Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans / Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Obosieczny miecz (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Przekręciłaś klucz w zamku, starając się zrobić to cicho. Dwa tygodnie minęły i koledzy powinni mieć za sobą już ruję... ale nie chciałaś ryzykować. Cóż, w korytarzu ani śladu po szkieletach. Ledwo zamknęłaś za sobą drzwi, a usłyszałaś kroki.
-P-PANIENKO _____! PROSZĘ WYBACZ MI MOJE ZACHOWANIE – Papyrus wyskoczył nagle i objął Cię szczelnie ramionami w wielkim uścisku.
-P-Papyrus.. to..
-NAPRAWDĘ, NAPRAWDĘ TAK STRASZNIE MI PRZYKRO! NIE TYLKO ZA POCAŁUNEK BEZ POZWOLENIA, ALE PRZEZE MNIE CZUŁAŚ SIĘ ŹLE I NAWET... - obniżył głos - .. Z JĘZYKIEM ... NYEHHH – postawił Cię na nogach wzdychając ciężko. Jego twarz była cała pomarańczowa, bawił się w nerwowej manierze palcami.
-Papyrus, nie gniewam się – poklepałaś go przyjacielsko po ramieniu
-J...JESTEŚ PEWNA?
-Pewnie, że tak – przytaknęłaś teraz klepiąc go po policzku – Nie byłeś sobą i nie panowałeś nad swoimi instynktami – rozchmurzył się wdzięczny, że mu wybaczyłaś. Przytuliłaś go raz jeszcze i odprowadziłaś wzrokiem. Zaraz potem z góry zeszli wszyscy. Stretch był pierwszy, szczerząc się dziękował, że mógł Cię poprzytulać. Red unikał Twojego wzroku mamrocząc coś o poduszkach zaraz jak Cię zobaczył. Sans wyglądał na przybitego jak jasne diabli i przepraszał, za nie uprzedzenie Cię o ich rui. Tak jak Papyrusa, zapewniałaś go, że nic się nie stało. Nie jesteś zła ani nic. A potem poszli... popatrzyłaś w stronę drzwi do pokoju Blue, zapukałaś w nie dwa razy. - Blue? Ej, Blue, już jestem! - Usłyszałaś stukot i cichy jęk małego kościotrupa, a zaraz potem drzwi się uchyliły. Blue wyślizgnął się przez szczelinę i zamknął szybko za sobą wejście. Był blady, nawet jak na szkielet i lekko drżał.
-CZ-CZEŚĆ _____! MIŁO CIĘ WIDZIEĆ!
-Wzajemnie. Oh, czekaj, masz coś na twarzy – już chciałaś kciukiem zetrzeć z jego twarzy dziwną błękitną plamkę kiedy odtrącił Twoją rękę i sam pozbył się jej wycierając ją w rękaw.
-W-WYBACZ! JA.. JA MUSZĘ POSPRZĄTAĆ! PROSZĘ, POZWÓL MI POSPRZĄTAĆ W POKOJU TERAZ I PRZEZ KILKA KOLEJNYCH DNI! - Iii zaraz po tych słowach pobiegł szybko w stronę łazienki. Dziwne zachowanie, ale nie będziesz o nim myśleć.
-ej – podskoczyłaś i odwróciłaś się. Red wyglądał na zagniewanego, zupełnie tak jak wcześniej
-Tak?
-mogłabyś sprawdzić co z edge? nie wychodzi ze swojego pokoju i mi nie odpowiada, zabije mnie jeżeli wejdę – A Ciebie to niby nie?
-Dobrze, sprawdzę co z nim ale wpierw się przebiorę. - nie odpowiedział, po prostu wrócił do swojego pokoju w wyraźnie złym nastroju. Wzruszyłaś ramionami i udałaś się do siebie po jakieś świeże ciuchy.
Zapukałaś do pokoju Edge, ale nie odpowiedział. Zrobiłaś to znowu. Nadal zero odpowiedzi. Nie miałaś na to czasu.
-Edge, to ja, wchodzę! - pchnęłaś drzwi i zamknęłaś je za sobą. W pokoju było ciemno, grube zasłony nie wpuszczały do środka słońca. W pierwszej chwili pomyślałaś, że go nie ma, ale coś ciemnego, ruszającego się na łóżku powiedziało Ci, że jest zupełnie inaczej. Potem dostrzegłaś coś pomarańczowego. Musi być bez koszulki, a to światełko z jego duszy.
-ZOSTAW MNIE SAMEGO – szepnął zasłaniając się kocem. Był smutny, nigdy nie słyszałaś takiego tonu głosu od niego.
-Dobrze się czujesz? - zapytałaś cicho wystawiając ręce do przodu aby przypadkiem na coś nie wpaść jak przemieszczałaś się w jego stronę.
-IDŹ SOBIE. CHCĘ BYĆ SAM – koniuszkami palców pochwyciłaś kraniec materaca. Usiadłaś na jego łóżku zastanawiając się jak go zagadać.
-Oboje wiemy, że to nie jest prawda. Uwielbiasz być w centrum zainteresowania – w końcu dotknęłaś czule jego ramienia. Uciekł od Twojego dotyku.
-POWIEDZIAŁEM, ZOSTAW MNIE, CZŁOWIEKU! NIE ROZUMIESZ CO DO CIEBIE MÓWIĘ?!
-Rozumiem bardzo dobrze. Na tyle, aby wiedzieć, że nie to chcesz mi powiedzieć – znowu przystawiłaś do niego swoją rękę odwracając w swoją stronę. Był gorący w dotyku. Bez zbędnego guzdrania się przystawiłaś rękę do jego czoła. Próbował protestować, ale ostatecznie tylko warknął słabo. Był ciepły, lecz nie rozpalony. - Dobrze się czujesz? Nie wydajesz się chory, ale zdecydowanie nie jesteś sobą.
-JA...
-I nie kłam, tatuśku. Wiem kiedy kłamiesz – ostrzegłaś. Na dźwięk tych słów zarumienił się.
-JA... JA NIE CZUJĘ SIĘ DOBRZE – wyznał – CZUJĘ SIĘ BARDZO ŹLE.
-To przez ruję? Przez to, że się skończyła? Undyne wspominała, że niektórzy po niej chorują.
-T..TAK I NIE. NIE JESTEM FIZYCZNIE CHORY – Oh. Oh! Czuł się źle.. psychicznie? Smucił się? Poczułaś jak serce bije Ci mocniej, nienawidziłaś widzieć ich w takim stanie, zwłaszcza, że nie spodziewałaś się tego po Edge. Położyłaś się obok niego przytulając go do siebie.
-Dobrze! Przybył lekarz specjalizujący się w tuleniu! Dziesięć minut to minimalny czas! - zaczęłaś gładzić go po tyle czaszki. Ku Twojemu zaskoczeniu, zaakceptować uścisk natychmiast otaczając Cię wielkimi rękami i przyciągając do siebie. Nie protestował. Wtulił się w Ciebie chowając Twarz między Twoimi ramionami.
-NIE CHCĘ TWOJEGO WSPÓŁCZUCIA, CZŁOWIEKU – mamrotał. Co za kłamca. Przejechałaś delikatnie ręką po jego karku i westchnęłaś czując jak się relaksuje.
-To nie współczucie mną kieruje. Może miłość? Towarzystwo? Sympatia?
-BEZUŻYTECZNE UCZUCIA DLA SZKIELETA MOJEJ KATEGORII
-Ta, ta, zamknij się i tul.- Tak zrobił. Nie wiesz ile to trwało, lecz zdecydowanie długo. Nadal był przybity choć długo milczał, więc pomyślałaś, że spróbujesz jeszcze jedno podejście, lecz nim cokolwiek powiedziałaś, on zaczął pierwszy
-MYŚLISZ, ŻE KTOŚ TAKI JAK JA KIEDYŚ SIĘ Z KIMŚ ZWIĄŻĘ? - A więc wie jak bardzo jest wkurwiający? Myślałaś chwilę nad odpowiedzią dobierając odpowiednie słowa
-Jestem pewna, że tak. Jest wiele dusz, które z przyjemnością by cię poznały
-A TY? CZY TWOJA DUSZA CHCE POZNAĆ MOJĄ? - Zamarłaś. No, źle dobrałaś słowa, to aż się prosiło o powiedzenie. Lepiej myśl szybko.
-A ja myślałam, że ktoś tak świetny i wspaniały jak ty nie potrzebuje czegoś takiego
-OCZYWIŚCIE, ŻE NIE. ALE MOJA BIOLOGIA SIĘ DOMAGA... ZAŚ PRAGNIENIA TO COŚ ZUPEŁNIE INNEGO – odsunął się lekko, oboje zostaliście oświetleni przez nikłą łunę jego pomarańczowej duszy. Wyglądała zdecydowanie gorzej niż G czy Reda, miała wiele blizn. Zastanawiałaś się jak wiele musiał wycierpieć w swoim życiu. Zareagowałaś bez pomyślunku, kładąc rękę na żebrach, chcąc dotknąć rannej duszy. Wziął głębszy wdech odtrącając Cię z wielką siłą i za pomogą rąk zakrył klatkę piersiową drżąc cały czas.
-P-przepraszam! - odsunęłaś się kładąc ręce na oparciach łóżka – Przepraszam, nie chciałam zrobić ci krzywdy. Ona po prostu wyglądała na samotną i-i ja... - chciałaś odejść, lecz złapał Cię za nadgarstek przytrzymując mocno. Zamarłaś czekając na to, aż jego pięść Cię uderzy. Tak się jednak nigdy nie stało. Zamiast tego przyglądał Ci się uważnie z rumieńcem na twarzy
-CZY.. CZY CHCESZ SIĘ JEJ PRZYJRZEĆ? - zapytał cicho. Wgapiałaś się w niego, szczęka Ci opadła, dopiero po minucie szoku dotarło do Ciebie o czym mówił.
-O-oh! Oh, uhm... tak. Jasne. Z przyjemnością – wskazał miejsce obok siebie abyś usiadła na łóżku. Puścił Cię przykładając obie ręce do swojej piersi. Wyciągnął serce powoli zza jego mostka, popękane pomarańczowe, jarzące się bardziej w miejscach gdzie były nadkruszenia. Nigdy nie widziałaś duszy tak blisko. - Jest piękna – szepnęłaś i wyciągnęłaś znowu rękę, ale szybko osłonił ją przed Tobą
-MUSISZ UWAŻAĆ... Z NAGĄ DUSZĄ – znowu ją zaprezentował – TO KWINTESENCJA CAŁEGO MOJEGO ISTNIENIA, MOJEGO ŻYCIA, CAŁEJ WIEDZY I CZYNÓW. JEDEN ZŁY RUCH I JUŻ PO MNIE. WIESZ CO TO OZNACZA? TO, ŻE CI JĄ POKAZUJĘ? - zaprzeczyłaś – TO ZNACZY... ŻE CI UFAM – opuścił ręce, lecz jego dusza sama przybliżyła się do Ciebie. Patrzyłaś na niego w ciszy, ostrożnie złączone, otwarte ręce podniosłaś tak, aby serce mogło na nie opaść. Było ciepłe w uczuciu przypominające żywy ogień. Trudno było Ci uwierzyć w to, że Edge pozwolił Ci jej dotknąć, ale z drugiej strony wydaje się być w tej chwili w emocjonalnej rozsypce. Poczułaś szczęście wypełniające Twoją pierś. On Ci ufa, naprawdę Ci ufa. Ten który nie wierzy własnemu śniadaniowi, ufa Ci. To wspaniałe uczucie. - JAK TO ROBISZ? - zapytał drżącym głosem przyglądając Ci się z uwagą. Zamrugałaś i popatrzyłaś na niego. Trzymał ręce przy mostku, uśmiechał się nerwowo i rumienił głęboko. Znowu popatrzyłaś na jego duszę i zobaczyłaś, że jedna z ran na niej w oczach zaczyna znikać.
-Ja... nie wiem. Myślałam o tym jak bardzo jestem szczęśliwa, że mi ufasz
-ZRÓB TAK JESZCZE RAZ
-Nie da się ot tak po prostu.
-ZRÓB TAK JESZCZE TAZ... PROSZĘ? JAK CI POWIEM, ŻE JESTEŚ ŚLICZNA NA LUDZKIE STANDARDY, CZY TO UCZYNI CIĘ SZCZĘŚLIWĄ? - zaśmiałaś się. Westchnął, kolejna niewielka ranka się uleczyła
-To normalne? - Zaczęłaś się zastanawiać, czy to naprawdę Ty go leczysz.
-JA.. NIE WIEM. NIGDY WCZEŚNIEJ NIE POZWOLIŁEM NIKOMU DOTKNĄĆ MOJEJ DUSZY, NIE POKAZAŁEM JEJ NAWET REDOWI
-Ciekawe co się stanie, jeżeli.. - mruknęłaś.
-NIE, NIE RÓ—NYEEEHHH.. - jęknął kiedy zaczęłaś ją głaskać. Brzmiał na.. zadowolonego. Większa bruzda zniknęła.
-...Łał.
-D-DOBRA, BARDZO ZABAWNE, A TERAZ ODDAWAJ – burknął, lecz nie usłuchałaś
-O nie nie nie, myślę, że to też uzdrowię – delikatnie dotknęłaś jego duszy obiema rękami, padł na łóżko coś mrucząc pod nosem. Zignorowałaś go, za pomocą kciuków pieściłaś czule pęknięcia. Każdy dotyk wywoływał cichy jęk w tym wielkim, groźnym szkielecie, zaciskającym teraz ręce na prześcieradle. Kilka kolejnych muśnięć palcami i zniknęła! Nie zauważyłaś, jak Edge pochyla się nad Tobą. Krople potu skapywały mu z czaszki. Podniosłaś duszę przyglądając się dokładnie pozostałym, lecz wygląda na to, że Twoja mała sztuczka na żadną już nie zadziała. Ręce potwora pojawiły się z tyłu, wsunęły przed Twoje zabierając duszę.
-TO CO ZROBIŁAŚ BYŁO BARDZO NIEGRZECZNE, DZIECINKO – jego głos przypominał warknięcia. Jedną ręką, tą w której nie miał swojej duszy, przyciągnął Cię do siebie. Poczułaś jak gula rośnie Ci w gardle. Nie był delikatny. Czyżbyś przywróciła jego chamską naturę przez uleczenie kilku ran? Wsunął ją do klatki piersiowej tylko po to by wolną już ręką pogładzić Cię po udzie, brzuchu i zatrzymać ją na piersi. - MOJA KOLEJ, TATUŚ CHCE ZOBACZYĆ TWOJĄ DUSZĘ, WIESZ? -
-N-nie! - krzyknęłaś wyrywając się. Próżny trud. Szybko Cię pochwycił. Był znacznie silniejszy niż Ty. Znowu przystawił rękę do Twoich piersi, zaś Ty wzięłaś głębszy oddech chcąc zawołać Sansa. I to się nie udało, drugą ręką zasłonił Ci usta.
-NIE PSUJ MI ZABAWY – zabrał rękę i nakazał milczenie. Widząc, jak mu ulegasz mimo lekkiego oporu usadowił Cię na swoim kolanie blokując Twoje ręce na plecach, które przywierały do jego żeber. Mógł teraz swobodnie przystawić obie dłonie na Twoją pierś i pociągnął. Poczułaś to, lecz nic się nie stało. Poprawił się w siedzeniu i znowu pociągnął. Nadal nic. - NYEEEEH! DLACZEGO NIE MOGĘ JEJ ZOBACZYĆ? NIE MA MOWY, ABYŚ BYŁA NA TYLE SILNA ABY... - przerwał zbierając myśli. Pociągnął jeszcze raz, mocniej i drapieżniej i nim zdążyłaś zareagować podciągnął tył Twojej koszulki na głowę. Pochylił cię do przodu przesuwając ręką po bliznach na plecach, pierwszy raz zaczął im się przyglądać. - KTOŚ UWIĘZIŁ TWOJĄ DUSZĘ? - szepnął znacząc jednym z palców znamię – ALE DLACZEGO? CO ZA OKRUTNIK... - nie odpowiedziałaś, zamiast tego przyglądałaś mu się z zakłopotaniem. - WIEDZIAŁAŚ?
-Podejrzewałam, ale nigdy nie miałam szansy spróbować ją wyciągnąć
-CZY... CZY WIESZ CO TO ZNACZY? - zaprzeczyłaś. Nagle przytulił Cię obejmując ramionami w mizernym przytuleniu. To było dziwne, nigdy nie wiedział jak się do Ciebie przytulać. - TAK MI PRZYKRO CZŁOWIEKU, PÓKI TWOJA DUSZA JEST UWIĘZIONA, NIGDY NIE UDA CI SIĘ Z NIKIM ZWIĄZAĆ – Prawda Cię uderzyła. Nie uda Ci się z nikim zawiązać żadnych więzi. To dlatego uciekałaś. To dlatego tak łatwo mogłaś szybko za każdym razem zostawiać. - CO ZA PASKUDNY LOS – szepnął w Twoje włosy
-Uważaj Edge, bo pomyślę, że mi współczujesz – mruknęłaś starając się poprawić nastrój. Przerażał Cię tak troszeczkę.
-MYLIŁEM SIĘ... CZASAMI WSPÓŁCZUCIE... NIE JEST ZŁE – Serce mocniej Ci zabiło. Nie, to nie może być prawda. Twoja dusza nie może być kompletnie zamknięta. Każde inne miejsce z łatwością mogłaś zostawić.
-Ale to tutaj, z wami.. - nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że mówisz myśli na głos – czuję się spełniona. Moja dusza chce być tutaj. Ja chcę być tutaj. Nie może być zamknięta na dobre.
-CÓŻ... ISTNIEJE ROZWIĄZANIE... BOLESNE. - Odwróciłaś się w jego stronę z iskierkami w oczach. Chwyciłaś się jego ramion
-Umiesz to naprawić? Naprawdę?
-CÓŻ.. NIE JA, ALE ... MÓJ BRAT.. MOŻE. CHYBA. NIE JESTEM PEWIEN. NO I JAK POWIEDZIAŁEM, TO BĘDZIE BOLAŁO – mina Ci zrzedła. Objął Cię i znowu mocno przytulił. -NIE JESTEŚ NA TO GOTOWA?
-Nie chcę aby ktokolwiek inny o tym wiedział.. póki co. O tym, że moja dusza jest uwięziona – Znowu czułaś jak gładzi Cię po bliznach, mocno, lecz zaskakująco delikatnie, nawet jak na niego. Wyraźnie nie czuł się dobrze, bo nie wiedział co powiedzieć. Zamknęłaś oczy skupiając się na jego dotyku. Blizny były wrażliwe, bo nikt wcześniej ich nie dotykał. Zadrżałaś kilka razy, lecz nie przerywał pieszczoty. Łzy ciekły Ci po policzkach jak myślałaś o własnej duszy uwięzionej w piersi. Jak teraz tak o tym pomyślisz, świadomość że nigdy nie dane będzie Ci się z kimś związać... Pomyślałaś o wszystkich domownikach, o tym jak chłopcy starali się pozyskać Twoją sympatię, jak Cię kokietowali... Nigdy nie będziesz w stanie dać im tego czego potrzebują do przeżycia. Nigdy, tak naprawdę, nie będziesz w stanie być z żadnym z nich. Zaskoczyłaś Edge pierwszym szlochem. Krótkim, głębokim i bardzo bolesnym, sprawiającym, że cała podskoczyłaś. Zabrał rękę jakby został ugryziony. Patrzyliście na siebie, poruszeni Twoim zachowaniem. Starł z policzka łzę która Ciekła spod powieki. Pękłaś, chwyciłaś jego dłoń i mocno tuląc ją do twarzy, zaczęłaś płakać. Początkowo nie wiedział co zrobić, lecz nie zabrał jej. Potem poczułaś, jak drugą ręką znowu zaczyna Cię głaskać. Wtuliłaś się w niego cały czas płacząc. Opuścił Twoją koszulkę zakrywając plecy z bliznami.
-PO PROSTU... MÓW MI O WSZYSTKIM... CZEGO POTRZEBUJESZ... OD TEGO SĄ TATUŚKI, PRAWDA? - mruknął w Twoje włosy. Nie był dobry w pocieszaniu, ale .. w tej chwili, nie był też taki zły.
-Edge, to ja, wchodzę! - pchnęłaś drzwi i zamknęłaś je za sobą. W pokoju było ciemno, grube zasłony nie wpuszczały do środka słońca. W pierwszej chwili pomyślałaś, że go nie ma, ale coś ciemnego, ruszającego się na łóżku powiedziało Ci, że jest zupełnie inaczej. Potem dostrzegłaś coś pomarańczowego. Musi być bez koszulki, a to światełko z jego duszy.
-ZOSTAW MNIE SAMEGO – szepnął zasłaniając się kocem. Był smutny, nigdy nie słyszałaś takiego tonu głosu od niego.
-Dobrze się czujesz? - zapytałaś cicho wystawiając ręce do przodu aby przypadkiem na coś nie wpaść jak przemieszczałaś się w jego stronę.
-IDŹ SOBIE. CHCĘ BYĆ SAM – koniuszkami palców pochwyciłaś kraniec materaca. Usiadłaś na jego łóżku zastanawiając się jak go zagadać.
-Oboje wiemy, że to nie jest prawda. Uwielbiasz być w centrum zainteresowania – w końcu dotknęłaś czule jego ramienia. Uciekł od Twojego dotyku.
-POWIEDZIAŁEM, ZOSTAW MNIE, CZŁOWIEKU! NIE ROZUMIESZ CO DO CIEBIE MÓWIĘ?!
-Rozumiem bardzo dobrze. Na tyle, aby wiedzieć, że nie to chcesz mi powiedzieć – znowu przystawiłaś do niego swoją rękę odwracając w swoją stronę. Był gorący w dotyku. Bez zbędnego guzdrania się przystawiłaś rękę do jego czoła. Próbował protestować, ale ostatecznie tylko warknął słabo. Był ciepły, lecz nie rozpalony. - Dobrze się czujesz? Nie wydajesz się chory, ale zdecydowanie nie jesteś sobą.
-JA...
-I nie kłam, tatuśku. Wiem kiedy kłamiesz – ostrzegłaś. Na dźwięk tych słów zarumienił się.
-JA... JA NIE CZUJĘ SIĘ DOBRZE – wyznał – CZUJĘ SIĘ BARDZO ŹLE.
-To przez ruję? Przez to, że się skończyła? Undyne wspominała, że niektórzy po niej chorują.
-T..TAK I NIE. NIE JESTEM FIZYCZNIE CHORY – Oh. Oh! Czuł się źle.. psychicznie? Smucił się? Poczułaś jak serce bije Ci mocniej, nienawidziłaś widzieć ich w takim stanie, zwłaszcza, że nie spodziewałaś się tego po Edge. Położyłaś się obok niego przytulając go do siebie.
-Dobrze! Przybył lekarz specjalizujący się w tuleniu! Dziesięć minut to minimalny czas! - zaczęłaś gładzić go po tyle czaszki. Ku Twojemu zaskoczeniu, zaakceptować uścisk natychmiast otaczając Cię wielkimi rękami i przyciągając do siebie. Nie protestował. Wtulił się w Ciebie chowając Twarz między Twoimi ramionami.
-NIE CHCĘ TWOJEGO WSPÓŁCZUCIA, CZŁOWIEKU – mamrotał. Co za kłamca. Przejechałaś delikatnie ręką po jego karku i westchnęłaś czując jak się relaksuje.
-To nie współczucie mną kieruje. Może miłość? Towarzystwo? Sympatia?
-BEZUŻYTECZNE UCZUCIA DLA SZKIELETA MOJEJ KATEGORII
-Ta, ta, zamknij się i tul.- Tak zrobił. Nie wiesz ile to trwało, lecz zdecydowanie długo. Nadal był przybity choć długo milczał, więc pomyślałaś, że spróbujesz jeszcze jedno podejście, lecz nim cokolwiek powiedziałaś, on zaczął pierwszy
-MYŚLISZ, ŻE KTOŚ TAKI JAK JA KIEDYŚ SIĘ Z KIMŚ ZWIĄŻĘ? - A więc wie jak bardzo jest wkurwiający? Myślałaś chwilę nad odpowiedzią dobierając odpowiednie słowa
-Jestem pewna, że tak. Jest wiele dusz, które z przyjemnością by cię poznały
-A TY? CZY TWOJA DUSZA CHCE POZNAĆ MOJĄ? - Zamarłaś. No, źle dobrałaś słowa, to aż się prosiło o powiedzenie. Lepiej myśl szybko.
-A ja myślałam, że ktoś tak świetny i wspaniały jak ty nie potrzebuje czegoś takiego
-OCZYWIŚCIE, ŻE NIE. ALE MOJA BIOLOGIA SIĘ DOMAGA... ZAŚ PRAGNIENIA TO COŚ ZUPEŁNIE INNEGO – odsunął się lekko, oboje zostaliście oświetleni przez nikłą łunę jego pomarańczowej duszy. Wyglądała zdecydowanie gorzej niż G czy Reda, miała wiele blizn. Zastanawiałaś się jak wiele musiał wycierpieć w swoim życiu. Zareagowałaś bez pomyślunku, kładąc rękę na żebrach, chcąc dotknąć rannej duszy. Wziął głębszy wdech odtrącając Cię z wielką siłą i za pomogą rąk zakrył klatkę piersiową drżąc cały czas.
-P-przepraszam! - odsunęłaś się kładąc ręce na oparciach łóżka – Przepraszam, nie chciałam zrobić ci krzywdy. Ona po prostu wyglądała na samotną i-i ja... - chciałaś odejść, lecz złapał Cię za nadgarstek przytrzymując mocno. Zamarłaś czekając na to, aż jego pięść Cię uderzy. Tak się jednak nigdy nie stało. Zamiast tego przyglądał Ci się uważnie z rumieńcem na twarzy
-CZY.. CZY CHCESZ SIĘ JEJ PRZYJRZEĆ? - zapytał cicho. Wgapiałaś się w niego, szczęka Ci opadła, dopiero po minucie szoku dotarło do Ciebie o czym mówił.
-O-oh! Oh, uhm... tak. Jasne. Z przyjemnością – wskazał miejsce obok siebie abyś usiadła na łóżku. Puścił Cię przykładając obie ręce do swojej piersi. Wyciągnął serce powoli zza jego mostka, popękane pomarańczowe, jarzące się bardziej w miejscach gdzie były nadkruszenia. Nigdy nie widziałaś duszy tak blisko. - Jest piękna – szepnęłaś i wyciągnęłaś znowu rękę, ale szybko osłonił ją przed Tobą
-MUSISZ UWAŻAĆ... Z NAGĄ DUSZĄ – znowu ją zaprezentował – TO KWINTESENCJA CAŁEGO MOJEGO ISTNIENIA, MOJEGO ŻYCIA, CAŁEJ WIEDZY I CZYNÓW. JEDEN ZŁY RUCH I JUŻ PO MNIE. WIESZ CO TO OZNACZA? TO, ŻE CI JĄ POKAZUJĘ? - zaprzeczyłaś – TO ZNACZY... ŻE CI UFAM – opuścił ręce, lecz jego dusza sama przybliżyła się do Ciebie. Patrzyłaś na niego w ciszy, ostrożnie złączone, otwarte ręce podniosłaś tak, aby serce mogło na nie opaść. Było ciepłe w uczuciu przypominające żywy ogień. Trudno było Ci uwierzyć w to, że Edge pozwolił Ci jej dotknąć, ale z drugiej strony wydaje się być w tej chwili w emocjonalnej rozsypce. Poczułaś szczęście wypełniające Twoją pierś. On Ci ufa, naprawdę Ci ufa. Ten który nie wierzy własnemu śniadaniowi, ufa Ci. To wspaniałe uczucie. - JAK TO ROBISZ? - zapytał drżącym głosem przyglądając Ci się z uwagą. Zamrugałaś i popatrzyłaś na niego. Trzymał ręce przy mostku, uśmiechał się nerwowo i rumienił głęboko. Znowu popatrzyłaś na jego duszę i zobaczyłaś, że jedna z ran na niej w oczach zaczyna znikać.
-Ja... nie wiem. Myślałam o tym jak bardzo jestem szczęśliwa, że mi ufasz
-ZRÓB TAK JESZCZE RAZ
-Nie da się ot tak po prostu.
-ZRÓB TAK JESZCZE TAZ... PROSZĘ? JAK CI POWIEM, ŻE JESTEŚ ŚLICZNA NA LUDZKIE STANDARDY, CZY TO UCZYNI CIĘ SZCZĘŚLIWĄ? - zaśmiałaś się. Westchnął, kolejna niewielka ranka się uleczyła
-To normalne? - Zaczęłaś się zastanawiać, czy to naprawdę Ty go leczysz.
-JA.. NIE WIEM. NIGDY WCZEŚNIEJ NIE POZWOLIŁEM NIKOMU DOTKNĄĆ MOJEJ DUSZY, NIE POKAZAŁEM JEJ NAWET REDOWI
-Ciekawe co się stanie, jeżeli.. - mruknęłaś.
-NIE, NIE RÓ—NYEEEHHH.. - jęknął kiedy zaczęłaś ją głaskać. Brzmiał na.. zadowolonego. Większa bruzda zniknęła.
-...Łał.
-D-DOBRA, BARDZO ZABAWNE, A TERAZ ODDAWAJ – burknął, lecz nie usłuchałaś
-O nie nie nie, myślę, że to też uzdrowię – delikatnie dotknęłaś jego duszy obiema rękami, padł na łóżko coś mrucząc pod nosem. Zignorowałaś go, za pomocą kciuków pieściłaś czule pęknięcia. Każdy dotyk wywoływał cichy jęk w tym wielkim, groźnym szkielecie, zaciskającym teraz ręce na prześcieradle. Kilka kolejnych muśnięć palcami i zniknęła! Nie zauważyłaś, jak Edge pochyla się nad Tobą. Krople potu skapywały mu z czaszki. Podniosłaś duszę przyglądając się dokładnie pozostałym, lecz wygląda na to, że Twoja mała sztuczka na żadną już nie zadziała. Ręce potwora pojawiły się z tyłu, wsunęły przed Twoje zabierając duszę.
-TO CO ZROBIŁAŚ BYŁO BARDZO NIEGRZECZNE, DZIECINKO – jego głos przypominał warknięcia. Jedną ręką, tą w której nie miał swojej duszy, przyciągnął Cię do siebie. Poczułaś jak gula rośnie Ci w gardle. Nie był delikatny. Czyżbyś przywróciła jego chamską naturę przez uleczenie kilku ran? Wsunął ją do klatki piersiowej tylko po to by wolną już ręką pogładzić Cię po udzie, brzuchu i zatrzymać ją na piersi. - MOJA KOLEJ, TATUŚ CHCE ZOBACZYĆ TWOJĄ DUSZĘ, WIESZ? -
-N-nie! - krzyknęłaś wyrywając się. Próżny trud. Szybko Cię pochwycił. Był znacznie silniejszy niż Ty. Znowu przystawił rękę do Twoich piersi, zaś Ty wzięłaś głębszy oddech chcąc zawołać Sansa. I to się nie udało, drugą ręką zasłonił Ci usta.
-NIE PSUJ MI ZABAWY – zabrał rękę i nakazał milczenie. Widząc, jak mu ulegasz mimo lekkiego oporu usadowił Cię na swoim kolanie blokując Twoje ręce na plecach, które przywierały do jego żeber. Mógł teraz swobodnie przystawić obie dłonie na Twoją pierś i pociągnął. Poczułaś to, lecz nic się nie stało. Poprawił się w siedzeniu i znowu pociągnął. Nadal nic. - NYEEEEH! DLACZEGO NIE MOGĘ JEJ ZOBACZYĆ? NIE MA MOWY, ABYŚ BYŁA NA TYLE SILNA ABY... - przerwał zbierając myśli. Pociągnął jeszcze raz, mocniej i drapieżniej i nim zdążyłaś zareagować podciągnął tył Twojej koszulki na głowę. Pochylił cię do przodu przesuwając ręką po bliznach na plecach, pierwszy raz zaczął im się przyglądać. - KTOŚ UWIĘZIŁ TWOJĄ DUSZĘ? - szepnął znacząc jednym z palców znamię – ALE DLACZEGO? CO ZA OKRUTNIK... - nie odpowiedziałaś, zamiast tego przyglądałaś mu się z zakłopotaniem. - WIEDZIAŁAŚ?
-Podejrzewałam, ale nigdy nie miałam szansy spróbować ją wyciągnąć
-CZY... CZY WIESZ CO TO ZNACZY? - zaprzeczyłaś. Nagle przytulił Cię obejmując ramionami w mizernym przytuleniu. To było dziwne, nigdy nie wiedział jak się do Ciebie przytulać. - TAK MI PRZYKRO CZŁOWIEKU, PÓKI TWOJA DUSZA JEST UWIĘZIONA, NIGDY NIE UDA CI SIĘ Z NIKIM ZWIĄZAĆ – Prawda Cię uderzyła. Nie uda Ci się z nikim zawiązać żadnych więzi. To dlatego uciekałaś. To dlatego tak łatwo mogłaś szybko za każdym razem zostawiać. - CO ZA PASKUDNY LOS – szepnął w Twoje włosy
-Uważaj Edge, bo pomyślę, że mi współczujesz – mruknęłaś starając się poprawić nastrój. Przerażał Cię tak troszeczkę.
-MYLIŁEM SIĘ... CZASAMI WSPÓŁCZUCIE... NIE JEST ZŁE – Serce mocniej Ci zabiło. Nie, to nie może być prawda. Twoja dusza nie może być kompletnie zamknięta. Każde inne miejsce z łatwością mogłaś zostawić.
-Ale to tutaj, z wami.. - nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że mówisz myśli na głos – czuję się spełniona. Moja dusza chce być tutaj. Ja chcę być tutaj. Nie może być zamknięta na dobre.
-CÓŻ... ISTNIEJE ROZWIĄZANIE... BOLESNE. - Odwróciłaś się w jego stronę z iskierkami w oczach. Chwyciłaś się jego ramion
-Umiesz to naprawić? Naprawdę?
-CÓŻ.. NIE JA, ALE ... MÓJ BRAT.. MOŻE. CHYBA. NIE JESTEM PEWIEN. NO I JAK POWIEDZIAŁEM, TO BĘDZIE BOLAŁO – mina Ci zrzedła. Objął Cię i znowu mocno przytulił. -NIE JESTEŚ NA TO GOTOWA?
-Nie chcę aby ktokolwiek inny o tym wiedział.. póki co. O tym, że moja dusza jest uwięziona – Znowu czułaś jak gładzi Cię po bliznach, mocno, lecz zaskakująco delikatnie, nawet jak na niego. Wyraźnie nie czuł się dobrze, bo nie wiedział co powiedzieć. Zamknęłaś oczy skupiając się na jego dotyku. Blizny były wrażliwe, bo nikt wcześniej ich nie dotykał. Zadrżałaś kilka razy, lecz nie przerywał pieszczoty. Łzy ciekły Ci po policzkach jak myślałaś o własnej duszy uwięzionej w piersi. Jak teraz tak o tym pomyślisz, świadomość że nigdy nie dane będzie Ci się z kimś związać... Pomyślałaś o wszystkich domownikach, o tym jak chłopcy starali się pozyskać Twoją sympatię, jak Cię kokietowali... Nigdy nie będziesz w stanie dać im tego czego potrzebują do przeżycia. Nigdy, tak naprawdę, nie będziesz w stanie być z żadnym z nich. Zaskoczyłaś Edge pierwszym szlochem. Krótkim, głębokim i bardzo bolesnym, sprawiającym, że cała podskoczyłaś. Zabrał rękę jakby został ugryziony. Patrzyliście na siebie, poruszeni Twoim zachowaniem. Starł z policzka łzę która Ciekła spod powieki. Pękłaś, chwyciłaś jego dłoń i mocno tuląc ją do twarzy, zaczęłaś płakać. Początkowo nie wiedział co zrobić, lecz nie zabrał jej. Potem poczułaś, jak drugą ręką znowu zaczyna Cię głaskać. Wtuliłaś się w niego cały czas płacząc. Opuścił Twoją koszulkę zakrywając plecy z bliznami.
-PO PROSTU... MÓW MI O WSZYSTKIM... CZEGO POTRZEBUJESZ... OD TEGO SĄ TATUŚKI, PRAWDA? - mruknął w Twoje włosy. Nie był dobry w pocieszaniu, ale .. w tej chwili, nie był też taki zły.
RED
prawdopodobnie nie powinienem szpiegować, lecz nigdy moja moralność nie była na wysokim poziomie, no i się martwiłem o mojego brata i o nią, mimo mojego zachowania nie byłem ślepy na jego nastrój, wiedziałem że cierpi, jak zawsze po rui, więc posłałem do niego kicię, bo pomyślałem że ostatecznie ona może pomóc, nie spodziewałem się tego co nastąpiło później, nigdy wcześniej nie widziałem go takiego potrzebującego, spragnionego, byłem zły że tak bardzo jej chce, choć nigdy nie zwracał specjalnej uwagi na mnie, lecz szczęka opadła mi na dobre kiedy zobaczyłem jak wyciąga swoją duszę, mnie nigdy jej nie pokazał! a potem tak po prostu ona ją wzięła i zaczęła dawać mu rozkosz o jakiej ja mogę tylko śnić, musiałem odstawić własną zazdrość na bok bo inaczej ich bym tam powybijał, poza tym, to co robiła... działało... jego dusza... leczyła się, na moich oczach (no nie dosłownie, ale byłem blisko)... czy ona jest cudotwórczynią? potem ją złapał, i powinienem chyba im przeszkodzić, ale... cóż.. podobało mi się to co widziałem... no i chciałem zobaczyć jaka będzie jej dusza... jaki ma kolor.. czy jest tak piękna jak sobie to wyobrażałem? ale nic się nie stało, potem od pociągnął jej koszulkę i zamarłem... pierwszy raz widziałem tak wielkie blizny, głębokie, pełno mniejszych na jej cudownej skórze, całe plecy i ramiona... nie miałem pojęcia.. lecz edge nie wyglądał na zaskoczonego, musiał już o nich wiedzieć... to wyjaśnia dlaczego wybrał jej taki strój kąpielowy
-KTOŚ UWIĘZIŁ TWOJĄ DUSZĘ? - powiedział i już wiedziałem stąd są te blizny, znamiona przeszłości w której ktoś tak doszczętnie niszczył jej ciało, że uwięził duszę w bólu, to najokrutniejsza rzecz jaką mogłem sobie wyobrazić, no i tak jak zauważył edge, nie będzie mogła zawiązać więzi z nikim, edge zaproponował, abym ja jej pomógł, ale odmówiła, mądra dziewczynka, biorąc pod uwagę całą sytuację... mógłbym ją zabić, zniszczyć jej duszę, nie jestem pewien czy dałbym radę to naprawić i nawet gdyby mnie błagała, odmówił bym
-oh kiciu – mruknąłem wstrzymując oddech, zaczęła płakać... na jakiś czas odpuszczę sobie szpiegowanie.
-KTOŚ UWIĘZIŁ TWOJĄ DUSZĘ? - powiedział i już wiedziałem stąd są te blizny, znamiona przeszłości w której ktoś tak doszczętnie niszczył jej ciało, że uwięził duszę w bólu, to najokrutniejsza rzecz jaką mogłem sobie wyobrazić, no i tak jak zauważył edge, nie będzie mogła zawiązać więzi z nikim, edge zaproponował, abym ja jej pomógł, ale odmówiła, mądra dziewczynka, biorąc pod uwagę całą sytuację... mógłbym ją zabić, zniszczyć jej duszę, nie jestem pewien czy dałbym radę to naprawić i nawet gdyby mnie błagała, odmówił bym
-oh kiciu – mruknąłem wstrzymując oddech, zaczęła płakać... na jakiś czas odpuszczę sobie szpiegowanie.
TY
Kiedy się obudziłaś, byłaś bardzo zagubiona. To nie jest Twój pokój. To też nie jest Twoje łóżko. Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś śpiącego Edge koło siebie, po chwili wszystkie wspomnienia wróciły. Westchnęłaś. To była dziwna historia. Poprawiłaś się na poduszkach nie będąc w pełni gotową na powrót do swojego pokoju. Nastrój Ci się poprawił, Edge próbował z całych sił i nawet mu się to udało, no skoro usnęłaś na jego piersi... Ale... nadal czułaś ból w piersi, świadomość, że nigdy nie będziesz w stanie nikogo naprawdę pokochać i nie będziesz w stanie się z nikim związać, była przerażająca. Pochyliłaś się i czule pocałowałaś potwora w kość policzkową.
-Dziękuję, że się starałeś, Tatuśku – szepnęłaś. Wyślizgnęłaś się z łóżka i poprawiłaś koszulkę. Byłaś zaskoczona tym, że jak na siebie Edge zachowywał się całkiem dobrze. Nie próbował Cię zakneblować, ani związać. Chociaż, to znowu wolał Red, Edge był tym od torturowania. Ale po co torturują innych, skoro sami już torturują siebie? Wyślizgnęłaś się z pokoju ostrożnie zamykając za sobą drzwi.
-długo tam siedziałaś – podskoczyłaś na dźwięk głosu Reda, przyglądał Ci się z zaciekawieniem – więc.. już z nim lepiej?
-T..tak, miał doła i siedziałam z nim póki mu się nie polepszyło.
-pięć godzin? - Pięć godzin?! Rany, to zdecydowanie dłużej niż myślałaś.
-Tak, ale już z nim dobrze.
-a z tobą? - zapytał mierząc Cię wzrokiem
-T...tak, nic mi nie jest
-wiesz kocie, okropny z ciebie kłamca, to co czujesz w duszy maluje ci się na twarzy... i nie umiem odczytać twojej aury, tak jakby coś ją blokowało – zerknął na chwilę na drzwi do pokoju brata by następnie oprzeć się o ścianę ręką, trzymaną na wysokości Twojej głowy, druga złapała Cię za brodę, różowy rumieniec pojawił się na jego policzkach. Również się rumieniłaś, przypominając sobie ostatni raz kiedy tak Cię dotykał, wtedy wił gniazda z poduszek – zastanawia mnie dlaczego tak się dzieje.. może kiedyś pozwolisz mi się bliżej przyjrzeć? - ścisnął Cię mocniej by następnie gwałtownie puścić. Wsadził ręce do kieszeni, szczerzył się jak zawsze, choć jego spojrzenie było smutne. Ale ostatecznie jego zły nastój zniknął. Zaśmiał się z Twojej miny i wrócił do swojego pokoju. - nie patrz się tak na mnie kocie – rzucił – chcę uczynić cię swoją.
-Dziękuję, że się starałeś, Tatuśku – szepnęłaś. Wyślizgnęłaś się z łóżka i poprawiłaś koszulkę. Byłaś zaskoczona tym, że jak na siebie Edge zachowywał się całkiem dobrze. Nie próbował Cię zakneblować, ani związać. Chociaż, to znowu wolał Red, Edge był tym od torturowania. Ale po co torturują innych, skoro sami już torturują siebie? Wyślizgnęłaś się z pokoju ostrożnie zamykając za sobą drzwi.
-długo tam siedziałaś – podskoczyłaś na dźwięk głosu Reda, przyglądał Ci się z zaciekawieniem – więc.. już z nim lepiej?
-T..tak, miał doła i siedziałam z nim póki mu się nie polepszyło.
-pięć godzin? - Pięć godzin?! Rany, to zdecydowanie dłużej niż myślałaś.
-Tak, ale już z nim dobrze.
-a z tobą? - zapytał mierząc Cię wzrokiem
-T...tak, nic mi nie jest
-wiesz kocie, okropny z ciebie kłamca, to co czujesz w duszy maluje ci się na twarzy... i nie umiem odczytać twojej aury, tak jakby coś ją blokowało – zerknął na chwilę na drzwi do pokoju brata by następnie oprzeć się o ścianę ręką, trzymaną na wysokości Twojej głowy, druga złapała Cię za brodę, różowy rumieniec pojawił się na jego policzkach. Również się rumieniłaś, przypominając sobie ostatni raz kiedy tak Cię dotykał, wtedy wił gniazda z poduszek – zastanawia mnie dlaczego tak się dzieje.. może kiedyś pozwolisz mi się bliżej przyjrzeć? - ścisnął Cię mocniej by następnie gwałtownie puścić. Wsadził ręce do kieszeni, szczerzył się jak zawsze, choć jego spojrzenie było smutne. Ale ostatecznie jego zły nastój zniknął. Zaśmiał się z Twojej miny i wrócił do swojego pokoju. - nie patrz się tak na mnie kocie – rzucił – chcę uczynić cię swoją.
O jezu. Nie miałam pojęcia, że to jest możliwe. Tak mi jej/nas szkoda. Jakim cudem to się stało? Ten rozdział doprowadził mnie do płaczu...
OdpowiedzUsuńWszystko będzie wyjaśnione kochanie
UsuńOh, ten rozdział był takj słodki <3 Uwielbiam, gdy Edge jest taki... potulny, miły dla nas. Eh, z tą duszą... wierzę, że wszystko będzie dobrze. Jestem chyba za dużą optymistką, autorzy uwielbiają mieszać w życiu swych postaci XD Dziękuję za tłumaczenie, Yumiś <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba kochanie :D
UsuńW końcu rozdział z Edgem! I to jeszcze taki cudowny! Uwaga wszystkie fangirl,cofnąć się, on jest mój!
OdpowiedzUsuńA co do sprawy mojej/naszej duszy, to raczej wszystko wyjdzie na plus. I choć wiem, że autorzy czasami lubią dokopać swoim postacią, to coś czuje, że tutaj raczej nastąpi happy end'ing.
Oh kochane słodkie letnie dziecię xD
UsuńO-oh niee, ja już się boję! XD
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJak zawsze, wspaniale się spisałaś Yumi ^^
OdpowiedzUsuńTylko... Czy to nie "Obusieczny miecz"? Może się mylę, ale... Chcę mieć pewność :3
Nope.
Usuńhttp://sciaga.pl/slowniki-tematyczne/14136/miecz-obosieczny/
Całe życie w błędzie :'(
UsuńPrzepraszam
Wiem, że to by było zbyt przewidywalne itp. ale moim zdaniem jeszcze przed rują i "wpadką" z G Sans powinien nam powiedzieć, że nas kocha tak samo jak my jego i byśmy byli parą i w ogóle... nie jestem jakąś fangirleczką czy coś, ale to by mogło być takie piękne zakończenie... eh... wyobraźnia.
OdpowiedzUsuńWiesz, ludzie tworzący opowiadania, nie lubią jak coś jest przewidywalne. Wolą mieszać w życiu bohatera, targać uczuciami czytelnika. I wyobraź sobie, czy Edge w innej sytuacji, znając jego osobowość, byłby w stanie powiedzieć nam coś takiego? Może i tak, ale autorka ma inną wizję przyszłości bohaterki ^^
UsuńNajwyraźniej
UsuńNo no, Edge mnie tutaj zaskoczył, i choć ten rozdział był smutny to i piękny
OdpowiedzUsuńYumi, odwaliłaś zawalistą robotę. Ten rozdział wycisnął ze mnie łzy.
OdpowiedzUsuń