Notka od autora: No więc, oficjalnie wróciłam i już zabieram się za rysowanie komiksu z Torchtale. Tymczasem, przychodzę do Was z krótkim one shotem, który, mam nadzieję, się wam spodoba.
***
BUM!
Kolejny zręczny unik w wykonaniu Friska był zarówno najlepszą, jak i najgorszą rzeczą, jaką mógł w tej chwili zrobić. Z jednej strony uniknął ataku, który mógł go bardzo poturbować, ale z drugiej strony jeszcze bardziej rozwścieczył swojego przeciwnika. A raczej przeciwniczkę.
Znajdowali się teraz w Ruinach, tocząc między sobą walkę, przy okazji słysząc głośne okrzyki potworów z okolicy. Zebrała się tam całkiem spora widownia, która podzieliła się na dwa obozy; jeden dopingował Friska, drugi Charlę. Jednak z racji tego, że dziewczyna znana była ze swojego lenistwa podczas szkolenia, wszyscy dobrze wiedzieli, że jej magia nie była dopracowana.
To nie tak, że nie wierzyli w jej siłę. Gdyby tylko chciała, mogłaby nawet pokonać Asgora. Problem w tym, że właśnie nie chciała. Nauczyła się tylko jednego ataku i zadowolona opuściła zajęcia, oświadczając, że wie już wszystko, czego chciała. Z tego powodu większość potworów stawiała na wygraną Friska.
Ale zacznijmy od początku.
Pewnego pięknego dnia Frisk doszedł do wniosku, że brakuje mu rozrywki. Przeczytał już wszystkie książki od Toriel, nawet jeśli połowy nawet nie rozumiał, obejrzał wszystkie anime, jakie Alphys chowała w swojej szafce (nawet, jeśli niektórych wolał nie oglądać) oraz spróbował każdego dania, które było dostępne tylko w podziemiu (wliczając w to tysiące rodzajów spagetti od Papyrusa).
Jednak to mu nie wystarczało. Nie chciał pójść za radą Flowey'ego i skorzystać ze swoich... możliwości. Szczerze mówiąc, lubił go, ale czasem wpadał na potworne pomysły. Co nie zmieniało faktu, że bardzo chciał jakiejś walki. Żeby rozruszać kości. Zwykły, przyjacielski pojedynek. Czy prosił o zbyt wiele?
Najwyraźniej tak. Najpierw poprosił o sparing Sansa. Było to najbezpieczniejsze rozwiązanie, gdyż szkielet słynął ze swoich uników, dzięki czemu Frisk nie ryzykował zranieniem potwora. Złapał go na jednej z jego stacji, śpiącego oczywiście. Wtedy właśnie poprosił szkieleta o walkę. Jedyną odpowiedzią, jaką uzyskał, było zgaśnięcie jego światełka w oku oraz:
➖ c h y b a ś n i s z
Następna była Toriel. Dobrze wiedział, że kozia mama go nie skrzywdzi, a on będzie mógł sobie poskakać na prawo i lewo. Jednak, jak to bywa z troskliwymi matkami, z Toriel było jeszcze trudniej, niż z Sansem.
➖ Jak to, chcesz walczyć? Dlaczego? Czy coś się stało?➖ spytała, wyciągając nos z książki i lustrując chłopca zdziwionym spojrzeniem.
Taaak, nie mógł jej powiedzieć, że z nudów, to by tylko pogorszyło sprawę. Toriel nie wypuściłaby go z pokoju przynajmniej przed miesiąc i karmiłaby plackiem ze ślimaków. Brr...
Przemyślał dokładnie wszystkie opcje, czyli dokładnie osoby, które chciałyby z nim walczyć. Nie spyta przypadkowych potworów, których znał z widzenia, co to to nie. Ale ci, których znał całkiem dobrze, też się nie nadawali.
Undyne go zabije, to pewne.
Asgore dostanie za to ochrzan od Tori, więc lepiej nie ryzykować.
Alphys i Paps boją się wyjść na zewnątrz.
Napstablook się popłacze.
temmie naciągnie go na jakieś super okazje w sklepie i tyle będzie z walki.
Muffet nie umie jeszcze walczyć.
Z Grillbym ciężko się dogadać.
Pozostała mu tylko jedna osoba... iii właśnie z nią teraz walczy.
➖ dawaj co tam masz, mały! ➖ krzyknęła Charla, szykując kolejne kule ognia do wystrzału.
Frisk, jak zwykle, przeturlał się pod nimi i stanął w bezpiecznej odległości, szykując się do ataku.
Umówili się, że walka zakończy się, dopóki jedna ze stron się nie podda. Czyli zwyczajny pojedynek między dwójką przyjaciół - cóż w tym dziwnego?
Bronią, jaką posiadał Frisk, była... patelnia. Odkąd znalazł ją w Hotlandzie, używał tylko jej w walce. Była lekka, szeroka, no i dzięki niej jedzenie smakowało lepiej. Była to po prostu broń doskonała.
I ŚWIST!
Frisk zamachnął się bronią, której Charla ledwo uniknęła. Włosy przeleciały mu przed oczami, a dziewczyna znalazła się tuż za nim, serwując kolejne ataki. Czasami udawało się jej zrobić unik, czasami nie. Chłopiec często zastanawiał się, czy nie trenuje ona przypadkiem z Sansem.
➖ lepiej pokonaj mnie już teraz, bo inaczej użyję mojego specjalnego ataku. a tego raczej nie przeżyjesz.
Wraz z jej pstryknięciem palcami, pięć ognistych kul otoczyło chłopca na wysokości kolan. Były dosyć wolne, więc nie stanowiły wielkiego zagrożenia. Frisk uśmiechnął się szeroko i po prostu przeskoczył je, kiedy pofrunęły w jego stronę.
Trzeba było uważać na lekcjach, kiedy jeszcze miałaś okazję, przyjaciółko.
Dzieciak nie tracił czasu i od razu podbiegł do niej, ofiarując jej głośny cios w głowę.
I tym razem BĘC!
Dźwięk głuchego uderzenia rozległ się po RUINACH, a część widowni (zapewne dopingującej Charlę) zamarła. Dziewczyna lekko się zachwiała i cofnęła trochę do tyłu. Chwyciła się za tył głowy i cicho syknęła z bólu. W pierwszej chwili chłopiec poczuł niebywały przypływ euforii. Już praktycznie wygrał!
Frisk sprawdził jej statystyki i skamieniał. Jej HP było bliskie zera, a z resztą było to po niej widać. Ledwo utrzymywała się na nogach. Jeszcze jeden cios i Charla może sobie po prostu puffnąć na zawsze! Na co ona czeka?
➖ hah... nieźle... mały... daj mi chwilę... złapię tylko oddech ➖ sapnęła, trzymając ręce na kolanach.
Frisk zgłupiał. Podobnie jak reszta. Więęęc... co teraz? Poddać mecz? Dalej walczyć? Dziewczyna grała w niebezpieczną grę, a on ledwo się powstrzymywał, żeby jej tego nie udowadniać. Wszelkie wątpliwości rozwiał cichy śmiech Charly.
Powoli wstała, a potem... wyjęła z kieszeni jakieś pudełko. Otworzyła je z wielkim uśmiechem na ustach. A był to... pierdolony placek cynamonowo-czekoladowy! Skąd ona go wzięła? A co ważniejsze, co zamierza z nim zrobić?
Wszyscy ze skupieniem wpatrywali się w dziewczynę, która, jak gdyby nigdy nic, zaczęła pochłaniać kawałek placka z nieukrywanym zadowoleniem. Minęło kilka minut, wszyscy zaczynali się już niecierpliwić. W końcu Frisk spróbował się do niej zbliżyć, a ona posłała mu spojrzenie w stylu: pieprz się, teraz jem. Chłopiec nagle uznał, że nie będzie jej niepokoił. Normalnie jak z psem. Nie podchodź, kiedy je, bo cię ugryzie. Kiedy już skończyła, przeciągnęła się, a nad nią pojawiło się parę kuli ognia, które zaraz miały polecieć w stronę Friska.
Co do cholery... Nie dane mu było dokończyć, bowiem oberwał jedną z magicznych kul. Charla wznowiła swoje ataki, co więcej, były one szybsze niż wcześniej. Zachowywała się, jakby dostała jakiegoś power-upa. Co się właśnie stało?
➖ Hej! Co zrobiłaś?! ➖ krzyknął Frisk, pokazując oskarżycielsko na dziewczynę. ➖ Nie grasz czysto! ➖ Ona zachichotała, po czym podrzuciła włosy do góry.
➖ wiesz, ja też byłam człowiekiem. a to oznacza, że mogę się leczyć, obżerając się, tak jak ty. ➖ Cmoknęła w powietrzu, posyłając kolejne kule płomieni. ➖ wiesz, też mam swoje sposoby na przetrwanie. zostało mi jeszcze siedem placków.
Powiedziawszy to, usiadła na ziemii i wciąż atakowała swoją magią Friska. Była szybsza, silniejsza, lepsza. O ile wcześniej Charla nie była żadnym wyzwaniem, to teraz miał z nią niemałe problemy. Chłopiec wolał nawet nie myśleć, co się stanie po zjedzeniu ostatniego placka.
➖ woopsie, chyba twój czas się skończył. pora na mój specjalny atak. żryj to, frajerze ➖ mówiąc to, podniosła rękę w górę, a za nią pojawił się maleńki płomyczek, który zaczął rosnąć z niebywałą szybkością. Kiedy już przerastał Charlę, dodała ciszej:
➖ smacznego.
I ŁUUUP!
Kolejny zręczny unik w wykonaniu Friska był zarówno najlepszą, jak i najgorszą rzeczą, jaką mógł w tej chwili zrobić. Z jednej strony uniknął ataku, który mógł go bardzo poturbować, ale z drugiej strony jeszcze bardziej rozwścieczył swojego przeciwnika. A raczej przeciwniczkę.
Znajdowali się teraz w Ruinach, tocząc między sobą walkę, przy okazji słysząc głośne okrzyki potworów z okolicy. Zebrała się tam całkiem spora widownia, która podzieliła się na dwa obozy; jeden dopingował Friska, drugi Charlę. Jednak z racji tego, że dziewczyna znana była ze swojego lenistwa podczas szkolenia, wszyscy dobrze wiedzieli, że jej magia nie była dopracowana.
To nie tak, że nie wierzyli w jej siłę. Gdyby tylko chciała, mogłaby nawet pokonać Asgora. Problem w tym, że właśnie nie chciała. Nauczyła się tylko jednego ataku i zadowolona opuściła zajęcia, oświadczając, że wie już wszystko, czego chciała. Z tego powodu większość potworów stawiała na wygraną Friska.
Ale zacznijmy od początku.
Pewnego pięknego dnia Frisk doszedł do wniosku, że brakuje mu rozrywki. Przeczytał już wszystkie książki od Toriel, nawet jeśli połowy nawet nie rozumiał, obejrzał wszystkie anime, jakie Alphys chowała w swojej szafce (nawet, jeśli niektórych wolał nie oglądać) oraz spróbował każdego dania, które było dostępne tylko w podziemiu (wliczając w to tysiące rodzajów spagetti od Papyrusa).
Jednak to mu nie wystarczało. Nie chciał pójść za radą Flowey'ego i skorzystać ze swoich... możliwości. Szczerze mówiąc, lubił go, ale czasem wpadał na potworne pomysły. Co nie zmieniało faktu, że bardzo chciał jakiejś walki. Żeby rozruszać kości. Zwykły, przyjacielski pojedynek. Czy prosił o zbyt wiele?
Najwyraźniej tak. Najpierw poprosił o sparing Sansa. Było to najbezpieczniejsze rozwiązanie, gdyż szkielet słynął ze swoich uników, dzięki czemu Frisk nie ryzykował zranieniem potwora. Złapał go na jednej z jego stacji, śpiącego oczywiście. Wtedy właśnie poprosił szkieleta o walkę. Jedyną odpowiedzią, jaką uzyskał, było zgaśnięcie jego światełka w oku oraz:
➖ c h y b a ś n i s z
Następna była Toriel. Dobrze wiedział, że kozia mama go nie skrzywdzi, a on będzie mógł sobie poskakać na prawo i lewo. Jednak, jak to bywa z troskliwymi matkami, z Toriel było jeszcze trudniej, niż z Sansem.
➖ Jak to, chcesz walczyć? Dlaczego? Czy coś się stało?➖ spytała, wyciągając nos z książki i lustrując chłopca zdziwionym spojrzeniem.
Taaak, nie mógł jej powiedzieć, że z nudów, to by tylko pogorszyło sprawę. Toriel nie wypuściłaby go z pokoju przynajmniej przed miesiąc i karmiłaby plackiem ze ślimaków. Brr...
Przemyślał dokładnie wszystkie opcje, czyli dokładnie osoby, które chciałyby z nim walczyć. Nie spyta przypadkowych potworów, których znał z widzenia, co to to nie. Ale ci, których znał całkiem dobrze, też się nie nadawali.
Undyne go zabije, to pewne.
Asgore dostanie za to ochrzan od Tori, więc lepiej nie ryzykować.
Alphys i Paps boją się wyjść na zewnątrz.
Napstablook się popłacze.
temmie naciągnie go na jakieś super okazje w sklepie i tyle będzie z walki.
Muffet nie umie jeszcze walczyć.
Z Grillbym ciężko się dogadać.
Pozostała mu tylko jedna osoba... iii właśnie z nią teraz walczy.
➖ dawaj co tam masz, mały! ➖ krzyknęła Charla, szykując kolejne kule ognia do wystrzału.
Frisk, jak zwykle, przeturlał się pod nimi i stanął w bezpiecznej odległości, szykując się do ataku.
Umówili się, że walka zakończy się, dopóki jedna ze stron się nie podda. Czyli zwyczajny pojedynek między dwójką przyjaciół - cóż w tym dziwnego?
Bronią, jaką posiadał Frisk, była... patelnia. Odkąd znalazł ją w Hotlandzie, używał tylko jej w walce. Była lekka, szeroka, no i dzięki niej jedzenie smakowało lepiej. Była to po prostu broń doskonała.
I ŚWIST!
Frisk zamachnął się bronią, której Charla ledwo uniknęła. Włosy przeleciały mu przed oczami, a dziewczyna znalazła się tuż za nim, serwując kolejne ataki. Czasami udawało się jej zrobić unik, czasami nie. Chłopiec często zastanawiał się, czy nie trenuje ona przypadkiem z Sansem.
➖ lepiej pokonaj mnie już teraz, bo inaczej użyję mojego specjalnego ataku. a tego raczej nie przeżyjesz.
Wraz z jej pstryknięciem palcami, pięć ognistych kul otoczyło chłopca na wysokości kolan. Były dosyć wolne, więc nie stanowiły wielkiego zagrożenia. Frisk uśmiechnął się szeroko i po prostu przeskoczył je, kiedy pofrunęły w jego stronę.
Trzeba było uważać na lekcjach, kiedy jeszcze miałaś okazję, przyjaciółko.
Dzieciak nie tracił czasu i od razu podbiegł do niej, ofiarując jej głośny cios w głowę.
I tym razem BĘC!
Dźwięk głuchego uderzenia rozległ się po RUINACH, a część widowni (zapewne dopingującej Charlę) zamarła. Dziewczyna lekko się zachwiała i cofnęła trochę do tyłu. Chwyciła się za tył głowy i cicho syknęła z bólu. W pierwszej chwili chłopiec poczuł niebywały przypływ euforii. Już praktycznie wygrał!
Frisk sprawdził jej statystyki i skamieniał. Jej HP było bliskie zera, a z resztą było to po niej widać. Ledwo utrzymywała się na nogach. Jeszcze jeden cios i Charla może sobie po prostu puffnąć na zawsze! Na co ona czeka?
➖ hah... nieźle... mały... daj mi chwilę... złapię tylko oddech ➖ sapnęła, trzymając ręce na kolanach.
Frisk zgłupiał. Podobnie jak reszta. Więęęc... co teraz? Poddać mecz? Dalej walczyć? Dziewczyna grała w niebezpieczną grę, a on ledwo się powstrzymywał, żeby jej tego nie udowadniać. Wszelkie wątpliwości rozwiał cichy śmiech Charly.
Powoli wstała, a potem... wyjęła z kieszeni jakieś pudełko. Otworzyła je z wielkim uśmiechem na ustach. A był to... pierdolony placek cynamonowo-czekoladowy! Skąd ona go wzięła? A co ważniejsze, co zamierza z nim zrobić?
Wszyscy ze skupieniem wpatrywali się w dziewczynę, która, jak gdyby nigdy nic, zaczęła pochłaniać kawałek placka z nieukrywanym zadowoleniem. Minęło kilka minut, wszyscy zaczynali się już niecierpliwić. W końcu Frisk spróbował się do niej zbliżyć, a ona posłała mu spojrzenie w stylu: pieprz się, teraz jem. Chłopiec nagle uznał, że nie będzie jej niepokoił. Normalnie jak z psem. Nie podchodź, kiedy je, bo cię ugryzie. Kiedy już skończyła, przeciągnęła się, a nad nią pojawiło się parę kuli ognia, które zaraz miały polecieć w stronę Friska.
Co do cholery... Nie dane mu było dokończyć, bowiem oberwał jedną z magicznych kul. Charla wznowiła swoje ataki, co więcej, były one szybsze niż wcześniej. Zachowywała się, jakby dostała jakiegoś power-upa. Co się właśnie stało?
➖ Hej! Co zrobiłaś?! ➖ krzyknął Frisk, pokazując oskarżycielsko na dziewczynę. ➖ Nie grasz czysto! ➖ Ona zachichotała, po czym podrzuciła włosy do góry.
➖ wiesz, ja też byłam człowiekiem. a to oznacza, że mogę się leczyć, obżerając się, tak jak ty. ➖ Cmoknęła w powietrzu, posyłając kolejne kule płomieni. ➖ wiesz, też mam swoje sposoby na przetrwanie. zostało mi jeszcze siedem placków.
Powiedziawszy to, usiadła na ziemii i wciąż atakowała swoją magią Friska. Była szybsza, silniejsza, lepsza. O ile wcześniej Charla nie była żadnym wyzwaniem, to teraz miał z nią niemałe problemy. Chłopiec wolał nawet nie myśleć, co się stanie po zjedzeniu ostatniego placka.
➖ woopsie, chyba twój czas się skończył. pora na mój specjalny atak. żryj to, frajerze ➖ mówiąc to, podniosła rękę w górę, a za nią pojawił się maleńki płomyczek, który zaczął rosnąć z niebywałą szybkością. Kiedy już przerastał Charlę, dodała ciszej:
➖ smacznego.
I ŁUUUP!
Zdecydowanie ją lubię xD
OdpowiedzUsuńChyba mamy kumpla dla Papytusa... Charlę! ^^
OdpowiedzUsuńOpowiadanie mi się straszliwie podoba, cały zamysł jest genialny :3
FRISK, OFICJALNIE CIĘ WIELBIĘ!
OdpowiedzUsuńPATELNIA ZWYCIĘŻY WSZYSTKO!
Przepraszam za tego cpaocka, nie mogłam się powstrzymać...
~Tomat