27 lipca 2017

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie -Zielonooki potwór [Six Skeletons in Your Closet - Green-Eyed Monster] - tłumaczenie PL

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Zielonooki potwór (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Red i Stretch byli w zaskakująco dobrych nastrojach kolejnego poranka, nawet mimo przegranej rywalizacji. Bardzo chcieli iść na uczelnię, choć raz, i praktycznie staranowali Cię w drzwiach. Gdzieś tak w połowie zajęć zdałaś sobie sprawę, że nie kręcą się dookoła Ciebie jak zawsze. Kiedy podniosłaś głowę szukając ich wzrokiem zauważyłaś, że nie są sami. Red leżał na ławce rozmawiając z jakąś blondyną. Nie wiedziałaś o czym mówią, ale ona zdecydowanie chichotała i co jakiś czas mierzwiła jego rudą czuprynę. Stretch natomiast coś zapisywał w zeszycie, lecz szybko spostrzegłaś, że nie są to notatki na zajęcia, a dyskusja jaką prowadził z dziewczyną siedzącą obok niego która przyglądała się mu uważnie z wielkim rumieńcem na twarzy. Wróciłaś wzrokiem na wykładowcę, ale już nie umiałaś skupić się na temacie. To Cię martwiło, choć nie powinno. Przecież oni nie są twoimi chłopakami, no ale te zołzy unikały ich do czasu, aż przyszli w ludzkich formach, nie umiałaś uciec przed złością z całej tej sytuacji. Coś Cię uderzyło w tył głowy, odwróciłaś się. Karteczka? Popatrzyłaś na chłopców nadal zajętych swoimi towarzyszkami. Rozejrzałaś się, to Hasani. Wskazał wzrokiem na notatkę. Ah, tajemnica rozwiązana.

Dzisiaj są w centrum zainteresowania

Chciałaś mu odpisać, ale dzieciak siedzący między wami warknął gniewnie. Zamiast tego dostałaś wiadomość

HOTsani: Słyszę jak ci serce pęka

Ty: Moga robić co chcą, są dorośli

HOTsani: Ale i tak się martwisz

Ty: Możesz wyjść z mojej głowy?

HOTsani: Nie lol

Przez większość zajęć z nim pisałaś, do czasu aż trzeba było podzielić się na grupy. Szybko był przy Tobie lecz nadal brakowało pozostałych. Red nadal rozmawiał z blondi, natomiast ta z którą rozmawiał Stretch przyprowadziła swoje dwie psiapsiuły. Teraz szeptali, choć słyszałaś ich rozmowę. Popatrzyłaś na notatki próbując nie podsłuchiwać.
-Nie myślałyśmy, że chcesz z kimś rozmawiać, Stretch!
-Byłyśmy pewne, że umawiasz się z tą dziewczyną ze swojej grupy, ciągle przy tobie się kręciła
-eh nie, to nic oficjalnego, to nasza współlokatora – dziewczyny przytaknęły porozumiewawczo, a blondi Reda zaśmiała się histerycznie z jakiegoś kawału który jej opowiedział. Jej śmiech Cię denerwował. Zupełnie tak jak przejechanie pazurami po tablicy.
-Więęęęc, jesteś wolny?
-póki co – Ugh, naprawdę z nimi flirtował. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego, że te zdziry nie popatrzyły by na niego gdyby nie był człowiekiem?
-A więc, Stretch, idziemy w małej paczce dzisiaj do baru. Zainteresowany dołączeniem? Powinieneś zabrać ze sobą Reda – długopis wypadł Ci z ręki.
-Ta, pewnie razem będziecie grzecznie odrabiać pracę domową – mruknęłaś pod nosem, ale Hasani i tak Cię słyszał. Nie zauważyłaś, jak Stretch na Ciebie zerka i nie wiedziałaś, że potwory mają dobry słuch.
-eh, pomyślę nad tym drogie panie, muszę iść do mojej grupy, ej red, chodź. - ten pomachał na do widzenia blondynie i mrugnął jej, wywróciłaś oczami kiedy nazwał ją „kochaniem”. Potem dołączyli się do was, lecz Ty szybko przysunęłaś się w stronę Hasaniego i podzieliłaś się książką. Popatrzyli się po sobie. Ty natomiast zaczęłaś rozmawiać z chłopakiem o astronomii tak, jakbyście robili to cały czas
-To musimy zrobić jeżeli nie zabieramy ze sobą teleskopu. Najjaśniejsza gwiazda będzie widoczna i znalezienie jej to bułka z masłem
-Oh, rany, dzięki za wyjaśnienie, byłaś pomocna – Egipcjanin przytaknął szybko orientując się w sprawie. Chwała niech mu będzie.
-o czym rozmawiacie, kiciu? - Red pochylił się i chciał zerknąć na Twoją książkę, ale pacnęłaś ręką obok zamykając ją. Podskoczył zaskoczony.
-Cóż, idziemy dzisiaj oglądać gwiazdy. Z tego co wiem wasza dwójka ma już plany i wybiera się z dziewczynkami do Kawki. Wiesz, będziemy robić mapy gwiazd – popatrzyłaś na Hasaniego porozumiewawczo – Dajcie znać jak poszła wasza wycieczka
-ej, laleczko, poczekaj chwi ... - Stretch próbował coś powiedzieć, ale nie słuchałaś, chwyciłaś Egipcjanina pod ramię i wyciągnęłaś z sali.
-Chodź, zobaczymy czy w bibliotece są jakieś przydatne książki – Stretch westchnął, przeczesując nerwowo włosy palcami
-chyba ją wkurwiliśmy – zauważył Red
-chyba? 
Po rozmowie z Hasanim, musiałaś wybrać się na to oglądanie gwiazd. Założyłaś swoje galaktyczne spodnie i niebieską koszulkę, wyglądałaś słodko, trzeba przyznać. Wpięłaś we włosy nawet spinkę w kształcie gwiazdy i nałożyłaś tusz na rzęsy. Przyglądałaś się sobie. Po co się stroisz? To nie jest randka (i oboje o tym wiecie) więc nie musisz stroić się na siłę. Starałaś się nie przyznać przed sobą, że to nie dla niego czy siebie się tak pindrzysz, ale dla Stretcha i Reda. Ktoś zapukał.
-ej, dzieciaku, jakiś koleś jest tutaj po ciebie, nazywa się hasani?
-Tak! To mój partner z zajęć, pracujemy razem nad mapą gwiazd. Zaraz do niego zejdę
-dobra, mogę wejść?
-Jaaaaasne – do środka wlazł Sans, przyjrzał się Twojemu przebraniu. Zmarszczył brwi.
-wyglądasz słodko jak na odrabianie zajęć, red powiedział, że wybieracie się gdzieś
-Spokojnie Sans, nie lecę na niego. No i Red i Stretch też idą – nie z Tobą, ale to już nieistotne. Podrapał się po głowie. Wyglądał na zmartwionego.
-no dobrze, dzieciaku, skoro tak mówisz, ale pamiętaj, wystarczy, że mnie zawołasz a przybędę – pogłaskałaś go po włosach i pocałowałaś w policzek
-Oczywiście. 
Przyszli, ale z dziewczynami. Nie przypuszczałaś, że to zrobią, ale sami chyba nie przypuszczali, że będziesz tutaj z Hasanim. Bar do którego się wybrali znajdował się w pobliżu miejsca do obserwowania gwiazd. Jakimś cudem, cały Twój rocznik postanowił zrobić tego dnia imprezę z okazji robienia mapy gwiazd. Ktoś nawet przyniósł grilla. Nie było dość ciemno i spokojnie aby oglądać gwiazdy. Ostatecznie siedziałaś na masce samochodu Hasaniego patrząc złowrogo, jak Red i Stretch poświęcają stanowczo ZA DUŻO uwagi dziewczynom.
-To cię denerwuje? - Hasani podał Ci drinka. Przyjęłaś go, ale i tak nie piłaś.
-Czy co mnie denerwuje? - warknęłaś
-Wiesz o czym mówię – jego akcent przebrzmiał w tych słowach. Westchnęłaś. Upiłaś łyk piwa, ugh, fuj, paskudne.
-Nie, dlaczego tak myślisz?
-Ponieważ gdyby spojrzenie mogło zabijać, tamci dwaj byliby już zgniłymi trupami – usiadł obok Ciebie, pojazd się zakołysał – Denerwujesz się bo ich kochasz, tak? Sama powiedziałaś, że ich wszystkich kochasz
-Denerwuję się, bo te lafiryndy patrzą tylko na wygląd. Jak tylko ich ludzkie powłoki znikną, znowu będą ich unikać – stukałaś paznokciami o maskę – A ja zawsze ich lubiłam, nawet jak... nie mieli skóry
-Myślisz, że sami tego nie wiedzą? - popatrzyłaś na niego zaskoczona. W jego zielonych oczach odbijał się blask rozpalonego ogniska.
-Jeżeli... jeżeli to wiedzą, to dlaczego się z nimi zadają?
-Bo faceci to debile – Hasani odparł żartobliwie opierając głowę o rękę, wzrok kierując na ognisko – Nie wiem co nimi kieruję, ale rozumiem sytuację – był krytyczny, bardziej niż się spodziewałaś. Westchnęłaś i zeskoczyłaś z samochodu.
-Idę po więcej alkoholu, idziesz ze mną? - odmówił, jego puszka nadal była pełna. Słyszałaś śmiechy dziewczyn dookoła Reda który opowiadał o swoich heroicznych czynach, natomiast kilka kroków dalej Stretch rozbawiał towarzystwo. Podeszłaś do stołu z alkoholem i wzięłaś puszkę, nawet nie wiedziałaś kiedy, tak bardzo byłaś pogrążona w myślach, ale wypiłaś całą za jednym zamachem.
-Łoł, dziewczyno, zrób tak jeszcze raz! - powiedział ktoś z lewej. W sumie, dlaczego nie? Wzięłaś kolejną puszkę, już miałaś ją wypić patrząc na towarzystwo zebrane przy stoliku
-ej, zwolnij laleczko – głos Stretcha z prawej, zatrzymałaś się w pół gestu. Chłopcy którzy chcieli abyś piła zaczęli buczeć na niego, że Cię powstrzymał, lecz nagle zamilkli. Musiał uciszyć ich spojrzeniem. Opuściłaś nieco puszkę i minęłaś go nie patrząc nawet w jego oczy.
-Dobra, zwolnię. Idź lepiej do swojego fanklubu, czeka na ciebie – i z tymi słowami poszłaś przed siebie ignorując to jak wołał Twoje imię, wróciłaś do Hasaniego. Westchnęłaś wyciągając torbę z jego auta. Alkohol robił swoje, ale mieliście pracę domową do zrobienia. Rozłożyliście mapy na masce samochodu i podczas zaznaczania gwiazd, cierpliwie słuchał Twojego marudzenia na chłopaków. Był dobrym słuchaczem, no i nie mówił za wiele w tej chwili, za co byłaś mu wdzięczna. Nadal przez tłum przebrzmiewał chichot dziewczyn, które śmiały się z kawałów Reda. Więc mimo dobrego towarzystwa, miałaś parszywy humor.
-Zejdę na dół wzniesienia po kolejne wytyczne, dasz sobie radę sama? - zapytał po chwili
-Tak, nic mi nie będzie – kiedy poszedł oparłaś się o maskę z westchnięciem stukając długopisem o niebieski papier ze śladami Drogi Mlecznej.
-Ej, jesteś _____, tak? - podniosłaś głowę w stronę jakiejś dziewczyny. Rozpoznałaś, że to ta z wczoraj co gadała ze Stretchem. Była przy niej blondi od Reda.
-Tak, o co chodzi? - trudno było ukryć Ci jad w głosie. Nie usłyszała go jednak.
-Jestem Sophia, a to Eris. Zastanawiałyśmy się czy mogłabyś nam pomóc..
-W czym? - znowu popatrzyłaś na swoją mapę – Jeżeli chodzi o zajęcia to wszystko jest w podręczniku. - Sophia się zaśmiała, aż coś w Tobie strzyknęło
-Aha! Nie, nie chodzi o zajęcia. Chodzi o twoich współlokatorów. - zacisnęłaś mocniej palce na długopisie.
-Co z nimi?
-Cóż, znasz ich lepiej niż my no i zastanawiałyśmy się, czy dałabyś nam jakieś wskazówki co lubią i jakie dziewczyny się im podobają, no wiesz... - Stałaś tak i słuchałaś tych dwóch z wielkim uśmiechem. Wiedziałaś co odpowiedzieć.
-Jasne, że mogę. Stretch uwielbia kiedy sprawiasz, że robi się zazdrosny. Im jesteś trudniejsza, tym jest lepiej. Red nienawidzi kiedy poświęcasz mu swoją uwagę, więc im mniej mu jej dajesz tym szybciej kładzie na tobie swoje łapy. - dziewczyny się zaśmiały i podziękowały, a Ty zaczęłaś obserwować sytuację. Sophia natychmiast minęła Stretcha i zaczęła rozmawiać z chłopakami przy stole. Kiedy zerknęła na niego przez ramię, ten się na nią patrzył z rękami w kiszeniach. Red próbował zwrócić na siebie uwagę Eris, lecz po tym co jej powiedziałaś mu się to nie udawało, więc po prostu wywrócił oczami i sobie poszedł. Dziewczyny zerknęły na Ciebie zmieszane, a Ty gestem dopingowałaś im, że dobrze im idzie.
-Szkoda, co nie? - Hasani pojawił się obok.
-Zasługiwały na to, chłopcy byliby dla nich za dobrzy – skrzyżowałaś ręce na piersi. Może przesadziłaś, ale one też.
-hasani czy możemy porozmawiać z ____ sami na chwilę? - odwróciłaś się, Stretch pojawił się razem z Redem. Egipcjanin przeprosił i odszedł w stronę stolika z alkoholami zostawiając was w trójkę.
-Co, tamto towarzystwo wam nie wystarczyło? - nadal miałaś skrzyżowane ramiona
-kiciu, wiemy że powiedziałaś dziewczynom o rzeczach jakie nas wkurzają, więc nie baw się, jesteś zazdrosna – czerwone oczy Reda wierciły w Tobie dziurę
-Nie jestem zazdrosna tylko zła. Te lafiryndy was nie lubią. Rzucą was jak tylko przestaniecie wyglądać jak ludzie
-laleczko, na zazdrości znam się jak nikt inny, to ja tutaj jestem zielonookim potworem* więc nie myśl, że nie dostrzegam takiego w tobie – czuły dotyk Stretcha spoczął na Twoim ramieniu tak, jakby doskonale rozumiał. Zastanawiałaś się czy robi tak celowo aby się z Tobą podroczyć, lecz zamiast tego w jego gestach dostrzegałaś jedynie chęć uspokojenia Cię. Opuściłaś ramiona.
-Ja.. ja chyba jednak jestem – przyznałaś nie patrząc im w oczy – Ja tylko.. ja zawsze... zawsze patrzyłam na was normalnie. Nie musicie wyglądać jak ludzie bym was kochała. One robią to tylko wszystko bo macie wielkie oczy i włosy. To chujowe uczucie, czuję jakbym was traciła dla bandy napalonych, pustych dziwek – Red zajął miejsce po Twojej prawej  i zaczął delikatnie muskać Cię palcami
-wiemy, że im na nas nie zależy, kocie, nigdy umyślnie nie chcieliśmy abyś się tak czuła, więc przepraszamy. - Stretch zaczął głaskać Cię po głowie i przyciągnął Cię tak, abyś mogła wtulić twarz w jego koszulkę, a następnie zamknął Cię w przytuleniu
-nigdzie się nie wybieramy, laleczko – Stretch i Red przesunęli Twoje rzeczy i w trójkę siedząc na masce samochodu oglądaliście gwiazdy. Oboje pocałowali Cię w przeciwne policzki w tym samym czasie. Czułaś, jak w środku serce wiruje Ci po klatce piersiowej. Wzięłaś rękę Reda z prawej, zaś Stretcha z lewej. Byłaś taka głupia, że przejęłaś się tamtymi dziewczynami.
-....Przepraszam, zrobiłam z siebie zazdrosną idiotkę
-heh nie jesteś gorsza niż my, kocie.
___________________________
* - "zielonooki potwór" polski odpowiednik "zieleniejesz z zazdrości"
Share:

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie -Dziwne schorzenie [Six Skeletons in Your Closet - A Strange Affliction] - tłumaczenie PL

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Dziwne schorzenie (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Obudził Cię głos, ktoś wołał Twoje imię. Chyba Sans. Przekręciłaś się zerkając na zegarek. Siódma rano. Za wcześnie jak na sobotę. Warknęłaś w poduszkę zrezygnowana
-dzieciaku, ej dzieciaku, obudź się!
-Ugh, czego chcesz Sans – warknęłaś nie ruszając się z wyrka
-coś się stało i chcę, abyś wiedziała że wszystko będzie dobrze, chcę cię przygotować nim coś zobaczysz, dobra? ale.. ale nie bądź zaskoczona, dobra? - Co? O czym on gada?
-cześć kiciu, wspaniały poranek, prawda? - Warknęłaś słysząc Reda za sobą. Odkąd razem zaczęliście chodzić na zajęciach zachowuje się tak, jakby miał większe fory i mógł wchodzić kiedy chce do Twojego pokoju, odwróciłaś się aby mu dogadać.
-Mówiłam ci abyś nie wchodził do mo... - zamarłaś. Ktoś był w Twoim pokoju, ale to nie Red. To niski, rudy młody mężczyzna, pochylający się leniwie nad Twoim stolikiem. Złoty ząb połyskiwał w Twoją stronę. Chciałaś zacząć krzyczeć, lecz w mgnieniu oka zakrył Twoje usta dłonią.
-łoł, kiciu, nie wiedziałem, że wyglądam aż tak źle, no weź, wiesz że jestem całkiem przystojny, co nie? - Szczęka Ci opadła. To zdecydowanie głos Reda. I jeżeli spojrzysz w czerwone oczy wyszczerzonego mężczyzny, wiesz, że to on. Odtrąciłaś jego dłoń. Wzięłaś kilka głębszych wdechów, przyglądając się, jak uśmiecha się szerzej. Dopiero teraz zauważyłaś że nie ma koszulki.. z jakiegoś powodu. Na środku klatki piersiowej miał coś co przypominało kryształowe serce.
-Sans! Wyjaśnisz? Błagam? - krzyknęłaś w stronę zamkniętych drzwi
-oh na miłość... red! - znajoma niebieska bluza pojawiła się obok Ciebie, zaś Red odszedł śmiejąc się. Westchnęłaś, to normalność. Albo właściwie jej namiastka. To nie był szkielet w bluzie, tylko ciemnowłosy, młody, opalony mężczyzna o niebieskich oczach. - mówiłem, abyś poczekał póki nie wyjaśnię jej co się stało, chcesz aby umarła na atak serca? ... gdzie twoja koszulka?
-nie ma koszulki, nie ma problemu – wzruszył ramionami jego oczy zajaśniały – no weź, sansy, takiej szansy nie można zmarnować – niebieski westchnął drapiąc się po czubku nosa (ładnego, trzeba przyznać). Zauważył że się patrzysz, jego policzki zalały się niebieskim rumieńcem. No, to przynajmniej zostało takie samo
-heh, niespodzianka? 
Sans wyjaśnił Ci wszystko jak schodziłaś schodami, że coś poszło nie tak z jego eksperymentem w pracowni, w rezultacie szkielety mają ciała. Tak właściwie to można powiedzieć, że teoretycznie są ludźmi. Teoretycznie. Nadal mają magię, ich dusze są w klatce piersiowej, zachowali wszystkie potworze cechy i moc
-to tylko czasowe, wrócimy do normalności za kilka dni, albo tygodni, nie wiem właściwie ile to będzie trwać, heh – zrobił dziwny wyraz twarz, kiedy zamiast czaszki do pogładzenia, wbił palce we włosy – czy one zawsze są takie gorące?
-Chyba tylko twoje
-PANIENKO _____! CZY TO NIE CUDOWNE? WSPANIAŁY PAPYRUS W KOŃCU WYGLĄDA OKAZALE W SWOIM CIELE! I MAM BICEPSY! - Papyrus praktycznie podbiegł do Ciebie. Musiałaś właściwie założyć, że to Papyrus, z tego co Ci powiedział. Miał ten sam wzrost i tak jak jego brat opaloną skórę, zaś spod kępki brązowych włosów połyskiwały bursztynowe oczy. Napiął swoje mięśnie by Ci je zaprezentować. Jego zbroja już na niego nie pasowała, więc zamiast tego miał na sobie czarne spodnie i koszulkę z napisem „Spoko Ziom”. Zachichotałaś. Zarumienił się na pomarańczowo i uśmiechnął się szeroko. Miał dołki w policzkach. Oczywiście, że je miał.
-Wyglądasz świetnie, Papyrus.
-D-DZIĘKUJĘ!
-____, A JA? JAK JA WYGLĄDAM? - odwróciłaś się w stronę z której dobiegał głos Blue, lecz zamiast tego zobaczyłaś małego aniołka o blond włoskach. Uśmiechał się szeroko, zaś jego jasne niebieskie oczy aż błyszczały. Najwyraźniej też nie mógł wejść już w swoją zbroję, miał więc po prostu czarne spodnie i koszulkę.
-Oh, Blue, jesteś najsłodszy – potarmosiłaś go po blond loczkach. Na jego jasną skórę kroczył błękitny rumieniec. Dostrzegłaś znajomą pomarańczową bluzę za nim, był w niej wysoki blondyn o bursztynowych oczach. Uśmiechnął się odgarniając grzywkę z oczu.
-skoro on jest najsłodszy to ja muszę być najseksowniejszy, tak? - Musiałaś przyznać, że był atrakcyjny. Zwłaszcza kiedy w ustach trzymał papierosa. Zabrałaś mu go.
-W domu nie palimy panie seksowny
-nyeh heh – zaśmiał się opierając o framugę drzwi
-ej kocie, pomożesz? - odwróciłaś się w stronę Reda. Próbował przecisnąć głowę przez golf lecz przez uszy i nos miał problemy. Śmiejąc się pomogłaś mu, czerwone oczy spoczęły na Tobie – heh, dzięki, potem będziesz musiała mi pomóc to ściągnąć.. heh – mrugnął oddalając się o kilka kroków odciągany przez czyjąś magię, ale nie wiedziałaś na dobrą sprawę do kogo należała.
-Ej, a gdzie jest Edge?
-oh, on, uh... cóż, nie jest szczęśliwy z powodu tej przemiany, zamknął się w pokoju – odparł Red z nowego miejsca po drugiej stronie pokoju – ale nie martw się, przejdzie mu
-Muszę go zobaczyć! - zignorowałaś ostrzeżenia i pobiegłaś wprost do jaskini lwa. Zapukałaś w drzwi.
-IDŹ SOBIE
-No weź, Edge, pozwól mi zobaczyć
-NIE! - przytuliłaś się do wejścia
-Proszę?
-NIE!
-Bardzo ładnie proszę... tatuśku? - Cisza. W końcu drzwi się uchyliły zaś w progu stanął wysoki mężczyzna z długimi, czerwonymi  lokami. Jego twarz była w piegach, które przykrywały głęboki rumieniec. Trzy blizny znaczyły jego oko. Był cudowny. O mój Boże, był tak kurewsko cudowny. Te piegi, ta ruda czupryna. Edge to najcudowniejszy rudzielec jakiego kiedykolwiek widziałaś! Zauważył Twój wyraz twarzy i rzucił gniewne spojrzenie. To zdecydowanie bardziej w jego stylu.
-MASZ, ZOBACZYŁAŚ JUŻ JAK MOJA NIEBOTYCZNA PERFEKCJA ZOSTAŁA ZNISZCZONA, MAM NADZIEJĘ, ŻE JESTEŚ SZCZĘŚLIWA, CZŁOWIEKU – wysyczał i już miał trzasnąć drzwiami, ale w ostatniej chwili go powstrzymałaś.
-Z-zaczekaj haha, zaczekaj Edge, naprawdę. Wyglądasz dobrze! - popatrzył na Ciebie pozwalając, abyś uchyliła szerzej drzwi do jego pokoju. Następnie patrząc na własne nogi poszedł za Tobą do salonu. Zapowiadają się ciekawe dni... albo tygodnie. 
Chłopcy w komplecie pojawili się na śniadaniu, co było zwyczajne. Śmiali się, rozmawiali o dziwnych rzeczach jakie dotyczą ich ludzkich ciał. Red zdecydowanie częściej rzucał tekstami dotyczącymi jego „samotnego jedenastego palca” w spodniach. Klepnął Cię nawet w tyłek jak go mijałaś, za co w odpowiedzi pacnęłaś go ręką w tył głowy. Zaśmiał się gładząc miejsce uderzenia. Był zdecydowanie zadowolony, Edge nadal nie, lecz jego zwyczajny mrożący krew w żyłach uśmiech znalazł swoje odbicie na nowej twarzy. Normalną, pogodną rozmowę przerwało rzucenie bomby.
-więc kiciu, powiedz prawdę – odwróciłaś się zaskoczona, Red się szczerzył, pozostali przyglądali Ci się uważnie – który z nas jest najprzystojniejszy? - skończył wyciągając w stronę swój bilet jaki mu dałaś za dobry uczynek.
-Cóż, ja...
-nie obracaj kota ogonem, masz podać konkretną odpowiedź, który z nas przy tym stole jest najseksowniejszym szkielecim człowiekiem? - usiadłaś przyglądając się ich twarzom. Z westchnięciem wzięłaś kartkę
-Trudno mi powiedzieć, musiałabym się zastanowić. No i seksowność to nie jest tylko kwestia wyglądu, to też dobór słów i mowa ciała
-dobra – Red poprawił się w siedzeniu wsadzając ręce do kieszeni – dzisiaj przy kolacji, masz powiedzieć prawdę, póki co, będziemy zachowywać się najlepiej by zaprezentować ci na co nas stać, co wy na to chłopcy? - wszyscy się zgodzili i chwilę potem udali do swoich pokojów nim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć
-To będzie dziwny dzień – mruknęłaś. 
-_____, MOŻESZ MI UŁOŻYĆ MI WŁOSY? TRUDNO MI SIĘ DO NICH PRZYZWYCZAIĆ – powiedział Blue słodziutko odymając wargi. Wiedziałaś, że będzie tak zagrywał. Zaśmiałaś się przeczesując palcami jego kędziorki, siedząc na kanapie. Z radością wskoczył na Twoje kolano pozwalając, abyś pogłaskała go po głowie lepiej.
-Masz takie miękkie włosy, chciałabym aby moje takie były – owinęłaś jeden z jego loczków dookoła palca. Trudno było uwierzyć w to, że nie wie jak się czesać, zrobił to prawdopodobnie tylko po to, abyś go dotknęła.
-TWOJE WŁOSY TEŻ SĄ SUPER MIĘKKIE _____! UHM... A SKORO O TYM MOWA – odwrócił się z Twoją stronę z niewielkim rumieńcem na policzkach – CZY... CZY MOGĘ ICH DOTKNĄĆ? CHCĘ WIEDZIEĆ JAKIE TO BĘDZIE UCZUCIE DOTYKAĆ ICH LUDZKIMI RĘKAMI. - przytaknęłaś. Pozwoliłaś wpleść jego palce w swoje kłaki, oboje westchnęliście – LUDZIE CZUJĄ WSZYSTKO ZNACZNIE INACZEJ – zauważył
-N-naprawdę?
-TAK, WSZYSTKO JEST TAKIE... ROZWINIĘTE. JESTEM ZASKOCZONY ŻE UMIESZ FUNKCJONOWAĆ Z TAK WRAŻLIWYM CIAŁEM – opuścił ręce zawstydzony swoją obserwacją. Zaśmiałaś się. Chyba właśnie próbował zrobić na Tobie wrażenie, tak jak uprzedził Red.
-Wiesz, przywykniesz do tego. Poza tym pewnie powiedziałabym to samo gdybym była szkieletem
-MWEH HEH, MOŻE – rumienił się naprawdę mocno, zeskoczył z kanapy – M-MUSZĘ IŚĆ? - to pytanie? Zawinął się zostawiając Cię lekko zaskoczoną.
-mnie też możesz je ułożyć? - Stretch pojawił się na podłodze przed Tobą. Popatrzył piwnymi uśmiechniętymi oczami. Zachichotałaś i zaczęłaś przeczesywać palcami jego blond włosy.
\-Co wszyscy macie z tymi włosami?
-będziemy mieć je tylko przez jakiś czas... a chcę czerpać ile się da z uczucia jak je dotykasz, chcę to zapamiętać. - Uśmiechnęłaś się. Zamknął oczy i oparł się plecami o kanapę pozwalając, abyś czule bawiła się jego loczkami. Jego uśmiech delikatnie się poszerzył kiedy go poklepałaś. Siedzieliście razem w kompletnej, miłej ciszy przez kilka minut.
-...laleczko?
-Hm?
-dziękuję.
-Za zabawę włosami?
-nie – zaprzeczył i spojrzał na Ciebie złotymi oczami – za wybaczenie, za to, że pozwoliłaś aby sprawy między nami wróciły do normy, za wszystko – zaśmiał się sam gładząc się po włosach – za to że wszystko jest takie jak było
-Przecież w tej chwili wszystko jest inne – Poczułaś jak dziwna siła unosi Cię do góry i zaraz potem on znajdował się pod Tobą. Klasyczne zagranie Stretcha. 10/10 dla przebiegłego lisa. - Jak chciałeś się poprzytulać, wystarczyło poprosić.
-oj chciałbym znacznie więcej, ale wyszedłbym na chama gdybym o nie poprosił – założył pukiel Twoich włosów za ucho, a następnie dotknął opuszkami palców Twojej twarzy – blue miał rację, wiesz, o wrażliwości dotyku, twoje włosy, skóra, wszystkie te doznania są takie przytłaczające, a to – pogładził Twoje usta dwoma palcami, zaś swoje drugą ręką – to coś jeszcze innego, takie wrażliwe, umieram z ciekawości, aby się dowiedzieć jak to by było całować cię nimi – pogładził Cię po policzku, czule znacząc ślad kciukiem na Twojej dolnej wardze - ... pozwolisz mi? - szepnął. Przyciągnął Cię do siebie, wasze wargi delikatnie się musnęły. Westchnął czując to uczucie. Rozpływałaś się w jego objęciach. Po dłuższej chwili przerwał pocałunek i zaczął przyglądać się Twojej twarzy, jakby to była jakaś zagadka.
-Nie – rzuciłaś ignorując fakt, że przed chwilą się całowaliście. Zaśmiał się.
-za późno, stanowczo na to za późno, laleczko
-A więc przestaniesz?
-nigdy w życiu – przekręcił Cię pod siebie z cwanym uśmieszkiem, chwytając w pięść Twoje włosy. Znowu zaczął Cię całować, drugą dłonią przyciągając Cię do siebie. Niewielki jęk umknął z jego gardła między kolejnymi pocałunkami. Wiedziałaś, że ma ochotę na więcej, ale Ty nie byłaś na to gotowa.
-Stretch – dyszałaś ciężko korzystając z krótkiej przerwy między pocałunkami. Chciał kontynuować, lecz Twoja ręka na jego ramieniu go powstrzymała. Popatrzył na Ciebie ze smutnym wyrazem twarzy.
-odtrącasz mnie? - droczył się, blond loczki spływały na jego twarz. Uśmiechnęłaś się i pocałowałaś go czule, by następnie umknąć z jego objęć. Przyglądał Ci się jak wstajesz ze zwyczajnym uśmiechem – pewnego dnia będziesz mnie błagała, abym nie przestawał – mrugnął. Wywróciłaś oczami udając się do kuchni by przygotować obiad. 
-co gotujesz, piękna? - głos Reda z tyłu sprawił, że podskoczyłaś z przerażenia i podrzuciłaś wielkiego brokuła w powietrze. Złapał go i podał Ci jakby to był bukiet kwiatów.
-Rany, Red, zawsze musisz się tak zakradać? - zabrałaś mu warzywo i odwróciłaś się, by zacząć je krajać. Wyciągnęłaś rękę po nóż, lecz zamiast tego on ją pochwycił w swoją i zatrzymał Cię, a następnie przyciągnął do siebie i objął w talii.
-nie zakradałbym się tak często gdybym zawsze mógł być u twojego boku – przygniótł Cię do ściany i przystawił usta do Twojego karku. Czułaś jego gorący oddech, zaś czubek jego nosa muskał płatek ucha. Ćwieki z jego obroży wbijały się w Twoją pierś. - powiedz słowo, kocie, a będę twoim wiernym pieskiem
-Red... - jęknęłaś, co go zaskoczyło. Odepchnęłaś go. Zaskoczenie nie trwało długo, natychmiast na twarz wstąpił cwany uśmieszek. Pochylił się znowu aby czule Cię pocałować w kark. Ręce pochwyciły materiał Twojej koszulki, kolejny pocałunek, jego kły zaczęły skubać Twoją skórę. Chwyciłaś go za obrożę, kiedy jego zęby mocniej zacisnęły się na Twoim ciele. To była jedna z Twoich wielkich słabości, Red zaśmiał się, miał świadomość, że nauczył się czegoś użytecznego.
-jeszcze się tak nie ekscytujmy – cofnął się odgarniając ręką rude kudły z twarzy. Zaczął się oddalać. Jak oczarowana podreptałaś kilka kroków za nim. Wtedy on bez żadnego uprzedzenia chwycił Cię za brodę i wymusił pocałunek. Jęknął cicho kiedy zaczęłaś go dotykać aby całował brutalniej. - tylko teraz ... - mamrotał w Twoje usta, oblizał Twoje wargi czerpiąc rozkosz z doznania. Nie miałaś pojęcia o czym mówi - ... tak długo jak jesteś moja ... - Zatrzymał się, oderwanie się od pocałunku było bardzo trudne. Zaśmiał się – więc, jestem najseksowniejszy? - powiedział z wyszczerzem i zniknął. 
Po obiedzie zdecydowałaś się porobić w ogrodzie bo zarósł. Papyrus pomagał wyrywać chwasty, lecz nie przywykł do skóry i do tego, że tak łatwo ją skaleczyć. Kilka drzazg mu się wbiło, co wykorzystałaś jako idealną okazję, abyś sama dokończyła pracę. Kiedy tak się stało podeszłaś do niego
-Dobra, pokaż co tam masz – posłusznie wyciągnął ręce tak, abyś mogła wszystkie drzazgi wyciągnąć. Nie stało się nic poważniejszego.
-OBAWIAM SIĘ, ŻE NIE PRZYWYKŁEM DO TEGO CIAŁA
-To tylko drzazgi, za godzinę nic nie będziesz czuł. Dziękuję za pomoc – stanęłaś na palcach aby przeczesać jego brązowe włosy. Zaśmiał się.
-MIMO TO CHCIAŁBYM POMÓC BARDZIEJ – chwycił Twoje ręce czule.
-Pomogłeś, nie było tak dużo pracy
-MIMO TO TAK WSPANIAŁY POTWÓR JAK JA NIE POWINIEN POZWOLIĆ PANIENCE WYKONYWAĆ CAŁEJ ROBOTY – pocałował Cię w dłonie co Cię zaskoczyło. Jego usta były miękkie i ciepłe. Twarz zalał mu pomarańczowy rumieniec. Poczułaś jak się rumienisz. Czy on też próbował Cię uwieść, tak jak zapowiedział Red? Biedaczysko. Pochyliłaś się i delikatnie pocałowałaś go w czoło. Czasami słodkość też jest seksowna. 
-Uhm, Edge?
-TAK?
-Stoisz w progu od jakichś pięciu minut... Czy jest jakiś konkretny powód przez który nie chcesz abym weszła do kolejnego pokoju? - wysoki mężczyzna popatrzył na Ciebie marszcząc brwi
-NIE CZUŁAŚ POTRZEBY ABY MNIE POCAŁOWAĆ?
-Nie? - nie wiedziałaś czego się spodziewać. Czy mu się wydaje, że sam jego wygląd sprawi, że zrobi Ci się gorąco? Warknął mrużąc swoje czerwone oczy.
-DOBRZE WIĘC, WYGLĄDA NA TO, ŻE ZNOWU SAM WSZYSTKO MUSZĘ ROBIĆ – wymusił na Tobie krok w tył. Chwycił Cię za talię i ramię, pchnął na ścianę i przywarł, dostrzegłaś wyraźne podniecenie w jego oczach – TATUŚ CHCE SIĘ POBAWIĆ – Zarumieniłaś się głęboko i nim się spostrzegłaś byłaś już przewieszona przez jego ramię. Następnie rzucił Cię na kanapę. Próbowałaś nie zwariować, bo.. kurwa mać, to było seksowne! Natychmiast znajdował się na Tobie, zębami zaczął rozpinać guziki Twojej koszulki, bez większego wysiłku. Zachowywał się tak, jakby właśnie otwierał prezent świąteczny. Chciałaś wstać, lecz jego ręka trzymała Cię za włosy i nie mogłaś się podnieść. Jęknęłaś w bólu i przyjemności. Zauważył to i pociągnął Cię za kłaki raz jeszcze. - LUDZIE TO LUBIĄ? - wysyczał, odtrącając Twoją rękę, którą chciałaś się bronić tylko po to by być bliżej. Patrzyłaś na niego uważnie. Zaśmiał się, głęboki niski śmiech wywołał dreszcz podniecenia przeszywający Twój kręgosłup. Następnie pochylił się by zacząć Cię żarliwie całować, trzymając za włosy jak za jakąś smycz. Kurwa mać, kurwa mać, to było zbyt seksowne. - OJEJ, CHYBA PRZESADZIŁEM, ZAPOMNIAŁEM JAK WRAŻLIWI SA LUDZIE – złapał Cię za brodę i kciukiem przejechał po niewielkiej ranie zębów na Twojej wardze – CO ZA SZKODA – poklepał cię po policzku i wstał. Zaśmiał się zerkając na Ciebie z boku i poszedł do pokoju. Siedziałaś na kanapie zmieszana. Twoje włosy były w nieładzie, miałaś rozpiętą koszulkę i koniecznie musiałaś udać się teraz pod zimny prysznic. Dobra 11/10 dla Edge. Póki co zdecydowanie wygrywa. 
Twoje ciało drżało, a właśnie jesz kolację. Póki co bezsprzecznym zwycięzcą jest Edge. Naprawdę pobudził Twoje zmysły.
-więc, kto wygrał? - Red odepchnął pusty talerz, chciał przynajmniej abyście wszyscy zjedli nim rozstrzygnie się spór – każdy zrobił coś w twoją stronę, więc który jest najseksowniejszy?
-W-właściwie Sans nic nie zrobił – chciałaś kupić sobie jeszcze trochę czasu. Wszyscy popatrzyli na niego, on zaś jakby nigdy nic opierał się o krzesełko.
-co? może jestem na to za leniwy
-BRACIE TO NIE JEST SPRAWIEDLIWE, WSZYSCY COŚ ZROBILI! - Papyrus podszedł do brata i zepchnął go z siedzenia a następnie zwrócił w Twoją stronę.
-hej, paps, nic się nie dzieje, mnie i tak nie wybierze – próbował się wyrwać z objęć wysokiego szkieleta
-nie, nasz pieszczoszek ma rację, musisz coś zrobić aby wszystko było sprawiedliwe – westchnął przeczesując palcami ciemne włosy, zerkając wyraźnie zawstydzony na ciebie
-heh, wygląda na to, że nie mam wyboru? - wziął Cię za rękę i pociągnął w stronę kuchni tam, gdzie nikt was nie będzie widział. Zastanawiałaś się, co planuje. - więc mam spróbować być seksowny? - przytaknęłaś przyglądając się rumieńcom na jego policzkach – rany nie jestem w tym zbyt dobry – przyciągnął Cię bliżej, opierając jedną rękę na Twoich plecach, drugą przesunął na Twoją twarz, abyś na niego spojrzała.
-S-Sans...
-wiesz, co bym ci zrobił, gdybyś była moja? - zamarłaś na te słowa. Przyglądałaś mu się z zaciekawieniem – tuliłbym cię mocno, pieścił każdy kawałek twojego ciała, delikatnie, sprawiłbym, abyś nie widziała życia beze mnie – powoli popychał Cię na ścianę, jego zwyczajny uśmiech nigdy nie opuścił twarzy – gdybyś była moją, byłbym dla ciebie dobry, robił to o co poprosisz, dbałbym o ciebie, nigdy nie musiałabyś się zastanawiać nad tym co czuję, bo zawsze bym ci mówił, mówiłabyś swoim znajomym o mnie, pokazywałabyś mnie na wszystkich zabawach, sprawiłbym abyś czuła się jak księżniczka każdego dnia – To całkiem słodkie, jednak Edge nadal prowadzi. Coś w wyrazie twarzy Sansa się zmieniło zaś oko zajarzyło się niebieską magią, palcem przejechał po Twojej szczęce i chwycił Cię stanowczo, lecz nie boleśnie za brodę. - ale nocą.. nocą ... nocą byś krzyczała, nie, sprawiłbym abyś jęczała, błagała abym przestał, błagała abym nie przestawał, błagała o jeszcze raz, byłabyś tak opanowana ekstazą, że nie pamiętałabyś co się stało, nie zostawiłbym wolnego centymetra na twoim ciele, ani na karku, ani na plecach, ani na nogach, wszędzie byłyby znaki po moich zębach, tak aby wszyscy wiedzieli, że jesteś moja – szepnął pochylając się, jego usta były niebezpiecznie blisko. Przez chwilę myślałaś, że cię pocałuje, lecz zamiast tego był jeszcze bliżej, zaczął mruczeć do Twojego ucha – krzyczałabyś moje imię, znowu i znowu, powtarzała jak modlitwę i przekleństwo jednocześnie, kiedy znaczyłbym cię jako swoją własność – Kurwa mać! To stało się za szybko! Twoje serce waliło jak oszalałe, podczas gdy on puścił Cię i odsunął się. Niebieskawa łuna z jego oka zniknęła, no i znowu to ten sam leniwy luzak. Czułaś, że kolana się pod Tobą uginają, rumieniłaś się wszystkimi barwami czerwieni. - heh, mówiłem, nie jestem dobry w tych rzeczach – przyglądał Ci się z zadowoleniem – wszystko dobrze, dziecino?
-Sans wygrał! - krzyknęłaś w stronę pozostałych – Kurwa mać, Sans wygrał!

Autor: Mroczny Golf
Share:

Gra: Bestseller - Rozdział VI - DodoDan

Najważniejsze: Osoba, która jako pierwsza zaklepie sobie miejsce po pojawieniu się tego rozdziału ma 72h na napisanie swojej części - kolejnego rozdziału. Czas liczy się od momentu zgłoszenia, do otrzymania rozdziału na maila. Jeżeli czas zostanie przekroczony, odbędzie się dogrywka. W grze mogą brać udział jedynie osoby zalogowane. Rozdział ma zawierać od 2 do 5 stron, Times New Roman rozmiar 12 interlinia pojedyncza. Można tytułować rozdziały. Można robić obrazki, które będą umieszczone w opowiadaniu. Gotowy proszę słać na maila: yumimizuno@interia.pl

Kolejny rozdział napisze: Tomat

Głównym bohaterem jest czytelniczka, akcja ma miejsce we współczesności. Hasła klucze dla tego rozdziału to: ryba, alfabet, butelka
SPIS TREŚCI
Rozdział VI (obecnie czytany)
~~*~~
Spałaś... a raczej leżałaś oparta o szybę autobusu z zamkniętymi oczami. Myślałaś, że monotonne kapanie kropel deszczu o dach pojazdu skutecznie cię uśpi. Jednak tak się nie stało. 
Siedziałaś z tyłu autobusu, dotykając głową o lodowate szkło. W głowie przetwarzałaś ostatnie dni. 
Od spotkania z niby normalnym i nieszkodliwym taksówkarzem. Ucieczką z jego chorego domu. Stacją benzynową, gdzie Kamil został zmuszony do zabicia tego popaprańca. A jakby tego jeszcze było mało ten jebany "taksówkarz" okazał się szefem jakieś szajki narkotykowej. 
A teraz? Razem z Kamilem musicie przed nimi uciekać. Zastanawiasz się co takiego zrobiłaś, że los cię tak pokarał, przecież taką złą osobą przecież nie jesteś.
Raz, czy dwa ściągałaś na klasówce z fizyki albo historii. Przecież jedna, czy dwie pozytywne oceny nikogo nie zabiją? 
Czasami też kłamałaś rodzicom w drobnych sprawach, lecz to robi przecież każdy. 
Może i nie byłaś święta. Nie chodziłaś co tydzień do kościoła, nigdy nikogo nie skrzywdziłaś. Więc dlaczego? 
Dlaczego cię to wszystko spotkało?
Nie potrafiłaś znaleźć powodu tego wszystkiego. W pewnym momencie przez twoją głowę przeszła pewna myśl. 
A co jeśli to tylko pech. Wszystko za sprawą przypadku. Ten wypadek i spotkanie taksówkarza. Stacja benzynowa. Ta durna siekiera, którą ze sobą przytaszczył. 
Westchnęłaś ciężko, otwierając oczy. Obraz przed tobą był lekko zamazany przez spływające krople. Widziałaś malujące się kontury drzew oraz kilku domów. Co jakiś czas obok przejeżdżał osobowy samochód. 
Czułaś się jak jakaś idiotka. Nie miałaś żalu do nikogo. Nikt nie był winny tej sytuacji oprócz ciebie samej. Mogłaś sobie odpuścić ten jebany wypad z przyjaciółkami. A jednak coś cię podkusiło i wyszłaś z domu. Gdybyś wtedy została...
Ale nie to było dla ciebie najgorsze. 
Tak naprawdę spać ci nie dawały trapiące wyrzuty sumienia. Plujesz sobie w brodę przez to, że w to wszystko wciągnęłaś Kamila. 
Znaliście się od lat. Był twoim najlepszym przyjacielem, zawsze mogłaś na niego liczyć. Jak byłaś chora, przynosił ci lekcje. Gdy ktoś cię prześladował, on zaraz pojawiał się przy tobie. A ty jak mu się odwdzięczyłaś? 
Przez ciebie musiał zabić człowieka, nie ważne, że w twojej obronie. 
Przez ciebie musiał uciekać przed szaleńcami pragnącymi zemsty. 
To przez ciebie będzie musiał do samego końca żyć ze świadomością, że pozbawił kogoś życia. 
Tego nie mogłaś sobie wybaczyć. To przez to od paru dni prawie nie zmrużyłaś oka. Spokojnie otrzymałabyś tytuł najgorszej przyjaciółki na Ziemi. Nie! We wszechświecie.
Z ponurych rozmyślań wyrwał cię głos Kamila oraz jego ręka na twoim ramieniu. 
- Hej, ______ wstawaj. Dojechaliśmy - rzekł spokojnie chłopak, lekko potrząsając twoim ramieniem. 
Wzdrygnęłaś się. Tak mocno zagłębiłaś się w swoich myślach, że nawet nie zauważyłaś, kiedy dotarliście do miasta. 
Za bardzo się nie rozglądałaś. Obawiałaś się, że ktoś mógłby was rozpoznać. Poprawiłaś kaptur ruszając za Kamilem. W tej chwili był jedyną osobą, której możesz zaufać. W głębi duszy cieszyłaś się, że nie jesteś w tym wszystkim sama. Przy tym chłopaku na swój sposób czułaś się bezpieczna. 
Zaskoczyło cię i to nie raz, że potrafił w takiej sytuacji zachować spokój oraz jasność umysłu. Gdyby nie on dopadliby cię podwładni tamtego wariata. 
To Kamil zorientował się, że na komisariacie jest coś nie tak. 
Po tym co stało się na stacji benzynowej byłaś roztrzęsiona. Nie potrafiłaś sklecić jednego, krótkiego zdania bez jąkania. Wtedy pomógł ci Kamil. Wspierał cię w trakcie przesłuchania i, kiedy trzeba było opowiedzieć co stało się na stacji, zajął się tym. 
Policjanci wysłuchali was i kazali poczekać na korytarzu. Siedziałaś z podkulonymi nogami na metalowym krześle. Już nie płakałaś. Czułaś się zmęczona tym wszystkim. Ale byłaś też wdzięczna, że to koniec. Marzyłaś, aby wrócić do domu. 
Jednak nie było ci to dane.
Obok was przeszedł policjant oraz jakiś mężczyzna. Za bardzo się nimi nie interesowałaś. Myślami byłaś już u siebie w pokoju. Lecz nagle usłyszałaś głos Kamila. 
- Nie ruszaj się - szepnął spokojnie. Zrobiłaś tak jak kazał. Ale poczułaś się nieswojo. Miałaś złe przeczucia. - Zdaje mi się, że ten facet ma taki sam tatuaż jak ten co cię porwał - dodał.  Jego słowa cię zastanowiły. O jaki tatuaż mu chodziło? Nie byłaś pewna czy ten "taksówkarz" jakiś miał. Ale z drugiej strony zbytnio mu się nie przyglądałaś. Może miał jakiś, a ty go zwyczajnie nie zauważyłaś? - Lepiej stąd chodźmy. To nie jest normalne. 
Po tych słowach jakimś cudem udało wam się wyjść z komisariatu bez jakichkolwiek trudności. 
Ale ktoś zauważył was na zewnątrz. Typek z tatuażem. Wsiedliście do pierwszego lepszego autobusu. Lecz nawet w środku słyszałaś jego groźby. Tamten facet krzyczał, że was zabije. Pomści swojego szefa. 
Zasnęłaś wtedy zapłakana, wtulając się w Kamila. 
Od tamtego czasu minęły trzy dni. Nawet nie wiesz ile kilometrów przejechaliście, ani gdzie jesteście. Nie zwracałaś uwagi na tablice informacyjne. Powierzyłaś wszystko Kamilowi, a on z tym sobie dobrze poradził. 
Teraz razem z Kamilem siedzieliście w jakimś zapuszczonym motelu na przedmieściach. Opłaciliście pokój na piętrze na dwie noce. 
Siedziałaś na łóżku, wpatrując się w telewizor. Była dziewiętnasta i leciały wiadomości. Lecz nie słuchałaś ich zbytnio. Zastanawiałaś się jak rozwiązać zaistniałą sytuację. Nie mogliście udać się na policję, bo nie mieliście pewności, że ci goście nie mają więcej wtyk. Prosić o pomoc znajomych albo rodzinę też nie było dobrym rozwiązaniem. Nie chcieliście, aby ktoś miał przez was kłopoty. Byliście w kropce. Żadne z was nie wiedziało jak z tego wybrnąć. Mogliście tylko uciekać. 
Z zamyślenia wyrwał cię Kamil. W dłoni trzymał butelkę z wodą. Podziękowałaś za nią. Odkręciłaś nakrętkę i nagle zamarłaś. Butelka wypadła ci z ręki. Cała jej zawartość wylała się na dywan. 
A ty wpatrywałaś się w wasze zdjęcia, pod którymi był napis "Poszukiwani przez Interpol". 
Nie wiedziałaś co masz w tej chwili robić. Z minuty na minutę było gorzej. Nawet nie wiesz kiedy zaczęłaś płakać. Kamil od razu usiadł obok ciebie, obejmując cię ramionami. Łkałaś w jego koszulę. 
- Nie martw się, _____. Obronię cię.
...
Twoja pamięć powoli wracała od kiedy opuściłaś szpital jakiś tydzień temu. Zdarzało cię się miewać przebłyski wspomnień. Lecz nadal nie pamiętałaś wszystkiego i najważniejszego - zbliżenia z Kamilem. Wiesz, że podczas ucieczki staliście się dla siebie kimś więcej. I, że się kochaliście. A potwierdzenie tego nadal leżało na twoim biurku. Nie wyrzuciłaś jeszcze pozytywnego testu ciążowego. Nadal trudno było ci to przyjąć do wiadomości. Ty matką? 
Marzyłaś, aby kiedyś założyć rodzinę, ale, że teraz? Nie poradziłaś sobie jeszcze z traumą po tym co się stało. Nie byłaś pewna, czy dasz sobie radę. Plus był jednak taki, że Kamil po usłyszeniu tych wiadomości zadeklarował się pomóc. Obiecał, że nie zostawi cię z tym samej. Przynajmniej nie okazał się skończonym dupkiem. Ale nadal miałaś w głowie ten sen ze szpitala z Kamilem w roli głównej. Nie byłaś pewna, czy to wasze zbliżenie było dobrowolne. 
Masz mętlik w głowie. Z jednej strony Kamil to twój najlepszy przyjaciel, może nawet i coś więcej. A z drugiej ten sen. On na pewno nie pojawił się bez powodu. Albo zwariowałaś. Naprawdę niczego nie byłaś już pewna. 
Nagle usłyszałaś burczenie. Dobiegało z twojego brzucha. Jeszcze nie jadłaś obiadu. Powoli zwlokłaś się z kanapy z zamiarem pójścia do kuchni. W lodówce miałaś rybę w panierce. Do tego do piekarnika włożyłaś ziemniaki. Gotowe prosto ze sklepu, wystarczyło tylko podgrzać. 
Po jakiś piętnastu minutach, ponownie siedziałaś na kanapie zajadając obiad. W telewizji leciała reklama okularów. Jakaś kobita wpatrywała  się w tablicę z alfabetem, a mężczyzna wyglądający na lekarza mówił coś o nowych okularach. 
Westchnęłaś ciężko. Nie ma co życie dało ci w kość i to porządnie. Spojrzałaś na karteczkę, leżącą na stole. Byłaś umówiona na sesję terapeutyczną z Kamilem. Przecież nie możesz prawie co noc budzić się z wrzaskiem i oglądać się paranoicznie na ulicy. Do tego jeszcze pierwsza wizyta u ginekologa. 
Musiałaś wrócić do życia. Jak nie dla siebie to dla dziecka. 
Twoje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Najpierw pomyślałaś, że to Kamil, ale on ma klucze do drzwi. Po twoim karku przeszedł dreszcz. A co jeśli to jakiś kolejny maniak? Wzięłaś głęboki wdech. Próbowałaś się uspokoić. Przecież nie możesz bać się zwykłego dzwonka do drzwi. 
- Weź się opanuj ____ - powiedziałaś do siebie dla pokrzepienia. 
Wstałaś z kanapy, udając się w stronę drzwi. Dla pewności wolałaś najpierw spojrzeć przez wizjer. Przezorny zawsze ubezpieczony. 
Nie mogłaś uwierzyć własnym oczom. Myślałaś, że to już koniec. Jednak los znowu sobie z ciebie pokpił. Za drzwiami stał ten sam gość z Interpolu, który zorganizował pułapkę. Spotkałaś go też po swoim wyjściu ze szpitala. To on zapewnił tobie i Kamilowi sesje u psychologia w ramach przeprosin za posłanie do szpitala. Ale to tu robił?
Jedynym sposobem, aby się dowiedzieć jest otwarcie drzwi, więc do dzieła. 
Chwyciłaś za klamkę, uprzednio otwierając zamek.  
-----
Autor: DodoDan
Blog: klik
Słowa do kolejnego rozdziału: bliźnięta, efekt motyla, powołanie 
Share:

POPULARNE ILUZJE