Autor okładki: Aonomi
Notka od tłumacza: Życie studenta nie jest łatwe i przyjemne, zwłaszcza jak się jest doktorantem. Całe szczęście, masz nowego kolegę, który z przyjemnością oderwie Cię od nudnych zajęć. Co więcej, jest to szkielet.
Opowiadanie mające miejsce po prawdziwym pacyfistycznym zakończeniu gry. Sans x Czytelniczka.
Rozdziały +18 będą oznaczone: ♥
Autor: LambKid
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Rozdział VI (obecnie czytany)
Sans – 19:43: puk puk
Popatrzyłaś na telefon, aby zobaczyć kto do Ciebie pisze i zamarłaś w połowie zakładania koszulki. Rzuciłaś się na łóżko, zapomniałaś o praniu i wpatrywałaś się w ekran. To miało miejsce trzy dni temu... to jak zarzygałaś Sansowi sracz.. i przysięgłaś przed całym wszechświatem, że udasz iż nic takiego nie miało miejsca i nigdy o tym nie wspomnisz. Byłaś nerwowa wystukując odpowiedź, ale wiedziałaś co napisać.
Ty – 19:50: Kto tam?
Sans – 19:53: mojżesz.
Kurwa jego zasrana mać.
Ty – 20:12: Oby to było coś dobrego
Sans – 20:22: mojżesz przestać myśleć o tym czwartku i wybrać się ze mną na kolację?
„Mojżesz”? „Moj-żesz”? „Możesz”? Chwilę zajęło Ci rozszyfrowanie gry słów i kiedy to zrobiłaś, byłaś z siebie tak dumna, że zapomniałaś o reszcie pytania. Podskoczyłaś z jękiem biegając po pokoju. Zaprasza Cię na randkę? Kurwa mać. Chciałaś się z nim znowu spotkać, ale nadal czułaś się zawstydzona. No i nie wiesz, czy po prostu nie chce się z Tobą spotkać, aby z Ciebie pożartować.
Ty – 20:38: Ale się postarałeś!
Sans – 20:44: odmawiasz mi?
Ty – 20:52: Oczywiście, że nie.
Zgodziłaś się spotkać z Sansem przed jego mieszkaniem o siedemnastej, ale autobus przywiózł Cię jakieś dwadzieścia minut wcześniej. Próbowałaś jednak udawać tą fajną, dlatego nie napisałaś mu, że będziesz wcześniej póki nie było pięć minut przed czasem spotkania
Ty – 16:55: Już jestem
Minęło pięć minut... Dziesięć. Za wcześnie aby do niego zadzwonić, prawda? Nim zdążyłaś na dobre zadręczać się psychicznie Sans nagle już był naprzeciwko Ciebie. Zachłysnęłaś się powietrzem i zasłoniłaś serce ręką.
-przepraszam! - był nieco zakłopotany – spóźniłem się? - opierałaś się o ścianę jego budynku plecami próbując uspokoić przestraszone serducho
-Tylko pięć minut – rzuciłaś słabo
-oh huh – popatrzył na zegarek, aby sprawdzić godzinę, a potem się uśmiechnął – mniejsza, w takim razie nie przepraszam
-A możesz przeprosić za przestraszenie mnie?
-aw filologio – mrugnął do Ciebie – teleportacja to coś, do czego będziesz musiała przywyknąć
-Nigdy – zaśmiał się
-nie bój się, pewnie będziesz rzygać tylko przez kilka pierwszych razów – wpatrywałaś się w niego
-Zaprosiłeś mnie po to, aby się ze mnie ponabijać?
-heh, nie, przepraszam – próbował zgrywać luzaka, ale wyraźnie się zawstydził. Usiadł obok Ciebie i poklepał Cię po plecach – uważam po prostu, że jak z czegoś żartujesz to potem łatwiej ci to zaakceptować
-Zwłaszcza jak śmiejesz się z zarzygania komuś kibla – mruknęłaś. Teraz śmiał się głośno. Byłaś zadowolona, słysząc ten śmiech, choć nadal nie byłaś pewna, czy śmieje się z Tobą, czy z Ciebie. No ale fakt że robi sobie jaja z tego co miało miejsce był pocieszający. Czułaś się troszeczkę lepiej idąc z nim w dół ulicy. To pierwszy raz kiedy widzisz go w świetle słonecznym, wydawał się taki niezwykły. Tak, jakbyś troszeczkę nie wierzyła w jego istnienie, aż do teraz. Możliwość zobaczenia go w promieniach słońca nadawała mu niepodważalnie realistyczny wygląd, leniwie przesuwający nogami i gadający szkielet, noszący luźne spodnie. Promienie z uwielbieniem zlewały się z jego białymi źrenicami, natomiast delikatny uśmiech sprawiał, że czułaś się miło, zaś motylki ożyły w Twoim brzuchu. Zabrał Cię do restauracji w hotelu dla potworów pod szyldem MTT. Coś Ci to mówiło, ale nie pamiętasz gdzie już coś takiego widziałaś. Przywitała was antropomorficzna ryba nosząca mały, zielony kostium.
-Dobry wieczór, w czym mo.... Sans! Kumplu!
-co tam? - wyszczerzył się. Poklepali się po plecach w przyjacielskim przytuleniu. Popatrzyłaś na potwora nie wiedząc jak się zachować, na to on odpowiedział z wielkim uśmiechem.
-Kiedy znowu wystąpisz? - zapytał prowadząc was na tyły – Minęły wieki odkąd cię tutaj widziałem!
-wiesz, byłem zajęty – powiedział – no i mettaton się wkurwił po ostatnim – oboje się zaśmiali. Usiadłaś na wskazanym siedzeniu i chwyciłaś za menu udając, że je przeglądasz, kiedy tak naprawdę podsłuchiwałaś rozmowę. Tutaj był stanowczo zbyt szykownie jak na Twój gust, nawet jak siedzieliście na tyłach, skryci przed wzrokiem innych klientów. Widziałaś fikuśne żyrandole, czerwone zasłony, scenę z zespołem jezzowym przygrywającym spokojne melodyjki. Byłaś zdecydowanie nie ubrana na taką randkę, lecz Sans też nie. Wyglądał... jak zawsze.
-Z czym tutaj występowałeś? - zapytałaś patrząc na jego uśmiech – Proszę, powiedz mi, że robiłeś standup*
Ty – 16:55: Już jestem
Minęło pięć minut... Dziesięć. Za wcześnie aby do niego zadzwonić, prawda? Nim zdążyłaś na dobre zadręczać się psychicznie Sans nagle już był naprzeciwko Ciebie. Zachłysnęłaś się powietrzem i zasłoniłaś serce ręką.
-przepraszam! - był nieco zakłopotany – spóźniłem się? - opierałaś się o ścianę jego budynku plecami próbując uspokoić przestraszone serducho
-Tylko pięć minut – rzuciłaś słabo
-oh huh – popatrzył na zegarek, aby sprawdzić godzinę, a potem się uśmiechnął – mniejsza, w takim razie nie przepraszam
-A możesz przeprosić za przestraszenie mnie?
-aw filologio – mrugnął do Ciebie – teleportacja to coś, do czego będziesz musiała przywyknąć
-Nigdy – zaśmiał się
-nie bój się, pewnie będziesz rzygać tylko przez kilka pierwszych razów – wpatrywałaś się w niego
-Zaprosiłeś mnie po to, aby się ze mnie ponabijać?
-heh, nie, przepraszam – próbował zgrywać luzaka, ale wyraźnie się zawstydził. Usiadł obok Ciebie i poklepał Cię po plecach – uważam po prostu, że jak z czegoś żartujesz to potem łatwiej ci to zaakceptować
-Zwłaszcza jak śmiejesz się z zarzygania komuś kibla – mruknęłaś. Teraz śmiał się głośno. Byłaś zadowolona, słysząc ten śmiech, choć nadal nie byłaś pewna, czy śmieje się z Tobą, czy z Ciebie. No ale fakt że robi sobie jaja z tego co miało miejsce był pocieszający. Czułaś się troszeczkę lepiej idąc z nim w dół ulicy. To pierwszy raz kiedy widzisz go w świetle słonecznym, wydawał się taki niezwykły. Tak, jakbyś troszeczkę nie wierzyła w jego istnienie, aż do teraz. Możliwość zobaczenia go w promieniach słońca nadawała mu niepodważalnie realistyczny wygląd, leniwie przesuwający nogami i gadający szkielet, noszący luźne spodnie. Promienie z uwielbieniem zlewały się z jego białymi źrenicami, natomiast delikatny uśmiech sprawiał, że czułaś się miło, zaś motylki ożyły w Twoim brzuchu. Zabrał Cię do restauracji w hotelu dla potworów pod szyldem MTT. Coś Ci to mówiło, ale nie pamiętasz gdzie już coś takiego widziałaś. Przywitała was antropomorficzna ryba nosząca mały, zielony kostium.
-Dobry wieczór, w czym mo.... Sans! Kumplu!
-co tam? - wyszczerzył się. Poklepali się po plecach w przyjacielskim przytuleniu. Popatrzyłaś na potwora nie wiedząc jak się zachować, na to on odpowiedział z wielkim uśmiechem.
-Kiedy znowu wystąpisz? - zapytał prowadząc was na tyły – Minęły wieki odkąd cię tutaj widziałem!
-wiesz, byłem zajęty – powiedział – no i mettaton się wkurwił po ostatnim – oboje się zaśmiali. Usiadłaś na wskazanym siedzeniu i chwyciłaś za menu udając, że je przeglądasz, kiedy tak naprawdę podsłuchiwałaś rozmowę. Tutaj był stanowczo zbyt szykownie jak na Twój gust, nawet jak siedzieliście na tyłach, skryci przed wzrokiem innych klientów. Widziałaś fikuśne żyrandole, czerwone zasłony, scenę z zespołem jezzowym przygrywającym spokojne melodyjki. Byłaś zdecydowanie nie ubrana na taką randkę, lecz Sans też nie. Wyglądał... jak zawsze.
-Z czym tutaj występowałeś? - zapytałaś patrząc na jego uśmiech – Proszę, powiedz mi, że robiłeś standup*
-cóż... właściwie to siedzę wtedy, ale...
-Chryste – wywróciłaś oczami, on się zaśmiał. Szybko zrozumiałaś, że wyprawa z nim do szykownej restauracji jest tak samo zabawna jak spotykanie się w bibliotece czy barze. Pogodna i miła atmosfera utrzymywała się bez względu na miejsce, co doceniałaś. Choć tutaj był bardziej zainteresowany muzyką, niż mogłabyś przypuszczać. Pod koniec wieczora zerknęłaś na telefon kiedy byłaś w łazience, zobaczyłaś wiadomość od przyjaciółki.
Connie – 17:31: Co dzisiaj robisz?
Ty – 18:01: Jestem na randce
Connie – 18:03: CO?! DLACZEGO MI NIE POWIEDZIAŁAŚ?!
Ty – 18:03: Przepraszam, to wyszło tak nagle
Kiedy byłaś myłaś ręce popatrzyłaś na swoje odbicie w lustrze i próbowałaś odpowiedzieć na bardzo poważne pytanie, jakie są Twoje intencje do tego wszystkiego. Naprawdę chcesz pobawić się jego kośćmi? Tak, przyznałaś czując się nieco winną. Kiedy go pocałowałaś wtedy przed barem, to było coś dziwnego, lecz nie nieprzyjemnego. Kiedy wspominasz jego palce na Twoim ciele, aż serce bije Ci mocniej
Connie – 18:04: Jest słodki?
Ty– 18:07: Tak
Uśmiechnęłaś się wiedząc, że cokolwiek sobie teraz wyobraża, jest w błędzie. Kiedy wróciłaś do stolika, Sans siedział oblewając ostatni kawałek kotleta keczupem
-To straszne, koleś – uśmiechnął się
-po to właśnie są te sosy, prawda?
-Niszczysz kotleta! - szczerzyliście się do siebie, jego źrenice zabłyszczały nieco. Atmosfera w restauracji robiła się luźniejsza i przyjemniejsza. Coś w jego oczach sprawiało, że wyglądały nawet bardziej, niż ludzkie. Poczułaś jak dreszcz przeszywa Ci grzbiet. Telefon odezwał się w kieszeni
Connie – 18:09: Fota?
Popatrzyłaś na ekranik i zaśmiałaś się, Sans uniósł brew przyglądając Ci się z zaciekawieniem
-Powiedziałam mojej znajomej, że jestem na randce – tłumaczyłaś – Chce twoje zdjęcie. - Przez chwilę myślał, a potem zachichotał. Wyciągnął swój telefon i po chwili odparł
-wyślij jej to – dostałaś od niego wiadomość:
-Chryste – wywróciłaś oczami, on się zaśmiał. Szybko zrozumiałaś, że wyprawa z nim do szykownej restauracji jest tak samo zabawna jak spotykanie się w bibliotece czy barze. Pogodna i miła atmosfera utrzymywała się bez względu na miejsce, co doceniałaś. Choć tutaj był bardziej zainteresowany muzyką, niż mogłabyś przypuszczać. Pod koniec wieczora zerknęłaś na telefon kiedy byłaś w łazience, zobaczyłaś wiadomość od przyjaciółki.
Connie – 17:31: Co dzisiaj robisz?
Ty – 18:01: Jestem na randce
Connie – 18:03: CO?! DLACZEGO MI NIE POWIEDZIAŁAŚ?!
Ty – 18:03: Przepraszam, to wyszło tak nagle
Kiedy byłaś myłaś ręce popatrzyłaś na swoje odbicie w lustrze i próbowałaś odpowiedzieć na bardzo poważne pytanie, jakie są Twoje intencje do tego wszystkiego. Naprawdę chcesz pobawić się jego kośćmi? Tak, przyznałaś czując się nieco winną. Kiedy go pocałowałaś wtedy przed barem, to było coś dziwnego, lecz nie nieprzyjemnego. Kiedy wspominasz jego palce na Twoim ciele, aż serce bije Ci mocniej
Connie – 18:04: Jest słodki?
Ty– 18:07: Tak
Uśmiechnęłaś się wiedząc, że cokolwiek sobie teraz wyobraża, jest w błędzie. Kiedy wróciłaś do stolika, Sans siedział oblewając ostatni kawałek kotleta keczupem
-To straszne, koleś – uśmiechnął się
-po to właśnie są te sosy, prawda?
-Niszczysz kotleta! - szczerzyliście się do siebie, jego źrenice zabłyszczały nieco. Atmosfera w restauracji robiła się luźniejsza i przyjemniejsza. Coś w jego oczach sprawiało, że wyglądały nawet bardziej, niż ludzkie. Poczułaś jak dreszcz przeszywa Ci grzbiet. Telefon odezwał się w kieszeni
Connie – 18:09: Fota?
Popatrzyłaś na ekranik i zaśmiałaś się, Sans uniósł brew przyglądając Ci się z zaciekawieniem
-Powiedziałam mojej znajomej, że jestem na randce – tłumaczyłaś – Chce twoje zdjęcie. - Przez chwilę myślał, a potem zachichotał. Wyciągnął swój telefon i po chwili odparł
-wyślij jej to – dostałaś od niego wiadomość:
-Pomyśli, że mnie popierdoliło – zaprotestowałaś, ale się śmiałaś, oczywiście, że jej to wyślesz. Ten kawał jest zbyt dobry aby go odpuścić
Connie – 18:14: Wtf
Cóż, cześć przystojniaku ;P
-Mówi, cześć przystojniaku – wyszczerzyłaś się do Sansa
-ha! powiesz jej, że dziękuję
Connie – 18:14: Powiedz mu to
Ty – 18:15: Krok przed tobą ;) Powiedział, że dziękuje
Connie – 18:14: Wtf
Cóż, cześć przystojniaku ;P
-Mówi, cześć przystojniaku – wyszczerzyłaś się do Sansa
-ha! powiesz jej, że dziękuję
Connie – 18:14: Powiedz mu to
Ty – 18:15: Krok przed tobą ;) Powiedział, że dziękuje
-Masz keczup na twarzy – powiedziałaś chowając telefon do kieszeni i pokazałaś na wargę
-gdzie? tu? - zaczął wycierać przeciwną część twarzy
-Nie, tu – postukałaś się palcem po policzku
-tu? - teraz wycierał się pod oczodołem starając się nie uśmiechać zbyt szeroko. Dobra, robił to specjalnie.
-Ja to zrobię – wzięłaś chusteczkę i nachyliłaś się nad stołem, wycierając róg jego ust, lecz kiedy wszystko nie zeszło, polizałaś kciuk i pozbyłaś się w ten sposób reszty.
-obrzydliwe – zakpił poważnie.
-Słuchaj Sans, nie zabrałeś nas byle gdzie
-jak dobrze, że znasz się na zasadach przy stole – zaśmiał się. Kiedy wyszliście z restauracji oboje zgodziliście się, że jest za wcześnie, aby nazwać to nocą. Wróciliście pod jego mieszkanie i poszłaś za nim schodami na górę. Teraz, kiedy widoczność była lepsza mogłaś bez problemu zobaczyć, jak wielki bałagan tutaj panował. Tak, jakby ktoś zrobił śmietnik z salonu. Zapytał się, czy chcesz się czegoś napić i się zgodziłaś. Potworze wino jakie piliście do kolacji pozostawiło dziwne uczucie po sobie, nie byłaś pijana, ale zdecydowanie rozluźniona. Cała ta sytuacja była jakby nierealna, pomijając fakt, że chciałaś zapoznać się lepiej z anatomią tego tam kościotrupa. Kiedy on krzątał się po kuchni ty stałaś w salonie patrząc ja opakowania po chrupkach i jedzeniu starając się nie denerwować. To najgorsza cześć takich schadzek z kimś, przechodzenie do sedna. Wiedziałaś już, że oboje macie do siebie ciągoty. Spędziliście ze sobą dość czasu, aby bariera między wami zniknęła. Gdyby nie był zainteresowany, czy zapraszałby Cię na kolację? Pytałaś się w myślach, ale trudno było Ci zapomnieć syf jaki po sobie zostawiłaś tamtej nocy. Ostatnią rzeczą jaką chciałaś zrobić było tak się upokorzyć, albo co gorsza, jego skrępować. Nie wspominając już o tym, że jesteście zupełnie innych gatunków i jego strefy erogenne no i cała reszta to wielka tajemnica dla Ciebie. Ta myśl jednocześnie przeraziła i zaciekawiła Cię. By zająć czymś ręce wzięłaś długi przedmiot z pudełka na stoliku i zaczęłaś bawić się nim. Po chwili zdałaś sobie sprawę, że to kość. Długa, jak psia noga. Ja pierdolę, pomyślałaś patrząc na nią oniemiała.
-skończył mi się lód – powiedział Sans z tyłu – mam nadzieję, że ci to nie będzie przeszkadzać – Odwróciłaś się w jego stronę trzymając kość. Uniosłaś brew do góry – heh – wyszczerzył się – to mojego brata, z podziemia
-Dlaczego to trzymasz? - popatrzyłaś na kość – No i czy to... części wymienne? - zaczął się głośno śmiać w taki sposób jaki uważałaś za bardzo słodki. Podał Ci jedną ze szklanek
-są do walki, weź to nim rozleję – zabrałaś drink
-Dużo walczyłeś w Podziemiu?
-obowiązkowo? tak, prywatnie? unikałem zawsze kiedy się dało
-A twój brat?
-korzystał z kaaaażdej możliwości jaka się natrafiła – zachichotał. Wyszczerzyłaś się tylko dlatego, że on się uśmiechał, zatracony we wspomnieniach o jakich nie miałaś pojęcia
-Tęsknisz za nim – to nie było pytanie, lecz oczywistość patrząc na jego minę
-ta – przyznał – znaczy się, wpada raz na tydzień do mnie – mruknął z oczywistym sentymentem – no i widujemy się na uczelni, ale... mimo to – A więc miał kompleks starszego brata. To... urocze.
-Czy twoja sypialnia jest w takim samym stanie jak salon? - rzuciłaś niedbale
-pewnie w gorszym – zaśmiał się drapiąc po tyle czaszki – chodź – poszłaś za nim do pokoju. Faktycznie był w gorszym stanie niż salon, ale był to inny rodzaj bałaganu. Wszędzie były książki, większość z nich wyglądały jak materiały do fizyki, ale dostrzegłaś też kilka pozycji beletrystycznych z półki sci-fi. No i kilka, położonych na stoliku, pochodziło z Podziemia. Popatrzyłaś na nie z zafascynowaniem, ale nie czas i miejsce na to. Miałaś misję. Zauważyłaś coś co znajdowało się między biurkiem a niezasłanym łóżkiem
-gdzie? tu? - zaczął wycierać przeciwną część twarzy
-Nie, tu – postukałaś się palcem po policzku
-tu? - teraz wycierał się pod oczodołem starając się nie uśmiechać zbyt szeroko. Dobra, robił to specjalnie.
-Ja to zrobię – wzięłaś chusteczkę i nachyliłaś się nad stołem, wycierając róg jego ust, lecz kiedy wszystko nie zeszło, polizałaś kciuk i pozbyłaś się w ten sposób reszty.
-obrzydliwe – zakpił poważnie.
-Słuchaj Sans, nie zabrałeś nas byle gdzie
-jak dobrze, że znasz się na zasadach przy stole – zaśmiał się. Kiedy wyszliście z restauracji oboje zgodziliście się, że jest za wcześnie, aby nazwać to nocą. Wróciliście pod jego mieszkanie i poszłaś za nim schodami na górę. Teraz, kiedy widoczność była lepsza mogłaś bez problemu zobaczyć, jak wielki bałagan tutaj panował. Tak, jakby ktoś zrobił śmietnik z salonu. Zapytał się, czy chcesz się czegoś napić i się zgodziłaś. Potworze wino jakie piliście do kolacji pozostawiło dziwne uczucie po sobie, nie byłaś pijana, ale zdecydowanie rozluźniona. Cała ta sytuacja była jakby nierealna, pomijając fakt, że chciałaś zapoznać się lepiej z anatomią tego tam kościotrupa. Kiedy on krzątał się po kuchni ty stałaś w salonie patrząc ja opakowania po chrupkach i jedzeniu starając się nie denerwować. To najgorsza cześć takich schadzek z kimś, przechodzenie do sedna. Wiedziałaś już, że oboje macie do siebie ciągoty. Spędziliście ze sobą dość czasu, aby bariera między wami zniknęła. Gdyby nie był zainteresowany, czy zapraszałby Cię na kolację? Pytałaś się w myślach, ale trudno było Ci zapomnieć syf jaki po sobie zostawiłaś tamtej nocy. Ostatnią rzeczą jaką chciałaś zrobić było tak się upokorzyć, albo co gorsza, jego skrępować. Nie wspominając już o tym, że jesteście zupełnie innych gatunków i jego strefy erogenne no i cała reszta to wielka tajemnica dla Ciebie. Ta myśl jednocześnie przeraziła i zaciekawiła Cię. By zająć czymś ręce wzięłaś długi przedmiot z pudełka na stoliku i zaczęłaś bawić się nim. Po chwili zdałaś sobie sprawę, że to kość. Długa, jak psia noga. Ja pierdolę, pomyślałaś patrząc na nią oniemiała.
-skończył mi się lód – powiedział Sans z tyłu – mam nadzieję, że ci to nie będzie przeszkadzać – Odwróciłaś się w jego stronę trzymając kość. Uniosłaś brew do góry – heh – wyszczerzył się – to mojego brata, z podziemia
-Dlaczego to trzymasz? - popatrzyłaś na kość – No i czy to... części wymienne? - zaczął się głośno śmiać w taki sposób jaki uważałaś za bardzo słodki. Podał Ci jedną ze szklanek
-są do walki, weź to nim rozleję – zabrałaś drink
-Dużo walczyłeś w Podziemiu?
-obowiązkowo? tak, prywatnie? unikałem zawsze kiedy się dało
-A twój brat?
-korzystał z kaaaażdej możliwości jaka się natrafiła – zachichotał. Wyszczerzyłaś się tylko dlatego, że on się uśmiechał, zatracony we wspomnieniach o jakich nie miałaś pojęcia
-Tęsknisz za nim – to nie było pytanie, lecz oczywistość patrząc na jego minę
-ta – przyznał – znaczy się, wpada raz na tydzień do mnie – mruknął z oczywistym sentymentem – no i widujemy się na uczelni, ale... mimo to – A więc miał kompleks starszego brata. To... urocze.
-Czy twoja sypialnia jest w takim samym stanie jak salon? - rzuciłaś niedbale
-pewnie w gorszym – zaśmiał się drapiąc po tyle czaszki – chodź – poszłaś za nim do pokoju. Faktycznie był w gorszym stanie niż salon, ale był to inny rodzaj bałaganu. Wszędzie były książki, większość z nich wyglądały jak materiały do fizyki, ale dostrzegłaś też kilka pozycji beletrystycznych z półki sci-fi. No i kilka, położonych na stoliku, pochodziło z Podziemia. Popatrzyłaś na nie z zafascynowaniem, ale nie czas i miejsce na to. Miałaś misję. Zauważyłaś coś co znajdowało się między biurkiem a niezasłanym łóżkiem
-Nie wierzę – podniosłaś ją – Grasz na puzonie – uśmiechnął się przyglądając, jak podnosisz instrument. Przystawiłaś ustnik do ust i nabrałaś powietrze gotowa zadudnić, ale powstrzymała Cię jego ręka
-nie, nie nie, no weź – zaśmiał się – wkurzysz mi sąsiadów – uśmiechnęłaś się niewinnie
-Oh, racja – zabrał puzon z Twoich rąk i usiadł na łóżku. Zastanawiałaś się, czy trzyma instrument dla jakiegoś żartu, ale sposób w jaki go trzymał uzmysłowił Ci, że naprawdę wie jak się na nim gra. Przypomniałaś sobie pytanie jakie mu zadano w restauracji, to o występach. Wtedy pomyślałaś, że jest komikiem, ale może chodziło o granie na puzonie? Próbowałaś wyobrazić go sobie na scenie, ale sam pomysł wydawał Ci się dziwaczny. Usiadłaś obok niego na materacu.
-to będzie szybki kawałek, dobrze? - zapytał z powagą w głowie i przystawił ustnik do zębów, wziął wdech i zagrał krótki utwór w niskim tonie. Brzmiał głupio i zaczęłaś się śmiać. Wyszczerzył się patrząc na Ciebie – znając ciebie, zastanawiasz się jak gram na puzonie bez ust, co?
-Pewnie w taki sam sposób jak całujesz się bez ust – wypuścił z siebie krótki zaskoczony śmiech. Uśmiechnęłaś się przebiegle, choć serce waliło Ci jak dzwon. Nie wiedziałaś co powiedzieć, słowa ugrzęzły Ci w gardle
-w tym nie ma magii – mruknął
-Chcesz mnie znowu pocałować? - wypaliłaś. Odwrócił wzrok, lecz po sekundzie powiedział nisko
-a no – uśmiech wykrzywił Twoje usta, położyłaś rękę na jego ramieniu i odwróciłaś w swoją stronę. Nie opierał się, ale sam nic nie robił. A więc to ty będziesz dowodzić. No dobrze. Dobra. Czując się niepewnie i stanowczo zbyt trzeźwa, pocałowałaś go. Wypuścił oddech kiedy Twoje wargi dotknęły jego zębów, a potem kości policzkowej i szczęki. Naprawdę nie było w tym ani gorsz magii, jego kości są zimne i twarde. Położył rękę na Twoim ramieniu by przybliżyć Cię do siebie. Jednak coś Ci przeszkodziło, zachichotałaś zdając sobie, że jego puzon nadal tkwi na kolanach. Położyłaś na nim jedną rękę
-Odstaw to, Sans – mruknęłaś w jego czaszkę
-a co jeżeli będę tego potrzebował? - Co... zabrałaś mu instrument patrząc na niego. Szczerzył się przyglądając się Twojej twarzy. Popatrzyłaś na niego spod łba i zaśmiałaś się, puzon upadł na ziemię koło łóżka. Jak tylko nie było żadnych przeszkód chwyciłaś za jego koszulkę i nim ją zaczęłaś podnosić, złapał Cię za nadgarstki powstrzymując – stój – zacisnął palce. Świecące źrenice przyglądały Ci się z uwagą, wypuścił dłuższy wydech – słucha ja... uh... ja naprawdę jestem tylko szkieletem – Nie był pewny siebie? Chciałaś powiedzieć „to nic” ale się powstrzymałaś martwiąc, że może zrozumieć źle te słowa. Potem chciałaś mruknąć „lubię to, że jesteś szkieletem ale znowu nie chciałaś aby pomyślał że masz jakiś fetysz na punkcie kości... Szczerze, sama nie wiedziałaś jak to z Tobą jest... W końcu zdecydowałaś się na:
-Wiem – zaśmiał się
-jestem zadowolony, że oboje to wiemy
-Boisz się, że się przestraszę? - to było poważne pytanie, choć rzuciłaś je rozbawionym tonem
-cóż... ludzie mają mieszane uczucia co do kościotrupów – pochyliłaś się w jego stronę, nadal trzymał Cię na ręce
-Nie boję się ciebie – skrzywił się patrząc Ci w oczy
-prawie się zesrałaś ze strachu kiedy pierwszy raz zobaczyłaś mnie w bibliotece – Cholera, a więc zauważył
-Dobra – westchnęłaś – Jesteś trochę straszny, ale przywykłam. Czy teraz mogę ściągnąć twoją koszulkę? - zaśmiał się
-sam to zrobię, jeszcze ją podrzesz czy coś – przerzucił ją przez głowę i usiadł przyglądając się Twojej reakcji z niecnym uśmieszkiem. Pierwszą rzeczą jaką zauważyłaś było to, że jego klatka piersiowa jest zamknięta. A więc różniła się od ludzkiej, ponieważ ta na przodzie miała chrząstki. Wiedziałaś o tym, albowiem wczoraj spędziłaś kilka godzin oglądając układ kostny człowieka w internecie, do czego się nie przyznasz za żadne skarby świata. Zaraz, on ma chrząstki? A może jego ciało jest mniej podobne do ludzkiego szkieletu niż Ci się pierwotnie wydawało? Przyglądałaś mu się z dokładną uwagą, jego uśmiech powoli znikał, na wierzch wychodziła niepewność. Łoj, Nie chciałaś, aby się robił nerwowy, potrzebowałaś jednak jeszcze minutę aby przemyśleć sprawy. Instynktownie ściągnęłaś swoją koszulkę i po chwili rozpięłaś stanik odrzucając go na bok, pozwalając aby upadł na podłogę. Teraz uśmiechałaś się przebiegle, jego oczy błądziły po Twojej piersi i brzuchu. - przyznaję – powiedział powoli – że twoje ciało jest całkiem interesujące... - wyszczerzyłaś się przystawiając ręce do jego ramion. Czule popchnęłaś go na plecy, patrzył na Ciebie, przez większość czasu na twarz, ale zauważyłaś jak zerknął kilka razy na piersi.
-Dobra – patrzyłaś na niego z góry – To co teraz?
-nie wiem, nigdy nie robiłem tego z człowiekiem – Oh. To powinno być raczej oczywiste. A więc oboje błądzicie. - i – mówił dalej – wszystko skupia się raczej na tym, co ty chcesz zrobić
-Chcę, aby było ci dobrze – palnęłaś niemal natychmiast. Wyglądał na zawstydzonego, cmoknął, rumienił się, odwrócił na chwilę wzrok, a kiedy popatrzył znowu, miał poważną minę
-dotykaj mnie gdzie chcesz, a potem się zobaczy
-Ty też – choć się uśmiechałaś, byłaś bardzo zdenerwowana no i niepewna. No weź, mówiłaś do siebie w myślach, przecież wiele razy o tym fantazjowałaś. Położyłaś dłoń między jego oczami, chcąc pogłaskać jego czaszkę tak jak sobie to wyobrażałaś w Grillby's. Musiałaś chwilę tak tkwić w bezruchu, ponieważ skończyło się na tym, że trzymałaś po prostu rękę na jego czole.
-dobra, świetny początek – próbował się nie śmiać
-Sans, niszczysz chwilę
-no daj spokój, jaką chwilę – zachichotałaś
-Wybacz, denerwuję się i nie mam pojęcia co robię – przyznałaś
-to witam w klubie – zabrał Twoją rękę ze swojego czoła i przystawił do swojego zimnego policzka zakrywając ją własnymi palcami i przytrzymując przy twarzy. Powoli przesunęłaś kciukiem pod jego oczodołem, westchnął i zamknął oczy.
-Jak wiele czujesz?
-wiele – rzucił zachrypniętym głosem i wziął głęboki wdech. Położyłaś drugą rękę na jego policzku i pocałowałaś między oczami. Z jakichś powodów nie chodziło tutaj o seks. Zachowywałaś się inaczej niż normalnie, głównie dlatego, że nie wiedziałaś co lubi a czego nie. Sans wyglądał na zadowolonego tym, że mógł leżeć i nic nie robić, a więc czerpałaś z tego ile się dało. Przejechałaś opuszkami palców po jego czaszce, a potem wzdłuż dolnej szczęki. Naprawdę chciałaś wsadzić palec z drugiej strony, aby sprawdzić, ale to raczej byłoby teraz nie na miejscu. Powierzchnia jego kości była zimna i gładka, z kilkoma wgłębieniami i wgnieceniami. Kiedy Twoja dłoń zawędrowała na tył jego karku, poczułaś pod palcami dziwne drżenie. Mruknął nisko i zacisnął palce dookoła Twojej ręki na jego policzku. Potem zabrałaś obie ręce i zaczęłaś gładzić kości w jego nadgarstkach wsuwając palce między jego.
-Czy to cię boli?
-nie
-Hmmm... - przybliżyłaś się
-ej – cmoknął – to gra wstępna czy lekcja anatomii?
-Rozszerzona lekcja anatomii
-a racja, powodzenia – oboje się śmialiście, byłaś zaskoczona jak swobodnie się czujesz obok do połowy gołego i pełnego kawałów szkieleta. No, prawie swobodnie.
-Mam parę pytań
-oczywiście, że masz – zawstydzenie było wielkie, ale i ciekawość. Przesunęłaś kciukiem po jego palcach
-Czy seks potworów jest taki sam jak ludzki?
-zależy od potworów – myślałaś przez chwilę
-A czy potwory... Uh....
-czy potwory co? - podniósł się, zadrżał mu uśmiech kiedy zbierałaś myśli w głowie.
-Słuchaj, chcę chyba po prostu zapytać gdzie lubisz jak się ciebie dotyka
-póki co dobrze sobie radzisz – pochyliłaś się bliżej pozwalając, aby głos delikatnie Ci zawibrował
-To dobrze, ale chciałabym wiedzieć gdzie naprawdę lubisz jak się ciebie dotyka
-... mam swoje wrażliwe miejsca
-Oczywiste czy nie?
-i takie i takie – droczył się. Zachichotałaś
-Dobrze, przyjmuję wyzwanie – pocałowałaś go w policzek i przesunęłaś palcami po jego karku wzdłuż kręgosłupa. W odpowiedzi położył ręce na Twoim boku. Jego zimne palce wywołały dreszcz i sprawiły, że na chwilę stanęła ci gęsia skórka. Przybliżyłaś się do niego. Dotyk jego palców był obcy w zetknięciu z Twoim ciałem, lecz doznanie nie było niemiłe. Powoli złapał cię czule i ostrożnie za pierś. Zadrżałaś kiedy przesunął kciukiem po sutku. Nie byłaś tam jakoś bardzo wrażliwa, ale i tak miło było jak Cię dotykał w intymnym miejscu, zwłaszcza że robił to ostrożnie i delikatnie, powoli przybliżył się do Twojego ucha i wyszeptał niskim tonem głosu
-po co ci coś takiego? - droczył się
-Nie kłam, że ci się nie podobają – wypuściłaś powietrze. Przesunęłaś rękę po jego żebrach, kiedy objęłaś palcami dwa ostatnie aż jęknął i zadygotał pod Tobą. - Przepraszam! Zrobiłam ci krzywdę? - syknęłaś, ale on się śmiał
-nie, nie nie, no weź – zaśmiał się – wkurzysz mi sąsiadów – uśmiechnęłaś się niewinnie
-Oh, racja – zabrał puzon z Twoich rąk i usiadł na łóżku. Zastanawiałaś się, czy trzyma instrument dla jakiegoś żartu, ale sposób w jaki go trzymał uzmysłowił Ci, że naprawdę wie jak się na nim gra. Przypomniałaś sobie pytanie jakie mu zadano w restauracji, to o występach. Wtedy pomyślałaś, że jest komikiem, ale może chodziło o granie na puzonie? Próbowałaś wyobrazić go sobie na scenie, ale sam pomysł wydawał Ci się dziwaczny. Usiadłaś obok niego na materacu.
-to będzie szybki kawałek, dobrze? - zapytał z powagą w głowie i przystawił ustnik do zębów, wziął wdech i zagrał krótki utwór w niskim tonie. Brzmiał głupio i zaczęłaś się śmiać. Wyszczerzył się patrząc na Ciebie – znając ciebie, zastanawiasz się jak gram na puzonie bez ust, co?
-Pewnie w taki sam sposób jak całujesz się bez ust – wypuścił z siebie krótki zaskoczony śmiech. Uśmiechnęłaś się przebiegle, choć serce waliło Ci jak dzwon. Nie wiedziałaś co powiedzieć, słowa ugrzęzły Ci w gardle
-w tym nie ma magii – mruknął
-Chcesz mnie znowu pocałować? - wypaliłaś. Odwrócił wzrok, lecz po sekundzie powiedział nisko
-a no – uśmiech wykrzywił Twoje usta, położyłaś rękę na jego ramieniu i odwróciłaś w swoją stronę. Nie opierał się, ale sam nic nie robił. A więc to ty będziesz dowodzić. No dobrze. Dobra. Czując się niepewnie i stanowczo zbyt trzeźwa, pocałowałaś go. Wypuścił oddech kiedy Twoje wargi dotknęły jego zębów, a potem kości policzkowej i szczęki. Naprawdę nie było w tym ani gorsz magii, jego kości są zimne i twarde. Położył rękę na Twoim ramieniu by przybliżyć Cię do siebie. Jednak coś Ci przeszkodziło, zachichotałaś zdając sobie, że jego puzon nadal tkwi na kolanach. Położyłaś na nim jedną rękę
-Odstaw to, Sans – mruknęłaś w jego czaszkę
-a co jeżeli będę tego potrzebował? - Co... zabrałaś mu instrument patrząc na niego. Szczerzył się przyglądając się Twojej twarzy. Popatrzyłaś na niego spod łba i zaśmiałaś się, puzon upadł na ziemię koło łóżka. Jak tylko nie było żadnych przeszkód chwyciłaś za jego koszulkę i nim ją zaczęłaś podnosić, złapał Cię za nadgarstki powstrzymując – stój – zacisnął palce. Świecące źrenice przyglądały Ci się z uwagą, wypuścił dłuższy wydech – słucha ja... uh... ja naprawdę jestem tylko szkieletem – Nie był pewny siebie? Chciałaś powiedzieć „to nic” ale się powstrzymałaś martwiąc, że może zrozumieć źle te słowa. Potem chciałaś mruknąć „lubię to, że jesteś szkieletem ale znowu nie chciałaś aby pomyślał że masz jakiś fetysz na punkcie kości... Szczerze, sama nie wiedziałaś jak to z Tobą jest... W końcu zdecydowałaś się na:
-Wiem – zaśmiał się
-jestem zadowolony, że oboje to wiemy
-Boisz się, że się przestraszę? - to było poważne pytanie, choć rzuciłaś je rozbawionym tonem
-cóż... ludzie mają mieszane uczucia co do kościotrupów – pochyliłaś się w jego stronę, nadal trzymał Cię na ręce
-Nie boję się ciebie – skrzywił się patrząc Ci w oczy
-prawie się zesrałaś ze strachu kiedy pierwszy raz zobaczyłaś mnie w bibliotece – Cholera, a więc zauważył
-Dobra – westchnęłaś – Jesteś trochę straszny, ale przywykłam. Czy teraz mogę ściągnąć twoją koszulkę? - zaśmiał się
-sam to zrobię, jeszcze ją podrzesz czy coś – przerzucił ją przez głowę i usiadł przyglądając się Twojej reakcji z niecnym uśmieszkiem. Pierwszą rzeczą jaką zauważyłaś było to, że jego klatka piersiowa jest zamknięta. A więc różniła się od ludzkiej, ponieważ ta na przodzie miała chrząstki. Wiedziałaś o tym, albowiem wczoraj spędziłaś kilka godzin oglądając układ kostny człowieka w internecie, do czego się nie przyznasz za żadne skarby świata. Zaraz, on ma chrząstki? A może jego ciało jest mniej podobne do ludzkiego szkieletu niż Ci się pierwotnie wydawało? Przyglądałaś mu się z dokładną uwagą, jego uśmiech powoli znikał, na wierzch wychodziła niepewność. Łoj, Nie chciałaś, aby się robił nerwowy, potrzebowałaś jednak jeszcze minutę aby przemyśleć sprawy. Instynktownie ściągnęłaś swoją koszulkę i po chwili rozpięłaś stanik odrzucając go na bok, pozwalając aby upadł na podłogę. Teraz uśmiechałaś się przebiegle, jego oczy błądziły po Twojej piersi i brzuchu. - przyznaję – powiedział powoli – że twoje ciało jest całkiem interesujące... - wyszczerzyłaś się przystawiając ręce do jego ramion. Czule popchnęłaś go na plecy, patrzył na Ciebie, przez większość czasu na twarz, ale zauważyłaś jak zerknął kilka razy na piersi.
-Dobra – patrzyłaś na niego z góry – To co teraz?
-nie wiem, nigdy nie robiłem tego z człowiekiem – Oh. To powinno być raczej oczywiste. A więc oboje błądzicie. - i – mówił dalej – wszystko skupia się raczej na tym, co ty chcesz zrobić
-Chcę, aby było ci dobrze – palnęłaś niemal natychmiast. Wyglądał na zawstydzonego, cmoknął, rumienił się, odwrócił na chwilę wzrok, a kiedy popatrzył znowu, miał poważną minę
-dotykaj mnie gdzie chcesz, a potem się zobaczy
-Ty też – choć się uśmiechałaś, byłaś bardzo zdenerwowana no i niepewna. No weź, mówiłaś do siebie w myślach, przecież wiele razy o tym fantazjowałaś. Położyłaś dłoń między jego oczami, chcąc pogłaskać jego czaszkę tak jak sobie to wyobrażałaś w Grillby's. Musiałaś chwilę tak tkwić w bezruchu, ponieważ skończyło się na tym, że trzymałaś po prostu rękę na jego czole.
-dobra, świetny początek – próbował się nie śmiać
-Sans, niszczysz chwilę
-no daj spokój, jaką chwilę – zachichotałaś
-Wybacz, denerwuję się i nie mam pojęcia co robię – przyznałaś
-to witam w klubie – zabrał Twoją rękę ze swojego czoła i przystawił do swojego zimnego policzka zakrywając ją własnymi palcami i przytrzymując przy twarzy. Powoli przesunęłaś kciukiem pod jego oczodołem, westchnął i zamknął oczy.
-Jak wiele czujesz?
-wiele – rzucił zachrypniętym głosem i wziął głęboki wdech. Położyłaś drugą rękę na jego policzku i pocałowałaś między oczami. Z jakichś powodów nie chodziło tutaj o seks. Zachowywałaś się inaczej niż normalnie, głównie dlatego, że nie wiedziałaś co lubi a czego nie. Sans wyglądał na zadowolonego tym, że mógł leżeć i nic nie robić, a więc czerpałaś z tego ile się dało. Przejechałaś opuszkami palców po jego czaszce, a potem wzdłuż dolnej szczęki. Naprawdę chciałaś wsadzić palec z drugiej strony, aby sprawdzić, ale to raczej byłoby teraz nie na miejscu. Powierzchnia jego kości była zimna i gładka, z kilkoma wgłębieniami i wgnieceniami. Kiedy Twoja dłoń zawędrowała na tył jego karku, poczułaś pod palcami dziwne drżenie. Mruknął nisko i zacisnął palce dookoła Twojej ręki na jego policzku. Potem zabrałaś obie ręce i zaczęłaś gładzić kości w jego nadgarstkach wsuwając palce między jego.
-Czy to cię boli?
-nie
-Hmmm... - przybliżyłaś się
-ej – cmoknął – to gra wstępna czy lekcja anatomii?
-Rozszerzona lekcja anatomii
-a racja, powodzenia – oboje się śmialiście, byłaś zaskoczona jak swobodnie się czujesz obok do połowy gołego i pełnego kawałów szkieleta. No, prawie swobodnie.
-Mam parę pytań
-oczywiście, że masz – zawstydzenie było wielkie, ale i ciekawość. Przesunęłaś kciukiem po jego palcach
-Czy seks potworów jest taki sam jak ludzki?
-zależy od potworów – myślałaś przez chwilę
-A czy potwory... Uh....
-czy potwory co? - podniósł się, zadrżał mu uśmiech kiedy zbierałaś myśli w głowie.
-Słuchaj, chcę chyba po prostu zapytać gdzie lubisz jak się ciebie dotyka
-póki co dobrze sobie radzisz – pochyliłaś się bliżej pozwalając, aby głos delikatnie Ci zawibrował
-To dobrze, ale chciałabym wiedzieć gdzie naprawdę lubisz jak się ciebie dotyka
-... mam swoje wrażliwe miejsca
-Oczywiste czy nie?
-i takie i takie – droczył się. Zachichotałaś
-Dobrze, przyjmuję wyzwanie – pocałowałaś go w policzek i przesunęłaś palcami po jego karku wzdłuż kręgosłupa. W odpowiedzi położył ręce na Twoim boku. Jego zimne palce wywołały dreszcz i sprawiły, że na chwilę stanęła ci gęsia skórka. Przybliżyłaś się do niego. Dotyk jego palców był obcy w zetknięciu z Twoim ciałem, lecz doznanie nie było niemiłe. Powoli złapał cię czule i ostrożnie za pierś. Zadrżałaś kiedy przesunął kciukiem po sutku. Nie byłaś tam jakoś bardzo wrażliwa, ale i tak miło było jak Cię dotykał w intymnym miejscu, zwłaszcza że robił to ostrożnie i delikatnie, powoli przybliżył się do Twojego ucha i wyszeptał niskim tonem głosu
-po co ci coś takiego? - droczył się
-Nie kłam, że ci się nie podobają – wypuściłaś powietrze. Przesunęłaś rękę po jego żebrach, kiedy objęłaś palcami dwa ostatnie aż jęknął i zadygotał pod Tobą. - Przepraszam! Zrobiłam ci krzywdę? - syknęłaś, ale on się śmiał
-to łaskocze – z tym słodkim uśmiechem, który sprawił że wprost się rozpływałaś. Całowałaś go teraz po karku trzymając palce na dole jego żeber, czułaś jak napięcie między wami rośnie
-Dobrze ci?
-tak – jego głos drżał
-Powiedz, jak to będzie dziwne
-jest dobrze – wróciłaś do jego klatki piersiowej snując palcami wzdłuż kilku żeber, przyglądając się jak drży w kontakcie. Kiedy zdecydowałaś wsunąć palce od spodu poczułaś przyjemne mrowienie na palcach. Sans natomiast objął Cię ramionami i wtulił twarz w Twój kark jęcząc nisko. Trafiony i zatopiony
-Miło? - szepnęłaś
-o tak – drżał i wtulał się mocniej kiedy głaskałaś go od środka, ostrożnie aby nie zrobić mu krzywdy. Kiedy przejechałaś kciukiem po wewnętrznej stronie jego kręgosłupa z wrażenia przyjemności, aż wbił palce w Twoje ramiona. Choć jego kości były technicznie rzecz ujmując na wierzchu, nie umiałaś uciec od wrażenia, że dotykanie ich od środka było bardzo intymne. Sunęłaś ręką wzdłuż kręgosłupa w stronę miednicy. Wiedziałaś, że miałaś wolny dostęp do żeber, lecz to w jaki sposób jego biodra wystawały spod spodenek sprawiło, że doszła do wniosku, iż tam też musi mieć jakieś oczywiste wrażliwe miejsca. Przesunęłaś dłoń na jego spodnie przystawiając palec do kości.
-Uh... mogę? - zapytałaś nim ruszyłaś dalej
-heh – popatrzył na Twoją rękę, a potem na twarz – mówiłem, że możesz dotykać gdzie chcesz... - miał prawie zamknięte oczy, źrenice delikatnie świeciły, miał lekko otwarte usta, lecz nie dostrzegałaś w jego wnętrzu niczego, ani śladu po kręgosłupie, tylko ciemność. Nie umiałaś oderwać wzroku od jego zębów. Ostatecznie, to tylko szkielet, no i praktycznie obcy gość, któremu na pierwszym spotkaniu zarzygałaś kibel. Musiał zobaczyć coś co go zaniepokoiło w Twojej twarzy – no i wiedziałem... że się przestraszysz - Zmarszczyłaś brwi i skłamałaś
-Nie
-nie oszukasz oszusta, filologio – brzmiał na urażonego. Pomyśl o jakimś kawale, szybko, już. Nie, nic.
-Kurwa, mniejsza – zaśmiałaś się i położyłaś głowę na jego mostku – Trudno mi uwierzyć, że tutaj wróciłam, nie chodzi o ciebie, jesteś zabawny i dobrze się bawię
-jasne – zaśmiał się cicho. Czułaś się dobrze, kiedy jego palce bawiły się Twoimi włosami. Kiedy położyłaś znowu rękę na jego kręgosłupie, zacisnął swoją na Twojej głowie. To było ciekawe doświadczenie i przyjemne. Przejechałaś palcem na dół i zatrzymałaś dłoń na jego kolanie. Złapał głębszy oddech, w momencie wsunęłaś palce pod spodenki. Jego kości były gładkie, nawet tutaj, pomijając kilka wgłębień. To blizny? Może. Przesunęłaś kciukiem po jego kości biodrowej, która była połączona z biodrem. Ludzie tutaj mają chrząstki, lecz w jego przypadku, to nadal kości. Kiedy chciałaś wsunąć palec między łączenie, poczułaś jak coś odpycha Twoją rękę. Jego noga podskoczyła i oboje zamarliście patrząc sobie wzajemnie w oczy
-Magia – uśmiech powoli pojawiał się na Twojej twarzy. Wyszczerzył się odzyskując spokój
-nie zraniłem cię, prawda?
-Mnie? - byłaś zaskoczona – Nie, martwiłam się, ze to ja zraniłam ciebie!
-nie, nie – zaśmiał się – wiesz, nikt mnie tam nie dotykał, nie wiem jak to.. j-jak... - przerwał kiedy poczuł jak dotykasz jego miednicy. Sunęłaś palcem po kości krzyżowej znacząc palcami niewielkie kółka. Drżał i miał przerywany oddech, ale czułaś jak się odpręża. Śmiejąc się w duchu z jego reakcji poczułaś pod palcami niewielkie otwory w jego kości krzyżowej i zaczęłaś je pieścić palcami. Zawarczał nisko
-A to?
-bardzo przyjemne – mruknął
-Ściągam ci teraz spodnie – zaśmiał się słabo kiedy to robiłaś i rzuciłaś ubranie na podłogę. Klęknęłaś między jego norami i przystawiłaś usta do jego miednicy, przesuwając po niej językiem, oddychając przez nos.
-Dobrze ci?
-tak – jego głos drżał
-Powiedz, jak to będzie dziwne
-jest dobrze – wróciłaś do jego klatki piersiowej snując palcami wzdłuż kilku żeber, przyglądając się jak drży w kontakcie. Kiedy zdecydowałaś wsunąć palce od spodu poczułaś przyjemne mrowienie na palcach. Sans natomiast objął Cię ramionami i wtulił twarz w Twój kark jęcząc nisko. Trafiony i zatopiony
-Miło? - szepnęłaś
-o tak – drżał i wtulał się mocniej kiedy głaskałaś go od środka, ostrożnie aby nie zrobić mu krzywdy. Kiedy przejechałaś kciukiem po wewnętrznej stronie jego kręgosłupa z wrażenia przyjemności, aż wbił palce w Twoje ramiona. Choć jego kości były technicznie rzecz ujmując na wierzchu, nie umiałaś uciec od wrażenia, że dotykanie ich od środka było bardzo intymne. Sunęłaś ręką wzdłuż kręgosłupa w stronę miednicy. Wiedziałaś, że miałaś wolny dostęp do żeber, lecz to w jaki sposób jego biodra wystawały spod spodenek sprawiło, że doszła do wniosku, iż tam też musi mieć jakieś oczywiste wrażliwe miejsca. Przesunęłaś dłoń na jego spodnie przystawiając palec do kości.
-Uh... mogę? - zapytałaś nim ruszyłaś dalej
-heh – popatrzył na Twoją rękę, a potem na twarz – mówiłem, że możesz dotykać gdzie chcesz... - miał prawie zamknięte oczy, źrenice delikatnie świeciły, miał lekko otwarte usta, lecz nie dostrzegałaś w jego wnętrzu niczego, ani śladu po kręgosłupie, tylko ciemność. Nie umiałaś oderwać wzroku od jego zębów. Ostatecznie, to tylko szkielet, no i praktycznie obcy gość, któremu na pierwszym spotkaniu zarzygałaś kibel. Musiał zobaczyć coś co go zaniepokoiło w Twojej twarzy – no i wiedziałem... że się przestraszysz - Zmarszczyłaś brwi i skłamałaś
-Nie
-nie oszukasz oszusta, filologio – brzmiał na urażonego. Pomyśl o jakimś kawale, szybko, już. Nie, nic.
-Kurwa, mniejsza – zaśmiałaś się i położyłaś głowę na jego mostku – Trudno mi uwierzyć, że tutaj wróciłam, nie chodzi o ciebie, jesteś zabawny i dobrze się bawię
-jasne – zaśmiał się cicho. Czułaś się dobrze, kiedy jego palce bawiły się Twoimi włosami. Kiedy położyłaś znowu rękę na jego kręgosłupie, zacisnął swoją na Twojej głowie. To było ciekawe doświadczenie i przyjemne. Przejechałaś palcem na dół i zatrzymałaś dłoń na jego kolanie. Złapał głębszy oddech, w momencie wsunęłaś palce pod spodenki. Jego kości były gładkie, nawet tutaj, pomijając kilka wgłębień. To blizny? Może. Przesunęłaś kciukiem po jego kości biodrowej, która była połączona z biodrem. Ludzie tutaj mają chrząstki, lecz w jego przypadku, to nadal kości. Kiedy chciałaś wsunąć palec między łączenie, poczułaś jak coś odpycha Twoją rękę. Jego noga podskoczyła i oboje zamarliście patrząc sobie wzajemnie w oczy
-Magia – uśmiech powoli pojawiał się na Twojej twarzy. Wyszczerzył się odzyskując spokój
-nie zraniłem cię, prawda?
-Mnie? - byłaś zaskoczona – Nie, martwiłam się, ze to ja zraniłam ciebie!
-nie, nie – zaśmiał się – wiesz, nikt mnie tam nie dotykał, nie wiem jak to.. j-jak... - przerwał kiedy poczuł jak dotykasz jego miednicy. Sunęłaś palcem po kości krzyżowej znacząc palcami niewielkie kółka. Drżał i miał przerywany oddech, ale czułaś jak się odpręża. Śmiejąc się w duchu z jego reakcji poczułaś pod palcami niewielkie otwory w jego kości krzyżowej i zaczęłaś je pieścić palcami. Zawarczał nisko
-A to?
-bardzo przyjemne – mruknął
-Ściągam ci teraz spodnie – zaśmiał się słabo kiedy to robiłaś i rzuciłaś ubranie na podłogę. Klęknęłaś między jego norami i przystawiłaś usta do jego miednicy, przesuwając po niej językiem, oddychając przez nos.
-kurwa mać – jęknął szeptem chowając twarz w dłoniach. Czułaś jak zaczyna głęboko i nierówno oddychać. Wbił palce w Twoje włosy i złapał Cię za kark poruszając biodrami, abyś nie uciekała językiem. Nie znałaś się na potworzych orgazmach, to jedno z tych pytań o które za bardzo wstydziłaś się zapytać, więc nie wiedziałaś, czy to gdzieś cię zaprowadzi... Ale nie przestawałaś, ponieważ wyraźnie mu się to podobało no, a Tobie podobały się jęki jakie z niego wychodziły. To jak sapał i dyszał i co jakiś czas niskim głosem mamrotał Twoje imię. Przylgnęłaś do jego miednicy chwytając rękami za krzyż by podrażnić go. Twoje usta zrobiły się mokre i ciepłe, mocniej przyciągałaś język, przygryzałaś lekko i ssałaś. Jęczał głośniej i głośniej – o mój boże, tak, o tak, proszę, proszę, proszę – aż w końcu złapał mocniej za Twoje włosy, krzyknął, wyciągnął się i zaczął drżeć dysząc ciężko i szybko. Przerwałaś, kiedy jego jęki zamieniły się w przerwane szepty, położyłaś ręce na jego nogach i podniosłaś się, kiedy on usiadł na łóżku. Oboje dyszeliście ciężko, uniósł rękę i przejechał kciukiem po Twojej dłoni – dobrze się spisałaś – brakowało mu powietrza. Wytarłaś ślinę z ust w rękę.
-Doszedłeś? - podejrzewałaś, ze tak, ale chciałaś się upewnić
-aaaa no
-Wolałam się upewnić – zaśmiał się
-udało ci się
-Brzmiałeś cholernie seksownie – usłyszałaś pożądanie we własnym głosie
-aw no weź, rany – zakrył twarz rękami zawstydzony, lecz szybko zorientowałaś się, ze to tylko taka gra pozorów, przyglądał Ci się nadal z uwagą przez palce. Usiadłaś na piętach zadowolona z siebie. Było Ci niewygodnie między nogami, ale zignorowałaś mokrą bieliznę. Sans klęknął przed Tobą – chcę się odwdzięczyć, ale będę potrzebował pomocnej dłoni
-A nawet dwóch – przygryzłaś wargę próbując powstrzymać uśmiech. Sans wyglądał na zaskoczonego, ale zaraz potem zaśmiał się cicho.
-tylko jedno z nas jest tutaj od opowiadania kawałów, dobra? - zachichotałaś
-Boisz się konkurencji?
-ściągaj już swoje majtki, filologia – za bardzo byłaś napalona, aby się droczyć. Pozbyłaś się szybko reszty ubrań rzucając je gdzieś na podłogę. Przyglądaliście się sobie przez dłuższą chwilę.
-Wydaje mi się, że jesteśmy wrażliwi w tych samym miejscach – powiedziałaś nisko
-łaskotki też masz w tych samych miejscach?
-Nawet o tym nie myśl – objęłaś się rękami w geście obrony
-nic nie zrobię – zaśmiał się, podszedł powoli i zabrał Twoje ręce z piersi. Przesunął palce po Twoich rękach, ramionach, potem przyłożył je do karku i uśmiechnął się. - nie mogę pocałować cię tak, jak ty całowałaś mnie – mruknął
-Nie dbam o to – to była prawda.. Mruknął zamyślony w odpowiedzi i poczułaś niskie wibracje pod ramionami. Dotyk jego ciała w takiej pozycji był zniewalający. Powoli położyłaś głowę na jego czaszce. Uśmiechnął się w Twój kark. Chwyciłaś go za rękę i wsunęłaś ją między swoje nogi.
-Doszedłeś? - podejrzewałaś, ze tak, ale chciałaś się upewnić
-aaaa no
-Wolałam się upewnić – zaśmiał się
-udało ci się
-Brzmiałeś cholernie seksownie – usłyszałaś pożądanie we własnym głosie
-aw no weź, rany – zakrył twarz rękami zawstydzony, lecz szybko zorientowałaś się, ze to tylko taka gra pozorów, przyglądał Ci się nadal z uwagą przez palce. Usiadłaś na piętach zadowolona z siebie. Było Ci niewygodnie między nogami, ale zignorowałaś mokrą bieliznę. Sans klęknął przed Tobą – chcę się odwdzięczyć, ale będę potrzebował pomocnej dłoni
-A nawet dwóch – przygryzłaś wargę próbując powstrzymać uśmiech. Sans wyglądał na zaskoczonego, ale zaraz potem zaśmiał się cicho.
-tylko jedno z nas jest tutaj od opowiadania kawałów, dobra? - zachichotałaś
-Boisz się konkurencji?
-ściągaj już swoje majtki, filologia – za bardzo byłaś napalona, aby się droczyć. Pozbyłaś się szybko reszty ubrań rzucając je gdzieś na podłogę. Przyglądaliście się sobie przez dłuższą chwilę.
-Wydaje mi się, że jesteśmy wrażliwi w tych samym miejscach – powiedziałaś nisko
-łaskotki też masz w tych samych miejscach?
-Nawet o tym nie myśl – objęłaś się rękami w geście obrony
-nic nie zrobię – zaśmiał się, podszedł powoli i zabrał Twoje ręce z piersi. Przesunął palce po Twoich rękach, ramionach, potem przyłożył je do karku i uśmiechnął się. - nie mogę pocałować cię tak, jak ty całowałaś mnie – mruknął
-Nie dbam o to – to była prawda.. Mruknął zamyślony w odpowiedzi i poczułaś niskie wibracje pod ramionami. Dotyk jego ciała w takiej pozycji był zniewalający. Powoli położyłaś głowę na jego czaszce. Uśmiechnął się w Twój kark. Chwyciłaś go za rękę i wsunęłaś ją między swoje nogi.
Obudziłaś się w środku nocy w nieznajomym pokoju, przez chwilę nie wiedziałaś gdzie jesteś. Po minucie przypomniałaś sobie, że nadal jesteś w łóżku Sansa. Ojej. Nie planowałaś zostać na noc. W kolejnej chwili uzmysłowiłaś sobie, że za oknem pada. Szkielet leżał obok Ciebie i spał z zamkniętymi oczami. Jego pierś podnosiła się i opadała bardzo powoli. Z jakiegoś powodu, spał mając na sobie czarny golf. Zrobiło mu się zimno? Ten pomysł był słodki, musiałaś ugryźć się w wargę aby się nie zaśmiać. Cieszyłaś się, że miał zamknięte oczy podczas snu. Wyglądałby bardziej jak... trup... gdyby były to puste oczodoły. Patrzyłaś się w okno przez dłuższą chwilę. Przez krople deszczu prześwitywało światło latarni i delikatne neony pobliskiego sklepu. Deszcz był cichy i przyjemny. Czułaś się szczęśliwa. Wiedziałaś, kiedy Sans się obudził, ponieważ jego źrenice dawały niewielkie światło. Odwróciłaś się, patrzył się za okno. W jego wyrazie twarzy było coś poważnego, prawie smutnego. Po minucie, powiedział
-nie lubię tej pogody – czekałaś na jakiś kawał, lecz nic więcej nie powiedział. Zdałaś sobie sprawę, że musiał to mówić w pół śnie. Coś w jego minie sprawiło, że poczułaś ciężar w piersi. Impulsywnie objęłaś go ramionami i schowałaś głowę w jego ramiona. Nie było to zbyt wygodne ale prawda jest taka, że jego golf to był jednak dobry pomysł. Przez chwilę, nic nie robił, lecz potem otoczył Cię ramionami. Westchnęłaś zadowolona i wtuliłaś się w niego. Zaczął delikatnie gładzić Cię po ramionach. Prawie już usypiałaś, kiedy poczułaś cichy zadowolony jęk, zaś jego ręce mocniej się dookoła Ciebie zacisnęły.
-nie lubię tej pogody – czekałaś na jakiś kawał, lecz nic więcej nie powiedział. Zdałaś sobie sprawę, że musiał to mówić w pół śnie. Coś w jego minie sprawiło, że poczułaś ciężar w piersi. Impulsywnie objęłaś go ramionami i schowałaś głowę w jego ramiona. Nie było to zbyt wygodne ale prawda jest taka, że jego golf to był jednak dobry pomysł. Przez chwilę, nic nie robił, lecz potem otoczył Cię ramionami. Westchnęłaś zadowolona i wtuliłaś się w niego. Zaczął delikatnie gładzić Cię po ramionach. Prawie już usypiałaś, kiedy poczułaś cichy zadowolony jęk, zaś jego ręce mocniej się dookoła Ciebie zacisnęły.
____________________
* standup - dosłowne tłumaczenie "na stojąco" - jest to rodzaj skeczów amerykańskich w których komik wychodzi na scenę i opowiada jakiejś śmieszne anegdoty ze swojego życia. Stąd późniejsza docinka Sansa.
* standup - dosłowne tłumaczenie "na stojąco" - jest to rodzaj skeczów amerykańskich w których komik wychodzi na scenę i opowiada jakiejś śmieszne anegdoty ze swojego życia. Stąd późniejsza docinka Sansa.
Wow... A to dopiero szósty rozdział... xD
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwsze opowiadanie z jakim się spotykam, w którym sans nie ma chuja. Chyyyyyba, że nie pamietam, o czytaniu takiego. Hm, a może później, jak sans trochę więcej poczyta o ludziach, coś wymyśli? Dobra robota Yumiś, idę odmawiać Yumijki ^^
OdpowiedzUsuńLol, Sans a gdzie twój ekto język i kutas? XD
OdpowiedzUsuńIch randka mnie rozwaliła XD
Super! To jest (wedlug mnie) najlepsze opowiadanie na handlarzu iluzji!
OdpowiedzUsuńTo jest takie słodkie *'*
OdpowiedzUsuńYumi dziękuję :D
Ochuj... on nie ma chuja....co za chujnia! Gdzie jego chuj...to bardzo chujowe że nie ma chuja xD
OdpowiedzUsuńbez urazy, ale chujowy ten komentarz xD
UsuńAle z ciebie chuj xD
UsuńPrzestańcie chujować wy chujowe chuje XD
UsuńChuj ci w Chuja! XD
Usuń