6 października 2016

Undertale: Lepszy świat - Rozdział IX by Silent Omen [opowiadanie skasowane] [+18]

Notka od autorki bloga: Niniejsze opowiadanie nie jest moje. Należy ono do Silent Omen, która jakiś czas temu po opublikowaniu kilku rozdziałów skasowała swojego bloga wraz ze stworzoną przez siebie historią. Postanowiłam do niej napisać i poprosić o przesłanie opowiadania oraz - o to by zgodziła się, abym w jej imieniu publikowała. We współczesnym internecie naprawdę mało jest dobrych polskich opowiadań. Jej jest najlepszym jakie znalazłam w polskim fandomie Undertale. 
Tak więc nie przeciągając dalej, oto i ono.

Słowem wstępu:
Frisk stara się przekonać Asgora, żeby porzucił plan zniszczenia bariery. Tłumaczy, że świat wcale nie jest tak przyjaznym miejscem, jak mogłoby się wydawać. Chcąc uniknąć ostatecznej walki z królem spędza czas w Podziemiu na szukaniu innego rozwiązania i ciesząc się towarzystwem przyjaciół.
Opowiadanie przedstawia perypetie głównych bohaterów uniwersum Undertale. Jest to historia alternatywna, z dużą domieszką humoru i pozostająca w zgodzie z głównymi wątkami fabularnymi oraz z kanonem gry.
---
Ostrzeżenie:
Opowiadanie może zawierać: wulgarny język, opisy przemocy i scen erotycznych, wątek poruszający tematykę miłości homoseksualnej. Kierowane do czytelników pełnoletnich. 
SPIS TREŚCI:
Rozdział IX (obecnie czytany)

- OJEJKU, JAK DOBRZE, ŻE JESTEŚ! – Papyrus wciągnął skostniałą dziewczynę do środka i uściskał mocno na powitanie. – Sans! Sans! Chodź tutaj! Zobacz kto przyszedł!

O nie, tylko nie to…

Nawet nie zdążyła zareagować. Po chwili zdającej przeciągać się w nieskończoność drzwi od pokoju na piętrze uchyliły się. Sans wytoczył się leniwie ze środka będąc przekonanym, że Papyrus znów sprosił Undyne. Tymczasem…
- H…hej… - wykrztusiła Frisk bojąc się spojrzeć do góry. Szkieletowi tylko przeszło przez myśl:

No, to żeś braciszku dojebał mi niespodziankę.

 - Rany, ale się trzęsiesz! – wykrzyknął Papyrus nie zdając sobie sprawy, że to bynajmniej nie z powodu zimna. – Zrobię ci gorącej czekolady, może być? Jasne, że tak! Czekolada a’la Papyrus Wielki od razu cię rozgrzeje! – i już go nie było. Frisk przestąpiła z nogi na nogę i zaczęła wykrzywiać sobie palce.
- Pfff – prychnął Sans. – Zmieniłaś się… trochę – otaksował ją uważnym spojrzeniem, ale ona nie odważyła się go odwzajemnić.
- Z cynamonem chcesz?! – z kuchni wychynęła gęba Papyrusa.
- N-nie… nie trzeba…
- To dobrze, bo i tak nie mamy! Nye-hehe!
Stała na środku pokoju ze spuszczonymi oczami wbitymi w podłogę. A on tam u góry nad nią, niczym kat w różowych ciapkach napawał się jej psychicznym dyskomfortem. Nerwowa aura zawisła w powietrzu. Słyszała dochodzący z kuchni bulgot gotującej się wody i łomot własnego serca.
- Co stoisz jak kołek? Zapraszam na górę, dzieciaku – zaskoczona ośmieliła się zwrócić ku niemu. Dostrzegła fosforyzujący błysk w jego lewym oku. Jak to „zaprasza na górę”?!!!
- Sans! Frisk na pewno jest zmęczona, jutro zaprosisz ją na randkę do swojego pokoju! – młodszy postawił kubki z parującym napojem na komodzie.
- Nie jestem tak cierpliwy. NALEGAM – powiedział z czymś niepokojącym w głosie; czymś, czego nie wyłapał jego brat, a co zostało odczytane bezbłędnie przez dziewczynę. I to COŚ było skierowane do niej.
- Zobacz no tylko! Sam jest leniem, ale jak przychodzi co do czego, to nie umie poczekać! – zbulwersował się.
- Sorki brat, dawnośmy się nie widzieli. Musimy nadrobić ploteczki – mrugnął porozumiewawczo z tym klasycznym wyszczerzem na twarzy, a jej zapaliła się czerwona lampka w głowie.
- Emm… - zaczęła niepewnie Frisk. – Ja… ja naprawdę miałam ciężki dzień. Ja… - na dłużej zapatrzyła się w jego oczy i już nie mogła przed nimi umknąć. Żarzyły się ostrym blaskiem przypominającym jarzeniówki ze szpitala psychiatrycznego. Dziwne… Jak za sprawą magicznego uroku kolana zaczęły jej mięknąć, a na ciało spłynęło osobliwe odprężenie. To prawda, że była wykończona, że marzyła jedynie o tym, by położyć się do łóżka, ale o co tu… Och, co to za przyjemne ciepło?
- Frisk? – dobiegał do niej czyjś głos, znajomy, lecz niewyraźny, odgrodzony niewidzialną kurtyną.
Widoczność falowała tracąc ostrość, jakby nażarła się psychodelicznych ziółek dla artystów poszukujących inspiracji w odmiennych stanach świadomości. W końcu jej świadomość osunęła się w najczarniejszą ciemność. 

Ach witaj znowu, słodka śmierci… Tęskniłam…

***

Ile razy można umrzeć za jednego życia? Czy przeznaczona jest jej wieczna tułaczka po limbie? Czy ma przemierzać je po wsze czasy, wciąż na nowo, niby pokutująca DUSZA, której nie dane zaznać spokoju?
- Nieba nie ma, a tu jest czyściec bez wyjścia. Piekło? Pytasz o piekło? To każdy nosi w sobie -powiedział jej niegdyś Sans. Och, dlaczego to wspomnienie wróciło?
Wielokrotnie, gdy śmierć zdawała się być ostateczna i już wyciągała po nią swoje macki, myślała, że to właśnie teraz. Coś ciągnęło ją w górę i było jej tak dobrze, tak błogo. DUSZA stawała się wówczas spójną energią, czystą kulą światła. I nic więcej nie miało znaczenia, bo wokół rozciągała się niezmierzona jasność wypełniona utęsknionym spokojem. Gdziekolwiek trafiła, pragnęła tu zostać. To było niebo, w które nie wierzył Sans.
Lecz po chwili spadała w głąb ciemnego tunelu, holowana jakąś nieludzką łapą. Upragniona śmierć drwiła sobie z niej w najlepsze rwąc jej DUSZĘ na strzępy i scalając na nowo.

O ironio, jeżeli Bóg istnieje, to robi sobie ze mnie jaja. Jestem jak ten dziad z laską, któremu łaskawie, po czterdziestu latach zapieprzania po pustyni pokazał Ziemię Obiecaną. A potem zrywając boki ze śmiechu rzekł mu Pan: won do piachu. GAME OVER.

O, tak to sobie wyobrażała. Była więźniem tego ciała, tej woli życia, tej kurewskiej DETERMINACJI, która wiązała jej ręce pętami. Czuła niemalże fizyczne wpijanie się sznura w nadgarstki.

Czuła… się… związana…

Ocknęła się z tępym bólem głowy jak po ostro zakrapianym melanżu. Słabe światło żarówki wdzierało się pod jej powieki, więc przechylała głowę to w prawo, to w lewo. Zasłoniłaby twarz ręką, ale… nie mogła. Nie mogła?!
- Nie krzyw się tak, wyglądasz głupio – odezwał się rozbawiony głos. Brzmiał swojsko, znała go z opowiadania żartów, długich, serdecznych rozmów, dla których zarywało się noce…
Poruszyła ręką dla pewności, lecz napotkała opór. Co, do cholery… Zmusiła się do otworzenia oczu, choć przyszło jej to z niemałym trudem.
- No dzień dobry królewno – przywitał się Sans czule głaszcząc dziewczynę po policzku. Uśmiechał się do niej tak łagodnie... Rozejrzała się wokół i od razu wrzasnęła na całe gardło. Spłonęła rumieńcem wstydu. Była naga. Leżała na łóżku, w pokoju, który skądś kojarzyła, lecz nie był to dobry moment, by zastanawiać się skąd. Gwałtownie się szarpnęła. Nadaremno. Chciała osłonić wstydliwe części swojego ciała, ale to było praktycznie niemożliwe – miała nadgarstki oburącz związane nad głową, przymocowane chyba do ramy łóżka. Niczego nie pamiętała! Jak do tego doszło?! Spojrzała wypłoszonym, nierozumiejącym wzrokiem na potwora, który wcale nie próbował ukryć, iż ta sytuacja niezmiernie go bawi.
- Musiałem się upewnić, czy nie kitrasz gdzieś noża. Pewnie domyślasz się czemu? – wyjaśnił sugestywnie. Przeciągnął kościstym palcem po jej udzie, na co ta ścisnęła nogi ciasno przy sobie. – Przyznam, że jestem pozytywnie zaskoczony… W ostatniej linii czasowej w tych okolicznościach byłbym, jak to się u was mówi…? Pedofilem?
Czyli nie zabił jej, jak początkowo przypuszczała. W przeciwnym wypadku obecna linia czasowa urwałaby się, a żeby skorzystać z mocy ZAPISU po odniesionej śmierci, musiałaby cofnąć się do momentu, w którym trafiła do Podziemia po raz pierwszy jako dziecko. Dorastała jak normalny człowiek, ponieważ ten wymiar nie został nigdy ZRESETOWANY i dotąd był najdłużej trwającym.
- Co ci to da? Chcesz mnie zeszmacić? – ostatnie słowo niemalże wypluła czując gromadzące się pod rzęsami łzy upokorzenia.
- „Zeszmacić”? Za kogo ty mnie masz? To nie ja jestem czarnym charakterem tej historii.
- Więc… więc po co? – z kącika oka wymknęła się samotna łza i zniknęła gdzieś we włosach. Patrzyła na niego z bezsilną wściekłością, kiedy pochylał się nad nią z wrednym uśmieszkiem. Delikatnie dotknął mokrego śladu.
- Dla tego. – Zamyślił się na krótką chwilę, zanim podjął na nowo. – Możesz krzyczeć ile DUSZA zapragnie. LECZ NIKT NIE PRZYJDZIE. Nie planowałem takiego obrotu spraw, ale w zbiegi okoliczności też nie wierzę. Hmm… Możemy nazwać to przeznaczeniem?
- Sans… - jęknęła żałośnie. – Proszę… Proszę… Wiem, że mnie nienawidzisz. – Uciekła twarzą w ramię. Takie upodlenie… Tysiąckrotnie wolałaby już, żeby ją zabił.
- Przełkniesz tę gorzką pigułkę, moja piękna – głaskał ją czule po głowie. – Przełkniesz łzy bezsilności. Wyjaśnijmy sobie jednak coś na początek. Nie jestem jakimś sadystą, rozumiesz? Nie dostarcza mi przyjemności cudze cierpienie, nawet twoje. – Jego oczy błysnęły. - Przynajmniej nie w tym znaczeniu.
- Więc po co? Po co mi to robisz?
- Żebyś wiedziała co ja czuję każdego dnia – spojrzał na nią ze szczerą nienawiścią. – Pomogę ci tym razem, dzieciaku bawiący się w BOGA. Ale zrobię to w taki sposób, że odechce ci się powrotów do Podziemia, tak jak mnie odechciało się bezsensownego życia, które jest takim przez ciebie – szarpnął ją za włosy zrównując się z nią wzrokiem. Twarz miała opuchniętą od  płaczu. – Bez względu na ZAKOŃCZENIE tej historii, nie wrócisz tu więcej. Zabierzesz całą swoją DETERMINACJĘ na Powierzchnię i zostaniesz tam aż do usranej śmierci. Dopilnuję tego. Choćbym miał tą pieprzoną górę wypierdolić w powietrze! – syknął. Dobry boże, co za okrutne oczy… Gdyby tylko mogły zabijać, byłaby już krwawą miazgą z kości i mięsa. – Pokażę ci co to znaczy utknąć w martwym punkcie, pokażę czym jest inercja i absolutna zależność od czyjegoś widzimisię. Posmakujesz mojego losu. Wyryję ci w DUSZY tą nicość i niepewność, abyś nigdy nie zapomniała, że to TY jesteś klątwą ciążącą na nas wszystkich. – Sans kompletnie zatracił się w gniewie. W ogóle nie przypominał osoby, jaką dawnymi czasy nazywała swoim najlepszym przyjacielem. Teraz była tak przerażona, że żadne słowa nie mogły przejść przez jej krtań. Wstrząsały nią tylko coraz silniejsze spazmy płaczu, gdy docierał do niej sens tych słów. Odniosła wrażenie, że na jej psychikę oddziałuje jakaś paskudna, bezlitosna magia, która zaciska szpony na jej DUSZY stopniowo wydzierając z niej wszystko, co dobre i piękne. A przecież nie była aż tak zepsuta. To nie było normalne. Poniżenie z wolna ustępowało miejsca przeświadczeniu, że miała krew na rękach. Rój oskarżycielskich myśli naraz zaatakował jej umysł: że spośród wszystkich potworów to ona okazała się tą najpodlejszą duszą. Że wciąż widzą w niej przyjaciółkę, nadzieję na lepszy świat, podczas gdy w rzeczywistości jest zgnilizną toczącą Podziemie. Wypaczone sumienie rozpłatało jej serce jak rzeźnik kawał surowego mięcha.
Oto nadszedł jej sędzia z wyrokiem.
- Skoro już dotarło do ciebie kim naprawdę jesteś i jak działa moja MOC KARMY, pora na krok drugi. Mam nadzieję, że jesteś wyspana po tych dwóch dniach drzemki – w panice obserwowała wysuwający się z jego ust niebieski jęzor. Czy to w ogóle możliwe?! Przecież to szkielet! Chciała krzyknąć, wezwać pomoc, ale nie potrafiła. Zlizał łzy z jej policzka i przesunął się na szyję muskając palcami jej brzuch. Napięła wszystkie mięśnie. Oddech miała płytki.
- Sans… Sans… Proszę, przestań… ACH! – odrzuciło ją, kiedy ścisnął mocno za pierś. – Prze-stań…
- Słodka jesteś – brutalnie wepchnął jej język do gardła. – Mmmhmm…
- Błagam – jęknęła, kiedy oderwał się i omiótł ją bezczelnym spojrzeniem.
- Podoba ci się?
- N… nie – ugryzł ją w szyję. Podciągnęła się na tyle, na ile pozwoliły jej więzy.
- Jeszcze raz. Podoba ci się? – nieoczekiwanie wsunął rękę między jej nogi.
- NIE! NIE!!! NIE CHCĘ TEGO!!!
Dziewczyna wydała z siebie wizg zaskoczenia chcąc odkopnąć napastnika, lecz ten był szybszy. Przesunął się na materacu i siłą rozchylił jej kolana. Po jej policzkach ciurkiem płynęły łzy. Leżała przed nim obnażona, w całej okazałości i nic nie mogła zrobić. Nieważne, że protestowała i rzucała się po łóżku pragnąc uchronić od jego dotyku. On i tak sycił oczy widokiem jej nagiego ciała. Przywodził na myśl głodnego lisa pochylonego nad ofiarą.
- Proszę, nie… - skomlała czując się upokorzoną i zgwałconą.
- Zaraz będziesz jęczeć „proszę, tak” – cmoknął ją delikatnie w usta i ułożył się tuż obok, z głową na jej brzuchu. Instynktownie zwarła nogi, gdy czubkiem języka zataczał kółka dookoła pępka.
- Rozłóż te śliczne nóżki, skarbie. Nie zmuszaj mnie do bycia niemiłym. – Odpowiedział mu histeryczny śmiech.
- Jesteś zwykłym zboczeńcem. Gwałcicielem! KATEM! – syknęła. Zerknął na nią obojętnie. Emanowała wściekłością, bezsilnością, pogardą w najczystszej postaci. Dobrze. Wszystko się zgadza. Teraz znajdowali się na jednym poziomie.
- Więc jesteśmy tacy sami, nie? – odepchnął przeszkadzającą nogę i zacisnął dłoń na jej kobiecości. Podrzuciła biodrami sapiąc ciężko. Drętwiały jej ręce.
- Potwór – wycedziła.
- Człowiek – beznamiętnie odbił piłeczkę sunąc palcem wzdłuż jej szparki, w tę i z powrotem.
- Bydle!
- Mała suka.
- Skurwiel!
- Co tak ostro? – zachichotał z drwiną. – Chcesz grać dalej?
- PRZESTAŃ! – wierzgnęła, lecz nie wywarło to na nim żadnego wrażenia.
- Ohoho, ty mówisz „nie”, ale ta panienka – ścisnął ją wymownie za krocze – krzyczy „bierz mnie, jestem twoja”. Sama zobacz! – pokazał palce wilgotne od jej soków, a potem lubieżnie je oblizał. Spłonęłaby rumieńcem z zażenowania, gdyby nie to, że już była czerwona jak dojrzała truskawka.
- SPIERDALAJ SKURWYSYNIE! – zaszlochała czując cały ciężar swej bezradności.
- Taka mała, urocza dziewczynka, a z buzi szambo wybija. Wstydź się! – włożył palec w jej płeć, na co zareagowała stłumionym jękiem. – Nauczę cię dobrych manier – zaczął poruszać nim powoli, a po chwili dołączył do niego język pieszczący mały, różowy guziczek. Gdy wsunął do środka kolejny palec poczuł zaciskające się wokół mięśnie. Dziewczyna mimo woli postękiwała wiercąc się pod wpływem pieszczot. Umysł uparcie wypierał przyjemność, która odbierała ciału władzę; w końcu musiał odpuścić, poległ w tej bitwie. – O tak, to zdecydowanie bardziej ci pasuje – uśmiechnął się przebiegle patrząc w ciemne, zamglone oczy.
- Od… odpierdol się… - wydusiła niewyraźnie, na co Sans zareagował błyskawicznie. Lizał ją od środka zapalczywie, mocno przytrzymując za biodra, a ona podrygiwała w spazmach rozkoszy. Lina pętająca jej nadgarstki wydawała skrzypiące dźwięki, kiedy tak się miotała. Czuła, że jeszcze trochę i nie wytrzyma. Serce tłukło się jakby chciało połamać żebra, słyszała jego bicie. Bum-bum. Bum-bum. Bum-bum-bum-bum. I tak bez przerwy.
- Sa-ans…
- Wytrzymaj – wykonywał długie, pociągłe ruchy ręką i ssał ją jednocześnie.
O kurwa! O matko! O boże! - wzywała w myślach zastępy prostytutek, rodzinę, wszystkich świętych oraz boga, kimkolwiek był. Tym razem na pewno miał twarz kościotrupa i nazywał się Sans. 
Wznosiła się na wyżyny nieznanej dotąd ekstazy, jaka rozpaliła dziki płomień w jej ciele. Przyjemność rozchodziła się z miejsca, przy którym on tak zręcznie lawirował bez pośpiechu. W tej chwili należała tylko do niego - związana, spocona i uległa. Jeszcze nigdy nikt nie pieścił jej w ten sposób.
- S… Sa… ns…
Fala zniewalających dreszczy przeszła przez jej ciało, kiedy język Sansa zagłębiał się w pulsującym namiętnością wnętrzu. Ścisnął za krągłe pośladki z cichym pomrukiem. Odruchowo wypięła się do przodu bez słów prosząc o więcej. A on okazał ŁASKĘ i stymulował ją mocniej. Na moment straciła oddech, kiedy podciągnął jej nogi wysoko i położył sobie na barkach. Przez materiał jego bluzy czuła pod łydkami odstające, kościste obojczyki. Wtem, przerwał pieszczotę i zaczął się na nią gapić z szyderczym uśmiechem. Chłonął wzrokiem postać dziewczyny. Ciemne włosy rozsypane dookoła okrągłej, rumianej buzi, nadal mokrej od łez. Brunatne, błyszczące podnieceniem ślepia, maleńkie, teraz przygryzione usteczka. Płaski brzuch i nieduże, acz wyraźnie zarysowane piersi o koralowych sutkach, falujące w rytm przyśpieszonego oddechu. Jejku, ależ się zmieniła. Nie pamiętał kiedy ostatni raz ją widział, ale od tamtego czasu musiało sporo wody w rzece upłynąć. Gdyby jeszcze kilka dni temu ktoś mu powiedział, że dzisiaj będzie miał tuż pod nosem małą, rozedrganą cipkę Friska, chyba urwałoby mu ryj od parsknięcia śmiechem. Zaiste, fortuna bywa przewrotna.
- Fiu fiu, ale jesteś napalona – oznajmił udając ze znużeniem, że przeciera pot z czoła. – Hej, popatrz no na mnie. O, tak, właśnie tak. I skłam, że ci się nie podoba – miała ochotę przywalić mu w gębę. A potem przyciągnąć ją nogami tam, gdzie była chwilę wcześniej. Jednak ani więzy, ani duma nie pozwoliły zrobić żadnej z tych rzeczy. Zamiast tego fuknęła na niego marszcząc brwi:
- Obyś zdychał powolną i bolesną śmiercią, skurwysynie.
- Tak mówisz? Pragnę ci przypomnieć, że dopiero co darłaś się: „ACHHH, SANS! SAAANS! SAAAAANS!” – udał jej głos. W jej oczach błysnął gniew. Zebrała ślinę w ustach i z całej siły splunęła mu w twarz. Trafiła.
- Hmm, niezłego masz cela – starł z czaszki plwocinę niedbałym ruchem dłoni. – Okej, okej, należało mi się.  I co z tego? ZABIJESZ MNIE, MAŁA DZIEWCZYNKO? – wbił się głęboko językiem w jej pochwę. Głośne i niekontrolowane „ACH!” wyrwało się z ust Friska. Zupełnie spontanicznie oplotła nogi wokół jego szyi, a on błądził chciwie dłońmi po rozgrzanej skórze. Te podrygi, tłumione kwilenie, dygotanie i smak – specyficzny smak, którego dotąd nie znał – wszystko to sprawiało mu ogromną frajdę i swego rodzaju satysfakcję, iż doprowadził człowieka do tak żałosnego stanu. Przylgnął ciaśniej do rozpalonej płci, penetrował jej wnętrze dogłębnie i natarczywie doprowadzając dziewczynę do wrzenia. Obezwładniająca rozkosz rozlewała się po każdej komórce jej organizmu, a ona chcąc nie chcąc musiała to zaakceptować. Sans przyśpieszył tempo, co zostało przyjęte z przeciągłym skowytem aprobaty. Zacisnął mocno palce na jej biodrach i od teraz nacierał pełną parą. Trwało to dobrą chwilę, aż w pewnym momencie zachwiała się w jego ramionach, cała drżąca w konwulsjach. Ta narastająca ekstaza eksplodowała nagle i przeszyła jej ciało niczym elektryczny wstrząs. Poderwała się gwałtownie do góry pragnąc zwinąć w kłębek, zdusić tę przemożną rozkosz wewnątrz siebie.
Sans też to wyraźnie poczuł. Te pulsujące kurczowo mięśnie, cóż za niezwykłe doznanie! I ten wcale niesłodki, a jednak słodki smak. Dziwne. Nie ogarniał do końca co właśnie zaszło, ale z jakiegoś powodu był cholernie zadowolony z siebie, jakby dokonał czegoś wielkiego, czegoś na miarę wykastrowania komara w rękawicy bokserskiej.
Gdy już cudowna fala orgazmu wycofała się, a na jej miejsce przyszła błoga ulga, Frisk zwiędła w jego objęciach wciąż dysząc ciężko. To była poezja. Kosmos. Totalna rozpierducha, która przetoczyła się przez jej DUSZĘ jak tsunami przez Tajlandię. Absolutna nirwana, po której mózg odmawia dalszej współpracy i zostaje tylko pustka w głowie.

Pierwszy raz w życiu, co było dość paradoksalne, poczuła się prawdziwie wolna, choć przecież nawet teraz była skrępowana. Czy to nie straszne ile dziwnych rzeczy człowiek ma w tej porąbanej bani? Rzeczy, o których sam może nie wiedzieć i z którymi może się nie zgadzać, a one i tak nim kierują niezależnie od jego świadomej woli?
Share:

27 komentarzy:

  1. Wow... nieźle!!!
    SANS!!! Ja też tak chce!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Coz ...jestem skołowana xD ..na początku to było mi strasznie żal frisk ale po dojściu do końca stwierdziłam że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaaaaa tam nie wiem, mineta swoją drogą, fajna sprawa ale on zrobił to aby ją upodlić... To nie był wyraz sympatii coś bardziej jak gwałt powiedziałabym >.>

      Usuń
  3. Do tej pory to opowiadanie nie miało nawet takiego zabarwienia i nieświadoma niczego czytam rozdział. Cholera, znowu siedzę w służbówce czerwona jak malina z sercem walącym po całej piersi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż... Dobrze zagrane. Po innych rozdziałach, widząc +18 przez myśl przechodzi jedynie yuri. A jednak nie. I ludzie takie zwroty akcji lubią. Talent pisarski bardzo, pani Silent Omen ~�� Mimo że nie lubię seksów w Frans. Jeśli Frans'em można by to nazwać, well. ~Ayaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Też myślałam, że będzie Undyne x Alphys. A tutaj takie zaskoczenie. Pozytywne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chcę undyne x alphys :D

      Usuń
    2. Bardzo możliwe, że jeszcze będzie. Lub autorka zrobi na złość, co też byłoby zwrotem akcji. ~Ayaa

      Usuń
    3. Albo zrobi na złość i wszystkich wymorduje

      Usuń
    4. Nie zrobi tego. Jej Undyne i MTT są zajebiści. Nie zabije ich.
      Prawda?

      Usuń
    5. nie sans strzeli wszystkim po minecie i po lodzie i będzie happy end

      Usuń
    6. Eee, to wtedy teoretycznie byłby to Underlust, meh. xD

      Usuń
    7. to niech najpierw zrobi każdemu seks a potem niech każdego zabije

      Usuń
    8. a potem jeszcze raz seks

      Usuń
    9. Ej czy jak szkielet rucha trupa to jest to nekrofilia?

      Usuń
    10. A myślałam, że to ja jestem pierdolnięta O_o

      Usuń
    11. Ej, to jest piękne. Zrobiłam screena tych pod-komentrzy, są od teraz moim poprawiaczem humoru xD

      Usuń
  6. Liczę na więcej farnsu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie jest Fraaaans... On ją gwałci! >.<

      Usuń
    2. Widać wielu osobom to nie przeszkadza. Jak aż tak jara kogoś frans, to nie mam zastrzeżeń, ale tu raczej taki ship się nie pojawi a jakikolwiek dalszy "frans" będzie polegał na podobnej relacji. Też shipuje frans, ale tutaj to nie na miejscu. Tylko, że ludzie takie coś lubią - nawet jeśli to gwałt i nienawiść do siebie nawzajem. :× (Nie żebym chciała swoim zdaniem kogokolwiek urazić.) ~Ayaa

      Usuń
    3. Spooooookojnie u mnie wolno mówić co się chce nie patrząc na nikogo innego no bo ej, każdy ma swoje zdanie. Prawda?
      A co do notki - właśnie dlatego opowiadania są niezwykłe, powiedzmy sobie szczerze, mineta od Sansa nie brzmi źle, ale w takiej sytuacji jak jest ta Frisk to chyba żadna z nas by nie chciała być xD

      Usuń
  7. Pff ok stwierdzam że jestem mocno pierdolnięta ale mi się to podobało xd
    I w sumie jest to gwałt forma upokorzenia ( ale w sumie z dość głębszym sensem ), ale i tak nwm czemu odnoszę wrażenie że miejscami nie była między nimi tylko nienawiść szczególnie już pod koniec, szkoda że tak się skończyło chce wiecej! Haha no proszę zawsze nie rozumiałam osób które shipują postacie które sobą gardzą, a tu proszę jako fanka "Frans" muszę przyznać że coś w tym jednak jest ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak zwykle się powtarzam woohoo :v

      Usuń
  8. OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO JA NIE MOGE CO CIE SIE WŁAŚCIWIE STAŁO???

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE