autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry.
Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się
żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne
życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy
nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem: ♠To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI:
Rozdział I // Punkt widzenia Sansa
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość (obecnie czytany) // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
DODATKI:
Spadająca gwiazda
Rozpacz Sansa
Deszcz
Sans czyta opowiadania o sobie
Sans vs niemowlak
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość (obecnie czytany) // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
DODATKI:
Spadająca gwiazda
Rozpacz Sansa
Deszcz
Sans czyta opowiadania o sobie
Sans vs niemowlak
Obudziłaś się rano i miałaś w ustach posmak,
jakby Ci coś tam zdechło. Ugh... Zeszłej nocy stanowczo za wiele
wypiłaś. Powoli otworzyłaś oczy, przypominając sobie, że jesteś w mieszkaniu KościoBraci na ich kanapie. Smugi słońca leniwie
przedostawały się do pomieszczenia przez zasłony, zaś odgłosy
krzątaniny dobiegały z kuchni. Sięgnęłaś po telefon w kieszeni
by zobaczyć która godzina. 6:20. Warknęłaś i przekręciłaś się
chowając twarz w poduszkę.
-dzień dobry, słońce – dobiegł znajomy głos.
Otworzyłaś jedno oko aby zobaczyć kto jest taki miły, oh to
Sans. Miał na sobie służbowy fartuch. Zerkał na Ciebie z ukosa –
jak się czujesz?
-Jak trup. Powiedz mamie, że ją kocham i chcę
wiązankę lilii na swoim grobie – mruknęłaś. Sans zachichotał.
-zgoda. chcesz śniadanie? - zapytał grzebiąc w
szafkach. Przytaknęłaś.
-Tak, jak zaraz czegoś nie zjem to mój brzuch się
zbuntuje przeciw mnie.
-to już tego nie zrobił? - zapytał. Rzuciłaś w
niego poduszką
-Sans! Za wcześnie na to! Błagam! - krzyknęłaś –
O mój Boże, moja głowa. Ała! Powiedziałabym ci, co to za uczucie
ale boję się, że zrobisz z tego kolejny kawał.
-albo przyniosę ci aspirynę
-Ryzyko jest zbyt wielkie. Będę cierpieć w
milczeniu, jako więzień twoich sucharów – westchnęłaś
dramatycznie. Ból zaraz rozsadzi Ci czaszkę. Sans wyszczerzył się.
-znaj mą łaskawość. zaraz ci przyniosę tabsa, a
potem zrobię nam coś do żarcia – powiedział i uśmiechnął się
znikając w ubikacji. Westchnęłaś. Miałaś naprawdę wielkie
szczęście, nie tylko dlatego, że kościotrupy okazały się być
naprawdę świetnymi przyjaciółmi, ale to też sąsiedzi. Chwilę
później Sans wrócił z tabletkami i szklanką wody, które z
wdzięcznością przyjęłaś. Najszybciej jak się dało
zaaplikowałaś sobie lek oczyszczając szklankę do dna.
-Czy zrobiłam z siebie kompletną dupę wołową
wczoraj? - zapytałaś niepewna, czy chcesz znać odpowiedź. Zaśmiał
się.
-poza wprowadzeniem papyrusa w fantastyczny świat
ludzkich rozstrojów żołądka? nie.
-Żadnych nocnych spowiedzi? Czy głośnego karaoke?
- uniósł brwi do góry przyglądając Ci się z uwagą.
-podwójne nie. zachowywałaś się przyzwoicie. -
zauważyłaś, jak jego uśmiech na chwilę opadł, jakby się nad
czymś zastanawiał, lecz szybko powrócił jego zwyczajny leniwy
uśmiech – no już, zrobię nam naleśniki
-Brzmi smakowicie. - wyszłaś spod
koca. Odstawiłaś pustą szklankę na stół, a potem usadowiłaś
się na krześle w kuchni. Nie wiedziałaś, że umie gotować, tylko
Papyrusa widywałaś przy kuchence. Zerknęłaś chcąc zobaczyć w
jaki sposób szykuje potrawę. Wizja naleśników była w tej chwili
spełnieniem wszystkich Twoich marzeń, aż zaburczało Ci w brzuchu.
-chciałem podziękować za to co zrobiłaś wczoraj
– wystrzelił nagle
-Za to, że zarzygałam pół chodnika? Gdybym wcześniej wiedziała, że masz
taki fetysz...
-oh zamknij się, wiesz co mam na myśli. naprawdę
pomogłaś papyrusowi. to wiele dla mnie znaczy. dla nas. rozumiesz.
- powiedział. Zobaczyłaś, że czymś trzęsie więc wychyliłaś
się by zobaczyć. O-mój-Boże, czy on....? Naleśniki z proszku
mieszał w ... żółtej butelce.....
-Serio...?
-co? - wyszczerzył się – są świetne. no i
szybkie w robieniu
-Niby racja... - podparłaś głowę ręką - Nie
będę narzekać, darmowe żarcie to dobre żarcie.
Myliłaś się. Było paskudne. Lecz zjadłaś je w
taki sposób, jakby były najsmaczniejszymi naleśnikami jakie miałaś
możliwość kosztować. Sans był wyraźnie poruszony
Twoim entuzjazmem, podczas kiedy Ty starałaś się ile mogłaś, aby
zjedzone naleśniki nie wróciły na talerz, zwłaszcza kiedy
dostrzegłaś, że ten swoje potraktował keczupem.
-O co biega z tym całym keczupem? - zapytałaś
kręcąc kawałkiem naleśnika na widelcu
-co masz na myśli mówiąc „o co biega”? smakuje
mi. - zabrzmiał niemalże urażony.
-Widać, że masz coś w rodzaju kubków smakowych
Sans. - mruknęłaś – Mówiliśmy kiedyś o jedzeniu i o rzeczach
jakie Ci smakują albo nie, ale za każdym razem kiedy widzę, że
coś jesz niszczysz to keczupem. Dlaczego?
-niszczę? wypraszam sobie panienko, to tylko ubogaca
smak – złapał za butelkę przyprawy – to rzadki heinz, zrobiony
ze specjalnie wyselekcjonowanych pomidorów z całego świata. powinnaś
spróbować – uśmiechnął się szeroko – poza tym dobrze
smakuje ze wszystkim. dlaczego ty dodajesz soli do każdej potrawy?
wychodzi na to samo.
-Taaa, mówi się, że sól to biała śmierć, ciekawe czym jest keczup
-eeeeeeeej!
-Morda! - wpakowałaś paskudnego naleśnika do ust i
z trudem go przełknęłaś. W tej chwili nienawidziłaś wszystkiego
– Chcę DWA koktajle owocowe!
-nie bądź chciwa. - mruknął kończąc swój
posiłek. Wstał i odstawił wasze talerze (jakimś cudem też
zjadłaś swoją porcję, ale było ciężko) na blat szafki w
kuchni.
-Sans, pozmywam. Nie martw się. - zaoferowałaś.
Odwrócił się w Twoją stronę.
-zgoda, nienawidzę zmywać – wzruszył ramionami –
no i się nie spóźnię – poprawił swój fartuch i wsunął stopy
w trampki, nie wiązał sznurówek, nigdy.
-Miłego dnia w pracy, kochanie! - zażartowałaś i
kiedy Cię mijał dałaś mu szybkiego cmoka. Potknął się, ale
szedł dalej w kierunku drzwi.
-do zobaczenia na przerwie – i wyszedł z
mieszkania, zdążyłaś zauważyć coś niebieskiego, kiedy
zamykał drzwi. Czy jego twarz była niebieska? A może Ci się
przewidziało? Jak gdyby nigdy nic zaczęłaś zmywać naczynia,
myjąc je dokładnie. Przynajmniej tak mogłaś się im odwdzięczyć.
Jak tylko skończyłaś zdałaś sobie sprawę, że
jest dopiero 6:50. A do roboty masz na 10. Chrzanić to, wracasz
spać. Wskoczyłaś na kanapę i okryłaś się kocem wcześniej
upewniając się, że nadal masz włączony budzik, zamknęłaś
oczy. Możesz jeszcze spać przez przynajmniej dwie godziny...
-DZIEŃ DOBRY PRZYJACIÓŁKO! - Kurwa mać. Kochasz
Papyrusa, ale nie teraz. Teraz bardziej kochasz sen.
-'obry Papyrus – przekręciłaś się aby na niego
spojrzeć. Był ubrany w piżamę w kaczki. Na swój sposób to było
absolutnie urocze. Jeżeli ktoś obcy zobaczyłby go teraz, zapewne
by się przestraszył, ale on był... nie wiesz nawet jak go opisać.
U r o k l i w y, tak to dobre słowo. - Przepraszam za wczoraj i dziękuję
za przytaszczenie mnie tutaj.
-TO NIC TAKIEGO! NIGDY BYM CIĘ NIE ZOSTAWIŁ! -
powiedział siadając Ci w nogach. Pogładził Cię po łydce –
BAŁEM SIĘ, ŻE CIĘ USZKODZIŁEM, ALE SANS WYJAŚNIŁ MI, ŻE TAK
REAGUJĄ LUDZIE KIEDY ZA DUŻO WYPIJĄ.
-Taaa, wybacz. - zaśmiałaś się wyraźnie
zawstydzona. Nadal wyglądał na zmieszanego
-DLACZEGO TO SOBIE ZROBIŁAŚ _____? WSZYSTKO DOBRZE?
-Co? Nie, to nie tak, że to się dzieje zawsze.
Tylko czasami, kiedy się za dużo wypije... Żołądek nie przepada
za alkoholem w większej ilości. - tłumaczyłaś, wyglądał nadal
na niezadowolonego z odpowiedzi.
-NYEEEEEHHHH.... WYPIŁAŚ TYLE NIE BEZ PRZYCZYNY. -
powiedział szczerze. Zamrugałaś zaskoczona.
-Cóż... nie? Chyba? Chciałam się napić, ale nie
miałam na celu schlać się aż tak bardzo.
-SKORO TAK MÓWISZ.- poklepał Cię po nodze. Co było powodem tego, że zrobiłaś z siebie wczoraj nowicjusza alkoholizmu? Byłaś zbyt zmęczona, aby się teraz nad
tym zastanawiać. - ZAUWAŻYŁEM TWOJE INTERAKCJE Z PRZYJACIELEM O
IMIENIU WILL. LUBISZ GO.
O m ó j B o ż e. Czy właśnie wielki, magiczny,
gadający szkielet ubrany w piżamę w kaczuchy jest zainteresowany sprawami Twojego serca? Czy to jakiś koszmar?
-Co? Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi Papyrus, to
wszystko. Znam go od zawsze. No i ma dziewczynę! Tą...
przeuroczą... Hannah. - przyglądał Ci się przebiegle
-ROZUMIEM, NIE BÓJ SIĘ – wstał – CHCESZ
ŚNIADANIE? ZOSTAŁO MI TROCHĘ MAKARONU
-Nieee, nie trzeba. Sans zrobił mi już coś do
żarcia nim wyszedł do pracy. - Papyrus przyglądał Ci się
wyraźnie zaskoczony.
-SANS? SANS ZROBIŁ CI ŚNIADANIE?
-Taaa?
-SANS.
-Sans.
-ZROBIŁ CI ŚNIADANIE.
-Zrobił mi śniadanie, tak. Można tak powiedzieć.
Bezceremonialnie stał i patrzył się na Ciebie.
-JESTEŚ PEWNA, ŻE NIE MIAŁAŚ ŻADNYCH ZWIDÓW?
MOŻE POWINNAŚ JESZCZE SIĘ ZDRZEMNĄĆ?
Już miałaś wdać się w dyskusję, kiedy zdałaś
sobie sprawę z tego, że to daje Ci szansę na trochę więcej snu.
-Wiesz co? Sama już nie wiem. Może masz rację?
Powinnam się zdrzemnąć.
-TAK, TAK BĘDZIE NAJLEPIEJ! BĘDĘ CICHO JAK MYSZKA.
-Dzięki Papyrus – uśmiechnął się do Ciebie i
wszedł do kuchni. Słychać go było, ale nie aż tak bardzo, z
łatwością wróciłaś w objęcia Morfeusza.
W pracy nie było tak źle. Piotrek nie skomentował
niczego, za co byłaś mu bardzo wdzięczna, między innymi dlatego,
że napierdalała Cię głowa. Aspiryna pomogła, ale i tak czułaś
się strasznie. Niedziela mijała powoli, jak zawsze, nie
przyszło zbyt wiele klientów. Wpadło ich zaledwie dwóch i
pokręciło się po sklepie, nim Twój kościsty koleżka wszedł do
sklepu.
-Cześć! - krzyknęłaś wyjątkowo zadowolona, że
go widzisz. Zatrzymał się w pół kroku na chwilę, a potem
westchnął dziwnie.
-cześć, kupiłem dla waszej wysokości upragniony
koktajl owocowy – podał Ci go, a Ty wzięłaś pojemniczek jakby
był to Święty Graal.
-Chwała ci. Chwała twej duszy. Jesteś
najcudowniejszą osobą stąpającą po świecie w tej chwili, niech
wsze istnienie kąpie się w blasku twej zajebistości. - pokłoniłaś
się. Wzruszył ramionami, lekko się śmiejąc.
-nic wielkiego. chcesz gdzieś wyskoczyć na przerwę
obiadową?
-Wyskoczyć? Nie mogę zostawić sklepu. Jestem tu
tylko ja. Zazwyczaj jem na tyłach, ale zaufaj mi, niczego ci tam nie
zabraknie – Sans skrzywił się lekko – Nie martw się.
Pomyślałam o tobie! - poszłaś na zaplecze biorąc kilka rzeczy z
rogu pomieszczenia, a potem wróciłaś – Obiadek a'la _____. Może
dostanę za nie jakąś nagrodę. Sama nie wiem. - To były dwa
opakowania gorącego kubka i butelka keczupu. Uśmiechnęłaś się
leniwie.
-łał, to wszystko dla mnie? nie musiałaś. ale ze
mnie szczęściarz – zażartował. Wystawiłaś język.
-Ssij. Wsadzę to do mikrofali, niech nasz
pięciogwiazdkowy obiadek się odgrzeje. Chodź – skinęłaś ręką,
aby za Tobą poszedł. „Zaplecze” jak je nazywałaś z Piotrkiem,
to nic innego jak niewielki pokój z dwoma krzesełkami, małym stolikiem i mikrofalą. Wlałaś do kubka trochę wody z butelki
zalewając makaron i wstawiłaś posiłek do maszyny.
-Jak było dzisiaj w pracy? - zapytałaś
obserwując jak makaron kręci się na tacy
-całkiem dobrze. tylko jedna osoba nazwała mnie
'piekielnym ścierwem'. wyraźnie zaczynam robić postępy.
-Ugh, serio? Ludzie powinni dać sobie spokój z tym
gównem – warknęłaś – To nie jest sprawiedliwe. - mówiłaś
już coś takiego wcześniej, ale czułaś że musisz to powtórzyć –
Następnym razem powinieneś mnie zawołać. Będę tam w sekundę z
moim ciosem staruszki z autobusu – Sans uniósł brew – Co,
wątpisz w mój cios babuni z miejskiej 3?
-jestem pewny, że mogę sobie poradzić w
interakcjach z ludźmi, ale doceniam twoją propozycję – potem
zachichotał. Mikrofala piknęła, a Ty wyciągnęłaś makaron i
podałaś keczup Sansowi. Prychnął.
-Co?
-rano mnie opierdoliłaś, że leję keczup na
naleśniki
-Taaaa i? - rzuciłaś wlewając wodę do kubka – Wzięłam butelkę z lodówki nim poszłam do pracy, specjalnie dla ciebie – wywróciłaś oczami
-hej uważaj bo sobie za dużo pomyślę – wypalił
i wycisnął stanowczo za dużą ilość przyprawy do kubka, a potem
zaczął mieszać kluchy widelcem, ooooookropność.
-To dobrze, mam nadzieję, że wiesz jak bardzo
kocham mieć cię przy sobie. - mruknęłaś patrząc jak Twoje
kluski pływają w kubku. Usłyszałaś dziwny dźwięk, jakby się
ktoś dławił i przeniosłaś spojrzenie na Sansa. Wziął do buzi
za wiele makaronu – Rany, zwolnij kolego, dobra?
-t...ta, pikantne! - zawołał wachlując się lekko.
Jego twarz zrobiła się niebieska. O Boże! Czy on się
krztusi?! Całe szczęście wiedziałaś co masz zrobić.
Podskoczyłaś za niego i objęłaś go na wysokości jego mostka od
tyłu.
-co..? - tylko tyle usłyszałaś nim zastosowałaś
Heimlicha. Miałaś nadzieję, że to pomoże. Chwileczkę, czy szkielety
mają żołądek? Jak właściwie oddychają? Zaraz.... czy on się
śmieje?
-Co do kurwy...?
-nic mi nie jest! nic mi nie jest. - nadal się
śmiał. Teraz Twoja twarz przybrała inny kolor. Mocnej czerwieni,
odwróciłaś go tak, aby patrzył się wprost na Ciebie.
-Koleś! Myślałam że się dusisz! To nie było
zabawne! - krzyknęłaś. Przestał się śmiać, kiedy popatrzył na
Twoją twarz zdając sobie sprawę, że ma teraz inny odcień.
-nie, nie, nic mi nie jest. tak reaguję na pikantne
potrawy. zgaduję, że moja twarz zmieniła kolor tak jak ludzka
-Boże, taaa. Usłyszałam kasłanie, a ty zrobiłeś
się niebieski. Chryste. A więc tak wyglądasz jak zjesz coś
pikantnego?
-taaa a ty robisz się niebieska kiedy się dusisz?
-Zasadniczo. - oboje przytaknęliście we wzajemnym
zrozumieniu
-dobrze wiedzieć, ale nie będę udawał, że to nie
było zabawne.
-Heh. Ta. - wróciłaś i chwyciłaś za kubek makaronu
-no i przysięgam, że nie dam ci o tym zapomnieć
przez kilka kolejnych tygodni
-No dajże spokój! Chciałam ocalić ci ŻYCIE! -
warknęłaś. Co za dupek! Wzięłaś do buzi więcej klusek niż
dało się zmieścić. Błagam, wcale nie są takie pikantne. - Masz farta, że kupiłeś mi koktajl. Inaczej skopałabym ci teraz
dupsko.
-szczęściarz ze mnie – wywrócił oczami.
Zaśmialiście się oboje, a potem w ciszy jedliście posiłek, po
jakimś czasie zapytał – a tobie jak minął dzień w pracy?
-Nie tak źle. Jesteś trzecią osobą jaka dzisiaj
przyszła. - rozsiadłaś się – Dziękuję za towarzystwo –
uśmiechnął się.
-żaden problem, kiedy tylko chcesz
-Zapamiętam to sobie. Niedziele mijają taaaak
wolno.
-mnie tam to nie przeszkadza. - odparł patrząc na
zegarek – wygląda na to, że moja przerwa się skończyła –
warknął przesadnie – rany, jestem taki wykończony
-Nie rozumiem dlaczego ty zawsze jesteś padnięty, a
twój brat nie – Sans zaśmiał się cynicznie
-cały ja. dzięki za żarcie
-Oh, ej! Wieczorem – książkowa randka?
Zamarł.
-C...cóż nie RANDKA. Wiesz o co mi chodziło –
zarumieniłaś się – Eh, pieprz się, wiesz co miałam na myśli
dupku. Nocka czytania. Klub książki. Jakkolwiek chcesz to nazwać.
-klub książki brzmi kiepsko, no chyba że
mielibyśmy podobne koszulki z jakimiś nadrukami – zaczęłaś się
śmiać.
-O mój Boże. Tak. TAK! Jak te głupie koszulki
'trzymaj fason i pij wino'!
-osobiście bardziej podoba mi się ta z napisem
'kobieta jak wino im starsza tym lepsza'
-A potem zaczniemy kolekcjonować koty. Proszę.
Możemy kolekcjonować koty? Bądźmy starymi zgredami razem! -
zaśmialiście się, a on skierował się w stronę drzwi.
-wpadnę jak tylko skończę pracę. do potem –
mrugnął jak zawsze i zniknął. Cmoknęłaś i zaczęłaś sprzątać
po jedzeniu, potem wzięłaś swój koktajl. Ahhh. Truskawkowy nektar
bogów. Nagle, Twój telefon zaczął wibrować. To była wiadomość.
Od Sansa.
Sans: co mówi biolog kupując telewizor?
Cudownie. Pierwszy jego sms do Ciebie i musi to być jebany kawał. Co on ma z tymi dowcipami? Obróciłaś telefonem kilka razy, cóż i tak nie masz nic lepszego do roboty
Ty: Nie mam pojęcia (nienawidzę cię btw)
Sans: cytoplazma? (wiem, że nie)
To było Pudełko Pandory. Teksty Pandory, jeżeli można je tak nazwać. Jeżeli będziesz kontynuować jego grę pozwalając mu zadawać pytania, wkrótce wpadniesz na granice godności ludzkiej. Jeżeli Sans lubi głupi humor, to go dostanie. Czas przejąc inicjatywę maleńka!
Ty: Będziesz mnie pamiętał za 2 minuty?
Sans: uh, taaa
Ty: Puk puk
Sans: to mój tekst
Sans: kto tam
Ty: Ej! Nie pamiętasz mnie!
Uśmiechnęłaś się przebiegle. Żryj to frajerze.
Dobra, a więc pisanie z Sansem kawałów to
nie był najlepszy pomysł. Zdaje się, że 1000 Dowcipów Które
Rozbawią Towarzystwo ma w małym palcu, ponieważ rany, ten typek
zna ich miliony! Szczerze, to śmiałaś się z kilku i zdecydowanie
pomogły Ci przetrwać zarówno kaca jak i pracę. W tej chwili
przeglądałaś sieć w poszukiwaniu jakiegoś dowcipu którego nie
znał. Miałaś niecny plan zemsty.
Deszcz przestał padać kiedy szłaś do domu, słońce
nieśmiało wyglądało przez kłęby chmur. W powietrzu czuło się
przyjemny zapach ozonu, wiedziałaś że żyjesz. Nie byłaś pewna kiedy
Sans ma wrócić z pracy i od jakiegoś czasu nie odpowiadał na
wiadomości. Pewnie jest zajęty, praca i takie tam. To dobry moment
aby wziąć prysznic, nadal czujesz się jak śmieć po nocnej
imprezie.
Kiedy skapywała na Ciebie woda, poczułaś się
cudownie. Odkręciłaś gorącą wodę i zamieniłaś swoją łazienkę
w małą saunę, czując się niewyobrażalnie miło i przyjemnie.
Wzięłaś trochę szamponu na rękę i zaczęłaś wcierać go we
włosy. Ostatnim razem myłaś je tym szamponem kiedy miałaś
iść na spotkanie z Willem. Było fajnie. Ah, Will. Może nie
powinnaś myśleć o nim pod prysznicem? Przygryzłaś wargę. A czy
to coś złego? Twoja ręka ześlizgnęła się na dół. Może
powinnaś pomyśleć o jakimś seksownym drwalu albo czymś?
Przyłożyłaś palce do swojej kobiecości pieszcząc się
delikatnie, kiedy nagle Twoje myśli powędrowały w stronę Sansa.
Przyjemny dreszcz przeleciał Ci po plecach, a potem zamarłaś
zdając sobie sprawę ... Sans?! Dajże spokój kobieto! To pieprzony
S Z K I E L E T! Uderzyłaś się w czoło. Co do diabła się z Tobą
dzieje? Jesteś jakaś niewyżyta czy co? Minęło już
trochę czasu od kiedy ostatni raz... ale na Boga, nie jesteś aż
tak zdesperowana. Poza tym jest zrobiony z kości no i ...
Wtedy zdałaś sobie sprawę, że nigdy właściwie
nie widziałaś tego co Sans miał POD koszulką. Jasne, zerkałaś
na jego ręce, nogi lecz reszta ciała była zakryta. A pod spodem
był bardzo kościsty, poczułaś to przy tym nieudanym zastosowaniu
Heimlicha. Kości. Zdecydowanie. No ale koszulki zawsze z
niego spływały jakby coś tam jeszcze miał. Nie tylko kości.
Dobry Panie, a co jak jest jakimś zombie? Pod
koszulą ma gnijące ciało? Nagle, cały dobry nastrój Cię
opuścił. Gdybyś miała kutasa to zwisałby teraz jak trąba
słonia. Aż Tobą miotnęło zastanawiając się nad możliwościami.
Był potworem, co nie? A zombie zalicza się do potworów.
Urrrgh, przestań o tym myśleć. Spłukałaś włosy
i wyszłaś spod prysznica. Przyglądałaś się sobie w lustrze.
Całkiem dobrze wyglądasz. Powinnaś jednak zainwestować w
szlafrok, kup go następnym razem na zakupach.
Założyłaś na siebie za duży sweter (a pod nim
miałaś jedną z głupich koszulek ze sklepu), zaś z ręcznika
zrobiłaś turban. Zaczęłaś robić herbaty kiedy zorientowałaś
się, że dioda na Twoim telefonie się świeci. Masz wiadomość.
Cudownie, kolejny kawał z cyklu puk puk.
Sans: puk puk
Ty: Kto tam? (to ci się nigdy nie znudzi)
Sans: czy wpuścisz mnie do domu?
Kurwa mać! Pobiegłaś do drzwi i otworzyłaś je, Sans stał za nimi z rękami w kieszeni. Nadal był w ubraniu roboczym, ale miał ze sobą książkę
-zastanawiałem się, kiedy otworzysz
-Przepraszam! Brałam prysznic! - pokazałaś na
swoje mokre włosy. Zmierzył Cię wzrokiem od stóp do głowy i
wzruszył ramionami.
-nic się nie stało – powiedział chrząkając
lekko – nie czekałem długo – pozwoliłaś mu wejść.
-Błagam powiedz mi, że nie masz kolejnej książki
z kawałami. Myślę, że znasz już wszystkie – zaśmiał się
kierując się na balkon
-niee, nie tym razem. wziąłem starą astronomiczną
książkę, którą mam już od jakiegoś czasu.
-Serio? - mrugnęłaś – Gwiazdy, gwiazdozbiory i
takie tam?
-też, planety, systemy gwiezdne, bla bla, nudne
rzeczy
-To nie jest nudne. Stąd nie widać za dobrze
gwiazd. - mruknęłaś podając mu kubek, a potem usiadłaś wygodnie
w krzesełku, czekając aż on zajmie miejsce naprzeciwko –
Cholera, dorastałam w miejscu, gdzie gwiazdy widać cały czas –
Sans upił łyk herbaty
-musiało być fajnie. w podziemiu nie było gwiazd,
naturalnie – jego głos brzmiał trochę smutno. Nie mówił nigdy
do tej pory o Podziemiu – może właśnie dlatego lubię je tak
bardzo. nie mogę uwierzyć, że jest ich tam tak wiele, poruszają
się, zderzają, znikają, wirują, rodzą się... a to co widzisz to
tylko ich światło, a nie rzeczywistość – rozsiadł się
przenosząc wzrok na zwisające lampki na Twoim balkonie tak jakby
one były gwiazdami. Nic nie powiedziałaś, chciałaś aby
kontynuował. Zazwyczaj odpowiadał krótko, zabawnie, nigdy jednak w taki sposób –
pamiętam jak zobaczyłem nocne niebo pierwszy raz, było absolutnie
zdumiewające – zaśmiał się słabo – a potem widziałem je
jeszcze raz i jeszcze raz i z czasem, zacząłem się zastanawiać...
- Przerwał wyrywając się z trybu zadumy i popatrzył na Ciebie. -
wybacz. gadam od rzeczy. ty będziesz czytać znowu o wampirzym
księciu?
-Wampirzym KRÓLU, tak na marginesie. Mów jak
chcesz. - starałaś się zabrzmieć miło. Chciałaś, aby
powiedział Ci coś jeszcze.
-nieee, już dobrze. może kiedyś. naprawdę mam
ochotę na trochę książki, wiesz? myślałem o tym od czasu
przerwy obiadowej
-Jak chcesz – westchnęłaś – ale gdybyś chciał
się kiedyś wygadać... - uśmiechnęłaś się porzucając temat.
Odwzajemnił uśmiech, poprawiłaś włosy i zaczęłaś czytać. On
zrobił to samo.
Po kilku godzinach zaczęło burczeć Ci wyraźnie w
brzuchu. Podniósł na Ciebie wzrok znad książki zdziwiony, a potem
wrócił do czytania. Twój brzuch znowu zaburczał. Może powinnaś
coś zjeść?
-to ty robisz te odgłosy?
-Jakie odgłosy?
-takie burblowanie.
-Ta, to mój brzuch. Jestem głodna – zaśmiałaś
się
-i to niby potwory są dziwne? - mruknął.
Wyszczerzyłaś się.
-Powinieneś wiedzieć, że ludzki układ pokarmowy
jest bardzo zawiły – syknęłaś, a Twój brzuch potwierdził –
Zamawiamy pizzę? - jego twarz rozpromieniła się na chwilę.
-taaa, byłoby super. powiedziałem papyrusowi, że
będę u ciebie siedział, więc zadba sam o siebie
-Ahhhh te czasy są piękne. Nie muszę ruszać
swojej leniwej dupy z kanapy aby zamówić jedzenie – powiedziałaś
zadowolona wysyłając zamówienie do pobliskiej pizzerii. Byłaś
ich dość częstym klientem.
-dziewczyna z moich snów – stwierdził, a Ty
parsknęłaś
-Sans, zakochałeś się w ślimaku
-nieeee, są za bardzo oślizgłe jak na mój gust
-O RA... - stanęłaś na równe nogi – POD MOIM
DACHEM! - podeszłaś do niego wyrywając poduszkę zza jego pleców
i uderzyłaś go nią. Mocno. Skrzywił się jakby go bolało.
-zraniłaś mnie! i oto jest, sponiewierany gość
pod twoim dachem. jak powiem o tym moim pobratymcom zrównamy świat
ludzi z ziemią!
Wypaliłaś pierwszym żartem jaki zaświtał Ci w
głowie
-Więc będzie dużo sansów to tu to tam –
zachichotałaś i rzuciłaś się na niego z poduszką, starając się
zachować równowagę kiedy się śmiałaś. Jego uśmiech był
dziwaczny na swój sposób, jego oczy lekko zamigotały. Chwycił Cię
za nadgarstek tak, że wypadła Ci poduszka i przechylił Twoje ciało
w taki sposób, abyś upadła na niego. Potem śmialiście się jak
małe dzieci. W końcu usiadł na ziemi zakrywając Ci twarz
poduszką.
-Walcz ze mną ile chcesz, niecny potworze,
lecz nie dopuszczę do tego aby świat cierpiał pod twą tyranią.
Przysięgam na prawdę i tylko prawdę! - uniosłaś ręce do góry,
a potem opuściłaś je udając trupa. Usłyszałaś jak się śmieje,
nic nie widziałaś przez poduszkę. Fuuuuj, cuchnie,
powinnaś ją uprać. Już chciałaś coś palnąć kiedy poczułaś
jego gładką rękę przesuwającą się po Twoim brzuchu.
Podskoczyłaś, kiedy przystawił do niego swoją głowę wyglądając
na wyraźnie zainteresowanego.
-Ej hola kolego! - odepchnęłaś go
-to zrobiło znowu ten dźwięk – wskazał –
przepraszam, ja tylko... - odwrócił wzrok wyraźnie zawstydzony.
Zaśmiałaś się.
-Nic się nie stało. Masz szczęście, że jesteś
szkieletem. W innym razie zadzwoniłabym po gliny albo coś –
powiedziałaś głupkowato się szczerząc – Ale skoro ty
naruszyłeś moją przestrzeń osobistą, czy ja mogę naruszyć
twoją?
Otworzył szerzej oczy zaskoczony.
-co? c...co masz na myśli?
-Jezusie, nie proszę abyś zaraz ściągał majtki –
zadrwiłaś – Chciałabym po prostu zobaczyć co sprawia, że jesteś
taki... jakby to ... - zaczęłaś gestykulować na wysokości swojej
talii
-gruby?
-Nie! Pełny! Po prostu podciągnij koszulkę trochę,
aby zobaczyć co tam chowasz szkielecie – zamyśliłaś się na
sekundę – Ale jeżeli przekroczę jakąś granicę, masz. Możesz
mnie pierdolnąć poduszką-zamknij-się.
-więc tak ją teraz będziemy nazywać? podoba
mi się. i dobra, możesz sobie popatrzeć, masz. - powiedział i
podniósł do góry zieloną koszulę jaką miał na sobie. Nie
mogłaś uwierzyć własnym oczom. Za każdym razem kiedy patrzyłaś
na jego głowę, albo ręce wiedziałaś, że nie jest taki jak ty,
ale to co teraz zobaczyłaś to ... było coś zupełnie innego.
-Łooooooł – tylko na tyle było Cię stać.
-dziwaczne, co nie? - opuścił brwi
-Nie! To jest czadowe! - byłaś zachwycona –
To znaczy... wiesz... kiedy masz coś na sobie wygląda tak, jakbyś
coś pod spodem miał – chwyciłaś za jego koszulkę i opuściłaś
ją. Wydawać by się mogło, że ma tam brzuch. Lecz kiedy znowu
ją uniosłaś cała iluzja znikała, widoczne były tylko żebra i
kawałek kręgosłupa – Ale jazda!
-heh. cieszę się że podoba ci się moje dziwactwo
-To takie fascynujące, jesteś zdecydowanie...
Znaczy się, wiem że jesteś szkieletem Sans. Ale nie jesteś.
Jesteś sobą. Jesteś wyjątkowy. Unikatowy Czy to ma w ogóle
jakikolwiek sens? - zapytałaś. Strzępki słów nie układały się
Twoim zdaniem w nic logicznego, ale Twój umysł był pochłonięty
wyjątkowością tego co widzisz, do takiego stopnia, że troszeczkę
się przegrzał. Zajebioza. Z całych sił starałaś się
przypomnieć sobie, że to jest Twój przyjaciel, a nie plastikowy
kościotrup z sali biologicznej, chciałaś więc mu cokolwiek
powiedzieć. Bez pomyślunku delikatnie chwyciłaś za jedno z
dolnych żeber, gładząc je kciukiem. Byłaś ciekawa jakie są w
dotyku. Aż nagle ... zostałaś pierdolnięta poduszką-zamknij-się.
Zaskoczona cofnęłaś się do tyłu.
-kurwa! wybacz, wybacz! to tylko... było... - jego
twarz jaśniała teraz na niebiesko. Przystawiłaś dłoń do ust.
-Boże. Przepraszam! Zrobiłam ci krzywdę? Kurwa!
Ale ze mnie cipa. Przepraszam Sans. Kurwa. Masz – podciągnęłaś
rękaw i pokazałaś na rękę – Uderz mnie. Albo coś. Nie wiem.
Kurwa. - Sans zaczął się śmiać, a jego twarz odzyskała normalny
kolor.
-nie, nie. nic się nie stało. to nie bolało. one
są po prostu... bardzo wrażliwe...
Oboje siedzieliście w kompletnej ciszy, aż do
momentu w którym Sans zaczął cicho rechotać. A potem Ty
dołączyłaś do śmiechu.
-Więc, kościotrupy mają łaskotki. Dobrze wiedzieć
– odezwałaś się po chwili .
-można tak powiedzieć – zawahał się na chwilę
przyglądając Ci się z ukosa. - nie polecam - dodał
-Jasna sprawa. - powiedziałaś – Tylko popatrz na
nas, przełamujemy te głupie bariery ludzko-potworze, a wszystko po
to aby żyć w pokoju i we wzajemnym zrozumieniu
-mnie to wygląda na głupotę – zachichotał
-Nikt nie pytał się ciebie o opinię, dupku
-wszyscy uwielbiają mnie słuchać, opowiadam
świetne kawały – szturchnęłaś go w ramię
-Zamknij się. - Twój brzuch znowu zaburczał –
Gdzie do cholery jest ta pizza? - warknęłaś
-moja kolej – bezceremonialnie popchnął Cię abyś
znowu leżała, kolejną rzeczą jaką wiedziałaś było to, że
miałaś koszulkę na głowę i niemal natychmiast chwyciłaś za
poduszkę-zamknij-się i walnęłaś go nią.
-KOLEŚ! Ok. Nie. - opuściłaś ubranie.
-co? - gładził się po twarzy.
-Szybka lekcja, przyjacielu. To.. - powiedziałaś
łapiąc się za piersi od spodu – to teren prywatny. Moja własna
strefa. Tylko dla mnie.
-a to nie są gruczoły mleczne? - zapytał
przechylając głowę na bok. O, a jednak coś tam wiedział o
ludzkiej anatomii.
-Cóż, taaa. W nauce, ale dla ludzi to coś jak
tabu. Nie powinien oglądać ich ktoś, kto... ok słuchaj, po prostu
trzymaj się z dala od moich cycków, ok? - chrząknęłaś –
Brzuch, ok, śmiało, macaj. - podciągnęłaś koszulkę za niego.
Natychmiast zaczął pukać go, a potem powoli
położył palce na skórze. Czułaś się jak obiekt naukowy. Nic
nie mówił, co sprawiło, że tym bardziej dziwnie Ci z tym było.
Jeździł tylko rękami wzdłuż Twojego brzucha, aż ten znowu nie
zaburczał. Sans był wyraźnie tym poruszony i przystawił do niego
całą dłoń.
-Zapomniałam jak to się dzieje, że tak burczy. To
naprawdę wkurzające – zauważyłaś
-chyba – zabrał ręce – brzmi jak wściekły
mały piesek dopraszający się o smakołyki
-To jest... ciekawe porównanie – popatrzyłaś na
swój brzuch. Dźgnęłaś go lekko. - Heh, nabieram troszeczkę za
dużo ciałka. To przez to całe wino.
-myślę, że jesteś niesamowita. - powiedział
cicho. Podniosłaś na niego wzrok nie wiedząc jak masz odpowiedzieć
– wiesz, jak na człowieka.
-Wieeeeesz, ty też nie wyglądasz źle jak na kupę
kości. - zachichotałaś. Uśmiechaliście się do siebie, a wtedy
zadzwonił dzwonek do drzwi. Prawie podskoczyłaś. - Boże, w samą
porę!
-nie masz pojęcia jak się cieszę z powodu tej
pizzy
Zapłaciłaś dostarczycielowi (nie prosiłaś o
resztę chcąc, aby szybko zniknął) i usiadłaś na kanapie
-Jesteś wygłodniały czy co?
-nie, to po prostu... miła odmiana – nie dodał
nic więcej. Chwilę się zastanawiałaś nad jego słowami
-Sans...
-taaa?
-Czy... Papyrus gotuje tylko makaron?
Popatrzył na swój kawałek pizzy i westchnął. Po
wzięciu większego gryza i przełknięciu go mruknął
-taaa
-To wspaniały makaron! - starałaś się być
grzeczna – Ale... jakby co wpadaj do mnie na kolację częściej.
Jakbyś chciał małej odmiany. - jego twarz zrobiła się jakby
jaśniejsza
-byłoby świetnie – ofiarowałaś mu dziecięcy
uśmiech
-Od czego są przyjaciele?
-od czego są przyjaciele.
Po skończeniu pizzy czytaliście jeszcze przez kilka
godzin. Przytuliłaś Sansa nim wyszedł, tym razem rozluźnił się nieco szybciej niż zazwyczaj. Jednak nadal nie odwzajemnił
uścisku. Eh, może kiedyś...
Tej nocy miałaś ekstremalnie erotyczny sen o
Davidzie Beckhamie. Miałaś iść z nim na gorącą randkę, a kiedy
miało już dojść co do czego jego skóra zaczęła nagle gnić i
odchodzić od kości. Obudziłaś się z krzykiem oblana zimnym
potem.
Tak szybko przetłumaczyłaś... Kocham cię. ~Ayaa.
OdpowiedzUsuńThh ale na punkt widzenia Sana będziecie musiały poczekać chyba do weekendu, bo jest nieco dłuższy od tego rozdziału, a ja nawet jeszcze nie zaczęłam go tłumaczyć >.>
UsuńUhuhu, Sansowi chyba AŻ za bardzo spodobał się nasz dotyk >:)))
OdpowiedzUsuńTroszeczkę.... (≖ ͜ʖ≖)
UsuńO mój bogu, jeszcze nie przeczytałam, a już wiem, że będzie zajebiście ^-^ Ahhh, nie spodziewałam się tak wcześnie nowego rozdziału *-* W ogóle myślałam, że dzisiaj ni nie wstawisz, a tu takie zaskoczenie ;3 Dobra ja biorę się za czytanie xD I nie muszę już ćwiczyć za opowiadanie, bo dzisiaj zrobiłam sobie sesję 2 razy po 45 minut i jestem zadowolona z siebie ^-^ No może 25 brzuszków zrobię, zawsze kilka kalorii mniej xD
OdpowiedzUsuńKażdego dnia cokolwiek się tutaj będzie pojawiało, czasem jednak będzie trzeba poczekać do późna (zajęcia i takie tam)
UsuńŻe też chce Ci się ćwiczyć >.>
Sama nie wiem co mnie wzięło, ostatnio zaczęłam ćwiczyć np. Ustawiam sobie mikrofalówkę na dwie minuty, podgrzewam jedzenie, a w czasie podgrzewania robię przez ten czas deskę. Cały czas staram się wykonywać jak najwięcej ruchów. Gdy jestem w domu, robie sobie sprinty po korytarzu, ok. 100 brzuszków dziennie, chyba, że mi się nie chce to 75, albo więcej o 25. Zazwyczaj sama ze sobą negocjuję np. "zrobię 25 brzuszków", a potem "a co mi tam szkodzi zrobienie 5 więcej?", "30 to taka niepełna liczba, zrobię jeszcze 20 i będzie akurat połowa setki" itd. Rano i wieczorem robię sobie 45 minutowe rozgrzewki z yt, a gdy muszę korzystać ze schodów, staram się na nie wbiegać, podnosząc jak najwyżej kolana (oczywiście jak nikt nie patrzy xD)Kupiłam sobie ciężarki 6 kilogramowe i codziennie robię z nimi różne ćwiczenia. No cóż, można powiedzieć, że jestem Z D E T E R M I N O W A N A =)
UsuńTen uśmieszek Chary na końcu wróży coś krwiożerczego xD
UsuńTrzymam za Ciebie kciuki i podziwiam. Ja padam jak muszę wchodzić kilka razy dziennie na 4 piętro :x
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń*KOMENTARZ ZAWIERA SPOILERY*
OdpowiedzUsuńMATULOOOOO 'książkowa randka?' KYAAAAAA D": <3 I JAK ZACZEŁA GO DOTYKAC PO KOŚCIACH....*przestaje oddychać*
JEJU JEJU JJEUUUU SHIP SHIP SHIP,autorka ma taką wyobraźnie ;____; oh....ciekawe jak to z ehkem..perspektywy sansa wyglądało hehe :)))
A właśnie,czy tylko mnie urzekła ta okładka opowiadania? Jest przezajebista! Dziękuje za tłumaczenie Yumi!
Okładka jest faktycznie zajebiaszcza, nie powiem, że nie. ^^ Mheh mogę Was pomęczyć pewnym fanartem jednej z czytelniczek do tego opowiadania, jakie powstało do późniejszych rozdziałów ^^ Autorka ma faktycznie wyobraźnię i wielkie pomysły i w ogóle xD
Usuńhttp://67.media.tumblr.com/87f2af1ddaf84625124c9eaa47b3a5ae/tumblr_odpmmye5Fj1vofw8ao1_500.jpg
Ojezu ten fanart kill me rozpływam się eh *przestaje oddychać*
UsuńOmg, ten fanart, umarłam ~Andgora
Usuń*walczy sama ze sobą, aby nie pokazać innego fanarta nieco bardziej pikantnego* ^^ Heeeeeee
UsuńPokaż, proszę,bo umrę z ciekawości (zaczyna huśtać się w kącie do przodu i do tyłu)
Usuń~Andgora
http://66.media.tumblr.com/3bee535ee3c864ffe7c2e9399997e539/tumblr_oaanq0v2gw1tggupmo1_500.png
UsuńUmarłam. Zabrakło tchu. Wiesz, gdybyś mi powiedziała, w którym to rozdziale.. (wcale tego od ciebie nie wyciągam)
Usuń~Andgora
Ten pierwszy jest z rozdziału "tracisz kontrolę", a ten drugi z "jedna tequila..." :D
UsuńWow, to tylko 6 rozdziałów ^-^
UsuńO boże, to tak daleko, ale warto czekać B) ~Andgora
UsuńJestem za razem cierpliwa i niecierpliwa, nadal czekam na koontynuację pewnego anime, od 3 lat i nadal wierzę, że będzie zrobiona. Uda mi się wytrwać!
UsuńJa na kontynuację mojej dziecięcej miłości - anime Inuyasha - musiałam czekać kilka lat i się doczekałam. Więc nic nie jest stracone ^^
UsuńTeż lubię Inuyasha <3
UsuńPikantnie...
UsuńAAAAAAAA! KOCHAM TO! Więc mówisz, że jest wrażliwy...kurde, podoba mi się jego reakcja na nasz dotyk - no po prostu Ahhhhhh! Nie wiem jak to inaczej skomentować! Nie mogę się wysłowić, help ;-; Kurde, tak bardzo chcę więcej ;-; Nie wiem co mam robić, chyba idę to przeczytać po angielsku...No kierwa, to tak bardzo mnie kusi, chętnie przeczytałabym całe, od razu....
OdpowiedzUsuńTy sobie kochana wyobraź co ja czuję, czekając na 22 rozdział już 2 miesiąc -_-""""
Usuń"Aweno~ " Aż mi się przypomniała ta piosenka xD Pozostawiam znicz, dopóki dopóty nie powstanie 22 rozdział [*]
UsuńAghhh, chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałam, lof je i w ogóle. Zaczekam nawet tydzień, byleby poznać co kryje się w perspektywie Sansa. Teraz ogarnęły takie emocje, że bym już całe po angielsku przeczytała. Boże, w tym komentarzu nie ma nawet ćwierci moich uczuć jakie teraz czuję, omg. Boże, chyba mam motylki w brzuchu, w sumie sama nie wiem, nigdy się jeszcze nie zakochałam (nie licząc Sansa) Dziękuję, że dzięki Tobie poznałam to opowiadanie. Wow, to chyba najdłuższy komentarz jaki napisałam, ale aghh. Więcej. ~Andgora
OdpowiedzUsuńNaaaah, tygodnia czekać nie będzie trzeba, tłumaczę je teraz. Jak dobrze pójdzie to na piątek będzie gotowe, a jak źle to na weekend. Już mam 1 stronę, pozostało jeszcze 12 xD A to i tak krótsze rozdziały. Mój ulubiony rozdział z tego opowiadania liczy sobie ponad 20 stron x_x już się boję na samą myśl o tłumaczeniu.
UsuńCieszę się, że się podobało. Mnie je pokazała autorka Klatki z Kości z dopiską "jakbyś miała dość mojego zaborczego Sansa" xD Tak więc jej zasługi też jest ^^
Gruczoły mleczne. Ou my...
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale jesteśmy bardzo pewnie siebie, aż się zdziwiłam.
Mam nową tapetę na telefonie. Sans podający mi napój ze słomką, och tak. :3
Powoli się rozluźniamy przy Sansie. Tak jest stopniowo kiedy się kogoś zna, a oni jakby nie było znają się już od miesiąca i spotykają regularnie, ostatnio częściej niż wcześniej.
UsuńPhah, to się cieszę xD Smacznego xD
Jejkuuuuu rozpływam się, po prostu się rozpływam *.* Czytając to nie jestem w stanie usiedzieć w jednym miejscu. Co chwilę muszę przerwać żeby się zaśmiać lub powstrzymać się od krzyków radości. Tak się cieszę, że szukając flowerfell trafiłam akurat do ciebie. Nie mogę się już doczekać perspektywy Sana. Życzę "pomyślnych wiatrów" w tłumaczeniu ;)
OdpowiedzUsuńPhahaha miła odmiana, że z flowerfella wskoczyłaś w to xD Cieszę się bardzo, że się podoba ^^ Naprawdę.
UsuńA bo ja z wiedzą o undertale to taka funkiel świeżynka jestem ;) Ledwo miesiąc znam, a kocham całym sercem <3 A że w internecie dużo było artów flowerfell to szukałam tak długo aż nie znalazłam twojego bloga. Ciekawość humanistki zwyciężyła i stopniowo sobie czytam co masz tutaj na blogu. Gdybym mogła to usiadłabym w swoim wygodnym łóżeczku z gorącą herbatką i nie oderwałabym się póki bym wszystkiego nie nadrobiła ;) Tak ciężko jest mi odejść wiedząc ile jeszcze mam do przeczytania :( Twój blog jest dla mnie super odskocznią i naprawdę cieszę się, że tu trafiłam. Spodziewaj się, że zawitam tu na dłużej jak nie na stałe ;) ^^
UsuńBardzo miło mi czytać te słowa. ^^ Że tak powiem: czuj się jak u siebie w domu :D
Usuń*Rozsiada się wygodnie w kapciach i szlafroku* No to teraz się mnie tak łatwo nie pozbędziesz ;D Zagrzeję kącik w internetowym domku ^^ :'D
UsuńNie wiem co napisać. Tak bardzo chce ci podziękować za ten wspaniały rozdział ale nie wiem jak ;-; Ten brak słownictwa mnie dobija.
OdpowiedzUsuńA czekanie do weekendu nie jest długie. Akurat dla mnie, ale jakby było tydzień no to....
I mam pytanie, czy wrzucasz codziennie jakieś rozdziały?
Codziennie coś się tutaj pojawia, jak nie rozdział to komiks. Cokolwiek. Jak komiks to najczęściej po kilka od razu. Jutro na bank będzie dzień komiksowania, bo nie mam nic przetłumaczonego z Undertale, no chyba że rozdział MLP, aaaaale to kiedy indziej wrzucę. W każdym razie, jak nie rano, to wieczorem coś zawsze się pojawia ^^
UsuńHeheh. Musiałam odczekać parę minutek by ochłonąć. Idę płakać czekając zrozpaczona na zapewne zajebisty punkt widzenia Sansa. (Bo niestety jego wersję lubię bardziej, aczkolwiek bez tej naszej nie byłoby to takie genialne). Ugh. Aż mam ochotę narysować jakiegoś fanarta do tego, tylko idk jaką "scenkę". Well. ;w; Ej. "My" w ogóle jakoś wyglądamy, czy naszego opisu nie było i po prostu same decydujemy o naszym wyglądzie? ~Ayaa.
OdpowiedzUsuńNarysuj, jak nie masz tumblera to podeślę autorce. Będzie zachwycona ^^ Zawsze się cieszy jak ktoś rysuje coś dla niej i do jej opowiadania ^^
UsuńA co do wyglądu - nie ma żadnego opisu, więc droga wolna. Ludzie różnie ją rysują, jako blondynkę, rudą, czarną, nawet ciemnoskórą, szczupłą, przy kości. Narysuj tę osobę, jaką masz w głowie (np ja mam zawsze Miku Hatsume, nie wiem nie pytajcie >.>)
Co. Omg. Geniusz. Narysuję go z Miku. Mam taki problem, że nie potrafię do opowiadanek "reader" dobrać oc. Sama tym bardziej meh. Przynajmniej w pustych miejscach udało mi się wybrać imię dla "nas" a wygląd, oh. Nad tym nie myślałam. Jak nic nie wymyślę próbuję z Miku. xDD ~A.
UsuńSiebie też jakoś nie umiałam w cokolwiek wcielać, a moje kucykowe oc nie pasuje ... Tego byłoby za dużo, szkielet umawiający się z kucykiem xDDD I bolałoby gdyby kopytem macała go po żebrach xD A więc rysuj, rysuj, droga wola xD
UsuńJa naszą postać wyobrażam sobie jak jakąś brunetkę (coś pseudo Frisk). Dość wysoką, z długimi włosami i brązowymi włosami. No i chudą. Nie wiem czemu akurat tak, ale no. XD
Usuń~Andgora
Oczami debilu, brązowymi oczami. ~Andgora
UsuńWpływ fanartów z dorosłą Frisk? <_<"
UsuńJa też narysuję! Jestem w trakcie rysowania Chary i Sans'a,ale mam straszną wenę na pewną scenkę ^-^
UsuńAż się boję xD
UsuńAndgora
UsuńJa wyobrażam ją tak samo XD
Ale nie wiem czemu, gdy wyobrażam sobie jakaś sytuacje z rozdziału to reakcja głównej bohaterki jest jak z anime XP
Ja spróbuję z tą scenką z macaniem kości. XD Ale zmienna jestę. I idk czy mój skill mi pozwoli ;-; hah. ~Ayaa.
UsuńWiesz, autorka dostawała i takie fanarty a cieszyła się jak dziecko ^^
Usuńhttp://67.media.tumblr.com/47a5f09131f51bb3e463dc6ca99862de/tumblr_odoe2zbU3x1sq9l1ho1_500.jpg
Patrząc na to obiektywnie, jest to zrozumiałe - ktoś poświęcił czas z myślą o niej samej. Ta świadomość, że ktoś napracował się dla niej. Tu "talent"(Wszystkiego idzie się wyuczyć :v) nie jest ważny, racja? c: ~Ay.
UsuńDokładnie, każda reakcja czy to pisarza, czy to malarza, czy do kogokolwiek kto cokolwiek tworzy i pisze daje wiele radości ^^
UsuńYumi, wiesz...zaczynam pisać książkę i mam pewną koncepcję fabuły...mogłabyś ocenić, czy to może być ciekawe?
Usuńyumimizuno@interia.pl ślij na maila ^^ Nie obiecuję, że dzisiaj odpiszę, ale ... :) Odpiszę max jutro ^^
UsuńWysłałam xD
UsuńTak wogóle to nasza postać ma bardzo interesujące sny ;D
OdpowiedzUsuńI dziękuję ci za twoją ciężką pracę i poświęcony czas Yumi jesteś taka kochana.Znalazłam twój blog z jakiś tydzień temu i już wszystko co na nim było przeczytałam prawie zarywając nocki ;) Na szczęście przyzwyczaiłam się już do tego
Jeszcze raz z całego serduszka swego dziękuje ci najwspanialsza istoto na świecie <3
Będę miała wyrzuty sumienia, że nie śpisz tyle ile powinnaś :x nic nie ucieknie z bloga xD
UsuńAle i tak mi miło, że spodobała Ci się moja praca ^^ Dziękuję ^^
Ale ja po nocach bym nie mogła spać i tak zastanawiając się co jest dalej pozatym czytanie twojego bloga daje mi więcej przyjemności niż sen :)
UsuńAwwwww to naprawdę miłe (⁄ ⁄•⁄ω⁄•⁄ ⁄)
Usuń