Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od
czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały
prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym
mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy
Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego
serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu,
krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan
"jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie
oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co
warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która
świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia,
że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś
znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Łowca potworów (obecnie czytany)
Wróciłaś do domu szybko od Grillbiego. Od razu udałaś się do swojego pokoju i przebrałaś w wygodną piżamę. Przywitał Cię dźwięk prysznica Sansa, zaśmiałaś się zdając sobie sprawę, dlaczego się kąpie. To była jedna z zabawniejszych nocy od dawna. Nie miałaś pojęcia, że wizyta w ulubionym barze kościotrupa zamieni się w coś takiego. Nie spodziewałaś się, że będzie kłamał, że postrzega Cię w taki sposób. Nigdy nie dasz mu o tym zapomnieć. Nigdy. Po tym jak się przebrałaś usiadłaś z laptopem szukając czegoś ciekawego do grania. Była taka jedna nowa gra, którą chciałaś sprawdzić. Miała świetne recenzje no i można było w nią gierczyć w więcej osób. Idealna, abyś zagrała w nią z sąsiadem. Problem w tym, że nazywała się „Łowca Potworów” W sieci krążyły setki memów z informacjami, jakoby ta nazwa miała być wycelowana przeciwko potworom. Lecz gra miała już swoich beta testerów nim banda magicznych stworów wyszła z góry. Naprawdę bardzo chciałaś zagrać w tę grę z nim...
Sans pochylił głowę pod prysznicem. Chciałby, abyś dała mu jakieś ostrzeżenie nim pojawisz się w barze, ale w końcu to jego wina, sam wygadywał głupoty. Szczerze... wycieczka do Grillbys nie uspokoiła go tak, jak powinna. Czuł się jeszcze bardziej przybity i załamany i miał świadomość, że pewnie by się zalał w trupa. To dobrze, że się pojawiłaś nim to zrobił. Choć nigdy tego nie przyzna...Nadal był trochę zły, za to że wygadywałaś takie przykre rzeczy o nim. Wystarczy, że inne potwory tak powtarzają. Choć w Twoich ustach brzmiały jeszcze gorzej. To było dziwne. Czy sam pomysł na związek z potworem wyglądającym jak szkielet nie powinien Cię obrzydzać? Wygląda na to, że zrobisz wszystko, aby komuś podokuczać. Wliczając w to gadanie takich głupot. Nadal był trochę zaskoczony, że nie zezłościłaś się za te kłamstwa. Choć dotyczyły one Ciebie.
Kiedy usłyszałaś, jak wyłącza prysznic, podeszłaś do ściany szykując się
-Ej... Czacho? - czule krzyknęłaś przez ścianę.
-Czego!
-Ja.. przepraszam, że dokuczałam ci w Grillbys – nie odpowiedział, byłaś trochę zmartwiona, że może się gniewać o to wszystko bardziej, niż Ci się wydawało
-...Chcesz czegoś ode mnie, prawda? - w końcu się odezwał. - Łał... dobrze cię zna.
-M-może? - słyszałaś jak westchnął.
-Wiesz jak wyczyścić alkohol z ubrania?
-Wiem jak wyczyścić wszystko – odpowiedziałaś. Oczywiście, że wiedziałaś. Urodziłaś się w czasach, gdzie głównym zadaniem kobiet było czyszczenie. Wtedy, kiedy nie było proszków do prania. Czasami, musiałaś wyczyścić koszulę mając do dyspozycji jedynie rzekę i kamienie.
-Jeżeli pozbędziesz się tego świństwa bezpiecznie z mojej kurtki, zrobię dzisiaj co zechcesz – odezwał się tym razem z Twojego salonu. Musiał się teleportować.
-Oooo wszystko? - szłaś wzdłuż korytarza w jego stronę. Gapił się na Ciebie
-Prawie... - dodał niskim tonem głosu. Miał na sobie kolejną czarną koszulkę i coś, co wyglądało jak czerwone spodenki od piżamy w małe kosteczki. - No i... to twoja wina – trzymał mokrą kurtkę przy piersi.
-Ehhh.... wina leży pośrodku – zabrałaś ją od niego i zaczęłaś się przyglądać. Alkohol pozbyć się całkiem łatwo, pod warunkiem, że tkanina nie jest zbyt kolorowa. Zdałaś sobie sprawę, że potworzy alkohol jest zrobiony z magii. Nie masz pojęcia, jak ta działa na ubrania.
-Dobra... mam to gdzieś. Wyczyścisz to czy nie?
-Czy magiczne jedzenie zostawia ślady?
-Nie wiem
-Jak to nie wiesz? Jesz je przez całe swoje życie.
-....Szef był tym, który robił pranie. - powiedział drapiąc się po tyle głowy – I to on czyścił moją kurtkę kiedy się usyfiła – Zaczynałaś rozumieć, co Papyrus miał na myśli mówiąc, że Sans nie umie zadbać sam o siebie.
-Błagam, powiedz że ją prałeś odkąd wyprowadziłeś się od brata – Jęknęłaś … z lekkim obrzydzeniem. Nie wiesz na jakiej zasadzie szkielet się brudzi... ale nosił ją codziennie.
-N-nie zakładałem jej do roboty więc... - Westchnęłaś podchodząc do kranu biorąc ze sobą sodę i mydło. Wymieszanie sody kuchennej z wodą zwykle pomaga w pozbyciu się plam. Choć musisz być bardzo ostrożna, skoro nie wiesz z czym masz do czynienia. Sans nosił to codziennie. Nie chcesz mu jej zniszczyć. Z ostrożnością czyściłaś futerko, upewniając się, że pranie go nie zniszczy. Choć kurtka była wyraźnie stara, futerko było w zaskakująco dobrym stanie. Zaczęłaś się zastanawiać, czy nie jest to aby futro jakiegoś zwierzęcia. Syntetyki zazwyczaj nie są w stanie przetrwać tak długo. A skoro o tym mowa, zauważyłaś, że kurtka ma wiele małych dziurek, wiele z nich było zaszytych. Ten kto to robił, spisał się. Z daleka prawie niewidoczne, musiałaś się dobrze przyjrzeć materiałowi, aby zobaczyć nici.
Sans pochylił głowę pod prysznicem. Chciałby, abyś dała mu jakieś ostrzeżenie nim pojawisz się w barze, ale w końcu to jego wina, sam wygadywał głupoty. Szczerze... wycieczka do Grillbys nie uspokoiła go tak, jak powinna. Czuł się jeszcze bardziej przybity i załamany i miał świadomość, że pewnie by się zalał w trupa. To dobrze, że się pojawiłaś nim to zrobił. Choć nigdy tego nie przyzna...Nadal był trochę zły, za to że wygadywałaś takie przykre rzeczy o nim. Wystarczy, że inne potwory tak powtarzają. Choć w Twoich ustach brzmiały jeszcze gorzej. To było dziwne. Czy sam pomysł na związek z potworem wyglądającym jak szkielet nie powinien Cię obrzydzać? Wygląda na to, że zrobisz wszystko, aby komuś podokuczać. Wliczając w to gadanie takich głupot. Nadal był trochę zaskoczony, że nie zezłościłaś się za te kłamstwa. Choć dotyczyły one Ciebie.
Kiedy usłyszałaś, jak wyłącza prysznic, podeszłaś do ściany szykując się
-Ej... Czacho? - czule krzyknęłaś przez ścianę.
-Czego!
-Ja.. przepraszam, że dokuczałam ci w Grillbys – nie odpowiedział, byłaś trochę zmartwiona, że może się gniewać o to wszystko bardziej, niż Ci się wydawało
-...Chcesz czegoś ode mnie, prawda? - w końcu się odezwał. - Łał... dobrze cię zna.
-M-może? - słyszałaś jak westchnął.
-Wiesz jak wyczyścić alkohol z ubrania?
-Wiem jak wyczyścić wszystko – odpowiedziałaś. Oczywiście, że wiedziałaś. Urodziłaś się w czasach, gdzie głównym zadaniem kobiet było czyszczenie. Wtedy, kiedy nie było proszków do prania. Czasami, musiałaś wyczyścić koszulę mając do dyspozycji jedynie rzekę i kamienie.
-Jeżeli pozbędziesz się tego świństwa bezpiecznie z mojej kurtki, zrobię dzisiaj co zechcesz – odezwał się tym razem z Twojego salonu. Musiał się teleportować.
-Oooo wszystko? - szłaś wzdłuż korytarza w jego stronę. Gapił się na Ciebie
-Prawie... - dodał niskim tonem głosu. Miał na sobie kolejną czarną koszulkę i coś, co wyglądało jak czerwone spodenki od piżamy w małe kosteczki. - No i... to twoja wina – trzymał mokrą kurtkę przy piersi.
-Ehhh.... wina leży pośrodku – zabrałaś ją od niego i zaczęłaś się przyglądać. Alkohol pozbyć się całkiem łatwo, pod warunkiem, że tkanina nie jest zbyt kolorowa. Zdałaś sobie sprawę, że potworzy alkohol jest zrobiony z magii. Nie masz pojęcia, jak ta działa na ubrania.
-Dobra... mam to gdzieś. Wyczyścisz to czy nie?
-Czy magiczne jedzenie zostawia ślady?
-Nie wiem
-Jak to nie wiesz? Jesz je przez całe swoje życie.
-....Szef był tym, który robił pranie. - powiedział drapiąc się po tyle głowy – I to on czyścił moją kurtkę kiedy się usyfiła – Zaczynałaś rozumieć, co Papyrus miał na myśli mówiąc, że Sans nie umie zadbać sam o siebie.
-Błagam, powiedz że ją prałeś odkąd wyprowadziłeś się od brata – Jęknęłaś … z lekkim obrzydzeniem. Nie wiesz na jakiej zasadzie szkielet się brudzi... ale nosił ją codziennie.
-N-nie zakładałem jej do roboty więc... - Westchnęłaś podchodząc do kranu biorąc ze sobą sodę i mydło. Wymieszanie sody kuchennej z wodą zwykle pomaga w pozbyciu się plam. Choć musisz być bardzo ostrożna, skoro nie wiesz z czym masz do czynienia. Sans nosił to codziennie. Nie chcesz mu jej zniszczyć. Z ostrożnością czyściłaś futerko, upewniając się, że pranie go nie zniszczy. Choć kurtka była wyraźnie stara, futerko było w zaskakująco dobrym stanie. Zaczęłaś się zastanawiać, czy nie jest to aby futro jakiegoś zwierzęcia. Syntetyki zazwyczaj nie są w stanie przetrwać tak długo. A skoro o tym mowa, zauważyłaś, że kurtka ma wiele małych dziurek, wiele z nich było zaszytych. Ten kto to robił, spisał się. Z daleka prawie niewidoczne, musiałaś się dobrze przyjrzeć materiałowi, aby zobaczyć nici.
-Od jak dawna ją masz? - zapytałaś. Sans usiadł na Twoim stole przyglądając się jak pracujesz
-Mmmm, od dawna. Szef wyciągnął ją z góry śmieci i naprawił dla mnie
-Zrobił dobrą robotę. Z ledwością widać uszkodzenia
-Zawsze był dobry w takich głupotach. Sam zrobił swój strój. Nie mieliśmy zbyt wielkiego wyboru materiałów, więc musieliśmy naprawiać to co znajdziemy. - wyobraziłaś sobie wkurwionego Papyrusa siedzącego przy maszynie do szycia, robiącego stroje. A może, nie miał maszyny i wszystko szył ręcznie? Ten zabawny obrazek utkwił Ci w głowie, uśmiechałaś się szeroko.
-Wiem, że nie chcesz w to wierzyć.... ale zależy mu na tobie – rzuciłaś zamyślona
-Tsk... Po prostu nie chce, abym przynosił mu wstyd.
-Mówię poważnie Czacho. Ktoś, komu na tobie nie zależy, nie włożyłby czasu i wysiłku w zrobienie czegoś tak dobrego. Te hafty są naprawdę trudne
-T-to by do niego nie pasowało, gdyby zrobił coś na odwal się – Głupek! Krzyczałaś w myślach. Magiczny trunek z łatwością dał się zmyć, wraz z kilkoma kroplami musztardy i innymi dziwnymi plamami, których pochodzenia nie byłaś pewna. Ostatecznie, podałaś Sansowi czystą, mokrą kurtkę. Popatrzył na Twoje dzieło.
-Wywieś to gdzieś, gdzie jest ciepło i sucho – nakazałaś. Zniknął i po chwili pojawił się znowu w Twojej kuchni. - Nigdy mi się nie znudzi patrzenie jak to robisz – skomentowałaś. Wzruszył ramionami
-Więc czego ode mnie chcesz?
-Cóż... jest taka gra w którą chcę zagrać.
-To wszystko?
-Um.. właściwie tak
-Czy to nie jest to, co robimy normalnie?
-Cóż... ta gra może nie spodobać ci się jak wcześniejsze.
-Mniejsza. Sprawiłaś, że wcześniej wróciłem z Grillbys, więc i tak nie mam nic do roboty. - Teleportował się znowu i wrócił z laptopem jaki mu kupiłaś, zasilaczem i myszką. Zauważyłaś też naklejki jakie dokupiłaś. Heh... wiedziałaś, że mu się spodobają. Oboje zajęliście miejsce na Twojej kanapie. Przyniosłaś podkładki, abyście oboje mogli korzystać z myszy. - Jak się nazywa? - zapytał. Wahałaś się... Jak masz mu to powiedzieć, aby się nie wkurwił?
-Wiesz.. prześlę ci kopię – zerknął na wysyłany plik i zamilkł.
-Pierdoleni ludzie.. - mruknął.
-Ma naprawdę dobre oceny!
-Serio, jesteś kurwa najgorsza!
-Ale tutaj możesz wybrać sobie radę
-Jesteś dupkiem celowo? Jak znalazłaś kurwa grę z taką nazwą?
-Powstawała jeszcze nim wyszliście z góry. No i jest wiele gier gdzie zabija się ludzi.
-Zazwyczaj grasz człowiekiem...
-Gram w gry, gdzie jestem potworem polującym na ludzi. To moje ulubione.
-Mniejsza, mam to gdzieś. Już powiedziałem, że zagram w co tam chcesz
-Nadal wyglądasz na zagniewanego
-Zamknij się i zdychaj.
-Nie złość się. Będzie fajnie.
-Zamknij się i ładuj grę – oboje zaczęliście ją ściągać. Plik był duży, zajmie chwile nim się zassie. Nagle przypomniałaś sobie o kolejnym powodzie, przez który poszłaś do Grillby's.
-Hehehehe... Czaaacho~
-Czego?
-Chcę ci coś pokazać. - westchnął.
-Co? - wyciągnęłaś telefon i pokazałaś mu nagranie. Na nim Burgerpants stał na korytarzu w sądzie. Rumienił się i rozglądał nerwowo. W tle grała jakaś muzyka, uniósł łapy do góry na wysokość głowy i zgiął je w nadgarstkach. Zaczął się gibać. - Co! .. Co to kurwa jest?! - krzyknął zdziwiony.
-Hahahaha! To Burgerpants tańczy caramelldansen!
-Mmmm, od dawna. Szef wyciągnął ją z góry śmieci i naprawił dla mnie
-Zrobił dobrą robotę. Z ledwością widać uszkodzenia
-Zawsze był dobry w takich głupotach. Sam zrobił swój strój. Nie mieliśmy zbyt wielkiego wyboru materiałów, więc musieliśmy naprawiać to co znajdziemy. - wyobraziłaś sobie wkurwionego Papyrusa siedzącego przy maszynie do szycia, robiącego stroje. A może, nie miał maszyny i wszystko szył ręcznie? Ten zabawny obrazek utkwił Ci w głowie, uśmiechałaś się szeroko.
-Wiem, że nie chcesz w to wierzyć.... ale zależy mu na tobie – rzuciłaś zamyślona
-Tsk... Po prostu nie chce, abym przynosił mu wstyd.
-Mówię poważnie Czacho. Ktoś, komu na tobie nie zależy, nie włożyłby czasu i wysiłku w zrobienie czegoś tak dobrego. Te hafty są naprawdę trudne
-T-to by do niego nie pasowało, gdyby zrobił coś na odwal się – Głupek! Krzyczałaś w myślach. Magiczny trunek z łatwością dał się zmyć, wraz z kilkoma kroplami musztardy i innymi dziwnymi plamami, których pochodzenia nie byłaś pewna. Ostatecznie, podałaś Sansowi czystą, mokrą kurtkę. Popatrzył na Twoje dzieło.
-Wywieś to gdzieś, gdzie jest ciepło i sucho – nakazałaś. Zniknął i po chwili pojawił się znowu w Twojej kuchni. - Nigdy mi się nie znudzi patrzenie jak to robisz – skomentowałaś. Wzruszył ramionami
-Więc czego ode mnie chcesz?
-Cóż... jest taka gra w którą chcę zagrać.
-To wszystko?
-Um.. właściwie tak
-Czy to nie jest to, co robimy normalnie?
-Cóż... ta gra może nie spodobać ci się jak wcześniejsze.
-Mniejsza. Sprawiłaś, że wcześniej wróciłem z Grillbys, więc i tak nie mam nic do roboty. - Teleportował się znowu i wrócił z laptopem jaki mu kupiłaś, zasilaczem i myszką. Zauważyłaś też naklejki jakie dokupiłaś. Heh... wiedziałaś, że mu się spodobają. Oboje zajęliście miejsce na Twojej kanapie. Przyniosłaś podkładki, abyście oboje mogli korzystać z myszy. - Jak się nazywa? - zapytał. Wahałaś się... Jak masz mu to powiedzieć, aby się nie wkurwił?
-Wiesz.. prześlę ci kopię – zerknął na wysyłany plik i zamilkł.
-Pierdoleni ludzie.. - mruknął.
-Ma naprawdę dobre oceny!
-Serio, jesteś kurwa najgorsza!
-Ale tutaj możesz wybrać sobie radę
-Jesteś dupkiem celowo? Jak znalazłaś kurwa grę z taką nazwą?
-Powstawała jeszcze nim wyszliście z góry. No i jest wiele gier gdzie zabija się ludzi.
-Zazwyczaj grasz człowiekiem...
-Gram w gry, gdzie jestem potworem polującym na ludzi. To moje ulubione.
-Mniejsza, mam to gdzieś. Już powiedziałem, że zagram w co tam chcesz
-Nadal wyglądasz na zagniewanego
-Zamknij się i zdychaj.
-Nie złość się. Będzie fajnie.
-Zamknij się i ładuj grę – oboje zaczęliście ją ściągać. Plik był duży, zajmie chwile nim się zassie. Nagle przypomniałaś sobie o kolejnym powodzie, przez który poszłaś do Grillby's.
-Hehehehe... Czaaacho~
-Czego?
-Chcę ci coś pokazać. - westchnął.
-Co? - wyciągnęłaś telefon i pokazałaś mu nagranie. Na nim Burgerpants stał na korytarzu w sądzie. Rumienił się i rozglądał nerwowo. W tle grała jakaś muzyka, uniósł łapy do góry na wysokość głowy i zgiął je w nadgarstkach. Zaczął się gibać. - Co! .. Co to kurwa jest?! - krzyknął zdziwiony.
-Hahahaha! To Burgerpants tańczy caramelldansen!
-A to co kurwa ma znaczyć? To obrzydliwe. Dlaczego go do tego zmusiłaś?!
-Heh heh, pomagałam mu w jednej sprawie i chciał mi się odwdzięczyć. To jedyne co przyszło mi do głowy – teraz byłaś nieco zawstydzona wyborem.
-Zmusiłaś go, aby nagrał jakiś chujowy filmik!
-To świetny filmik! Zrobię edycję i wrzucę na YouTube.
-A kto kurwa będzie chciał oglądać to dziadostwo? - popatrzyłaś na niego tępo
-Nie rozumiesz ludzkiego internetu
-To nagranie jest do dupy!
-On jest kotem.
-No i?
-Koty władają internetem.
-On nie jest waszym kotem
-Taaaak.... aaaaale... Jestem pewna, że prawdziwy kotołak zdobędzie popularność.
-Nie zdobędzie. Potwory są straszne, nie popularne.
-Akurat.. znam już was trochę i muszę przyznać, że nie ma w was nic strasznego. Jesteście po prostu bandą debili w potworzych ciałach – zachichotałaś
-Co?! To... to nieprawda! Ty nie... Jesteśmy niebezpieczni, zrozum! - uśmiechnęłaś się patrząc na niego
-O rany! Co mój super niebezpieczny potworzy sąsiad, który pracuje w fabryce papieru zrobi mi samej w moim własnym mieszkaniu? Tak się boję!
-T-tylko dlatego, że teraz tego nie robimy, nie znaczy, że można nam ufać.
-To samo można powiedzieć w stosunku do ludzi. Poza tym sam mówiłeś, że to my jesteśmy niebezpieczni.
-Z-ze swoim gatunkiem dasz sobie radę... ale nie możesz ufać wszystkim potworom
-Dlaczego nie?
-Po prostu... nie
-To nie odpowiedź. Musisz mi wyjaśnić
-Bo jesteśmy niebezpieczni.
-W jaki sposób? - westchnął podnosząc się lekko na Twojej kanapie. Nie zdradzisz nikomu tego, co ci powie... prawda? No i musisz zrozumieć, aby przez swoją głupotę nie ściągnąć na siebie kłopoty. Jesteś odważną, głupią duszą, która nie boi się potworów tak jak powinna. Musi Ci powiedzieć coś, co sprawi, że się przestraszysz, zaczniesz unikać i przeżyjesz.
-M-my się zabijaliśmy – rzucił cicho. Patrzyłaś na niego przez chwilę, w pokoju panowała cisza.
-Um... to już wiem.
-S-skoro wiesz, dlaczego nie uciekasz od nas?
-Czy robicie to odkąd wyszliście na powierzchnię?
-Nie... nie wydaje mi się.. już tego nie robimy i-i.... powinnaś być ostrożna w naszym otoczeniu!
-Dlaczego? Nadal nie rozumiem, co takiego w was niebezpiecznego.
-Zabijaliśmy tez ludzi debilko! - wyrzucił z siebie, jego oczy zabłyszczały – Każdego człowieka, który się pojawił i kradliśmy jego duszę. Większość z nich to były tylko dzieci!
-....Tego się już domyśliłam... widziałam film – Sans czuł, jak złość się w nim gotuje. Dlaczego jesteś taką idiotką? Skoro już wiesz... dlaczego weszłaś sama do baru pełnego potworów?! Postradałaś zmysły?!
-Pojebało cię do reszty?! - warknął rozwścieczony
-Co?
-Skoro wiesz co robiliśmy.. dlaczego weszłaś do Grillby's? Dlaczego się z nami trzymasz? Powinnaś trzymać się od nas daleko. Daleko!
-Powiedziałeś, że już tego nie robicie, więc czego mam się bać?
-To, że tego nie robimy nie ma znaczenia. Wystarczy raz. Raz zabijesz i już. Na zawsze. Nie pozbędziesz się tego co masz na sumieniu, tego co masz na duszy. Jak raz zabijesz, łatwiej będzie ci to zrobić drugi raz.
-Eh, nie znam się na duszach, ale... ludzie się zmieniają. Widziałam wiele dobrych osób jakie stały się złe, i wiele złych które z czasem się nawróciły. To co naprawdę się liczy to twój obecny wybór. A teraz nie widzę żadnego przerażającego żądnego mordowania potwora. Nie... jesteście bandą debili, która uważa, że jest straszna.
-Tsk... jesteś zbyt ufna!
-To ty nie umiesz ufać! - natychmiast popatrzył na podłogę przepełniony poczuciem winy. Cholera... Nie chciałaś aby się tak czuł. Nie o to chodziło.
-N-nie chodziło o tamto, tylko...
-W-wiem.. zamknij się..
-Chciałam powiedzieć, że... M-mylisz się nie ufając innym i...
-ŁAPIĘ! - krzyknął. Gahhh, czasami naprawdę trudno z nim rozmawiać. Nie chciałaś, aby czuł się winny za to co zrobił w niedzielę. Właściwe.. to praktycznie Twoja wina. To ty masz dziwną wampirzą duszę, no i masz tajemnice przed nim. Bez jego wiedzy zawiozłaś go w miejsce, w którym nie czuł się bezpiecznie. Przetrwałaś tylko dlatego, że nikomu nie ufałaś. Łapiesz to. On też to wie. Ale serio, Czacho... już tam nie jest. Musi przestać żyć ciągle ze świadomością kogoś, kto utkwił w Podziemiu.
-Czacho... zachowujesz się tak, jakbyś nie chciał być już moim przyjacielem – Otworzył oczy szeroko i popatrzył na Twoją twarz, ze zmartwieniem i strachem wymalowanym na twarzy. - Jeżeli naprawdę już nie chcesz się przyjaźnić... może powinieneś powiedzieć?
-T-to nie to... Ja... myślę po prostu... Myślę, że jesteś idiotką, świadomie ściągasz na siebie śmierć!
-Próbujesz powiedzieć, że... jeżeli weszłabym do potworzego baru bez ciebie... zostałabym zabita?
-Nie wiem! - zawył – Już nie wiem co się stanie. Każdego dnia budzę się i dzieje się coś nowego. Już nic nie jest takie samo. Skąd mam wiedzieć, co się stanie, skoro nic się nie powtarza?
-Ja... nie wiem.. - odpowiedziałaś zmieszana jego słowami – To coś strasznego? Łapię, że bycie tutaj jest inne od tego do czego przywykłeś.. ale nie powinieneś aż tak się tym zadręczać. Ludzie nie są idealni, ale biorąc pod uwagę twoją przeszłość, raczej spokojni. Tutaj jest bezpiecznie – uderzył się w twarz.
-Nie rozumiesz.
-Nie wiem, czego nie rozumiem. Z tego co widzę, mentalnie nie opuściłeś Podziemia. Już tam nie jesteś. Zabaw się. Zaszalej – westchnął przenosząc wzrok na Twoje uchylone okno, wyjrzał za nie na nocne niebo.
-Mam to gdzieś... To coś, czego nigdy nie zrozumiesz – mruknął. Wzięłaś wdech zdenerwowana. Zaczynałaś nienawidzić, kiedy mówił „mam to gdzieś”. Może tak mówić tak często jak chce, ale wiesz, że to nie jest prawda. Opierając się na kanapie popatrzyłaś na pasek z procentową instalacją gry. Blisko. Postanowiłaś póki co porzucić temat. Cóż... prawie. Nagły pomysł przywołał uśmiech.
-Wiesz... wiem co może ci pomóc. – przybliżyłaś się do niego.
-Co...? - zerknął na Ciebie. Zaczęłaś sugestywnie poruszać brwiami.
-Znajdź sobie dziewczynę. Jesteś na powierzchni, pośpiesz się i chwyć srokę za ogon. - w chwilę jego twarz zrobiła się jasno czerwona. Patrzył na Ciebie.
-M-mówiłem, że mnie to nie interesuje!
-O, wybacz. Jak potwory to nazywają? - zignorowałaś jego reakcję
-Świecące srebro.. - rzucił automatycznie nim zdążył się powstrzymać – Znaczy się, ja nie jestem nim! Robiłem to!
-Taaa jasne – uśmiechnęłaś się. W końcu coś ci powiedział. Nie masz pojęcia, dlaczego świecące srebro, ale … coś w końcu Ci powiedział
-N-naprawdę
-Rozpowiadanie tego dookoła nie sprawi, że to będzie prawda.
-T-to... zamknij się! Zamknij! Robiłem to już! - zdał sobie sprawę co mówi i przestał – Zaraz! Po chuj ja z tobą o tym rozmawiam?!
-Nie wiem – szczerzyłaś się – Może dlatego, że opowiadałeś o tym, jak to ze mną robiłeś, potworom jakich nie znam. - natychmiast przestał krzyczeć.
-N-nie chciałem.... - mruknął – Wiedziałem, że będziesz zła. - zaśmiałaś się.
-Hahaha, nie. Szczerze to nie wiedziałam jak przestać się rumienić, bo nie spodziewałam się, że powiesz coś w tym stylu na mój temat! - nadal wyglądał na przybitego. Westchnęłaś.
-Mówiłam, nie jestem zła. Dlaczego tak myślisz?
-Bo jestem wstręsnym potworem i obrzydzam cię. No i gadałem takie świństwa o nas – rzucił automatycznie starając się schować głowę w futrze, lecz przestał, zdając sobie sprawę, że nie ma na sobie kurtki.
-Co? Przecież cały czas ci mówię, że jesteś słodki. Dlaczego miałabym uważać, że jesteś obrzydliwy, skoro uważam, że jesteś słodki? - odwrócił wzrok, rumienił się.
-N-nie jestem słodki! Robisz sobie ze mnie jaja!
-N-nie jestem słodki! Robisz sobie ze mnie jaja! - popatrzyłaś na niego z poważną miną.
-Może małe, jasne, ale.. to nie znaczy, że nie uważam cię za słodkiego.
-Twoje słowa, że uważasz mnie, za słodkiego nie zmienią nic – skrzyżował ręce nadal nie patrząc na Ciebie.
-Zmienią. Bo właśnie to jest prawda.
Ale.... - porzucił argument. Nie uwierzysz w nic co powie. - Ale byłaś obrzydzona kiedy... kiedy ja...
-Co? - nie przypominałaś sobie niczego takiego
-No wiesz – przesunął spojrzenie na dół jeszcze bardziej – P-patrzyłem na twoje skarpetki – tym razem jego twarz była cała różowa.
-Heh heh, pomagałam mu w jednej sprawie i chciał mi się odwdzięczyć. To jedyne co przyszło mi do głowy – teraz byłaś nieco zawstydzona wyborem.
-Zmusiłaś go, aby nagrał jakiś chujowy filmik!
-To świetny filmik! Zrobię edycję i wrzucę na YouTube.
-A kto kurwa będzie chciał oglądać to dziadostwo? - popatrzyłaś na niego tępo
-Nie rozumiesz ludzkiego internetu
-To nagranie jest do dupy!
-On jest kotem.
-No i?
-Koty władają internetem.
-On nie jest waszym kotem
-Taaaak.... aaaaale... Jestem pewna, że prawdziwy kotołak zdobędzie popularność.
-Nie zdobędzie. Potwory są straszne, nie popularne.
-Akurat.. znam już was trochę i muszę przyznać, że nie ma w was nic strasznego. Jesteście po prostu bandą debili w potworzych ciałach – zachichotałaś
-Co?! To... to nieprawda! Ty nie... Jesteśmy niebezpieczni, zrozum! - uśmiechnęłaś się patrząc na niego
-O rany! Co mój super niebezpieczny potworzy sąsiad, który pracuje w fabryce papieru zrobi mi samej w moim własnym mieszkaniu? Tak się boję!
-T-tylko dlatego, że teraz tego nie robimy, nie znaczy, że można nam ufać.
-To samo można powiedzieć w stosunku do ludzi. Poza tym sam mówiłeś, że to my jesteśmy niebezpieczni.
-Z-ze swoim gatunkiem dasz sobie radę... ale nie możesz ufać wszystkim potworom
-Dlaczego nie?
-Po prostu... nie
-To nie odpowiedź. Musisz mi wyjaśnić
-Bo jesteśmy niebezpieczni.
-W jaki sposób? - westchnął podnosząc się lekko na Twojej kanapie. Nie zdradzisz nikomu tego, co ci powie... prawda? No i musisz zrozumieć, aby przez swoją głupotę nie ściągnąć na siebie kłopoty. Jesteś odważną, głupią duszą, która nie boi się potworów tak jak powinna. Musi Ci powiedzieć coś, co sprawi, że się przestraszysz, zaczniesz unikać i przeżyjesz.
-M-my się zabijaliśmy – rzucił cicho. Patrzyłaś na niego przez chwilę, w pokoju panowała cisza.
-Um... to już wiem.
-S-skoro wiesz, dlaczego nie uciekasz od nas?
-Czy robicie to odkąd wyszliście na powierzchnię?
-Nie... nie wydaje mi się.. już tego nie robimy i-i.... powinnaś być ostrożna w naszym otoczeniu!
-Dlaczego? Nadal nie rozumiem, co takiego w was niebezpiecznego.
-Zabijaliśmy tez ludzi debilko! - wyrzucił z siebie, jego oczy zabłyszczały – Każdego człowieka, który się pojawił i kradliśmy jego duszę. Większość z nich to były tylko dzieci!
-....Tego się już domyśliłam... widziałam film – Sans czuł, jak złość się w nim gotuje. Dlaczego jesteś taką idiotką? Skoro już wiesz... dlaczego weszłaś sama do baru pełnego potworów?! Postradałaś zmysły?!
-Pojebało cię do reszty?! - warknął rozwścieczony
-Co?
-Skoro wiesz co robiliśmy.. dlaczego weszłaś do Grillby's? Dlaczego się z nami trzymasz? Powinnaś trzymać się od nas daleko. Daleko!
-Powiedziałeś, że już tego nie robicie, więc czego mam się bać?
-To, że tego nie robimy nie ma znaczenia. Wystarczy raz. Raz zabijesz i już. Na zawsze. Nie pozbędziesz się tego co masz na sumieniu, tego co masz na duszy. Jak raz zabijesz, łatwiej będzie ci to zrobić drugi raz.
-Eh, nie znam się na duszach, ale... ludzie się zmieniają. Widziałam wiele dobrych osób jakie stały się złe, i wiele złych które z czasem się nawróciły. To co naprawdę się liczy to twój obecny wybór. A teraz nie widzę żadnego przerażającego żądnego mordowania potwora. Nie... jesteście bandą debili, która uważa, że jest straszna.
-Tsk... jesteś zbyt ufna!
-To ty nie umiesz ufać! - natychmiast popatrzył na podłogę przepełniony poczuciem winy. Cholera... Nie chciałaś aby się tak czuł. Nie o to chodziło.
-N-nie chodziło o tamto, tylko...
-W-wiem.. zamknij się..
-Chciałam powiedzieć, że... M-mylisz się nie ufając innym i...
-ŁAPIĘ! - krzyknął. Gahhh, czasami naprawdę trudno z nim rozmawiać. Nie chciałaś, aby czuł się winny za to co zrobił w niedzielę. Właściwe.. to praktycznie Twoja wina. To ty masz dziwną wampirzą duszę, no i masz tajemnice przed nim. Bez jego wiedzy zawiozłaś go w miejsce, w którym nie czuł się bezpiecznie. Przetrwałaś tylko dlatego, że nikomu nie ufałaś. Łapiesz to. On też to wie. Ale serio, Czacho... już tam nie jest. Musi przestać żyć ciągle ze świadomością kogoś, kto utkwił w Podziemiu.
-Czacho... zachowujesz się tak, jakbyś nie chciał być już moim przyjacielem – Otworzył oczy szeroko i popatrzył na Twoją twarz, ze zmartwieniem i strachem wymalowanym na twarzy. - Jeżeli naprawdę już nie chcesz się przyjaźnić... może powinieneś powiedzieć?
-T-to nie to... Ja... myślę po prostu... Myślę, że jesteś idiotką, świadomie ściągasz na siebie śmierć!
-Próbujesz powiedzieć, że... jeżeli weszłabym do potworzego baru bez ciebie... zostałabym zabita?
-Nie wiem! - zawył – Już nie wiem co się stanie. Każdego dnia budzę się i dzieje się coś nowego. Już nic nie jest takie samo. Skąd mam wiedzieć, co się stanie, skoro nic się nie powtarza?
-Ja... nie wiem.. - odpowiedziałaś zmieszana jego słowami – To coś strasznego? Łapię, że bycie tutaj jest inne od tego do czego przywykłeś.. ale nie powinieneś aż tak się tym zadręczać. Ludzie nie są idealni, ale biorąc pod uwagę twoją przeszłość, raczej spokojni. Tutaj jest bezpiecznie – uderzył się w twarz.
-Nie rozumiesz.
-Nie wiem, czego nie rozumiem. Z tego co widzę, mentalnie nie opuściłeś Podziemia. Już tam nie jesteś. Zabaw się. Zaszalej – westchnął przenosząc wzrok na Twoje uchylone okno, wyjrzał za nie na nocne niebo.
-Mam to gdzieś... To coś, czego nigdy nie zrozumiesz – mruknął. Wzięłaś wdech zdenerwowana. Zaczynałaś nienawidzić, kiedy mówił „mam to gdzieś”. Może tak mówić tak często jak chce, ale wiesz, że to nie jest prawda. Opierając się na kanapie popatrzyłaś na pasek z procentową instalacją gry. Blisko. Postanowiłaś póki co porzucić temat. Cóż... prawie. Nagły pomysł przywołał uśmiech.
-Wiesz... wiem co może ci pomóc. – przybliżyłaś się do niego.
-Co...? - zerknął na Ciebie. Zaczęłaś sugestywnie poruszać brwiami.
-Znajdź sobie dziewczynę. Jesteś na powierzchni, pośpiesz się i chwyć srokę za ogon. - w chwilę jego twarz zrobiła się jasno czerwona. Patrzył na Ciebie.
-M-mówiłem, że mnie to nie interesuje!
-O, wybacz. Jak potwory to nazywają? - zignorowałaś jego reakcję
-Świecące srebro.. - rzucił automatycznie nim zdążył się powstrzymać – Znaczy się, ja nie jestem nim! Robiłem to!
-Taaa jasne – uśmiechnęłaś się. W końcu coś ci powiedział. Nie masz pojęcia, dlaczego świecące srebro, ale … coś w końcu Ci powiedział
-N-naprawdę
-Rozpowiadanie tego dookoła nie sprawi, że to będzie prawda.
-T-to... zamknij się! Zamknij! Robiłem to już! - zdał sobie sprawę co mówi i przestał – Zaraz! Po chuj ja z tobą o tym rozmawiam?!
-Nie wiem – szczerzyłaś się – Może dlatego, że opowiadałeś o tym, jak to ze mną robiłeś, potworom jakich nie znam. - natychmiast przestał krzyczeć.
-N-nie chciałem.... - mruknął – Wiedziałem, że będziesz zła. - zaśmiałaś się.
-Hahaha, nie. Szczerze to nie wiedziałam jak przestać się rumienić, bo nie spodziewałam się, że powiesz coś w tym stylu na mój temat! - nadal wyglądał na przybitego. Westchnęłaś.
-Mówiłam, nie jestem zła. Dlaczego tak myślisz?
-Bo jestem wstręsnym potworem i obrzydzam cię. No i gadałem takie świństwa o nas – rzucił automatycznie starając się schować głowę w futrze, lecz przestał, zdając sobie sprawę, że nie ma na sobie kurtki.
-Co? Przecież cały czas ci mówię, że jesteś słodki. Dlaczego miałabym uważać, że jesteś obrzydliwy, skoro uważam, że jesteś słodki? - odwrócił wzrok, rumienił się.
-N-nie jestem słodki! Robisz sobie ze mnie jaja!
-N-nie jestem słodki! Robisz sobie ze mnie jaja! - popatrzyłaś na niego z poważną miną.
-Może małe, jasne, ale.. to nie znaczy, że nie uważam cię za słodkiego.
-Twoje słowa, że uważasz mnie, za słodkiego nie zmienią nic – skrzyżował ręce nadal nie patrząc na Ciebie.
-Zmienią. Bo właśnie to jest prawda.
Ale.... - porzucił argument. Nie uwierzysz w nic co powie. - Ale byłaś obrzydzona kiedy... kiedy ja...
-Co? - nie przypominałaś sobie niczego takiego
-No wiesz – przesunął spojrzenie na dół jeszcze bardziej – P-patrzyłem na twoje skarpetki – tym razem jego twarz była cała różowa.
-Huh?... nie... nie czułam obrzydzenia.. Ja tylko.... byłam zaskoczona i … um... to nie ma nic wspólnego z tym, że jesteś potworem. Nie obrzydzasz mnie. No i myślałam, że to ja obrzydzam ciebie
-N-nie ty mnie obrzydzasz.. tylko ludzie
-Jestem człowiekiem
-Tsk... ty... ty nie jesteś tak obrzydliwa jak inni! - nie wiedział jak to wyjaśnić. Z jakiegoś powodu... coraz mniej przypominałaś mu worek mięcha, a coraz bardziej osobę. Może dlatego, że jesteś czysta? Nie wie tego. Ostatnio, kiedy wziął z tobą skrót, zapomniał wytrzeć ręki w koszulkę. Z jakiegoś powodu nie przeszkadzało mu już chwytanie Cię za rękę. Właściwie on... nawet... przypominał sobie ten czas, kiedy głaskałaś go po czaszce w garażu. Byłaś taka ciepła i miękka. Zastanawiał się, czy mogłabyś to znowu zrobić i … Kurwa, nie myśl o tym! Co z tobą Sans?!
-Nie widzę różnicy między sobą a innymi ludźmi, ale dzięki?
-Nie śmierdzisz tak źle jak pozostali i nie wiem!
-Co? Co to ma znaczyć? - zaśmiałaś się lekko.
-Nie jesteś obrzydliwa! To ja jestem obrzydliwy. Jestem obleśnym pierdolonym szkieletem który wygląda jak twój trup.
-Cóż... nie wiem nic na temat pierdolenia, ale ta szkielecia cześć... Nie patrzę na ciebie w ten sposób
-Przecież kurwa jestem szkieletem. - był zmieszany
-Po pierwsze – przerwałaś – Widziałam wcześniej ludzki szkielet i jeżeli moja pamięć dobrze działa, to nie przypominasz takiego. Masz za dużą głowę. Kości za grube. Masz szpony... ludzie kości nie mają pazurów. No i te czerwone światełka w oczodołach, nasze szkielety też tego nie mają
-Nadal myślisz, że wyglądam jak martwy ludzki szkielet kiedy na mnie patrzysz – mruknął
-Właściwie, to nie. Co więcej, martwy szkielet nie porusza się, nie mówi i nie je. To robią żywe istoty. Trudno postrzegać cię jako umarlaka, kiedy się ruszasz no i wiesz.. żyjesz.. - chciał coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłaś – A po trzecie... choć nie, właściwie trzeciego nie jestem pewna – powiedziałaś zamyślana. Czekał chwilę patrząc na Ciebie
-Co takiego?
-Cóż.. nie mogę powiedzieć, bo zawsze mnie odpychasz, dotykałam tylko czubka twojej głowy, dłoni, trochę twarzy i to szybko.. ale jestem całkiem pewna, że w dotyku też nie przypominasz kościotrupa.
-Co.. co to kurwa ma znaczyć?
-No... twoja twarz.... rusza się i wyraża emocje... Zwłaszcza dookoła oczodołów i zębów. Więc.. jestem pewna, że nie jest tak twarda jak prawdziwa kość – przyglądałaś mu się z uwagą – Zawsze się zastanawiałam, jakie w dotyku są twoje policzki?
-N-normalne.. - gładził się ręką po twarzy, kościste palce gładziły kościsty policzek.
-Hahahaha, co? A co to norma, dla magicznego szkieleta? - zachichotałaś. Teraz wciskał swój policzek, przyglądałaś się mu z zaciekawieniem
-J-jak.. - przerwał nie wiedząc jak opisać wrażenia. Opuścił rękę zdenerwowany i westchnął głęboko patrząc na Ciebie – J-jeżeli chcesz się przekonać.. d-dobrze... Ale nigdzie indziej nie dotykaj!
-Zaraz... pozwolisz mi się dotknąć? - zapytałaś zaskoczona. Gapił się na Ciebie.
-Ja... nie wiem, może? Pewnie będziesz mnie przez wieczność tym terroryzować, jeżeli sam się nie zgodzę.
-Heh... prawdopodobnie... też możesz mojej dotknąć, jeżeli chcesz – zaoferowałaś
-Nie chcę kurwa dotykać twojej obrzy.... - powstrzymał się i zaraz poprawił – T-twojej głupiej mordy
-Dobra.. - przysunęłaś się bliżej na kanapie, patrząc na jego twarz – Więc.. pozwalasz mi dotknąć swoich policzków? - musiałaś się upewnić. Lekko się zarumienił krzyżując ręce i odwracając wzrok.
-T-tak.
-Musisz więc odwrócić w moją stronę twarz – powiedziałaś czując się trochę... może zbyt podekscytowaną. Jego mimika zawsze Cię fascynowała. Powoli odwrócił się, spotykając swój wzrok z Twoim. Podniosłaś ręce w stronę jego twarzy, delikatnie kładąc opuszki palców na miejscu, gdzie powinny znajdować się policzki. W dotyku była podobna do góry jego czaszki, zimna i gładka i odrobinę twarda. Lecz jeżeli dodałaś odrobiny nacisku, jego policzki były cieplejsze i miększe. Nawet miłe. Pod palcami czułaś dziwne delikatne wibracje, jakby mrowienie, wytwarzane przez jego ciało. Przypominało Ci bardzo ciche i szybkie mruczenie, czysty relaks. - Wiesz... ty jakby... mruczysz – szepnęłaś dotykając nieco mocniej, przesuwając rękę daleko od jego zębów. Wyszczerzył się. Złoty ząb zabłyszczał gdy mówił.
-N-nie ty mnie obrzydzasz.. tylko ludzie
-Jestem człowiekiem
-Tsk... ty... ty nie jesteś tak obrzydliwa jak inni! - nie wiedział jak to wyjaśnić. Z jakiegoś powodu... coraz mniej przypominałaś mu worek mięcha, a coraz bardziej osobę. Może dlatego, że jesteś czysta? Nie wie tego. Ostatnio, kiedy wziął z tobą skrót, zapomniał wytrzeć ręki w koszulkę. Z jakiegoś powodu nie przeszkadzało mu już chwytanie Cię za rękę. Właściwie on... nawet... przypominał sobie ten czas, kiedy głaskałaś go po czaszce w garażu. Byłaś taka ciepła i miękka. Zastanawiał się, czy mogłabyś to znowu zrobić i … Kurwa, nie myśl o tym! Co z tobą Sans?!
-Nie widzę różnicy między sobą a innymi ludźmi, ale dzięki?
-Nie śmierdzisz tak źle jak pozostali i nie wiem!
-Co? Co to ma znaczyć? - zaśmiałaś się lekko.
-Nie jesteś obrzydliwa! To ja jestem obrzydliwy. Jestem obleśnym pierdolonym szkieletem który wygląda jak twój trup.
-Cóż... nie wiem nic na temat pierdolenia, ale ta szkielecia cześć... Nie patrzę na ciebie w ten sposób
-Przecież kurwa jestem szkieletem. - był zmieszany
-Po pierwsze – przerwałaś – Widziałam wcześniej ludzki szkielet i jeżeli moja pamięć dobrze działa, to nie przypominasz takiego. Masz za dużą głowę. Kości za grube. Masz szpony... ludzie kości nie mają pazurów. No i te czerwone światełka w oczodołach, nasze szkielety też tego nie mają
-Nadal myślisz, że wyglądam jak martwy ludzki szkielet kiedy na mnie patrzysz – mruknął
-Właściwie, to nie. Co więcej, martwy szkielet nie porusza się, nie mówi i nie je. To robią żywe istoty. Trudno postrzegać cię jako umarlaka, kiedy się ruszasz no i wiesz.. żyjesz.. - chciał coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłaś – A po trzecie... choć nie, właściwie trzeciego nie jestem pewna – powiedziałaś zamyślana. Czekał chwilę patrząc na Ciebie
-Co takiego?
-Cóż.. nie mogę powiedzieć, bo zawsze mnie odpychasz, dotykałam tylko czubka twojej głowy, dłoni, trochę twarzy i to szybko.. ale jestem całkiem pewna, że w dotyku też nie przypominasz kościotrupa.
-Co.. co to kurwa ma znaczyć?
-No... twoja twarz.... rusza się i wyraża emocje... Zwłaszcza dookoła oczodołów i zębów. Więc.. jestem pewna, że nie jest tak twarda jak prawdziwa kość – przyglądałaś mu się z uwagą – Zawsze się zastanawiałam, jakie w dotyku są twoje policzki?
-N-normalne.. - gładził się ręką po twarzy, kościste palce gładziły kościsty policzek.
-Hahahaha, co? A co to norma, dla magicznego szkieleta? - zachichotałaś. Teraz wciskał swój policzek, przyglądałaś się mu z zaciekawieniem
-J-jak.. - przerwał nie wiedząc jak opisać wrażenia. Opuścił rękę zdenerwowany i westchnął głęboko patrząc na Ciebie – J-jeżeli chcesz się przekonać.. d-dobrze... Ale nigdzie indziej nie dotykaj!
-Zaraz... pozwolisz mi się dotknąć? - zapytałaś zaskoczona. Gapił się na Ciebie.
-Ja... nie wiem, może? Pewnie będziesz mnie przez wieczność tym terroryzować, jeżeli sam się nie zgodzę.
-Heh... prawdopodobnie... też możesz mojej dotknąć, jeżeli chcesz – zaoferowałaś
-Nie chcę kurwa dotykać twojej obrzy.... - powstrzymał się i zaraz poprawił – T-twojej głupiej mordy
-Dobra.. - przysunęłaś się bliżej na kanapie, patrząc na jego twarz – Więc.. pozwalasz mi dotknąć swoich policzków? - musiałaś się upewnić. Lekko się zarumienił krzyżując ręce i odwracając wzrok.
-T-tak.
-Musisz więc odwrócić w moją stronę twarz – powiedziałaś czując się trochę... może zbyt podekscytowaną. Jego mimika zawsze Cię fascynowała. Powoli odwrócił się, spotykając swój wzrok z Twoim. Podniosłaś ręce w stronę jego twarzy, delikatnie kładąc opuszki palców na miejscu, gdzie powinny znajdować się policzki. W dotyku była podobna do góry jego czaszki, zimna i gładka i odrobinę twarda. Lecz jeżeli dodałaś odrobiny nacisku, jego policzki były cieplejsze i miększe. Nawet miłe. Pod palcami czułaś dziwne delikatne wibracje, jakby mrowienie, wytwarzane przez jego ciało. Przypominało Ci bardzo ciche i szybkie mruczenie, czysty relaks. - Wiesz... ty jakby... mruczysz – szepnęłaś dotykając nieco mocniej, przesuwając rękę daleko od jego zębów. Wyszczerzył się. Złoty ząb zabłyszczał gdy mówił.
-T-to moja magia, debilko – odpowiedział. Byłaś jeszcze bardziej oczarowana, kiedy odkryłaś, że jego głos dobiega z wnętrza. Źródło znajdowało się najprawdopodobniej w miejscu, gdzie czaszka spotyka się z kręgosłupem. Dobiega bardziej z jego środka, niż z ust.
-Więc... to jak bicie serca?
-Nie – odparł natychmiast
-Oh... dobrze
-Heh.. wasze bicie serca to jak moja magia. Wy nas skopiowaliście. Nie odwrotnie – policzki pod Twoimi palcami zadrżały kiedy uśmiechnął się przebiegle.
-Haha... dobra... To przyjemne uczucie. Bardzo odprężające – pochyliłaś się bliżej w stronę jego twarzy nasłuchując, miałaś nadzieję, że usłyszysz coś więcej. Mruczenie przyśpieszyło, policzki zrobiły się rumiane pod Twoją ręką. Czułaś, jak kości zrobiły się odrobinę cieplejsze.
-N-nie ma we mnie nic wyjątkowego – na czole pojawił się pot. Czerwony działał na Ciebie mesmeryzująco. Jak zawsze. Taki jasny. Jak to się dzieje? Nie ma krwi, aby się rumienić. To kolejny powód przez który nie widzisz w niego ludzkiego kościotrupa. Uwielbiasz, kiedy się rumieni. Szkielety tego nie potrafią.
-Nie jesteś obrzydliwy... może się pocisz, ale nie ma w tym nic paskudnego – starałaś się go pocieszyć. Nie chcesz, aby myślał o sobie w taki sposób dłużej. Rumienił się bardziej, odwrócił wzrok starając się unikać Twojego spojrzenia. Fascynujące, podziwiać jego źrenice z takiej odległości, to latające światełko w czarnych oczodołach. Tak... zdecydowanie nie jest jak kościotrupy jakie widziałaś. Kiedy pogładziłaś jego policzki, zdałaś sobie sprawę, że masz czerwoną twarz Sansa w swoich rękach. Niewielki uśmiech wykrzywił Twoje usta, kiedy do głowy wpadł pomysł, jak możesz to wykorzystać. Nie przegapisz takiej okazji. Musisz zrobić, coś, co sprawi, że będzie jeszcze czerwieńszy! Popatrzyłaś na jego odwrócony wzrok, uśmiechając się złowieszczo. Delikatnie przyciągnęłaś go w swoją stronę, oblizując usta i zęby. - Heh? Ciekawe czy Twoja rumiana buzia smakuje tak dobrze jak wygląda. Był cały czerwony. Przybliżałaś się. Ahh... uwielbiasz ten kolor. Jest najlepszy. Zawsze dobrze smakuje. Zwolniłaś oddech kiedy byłaś blisko jego twarzy. Naprawdę będzie siedział i pozwoli Ci to zrobić?
Koścista dłoń spoliczkowała Cię, zobaczyłaś gwiazdy przed oczami i cofnęłaś się.
-POWIEDZIAŁEM, ŻE MOŻESZ DOTKNAĆ! NIE LIZAĆ MNIE W TWARZ! CO Z TOBĄ KURWA NIE TAK?! - wykrzyczał.
-Ał, ał! - jęknęłaś łapiąc się za bolący policzek, choć chciało Ci się śmiać – Hahaha! Co do diabła Czacho! Hehehe, żartowałam Heh... Masz twarde ręce.
-Powinnaś słuchać co się do ciebie mówi, a nie próbować lizać!
-Wybacz... wybacz.. nie mogłam się powstrzymać – zaczęłaś się zastanawiać, dlaczego w sumie to zrobiłaś? To za wiele nawet jak na Ciebie.
-I ty nadal się zastanawiasz, dlaczego mam problemy z zaufaniem ci – warknął
-Co? Zawsze możesz zaufać, że będę sobą – chichotałaś opierając się o kanapę.
-A więc w ogóle nie mogę ci ufać! - zerknęłaś na lapropa sprawdzając stan instalacji. Dlaczego to zawsze pod koniec trwa tak długo?
-Nie zrobiłabym tego. Raaany
-Zrobiłabyś, gdybym cię nie powstrzymał
-Nie... chyba – Sama już nie byłaś pewna
-Tsk... pierdoleni ludzi i ich obrzydliwe usta – marudził pod nosem. No i znowu mówi, że jesteś obrzydliwa. Zerknął na swój komputer – U mnie już.
-Co? Dlaczego ty jesteś pierwszy? - zerknęłaś na swój pasek. 89%. Wiesz, że Twój komputer powinien być szybszy niż jego. Może to dlatego, że siedział bliżej routera? Stukałaś palcami w stolik czekając, nie mówiąc zbyt wiele. Gapiłaś się w pasek. Sans przerwał ciszę tym razem, chrząknął.
-T-ty nie pozwolisz mi dotknąć? - zapytał cicho.
-Huh?
-Powiedziałaś... że mogę dotknąć twojej twarzy – starał się zachować normalny ton, ale wiedziałaś, że przychodzi mu to z trudem.
-Więc... to jak bicie serca?
-Nie – odparł natychmiast
-Oh... dobrze
-Heh.. wasze bicie serca to jak moja magia. Wy nas skopiowaliście. Nie odwrotnie – policzki pod Twoimi palcami zadrżały kiedy uśmiechnął się przebiegle.
-Haha... dobra... To przyjemne uczucie. Bardzo odprężające – pochyliłaś się bliżej w stronę jego twarzy nasłuchując, miałaś nadzieję, że usłyszysz coś więcej. Mruczenie przyśpieszyło, policzki zrobiły się rumiane pod Twoją ręką. Czułaś, jak kości zrobiły się odrobinę cieplejsze.
-N-nie ma we mnie nic wyjątkowego – na czole pojawił się pot. Czerwony działał na Ciebie mesmeryzująco. Jak zawsze. Taki jasny. Jak to się dzieje? Nie ma krwi, aby się rumienić. To kolejny powód przez który nie widzisz w niego ludzkiego kościotrupa. Uwielbiasz, kiedy się rumieni. Szkielety tego nie potrafią.
-Nie jesteś obrzydliwy... może się pocisz, ale nie ma w tym nic paskudnego – starałaś się go pocieszyć. Nie chcesz, aby myślał o sobie w taki sposób dłużej. Rumienił się bardziej, odwrócił wzrok starając się unikać Twojego spojrzenia. Fascynujące, podziwiać jego źrenice z takiej odległości, to latające światełko w czarnych oczodołach. Tak... zdecydowanie nie jest jak kościotrupy jakie widziałaś. Kiedy pogładziłaś jego policzki, zdałaś sobie sprawę, że masz czerwoną twarz Sansa w swoich rękach. Niewielki uśmiech wykrzywił Twoje usta, kiedy do głowy wpadł pomysł, jak możesz to wykorzystać. Nie przegapisz takiej okazji. Musisz zrobić, coś, co sprawi, że będzie jeszcze czerwieńszy! Popatrzyłaś na jego odwrócony wzrok, uśmiechając się złowieszczo. Delikatnie przyciągnęłaś go w swoją stronę, oblizując usta i zęby. - Heh? Ciekawe czy Twoja rumiana buzia smakuje tak dobrze jak wygląda. Był cały czerwony. Przybliżałaś się. Ahh... uwielbiasz ten kolor. Jest najlepszy. Zawsze dobrze smakuje. Zwolniłaś oddech kiedy byłaś blisko jego twarzy. Naprawdę będzie siedział i pozwoli Ci to zrobić?
Koścista dłoń spoliczkowała Cię, zobaczyłaś gwiazdy przed oczami i cofnęłaś się.
-POWIEDZIAŁEM, ŻE MOŻESZ DOTKNAĆ! NIE LIZAĆ MNIE W TWARZ! CO Z TOBĄ KURWA NIE TAK?! - wykrzyczał.
-Ał, ał! - jęknęłaś łapiąc się za bolący policzek, choć chciało Ci się śmiać – Hahaha! Co do diabła Czacho! Hehehe, żartowałam Heh... Masz twarde ręce.
-Powinnaś słuchać co się do ciebie mówi, a nie próbować lizać!
-Wybacz... wybacz.. nie mogłam się powstrzymać – zaczęłaś się zastanawiać, dlaczego w sumie to zrobiłaś? To za wiele nawet jak na Ciebie.
-I ty nadal się zastanawiasz, dlaczego mam problemy z zaufaniem ci – warknął
-Co? Zawsze możesz zaufać, że będę sobą – chichotałaś opierając się o kanapę.
-A więc w ogóle nie mogę ci ufać! - zerknęłaś na lapropa sprawdzając stan instalacji. Dlaczego to zawsze pod koniec trwa tak długo?
-Nie zrobiłabym tego. Raaany
-Zrobiłabyś, gdybym cię nie powstrzymał
-Nie... chyba – Sama już nie byłaś pewna
-Tsk... pierdoleni ludzi i ich obrzydliwe usta – marudził pod nosem. No i znowu mówi, że jesteś obrzydliwa. Zerknął na swój komputer – U mnie już.
-Co? Dlaczego ty jesteś pierwszy? - zerknęłaś na swój pasek. 89%. Wiesz, że Twój komputer powinien być szybszy niż jego. Może to dlatego, że siedział bliżej routera? Stukałaś palcami w stolik czekając, nie mówiąc zbyt wiele. Gapiłaś się w pasek. Sans przerwał ciszę tym razem, chrząknął.
-T-ty nie pozwolisz mi dotknąć? - zapytał cicho.
-Huh?
-Powiedziałaś... że mogę dotknąć twojej twarzy – starał się zachować normalny ton, ale wiedziałaś, że przychodzi mu to z trudem.
-Mówiłeś, że nie chcesz
-Zmieniłem zdanie – zachichotałaś odwracając się w jego stronę. Nie spodziewałaś się, że się rozmyśli.
-Jasne... śmiało. - Tym razem to on odwrócił się na kanapie w Twoją stronę, bardzo powoli. Uniósł dłonie w stronę Twojej twarzy. Serce zabiło Ci mocniej, gdy spojrzałaś na jego szpony. Będzie musiał być bardzo... bardzo. Ostrożnie przesunął kciukiem po Twoim policzku, tak aby pazury nie zrobiły Ci krzywdy. Gładził Cię kościstymi opuszkami. Praktycznie słyszałaś brzęczenie magii przez jego palce cały ten czas, a może to przez bliskość jego Ciała? Nie jesteś pewna. Zmrużył oczodoły gdy nacisnął nieco mocniej.
-To kurewsko dziwne – skomentował
-Co takiego? - Ścisnął nieco mocniej, zmuszając, abyś otworzyła usta i pokazała zęby. Czy on przypadkiem nie powiedział, że ludzkie usta są obrzydliwe?
-Jedyne co masz to bezużyteczne miękkie mięso i te beznadziejne dwa kawałki skóry przed zębami. Nie masz pazurów, ani ostrych zębów, które mogłyby Ci pomóc. Masz kurewskie szczęście, że wrodzona złośliwość pozwala ci atakować, bo inaczej nie miałabyś żadnych szans.
-Nasze ręce są dobre do walki. Po co mi szpony i kły, skoro mamy broń? - powiedziałaś między jego palcami.
-Musisz z nich korzystać, bo nie masz magii – w tej chwili dotykał mocno Twojej skóry – Masz pod spodem coś twardego... - Spojrzałaś na niego śmiertelnie poważnie.
-Mam tam czaszkę... Czacho
-Oh... ta.... heh
-Ja nie muszę się martwić, że będziesz chciał mnie polizać? - uśmiechnęłaś się pod jego palcami. Jego uśmiech się poszerzył.
-Wy ludzie macie głupie języki... a ja mam zęby. Ja nie liżę. Ja gryzę. - otworzył paszczę i z zaskoczeniem zauważyłaś, że nic w środku nie miał poza ostrymi zębami. Widziałaś to wcześnie, ale teraz był bardzo blisko. Czułaś jego śmierdzący musztardą oddech.
-Co tam jest? - zapytałaś gapiąc się.
-Dlaczego nie wsadzisz ręki i się nie przekonasz? - nadal miał otwartą paszczę. Miałaś dylemat. Tylko jedna ręka.. naprawdę chcesz zobaczyć co tam jest. Powiedział, że możesz... Choć z drugiej strony.. jesteś całkiem pewna, że jeżeli ją tam wsadzisz, to możesz jej nie odzyskać. Chciałaś zobaczyć, czy blefuje. Nawet jeżeli Ci ją odgryzie, zregenerujesz ją w kilka minut. No i tu rodzi się kolejny problem, jak mu to wyjaśnisz? Twoja dłoń poruszała się automatycznie w stronę jego twarzy. Zamknął paszczę natychmiast nim zdążyłaś wsadzić do środka choćby palec. Zabrał swoje ręce z Twojej twarzy i odepchnął Cię.
-Ale powiedziałeś....
-Twoja odwaga to głupota!
-Ehhh... ufam ci Czacho. Nie ugryzłbyś mnie.
-U-ugryzłbym.
-Co? Dlaczego?
-Aby dać ci pierdoloną nauczkę o tym jak wielką kretynką jesteś. Tylko debil pcha łapę w cudze usta pełne ostrych zębów.
-Mówiłam, ufam ci – powtórzyłaś. Trochę zła, że Ci na to nie pozwolił. Westchnął. Oczywiście, że wsadziłabyś tam łapsko. Jeżeli chodzi o niebezpieczeństwo, jesteś pierdoloną kretynką. Wszyscy inni trzymają się z daleka od jego mordy. Choć raz czuł się jak kretyn, próbując Ci to wyjaśnić. Zerknęłaś raz jeszcze na laptop. - Aaaa! Skończyło się! - krzyknęłaś. Oboje podnieśliście swój sprzęt i gotowi by rozpocząć przygodę. Na ekranach pojawił się tytuł „Łowca Potworów” oraz obrazek czegoś co przypominało bandę czarujących goblinów. Natychmiast odkryłaś jak zaprasza się innych do wspólnej gry i rozpoczęliście kampanię. Musieliście zrobić postać, grzebałaś między nimi, szukając takiej, która będzie najlepiej do Ciebie pasować.
-Kurwa... to mają być potwory? - Sans zapytał patrząc na wielkiego olbrzyma – To właściwie ludzie z dziwnymi gównianymi dodatkami. - Cóż, miał rację. Jeżeli spojrzysz na potwory jakie znasz, to te wyglądają, jakby się przebierały za ludzi. Jeżeli weźmiesz pod uwagę popularną nekogirl, to właściwie dziewczyna z kocimi uszami i ogonem. Nijak podobna do kotołaka jakiego poznałaś. Ominęłaś wilkołaka i wiedźmę. Choć ona wydawała się fajna. Przy końcowych bohaterach zatrzymałaś się. Oto i on. Nekromanta. Ma szarą skórę, wygląda jakby postradała zmysły i zakochałaś się w jej stroju. Ta postać do Ciebie przemówiła. Wybrałaś ją i gra poinformowała Cię, abyś poczekała na drugiego gracza. Zerknęłaś na monitor Sansa. Patrzył właśnie na demona pokrytego ogniem, wywrócił oczami i zerknął na kolejnego. …. Wampira. Wybrał go, poczułaś jak serce mocniej Ci zabiło... On... nie ma pojęcia... prawda?
-Zmieniłem zdanie – zachichotałaś odwracając się w jego stronę. Nie spodziewałaś się, że się rozmyśli.
-Jasne... śmiało. - Tym razem to on odwrócił się na kanapie w Twoją stronę, bardzo powoli. Uniósł dłonie w stronę Twojej twarzy. Serce zabiło Ci mocniej, gdy spojrzałaś na jego szpony. Będzie musiał być bardzo... bardzo. Ostrożnie przesunął kciukiem po Twoim policzku, tak aby pazury nie zrobiły Ci krzywdy. Gładził Cię kościstymi opuszkami. Praktycznie słyszałaś brzęczenie magii przez jego palce cały ten czas, a może to przez bliskość jego Ciała? Nie jesteś pewna. Zmrużył oczodoły gdy nacisnął nieco mocniej.
-To kurewsko dziwne – skomentował
-Co takiego? - Ścisnął nieco mocniej, zmuszając, abyś otworzyła usta i pokazała zęby. Czy on przypadkiem nie powiedział, że ludzkie usta są obrzydliwe?
-Jedyne co masz to bezużyteczne miękkie mięso i te beznadziejne dwa kawałki skóry przed zębami. Nie masz pazurów, ani ostrych zębów, które mogłyby Ci pomóc. Masz kurewskie szczęście, że wrodzona złośliwość pozwala ci atakować, bo inaczej nie miałabyś żadnych szans.
-Nasze ręce są dobre do walki. Po co mi szpony i kły, skoro mamy broń? - powiedziałaś między jego palcami.
-Musisz z nich korzystać, bo nie masz magii – w tej chwili dotykał mocno Twojej skóry – Masz pod spodem coś twardego... - Spojrzałaś na niego śmiertelnie poważnie.
-Mam tam czaszkę... Czacho
-Oh... ta.... heh
-Ja nie muszę się martwić, że będziesz chciał mnie polizać? - uśmiechnęłaś się pod jego palcami. Jego uśmiech się poszerzył.
-Wy ludzie macie głupie języki... a ja mam zęby. Ja nie liżę. Ja gryzę. - otworzył paszczę i z zaskoczeniem zauważyłaś, że nic w środku nie miał poza ostrymi zębami. Widziałaś to wcześnie, ale teraz był bardzo blisko. Czułaś jego śmierdzący musztardą oddech.
-Co tam jest? - zapytałaś gapiąc się.
-Dlaczego nie wsadzisz ręki i się nie przekonasz? - nadal miał otwartą paszczę. Miałaś dylemat. Tylko jedna ręka.. naprawdę chcesz zobaczyć co tam jest. Powiedział, że możesz... Choć z drugiej strony.. jesteś całkiem pewna, że jeżeli ją tam wsadzisz, to możesz jej nie odzyskać. Chciałaś zobaczyć, czy blefuje. Nawet jeżeli Ci ją odgryzie, zregenerujesz ją w kilka minut. No i tu rodzi się kolejny problem, jak mu to wyjaśnisz? Twoja dłoń poruszała się automatycznie w stronę jego twarzy. Zamknął paszczę natychmiast nim zdążyłaś wsadzić do środka choćby palec. Zabrał swoje ręce z Twojej twarzy i odepchnął Cię.
-Ale powiedziałeś....
-Twoja odwaga to głupota!
-Ehhh... ufam ci Czacho. Nie ugryzłbyś mnie.
-U-ugryzłbym.
-Co? Dlaczego?
-Aby dać ci pierdoloną nauczkę o tym jak wielką kretynką jesteś. Tylko debil pcha łapę w cudze usta pełne ostrych zębów.
-Mówiłam, ufam ci – powtórzyłaś. Trochę zła, że Ci na to nie pozwolił. Westchnął. Oczywiście, że wsadziłabyś tam łapsko. Jeżeli chodzi o niebezpieczeństwo, jesteś pierdoloną kretynką. Wszyscy inni trzymają się z daleka od jego mordy. Choć raz czuł się jak kretyn, próbując Ci to wyjaśnić. Zerknęłaś raz jeszcze na laptop. - Aaaa! Skończyło się! - krzyknęłaś. Oboje podnieśliście swój sprzęt i gotowi by rozpocząć przygodę. Na ekranach pojawił się tytuł „Łowca Potworów” oraz obrazek czegoś co przypominało bandę czarujących goblinów. Natychmiast odkryłaś jak zaprasza się innych do wspólnej gry i rozpoczęliście kampanię. Musieliście zrobić postać, grzebałaś między nimi, szukając takiej, która będzie najlepiej do Ciebie pasować.
-Kurwa... to mają być potwory? - Sans zapytał patrząc na wielkiego olbrzyma – To właściwie ludzie z dziwnymi gównianymi dodatkami. - Cóż, miał rację. Jeżeli spojrzysz na potwory jakie znasz, to te wyglądają, jakby się przebierały za ludzi. Jeżeli weźmiesz pod uwagę popularną nekogirl, to właściwie dziewczyna z kocimi uszami i ogonem. Nijak podobna do kotołaka jakiego poznałaś. Ominęłaś wilkołaka i wiedźmę. Choć ona wydawała się fajna. Przy końcowych bohaterach zatrzymałaś się. Oto i on. Nekromanta. Ma szarą skórę, wygląda jakby postradała zmysły i zakochałaś się w jej stroju. Ta postać do Ciebie przemówiła. Wybrałaś ją i gra poinformowała Cię, abyś poczekała na drugiego gracza. Zerknęłaś na monitor Sansa. Patrzył właśnie na demona pokrytego ogniem, wywrócił oczami i zerknął na kolejnego. …. Wampira. Wybrał go, poczułaś jak serce mocniej Ci zabiło... On... nie ma pojęcia... prawda?
-Spodobał ci się? - starając się odkryć powód jego wyboru
-Musiałem coś wybrać. On wyglądał najznośliwiej – rzucił szybko – Większość z nich to nie są nawet prawdziwe typy potworów. A kurwa wampiry nimi są, co nie?
-One... uh... wysysają krew... - starałaś się nie poruszać tematu słońca. Oczywiście, ludzie też mogą być na nie uczuleni, albo bawić się w to, że są wampirami. Lecz tak naprawdę... widzisz się w lustrze. I nie przeszkadza Ci to, że nie możesz chodzić po słońcu. Choć, czasami marzy Ci się, że możesz, ale nie przeskoczysz samej siebie. Przeniosło was do pierwszej lokacji, rozpoczął się tutorial, na którym mówiono wam jak steruje się postaciami.
Zrobiłaś tak. Mały szkielet wyszedł z ziemi i stanął za Twoją postacią. Zamarłaś przerażona, czując wściekłe spojrzenie Sansa na sobie. Cholera jasna! Co cię naszło, aby wybrać nekromante!
-Zrobiłaś to specjalnie! Przyznaj się!
-Przysięgam, że nie!
-Próbujesz mi wmówić, że przypadkiem wzięłaś tego z kościotrupem?!
-....tak.
-Nie pierdol mi tu! … Zaraz... dlaczego są najsłabsze?!
-N-nie wiem? - nie miałaś serca, by mu powiedzieć, że szkielety mają reputację słabych, z niskim lvl, że są przydatne tylko po to, aby nabić poziom na starcie. - M-mogę wybrać inną postać. Wyjdźmy i zacznijmy nową grę. - westchnął.
-Kurwa i mam czekać aż to gówno się załaduje?
-Przysięgam, że nie wiedziałam
-Mniejsza, powiedziałem, że zagram.... więc grajmy.
-J-jeżeli to poprawi ci humor... To są martwe ludzkie szkielety, a nie magicz..
-Powiedziałem grajmy! - skończyłaś tutoriala pierwsza i czekałaś, aż jego postać dołączy. Gra pozwalała na wybór odpowiednich umiejętności przydatnych w różnych lokacjach. Twoja postać mogła przyzywać szkielety w ciemnościach, lecz te poruszały się powoli i szybko traciły życie, gdy wyszły na światło słoneczne. Za dnia, mogłaś przyzywać kościste wilki, ale te ginęły w świetle księżyca. Zaś w tym, mogłaś przyzwać kościste ptaki, które mogły zabrać was szybciej do innych lokacji i atakować wrogów. Postać Sansa również była ciekawa, lecz nie mogła wychodzić na słońce. Miał też potrzebę uzupełniania krwi i zabijania, która pojawiała się za każdym razem gdy skorzystał ze swoich wampirzych mocy. Jego postać była bardzo silna w ciemnościach, mogła się zmieniać w nietoperza w świetle księżyca. Lecz za dnia był żałośnie słaby i wszystkie wskaźniki miał na najniższym poziomie. - Gość jest do dupy za dnia – mruknął.
-Cóż no, bo ono może go spalić – rzuciłaś automatycznie.
-Kurwa... zapomniałem, że ty też masz to kurestwo.
-T-tak.. niektórzy ludzie nazywają tę przypadłość wampiryzmem, przez całe uczulenie na słońce – starałaś się w ten sposób uniknąć podejrzeń, że jesteś wampirem. Oczywiście.... Ludzie z porfirią nie roztapiają się w promieniach, ale tego wiedzieć nie musi...
-To obrzydliwe, że musi pić ludzką krew. Wy ludzie wymyślacie dziwadła i nazywacie je potworami – Czułaś, jak się pocisz.
-T-tak... a wiesz, że utarło się, że szkielety jedzą ludzkie mózgi? I pomyśleć, że ty jesz tylko magiczne żarcie.
-To dlatego wszyscy myślą, że ich zjem
-Hahaha! Zapomniałam! Nie mogę uwierzyć, że tak myślą! To głupie! - śmiałaś się. … To ty jesz ludzi.
-To wkurwiające. Dzieci płaczą kiedy mnie zobaczą, bo oczytały się takich pierdół o potworach
-Hahaha czacho! Musimy czasem wyskoczyć razem na miasto! Chcę to zobaczyć!
-To nie jest śmieszne! To wkurwiające!
-Jeżeli tak na to patrzysz.. ale możesz też powkurwiać ludzi!
-Nie chcę zostać aresztowany, bo dałem ci się namówić na jakieś głupoty.
-Nie zostaniesz! Nie pozwolę na to!
-Zamknij się i graj! - Oboje graliście do późna w nocy, potem siłą wyrzuciłaś Sansa z mieszkania. Miło spędziłaś z nim czas. Przez kilka ostatnich dni wydawał się być z jakiegoś powodu przybity. Myłaś zęby i myślałaś nad postaciami. Jak do tego doszło? Wybrał wampira, a ty kogoś, kto ma szkielety.. Z jakiegoś powodu, czułaś, że ta gra będzie kluczowa dla waszej znajomości.
-Musiałem coś wybrać. On wyglądał najznośliwiej – rzucił szybko – Większość z nich to nie są nawet prawdziwe typy potworów. A kurwa wampiry nimi są, co nie?
-One... uh... wysysają krew... - starałaś się nie poruszać tematu słońca. Oczywiście, ludzie też mogą być na nie uczuleni, albo bawić się w to, że są wampirami. Lecz tak naprawdę... widzisz się w lustrze. I nie przeszkadza Ci to, że nie możesz chodzić po słońcu. Choć, czasami marzy Ci się, że możesz, ale nie przeskoczysz samej siebie. Przeniosło was do pierwszej lokacji, rozpoczął się tutorial, na którym mówiono wam jak steruje się postaciami.
Wciśnij Q i przyzwij swoje sługi
Zrobiłaś tak. Mały szkielet wyszedł z ziemi i stanął za Twoją postacią. Zamarłaś przerażona, czując wściekłe spojrzenie Sansa na sobie. Cholera jasna! Co cię naszło, aby wybrać nekromante!
-Zrobiłaś to specjalnie! Przyznaj się!
-Przysięgam, że nie!
-Próbujesz mi wmówić, że przypadkiem wzięłaś tego z kościotrupem?!
-....tak.
-Nie pierdol mi tu! … Zaraz... dlaczego są najsłabsze?!
-N-nie wiem? - nie miałaś serca, by mu powiedzieć, że szkielety mają reputację słabych, z niskim lvl, że są przydatne tylko po to, aby nabić poziom na starcie. - M-mogę wybrać inną postać. Wyjdźmy i zacznijmy nową grę. - westchnął.
-Kurwa i mam czekać aż to gówno się załaduje?
-Przysięgam, że nie wiedziałam
-Mniejsza, powiedziałem, że zagram.... więc grajmy.
-J-jeżeli to poprawi ci humor... To są martwe ludzkie szkielety, a nie magicz..
-Powiedziałem grajmy! - skończyłaś tutoriala pierwsza i czekałaś, aż jego postać dołączy. Gra pozwalała na wybór odpowiednich umiejętności przydatnych w różnych lokacjach. Twoja postać mogła przyzywać szkielety w ciemnościach, lecz te poruszały się powoli i szybko traciły życie, gdy wyszły na światło słoneczne. Za dnia, mogłaś przyzywać kościste wilki, ale te ginęły w świetle księżyca. Zaś w tym, mogłaś przyzwać kościste ptaki, które mogły zabrać was szybciej do innych lokacji i atakować wrogów. Postać Sansa również była ciekawa, lecz nie mogła wychodzić na słońce. Miał też potrzebę uzupełniania krwi i zabijania, która pojawiała się za każdym razem gdy skorzystał ze swoich wampirzych mocy. Jego postać była bardzo silna w ciemnościach, mogła się zmieniać w nietoperza w świetle księżyca. Lecz za dnia był żałośnie słaby i wszystkie wskaźniki miał na najniższym poziomie. - Gość jest do dupy za dnia – mruknął.
-Cóż no, bo ono może go spalić – rzuciłaś automatycznie.
-Kurwa... zapomniałem, że ty też masz to kurestwo.
-T-tak.. niektórzy ludzie nazywają tę przypadłość wampiryzmem, przez całe uczulenie na słońce – starałaś się w ten sposób uniknąć podejrzeń, że jesteś wampirem. Oczywiście.... Ludzie z porfirią nie roztapiają się w promieniach, ale tego wiedzieć nie musi...
-To obrzydliwe, że musi pić ludzką krew. Wy ludzie wymyślacie dziwadła i nazywacie je potworami – Czułaś, jak się pocisz.
-T-tak... a wiesz, że utarło się, że szkielety jedzą ludzkie mózgi? I pomyśleć, że ty jesz tylko magiczne żarcie.
-To dlatego wszyscy myślą, że ich zjem
-Hahaha! Zapomniałam! Nie mogę uwierzyć, że tak myślą! To głupie! - śmiałaś się. … To ty jesz ludzi.
-To wkurwiające. Dzieci płaczą kiedy mnie zobaczą, bo oczytały się takich pierdół o potworach
-Hahaha czacho! Musimy czasem wyskoczyć razem na miasto! Chcę to zobaczyć!
-To nie jest śmieszne! To wkurwiające!
-Jeżeli tak na to patrzysz.. ale możesz też powkurwiać ludzi!
-Nie chcę zostać aresztowany, bo dałem ci się namówić na jakieś głupoty.
-Nie zostaniesz! Nie pozwolę na to!
-Zamknij się i graj! - Oboje graliście do późna w nocy, potem siłą wyrzuciłaś Sansa z mieszkania. Miło spędziłaś z nim czas. Przez kilka ostatnich dni wydawał się być z jakiegoś powodu przybity. Myłaś zęby i myślałaś nad postaciami. Jak do tego doszło? Wybrał wampira, a ty kogoś, kto ma szkielety.. Z jakiegoś powodu, czułaś, że ta gra będzie kluczowa dla waszej znajomości.
Sans ziewnął kiedy położył się na łóżku. Musi przestać przesiadywać u Ciebie do tak późna, ale ciężko iść spać, kiedy nie ma takiej potrzeby. Jasne, od jakiegoś czasu nie śnią mu się koszmary, ale wrócą. Nawet drzemki w pracy nie są w stanie powstrzymać go od śnienia. Wiercił się, starając ułożyć wygodnie. Wyobrażenie Twojej twarzy sprawiło, że poczuł drżenie duszy. Tsk.. ta idiotka.. zawsze pcha się w kłopoty. Jak do tej pory nie spotkało Cię nic złego zadziwia go, to pierdolony cud. Jesteś tylko miękką, głupią kupą mięcha. Wkurwiał się na samą myśl, lecz musiał przyznać, że zaczął się martwić o Twoje bezpieczeństwo. Zarumienił się delikatnie kiedy przypomniał sobie co o nim mówiłaś. N-nawet jeżeli nie uważasz, że jest obrzydliwy.... Ma to gdzieś, ma gdzieś co o nim myślisz. Naprawdę ma. Nie widziałaś, co ma pod koszulką, więc nic nie wiesz. Nadal był trochę zły, że próbowałaś go polizać. Ludzkie usta są pełne bakterii. Właściwie, mikroskopijne gówna żyją na całych ich ciałach. Nie chciał mieć ich na swojej twarzy, to obleśne. No i języki są dziwne. Myślał tak nawet na temat potworów, które je miały. To ruszający się w środku kawałek mięcha. Jaki jest w dotyku? … Co by się stało, gdyby po prostu siedział... Jakby to było, gdyby miał taki?... Co by czuł, gdyby pozwolił Ci się polizać?
-GAAAAAAHHHHHHH! - krzyczał zdając sobie sprawę o treści własnych myśli. Kręcił się na łóżku wkurwiony na siebie, że myślał o czymś takim
-Czacho! To tylko koszmar! - krzyczałaś przez ścianę
-N-nic mi nie jest! Zamknij się! - odpowiedział. To było gorsze niż koszmar.
-GAAAAAAHHHHHHH! - krzyczał zdając sobie sprawę o treści własnych myśli. Kręcił się na łóżku wkurwiony na siebie, że myślał o czymś takim
-Czacho! To tylko koszmar! - krzyczałaś przez ścianę
-N-nic mi nie jest! Zamknij się! - odpowiedział. To było gorsze niż koszmar.
O boże, jak ja kocham tą serię! Przysięgam, że codziennie czekam na nowe rozdziały i skacze z radości, gdy widzę, że pojawił się kolejny.
OdpowiedzUsuńtak samo ♥
UsuńJa też xd
UsuńŁiii, w końcu caramelldansen w wykonaniu BP :D Ale jak pisałem wcześniej, ja chcę zobaczyć z tego animację :(
OdpowiedzUsuńYumi, rozdział bardzo dobry :) Czekam na WINCY!
koooooooooooooooocham te serię! nie mogę się doczekać następnych 2 rozdziałów bo *piiiiiiiiiiiip*
OdpowiedzUsuńWyobraziłaś sobie wkurwionego Papyrusa siedzącego przy maszynie do szycia, robiącego stroje.
OdpowiedzUsuńOwszem. I płaczę, bo ta scena jest epicka :V A potem ta wstawka z caramelldansen tańczonym przez BP mnie dobiła. Ta historia zrobiła mi dzień, zresztą jak zwykle xDDD
Wkurwiony Paps siedzący przy maszynie do szycia? O bosz wyje 😂😂😂😂
OdpowiedzUsuń