Autor obrazka: Kaweii
-Co za piękny dzień! - powiedział Blueberry sam do siebie.
Właśnie szedł w podskokach na nowo otwarty plac zabaw, żeby wypróbować wszystkie atrakcje jakie tam mają. Gdy dotarł na miejsce na ławce spostrzegł znajomego szkieleta.
-Cześć Raspberry! - krzyknął machając rękami.
-Hmm? O, cześć Blue. - odpowiedział lekko się uśmiechając.
-Idziesz na huśtawki? - spytał z gwiazdkami w oczach.
-Później... - odpowiedział zakładając ręce za głowę.
Blueberry się pohuśtał, wspiął się na ściankę i zjechał kilka razy ze zjeżdżalni. Gdy zaczęło mu się nudzić dołączył się do Swapfella, który lepił zamek w piaskownicy.
-Już się robi późno, nie idziesz do domu. - spytał Blue przekrzywiając czaszkę.
-Później... - odpowiedział wbijając łopatkę w piasek.
-Bo ja już muszę iść, a mogę się odprowadzić jak chcesz.
Raspberry wstał bez słowa i skierował się do furtki, a Blueberry pobiegł za nim. Maszerował żwawym krokiem przez miasto.
-Dalego mieszkasz kolego? - spytał Blue lekko zdyszany.
Ten nie odpowiedział tylko wskazał palcem na blok oddalony z 200 metrów od nich.
-Wejdziesz na herbatę? - spytał spoglądając na towarzysza.
-Jeżeli nie sprawię Ci kłopotu to z wielką chęcią! - Odpowiedział z entuzjazmem.
Doszli na miejsce i Swapfell otworzył in drzwi.
-Łaaaał! Ale tu pięknie! - skomentował Blue zachwycając się wszystkim dookoła.
-Rozgość się... -zakluczył drzwi- ...bo tu zostaniesz~
-Nie mogę zostać na długo, Papuś się będzie martwił.
-O niego się nie martw. Usiądź sobie, a ja zrobię nam herbatę~
-D-dobrze. - wykonał polecenie, chociaż podświadomość mówiła mu, że to nie jest najlepszy pomysł.
Błądził wzrokiem po porcelanowych figurkach, gdy usłyszał gwizd czajnika i nalewania wody. Po chwili przyszedł Raspberry niosąc srebrną tacę z filiżankami i cukiernicą.
-Pij zanim ostygnie. Papyrusa nie ma, więc musimy sobie sami poradzić.
Blueberry wziął łyka.
-Pyszna herbatka! - uśmiechnął się życzliwie.
-Wiem... -spojrzał się na towarzysza- ...może opowiesz mi o tym jak Ci idą treningi?
-Z wielką chęcią! A więc, niewiem jak ty, ale ja trenuję z moją Alphys. Naprawdę ją lubię, chociaż czasami umie krzyknąć, gdy coś mi nie wyjdzie. Ale na szczęście to jest bardzo rzadko...
-240 - liczył w myślach Swapfell.
-...I ostatnio uczę się nowego niesamowitego ataku i właśnie dlatego ćwiczę równowagę, bo jest najistotniejszą rzeczą z wszystkich. Też dużo biegam. Papyrus czasami ze mną wyjdzie do parku, ale kończy się tym, że śpi pod drzewem...
-180
-...I ja wtedy mówię, że to opanowałem, ale najwyraźniej mi nie wierzą, bo wymagają ode mnie cały czas tego samego. A mógłbym dużo więcej. Wiem, że stać mnie na to żeby sprostać zadaniu...
-120
-...czasami mnie to męczy, że wszyscy traktują mnie jak dziecko, ale jestem dorosły i mogę to udowodnić. Może nie budzę przestrachu wyglądem, ale się staram i to chyba jest najważniejsze...
-60
-...Pomagałem Undyne przy eksperymencie dotyczącym alternatywnych wszechświatów i powiedziała mi, że robimy postęp. Bo jestem jakimś głównym ogniwem czy coś tam... Chyba będę się już zbierał. - ziewnął.
-Zostań jeszcze chwilę. Proszę.
-No dobrze, ale tylko chwilę bo już jest pora spania.
Blueberry wypił ostatni łyk herbaty i się przeciągnął. Czuł, że robi mu się przytulnie ciepło, a oczy same się zamykają. Stawiał opór, ale w końcu się poddał i zasnął.
Obudził się gdzieś w środku nocy i od razu się przestraszył bo nic nie widział. Szybko wstał i uderzył głową w coś metalowego. Padł na ziemię skulając się i zaczął płakać. Wtenczas zauważył, że nie ma na sobie żadnych ubrań.
-H-halo?! Raspberry?! - zawołał gładząc się po czaszce.
W jednej chwili zobaczył dwie czerwone gwiazdki zmierzające w jego stronę.
-Witaj Blue, nie krzycz w środku nocy bo inni chcą spać. - powiedział Swapfell.
-A-ale co się dzieje? Czemu j-jestem goły? - spytał nieco ciszej przełykając łzy.
-Porozmawiamy jutro, a teraz śpij. - wyszedł z pomieszczenia.
Blueberry zaczął się czołgać badając okolicę. Na ziemi przed nim leżał koc lub ręcznik, a obok była miska z wodą. Już był wystarczająco wystraszony, więc chciał odejść jak najdalej może, jednak za duży obszar to nie był gdyż od świata odgradzały go stalowe kraty.
Gdy już uświadomił sobie, je jest w klatce bez wyjścia zwinął się w kłębek na posłaniu i ponownie zasnął.
Następnego ranka obudził go głos Raspberry'ego.
-Wstawaj zwierzaczku, śniadanie.
Blue był bardzo głodny i jak tylko zobaczył sucharki zaczął się ślinić.
Swapfell uchylił drzwiczki i wstawił talerzyk do środka.
-Najedz się, bo potem będziesz miał tresurę~
-Mhmm... - kiwnął przestraszony i zaczął jeść.
Gdy wylizał okruszki Raspberry podszedł, ponownie otworzył wejście i kazał stanąć przed sobą.
Blueberry otrzymał rozkaz zamknięcia oczu i usłuchał. Słychać było cichy trzask. Gdy Blue otworzył oczy miał już zapiętą obrożę, a Swapfell trzymał go za łańcuch.
-na kolana.
-cz-czemu?
-Na kolana powiedziałem! - przyciągnął go siłą do posadzki.
-Jesteś teraz mój i masz robić co Ci każę zrozumiane?!
-T-tak... - po policzku pociekła mu samotna łza.
-Masz się do mnie zwracać "Panie".
-T-tak Panie.
-Każda niesubordynacja będzie karana rozumiesz?
-Rozumiem Panie.
-Dobrze... a teraz będziesz grzecznym pupilkiem i mnie zadowolisz. - powiedział rozpinając rozporek.
Blueberry zaczął się trząść ze strachu, bo już wiedział co go czeka, ale nie stawiał oporu. Uklęknął przed Raspberrym i czekał na rozkaz.
-Weż go do ust~ - wskazał na swojego stojącego członka.
Na samą myśl Blue aż dostawał odruchu wymiotnego i się zawahał czego od razu pożałował. Został uderzony szpicrutą w ramię aż zawył z bólu.
-Ssij~
Tym razem od razu wykonał polecenie i wziął go aż do gardła krztusząc się. Polizał go po całej długości po czym jeszcze raz wziął do ust aż po nasadę.
-Czyżbyś miał już... doświadczenie... heh...
Blue zaprzeczył nie przestając pieścić swojego nowego Pana.
-Przestań... naprawdę było blisko~
Swapfell wstał i podniósł Blueberrego po czym posadził go sobie na kolanie.
-Chyba wiesz co masz teraz robić?
-T-tak P-panie... ch-chyba...
-Co to ma znaczyć?! - oburzył się Raspberry.
-J-ja nigdy tego nie robiłem. - powiedział cicho Blue.
-A to ciekawe~ - wyszczerzył się. - Wygląda na to, że to ja będę musiał zacząć~
Włożył rękę między nogi Blue i zaczął masować okrężnymi ruchami. Blueberry jęczał i bardzo szybko zrobił się wystarczająco mokry aby przejść do drugiej fazy.
-Zaczynamy~
Swapfell położył swojego niewolnika na fotelu, a sam stanął przed nim.
-Wchodzę! - mówiąc to gwałtownie wszedł.
-Nngh... wyjmij to boli! - krzyczał Blue próbując się podciągnąć.
-Stul pysk i ciesz się chwilą!
Raspberry zaczął się poruszać sprawiając sobie samemu wielką przyjemność, gdy Blue wgryzał się w swoje przedramię, aby nie krzyczeć. Cały pokój wypełnił odgłos ciał uderzających o siebie i dzwonienie łańcucha.
-Mmm... Mój Panie.... d-dobrze... - Blueberry zaczął czerpać z tego przyjemność.
Po kilku minutach Swapfell znacznie przyśpieszył i bardzo podobało mu się jak Blue błagał go o zwolnienie, jednak to go jeszcze bardziej podniecało. Zaczął głośniej dyszeć, a nawet warczeć i doszedł spuszczając się w Blueberrym.
-Ahh... to było ponad przeciętną muszę przyznać. - powiedział oschle podnosząc Blue z siedzenia.
-C-co t-teraz Panie?
-Wracasz do Siebie.
-C-co? Ale myślałem... przecież dobrze się sprawowałem. - łzy napłynęły mu do oczu.
-Mówiłem. Teraz jesteś mój i tu zostaniesz~ - postawił go przed klatką. - Właź.
-T-tak Panie... - wykonał polecenie ze spuszczoną głową.
Raspberry zakluczył drzwiczki i udał się na koniec pomieszczenia.
-Za kilka godzin Cię wykąpię, a w nagrodę za swoją dzisiejszą pracę dostaniesz dobry posiłek... może jak będziesz taki posłuszny kiedyś pozwolę Ci zjeść ze mną przy stole...
-Tak Panie.
-Później... - wyszedł z pokoju zostawiając Blue samego sobie.
Właśnie szedł w podskokach na nowo otwarty plac zabaw, żeby wypróbować wszystkie atrakcje jakie tam mają. Gdy dotarł na miejsce na ławce spostrzegł znajomego szkieleta.
-Cześć Raspberry! - krzyknął machając rękami.
-Hmm? O, cześć Blue. - odpowiedział lekko się uśmiechając.
-Idziesz na huśtawki? - spytał z gwiazdkami w oczach.
-Później... - odpowiedział zakładając ręce za głowę.
Blueberry się pohuśtał, wspiął się na ściankę i zjechał kilka razy ze zjeżdżalni. Gdy zaczęło mu się nudzić dołączył się do Swapfella, który lepił zamek w piaskownicy.
-Już się robi późno, nie idziesz do domu. - spytał Blue przekrzywiając czaszkę.
-Później... - odpowiedział wbijając łopatkę w piasek.
-Bo ja już muszę iść, a mogę się odprowadzić jak chcesz.
Raspberry wstał bez słowa i skierował się do furtki, a Blueberry pobiegł za nim. Maszerował żwawym krokiem przez miasto.
-Dalego mieszkasz kolego? - spytał Blue lekko zdyszany.
Ten nie odpowiedział tylko wskazał palcem na blok oddalony z 200 metrów od nich.
-Wejdziesz na herbatę? - spytał spoglądając na towarzysza.
-Jeżeli nie sprawię Ci kłopotu to z wielką chęcią! - Odpowiedział z entuzjazmem.
Doszli na miejsce i Swapfell otworzył in drzwi.
-Łaaaał! Ale tu pięknie! - skomentował Blue zachwycając się wszystkim dookoła.
-Rozgość się... -zakluczył drzwi- ...bo tu zostaniesz~
-Nie mogę zostać na długo, Papuś się będzie martwił.
-O niego się nie martw. Usiądź sobie, a ja zrobię nam herbatę~
-D-dobrze. - wykonał polecenie, chociaż podświadomość mówiła mu, że to nie jest najlepszy pomysł.
Błądził wzrokiem po porcelanowych figurkach, gdy usłyszał gwizd czajnika i nalewania wody. Po chwili przyszedł Raspberry niosąc srebrną tacę z filiżankami i cukiernicą.
-Pij zanim ostygnie. Papyrusa nie ma, więc musimy sobie sami poradzić.
Blueberry wziął łyka.
-Pyszna herbatka! - uśmiechnął się życzliwie.
-Wiem... -spojrzał się na towarzysza- ...może opowiesz mi o tym jak Ci idą treningi?
-Z wielką chęcią! A więc, niewiem jak ty, ale ja trenuję z moją Alphys. Naprawdę ją lubię, chociaż czasami umie krzyknąć, gdy coś mi nie wyjdzie. Ale na szczęście to jest bardzo rzadko...
-240 - liczył w myślach Swapfell.
-...I ostatnio uczę się nowego niesamowitego ataku i właśnie dlatego ćwiczę równowagę, bo jest najistotniejszą rzeczą z wszystkich. Też dużo biegam. Papyrus czasami ze mną wyjdzie do parku, ale kończy się tym, że śpi pod drzewem...
-180
-...I ja wtedy mówię, że to opanowałem, ale najwyraźniej mi nie wierzą, bo wymagają ode mnie cały czas tego samego. A mógłbym dużo więcej. Wiem, że stać mnie na to żeby sprostać zadaniu...
-120
-...czasami mnie to męczy, że wszyscy traktują mnie jak dziecko, ale jestem dorosły i mogę to udowodnić. Może nie budzę przestrachu wyglądem, ale się staram i to chyba jest najważniejsze...
-60
-...Pomagałem Undyne przy eksperymencie dotyczącym alternatywnych wszechświatów i powiedziała mi, że robimy postęp. Bo jestem jakimś głównym ogniwem czy coś tam... Chyba będę się już zbierał. - ziewnął.
-Zostań jeszcze chwilę. Proszę.
-No dobrze, ale tylko chwilę bo już jest pora spania.
Blueberry wypił ostatni łyk herbaty i się przeciągnął. Czuł, że robi mu się przytulnie ciepło, a oczy same się zamykają. Stawiał opór, ale w końcu się poddał i zasnął.
Obudził się gdzieś w środku nocy i od razu się przestraszył bo nic nie widział. Szybko wstał i uderzył głową w coś metalowego. Padł na ziemię skulając się i zaczął płakać. Wtenczas zauważył, że nie ma na sobie żadnych ubrań.
-H-halo?! Raspberry?! - zawołał gładząc się po czaszce.
W jednej chwili zobaczył dwie czerwone gwiazdki zmierzające w jego stronę.
-Witaj Blue, nie krzycz w środku nocy bo inni chcą spać. - powiedział Swapfell.
-A-ale co się dzieje? Czemu j-jestem goły? - spytał nieco ciszej przełykając łzy.
-Porozmawiamy jutro, a teraz śpij. - wyszedł z pomieszczenia.
Blueberry zaczął się czołgać badając okolicę. Na ziemi przed nim leżał koc lub ręcznik, a obok była miska z wodą. Już był wystarczająco wystraszony, więc chciał odejść jak najdalej może, jednak za duży obszar to nie był gdyż od świata odgradzały go stalowe kraty.
Gdy już uświadomił sobie, je jest w klatce bez wyjścia zwinął się w kłębek na posłaniu i ponownie zasnął.
Następnego ranka obudził go głos Raspberry'ego.
-Wstawaj zwierzaczku, śniadanie.
Blue był bardzo głodny i jak tylko zobaczył sucharki zaczął się ślinić.
Swapfell uchylił drzwiczki i wstawił talerzyk do środka.
-Najedz się, bo potem będziesz miał tresurę~
-Mhmm... - kiwnął przestraszony i zaczął jeść.
Gdy wylizał okruszki Raspberry podszedł, ponownie otworzył wejście i kazał stanąć przed sobą.
Blueberry otrzymał rozkaz zamknięcia oczu i usłuchał. Słychać było cichy trzask. Gdy Blue otworzył oczy miał już zapiętą obrożę, a Swapfell trzymał go za łańcuch.
-na kolana.
-cz-czemu?
-Na kolana powiedziałem! - przyciągnął go siłą do posadzki.
-Jesteś teraz mój i masz robić co Ci każę zrozumiane?!
-T-tak... - po policzku pociekła mu samotna łza.
-Masz się do mnie zwracać "Panie".
-T-tak Panie.
-Każda niesubordynacja będzie karana rozumiesz?
-Rozumiem Panie.
-Dobrze... a teraz będziesz grzecznym pupilkiem i mnie zadowolisz. - powiedział rozpinając rozporek.
Blueberry zaczął się trząść ze strachu, bo już wiedział co go czeka, ale nie stawiał oporu. Uklęknął przed Raspberrym i czekał na rozkaz.
-Weż go do ust~ - wskazał na swojego stojącego członka.
Na samą myśl Blue aż dostawał odruchu wymiotnego i się zawahał czego od razu pożałował. Został uderzony szpicrutą w ramię aż zawył z bólu.
-Ssij~
Tym razem od razu wykonał polecenie i wziął go aż do gardła krztusząc się. Polizał go po całej długości po czym jeszcze raz wziął do ust aż po nasadę.
-Czyżbyś miał już... doświadczenie... heh...
Blue zaprzeczył nie przestając pieścić swojego nowego Pana.
-Przestań... naprawdę było blisko~
Swapfell wstał i podniósł Blueberrego po czym posadził go sobie na kolanie.
-Chyba wiesz co masz teraz robić?
-T-tak P-panie... ch-chyba...
-Co to ma znaczyć?! - oburzył się Raspberry.
-J-ja nigdy tego nie robiłem. - powiedział cicho Blue.
-A to ciekawe~ - wyszczerzył się. - Wygląda na to, że to ja będę musiał zacząć~
Włożył rękę między nogi Blue i zaczął masować okrężnymi ruchami. Blueberry jęczał i bardzo szybko zrobił się wystarczająco mokry aby przejść do drugiej fazy.
-Zaczynamy~
Swapfell położył swojego niewolnika na fotelu, a sam stanął przed nim.
-Wchodzę! - mówiąc to gwałtownie wszedł.
-Nngh... wyjmij to boli! - krzyczał Blue próbując się podciągnąć.
-Stul pysk i ciesz się chwilą!
Raspberry zaczął się poruszać sprawiając sobie samemu wielką przyjemność, gdy Blue wgryzał się w swoje przedramię, aby nie krzyczeć. Cały pokój wypełnił odgłos ciał uderzających o siebie i dzwonienie łańcucha.
-Mmm... Mój Panie.... d-dobrze... - Blueberry zaczął czerpać z tego przyjemność.
Po kilku minutach Swapfell znacznie przyśpieszył i bardzo podobało mu się jak Blue błagał go o zwolnienie, jednak to go jeszcze bardziej podniecało. Zaczął głośniej dyszeć, a nawet warczeć i doszedł spuszczając się w Blueberrym.
-Ahh... to było ponad przeciętną muszę przyznać. - powiedział oschle podnosząc Blue z siedzenia.
-C-co t-teraz Panie?
-Wracasz do Siebie.
-C-co? Ale myślałem... przecież dobrze się sprawowałem. - łzy napłynęły mu do oczu.
-Mówiłem. Teraz jesteś mój i tu zostaniesz~ - postawił go przed klatką. - Właź.
-T-tak Panie... - wykonał polecenie ze spuszczoną głową.
Raspberry zakluczył drzwiczki i udał się na koniec pomieszczenia.
-Za kilka godzin Cię wykąpię, a w nagrodę za swoją dzisiejszą pracę dostaniesz dobry posiłek... może jak będziesz taki posłuszny kiedyś pozwolę Ci zjeść ze mną przy stole...
-Tak Panie.
-Później... - wyszedł z pokoju zostawiając Blue samego sobie.
Autor: Wichan
Co robi szkielet w piaskownicy? ... Bawi się łopatkami xD (no tu akurat jedną;-;)
OdpowiedzUsuńTakkk!!! X3
UsuńCzemu szkielet w piaskownicy płacze..... bo zgubił łopatki... lel
OdpowiedzUsuń