autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry.
Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się
żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne
życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy
nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem: ♠To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI:
Rozdział I // Punkt widzenia Sansa
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku (obecnie czytany)
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
DODATKI:
Spadająca gwiazda
Rozpacz Sansa
Deszcz
Sans czyta opowiadania o sobie
Sans vs niemowlak
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku (obecnie czytany)
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie♠
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
DODATKI:
Spadająca gwiazda
Rozpacz Sansa
Deszcz
Sans czyta opowiadania o sobie
Sans vs niemowlak
Twoja przygoda z Willem okazała się bardziej
destruktywna niż przypuszczałaś. Stałaś się ekstremalnie
wyczulona, nie dlatego że bałaś się cudzego dotyku, ale dlatego,
że widziałaś go wszędzie. Kiedy przyszłaś po tamtym incydencie
do pracy Piotrek powiedział, że wyglądasz jakbyś wyszła z
czeluści piekła. Spotkałaś się z Hannah, która
powiedziała Ci, że po Święcie Dziękczynienia zerwała z Willem.
Jej historia znacznie się różniła od tej, którą on Ci
powiedział. Czułaś jak serce Ci pęka na pół, krwawi i drze się
w rozpaczy, głównie dlatego, że jej ex mówił o niej takie
straszne rzeczy. Nie powiedziałaś jej o tym co się stało. Lecz
postanowiłaś nie zrywać z nią kontaktu i umówiłyście się
nawet na kawę.
Jackie, z drugiej strony, była kimś innym.
Tańczyłaś dookoła tematu z większą gracją niż rosyjska prima
balerina, ponieważ bardziej bałaś się jej reakcji na to co miało
miejsce, niż Sansa. Gdzieś w okolicach połowy grudnia udało się
jej w końcu wyciągnąć Cię na świąteczne zakupy, postanowiłaś
wtedy wyznać jej prawdę.
-Wiesz – stała obładowana torbami z prezentami i
smakołykami – Mikołaj nie lubi kłamców. Dostaniesz dużo węgla
w tym roku
-Mmmmmehehehe – usiadłaś obok niej przesuwając
jej zakupy – Mikołaj nie istnieje.
-Nie pozwól, aby Papyrus się o tym dowiedział –
zaśmiała się – Mówi ciągle Kyle o tym jak jest zadowolony z
wizyty tego czerwonego brodacza. Jesteś pewna, że jest dorosły?
-Chyba - zaczęłaś wiązać but który Ci się
rozwiązał – W innym razie upiłyśmy wielkiego dziesięciolatka –
patrzyłaś jak ludzie chodzą od sklepu do sklepu, prawdopodobnie
robiąc dokładnie to samo co wy.
-Więc. - zaczęła – Raczysz mi w końcu
powiedzieć co się do diabła stała? Ty i Sans unikacie tego tematu
jak się tylko da, no i oczywiście Hannah w tym przypadku nie jest
dobrym źródłem informacji – zmarszczyłaś brwi – No nie jest!
Papyrus powiedział, że Will wrócił do pracy jakby nigdy nic.
Widziałam go ale nie odezwał się do mnie nawet słowem. -
Wciągnęłaś powietrze.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Tak, kurwa, chcę.
-Mam opowiedzieć ci całą historię? Tutaj? Przy
ludziach? - Nikt nie zwracał na was
uwagi, ale czułaś się tak, jakby się gapili. Wolałaś udać się
w bardziej ... prywatne miejsce. Jackie miała jednak inny pomysł.
-Tak, ponieważ jeżeli nie wykorzystam tej okazji,
nigdy mi nie powiesz, więc dawaj – Myślała chyba, że to kolejna
zwykła drama w Twoim wykonaniu, nie wiedząc co tak naprawdę miało
miejsce.
-Jackie – poluzowałaś swój kołnierzyk – Nim
cokolwiek powiem, chce abyś wiedziała, że już się wszystkim
zajęłam więc... nic nie rób. Dobrze?
-Tak, tak. Nie zbluzgam go, obiecuję. - machnęła
ręką.
-On... uh... kurwa. Nie nie wiem jak to grzecznie
powiedzieć. On zerwał z Hannah, zapytał się czy może się u mnie
zdrzemnąć. Zgodziłam się, pod warunkiem, że będzie spał na
kanapie, a wtedy on... rzucił się na mnie. - Jej twarz straciła
wszystkie kolory i powoli odwróciła się w Twoją stronę
-Co?
-Tak. Nie było fajnie. Nie zaszedł za daleko, bo
wiesz... Sans – byłaś skrępowana. Jej usta otworzyły się,
miała krótki oddech – A potem wszystko wyglądało tak jak wtedy
przed tajską restauracją. Pobili się. Sans go uderzył, i kazał
nigdy nie wracać. - twoja przyjaciółka siedziała chwilę analizując te słowa. - Słuchaj, prze...
I... wtedy Cię spoliczkowała. Mocno. Byłaś w
szoku, nie zdając sobie sprawy w pierwszej chwili co się stało.
Kilku ludzi zaczęło się wam przyglądać.
-I nic mi nie powiedziałaś przez DWA TYGODNIE?! -
krzyknęła. Cholera jasna, właśnie dlatego nie chciałaś jej o
tym mówić w miejscu publicznym. Starałaś się ją uspokoić
zdrową ręką, ale odtrąciła ją – Jestem twoją kurewską
przyjaciółką i nawet mi tego nie powiedziałaś?! - zaczynała
szlochać, załamana, z poczuciem winy. Czułaś się strasznie.
-Kurwa. Jackie, myślałam
-Nie! Nie myślałaś! Ty NIE myślałaś, prawda? -
płakała. Ludzie zaczęli przystawać. - _____. Kocham cię, jesteś
jak moja siostra. O Boże, gdybym tylko wtedy do ciebie przyszła –
zaczęła. Szybko złapałaś za jej ramie i zmusiłaś aby
popatrzyła na Ciebie.
-Stój, stój! Nie! Nie. Patrz, właśnie dlatego nie
chciałam ci nic mówić. Jezu, Jackie. Możemy o tym tutaj nie
rozmawiać – rozejrzałaś się. Popatrzyła na niewielkie
zbiegowisko przez łzy i przytaknęła.
-Pogadamy o tym, ale nie tu. Chodź – weszłyście
do jej samochodu. I wtedy nerwy jej puściły.
-Dlaczego nic nie mówiłaś? Dlaczego nie
zadzwoniłaś po gliny? Dlaczego jeszcze nie został aresztowany?
Dlaczego nadal ma tę kurewską restauracje? Proszę powiedz mi, że
chociaż oderwałaś mu chuja – trzęsła się. Złapałaś ją za
ręce aby się uspokoiła.
-Jackie. Ciii. Spokojnie. Posłuchaj. Muszę dać
sobie z tym radę. Nie chciałam niczego przed tobą ukrywać.
Przysięgam. Nigdy niczego przed tobą nie ukrywałam. Po prostu nie
byłam gotowa na tę rozmowę. Ostatecznie mnie nie zgwałcił, choć
próbował – jak o tym mówiłaś znowu robiłaś się zła – Był
pijany, choć to żadne wytłumaczenie więc nie myśl, że chcę go
usprawiedliwić. Ale skończyłam z nim. Nie rozmawiamy. Nie chcę
tego gnoja w swoim życiu. - Jackie popatrzyła na Ciebie z
niedowierzaniem.
-Te wszystkie lata w tym bagnie... i tak to się
kończy. Dobry Panie. Nie wierze, że to już koniec.
-Ani ja – uśmiechnęłaś się słabo – Głupio
przyznać, ale Hannah była tutaj pomocna
-Daj jej pierdolony medal – uniosła ręce do góry.
Palcami dotykała dachu auta – Dlaczego mi nie powiedziałaś
_____? Nie łapię. Po prostu nie rozumiem – milczała przez
chwilę.
-Nie chciałam już do tego wracać. Wiedziałam, że
będziesz zła. Nie chciałam znowu przeżywać całej tej akcji jeszcze raz.
Chcę zamknąć ten rozdział i iść dalej, wiesz? -
uśmiechnęłaś się – Jesteś moją najlepszą przyjaciółką,
gdyby tobie stało się coś podobnego spaliłabym chyba tę jego
restaurację i zatańczyła na popiołach.
-Pewnie tak... – westchnęła ciężko,
objęła się – Przepraszam, że cię uderzyłam, nie powinnam
-Nic się nie stało – wzruszyłaś ramionami –
Zasługiwałam. Dwa tygodnie to jest kawał czasu.
-Właśnie! - uniosła głowę – Ale nadal,
przepraszam. Kocham cię. Tak strasznie mi przykro, że ciebie to
spotkało. Jak sobie z tym radzisz?
-Też cię kocham. W sumie to nic mi nie jest. Nadal
czasem się o to wkurwiam. Nie odprowadzam już Papyrusa do pracy i
to w sumie jedyna zmiana – westchnęłaś – Mam dobre wsparcie.
Sans o wszystkim wie, oczywiście, a Papyrus jest miły jak zawsze.
Ty mi pomagasz, choć nawet o tym nie wiesz – uśmiechnęłaś się
do niej – Teraz w głowie mam jedynie świąteczne zakupy, tego
potrzebuję, więc wyrzućmy przeszłość za siebie, bądźmy
rozrzutne. Po coś pracowałyśmy, więc teraz chodź na zakupy.
-Kiedy ty dorośniesz? - zaśmiała się słabo
-Sama chciałabym to wiedzieć – wyszczerzyłaś
się – To idziemy. Nadal mam kilka osób jakim muszę
kupić prezenty.
-Tak, jasne. Przepraszam – Wychyliła się i
przytuliła Cię. Trwałyście w uścisku jakiś czas, a potem
uśmiechnęłyście się do siebie. - Kto ci został?
-Kilka osób
-Dla mnie już coś masz, oczywiście.
-Taaaaaak. Został mi w tej chwili tylko Kyle, Sans i
mama.
-Oh! Wiem co kupić Kyle. Nie może przestać
zachwycać się tą książką Altona Browna jaką zobaczył u
Papyrusa, wiesz pozycja kucharska. - zaśmiałaś się lekko
-Słyszałam, że Kyle bardzo smakuje
kuchnia Papyrusa. Uważaj, bo stracisz chłopaka.
-Więc niech go bierze. Gotować gotuje, ale nie umie
zmywać.
-Ja też nie – pomachałaś chorą ręką. Ładnie
się goiła, ale nadal co jakiś czas dawała o sobie znać. Jackie
się zaśmiała.
-Racja. Zróbmy co mamy zrobić – wyszłyście z
samochodu i wróciłyście do centrum handlowego – Więc zostaje
twoja mama i Sans, wiesz co im kupić? - myślałaś przez krótką
chwilę
-Mamie kupuję jakąś błyskotkę z jej ulubionego
sklepu, to taka tradycja. Zobaczę co mają w tym roku. No i znowu
się z nimi nie będę widzieć, mają kolejną wycieczkę w tym roku
– warknęłaś.
-Jezu, na stare lata chcą zwiedzić trochę świata.
Gdzie teraz się wybierają?
-Gdzieś do Europy, nie wiem. Na narty czy coś
takiego. Nie pytałam. Byłam trochę zazdrosna po tym jak wybyli na
wyspę Bali.
-W to nie wątpię – uniosła brwi. Zaśmiałyście
się – Więc co z Sansem?
-I tutaj właśnie mamy problem. Nie wiem. Lubi uh... książki, keczup i spanie. Nie jest jakimś super skomplikowanym
gościem, jeżeli o to chodzi. No i nie kupię mu cholernej książki
z kawałami, jeżeli jeszcze raz opowie mi jakiś to chyba
oszaleję
-Mmmmhmmm – popatrzyła na Ciebie z ukosa – Najlepiej będzie jak siebie przewiążesz kokardką.
-Oh zamknij się! - powiedziałaś – To nie tak. No
i to szkielet, pamiętasz?
-Szkielet, który leci na ciebie – szturchnęła
Twój bok. Poczułaś jak serce mocniej Ci zabiło i zerknęłaś na nią.
-Co? Nieprawda! Ugh, Jackie, błagam, nie. Jesteśmy
naprawdę dobrymi przyjaciółmi, to wszystko.
-Oszukuj siebie dalej dziewczyno, ale ja wiem co się
kroi – weszłyście do księgarni – I wiem, że ty też na niego
lecisz aaaa aaa aaa, nawet nie próbuj kłamać, że go nie lubisz –
warknęłaś cicho.
-Kilka razy ocalił moją dupę, trudno go nie lubić
– zaczęłaś błądzić wzrokiem po regałach z książkami –
Jackie, zaufaj mi, borykam się z tym już. Nie żartowałam kiedy
mówiłam, że jest kościotrupem. A to utrudnia... pewne rzeczy,
wiesz? - wzruszyła ramionami i skierowała się na dział kucharski
-Nigdy się nie przekonasz póki nie spróbujesz,
prawda? - szukała po półkach książki o której mówiła
-Naprawdę mnie namawiasz abym związała się z
potworem? - praktycznie szeptałaś.
-A czemu nie? W przeszłości dokonywałaś gorszych
wyborów – nie spodziewałaś się tego po niej – Aha! Tutaj
jest! - wyciągnęła to czego szukała – Masz, dla Kyle. Łatwe,
prawda?
-Tak, całkiem...
-I wiesz, że zawsze mam rację – mrugnęła do
Ciebie, wywróciłaś oczami.
-Tak o wielka pani – pokłoniłaś się przed nią
teatralnie – Masz jeszcze mi coś dzisiaj do powiedzenia, czy
kończymy mój trening?
-Możesz iść moje dziecko. Zapłać za książkę,
a wtedy pomyślimy o twojej kosteczce – parsknęłaś śmiechem
-Zamknij się – wyszczerzyłaś się głupio,
zaśmiała się – Czekaj na mnie przed sklepem
Książka była całkiem ciężka, w domu sobie ją
przejrzysz. Może będzie tam coś fajnego? Poszłaś do kasy. No,
została tylko Twoja mama i Sans.
Kupienie coś dla rodzicielki było jak bułka z
masłem, wiedziałaś jaki jest jej ulubiony sklep, co
się jej podobało w zeszłym roku, więc wybrałaś jakiś
drobny naszyjnik.
-To było szybkie – powiedziała Jackie –
myślałam, że ci trochę na tym zejdzie – potrząsnęłaś głową
-Znam jej gust, no i tata przesłał mi zdjęcie co by
chciała, już jakiś... miesiąc temu.
-To było pomocne. Został Sans
-Nie mam pojęcia co mu wziąć – zaczęłaś
przyglądać się wystawom sklepowym
-Może jakąś koronkową bieliznę damską? -
uśmiechnęła się cwanie, a Ty warknęłaś.
-Przysięgam na BOGA, jeżeli nie przestaniesz uderzę
cię tą cegłą dla Kyle. Lubiłam cię znacznie bardziej kiedy nie
wiedziałaś, że zakochałam się w Sansie – Jej twarz rozjaśniła
się.
-Więc przyznajesz się do zakochania! - krzyknęła.
Uderzyłaś się otwartą dłonią w twarz, a potem dalej szukałaś
czegoś wzrokiem – Byłam delikatna bo myślałam, że nie zdajesz
sobie z tego sprawy!
-Nienawidzę cię teraz, każdą cząstką mojego
ciała – naprawdę nie wiedziałaś co mu dać – Może jakąś
kartkę bożonarodzeniową? Widziałam jakieś fajne w księgarni...
-To takie ... mało osobiste – powiedziała –
Nie. Weź coś fajnego. Zasugerowałabym, abyś zrobiła mu coś
własnoręcznie, ale twoja ręka...
-Nawet o tym nie myśl. Cholera. Widuję się z
gościem trzy albo nawet cztery razy w tygodniu i nie wiem co mu dać
na prezent. Ale ze mnie ofiara.
-Cukiereczku, przecież masz kłopoty z
wyborem dla mnie prezentu – zmarszczyłaś brwi, ale przytaknęłaś.
-Prawda. Może powinnam... - I wtedy Cię olśniło.
Jasność jasności, bóg bogów wyszeptał Ci do ucha tajemnicę istnienia. Aż
uderzyłaś się w kolano z wrażenia – O! O! Kurwa! Nie muszę mu
nic KUPOWAĆ!
-Nie? - patrzyła na Ciebie zaciekawiona
-Nie! Wiem dokładnie co mu dam na Gwiazdkę!
Kiedy jej powiedziałaś, jej twarz przypominała
buzię dziecka z opakowania kinderków. Zachichotałyście. Tak, to będzie idealny prezent.
Uwielbiałaś ten czas w roku. Podobały Ci się
ozdoby, stroje, kolory, zimne powietrze i lód. Muzyką był chrzęst śniegu pod butami. Całe otoczenie napełniało Cię
entuzjazmem, który nie znikał mimo dwóch godzin chodzenia po
mieście.
-Jak otworzę sklep na Alasce zatrudnię tam ciebie i
zbiję fortunę – powiedział Piotrek kiedy wszedł pewnego
wieczora by wziąć późniejszą zmianę – Jak ręka?
-Dobrze – poruszałaś trochę palcami – Już nie
boli jak ustawiam butelki na półkach. No i jeden szew sam mi
odpadł. Powinien? Nigdy nie pytałam, czy tak się powinno dziać.
-Chyba – uniósł brwi – Taką mam nadzieję. Nie
wiem. W każdym razie chciałem z tobą pogadać o harmonogramie.
-Tak? - podeszłaś do niego wyciągając swój
kalendarz. Oparł się o ścianę ze skrzyżowanymi rekami,
popatrzyłaś na niego zmieszana.
-Więc, to był dobry rok – zaczął mierząc Cię
bacznie – Masz wolne przez kolejny tydzień
-CAŁY tydzień? W sensie, siedem dni? - oniemiałaś.
Przytaknął.
-Tak. Cały tydzień. Dokładnie to dziesięć dni
jeżeli zaczniemy od dzisiaj – wliczył w to ten weekend – Więc
zaczynasz od soboty, nie od poniedziałku
-Tak, super! Aż tak mnie lubisz? - uśmiechnął się
do ciebie
-Nawet bardziej, dlatego daję ci dwa tygodnie
wolnego.
-Zaraz, co?
-Oczywiście, płatny – stałaś przez chwilę jak
posąg – Wesołych Świąt _____.
-Pierdolisz. Serio Piotrek?
-Tak wygląda moja poważna twarz – powiedział
uśmiechając się od ucha do ucha – Hej tylko nie myśl, że robię
to specjalnie dla ciebie. Zabieram żonę i dzieciaki na Hawaje,
uciekamy od tego zimnego odbytu. A ty pracowałaś naprawdę ciężko
więc też ci się od życia coś należy. Widziałaś nasz wskaźnik
sprzedaży odkąd zaczęłaś pracę? - wyciągnął swój telefon –
Popatrz. Sam zysk. Nie wiem jakie czary rzucasz na klientów, ale
kochają cię – poklepał Cię po prawym barku – Zapracowałaś
na to dzieciaku – Szczerzyłaś się tak mocno, że aż bolało.
-To moja najlepsza praca. Dzięki Piotrusiu! - mocno
go przytuliłaś – Czy to oznacza, że dostanę podwyżkę?
-Nie przeginaj. - Zaśmiałaś się
-Jasne, jasne. Hawaje, co? Opowiesz mi więcej potem? - poszłaś na zaplecze po kurtkę i parasolkę.
-Już wychodzisz? Jakieś plany?
-Gorąca randka – mrugnęłaś do niego – A tak
serio to widzę się z moimi sąsiadami jak zawsze. - skrzywił się
lekko
- No nic, baw się dobrze – powiedział – do
jutra smarku – praktycznie wyskoczyłaś na ulicę. Wyciągnęłaś
telefon i zaczęłaś skrobać wiadomość.
Ty: Hej Papyrus! Właśnie wyszłam z pracy. Gdzie was znajdę?
Papytus: JESTEŚMY NAPRZECIW BIEDRONKI, ALE NIE WIDZĘ ŻADNYCH BIEDRONEK
Papyrus: WIESZ GDZIE TO JEST?
Ty: Tak. Będę tam za 5 min!
Zaśmiałaś się. Ob nie był idiotą ani nikim takim, miał po prostu bogatą wyobraźnię i czasem bywał rozkosznie naiwny. Obiecałaś im pomóc w wyborze łóżek, no i młodszy z braci poprosił Cię o rady w kwestii doboru prezentów gwiazdkowych. Cieszyłaś się, że wzięłaś parasolkę, z nieba zaczął padać śnieg z deszczem. Szybko ich znalazłaś. Papyrus miał na sobie biały płaszcz z czerwoną chustą, którą prawie zawsze ze sobą nosił. Sans jak zawsze w swojej niebieskiej kurtce, ale też czarnych dżinsach (co było dziwne, bo zazwyczaj chodził w szortach, ale to chyba przez zimno). Zostali zaczepieni przez hostessę, która o ironio próbowała im wcisnąć darmowe próbki szamponu.
-Cześć chłopaki! - uśmiechałaś się szeroko –
Gotowi na zakupy?
-TAK, WŁAŚCIWIE TO JUŻ KILKA RZECZY KUPIŁEM!
KILKA PRZYBORÓW KUCHENNYCH DLA KYLE I ŁADNĄ GOLARKĘ DLA WILLA,
OSTATNIO PRZYCHODZI DO PRACY ZAROŚNIĘTY – wymieniłaś się z
Sansem spojrzeniami. Żadne z was nie powiedziało Papyrusowi o tym co
zaszło, nie chcieliście go martwić, ani tym bardziej komplikować
jego pracy. Sans powiedział Ci, że rozmawiał z bratem i dał mu do
zrozumienia, że Will nie jest takim miłym typem za jakiego uchodzi.
Wbrew wszystkiemu, Papyrus nadal wierzył, że tak nie jest.
-Czadowo! Więc kto ci został?
-JACKIE, APRIL, RAUL I LARRY – mówił z pamięci.
Popatrzyłaś na niższego kościotrupa.
-A tobie?
-już nie muszę – wsadził ręce do kieszeni
– amazon to naprawdę fajna rzecz, wiesz że mogę zrobić zakupy
nie ruszając się z kanapy?
-LEŃ! - warknął – CHCESZ NAPIĆ SIĘ GORĄCEJ
CZEKOLADY _____?
-Tak, z przyjemnością! - oblizałaś wargi –
Jeszcze w tę zimę nie piłam czekolady. Chodźcie ja stawiam.
-NIE, TO MY CIĘ WYCIĄGNĘLIŚMY WIĘC JA STAWIAM! -
Papyrus zarzucił na plecy swoją chustę. Uśmiechnęłaś się
lekko.
-Nie będę się sprzeczać. Tędy.
We trójkę weszliście do pobliskiej kawiarenki i
usiedliście. Papyrus stanął w kolejce, gwizdnęłaś z podziwu,
albowiem ta wychodziła aż za drzwi. Święta, co poradzić.
-jak praca? - zapytał unosząc brwi, siedziałaś
naprzeciwko niego
-Oh! Zajebiście! Czaisz, Piotruś dał mi dwa
tygodnie wolnego, zaczynam od poniedziałku – ściągnęłaś
kurtkę
-bez jaj. - zdałaś sobie sprawę, że wtedy nie
będziesz mogła się z nim spotykać na przerwach, poczułaś się
troszeczkę źle – super, masz jakieś plany?
-Będę siedziała na dupie i się relaksowała –
powiedziałaś – Pierwotnie chciałam pojechać do domu odwiedzić
staruszków, ale wyjechali do Europy więc chujnia.
-nie będę kłamał. cieszę się że zostajesz na
święta – uśmiechnął się lekko
-Pfffff oczywiście. Kupiłam już Papyrusowi
prezent, i mówię ci POKOCHA go – ściszyłaś głos, aby Cię nie
usłyszał – Kupiłam mu jakieś super fajne gadżety do kuchni.
Nawet nie pytaj jakie. Kyle pomagał mi wybierać – Jego twarz
rozjaśniła się, cieszył się bardzo, że Ty i jego brat jesteście
przyjaciółmi – No i ty też pokochasz swój prezent –
uśmiechnęłaś się głupkowato
-ja też coś dostanę? - był wyraźnie zaskoczony.
Zaśmiałaś się.
-Oczywiście, że dostaniesz, dupku. Co, dam coś
Papyrusowi, a tobie powiem „haha pieprz się, masz tu wielkie
pudełko wypełnione rozczarowaniem na Gwiazdkę”?
-rozczarowanie to mój ulubiony prezent – mrugnął
do Ciebie. Popchnęłaś go w ramie delikatnie
-NIE będziesz rozczarowany. A jeżeli tak, to
już nigdy więcej o tobie nie pomyślę. Więc nie mów mi, jeżeli
nie trafię
-dobra, ja też mam już prezent
dla ciebie – powiedział zwyczajnie. Z jakiegoś powodu krew
zaczęła płynąć Ci szybciej. Myślałaś o podarunku dla niego,
więc dlaczego jesteś taka zaskoczona, że też coś dostaniesz?
Zluzuj mała.
-Taaa? - podparłaś brodę o nadgarstki – Czy to
zaproszenie do keczupowego klubu?
-a są takie?
-Mam nadzieję, że nie.
-cholera. cóż, nie. ale myślę, że ci się
spodoba. mam taką nadzieję, w każdym razie – nie był pewien
-Jeżeli nie jest to wysadzana diamentami poduszka
pierdziuszka, to pokocham wszystko co od ciebie dostanę – wyglądał
na rozczarowanego
-kurwa, mam nadzieję, że będę mógł zwrócić ją
do sklepu. - zaśmialiście się. Papyrus wrócił z czekoladą
przyglądając się wam z ciekawością.
-WIĘCEJ SUCHARÓW? - położył szklanki na stół.
Chwyciłaś za swój.
-Ja? Nigdy. Sans? Zawsze – starszy kościotrup
zaśmiał się
-zmusiła mnie – wziął swój napój i upił łyk
– smaczny.
-Dobra Papyrus, gdzie najpierw? - zapytałaś
przenosząc na niego wzrok. Myślał minutę albo dwie.
-APRIL LUBI BIŻUTERIĘ, SPORO JEJ NA SOBIE NOSI!
RAUL MA NOWEGO KOTA. LARREMU KUPIĘ NÓŻ O KTÓRYM MÓWIŁ
-Czy restauracja nie zapewnia wam narzędzi?
-ZAPEWNIA, ALE CHCE GO DO DOMU, NYEHEHEHE! -
wyszczerzył się – LARRY MÓWI, ŻE NIE MOŻE MNIE ZNIEŚĆ, ALE
POTEM DAJE MI LEKCJE I CAŁY CZAS W CZYMŚ POMAGA. SPORO KRZYCZY, ALE
OPOWIADA TEŻ DOWCIPY – popatrzył na brata – ŚMIESZNE.
-Dobra, a więc jubiler, zoolog, jakiś nóż. A co z
Jackie?
-NIE WIEM NA CO SIĘ ZDECYDOWAĆ – skrzywił się.
Myślałaś chwilę a potem klasnęłaś w dłonie.
-Herbata. Jackie kocha ją prawie tak samo jak ja!
Niedaleko jest herbaciarnia, więc powiem ci jaką lubi najbardziej,
to weźmiesz jej paczuszkę – Sans popatrzył na Ciebie szybko, a
potem zerknął za okno przyglądając się przechodniom.
-CUDOWNIE! WYRUSZMY NA MISJĘ! - zawołał stając na
równe nogi. Ty za nim zaciskając pięści w zadowoleniu. Sans
powoli podniósł swoją dupę jak tylko dopił resztę swojej
czekolady.
-Chodź, leniuszku, czas na zakupy – pomachałaś
ręką w geście ponaglenia – Jeżeli chcemy jeszcze iść po łóżka
musimy się pośpieszyć bo pozamykają nam wszystkie sklepy.
-ta, jasne – poszurał nogami za tobą. Szczypnęłaś
go w rękę z wielkim uśmiechem, a potem weszliście w tłum.
Najbliżej był zoolog. Wybór czegoś dla kota nie będzie trudny,
no ale dobrze, że poszłaś z nimi, bo Papyrus był naprawdę
zaskoczony.
-DLACZEGO JEST TUTAJ TAK WIELE MAŁYCH UBRANEK DLA
ZWIERZĄT? MAJĄ PRZECIEŻ FUTRO – zaśmiałaś się lekko
-Niektórzy ludzie lubią ubierać swoje zwierzaczki.
- wzruszyłaś ramionami – Przyszliśmy tutaj na wykupienie zniżek
na szczepienie dla kota więc... nie Papyrus, to dla psów –
podniósł gryzaka w kształcie kości.
-WIĘC KOTU SIĘ TO NIE SPODOBA? WYBREDNY. CHYBA BĘDĘ
MUSIAŁ POZNAĆ OSOBIŚCIE TO ZWIERZE – mówił zupełnie poważnie
-utożsamiam się z kotami – powiedział – tylko
się bawią i jedzą.
-I śpią. Dużo. Więc tak, kot to prawdopodobnie
twój duchowy przewodnik, albo coś – podniosłaś opakowanie
kocich smakołyków. Dodałaś kilka saszetek do prezentu Papytusa, a
ten poszedł do kasy.
-popatrz na to – trzymał absolutnie głupie
ubranko dla kotów pełne falbanek i kokardek – prrrrrrawda, że
urocze?
-Wiesz co? Zaskakujące, że wcześniej nie
powiedziałeś tego kawału – wyrwałaś mu ubranko i odstawiłaś
je na miejsce. Zaśmiał się.
-schowaj te pazurki
-Bo założę ci kaganiec.
-czy to oznacza, że będę twoim zwierzakiem? dobra,
zakładaj. - zamrugałaś – będę tylko jadł, spał i bawił się
okazjonalnie, nie będę musiał pracować czy robić cokolwiek –
przymknął oczy jak patrzył na Ciebie
-Zrobię ci kojec w pokoju – wywróciłaś oczami
-GOTOWE – Papyrus pojawił się za Tobą – TERAZ
APRIL.
-Łatwizna, nie znam jej osobiście, ale widziałam
na zdjęciach w co jest ubrana. Wiem gdzie możemy coś dla niej
dostać. Za mną towarzysze!
Weszliście do jubilera, który się specjalizował w
bardziej wyjściowych błyskotkach. Ładnych, ale nie drogich.
Pomogłaś wybrać młodszemu jakiś ładny naszyjnik i
pasujące kolczyki. Z jakiegoś powodu bardzo się tym ekscytował.
-Wiesz co? Odkąd pracujesz w restauracji mówisz
duuuużo o April. Zakochałeś się? - jego twarz w jednej chwili
zrobiła się jasno pomarańczowa
-NIE! TO LUDZKA KOBIETA, MYŚLĘ ŻE TO NIE BYŁOBY
WŁAŚCIWE – Jego słowa z jakiegoś powodu zabolały Cię
troszeczkę. Nie mogłaś się powstrzymać przed niewielkim
westchnięciem i zerknięciem na Sansa, który miał odwróconą
głowę na bok.
-Nie widzę w tym żadnego problemu. - powiedziałaś
po prostu – Jeżeli ją lubisz, to jej to powiedz. Będę trzymać
za ciebie kciuki! - Papyrus westchnął
-JEST JUŻ KTOŚ NA KIM MI ZALEŻY, ALE JEST CAŁKIEM
DALEKO – Sans cicho warknął
-szkoda, bracie – poklepał go po ramieniu. Mimo to
czułaś jakby jakaś dziwna energia odchodziła od niższego
kościotrupa. Papyrus schował prezent i wyszliście ze sklepu.
-TERAZ LARRY I JEGO NÓŻ
-Właściwie to herbaciarnia jest zaraz obok. Chodźmy
tam najpierw – skierowałaś swoje kroki we wskazane miejsce. Sans
popatrzył na Papyrusa, a ten tylko wzruszył ramionami. Weszliście
do środka. Poczułaś się jak w domu, otoczona różnymi zapachami
herbaty. Zdecydowanie byłabyś bankrutem gdybyś została w tym
sklepie za długo. - Kupimy jej ten słodki pojemniczek i wypełnimy
go herbatą – wzięłaś jedno z opakowań – Sam chcesz jej coś
wybrać, czy mam ci powiedzieć jaką lubi?
-MYŚLĘ – popatrzył na brata, ten wyglądał na
niezwykle zniecierpliwionego – NAJLEPIEJ BĘDZIE JAK SAMA
WYBIERZESZ.
-Dobra. Ile chcesz jej dać? - popatrzyłaś na
półki. Oooo kurwa, zapomniałaś że jest tutaj dość drogo.
-WYDAJE MI SIĘ, ŻE PIĘĆ – powiedział po chwili
namysłu. Cholera jasna, musi mu się kończyć kasa.
-Dobrze, weźmiemy tę zieloną, dwie czarne, jedną
białą i ... tę różaną – zabrałaś z półek te jakie lubiła
Jackie. Podeszłaś do Papyrusa, Sans natomiast rozglądał się po
sklepie, podnosząc rzeczy, a potem odstawiając je na miejsce. Po
chwili zakup został już zrobiony.
-ZOSTAŁ MI JUŻ TYLKO LARRY! I TYM RAZEM WIEM GDZIE
JEST SKLEP NYEH HEH! - wyszliście.
-Sans! Ej! Wychodzimy – pomachałaś do niego.
Podniósł szybko głowę i przytaknął, podchodząc do Ciebie –
Jeszcze tylko jeden prezent i będziemy mogli kupować łóżka. To
takie niegrzeczne– pomachałaś palcami
-spanie jest bardzo niegrzeczne– Pokręcił
nadgarstkiem. Wzruszyłaś ramionami
-Na łóżku też może być niegrzecznie, to tylko kwestia techniki – mrugnęłaś do niego, nie wiedząc skąd przychodzą Ci
takie pomysły. Zamarł na chwilę, a potem szedł dalej jakby nic
się nie stało. Papyrus wszedł do środka.
-STÓJCIE! - rozłożył na boki ramiona, stał przy
jednym z regałów zaraz przy wejściu – NADCIĄGA KULINARNY
MISTRZ! ŁYŻKI, WIDELCE, NOŻE, NIC NIE MA PRZEDE MNĄ TAJEMNIC! STRZEŻCIE SIĘ DUSZE! - jakimś sposobem jego chusta powiewała na
wietrze... którego nie było. Był szczęśliwy, tak bardzo, że
prawie bliski łez. Odwrócił się w Twoją stronę – CZY TO NIE
PIĘKNE?
-Absolutnie piękne – przyznałaś starając się
nie śmiać. Właśnie za to go kochałaś. Ty i Sans szliście za nim
do działu z nożami. Było ich naprawdę dużo. Małe, duże, z
dziurami i bez, niektóre z nich nawet fajne, inne dziwaczne.
Zaczęłaś się zastanawiać, czy nie kupić jakiegoś rodzicom,
dostrzegłaś też taki mały, zabawny, z różową rączką.
Nadawałby się do Twojej kuchni.
-Widzę, że wasza znajomość jest dość ostra –
uniosłaś brwi starając się zażartować. Papyrus warknął głośno
i odszedł od Ciebie robiąc wielkie przestawienie z ignorowania
Twojej osoby. Popatrzyłaś na Sansa – No dajże spokój, nie był
aż tak zły, co nie?
-heh, tak, był całkiem dobry – patrzył cały
czas na noże, jego oczy zaświeciły się jaśniej. Nie zareagował
jakoś na Twój okropny kawał.
-Wszystko dobrze? - Nie odpowiedział, nadal
wpatrywał się w zawartość półki. Powoli uniósł ręce i
wyciągnął je przed siebie. Trzęsły się – Hej, Sans. Sans? -
Dotknęłaś jego ramienia, jak tylko Twoje palce zerknęły się z
jego ciałem, oczy zabłyszczały mu na niebiesko, a potem żółto.
Szkło z wystawy pękło naprzeciwko was. Pocił się, dyszał, a
białe punkciki jego oczu całkowicie zniknęły w pustce.
-muszę się stąd wydostać – powiedział szybko.
Nawet nie pytałaś, oplotłaś go ramieniem i wyprowadziłaś ze
sklepu mówiąc do Paprusa, że nic się nie stało. Wyglądał na
zmartwionego, lecz doszedł do wniosku, że zapanujesz nad sytuacją.
Wyszliście z pomieszczenia i skręciliście na rogu, miałaś
nadzieję, że to mu pomoże. Popatrzyłaś na jego twarz, a dłoń
na jego ramieniu zaczęła go gładzić.
-Hej, hej. Wszystko dobrze? Co się stało? -
zapytałaś, byłaś bardzo zmartwiona i nawet tego nie ukrywałaś.
Nadal miał puste oczy, stałaś tak chwilę czekając. Nie
odpowiadał, jego ręce zacisnęły się w pięści, słyszałaś ten
charakterystyczny chrzęst, kiedy stykały się jego kości. Czułaś,
że z całych sił stara się nie trząść. Chwilę myślałaś, co
możesz zrobić, aby pomóc mu się uspokoić, w końcu wymyśliłaś.
Odwróciłaś się i delikatnie przyłożyłaś swoje czoło do jego,
zwolniłaś swój oddech. - Już dobrze, Sans. Już tam nie jesteśmy
Jakimś sposobem Twoje słowa go uspokoiły.
Obserwowałaś, jak światełka wyłaniają się z ciemności. Ciężko
westchnął. Jak tylko całkowicie oprzytomniał uniósł rękę i
delikatnie przyłożył ją do Twojej twarzy.
-dziękuję. przepraszam – za bardzo skupiona byłaś
na swoim przyjacielu, aby rumienić się w tej chwili. Chwyciłaś za
dłoń, która Cię dotykała, wyprostowałaś się i popatrzyłaś
na niego.
-Co to było? Jakiś rodzaj... magii? Weszliśmy do
sklepu i .. zacząłeś zachowywać się dziwnie. Nie wiem jak to
wytłumaczyć – zmarszczył brwi puszczając Twoją dłoń, a potem
swoje obie schował do kieszeni.
-tak, coś takiego
-Fajne buty, zatańczymy? - potrząsnął gwałtownie
głową
-nie tym razem, nie teraz, nie mogę – popatrzył
na Ciebie. Skrzywiłaś się podirytowana. To już drugi raz kiedy
coś przed tobą ukrywa. Tym razem jednak wydawał się tak bardzo
przybity, zraniony, przerażony kiedy jego oczy były puste, że...
westchnęłaś i objęłaś go.
-Już dobrze, Sans. Nie bój się. Popatrz, jesteśmy
na zakupach. Mile spędzamy czas, prawda? Zabawa, zabawa, zabawa.
Będę opowiadać suchary do końca dnia jeżeli po tym poczujesz się
lepiej – uśmiechnął się lekko
-chciałbym, ale wtedy papyrus poczuje się gorzej –
Puściłaś go. Wyglądał lepiej. - dzięki, przepraszam, to się
więcej nie stanie
-Oby nie, w domu mam wiele ładnych rzeczy i nie
chciałabym aby coś się potłukło – warknął.
-kurwa, zniszczyłem coś?
-Szybę wystawową. Pękła. Nie martw się tym,
wezmą.. uh... nową? - potrząsnął głową
-zaraz wrócę, muszę wziąć za to odpowiedzialność
– wszedł do sklepu. Dreptałaś za nim bojąc się, że to ...
może się powtórzyć. Cokolwiek to było. Sans stanął obok
swojego Papyrusa.
-TUTAJ JESTEŚ! MAM PREZENT DLA LARREGO! ZAPŁACIŁEM
TEŻ ZA TE NIEFORTUNNE USZKODZENIA. POTRAKTOWALI NAS MIŁO. SANS... -
pochylił się aby przyjrzeć się bratu – DOBRZE SIĘ CZUJESZ?
CHCESZ IŚĆ DO DOMU?
-nie, paps, jest dobrze, oddam ci kasę – Papyrus
zaśmiał się a potem objął go w jednym ze swoich śmiertelnych
uścisków.
-NIE MARTW SIĘ, POTRAKTUJ TO JAKO PREZENT ŚWIĄTECZNY
– zaśmiał się i mrugnął do Ciebie szepcząc, ze tylko
żartował. Uśmiechnęłaś się.
-Dobra, zostawmy to co się stało za sobą i chodźmy
po jakieś nowe łóżka – starałaś się poprawić humor. Sans
ofiarował Ci zmęczony uśmiech i przytaknął.
-tak, będę spał jak głaz, zdajesz sobie sprawę,
że od tego czasu jak pokazałaś mi swoje łóżko, moje wydaje się
bardzo niewygodne.
-NAPRAWDĘ? JA NADAL ŚPIĘ DOBRZE
-brachu, masz sprężynę, która wbija ci się w
klatkę piersiową – westchnął. Popatrzyłaś na Sansa zaskoczona
– po tym wszystkim zobaczyłem w jakim stanie jest jego łóżko,
nie wiedziałem, że sprawy mają się aż tak źle
-ALE JEŻELI SIĘ NIE RUSZAM, TO MI NIE PRZESZKADZA
-nie o to chodzi
-I TAK SIĘ CIESZĘ Z NOWYCH ŁÓŻEK!
- Weszliście do sklepu, podrapałaś się po skroni
-Taaaak teraz to wielka ekscytacja, ale przywykniecie
do nich ... gdzieś tak w tydzień
-ZRÓBMY PIŻAMA-PARTY! - zaśmiałaś się, lecz
Sans prawie się potknął. Kiedy weszliście do sekcji z materacami,
Papyrus zrobił wielkie oczy. - MAJĄ TUTAJ TAK DUŻO ŁÓŻEK!
JEJUŚKU! - Patrzyłaś się na niego przez chwilę
-Skąd mieliście swoje poprzednie?
-ummm.. z ... eeeehhh – rozglądał się nerwowo po
pomieszczeniu
-Z WYSYPISKA – otworzyłaś szeroko oczy, a Twoja
szczeka powędrowała w dół – WIĘKSZOŚĆ TEGO CO MIELIŚMY
STAMTĄD POCHODZIŁA. WSZYSTKO CO SPADŁO Z WASZEGO ŚWIATA I DAŁO
SIĘ NAPRAWIĆ STAWAŁO SIĘ NASZE! - Byłaś zaskoczona, że nie
kupili nowych łóżek odkąd przybyli na powierzchnię. Choć widząc
reakcję Papyrusa na sklep, mogli zwyczajnie nie wiedzieć o takiej
możliwości. To miałoby sens.
-Cóóóóóż, wybierzmy jakieś – popatrzyłaś
na nich – Możecie się na nich kłaść, aby sprawdzić czy... -
Papyrus już kładł się na pierwszym jakie zobaczył.
-TO MI SIĘ PODOBA
-Ale to pierwsze z brzegu...
-I JUŻ JE LUBIĘ
-Nie chcesz spróbować innego? - popatrzyłaś na
Sansa szukając pomocy. Wzruszył ramionami, warknęłaś – Ty też
tak zrobisz?
-nie, znajdę coś co mi posłuży jakiś czas –
powiedział – polecisz mi coś?
-Wydaje mi się, że dobrym dla ciebie będzie jedno z tych, które dostosowują się do ciała. - Uniósł
brwi
-wypróbujmy je więc – Papyrus wiercił się na
tym, które znalazł jakby była to najwspanialsza rzecz na świecie.
Popatrzyliście się po sobie, a potem rozglądałaś się chwilę
szukając tych łóżek, których szukałaś.
-O tam są – pokazałaś palcem
-panie przodem – ukłonił się lekko. Szturchnęłaś
go w ramię
-To łóżko nie będzie dla mnie, Sans –
wywróciłaś oczami, uśmiechnął się przebiegle
-taaaak? a co z naszym piżama-party? - po tych
słowach ułożył się na łóżku. Poczułaś delikatne łaskotki w
brzuchu i opadłaś obok niego z gracją
-Nie wiem. Papyrus wygląda na zachwyconego swoim,
może jego jest wygodniejsze? - zachichotałaś. Sans popatrzył na
brata
-a więc będę potrzebował twojej profesjonalnej
opinii – rozciągnął się – to jest całkiem fajne – Czy
tylko Ci się wydawało, czy Twoje serce nagle stanęło, a teraz
wali jak szalone? Masz z nim problemy? Czy powinnaś iść z nim do
lekarza?
-Nnnn, wygodne, ale nie tak wygodne jak moje –
Myślał chwilę
-prawda, sprawdzimy inne? - zapytał, przytaknęłaś,
wstał i podał Ci rękę by pomóc. Złapałaś się za nią i
podciągnął Cię. Poszliście do kolejnego i położyłaś się na
nim pierwsza.
-Ooooh tak, to jest fajne – przeciągnęłaś się
na nim – To jedno z tych piankowych o których ci opowiadałam –
Sans położył się obok ciebie
-fajne, ale nieco dziwne – Popatrzyłaś na niego,
wiercił się próbując wygodnie się ułożyć
-Nie w twoim stylu?
-jakby... dostaje się między moje żebra - zaśmiał
się lekko. Oh, taaaaak to mogłoby być problemem, prawda? - to
znaczy, mogę się przyzwyczaić...
-Nie zmuszaj się. Nie podoba ci się. I tyle.
Popatrzymy za jakimś innym. Wtedy będziemy łóżkowymi-kumplami –
zaczepiłaś go.
-nasz klub powiększa swój repertuar? książki,
pierścionki, łóżka... o czymś zapomniałem?
-Pizza, śpiochy, lenie, winiacze, miłośnicy herbat
iiii początkujący alkoholicy – wymieniłaś z wielkim uśmiechem.
Wstałaś i tym razem to Ty podciągnęłaś go z łóżka – Może
zrobimy listę? Bo tego zaczyna się robić naprawdę dużo.
-całkiem dobry pomysł – zaczął się rozglądać
za innym. Papyrus tym czasem przeniósł się na kolejne,
ale nie wyglądał na tak samo zachwyconego.
-Sprawdzę co z Papyrusem, wiesz czego szukać. Zaraz
wrócę – poszłaś do jego brata. Sans obserwował jak odchodzisz
lekko się uśmiechając, a potem wrócił do swojego zadania.
Pochyliłaś się nad młodszym szkieletem – I jak?
-NIE JEST TAK NIESAMOWITE JAK PIERWSZE – zmarszczył
brwi – SPRÓBUJ.
-Dobra, dobra. Sprawdzaj łóżka, a znajdziesz to
najlepsze! - wskoczyłaś na posłanie. Było wygodne, owszem, ale
chyba nie dla niego. W chwilę zaczęłaś się zatapiać w materac,
jak nie wstaniesz to zaraz uśniesz. Podniosłaś się i zaczęłaś
rozglądać się za Papyrusem. Leżał na kolejnym – A to jak?
-TWOJE ŁÓŻKO BYŁO WYGODNE, ALE TO JEST O WIELE
LEPSZE – Wzruszyłaś ramionami.
-Nie w moim guście.
-CZY TO ZNACZY, ŻE NIE ZE MNĄ BĘDZIESZ SPAŁA NA
NASZYM PIŻAMA-PARTY? - z jakiegoś powodu miałaś wrażenie, że
jego twarz stała się ... przebiegła. Gapiłaś się na niego
-Mówiłeś poważnie z tym piżama-party?
-WIELKI PAPYRUS ZAWSZE JEST POWAŻNY! JAKIŚ CZAS
TEMU KUPILIŚMY ODTWARZASZ DVD, BĘDZIEMY MOGLI ZOBACZYĆ FILMY
POTWORÓW! - chciałaś zobaczyć te programy o których Ci tyle
opowiadał
-Dobra... to może gwiazdkowe piżama-party? -
zaproponowałaś. Nie wiesz co Cię naszło, ale i tak nie mają
żadnych planów na ten czas. Papyrus wstał i popatrzył na Ciebie
rozanielony
-TAK! TAK! RAZEM POCZEKAMY NA MIKOŁAJA! CZEKAJ, POWIEM TYLKO BRATU!
SANS! - krzyknął i pobiegł przez sklep omijając kilka osób.
Machnęłaś w kierunku sprzedawczyni niedaleko, podeszła do Ciebie
niepewnie.
-C..cześć. W czym mogę pomóc? - uśmiechnęła
się nerwowo. Co jakiś czas zerkała na szkielety, którzy leżeli
na jednym z łóżek rozmawiając pogonie o planowanej imprezie
-Tak, pomożesz im? Szukają łóżek, ale nie wiedzą
gdzie są ceny – powiedziałaś – Ten wysoki szuka czegoś
twardszego, zaś ten mniejszy czegoś miększego. - Dziewczyna
przygryzła swoją wargę. Nowa? - Pierwszy dzień pracy? - starałaś
się być miła – Nie bój się, będzie dobrze.
-Nie! Nie, pracuję tutaj od dwóch lat. Tylko ... -
nachyliła się i praktycznie wyszeptała – Tylko nigdy nie
widziałam wcześniej potwora. To źle? - mrugnęłaś. Cały czas
zapominałaś o tym, że Ci dwaj nie są normą.
-Oni są tacy jak my – przeniosłaś wzrok na
chłopców – Tylko wyglądają inaczej. Śpią, jedzą, mają
prace, bla bla bla. No i teraz chcą nowych, wygodnych łóżek do
spania. Więc, pomożesz?
-Pracujesz w Ambasadzie Potworów? - zaśmiałaś się
-Nie. To moi sąsiedzi. Słuchaj, są fajni. Bardzo
przyjaźni – starałaś się stłumić w sobie złość jaka się
pojawiła, to przerwa świąteczna. Pokonaj ludzi życzliwością, tak dla odmiany
– Pójdę z tobą, co ty na to?
-D..dobrze – nadal była niepewna. Biedna
dziewczyna, młoda, to pewnie jej pierwsza praca. Poszłaś w
kierunku braci, odwracając się na chwilę by się upewnić, że
idzie za Tobą.
-Hej, chłopaki to jest umm – popatrzyłaś na jej
plakietkę – Sara. Tak. Sara pomoże wam znaleźć łóżka
znacznie lepiej niż ja. Powiecie jej czego szukacie?
-ja już jestem w niebie – Sans praktycznie zapadał
się w jednym z łóżek. Papyrus wstał na równe nogi i chwycił za
rękę dziewczyny radośnie
-WITAJ SARO! JA JESTEM WIELKI KUCHARZ PAPYRUS! JEŻELI
CHCESZ POSŁUCHAĆ O MOICH WYMAGANIACH Z PRZYJEMNOŚCIĄ CI O NICH
OPOWIEM!
-J...jasne! - była zaskoczona, lecz mimo to
zachowywała się przyjaźnie. Opowiedział jej o tym czego szuka,
przytaknęła i z niewielkim uśmiechem na twarzy zaczęła wskazywać
mu towar. Nie jesteś pewna, czy magiczną mocą Papyrusa nie jest
jakaś dziwna kontrola umysłów, ale zadziwiająco łatwo
przychodziło mu przełamać pierwsze lody i dostać się wprost do
ludzkich serc. Stałaś potem przed jednym z materaców, bracia załatwiali formalności. Prawie usnęłaś na stojąco, kiedy
poczułaś jak coś Cię puknęło w ramię.
-idziemy?
-Skończyliście? - przeniosłaś na niego wzrok
-tak, dostarczą je w ciągu kilku dni
-Super. Coś jeszcze macie do załatwienia?
Papyrus stanął obok Ciebie, miał praktycznie
gwiazdki w oczach.
-MIKOŁAJ!
Pierwszy raz od 10 lat siedziałaś na kolanie u
Świętego by zrobić sobie z nim zdjęcie. Czułaś się tak
głupio... Ale Papyrus wyglądał jak w siódmym niebie. Mikołaj
starał się zachowywać normalnie, jak przystało na tego
sklepowego. Jednak kiedy wyższy szkielet zamknął go w jednym ze
swoich śmiertelnych uścisków, jego „hoł hoł hoł” było
jakby słabsze, ale zrobił i tak dobrą robotę. Sans usiadł z
boku, przyglądając się wam, jego uśmiech był nieco większy niż
zawsze. Jako wcześniejszy prezent świąteczny zakupiłaś zdjęcia
i jedno z nich dałaś Papyrusowi. Z utęsknieniem czekałaś na
Wigilię w tym roku, miałaś wobec niej zadziwiająco dobre
przeczucie.
Wigilia przyszła za szybko, pomyślałaś.
Zaczynałaś dopiero cieszyć się okresem świątecznym – dlaczego
przy zabawie czas pędzi tak nieubłaganie? W tym roku Wigilię
spędzasz z kościotrupami – twoimi przyjaciółmi, a nie z rodziną
(Jakckie będzie w odwiedzinach u matki Kyle, z którą widuje
się dwa razy na rok). Byłaś im za to wdzięczna, ponieważ w tym
roku nie będziesz sama. Gdyby tak się stało, zażerałabyś się
pizzą i płakała z powodu jakiegoś problemu, który sama sobie byś
stworzyła. Cieszyłaś się też z prezentów jakie kupiłaś dla
ferajny. Przeszłaś samą siebie. Od kilku miesięcy oszczędzałaś
forsę, aby wydać nieco więcej gotówki na tych, których kochasz.
No i w tym roku masz o jedną mniej osobę do obskoczenia, to czyniło
wszystko łatwiejszym. Bracia musieli pracować w Wigilię, co Cię
lekko zaskoczyło, bo musiałaś czekać. Usiadłaś więc na kanapie
i oglądałaś jakieś świąteczne gówno w TV, upewniłaś się,
czy dobrze spakowałaś prezenty, myślałaś o Świętym Mikołaju i
o wielu innych rzeczach starając się zabić czas. Wibracje w Twoim
telefonie włączyły się. To był Sans.
Sans: właśnie wyszedłem, idę do domu
Sans: gotowa na piżama-party?
Ty: Tak, mam swoje kapcie i wszystko.
Wzięłaś prezenty, ten dla Sansa spakowałaś z największą przebiegłością na jaką było Cię stać. Wielkie pudło, znacznie większe niż to dla jego brata. Byłaś z siebie naprawdę dumna i miałaś nadzieję, że spodoba mu się to co dla niego naszykowałaś. Po jakichś 30 minutach starszy szkielet zapukał w Twoje drzwi. Chwyciłaś za prezenty i podskoczyłaś do wejścia podekscytowana jak małe dziecko.
-Cześć! - brzmiałaś zbyt wesoło. Sans uśmiechnął
się leniwie, miał na sobie ... najbardziej... głupi świąteczny
sweter jaki miałaś okazję widzieć w życiu. Zrobiony z naprawdę
grubej czerwonej wełny, z naszytymi kośćmi dookoła pasa i rękawów
oraz z wielkim wydrukowanym napisem „WESOŁY TYPEK”. Zaczęłaś
się śmiać.
-heeej, to nie jest miłe – pogłaskał się po
karku – papyrus sam go dla mnie zrobił
-Słodki. Podoba mi się.
-jasne, gotowa?
-Jasna sprawa! - nie odpowiedział, ale uśmiechnął
się szerzej. Po wejściu do ich mieszkania poczułaś absolutnie
przepyszny zapach.
-paps gotował rano nim wyszedł do pracy –
powiedział – piekł tez coś w piekarniku przez ten czas, cieszę
się że nic nie spłonęło, to byłby problem
-Niewielki – podeszłaś do szybki piekarnika, to
chyba jakiś deser – Jestem zaskoczona, że robi w domu coś innego
niż makaron
-tak, ludzie uczą go nowych rzeczy – usiadł na
kanapie – lecz to nie znaczy, że nie stara się tego zmienić
w spaghetti przy pierwszej nadarzającej się okazji – zaśmiałaś
się
-Cały Papyrus
Położyłaś swoje prezenty pod choinką, którą
przygotowali w zeszłym tygodniu, byłaś mile zaskoczona jak ładnie
ją udekorowali. Zauważyłaś, że zdjęcie z wypadu do centrum
handlowego jakie sobie zrobiliście Papyrus wsadził w ramkę i
powiesił na ścianie.
-Twój brat wyszedł fajnie –
zaśmiałaś się lekko – Ty za to jakbyś zobaczył ducha
-dlaczego nigdy nie siedziałaś na moim kolanie w
ten sposób? - zapytał figlarnie. Twoje serce lekko podskoczyło,
popatrzyłaś na niego
-Co? Czyli jak zakłopotana, otoczona zdziwionymi
ludźmi, dorosła kobieta siedząca na kolanie Mikołaja?
-dokładnie – mruknął. Odwróciłaś się w jego
stronę po krótkiej chwili.
-Zawsze można to naprawić, jeżeli tylko w ten
sposób będziesz szczęśliwszy – pokazałaś na jego kolano.
Mrugnął kilka razy
-errr cóż ... jeżeli.. uhhh – zaczął mówić,
lecz Ty zgrywałaś głupiutką dziewczynkę. Nie dałaś mu zbyt
wielkiego pola popisu, nadal pamiętałaś co Ci zrobił w taksówce.
Usiadłaś na jego nodze, zupełnie tak jak na zdjęciu.
-W ten sposób? Muszę jeszcze tylko starać się
schować swoją głowę w ramionach mając nadzieję, że nikt mnie
nie rozpozna. - Sans zaśmiał się, tak samo jak Ty, lecz wtedy
ześlizgnęłaś się z jego kolana – Jezu, Sans, same kości!
Ciężko wygodnie na tobie usiąść – przeniosłaś swoją drugą
nogę przez jego biodro, przysuwając się w jego stronę ponętnie,
a wszystko to tylko dlatego, że szukałaś wygodnej pozycji.
Zauważyłaś, że oddychał teraz praktycznie przez nos, co tylko
spotęgowało Twój sadystyczny uśmieszek
-ty... uh... nie wydaje mi się, że w ten sposób
siedziałaś na kolanie mikołaja – przełknął z trudem
-Oh, mój błąd. Przepraszam – już miałaś
unieść nogę, aby wrócić do wcześniejszego ułożenia, kiedy
ręka Sansa nagle złapała za nią, tak abyś nią nie ruszała
-jest dobrze – na jego twarz wskoczył rumieniec.
Ty byłaś równie czerwona, nie do końca pewna dokąd to wszystko
zmierza. Myślałaś, że zrobi z tego żart, zaśmieje się.
Zerknęłaś na zegarek, czy to aby nie czas w którym...
-WRÓCIŁEM KOCHANY BRACISZKU! - praktycznie trzasnął
drzwiami kiedy je otwierał, zupełnie tak jak każdego dnia. Sans
nagle wstał z kanapy, a Ty upadłaś na ziemię.
-Kurwa! - warknęłaś masując się po biodrze
-witaj! ja... ja zaraz wrócę – pognał do
łazienki i zamknął za sobą drzwi. Oho, czyżby przekręcił tez
zamek?
-CO ROBILIŚCIE? - patrząc na Ciebie uśmiechnął
się złośliwie. Twoja twarz mówiła więcej niż słowa, skinął
głową do swoich myśli – CIESZYLIŚCIE SIĘ WZAJEMNYM
TOWARZYSTWEM, OCZYWIŚCIE – czy to był sarkazm? To on umie być
sarkastyczny? Zarechotał – NYEH HEH! CZUJESZ TEN PRZEPYSZNY DESER
JAKI PIEKĘ? - powiedział wchodząc do kuchni. Poprawiłaś bluzkę
i poszłaś za nim.
-Zerkałam przez szybkę, ale nie byłam pewna
co to jest. Pachnie wyśmienicie! - byłaś wdzięczna za zmianę
tematu. Papyrus wyciągnął swoją książkę kucharską i pokazał
Ci przepis.
-TO PUDDING Z POLEWĄ AMARETTO! SZUKAŁEM CZEGOŚ Z
TWOIM ULUBIONYM WINEM! - zamrugałaś. On też zamrugał, a potem
zasłonił usta dłonią – WIESZ, TO NORMALNE WINO. TO KTÓRE TAK
CZĘSTO PIJESZ. TO TANIE. - postanowiłaś to zignorować.
-Byłam zdziwiona, że powiedziałeś „wino” a
nie „sok winogronowy”.
-LARRY POWIEDZIAŁ MI, ŻE POWINIENEM PRZESTAĆ PYTAĆ
SIĘ KLIENTÓW CZY DAĆ IM SOKU WINOGRONOWEGO, TO BRZMIAŁO
DZIECINNIE – nie mogłaś nic poradzić na to, że zaczęłaś się
śmiać. Burknął.
-Ma racje, ale z technicznego punktu widzenia tym
właśnie jest wino. Stajemy się tylko troszeczkę bardziej
wyluzowani kiedy je pijemy – starałaś się go pocieszyć.
-POMOŻESZ MI W KUCHNI? KUPIŁEM TROCHĘ RZECZY WRACAJĄC Z PRACY, CHCĘ ZROBIĆ SAŁATKĘ
-Oczywiście! - podwinęłaś rękawy – Co mam
zrobić?
Zaczął podawać różne przyrządy kuchenne oraz
tłumaczyć Ci jak masz ich używać. Po jakimś czasie Sans wyszedł
z łazienki i przeszedł przez salon do kuchni w tym momencie jak
krajaliście warzywa.
-POMOŻESZ LENIUCHU?
-nie, świetnie sobie radzicie, mam włączyć
świąteczne filmy?
-ZA MINUTKĘ, CHCĘ OGLĄDAĆ OD POCZĄTKU! -
był zachwycony. Ty też, czy to będą te filmy potworów o jakich
mówił? Skończyłaś, umyłaś ręce, potem oparłaś się o ścianę
czekając aż młodszy z braci będzie wolny. I był, w rekordowo
szybkim czasie, praktycznie wskoczył do salonu, usadowił się w
rogu kanapy i czekał, aż Sans włączy DVD. Wskoczyłaś między
nich i rozsiadłaś się naprawdę podekscytowana. Po 20 minutach...
już nie byłaś tak radosna. To było s t r a s z n e. Kevin Sam w domu
wydawał się teraz zbawieniem i filmem pierwszej klasy, choć
dialogi mogłabyś recytować już z pamięci. Po ekranie skakał ten
sam robot ubrany w różne stroje. Śpiewał swoim metalicznym
głosem, jeździł na czymś co mogło być kiedyś rowerem i robił
różne dziwne rzeczy. Sans usnął, Papyrus oglądał za to z wielką
chęcią. Musiałaś uciec od tego filmu, postanowiłaś więc wstać.
-Tylko zadzwonię, zaraz wrócę
-MAM ZAPAUZOWAĆ? - pomachałaś mu
-Nie, oglądaj! Zawsze mogę ... sobie powtórzyć –
Przytaknął, poszłaś na ich balkon. Twoja dupa zamarzała, ale
faktycznie musiałaś zadzwonić. Wyciągnęłaś telefon i wybrałaś
numer taty. Odebrał po chwili.
-Słońce moje! Jak życie w wielkim mieście? -
zapytał jak zawsze
-Dobrze, tato. A jak Europa?
-Oh _____, za rok jedziesz z nami. Twoja mama jest
zachwycona i chce się przeprowadzić do ośmiu miast w których już
byliśmy. Twój tatuś niebawem zbankrutuje – zaśmiał się
-Gdzie teraz jesteście – zapytałaś, faktycznie
nie byłaś tego pewna
-Właściwie jesteśmy w Norwegii, zimno jak w
piekle, ale dajemy radę – zaczął – Spodobałoby ci się tutaj.
Dostałaś moje zdjęcia?
-Nie – powiedziałaś – Gdzie mi je wysłałeś?
-Na maila, nie na telefon. Dobry Boże, roaming by
mnie zabił
-Potem je z przyjemnością zobaczę.
-Koniecznie zobacz! Twoja mama śpi, właściwie to
jest 4 rano tutaj.
-Cholera! Przepraszam tato! Nie chciałam cię
obudzić! - prawie się rozłączyłaś, praktycznie słyszałaś jak
się uśmiecha do słuchawki
-Nie martw się księżniczko. Wiedziałem, że to
ty. Wesołych świąt. Tęsknimy.
-Ja za wami też, tato. Wesołych. Pozdrów mamę,
dobrze?
-Dobrze. Kocham cię, dbaj o siebie
-Jasne. Potem sprawdzę maila – Raaaany, następnym razem powinnaś sprawdzić jaką
mają tam godzinę. Weszłaś do środka, Sans patrzył się na
Ciebie, a potem westchnął ciężko, wracając wzrokiem do ekranu
telewizora. Nie wyglądał na zachwyconego. Usiadłaś obok niego i
dźgnęłaś go lekko w bok.
-Co to za gówno? - szepnęłaś.
-mettaton, największa gwiazda podziemia – oparł
głowę o rękę – jedyna gwiazda podziemia – dodał
-Oh Boże. O mój Boże. Tak strasznie ci współczuję
– chwyciłaś go za nogę. Uśmiechnął się.
-ja sobie też – w jednej chwili popatrzyliście na
Papyrusa, który wpatrywał się jak Mettaton mówił o duchu świąt.
To było naprawdę straszne. Powstrzymałaś niewielki śmiech i
usiadłaś wygodnie czekając na koniec programu. Nigdy nie zabrałaś
ręki, a on z pewnością zwrócił na to uwagę. Po filmie Papyrus
zabrał was do stołu gdzie zjadłaś jeden z pyszniejszych posiłków
w życiu. Byłaś pod wrażeniem jak szybko jego talent kucharski się
rozwinął. Może powinien napisać książkę kucharską, albo mieć
swoje własne show w telewizji. Papyrus wyglądał na zadowolonego z
tego powodu, że smakowało Ci jego jedzenie. Sans jak zawsze
wszystko rujnował keczupem. Prawie nauczyłaś się to ignorować,
prawie. Lecz kiedy pierdolony keczup wylał na ten piękny, sprężysty i
miękki pudding miałaś ochotę zadźgać go widelcem. Po kolacji (i
po krótkiej dyskusji w której bracia mówili, że nie powinnaś
zmywać naczyń) Papyrus nagle wyskoczył z tekstem
-SANS, WYDAJE MI SIĘ, ŻE TO JUŻ CZAS – ten
popatrzył na brata i wzruszył ramionami z uśmiechem.
-Czas na co?
-CZAS ABY PIŻAMA-PARTY SIĘ ZACZĘŁO! - krzyknął
– PRZEBIERZMY SIĘ, ZRÓBMY POPCORN I POOGLĄDAJMY WIĘCEJ FILMÓW
ŚWIĄTECZNYCH!
-To może.. uh... tak dla odmiany jakiś ludzki film?
- zaoferowałaś. Sans przytaknął z takim entuzjazmem, że przez
chwilę bałaś się iż jego głowa odpadnie
-CÓÓÓŻ.... DOBRZE. MOŻEMY ZOBACZYĆ I TO I TO –
westchnęłaś, to będzie sprawiedliwe. Chwyciłaś za swoją torbę
w której miałaś przygotowaną piżamę, lecz Papyrus powstrzymał
cię – ALE ZANIM... TAM JEST TWÓJ PREZENT
-Co? Boże Narodzenie jest dopiero jutro, wtedy się
je daje – zachichotałaś. Potrząsnął głową
-NIE, TO WCZEŚNIEJSZY PREZENT ODE MNIE! BĘDZIE
IDEALNY NA DZISIAJ! - powiedział podekscytowany – OTWORZYSZ? -
popatrzył na Ciebie błagalnym wzrokiem. Westchnęłaś i zrobiłaś
wielkie przedstawienie, siadając pod choinką.
-Dobra, który?
-TEN! - podał Ci małą paczuszkę w ręce. A więc
nie spaghetti, to dobrze. Rozdarłaś papier czy to czarny... koc?
- WYCIĄGNIJ! - ponaglał zadowolony. Rozłożyłaś materiał by
lepiej się mu przyjrzeć, kiedy zdałaś sobie sprawę z tego, że
go ... wielki kombinezon z nadrukowanym pierdolonym szkieletem. To
było słodkie do porzygu. Nie mogłaś przestać się śmiać.
-O mój Boże, jest fantastyczny!
-TERAZ MOŻESZ BYĆ JEDNĄ Z NAS! - był
przeszczęśliwy. Sans rechotał patrząc na Ciebie.
-Ugh, to takie słodkie! Zaraz będę, założę to
tylko na siebie – podskoczyłaś na nogi i przytuliłaś mocno
Papyrusa – Już go kocham. Dziękuję!
-NIE MA SPRAWY _____! PRZYNAJMNIEJ TYLE MOGŁEM
ZROBIĆ – powiedział ze słodkim uśmiechem. Wbiegłaś do
łazienki podekscytowana jak małe dziecko. Kombinezon był
zdecydowanie ciepły, puchaty, więc dodatkowa piżama by Cię zabiła. Popatrzyłaś na kaptur i zachichotałaś, wygląda prawie
jak ten Sansa. Ściągnęłaś bieliznę i weszłaś w prezent, był
niezwykle wygodny. Hah, byłaś teraz szkieletem przywdzianym w
ludzką skórę, na której był szkielet. Wyszłaś kładąc ręce
na biodrach, imitując śmiech Papyrusa
–Nyah hah hah! Teraz jestem jedną z was! - zarzuciłaś kaptur. Papyrus był ubrany w niebieską piżamę z różowymi królikami, wyglądał rozkosznie.
–Nyah hah hah! Teraz jestem jedną z was! - zarzuciłaś kaptur. Papyrus był ubrany w niebieską piżamę z różowymi królikami, wyglądał rozkosznie.
-NYEH HEH HEH! - zaśmiał się również kładąc
ręce na biodrach
-Nyah hah hah!
Śmialiście się tak jeszcze jakiś czas, póki Sans
nie wyszedł z pokoju ubrany w luźną koszulę z napisem „Spoko
Kolo” i w zabawnie jaskrawych różowych spodenkach
-I co o tym myślisz? - okręciłaś się dookoła.
Zaśmiał się.
-nie za duże?
-Powinno być! Jest jak koc! Tylko że znacznie
lepszy! - podskoczyłaś znowu do Papyrusa i go objęłaś –
Rządzisz! Dziękuję!
-WSZYSTKO DLA MOJEGO ULUBIONEGO LUDZIA! - Pogładził
Cię po włosach. Zrobiłaś kilka ciosów karate przed lustrem w ich
salonie, a wtedy Papyrus poszedł zrobić popcorn.
-podoba ci się, co? - uśmiechał się
-O tak! Uwielbiam go!
-nie jest ci w nim za gorąco? - Popatrzyłaś na
Papyrusa upewniając się, że nie patrzy, a potem zerknęłaś na
Sansa uśmiechając się przebiegle.
-Pozwól, że zdradzę ci sekret – uniósł brwi
zainteresowany. Odpięłaś guzik, pokazując mu skórę
i górę piersi. Sans przełknął głośniej. Wyszczerzyłaś się
głupkowato i zapięłaś z powrotem. - Myślałeś, że będę nosiła
coś pod spodem? - wyprostowałaś się i skrzyżowałaś ręce na
piersi – No nie mów, że tak. - Jego twarz była teraz wściekle
niebieska
-zabijasz mnie
-Tuuu tuuu, a ja myślałam, że już jesteś
szkieletem – zachichotałaś. Podobała Ci się ta gra i
zdecydowanie w tej chwili prowadziłaś. Papyrus wrócił z
przekąskami.
-GOTOWI NA ŚWIĄTECZNY MARATON FILMOWY? - uniósł
wielką miskę popcornu. Nie byłaś pewna, czy jeszcze coś w siebie
zmieścisz ale uśmiechnęłaś się do niego i przytaknęłaś.
-Gotowa! - zasiedliście na kanapie tak jak
wcześniej, Papyrus wsadził DVD które przyniosłaś ze sobą (tak
na wszelki wypadek), zaczęliście od Grincha. Spodobało mu się to,
oczywiście. Sans śmiał się to tu to tam cały czas oglądając.
Popcorn, towarzystwo braci szkieletów, oh kochana ta Wigilia jest
najlepszą jaką w życiu miałaś. Po jakimś czasie, na kanapie
zrobiło się naprawdę wygodnie. Papyrus przesunął się do przodu,
a Ty praktycznie leżałaś na Sansie. Jego ręka spoczywała na
oparciu kanapy za Twoimi plecami. Przetrwaliście przez trzy ludzkie
świąteczne filmy i jeden Mettatonowy gniot (Boże dopomóż) i
gdzieś w połowie Rudolfa zauważyłaś, że wyższy kościotrup
odpłynął.
-Pssst, Sans. Wydaje mi się, że Papyrus usnął –
ten przeniósł wzrok na brata
-na to wygląda – potem zamilkł, lecz
zorientowałaś się, że jego oddech się zmienił. Przeniósł
ciężar swojego ciała i przesunął Cię tak, abyś mogła leżeć
bardziej na nim. Czułaś się dobrze, oglądając jak Herbie
desperacko chce stać się dentystką, poczułaś dłoń na swoim
brzuchu. Ruszył swoją prawą rękę i objął nią Ciebie, zapewne
tak było mu wygodniej, wmawiałaś sobie. - więc... - zaczął, ale
nie skończył.
-Więc? - uniosłaś głowę, aby na niego popatrzeć.
Chyba nigdy w życiu nie spotkałaś gościa, który rumieniłby się
bardziej niż on. Ostatecznie, na jego karnacji łatwiej było to
zauważyć.
-... naprawdę nie masz nic pod spodem? - zarówno
jego uśmiech jak i jego ton drżał. Poczułaś jak serce mocniej Ci
zabiło.
-Nie. Nic. Nie mam żadnych fajnych majteczek, jakie
mógłbyś pożyczyć – miałaś nadzieję że te słowa pobudzą
jego wyobraźnię, choć troszeczkę. Podziałało, ponieważ na zbyt
długo wstrzymał oddech – Jakiś problem?
-nie, żaden – zaczął gładzić materiał pod
swoją ręką. Poczułaś znajome pulsowanie między nogami i
przypomniałaś sobie o tej nieszczęsnej taksówce.
-Zgadnij z jakiego jest materiału – praktycznie
wyszeptałaś. Uśmiechnął się szerzej, jego ręka zsunęła się
do szczeliny między guzikami, delikatnie gładząc Twój brzuch oraz
skórę jaka wyszła między materiałem. Raz jeszcze, zrobił
wielkie przedstawienie z poznawania surowca.
-coś jak wełna, zdecydowanie nie bawełna –
powiedział miękko. Jego ręka powoli wędrowała w górę czule
pieszcząc spód Twoich piersi, a wtedy stanęła. Zabrał ją –
zdecydowanie wełna
Oh... ten drań. Serce waliło Ci jak szalone, tak
strasznie chciałaś aby jeszcze Cię dotykał, wasza niewinna gra
zakończyć by się mogła tym, że wskoczyłabyś na Sansa, no a z
jego bratem u boku... Nie wiesz na jakim stopniu znajomości
jesteście, czy naprawdę lecicie na siebie? A może się tylko z
Tobą droczy? Czyżby był zainteresowany? Ty byłaś pierdolenie
zainteresowana nim, ale to głównie dlatego, że strasznie chciałaś
być pierdolona przez niego. To było głupie. Fakt, że był
szkieletem powoli przestawał mieć jakiekolwiek znaczenie. I tak na
niego leciałaś.
-A ty? - byłaś bardziej zuchwała czy
sfrustrowana?
-ja? - wsunęłaś rękę pod jego koszulę nim
zdążył zaprotestować, od razu chwyciłaś za dolne żebro. To z
łaskotkami. Jak to mówił. Ale pamiętasz coś jeszcze, co miało
miejsce jakiś czas temu, jak jego twarz zrobiła się niebieska
kiedy pierwszy raz go tam dotknęłaś na balkonie. Wtedy myślałaś,
że go zraniłaś, ale teraz wiesz. Upewniłaś się, aby miękka
skóra wierzchu Twojej dłoni dotknęła jego kości, nagle całe
jego ciało się zesztywniało. A to ciekawe. Przycisnęłaś
mocniej, aby złapać materiał koszulki.
-To chyba bawełna, ale mogę się mylić. Może to
być jakaś mieszanka bawełny, wydaje mi się, że już wcześniej
to mówiłeś – Sans patrzył na Ciebie, jego wzrok był taki
intensywnie skupiony. Uśmiechał się, lecz nie tak jak zawsze.
Wyraźnie widać było jego kły.
-może tak, może nie, chcesz się przekonać?
Westchnęłaś dramatycznie i zabrałaś rękę, po
drodze starając się owinąć palce po wszystkich żebrach jakie
byłaś w stanie dotknąć. Zauważyłaś, jak jego oczy zamigotały
w zdezorientowaniu, a może bezradności. Oboje znęcaliście się
nad sobą, żadne z was nie wiedziało gdzie jest kres tej zabawy.
Poczułaś jak ciężko wydycha gorące powietrze, przeszedł Cię
lekki dreszcz. Całkowicie wyciągnęłaś dłoń spod jego koszulki.
-Może tak, może nie. Ale to Wigilia i ... um..
Papyrus tutaj jest – miałaś nadzieję że to nieco was uspokoi.
Byłaś zmieszana. Twoje ciało tak bardzo go pragnęło, lecz
musiałaś się powstrzymać. To coś jak serfowanie na desce,
widziałaś falę i miałaś wobec niej najlepsze przeczucia, ale
kiedy się już na niej znalazłaś ona znikała. Poczułaś jak Sans
napręża się i chwilę ze sobą walczy, aż w kocu odetchnął
spokojnie.
-tak, jest późno – zabrał rękę. Spociłaś się
cała, ok kłamałaś. Było Ci gorąco w tym kombinezonie –
idziemy na śniadanie do jackie, tak?
-Tak, na 11. Nie musimy wcześnie wstawać.
-mimo to powinniśmy iść już spać – potrząsł
Papyrusem – hej, bracie, wstawaj kolego, idziemy spać do łóżka
-CZY MIKOŁAJ JUŻ BYŁ? - zapytał sennie
-jeszcze nie – zaśmiał się – musisz być w
łóżku
-Z KIM _____ BĘDZIE SPAĆ? - przetarł oczy. Był
taki niewinny. Podczas kiedy Ty czułaś w sobie narastające
pożądanie.
-Mogę spać na kanapie. Dla mnie to żaden problem
-NONSENS, NIE O TO CHODZI W PIŻAMA PARTY, MÓWIŁAŚ
MI TEŻ ŻE NIE JEST CI WYGODNIE NA MOIM ŁÓŻKU – Kurwa mać,
pamiętał – MOŻESZ SPAĆ Z SANSEM
-ja uh... ja mogę spać na kanapie – Byłaś
niespokojna. Papyrus popatrzył na waszą dwójkę i ciężko
westchnął.
-CZY ŻADNE Z WAS NIE WIE O CO W TYM CHODZI?
GWIAZDKOWE PIŻAMA-PARTY, OZNACZA, ŻE IDZIECIE SPAĆ DO ŁÓŻKA! -
nagle nabrał energii i zaczął dosłownie pokazywać drogę do
sypialni, a nawet was do niej wepchnął. Nie wiedziałaś jak się z
tym wszystkim czuć - _____ - złapał Cię za ramiona – DOBREJ
NOCY – Czy on właśnie... mrugnął? CO?! Zamknął za sobą
drzwi. Zdałaś sobie sprawę, że stoisz z Sansem w jego pokoju.
Oboje byliście zakłopotani. Popatrzyłaś na jego legowisko,
przynajmniej wybrał jakieś wygodne, dzięki Bogu.
-Możemy poczekać, póki nie uśnie, jeżeli chcesz.
Wtedy pójdę na kanapę – zaproponowałaś wzruszając ramionami.
Sans westchnął.
-zamknij się i chodź – usiadł na łóżku i
poklepał je – to tylko przyjazne piżama-party, prawda?
-Tak, jasne. Przyjazne piżama-party – O mój Boże,
ale tak bardzo chcesz aby to było coś więcej. Wśliznęłaś się
pod kołdrę i delikatnie się zaśmiałaś – Właściwie to nie jest
pierwszy raz, kiedy śpimy razem, co nie? - zamrugał kilka razy i
zachichotał
-taaak, prawie zapomniałem o tamtym, a więc to
stare nowe rzeczy – wyszczerzył się.
-Stare nowe rzeczy są lepsze niż nic, albo coś
takiego, prawda? - wzruszył ramionami na tyle na ile się dało po
jego stronie – Masz strasznie wygodne posłanie. Nawet
chyba wygodniejsze od mojego.
-serio? więc teraz ja jestem liderem klubu
łóżkowych-kumpli
-Wygląda na to,
że tak – oboje się zaśmialiście. Światło zza okna padało na
jego twarz nadając jej dziwnego blasku. Jak się tutaj znalazłaś? Jak
dostałaś się do łóżka ze szkieletem, co ważniejsze ze
szkieletem na którego lecisz? Dlaczego ta głupia, komiczna chwila
jest dla Ciebie tak wspaniała? Sans uśmiechał się leniwie, jego
oczy zaświeciły się delikatnie, tak jak czasami kiedy na Ciebie
patrzy. Zastanawiałaś się, co to może znaczyć. Poczułaś jak
delikatnie ujął Twoją rękę i powoli zaczął przesuwać ją
sobie do twarzy. Oczy mu migotały wypełnione nieznanym Ci do tej pory żarem. Położył swoją kościstą dłoń na Twojej, oplatając
dookoła niej swoje palce. Serce biło Ci w gardle, lecz nie przez
pożądanie. Czułaś coś innego. Miałaś wrażenie, że całe
Twoje ciało pływa na niezwykle przyjemnej i ciepłej wodzie. Potem
przystawił Twoją dłoń do swoich zębów. To chyba był... pocałunek.
Uśmiechnęłaś się, i w tym momencie już dokładnie wiedziałaś.
-dobranoc _____
-Dobranoc, Sans.
Usnęłaś, wasze dłonie były nadal splecione
między poduszkami na których leżeliście.
Śniłaś tylko o nim.
Obudziłaś się z samego rana, Papyrus energicznie
pukał w drzwi. W końcu się poddał i wszedł do środka.
-WESOŁYCH ŚWIĄT! - krzyknął – WSTAWAĆ!
MIKOŁAJ BYŁ! - odwrócił się i pobiegł znowu do pokoju.
Przetarłaś oczy i popatrzyłaś na Sansa z zaspanym uśmiechem
-Czyżby ktoś śmiał mi czmychnąć z łóżka?
-no co za przebiegły typ się tego dopuścił –
uśmiechnął się cwanie. Jak
tylko wyszliście niemalże zderzyliście się z Papyrusem w progu
-PATRZ! PATRZ! ILE TEGO JEST! - byłaś absolutnie
zaskoczona. Faktycznie pod drzewkiem było naprawdę wiele prezentów,
znacznie więcej niż wcześniej. Popatrzyłaś na Sansa, który
tylko wzruszył ramionami wesoło się uśmiechając. Faktycznie,
przebiegły. Usiadłaś na podłodze obok młodszego kościotrupa ze skrzyżowanymi
nogami i patrzyłaś jak otwiera kilka swoich paczek. W większości
z nich było wiele małych figurek i pierdołek jakie kolekcjonował.
W końcu Papyrus chwycił za jeden i podał go Tobie.
-TEN JEST DLA CIEBIE OD MIKOŁAJA! CO ZA SZCZĘŚCIE,
ŻE WIEDZIAŁ IŻ BĘDZIESZ U NAS W MIESZKANIU! - był naprawdę
dumny, a Ty zaskoczona. Otworzyłaś pudełeczko. W środku była
gówniana karteczka z wizerunkiem wina, jaką sprzedajesz w swoim sklepie.
Zachichotałaś, Sans zaśmiał się za Tobą. Tylko Papyrus wyglądał
na zmieszanego.
-OH OCZYWIŚCIE, MYŚLISZ, ŻE TO ZABAWNE. JEST TUTAJ
PEŁNO KIEPSKICH KAWAŁÓW Z KTÓRYCH TYLKO WASZA DWÓJKA SIĘ ŚMIEJE
-Ah, kocham ją. Dziękuję Mikołaju, jesteś
najlepszy, gdziekolwiek teraz sobie latasz – powiedziałaś patrząc
na sufit – No, a co do normalnych prezentów – Papyrus był
trochę ponury.
-NIESTETY NOSISZ PREZENT ODE MNIE, NIE MAM NIC INNEGO
DLA CIEBIE – był smutny. Objęłaś go mocno i pocałowałaś w
policzek.
-Pffff! Kocham prezent od ciebie! Cieszę się, że
dostałam go wcześniej! - Sans śmiał się za wami cicho – Jest
bardzo wygodny, no i teraz wyglądam jak wy – Uniosłaś ręce na
boki udając jakiegoś potwora z kreskówek. Papyrus się uśmiechnął
-CIESZĘ SIĘ
-Dobra, dobra, a teraz otwieraj swój! - popatrzył
na pudełko i zaczął się męczyć z papierem. Jak tylko pokonał przeszkodę
zaniemówił na chwilę.
-LUDZIU, PRZYJACIÓŁKO, _____. NIE ZROBIŁAŚ TEGO!
-Tak, zrobiłam
-NIE!
-Tak! - Chwycił za swoje nowe sprzęty kucharskie
jakby to było małe dziecko.
-TO NAJLEPSZY PREZENT JAKI DOSTAŁEM OD KOGOKOLWIEK
INNEGO Z WYJĄTKIEM MIKOŁAJA ALBO SANSA – Ooo rany, póki nie
dostanie prezentu od Kyle.
-Nie będę kłamać. Nie wiem co to jest, ale wiem,
że jest pomocne w kuchni
-ZAPREZENTUJE CI ICH MOŻLIWOŚCI PODCZAS NOCY
SPAGHETTI! - jego ton głosu stał się bardzo wysoki – TAK SIĘ
CIESZĘ! OH SANS! TWÓJ PREZENT JEST NAWET WIĘKSZY! JEJUŚKU! CO TO
JEST? - podał mu go, wyraźnie zaskoczony lekkością. Sans też tym
faktem był zdziwiony. Przyglądałaś się jak je otwiera i zagląda
do środka. Iiii nic. Zmarszczył brwi.
-hej, żartowaliśmy sobie, że moim ulubionym
prezentem będzie rozczarowanie, ale...
-Przyjrzyj się! - pisnęłaś. Zmierzył Cię
wzrokiem, ale potem zerknął w pudełko. Wiedziałaś, że znalazł
jak tylko wsadził do środka rękę i zaczął macać dno. Była tam czarna koperta, a w środku...
-.... galaktyka? - nie do końca rozumiał. Zaczął
oglądać to co wyciągnął. - dwa bilety do... planetarium? - powoli na
jego twarz wstępował wielki uśmiech.
-Tak! I mają specjalny pokaz więc przedstawienie
będzie dłuższe. - Miałaś nadzieję, że mu się spodobało,
przypomniałaś sobie jak wiele mówił o gwiazdach i kosmosie
podczas waszych wieczorów czytania. Popatrzył na Ciebie jakby zaraz
miał się rozpłynąć. Jego głos był tak delikatny, że prawie go
nie usłyszałaś
-dziękuję ci... tak bardzo, to... cudowne
-Oczywiście. - uśmiechnęłaś się. Milczeliście
przez chwilę, podczas kiedy Papyrus rozglądał się po prezentach
jeszcze.
-NIE ZAPOMNIJ O SWOIM _____! - Podał Ci ten od
Sansa, był zadziwiająco ciężki, a nad nim był jeszcze jeden
mniejszy pakunek. Popatrzyłaś na niższego, wzruszył ramionami.
Ostrożnie otworzyłaś pierwszy i natychmiast oniemiałaś. W środku
było piękne pudełeczko, w którym znajdowały się Twoje ulubione
herbaty. 10 rodzajów. I wiedziałaś od kogo są, pod pod każdą z
nich był jakiś okropny herbaciany dowcip. Nie mogłaś się
doczekać napicia się 'cylona cyklona'
-Oh Sans, jest cudowny! Już go kocham! - Patrzyłaś
na pudełeczko oglądając je uważnie. Usiadł obok Ciebie
przysuwając drugi prezent
-jeszcze coś zostało, wiesz? - Nadal byłaś
zachwycona pierwszym, lecz wzięłaś drugi, okazał się być
cięższy od poprzedniego. Popatrzyłaś na Sansa z niemym pytaniem
'serio?' i zaczęłaś otwierać. I dobry Boże, prawie zapomniałaś jak się oddycha. To
piękny chiński imbryk do herbaty który chciałaś od lat. Ty i
Sans mijaliście go na wystawie często kiedy szliście przez miasto
i za każdym razem jak go widziałaś mówiłaś o nim. Był w
kolorze ciemnej czerwieni ze złotymi wzorkami, dodatkowo miał
pasujące filiżanki. Chciało Ci się płakać, patrzyłaś na zestaw do
herbaty, a potem na niego.
-Sans, to... to kosztowało fortunę. Jak mogłeś...?
Ja... ja tylko... - zaśmiałaś się czując łzy szczęścia pod
powiekami – Teraz czuję się jak jakieś skąpiradło –
przetarłaś oczy. Sans się uśmiechnął.
-a więc wesołych świąt, skąpiradło –
zaśmiałaś się i objęłaś go mocno. Odwzajemnił objęcia.
-Wesołych świąt, kościsty łbie – pocałowałaś
co prosto w zęby. Poczułaś, że był tym zaskoczony, ale miałaś
to gdzieś. Sans popatrzył zawstydzony na brata, ten pokazał mu
zaciśnięte kciuki za Twoimi plecami. Puściłaś go i patrzyłaś
się na prezenty przez chwilę. Jeżeli ktoś by Ci powiedział 4
miesiące temu, że dwa szkielety wprowadzą się naprzeciwko i spędzisz z nimi Wigilię, kazałabyś mu spierdalać do wariatkowa.
Ale oto jesteś, siedzisz w ich salonie, nosisz ubrani,e które Cię
do nich upodobniło, dobrze się bawisz. Zdałaś sobie nagle sprawę,
że dawno tak szczęśliwa nie byłaś. Objęłaś Sansa i Papyrusa
niespodziewanie, co ich zaskoczyło, potem pocałowałaś ich obu w
czubki czaszek. - Spośród wszystkich wolnych mieszkań w tym
wielkim mieście, wprowadziliście się naprzeciwko mnie. I cholernie
się z tego cieszę – Papyrus zaczął się cicho śmiać, wstając
z ziemi. Sans stał obok Ciebie. Nagle wyższy z braci zalał się
łzami.
-NAWET NIE WIESZ JAK OKROPNIE BYŁO WCZEŚNIEJ _____
- zaczął przecierać oczy rękawami. Byłaś zaskoczona tym, gdzie
pokierowało go Twoje wyznanie – WSZĘDZIE GDZIE SIĘ PRZENIEŚLIŚMY
BYŁO STRASZNIE, LUDZIE NAS NIENAWIDZILI, BYLI ŹLI,
POSĄDZALI O PRZESTĘPSTWA JAKICH NIGDY NIE ZROBILIŚMY –
szlochał. Popatrzyłaś na Sansa, którego uśmiech zelżał.
Położyłaś dłoń na ramieniu Papyrusa.
-Ej, nie wszędzie tak jest. Tutaj wam dobrze!
Popatrz jak wielu masz przyjaciół. Byliśmy na wspaniałych
zakupach i ani jedna starsza pani nie zemdlała na wasz widok. To
postęp! - chciałaś go rozweselić. Popatrzył na Ciebie i
pociągnął nosem.
-TO WSZYSTKO DZIĘKI TOBIE
-Nie, to tylko i wyłączenie wasza zasługa. To wy
zaprzyjaźniliście się ze mną i innymi – wyszczerzyłaś się –
To wasza robota więc nie zrzucaj tego na mnie.
-JAKA SKROMNA! CZY NIE MA KRESU TWOJEJ CUDOWNOŚCI? -
zaśmiałaś się i wstałaś wyciągając do niego rękę, aby się
na niej wsparł
-Nie ma, ale jeżeli go znajdziesz daj mi znać –
kiedy już wszyscy staliście poklepałaś Papyrusa po plecach – No
to teraz się ubrać i gnamy do Jackie na śniadanie
-NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ, AŻ ZOBACZĘ KYLE! - jego
humor szybko się zmienił. Wszedł do swojej sypiali zamykając za
sobą drzwi. Uśmiechnęłaś się do Sansa. Popatrzył się na
Ciebie dziwnie, a potem potrząsnął głową.
-dzięki – to było proste stwierdzenie, wzruszyłaś
ramionami
-Naprawdę tak myślę, nie kłamałam. Sami
zdobyliście swoich przyjaciół. Ja mam tylko szczęście być
jednym z nich. Cieszę się, że się tutaj przenieśliście, to
brzmiało jakbyście wcześniej mieszkali w jakimś piekielnym
odbycie
-nawet nie masz pojęcia – westchnął lekko.
Pogłaskałaś go po ramieniu i poszłaś po swoją torbę
-Teraz jesteście tu, tak? Więc kurwa mać, pieprzyć
tamto co było. Mamy teraz cudowne wspólne Święta. - Jak tylko
wzięłaś swoje prezenty znowu uśmiechałaś się jak dziecko –
Szybko się przebiorę i będę gotowa – Sans uśmiechnął się
koślawo
-dobra, do zobaczenia za parę chwil – Wyszłaś z
ich mieszkania i szybko weszłaś do swojego, ostrożnie
położysz swoje prezenty na.... zaraz... co to kurwa jest? Mało nie
wypadły Ci z rąk.
-SA...o mój Boże, co? - kościotrup opierał się o
Twój próg z tym swoim zwyczajnym leniwym uśmiechem.
-wygląda na to, że mikołaj był dla ciebie bardzo
hojny w tym roku – powiedział – to albo to, że wisiałem ci
nadal coś – Twój stary stolik został zniszczony po incydencie z
Willem, szukałaś nowego przeglądając magazyn z Jackie, był tam
taki jeden, dość drogi jaki Ci się spodobał, ale za drogi jak dla
Ciebie, a teraz stał w Twoim salonie – to nie tylko moja zasługa,
szczerze, jackie mi pomogła. - Nie będziesz ryczeć. Nie będziesz!
Lecz po Twoich policzkach już leciały łzy, nie smutku, ale
cholernego szczęścia.
-Nie łapię, po co to robisz? - zapytałaś
pokazując na cudowności jakie Ci dał. Wiesz, że to nie było nic
taniego. Kurwa, nawet nie chcesz wiedzieć jak długo musiałabyś
oszczędzać na to wszystko. Ani drgnął.
-dlaczego miałbym tego nie robić? zależy mi
na tobie. - stałaś, Twoje serce biło teraz z prędkością tysiąca
uderzeń na sekundę. Powinnaś coś powiedzieć, cokolwiek, teraz,
coś co wyrazi wdzięczność, coś co powie co teraz czujesz, coś
co...
-Dziękuję – mruknęłaś, wycierając łzy
rękawem. Kretynko! Dostrzegłaś, że znowu jego oczy delikatnie
zamigotały tym rozkosznym ciepłym blaskiem. Dlaczego tak trudno było Ci
cokolwiek powiedzieć?
-a teraz idź się przebrać, nie chcemy się
spóźnić. będziesz mogła nacieszyć się prezentem później –
odwrócił się i zamknął za sobą drzwi. Pokonałaś ten krótki
dystans jaki Was dzielił i oparłaś się ciałem o wejście przykładając
czoło. Dopiero teraz wydusiłaś z siebie słowa, jakie powinnaś
powiedzieć kilka sekund wcześniej.
-Mnie na tobie tez zależy, Sans. Bardziej, niż
zależy
Miałaś wrażenie, że słyszysz kroki, ale kiedy
popatrzyłaś przez judasza nikogo tam nie było. Westchnęłaś,
przebrałaś się. Musisz sobie to wszystko poukładać, bo w
przeciwnym razie Twoje serce eksploduje.
Boże Narodzenie z Jackie i Kyle było idealne.
Papyrus i jego kumpel krzyczeli z radości na widok wzajemnych
prezentów, w większości były to jakieś dziwaczne przyrządy
kucharskie (Jackie przyznała, że chyba jednak ma się czego bać),
widziałaś je w tych programach kulinarnych. Twoja przyjaciółka była
zadowolona z prezentu od Papyrusa, potem Sans też dał im prezent od
Ciebie i niego, to był zarezerwowany pobyt na weekend w hotelu Napa
Valley. Jackie ze swoim chłopakiem wymienili się z wami uściskami
i pocałunkami. Od niej dostałaś nową cudowną kurtkę i
pasujący do szalik. Kyle ofiarował Ci tablet (pewnie dostał go w
pracy) no i słodkie etui na telefon (to raczej nie z pracy). Kiedy
chłopcy zniknęli w kuchni, bawiąc się swoimi zabawkami
pociągnęłaś ją do innego pokoju.
-Mój BOŻE Jackie, jak mogłaś pozwolić Sansowi
kupić ten stół?! - nadal byłaś w szoku. Ta przymknęła oczy
i przytaknęła.
-Wiem! Wiem. Poprosił mnie o radę, bo chciał kupić
coś co ci się spodoba. Próbowałam mu pokazać inne opcje, ale
ciągle powtarzał – ściszyła swój głos starając się udać
jego – 'to co się jej NAPRAWDĘ spodoba' Więc pokazałam, a potem
próbowałam pokazać coś innego, ale uparł się na tym. No i
wiedziałam o zestawie herbacianym, więc... – była zadowolona
-O mój Boże, zestaw! I herbaty! Jackie. Czuję się
jak skąpiec. Ja mu dałam tylko bilety do planetarium.
-Heeeeej, nie ma już wątpliwości, leci na ciebie,
a skoro tak to niech marnuje kasę
-Ale my jesteśmy tylko przyjaciółmi, Jackie –
powiedziałaś przez zaciśnięte zęby. Lecz coś w Twoim tonie
głosu musiało Cię zdradzić, bo dziwnie się na Ciebie spojrzała.
-Jak piżama-party? - zapytała znikąd. Na
Twoją twarz natychmiast wskoczył rumieniem – Ah hah! Wiedziałam
– zaczęła szeptać – Więc? Jak było? Czy on ma... no wiesz...
-Do niczego nie doszło! - złapałaś ją za
ramiona – Naprawdę. Flirtowaliśmy. Ooooochłopie, flirtowaliśmy.
To znaczy, ja flirtowałam. Tak. Zdecydowanie ja flirtowałam. -
wbiłaś palce w swoje włosy – Kurwa, to stało się chyba
bardziej oficjalne niż wcześniej, co?
-Dziewczyno, jesteś jedyną osobą, która nie
chce dopuścić do siebie tej wiadomości. Nawet Kyle coś wyczuwa, a
wiesz że jest jak beton – uśmiechnęła się.
-Ojjj to źle. Znaczy się, może ... powinnam..
zaprosić go na drinka, albo coś, tylko on i ja.. może
-Ohh! Randka! - warknęłaś
-Tak, tak.
-Aż tak trudno było? - popatrzyła na Ciebie
-Ja... nie wiem. A powinno? Jackie, nie chcę
biadolić, ale mówimy tutaj o między-gatunkowym związku. Pomyślmy,
idziemy na randkę i tak. Lubimy się i podobamy się sobie. A potem
co? Co jeżeli on ...
-... zaaaaaamknij się. - przyciszyła głos.
Wywróciłaś oczami
-... albo jest jakiś dziwny rytuał,
nakazujący zjadać im partnera, no i nie zalegalizowali jeszcze
małżeństw ludzi z potworami i...
-Łoł, łoł, łoł. Hej. Nie szalej. - Pogłaskała
Cię po ramieniu – Przestań tak wszystko analizować. Zadaj sobie
lepiej takie pytanie: Jeżeli tego nie zrobisz, będziesz tego
żałować do końca życia? - chwilę myślałaś
-Tak
-No i masz! Prosta odpowiedź. Wesołych Świąt.
Ciesz się tym co teraz, a nie martw się o przyszłość, która
nigdy może się nie przytrafić – uśmiechnęła się.
Westchnęłaś.
-Dlaczego jeżeli chodzi o takie rzeczy to jesteś
ode mnie znacznie mądrzejsza? - wzruszyła ramionami
-Oglądam Trudne Sprawy i Dlaczego Ja, kiedy mam
wolne – zaśmiałyście się, a potem ją objęłaś.
-Dzięki bestio. Jesteś świetna.
-Oczywiście, że jestem, wiem o tym. Zobaczmy czy
chłopcy nie spalili kuchni.
Szczęście, nie zrobili tego. Bawili się jakąś
maszynką która... nawet nie wiesz co robiła, ale zdecydowanie
ułatwiała zrobienie mielonego mięsa. Kyle nawijał o tym nowym
programie kulinarnym jaki oglądał, Papyrus przytakiwał to tu to
tam i wtrącił coś od siebie. Sans siedział z tyłu przyglądając
im się. Uśmiechnęłaś się do przyjaciółki i dołączyłyście
do ferajny. Koniec końców to najlepsze Boże Narodzenie jakie
miałaś.
Kiedy poszłaś spać tej nocy, śniłaś o wielkim
domu w którym byli wszyscy jakich kochałaś, przeszli i obecni. Przez drzwi frontowe, z radością przywitałaś Sansa.
Ahhhh....idę czytać, czytać, i nie mogę się doczekać, kurde aż palce mi się plączą....GJ Yumi, już możesz spodziewać się rysunków XD
OdpowiedzUsuńDalas radę! Yumi, bije pokłony <3
OdpowiedzUsuńhttp://asset-d.soupcdn.com/asset/16165/9445_df21_960.png
UsuńPrzeciągałam to, jak najdłuuużej, by cieszyć się tym jak duuużo przetłumaczyłaś! Łaaaaaaaaah, to takie wspaniałe! Kocham, i jezu ten flirt! Ohhh geeez, albo jak mówi Kejti, Oh G! Sans jest tutaj taaki zajebisty, a do tego jak nas miział *lenny* Najbardziej rowalił mnie moment jak Papyrus mrugnął do nas xD On wie, że coś jest na rzeczy...co tym bardziej mi się podoba xD Yuuumi, kochaam cię <3 Ja w życiu bym tyle nie przetłumaczyła, a ty to zrobiłaś w 2 dni, powtarzam 2 DNI. How.How.How.How....Do odmówienia mam tyle Yumijek, ile jest linijek tekstu xD Mówiłam już, że cię kocham? Tak? Nic nie szkodzi, powiem to setki razy xD
OdpowiedzUsuńOdpowiem jak Sansa - maaaaaaaaaaaaaagia *macha łapkami*
UsuńAle cieszę się, że rozdział się podobał. Teraz to jeszcze raz redaguje... Łoo matko ile byków.
Jakie genialne *-* Tak sie w to wciągnęłam, że bym przeczytała wszystkie dostępne rozdziały od razu, ale mój angielski leży ;-; No cóż, mogę tylko życzyć motywacji do tłumaczenia i cierpliwie czekać.
OdpowiedzUsuńMotywacji mam wiele, wolne przynajmniej do niedzieli bo jeszcze się kuruję, już tłumaczę kolejny rozdział i niech mi bogowie dopomogą, a będzie na jutro wieczorem xD Choć może powinnam komiksy zacząc tłumaczyć? Nie wiem. Wasze komentarze tak mnie motywują, że mogę myśleć tylko o tym opowiadaniu, a jako, że postawiłam sobie za punkt honoru codziennie coś wrzucić tooo
UsuńCierpliwi zostaną nagrodzeni :3
Szacunek, za to że tyle tlumaczysz. Naprawdę, podziwiam :D Ja ostatnio mocno się wciągnęłam w ciche, ale komiksami też nie pogardzę. I oczywiście zdrowia życzę :3
UsuńI na komiksy przyjdzie czas xD Zobaczę jeszcze jak sprawa będzie stała jutro :3 A tym czasem zapraszam do kolejnego rozdziału
UsuńNo i masz a miałem do niemca się uczyć ale wiedząc o tym że przetłumaczyłaś ten rozdział nie byłem w stanie tego nie czytać . A tak z ciekawości ile następny rozdział ma stron ?
OdpowiedzUsuńTYLKO 18 xDDDDD
UsuńW porównaniu z tym to pikuś xD
Pocałunek - lekki zawał.
OdpowiedzUsuńDotykanie się na kanapie - zawał 2 stopnia.
Mnie na tobie też zależy, Sans. Bardziej niż zależy. - umarłam, pa.
ON TO SŁYSZAŁ AJKNDZKABAKZ.
YUMI KOCHAM CIĘ CAŁYM SERDUSZKIEM - łoł, caps off dziewczyno.
I jeszcze akcja z kolanem, nie przeżyłam.
Czy tylko ja mam złe myśli, co on w tej łazience robił (lenny)
Neeeh nie tylko Ty xD
UsuńAle ejjj nie umieraj mi tam tylko! Bo kto będzie mi komentował kolejne rozdziały opowiadania? xD
Specjalnie dla ciebie postaram się nie umrzeć, ale niczego nie obiecuję, bo zawały mam co rozdział xD
UsuńMi kolanko od razu skojarzyło się z Underfell xD
UsuńOpowiadanie Underfell i kolanko *lenny* Mrrrr
Usuń#Zboczuszek
Sansy, mi też xD
UsuńAndgora... skończyłaś wczoraj zaplanowaną pracę na którą tak czekałam? XD
UsuńMi też się wydaje,że w tej łazience było bardzo gorąco( ͡° ͜ʖ ͡°)
UsuńMrrryyyyy aż jutro narysuje moje wyobrażenie co tam się działo Mrrrrrr
UsuńSans w łazience... po takiej scence....
Wyczuwam napięcie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Wiem, że to nie do tego opowiadania aaaale skojarzyło mi się z tym obrazkiem
Usuńhttp://65.media.tumblr.com/d532f311fca06109ac27f78c3e017d28/tumblr_o2m5jcVOaK1v1bguno1_1280.png
To je modlitwa wygłodniałego samca który obiecał że nihdy więcej solówek na flecie a loszki ni ma...
UsuńPS. wiem... pojebana jestem
O_O
UsuńXDDDDDDDDDDDDD
Nieee, to fanart do opowiadania za które kiedyś tam się wezmę. "Historia Zgubionej Zabawki" można tak to przetłumaczyć :3 Baaaardzo fajne opowiadanko, aaaale póki co nie chcę brać się za nic nowego.
XD A ja już swoje xD
UsuńNo co ja poradze że czekam na pewne poRUCHAJĄCE scenki
Fenix, kisnę XDDD,ale jeszcze nie skończyłam, czasu nie mam :v
UsuńWszyscy mnie tu kochają~
UsuńFejmik już mam xD
Przez glupote i pocieszność... ale zawsze!
*tulasek dla Andgory*
Rozumiem... Poczekam~ wiem że warto ~
Pffff
UsuńSpojler z kolejnego rozdziału
s: really? you told paps to dress me?
s: who do i tell to dress you?
y: I'm capable of dressing myself, dork. You're questionably fashionable.
s: well whatever you wear, make sure it's easy to take off
*zasłania łapką spojler*
UsuńTy ty ty ty... >.>
Spojler, a nawet nie musiałam prosić! Jestem w szoku. xD
UsuńWidzisz jaka Yumi kochana? Pamięta o tobie i twoich zamiłowaniach do spojlerów
UsuńYumi chciała już z góry święty spokój xD
UsuńAle Yumi... To w NASTEPNYM rozdziale będzie działa się... Czysta erotyka? :D
Ja tu ubieram czyny Yumi w piekne słowa xD
UsuńOd tego taka ja jestem~
Ale jak bardzo was to wkurza czy coś to dajcie znac... a zniknę
Na kilka godzin xD
Nie no serio ~.~ Jestem specyficznie wkurwiającą osobą
Hm, pure seks będzie w nie kolejnym ale następnym rozdziale, ale erotica zacznie się już w kolejnym :3
UsuńI Fenixx spokojnie, wkurwiaj, ja mam anielską cierpliwość. Jak już kiedyś mówiłam - u mnie w komentarzach wolna amerykanka. Komentarze bardzo mnie motywują do dalszej pracy i w ogóle, wiem, że ktoś tam jest po drugiej stronie ekranu komu się podoba to co robię i taka wielka puchata miłość iii ooooh ahhhh
Oooo.... ~ <3
UsuńWiesz Yumi... ja też po prostu nie chcę ci odstraszyć innych czytających twoje tłumaczenia...
Kochana, siedzimy w fandomie w którym każdej cieknie na myśl o szkielecie z wielkim niebieskim ekto-kutasem... Naprawdę myślisz, że jesteś dość popierdolona, aby odstraszyć kogokolwiek? :3 Strasznie mi się podoba atmosfera w komentarzach, zwłaszcza jak dochodzi do dyskusji między Wami, a jak ktoś nie chce, to nie opowiada i pisze nowy komentarz by pogadać tylko ze mną. Taaaak więc nie bój się i nie krępuj i bądź pojebana bo u mnie akceptuje się każdego takim jaki jest :3
UsuńNo w sumie to co piszesz jest "sans"owne..
UsuńHeh
Nie ma mocnych na szkieleta ~
Nic się z nim nie może równać xD
My jesteśmy kurwa wszystkie zjebane w cholere. Dlatego jesteście dla mnie jak ta chwila kiedy wybija godzina, która mówi, ze koniec pracy, czas do domu! Bezcenne. Och, aż mam ciarki ekscytacji.
UsuńTak... Morko nam na samą myśl o ziomeczku, który może być głównym składnikiem rosołu. Albo dobrym składnikiem na udany orgazm. Tak. Och, G!
Ach te seksy, jestem mega ciekawa tego wstępu mega erotyki. W końcu sie dowiem co i jak, bo Yumi nie chce mi nic powiedzieć. :<
Oczekiwanie potęguje rozkosz kiedy to otrzymasz ;)
UsuńTo dla mnie wiele znaczy. Na dobrą sprawę w moim otoczeniu takim "realnym" powiem, aby być dobrze zrozumianą, mało osób rozumie. Dla przykładu - na studiach zasłynęłam jako miłośniczka my little pony, do takiego stopnia, że nawet jak przychodzi nowy wykładowca to ktoś z grupy musi powiedzieć, że pani starościna lubi kucyki. Ale fajnie, bo dostaję lizaki w kształcie kucyków i gumy i inne rzeczy (nawet zeszyt z kucykami dostałam), jak po wakacjach wróciłam z fazą na Undertale to tylko jedna osoba się na mnie krzywo nie popatrzyła, w sensie - reszta omijała temat na zasadzie "aha" albo "pojebało do reszty" w pozytywnym słowa znaczeniu. Dorwać kogoś z Polski, kto jest równie popierdolony jak ja to ... no kurwa, :3 O radości niepojęta.
UsuńI nie powiem, bo właśnie tłumaczę o. Znowu mam zadanie od współlokatorki wyrobić się na jej zadania, bom chora to nie mam co robić. A mam. Gafę zrobiłam jakiś czas temu :x Głupia ja.
A pomyśleć, że wpadłam na bloga Yumi przez przypadek. Była to chyba najlepsza decyzja w moim życiu. W sumie możemy napisać jak znaleźliśmy bloga Yumi :D
UsuńJa przeglądając komiksy w internecie znalazłam jeden, który mi się strasznie spodobał. To było jakieś AU, ale zapomniałam już. No i czytając te komiksy z tego AU znalazłam nagle jeden po Polsku. Zdziwiona czytam, po krótkim czasie siedziałam już na blogu Yumi czytając wszystkie komiksy xD
Moja przygoda z blogiem Yumi zaczęła sie od zacnej ilustracji *lenny*
UsuńA potem czytałam szystko od niej co wpadło mi w łapki i tak już zostałam na tym blogu
http://pokazywarka.pl/ao6s6l/
up ^ owa ilustracja wyszukana na google xD
Nie pytać czego wtedy szukałam xD
Uh uh uh. *dźga ja w bok* Ty wiesz, że na blogspocie w statystykach wyskakuje Ci po jakich hasłach wpisanych w wyszukiwarkę ludzie trafiają na Twojego bloga? xD Mwahahahaha nie masz się czego wstydzić.
UsuńTen komiks tłumaczyłam w stanie upojenia alkoholowego. Nocował u mnie przyjaciel z dziewczyną (wspomniany przyjaciel pokazał mi właśnie Undertale, więc chwała mu za to) i będąc znacznie bardziej pijanym niż ja patrząc na kutasa Sansa i Papyrusa doszedł do wniosku, że ma ochotę na żelki pomarańczowe i jagodowe xDDDD
XDDDDD
UsuńJa też tak mam kiedy to widze...
I uwaga... mam takie żelki w pudełkach posegregowane kolorystycznie...
Mrrrr... ~
Ale przyznam sie do rzeczy za którą zostanę shejcona ... uwaga...
Jest pewien osobnik któty podnieca mnie bardziej niż sans (ale Sans numumer 1 w ulubionych postaciach <3 )
Wal xD
UsuńBardziej mnie pociąga Asriel Dreemurr *///*
UsuńCzasami zapominam jak bardzo jest seksowny xD
UsuńAle luzik, po pewnym ekstremalnie erotycznym śnie ostatnio zaczęłam baaaaaaardzo fantazjować o Gasterze i jego rączkach :3
Gaster też spoko ^/////^ łatwiej wymienić kogo z całego UT nienawidzę niż tych których kocham xD
UsuńMy tu gadu gadu a pierwszy w mym życiu komiks który rysam sam sie nie zrobi :p
Usuń#Tak bardzo scena łazienkowa Sansa z tego opowiadania xD
Jesteś najlepsza <3
OdpowiedzUsuń(⁄ ⁄•⁄ω⁄•⁄ ⁄)
UsuńPowiedz mi coś czego nie wiem xD
''JESTEŚMY NAPRZECIW BIEDRONKI, ALE NIE WIDZĘ ŻADNYCH BIEDRONEK''ZDECHŁAM XDDDD i ten prezent od papyrusa...UROCZE <3 Ciesze się jak małe dziecko z tego rozdziału ^^ Naprawdę szkoda było mi Papyrusa kiedy zaczął opowiadać,że w poprzednich miejscach ich nienawidzili,matko..ale taaaaaaaki długi rozdział,omatulko ;w; I ten piękny moment,kiedy Pap do nas mrugnął,chytra Bestia!! XDDD Ale teraz jest pytanie..czemu Piotrek nie jest tak mocno przekonany do Sansa? Czyżby podkochiwał się w naszej post..ale wait,przecież mówił,że jedzie z ŻONĄ na Hawaje..a może to był sarkazm?
OdpowiedzUsuńChyba troszkę się o nas martwi i może nie przepada za potworami? Takie moje gdybanie xD
UsuńTo jest wyjaśnione w pierwszej notce. Jest po prostu uprzedzony do potworów przez historie o nich jakich się nasłuchał za młodu. Ot po prostu. Nie doszukujcie się romansów tam gdzie ich nie ma. Wydaje mi się, że jego stosunek do naszej postaci jest protekcjonalny, no i jest jego dobrym pracownikiem.
UsuńCiekawe czy autorka wyrobi się z perspektywą Sansa,choć domyślam się,że to długo będzie trwać
UsuńYuuuumiiiiii! Kocham cie!
OdpowiedzUsuń^.* booooże!
Moje ulubione opowiadanie !
^.^
Tęskniłaś za mua od wczoraj? XD
A więc... Yumi jesteś najwspanialsza, nikt w Polsce (i chyba na świecie) nie tłumaczy tak cudownie jak ty... nikt. Jesteś osobą którą trzeba podziwiać i szanować za wkładaną pracę, aby codzień coś się pojawiało na blogu. A nawet nie tyle co trzeba cię szanować co po prostu chce się to robić!
OdpowiedzUsuń(⁄ ⁄>⁄ ▽ ⁄<⁄ ⁄)
UsuńOhhh stop it youuuu
Ale dziękuję i ciesze się, że notka się podobała i tak tęskniłam i w ogóle xD Hah. ^^
*tulasek* Ale już jestem ! Nie misisz tęsknić xD
Usuń*tuli tuli tuli* I moje życie od razu jest piękniejsze xD
UsuńYeeeeeeey ! ^ ^
Usuń"Zaprawde powiadam wam czytajcie tylko u yumi tłumaczenia bo ona wie co robi i nie pociągnie was w othłań gównianych tłumaczeń"
OdpowiedzUsuń~Piotr Walkowiak
Masz tulasek za mądre prawienie zacny człowieku xD
UsuńAmen.
UsuńEch lata słuchania PRLowskiej propagandy nie poszły na marne :)
UsuńOd razu mam przed oczami RussianTale xDDD
UsuńJest coś takiego? *Q*
Usuń*Obczaja w necie*
Duuuh oczywiście, że jest
Usuńhttps://i.ytimg.com/vi/cDs8Z87nLl4/maxresdefault.jpg
Niedokończona wprawdzie historia, ale mam w planach się za nią zabrać bo jest po prostu komiczna. Toriel, Sans jako Ruskie, Flowey jako USA xD No po prostu geeeeenialne
Ile ja się na tym blogu dowiaduje *Q*
UsuńTylko dlatego, że jestem nołlajfem xD
UsuńJa też ale UT i jego AU to nie jedyny fandom jaki mnie kręci ... więc jeszcze go całego nie odkryłam
UsuńI nie odkryjesz, ja dzisiaj np poznałam ShamanTale .... Sooo
UsuńPs. Kiedy klatka z kości bo moja królowa genocida już na nią czeka.
OdpowiedzUsuńHum hum hum.
UsuńMoże na weekend. Niczego nie obiecuję, co mnie tak na Ciche momenty wzięło, że pogubiłam się z tym co zazwyczaj robiłam (w sensie że kolejność opowiadań i dwa dni komiksów), ale pojawi się niedługo. ^^
Och, G! Ręce mi drżą i czuje się, jak wtedy, kiedy wiesz, że jesteś zakochana. Że sama przed sobą przyznajesz się, że miłość wypełnia twoje serce. Nie wiem czemu ale tak się czuje.
OdpowiedzUsuńNie mogłam przestać czytać tego rozdziału. Ciągle i ciągle wracałam, żeby przeczytać coś drugi, trzeci i czwarty raz z rzędu. Piękne.
Mówiłam, że poprzedni rozdział jest moim ulubionym? Juz nie.
To. Jest. TO.
Ten moment, kiedy oczy mu zalśniły i chwycił naszą łapkę. Tak. Och, G... Sansy! Chcesz to narysować dla mnie? :3
To się cieszę, że rozdział się podobał. Naprawdę :3
UsuńKolejny wiem, że też Ci się spodoba i uwaga, bo znowu będzie Twoim ulubionym... Po prostu powiedzmy, że całe opowiadanie jest Twoim ulubionym, ZWŁASZCZA kiedy otwarcie już flirtujemy z Sansem
Czuję się spełniona czytając to, naprawdę. Ten chujowy dzień nagle stał się zajebisty, dziękuję Ci za to.
UsuńTeraz tylko czekać na więcej :D
Miałaś chujowy dzień? Dlaczego?
UsuńOczywiście, że narysuję xD
UsuńDziękuję, Sansy :3
UsuńMoja praca wymaga ode mnie wiele cierpliwości, wytrwałości i życzliwości. Ale w zamian dostaję tylko chamstwo i czyste kurwa prostactwo. Bezmyślność i głupota ludzi mnie rozczarowuje. Nic dziwnego, że człowiek jest taki naiwny.
Praca na kasie albo coś podobnego?
UsuńBankowość, ale niestety pracuje na stanowisku, gdzie interakcja z ludźmi jest konieczna.
UsuńHah, byłam dzisiaj w banku xD
UsuńDomyślam się jak to musi być, ciągłe pytania, zażalenia, problemy, albo dziwne sytuacje. *tuli* nie daj się głupim ludziom!
Dziękuję *odwzajemnia moocno mocno*, twoje słowa wiele dla mnie znaczą :)
UsuńNie dam się! To tylko praca!
Są ważniejsze aspekty s życiu. Na przykład Sans.
Hej, w ogóle w momencie, kiedy dowiadujemy się w tym rozdziale, że Sansik podłożył w nocy prezenty pod choinkę to ciekawe czy... Patrzył sobie tez na nas jak śpimy. Tak mi po glowie chodzi :D bo w sumie miał nas u swego boku, takie bezbronne i śpiące.
A więc dzielimy jeden mózg na spółę, bo kiedy to czytałam pierwszy raz to moja wyobraźnia zaczęła szaleć właśnie w tym kierunku xDDDDDDDDDDDd
UsuńNo widzisz!
UsuńW każdym momencie wyobrażam sobie jego perspektywę, mimo, że na razie jej nie uświadczymy. Widzę jak głaszcze nas po policzku w nocy, jak sobie śpimy obok niego.
Albo od razu widzę jak micha mu się cieszy, jak usłyszał nasze opóźnione o kilka sekund wyznanie miłosne wymruczane w drzwi. Och, G... Jaki on musiał być wtedy szczęśliwy!
A Ty masz ciekawe... Domysły co mógł czuć, myśleć, bądź robic za naszymi plecami? (pomijamy toaletę do ktorej zwiał z ciekawych przyczyn :D)
Papytus: JESTEŚMY NAPRZECIW BIEDRONKI, ALE NIE WIDZĘ ŻADNYCH BIEDRONEK
OdpowiedzUsuńBo biedronka występuje nawet w opowiadaniach Yumi.
W oryginale był sklep VANS i nawiązanie do aut vanów... Ale nie dla każdego mogło być to dość zrozumiałe więc...
UsuńBoze,dzisiaj rozdzial wstawiony a tu juz 39 komentarzy xD Ale rozdzial cudowny....tyle emocji....coraz wspanialej sie robi, nie wiedzialam ze to mozliwe, ale zakochalam sie w opowiadaniu <3 Tak bardzo nie moge sie doczekac wersji Sansa, ta jego ucieczka do lazienki , haha XD
OdpowiedzUsuńChyba jak wszystkie xDD fap fap fap
UsuńDlaczego myśl, że facet masturbuje się myśląc o Tobie jest taka podniecająca?
Bo to znaczy, ze jest sie dla niego seksi XD Tu biora przewage nasze wrodzone instynkty B|
UsuńDobra >.> Paczajta ludzie na moją wersję co się w Sansowej łazience działo >.>
OdpowiedzUsuńAle uwaga...
+18 >.>
Nie patrzeć tam nieletnie zbereźniki >.>
I tak wiem, że to zrobicie >.>
Ale ostrzegałam >.>
http://pokazywarka.pl/y94qgj/
>.>
Fenixxs... Przy lampie jebłam i nie wstaję xDDDDD I do tego to jego odbicie w lustrze... no po prostu jesteś mistrzem xD
Usuń~.~ dziekuje może kiedyś będzie więcej takich komiksów...
UsuńNaprawdę świetne ^^ Życzę dalszej weny :* ^^
Usuń*tulasek* Wielkie dzięki ^.^
Usuń*parsknęła śmiechem* XDDD Swoją drogą, genialne cudowny komiksik, juuuuż leci do autorki opowiadania.
UsuńTylko że jak ja jej wytłumaczę to na angielski ten głupi polski kawał? ....
Mniejsza, jakoś dam radę. W każdym razie cudownie.
Właśnie redaguję kolejny rozdział. Pojawi się przed 22 na blogu więc bądźcie czujne xD
Jebłam :'D
UsuńCo jebłaś? >.> Uważaj, bo zaciąży XD
UsuńFenixxs xDDD
UsuńDobra rada xD
Szykuje nowy komiks ~.~ Taki Mrrrrr ~~ ~~
UsuńJeden z najlepszych rozdziałów, który czytałam z Cichych Momentów.. Po prostu.. Niesamowity.
OdpowiedzUsuńUWAGA SPOJLERY Z TEGO ROZDZIAŁU. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
OdpowiedzUsuńA więc moja kochana Yumi. Czytałam to sobie po północy więc już nie miałam chwili na napisanie komentarza, pozwól więc, że zrobię to teraz...ekhm...
LEGFNHRWEUHFPW9EQHEFC[OAWNCLIJBADSLHFCBQWOYRG0Q4397RHQ-9[EUFHNPUIWEBFKWHG
Ekhm... xD
P O P R O S T U S I Ę R O Z P Ł Y W A M !!!
O boże, czytałam to tak wolno jak się dało aby nasycić się tym rozdziałem i jego długością tak bardzo jak tylko się da *-*
Obowiązkowe Yumijki oczywiście odmówione xD
Jesteś wielka! Po prostu kocham ciebie, to, że dla nas tłumaczysz i że tłumaczysz TO *.*
Ten flirt z Sansem był po prostu... ooooooooohh xD
Ale tak bardzo zrobiło mi się przykro jak patrzył na te noże :(
Za to znowu myśl o siedzeniu na jego kolanie...
I ta piżamka od Papyrusa jest taka przeurocza *.* Będę maltretować przyjaciółkę o kupienie mi takiej na święta xD Nie powiem- niecnie ją wykorzystałyśmy ( ͡° ͜ʖ ͡°). I do tego jak Papyrus zasnął,a my... i Sans też... AAAA xD
Wybuchłam stłumionym śmiechem (wiecie, była już wtedy pierwsza w nocy i te sprawy xd) na zachowanie Papyrusa. Nawet ta słodka kupka kości wie, że coś się święci.
No nie powiem- drugi raz w łóżku z Sansem był ciekawy xD ( ͡° ͜ʖ ͡°) Tak bardzo sobie wyobrażam, że wstaje w nocy, układa prezenty pod choinką a później patrzy na nas czule jak śpimy... *-*
Nie można pominąć oczywiście mojej "ciekawości" co działo się w łazience xDDDD
No więc już tak bardzo się nakręciłam, że przy następnym rozdziale eksploduję *chwyta za tubkę z klejem* W razie czego posklejajcie mnie w całość xD
Moje emocje opowiedziane w chaotyczny i zakręcony sposób. Nie da się tego jednak wyrazić inaczej.
Ave Yumi^^ *bije pokłony i zmawia Yumijkę*
Cieszę się, że taką reakcję wywołała w Tobie notka, az nie chce nawet myśleć co robiłaś po północy w łóżeczku zaraz po tym jak ją przeczytałaś ( ͡° ͜ʖ ͡°)
UsuńOj Yumi...byłam grzeczna xD
UsuńMoże i zrzeszyłaś tu wszystkie sansowe grzesznice, ale byłam grzeczna xd
Grzeczna grzesznica yyyyyhym uwaga bo uwierzę.
UsuńOj Yumi, nie bądź niedowiarkiem, cuda się zdarzają xDD ( ͡° ͜ʖ ͡°)
UsuńI teraz rozkmina czy czytać rozdział, czy oglądać live u Elevena z UT. .-.
OdpowiedzUsuńMyślę, że opowiadanie ci nie ucieknie... ale z drugiej strony Eleven... życiowy dylemat :o Ja już mam to za sobą więc biegnę do Elevena *biegnie aż się za nią kurzy*
UsuńTutaj Sansy, ja poczekam na rozdział xD Niby przez rok czekałam na to aż to nagra, a teraz blog Yumi jest ważniejszy xD
UsuńDuuuuh oczywiście, że mój blog ważniejszy xD
UsuńO widzę widzki Elevena XD Teraz wszystko jest na YT więc podjełyście właściwą decyzję XD
UsuńWiesz, chyba dobrze, że znalazłam Twojego bloga w święta. Gdybym miała to czytać na zajęciach - cała czerwona i rozchichotana, nie umiąc wytłumaczyć nikomu dlaczego byłoby trudno XD A tak zamknę się w pokoju, w moim małym kąciku, w łóżku i mam spokój. Zastanawiam się tylko kiedy rodzina wyśle mnie do psychiatryka... no nic ^^
OdpowiedzUsuńPS. Biedronka, Trudne Sprawy i Dlaczego ja? Tak było w oryginale czy to jest twoja własna inwencja? XD
Moja interpretacja tak aby czytelnicy zrozumieli kawał. W oryginalne było o sklepie Van oraz programie podobnym do naszych Trudnych spraw :3
Usuń