Obrazek autorstwa: Golen-dragons-flower
Notka od tłumacza: Jest to opowiadanie z serii NSFW, osadzone w alternatywnym uniwersum (AU) gry Undertale nazywanym Underfell.
Czym się charakteryzuje ta rzeczywistość? Frisk dobry - potwory złe.
Floweya w tym wypadku nie ma w opowiadaniu. Autorką jest Golden thread (Lusewing). Co warto jeszcze zaznaczyć? A tak, głównym bohaterem opowiadania jesteś... cóż TY. Tak, Ty. Opowiadania pokroju Postać x Czytelnik
są dość modne poza granicami naszego zaścianka i jakkolwiek za nimi nie
przepadam tak to opowiadanie wyjątkowo mnie do siebie przekonało.
Jeżeli komuś nie odpowiada taka forma tekstu może wyobrazić sobie w roli
siebie np Friska czy własne ulubione OC. Warto jednak zaznaczyć, że
treść jest dostosowana pod kobiecego czytelnika.Główna para to Ty x Sans (Underfell)
W opowiadaniu występuje BDSM,
gdzie kobieta jest uległa, a mężczyzna jest dominujący - jeżeli nie
lubisz takich rzeczy - zrezygnuj z dalszego czytania (chociaż pewnie
będziesz żałować). To by było chyba na tyle.
Oryginał: klik
Spis treści:
Rozdział X - Moja (obecnie czytany)
/Na prośbę autora - dalsze tłumaczenie zostało przerwane./
Wiedziałaś, że jesteś w pułapce, utknęłaś w sytuacji bez
wyjścia i zdecydowanie MIAŁAŚ ŚWIADOMOŚĆ czyje palce
przeczesują Ci włosy. Bez znaczenia było to jak mocno
zaciskałaś oczy wyobrażając sobie kogoś innego, ale... Boże,
byłaś taka zmęczona. Zmęczona walką, próbami ucieczki i
tym, że Twoje myśli krążą tylko dookoła jednego. Próbowałaś znaleźć ucieczkę myślami, jednak samoistnie zaciekawił Cię los pozostałych ludzi. Laboratorium. Ciekawe co się z nimi dzieje?. Co by się z
Tobą działo, gdybyś tam teraz była... nie, z tą myślą nie
chcesz się pogodzić. Nie teraz. Czujesz do siebie wstręt przez to,
że jesteś tchórzem, wolisz o tym po prostu zapomnieć. Nie dałabyś
rady im pomóc... skoro nie jesteś w stanie pomóc nawet sobie.
Sposób w jaki Cię głaskał był... poniżający. Zupełnie tak,
jakbyś była jakimś kotem drzemiącym na kolanie. Jednak
skłamałabyś gdybyś powiedziała, że ta drobna pieszczota Ci się
nie podoba. Kto widział kiedykolwiek kota odrzucającego głaskanie
go po grzebiecie? Oczywiście, nawet byle kot ma więcej wolności
niż Ty. Zaczęłaś się zastanawiać jak Sans by
zareagował, gdybyś podrapała jego kanapę, albo zwymiotowała mu
na buty. Wyobrażenie pojawiło się w głowie samo z siebie,
miałabyś swój kojec, no i obrożę... Ok, to już potwierdzone.
Kochanieńka wariujesz!
NIE chcesz być w tej sytuacji... ale marudzenie w niczym Ci nie
pomoże, zaś walka może wiele zmienić. Teraz Sans niczego od Ciebie
nie chce, on po prostu... wygląda na to, że czerpie przyjemność z
głaskania Ciebie. Czułaś jak jego palce przemykają po Twojej
skórze, tak jakby starał się obrysować Twoje kształty. To było
naprawdę dziwne, musisz przyznać, lecz uwaga jaką Ci
teraz poświęcał sprawiała, że czułaś się... jak ktoś
wyjątkowy. To naprawdę jest nie do uwierzenia, w taki sposób jeszcze nikt Cię
nie dotykał, nie czułaś się pożądana w taki sposób przez kogokolwiek.
Traktował Cię, jakbyś była ważna dla niego i w tym samym
czasie nie liczył się z Twoimi potrzebami. To co w Tobie
wywoływał... tego było za wiele.
Nie myśl, zacznij czuć.
Tylko to tak naprawdę robiłaś. Na później, zostaw bolączki,
na później. Nadal masz w zamyśle ucieczkę. Nie poddałaś się.
To tylko niewielki odpoczynek, odsapniesz póki dobry moment sam się
nie napatoczy, a potem wcielisz swój zamysł w życie. Teraz powinnaś
się zrelaksować, nie sprowadzaj na siebie więcej złych myśli i
tak nie masz kontroli nad tym co się właśnie dzieje. Westchnęłaś
i zamknęłaś oczy pozwalając by ukołysało Cię ciche mruczenie i
delikatne pieszczoty.
Nie byłaś pewna jak długo drzemałaś, przebudzałaś się raz czy dwa razy, lecz nagły dźwięk dzwonka sprawił, że niemal mechanicznie podniosłaś się i usiadłaś na piętach. Sans nie powstrzymywał Cię, w tej chwili nie zastanawiałaś się nad tym co Sans chce i czego nie chce abyś robiła. To był telefon. Nie rozpoznawałaś co prawda dzwonku, ale to był telefon. Komórka była szansą na ucieczkę. Jeżeli udałoby Ci się zadzwonić do kogoś z powierzchni...
Sans odebrał go przystawiając go tam, gdzie powinny
znajdować się jego uszy. Czy stamtąd w jakiś sposób słyszał?
Nie widziałaś w jego głowie żadnych dziurek jak w normalnej
ludzkiej czaszce. Tutaj nic nie ma sensu, odstaw lepiej te myśli do
szuflady z napisem „mam to w dupie”
-C'tam Paps? - przyglądałaś się jak wstawał i wchodził po
schodach. Najwyraźniej nie chce rozmawiać przy Tobie, ale nie
wydawał na zmartwionego tym, że w tej chwili go słyszysz.
Oczywiście, nie interesuje Cię to co on sobie myśli. Nie słyszałaś
za wiele z drugiej strony słuchawki, to był tylko głośny,
rozwścieczony głos, ale Sans nie wyglądał na przejętego tonem
jego rozmówcy.
-I jak tam się z tobą obchodzą? - kolejny podekscytowany
krzyk... im dalej się od Ciebie znajdował tym trudniej było Ci
cokolwiek usłyszeć. Wszedł do tego samego pomieszczenia do którego
wczorajszej nocy, tak więc wygląda na to, że to jego pokój.
-Póki jesteś szczęśliwy. - to ostatnie słowa jakie
usłyszałaś, nim zamknął za sobą drzwi.
Czekałaś chwilę, drżąc z jakiegoś powodu jakbyś była
obserwowana, lecz kiedy się rozejrzałaś to nic nie zobaczyłaś.
Dostrzegłaś nocnik, wypadałoby z niego skorzystać, póki nie ma
tutaj tego denerwującego kościotrupa. No i skoro traktuje Cię jak
kota, to będzie musiał posprzątać po Tobie, tak jak robi się to
po zwierzątku domowym. To niewiele, ale ta myśl jakoś poprawiła
Ci humor.
Kiedy było już po sprawie usiadłaś z powrotem na swoje miejsce
i postanowiłaś zebrać myśli. Więc Sans miał jakiś przyjaciół,
albo tak Ci się wydawało sądząc po sposobie rozmowy. Zestawiając
to ze sposobem w którym gadał z wilkołakami byłaś pewna, że tajemniczy 'Paps' nie
jest jednym z nich. Swoją drogą, dziwne imię, no ale Sans też nie
było normalne. A może się przesłyszałaś i powiedział „papcio”?
Ma ojca? Czy szkielety mają rodziny? A może to jakiś nekromanta
który przyzwał go do życia... wiesz? Przydałoby Ci się więcej
snu, bo te myśli daleko Cię nie zaprowadzą. Zadręczanie się
pytaniami bez odpowiedzi w niczym nie pomoże. Skup się na
istotnych faktach. Sans ma telefon. Gdybyś jakimś cudem go zdobyła,
mogłabyś z niego skorzystać. Możliwość pogadania z kimś innym
niż on maluje Ci się pięknie, a szansa że dodzwonisz się do
kogoś z powierzchni ...
Uniosłaś głowę by zobaczyć czy drzwi są nadal zamknięte,
zamarłaś. Szkielet stał oparty o balustradę, musiał skończyć
rozmowę. Patrzył się na Ciebie. Dokładnie na Ciebie, był...
wkurwiony... a to dziwne ogniste światełko migotało w jego
oczodole. Właściwie to gdyby mógł,
albo raczej, gdyby chciał to bez wahania dałby radę złamać barierkę
tylko ją ściskając.
Kurwa jego mać.
Zrobiłaś coś źle? Nie, chyba nie. Co takiego zrobiłaś od
czasu jak sobie poszedł? Nocnik, ale po to on przecież jest. Nie
zrobiłaś bałaganu ani niczego. Potem siedziałaś w ciszy na
kanapie. No i pomyślałaś o tym, aby ukraść jego komórkę. Zaraz
czy on... umie czytać w myślach? Poczułaś jak zimny pot spływa
Ci po skroni. Nieeee, niemożliwe... prawda? Nie, gdyby mógł już
dawno temu roztrzaskałby Ci łeb o ścianę. Więc, dlaczego się
tak gapi? Poczułaś jak siły opuszczają Twoje ciało z każdą
kolejną sekundą jak jego ślepia przeszywały Cię na wylot.
W końcu jego wyraz twarzy się zmienił, oczy wróciły do
normalnego wyglądu i zaczął schodzić po schodach ...kierując się w Twoją stronę. Starałaś się oddychać powoli i przeniosłaś wzrok na
ziemię, może lepiej się stanie jak nie będziesz patrzeć się mu
w oczy? Cholera jasna, jesteś trupem. I to nie wiesz nawet dlaczego.
Zobaczyłaś jego stopy, a zaraz potem resztę jego osoby. Mocno
zamknęłaś powieki, zacisnęłaś pięści tak bardzo, że końcówki
palców Ci pobielały. To jest to.
Stał nad Tobą, czułaś jego ciepło i mimo zamkniętych oczu wiedziałaś gdzie dokładnie się znajduje. Poczułaś jak coś
gładkiego przesuwa się po Twoim ramieniu, a potem zatrzymuje się
na Twojej głowie. Na chwilę serce przestało Ci bić. A potem... nic, nic się nie działo. Prawie chciałaś, aby coś się stało,
aby zniszczyć to denerwujące napięcie. Aż nagle... drzwi się
otworzyły, zorientowałaś się, że Sans przy nich stoi i kończy
zakładać swój płaszcz. Następnie wyszedł z domu znikając
w śnieżnej zawierusze.
Zdałaś sobie sprawę z tego, że za długo nie oddychałaś i
zaczęłaś ciężko dychać, przyłożyłaś rękę do piersi
starając się uspokoić swój rytm serca. Wcześniej Sans pokazał
Ci już swoje straszne oblicze, ale to... co to do kurwy nędzy było?
Zawsze się kontrolował, więc widok rozwścieczonego kościotrupa
to coś nowego. Żyłaś,
a więc może nie był zły na Ciebie. Więc na co? Chodzi o ten
telefon? Tak, to ma więcej sensu. Musisz zapamiętać, że jeżeli
jeszcze kiedyś ten Paps przedzwoni, masz się schować póki Sans
się nie uspokoi. Serce biło już w miarę normalnie, nadal jednak czułaś
lekkie pulsowanie w skroni przez minutę, albo dwie. Nie jesteś pewna, czy
zniesiesz kolejnego stresora takiego jak ten.
Byłaś sama, a więc czas pomyśleć. Nie wiesz kiedy on wróci; może wyszedł z domu na fajkę by się uspokoić, a może zniknie na całą noc? No i nie powiedział Ci, abyś siedziała czy cokolwiek, więc z technicznego punktu widzenia możesz sobie pozwiedzać. Może w pokoju na górze będzie jakaś droga ucieczki? A może powinnaś spróbować otworzyć lodówkę? Drgnęłaś. Nie, robienie czegokolwiek co zdenerwowałoby Sansa to naprawdę zły pomysł. Może więc ... pooglądasz sobie telewizję?
Wzięłaś ze stołu pilot. Wyglądał normalnie. Może troszeczkę
przestarzały i na baterie, ale czy to ma jakieś znaczenie? Zaczęłaś
wciskać przyciski, aby włączyć jakiś kanał, ale... nic się nie
stało. Sans jakoś nie miał problemów z obsługą tego złomu.
Po wypróbowaniu kilku sposobów (włącznie z tym, w którym
podeszłaś naprawdę blisko odbiornika) i wciskaniu wszystkich
guzików w różnych kombinacjach, poddałaś się. Cokolwiek Sans
robił, Ty nie jesteś w stanie tego powtórzyć. Odstawiłaś pilot
na miejsce, skrzyżowałaś ręce na piersi i westchnęłaś
podirytowana. Usiadłaś na kanapie. Drapałaś się przez chwilę po
skroni, aż nagle telewizor sam się włączył. Wzrokiem pobłądziłaś
znowu w stronę pilota. Sans nie będzie chciał, abyś grzebała i mu coś przestawiała. Poprawiłaś więc pilota tak, jak go on zostawił.
Potem znowu usiadłaś i czułaś się mniej zestresowana. Program
był nawet ciekawy. Mówił o czarnych dziurach i o tym co się
dzieje jak coś do nich wpadnie, mogłaś choć na chwilę się
wyłączyć. Sen też nie jest złym pomysłem. Przesunęłaś się
tam, gdzie zawsze siedziałaś nadal śledząc wzrokiem monitor,
podciągnęłaś nogi i podłożyłaś pod głowę rękę starając
się rozłożyć wygodnie. Podniosłaś się zaskoczona, zdając
sobie sprawę, że położyłaś ją tam, gdzie Sans siedział.
Przekręciłaś się w drugą stronę, oddychając ciężko. Choć go
nie było, nadal Cię prześladował.
Wyrzuciłaś wszystkie troski jakie dotyczyły tej kupy kości z
głowy, postanowiłaś zapomnieć o otaczającym Cię świecie i po prostu relaksować
się przez TV. Potrzebowałaś tego. Czegoś normalnego, ludzkiego,
nawet na godzinę. Nie chciałaś się bać, być zdenerwowana,
sfrustrowana, molestowana albo zastraszana. Kilka niewielkich łez
spłynęło po policzku, ale pierwszy raz nie próbowałaś ich
zatrzymać. Nikt nie widział Twojej słabości. Chciałaś wrócić
do domu, czy to naprawdę aż tak wiele? Przymknęłaś oczy i
wsłuchiwałaś się w program dokumentalny, skupiłaś się tylko na
tym i na niczym innym więcej. Opuściłaś na chwilę gardę, głos
narratora wypełniał pomieszczenie i choć mówił zrozumiałymi
słowami to niewiele do Ciebie docierało. Zdałaś sobie, że to bez
sensu skupiać się na próbie zrozumienia czegoś co nie jest Twoim
konikiem. Następnym razem oby leciał jakiś mniej naukowy program.
Minuty mijały powoli, nie mogłaś usnąć. Twój brzuch burczał niezadowolony. Mimo to, chciałaś czerpać całymi garściami z tej niewielkiej ofiarowanej Ci przez los wolności. Czułaś ją, chociaż byłaś uwięziona w jego domu. Potem usłyszałaś kroki, odgłos ściąganego ubrania, charakterystyczne stuki kości o kości no i szelest papieru. Rozpoznałaś stuknięcie kubka o stół, t w o j e g o kubka. Podciągnęłaś nogi nim Sans sam je przeniósł, albo usiadł na nich. Ten zaśmiał się cicho na Twoją reakcję, starałaś się nie dotykać go na tyle na ile to było możliwe
-Awww widzę, że ktoś tutaj zgłodniał. - naprawdę chciałabyś
nie być głodna, ale jedzenie to naprawdę dobry pomysł.
Zaczęłaś rozglądać się za takowym, zdając sobie sprawę, że
przegapiłaś czas by uciec. Siedziałaś i gapiłaś się na stół.
Był tam t w ó j kubek wody, wielka butelka musztardy i brązowa
papierowa torba. W środku znajdował się wielki burger z frytkami.
Część Ciebie zaczęła się zastanawiać, czy powodem przez który
Sans nie gotuje jest stan jego kuchenki. Nie miał też jakieś
zdrowej diety, z tego co zdążyłaś już zauważyć. No, ale znowu
nie wiesz, czym jest zdrowa dieta w przypadku kościotrupów.
Sans wyglądał na znacznie bardziej spokojnego niż przedtem.
Znowu czułaś od niego dym, bardzo mocny dym, tak jakby siedział
przy ognisku, albo nawet w nim. Miał ściągnięty płaszcz i kapcie
na nogach, a więc wygląda na to, że nie planuje już dzisiaj
nigdzie wychodzić Nie byłaś nawet pewna, jaki jest czas.
Światło nigdy nie zmieniało swojej intensywności, no i nigdzie
nie wisiał zegar.
-Która godzina? - nie umiałaś się powstrzymać przed pytaniem.
Tak jakby to cokolwiek mogło zmienić. No, ale może jest jakiś
sposób mierzenia czasu w tej piekielnej dziurze?
-Godzina jedzenia – przybrał swoją normalną pozycję nim
wsadził rękę do kieszeni. No i tyle z pytania. - A mówiąc o
jedzeniu, masz. Zjedz to nim weźmiesz się za lepsze żarcie.
Usiadłaś by popatrzeć na to co trzymał w ręce. Blado brązowy
kawałek... czegoś. Wyglądało jak kawałek plastiku... No ale z
drugiej strony, może to czekolada? Bez znaczenia co to jest nie masz
najmniejszej ochoty brać do ust czegoś co luzem sobie siedziało w
jego ubraniach. Wykrzywiłaś usta w obrzydzeniu. W sumie to
przypominało też troszeczkę owoc. Czy to jest owoc?
-Co to jest?
-Ludzie potrzebują troszeczkę więcej niż my, potwory. Jeżeli
tego nie połkniesz, nie dostaniesz jedzenia. To witaminy. - wzięłaś
to coś z jego ręki. Było niewielkie, możesz to połknąć za
jednym zamachem. - Nie będę kłamać, smakuje gorzej niż wygląda,
ale burger złagodzi smak szybko.
Tamto WYGLĄDAŁO dobrze, ale to... cóż. Wróciłaś wzrokiem na
Sansa, zdając sobie sprawę, że nie masz tutaj zbyt wielkiego
wyboru... jakbyś w ogóle jakikolwiek miała. Pomacałaś gładką
powierzchnię tabliczki i powąchałaś. Nie, to nie owoc. Nie jesteś
w stanie nawet porównać tego zapachu do czegokolwiek Ci znanego,
ale zdecydowanie jest bardziej słone niż słodkie.
-W tym ci nie pomogę, kochanie. Weź to do buzi, przegryź i
połknij. - Sans podsunął ci kubek wody. Czy to naprawdę smakuje
aż tak źle?
Robiąc to co mówi, zdałaś sobie sprawę że smakuje jeszcze
gorzej. Jak olej, słony olej, o konsystencji mięsa, wieprzowiny...
albo czegoś... smak był bardzo silny. Czy tak smakuje psie albo
kocie żarcie? Fuuuuj! Przez chwilę zebrało Cię na wymioty, ale
się powstrzymałaś i przełknęłaś. Jeeej. Jesteś wielka. Sans
zaoferował Ci kubek, pierwszy raz w życiu przyjęłaś go z taką
szczerą radością.
-Ostrzegałeś mnie. Co to do cholery było? - Siedziałaś kiedy
ten podawał Ci drugi kubek wody, zapach burgera i frytek wydawał Ci
się teraz jeszcze smaczniejszy. Z przyjemnością zjesz coś lepszego.
-Mógłbym wydrukować ci listę składników, ale czasami lepiej
jest nie wiedzieć. To nie zostało stworzone po to by smakować,
tylko po to by utrzymywać ludzi przy życiu. - Zabrzmiał trochę
jak jakiś lekarz, a może to coś jak to jedzenie dla kosmonautów.
Sans podał Ci drugi kubek. - Masz szczęście, że jestem takim
miłym facetem. Ludzie w laboratorium muszą żyć na tym dziadostwie
– Miły facet, jasne Sans, cokolwiek co pozwoli Ci usnąć w nocy.
Znowu poczułaś to uczucie winy, miałaś ... szczęście? Nie,
niebezpiecznie jest tak myśleć. Nie miałaś szczęścia. To po
prostu dwa oblicza tego samego piekła.
-Będę musiała zjeść tego więcej?
-Nie dzisiaj. Jeden na dzień starczy. - zaśmiał się z Twojej
miny, a potem usiadł na kanapie. Nie przywierałaś teraz do oparcia
kanapy. Siedziałaś obok niego jakby to było coś... normalnego. To
znaczy, przywykłaś już do obecności kościotrupa przy
sobie. I choć było ... zwyczajnie, Sans postanowił to zrujnować.
Przestraszyłaś się, kiedy poczułaś jak kładzie rękę za Twoimi
plecami, chwycił Cię za ramię.
-Spokojnie suczko, po prostu ułóż się wygodnie – przestałaś
się siłować, przeniosłaś wzrok na Sansa wpatrując się w niego.
Uśmiechnął się przebiegle. Nie miałaś sił walczyć czy
protestować. Nie odwracałaś wzroku. Jego uśmiech poszerzył się.
Co masz do cholery robić? Walka donikąd Cię nie zaprowadzi, a
ugoda sprawia, że czujesz się okropnie tak, jakbyś się poddawała.
Nie. Nie poddajesz się. To... pozwalasz mu tylko poczuć fałszywe
zapewnienie, że się poddałaś. Niech Twój pan będzie szczęśliwy,
zwierzaczku. Wtedy powoli przestanie się przy Tobie pilnować, a
potem... uciekniesz.
Zabrał rękę z Twojego biodra (zdążył ją wcześniej
przesunąć), kiedy wychylił się by wziąć burgera i skropić go
soczyście musztardą, takie samo było przeznaczenie frytek. Z
jedzeniem, teraz obciekającym ciemno-żółtą przyprawą, wziął
całą porcję na podstawce i położył na swoim kolanie. Upewnił
się, że w pobliżu jest ręcznik papierowy.
Z gotowym posiłkiem, ugryzł kawałek burgera nim zaoferował go
Tobie. Wygląda na to, że znowu będziesz dzieliła z nim tę
wątpliwą przyjemność dzielenia się posiłkiem, a nawet będzie
Cię karmił. Choć najbardziej prawdopodobnym wydaje się fakt, że
Sans nie był w stanie przynieść dwóch porcji. Czyżby
dzielił się z Tobą swoim jedzeniem? Wygląda na to, że nie ma
pracy, a jedzenie kupuje...
Posiłek nadal był przed Twoją twarzą, Sans cierpliwie czekał.
Zawahałaś się chwilę nim wzięłaś gryza. Co za rozkosz dla
kubków smakowych! Nawet musztarda nie psuła smaku mięsa. Sans
znowu zaczął dziwnie mruczeć, wolną rękę przesunął na Twoje
plecy i położył dłoń na biodrze, ugryzłaś jeszcze.
-Smakuje?
Przytaknęłaś... i jeszcze jeden gryz.
-Grillby robi najlepsze posiłki w całym Podziemiu. Częstuj się
frytkami. - popatrzyłaś na dół, z niechęcią chciałaś brać
cokolwiek z jego kolana. Jego biodra były miejscem jakiego
zdecydowanie nie chciałaś dotykać, bez względu na to jak bardzo
byłabyś głodna. Zarumieniłaś się, kiedy Twoje myśli zaczęły
biec nie tam gdzie powinny. Sans zaczął mruczeć głośniej przez
chwilę i przysunął Cię bliżej do siebie.
-Gorąco ci, suczko, chcesz kolejną kąpiel?
-Nie! To... musztarda... jest pikantna. Mogę napić się
wody? - Sans przeniósł wzrok na swoje kolano na którym spoczywała
taca z jedzeniem. - Wiesz, kochanie na chwilę obecną wolałbym abyś
się nie ruszała.
-Jakoś to zniosę... - cóż i tak nie chciałaś być pojona
przez niego. Sans wsadził sobie do ust kilka frytek i powoli je
przeżuwał wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
-Ale skoro jesteś taka grzeczna, śmiało. - Twoje serce zabiło
wyraźniej, kiedy ten zabrał dłoń z Twojego biodra abyś mogła
swobodnie się wychylić i napić. Tak dobrze pić samej. Ostrożnie
odstawiłaś naczynie na miejsce i usiadłaś obok Sansa, na Twojej twarzy
pojawił się niewielki uśmiech.
-Grzeczna dziewczynka.
Podczas reszty posiłku nic nie mówiliście, aż do momentu kiedy
większa kropla musztardy spadła na jedną z Twoich piersi. Sans
poruszył się szybciej niż zdążyłabyś zauważyć, poczułaś
jego język. Zlizał przyprawę smakując więcej ciała niż było
to konieczne. Byłaś jednakowo zaskoczona co i zdenerwowana, ale z
doświadczenia już wiesz, że lepiej zignorować tego typu zachowanie.
Chciał Cię sprowokować, a więc odegrasz się będąc spokojną.
Ostatecznie puste opakowanie zostało wyrzucone do kosza, a Ty
czułaś się pełna. Zjadłaś pyszny posiłek (no i odrobinkę
obrzydliwości). Sans też wyglądał na zadowolonego, pozwalając Ci
spokojnie dopić wodę. Mimo wszystko, wieczór był całkiem
miły.
Szkielet przeciągnął się, a Ty zdałaś sobie sprawę, że lekko drzemałaś obok niego. Czułaś jaki był gorący, mimo temperatury panującej w pomieszczeniu, nadal byłaś przecież naga.
-Cóż, pora spać. - zmroziło Cię. Ostatnim razem kiedy poszedł
spać skończyłaś z wyrwaną duszą. Nie pamiętasz zbyt wiele z
tamtej nocy, poza bólem, strachem i poczuciem rozdarcia. Przez myśl
przebiegło Ci wspomnienie rozrywanej pomarańczowej duszy, wtedy w
lesie. Podciągnęłaś nogi pod brodę i objęłaś je starając się
chronić swoje małe serduszko przed porwaniem. - Zostajesz tu, czy
idziesz ze mną?
-Zabierzesz mi duszę, jeżeli będę chciała zostać tu?
-Tak. - Ok, nie masz więcej pytań. Podniosłaś wzrok na piętro.
Sans i tak już mógł robić to co chciał, więc pójście z nim
tam nie jest niebezpieczniejsze niż przebywanie z nim na kanapie. No
i zobaczysz więcej domu; może znajdziesz sposobność by uciec? No
i ... to był jego pokój. Jego własna przestrzeń osobista. No i
sam Cię do niej zapraszał. Poczułaś szarpnięcie duszy i zdałaś
sobie sprawę, że za długo się zastanawiasz.
-Z tobą. - przestał szarpać sercem.
-Chodź. - Podał Ci swoją dłoń. To ostatnia szansa na
wycofanie się i dobrze o tym wiesz. Opuszki palców dotknęły
kościstej ręki, pomógł Ci wstać z kanapy i poprowadził Cię do
góry.
Nie ma czego się bać. Będzie dobrze. Sans jest zmęczony. Ty
jesteś zmęczona. Idziecie tylko spać.
Na piętrze, nadal nie dostrzegłaś niczego co pomogłoby Ci
się stąd wydostać. Było co prawda okno na końcu korytarza, ale
zabite deskami. Były też dwie pary drzwi. Jedna ze znakami
ostrzegawczymi. Drugie były puste. Zatrzymałaś się przy
pierwszych przypuszczając, że to będzie dobra decyzja, ten jednak
popchnął Cię delikatnie zmuszając do stawiania kolejnych kroków.
Czułaś, że serce zaraz Ci eksploduje. Zamknęłaś oczy
starając się wziąć kilka głębszych wdechów, by odzyskać
zmysły. Nie zdałaś sobie nawet sprawy, kiedy weszłaś do jego
pokoju. Zamknął delikatnie za sobą drzwi. Przekręcił zamek. Jasna
cholera! To był zły pomysł, bardzo zły pomysł. Sans dostrzegł
jak zaczynasz panikować i czule przytulił Cię do piersi kładąc
brodę na czubku Twojej głowy.
-Ciiiii, spokojnie suczko. Nie masz się czego bać. Jesteśmy
tutaj tylko we dwójkę. Nie zrobię ci krzywdy. - czułaś jak
gładzi Cię po włosach, a potem przesuwa dłoń wzdłuż
kręgosłupa. To nie pomogło Ci się uspokoić.
Panika przybierała na sile, chciałaś podejść do drzwi i
wyjść. Tym czasem, on delikatnie zabrał duszę z Twojego ciała.
Nie wyciągnął, ona sama do niego wyszła unosząc się w
przestrzeni między wami. Rozświetlała mroki pokoju. Chciałaś jej
dotknąć, byłaś ciekawa jaka jest w dotyku, dostrzegłaś w niej ...
ciemno-niebieskie refleksy.
-Sans...
-Nie martw się ptaszyno, jesteś bezpieczna. Chcę mieć pewność,
że nie będziesz próbowała zrobić jakiegoś głupstwa kiedy będę
spał. - Przyglądałaś się, jak delikatnie wsadza Twoje fioletowe
światełko do klatki podobnej do tej dla ptaków. - Widzisz? Miło i
bezpiecznie.
-Sans, proszę. To złe uczucie... Nie chcę go...
-Ciiii, już dobrze suczko. To coś do czego będziesz musiała
przywyknąć. Zrelaksuj się. Jesteś bezpieczna ze mną. - Klatka
była zamknięta na niewielki łańcuch. Nie zauważyłaś kiedy Sans
wrócił do Ciebie. Skupiałaś się na tym małym migoczącym
serduszku, niemalże czułaś kraty oddzielające was. - Będzie cię
bolało bardziej jeżeli będziesz o tym myśleć. Skup się na czymś
innym.
Ale nie umiałaś. Chciałaś ją odzyskać.
-Tędy, ptaszyno. - delikatnie pociągnął Cię za ramię
odciągając Cię od klatki, każdy krok sprawiał Ci ból. Po kilku
krokach zatrzymałaś się. Może, jeżeli się odprężysz, ten zelżeje? Nadal nie umiałaś oderwać od niej wzroku. W końcu, Sans
stanął naprzeciwko Ciebie skutecznie blokując Ci pole widzenia.
-Zamiast na swojej duszy, skup się na mnie.
-Zamiast na swojej duszy, skup się na mnie.
autor: glitterypeachlover
Przeniosłaś na niego wzrok starając się zrobić to co powiedział. Ciężko było Ci utrzymać w ryzach myśli, czułaś się tak, jakbyś była pijana, albo jak bardzo senna. Wszystko było takie przytłumione. Kościste palce przesunęły po Twoim policzku, skupiłaś się na nich. Zamknęłaś oczy na chwilę starając się rozpoznać dziwne doznanie i przygotować się na kolejne dotyki, delikatne pieszczoty. Czując się odrobinę pewniej podniosłaś powieki, jedno jego oko świeciło się na czerwono, a za jego plecami Twoja dusza migotała na fioletowo.
-Nie myśl, zacznij czuć.
Twoje myśli powtarzały jego słowa.
Jedna z jego dłoni zatrzymała się na tyle Twojej głowy, druga
zaś na plecach. Powoli Sans przybliżał Cię do siebie. Zamierzał
Cię pocałować. Twoje serce zabiło mocniej, a fioletowa poświata zamigotała gwałtowniej. Nie chciałaś tego. Przybliżył
się. Naprawdę tego nie chciałaś. Dłoń na Twoich włosach
zacisnęła się, jak tylko starałaś się odwrócić twarz.
Zamknęłaś prawie boleśnie oczy i zwarłaś usta. Usłyszałaś
jak Sans się śmieje, zaczął skubać zębami Twój kark.
-Nadal się siebie boisz, suczko? - przesuwał językiem po
skórze, aż po samo ucho
-Nie chcę tego – w końcu się odezwałaś
-To już twój problem, nie mój. - naparł na Ciebie ciałem
zmuszając abyś usiadła na materacu
-Powiedziałam NIE! Nie rozumiesz słowa „nie”? T....to gwałt!
Nie dotykaj mnie! - cofnęłaś się najdalej od niego. Zniosłaś
już naprawdę wiele, ale nie położysz się pod nim akceptując to
co ma się stać. Nie byłaś idiotką, oczywiście że był
silniejszy od Ciebie na wiele sposobów, ale nie oznacza to tego, że
przestaniesz mu się opierać. Nie poddasz się.
-Oh, suczko. A byłaś taka grzeczna dzisiaj. - poruszał się
powoli w ciemnościach pokoju, dostrzegłaś że jego uśmiech
zmienił się. Wyglądał jak głodny wilk czający się na
owieczkę. Klęknął na łóżku obserwując Cię uważnie. -
Powiedziałem, że się tobą zaopiekuję. - cofnęłaś się jeszcze
dalej, twoje plecy dotknęły zimnej ściany – Powiedziałem, że
już nikt więcej cię nie skrzywdzi. - Patrzyłaś na jego głowę,
światło czerwieni z jego oka mieszało się z fioletową poświatą
Twojej duszy. Chciałaś go kopnąć, ale spudłowałaś. Poruszał
się szybciej niż mogłaś zauważyć, w ten sposób trzymał Cię
teraz za obie nogi i przygniótł je do materaca, podciągając Cię
jednocześnie do siebie.
-Jedyną osobą, jaka mnie krzywdzi to TY! - chciałaś go
spoliczkować, ale znowu bez problemu uniknął Twojego ciosu. Coś
dziwnego złapało Cię za kostki, tak jakby drewniana deska
powstrzymywała Cię przed ruszaniem nogami. Twoja dusza była rozdarta, z jednej strony migotała rozpaczliwie w panice, z drugiej przenikały przez nią nikłe smugi jasnego światła.
-Kochanie, cokolwiek ma się stać to się stanie. Nie masz
wyboru. - Sans miał już swobodne
ręce, po tym jak unieruchomił Twoje dolne kończyny. Próbowałaś się wyszarpać, lecz za każdym razem, kiedy
zbierałaś siły aby wyswobodzić się, to co Cię trzymało
zwiększało swoją siłę. Potem poczułaś jak coś łapie Cię za
nadgarstki. Chciało Ci się płakać. Dlaczego jesteś taka słaba?!
Chciałaś walczyć, ale czułaś, że właściwie się poddałaś. To
bez sensu. On jest za silny...
-Choć tak naprawdę masz jeden wybór, mała ptaszyno. - Wziął
jedną z Twoich dłoni i przyciągnął ją do swoich zębów,
składając na jej wierzchu coś w rodzaju pseudo pocałunku, a potem
odstawił ją za Twoją głowę. Następnie przesunął Twoje
skrępowane ciało na łóżko, tak abyś leżała i związał Twoje
ręce na plecach. Jak tylko puścił ramiona, patrzył z satysfakcją
jak bezskutecznie starasz się poruszyć rękami by je wyswobodzić.
Nic z tego.
-Możesz wybrać: zaakceptowanie tego co ci daje. - Jego głowa
przesunęła się w dół, na wysokość Twoich piersi. Polizał
to miejsce, gdzie jakiś czas temu spadła kropla musztardy. Mimo to
nadal nie spuszczał Twojej twarzy z oczu. - Mogę sprawić, że będzie ci przyjemnie. - Jego język przesunął się na drugą
pierś, tym razem kręcił nim dookoła sutka, ten w odpowiedzi
szybko zrobił się twardy. Przyglądając się jego zabiegom zdałaś
sobie sprawę, że jego język promienieje nikłym, czerwonym światłem
zupełnie takim samym jakie wydobywa się z jego oka. - Chcesz aby
było Ci przyjemnie?
-Nie! Nie w taki sposób. Proszę. Sans.
Twoje prośby były niezauważone, gdyż ten wrócił do
poprzedniej piersi pieszcząc tak samo jak poprzednią, a potem dłońmi
przybliżył je do siebie. Poczułaś jak zaczyna gryźć Twoją skórę, mocno, lecz nie wystarczająco aby ją przebić. Mimo wszystko, nadal wydawał się być delikatny. Jego ręce pieściły Twoją
klatkę piersiową, przesuwały się powoli w dół, znacząc jego
obecną pozycję. Powoli smakował każdego kawałka Twojego ciała.
Zmierzał w kierunku brzucha. Jego ręka zaczęła gładzić płatki
Twojego kwiatu, druga pieścić Cię po biodrze. Podniósł głowę
przyglądając Ci się z uwagą.
-Z kim walczysz, suczko? - Czułaś jego ciepły oddech między
swoimi nogami. Kiedy próbowałaś się wyszarpać, materiał na
Twoich nadgarstkach zacisnął się odrobinę mocniej. Nie mogłaś
nic zrobić jak tylko pozwolić mu na to co robił.
-Z tobą!
-Dlaczego? Krzywdzę cię? - brzmiał tak jakby był zmieszany.
Chciałabyś powiedzieć mu, że: tak, krzywdzi. Jednak jak tylko jego
język wbił się głęboko w Ciebie, aż odebrało Ci dech. Pokój
wypełnił taniec wielu odcieni fioletowego. Ból? Nie, to
zdecydowanie nie był ból.
-J....ja tego nie chcę! - Kolejne gwałtowniejsze przeciągnięcie
języka po Twojej kobiecości. Starałaś się uciec biodrami, lecz
to wywołało nic innego jak tylko ciepły śmiech. Szybko zdałaś
sobie sprawę z tego, że Twoje ciało czerpie przyjemność nie
tylko z tonu jego głosu, ale także z dotyku.
-Walczysz sama ze sobą. Ja chcę dać ci rozkosz. - Jego język zawędrował na Twoje wejście, lecz tym razem nie wbił
się w Ciebie. Wstrzymałaś oddech i przygryzłaś wargę. Czułaś
jak Twoja łechtaczka rozpaczliwie pulsuje spragniona kolejnych
pieszczot. Wręcz kusi by się nią pobawić. Starałaś się stłumić
jęki, lecz to tym bardziej go nakręcało.
-Dlaczego sobie tego zabraniasz?
Wzięłaś wdech. Cisza była rozpaczliwa.
-B....bo.... to.... złe...
-Nie, suczko. Nie ma niczego złego w rozkoszowaniu się życiem,
w czerpaniu przyjemności ze swojego ciała. - i raz jeszcze jego
język zwiedził Twoją kobiecość od środka, lecz tylko na chwilę.
Prawie byś przegapiła tę sekundę, gdyby nie ponowił ataku raz
jeszcze i kolejny i jeszcze jeden. Ostatecznie przywarł do Ciebie
wirując językiem po ścianach Twojej wilgotnej dziurki. Szeptałaś
błagając, aby przestał, dyszałaś ciężko. Na chwilę się
zatrzymał, dając Ci szansę byś odzyskała oddech.
-Jak to może być złe?
-Sans... błagam. - Próbowałaś walczyć ze swoim ciałem, ale
nawet ono Cię zdradziło. Nie wiedziałaś o co w tej chwili go
prosisz. Czułaś się rozbita.
-Powinnaś przestań siebie ranić, ptaszyno. - Jego palce
znajdowały się teraz na Twojej łechtaczce, delikatnie nią
poruszając, przesuwając się po niej, głaszcząc. Jego kciuk
zagłębił się w Ciebie. Przekrzywiłaś głowę, aby zobaczyć co
ten potwór Ci robi i zamarłaś. Jeżeli miałabyś powiedzieć, jak
wygląda diabeł, opisałabyś teraz jego twarz. Owiany
czerwono-fioletową poświatą, jego wzrok mówił tyle, że nic
innego na świecie nie ma dla niego znaczenia. - Chcę cię
uwolnić, chcę usłyszeć jak śpiewasz. Też tego chcesz?
Zaśpiewasz dla mnie, ptaszyno?
-Sans. - opuściłaś głowę. Tego było za wiele. Czułaś
rozkosz, nie miałaś już sił tłumić w sobie jęków. Nie byłaś
pewna, jak zareagowałabyś teraz gdyby Cię uwolnił. Odepchnęłabyś, a może... przytuliła się do niego?
-Powiedz.
-Proszę. - Brakowało Ci jeszcze tylko trochę. Nie masz już
nawet ochoty walczyć. Nic teraz się dla Ciebie nie liczy. Utknęłaś
w tej chwili. Uwięziona między ostatecznym spełnieniem, a
cielesnymi doznaniami. W połowie drogi do dna piekła.
-Powiedz mi czego chcesz.
-Abyś mnie uwolnił – te słowa były jak magiczne zaklęcie,
jakie sprawiło że Sans przestał się hamować. W jednej chwili
znalazł się na Tobie, jego język i zęby naprzemiennie pieściły
Twoje ciało. Zachowywał się tak, jakby chciał pożreć Cię całą.
Dłonie rozpaczliwie wsunęły się we włosy, pieściły piersi,
przylgnął do Ciebie całym sobą spragniony dotyku Twojej skóry.
Ta była śliska od potu, dość wrażliwa by czuć kości
pod jego koszulą.
Nie było to złe uczucie, kości na ciele. Twoje biodra desperacko poruszały się w górę i w dół spragnione doznań, jak tylko przybliżył się do Ciebie jeszcze
bardziej. Poruszałaś nimi na boki. W upojnej chwili rozkoszy
poczułaś jak coś ciepłego napiera na Twoją wilgotną szparkę,
pragnące skosztować jej wnętrza. Nie zadawałaś sobie nawet
trudu, aby odgadnąć co to było. Rozchyliłaś uda. Byłaś taka głodna. Sans nie marnował nawet chwili i wszedł w Ciebie, nie
cofając się przed niczym. Twoje mokre wnętrze przywitało go z
radością. Uniósł się lekko na łokciach, poruszając rytmicznie lędźwiami. Słyszałaś jego jęki na karku. Wasze ciała czerpały przyjemność z własnej obecności.
Upragniony orgazm przybył wraz z jego finalnym pchnięciem, przy
którym wypełnił Twoje wnętrze sobą. Krzyczałaś z rozkoszy, a
potem starałaś się złapać oddech. Twoje nogi drżały, spazmy
były dłuższe niż kiedykolwiek. Sans pozostał nieubłagany,
miałaś wrażenie, że wchodzi w Ciebie jeszcze głębiej zwiedzając
najdalsze zakamarki Twojego ciała, i w ten sposób drugi orgazm
przybył nim pierwszy się jeszcze zakończył.
Byłaś zagubiona. W uczuciu, w myślach, w czasie i przestrzeni.
Pokój wypełniał taniec barw czerwieni i fioletu, a także barw
które stanowią połączenie tych dwóch. Sans opadł na
Ciebie z głośnym stęknięciem. Skubnął Cię w ramię mrucząc
nisko. Nadal czułaś jego ciepło w sobie, nie chciał zrezygnować
z tej pozycji. Można powiedzieć, że się rumieniłaś, ale to nie
odda w pełni tego jak czerwona była Twoja twarz. Przez chwilę
poczułaś jak kręci biodrami desperacko wchodząc w Ciebie raz,
albo nawet dwa razy nim wyszedł z głośnym westchnięciem.
Ostatnim co słyszałaś, nim przybył słodki sen, który Cię
uspokoił, to był głos kościotrupa nad Twoim uchem, szepczący.
-Moja .
Bardzo,bardzo chcę przeczytac juz teraz, ale zostawię sobie na wieczór, przy filizance herbatki I cieplej kąpieli :")
OdpowiedzUsuńRomantycznie xDDDD
UsuńDobra grzesznice..przyznawać się kto czekał na ten rozdział..*podnosi rękę do góry* No nie powiem,jestem zmieszana XDD Po skończeniu rozdziału gapiłam się w monitor dobre kilka minut z otwartą buzią,tsa ten rozdział jest zdecydowanie +18...Jeju no nie wiem co dalej napisać XDD ale też mnie jedno zastanawia..kiedy sans ma zamiar nam oddać ciuchy? >:DD
OdpowiedzUsuńHm spojler - w kolejnym rozdziale da nam pa ba ba baaaaaaam szorty. Więc to już coś xD
UsuńPhah, cieszę się, że rozdział się podobał ^^
Wooo! Odzyskamy ubranko! No nieźle B)
UsuńNooooo nie wiem czy takie "nieźle" xD Ale będziemy mieś szorty ^^ To już coś.
Usuń*ręka w górę*ja czekałam i się doczekałam oby było tego więcej
Usuń*podnosi rękę do góry
UsuńJa też czekałam na taki rozdział.
"Nie ma czego się bać. Będzie dobrze. Sans jest zmęczony. Ty jesteś zmęczona. Idziecie tylko spać." Taaa...jasne xD No cóż ja spadam czytać dalej. Odmeldowuję się.
OdpowiedzUsuńHehehehe xD
UsuńW pewnym momencie zrobiłam tak: gdy już wiedziałam, że będzie "ten" moment wyłączyłam stronę, weszłam na yt, gdzie były półgodzinne ćwiczenia i obiecałam sobie, że przeczytam to po tym jak zrobię te ćwiczenia....cholera, ale mam motywację xD Ale ważne, że działa. Właśnie przeczytałam, już wiem, że będę miała zakwasy - było warto ;3 Pochłonęłam resztę chyba w niecałe 5 minut...
UsuńPhahahaha xD Grunt to być z d e t e r m i n o w a n y m
UsuńxDDDDDDD
Yumi, mam pytanie - czy wolisz, żeby być na bierząco informowana o komiksie, mieć dostarczane ilustracje i wpływać na fabułę, czy wolisz być zaskoczona?
UsuńEttto kurcze ciężkie pytanie. Wiesz, jestem ciekawa jak to będzie szło, nie mam zamiaru wnikać w fabułę jak postanowisz się podzielić ze mną aktualnym komiksem, chyba, że sama zapytasz się mnie o coś. Tak więc, jeżeli chcesz mnie informować i pokazywać jak stoi Twoje dzieło, to śmiało ^^ Ja obrażona nie będę xD
UsuńJakie chcesz mieć "relacje" z Sans'em...albo raczej Sans'ami xD
UsuńNamiętne xD
UsuńOrgia grupowa!
A tak poważnie ... to nie wiem, naprawdę. Owszem, jakby to powiedzieć Klasyczny Sans i Sans z UF, a także G, SwapSans iiii to takie moje erotyczne oczka w głowie obecnie aaaaale no nie wiem. :x Przyjaźń, zacznijmy od przyjaźni.
Z doświadczenia swojego i wielu twórców zarówno opowiadań jak i komiksów wiem, że wszystko co dotyczy UT "tworzy się samo" więc zobaczy się co dalej będzie xD
Jak już skończę komiks, będziesz musiała zrobić do tego Dubing xD Będzie ciekawie ;3 (Będą gify)
UsuńTylko pod warunkiem, że też będziesz dubbingować xD
UsuńNo ok xD Ale do skończenia komixu jeszcze dużo czasu ;-; Mam tylko 1 obrazek, który ci pokazałam i całkiem długi (jak na mnie) gif xD Ale no cóż...zaczęłam wczoraj xD
UsuńSpokojnie i tak jestem bardzo wzruszona tym co robisz ^^ Naprawdę ^^
UsuńCieszę się, że w jakiś sposób mogę ci wynagrodzić twoją pracę. Chce żebyś to uznała za prezent od czytelniczek, a nie tylko odemnie ;3
UsuńA dlaczego od wszystkich, a nie od Ciebie, skoro to Ty nad tym siedzisz i poświęcasz swój czas?
UsuńBo wszyscy jesteśmy ci wdzięczni xD Nah, sama nie wiem xD
UsuńJak robisz coś sama to mów, że robisz to sama. ^^ Tak więc jestem wdzięczna Tobie, konkretnie Tobie ^^
UsuńDzięki ;3 Zaraz ci wyślę przetłumaczone komiksy xD I spokojnie, to nie tak, że marnuje czas i w ogóle. Chcę ci jakoś pomóc i odwdzięczyć za twoją pracę xD I sprawia mi to wiele radości ;3
UsuńTo było piękne :') Czemu Sans nie istnieje? :(
OdpowiedzUsuń~Andgora
Ja będę wierzyć dopóki nie minie 2019 ;-; Bo wiesz...201x, może istnieje jakaś zapomniana góra, a przed nami zatajono historię? Tylko weź teraz szukaj, która to...
UsuńJak to nie istnieje? :c Istnieje!
UsuńNic się nie stanie mówili, zmęczeni są, mówili.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, świetne. Czasami zastanawiam się jak ty to wszystko tłumaczysz. Łał.
Mam książkę na każdą okazje. Chcesz coś fajnego i zabawnego "Ciche momenty", Spokojnego i ciekawego "Czy to uczyni cię szczęśliwą?", +18 To.
Naprawdę dziękuje ci za to wszystko.
Bo ja dbam o wszystkie potrzeby moich czytelniczek (i czytelników xD). A do usług, do usług. Właśnie tłumaczę punkt widzenia Sansa z mrocznych momentów. Jeszcze tylko 3 strony, fiu. To jutro wrzucę ^^
UsuńJuz myslalam, ze pojawi sie dopiero pod koniec tygodnia czy cos, bo mroczne I ciche momenty są zawsze dłuuuugie,a tu proszę! Yumi,naprawdę ostatnio mnie rozpieszczasz ;w;
UsuńYay! W takim razie, przetłumaczę ci dużo komiksów, żebyś wstawiła we wtorek xD
Usuń*zerka znad 12 stron mrocznych momentów* tya, dla tej autorki rozdział mający 9 stron jest "krótki"... >.> A co do komiksów to spokojnie, jak na ten moment to tak, jutro mroczne momenty, 1 będę chciała wrzucić swój wiersz z okazji dnia zmarłych, a potem... a potem nie wiem, to co się przetłumaczy. Więc spokojnie, komiksów na ten moment nie trzeba ^^
UsuńI tak już przetłumaczyłam 5 xD
UsuńZgoda, tylko jakbyś mogła to podsyłaj mi też adresy stron, abym mogłam się kontaktować z autorami, że powstało tłumaczenie ich komiksów, albo abym po prostu wiedziała skąd bierzesz (prawa autorskie i takie tam zobowiązują)
Usuńhttp://pokazywarka.pl/rasiwe/ - http://anscathmarcach.deviantart.com/art/Undertale-Comic-Dirty-Mind-580015211
Usuńhttp://pokazywarka.pl/h1p5b6/ - ni hu hu nie mogłam znaleźć, ale stąd brałam. Nie jestem pewna kto jest autorem ;-; http://qtarts.tumblr.com/post/133309582798/they-only-let-him-keep-looking-for-like-half-an
http://pokazywarka.pl/9kc0gg - tutaj tak samo, brałam z pinterest.
http://pokazywarka.pl/xxyq2c/ - http://absolutedream.deviantart.com/
http://pokazywarka.pl/nzbjgo/ - http://theodd1sout.com/
A i jeszcze jedno - http://pokazywarka.pl/2fsgip/ - http://midnightsketches.deviantart.com/art/Undertale-comic-Reforming-Chara-584052183
UsuńSansy Skeleton a ty ten komiks ostatni sama tłumaczyłaś? Bo znalazłam identyczne tłumaczenie na YouTube,który został wrzucony ''25.04.2016''
UsuńTak, mogę ci pokazać program, w którym to tłumaczyłam. Rozumiem podobieństwo, ale porównaj przedostatnią scenę, napisałam to na tablecie graficznym, a potem potroiłam warstwę, zmieniając przy tym opacity, tworząc przy tym ten efekt. Nigdy nie ukradłabym tłumaczenia, zawsze robię to sama. Jeżeli co poproszę o link, ok?
UsuńAle ja nie mam pretensji,byłam po prostu ciekawa.Wybacz,jeśli poczułaś się urażona z mojej strony.
UsuńNie, spokojnie ;3 Chciałam tylko "wytłumaczyć".
Usuń12 stron... Aż nie chce mi się myśleć, ile z tym musi być roboty :o
OdpowiedzUsuńA to tylko tłumaczenie, jeszcze trzeba będzie to poprawić ^^ Taaaaak więc trochę zabawy z tym jest. ^^ Została mu już tylko stroooona xD Jak dobrze pójdzie to przed 22 zrobię xD
UsuńNie czytałam tego w tramwaju. Nie czytałam. Och, kurwa. Dzięki Bogu, że nie czytałam tego w tramwaju.
OdpowiedzUsuńGrzeczna dziewczynka xD
Usuń