Świeżaki to ogólnopolska akcja zorganizowana przez Biedronkę i wydawać by się mogło, że każdy o niej słyszał, wszyscy zbierają, zaś w sieci krążą historie o tym co też wydarzyć się miało w trakcie tych 26 dni odkąd Świeżaki pojawiły się w sklepach. Ile w tym prawdy - to ja nie wiem. Informacje o gościu proponującym zabawki za seks, czy też historie o wybitych szybach w samochodach aby dostać misia, wydają mi się albo przesadzone, albo zwyczajnie wyssane z palca. Wydają mi się, podkreślam, bo widząc reakcję niektórych klientów zaczynam wątpić coraz bardziej w ludzką rasę.
W niniejszej notce postanowiłam zebrać do kupy historie na temat Świeżaków jakie w tym miesiącu wydarzyły się w mojej Biedrze i jakich byłam świadkiem i niestety - bohaterem, też. Biorąc pod uwagę ile się ich zebrało, że nie ma dnia, aby coś nowego się nie wydarzyło, że to zaledwie niecały miesiąc od początku akcji ze Świeżakami, boję się pomyśleć, co będzie dalej.
Na koniec obalę kilka faktów i mitów dotyczących naklejek jakie powstały, sama właściwie nie wiem skąd.
"Cześć, jestem Kalafior Krzyś i wyjaśnię ci jak..."
Na początku września miałam II zmianę, przed jej rozpoczęciem kierownik M. usadowił mnie przed komputerem w jego gabinecie i puścił prawie dziesięcio-minutowy animowany filmik, na którym Kalafior Krzyś opowiadał mi o co chodzi w akcji. To było głupie. Czułam się jak na praniu mózgu. Te kolorowe obrazki, chodzące uśmiechnięte warzywa z minami, jakby miały zaraz stać się mięsożerne w zemście za to jak zostały splugawione przez Biedronkę...
To twarze morderców! Heh, tak zupełnie poważnie i porzucając na bok prywatne opinie na temat wyglądu zabawek. Gdzieś tak koło szóstej minuty przekręciłam się w stronę M. i mruknęłam wyraźnie zniesmaczona, zagubiona i nawet przestraszona
-Błagam, wyłącz to i powiedz co mam robić.
-Dobrze, ale musisz podpisać, że widziałaś ten filmik
-Podpiszę co chcesz, tylko nie zmuszaj mnie do oglądania tego do końca
-Błagam, wyłącz to i powiedz co mam robić.
-Dobrze, ale musisz podpisać, że widziałaś ten filmik
-Podpiszę co chcesz, tylko nie zmuszaj mnie do oglądania tego do końca
Już wtedy wiedziałam, że będzie przejebane.
Nie myliłam się.
Dlaczego pani nie chce mi tego sprzedać?!
Pierwsza afera miała miejsce już pierwszego dnia. Jak wiadomo, duże miśki, można kupić za niecałe pięć dyszek. Małe nie są na sprzedaż. Choć nabijają się na kasę za niecałe trzy dychy, to jednak nie mogę ich sprzedawać, bo kasa mi się blokuje i w ogóle. Niektórzy jednak nie są w stanie do dzisiaj tego zrozumieć.
Od początku trwania akcji miałam trzy babki, które nie rozumiały słowa "nie" i koniecznie chciały kupić Juniora. We wszystkich przypadkach na ich życzenie musiałam wzywać kierownika zmiany.
-Jak to pani nie może mi tego sprzedać?
-Z całym szacunkiem, mamy zakaz sprzedawania Juniorów. - odpowiadam spokojnie.
-Ale obiecałam mojemu dziecku, że jak wrócę to mu wezmę Czesia.
-Rozumiem, lecz proszę też zrozumieć, że to nie my ustalamy zasady i musimy się ich trzymać.
-Z całym szacunkiem, mamy zakaz sprzedawania Juniorów. - odpowiadam spokojnie.
-Ale obiecałam mojemu dziecku, że jak wrócę to mu wezmę Czesia.
-Rozumiem, lecz proszę też zrozumieć, że to nie my ustalamy zasady i musimy się ich trzymać.
-Proszę wezwać kierownika.
-Słucham?
-Ma pani natychmiast wezwać kierownika, ja z panią nie rozmawiam, pani próbuje mnie oszukać. Świeżaka można kupić.
-Yhhh już dzwonię po kierownika - zawsze robię to niechętnie, nie dlatego, abym się bała swoich, lecz wiem ile pracy mają i użeranie ze złymi klientami nigdy nie jest fajne. Dlatego sama zawsze staram się rozwiązać sprawę nim zadzwonię po kierownika, tylko w ostateczności i tylko w przypadku, kiedy sama nie będę wiedziała co dalej z problemem robić.
Kierowniczka A. przyszła, no i wzięła babkę na stronę gdzie tłumaczyła jej przez kwadrans, że nie można sprzedać Juniora.
-Słucham?
-Ma pani natychmiast wezwać kierownika, ja z panią nie rozmawiam, pani próbuje mnie oszukać. Świeżaka można kupić.
-Yhhh już dzwonię po kierownika - zawsze robię to niechętnie, nie dlatego, abym się bała swoich, lecz wiem ile pracy mają i użeranie ze złymi klientami nigdy nie jest fajne. Dlatego sama zawsze staram się rozwiązać sprawę nim zadzwonię po kierownika, tylko w ostateczności i tylko w przypadku, kiedy sama nie będę wiedziała co dalej z problemem robić.
Kierowniczka A. przyszła, no i wzięła babkę na stronę gdzie tłumaczyła jej przez kwadrans, że nie można sprzedać Juniora.
Dlaczego tak mało naklejek?
Z tym spotykamy się praktycznie każdego dnia. Klientom nie odpowiada, że dostali mało, za mało aby ich zaspokoić i szybko zebrać naklejki.
Najbardziej w głowę jednak zapadł mi przypadek pewnej bardzo kłopotliwej klientki. To kobieta, którą w moim sklepie znamy wszyscy i za każdym razem jak jest, wiemy, że będzie się działo. Jak nie dopatrzy się czegoś na sklepie, tak nie będzie odpowiadało jej zachowanie kasjera czy cokolwiek innego. Wiedzieliśmy, że jak pojawią się naklejki, będą z nią kłopoty.
-Zbiera pani naklejki? - rzuciłam kasując jej zakupy, które zbliżały się do kwoty 40 złotych. Kiedy klient przekroczy ją, pojawia się nam komunikat, aby się go zapytać, czy zbiera naklejki. Wtedy możemy kliknąć "tak" lub "nie", jeżeli klikniemy "nie" nie da się tego cofnąć, no chyba, że poprzez anulowanie całego paragonu i naliczanie wszystkiego od nowa.
-Nie - odpowiedziała oschle jak zawsze. Kliknęłam. Kasuję dalej. Jak już wszystko zrobiłam podałam kwotę, na ponad osiemdziesiąt złotych. - A to jednak wezmę te naklejki.
-Um.. teraz to już za późno...
-Jak to? Zapytała się mnie pani przecież - wyjaśniłam jej jak to polega z tym pytaniem. - To oszustwo! Chcę moje naklejki.
-Mogę pani wydać naklejki, tylko wtedy jeżeli anulujemy cały paragon i zacznę panią kasować raz jeszcze
-Proszę tak zrobić - zerkam na zakupy i z westchnięciem robię co do mnie należy. Tym razem przy pytaniu klikam na "tak" i pod koniec wydaję jej w sumie osiem naklejek. - A gdzie kolejne?
-Słucham?
-Dlaczego tak mało? To jest za ten rachunek, a za tamten?
-Ten skasowany?
-Tak, też chcę za niego naklejki
-Um, nie mogę pani za niego wydać naklejek.
-Chcę moje naklejki!
-Ale dostała pani osiem naklejek.
-Chcę więcej.
-Nie mogę tego zrobić.
-Ma mi pani natychmiast wydać więcej naklejek. Należy mi się więcej naklejek.
-To... może ja wezwę kierowniczkę co?
-Proszę tak zrobić i dać mi więcej naklejek.
Kierowniczka G. kłóciła się z babką przez bite pół godziny, słychać je było na całym sklepie.
-Nie - odpowiedziała oschle jak zawsze. Kliknęłam. Kasuję dalej. Jak już wszystko zrobiłam podałam kwotę, na ponad osiemdziesiąt złotych. - A to jednak wezmę te naklejki.
-Um.. teraz to już za późno...
-Jak to? Zapytała się mnie pani przecież - wyjaśniłam jej jak to polega z tym pytaniem. - To oszustwo! Chcę moje naklejki.
-Mogę pani wydać naklejki, tylko wtedy jeżeli anulujemy cały paragon i zacznę panią kasować raz jeszcze
-Proszę tak zrobić - zerkam na zakupy i z westchnięciem robię co do mnie należy. Tym razem przy pytaniu klikam na "tak" i pod koniec wydaję jej w sumie osiem naklejek. - A gdzie kolejne?
-Słucham?
-Dlaczego tak mało? To jest za ten rachunek, a za tamten?
-Ten skasowany?
-Tak, też chcę za niego naklejki
-Um, nie mogę pani za niego wydać naklejek.
-Chcę moje naklejki!
-Ale dostała pani osiem naklejek.
-Chcę więcej.
-Nie mogę tego zrobić.
-Ma mi pani natychmiast wydać więcej naklejek. Należy mi się więcej naklejek.
-To... może ja wezwę kierowniczkę co?
-Proszę tak zrobić i dać mi więcej naklejek.
Kierowniczka G. kłóciła się z babką przez bite pół godziny, słychać je było na całym sklepie.
Alkohol też jest zdrowy!
Wiadomo, że jedną naklejkę dostanie się, kiedy przekroczymy 40 złotych. Jeżeli w zakupach jest warzywo/owoc, to tych naklejek przypada nam łączna liczba dwóch. A jeżeli damy dodatkowo kartę Biedronki, to mamy w sumie trzy naklejki. Tak? Dobra.
Jednak, jeżeli robimy zakupy, a wśród nich znajdzie się alkohol - wódka, wiskacze i inne trunki (piwo się nalicza, ale jakoś inaczej, lecz jeżeli się go kupi dużo, to wyskakuje informacja), czy też jeżeli znajdą się papierosy - kwota za te produkty jest odliczana od całego rachunku.
Dla przykładu.
Łączna kwota zakupów to 30 złotych, Kowalski kupi fajki za 12 złotych. To ma 42 złote. Niby się zgadza jest karta, jest owoc i ponad cztery dychy, ale, maszyna sobie odlicza od tego kwotę fajek i wedle jej uznania, nadal jest 30zł.
Niestety, to jest wyższa matematyka, której nie rozumieją Janusze. Przyszedł mi taki razu pewnego i kupił spirytusu 96% na ponad 80zł, a potem rzucał się na mnie, dlaczego nie dostanie naklejek. Gość był trzeźwy (jeszcze), to mu mówię, że Świeżaki reklamują zdrowy tryb życia, natomiast alkohol nie jest zaliczany do zdrowych trunków. O to się oburzył. Kolega z ochrony musiał go wyprosić.
Czy mogłaby się pani pomylić?
-Słucham? - odpowiedziałam zaskoczona
-No, czy mogłaby się pani pomylić... no wie pani.... - młoda mama sugestywnie patrzy na moją kasetkę. - Brakuje nam jeszcze sześciu naklejek...
-Um.. niestety nie mogę tego zrobić...
-Oh - matka odchodzi. Tego samego dnia, kilka godzin później przychodzi babcia
-A mogłaby pani omyłkowo wydać o naklejkę za dużo?
-Um.. niestety nie mogę tego zrobić, jesteśmy z tych naklejek później rozliczani.
-No, czy mogłaby się pani pomylić... no wie pani.... - młoda mama sugestywnie patrzy na moją kasetkę. - Brakuje nam jeszcze sześciu naklejek...
-Um.. niestety nie mogę tego zrobić...
-Oh - matka odchodzi. Tego samego dnia, kilka godzin później przychodzi babcia
-A mogłaby pani omyłkowo wydać o naklejkę za dużo?
-Um.. niestety nie mogę tego zrobić, jesteśmy z tych naklejek później rozliczani.
-No ja wiem, ale mylić się rzeczą ludzką, prawda?
-Naprawdę bardzo mi przykro, ale nie mogę się na to zgodzić.
Generalnie codziennie ktoś chce, abym się pomyliła. Kiedy wydasz o złotówkę za mało, to wściekają się na Ciebie i wyzywają od złodzieja, ale kiedy nie wydasz o naklejkę za dużo, to... Ech, ta mentalność. Jednak szczyt szczytów został pobity kilka dni temu.
-Może pani wydać mi o pięć złotych mniej, jeżeli dostanę więcej naklejek, chociaż o jedną - rzucił dorosły, zupełnie poważnie wyglądający mężczyzna. Podnoszę swoje brązowe ślepia na niego z niedowierzaniem.
-Yhhh... przepraszam, ale nie mogę się na to zgodzić - zbieram resztę z kasetki i wystawiam rękę z nią w stronę mężczyzny, są tam wspomniane pieniądze. Facet bierze je, po czym z rozmachem rzuca przede mną monetą pięciozłotową.
-Proszę pani, to jedna naklejka
-Proszę pana, jesteśmy w wielkim bracie, na kamerach nagrywa się wszystko. - dopiero ten argument do niego przemówił.
-Moim brakuje jeszcze ośmiu do dużego!
-A moja już ma jednego, teraz zbieramy na drugiego.
Doszło w końcu do pewnej młodej kobiety. Na oko, około trzy dychy miała na karku.
-Ja tam zbieram na spokojnie. Jak mi się uda to fajnie, a jak nie to pfiu - machnęła ręką - Brakuje mi już dwóch do małego.
-Jak pani tak może! - odezwała się wkurzona staruszka - Świeżaki są dla dzieci, a nie dla pani! Powinna pani swoje naklejki oddać potrzebującym dzieciom, a nie dla pani! A jak już to tego misia dać innym!
Generalnie w kolejce kilka babek cisnęło po kobiecie, bo ta chciała wziąć sobie misia dla siebie.
-Nie macie już Borówek?
-No są, w warzywniaku - rzuciła B, nie wiedząc dokładnie o co chodzi klientce
-Pani uważa mnie za idiotkę? Ja sobie wypraszam! Chodzi mi o Borówkę Basię!
-Um, powinny być w koszu.
-Nie ma! Przyszłam z moim (tutaj wpisz imię wnuczka) po Borówkę Basię, ale nie ma!
-Ej! - krzyczy na kasjerkę - Borówy to wykładałaś?
-No jedną wrzuciłam!
Taaa, tyle zamieszania o zabawkę.
Oczywiście, ta sama dziewczynka potrafiła mieć z dwa razy w tygodniu urodziny, ale bywali tacy co się nabierali.
Z zakupów pana, choć były liczne, wypadała tylko jedna naklejka. To biorę ją i przekazuję staruszce.
-Tylko jedna?! - mina jej zrzedła, patrzy się na mnie z żalem i smutkiem i złością.
-No tak, zakupy pana przekroczyły czterdzieści złotych, ale nie doszły do osiemdziesięciu, nie miał ani warzywka, ani owocka, ani karty. Należy się jedna naklejka.
-Mogłam dać moją karę, dlaczego mi pan nie powiedział. I mógł pan wziąć jabłko, w promocji są, oddałabym panu te pięćdziesiąt groszy. Tylko jedna...
Ludzka niewdzięczność i bezczelność nie zna granic.
-Nie - odpowiedziała jedna z klientek pakując się w spokoju. Klikam co mam klikać i kasuję dalej. Nagle jeden z panów w kolejce krzyczy do mnie
-A skoro pani nie chce, to ja mogę wziąć naklejki tej pani?
-Um... ale ja już kliknęłam - odwracam się w jego stronę - Już za późno.
-A..aha - widać, że posmutniał. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie reakcja jego żony, która nie przejmowała się tym, że jest w sklepie pełnym obcych ludzi
-Kawał debila jesteś! - krzyczy na niego - Nigdy nic nie zrobisz dobrze! Nigdy nic na czas! Tak to zobacz jakie ta pani ma duże zakupy! Mielibyśmy dużo naklejek! - no i drze się na męża.
Kłótni rodzinnych w tym stylu miałam w sumie już pięć.
-To będzie 34 złote i 67 groszy. Bardzo proszę o drobne.
-Dobrze - klientka zagląda w portfel, zerka na sumę na kasie - Brakuje mi jeszcze 5zł
-Do naklejek? Tak. Nieco ponad.
-To ja pójdę dobrać - no i bierze przypadkowe produkty, bo o to chodzi i ma upragnione naklejki. Gorzej bywa, kiedy zawidzi sobie wziąć coś innego.
-O brakuje mi dwa złote! - oznajmiła jedna kobieta.
-Yhym, polecamy ciastka, dwa za nieco ponad dwa złote - pokazuje na polecane smakołyki.
-A nie, nie, ja pójdę po kalafiora - no i staruszka przeciska się przez kolejkę, robiąc ją większą, bo ona musi wyjść i musi iść po kalafiora, a przecież wybór jednego to nie jest 5s i do przodu, o nie...
Fajnie jednak zgasił panią jej partner.
-Brakuje nam 50gr? To ja może... - już miała iść coś dobrać, kiedy facet z którym przyszła ją powstrzymał. Mówi do mnie
-Kartą będzie - klikam na przycisk.
-Ale brakuje nam do naklejek!
-Nie ma sensu kupować czegoś, czego nie potrzebujesz na siłę.
-Ale naklejki! - udał, że jej nie słyszy i zapłacił, a potem wychodząc ze sklepu, zaczęli się kłócić.
-Zostawił ktoś naklejki?! - krzyknął na mnie
-Um... nieeeee
-To jak ktoś zostawi, ma pani trzymać dla mnie!
-Um.... - cóż, nikt nie zostawił.
-Nie, nie będą - mówi spokojnie kobieta. Faktycznie, zakupy zrobione za kilka złotych to za mało, aby dostać naklejkę.
-Ale ja chcę.
-Nie stać nas kochanie na to.
-Ale ja chcę.
-Innym razem kochanie.
-Ale ja chcę
-Powiedziałam nie
I w ryk. Przy takich scenach serce mi się kraje. Autentycznie. Można by przypuszczać, że to rodzice postradali rozumy. Prawda jest taka, że lwia część babć i dziadków, którzy zawzięcie walczą o upragnione pluszaki, nie robią tego dla siebie. Robią to dla dzieci.
Dla samolubnych, niewychowanych bachorów, które wezmą zabawkę tylko po to, by potem pierdolnąć nią i zapomnieć, że coś takiego w ogóle istniało. Wiele było złości, krzyku, żalów do rodziców i do "tej pani za kasą" że nie wydała ani jednej naklejki.
-Ja chcę naklejki i chcę możliwość zwrotu - mruknęła kobieta kupująca lustro.
-Rozumiem, ale nie mogę na to się zgodzić. Albo jedno, albo drugie.
-No ale jeżeli się zgodzę i lustro nie będzie pasowało to nie będę mogła go oddać, a ono kosztuje 80zł!
-Rozumiem to proszę pani, naprawdę. Lecz są przepisy. Równie dobrze, nie mam w obowiązku tego pani mówić. Mogłam tego nie robić.
-Ale jeżeli lustro będzie pasowało, to mi naklejki przepadną. To jest oszustwo! Złodzieje!
-Em....
-Tak się nie robi. Jak tak można!
No i musiała z siebie wyładować frustrację. Ostatecznie naklejek nie wzięła. Przepis ten został ustawiony po tym, jak we wcześniejszej edycji Janusze kupowały drogie sprzęty, brały naklejki i niemalże tego samego dnia, potrafili oddawać rzeczy. Kasa była i naklejki. Czego Janusz może chcieć więcej? Właśnie dlatego, w tej edycji, powstał właśnie taki kruczek prawny.
Czy zbierają wszyscy? Nie. Ci co zbierają, nie zawsze robią to dla siebie. Często robią to dla innych. Dla koleżanki w pracy. Dla dziecka kolegi. Dla stryja wujka szwagra. Grażyny i Janusze się trafiają, a i owszem. Dziennie kilku się zaliczy. Jednak nie jest ich aż tak dużo, jakby się wydawało. Większość klientów normalnie do tego podchodzi.
Są tacy, z którymi nawet da się pożartować.
-Tak, zbieramy - rzucił uśmiechnięty pan stojąc wraz z żoną - Na naszą chorą córkę - parsknęłam śmiechem
-Proszę hehehe pana hahaha - pokładam się na kasie - Mi nie wolno! Ja w pracy jestem!
-Oj tak, przepraszam panią - również się śmieje.
-Pacz! Mom naklejkem! - pewna pani macha zdobytą naklejką przed oczami swojego kolegi/partnera.
-Pojebało cię do reszty.
-Niech no pani paczy! Mom naklejkem!
-Jestem z pani dumna - rzucam tamując śmiech - Tak mnie ta odwaga wzruszyła, że... Naprawdę, nie spodziewałam się tego po pani. A tutaj! Naklejka!
-Mom naklejkem!
-Teraz na dzielni to szacun mam u ziomków nie dzięki kosie w kieszeni ale dzięki świeżakom - rzucił jeden z klientów. Jak wiadomo, pochodzę z Kielc, i Scyzoryki i takie tam. To jest na swój sposób prawda. No, ale teraz już lepiej mieć naklejkę, niż nóż xD
-Ja to pani mówię - rzucił jeden z moich profesorów, który mieszka w pobliżu mojej Biedronki i czasem wpada do mnie na zakupy - że te naklejki to są takie bitcoiny.
-Huh?
-Mój syn wysprzątał cały pokój, wyrzucił śmieci, wyszedł z psem, zjadł obiad, odrobił lekcje i jeszcze mi pomógł z samochodem za naklejkę. - oparł się o kasę w zamyśleniu - Tak, jestem pod wrażeniem.
-Hehe no to muszę hahaha powiedzieć, że hehehe znalazł pan sposób na hehehehehe syna! - pokładam się ze śmiechu
-Ile pani chce za całą rolę? Miałbym spokój do końca życia! Stary, pomarszczony, na łożu śmierci. Rzucam do swojego dziecka, aby dał mi szklankę wody, bom umierający za naklejkę.
-Ja w pracy jestem! - płaczę już ze śmiechu.
Jak będziecie robić zakupy w Biedronce, błagam - nie róbcie z jednych zakupów kilku, po to, aby było więcej naklejek.
I tak dalej. Za zakupy za 120zł z kartą i owocem, to jest 9 naklejek. I tak dalej i tak dalej i tak dalej. Pomijając oczywiście, jeżeli znajdą się wśród zakupów rzeczy dodatkowo punktowane.
A z tym różnie bywa.
Faktem jest, że te same misie można kupić taniej w internecie bezpośrednio od producenta.
Faktem jest, że Lidl zrobił Lidlaki. Generalnie kasjerom to obojętne. Prawda jest taka, że pomysł ze Świeżakami pochodzi z Portugalskiego Lidla i został ściągnięty przez Biedronkę. Lidl nagłośnił promocje Lidlaków, bo Lidl i Biedra to dwa wielkie konkurenty. Lecz Lidlaków było mało.
Mitem jest natomiast to, co utarło się w mentalności ludzi, nie wiem właściwie skąd. Jeżeli pójdziesz zrobić zakupy na karcie za dajmy na to 20zł, jutro za 20zł to magicznym sposobem nie pojawi Ci się na karcie naklejka. Co to to nie. Nic się nie odkłada. Po prostu, jeżeli nie dostaniesz naklejek, które Ci przysługują, zostają one zapisane na karcie.
Ot i wszystko.
Amen.
-Naprawdę bardzo mi przykro, ale nie mogę się na to zgodzić.
Generalnie codziennie ktoś chce, abym się pomyliła. Kiedy wydasz o złotówkę za mało, to wściekają się na Ciebie i wyzywają od złodzieja, ale kiedy nie wydasz o naklejkę za dużo, to... Ech, ta mentalność. Jednak szczyt szczytów został pobity kilka dni temu.
-Może pani wydać mi o pięć złotych mniej, jeżeli dostanę więcej naklejek, chociaż o jedną - rzucił dorosły, zupełnie poważnie wyglądający mężczyzna. Podnoszę swoje brązowe ślepia na niego z niedowierzaniem.
-Yhhh... przepraszam, ale nie mogę się na to zgodzić - zbieram resztę z kasetki i wystawiam rękę z nią w stronę mężczyzny, są tam wspomniane pieniądze. Facet bierze je, po czym z rozmachem rzuca przede mną monetą pięciozłotową.
-Proszę pani, to jedna naklejka
-Proszę pana, jesteśmy w wielkim bracie, na kamerach nagrywa się wszystko. - dopiero ten argument do niego przemówił.
Świeżaki są dla dzieci!
Kolejka była, bo być miała. Kolejki zawsze być mają w sklepach, czy to się klientom podoba, czy nie. A więc wieczoru pewnego właśnie w takiej kolejce doszło do wymiany zdań klientek. -Moim brakuje jeszcze ośmiu do dużego!
-A moja już ma jednego, teraz zbieramy na drugiego.
Doszło w końcu do pewnej młodej kobiety. Na oko, około trzy dychy miała na karku.
-Ja tam zbieram na spokojnie. Jak mi się uda to fajnie, a jak nie to pfiu - machnęła ręką - Brakuje mi już dwóch do małego.
-Jak pani tak może! - odezwała się wkurzona staruszka - Świeżaki są dla dzieci, a nie dla pani! Powinna pani swoje naklejki oddać potrzebującym dzieciom, a nie dla pani! A jak już to tego misia dać innym!
Generalnie w kolejce kilka babek cisnęło po kobiecie, bo ta chciała wziąć sobie misia dla siebie.
A Borówka Basia?
Nie wiem dlaczego, ale ulubionymi zabawkami jest Czosnek Czesio, Truskawka Tosia i Borówka Basia. To trio tych, które są wybierane najczęściej. Kierowniczka B, poprosiła jedną z kasjerek, aby wzięła Borówkę Basię i wystawiła ją na sklep. Kasjerka potraktowała to dosłownie i wzięła z kartonu Borówkę Basię i położyła ją wśród innych misiów. Nie minęło dziesięć minut. Rozzłoszczona babka podchodzi do kierowniczki, która w tym czasie była zajęta pracą na sklepie. -Nie macie już Borówek?
-No są, w warzywniaku - rzuciła B, nie wiedząc dokładnie o co chodzi klientce
-Pani uważa mnie za idiotkę? Ja sobie wypraszam! Chodzi mi o Borówkę Basię!
-Um, powinny być w koszu.
-Nie ma! Przyszłam z moim (tutaj wpisz imię wnuczka) po Borówkę Basię, ale nie ma!
-Ej! - krzyczy na kasjerkę - Borówy to wykładałaś?
-No jedną wrzuciłam!
Taaa, tyle zamieszania o zabawkę.
Gang Świeżaków
To zjawisko jakie pojawiało się prawie codziennie w wakacje, a teraz sporadycznie, właściwie tylko weekendowo. Grupka dzieciaków okupowała wyjście ze sklepu. Na oko mniej niż dziesięć osobników, więcej niż pięć. W 99% towarzystwo składające się z dziewczynek w wieku 2-5 klasa szkoły podstawowej. Zaczepiały każdego klienta, który wychodził, czy zbiera naklejki, bo jak tak, to któraś z nich ma urodziny dzisiaj. Oczywiście, ta sama dziewczynka potrafiła mieć z dwa razy w tygodniu urodziny, ale bywali tacy co się nabierali.
Tylko jedna?!
Pan zrobił zakupy spore, obiecał oddać to co mu wypadnie pewnej staruszce która stała za nim. Kobieta zadowolona, mówi jak to jej wnuczek do domu wejść nie daje bez naklejki. Że pierwsze pytanie jakie jej zadaje to czy je ma. Z zakupów pana, choć były liczne, wypadała tylko jedna naklejka. To biorę ją i przekazuję staruszce.
-Tylko jedna?! - mina jej zrzedła, patrzy się na mnie z żalem i smutkiem i złością.
-No tak, zakupy pana przekroczyły czterdzieści złotych, ale nie doszły do osiemdziesięciu, nie miał ani warzywka, ani owocka, ani karty. Należy się jedna naklejka.
-Mogłam dać moją karę, dlaczego mi pan nie powiedział. I mógł pan wziąć jabłko, w promocji są, oddałabym panu te pięćdziesiąt groszy. Tylko jedna...
Ludzka niewdzięczność i bezczelność nie zna granic.
Kawał debila jesteś!
-Zbiera pani naklejki? - zapytałam-Nie - odpowiedziała jedna z klientek pakując się w spokoju. Klikam co mam klikać i kasuję dalej. Nagle jeden z panów w kolejce krzyczy do mnie
-A skoro pani nie chce, to ja mogę wziąć naklejki tej pani?
-Um... ale ja już kliknęłam - odwracam się w jego stronę - Już za późno.
-A..aha - widać, że posmutniał. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie reakcja jego żony, która nie przejmowała się tym, że jest w sklepie pełnym obcych ludzi
-Kawał debila jesteś! - krzyczy na niego - Nigdy nic nie zrobisz dobrze! Nigdy nic na czas! Tak to zobacz jakie ta pani ma duże zakupy! Mielibyśmy dużo naklejek! - no i drze się na męża.
Kłótni rodzinnych w tym stylu miałam w sumie już pięć.
Brakuje mi? To ja dobiorę!
Generalnie jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Klienci zrobią wszystko, aby dostać naklejki! Wszystko.-To będzie 34 złote i 67 groszy. Bardzo proszę o drobne.
-Dobrze - klientka zagląda w portfel, zerka na sumę na kasie - Brakuje mi jeszcze 5zł
-Do naklejek? Tak. Nieco ponad.
-To ja pójdę dobrać - no i bierze przypadkowe produkty, bo o to chodzi i ma upragnione naklejki. Gorzej bywa, kiedy zawidzi sobie wziąć coś innego.
-O brakuje mi dwa złote! - oznajmiła jedna kobieta.
-Yhym, polecamy ciastka, dwa za nieco ponad dwa złote - pokazuje na polecane smakołyki.
-A nie, nie, ja pójdę po kalafiora - no i staruszka przeciska się przez kolejkę, robiąc ją większą, bo ona musi wyjść i musi iść po kalafiora, a przecież wybór jednego to nie jest 5s i do przodu, o nie...
Fajnie jednak zgasił panią jej partner.
-Brakuje nam 50gr? To ja może... - już miała iść coś dobrać, kiedy facet z którym przyszła ją powstrzymał. Mówi do mnie
-Kartą będzie - klikam na przycisk.
-Ale brakuje nam do naklejek!
-Nie ma sensu kupować czegoś, czego nie potrzebujesz na siłę.
-Ale naklejki! - udał, że jej nie słyszy i zapłacił, a potem wychodząc ze sklepu, zaczęli się kłócić.
Kret
Jest to chłopiec, który pojawia się sporadycznie, ale regularnie i przegrzebuje nam sklep w poszukiwaniu naklejek. I to nie na zasadzie żebrania i szperania. Chłopiec nie jest biedny, zawsze pokazuje się z bogatymi rodzicami, którzy nigdy nie zbierają naklejek. Zamiast tego młody, pełen frustracji, zerka za kasy, nerwowo przekopuje węgiel będący przy kasach, albo też kwiaty jakie na nich są. -Zostawił ktoś naklejki?! - krzyknął na mnie
-Um... nieeeee
-To jak ktoś zostawi, ma pani trzymać dla mnie!
-Um.... - cóż, nikt nie zostawił.
Mamo!
-Będą naklejki? - pyta się dziewczynka będąca na zakupach z mamą. -Nie, nie będą - mówi spokojnie kobieta. Faktycznie, zakupy zrobione za kilka złotych to za mało, aby dostać naklejkę.
-Ale ja chcę.
-Nie stać nas kochanie na to.
-Ale ja chcę.
-Innym razem kochanie.
-Ale ja chcę
-Powiedziałam nie
I w ryk. Przy takich scenach serce mi się kraje. Autentycznie. Można by przypuszczać, że to rodzice postradali rozumy. Prawda jest taka, że lwia część babć i dziadków, którzy zawzięcie walczą o upragnione pluszaki, nie robią tego dla siebie. Robią to dla dzieci.
Dla samolubnych, niewychowanych bachorów, które wezmą zabawkę tylko po to, by potem pierdolnąć nią i zapomnieć, że coś takiego w ogóle istniało. Wiele było złości, krzyku, żalów do rodziców i do "tej pani za kasą" że nie wydała ani jednej naklejki.
Chcę naklejki i możliwość zwrotu!
Nie wszędzie o tym mówią, ale powinni. Albo przynajmniej wywiesić jakąś karteczkę aby każdy mógł sobie przeczytać.
Towar, na który zostały wydane naklejki, nie podlega zwrotowi.
Zawsze o tym mówię, kiedy widzę, że klient przychodzi z głośnikami, ubraniami, meblami. Rzeczami, które mogą być zepsute, bo tak. Takimi, które mogą nie pasować w domu, bo za małe, za duże, kolor nie ten. Zawsze to mówię, kiedy widzę coś, co potencjalnie może zostać zwrócone - bo tak. Wiele osób mi dziękuje, bo mało kto o tym wie. Wtedy nie biorą naklejek, albo robią dwa różne paragony, gdzie kupowany przedmiot znajduje się osobno. Tak na wszelki wypadek. Nie wszyscy jednak to rozumieją.-Ja chcę naklejki i chcę możliwość zwrotu - mruknęła kobieta kupująca lustro.
-Rozumiem, ale nie mogę na to się zgodzić. Albo jedno, albo drugie.
-No ale jeżeli się zgodzę i lustro nie będzie pasowało to nie będę mogła go oddać, a ono kosztuje 80zł!
-Rozumiem to proszę pani, naprawdę. Lecz są przepisy. Równie dobrze, nie mam w obowiązku tego pani mówić. Mogłam tego nie robić.
-Ale jeżeli lustro będzie pasowało, to mi naklejki przepadną. To jest oszustwo! Złodzieje!
-Em....
-Tak się nie robi. Jak tak można!
No i musiała z siebie wyładować frustrację. Ostatecznie naklejek nie wzięła. Przepis ten został ustawiony po tym, jak we wcześniejszej edycji Janusze kupowały drogie sprzęty, brały naklejki i niemalże tego samego dnia, potrafili oddawać rzeczy. Kasa była i naklejki. Czego Janusz może chcieć więcej? Właśnie dlatego, w tej edycji, powstał właśnie taki kruczek prawny.
Ogólne wrażenie
Za każdym razem, gdy klient odmówi wzięcia naklejek, słyszę za sobą przekrzykujących się ludzi "ale ja zbieram" "może pan/pani dać mi" etc. Czuję się wtedy jakbym siedziała na skarpie z zawiązaną na końcu sznureczka naklejką a pode mną stos wyciągniętych łap w górę. Czy zbierają wszyscy? Nie. Ci co zbierają, nie zawsze robią to dla siebie. Często robią to dla innych. Dla koleżanki w pracy. Dla dziecka kolegi. Dla stryja wujka szwagra. Grażyny i Janusze się trafiają, a i owszem. Dziennie kilku się zaliczy. Jednak nie jest ich aż tak dużo, jakby się wydawało. Większość klientów normalnie do tego podchodzi.
Są tacy, z którymi nawet da się pożartować.
-Tak, zbieramy - rzucił uśmiechnięty pan stojąc wraz z żoną - Na naszą chorą córkę - parsknęłam śmiechem
-Proszę hehehe pana hahaha - pokładam się na kasie - Mi nie wolno! Ja w pracy jestem!
-Oj tak, przepraszam panią - również się śmieje.
-Pacz! Mom naklejkem! - pewna pani macha zdobytą naklejką przed oczami swojego kolegi/partnera.
-Pojebało cię do reszty.
-Niech no pani paczy! Mom naklejkem!
-Jestem z pani dumna - rzucam tamując śmiech - Tak mnie ta odwaga wzruszyła, że... Naprawdę, nie spodziewałam się tego po pani. A tutaj! Naklejka!
-Mom naklejkem!
-Teraz na dzielni to szacun mam u ziomków nie dzięki kosie w kieszeni ale dzięki świeżakom - rzucił jeden z klientów. Jak wiadomo, pochodzę z Kielc, i Scyzoryki i takie tam. To jest na swój sposób prawda. No, ale teraz już lepiej mieć naklejkę, niż nóż xD
-Ja to pani mówię - rzucił jeden z moich profesorów, który mieszka w pobliżu mojej Biedronki i czasem wpada do mnie na zakupy - że te naklejki to są takie bitcoiny.
-Huh?
-Mój syn wysprzątał cały pokój, wyrzucił śmieci, wyszedł z psem, zjadł obiad, odrobił lekcje i jeszcze mi pomógł z samochodem za naklejkę. - oparł się o kasę w zamyśleniu - Tak, jestem pod wrażeniem.
-Hehe no to muszę hahaha powiedzieć, że hehehe znalazł pan sposób na hehehehehe syna! - pokładam się ze śmiechu
-Ile pani chce za całą rolę? Miałbym spokój do końca życia! Stary, pomarszczony, na łożu śmierci. Rzucam do swojego dziecka, aby dał mi szklankę wody, bom umierający za naklejkę.
-Ja w pracy jestem! - płaczę już ze śmiechu.
Fakty i mity na temat Świeżaków
No i ostatnia część tej notki. Zacznę może od tego, co mnie osobiście najbardziej denerwuje. Jak będziecie robić zakupy w Biedronce, błagam - nie róbcie z jednych zakupów kilku, po to, aby było więcej naklejek.
I tak dalej. Za zakupy za 120zł z kartą i owocem, to jest 9 naklejek. I tak dalej i tak dalej i tak dalej. Pomijając oczywiście, jeżeli znajdą się wśród zakupów rzeczy dodatkowo punktowane.
A z tym różnie bywa.
Faktem jest, że te same misie można kupić taniej w internecie bezpośrednio od producenta.
Faktem jest, że Lidl zrobił Lidlaki. Generalnie kasjerom to obojętne. Prawda jest taka, że pomysł ze Świeżakami pochodzi z Portugalskiego Lidla i został ściągnięty przez Biedronkę. Lidl nagłośnił promocje Lidlaków, bo Lidl i Biedra to dwa wielkie konkurenty. Lecz Lidlaków było mało.
Mitem jest natomiast to, co utarło się w mentalności ludzi, nie wiem właściwie skąd. Jeżeli pójdziesz zrobić zakupy na karcie za dajmy na to 20zł, jutro za 20zł to magicznym sposobem nie pojawi Ci się na karcie naklejka. Co to to nie. Nic się nie odkłada. Po prostu, jeżeli nie dostaniesz naklejek, które Ci przysługują, zostają one zapisane na karcie.
Ot i wszystko.
Amen.
Wow, naprawdę ciekawie oglądać takie rzeczy od strony pracownika sklepu. :o
OdpowiedzUsuńPhah, wiem wiem xD Zaplecze zawsze jest ciekawe xD
UsuńMom naklejkem! :)
OdpowiedzUsuńMosz mosz
UsuńNiestety ludzka głupota nie zna granic...
OdpowiedzUsuńWspółczuję ci, że musisz na to wszystko patrzeć ; -;
Nie ma czego współczuć. To ciekawy... przypadek zachowania społecznego xD
UsuńMOM NAKLEJKĘ
OdpowiedzUsuńWYJE xD
Ale jednak
Niektórzy to jednak zalamują
Ja jakoś nie czuję hypu na te swieżaki :P
I chałwa Ci za to!
UsuńKto by pomyślał, że w tych czasach zamiast "bić się" o lepsze jutro, sprawiedliwość, "biją się" (dosłownie) o naklejki świeżaków ..jak poetycznie hoho
OdpowiedzUsuńMmm a może Świeżaki są alegorią lepszego jutra?
UsuńCiężkie życie biedronkowicza, ale nadal trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńNikt nie powiedział, że będzie łatwo xD
UsuńNa gurze rurze
OdpowiedzUsuńNa dole krzaki
Mam horom curke
Daj mi świeżaki
Przepraszam, musiałam XD
A tak na serio nigdy nie dostawałam naklejek bo mama robi zakupy max 30 zł a i tak nie pragnę bo uwierzcie, mam tyle pluszakow że nie potrzebuje.😂
To dobrze ^^
UsuńWow, byłam pewna, że te opowieści o świerzakach są przesadzone...
OdpowiedzUsuńAle nie xd
Nie wszystkie xD Może nikt się nikomu do auta nie włamywał i nie oferował seksu za misie, ale na brak atrakcji nie narzekam ^^
UsuńEee...
OdpowiedzUsuń*błąd systemu, przetwarzanie danych
ŻE JAK?!
PHAAHAHAAAAA!!! HA! HA!
Dobra, dosyć...
Serio, ludzie potrafią się tak zachowywać, dla jednej, kolorowej zabawki?
Nie wiem, czy mam sie śmiać, czy płakać- poważnie.
Mam niejasne wrażenie, że ten świat schodzi na psy...
Nie na psy tylko na świeżaki;-)
Usuń*pa dum tssss*
To było tak suche, że aż mi w ustach wyschło xD
UsuńXD
UsuńNiektórzy ludzie to jednak są...
OdpowiedzUsuńNo są, są, a mają nie być?
UsuńTo są gówniaki a nie świerzaki. Nienawidzę tych pierdolonych maskotek jak również głupich ludzi.
OdpowiedzUsuńMusisz być bardzo smutnym człowiekiem, skoro jesteś w stanie żywić tak silne uczucie jak nienawiść w stronę nieożywionych przedmiotów jakim są pluszaki. To przykre.
UsuńTo trochę smutne do czego są zdolni ludzie, żeby dostać warzywo z oczami. :')
OdpowiedzUsuńTy wiesz jakie okropne wyobrażenie właśnie zgotowałaś mojej chorej psychice? >.>
UsuńU niektórych cebula jest już na tak wysokim poziomie,że za naklejki są w stanie zrobić niemiłosierną awanturę. Dobrze,że czasem trafiają się takie śmieszki jak pani od "Mom naklejkem" albo "Chorej córki"
OdpowiedzUsuń...
Mom naklejkem!
Kocham xD
~Shiro Inu
Bo oni zbieraja na odznake virtutti cebulari.
Usuń-_-
Dobra cebula, nie jest zła.
Usuń"-Błagam, wyłącz to i powiedz co mam robić.
OdpowiedzUsuń-Dobrze, ale musisz podpisać, że widziałaś ten filmik
-Podpiszę co chcesz, tylko nie zmuszaj mnie do oglądania tego do końca"
Można znaleźć ten filmik? Będzie służył w dobrej sprawie - będę wnerwiał znajomych :D
Neh, szukałam go w sieci, ale nie znalazłam. LECZ https://www.youtube.com/watch?v=Oo_hVx8moYA to ta animacja!
UsuńKiedy czytałam te dialogi to myślałam przez chwilę, że rozmawiałaś z jakimś dzieckiem. I się tak zastanawiam, co ci ludzie wyprawiają ?
OdpowiedzUsuńTeoretycznie każdy z nas ma w sobie wewnętrzne dziecko. Może świeżaki wyciągają je z nas wszystkich?
UsuńWALIĆ SWIERZAKI XD mam swoją Mysię xD
OdpowiedzUsuńAjć, żeś agresywna xD
UsuńJakim cudem sa one takie popularne?! To jest bezsensu co ludzie z nimi robia.
OdpowiedzUsuńAlbo ten kit na "ale prosze pani ja mam chorom corkem i muszem dosytac swerzaka by jom uszyczesliwic."
Jeb Jeb Jeb o biorko Jeb Jeb Jeb.
Ktos tu zbiera na odznake Virtutti Cebulari.
Bledy ortograficzne w tym jednym zdaniu sa tak dla smiechu i zeby dodac to co ja widze w wymowie ludzi.
Trafiło do dzieci. Dlatego jest to popularne.
UsuńJezzuuuu dzisiaj na uczelnie przychodzi mój znajomy z Borówką Basią, chwali się wszystkim jakiego ma zajebistego świerzaka tak dla żartu, itp. No to moja koleżanka zabrała mu tą przytulankę a ten taki pisk że myślałam że się posikam ze śmiechu! Dziwnie było patrzeć na 22-latka w mundurze polskich sił powietrznych latającego z niebieską zabawką XDDD
OdpowiedzUsuńxDDDDD Urocze i słodkie by to było xD
Usu������������
UsuńOoo... Wyskoczył znaczki a wpisałam minki śmiejące się do łez :(
Usuń"Dziwnie było patrzeć na 22-latka w mundurze polskich sił powietrznych latającego z niebieską zabawką XDDD"
Cudny komentarz, wyobraźnia zrobiła swoje, nie mogę przestać się śmiać. Rozbawił mnie na pewno na długo.
A ja nie zbieram świeżaki bo po co mi to? Moda na nie kiedyś zejdzie i poza tym po co mi one? By siedziały zakurzone na szafie? Serio nie rozumiem po co ludziom te maskotki.
OdpowiedzUsuńPo to po co zazwyczaj są maskotki. Chyba...
UsuńCiekawe jakie to uczucie
OdpowiedzUsuńSiedzieć w pracy i słuchać jak wszyscy ci życzą abyś się pomylił xD
Te świeżaki mozna na Aliexpress zamówić za grosze xD Nie wiem o co Janusze robią tyle szumu xd
OdpowiedzUsuńW każdym razie Yumi, trzymaj się ciepło :3
Borze wszechlistny, co ja czytam? :') Wiem, że z częścią naszego społeczeństwa jest źle, ale po cichu chciałam wierzyć, że część historii o Świeżakach jest przesadzona. W sumie nie wiem czy Ci współczuć, czy jak, bo z jednej strony to zabawne, ale z drugiej... w większości przypadków poziom głupoty wydaje się przekraczać wszelakie granice.
OdpowiedzUsuńAle wpis zacny. Zawsze ciekawie przeczytać coś takiego z perspektywy pracownika. Oby więcej było tych zabawnych historii niż użerania z Januszami na zakupach, a będzie dobrze :D
Nessa.
Wiecie jaka jestb ironia tej qkcji? Banda debilek wydaje kase na uzbieranie dennych miskow zamiasty kupic dzieciom.. bo ja wiem.. ksiazki, zabrac dzieciaki do kina,do teatru albo kupic najwiekszy zestaw klockow lego co dziecko pobawi przez 3 lata. A takim takim pluszakiem pobawi sie maksy 3 dni xD
OdpowiedzUsuńMożecie iść w pokoju chytrusa xD
OdpowiedzUsuńO rany myslalam ze tak tylko u mnie w Biedrze jest, ale teraz wiem ze cebule znajdziesz cebule...cebula sie budzi w naszych sercach....sama mam swoj przyklad cebuli...wychlalam cala wode i se mysle....moze, zamiast nowej wody kupowac lub swoja z domu marnowac to se codziennie bede w umywalce myc butelke i z dystrybutora w sali se do pelna nalewac XD.
OdpowiedzUsuńDo dzis tak robie! XD
Pozdro!
Mialo byc ze cebule znajdziesz wszedzie
Usuń*bylsk w oku glupawki* siostry me ii jakis tam fagas xD
UsuńDaliscie mi "pomysla" do opka nethertalesa. Teraz to bede miala glupawke do poki tego nie napisze *uśmiech Grincha*
To troche dziwne, bo żeby mieć dużego świeżaka, trzeba wydać ok. 1000Zł (40Zł-Naklejka). Nie lepiej kupić za 60Zł dużego świeżaka? :P
OdpowiedzUsuńHahaha, usmialam się czytając to, ciekawie dowiedzieć się jak to wygląda z tamtej strony. Swego czasu mój przyjaciel pracował w Biedronce, kiedy była pierwsza akcja swiezakow i jakimś cudem (do tej pory nie wiem jak) załatwił mi i moim przyjaciółkom te pluszaki. Moja mama zaś ma truskawkowy fetysz, aktualnie mamy 2 duże i 2 małe truskawy (brakuje nam ostatniej małej żeby mieć "nasza rodzinke"). Często robimy zakupy w Biedronce i dość duże, bo mieszkamy z dziadkami. No i wychodzi za jedne zakupy kilkanaście naklejek (owoce, jakieś produkty z promocji i karta, w sumie full Combo naklejkowe). I tak do tej pory udało nam się uzbierać na trzy małe truskawki i mama nie wie na co dalej zbieramy. Więc zbieram dla przyjaciółki xD. Ale też parę razy byłam świadkiem jak ludzie w kolejce kłócą się o to kto dostanie naklejki po starszej pani stojącej przy kasie i która ich nie chce. Cebulandia at its finest! Obyś przeżyła do końca akcji! (I jakbyś miała jeszcze jakieś historię to będę czekać (prawdopodobnie z resztą bloga) z popcornem i niecierpliwością :3)
OdpowiedzUsuńAŻ 5 KŁÓTNI? Świeżaki niszczą zatem małżeństwa, nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńCo ty, biedna, tam musisz znosić?!
UsuńJak ja na to czekałam xD Perspektywa pracownika na największą pułapkę Januszy. Na Aliexpress są za kilka złoty. A po co to? Dla szpanu. My nie zbieramy. Często robię zakupy w Biedronce, pewnie zaczniemy, ale to coś w stylu "może mi starczy" a nie "mam horom curke".
OdpowiedzUsuńOch, Świeżaki? Popatrzeć miło, bo maskotki urocze, ale wolę wyrabiać coś własnego. :3 Jakby klientki nie mogły podejść do działu z zabawkami i kupić czegoś, na co żadnych naklejek nie potrzeba...
OdpowiedzUsuńDziś moja koleżanka przychodzi na studia ze świerzakiem.... Ale bożu mówi świerzaków sie na studia nie bierze. I profesor zabrał jej tego świerzora a ona w ryk.... Serio? To przeginka nawet jak na mnie..... A ja jestem BRONY OD JUŻ PONAD 5 LAT!!! Yumi o bym znalazła firmę informatyczną żebym nie pracowała w biedże....
OdpowiedzUsuńPowodzenia Yumi przyda ci się;-;
Uśmiałam sie do łez xD
OdpowiedzUsuńlegitnie mi szkoda tego pana, na którego nakrzyczała żona :((
OdpowiedzUsuń