesteście
najlepszymi kumplami, aż czasem ciężko mi się to ogląda. Więc
ja... - westchnęła – Ja chciałam... zapytać, czy możemy zacząć
naszą znajomość od nowa. Wiesz duch świąt i takie tam. -
Przestałaś zmywać i powoli przeniosłaś na nią wzrok.
-Dobry Boże, Hannah. Oczywiście! Każdy ma swoje
granice. Zaręczam, że ja i Will jesteśmy tylko przyjaciółmi i
jeżeli nie podoba ci się nasze zachowanie, proszę, mów! - Byłaś
szczera. Nigdy wcześniej nie miałaś jakoś sposobności aby z nią
porozmawiać. Will lubił trzymać jego dziewczyny z dala od Ciebie,
to pierwszy raz kiedy możesz odbyć szczerą konwersację z jakąś
– No i wiem o ... no wiesz – przeniosłaś wzrok na jej brzuch, a
potem na jej twarz
-Wiesz... o czym? - przechyliła głowę na bok
-No wiesz, o ciąży? - praktycznie wyszeptałaś
aby nikt nie usłyszał. Hannah zmarszczyła brwi, była zaskoczona
-Nie jestem w ciąży, kto tak ci powiedział? -obie
patrzyłyście się na siebie z niedowierzaniem
-W... wiesz? Mniejsza. Mogłam się przesłyszeć.
-Nie. Kto ci to powiedział? - wróciłaś do
zmywania naczyń
-Will. Powiedział, że przekazałaś mu te wieść
kilka tygodni temu. Wtedy, kiedy wyszliśmy na tajszczyznę, dziwnie
zachowywał, więc ja... zapytałam go co się stało. No i
powiedział mi, że zaszłaś w ciążę
-Fuj, nie. Nie chcę dzieci – jej twarz wykrzywiła
się w obrzydzeniu. Myślała chwilę – Czy to wtedy kiedy wypił z
wami za dużo? Bo w tamtym czasie mieliśmy naprawdę wielkie
spięcie.
Mina Ci zrzedła. Ah. A więc o to chodziło.
Chciał zostać u Ciebie na noc.
-Ta, tak myślę. Myślę, że chciał cię
kryć. Wiesz, faceci, biorą wszystko na siebie – zaśmiałaś się
sztucznie. Hannah za to szczerze.
-To miło z jego strony
-Ta, bardzo miło – zaczęłaś trzeć jeden z
kieliszków do wina
-Czasem to działa – mówiła wycierając ostatni
talerz – Wrócił do domu kompletnie rozbity – zachichotała. Nie
pamiętasz, abyś KIEDYKOLWIEK słyszała, jak rechocze – Mówił
jak bardzo mnie kocha i takie tam. Potem pozwoliłam mu wejść do
domu.
Tego było za wiele, ścisnęłaś w złości rękę
i ... kieliszek pękł
-KURWA! - krzyknęłaś, szarpnęłaś ręką –
Kurwa! Ja pierdolę! Cholera jasna! - zawodziłaś.
-Boże, wszystko dobrze?! - zapytała Hannah chcąc
złapać Cię za rękę – Głęboko się zacięłaś, ja pierdolę.
Poczekaj, zawołam kogo...
-Czy wszystko dobrze? - to był Kyle. Zobaczył jak
stoisz z zakrwawioną ręką, rozbitym szkłem, łzami kapiącymi Ci
po brodzie – Cholera! Nie można zostawić was samych nawet na dwie
sekundy? - starał się Cię rozbawić, ale jakoś mu to nie
wychodziło. Nadal płakałaś, musiałaś dać upust swoim emocjom.
Ryczałaś nie dlatego, że ręka bolała Cię jak jasna cholera, to Twoje
serce cierpiało najbardziej. Byłaś zmęczona, tymi paskudnymi
kłamstwami. Twoje serce rzucało się na boki w rozpaczy. Nie
chciałaś być już kimś na zapas, kimś na-wszelki-wypadek. Noclegownią kiedy pokłóci się z kobietami. Nie
chciałaś być już zabawką w jego rękach. Czułaś się
wyprana. Hannah trzymała Twoją rękę pod kranem, nie wiedząc co
dokładnie ma zrobić.
W kuchni zrobiło się zbiegowisko, ludzie byli
zaciekawieni tym co się stało. Nie mogłaś przestać płakać.
Czułaś się głupio, ryczałaś przed tymi wszystkimi osobami, ale
nie umiałaś już się powstrzymywać. Nie wiedzą, że to nie o
rękę chodzi, to nie przez nią mazgaisz się jak bachor. Poczułaś
miły dotyk na plecach, tak delikatny... To była dłoń kościotrupa,
złapał za Twój nadgarstek i wyciągną rękę spod bieżącej wody
-pozwól, że ja się tym zajmę – oglądał Twoją
ranę. Było źle. Naprawdę źle. Nie miałaś szkła w ciele, lecz
głębokie cięcie rozciągało się od kciuka aż po koniec
wewnętrznej strony dłoni. Krwawieniu nie widać było końca. -
myślę, że lekarz powinien to obejrzeć- Pociągnęłaś nosem
przez łzy i przytaknęłaś. Nic Cię w tej chwili nie interesowało,
niech tylko przestanie lecieć krew, niech tylko przestanie boleć.
-Ale ze mnie niezdara – zaśmiałaś się przez
łzy – Tak właściwie prawie nie czuję palców.
-Zabierzmy ją do szpitala – zasugerowała Anka,
stała w drzwiach. Hannah z trudem powstrzymywała się od płaczu
-Przepraszam _____, naprawdę przepraszam
-To nie twoja wina! - głos Ci zadrżał – To ja
jestem ciapą. Boże, jak boli. - Sans popatrzył na Jackie i Kyle
-gdzie jest najbliższe pogotowie? wezmę ją
-Zawieziemy ją – powiedziała Jackie – Zanim
taksówka przyjedzie... - Sans ścisnął mocniej zęby w nerwach i
wstrzymał oddech
-słuchaj, o to się nie martw, mogę dotrzeć tam
szybciej, po prostu powiedz mi gdzie jest pogotowie – patrzył się
skoncentrowany na Jackie. Po chwili ta przytaknęła i wyciągnęła
telefon pokazując mu na mapach google.
-Tutaj. Czy mam zadzwonić po.. - Sans podniósł
rękę
-nie martw się, wiesz że dobrze się nią
zaopiekuję – patrzyli się sobie w oczy przez krótką chwilę,
Jackie przytaknęła
-Wiem. Napisz mi kiedy będziecie na miejscu, dobrze?
- Hannah owinęła Twoją rękę w ręcznik. Zaczynało kręcić Ci
się w głowie.
-Mówisz poważnie? Hannah, pośpiesz się,
zawieziemy ją na pogotowie – warknął Will. Popatrzył się
gniewnie na Jackie, lecz ona nawet na niego nie zwróciła uwagi.
Przestałaś płakać jak go zobaczyłaś, lecz nadal czułaś łzy
na policzkach. Sans popatrzył na Papyrusa
-zobaczymy się w domu bracie, baw się dobrze, ok?
-MAM IŚĆ Z WAMI? - wyglądał na przerażonego.
-nie, zajmę się tym. bawcie się dobrze wszyscy,
dzięki za cudowny wieczór, upewnię się, że nic jej nie będzie –
pomógł Ci iść w stronę wyjścia. Will szedł za wami, Hannah za nim,
a Jackie na końcu.
-Will – szepnęła Hannah starając się go złapać
za rękę. Jego twarz zamieniła się w paskudną maskę, odepchnął swoją dziewczynę. Byliście już przy drzwiach. Sans trzymał Cię pewnie i
mocno, jakby nie chciał aby Will Cię zabrał.
-Naprawdę pozwolisz, aby twoja przyjaciółka poszła
z tym psychopatą? - wrzasnął patrząc na Sansa. Ten zdaje się nie
reagował na jego zaczepki, zamiast tego patrzył tylko na Ciebie.
-pamiętasz tamtą uliczkę? dasz radę?
-Skrót będzie cudowny – starałaś się zagłuszyć
wszystko to co się dookoła działo
-Uspokój się Will, on zabierze ją do SZPITALA! -
syknęła Jackie. Will zrobił kilka kroków w waszym kierunku, Sans
odwrócił się w jego stronę, oko zamigotało mu na żółto. Człowiek cofnął się.
-pogadamy sobie później – powiedział zwyczajnie,
otworzył drzwi i wyszedł z Tobą, a następnie zamknął je za
wami.
-O tak, pogadamy! Zabieram ją ze sobą! - Will
otworzył wejście.
Lecz nikogo już tam nie było.
-Co do kurwy? - powiedziała Jackie rozglądając się
dookoła. Hannah wyszła patrząc na ulice, próbując was dostrzec.
Will warknął na Jackie i chwycił Hannah za rękę
-Właśnie posłałaś swoją przyjaciółkę z
pieprzonym potworem. Widziałaś do czego jest zdolny tamtej nocy.
Nadal myślisz, że to bezpiecznie pozwalać mu zabierać _____ ze
sobą? Myślałem, że się przyjaźnicie. - Hannah była bliska
płaczu – Weź ubranie, wychodzimy.
-Dobra. Wynocha. I tak nie chciałam, abyś
przychodził ty narcystyczny dupku – wrzasnęła na niego
głosem pełnym jadu. Popatrzyła na Hannah chcąc coś jeszcze
dodać, ale powstrzymała się – Przestań psuć ludziom związki –
i na tym koniec, zatrzasnęła za nim drzwi.
To było to samo uczucie przemieszczającej się pod
stopami ziemi. Czułaś jakbyś pół szła, pół unosiła się nad
chodnikiem, choć tak naprawdę nawet nie drgnęłaś. Zamknęłaś
oczy czekając, aż wszystko się skończy i... bum. Tyle. Byłaś
naprzeciw szpitala Świętego Miłosierdzia.
-To będzie dłuuuuuga noc – warknęłaś.
Tak jak obiecałam,trzymaj! http://pokazywarka.pl/5wjp5e/ :)
OdpowiedzUsuń*szczerzy się* To z tej animacji jaką zrobiłaś? :D Dziękuję :3
Usuńproszę ^^ Kurczę martwię się o naszą postać,nie spodziewałam sie tego..szczególnie,że Hannah NIE jest w ciąży..Willi ty dupku..Na szczęście Sans opanował sytuacje.Aaaa uwielbiam Jackie! Ten tekst ''obra. Wynocha. I tak nie chciałam, abyś przychodził ty narcystyczny dupku – wrzasnęła na niego głosem pełnym jadu. Popatrzyła na Hannah chcąc coś jeszcze dodać, ale powstrzymała się – Przestań psuć ludziom związki – i na tym koniec, zatrzasnęła za nim drzwi.'' cudowne :)
UsuńA właśnie Yumi! Pokazywałaś Nam kiedyś rysunek,przedstawiającą naszą postać,z zabandażowaną ręką,przytulającą się do Sansa na łózku..czyżby to będzie do następnego rozdziału? :DDD
UsuńSpokojnie, przeżyje :3
UsuńTaaaaaaak. To będzie do kolejnego rozdziału :3
UsuńYas! *^*
UsuńAww •~•
UsuńW kolejnym rozdziale jeszcze bardziej znienawidzicie Nicka
Usuńboomii TV świetny rysunek ^^
UsuńYumi, Nicka? Pominęłam jakąś postać czy chodzi ci o Willa? xd
Twuuu o Willa chodzi xD
UsuńHahaha, tak coś myślałam, ale wolałam się upewnić ;D
UsuńTak to jest jak się robi kilka rzeczy w jednej chwili
UsuńOczytana bardzo dziękuje! c:
UsuńAaaaaaa, to jest cudne <3 <3 Na poczatku nie bylam zbyt przekonana do tego opo, ale potem.....wszystko sie zmienilo *-* Tylko czekam na nowe rozdzialy <3 A Will jest taki wkurzajacy, niech zginie -_-
OdpowiedzUsuńHah mnie wciągnęło po 2 rozdziale jak czytałam w oryginale. :3 Cieszę się, że się podoba. Tak Will to cham i chuj i w ogóle. Ale to jeszcze nie koniec, odpieroli coś lepszego
UsuńCo wy na to, aby podpisać petycję o wypadek samochodowy Willa?
UsuńJa jestem za!
Spokojnie, oliwa jest sprawiedliwa.
UsuńAle ja lubię oglądać czyjąś śmierć.....
Usuń(psychopatka jestem miło mi =^,^=)
Zapewne tylko dlatego, że nigdy nie widziałaś jej na żywo... Śmierci... nie da się lubić.
Usuń*Dziwnie się uśmiecha*
UsuńPolubić się można z każdym wystarczyć tylko chcieć...
Tylko, że śmierć jest stanem naturalnym, biologicznym, to nie jest "ktoś", mimo zamiłowania do Kostuchy, Szkieletów i takich tam, trudno "lubić" śmierć.
UsuńUważam, że śmierć nigdy nie jest przyjemna. Byłam świadkiem 3 wypadków. W jednym młoda kobieta przechodziła z małą dziewczynką przez ulicę do szkoły. Szła zaraz za mną, ponieważ ja się pospieszyłam i od razu przeszłam na drugą stronę...miałam cholernego farta. Córka przeszła spokojnie, a nagle przejechał samochód i potrącił kobietę. Ona upadła na ziemię i zemdlała, a potem z jej głowy zaczęła lecieć krew. Na szczęście jej córka tego nie widziała, bo od razu pobiegła do szkoły, jednak ja odwróciłam się, by pomachać mojemu tacie na pożegnanie i akurat to zobaczyłam. Jak się okazało, kierowcą był policjant, który był pijany -_- Mój tata zadzwonił po karetkę i kazał mi iść do szkoły. Do dzisiaj nie wiem co się z nią stało, ponieważ nie dowiedziałam się od taty. Byłam wtedy w 4 klasie i dokładnie to pamiętam. Drugi był spowodowany przez moją mamę, natomiast potrąciła naszego psa - Maksa, który był ze mną od urodzenia, a miałam wtedy chyba 13 lat. Moja mama chciała wjechać przez otwieraną bramę na podjazd do domu. Jak się okazało Maks, który był już staruszkiem, leżał dokładnie tam, a moja mama go nie zauważyła. To było okropne uczucie - auto podniosło się do góry, a następnie opadło (pies był owczarkiem niemieckim). Od razu krzyknęłam żeby się zatrzymała i wysiadłam z pojazdu. Zajrzałam pod niego, a tam leżał on. Ze łzami w oczach patrzyłam na psinę. Moja mama chciała przejechać, by go uwolnić spod auta, ale to byłoby okropne. Pobiegłam do sąsiada i poprosiłam o podnośnik do auta. Gdy udało się go wydostać, pod nim był plama krwi, Maks piszczał i skomlał, a ja jeszcze bardziej płakałam. Moja mama przeklnęła. Powiedziała potem, że jego żebra przebiły mu skórę. Zadzwoniłyśmy po lekarza, przyjechał po godzinie. W tym czasie położyłyśmy go na karton. Widziałam, że sprawiało mu ból, ale musiałyśmy go jakoś przenieść. Potem dałyśmy mu jedzenie i picie. Weterynarz podał mu środki przeciwbólowe i opatrzył mu rany, ale nie dało się go odratować i po dwóch dniach uśpiliśmy go. Do dzisiaj za nim tęsknie, choć jakby nie zginął przez to, zdechł by ze starości. Ostatniego wolę nie opisywać.
UsuńA ten trzeci wypadek?
UsuńWolę nie opisywać.
UsuńNie będę więc dopytywać *tuli mocno*
Usuń*odwzajemnia*
UsuńKochana jesteś Yumi, jestem świadoma, że wiele osób ma gorzej ode mnie, ale już to samo znacząco wpłynęło na moją psychikę. Nie wiem, czy tamta osoba jest świadoma, jaką okropną rzeczą jest śmierć i jej doświadczenie, a zwłaszcza ból po stracie.
UsuńWydaje mi się, że ten Anonimus, chce się zabawić w Charą, albo przynajmniej ją udawać, nie zdając sobie sprawy z podstawowych rzeczy takich jak prawdziwa śmierć. Ciekawa jestem, czy ucieszyłaby/ ucieszyłby się ze śmierci swojej rodziny...
Usuńnie przeżywaj tego w ten sposób i nie oceniaj kogoś innego. Może to być to co mówisz, mogą to być powiedziane głupie słowa bez zastanowienia, mogą to być słowa "na popisanie się". Nie wiesz. Po prostu nie przeżywaj :3
UsuńOki, oki.
UsuńOmg, widzę, że czujemy coś do Sansa (lenny) Czekam na więcej..
OdpowiedzUsuńSkupiasz się tylko na relacji z Sansem? Oho widzę, że owinął sobie Ciebie dookoła małego paluszka :3
UsuńOh jak cudownie wrócić po ciężkim wykładzie z filozofii i poczytać coś normalnego:) dzięki Ci składamy
OdpowiedzUsuńNa kolana xDDDDD
UsuńŻart! xD
Do usług :3
Kurde, teraz ludzie pomyślą, że jesteśmy beksy :c A tak serio, rozdział bardzo ciekawy. Zaskoczyło mnie to, że Will kłamal o.O
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę to jak naściemniał odnośnie tej nocy z tajszczyzną... Tzn że niby tylko "pogadał" sobie z Sansem toooo nie powinno to być takim zaskoczeniem.
UsuńNiby tak, ale wogole nawet nie podejrzewałam, ze Hannah moze NIE byc w ciàzy ;0
UsuńTeoretycznie, no ale dobrze, że wszystko się wyjaśniło :3
UsuńWracam ze szkoły a tu taka miła niespodzianka!
OdpowiedzUsuńBiorę się za czytanie!!!
Miłego :3
UsuńRozdział jest genialny!!!
UsuńWielkie dzięki za tłumaczenie!
Moim zdaniem Will dostał paranoji.
To raczej nie jest paranoja. Zachowuje się jak każdy samiec któremu chcą wziąć samice. Will to taki pies ogrodnika - sam nie weźmie, drugiemu nie da. Bawił się nami i teraz pojawił się Sans, wyraźnie nami zainteresowany i my interesujemy się nim. To raczej akty desperacji.
UsuńChętnie zastosowałabym na Willu ten cios staruszki z autobusu nr 3 czy jak to tam leciało xD A to tylko namiastka tego co chciałabym mu zrobić skoro mówisz, że będzie jeszcze gorzej. Gdy już jego diabeł wyjdzie z niego całkiem, najpierw sama go pomęczę a na końcu... DAM GO UNDYNE! BUAHAHAHAHA Ona się już by nim zajęła, jakby się dowiedziała, że ten nie lubi Sansa :>
UsuńZ Undyne będzie akcja w tym opowiadaniu. Powiedzmy że ... nie za bardzo będzie się z nami dogadywać xD
UsuńBiedny byłby Will gdyby dowiedziała się, że próbował uderzyć Sansa :D
Usuń(nie żal mi tego sukinsyna 0:) )
Chętnie zobaczyłabym bójkę Undyne vs Will. Nawet jeśli Undyne mnie nie polubi to byłabym zdolna się przebrać w strój chilliderki (czy jak to się tam pisze :P ) i jej dopingować z kolorowymi pomponami :'DDDD
UsuńWierzę na słowo xD
UsuńHahaha xD No ale pomyśl: Will prany na kwaśne jabłko przez Undyne. Ciało aż samo rwie się do kibicowania xD
UsuńDziwię się, że tak mało komentarzy, ale cóż, idę to czytać jeszcze raz B)
OdpowiedzUsuńLudzie jeszcze ze szkoły nie wrócili xD Albo kolację jedzą. Jeszcze młoda godzina xD Ale też jestem szczerze troszeczkę zdziwiona, no nic.
UsuńJejku jakie miłe uzupełnienie dnia ^^ Biedna ta nasza rączka :/ Ale chociaż zostałyśmy sam na sam z Sansem xdd Czekam z niecierpliwością na dalszą część *.*
OdpowiedzUsuń*Bije pokłony* Dziękuję Ci o wspaniała Yumi za tłumaczenie tych wszystkich opowiadań ;) :DD
Jutro będzie kolejny rozdział. Współlokatorka powiedziała, że chce mieć co czytać na zajęciach i powiedziała, że coś dostanę w nagrodę, a ja przekupna bestia jestem więęęęęc. Tak, zostało mi już tylko 8 stron tłumaczenia :3
Usuń*Bije pokłony w stronę twojej współlokatorki* Chwała jej, jej pomysłom i jej zajebistości. Niech oświecenie spłynie na nią podczas zajęć.
UsuńNo i chwała tej przekupnej bestii co się w tobie zaległa :P No i oczywiście twoim chęciom. Niech wasze imiona będą znane po wszech czasy! ^^ :'DD
*Również bije pokłony tylko, że do Yumi* . Chwała ci za to, że jesteś taka przekupna i, że tłumaczysz dla nas tę poezję o tematyce undertale!
UsuńAmen xDDDDD
UsuńPopłakałam się ze śmiechu xD
A się śmiać nie mogę. xD
To niby czemu?
UsuńŚmiech to samo zdrowie!!!
A już napewno te suche i stare suchary Sansa!
Mam chore gardło (znowu) i praktycznie nie mogę mówić. Szepczę cały czas. A dla mnie - gaduły - to katorga.
UsuńSuchary Sana forever <3
UsuńOj Yumi, to jeszcze nie jest szczyt moich chwalących możliwości :'D Tak czy owak podziękuj współlokatorce od Oczytanej (Bądź Amandy- jak ci tam wygodniej :P) Czekam z niecierpliwością. Gdybyśmy się znały "na żywo" miałabym większe pole do małych przekupstw xD Trudno, mogę ci za to trochę posłodzić w sekcji komentarzy ^^ Z doświadczenia wiem, że komentarze potrafią poprawić humor :> Mnie samej sprawiają niezłą radochę, gdy czytam co napisali inni bądź gdy "takie pokłony" mi wpadną do głowy :'D
Gaduły łączmy się w cierpieniu z biedną Yumi :o :( Życzę zdrówka :*
UsuńOh, poprawiają poprawiają :3 Współlokatorka dziękuje za podziękowania xD
UsuńNo i motywują, nawet bardzo :3 To miło być docenionym za coś co się lubi robić.
*dołącza się do pokłonów* Niech będzie pochwalona Yumi, na wsze wieki i czasy. Tłumaczko nasza, któraś jesteś na blogu, święć się nazwa twoja, przyjdź kot twój, bądź tłumaczenie twoje.Jako na blogu, tak i na sprzętach elektronicznych, opowiadania naszego, tłumaczonego daj nam dzisiaj i nie wódź nas za naszą chęć spoilerów, ale tłumacz na komiksy i opowiadania. Amen. Obowiązkowa Modlitwa to Yumi!
UsuńO taaaak, rób mi tak Saaaaansy! Tak mi dobrze! Oh oh orrrgazm
UsuńSpoiler do rozdziału 1 tequila 2 tequile? xD
UsuńxDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
UsuńNieeeeee, w tym rozdziale nic się nie dzieje poza mocnym, bardzo mocnym flirtowaniem i kilkoma nagimi zdjęciami :3 To jest spojler xD
Uuuuu...czy mam się spodziewać Sans'a w rosole? xDDD
UsuńNieeee tylko nie to błaaaaagam xD
Usuńhttp://pokazywarka.pl/1btbwr/ xD
UsuńG!
UsuńNajlepsza modlitwa do Yumi jaka mogła powstać^^ (widzę, że chęć wyciągnięcia spojlerów nie zna granic xDD)
UsuńCzy ktoś napisał "Sans w rosole?" :o xDDDDDDD
Prześliczny G Sansy *.*
Az mnie reka zabolala jak to czytalam XD w sumie takie troche wspomnienia- jak mialam 4 lata sama sobie rozcielam reke skarbonka w sklepie :') Ogolnie super, jak zawsze ^^
OdpowiedzUsuńAAAAAła, chwalić niebiosa mnie się nic takiego nigdy nie przytrafiło.
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał :3
Ja jak byłam mała (około 5 lat) to znosiłam cztery szklanki (po coli na imieninach taty) z piętra na parter. Pech chciał, że się poślizgnełam i wbiłam je sobie w ręce.
UsuńCzytałem to z godzinę temu ale nauka. Pozatym musiałem zająć się moim winem na 18 ( jeszcze 2 lata :( )
OdpowiedzUsuńI zapomniałem najważniejszego dzięki za kolejny rozdział .
UsuńPs will to huj
Hm, to teoretycznie nie powinieneś czytać niektórych rzeczy jakie tutaj zamieszczam.
UsuńNiegrzeczny chłopczyk.
Przez to że od 10 roku życia mam kontakty głównie z dorosłymi pozatym moje uzależnienie jest gorsze od głodu nikotynowego ( hyba bo nigdy nie paliłem tego ochyctwa i nie zamierzam )
UsuńPoza tym to tylko teoria :)
UsuńCóż, ja popalam i nie jest tak źle.
UsuńHm nie chce być niegrzeczna, ale zastanawia mnie to od dawna, pozwól więc, że zapytam, dysortografik?
Zgodnie z tym co wiem to tak
UsuńPozatym tp jeszcze klawiatura mojego telefonu
UsuńRozumiem :3
UsuńYumiś, rysuję Sansika dla ciebie ( w Paincie, żal i ból, nie mam programu), więc nie przestrasz się mojego beztalencia. Skończę gdzieś około 21, więc jeśli chcesz to ci go tu podeślę. xD
OdpowiedzUsuńJa swoje komiksy też w paincie robie i tłumaczę w paincie, paint jest zajebisty :3 miszczu painta
UsuńCzeeeekam i chcę, a ja tłumaczę. Jestem już w połowie :3
Tak na zakąskę tego co się jutro będzie działo:
Zaczął się przebudzać jak tylko zaczęłaś się ruszać. Nie miałaś pojęcia jak teraz na niego reagować. Nie, nie rób tego _____, nie rób tego. Wszystko między wami jest idealne, nie niszcz tego cudownego momentu swoją głupotą. Błądziłaś wzrokiem zastanawiając się, jak go zagadać, chciałaś udawać, że nic się między wami nie zmieniło.
Ojej *^* Ja ci zaraz wyślę kawałek tego co zrobiłam, chyba, że chcesz niespodziankę XD
UsuńSkoro do 21 skończysz to poczekam :3
UsuńJeszcze pocieniuję i gotowe! Proszę Sans, nie zabij mnie za te nogi XDD
Usuńhttp://imgur.com/a/zg1vR < Proszę! Te nogi są straszne xD
UsuńWaaaaaaah! Dziękuję xD Zaraz się nim na fb pochwalę :3
UsuńWspółlokatorka mi na notatkach z angielskiego narysowała podobnego, tylko że w kroku miał jeszcze świecącego kutasa xDDDDD
Gdybym umiała rysować kutasy... xDDD
UsuńNarysuj grzybka i pokoloruj na różowo i gotowe xD
UsuńOh god...zaraz zacznę in rysować grzybki na głowach xD
UsuńSuper ci wyszło Andgora ^^
UsuńSansy ahh ty i ta twoja bogata wyobraźnia xD
Yumi! Uwielbiam ciebie za te twoje tłumaczenia! Dzisiejsze rozdziały były miłą odskocznią od nauki, która powala mnie swoją intensywnością.
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie :3
UsuńOd długiego czasu czytam twoje tłumaczenia i czekam z niecierpliwością na każde kolejne.
OdpowiedzUsuńChcę, abyś wiedziała, że bardzo szanuje ciebie i twoją pracę.
Prawda jest taka, że każde tłumaczenie opowiadań innych osób zawiera wiele cech szczegółnych tłumacza.
Jesteś świetną pisarką i wgl.
Dziękuję ci Yumi, że dzięki tobie mogę robić to co kocham, odrywać się na moment od rzeczywistości
Gdzie 10 tłumaczy tam 11 tłumaczeń.
UsuńAle dziękuję :) To naprawdę miłe słowa, cieszę się że jesteś i dziękuję.
Tak po przeczytaniu komentarz sobie myślę, czy będą jeszcze jakieś potwory poza Undyne.Still czekam na Napstablooka(tak bardzo ja) lub na Mettatona ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńAlphys, no i MTT ale ten tylko epizodycznie.
Usuńhttp://pokazywarka.pl/etqix5/
OdpowiedzUsuńTo tak na szybko, bo przypływ weny Heh
Mam nadzieje że nie ma błędu w nazwie lub szczególe O>O
Jutro jak znajdę czas narysuje ładniej ^.*
Usuń*Gapi się przez kilka minut w monitor z głupim wyszczerzem mordy* O mój Boże... DZIĘKUJĘ!
UsuńJuż znam ten uczuć, gdy prócz opowiadania masz do przeczytania kilka...naście komentarzy, które przecież zdecydowanie trzeba ogarnąć! xD
OdpowiedzUsuńIle ciekawych rzeczy można dowiedzieć się po komentarzach xD
UsuńHej Sansy!?!
UsuńPamiętasz jak podawałaś linka do twojego opowiadania w komentarzach?
Opowiadanie zaczyna się naprawdę ciekawie i chciałam cię zapytać kiedy kolejny rozdział oraz czy jak już będzie to czy podasz linka?
Dziękuję, prawdopodobnie napiszę w piątek i dam linka, ale najpierw chcę by Yumi dała swoją opinię, bo bardzo się z nią liczę i zależy mi na tym, by opowiadanie wyszło jak najlepiej. Miło mi to słyszeć, bo to pierwszy raz, gdy piszę cokolwiek i jak najbardziej chcę, by zostały wypomniane mi wszystkie błędy, bym więcej ich nie popełniała xD
UsuńHmm? Opowiadanie Sansy? >.> *budzi się jej zainteresowanie* Pozdrowienia z dworca mzk~ .-.
UsuńWybacz, że dopiero teraz piszę, ale opowiadanie czytałam o 2 w nocy czekając na tramwaj na przystanku. Opowiadanie rozgrzewalo moje serduszko jak nic innego :D ciągle czytam moment, kiedy wsuwa swoje palce między nasze, nie mogę się tym nasycić. Genialne tłumaczenie i ile włożonej pracy. Ja pewnie skończyłabym w połowie i powiedziała, że mi się nie chce i poszła spać xD
OdpowiedzUsuńZajebiste. Jak poezja. No kurwa czysta, pieprzona poezja.
Co Ty o 2 w nocy robiłaś na mieście kobieto O_O
UsuńPhah nie ma sprawy. Mnie to rozśmieszyła jedna laska, bo chce to opowiadanie przetłumaczyć na hiszpański. Poprosiła o zgodę, dostała ją, aaaaaa nie zorientowała się ile to kurestwo ma stron xDDD Teraz klnie pod nosem i się mnie wypytuje jak dać sobie z tym radę, to ja mówię "małe kroczki, małe kroczki, nie myśl o stronach, tłumacz akcję" xD
Z pracy wracałam, niestety.
UsuńBiedna xD oby dala radę, nie to co ja xD
Szczerze, to aktualnie bardziej interesuje mnie wątek "o co chodzi z Sans vs Will" niż nasz romans, serio.
OdpowiedzUsuńNie cierpię Willa. Nienawidzę. Gardzę takimi ludźmi.
A niestety chodzi ich całkiem sporo po tym padole
UsuńTylko mi to przypomina Zmierzch. Na początku on jest taki zimny i w ogóle, gładki jak marmur xD. A potem okazuje się że nas pożąda! XD przypadek?
OdpowiedzUsuńJakie to jest cholernie długie ;-;
OdpowiedzUsuń