26 maja 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka Alphyne [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Alphyne Incident ] - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka Alphyne (obecnie czytany)
-Mam nadzieję, że się dobrze bawiliście – powiedziała panna młoda do Ciebie i Sansa. Wszuscy zaczynali się rozchodzić, ale para upewniała się, że każdy zostanie przez nich należycie pożegnany. 
-tak, śluby są pełne emocji, nawet tort był cały we łzach – panna młoda zamrugała, a potem uśmiechnęła się lekko, szturchnęła Cię w ramię 
- Widzisz! Nadal jest zabawny choć teraz jestem trzeźwa! Lepiej trzymaj mocno tego słodziaka, albo ja ci go ukradnę 
-Wzięłaś ślub dosłownie dobę temu – mruknęłaś. Mrugnęła Ci w odpowiedzi. Pożegnaliście się z Twoimi rodzicami. Dostałaś ochrzan od mamy za nie za częste dzwonienie, no i oboje powiedzieli Sansowi, że jest świetny i z przyjemnością jeszcze go kiedyś spotkają. Sans odparł tym samym i oczywiście kiedyś wpadnie na kolacje. Weszliście do auta. 

~

-I.. i to ty-tyle? - zapytała Alphys. Właśnie streściłaś im wypad informując że nie było żadnej bomby. Słuchały cierpliwie i uważnie. Postanowiłaś być szczera z nimi i powiedzieć o swoich uczuciach. To było dziwnie, to było dziwne, zaczęło się o pytania o to jak wyznała swoje uczucia Undyne a zakończyło się na Twoim przyznaniu do zakochania w Sansie. Była bardzo miła. 
-Myślę, że od stuleci Sans się tak nie bawił. - Undyne nie. Wiedziałaś, oczywiście, że jeżeli powiesz coś Alphys, Undyne będzie wiedziała wszystko. Ich opinie właściwie były takie same, choć Undyne była bardziej...władcza. Wolałaś rozmawiać z Alphys, choć Undyne była teraz obok. 
-K-kochanie, pro-proszę
-Powinni przestać zachowywać się jak dzieci w piaskownicy. Nawet ty miałaś jaja aby przyznać się do swoich uczuć! 
-Ja... nie po-powiedziałam i-ich jak trze-trzeba – mruknęła – t-t-t-to było ... prze-przez przy-przypadek? - popatrzyła na Ciebie – O-odgrywałam scenki z F-frisk na wysy-wysypisku śmie-e-ci i dałam po-ponieść się emo-emocjom? - zarumieniła się delikatnie i nerwowo przebierała pazurami – D-dosłownie wy-wyznałam swoje u-uczucie do U-Undyne! Może... uh, może tez po-powinnaś spróbować. 
-O MÓJ BOŻE! Skarbie, mogę być Sansem? 
-Um.. 
-Nie będziemy odgrywać żadnych scenek – przerwałaś im – No i .. jest jeszcze coś – objęłaś się ramionami – Kiedy wracaliśmy nie mogłam się powstrzymać. Chciałam wiedzieć o nim wszystko. Znaczy się, co ja wiem o nim poza tym, że jest zabawny i lubi frytki? Zaczęliśmy od prostych pytań, o ulubiony kolor (czarny) i o najlepszego przyjaciela (papyrus) rozmowa układała się dobrze. Pytał się o to samo mnie, ale.. 

~

-Powiedziałeś kiedyś, że pierwszą rzeczą jaką zrobił Papyrus po wyjściu na powierzchnię było prawko. A ty co zrobiłeś? - patrzył się przez okno dość długo, zaczynałaś się bać że usnął. W końcu powiedział. 
-wszedłem na szczyt góry ebbott i patrzyłem w niebo, nie wierzyłem własnym oczom, to tak wyglądała powierzchnie, zostałem tam na trzy dni i nie schodziłem. 
-Ja też nigdy nie zapomnę co robiłam tego dnia – zaśmiałaś się ciepło – Zmywałam naczynia i oglądałam wiadomości. W szoku stłukłam talerz.
-heh, czy wielkie straszne potwory cię przestraszyły?
-To było raczej... Nie mogłam uwierzyć, że stare mity i legendy są prawdą. Ale tak, bałam się troszeczkę – powiedziałaś szczerze – Bałam się, że będziecie źli na ludzi, ale potem zaczęliście się przyjaźnić. 
-wiesz ta impreza na którą się włamałaś to było przyjęcie z okazji naszej rocznicy wyjścia na powierzchnię
-Naprawdę? - teraz czujesz się jeszcze gorzej przez tamto wtargnięcie 
-mogę się zapytać, dlaczego to zrobiłaś? - Oh. Zarumieniłaś się.
-Um. To głupie ale... uh... byłam głodna i chciałam darmowego żarcia

~

Undyne parsknęła śmiechem. Popatrzyłaś na nią groźnie.
-Przecież o tym wiedziałaś! 
-wybacz, ale... - zaśmiała się jeszcze raz – To takie głupie! Wchodzisz do cudzego domu dla żarcia jak ostatni śmieć i mówisz że o Boże... chodzisz z SANSEM! 
-To przestało być takie ś-śmieszne kiedy o-ona naprawdę go lubi – powiedziała potworzyca – W-więc przy-przyjęcie, i co potem? Przyszłyśmy potem, przegapiłyśmy cię. A-ale teraz jak o tym myślę... P-Papyrus wspomniał o dzie-dziewczynie Sansa która szy-szybko wyszła w po-pośpiechu – Undyne znowu się śmiała, schowałaś twarz za dłońmi ze wstydu. To chyba najbardziej zawstydzająca rzecz jaką zrobiłaś. Myślenie o tym sprawiało, że chciało Ci się płakać, schowałaś się przecież w ich szafie! - M-mów dalej. 

~

Sans milczał, by w końcu powiedzieć.
-tak dzieje się często?
-Wiesz – pauza – W tym semestrze mam więcej zajęć, a wiesz że rzeczy na mój kierunek nie są tanie, a przez dodatkowe godziny nie mogę pracować zbyt wiele w sklepie więc.. wiesz... czasami nie miałam nic do jedzenia. Przez większość miesiąca żyję na zupkach chińskich 
-możesz zawsze.. no wiesz, wpaść, pap gotuje całkiem dobrze, albo napisać do tori, przyniesie ci ciasto albo da jedzenie które wyżywi mała armię – powiedział – to naprawdę miła kobieta, jeżeli byś jej powiedziała przychodziłaby systematycznie tylko by się upewnić, że odżywiasz się odpowiednio – Pytanie nasunęło się samo, a dręczyło Cię odkąd ją poznałaś. 
-Ty i Toriel... Czy wy... no wiesz... byliście razem? Albo próbowaliście? 

~

-TY NIE! - Undyne krzyknęła. Praktycznie wyrzuciła kubek herbaty w powietrze – Naprawdę zapytałaś go o Toriel? 
-A skąd miałam wiedzieć, że nie powinnam?
-NGHAAA! To jest oczywiste! OCZYWISTE! 
-Ależ nie – syknęłaś – Powiedział mi, że nic do niej nie czuł, bo ona jest z Asgorem – warknęłaś – I jak rozmawialiśmy o więziach dowiedziałam się, że nie da się ich złamać. 
-R-rozmawialiście o w-więziach? N-naprawdę? - wzruszyłaś ramionami
-Tak. Miałam wiele pytań odnośnie waszych ślubów – pauza – Dlaczego się tak na mnie patrzycie? Przecież nie poprosiłam go o ... no nie wiem... wyjęcie mojej duszy czy coś. - zachichotały – Oh dorośnijcie... 

~

-poślubiłabyś potwora? - To nie było proste pytanie. Przytaknęłaś. 
-Szczerze. Chciałabym poślubić potwora. Właściwie byłabym bardziej zaskoczona gdyby jakiś chciał poślubić mnie. Ludzie nie żyją długo. Mielibyśmy krótkie wspólne życie – myślami popłynęłaś do waszego wspólnego tańca – A ty, poślubiłbyś człowieka? 
-nie śpieszy mi się do ślubu, czy to z potworem czy z człowiekiem – Oh
-Rozumiem 
-nie zrozum mnie źle, jeżeli znajdę odpowiednią osobę to może... ale eh, jedyne dzwony jakie widzę bijące mi w przyszłości to te z głośników papyrusa które dudnią mi w uszach
-Nie masz uszu – zaśmiał się. 

~

Upiłaś herbaty. Alphys wyglądała na zasmuconą, ale próbowała nadal Cię rozweselić. 
-C-cóż, po-powiedział, że jeżeli pozna właściwą o-osobę! - delikatnie dotknęła Cię w rękę – Pozostań z-zdeterminowana! - Undyne bawiła się telefonem
-Ej smarku, widziałaś wiadomości? - pokazała Ci ekran – Jest specjalny mały artykuł o tobie i o nim 
-Co?! - krzyknęłaś chwytając komórkę. Tablody były bezlitosne. Choć dały Ci spokój po sprawie z Mettatonem, to nadal pojawiało się coś w internecie, ale przecież ostatnio nic nie robiłaś! 
WIADOMOŚCI! SŁAWNA MIESZANA PARA WIDZIANA RAZEM NA LOKLANYM WESELU. CZY TO WRÓŻY IM WSPÓLNĄ PRZYSZŁOŚĆ? To nie był do końca artykuł. Po prostu wasze zdjęcia. Byłaś zmieszana. Wszyscy na przyjęciu szanowali prywatność. Zerknęłaś na autora. 
-Milton – syknęłas – Boże, zapłaci za to – zacisnęłaś ręce na aparacie nim oddałaś go właścicielce – Powinnyście widzieć go na weselu. To ten cham. Próbował się do mnie dostawiać. Do mnie! 

~

Milton podszedł do Ciebie trzymając w ręku dwa kieliszki wina. Kieliszki wydawały się małe w jego grubych palcach. 
-Dla pięknej pani, która nadal wisi mi randkę – Ten gość serio tak myśli? Nie oglądał wiadomości?
-Nie, dziękuję. Dzisiaj nie piję. - odstawił alkohol na stół i przetarł ręką swoje bardzo użelowane włosy. Potem chwycił Cię za rękę (fuj!) i przystawił do swoich ust. Na wąsach miał okruszki jedzenia, zaś pocałunek był lepki i oślizgły (okropność!). Uśmiechnęłaś się grzecznie i zabrałaś rękę. Boże. To z tym typem chciała zeswatać Cię mama? Nie umiałaś z nim rozmawiać, a Sans nic nie robił!
-To może chociaż taniec?
-Nie, dziękuję – zrobiłaś krok w tył. 
-To co powiesz na...
-powiedziała nie – w końcu się odezwał – wiesz to chamskie przystawiać się co cudzej dziewczyny kiedy partner jest zaraz obok – Jego dziewczyny. Jego dziewczyny. JEGO dziewczyny. 

Pa bum. Pa bum.

Milton zerknął na Sansa. 
-Poprosiłem tylko o taniec. Nie chcę ci jej porwać. Choć powinna na to wesele przyjść ze mną, wiesz. - I na całe szczęście nie przyszłaś. Czułaś jego pot wymieszany z wodą kolońską. Ugh. Sans wstał ze swojego siedzenia i staną między wami. 
-powiedziała nie. - Milton zaczął się pocić. Widziałaś jak małe kropelki formowały się pod jego koszulą. Wiedziałaś, że zaczyna się bać choć sama nie widziałaś Sansa jako kogoś przerażającego. Milton zadrżał i mruknął coś, a potem sobie poszedł. Odetchnęłaś z ulga.
-Dzięki
-możesz na mnie liczyć. 

~

-C-cóż, to było miłe, co nie? Z-zdecydowanie c-chciał cię bro-bronić. 
-A ty nie masz nic do dodania? - popatrzyłaś na Undyne która nadal wisiała na telefonie – Zazwyczaj komentowałaś. - była skupiona na komórce. Wyglądała na zmęczoną kiedy w końcu na Ciebie popatrzyła 
-Pamiętasz tych gości co zdemolowali ci mieszkanie?
-Tych od... tej organizacji przeciwko potworom?
-Tak. Cóż, większość z nich została wypuszczona z aresztu bo ktoś wpłacił za nich kaucję – popatrzyła na Ciebie – przepraszam, że przerwałam te historię, ale myślałam, że lizałaś się już z Sansem czy coś. 
-Powinnam się bać? - policjantka położyła telefon na stole 
-Ty i Sans możecie być na językach. Radzę, abyście zrobili jakąś konferencję z pracą albo ugh poszli do Mettatona czy coś. Zamarłaś i popatrzyłaś na Alphys, która tylko przytaknęła. 
-B-będzie grze-grzeczny! - Przyjemne uczucie zakochania jakie drażniło Twój brzuszek natychmiast umarło. Miałaś nadzieję, że ten rozdział Twojego życia się zakończył, ale wygląda na to, że to nie koniec. Takie są konsekwencje spotykania się z potworem. Rasiści zawsze będą sprawiać problemy. Undyne wstała od stołu. 
-Będę musiała zająć się sprawą i zwiększyć patrole. A co do ciebie – wskazała – tak co do ciebie, zaczniesz trenować, z samego rana! Nie pozwolę, abyś stała i czekała na atak jak ostatnia ofiara losu. 
-Ale... mam pracę i ... studia – warknęła. 
-Dobra. To nocą! Tak czy inaczej wytrenuję cię! - pochyliła się nad stołem by pocałować Alphys w czoło – Wrócę dzisiaj późno, skarbie. Przepraszam – znowu na Ciebie popatrzyła – Słuchaj, lubię cię, więc dam ci radę. Wkładaj PASJĘ w to co robisz, niczego nie ŻAŁUJ! 
-Łatwo mówić – mruknęłaś
-S-spróbuj... j-ja się cieszę, że spróbowałam. - Łatwo tobie mówić mruknęłaś znowu. One miały szczęśliwy związek. Krótko po tym wróciłaś do domu. Było jeszcze wcześnie, choć już się ściemniało. Spędziłaś u nich całe popołudnie. Weszłaś do mieszkania, bardzo czystego i ... co zaskoczyło Cię najbardziej, na stole był talerz spaghetti z podziękowaniami od Papyrusa. Poszłaś do sypialni. Okryłaś się kołdrą w łóżku, Twój kot wskoczył na Ciebie. Słyszałaś jak Sans szurał po pokoju, a potem jak skrzypnęło jego łóżko kiedy na nim siadał. Zastanawiałaś się, czy dzisiaj będzie dobrze spał. 

~

-O czym są twoje koszmary? - zapytałaś skręcając – Przepraszam! Wiem, że to może być zbyt osobiste. Nie musisz mi mówić, jak nie chcesz. - Sans milczał przez dłuższy czas. Drodze towarzyszył pomruk silnika. Już zastanawiałaś się jakim głupim kawałem przerwać ciszę kiedy nagle zaczął mówić. 
-doświadczyłaś kiedyś deja vu?
-Jasne, jak każdy.
-cóż, śnię o tym że żyję w ciągu tych samych kilku dni znowu i znowu i znowu, śnię, że budzę się w snowdin i orientuję się, że nikogo nie ma, śnię że pap – zacisnął mocniej zęby – że pap nie żyje od dawna i nie mogę go zobaczyć. 
-To brzmi strasznie, przepraszam – Boże, śni o śmierci brata? O uwięzieniu w Podziemiu? Nie jesteś w stanie nawet wyobrazić sobie co to za uczucie, nawet jeżeli to tylko sny. - Ale jesteś tutaj i jest dobrze – odparłaś – To są tylko koszmary, a nie prawda
-hm
-I założę się, że tulenie się do pewnego świetnego człowieka pomogło z koszmarami, prawda? - zapytałaś żartobliwie mając nadzieję, że powie „tak” 
-jasne, nie miałem koszmarów, za to mnie obśliniłaś. - zaśmiał się zaś Ty otworzyłaś usta w szoku. 
-Ja się nie ślinię! 
-może nie miałem koszmarów bo uciekły przestraszone twoim chrapaniem
-Nie chrapię! 

~

Ty 00:12 | Lubisz mnie? 

Wpatrywałaś się w wiadomość przez długi czas i ostatecznie postanowiłaś ją wykasować idąc spać. Za bardzo się bałaś, że odpowiedź może brzmieć „nie”
Share:

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka na ślubie cz 2 [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Wedding Incident (pt. 2) ] - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka na ślubie cz 2 (obecnie czytany)
Wesela były Twoją ulubioną częścią ślubów, ponieważ ta socjalizacja, żarcie no i ... cóż drinki. Dzisiaj postanowiłaś jednak nie pić, ponieważ wiesz, że skończyłoby to się pijackim wyznaniem miłości na jakie ani Ty, ani Sans nie jesteście emocjonalnie gotowi. Więc, żarcie i socjalizacja. Potwór rozglądał się, przez to ile ludzi było pomyślałaś, że może czuć się niekomfortowo. 
-Wybacz za te tłumy. Nie wiedziałam ilu gości będzie. - machnął ręką jakby nigdy nic 
-nie martw się tym, dziecino – wiesz, że powiedział to w żartach, ale Twoje serce lekko zadrżało na to przezwisko. - domyśliłem się, że będzie wielu ludzi, na potworze wesela spraszało się prawie całe podziemie 
-Naprawdę?
-myślisz, że przesadzam?
-Musiało być wiele skarpetek. 
-prawda? nie ma na co narzekać – stuknął Cię palcem w policzek. Zarumieniłaś się więc zabrał swoją rękę. 
-Nie przypuszczałam nigdy, abyś lubił takie rzeczy – wystawiłaś w jego stronę język. Uśmiechnął się, światełka w jego oczach na chwilę zajaśniały. 
-heh, masz mnie – Zauważyłaś jak inni goście weselni zerkają na was. Uśmiechnęłaś się do nich miło, mając nadzieję że po prostu rzucą pytania i sobie pójdą. W końcu drużba pana młodego podszedł. 
-Więc... jesteś kościotrupem, tak? - Sans wyszczerzył się
-ostatnim razem kiedy sprawdzałem to nim byłem, kolego 
-Obrazisz się, jeżeli zapytam czy... może mogę spojrzeć na twoje kości?- Chciałaś zaprotestować, ale Sans uniósł już rękę – Wiem, że to może wydawać się niegrzeczne. Nie widziałem po prostu potwora z tak bliska. Nie ma ich wiele tam skąd pochodzę 
-wolimy trzymać się razem, tak na wszelki wypadek – Sans wyglądał na zakłopotanego przez to jak mężczyzna się na niego patrzył – skoro już wiem o co ci chodzi, tak, czuję, nie to nie boli, tak moje kości różnią się od ludzkich, trzymają się razem przez magię i tak, to jest prawdziwa odpowiedź 
-Twoja fizyczna forma bazuje na duszy, tak? Umiesz zmienić własny wygląd? - A to Cię zainteresowało. Nie słyszałaś o czymś takim. Sans przyglądał mu się chwilę, a potem wzruszył ramionami . 
-nie, ale umiem to – delikatne bzyczenie wyszło z jego piersi i pognało na jego rękę. Okryło jego dłoń i palce, jego kości wyglądały na bardziej miękkie. Ostatecznie, miał na sobie coś co wyglądało jak niebieska skóra. 
-....Że co? - krzyknęłaś, chwyciłaś za nową magię. - Co do diabła?! Od kiedy to potrafisz? 
-widzę, że moja rączka ci się podoba 
-Czy podoba? Umiesz zrobić też coś innego? - puknęłaś jego rękę całkowicie ignorując drużbę – To dziwne! Mięciutkie! Nie wiedziałam, że szkielety mogą być takie mięciutkie! - dotknęłaś go – to tak jakbym trzymała rękę człowieka. Dlaczego nie powiedziałeś mi, że tak umiesz, wcześniej? 
-co? mam zdradzić ci wszystkie moje sztuczki? - delikatnie zabrał swoją rękę od ciebie – jakoś muszę utrzymywać twoje zainteresowanie sobą, co nie? ale heh jak mam być szczery nie przypuszczałem, że dziecięca magia zrobi na tobie takie wrażenie 
-To prawda? - zapytał inny gość – Dzieci potworów naprawdę potrafią czarować?
uh to zależy, naprawdę – mruknął nieśmiało – niektóre lepiej z niej korzystają, inne gorzej, no i rodzaj magii też się liczy, niebieska jest najprostsza to nauczenia i kontroli – Dookoła was zebrał się już całkiem pokaźny tłumek gości słuchających każdego słowa Sansa. Zerknął na Ciebie nieco nerwowo, teraz naprawdę nie czuł się dobrze w centrum. Podeszłaś do niego i powiedziałaś.
- Ej, to klub potworów czy wesele? Idźcie pobujać się na parkiecie! - Serio? Kilka osób zaśmiało się i poszło, inni zaczęli ze sobą rozmawiać. 
-pobujać się? - zapytał zerkając na ciebie – proszę, powiedz że nie chcesz mną bujać. 
-Musiałam coś wymyślić, aby sobie poszli – wzruszyłaś ramionami – Więc... jakie inne magiczne sztuczki tam masz? Możesz mi pokazać?
-raaany, powinnaś o to poprosić papyrusa, wie o wiele więcej niż ja, ja byłem zbyt leniwy aby się uczyć czegoś poza niebieska magią – wzruszył ramionami – właściwie zrobisz mi przysługę, jak nie powiesz mu o tym, nie powinienem tego robić, dostanie ataku serca jeżeli się dowie 
-Dobra, nie powiem, ale tylko wtedy jeżeli ty mi powiesz więcej o magii – opuściłaś powieki do połowy – Proszę? Jestem bardzo ciekawa 
-od kiedy to jestem twoją chodzącą encyklopedią na temat potworów? 
-Wiesz ja totalnie jestem twoją chodzącą encyklopedią na temat ludzi, ale nigdy się o nic nie pytasz 
-dobra, niech ci będzie, jest wiele typów magii, tysiące, ale dominują magie żywiołów, mamy magię w różnych kolorach i kolor duszy potwora ma na to wpływ i sprawia, że dana magia jest naturalna, moja dusza jest niebieska więc najlepiej radzę sobie w niebieskiej magii, papsa jest pomarańczowa ale woli używać niebieskiej
-Dlaczego?
-ponieważ niebieskie ataki sprawiają, że jeżeli nie chcesz zostać zraniona musisz stać w miejscu i się nie ruszać, przy pomarańczowych musisz się ruszać, nauczył się niebieskiej trenując ze mną – musiał zauważyć zmieszanie na Twojej twarzy – wiem że to trochę pomieszane, zapytaj się papsa albo undyne jak wrócimy, a czy teraz mogę przestać być twoją potworzą encyklopedią i wrócić do bycia partnerem? - nie odpowiedział właściwie na Twoje pytanie, ale i tak wiesz więcej niż wcześniej. Serce znowu Ci zadrżało na dźwięk jego ostatnich słów. 
-Jasne. - wtedy DJ wszedł na scenie, wszyscy zaczęli klaskać, para rozpoczęła swój pierwszy taniec. Zerknęłaś na Sansa, który przyglądał im się z uwagą, pochyliłaś się i szepnęłaś – To ich pierwszy taniec jako para. Taka ładna tradycja, po nim będą tańczyć ze swoimi rodzicami, a potem żarcie. Tańczyłeś na potworzych weselach 
-tak jakby 
-Patrzyłeś się tak, jakbyś nigdy tego nie robił
-zapamiętam sobie ten sarkazm – zażartował – to wielkie przyjęcie, pierwszy ślub, pierwszy taniec, wielkie pierścienie, bufet, wielkie wszystko, i wszyscy robią coś innego niż zwykle, więc tak, tańce też są ale nieco inne – mruknęłaś w odpowiedzi zerkając na szczęśliwych małżonków. Widziałaś bijącą od nich radość. Przywarli do siebie wpatrują się sobie w oczy. Chciałabyś być na ich miejscu. Po tańcu przyniesiono jedzenie. Całe szczęście, panna młoda była na tyle miła, że zadbała aby Sans dostał jedzenie z magią. Twoi rodzice dołączyli do was po chwili, wyglądali na dumnych i szczęśliwych. - jest fajna – przyznał biorąc kolejny kęs jedzenia 
-Znamy ją prawie całe życie – przyznała mama – pracowała dla nas jako opiekunka 
-Mamo, nie zawstydzaj mnie – odęłaś lekko policzki 
-Wierzę, że sama już to zrobiłaś – Sans nie mógł się powstrzymać i zaśmiał się cicho. Kopnęłaś go nie-tak-lekko pod stołem. 
-Więc Sans – zaczęła patrząc na was – Co myślisz o dzieciach?
-Mamo!
-No co? Mogę przecież zapytać! Nie dzwoniłaś do mnie od lat i teraz w końcu mam szanse poznać twojego chłopaka, więc może odpowiedzieć mi na kilka rzeczy. No i przecież nie mówię, że masz mieć je już teraz, zaraz. - Wypuściłaś powietrze przez nos 
-to oczywiste, lubię dzieci ale nie chce mieć własnych 
-Naprawdę? - zapytałaś zaskoczona – Nawet... w Podziemiu? Nawet z innym potworem?
-nie – cisza. Długa. Cisza. Nagle ktoś zastukał w kieliszek ściągając uwagę na całującą się przy stole parę. Potem złączyli się łokciami pijąc wzajemnie ze swoich kieliszków, już miałaś mu to wyjaśnić, kiedy on..
-oh, mamy coś podobnego, ale pijemy pasję 
-To brzmi... niebezpiecznie 
-może dla ciebie – wyszczerzył się – ale twoja reakcja nie była normalna, na większość potworów działa to po prostu rozluźniająco, jak się upijesz jest miłośnie, ale jeden nam nie szkodzi 
-Co to ... Pasja? - zapytała mama 
-Nic takiego! - odparłaś szybko chwytając Sansa za ramię – Chodź, zaraz będą rzucać bukietem! - zabrałaś go od stołu i jak byliście już na bezpiecznej odległości powiedziałaś – Wybacz. Wiem, że może być czasami... wścibska. 
-to nic, przepraszam za to z dziećmi 
-Nie! Nic nie szkodzi! Um. Moja rodzina naprawdę chce abym się ustatkowała. A dla mnie dziwnie jest myśleć o małżeństwie i ślubie teraz, to nie jest dla mnie.. realne póki co. - Sans myślał przez chwilę. 
-przepraszam, że odstraszam ci potencjalnych partnerów 
-Nie! - Twoje serce zabolało – Właściwie to robisz mi przysługę! Znaczy się, nie chcę się z nikim teraz umawiać, a gdyby nie ty to rodzice nie dawaliby mi świętego spokoju... a jeżeli cóż... zerwiemy uh.. znowu wrócę do rutyny randkowej więc um... Tak. Dzięki/ - przyglądał Ci się przez chwilę, a potem się zaśmiał
-skoro tak mówisz
-Tak – uśmiechnęłaś się ciepło – Nie ma wiele więcej na weselach, więc... zatańczymy? - podałaś mu dłoń. Jak na kogoś kto jest leniwy Sans nie był nawet złym tancerzem. Zauważyłaś to już na imprezie halloweenowej. Nie byliście dobrzy, ale świetnie się bawiliście a i tak większość gości była już pijana, więc nie było się czego wstydzić. Dziewczynka z kwiatkami o imieniu Lucy i Naghan przyszli do was chcąc tańczyć. Sans pozwolił Lucy stać na jego butach, kiedy Ty uniosłaś Nathana do góry i mocno objęłaś. Byłaś pewna, że Twoja mama na 99% zrobiła wam zdjęcie. Muzyka na chwile ucichła, no i wodzirej wszedł na scenę z mikrofonem. 
-Dobrze się bawicie? - ludzie klaskali – To super! Cóż, panna młoda poprosiła o zagranie tej piosenki...
-ZŁAŹ ZE SCENY! 
-Milton, to było chamskie – powiedział ktoś z gości. Wodzirej wyczyścił gardło. 
-To piosenka zadedykowana dla wszystkich par. - Chciałaś już wrócić do siedzenia, ale zatrzymała Cię panna młoda 
-O nie – wskazała na Sansa – Będziesz tańczyć i będziesz się dobrze bawić i będziesz szczęśliwa. To rozkaz. - Muzyka zaczęła grać. Dlaczego to musi być ta piosenka? 
-wszystko dobrze?
-Tak. Um. My nie... Musimy. Tego robić, wiesz. Znaczy się wiem, że to jej rozkaz, ale... 
-spokojnie to przecież tylko taniec – chwycił Cię za talię. 

Pa bum. Pa bum.

Delikatnie położyłaś rękę na jego ramię. Jakoś to wszystko było intymniejsze niż dzielenie łóżka, a nawet wasze pocałunki. Może to dlatego, że on wyszedł z inicjatywa? Lubi Cię tak samo bardzo jak Ty jego? Dlaczego tak trudno się go czyta? Stałaś wsłuchując się w delikatna muzykę. 

Chwyć mą dłoń... Weź całe moje życie... 

Zacisnęłaś ręce nieco mocniej, czerpiąc z tego momentu tyle ile się dało. Gdybyście naprawdę się umawiali, to byłby idealny moment na pocałunek. Sceneria, humory i muzyka, wszystko tworzyło idealny moment. Gdybyś tylko była odważniejsza, to może by tak było? 

Nie mogę już dłużej walczyć z tym, że zakochuję się w tobie... 

Taniec minął i tyle. Goście klaskali, Sans Cię puścił uśmiechając się czule choć bardzo chciałaś, aby ta chwila potrwała jeszcze choć chwilę dłużej. Podali tort, leciała muzyka, no i po jakimś czasie zakończyło się samo wesele. Wróciliście do pokoju hotelowego późno w nocy, przebraliście się i weszliście do łóżka. Okryłaś się kołdrą, wyglądał jakby się wahał. 
-Nie gryzę
-wiem
-Sans, mam gdzieś do czego się tulisz kiedy śpisz. Nawet jak znowu się tak obudzimy to nic. 
-dobra – wszedł i usnął zaraz po tym jak zgasiłaś światło. Ty za to leżałaś i myślałaś. Marzyłaś. 

Nie mogę już dłużej walczyć z tym, że zakochuję się w tobie... 
Share:

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka na ślubie cz 1 [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Wedding Incident (pt. 1) ] - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka na ślubie cz 1 (obecnie czytany) // Punkt widzenia Sansa
Budzenie się obok Sansa w łóżku różni się od budzenia się z nim na kanapie. Po pierwsze, on był w łóżku. Kilka razy zdarzyło się, że usnęłaś w jego mieszkaniu, ale kanapa była mała i musieliście spać obok siebie. Ponad to, z racji właśnie na jej rozmiar, rękę wygodnie mógł ułożyć jedynie dookoła Twojej talii. Nie spodziewałaś się, że jak obudzisz się dzisiaj poczujesz jego głowę wtuloną w tył Twojego karku, jego noga zarzucona na Twoje biodro, natomiast jego ręka mocno zaciska się na Twojej piersi przyciągając Cię bardziej do niego. Nie spodziewałaś się, że jest takim tulisiem. Cholera. Jest słodko. 

Pa bum.

Szczerze, to średnio było Ci wygodnie w tej pozycji, ale ... jest miło. Zamknęłaś oczy chcąc zyskać jeszcze kilka minut snu.... CO?! Otworzyłaś szeroko zdając sobie sprawę z tego co się dzieje. 
Jego RĘCE ściskają Twoje CYCKI! Powinnaś spróbować sobie wyjść i udawać, ze nic się nie stało? A może udawać, że śpisz i poczekać, aż się obudzi by zobaczyć co zrobi dalej? ... Cóż, Sans może spać wiecznie a więc opcja druga była ryzykowana. 
Delikatnie próbowałaś ściągnąć z siebie jego nogi, lecz nie było to nic silnego. Jak silny on jest? Wierciłaś się próbując zabrać Próbowałaś dalej się wiercić, w efekcie złączyłaś swoje palce z jego na Twoim cycki. Macu macu. Zamarłaś wstrzymując oddech. Błagam. Nie. Bódź. Się. Nie. Uff. Znowu spróbowałaś zabrać jego dłoń. 
-co robisz? - mruknął 
-Um – jego palce zacieśniły się, zaś reszta dłoni podrażniła sutek. Poczułaś jak Sans sztywnieje. Jego uwaga skupiła się na Twojej ręce, która trzymała jego na piersi. Źrenice jego oczu zamieniły się w małe ziarenka, patrzył to na Twoją twarz, to na rękę. 
-TO TY MACAŁEŚ MOJE CIAŁO! - krzyknęłaś. Zabrał dłoń i nogę odsuwając się trochę na bok. 
-przepraszam – powiedział szybko – wybacz, nie ... 
-Nie, jest dobrze, ja wiem – drżał Ci głos jak do niego mówiłaś, nie umiałaś na niego spojrzeć. Dlaczego tak powiedziałaś? Chrząknęłaś – Ah. Um. Ty. Uh. Naprawdę lubisz się przytulać, co nie? To dobrze. Łapię. Spałeś. - jest niezręcznie, naprawdę niezręcznie. Na co Ty CZEKASZ?! 
-przepraszam – powiedział raz jeszcze – zazwyczaj nie – zatrzymał się – heh – zaśmiał nerwowo – powiedziałbym by, ale to krępujące 
-Nie musisz się tłumaczyć – odwróciłaś się w jego stronę. Wyglądał na bardzo zawstydzonego. - Ale rany... mówisz do mnie. Królowej Wpadek. Więc. Wiesz. Razem przeszliśmy przez wiele złych rzeczy i .. widziałam cię nawet nago, pamiętasz? To było coś... - .... a po chuja o tym mówisz?  ... Nie. Przestań o tym myśleć. - Chodzi mi o ... - mówiłaś dalej jak poradziłaś sobie z wyobrażeniami – Jestem kimś kto cały czas robi coś ... dziwnego. Wiesz? A ty we wszystkich wpadkach wykazywałeś się wyrozumiałością. No i znasz mnie. I z jakichś powodów, moje życie było całkiem udane i dla mnie to nic wstydliwego. Naprawdę. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy mojego życia przeżyłam więcej wpadek niż przez całe moje życie. - Dokąd zmierza ta rozmowa? - Um. Więc. Jeżeli jest coś co chcesz mi powiedzieć. Wiesz... Nie bój się. Naprawdę. Możesz. uh... przyznać się swojej... um.. verta-bae – Mogłaś powiedzieć to gorzej, ale i tak nie brzmiało to najlepiej. Sans się na Ciebie nie patrzył, schował się za zamkiem z poduszek. Minęło kilka sekund ciszy i wtedy... 
-mam... czasami koszmary – szepnął rumieniąc się głęboko – złe, przytulanie się do czegoś w trakcie snu pomaga, zazwyczaj są to poduszki, nie przypuszczałem, że ... - przerwał, kilka kropel potu pojawiło się na jego czole, zaś rumieniec zrobił się ciemniejszy – przepraszam 
-Nie! Nie! Jest dobrze – czułaś się teraz źle. Koszmary? Znasz go od ponad sześciu tygodni i dopiero teraz się o tym dowiadujesz? Jak straszne muszą być? Czy wtulanie się w coś miękkiego pomaga? Czy to jak przytulił się do Ciebie... pomogło mu? Chcesz zapytać, ale to chyba nie jest najlepszy czas. - Dzięki um.. za to, że mi powiedziałeś. - Masz wrażenie, ze Sans nie chce aby inni wiedzieli. Siedzieliście w ciszy przez minutę, niepewni co zrobić dalej. 
-...śniadanie? - zaproponował schodząc z łóżka 
-Śniadanie. - to co serwowano w hotelu nie było za bardzo interesujące. Kilku weselnych gości chciało poznać Cię i Sansa, byliście w telewizji w końcu, no i szkielet opowiedział kilka głupich kawałów, zaś Twoi rodzice zadawali mu milion pytań. „Słyszeliśmy, że masz doktorat, myślałeś o nauczaniu na uniwersytecie?” „Dlaczego nie podjedziesz z nią czasem do nas? Mieszkamy raptem trzy godziny drogi dalej!” Jak masz być szczera ze sobą, Twój mózg był cały czas skupiony a tym co działo się rano. Twoje serce odpowiadało, co było dość wkurwiające. 

Pa bum. Pa bum.

Lecz nie umiałaś się powstrzymać.
-wszystko dobrze? naleśniki uciekną ci z talerza, jak je zaraz nie zjesz
-Tak zaraz piersiego... - kurwa – znaczy się pierwszego zjem! - wstałaś szybko – Znaczy się nie, muszę się przygotować – dosłownie wbiegłaś do pokoju trzaskając drzwiami za sobą i opierając o nie aby złapać trochę powietrza. 

Pa bum.

Pa bum.

Pa bum. Pa bum. Pa bum.

Przystawiłaś rękę do serca, biło jak szalone. 
-Dlaczego się tak zachowuję? - zapytałaś się – Bywało gorzej – wzięłaś głęboki wdech. Przestań wariować z tego powodu. Nic się nie zmieniło. Nadal jesteście przyjaciółmi, których czasami łączą wstydliwe wpadki i sytuacje. Więc to to nic dziwnego. Chwyciłaś za walizkę i weszłaś do łazienki. Wyciągnęłaś sukienkę, jaką kupiłaś. Piękną i niebieską. Masz do niej naszyjnik, kolor dobrany idealnie pod Twoją skórę. Tak samo jak rękawiczki które kupiłaś w sklepie. Przeglądałaś się w lustrze. Wstyd powoli przeradzał się w pewność siebie. Piękna, pomyślałaś o sobie. Jesteś piękna. Na twarz nałożyłaś odrobinę makijażu – jasnego i delikatnego – i bawiłaś się włosami póki nie wyglądały tak świetnie jak reszta. Uśmiechnęłaś się do odbicia. Będzie dobrze. Będziesz się świetnie bawić. A może, jeżeli szczęście Ci dopisze, Sans poświęci Ci nawet taniec. Wyszłaś z łazienki i zobaczyłaś go. Miał na sobie garnitur. 

Pa bum.

Papyrus zrobił dobrą robotę czyszcząc go ponieważ wyglądał schludnie i cóż... co prawda nie pasował do Sansa. Ale i tak był dobrze ubrany. Właśnie męczył się z zawiązaniem krawata kiedy spojrzał na Ciebie. 

Pa bum.

-Um... Dobrze ci – uśmiechnęłaś się 
-heh, nie męczy cię to ciągle komplementowanie nie? - zapytał żartobliwie. Nie. Wzruszyłaś ramionami. 
-Pomóc ci? - podeszłaś do niego, a on dał Ci krawat 
-twoja pomocna dłoń zawsze jest przydatna – Popatrzyłaś na materiał i zmarszczyłaś brwi. Ciemnoniebieski krawat w małe białe kosteczki. - fajny nie? - wyszczerzył się – czy nie jest kościście dobry? 
-Pasuje do ciebie – owinęłaś go dookoła karku i puściłaś. Nie, to nie tak działa. Próbowałaś to jakoś naprawić, ale... dobra nie masz pojęcia jak wiąże się krawat po prostu chciałaś wymówki, aby być blisko Sana. - Um. Nie wiem co robię. Zaraz. Wygoogluję to – chwyciłaś za telefon i wpisałaś odpowiednią frazę. Zerknęłaś na potwora – Też to mogłeś zrobić! - zaśmiał się
-nie mogłem – wsadził ręce pod krawat – jestem związany – Po jakimś czasie we dwójkę doszliście do tego (co prawda Sans leżał na łóżku kiedy Ty wiązałaś krawat wedle instrukcji. Delikatnie go poklepałaś po wszystkim i wstałaś. 
Pa bum. Pa bum.
Nom. Sans w garniturze? Dasz sobie z tym radę. 
-więc uh... idziemy? - zapytał stając na równe nogi. Przytaknęłaś i chwyciłaś go za ramię – pap powiedział uh, że na początku każdy wychowany dobrze szkielet zawsze podaje swój łokieć pięknej panience – Pięknej? On uważa Cię za piękną? 
-Oh, naprawdę? - zapytałaś ściskając go za rękę. Chwyciłaś za torebkę i wyszliście z pokoju. 
-tak – przyznał – kiedy tylko mi to powiedział zapytałem, czy tak? - teraz się śmiał – a potem powiedziałem, że zawsze mogę oferować moją rękę, i łokieć i wszystko,
-Możesz odczepić swoją rękę? - zapytałaś zaskoczona
-huh? oh taaa – wzruszył ramionami – nic wielkiego jeżeli potem ją odzyskam – zaśmiał się – chcesz zobaczyć?
-Um, nie – zaśmiałaś się cicho. Weszliście razem do windy i udaliście się do holu gdzie czekali już inni goście. Uroczystość ma być w kościele mieszczącym się naprzeciwko hotelu. Mijaliście ludzi, którzy dopiero teraz przyjechali, zobaczyłaś, że Sans wychodzi z pomieszczenia i udałaś się za nim do kościoła. - Więc... uważasz, że jestem ładna – musiałaś o to zapytać. Myślał przez chwilę myślał kiedy szliście. Czułaś się nieco zestresowana oczekiwaniem
-nie rozumiem za bardzo standardów ludzkiej urody, ale paps przyznaje, że masz ładną budowę kości – znowu milczał wpatrując się w Ciebie – i bardzo przyjemną duszę – zarumieniłaś się na ten komplement, oraz to co powiedział Papyrus. Wspomniał kiedyś, że czuje Twoją duszę, co nie? Zamarłaś, czy to znaczy, że wie co czujesz? Albo co czułaś dzisiaj rano? Albo W OGÓLE?! Przygryzłaś w nerwowej markierze dolną wargę
-Um. Czy... czujesz ją? Jak um... Czytasz mi w myślach czy coś? 
-to raczej... świadomość tego jaki dany człowiek jest naprawdę. - Czekałaś, aż powie coś więcej, ale milczał. 
-To... wszystko?
-mam ci wytłumaczyć? wszystkie dusze pokazują w mniejszym lub większym stopniu jaki człowiek jest, ich uh... wnętrze... tak można mówić, potwory lepiej lub gorzej moją je widzieć i zdecydować czy chcą się z tobą zaprzyjaźnić, jeżeli ktoś mówi, że masz przyjemną duszę to znaczy, że czuje iż jesteś dobrą osobą, to nie tak... że umiem czytać ci w myślach czy coś... - To dobrze. Uspokoiłaś się trochę. 
-Więc co dokładnie czujesz od mojej duszy? - Nie odpowiedział od razu. Patrzył się na Ciebie jakby właśnie próbował ułożyć w słowa własne myśli 
-ciepło i troskę – pauza – szczerość – przechylił głowę na bok – i szczęśliwe mruczenie
-Szczęśliwe mruczenie?
-nie patrz na mnie tak, nigdy wcześniej nie mówiłem co czuję od ich duszy, ciężko to wyjaśnić = Szczęśliwe mruczenie. Możesz żyć ze szczęśliwym mruczeniem. Zajęliście miejsca w kościele. Sans rozglądał się dookoła przyglądając się wnętrzu i dekoracjom. Pianista grał na organach kiedy goście siadali w ławkach. Dołączyli do was Twoi rodzice. 
-Stańcie tam – powiedziała mama – chcę wam zrobić zdjęcie 
-Mamo – warknęłaś w proteście 
-Nie mamuj mi tu, po prostu rób co ci mówię, dobra? - szturchnęła Sansa w ramię. Uśmiechnęłaś się do zdjęcia, mama popatrzyła na efekt w aparacie i pokazała ojcu – Przypominają mi trochę nas – ojciec przytaknął i popatrzył na was z szerokim uśmiechem. Dobra. Nie. To ci się nie podoba. Popatrzyłaś na potwora. 
-Wybacz – szepnęłaś – wydaje mi się, że cieszą się perspektywą tego, że nie zostanę starą panną – otworzył szeroko oczy 
-chyba nie oczekują, że wezmę cię za żonę w ten weekend, co? nie wiem czy to idealne zakończenie tej historii – Serce Cię zakuło. Racja. Nie umawiacie się. 
-Niee śluby po prosty wywołują wiele emocji u wielu osób – zaczęło grać weselny marsz – Oh zaczyna się! - Wszystko był normalnie. Piękne druhny ze swoimi przystojnymi panami. Altanka cała w kwiatach. Małe dziewczynki rozsypujące kwiaty. Goście się śmiali. Nathan niósł obrączki trzymając czerwoną poduszkę jakby to był największy jego skarb. Byłaś zaskoczona widząc, że potraktował sprawę poważnie. Sans przyglądał się wszystkiemu z zainteresowanie, czasami szeptał do Ciebie pytania odnośnie uroczystości, tylko na jakąś połowę umiałaś mu odpowiedzieć bo nie wiedziałaś zbyt wiele o weselnych tradycjach. W końcu do środka weszła panna młoda. Uśmiechała się od ucha do ucha, suknia jej błyszczała lecz nie za bardzo. Falbany poruszały się zgrabnie wraz z każdym następnym krokiem. Było tak jakby frunęła wprost do altanki. Jej przyszły mąż wyglądał tak, jakby zaraz miał się rozpłakać z radości. Kiedy w końcu stanęli obok siebie na kobiercu, ujął jej rękę i pocałował czule. Impulsywnie chwyciłaś dłoń Sansa. To było przepiękne. Para sobie przysięgała, a Tobie zbierało się na płacz. Otarłaś kilka łez z policzka wolną ręką. 
-wszystko dobrze? - zapytał. 
-Tak, to jest naprawdę piękne – szepnęłaś – kocham śluby. - mruknął. Nie wiedziałaś czy się z Tobą zgadza czy nie. Para wymieniła się swoim pierwszym pocałunkiem jako małżonkowie, kościół wypełnił się oklaskami i wiwatami. Wziął ją na ręce i przeprowadził przez drzwi kościoła. Wszyscy wstali podążając za nimi. Sans wyglądał na zagubionego. 
-co się dzieje? 
-Idziemy na wesele, to taka wielka impreza. Spodziewałeś się czegoś innego? - szturchnęłaś go lekko
-potworze śluby są... trochę inne
-Naprawdę? To ma sens. A jakie one są?
-opierają się na więzi
-Więzi?
-kiedy masz z kimś więź 
-Sans, byłabym wdzięczna gdybyś nie uważał że wiem wszystko o potworach, bo nie wiem. 
-racja, wybacz – myślał nad kolejnymi słowami – nasze śluby są delikatne, ponieważ nie działają jeżeli dusze nie są w dobrej więzi, to trwa trochę, musisz być pewna że jesteś z odpowiednim potworem. - Wyszliście trzymając ryż, rzucaliście nim w parę młodą jak wchodzili do auta. Rzuciłaś z radości ryżem w powietrze, Sans był zdziwiony 
-Rzucając, to tak jakbyś im mówił, że chcesz aby w ich małżeństwie było szczęście i dostatek – dałaś mu garść, nie trafił za daleko. Wzruszył ramionami. 
-nie widzę powiązania między ryżem a dostatkiem – mrugnął w Twoją stronę.
-Tradycje nie muszą mieć sensu. Jestem pewna, ze są rzeczy w waszych ślubach jakich znaczenia nie rozumiesz 
-tak, jako prezent wręczamy sobie skarpetki 
-Skarpetki?
-tak, muszą je nosić przez resztę... przyjęcia, zaś goście próbują im je ściągać
-To brzmi głupio 
-tak samo jak rzucanie dobrym jedzeniem – para pomachała wszystkim i odjechali w stronę wesela. Goście mówili o tym jak bardzo było fajnie. 
-co sprawia, że ludzie są razem? przysięga? 
-Wiesz – wzruszyłaś ramionami – Chyba. To jest obietnica, że zostanie się razem. Ale też i papiery. Musisz dostać dowód i wszystkie biurokratyczne sprawy załatwić, aby wasz ślub był legalny. 
-kawałek papierków? - był bardziej oszołomiony niż zaskoczony – ale nic was nie powstrzymuje, przed zostawieniem siebie, tak?
-Chyba nie. Rozwody są normalnością. Czy u was takich nie ma?
-nie, jeżeli jest więź. 
-Nawet jeżeli chcesz kogoś zostawić?
-nie chcesz kogoś zostawić – powiedział szybko – jak zrobisz więź, już po ptokach, to dlatego wszystko trwa tak długo, potwory mają trzy, albo cztery śluby nim poprawnie zawiążą ze sobą więź. - Interesujące i ... straszne. Potwory mogą wiecznie żyć, tak? Nie wyobrażasz sobie być z kimś kto może tyle żyć. Ta myśl cię przerażała. Ludzkie związki są lepsze, krótsze i bardziej intensywniejsze. 
-A co z potworzo-ludzkimi związkami? - zapytałaś – Czy ludzie i potwory mogą zawiązać więź?
-nie mam pojęcia – będziesz musiała poszukać o tym informacji. Słyszałaś, że były takie próby, ale czy komuś się udało? Nie wiesz nawet, czy potwór zdecydowałby się na ślub z człowiekiem, skoro ten umrze za kilka dekad. 
-A co jeżeli ludzki partner umrze, to czy potwór zamieni się w pył? 
-może... 
-Jakie to uczucie?
-zamiany w pył?
-Nie! - byłaś przerażona, że tak to zrozumiał – Więź!
-a skąd mam wiedzieć? - A, racja. 
-Wiesz więcej niż ja – pauza – To coś intymnego? Jak wyciąganie duszy?
-nie musisz tego robić, aby zawiązać więź, każdy może to zrobić. 
-Dobra, więc. Jestem ciekawa. Co wiesz o zawieraniu więzi? - jego policzki zrobiły się niebieskie.
-to taka wymiana...
-Czego?
-wszystkiego, dzielicie się wszystkim, magią, uczuciami, duszą, stajecie się jednym, stajecie się bratnimi duszami – Wypuściłaś z siebie długi, urywany oddech. To brzmi przerażająco. Nawet wspominając najlepsze małżeństwa, nie przypominasz sobie ludzkiej pary na takim stopniu zażyłości. Nawet sam termin „bratnie dusze” ludzie nie rozumieją tak samo jak potwory. Weszliście razem do nowego miejsca. Muzyka grała i już kilka osób tańczyło na parkiecie. Poszliście do stołu, gdzie widniały karteczki z waszymi imionami. Położyłaś torebkę. Zastanawiając się przez chwilę, układając informacje w głowie odwróciłaś się do Sansa i wyciągnęłaś w jego stronę rękę. 
-Gotowy za imprezę w ludzkim stylu? - zaśmiał się lekko
-jasne
Share:

Gra: Kółko Przyjaźni 2.0 - rysowanie

Wiecie, że lubię porządek, dlatego też w tej notce będziemy rysować. 

Oto efekt naszej zeszłotygodniowej zabawy


INSTRUKCJA
1 - Zaczyna osoba z 1 numerkiem
2 - Rysuje dowolną techniką swojego base (OC albo swoją wersję) 
3 - Hostuje (zapisuje na stronie) i przesyła bezpośredni link w komentarzu do zrobionego ze swoim OC obrazkiem np na stronach 
4 - NIE zmieniamy rozszerzenia pliku (jak jest .png to ma zostać .png)
7 - Jak osoba z numerem 1 prześle link. to osoba z numerem 2 zapisuje obrazek i robi dokładnie to samo od punktu 3 do 5 i tak do końca 
8 - Jeżeli osoba z wcześniejszym numerkiem z różnych powodów nie może w danej chwili narysować - musi to napisać w komentarzu określając mniej więcej czas kiedy będzie mogła się tym zająć (nie chodzi o podawanie konkretnej godziny ale np czy wieczorem będzie dostępna czy nie). Na narysowanie każdy ma 15 godzin i jeżeli nie napisze komentarza - nie skontaktuje się - że np teraz nie może, to kolejka mu przepada
8 - Obrazek jaki powstanie może być publikowany na waszych stronach z zaznaczeniem z jakiej to zabawy pochodzi. Mile widziany link do bloga!


KOLEJKA




A więc obrazek na ten tydzień wybrany przez Andgorę

Share:

Gra: Kółko Przyjaźni 2.0 [Przydział zamknięty]

Oto efekt naszej zeszłotygodniowej zabawy
Zasady Andgory
- wybierasz jednego ludka z obrazka (bases będą zawsze podpisane numerkami), ale uwaga! Jeśli ktoś zaklepał sobie go wcześniej, to niestety musisz wybrać innego.

-  z wybranego człowieczka tworzysz siebie lub swoje OC (Orginal Charakter) możesz zmienić im wyraz twarzy, ale nie wolno ci zmieniać pozy. Program, metoda itp. są dowolne! Jeśli OC ma imię, napisz je! Chętnie ją/jego poznamy!
- żeby nie pogubić się w rysowaniu, to kolejność idzie numerkami. Osoba, która ma numer 1 zaczyna, potem 2,3,4, CHYBA, że osoba z numerem kolejnym nie ma czasu lub coś jej wypadnie, wtedy rysuje następna itd. Jak skończysz rysować, usuń cyferkę.
- Podpisz się pod swoim dziełem! Niech każdy wie, ze narysowałaś/eś to właśnie ty!
- jeśli zaklepiesz sobie numerek, ale wyjdzie tak, że nie będziesz chciał/a już rysować (albo nie będziesz mogła), to napisz to w komentarzu. Na pewno znajdzie się ktoś chętny ;)
UWAGA!

Osoby, które brały udział już w zeszłotygodniowym ,,Kółku Przyjaźni" nie mogą brać udziału w następnym. Dajmy też szanse porysować innym :) Jednakże! Kiedy zostaną wolne bases i nie będzie chętnych, wtedy osoba ta może wziąć udział :D

Ze swojej strony dodam jeszcze:
- Na narysowanie swojej postaci masz 15 godzin. Jeżeli ten czas upłynie - wypadasz z tej zabawy, natomiast miejsce się zwalnia na kogoś innego. Chyba, że napiszesz wcześniej iż "dzisiaj nie mogę, rysujcie beze mnie, ja na końcu dodam jutro" albo podobnie. Chodzi po prostu o to, aby gra nie stanęła. Przypadki losowe zdarzają się każdemu. 
- Przekroczenie czasu NIE dyskwalifikuje Cię z wzięcia zabawy w przyszłym tygodniu. 
- Jak zostało powiedziane, osoby jakie brały udział w zabawie z zeszłego tygodnia NIE mogą wziąć udziału w tym. CHYBA, że do soboty wieczorem zostaną jeszcze jakieś wolne miejsca.

A więc obrazek na ten tydzień wybrany przez Andgorę
Instrukcja: 
1 - piszesz komentarz z numerkiem base jaki rezerwujesz. Upewnij się jednak, że ktoś nie zajął go przed Tobą, w tej grze - kto pierwszy ten lepszy 
2 - Zaczyna osoba z 1 numerkiem
3 - Rysuje dowolną techniką swojego base (OC albo swoją wersję) 
4 - Hostuje (zapisuje na stronie) i przesyła bezpośredni link w komentarzu do zrobionego ze swoim OC obrazkiem np na stronach 
5 - NIE zmieniamy rozszerzenia pliku (jak jest .png to ma zostać .png)
6 - Jak osoba z numerem 1 prześle link. to osoba z numerem 2 zapisuje obrazek i robi dokładnie to samo od punktu 3 do 5 i tak do końca 
7 - Jeżeli osoba z wcześniejszym numerkiem z różnych powodów nie może w danej chwili narysować - musi to napisać w komentarzu określając mniej więcej czas kiedy będzie mogła się tym zająć (nie chodzi o podawanie konkretnej godziny ale np czy wieczorem będzie dostępna czy nie). Na narysowanie każdy ma 15 godzin i jeżeli nie napisze komentarza - nie skontaktuje się - że np teraz nie może, to kolejka mu przepada
8 - Obrazek jaki powstanie może być publikowany na waszych stronach z zaznaczeniem z jakiej to zabawy pochodzi. Mile widziany link do bloga!


KOLEJKA

1 - Mango Studio (nieobecny do jutra do 14)
2 - Reitiri (po 15 dzisiaj będzie mogła rysować)
3 - Anonim (jutro ma czas)
4 - Fans of Zootopia (również jutro narysuje
5 - Człowiek
6 - Scylla
7 - Hrabia PonPon
8 - Pattka
9 - KuramaTH6 BanKAi
10 - Shiro Inu (może dzisiaj nie zdążyć więc jutro narysuje)
11 - Unknown
12 - Tajemniczy Piekarnik


Share:

POPULARNE ILUZJE