Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Autor: poubelle_squelette
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Wpadka Alphyne (obecnie czytany)
Wpadka Burgerpantsa
Wpadka przy automacie z przekąskami
Wpadka w sądzie
Wpadka u fotografa
Wpadka.. zaraz, co? [+18]
Wpadka w Walentynki
~Rozdziały od 41 i dalej~
Wpadka przy automacie z przekąskami
Wpadka w sądzie
Wpadka u fotografa
Wpadka.. zaraz, co? [+18]
Wpadka w Walentynki
~Rozdziały od 41 i dalej~
-Mam nadzieję, że się dobrze bawiliście – powiedziała panna młoda do Ciebie i Sansa. Wszuscy zaczynali się rozchodzić, ale para upewniała się, że każdy zostanie przez nich należycie pożegnany.
-tak, śluby są pełne emocji, nawet tort był cały we łzach – panna młoda zamrugała, a potem uśmiechnęła się lekko, szturchnęła Cię w ramię
- Widzisz! Nadal jest zabawny choć teraz jestem trzeźwa! Lepiej trzymaj mocno tego słodziaka, albo ja ci go ukradnę
-Wzięłaś ślub dosłownie dobę temu – mruknęłaś. Mrugnęła Ci w odpowiedzi. Pożegnaliście się z Twoimi rodzicami. Dostałaś ochrzan od mamy za nie za częste dzwonienie, no i oboje powiedzieli Sansowi, że jest świetny i z przyjemnością jeszcze go kiedyś spotkają. Sans odparł tym samym i oczywiście kiedyś wpadnie na kolacje. Weszliście do auta.
~
-I.. i to ty-tyle? - zapytała Alphys. Właśnie streściłaś im wypad informując że nie było żadnej bomby. Słuchały cierpliwie i uważnie. Postanowiłaś być szczera z nimi i powiedzieć o swoich uczuciach. To było dziwnie, to było dziwne, zaczęło się o pytania o to jak wyznała swoje uczucia Undyne a zakończyło się na Twoim przyznaniu do zakochania w Sansie. Była bardzo miła.
-Myślę, że od stuleci Sans się tak nie bawił. - Undyne nie. Wiedziałaś, oczywiście, że jeżeli powiesz coś Alphys, Undyne będzie wiedziała wszystko. Ich opinie właściwie były takie same, choć Undyne była bardziej...władcza. Wolałaś rozmawiać z Alphys, choć Undyne była teraz obok.
-K-kochanie, pro-proszę
-Powinni przestać zachowywać się jak dzieci w piaskownicy. Nawet ty miałaś jaja aby przyznać się do swoich uczuć!
-Ja... nie po-powiedziałam i-ich jak trze-trzeba – mruknęła – t-t-t-to było ... prze-przez przy-przypadek? - popatrzyła na Ciebie – O-odgrywałam scenki z F-frisk na wysy-wysypisku śmie-e-ci i dałam po-ponieść się emo-emocjom? - zarumieniła się delikatnie i nerwowo przebierała pazurami – D-dosłownie wy-wyznałam swoje u-uczucie do U-Undyne! Może... uh, może tez po-powinnaś spróbować.
-O MÓJ BOŻE! Skarbie, mogę być Sansem?
-Um..
-Nie będziemy odgrywać żadnych scenek – przerwałaś im – No i .. jest jeszcze coś – objęłaś się ramionami – Kiedy wracaliśmy nie mogłam się powstrzymać. Chciałam wiedzieć o nim wszystko. Znaczy się, co ja wiem o nim poza tym, że jest zabawny i lubi frytki? Zaczęliśmy od prostych pytań, o ulubiony kolor (czarny) i o najlepszego przyjaciela (papyrus) rozmowa układała się dobrze. Pytał się o to samo mnie, ale..
~
-Powiedziałeś kiedyś, że pierwszą rzeczą jaką zrobił Papyrus po wyjściu na powierzchnię było prawko. A ty co zrobiłeś? - patrzył się przez okno dość długo, zaczynałaś się bać że usnął. W końcu powiedział.
-wszedłem na szczyt góry ebbott i patrzyłem w niebo, nie wierzyłem własnym oczom, to tak wyglądała powierzchnie, zostałem tam na trzy dni i nie schodziłem.
-Ja też nigdy nie zapomnę co robiłam tego dnia – zaśmiałaś się ciepło – Zmywałam naczynia i oglądałam wiadomości. W szoku stłukłam talerz.
-heh, czy wielkie straszne potwory cię przestraszyły?
-To było raczej... Nie mogłam uwierzyć, że stare mity i legendy są prawdą. Ale tak, bałam się troszeczkę – powiedziałaś szczerze – Bałam się, że będziecie źli na ludzi, ale potem zaczęliście się przyjaźnić.
-wiesz ta impreza na którą się włamałaś to było przyjęcie z okazji naszej rocznicy wyjścia na powierzchnię
-Naprawdę? - teraz czujesz się jeszcze gorzej przez tamto wtargnięcie
-mogę się zapytać, dlaczego to zrobiłaś? - Oh. Zarumieniłaś się.
-Um. To głupie ale... uh... byłam głodna i chciałam darmowego żarcia
~
Undyne parsknęła śmiechem. Popatrzyłaś na nią groźnie.
-Przecież o tym wiedziałaś!
-wybacz, ale... - zaśmiała się jeszcze raz – To takie głupie! Wchodzisz do cudzego domu dla żarcia jak ostatni śmieć i mówisz że o Boże... chodzisz z SANSEM!
-To przestało być takie ś-śmieszne kiedy o-ona naprawdę go lubi – powiedziała potworzyca – W-więc przy-przyjęcie, i co potem? Przyszłyśmy potem, przegapiłyśmy cię. A-ale teraz jak o tym myślę... P-Papyrus wspomniał o dzie-dziewczynie Sansa która szy-szybko wyszła w po-pośpiechu – Undyne znowu się śmiała, schowałaś twarz za dłońmi ze wstydu. To chyba najbardziej zawstydzająca rzecz jaką zrobiłaś. Myślenie o tym sprawiało, że chciało Ci się płakać, schowałaś się przecież w ich szafie! - M-mów dalej.
~
Sans milczał, by w końcu powiedzieć.
-tak dzieje się często?
-Wiesz – pauza – W tym semestrze mam więcej zajęć, a wiesz że rzeczy na mój kierunek nie są tanie, a przez dodatkowe godziny nie mogę pracować zbyt wiele w sklepie więc.. wiesz... czasami nie miałam nic do jedzenia. Przez większość miesiąca żyję na zupkach chińskich
-możesz zawsze.. no wiesz, wpaść, pap gotuje całkiem dobrze, albo napisać do tori, przyniesie ci ciasto albo da jedzenie które wyżywi mała armię – powiedział – to naprawdę miła kobieta, jeżeli byś jej powiedziała przychodziłaby systematycznie tylko by się upewnić, że odżywiasz się odpowiednio – Pytanie nasunęło się samo, a dręczyło Cię odkąd ją poznałaś.
-Ty i Toriel... Czy wy... no wiesz... byliście razem? Albo próbowaliście?
~
-TY NIE! - Undyne krzyknęła. Praktycznie wyrzuciła kubek herbaty w powietrze – Naprawdę zapytałaś go o Toriel?
-A skąd miałam wiedzieć, że nie powinnam?
-NGHAAA! To jest oczywiste! OCZYWISTE!
-Ależ nie – syknęłaś – Powiedział mi, że nic do niej nie czuł, bo ona jest z Asgorem – warknęłaś – I jak rozmawialiśmy o więziach dowiedziałam się, że nie da się ich złamać.
-R-rozmawialiście o w-więziach? N-naprawdę? - wzruszyłaś ramionami
-Tak. Miałam wiele pytań odnośnie waszych ślubów – pauza – Dlaczego się tak na mnie patrzycie? Przecież nie poprosiłam go o ... no nie wiem... wyjęcie mojej duszy czy coś. - zachichotały – Oh dorośnijcie...
~
-poślubiłabyś potwora? - To nie było proste pytanie. Przytaknęłaś.
-Szczerze. Chciałabym poślubić potwora. Właściwie byłabym bardziej zaskoczona gdyby jakiś chciał poślubić mnie. Ludzie nie żyją długo. Mielibyśmy krótkie wspólne życie – myślami popłynęłaś do waszego wspólnego tańca – A ty, poślubiłbyś człowieka?
-nie śpieszy mi się do ślubu, czy to z potworem czy z człowiekiem – Oh
-Rozumiem
-nie zrozum mnie źle, jeżeli znajdę odpowiednią osobę to może... ale eh, jedyne dzwony jakie widzę bijące mi w przyszłości to te z głośników papyrusa które dudnią mi w uszach
-Nie masz uszu – zaśmiał się.
~
Upiłaś herbaty. Alphys wyglądała na zasmuconą, ale próbowała nadal Cię rozweselić.
-C-cóż, po-powiedział, że jeżeli pozna właściwą o-osobę! - delikatnie dotknęła Cię w rękę – Pozostań z-zdeterminowana! - Undyne bawiła się telefonem
-Ej smarku, widziałaś wiadomości? - pokazała Ci ekran – Jest specjalny mały artykuł o tobie i o nim
-Co?! - krzyknęłaś chwytając komórkę. Tablody były bezlitosne. Choć dały Ci spokój po sprawie z Mettatonem, to nadal pojawiało się coś w internecie, ale przecież ostatnio nic nie robiłaś!
WIADOMOŚCI! SŁAWNA MIESZANA PARA WIDZIANA RAZEM NA LOKLANYM WESELU. CZY TO WRÓŻY IM WSPÓLNĄ PRZYSZŁOŚĆ? To nie był do końca artykuł. Po prostu wasze zdjęcia. Byłaś zmieszana. Wszyscy na przyjęciu szanowali prywatność. Zerknęłaś na autora.
-Milton – syknęłas – Boże, zapłaci za to – zacisnęłaś ręce na aparacie nim oddałaś go właścicielce – Powinnyście widzieć go na weselu. To ten cham. Próbował się do mnie dostawiać. Do mnie!
~
Milton podszedł do Ciebie trzymając w ręku dwa kieliszki wina. Kieliszki wydawały się małe w jego grubych palcach.
-Dla pięknej pani, która nadal wisi mi randkę – Ten gość serio tak myśli? Nie oglądał wiadomości?
-Nie, dziękuję. Dzisiaj nie piję. - odstawił alkohol na stół i przetarł ręką swoje bardzo użelowane włosy. Potem chwycił Cię za rękę (fuj!) i przystawił do swoich ust. Na wąsach miał okruszki jedzenia, zaś pocałunek był lepki i oślizgły (okropność!). Uśmiechnęłaś się grzecznie i zabrałaś rękę. Boże. To z tym typem chciała zeswatać Cię mama? Nie umiałaś z nim rozmawiać, a Sans nic nie robił!
-To może chociaż taniec?
-Nie, dziękuję – zrobiłaś krok w tył.
-To co powiesz na...
-powiedziała nie – w końcu się odezwał – wiesz to chamskie przystawiać się co cudzej dziewczyny kiedy partner jest zaraz obok – Jego dziewczyny. Jego dziewczyny. JEGO dziewczyny.
Pa bum. Pa bum.
Milton zerknął na Sansa.
-Poprosiłem tylko o taniec. Nie chcę ci jej porwać. Choć powinna na to wesele przyjść ze mną, wiesz. - I na całe szczęście nie przyszłaś. Czułaś jego pot wymieszany z wodą kolońską. Ugh. Sans wstał ze swojego siedzenia i staną między wami.
-powiedziała nie. - Milton zaczął się pocić. Widziałaś jak małe kropelki formowały się pod jego koszulą. Wiedziałaś, że zaczyna się bać choć sama nie widziałaś Sansa jako kogoś przerażającego. Milton zadrżał i mruknął coś, a potem sobie poszedł. Odetchnęłaś z ulga.
-Dzięki
-możesz na mnie liczyć.
~
-C-cóż, to było miłe, co nie? Z-zdecydowanie c-chciał cię bro-bronić.
-A ty nie masz nic do dodania? - popatrzyłaś na Undyne która nadal wisiała na telefonie – Zazwyczaj komentowałaś. - była skupiona na komórce. Wyglądała na zmęczoną kiedy w końcu na Ciebie popatrzyła
-Pamiętasz tych gości co zdemolowali ci mieszkanie?
-Tych od... tej organizacji przeciwko potworom?
-Tak. Cóż, większość z nich została wypuszczona z aresztu bo ktoś wpłacił za nich kaucję – popatrzyła na Ciebie – przepraszam, że przerwałam te historię, ale myślałam, że lizałaś się już z Sansem czy coś.
-Powinnam się bać? - policjantka położyła telefon na stole
-Ty i Sans możecie być na językach. Radzę, abyście zrobili jakąś konferencję z pracą albo ugh poszli do Mettatona czy coś. Zamarłaś i popatrzyłaś na Alphys, która tylko przytaknęła.
-B-będzie grze-grzeczny! - Przyjemne uczucie zakochania jakie drażniło Twój brzuszek natychmiast umarło. Miałaś nadzieję, że ten rozdział Twojego życia się zakończył, ale wygląda na to, że to nie koniec. Takie są konsekwencje spotykania się z potworem. Rasiści zawsze będą sprawiać problemy. Undyne wstała od stołu.
-Będę musiała zająć się sprawą i zwiększyć patrole. A co do ciebie – wskazała – tak co do ciebie, zaczniesz trenować, z samego rana! Nie pozwolę, abyś stała i czekała na atak jak ostatnia ofiara losu.
-Ale... mam pracę i ... studia – warknęła.
-Dobra. To nocą! Tak czy inaczej wytrenuję cię! - pochyliła się nad stołem by pocałować Alphys w czoło – Wrócę dzisiaj późno, skarbie. Przepraszam – znowu na Ciebie popatrzyła – Słuchaj, lubię cię, więc dam ci radę. Wkładaj PASJĘ w to co robisz, niczego nie ŻAŁUJ!
-Łatwo mówić – mruknęłaś
-S-spróbuj... j-ja się cieszę, że spróbowałam. - Łatwo tobie mówić mruknęłaś znowu. One miały szczęśliwy związek. Krótko po tym wróciłaś do domu. Było jeszcze wcześnie, choć już się ściemniało. Spędziłaś u nich całe popołudnie. Weszłaś do mieszkania, bardzo czystego i ... co zaskoczyło Cię najbardziej, na stole był talerz spaghetti z podziękowaniami od Papyrusa. Poszłaś do sypialni. Okryłaś się kołdrą w łóżku, Twój kot wskoczył na Ciebie. Słyszałaś jak Sans szurał po pokoju, a potem jak skrzypnęło jego łóżko kiedy na nim siadał. Zastanawiałaś się, czy dzisiaj będzie dobrze spał.
~
-O czym są twoje koszmary? - zapytałaś skręcając – Przepraszam! Wiem, że to może być zbyt osobiste. Nie musisz mi mówić, jak nie chcesz. - Sans milczał przez dłuższy czas. Drodze towarzyszył pomruk silnika. Już zastanawiałaś się jakim głupim kawałem przerwać ciszę kiedy nagle zaczął mówić.
-doświadczyłaś kiedyś deja vu?
-Jasne, jak każdy.
-cóż, śnię o tym że żyję w ciągu tych samych kilku dni znowu i znowu i znowu, śnię, że budzę się w snowdin i orientuję się, że nikogo nie ma, śnię że pap – zacisnął mocniej zęby – że pap nie żyje od dawna i nie mogę go zobaczyć.
-To brzmi strasznie, przepraszam – Boże, śni o śmierci brata? O uwięzieniu w Podziemiu? Nie jesteś w stanie nawet wyobrazić sobie co to za uczucie, nawet jeżeli to tylko sny. - Ale jesteś tutaj i jest dobrze – odparłaś – To są tylko koszmary, a nie prawda
-hm
-I założę się, że tulenie się do pewnego świetnego człowieka pomogło z koszmarami, prawda? - zapytałaś żartobliwie mając nadzieję, że powie „tak”
-jasne, nie miałem koszmarów, za to mnie obśliniłaś. - zaśmiał się zaś Ty otworzyłaś usta w szoku.
-Ja się nie ślinię!
-może nie miałem koszmarów bo uciekły przestraszone twoim chrapaniem
-Nie chrapię!
~
Ty 00:12 | Lubisz mnie?
Wpatrywałaś się w wiadomość przez długi czas i ostatecznie postanowiłaś ją wykasować idąc spać. Za bardzo się bałaś, że odpowiedź może brzmieć „nie”