30 października 2016

Undertale: Klatka z kości -Rozdział X - Moja [Cage of bones - Mine - tłumaczenie PL] [+18]

Obrazek autorstwa: Golen-dragons-flower
Notka od tłumacza: Jest to opowiadanie z serii NSFW, osadzone w alternatywnym uniwersum (AU) gry Undertale nazywanym Underfell. Czym się charakteryzuje ta rzeczywistość? Frisk dobry - potwory złe. Floweya w tym wypadku nie ma w opowiadaniu. Autorką  jest Golden thread (Lusewing). Co warto jeszcze zaznaczyć? A tak, głównym bohaterem opowiadania jesteś... cóż TY. Tak, Ty. Opowiadania pokroju Postać x Czytelnik są dość modne poza granicami naszego zaścianka i jakkolwiek za nimi nie przepadam tak to opowiadanie wyjątkowo mnie do siebie przekonało. Jeżeli komuś nie odpowiada taka forma tekstu może wyobrazić sobie w roli siebie np Friska czy własne ulubione OC. Warto jednak zaznaczyć, że treść jest dostosowana pod kobiecego czytelnika.Główna para to Ty x Sans (Underfell)
W opowiadaniu występuje BDSM, gdzie kobieta jest uległa, a mężczyzna jest dominujący - jeżeli nie lubisz takich rzeczy - zrezygnuj z dalszego czytania (chociaż pewnie będziesz żałować). To by było chyba na tyle.
Oryginał: klik
Spis treści:
Rozdział X - Moja (obecnie czytany)
/Na prośbę autora - dalsze tłumaczenie zostało przerwane./
Wiedziałaś, że jesteś w pułapce, utknęłaś w sytuacji bez wyjścia i zdecydowanie MIAŁAŚ ŚWIADOMOŚĆ czyje palce przeczesują Ci włosy. Bez znaczenia było to jak mocno zaciskałaś oczy wyobrażając sobie kogoś innego, ale... Boże, byłaś taka zmęczona. Zmęczona walką, próbami ucieczki i tym, że Twoje myśli krążą tylko dookoła jednego. Próbowałaś znaleźć ucieczkę myślami, jednak samoistnie zaciekawił Cię los pozostałych ludzi. Laboratorium. Ciekawe co się z nimi dzieje?. Co by się z Tobą działo, gdybyś tam teraz była... nie, z tą myślą nie chcesz się pogodzić. Nie teraz. Czujesz do siebie wstręt przez to, że jesteś tchórzem, wolisz o tym po prostu zapomnieć. Nie dałabyś rady im pomóc... skoro nie jesteś w stanie pomóc nawet sobie.
Sposób w jaki Cię głaskał był... poniżający. Zupełnie tak, jakbyś była jakimś kotem drzemiącym na kolanie. Jednak skłamałabyś gdybyś powiedziała, że ta drobna pieszczota Ci się nie podoba. Kto widział kiedykolwiek kota odrzucającego głaskanie go po grzebiecie? Oczywiście, nawet byle kot ma więcej wolności niż Ty. Zaczęłaś się zastanawiać jak Sans by zareagował, gdybyś podrapała jego kanapę, albo zwymiotowała mu na buty. Wyobrażenie pojawiło się w głowie samo z siebie, miałabyś swój kojec, no i obrożę... Ok, to już potwierdzone. Kochanieńka wariujesz!
NIE chcesz być w tej sytuacji... ale marudzenie w niczym Ci nie pomoże, zaś walka może wiele zmienić. Teraz Sans niczego od Ciebie nie chce, on po prostu... wygląda na to, że czerpie przyjemność z głaskania Ciebie. Czułaś jak jego palce przemykają po Twojej skórze, tak jakby starał się obrysować Twoje kształty. To było naprawdę dziwne, musisz przyznać, lecz uwaga jaką Ci teraz poświęcał sprawiała, że czułaś się... jak ktoś wyjątkowy. To naprawdę jest nie do uwierzenia, w taki sposób jeszcze nikt Cię nie dotykał, nie czułaś się pożądana w taki sposób przez kogokolwiek. Traktował Cię, jakbyś była ważna dla niego i w tym samym czasie nie liczył się z Twoimi potrzebami. To co w Tobie wywoływał... tego było za wiele.
Nie myśl, zacznij czuć.
Tylko to tak naprawdę robiłaś. Na później, zostaw bolączki, na później. Nadal masz w zamyśle ucieczkę. Nie poddałaś się. To tylko niewielki odpoczynek, odsapniesz póki dobry moment sam się nie napatoczy, a potem wcielisz swój zamysł w życie. Teraz powinnaś się zrelaksować, nie sprowadzaj na siebie więcej złych myśli i tak nie masz kontroli nad tym co się właśnie dzieje. Westchnęłaś i zamknęłaś oczy pozwalając by ukołysało Cię ciche mruczenie i delikatne pieszczoty.

Nie byłaś pewna jak długo drzemałaś, przebudzałaś się raz czy dwa razy, lecz nagły dźwięk dzwonka sprawił, że niemal mechanicznie podniosłaś się i usiadłaś na piętach. Sans nie powstrzymywał Cię, w tej chwili nie zastanawiałaś się nad tym co Sans chce i czego nie chce abyś robiła. To był telefon. Nie rozpoznawałaś co prawda dzwonku, ale to był telefon. Komórka była szansą na ucieczkę. Jeżeli udałoby Ci się zadzwonić do kogoś z powierzchni...
Sans odebrał go przystawiając go tam, gdzie powinny znajdować się jego uszy. Czy stamtąd w jakiś sposób słyszał? Nie widziałaś w jego głowie żadnych dziurek jak w normalnej ludzkiej czaszce. Tutaj nic nie ma sensu, odstaw lepiej te myśli do szuflady z napisem „mam to w dupie”
-C'tam Paps? - przyglądałaś się jak wstawał i wchodził po schodach. Najwyraźniej nie chce rozmawiać przy Tobie, ale nie wydawał na zmartwionego tym, że w tej chwili go słyszysz. Oczywiście, nie interesuje Cię to co on sobie myśli. Nie słyszałaś za wiele z drugiej strony słuchawki, to był tylko głośny, rozwścieczony głos, ale Sans nie wyglądał na przejętego tonem jego rozmówcy.
-I jak tam się z tobą obchodzą? - kolejny podekscytowany krzyk... im dalej się od Ciebie znajdował tym trudniej było Ci cokolwiek usłyszeć. Wszedł do tego samego pomieszczenia do którego wczorajszej nocy, tak więc wygląda na to, że to jego pokój.
-Póki jesteś szczęśliwy. - to ostatnie słowa jakie usłyszałaś, nim zamknął za sobą drzwi.
Czekałaś chwilę, drżąc z jakiegoś powodu jakbyś była obserwowana, lecz kiedy się rozejrzałaś to nic nie zobaczyłaś. Dostrzegłaś nocnik, wypadałoby z niego skorzystać, póki nie ma tutaj tego denerwującego kościotrupa. No i skoro traktuje Cię jak kota, to będzie musiał posprzątać po Tobie, tak jak robi się to po zwierzątku domowym. To niewiele, ale ta myśl jakoś poprawiła Ci humor.
Kiedy było już po sprawie usiadłaś z powrotem na swoje miejsce i postanowiłaś zebrać myśli. Więc Sans miał jakiś przyjaciół, albo tak Ci się wydawało sądząc po sposobie rozmowy. Zestawiając to ze sposobem w którym gadał z wilkołakami byłaś pewna, że tajemniczy 'Paps' nie jest jednym z nich. Swoją drogą, dziwne imię, no ale Sans też nie było normalne. A może się przesłyszałaś i powiedział „papcio”? Ma ojca? Czy szkielety mają rodziny? A może to jakiś nekromanta który przyzwał go do życia... wiesz? Przydałoby Ci się więcej snu, bo te myśli daleko Cię nie zaprowadzą. Zadręczanie się pytaniami bez odpowiedzi w niczym nie pomoże. Skup się na istotnych faktach. Sans ma telefon. Gdybyś jakimś cudem go zdobyła, mogłabyś z niego skorzystać. Możliwość pogadania z kimś innym niż on maluje Ci się pięknie, a szansa że dodzwonisz się do kogoś z powierzchni ...
Uniosłaś głowę by zobaczyć czy drzwi są nadal zamknięte, zamarłaś. Szkielet stał oparty o balustradę, musiał skończyć rozmowę. Patrzył się na Ciebie. Dokładnie na Ciebie, był... wkurwiony... a to dziwne ogniste światełko migotało w jego oczodole. Właściwie to gdyby mógł, albo raczej, gdyby chciał to bez wahania dałby radę złamać barierkę tylko ją ściskając.
Kurwa jego mać.
Zrobiłaś coś źle? Nie, chyba nie. Co takiego zrobiłaś od czasu jak sobie poszedł? Nocnik, ale po to on przecież jest. Nie zrobiłaś bałaganu ani niczego. Potem siedziałaś w ciszy na kanapie. No i pomyślałaś o tym, aby ukraść jego komórkę. Zaraz czy on... umie czytać w myślach? Poczułaś jak zimny pot spływa Ci po skroni. Nieeee, niemożliwe... prawda? Nie, gdyby mógł już dawno temu roztrzaskałby Ci łeb o ścianę. Więc, dlaczego się tak gapi? Poczułaś jak siły opuszczają Twoje ciało z każdą kolejną sekundą jak jego ślepia przeszywały Cię na wylot.
W końcu jego wyraz twarzy się zmienił, oczy wróciły do normalnego wyglądu i zaczął schodzić po schodach ...kierując się w Twoją stronę. Starałaś się oddychać powoli i przeniosłaś wzrok na ziemię, może lepiej się stanie jak nie będziesz patrzeć się mu w oczy? Cholera jasna, jesteś trupem. I to nie wiesz nawet dlaczego. Zobaczyłaś jego stopy, a zaraz potem resztę jego osoby. Mocno zamknęłaś powieki, zacisnęłaś pięści tak bardzo, że końcówki palców Ci pobielały. To jest to.
Stał nad Tobą, czułaś jego ciepło i mimo zamkniętych oczu wiedziałaś gdzie dokładnie się znajduje. Poczułaś jak coś gładkiego przesuwa się po Twoim ramieniu, a potem zatrzymuje się na Twojej głowie. Na chwilę serce przestało Ci bić. A potem... nic, nic się nie działo. Prawie chciałaś, aby coś się stało, aby zniszczyć to denerwujące napięcie. Aż nagle... drzwi się otworzyły, zorientowałaś się, że Sans przy nich stoi i kończy zakładać swój płaszcz. Następnie wyszedł z domu znikając w śnieżnej zawierusze.
Zdałaś sobie sprawę z tego, że za długo nie oddychałaś i zaczęłaś ciężko dychać, przyłożyłaś rękę do piersi starając się uspokoić swój rytm serca. Wcześniej Sans pokazał Ci już swoje straszne oblicze, ale to... co to do kurwy nędzy było? Zawsze się kontrolował, więc widok rozwścieczonego kościotrupa to coś nowego.  Żyłaś, a więc może nie był zły na Ciebie. Więc na co? Chodzi o ten telefon? Tak, to ma więcej sensu. Musisz zapamiętać, że jeżeli jeszcze kiedyś ten Paps przedzwoni, masz się schować póki Sans się nie uspokoi. Serce biło już w miarę normalnie, nadal jednak czułaś lekkie pulsowanie w skroni przez minutę, albo dwie. Nie jesteś pewna, czy zniesiesz kolejnego stresora takiego jak ten.

Byłaś sama, a więc czas pomyśleć. Nie wiesz kiedy on wróci; może wyszedł z domu na fajkę by się uspokoić, a może zniknie na całą noc? No i nie powiedział Ci, abyś siedziała czy cokolwiek, więc z technicznego punktu widzenia możesz sobie pozwiedzać. Może w pokoju na górze będzie jakaś droga ucieczki? A może powinnaś spróbować otworzyć lodówkę? Drgnęłaś. Nie, robienie czegokolwiek co zdenerwowałoby Sansa to naprawdę zły pomysł. Może więc ... pooglądasz sobie telewizję?
Wzięłaś ze stołu pilot. Wyglądał normalnie. Może troszeczkę przestarzały i na baterie, ale czy to ma jakieś znaczenie? Zaczęłaś wciskać przyciski, aby włączyć jakiś kanał, ale... nic się nie stało. Sans jakoś nie miał problemów z obsługą tego złomu. Po wypróbowaniu kilku sposobów (włącznie z tym, w którym podeszłaś naprawdę blisko odbiornika) i wciskaniu wszystkich guzików w różnych kombinacjach, poddałaś się. Cokolwiek Sans robił, Ty nie jesteś w stanie tego powtórzyć. Odstawiłaś pilot na miejsce, skrzyżowałaś ręce na piersi i westchnęłaś podirytowana. Usiadłaś na kanapie. Drapałaś się przez chwilę po skroni, aż nagle telewizor sam się włączył. Wzrokiem pobłądziłaś znowu w stronę pilota. Sans nie będzie chciał, abyś grzebała i mu coś przestawiała. Poprawiłaś więc pilota tak, jak go on zostawił.
Potem znowu usiadłaś i czułaś się mniej zestresowana. Program był nawet ciekawy. Mówił o czarnych dziurach i o tym co się dzieje jak coś do nich wpadnie, mogłaś choć na chwilę się wyłączyć. Sen też nie jest złym pomysłem. Przesunęłaś się tam, gdzie zawsze siedziałaś nadal śledząc wzrokiem monitor, podciągnęłaś nogi i podłożyłaś pod głowę rękę starając się rozłożyć wygodnie. Podniosłaś się zaskoczona, zdając sobie sprawę, że położyłaś ją tam, gdzie Sans siedział. Przekręciłaś się w drugą stronę, oddychając ciężko. Choć go nie było, nadal Cię prześladował.
Wyrzuciłaś wszystkie troski jakie dotyczyły tej kupy kości z głowy, postanowiłaś zapomnieć o otaczającym Cię świecie i po prostu relaksować się przez TV. Potrzebowałaś tego. Czegoś normalnego, ludzkiego, nawet na godzinę. Nie chciałaś się bać, być zdenerwowana, sfrustrowana, molestowana albo zastraszana. Kilka niewielkich łez spłynęło po policzku, ale pierwszy raz nie próbowałaś ich zatrzymać. Nikt nie widział Twojej słabości. Chciałaś wrócić do domu, czy to naprawdę aż tak wiele? Przymknęłaś oczy i wsłuchiwałaś się w program dokumentalny, skupiłaś się tylko na tym i na niczym innym więcej. Opuściłaś na chwilę gardę, głos narratora wypełniał pomieszczenie i choć mówił zrozumiałymi słowami to niewiele do Ciebie docierało. Zdałaś sobie, że to bez sensu skupiać się na próbie zrozumienia czegoś co nie jest Twoim konikiem. Następnym razem oby leciał jakiś mniej naukowy program.

Minuty mijały powoli, nie mogłaś usnąć. Twój brzuch burczał niezadowolony. Mimo to, chciałaś czerpać całymi garściami z tej niewielkiej ofiarowanej Ci przez los wolności. Czułaś ją, chociaż byłaś uwięziona w jego domu. Potem usłyszałaś kroki, odgłos ściąganego ubrania, charakterystyczne stuki kości o kości no i szelest papieru. Rozpoznałaś stuknięcie kubka o stół, t w o j e g o kubka. Podciągnęłaś nogi nim Sans sam je przeniósł, albo usiadł na nich. Ten zaśmiał się cicho na Twoją reakcję, starałaś się nie dotykać go na tyle na ile to było możliwe
-Awww widzę, że ktoś tutaj zgłodniał. - naprawdę chciałabyś nie być głodna, ale jedzenie to naprawdę dobry pomysł. Zaczęłaś rozglądać się za takowym, zdając sobie sprawę, że przegapiłaś czas by uciec. Siedziałaś i gapiłaś się na stół. Był tam t w ó j kubek wody, wielka butelka musztardy i brązowa papierowa torba. W środku znajdował się wielki burger z frytkami. Część Ciebie zaczęła się zastanawiać, czy powodem przez który Sans nie gotuje jest stan jego kuchenki. Nie miał też jakieś zdrowej diety, z tego co zdążyłaś już zauważyć. No, ale znowu nie wiesz, czym jest zdrowa dieta w przypadku kościotrupów.
Sans wyglądał na znacznie bardziej spokojnego niż przedtem. Znowu czułaś od niego dym, bardzo mocny dym, tak jakby siedział przy ognisku, albo nawet w nim. Miał ściągnięty płaszcz i kapcie na nogach, a więc wygląda na to, że nie planuje już dzisiaj nigdzie wychodzić Nie byłaś nawet pewna, jaki jest czas. Światło nigdy nie zmieniało swojej intensywności, no i nigdzie nie wisiał zegar.
-Która godzina? - nie umiałaś się powstrzymać przed pytaniem. Tak jakby to cokolwiek mogło zmienić. No, ale może jest jakiś sposób mierzenia czasu w tej piekielnej dziurze?
-Godzina jedzenia – przybrał swoją normalną pozycję nim wsadził rękę do kieszeni. No i tyle z pytania. - A mówiąc o jedzeniu, masz. Zjedz to nim weźmiesz się za lepsze żarcie.
Usiadłaś by popatrzeć na to co trzymał w ręce. Blado brązowy kawałek... czegoś. Wyglądało jak kawałek plastiku... No ale z drugiej strony, może to czekolada? Bez znaczenia co to jest nie masz najmniejszej ochoty brać do ust czegoś co luzem sobie siedziało w jego ubraniach. Wykrzywiłaś usta w obrzydzeniu. W sumie to przypominało też troszeczkę owoc. Czy to jest owoc?
-Co to jest?
-Ludzie potrzebują troszeczkę więcej niż my, potwory. Jeżeli tego nie połkniesz, nie dostaniesz jedzenia. To witaminy. - wzięłaś to coś z jego ręki. Było niewielkie, możesz to połknąć za jednym zamachem. - Nie będę kłamać, smakuje gorzej niż wygląda, ale burger złagodzi smak szybko.
Tamto WYGLĄDAŁO dobrze, ale to... cóż. Wróciłaś wzrokiem na Sansa, zdając sobie sprawę, że nie masz tutaj zbyt wielkiego wyboru... jakbyś w ogóle jakikolwiek miała. Pomacałaś gładką powierzchnię tabliczki i powąchałaś. Nie, to nie owoc. Nie jesteś w stanie nawet porównać tego zapachu do czegokolwiek Ci znanego, ale zdecydowanie jest bardziej słone niż słodkie.
-W tym ci nie pomogę, kochanie. Weź to do buzi, przegryź i połknij. - Sans podsunął ci kubek wody. Czy to naprawdę smakuje aż tak źle?
Robiąc to co mówi, zdałaś sobie sprawę że smakuje jeszcze gorzej. Jak olej, słony olej, o konsystencji mięsa, wieprzowiny... albo czegoś... smak był bardzo silny. Czy tak smakuje psie albo kocie żarcie? Fuuuuj! Przez chwilę zebrało Cię na wymioty, ale się powstrzymałaś i przełknęłaś. Jeeej. Jesteś wielka. Sans zaoferował Ci kubek, pierwszy raz w życiu przyjęłaś go z taką szczerą radością.
-Ostrzegałeś mnie. Co to do cholery było? - Siedziałaś kiedy ten podawał Ci drugi kubek wody, zapach burgera i frytek wydawał Ci się teraz jeszcze smaczniejszy. Z przyjemnością zjesz coś lepszego.
-Mógłbym wydrukować ci listę składników, ale czasami lepiej jest nie wiedzieć. To nie zostało stworzone po to by smakować, tylko po to by utrzymywać ludzi przy życiu. - Zabrzmiał trochę jak jakiś lekarz, a może to coś jak to jedzenie dla kosmonautów. Sans podał Ci drugi kubek. - Masz szczęście, że jestem takim miłym facetem. Ludzie w laboratorium muszą żyć na tym dziadostwie – Miły facet, jasne Sans, cokolwiek co pozwoli Ci usnąć w nocy. Znowu poczułaś to uczucie winy, miałaś ... szczęście? Nie, niebezpiecznie jest tak myśleć. Nie miałaś szczęścia. To po prostu dwa oblicza tego samego piekła.
-Będę musiała zjeść tego więcej?
-Nie dzisiaj. Jeden na dzień starczy. - zaśmiał się z Twojej miny, a potem usiadł na kanapie. Nie przywierałaś teraz do oparcia kanapy. Siedziałaś obok niego jakby to było coś... normalnego. To znaczy, przywykłaś już do obecności kościotrupa przy sobie. I choć było ... zwyczajnie, Sans postanowił to zrujnować. Przestraszyłaś się, kiedy poczułaś jak kładzie rękę za Twoimi plecami, chwycił Cię za ramię.
-Spokojnie suczko, po prostu ułóż się wygodnie – przestałaś się siłować, przeniosłaś wzrok na Sansa wpatrując się w niego. Uśmiechnął się przebiegle. Nie miałaś sił walczyć czy protestować. Nie odwracałaś wzroku. Jego uśmiech poszerzył się. Co masz do cholery robić? Walka donikąd Cię nie zaprowadzi, a ugoda sprawia, że czujesz się okropnie tak, jakbyś się poddawała. Nie. Nie poddajesz się. To... pozwalasz mu tylko poczuć fałszywe zapewnienie, że się poddałaś. Niech Twój pan będzie szczęśliwy, zwierzaczku. Wtedy powoli przestanie się przy Tobie pilnować, a potem... uciekniesz.
Zabrał rękę z Twojego biodra (zdążył ją wcześniej przesunąć), kiedy wychylił się by wziąć burgera i skropić go soczyście musztardą, takie samo było przeznaczenie frytek. Z jedzeniem, teraz obciekającym ciemno-żółtą przyprawą, wziął całą porcję na podstawce i położył na swoim kolanie. Upewnił się, że w pobliżu jest ręcznik papierowy.
Z gotowym posiłkiem, ugryzł kawałek burgera nim zaoferował go Tobie. Wygląda na to, że znowu będziesz dzieliła z nim tę wątpliwą przyjemność dzielenia się posiłkiem, a nawet będzie Cię karmił. Choć najbardziej prawdopodobnym wydaje się fakt, że Sans nie był w stanie przynieść dwóch porcji. Czyżby dzielił się z Tobą swoim jedzeniem? Wygląda na to, że nie ma pracy, a jedzenie kupuje...
Posiłek nadal był przed Twoją twarzą, Sans cierpliwie czekał. Zawahałaś się chwilę nim wzięłaś gryza. Co za rozkosz dla kubków smakowych! Nawet musztarda nie psuła smaku mięsa. Sans znowu zaczął dziwnie mruczeć, wolną rękę przesunął na Twoje plecy i położył dłoń na biodrze, ugryzłaś jeszcze.
-Smakuje?
Przytaknęłaś... i jeszcze jeden gryz.
-Grillby robi najlepsze posiłki w całym Podziemiu. Częstuj się frytkami. - popatrzyłaś na dół, z niechęcią chciałaś brać cokolwiek z jego kolana. Jego biodra były miejscem jakiego zdecydowanie nie chciałaś dotykać, bez względu na to jak bardzo byłabyś głodna. Zarumieniłaś się, kiedy Twoje myśli zaczęły biec nie tam gdzie powinny. Sans zaczął mruczeć głośniej przez chwilę i przysunął Cię bliżej do siebie.
-Gorąco ci, suczko, chcesz kolejną kąpiel?
-Nie! To... musztarda... jest pikantna. Mogę napić się wody? - Sans przeniósł wzrok na swoje kolano na którym spoczywała taca z jedzeniem. - Wiesz, kochanie na chwilę obecną wolałbym abyś się nie ruszała.
-Jakoś to zniosę... - cóż i tak nie chciałaś być pojona przez niego. Sans wsadził sobie do ust kilka frytek i powoli je przeżuwał wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
-Ale skoro jesteś taka grzeczna, śmiało. - Twoje serce zabiło wyraźniej, kiedy ten zabrał dłoń z Twojego biodra abyś mogła swobodnie się wychylić i napić. Tak dobrze pić samej. Ostrożnie odstawiłaś naczynie na miejsce i usiadłaś obok Sansa, na Twojej twarzy pojawił się niewielki uśmiech.
-Grzeczna dziewczynka.
Podczas reszty posiłku nic nie mówiliście, aż do momentu kiedy większa kropla musztardy spadła na jedną z Twoich piersi. Sans poruszył się szybciej niż zdążyłabyś zauważyć, poczułaś jego język. Zlizał przyprawę smakując więcej ciała niż było to konieczne. Byłaś jednakowo zaskoczona co i zdenerwowana, ale z doświadczenia już wiesz, że lepiej zignorować tego typu zachowanie. Chciał Cię sprowokować, a więc odegrasz się będąc spokojną.
Ostatecznie puste opakowanie zostało wyrzucone do kosza, a Ty czułaś się pełna. Zjadłaś pyszny posiłek (no i odrobinkę obrzydliwości). Sans też wyglądał na zadowolonego, pozwalając Ci spokojnie dopić wodę. Mimo wszystko, wieczór był całkiem miły.

Szkielet przeciągnął się, a Ty zdałaś sobie sprawę, że lekko drzemałaś obok niego. Czułaś jaki był gorący, mimo temperatury panującej w pomieszczeniu, nadal byłaś przecież naga.
-Cóż, pora spać. - zmroziło Cię. Ostatnim razem kiedy poszedł spać skończyłaś z wyrwaną duszą. Nie pamiętasz zbyt wiele z tamtej nocy, poza bólem, strachem i poczuciem rozdarcia. Przez myśl przebiegło Ci wspomnienie rozrywanej pomarańczowej duszy, wtedy w lesie. Podciągnęłaś nogi pod brodę i objęłaś je starając się chronić swoje małe serduszko przed porwaniem. - Zostajesz tu, czy idziesz ze mną?
-Zabierzesz mi duszę, jeżeli będę chciała zostać tu?
-Tak. - Ok, nie masz więcej pytań. Podniosłaś wzrok na piętro. Sans i tak już mógł robić to co chciał, więc pójście z nim tam nie jest niebezpieczniejsze niż przebywanie z nim na kanapie. No i zobaczysz więcej domu; może znajdziesz sposobność by uciec? No i ... to był jego pokój. Jego własna przestrzeń osobista. No i sam Cię do niej zapraszał. Poczułaś szarpnięcie duszy i zdałaś sobie sprawę, że za długo się zastanawiasz.
-Z tobą. - przestał szarpać sercem.
-Chodź. - Podał Ci swoją dłoń. To ostatnia szansa na wycofanie się i dobrze o tym wiesz. Opuszki palców dotknęły kościstej ręki, pomógł Ci wstać z kanapy i poprowadził Cię do góry.
Nie ma czego się bać. Będzie dobrze. Sans jest zmęczony. Ty jesteś zmęczona. Idziecie tylko spać.
Na piętrze, nadal nie dostrzegłaś niczego co pomogłoby Ci się stąd wydostać. Było co prawda okno na końcu korytarza, ale zabite deskami. Były też dwie pary drzwi. Jedna ze znakami ostrzegawczymi. Drugie były puste. Zatrzymałaś się przy pierwszych przypuszczając, że to będzie dobra decyzja, ten jednak popchnął Cię delikatnie zmuszając do stawiania kolejnych kroków.
Czułaś, że serce zaraz Ci eksploduje. Zamknęłaś oczy starając się wziąć kilka głębszych wdechów, by odzyskać zmysły. Nie zdałaś sobie nawet sprawy, kiedy weszłaś do jego pokoju. Zamknął delikatnie za sobą drzwi. Przekręcił zamek. Jasna cholera! To był zły pomysł, bardzo zły pomysł. Sans dostrzegł jak zaczynasz panikować i czule przytulił Cię do piersi kładąc brodę na czubku Twojej głowy.
-Ciiiii, spokojnie suczko. Nie masz się czego bać. Jesteśmy tutaj tylko we dwójkę. Nie zrobię ci krzywdy. - czułaś jak gładzi Cię po włosach, a potem przesuwa dłoń wzdłuż kręgosłupa. To nie pomogło Ci się uspokoić.
Panika przybierała na sile, chciałaś podejść do drzwi i wyjść. Tym czasem, on delikatnie zabrał duszę z Twojego ciała. Nie wyciągnął, ona sama do niego wyszła unosząc się w przestrzeni między wami. Rozświetlała mroki pokoju. Chciałaś jej dotknąć, byłaś ciekawa jaka jest w dotyku, dostrzegłaś w niej ... ciemno-niebieskie refleksy.
-Sans...
-Nie martw się ptaszyno, jesteś bezpieczna. Chcę mieć pewność, że nie będziesz próbowała zrobić jakiegoś głupstwa kiedy będę spał. - Przyglądałaś się, jak delikatnie wsadza Twoje fioletowe światełko do klatki podobnej do tej dla ptaków. - Widzisz? Miło i bezpiecznie.
-Sans, proszę. To złe uczucie... Nie chcę go...
-Ciiii, już dobrze suczko. To coś do czego będziesz musiała przywyknąć. Zrelaksuj się. Jesteś bezpieczna ze mną. - Klatka była zamknięta na niewielki łańcuch. Nie zauważyłaś kiedy Sans wrócił do Ciebie. Skupiałaś się na tym małym migoczącym serduszku, niemalże czułaś kraty oddzielające was. - Będzie cię bolało bardziej jeżeli będziesz o tym myśleć. Skup się na czymś innym.
Ale nie umiałaś. Chciałaś ją odzyskać.
-Tędy, ptaszyno. - delikatnie pociągnął Cię za ramię odciągając Cię od klatki, każdy krok sprawiał Ci ból. Po kilku krokach zatrzymałaś się. Może, jeżeli się odprężysz, ten zelżeje? Nadal nie umiałaś oderwać od niej wzroku. W końcu, Sans stanął naprzeciwko Ciebie skutecznie blokując Ci pole widzenia.
-Zamiast na swojej duszy, skup się na mnie. 

Przeniosłaś na niego wzrok starając się zrobić to co powiedział. Ciężko było Ci utrzymać w ryzach myśli, czułaś się tak, jakbyś była pijana, albo jak bardzo senna. Wszystko było takie przytłumione. Kościste palce przesunęły po Twoim policzku, skupiłaś się na nich. Zamknęłaś oczy na chwilę starając się rozpoznać dziwne doznanie i przygotować się na kolejne dotyki, delikatne pieszczoty. Czując się odrobinę pewniej podniosłaś powieki, jedno jego oko świeciło się na czerwono, a za jego plecami Twoja dusza migotała na fioletowo.
-Nie myśl, zacznij czuć.
Twoje myśli powtarzały jego słowa.
Jedna z jego dłoni zatrzymała się na tyle Twojej głowy, druga zaś na plecach. Powoli Sans przybliżał Cię do siebie. Zamierzał Cię pocałować. Twoje serce zabiło mocniej, a fioletowa poświata zamigotała gwałtowniej. Nie chciałaś tego. Przybliżył się. Naprawdę tego nie chciałaś. Dłoń na Twoich włosach zacisnęła się, jak tylko starałaś się odwrócić twarz. Zamknęłaś prawie boleśnie oczy i zwarłaś usta. Usłyszałaś jak Sans się śmieje, zaczął skubać zębami Twój kark.
-Nadal się siebie boisz, suczko? - przesuwał językiem po skórze, aż po samo ucho
-Nie chcę tego – w końcu się odezwałaś
-To już twój problem, nie mój. - naparł na Ciebie ciałem zmuszając abyś usiadła na materacu
-Powiedziałam NIE! Nie rozumiesz słowa „nie”? T....to gwałt! Nie dotykaj mnie! - cofnęłaś się najdalej od niego. Zniosłaś już naprawdę wiele, ale nie położysz się pod nim akceptując to co ma się stać. Nie byłaś idiotką, oczywiście że był silniejszy od Ciebie na wiele sposobów, ale nie oznacza to tego, że przestaniesz mu się opierać. Nie poddasz się.
-Oh, suczko. A byłaś taka grzeczna dzisiaj. - poruszał się powoli w ciemnościach pokoju, dostrzegłaś że jego uśmiech zmienił się. Wyglądał jak głodny wilk czający się na owieczkę. Klęknął na łóżku obserwując Cię uważnie. - Powiedziałem, że się tobą zaopiekuję. - cofnęłaś się jeszcze dalej, twoje plecy dotknęły zimnej ściany – Powiedziałem, że już nikt więcej cię nie skrzywdzi. - Patrzyłaś na jego głowę, światło czerwieni z jego oka mieszało się z fioletową poświatą Twojej duszy. Chciałaś go kopnąć, ale spudłowałaś. Poruszał się szybciej niż mogłaś zauważyć, w ten sposób trzymał Cię teraz za obie nogi i przygniótł je do materaca, podciągając Cię jednocześnie do siebie.
-Jedyną osobą, jaka mnie krzywdzi to TY! - chciałaś go spoliczkować, ale znowu bez problemu uniknął Twojego ciosu. Coś dziwnego złapało Cię za kostki, tak jakby drewniana deska powstrzymywała Cię przed ruszaniem nogami. Twoja dusza była rozdarta, z jednej strony migotała rozpaczliwie w panice, z drugiej przenikały przez nią nikłe smugi jasnego światła.
-Kochanie, cokolwiek ma się stać to się stanie. Nie masz wyboru. - Sans miał już swobodne ręce, po tym jak unieruchomił Twoje dolne kończyny. Próbowałaś się wyszarpać, lecz za każdym razem, kiedy zbierałaś siły aby wyswobodzić się, to co Cię trzymało zwiększało swoją siłę. Potem poczułaś jak coś łapie Cię za nadgarstki. Chciało Ci się płakać. Dlaczego jesteś taka słaba?! Chciałaś walczyć, ale czułaś, że właściwie się poddałaś. To bez sensu. On jest za silny...
-Choć tak naprawdę masz jeden wybór, mała ptaszyno. - Wziął jedną z Twoich dłoni i przyciągnął ją do swoich zębów, składając na jej wierzchu coś w rodzaju pseudo pocałunku, a potem odstawił ją za Twoją głowę. Następnie przesunął Twoje skrępowane ciało na łóżko, tak abyś leżała i związał Twoje ręce na plecach. Jak tylko puścił ramiona, patrzył z satysfakcją jak bezskutecznie starasz się poruszyć rękami by je wyswobodzić. Nic z tego.
-Możesz wybrać: zaakceptowanie tego co ci daje. - Jego głowa przesunęła się w dół, na wysokość Twoich piersi. Polizał to miejsce, gdzie jakiś czas temu spadła kropla musztardy. Mimo to nadal nie spuszczał Twojej twarzy z oczu. - Mogę sprawić, że będzie ci przyjemnie. - Jego język przesunął się na drugą pierś, tym razem kręcił nim dookoła sutka, ten w odpowiedzi szybko zrobił się twardy. Przyglądając się jego zabiegom zdałaś sobie sprawę, że jego język promienieje nikłym, czerwonym światłem zupełnie takim samym jakie wydobywa się z jego oka. - Chcesz aby było Ci przyjemnie?
-Nie! Nie w taki sposób. Proszę. Sans.
Twoje prośby były niezauważone, gdyż ten wrócił do poprzedniej piersi pieszcząc tak samo jak poprzednią, a potem dłońmi przybliżył je do siebie. Poczułaś jak zaczyna gryźć Twoją skórę, mocno, lecz nie wystarczająco aby ją przebić. Mimo wszystko, nadal wydawał się być delikatny. Jego ręce pieściły Twoją klatkę piersiową, przesuwały się powoli w dół, znacząc jego obecną pozycję. Powoli smakował każdego kawałka Twojego ciała. Zmierzał w kierunku brzucha. Jego ręka zaczęła gładzić płatki Twojego kwiatu, druga pieścić Cię po biodrze. Podniósł głowę przyglądając Ci się z uwagą.
-Z kim walczysz, suczko? - Czułaś jego ciepły oddech między swoimi nogami. Kiedy próbowałaś się wyszarpać, materiał na Twoich nadgarstkach zacisnął się odrobinę mocniej. Nie mogłaś nic zrobić jak tylko pozwolić mu na to co robił.
-Z tobą!
-Dlaczego? Krzywdzę cię? - brzmiał tak jakby był zmieszany. Chciałabyś powiedzieć mu, że: tak, krzywdzi. Jednak jak tylko jego język wbił się głęboko w Ciebie, aż odebrało Ci dech. Pokój wypełnił taniec wielu odcieni fioletowego. Ból? Nie, to zdecydowanie nie był ból.
-J....ja tego nie chcę! - Kolejne gwałtowniejsze przeciągnięcie języka po Twojej kobiecości. Starałaś się uciec biodrami, lecz to wywołało nic innego jak tylko ciepły śmiech. Szybko zdałaś sobie sprawę z tego, że Twoje ciało czerpie przyjemność nie tylko z tonu jego głosu, ale także z dotyku.
-Walczysz sama ze sobą. Ja chcę dać ci rozkosz. - Jego język zawędrował na Twoje wejście, lecz tym razem nie wbił się w Ciebie. Wstrzymałaś oddech i przygryzłaś wargę. Czułaś jak Twoja łechtaczka rozpaczliwie pulsuje spragniona kolejnych pieszczot. Wręcz kusi by się nią pobawić. Starałaś się stłumić jęki, lecz to tym bardziej go nakręcało.
-Dlaczego sobie tego zabraniasz?
Wzięłaś wdech. Cisza była rozpaczliwa.
-B....bo.... to.... złe...
-Nie, suczko. Nie ma niczego złego w rozkoszowaniu się życiem, w czerpaniu przyjemności ze swojego ciała. - i raz jeszcze jego język zwiedził Twoją kobiecość od środka, lecz tylko na chwilę. Prawie byś przegapiła tę sekundę, gdyby nie ponowił ataku raz jeszcze i kolejny i jeszcze jeden. Ostatecznie przywarł do Ciebie wirując językiem po ścianach Twojej wilgotnej dziurki. Szeptałaś błagając, aby przestał, dyszałaś ciężko. Na chwilę się zatrzymał, dając Ci szansę byś odzyskała oddech.
-Jak to może być złe?
-Sans... błagam. - Próbowałaś walczyć ze swoim ciałem, ale nawet ono Cię zdradziło. Nie wiedziałaś o co w tej chwili go prosisz. Czułaś się rozbita.
-Powinnaś przestań siebie ranić, ptaszyno. - Jego palce znajdowały się teraz na Twojej łechtaczce, delikatnie nią poruszając, przesuwając się po niej, głaszcząc. Jego kciuk zagłębił się w Ciebie. Przekrzywiłaś głowę, aby zobaczyć co ten potwór Ci robi i zamarłaś. Jeżeli miałabyś powiedzieć, jak wygląda diabeł, opisałabyś teraz jego twarz. Owiany czerwono-fioletową poświatą, jego wzrok mówił tyle, że nic innego na świecie nie ma dla niego znaczenia. - Chcę cię uwolnić, chcę usłyszeć jak śpiewasz. Też tego chcesz? Zaśpiewasz dla mnie, ptaszyno?
-Sans. - opuściłaś głowę. Tego było za wiele. Czułaś rozkosz, nie miałaś już sił tłumić w sobie jęków. Nie byłaś pewna, jak zareagowałabyś teraz gdyby Cię uwolnił. Odepchnęłabyś, a może... przytuliła się do niego?
-Powiedz.
-Proszę. - Brakowało Ci jeszcze tylko trochę. Nie masz już nawet ochoty walczyć. Nic teraz się dla Ciebie nie liczy. Utknęłaś w tej chwili. Uwięziona między ostatecznym spełnieniem, a cielesnymi doznaniami. W połowie drogi do dna piekła.
-Powiedz mi czego chcesz.
-Abyś mnie uwolnił – te słowa były jak magiczne zaklęcie, jakie sprawiło że Sans przestał się hamować. W jednej chwili znalazł się na Tobie, jego język i zęby naprzemiennie pieściły Twoje ciało. Zachowywał się tak, jakby chciał pożreć Cię całą. Dłonie rozpaczliwie wsunęły się we włosy, pieściły piersi, przylgnął do Ciebie całym sobą spragniony dotyku Twojej skóry. Ta była śliska od potu, dość wrażliwa by czuć kości pod jego koszulą.
Nie było to złe uczucie, kości na ciele. Twoje biodra desperacko poruszały się w górę i w dół spragnione doznań, jak tylko przybliżył się do Ciebie jeszcze bardziej. Poruszałaś nimi na boki. W upojnej chwili rozkoszy poczułaś jak coś ciepłego napiera na Twoją wilgotną szparkę, pragnące skosztować jej wnętrza. Nie zadawałaś sobie nawet trudu, aby odgadnąć co to było. Rozchyliłaś uda. Byłaś taka głodna. Sans nie marnował nawet chwili i wszedł w Ciebie, nie cofając się przed niczym. Twoje mokre wnętrze przywitało go z radością. Uniósł się lekko na łokciach, poruszając rytmicznie lędźwiami. Słyszałaś jego jęki na karku. Wasze ciała czerpały przyjemność z własnej obecności.
Upragniony orgazm przybył wraz z jego finalnym pchnięciem, przy którym wypełnił Twoje wnętrze sobą. Krzyczałaś z rozkoszy, a potem starałaś się złapać oddech. Twoje nogi drżały, spazmy były dłuższe niż kiedykolwiek. Sans pozostał nieubłagany, miałaś wrażenie, że wchodzi w Ciebie jeszcze głębiej zwiedzając najdalsze zakamarki Twojego ciała, i w ten sposób drugi orgazm przybył nim pierwszy się jeszcze zakończył.
Byłaś zagubiona. W uczuciu, w myślach, w czasie i przestrzeni. Pokój wypełniał taniec barw czerwieni i fioletu, a także barw które stanowią połączenie tych dwóch. Sans opadł na Ciebie z głośnym stęknięciem. Skubnął Cię w ramię mrucząc nisko. Nadal czułaś jego ciepło w sobie, nie chciał zrezygnować z tej pozycji. Można powiedzieć, że się rumieniłaś, ale to nie odda w pełni tego jak czerwona była Twoja twarz. Przez chwilę poczułaś jak kręci biodrami desperacko wchodząc w Ciebie raz, albo nawet dwa razy nim wyszedł z głośnym westchnięciem.
Ostatnim co słyszałaś, nim przybył słodki sen, który Cię uspokoił, to był głos kościotrupa nad Twoim uchem, szepczący.
-Moja .
Share:

45 komentarzy:

  1. Bardzo,bardzo chcę przeczytac juz teraz, ale zostawię sobie na wieczór, przy filizance herbatki I cieplej kąpieli :")

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra grzesznice..przyznawać się kto czekał na ten rozdział..*podnosi rękę do góry* No nie powiem,jestem zmieszana XDD Po skończeniu rozdziału gapiłam się w monitor dobre kilka minut z otwartą buzią,tsa ten rozdział jest zdecydowanie +18...Jeju no nie wiem co dalej napisać XDD ale też mnie jedno zastanawia..kiedy sans ma zamiar nam oddać ciuchy? >:DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm spojler - w kolejnym rozdziale da nam pa ba ba baaaaaaam szorty. Więc to już coś xD
      Phah, cieszę się, że rozdział się podobał ^^

      Usuń
    2. Wooo! Odzyskamy ubranko! No nieźle B)

      Usuń
    3. Nooooo nie wiem czy takie "nieźle" xD Ale będziemy mieś szorty ^^ To już coś.

      Usuń
    4. *ręka w górę*ja czekałam i się doczekałam oby było tego więcej

      Usuń
    5. *podnosi rękę do góry
      Ja też czekałam na taki rozdział.

      Usuń
  3. "Nie ma czego się bać. Będzie dobrze. Sans jest zmęczony. Ty jesteś zmęczona. Idziecie tylko spać." Taaa...jasne xD No cóż ja spadam czytać dalej. Odmeldowuję się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym momencie zrobiłam tak: gdy już wiedziałam, że będzie "ten" moment wyłączyłam stronę, weszłam na yt, gdzie były półgodzinne ćwiczenia i obiecałam sobie, że przeczytam to po tym jak zrobię te ćwiczenia....cholera, ale mam motywację xD Ale ważne, że działa. Właśnie przeczytałam, już wiem, że będę miała zakwasy - było warto ;3 Pochłonęłam resztę chyba w niecałe 5 minut...

      Usuń
    2. Phahahaha xD Grunt to być z d e t e r m i n o w a n y m
      xDDDDDDD

      Usuń
    3. Yumi, mam pytanie - czy wolisz, żeby być na bierząco informowana o komiksie, mieć dostarczane ilustracje i wpływać na fabułę, czy wolisz być zaskoczona?

      Usuń
    4. Ettto kurcze ciężkie pytanie. Wiesz, jestem ciekawa jak to będzie szło, nie mam zamiaru wnikać w fabułę jak postanowisz się podzielić ze mną aktualnym komiksem, chyba, że sama zapytasz się mnie o coś. Tak więc, jeżeli chcesz mnie informować i pokazywać jak stoi Twoje dzieło, to śmiało ^^ Ja obrażona nie będę xD

      Usuń
    5. Jakie chcesz mieć "relacje" z Sans'em...albo raczej Sans'ami xD

      Usuń
    6. Namiętne xD
      Orgia grupowa!
      A tak poważnie ... to nie wiem, naprawdę. Owszem, jakby to powiedzieć Klasyczny Sans i Sans z UF, a także G, SwapSans iiii to takie moje erotyczne oczka w głowie obecnie aaaaale no nie wiem. :x Przyjaźń, zacznijmy od przyjaźni.
      Z doświadczenia swojego i wielu twórców zarówno opowiadań jak i komiksów wiem, że wszystko co dotyczy UT "tworzy się samo" więc zobaczy się co dalej będzie xD

      Usuń
    7. Jak już skończę komiks, będziesz musiała zrobić do tego Dubing xD Będzie ciekawie ;3 (Będą gify)

      Usuń
    8. Tylko pod warunkiem, że też będziesz dubbingować xD

      Usuń
    9. No ok xD Ale do skończenia komixu jeszcze dużo czasu ;-; Mam tylko 1 obrazek, który ci pokazałam i całkiem długi (jak na mnie) gif xD Ale no cóż...zaczęłam wczoraj xD

      Usuń
    10. Spokojnie i tak jestem bardzo wzruszona tym co robisz ^^ Naprawdę ^^

      Usuń
    11. Cieszę się, że w jakiś sposób mogę ci wynagrodzić twoją pracę. Chce żebyś to uznała za prezent od czytelniczek, a nie tylko odemnie ;3

      Usuń
    12. A dlaczego od wszystkich, a nie od Ciebie, skoro to Ty nad tym siedzisz i poświęcasz swój czas?

      Usuń
    13. Bo wszyscy jesteśmy ci wdzięczni xD Nah, sama nie wiem xD

      Usuń
    14. Jak robisz coś sama to mów, że robisz to sama. ^^ Tak więc jestem wdzięczna Tobie, konkretnie Tobie ^^

      Usuń
    15. Dzięki ;3 Zaraz ci wyślę przetłumaczone komiksy xD I spokojnie, to nie tak, że marnuje czas i w ogóle. Chcę ci jakoś pomóc i odwdzięczyć za twoją pracę xD I sprawia mi to wiele radości ;3

      Usuń
  4. To było piękne :') Czemu Sans nie istnieje? :(

    ~Andgora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja będę wierzyć dopóki nie minie 2019 ;-; Bo wiesz...201x, może istnieje jakaś zapomniana góra, a przed nami zatajono historię? Tylko weź teraz szukaj, która to...

      Usuń
    2. Jak to nie istnieje? :c Istnieje!

      Usuń
  5. Nic się nie stanie mówili, zmęczeni są, mówili.
    A tak poza tym, świetne. Czasami zastanawiam się jak ty to wszystko tłumaczysz. Łał.
    Mam książkę na każdą okazje. Chcesz coś fajnego i zabawnego "Ciche momenty", Spokojnego i ciekawego "Czy to uczyni cię szczęśliwą?", +18 To.
    Naprawdę dziękuje ci za to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja dbam o wszystkie potrzeby moich czytelniczek (i czytelników xD). A do usług, do usług. Właśnie tłumaczę punkt widzenia Sansa z mrocznych momentów. Jeszcze tylko 3 strony, fiu. To jutro wrzucę ^^

      Usuń
    2. Juz myslalam, ze pojawi sie dopiero pod koniec tygodnia czy cos, bo mroczne I ciche momenty są zawsze dłuuuugie,a tu proszę! Yumi,naprawdę ostatnio mnie rozpieszczasz ;w;

      Usuń
    3. Yay! W takim razie, przetłumaczę ci dużo komiksów, żebyś wstawiła we wtorek xD

      Usuń
    4. *zerka znad 12 stron mrocznych momentów* tya, dla tej autorki rozdział mający 9 stron jest "krótki"... >.> A co do komiksów to spokojnie, jak na ten moment to tak, jutro mroczne momenty, 1 będę chciała wrzucić swój wiersz z okazji dnia zmarłych, a potem... a potem nie wiem, to co się przetłumaczy. Więc spokojnie, komiksów na ten moment nie trzeba ^^

      Usuń
    5. I tak już przetłumaczyłam 5 xD

      Usuń
    6. Zgoda, tylko jakbyś mogła to podsyłaj mi też adresy stron, abym mogłam się kontaktować z autorami, że powstało tłumaczenie ich komiksów, albo abym po prostu wiedziała skąd bierzesz (prawa autorskie i takie tam zobowiązują)

      Usuń
    7. http://pokazywarka.pl/rasiwe/ - http://anscathmarcach.deviantart.com/art/Undertale-Comic-Dirty-Mind-580015211
      http://pokazywarka.pl/h1p5b6/ - ni hu hu nie mogłam znaleźć, ale stąd brałam. Nie jestem pewna kto jest autorem ;-; http://qtarts.tumblr.com/post/133309582798/they-only-let-him-keep-looking-for-like-half-an
      http://pokazywarka.pl/9kc0gg - tutaj tak samo, brałam z pinterest.
      http://pokazywarka.pl/xxyq2c/ - http://absolutedream.deviantart.com/
      http://pokazywarka.pl/nzbjgo/ - http://theodd1sout.com/

      Usuń
    8. A i jeszcze jedno - http://pokazywarka.pl/2fsgip/ - http://midnightsketches.deviantart.com/art/Undertale-comic-Reforming-Chara-584052183

      Usuń
    9. Sansy Skeleton a ty ten komiks ostatni sama tłumaczyłaś? Bo znalazłam identyczne tłumaczenie na YouTube,który został wrzucony ''25.04.2016''

      Usuń
    10. Tak, mogę ci pokazać program, w którym to tłumaczyłam. Rozumiem podobieństwo, ale porównaj przedostatnią scenę, napisałam to na tablecie graficznym, a potem potroiłam warstwę, zmieniając przy tym opacity, tworząc przy tym ten efekt. Nigdy nie ukradłabym tłumaczenia, zawsze robię to sama. Jeżeli co poproszę o link, ok?

      Usuń
    11. Ale ja nie mam pretensji,byłam po prostu ciekawa.Wybacz,jeśli poczułaś się urażona z mojej strony.

      Usuń
    12. Nie, spokojnie ;3 Chciałam tylko "wytłumaczyć".

      Usuń
  6. 12 stron... Aż nie chce mi się myśleć, ile z tym musi być roboty :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to tylko tłumaczenie, jeszcze trzeba będzie to poprawić ^^ Taaaaak więc trochę zabawy z tym jest. ^^ Została mu już tylko stroooona xD Jak dobrze pójdzie to przed 22 zrobię xD

      Usuń
  7. Nie czytałam tego w tramwaju. Nie czytałam. Och, kurwa. Dzięki Bogu, że nie czytałam tego w tramwaju.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE