17 listopada 2016

Undertale: Te ciche momenty - To ten czas w roku [In These Quiet Moments - 'tis the Season - tłumaczenie PL]

autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry. Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem:
SPIS TREŚCI:
Twoja przygoda z Willem okazała się bardziej destruktywna niż przypuszczałaś. Stałaś się ekstremalnie wyczulona, nie dlatego że bałaś się cudzego dotyku, ale dlatego, że widziałaś go wszędzie. Kiedy przyszłaś po tamtym incydencie do pracy Piotrek powiedział, że wyglądasz jakbyś wyszła z czeluści piekła. Spotkałaś się z Hannah, która powiedziała Ci, że po Święcie Dziękczynienia zerwała z Willem. Jej historia znacznie się różniła od tej, którą on Ci powiedział. Czułaś jak serce Ci pęka na pół, krwawi i drze się w rozpaczy, głównie dlatego, że jej ex mówił o niej takie straszne rzeczy. Nie powiedziałaś jej o tym co się stało. Lecz postanowiłaś nie zrywać z nią kontaktu i umówiłyście się nawet na kawę.
Jackie, z drugiej strony, była kimś innym. Tańczyłaś dookoła tematu z większą gracją niż rosyjska prima balerina, ponieważ bardziej bałaś się jej reakcji na to co miało miejsce, niż Sansa. Gdzieś w okolicach połowy grudnia udało się jej w końcu wyciągnąć Cię na świąteczne zakupy, postanowiłaś wtedy wyznać jej prawdę.
-Wiesz – stała obładowana torbami z prezentami i smakołykami – Mikołaj nie lubi kłamców. Dostaniesz dużo węgla w tym roku
-Mmmmmehehehe – usiadłaś obok niej przesuwając jej zakupy – Mikołaj nie istnieje.
-Nie pozwól, aby Papyrus się o tym dowiedział – zaśmiała się – Mówi ciągle Kyle o tym jak jest zadowolony z wizyty tego czerwonego brodacza. Jesteś pewna, że jest dorosły?
-Chyba - zaczęłaś wiązać but który Ci się rozwiązał – W innym razie upiłyśmy wielkiego dziesięciolatka – patrzyłaś jak ludzie chodzą od sklepu do sklepu, prawdopodobnie robiąc dokładnie to samo co wy.
-Więc. - zaczęła – Raczysz mi w końcu powiedzieć co się do diabła stała? Ty i Sans unikacie tego tematu jak się tylko da, no i oczywiście Hannah w tym przypadku nie jest dobrym źródłem informacji – zmarszczyłaś brwi – No nie jest! Papyrus powiedział, że Will wrócił do pracy jakby nigdy nic. Widziałam go ale nie odezwał się do mnie nawet słowem. - Wciągnęłaś powietrze.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Tak, kurwa, chcę.
-Mam opowiedzieć ci całą historię? Tutaj? Przy ludziach? - Nikt nie zwracał na was uwagi, ale czułaś się tak, jakby się gapili. Wolałaś udać się w bardziej ... prywatne miejsce. Jackie miała jednak inny pomysł.
-Tak, ponieważ jeżeli nie wykorzystam tej okazji, nigdy mi nie powiesz, więc dawaj – Myślała chyba, że to kolejna zwykła drama w Twoim wykonaniu, nie wiedząc co tak naprawdę miało miejsce.
-Jackie – poluzowałaś swój kołnierzyk – Nim cokolwiek powiem, chce abyś wiedziała, że już się wszystkim zajęłam więc... nic nie rób. Dobrze?
-Tak, tak. Nie zbluzgam go, obiecuję. - machnęła ręką.
-On... uh... kurwa. Nie nie wiem jak to grzecznie powiedzieć. On zerwał z Hannah, zapytał się czy może się u mnie zdrzemnąć. Zgodziłam się, pod warunkiem, że będzie spał na kanapie, a wtedy on... rzucił się na mnie. - Jej twarz straciła wszystkie kolory i powoli odwróciła się w Twoją stronę
-Co?
-Tak. Nie było fajnie. Nie zaszedł za daleko, bo wiesz... Sans – byłaś skrępowana. Jej usta otworzyły się, miała krótki oddech – A potem wszystko wyglądało tak jak wtedy przed tajską restauracją. Pobili się. Sans go uderzył, i kazał nigdy nie wracać. - twoja przyjaciółka siedziała chwilę analizując te słowa. - Słuchaj, prze...
I... wtedy Cię spoliczkowała. Mocno. Byłaś w szoku, nie zdając sobie sprawy w pierwszej chwili co się stało. Kilku ludzi zaczęło się wam przyglądać.
-I nic mi nie powiedziałaś przez DWA TYGODNIE?! - krzyknęła. Cholera jasna, właśnie dlatego nie chciałaś jej o tym mówić w miejscu publicznym. Starałaś się ją uspokoić zdrową ręką, ale odtrąciła ją – Jestem twoją kurewską przyjaciółką i nawet mi tego nie powiedziałaś?! - zaczynała szlochać, załamana, z poczuciem winy. Czułaś się strasznie.
-Kurwa. Jackie, myślałam
-Nie! Nie myślałaś! Ty NIE myślałaś, prawda? - płakała. Ludzie zaczęli przystawać. - _____. Kocham cię, jesteś jak moja siostra. O Boże, gdybym tylko wtedy do ciebie przyszła – zaczęła. Szybko złapałaś za jej ramie i zmusiłaś aby popatrzyła na Ciebie.
-Stój, stój! Nie! Nie. Patrz, właśnie dlatego nie chciałam ci nic mówić. Jezu, Jackie. Możemy o tym tutaj nie rozmawiać – rozejrzałaś się. Popatrzyła na niewielkie zbiegowisko przez łzy i przytaknęła.
-Pogadamy o tym, ale nie tu. Chodź – weszłyście do jej samochodu. I wtedy nerwy jej puściły.
-Dlaczego nic nie mówiłaś? Dlaczego nie zadzwoniłaś po gliny? Dlaczego jeszcze nie został aresztowany? Dlaczego nadal ma tę kurewską restauracje? Proszę powiedz mi, że chociaż oderwałaś mu chuja – trzęsła się. Złapałaś ją za ręce aby się uspokoiła.
-Jackie. Ciii. Spokojnie. Posłuchaj. Muszę dać sobie z tym radę. Nie chciałam niczego przed tobą ukrywać. Przysięgam. Nigdy niczego przed tobą nie ukrywałam. Po prostu nie byłam gotowa na tę rozmowę. Ostatecznie mnie nie zgwałcił, choć próbował – jak o tym mówiłaś znowu robiłaś się zła – Był pijany, choć to żadne wytłumaczenie więc nie myśl, że chcę go usprawiedliwić. Ale skończyłam z nim. Nie rozmawiamy. Nie chcę tego gnoja w swoim życiu. - Jackie popatrzyła na Ciebie z niedowierzaniem.
-Te wszystkie lata w tym bagnie... i tak to się kończy. Dobry Panie. Nie wierze, że to już koniec.
-Ani ja – uśmiechnęłaś się słabo – Głupio przyznać, ale Hannah była tutaj pomocna
-Daj jej pierdolony medal – uniosła ręce do góry. Palcami dotykała dachu auta – Dlaczego mi nie powiedziałaś _____? Nie łapię. Po prostu nie rozumiem – milczała przez chwilę.
-Nie chciałam już do tego wracać. Wiedziałam, że będziesz zła. Nie chciałam znowu przeżywać całej tej akcji jeszcze raz. Chcę zamknąć ten rozdział i iść dalej, wiesz? - uśmiechnęłaś się – Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, gdyby tobie stało się coś podobnego spaliłabym chyba tę jego restaurację i zatańczyła na popiołach.
-Pewnie tak... – westchnęła ciężko, objęła się – Przepraszam, że cię uderzyłam, nie powinnam
-Nic się nie stało – wzruszyłaś ramionami – Zasługiwałam. Dwa tygodnie to jest kawał czasu.
-Właśnie! - uniosła głowę – Ale nadal, przepraszam. Kocham cię. Tak strasznie mi przykro, że ciebie to spotkało. Jak sobie z tym radzisz?
-Też cię kocham. W sumie to nic mi nie jest. Nadal czasem się o to wkurwiam. Nie odprowadzam już Papyrusa do pracy i to w sumie jedyna zmiana – westchnęłaś – Mam dobre wsparcie. Sans o wszystkim wie, oczywiście, a Papyrus jest miły jak zawsze. Ty mi pomagasz, choć nawet o tym nie wiesz – uśmiechnęłaś się do niej – Teraz w głowie mam jedynie świąteczne zakupy, tego potrzebuję, więc wyrzućmy przeszłość za siebie, bądźmy rozrzutne. Po coś pracowałyśmy, więc teraz chodź na zakupy.
-Kiedy ty dorośniesz? - zaśmiała się słabo
-Sama chciałabym to wiedzieć – wyszczerzyłaś się – To idziemy. Nadal mam kilka osób jakim muszę kupić prezenty.
-Tak, jasne. Przepraszam – Wychyliła się i przytuliła Cię. Trwałyście w uścisku jakiś czas, a potem uśmiechnęłyście się do siebie. - Kto ci został?
-Kilka osób
-Dla mnie już coś masz, oczywiście.
-Taaaaaak. Został mi w tej chwili tylko Kyle, Sans i mama.
-Oh! Wiem co kupić Kyle. Nie może przestać zachwycać się tą książką Altona Browna jaką zobaczył u Papyrusa, wiesz pozycja kucharska. - zaśmiałaś się lekko
-Słyszałam, że Kyle bardzo smakuje kuchnia Papyrusa. Uważaj, bo stracisz chłopaka.
-Więc niech go bierze. Gotować gotuje, ale nie umie zmywać.
-Ja też nie – pomachałaś chorą ręką. Ładnie się goiła, ale nadal co jakiś czas dawała o sobie znać. Jackie się zaśmiała.
-Racja. Zróbmy co mamy zrobić – wyszłyście z samochodu i wróciłyście do centrum handlowego – Więc zostaje twoja mama i Sans, wiesz co im kupić? - myślałaś przez krótką chwilę
-Mamie kupuję jakąś błyskotkę z jej ulubionego sklepu, to taka tradycja. Zobaczę co mają w tym roku. No i znowu się z nimi nie będę widzieć, mają kolejną wycieczkę w tym roku – warknęłaś.
-Jezu, na stare lata chcą zwiedzić trochę świata. Gdzie teraz się wybierają?
-Gdzieś do Europy, nie wiem. Na narty czy coś takiego. Nie pytałam. Byłam trochę zazdrosna po tym jak wybyli na wyspę Bali.
-W to nie wątpię – uniosła brwi. Zaśmiałyście się – Więc co z Sansem?
-I tutaj właśnie mamy problem. Nie wiem. Lubi uh... książki, keczup i spanie. Nie jest jakimś super skomplikowanym gościem, jeżeli o to chodzi. No i nie kupię mu cholernej książki z kawałami, jeżeli jeszcze raz opowie mi jakiś to chyba oszaleję
-Mmmmhmmm – popatrzyła na Ciebie z ukosa – Najlepiej będzie jak siebie przewiążesz kokardką.
-Oh zamknij się! - powiedziałaś – To nie tak. No i to szkielet, pamiętasz?
-Szkielet, który leci na ciebie – szturchnęła Twój bok. Poczułaś jak serce mocniej Ci zabiło i zerknęłaś na nią.
-Co? Nieprawda! Ugh, Jackie, błagam, nie. Jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi, to wszystko.
-Oszukuj siebie dalej dziewczyno, ale ja wiem co się kroi – weszłyście do księgarni – I wiem, że ty też na niego lecisz aaaa aaa aaa, nawet nie próbuj kłamać, że go nie lubisz – warknęłaś cicho.
-Kilka razy ocalił moją dupę, trudno go nie lubić – zaczęłaś błądzić wzrokiem po regałach z książkami – Jackie, zaufaj mi, borykam się z tym już. Nie żartowałam kiedy mówiłam, że jest kościotrupem. A to utrudnia... pewne rzeczy, wiesz? - wzruszyła ramionami i skierowała się na dział kucharski
-Nigdy się nie przekonasz póki nie spróbujesz, prawda? - szukała po półkach książki o której mówiła
-Naprawdę mnie namawiasz abym związała się z potworem? - praktycznie szeptałaś.
-A czemu nie? W przeszłości dokonywałaś gorszych wyborów – nie spodziewałaś się tego po niej – Aha! Tutaj jest! - wyciągnęła to czego szukała – Masz, dla Kyle. Łatwe, prawda?
-Tak, całkiem...
-I wiesz, że zawsze mam rację – mrugnęła do Ciebie, wywróciłaś oczami.
-Tak o wielka pani – pokłoniłaś się przed nią teatralnie – Masz jeszcze mi coś dzisiaj do powiedzenia, czy kończymy mój trening?
-Możesz iść moje dziecko. Zapłać za książkę, a wtedy pomyślimy o twojej kosteczce – parsknęłaś śmiechem
-Zamknij się – wyszczerzyłaś się głupio, zaśmiała się – Czekaj na mnie przed sklepem
Książka była całkiem ciężka, w domu sobie ją przejrzysz. Może będzie tam coś fajnego? Poszłaś do kasy. No, została tylko Twoja mama i Sans.
Kupienie coś dla rodzicielki było jak bułka z masłem, wiedziałaś jaki jest jej ulubiony sklep, co się jej podobało w zeszłym roku, więc wybrałaś jakiś drobny naszyjnik.
-To było szybkie – powiedziała Jackie – myślałam, że ci trochę na tym zejdzie – potrząsnęłaś głową
-Znam jej gust, no i tata przesłał mi zdjęcie co by chciała, już jakiś... miesiąc temu.
-To było pomocne. Został Sans
-Nie mam pojęcia co mu wziąć – zaczęłaś przyglądać się wystawom sklepowym
-Może jakąś koronkową bieliznę damską? - uśmiechnęła się cwanie, a Ty warknęłaś.
-Przysięgam na BOGA, jeżeli nie przestaniesz uderzę cię tą cegłą dla Kyle. Lubiłam cię znacznie bardziej kiedy nie wiedziałaś, że zakochałam się w Sansie – Jej twarz rozjaśniła się.
-Więc przyznajesz się do zakochania! - krzyknęła. Uderzyłaś się otwartą dłonią w twarz, a potem dalej szukałaś czegoś wzrokiem – Byłam delikatna bo myślałam, że nie zdajesz sobie z tego sprawy!
-Nienawidzę cię teraz, każdą cząstką mojego ciała – naprawdę nie wiedziałaś co mu dać – Może jakąś kartkę bożonarodzeniową? Widziałam jakieś fajne w księgarni...
-To takie ... mało osobiste – powiedziała – Nie. Weź coś fajnego. Zasugerowałabym, abyś zrobiła mu coś własnoręcznie, ale twoja ręka...
-Nawet o tym nie myśl. Cholera. Widuję się z gościem trzy albo nawet cztery razy w tygodniu i nie wiem co mu dać na prezent. Ale ze mnie ofiara.
-Cukiereczku, przecież masz kłopoty z wyborem dla mnie prezentu – zmarszczyłaś brwi, ale przytaknęłaś.
-Prawda. Może powinnam... - I wtedy Cię olśniło. Jasność jasności, bóg bogów wyszeptał Ci do ucha tajemnicę istnienia. Aż uderzyłaś się w kolano z wrażenia – O! O! Kurwa! Nie muszę mu nic KUPOWAĆ!
-Nie? - patrzyła na Ciebie zaciekawiona
-Nie! Wiem dokładnie co mu dam na Gwiazdkę!
Kiedy jej powiedziałaś, jej twarz przypominała buzię dziecka z opakowania kinderków. Zachichotałyście. Tak, to będzie idealny prezent.

Uwielbiałaś ten czas w roku. Podobały Ci się ozdoby, stroje, kolory, zimne powietrze i lód. Muzyką był chrzęst śniegu pod butami. Całe otoczenie napełniało Cię entuzjazmem, który nie znikał mimo dwóch godzin chodzenia po mieście.
-Jak otworzę sklep na Alasce zatrudnię tam ciebie i zbiję fortunę – powiedział Piotrek kiedy wszedł pewnego wieczora by wziąć późniejszą zmianę – Jak ręka?
-Dobrze – poruszałaś trochę palcami – Już nie boli jak ustawiam butelki na półkach. No i jeden szew sam mi odpadł. Powinien? Nigdy nie pytałam, czy tak się powinno dziać.
-Chyba – uniósł brwi – Taką mam nadzieję. Nie wiem. W każdym razie chciałem z tobą pogadać o harmonogramie.
-Tak? - podeszłaś do niego wyciągając swój kalendarz. Oparł się o ścianę ze skrzyżowanymi rekami, popatrzyłaś na niego zmieszana.
-Więc, to był dobry rok – zaczął mierząc Cię bacznie – Masz wolne przez kolejny tydzień
-CAŁY tydzień? W sensie, siedem dni? - oniemiałaś. Przytaknął.
-Tak. Cały tydzień. Dokładnie to dziesięć dni jeżeli zaczniemy od dzisiaj – wliczył w to ten weekend – Więc zaczynasz od soboty, nie od poniedziałku
-Tak, super! Aż tak mnie lubisz? - uśmiechnął się do ciebie
-Nawet bardziej, dlatego daję ci dwa tygodnie wolnego.
-Zaraz, co?
-Oczywiście, płatny – stałaś przez chwilę jak posąg – Wesołych Świąt _____.
-Pierdolisz. Serio Piotrek?
-Tak wygląda moja poważna twarz – powiedział uśmiechając się od ucha do ucha – Hej tylko nie myśl, że robię to specjalnie dla ciebie. Zabieram żonę i dzieciaki na Hawaje, uciekamy od tego zimnego odbytu. A ty pracowałaś naprawdę ciężko więc też ci się od życia coś należy. Widziałaś nasz wskaźnik sprzedaży odkąd zaczęłaś pracę? - wyciągnął swój telefon – Popatrz. Sam zysk. Nie wiem jakie czary rzucasz na klientów, ale kochają cię – poklepał Cię po prawym barku – Zapracowałaś na to dzieciaku – Szczerzyłaś się tak mocno, że aż bolało.
-To moja najlepsza praca. Dzięki Piotrusiu! - mocno go przytuliłaś – Czy to oznacza, że dostanę podwyżkę?
-Nie przeginaj. - Zaśmiałaś się
-Jasne, jasne. Hawaje, co? Opowiesz mi więcej potem? - poszłaś na zaplecze po kurtkę i parasolkę.
-Już wychodzisz? Jakieś plany?
-Gorąca randka – mrugnęłaś do niego – A tak serio to widzę się z moimi sąsiadami jak zawsze. - skrzywił się lekko
- No nic, baw się dobrze – powiedział – do jutra smarku – praktycznie wyskoczyłaś na ulicę. Wyciągnęłaś telefon i zaczęłaś skrobać wiadomość.

Ty: Hej Papyrus! Właśnie wyszłam z pracy. Gdzie was znajdę?

Papytus: JESTEŚMY NAPRZECIW BIEDRONKI, ALE NIE WIDZĘ ŻADNYCH BIEDRONEK

Papyrus: WIESZ GDZIE TO JEST?

Ty: Tak. Będę tam za 5 min!

Zaśmiałaś się. Ob nie był idiotą ani nikim takim, miał po prostu bogatą wyobraźnię i czasem bywał rozkosznie naiwny. Obiecałaś im pomóc w wyborze łóżek, no i młodszy z braci poprosił Cię o rady w kwestii doboru prezentów gwiazdkowych. Cieszyłaś się, że wzięłaś parasolkę, z nieba zaczął padać śnieg z deszczem. Szybko ich znalazłaś. Papyrus miał na sobie biały płaszcz z czerwoną chustą, którą prawie zawsze ze sobą nosił. Sans jak zawsze w swojej niebieskiej kurtce, ale też czarnych dżinsach (co było dziwne, bo zazwyczaj chodził w szortach, ale to chyba przez zimno). Zostali zaczepieni przez hostessę, która o ironio próbowała im wcisnąć darmowe próbki szamponu.
-Cześć chłopaki! - uśmiechałaś się szeroko – Gotowi na zakupy?
-TAK, WŁAŚCIWIE TO JUŻ KILKA RZECZY KUPIŁEM! KILKA PRZYBORÓW KUCHENNYCH DLA KYLE I ŁADNĄ GOLARKĘ DLA WILLA, OSTATNIO PRZYCHODZI DO PRACY ZAROŚNIĘTY – wymieniłaś się z Sansem spojrzeniami. Żadne z was nie powiedziało Papyrusowi o tym co zaszło, nie chcieliście go martwić, ani tym bardziej komplikować jego pracy. Sans powiedział Ci, że rozmawiał z bratem i dał mu do zrozumienia, że Will nie jest takim miłym typem za jakiego uchodzi. Wbrew wszystkiemu, Papyrus nadal wierzył, że tak nie jest.
-Czadowo! Więc kto ci został?
-JACKIE, APRIL, RAUL I LARRY – mówił z pamięci. Popatrzyłaś na niższego kościotrupa.
-A tobie?
-już nie muszę – wsadził ręce do kieszeni – amazon to naprawdę fajna rzecz, wiesz że mogę zrobić zakupy nie ruszając się z kanapy?
-LEŃ! - warknął – CHCESZ NAPIĆ SIĘ GORĄCEJ CZEKOLADY _____?
-Tak, z przyjemnością! - oblizałaś wargi – Jeszcze w tę zimę nie piłam czekolady. Chodźcie ja stawiam.
-NIE, TO MY CIĘ WYCIĄGNĘLIŚMY WIĘC JA STAWIAM! - Papyrus zarzucił na plecy swoją chustę. Uśmiechnęłaś się lekko.
-Nie będę się sprzeczać. Tędy.
We trójkę weszliście do pobliskiej kawiarenki i usiedliście. Papyrus stanął w kolejce, gwizdnęłaś z podziwu, albowiem ta wychodziła aż za drzwi. Święta, co poradzić.
-jak praca? - zapytał unosząc brwi, siedziałaś naprzeciwko niego
-Oh! Zajebiście! Czaisz, Piotruś dał mi dwa tygodnie wolnego, zaczynam od poniedziałku – ściągnęłaś kurtkę
-bez jaj. - zdałaś sobie sprawę, że wtedy nie będziesz mogła się z nim spotykać na przerwach, poczułaś się troszeczkę źle – super, masz jakieś plany?
-Będę siedziała na dupie i się relaksowała – powiedziałaś – Pierwotnie chciałam pojechać do domu odwiedzić staruszków, ale wyjechali do Europy więc chujnia.
-nie będę kłamał. cieszę się że zostajesz na święta – uśmiechnął się lekko
-Pfffff oczywiście. Kupiłam już Papyrusowi prezent, i mówię ci POKOCHA go – ściszyłaś głos, aby Cię nie usłyszał – Kupiłam mu jakieś super fajne gadżety do kuchni. Nawet nie pytaj jakie. Kyle pomagał mi wybierać – Jego twarz rozjaśniła się, cieszył się bardzo, że Ty i jego brat jesteście przyjaciółmi – No i ty też pokochasz swój prezent – uśmiechnęłaś się głupkowato
-ja też coś dostanę? - był wyraźnie zaskoczony. Zaśmiałaś się.
-Oczywiście, że dostaniesz, dupku. Co, dam coś Papyrusowi, a tobie powiem „haha pieprz się, masz tu wielkie pudełko wypełnione rozczarowaniem na Gwiazdkę”?
-rozczarowanie to mój ulubiony prezent – mrugnął do Ciebie. Popchnęłaś go w ramie delikatnie
-NIE będziesz rozczarowany. A jeżeli tak, to już nigdy więcej o tobie nie pomyślę. Więc nie mów mi, jeżeli nie trafię
-dobra, ja też mam już prezent dla ciebie – powiedział zwyczajnie. Z jakiegoś powodu krew zaczęła płynąć Ci szybciej. Myślałaś o podarunku dla niego, więc dlaczego jesteś taka zaskoczona, że też coś dostaniesz? Zluzuj mała.
-Taaa? - podparłaś brodę o nadgarstki – Czy to zaproszenie do keczupowego klubu?
-a są takie?
-Mam nadzieję, że nie.
-cholera. cóż, nie. ale myślę, że ci się spodoba. mam taką nadzieję, w każdym razie – nie był pewien
-Jeżeli nie jest to wysadzana diamentami poduszka pierdziuszka, to pokocham wszystko co od ciebie dostanę – wyglądał na rozczarowanego
-kurwa, mam nadzieję, że będę mógł zwrócić ją do sklepu. - zaśmialiście się. Papyrus wrócił z czekoladą przyglądając się wam z ciekawością.
-WIĘCEJ SUCHARÓW? - położył szklanki na stół. Chwyciłaś za swój.
-Ja? Nigdy. Sans? Zawsze – starszy kościotrup zaśmiał się
-zmusiła mnie – wziął swój napój i upił łyk – smaczny.
-Dobra Papyrus, gdzie najpierw? - zapytałaś przenosząc na niego wzrok. Myślał minutę albo dwie.
-APRIL LUBI BIŻUTERIĘ, SPORO JEJ NA SOBIE NOSI! RAUL MA NOWEGO KOTA. LARREMU KUPIĘ NÓŻ O KTÓRYM MÓWIŁ
-Czy restauracja nie zapewnia wam narzędzi?
-ZAPEWNIA, ALE CHCE GO DO DOMU, NYEHEHEHE! - wyszczerzył się – LARRY MÓWI, ŻE NIE MOŻE MNIE ZNIEŚĆ, ALE POTEM DAJE MI LEKCJE I CAŁY CZAS W CZYMŚ POMAGA. SPORO KRZYCZY, ALE OPOWIADA TEŻ DOWCIPY – popatrzył na brata – ŚMIESZNE.
-Dobra, a więc jubiler, zoolog, jakiś nóż. A co z Jackie?
-NIE WIEM NA CO SIĘ ZDECYDOWAĆ – skrzywił się. Myślałaś chwilę a potem klasnęłaś w dłonie.
-Herbata. Jackie kocha ją prawie tak samo jak ja! Niedaleko jest herbaciarnia, więc powiem ci jaką lubi najbardziej, to weźmiesz jej paczuszkę – Sans popatrzył na Ciebie szybko, a potem zerknął za okno przyglądając się przechodniom.
-CUDOWNIE! WYRUSZMY NA MISJĘ! - zawołał stając na równe nogi. Ty za nim zaciskając pięści w zadowoleniu. Sans powoli podniósł swoją dupę jak tylko dopił resztę swojej czekolady.
-Chodź, leniuszku, czas na zakupy – pomachałaś ręką w geście ponaglenia – Jeżeli chcemy jeszcze iść po łóżka musimy się pośpieszyć bo pozamykają nam wszystkie sklepy.
-ta, jasne – poszurał nogami za tobą. Szczypnęłaś go w rękę z wielkim uśmiechem, a potem weszliście w tłum. Najbliżej był zoolog. Wybór czegoś dla kota nie będzie trudny, no ale dobrze, że poszłaś z nimi, bo Papyrus był naprawdę zaskoczony.
-DLACZEGO JEST TUTAJ TAK WIELE MAŁYCH UBRANEK DLA ZWIERZĄT? MAJĄ PRZECIEŻ FUTRO – zaśmiałaś się lekko
-Niektórzy ludzie lubią ubierać swoje zwierzaczki. - wzruszyłaś ramionami – Przyszliśmy tutaj na wykupienie zniżek na szczepienie dla kota więc... nie Papyrus, to dla psów – podniósł gryzaka w kształcie kości.
-WIĘC KOTU SIĘ TO NIE SPODOBA? WYBREDNY. CHYBA BĘDĘ MUSIAŁ POZNAĆ OSOBIŚCIE TO ZWIERZE – mówił zupełnie poważnie
-utożsamiam się z kotami – powiedział – tylko się bawią i jedzą.
-I śpią. Dużo. Więc tak, kot to prawdopodobnie twój duchowy przewodnik, albo coś – podniosłaś opakowanie kocich smakołyków. Dodałaś kilka saszetek do prezentu Papytusa, a ten poszedł do kasy.
-popatrz na to – trzymał absolutnie głupie ubranko dla kotów pełne falbanek i kokardek – prrrrrrawda, że urocze?
-Wiesz co? Zaskakujące, że wcześniej nie powiedziałeś tego kawału – wyrwałaś mu ubranko i odstawiłaś je na miejsce. Zaśmiał się.
-schowaj te pazurki
-Bo założę ci kaganiec.
-czy to oznacza, że będę twoim zwierzakiem? dobra, zakładaj. - zamrugałaś – będę tylko jadł, spał i bawił się okazjonalnie, nie będę musiał pracować czy robić cokolwiek – przymknął oczy jak patrzył na Ciebie
-Zrobię ci kojec w pokoju – wywróciłaś oczami
-GOTOWE – Papyrus pojawił się za Tobą – TERAZ APRIL.
-Łatwizna, nie znam jej osobiście, ale widziałam na zdjęciach w co jest ubrana. Wiem gdzie możemy coś dla niej dostać. Za mną towarzysze!
Weszliście do jubilera, który się specjalizował w bardziej wyjściowych błyskotkach. Ładnych, ale nie drogich. Pomogłaś wybrać młodszemu jakiś ładny naszyjnik i pasujące kolczyki. Z jakiegoś powodu bardzo się tym ekscytował.
-Wiesz co? Odkąd pracujesz w restauracji mówisz duuuużo o April. Zakochałeś się? - jego twarz w jednej chwili zrobiła się jasno pomarańczowa
-NIE! TO LUDZKA KOBIETA, MYŚLĘ ŻE TO NIE BYŁOBY WŁAŚCIWE – Jego słowa z jakiegoś powodu zabolały Cię troszeczkę. Nie mogłaś się powstrzymać przed niewielkim westchnięciem i zerknięciem na Sansa, który miał odwróconą głowę na bok.
-Nie widzę w tym żadnego problemu. - powiedziałaś po prostu – Jeżeli ją lubisz, to jej to powiedz. Będę trzymać za ciebie kciuki! - Papyrus westchnął
-JEST JUŻ KTOŚ NA KIM MI ZALEŻY, ALE JEST CAŁKIEM DALEKO – Sans cicho warknął
-szkoda, bracie – poklepał go po ramieniu. Mimo to czułaś jakby jakaś dziwna energia odchodziła od niższego kościotrupa. Papyrus schował prezent i wyszliście ze sklepu.
-TERAZ LARRY I JEGO NÓŻ
-Właściwie to herbaciarnia jest zaraz obok. Chodźmy tam najpierw – skierowałaś swoje kroki we wskazane miejsce. Sans popatrzył na Papyrusa, a ten tylko wzruszył ramionami. Weszliście do środka. Poczułaś się jak w domu, otoczona różnymi zapachami herbaty. Zdecydowanie byłabyś bankrutem gdybyś została w tym sklepie za długo. - Kupimy jej ten słodki pojemniczek i wypełnimy go herbatą – wzięłaś jedno z opakowań – Sam chcesz jej coś wybrać, czy mam ci powiedzieć jaką lubi?
-MYŚLĘ – popatrzył na brata, ten wyglądał na niezwykle zniecierpliwionego – NAJLEPIEJ BĘDZIE JAK SAMA WYBIERZESZ.
-Dobra. Ile chcesz jej dać? - popatrzyłaś na półki. Oooo kurwa, zapomniałaś że jest tutaj dość drogo.
-WYDAJE MI SIĘ, ŻE PIĘĆ – powiedział po chwili namysłu. Cholera jasna, musi mu się kończyć kasa.
-Dobrze, weźmiemy tę zieloną, dwie czarne, jedną białą i ... tę różaną – zabrałaś z półek te jakie lubiła Jackie. Podeszłaś do Papyrusa, Sans natomiast rozglądał się po sklepie, podnosząc rzeczy, a potem odstawiając je na miejsce. Po chwili zakup został już zrobiony.
-ZOSTAŁ MI JUŻ TYLKO LARRY! I TYM RAZEM WIEM GDZIE JEST SKLEP NYEH HEH! - wyszliście.
-Sans! Ej! Wychodzimy – pomachałaś do niego. Podniósł szybko głowę i przytaknął, podchodząc do Ciebie – Jeszcze tylko jeden prezent i będziemy mogli kupować łóżka. To takie niegrzeczne– pomachałaś palcami
-spanie jest bardzo niegrzeczne– Pokręcił nadgarstkiem. Wzruszyłaś ramionami
-Na łóżku też może być niegrzecznie, to tylko kwestia techniki – mrugnęłaś do niego, nie wiedząc skąd przychodzą Ci takie pomysły. Zamarł na chwilę, a potem szedł dalej jakby nic się nie stało. Papyrus wszedł do środka.
-STÓJCIE! - rozłożył na boki ramiona, stał przy jednym z regałów zaraz przy wejściu – NADCIĄGA KULINARNY MISTRZ! ŁYŻKI, WIDELCE, NOŻE, NIC NIE MA PRZEDE MNĄ TAJEMNIC! STRZEŻCIE SIĘ DUSZE! - jakimś sposobem jego chusta powiewała na wietrze... którego nie było. Był szczęśliwy, tak bardzo, że prawie bliski łez. Odwrócił się w Twoją stronę – CZY TO NIE PIĘKNE?
-Absolutnie piękne – przyznałaś starając się nie śmiać. Właśnie za to go kochałaś. Ty i Sans szliście za nim do działu z nożami. Było ich naprawdę dużo. Małe, duże, z dziurami i bez, niektóre z nich nawet fajne, inne dziwaczne. Zaczęłaś się zastanawiać, czy nie kupić jakiegoś rodzicom, dostrzegłaś też taki mały, zabawny, z różową rączką. Nadawałby się do Twojej kuchni.
-Widzę, że wasza znajomość jest dość ostra – uniosłaś brwi starając się zażartować. Papyrus warknął głośno i odszedł od Ciebie robiąc wielkie przestawienie z ignorowania Twojej osoby. Popatrzyłaś na Sansa – No dajże spokój, nie był aż tak zły, co nie?
-heh, tak, był całkiem dobry – patrzył cały czas na noże, jego oczy zaświeciły się jaśniej. Nie zareagował jakoś na Twój okropny kawał.
-Wszystko dobrze? - Nie odpowiedział, nadal wpatrywał się w zawartość półki. Powoli uniósł ręce i wyciągnął je przed siebie. Trzęsły się – Hej, Sans. Sans? - Dotknęłaś jego ramienia, jak tylko Twoje palce zerknęły się z jego ciałem, oczy zabłyszczały mu na niebiesko, a potem żółto. Szkło z wystawy pękło naprzeciwko was. Pocił się, dyszał, a białe punkciki jego oczu całkowicie zniknęły w pustce.
-muszę się stąd wydostać – powiedział szybko. Nawet nie pytałaś, oplotłaś go ramieniem i wyprowadziłaś ze sklepu mówiąc do Paprusa, że nic się nie stało. Wyglądał na zmartwionego, lecz doszedł do wniosku, że zapanujesz nad sytuacją. Wyszliście z pomieszczenia i skręciliście na rogu, miałaś nadzieję, że to mu pomoże. Popatrzyłaś na jego twarz, a dłoń na jego ramieniu zaczęła go gładzić.
-Hej, hej. Wszystko dobrze? Co się stało? - zapytałaś, byłaś bardzo zmartwiona i nawet tego nie ukrywałaś. Nadal miał puste oczy, stałaś tak chwilę czekając. Nie odpowiadał, jego ręce zacisnęły się w pięści, słyszałaś ten charakterystyczny chrzęst, kiedy stykały się jego kości. Czułaś, że z całych sił stara się nie trząść. Chwilę myślałaś, co możesz zrobić, aby pomóc mu się uspokoić, w końcu wymyśliłaś. Odwróciłaś się i delikatnie przyłożyłaś swoje czoło do jego, zwolniłaś swój oddech. - Już dobrze, Sans. Już tam nie jesteśmy
Jakimś sposobem Twoje słowa go uspokoiły. Obserwowałaś, jak światełka wyłaniają się z ciemności. Ciężko westchnął. Jak tylko całkowicie oprzytomniał uniósł rękę i delikatnie przyłożył ją do Twojej twarzy.
-dziękuję. przepraszam – za bardzo skupiona byłaś na swoim przyjacielu, aby rumienić się w tej chwili. Chwyciłaś za dłoń, która Cię dotykała, wyprostowałaś się i popatrzyłaś na niego.
-Co to było? Jakiś rodzaj... magii? Weszliśmy do sklepu i .. zacząłeś zachowywać się dziwnie. Nie wiem jak to wytłumaczyć – zmarszczył brwi puszczając Twoją dłoń, a potem swoje obie schował do kieszeni.
-tak, coś takiego
-Fajne buty, zatańczymy? - potrząsnął gwałtownie głową
-nie tym razem, nie teraz, nie mogę – popatrzył na Ciebie. Skrzywiłaś się podirytowana. To już drugi raz kiedy coś przed tobą ukrywa. Tym razem jednak wydawał się tak bardzo przybity, zraniony, przerażony kiedy jego oczy były puste, że... westchnęłaś i objęłaś go.
-Już dobrze, Sans. Nie bój się. Popatrz, jesteśmy na zakupach. Mile spędzamy czas, prawda? Zabawa, zabawa, zabawa. Będę opowiadać suchary do końca dnia jeżeli po tym poczujesz się lepiej – uśmiechnął się lekko
-chciałbym, ale wtedy papyrus poczuje się gorzej – Puściłaś go. Wyglądał lepiej. - dzięki, przepraszam, to się więcej nie stanie
-Oby nie, w domu mam wiele ładnych rzeczy i nie chciałabym aby coś się potłukło – warknął.
-kurwa, zniszczyłem coś?
-Szybę wystawową. Pękła. Nie martw się tym, wezmą.. uh... nową? - potrząsnął głową
-zaraz wrócę, muszę wziąć za to odpowiedzialność – wszedł do sklepu. Dreptałaś za nim bojąc się, że to ... może się powtórzyć. Cokolwiek to było. Sans stanął obok swojego Papyrusa.
-TUTAJ JESTEŚ! MAM PREZENT DLA LARREGO! ZAPŁACIŁEM TEŻ ZA TE NIEFORTUNNE USZKODZENIA. POTRAKTOWALI NAS MIŁO. SANS... - pochylił się aby przyjrzeć się bratu – DOBRZE SIĘ CZUJESZ? CHCESZ IŚĆ DO DOMU?
-nie, paps, jest dobrze, oddam ci kasę – Papyrus zaśmiał się a potem objął go w jednym ze swoich śmiertelnych uścisków.
-NIE MARTW SIĘ, POTRAKTUJ TO JAKO PREZENT ŚWIĄTECZNY – zaśmiał się i mrugnął do Ciebie szepcząc, ze tylko żartował. Uśmiechnęłaś się.
-Dobra, zostawmy to co się stało za sobą i chodźmy po jakieś nowe łóżka – starałaś się poprawić humor. Sans ofiarował Ci zmęczony uśmiech i przytaknął.
-tak, będę spał jak głaz, zdajesz sobie sprawę, że od tego czasu jak pokazałaś mi swoje łóżko, moje wydaje się bardzo niewygodne.
-NAPRAWDĘ? JA NADAL ŚPIĘ DOBRZE
-brachu, masz sprężynę, która wbija ci się w klatkę piersiową – westchnął. Popatrzyłaś na Sansa zaskoczona – po tym wszystkim zobaczyłem w jakim stanie jest jego łóżko, nie wiedziałem, że sprawy mają się aż tak źle
-ALE JEŻELI SIĘ NIE RUSZAM, TO MI NIE PRZESZKADZA
-nie o to chodzi
-I TAK SIĘ CIESZĘ Z NOWYCH ŁÓŻEK! - Weszliście do sklepu, podrapałaś się po skroni
-Taaaak teraz to wielka ekscytacja, ale przywykniecie do nich ... gdzieś tak w tydzień
-ZRÓBMY PIŻAMA-PARTY! - zaśmiałaś się, lecz Sans prawie się potknął. Kiedy weszliście do sekcji z materacami, Papyrus zrobił wielkie oczy. - MAJĄ TUTAJ TAK DUŻO ŁÓŻEK! JEJUŚKU! - Patrzyłaś się na niego przez chwilę
-Skąd mieliście swoje poprzednie?
-ummm.. z ... eeeehhh – rozglądał się nerwowo po pomieszczeniu
-Z WYSYPISKA – otworzyłaś szeroko oczy, a Twoja szczeka powędrowała w dół – WIĘKSZOŚĆ TEGO CO MIELIŚMY STAMTĄD POCHODZIŁA. WSZYSTKO CO SPADŁO Z WASZEGO ŚWIATA I DAŁO SIĘ NAPRAWIĆ STAWAŁO SIĘ NASZE! - Byłaś zaskoczona, że nie kupili nowych łóżek odkąd przybyli na powierzchnię. Choć widząc reakcję Papyrusa na sklep, mogli zwyczajnie nie wiedzieć o takiej możliwości. To miałoby sens.
-Cóóóóóż, wybierzmy jakieś – popatrzyłaś na nich – Możecie się na nich kłaść, aby sprawdzić czy... - Papyrus już kładł się na pierwszym jakie zobaczył.
-TO MI SIĘ PODOBA
-Ale to pierwsze z brzegu...
-I JUŻ JE LUBIĘ
-Nie chcesz spróbować innego? - popatrzyłaś na Sansa szukając pomocy. Wzruszył ramionami, warknęłaś – Ty też tak zrobisz?
-nie, znajdę coś co mi posłuży jakiś czas – powiedział – polecisz mi coś?
-Wydaje mi się, że dobrym dla ciebie będzie jedno z tych, które dostosowują się do ciała. - Uniósł brwi
-wypróbujmy je więc – Papyrus wiercił się na tym, które znalazł jakby była to najwspanialsza rzecz na świecie. Popatrzyliście się po sobie, a potem rozglądałaś się chwilę szukając tych łóżek, których szukałaś.
-O tam są – pokazałaś palcem
-panie przodem – ukłonił się lekko. Szturchnęłaś go w ramię
-To łóżko nie będzie dla mnie, Sans – wywróciłaś oczami, uśmiechnął się przebiegle
-taaaak? a co z naszym piżama-party? - po tych słowach ułożył się na łóżku. Poczułaś delikatne łaskotki w brzuchu i opadłaś obok niego z gracją
-Nie wiem. Papyrus wygląda na zachwyconego swoim, może jego jest wygodniejsze? - zachichotałaś. Sans popatrzył na brata
-a więc będę potrzebował twojej profesjonalnej opinii – rozciągnął się – to jest całkiem fajne – Czy tylko Ci się wydawało, czy Twoje serce nagle stanęło, a teraz wali jak szalone? Masz z nim problemy? Czy powinnaś iść z nim do lekarza?
-Nnnn, wygodne, ale nie tak wygodne jak moje – Myślał chwilę
-prawda, sprawdzimy inne? - zapytał, przytaknęłaś, wstał i podał Ci rękę by pomóc. Złapałaś się za nią i podciągnął Cię. Poszliście do kolejnego i położyłaś się na nim pierwsza.
-Ooooh tak, to jest fajne – przeciągnęłaś się na nim – To jedno z tych piankowych o których ci opowiadałam – Sans położył się obok ciebie
-fajne, ale nieco dziwne – Popatrzyłaś na niego, wiercił się próbując wygodnie się ułożyć
-Nie w twoim stylu?
-jakby... dostaje się między moje żebra - zaśmiał się lekko. Oh, taaaaak to mogłoby być problemem, prawda? - to znaczy, mogę się przyzwyczaić...
-Nie zmuszaj się. Nie podoba ci się. I tyle. Popatrzymy za jakimś innym. Wtedy będziemy łóżkowymi-kumplami – zaczepiłaś go.
-nasz klub powiększa swój repertuar? książki, pierścionki, łóżka... o czymś zapomniałem?
-Pizza, śpiochy, lenie, winiacze, miłośnicy herbat iiii początkujący alkoholicy – wymieniłaś z wielkim uśmiechem. Wstałaś i tym razem to Ty podciągnęłaś go z łóżka – Może zrobimy listę? Bo tego zaczyna się robić naprawdę dużo.
-całkiem dobry pomysł – zaczął się rozglądać za innym. Papyrus tym czasem przeniósł się na kolejne, ale nie wyglądał na tak samo zachwyconego.
-Sprawdzę co z Papyrusem, wiesz czego szukać. Zaraz wrócę – poszłaś do jego brata. Sans obserwował jak odchodzisz lekko się uśmiechając, a potem wrócił do swojego zadania. Pochyliłaś się nad młodszym szkieletem – I jak?
-NIE JEST TAK NIESAMOWITE JAK PIERWSZE – zmarszczył brwi – SPRÓBUJ.
-Dobra, dobra. Sprawdzaj łóżka, a znajdziesz to najlepsze! - wskoczyłaś na posłanie. Było wygodne, owszem, ale chyba nie dla niego. W chwilę zaczęłaś się zatapiać w materac, jak nie wstaniesz to zaraz uśniesz. Podniosłaś się i zaczęłaś rozglądać się za Papyrusem. Leżał na kolejnym – A to jak?
-TWOJE ŁÓŻKO BYŁO WYGODNE, ALE TO JEST O WIELE LEPSZE – Wzruszyłaś ramionami.
-Nie w moim guście.
-CZY TO ZNACZY, ŻE NIE ZE MNĄ BĘDZIESZ SPAŁA NA NASZYM PIŻAMA-PARTY? - z jakiegoś powodu miałaś wrażenie, że jego twarz stała się ... przebiegła. Gapiłaś się na niego
-Mówiłeś poważnie z tym piżama-party?
-WIELKI PAPYRUS ZAWSZE JEST POWAŻNY! JAKIŚ CZAS TEMU KUPILIŚMY ODTWARZASZ DVD, BĘDZIEMY MOGLI ZOBACZYĆ FILMY POTWORÓW! - chciałaś zobaczyć te programy o których Ci tyle opowiadał
-Dobra... to może gwiazdkowe piżama-party? - zaproponowałaś. Nie wiesz co Cię naszło, ale i tak nie mają żadnych planów na ten czas. Papyrus wstał i popatrzył na Ciebie rozanielony
-TAK! TAK! RAZEM POCZEKAMY NA MIKOŁAJA! CZEKAJ, POWIEM TYLKO BRATU! SANS! - krzyknął i pobiegł przez sklep omijając kilka osób. Machnęłaś w kierunku sprzedawczyni niedaleko, podeszła do Ciebie niepewnie.
-C..cześć. W czym mogę pomóc? - uśmiechnęła się nerwowo. Co jakiś czas zerkała na szkielety, którzy leżeli na jednym z łóżek rozmawiając pogonie o planowanej imprezie
-Tak, pomożesz im? Szukają łóżek, ale nie wiedzą gdzie są ceny – powiedziałaś – Ten wysoki szuka czegoś twardszego, zaś ten mniejszy czegoś miększego. - Dziewczyna przygryzła swoją wargę. Nowa? - Pierwszy dzień pracy? - starałaś się być miła – Nie bój się, będzie dobrze.
-Nie! Nie, pracuję tutaj od dwóch lat. Tylko ... - nachyliła się i praktycznie wyszeptała – Tylko nigdy nie widziałam wcześniej potwora. To źle? - mrugnęłaś. Cały czas zapominałaś o tym, że Ci dwaj nie są normą.
-Oni są tacy jak my – przeniosłaś wzrok na chłopców – Tylko wyglądają inaczej. Śpią, jedzą, mają prace, bla bla bla. No i teraz chcą nowych, wygodnych łóżek do spania. Więc, pomożesz?
-Pracujesz w Ambasadzie Potworów? - zaśmiałaś się
-Nie. To moi sąsiedzi. Słuchaj, są fajni. Bardzo przyjaźni – starałaś się stłumić w sobie złość jaka się pojawiła, to przerwa świąteczna. Pokonaj ludzi życzliwością, tak dla odmiany – Pójdę z tobą, co ty na to?
-D..dobrze – nadal była niepewna. Biedna dziewczyna, młoda, to pewnie jej pierwsza praca. Poszłaś w kierunku braci, odwracając się na chwilę by się upewnić, że idzie za Tobą.
-Hej, chłopaki to jest umm – popatrzyłaś na jej plakietkę – Sara. Tak. Sara pomoże wam znaleźć łóżka znacznie lepiej niż ja. Powiecie jej czego szukacie?
-ja już jestem w niebie – Sans praktycznie zapadał się w jednym z łóżek. Papyrus wstał na równe nogi i chwycił za rękę dziewczyny radośnie
-WITAJ SARO! JA JESTEM WIELKI KUCHARZ PAPYRUS! JEŻELI CHCESZ POSŁUCHAĆ O MOICH WYMAGANIACH Z PRZYJEMNOŚCIĄ CI O NICH OPOWIEM!
-J...jasne! - była zaskoczona, lecz mimo to zachowywała się przyjaźnie. Opowiedział jej o tym czego szuka, przytaknęła i z niewielkim uśmiechem na twarzy zaczęła wskazywać mu towar. Nie jesteś pewna, czy magiczną mocą Papyrusa nie jest jakaś dziwna kontrola umysłów, ale zadziwiająco łatwo przychodziło mu przełamać pierwsze lody i dostać się wprost do ludzkich serc. Stałaś potem przed jednym z materaców, bracia załatwiali formalności. Prawie usnęłaś na stojąco, kiedy poczułaś jak coś Cię puknęło w ramię.
-idziemy?
-Skończyliście? - przeniosłaś na niego wzrok
-tak, dostarczą je w ciągu kilku dni
-Super. Coś jeszcze macie do załatwienia?
Papyrus stanął obok Ciebie, miał praktycznie gwiazdki w oczach.
-MIKOŁAJ!
Pierwszy raz od 10 lat siedziałaś na kolanie u Świętego by zrobić sobie z nim zdjęcie. Czułaś się tak głupio... Ale Papyrus wyglądał jak w siódmym niebie. Mikołaj starał się zachowywać normalnie, jak przystało na tego sklepowego. Jednak kiedy wyższy szkielet zamknął go w jednym ze swoich śmiertelnych uścisków, jego „hoł hoł hoł” było jakby słabsze, ale zrobił i tak dobrą robotę. Sans usiadł z boku, przyglądając się wam, jego uśmiech był nieco większy niż zawsze. Jako wcześniejszy prezent świąteczny zakupiłaś zdjęcia i jedno z nich dałaś Papyrusowi. Z utęsknieniem czekałaś na Wigilię w tym roku, miałaś wobec niej zadziwiająco dobre przeczucie.

Wigilia przyszła za szybko, pomyślałaś. Zaczynałaś dopiero cieszyć się okresem świątecznym – dlaczego przy zabawie czas pędzi tak nieubłaganie? W tym roku Wigilię spędzasz z kościotrupami – twoimi przyjaciółmi, a nie z rodziną (Jakckie będzie w odwiedzinach u matki Kyle, z którą widuje się dwa razy na rok). Byłaś im za to wdzięczna, ponieważ w tym roku nie będziesz sama. Gdyby tak się stało, zażerałabyś się pizzą i płakała z powodu jakiegoś problemu, który sama sobie byś stworzyła. Cieszyłaś się też z prezentów jakie kupiłaś dla ferajny. Przeszłaś samą siebie. Od kilku miesięcy oszczędzałaś forsę, aby wydać nieco więcej gotówki na tych, których kochasz. No i w tym roku masz o jedną mniej osobę do obskoczenia, to czyniło wszystko łatwiejszym. Bracia musieli pracować w Wigilię, co Cię lekko zaskoczyło, bo musiałaś czekać. Usiadłaś więc na kanapie i oglądałaś jakieś świąteczne gówno w TV, upewniłaś się, czy dobrze spakowałaś prezenty, myślałaś o Świętym Mikołaju i o wielu innych rzeczach starając się zabić czas. Wibracje w Twoim telefonie włączyły się. To był Sans.

Sans: właśnie wyszedłem, idę do domu

Sans: gotowa na piżama-party?

Ty: Tak, mam swoje kapcie i wszystko.

Wzięłaś prezenty, ten dla Sansa spakowałaś z największą przebiegłością na jaką było Cię stać. Wielkie pudło, znacznie większe niż to dla jego brata. Byłaś z siebie naprawdę dumna i miałaś nadzieję, że spodoba mu się to co dla niego naszykowałaś. Po jakichś 30 minutach starszy szkielet zapukał w Twoje drzwi. Chwyciłaś za prezenty i podskoczyłaś do wejścia podekscytowana jak małe dziecko.
-Cześć! - brzmiałaś zbyt wesoło. Sans uśmiechnął się leniwie, miał na sobie ... najbardziej... głupi świąteczny sweter jaki miałaś okazję widzieć w życiu. Zrobiony z naprawdę grubej czerwonej wełny, z naszytymi kośćmi dookoła pasa i rękawów oraz z wielkim wydrukowanym napisem „WESOŁY TYPEK”. Zaczęłaś się śmiać.
-heeej, to nie jest miłe – pogłaskał się po karku – papyrus sam go dla mnie zrobił
-Słodki. Podoba mi się.
-jasne, gotowa?
-Jasna sprawa! - nie odpowiedział, ale uśmiechnął się szerzej. Po wejściu do ich mieszkania poczułaś absolutnie przepyszny zapach.
-paps gotował rano nim wyszedł do pracy – powiedział – piekł tez coś w piekarniku przez ten czas, cieszę się że nic nie spłonęło, to byłby problem
-Niewielki – podeszłaś do szybki piekarnika, to chyba jakiś deser – Jestem zaskoczona, że robi w domu coś innego niż makaron
-tak, ludzie uczą go nowych rzeczy – usiadł na kanapie – lecz to nie znaczy, że nie stara się tego zmienić w spaghetti przy pierwszej nadarzającej się okazji – zaśmiałaś się
-Cały Papyrus
Położyłaś swoje prezenty pod choinką, którą przygotowali w zeszłym tygodniu, byłaś mile zaskoczona jak ładnie ją udekorowali. Zauważyłaś, że zdjęcie z wypadu do centrum handlowego jakie sobie zrobiliście Papyrus wsadził w ramkę i powiesił na ścianie.
-Twój brat wyszedł fajnie – zaśmiałaś się lekko – Ty za to jakbyś zobaczył ducha
-dlaczego nigdy nie siedziałaś na moim kolanie w ten sposób? - zapytał figlarnie. Twoje serce lekko podskoczyło, popatrzyłaś na niego
-Co? Czyli jak zakłopotana, otoczona zdziwionymi ludźmi, dorosła kobieta siedząca na kolanie Mikołaja?
-dokładnie – mruknął. Odwróciłaś się w jego stronę po krótkiej chwili.
-Zawsze można to naprawić, jeżeli tylko w ten sposób będziesz szczęśliwszy – pokazałaś na jego kolano. Mrugnął kilka razy
-errr cóż ... jeżeli.. uhhh – zaczął mówić, lecz Ty zgrywałaś głupiutką dziewczynkę. Nie dałaś mu zbyt wielkiego pola popisu, nadal pamiętałaś co Ci zrobił w taksówce. Usiadłaś na jego nodze, zupełnie tak jak na zdjęciu.
-W ten sposób? Muszę jeszcze tylko starać się schować swoją głowę w ramionach mając nadzieję, że nikt mnie nie rozpozna. - Sans zaśmiał się, tak samo jak Ty, lecz wtedy ześlizgnęłaś się z jego kolana – Jezu, Sans, same kości! Ciężko wygodnie na tobie usiąść – przeniosłaś swoją drugą nogę przez jego biodro, przysuwając się w jego stronę ponętnie, a wszystko to tylko dlatego, że szukałaś wygodnej pozycji. Zauważyłaś, że oddychał teraz praktycznie przez nos, co tylko spotęgowało Twój sadystyczny uśmieszek
-ty... uh... nie wydaje mi się, że w ten sposób siedziałaś na kolanie mikołaja – przełknął z trudem
-Oh, mój błąd. Przepraszam – już miałaś unieść nogę, aby wrócić do wcześniejszego ułożenia, kiedy ręka Sansa nagle złapała za nią, tak abyś nią nie ruszała
-jest dobrze – na jego twarz wskoczył rumieniec. Ty byłaś równie czerwona, nie do końca pewna dokąd to wszystko zmierza. Myślałaś, że zrobi z tego żart, zaśmieje się. Zerknęłaś na zegarek, czy to aby nie czas w którym...
-WRÓCIŁEM KOCHANY BRACISZKU! - praktycznie trzasnął drzwiami kiedy je otwierał, zupełnie tak jak każdego dnia. Sans nagle wstał z kanapy, a Ty upadłaś na ziemię.
-Kurwa! - warknęłaś masując się po biodrze
-witaj! ja... ja zaraz wrócę – pognał do łazienki i zamknął za sobą drzwi. Oho, czyżby przekręcił tez zamek?
-CO ROBILIŚCIE? - patrząc na Ciebie uśmiechnął się złośliwie. Twoja twarz mówiła więcej niż słowa, skinął głową do swoich myśli – CIESZYLIŚCIE SIĘ WZAJEMNYM TOWARZYSTWEM, OCZYWIŚCIE – czy to był sarkazm? To on umie być sarkastyczny? Zarechotał – NYEH HEH! CZUJESZ TEN PRZEPYSZNY DESER JAKI PIEKĘ? - powiedział wchodząc do kuchni. Poprawiłaś bluzkę i poszłaś za nim.
-Zerkałam przez szybkę, ale nie byłam pewna co to jest. Pachnie wyśmienicie! - byłaś wdzięczna za zmianę tematu. Papyrus wyciągnął swoją książkę kucharską i pokazał Ci przepis.
-TO PUDDING Z POLEWĄ AMARETTO! SZUKAŁEM CZEGOŚ Z TWOIM ULUBIONYM WINEM! - zamrugałaś. On też zamrugał, a potem zasłonił usta dłonią – WIESZ, TO NORMALNE WINO. TO KTÓRE TAK CZĘSTO PIJESZ. TO TANIE. - postanowiłaś to zignorować.
-Byłam zdziwiona, że powiedziałeś „wino” a nie „sok winogronowy”.
-LARRY POWIEDZIAŁ MI, ŻE POWINIENEM PRZESTAĆ PYTAĆ SIĘ KLIENTÓW CZY DAĆ IM SOKU WINOGRONOWEGO, TO BRZMIAŁO DZIECINNIE – nie mogłaś nic poradzić na to, że zaczęłaś się śmiać. Burknął.
-Ma racje, ale z technicznego punktu widzenia tym właśnie jest wino. Stajemy się tylko troszeczkę bardziej wyluzowani kiedy je pijemy – starałaś się go pocieszyć.
-POMOŻESZ MI W KUCHNI? KUPIŁEM TROCHĘ RZECZY WRACAJĄC Z PRACY, CHCĘ ZROBIĆ SAŁATKĘ
-Oczywiście! - podwinęłaś rękawy – Co mam zrobić?
Zaczął podawać różne przyrządy kuchenne oraz tłumaczyć Ci jak masz ich używać. Po jakimś czasie Sans wyszedł z łazienki i przeszedł przez salon do kuchni w tym momencie jak krajaliście warzywa.
-POMOŻESZ LENIUCHU?
-nie, świetnie sobie radzicie, mam włączyć świąteczne filmy?
-ZA MINUTKĘ, CHCĘ OGLĄDAĆ OD POCZĄTKU! - był zachwycony. Ty też, czy to będą te filmy potworów o jakich mówił? Skończyłaś, umyłaś ręce, potem oparłaś się o ścianę czekając aż młodszy z braci będzie wolny. I był, w rekordowo szybkim czasie, praktycznie wskoczył do salonu, usadowił się w rogu kanapy i czekał, aż Sans włączy DVD. Wskoczyłaś między nich i rozsiadłaś się naprawdę podekscytowana. Po 20 minutach... już nie byłaś tak radosna. To było s t r a s z n e. Kevin Sam w domu wydawał się teraz zbawieniem i filmem pierwszej klasy, choć dialogi mogłabyś recytować już z pamięci. Po ekranie skakał ten sam robot ubrany w różne stroje. Śpiewał swoim metalicznym głosem, jeździł na czymś co mogło być kiedyś rowerem i robił różne dziwne rzeczy. Sans usnął, Papyrus oglądał za to z wielką chęcią. Musiałaś uciec od tego filmu, postanowiłaś więc wstać.
-Tylko zadzwonię, zaraz wrócę
-MAM ZAPAUZOWAĆ? - pomachałaś mu
-Nie, oglądaj! Zawsze mogę ... sobie powtórzyć – Przytaknął, poszłaś na ich balkon. Twoja dupa zamarzała, ale faktycznie musiałaś zadzwonić. Wyciągnęłaś telefon i wybrałaś numer taty. Odebrał po chwili.
-Słońce moje! Jak życie w wielkim mieście? - zapytał jak zawsze
-Dobrze, tato. A jak Europa?
-Oh _____, za rok jedziesz z nami. Twoja mama jest zachwycona i chce się przeprowadzić do ośmiu miast w których już byliśmy. Twój tatuś niebawem zbankrutuje – zaśmiał się
-Gdzie teraz jesteście – zapytałaś, faktycznie nie byłaś tego pewna
-Właściwie jesteśmy w Norwegii, zimno jak w piekle, ale dajemy radę – zaczął – Spodobałoby ci się tutaj. Dostałaś moje zdjęcia?
-Nie – powiedziałaś – Gdzie mi je wysłałeś?
-Na maila, nie na telefon. Dobry Boże, roaming by mnie zabił
-Potem je z przyjemnością zobaczę.
-Koniecznie zobacz! Twoja mama śpi, właściwie to jest 4 rano tutaj.
-Cholera! Przepraszam tato! Nie chciałam cię obudzić! - prawie się rozłączyłaś, praktycznie słyszałaś jak się uśmiecha do słuchawki
-Nie martw się księżniczko. Wiedziałem, że to ty. Wesołych świąt. Tęsknimy.
-Ja za wami też, tato. Wesołych. Pozdrów mamę, dobrze?
-Dobrze. Kocham cię, dbaj o siebie
-Jasne. Potem sprawdzę maila – Raaaany, następnym razem powinnaś sprawdzić jaką mają tam godzinę. Weszłaś do środka, Sans patrzył się na Ciebie, a potem westchnął ciężko, wracając wzrokiem do ekranu telewizora. Nie wyglądał na zachwyconego. Usiadłaś obok niego i dźgnęłaś go lekko w bok.
-Co to za gówno? - szepnęłaś.
-mettaton, największa gwiazda podziemia – oparł głowę o rękę – jedyna gwiazda podziemia – dodał
-Oh Boże. O mój Boże. Tak strasznie ci współczuję – chwyciłaś go za nogę. Uśmiechnął się.
-ja sobie też – w jednej chwili popatrzyliście na Papyrusa, który wpatrywał się jak Mettaton mówił o duchu świąt. To było naprawdę straszne. Powstrzymałaś niewielki śmiech i usiadłaś wygodnie czekając na koniec programu. Nigdy nie zabrałaś ręki, a on z pewnością zwrócił na to uwagę. Po filmie Papyrus zabrał was do stołu gdzie zjadłaś jeden z pyszniejszych posiłków w życiu. Byłaś pod wrażeniem jak szybko jego talent kucharski się rozwinął. Może powinien napisać książkę kucharską, albo mieć swoje własne show w telewizji. Papyrus wyglądał na zadowolonego z tego powodu, że smakowało Ci jego jedzenie. Sans jak zawsze wszystko rujnował keczupem. Prawie nauczyłaś się to ignorować, prawie. Lecz kiedy pierdolony keczup wylał na ten piękny, sprężysty i miękki pudding miałaś ochotę zadźgać go widelcem. Po kolacji (i po krótkiej dyskusji w której bracia mówili, że nie powinnaś zmywać naczyń) Papyrus nagle wyskoczył z tekstem
-SANS, WYDAJE MI SIĘ, ŻE TO JUŻ CZAS – ten popatrzył na brata i wzruszył ramionami z uśmiechem.
-Czas na co?
-CZAS ABY PIŻAMA-PARTY SIĘ ZACZĘŁO! - krzyknął – PRZEBIERZMY SIĘ, ZRÓBMY POPCORN I POOGLĄDAJMY WIĘCEJ FILMÓW ŚWIĄTECZNYCH!
-To może.. uh... tak dla odmiany jakiś ludzki film? - zaoferowałaś. Sans przytaknął z takim entuzjazmem, że przez chwilę bałaś się iż jego głowa odpadnie
-CÓÓÓŻ.... DOBRZE. MOŻEMY ZOBACZYĆ I TO I TO – westchnęłaś, to będzie sprawiedliwe. Chwyciłaś za swoją torbę w której miałaś przygotowaną piżamę, lecz Papyrus powstrzymał cię – ALE ZANIM... TAM JEST TWÓJ PREZENT
-Co? Boże Narodzenie jest dopiero jutro, wtedy się je daje – zachichotałaś. Potrząsnął głową
-NIE, TO WCZEŚNIEJSZY PREZENT ODE MNIE! BĘDZIE IDEALNY NA DZISIAJ! - powiedział podekscytowany – OTWORZYSZ? - popatrzył na Ciebie błagalnym wzrokiem. Westchnęłaś i zrobiłaś wielkie przedstawienie, siadając pod choinką.
-Dobra, który?
-TEN! - podał Ci małą paczuszkę w ręce. A więc nie spaghetti, to dobrze. Rozdarłaś papier czy to czarny... koc? - WYCIĄGNIJ! - ponaglał zadowolony. Rozłożyłaś materiał by lepiej się mu przyjrzeć, kiedy zdałaś sobie sprawę z tego, że go ... wielki kombinezon z nadrukowanym pierdolonym szkieletem. To było słodkie do porzygu. Nie mogłaś przestać się śmiać.
-O mój Boże, jest fantastyczny!
-TERAZ MOŻESZ BYĆ JEDNĄ Z NAS! - był przeszczęśliwy. Sans rechotał patrząc na Ciebie.
-Ugh, to takie słodkie! Zaraz będę, założę to tylko na siebie – podskoczyłaś na nogi i przytuliłaś mocno Papyrusa – Już go kocham. Dziękuję!
-NIE MA SPRAWY _____! PRZYNAJMNIEJ TYLE MOGŁEM ZROBIĆ – powiedział ze słodkim uśmiechem. Wbiegłaś do łazienki podekscytowana jak małe dziecko. Kombinezon był zdecydowanie ciepły, puchaty, więc dodatkowa piżama by Cię zabiła. Popatrzyłaś na kaptur i zachichotałaś, wygląda prawie jak ten Sansa. Ściągnęłaś bieliznę i weszłaś w prezent, był niezwykle wygodny. Hah, byłaś teraz szkieletem przywdzianym w ludzką skórę, na której był szkielet. Wyszłaś kładąc ręce na biodrach, imitując śmiech Papyrusa
–Nyah hah hah! Teraz jestem jedną z was! - zarzuciłaś kaptur. Papyrus był ubrany w niebieską piżamę z różowymi królikami, wyglądał rozkosznie.
-NYEH HEH HEH! - zaśmiał się również kładąc ręce na biodrach
-Nyah hah hah!
Śmialiście się tak jeszcze jakiś czas, póki Sans nie wyszedł z pokoju ubrany w luźną koszulę z napisem „Spoko Kolo” i w zabawnie jaskrawych różowych spodenkach
-I co o tym myślisz? - okręciłaś się dookoła. Zaśmiał się.
-nie za duże?
-Powinno być! Jest jak koc! Tylko że znacznie lepszy! - podskoczyłaś znowu do Papyrusa i go objęłaś – Rządzisz! Dziękuję!
-WSZYSTKO DLA MOJEGO ULUBIONEGO LUDZIA! - Pogładził Cię po włosach. Zrobiłaś kilka ciosów karate przed lustrem w ich salonie, a wtedy Papyrus poszedł zrobić popcorn.
-podoba ci się, co? - uśmiechał się
-O tak! Uwielbiam go!
-nie jest ci w nim za gorąco? - Popatrzyłaś na Papyrusa upewniając się, że nie patrzy, a potem zerknęłaś na Sansa uśmiechając się przebiegle.
-Pozwól, że zdradzę ci sekret – uniósł brwi zainteresowany. Odpięłaś guzik, pokazując mu skórę i górę piersi. Sans przełknął głośniej. Wyszczerzyłaś się głupkowato i zapięłaś z powrotem. - Myślałeś, że będę nosiła coś pod spodem? - wyprostowałaś się i skrzyżowałaś ręce na piersi – No nie mów, że tak. - Jego twarz była teraz wściekle niebieska
-zabijasz mnie
-Tuuu tuuu, a ja myślałam, że już jesteś szkieletem – zachichotałaś. Podobała Ci się ta gra i zdecydowanie w tej chwili prowadziłaś. Papyrus wrócił z przekąskami.
-GOTOWI NA ŚWIĄTECZNY MARATON FILMOWY? - uniósł wielką miskę popcornu. Nie byłaś pewna, czy jeszcze coś w siebie zmieścisz ale uśmiechnęłaś się do niego i przytaknęłaś.
-Gotowa! - zasiedliście na kanapie tak jak wcześniej, Papyrus wsadził DVD które przyniosłaś ze sobą (tak na wszelki wypadek), zaczęliście od Grincha. Spodobało mu się to, oczywiście. Sans śmiał się to tu to tam cały czas oglądając. Popcorn, towarzystwo braci szkieletów, oh kochana ta Wigilia jest najlepszą jaką w życiu miałaś. Po jakimś czasie, na kanapie zrobiło się naprawdę wygodnie. Papyrus przesunął się do przodu, a Ty praktycznie leżałaś na Sansie. Jego ręka spoczywała na oparciu kanapy za Twoimi plecami. Przetrwaliście przez trzy ludzkie świąteczne filmy i jeden Mettatonowy gniot (Boże dopomóż) i gdzieś w połowie Rudolfa zauważyłaś, że wyższy kościotrup odpłynął.
-Pssst, Sans. Wydaje mi się, że Papyrus usnął – ten przeniósł wzrok na brata
-na to wygląda – potem zamilkł, lecz zorientowałaś się, że jego oddech się zmienił. Przeniósł ciężar swojego ciała i przesunął Cię tak, abyś mogła leżeć bardziej na nim. Czułaś się dobrze, oglądając jak Herbie desperacko chce stać się dentystką, poczułaś dłoń na swoim brzuchu. Ruszył swoją prawą rękę i objął nią Ciebie, zapewne tak było mu wygodniej, wmawiałaś sobie. - więc... - zaczął, ale nie skończył.
-Więc? - uniosłaś głowę, aby na niego popatrzeć. Chyba nigdy w życiu nie spotkałaś gościa, który rumieniłby się bardziej niż on. Ostatecznie, na jego karnacji łatwiej było to zauważyć.
-... naprawdę nie masz nic pod spodem? - zarówno jego uśmiech jak i jego ton drżał. Poczułaś jak serce mocniej Ci zabiło.
-Nie. Nic. Nie mam żadnych fajnych majteczek, jakie mógłbyś pożyczyć – miałaś nadzieję że te słowa pobudzą jego wyobraźnię, choć troszeczkę. Podziałało, ponieważ na zbyt długo wstrzymał oddech – Jakiś problem?
-nie, żaden – zaczął gładzić materiał pod swoją ręką. Poczułaś znajome pulsowanie między nogami i przypomniałaś sobie o tej nieszczęsnej taksówce.
-Zgadnij z jakiego jest materiału – praktycznie wyszeptałaś. Uśmiechnął się szerzej, jego ręka zsunęła się do szczeliny między guzikami, delikatnie gładząc Twój brzuch oraz skórę jaka wyszła między materiałem. Raz jeszcze, zrobił wielkie przedstawienie z poznawania surowca.
-coś jak wełna, zdecydowanie nie bawełna – powiedział miękko. Jego ręka powoli wędrowała w górę czule pieszcząc spód Twoich piersi, a wtedy stanęła. Zabrał ją – zdecydowanie wełna
Oh... ten drań. Serce waliło Ci jak szalone, tak strasznie chciałaś aby jeszcze Cię dotykał, wasza niewinna gra zakończyć by się mogła tym, że wskoczyłabyś na Sansa, no a z jego bratem u boku... Nie wiesz na jakim stopniu znajomości jesteście, czy naprawdę lecicie na siebie? A może się tylko z Tobą droczy? Czyżby był zainteresowany? Ty byłaś pierdolenie zainteresowana nim, ale to głównie dlatego, że strasznie chciałaś być pierdolona przez niego. To było głupie. Fakt, że był szkieletem powoli przestawał mieć jakiekolwiek znaczenie. I tak na niego leciałaś.
-A ty? - byłaś bardziej zuchwała czy sfrustrowana?
-ja? - wsunęłaś rękę pod jego koszulę nim zdążył zaprotestować, od razu chwyciłaś za dolne żebro. To z łaskotkami. Jak to mówił. Ale pamiętasz coś jeszcze, co miało miejsce jakiś czas temu, jak jego twarz zrobiła się niebieska kiedy pierwszy raz go tam dotknęłaś na balkonie. Wtedy myślałaś, że go zraniłaś, ale teraz wiesz. Upewniłaś się, aby miękka skóra wierzchu Twojej dłoni dotknęła jego kości, nagle całe jego ciało się zesztywniało. A to ciekawe. Przycisnęłaś mocniej, aby złapać materiał koszulki.
-To chyba bawełna, ale mogę się mylić. Może to być jakaś mieszanka bawełny, wydaje mi się, że już wcześniej to mówiłeś – Sans patrzył na Ciebie, jego wzrok był taki intensywnie skupiony. Uśmiechał się, lecz nie tak jak zawsze. Wyraźnie widać było jego kły.
-może tak, może nie, chcesz się przekonać?
Westchnęłaś dramatycznie i zabrałaś rękę, po drodze starając się owinąć palce po wszystkich żebrach jakie byłaś w stanie dotknąć. Zauważyłaś, jak jego oczy zamigotały w zdezorientowaniu, a może bezradności. Oboje znęcaliście się nad sobą, żadne z was nie wiedziało gdzie jest kres tej zabawy. Poczułaś jak ciężko wydycha gorące powietrze, przeszedł Cię lekki dreszcz. Całkowicie wyciągnęłaś dłoń spod jego koszulki.
-Może tak, może nie. Ale to Wigilia i ... um.. Papyrus tutaj jest – miałaś nadzieję że to nieco was uspokoi. Byłaś zmieszana. Twoje ciało tak bardzo go pragnęło, lecz musiałaś się powstrzymać. To coś jak serfowanie na desce, widziałaś falę i miałaś wobec niej najlepsze przeczucia, ale kiedy się już na niej znalazłaś ona znikała. Poczułaś jak Sans napręża się i chwilę ze sobą walczy, aż w kocu odetchnął spokojnie.
-tak, jest późno – zabrał rękę. Spociłaś się cała, ok kłamałaś. Było Ci gorąco w tym kombinezonie – idziemy na śniadanie do jackie, tak?
-Tak, na 11. Nie musimy wcześnie wstawać.
-mimo to powinniśmy iść już spać – potrząsł Papyrusem – hej, bracie, wstawaj kolego, idziemy spać do łóżka
-CZY MIKOŁAJ JUŻ BYŁ? - zapytał sennie
-jeszcze nie – zaśmiał się – musisz być w łóżku
-Z KIM _____ BĘDZIE SPAĆ? - przetarł oczy. Był taki niewinny. Podczas kiedy Ty czułaś w sobie narastające pożądanie.
-Mogę spać na kanapie. Dla mnie to żaden problem
-NONSENS, NIE O TO CHODZI W PIŻAMA PARTY, MÓWIŁAŚ MI TEŻ ŻE NIE JEST CI WYGODNIE NA MOIM ŁÓŻKU – Kurwa mać, pamiętał – MOŻESZ SPAĆ Z SANSEM
-ja uh... ja mogę spać na kanapie – Byłaś niespokojna. Papyrus popatrzył na waszą dwójkę i ciężko westchnął.
-CZY ŻADNE Z WAS NIE WIE O CO W TYM CHODZI? GWIAZDKOWE PIŻAMA-PARTY, OZNACZA, ŻE IDZIECIE SPAĆ DO ŁÓŻKA! - nagle nabrał energii i zaczął dosłownie pokazywać drogę do sypialni, a nawet was do niej wepchnął. Nie wiedziałaś jak się z tym wszystkim czuć - _____ - złapał Cię za ramiona – DOBREJ NOCY – Czy on właśnie... mrugnął? CO?! Zamknął za sobą drzwi. Zdałaś sobie sprawę, że stoisz z Sansem w jego pokoju. Oboje byliście zakłopotani. Popatrzyłaś na jego legowisko, przynajmniej wybrał jakieś wygodne, dzięki Bogu.
-Możemy poczekać, póki nie uśnie, jeżeli chcesz. Wtedy pójdę na kanapę – zaproponowałaś wzruszając ramionami. Sans westchnął.
-zamknij się i chodź – usiadł na łóżku i poklepał je – to tylko przyjazne piżama-party, prawda?
-Tak, jasne. Przyjazne piżama-party – O mój Boże, ale tak bardzo chcesz aby to było coś więcej. Wśliznęłaś się pod kołdrę i delikatnie się zaśmiałaś – Właściwie to nie jest pierwszy raz, kiedy śpimy razem, co nie? - zamrugał kilka razy i zachichotał
-taaak, prawie zapomniałem o tamtym, a więc to stare nowe rzeczy – wyszczerzył się.
-Stare nowe rzeczy są lepsze niż nic, albo coś takiego, prawda? - wzruszył ramionami na tyle na ile się dało po jego stronie – Masz strasznie wygodne posłanie. Nawet chyba wygodniejsze od mojego.
-serio? więc teraz ja jestem liderem klubu łóżkowych-kumpli
-Wygląda na to, że tak – oboje się zaśmialiście. Światło zza okna padało na jego twarz nadając jej dziwnego blasku. Jak się tutaj znalazłaś? Jak dostałaś się do łóżka ze szkieletem, co ważniejsze ze szkieletem na którego lecisz? Dlaczego ta głupia, komiczna chwila jest dla Ciebie tak wspaniała? Sans uśmiechał się leniwie, jego oczy zaświeciły się delikatnie, tak jak czasami kiedy na Ciebie patrzy. Zastanawiałaś się, co to może znaczyć. Poczułaś jak delikatnie ujął Twoją rękę i powoli zaczął przesuwać ją sobie do twarzy. Oczy mu migotały wypełnione nieznanym Ci do tej pory żarem. Położył swoją kościstą dłoń na Twojej, oplatając dookoła niej swoje palce. Serce biło Ci w gardle, lecz nie przez pożądanie. Czułaś coś innego. Miałaś wrażenie, że całe Twoje ciało pływa na niezwykle przyjemnej i ciepłej wodzie. Potem przystawił Twoją dłoń do swoich zębów. To chyba był... pocałunek. Uśmiechnęłaś się, i w tym momencie już dokładnie wiedziałaś.
-dobranoc _____
-Dobranoc, Sans.
Usnęłaś, wasze dłonie były nadal splecione między poduszkami na których leżeliście.
Śniłaś tylko o nim.

Obudziłaś się z samego rana, Papyrus energicznie pukał w drzwi. W końcu się poddał i wszedł do środka.
-WESOŁYCH ŚWIĄT! - krzyknął – WSTAWAĆ! MIKOŁAJ BYŁ! - odwrócił się i pobiegł znowu do pokoju. Przetarłaś oczy i popatrzyłaś na Sansa z zaspanym uśmiechem
-Czyżby ktoś śmiał mi czmychnąć z łóżka?
-no co za przebiegły typ się tego dopuścił – uśmiechnął się cwanie. Jak tylko wyszliście niemalże zderzyliście się z Papyrusem w progu
-PATRZ! PATRZ! ILE TEGO JEST! - byłaś absolutnie zaskoczona. Faktycznie pod drzewkiem było naprawdę wiele prezentów, znacznie więcej niż wcześniej. Popatrzyłaś na Sansa, który tylko wzruszył ramionami wesoło się uśmiechając. Faktycznie, przebiegły. Usiadłaś na podłodze obok młodszego kościotrupa ze skrzyżowanymi nogami i patrzyłaś jak otwiera kilka swoich paczek. W większości z nich było wiele małych figurek i pierdołek jakie kolekcjonował. W końcu Papyrus chwycił za jeden i podał go Tobie.
-TEN JEST DLA CIEBIE OD MIKOŁAJA! CO ZA SZCZĘŚCIE, ŻE WIEDZIAŁ IŻ BĘDZIESZ U NAS W MIESZKANIU! - był naprawdę dumny, a Ty zaskoczona. Otworzyłaś pudełeczko. W środku była gówniana karteczka z wizerunkiem wina, jaką sprzedajesz w swoim sklepie. Zachichotałaś, Sans zaśmiał się za Tobą. Tylko Papyrus wyglądał na zmieszanego.
-OH OCZYWIŚCIE, MYŚLISZ, ŻE TO ZABAWNE. JEST TUTAJ PEŁNO KIEPSKICH KAWAŁÓW Z KTÓRYCH TYLKO WASZA DWÓJKA SIĘ ŚMIEJE
-Ah, kocham ją. Dziękuję Mikołaju, jesteś najlepszy, gdziekolwiek teraz sobie latasz – powiedziałaś patrząc na sufit – No, a co do normalnych prezentów – Papyrus był trochę ponury.
-NIESTETY NOSISZ PREZENT ODE MNIE, NIE MAM NIC INNEGO DLA CIEBIE – był smutny. Objęłaś go mocno i pocałowałaś w policzek.
-Pffff! Kocham prezent od ciebie! Cieszę się, że dostałam go wcześniej! - Sans śmiał się za wami cicho – Jest bardzo wygodny, no i teraz wyglądam jak wy – Uniosłaś ręce na boki udając jakiegoś potwora z kreskówek. Papyrus się uśmiechnął
-CIESZĘ SIĘ
-Dobra, dobra, a teraz otwieraj swój! - popatrzył na pudełko i zaczął się męczyć z papierem. Jak tylko pokonał przeszkodę zaniemówił na chwilę.
-LUDZIU, PRZYJACIÓŁKO, _____. NIE ZROBIŁAŚ TEGO!
-Tak, zrobiłam
-NIE!
-Tak! - Chwycił za swoje nowe sprzęty kucharskie jakby to było małe dziecko.
-TO NAJLEPSZY PREZENT JAKI DOSTAŁEM OD KOGOKOLWIEK INNEGO Z WYJĄTKIEM MIKOŁAJA ALBO SANSA – Ooo rany, póki nie dostanie prezentu od Kyle.
-Nie będę kłamać. Nie wiem co to jest, ale wiem, że jest pomocne w kuchni
-ZAPREZENTUJE CI ICH MOŻLIWOŚCI PODCZAS NOCY SPAGHETTI! - jego ton głosu stał się bardzo wysoki – TAK SIĘ CIESZĘ! OH SANS! TWÓJ PREZENT JEST NAWET WIĘKSZY! JEJUŚKU! CO TO JEST? - podał mu go, wyraźnie zaskoczony lekkością. Sans też tym faktem był zdziwiony. Przyglądałaś się jak je otwiera i zagląda do środka. Iiii nic. Zmarszczył brwi.
-hej, żartowaliśmy sobie, że moim ulubionym prezentem będzie rozczarowanie, ale...
-Przyjrzyj się! - pisnęłaś. Zmierzył Cię wzrokiem, ale potem zerknął w pudełko. Wiedziałaś, że znalazł jak tylko wsadził do środka rękę i zaczął macać dno. Była tam czarna koperta, a w środku...
-.... galaktyka? - nie do końca rozumiał. Zaczął oglądać to co wyciągnął. - dwa bilety do... planetarium? - powoli na jego twarz wstępował wielki uśmiech.
-Tak! I mają specjalny pokaz więc przedstawienie będzie dłuższe. - Miałaś nadzieję, że mu się spodobało, przypomniałaś sobie jak wiele mówił o gwiazdach i kosmosie podczas waszych wieczorów czytania. Popatrzył na Ciebie jakby zaraz miał się rozpłynąć. Jego głos był tak delikatny, że prawie go nie usłyszałaś
-dziękuję ci... tak bardzo, to... cudowne
-Oczywiście. - uśmiechnęłaś się. Milczeliście przez chwilę, podczas kiedy Papyrus rozglądał się po prezentach jeszcze.
-NIE ZAPOMNIJ O SWOIM _____! - Podał Ci ten od Sansa, był zadziwiająco ciężki, a nad nim był jeszcze jeden mniejszy pakunek. Popatrzyłaś na niższego, wzruszył ramionami. Ostrożnie otworzyłaś pierwszy i natychmiast oniemiałaś. W środku było piękne pudełeczko, w którym znajdowały się Twoje ulubione herbaty. 10 rodzajów. I wiedziałaś od kogo są, pod pod każdą z nich był jakiś okropny herbaciany dowcip. Nie mogłaś się doczekać napicia się 'cylona cyklona'
-Oh Sans, jest cudowny! Już go kocham! - Patrzyłaś na pudełeczko oglądając je uważnie. Usiadł obok Ciebie przysuwając drugi prezent
-jeszcze coś zostało, wiesz? - Nadal byłaś zachwycona pierwszym, lecz wzięłaś drugi, okazał się być cięższy od poprzedniego. Popatrzyłaś na Sansa z niemym pytaniem 'serio?' i zaczęłaś otwierać. I dobry Boże, prawie zapomniałaś jak się oddycha. To piękny chiński imbryk do herbaty który chciałaś od lat. Ty i Sans mijaliście go na wystawie często kiedy szliście przez miasto i za każdym razem jak go widziałaś mówiłaś o nim. Był w kolorze ciemnej czerwieni ze złotymi wzorkami, dodatkowo miał pasujące filiżanki. Chciało Ci się płakać, patrzyłaś na zestaw do herbaty, a potem na niego.
-Sans, to... to kosztowało fortunę. Jak mogłeś...? Ja... ja tylko... - zaśmiałaś się czując łzy szczęścia pod powiekami – Teraz czuję się jak jakieś skąpiradło – przetarłaś oczy. Sans się uśmiechnął.
-a więc wesołych świąt, skąpiradło – zaśmiałaś się i objęłaś go mocno. Odwzajemnił objęcia.
-Wesołych świąt, kościsty łbie – pocałowałaś co prosto w zęby. Poczułaś, że był tym zaskoczony, ale miałaś to gdzieś. Sans popatrzył zawstydzony na brata, ten pokazał mu zaciśnięte kciuki za Twoimi plecami. Puściłaś go i patrzyłaś się na prezenty przez chwilę. Jeżeli ktoś by Ci powiedział 4 miesiące temu, że dwa szkielety wprowadzą się naprzeciwko i spędzisz z nimi Wigilię, kazałabyś mu spierdalać do wariatkowa. Ale oto jesteś, siedzisz w ich salonie, nosisz ubrani,e które Cię do nich upodobniło, dobrze się bawisz. Zdałaś sobie nagle sprawę, że dawno tak szczęśliwa nie byłaś. Objęłaś Sansa i Papyrusa niespodziewanie, co ich zaskoczyło, potem pocałowałaś ich obu w czubki czaszek. - Spośród wszystkich wolnych mieszkań w tym wielkim mieście, wprowadziliście się naprzeciwko mnie. I cholernie się z tego cieszę – Papyrus zaczął się cicho śmiać, wstając z ziemi. Sans stał obok Ciebie. Nagle wyższy z braci zalał się łzami.
-NAWET NIE WIESZ JAK OKROPNIE BYŁO WCZEŚNIEJ _____ - zaczął przecierać oczy rękawami. Byłaś zaskoczona tym, gdzie pokierowało go Twoje wyznanie – WSZĘDZIE GDZIE SIĘ PRZENIEŚLIŚMY BYŁO STRASZNIE, LUDZIE NAS NIENAWIDZILI, BYLI ŹLI, POSĄDZALI O PRZESTĘPSTWA JAKICH NIGDY NIE ZROBILIŚMY – szlochał. Popatrzyłaś na Sansa, którego uśmiech zelżał. Położyłaś dłoń na ramieniu Papyrusa.
-Ej, nie wszędzie tak jest. Tutaj wam dobrze! Popatrz jak wielu masz przyjaciół. Byliśmy na wspaniałych zakupach i ani jedna starsza pani nie zemdlała na wasz widok. To postęp! - chciałaś go rozweselić. Popatrzył na Ciebie i pociągnął nosem.
-TO WSZYSTKO DZIĘKI TOBIE
-Nie, to tylko i wyłączenie wasza zasługa. To wy zaprzyjaźniliście się ze mną i innymi – wyszczerzyłaś się – To wasza robota więc nie zrzucaj tego na mnie.
-JAKA SKROMNA! CZY NIE MA KRESU TWOJEJ CUDOWNOŚCI? - zaśmiałaś się i wstałaś wyciągając do niego rękę, aby się na niej wsparł
-Nie ma, ale jeżeli go znajdziesz daj mi znać – kiedy już wszyscy staliście poklepałaś Papyrusa po plecach – No to teraz się ubrać i gnamy do Jackie na śniadanie
-NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ, AŻ ZOBACZĘ KYLE! - jego humor szybko się zmienił. Wszedł do swojej sypiali zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnęłaś się do Sansa. Popatrzył się na Ciebie dziwnie, a potem potrząsnął głową.
-dzięki – to było proste stwierdzenie, wzruszyłaś ramionami
-Naprawdę tak myślę, nie kłamałam. Sami zdobyliście swoich przyjaciół. Ja mam tylko szczęście być jednym z nich. Cieszę się, że się tutaj przenieśliście, to brzmiało jakbyście wcześniej mieszkali w jakimś piekielnym odbycie
-nawet nie masz pojęcia – westchnął lekko. Pogłaskałaś go po ramieniu i poszłaś po swoją torbę
-Teraz jesteście tu, tak? Więc kurwa mać, pieprzyć tamto co było. Mamy teraz cudowne wspólne Święta. - Jak tylko wzięłaś swoje prezenty znowu uśmiechałaś się jak dziecko – Szybko się przebiorę i będę gotowa – Sans uśmiechnął się koślawo
-dobra, do zobaczenia za parę chwil – Wyszłaś z ich mieszkania i szybko weszłaś do swojego, ostrożnie położysz swoje prezenty na.... zaraz... co to kurwa jest? Mało nie wypadły Ci z rąk.
-SA...o mój Boże, co? - kościotrup opierał się o Twój próg z tym swoim zwyczajnym leniwym uśmiechem.
-wygląda na to, że mikołaj był dla ciebie bardzo hojny w tym roku – powiedział – to albo to, że wisiałem ci nadal coś – Twój stary stolik został zniszczony po incydencie z Willem, szukałaś nowego przeglądając magazyn z Jackie, był tam taki jeden, dość drogi jaki Ci się spodobał, ale za drogi jak dla Ciebie, a teraz stał w Twoim salonie – to nie tylko moja zasługa, szczerze, jackie mi pomogła. - Nie będziesz ryczeć. Nie będziesz! Lecz po Twoich policzkach już leciały łzy, nie smutku, ale cholernego szczęścia.
-Nie łapię, po co to robisz? - zapytałaś pokazując na cudowności jakie Ci dał. Wiesz, że to nie było nic taniego. Kurwa, nawet nie chcesz wiedzieć jak długo musiałabyś oszczędzać na to wszystko. Ani drgnął.
-dlaczego miałbym tego nie robić? zależy mi na tobie. - stałaś, Twoje serce biło teraz z prędkością tysiąca uderzeń na sekundę. Powinnaś coś powiedzieć, cokolwiek, teraz, coś co wyrazi wdzięczność, coś co powie co teraz czujesz, coś co...
-Dziękuję – mruknęłaś, wycierając łzy rękawem. Kretynko! Dostrzegłaś, że znowu jego oczy delikatnie zamigotały tym rozkosznym ciepłym blaskiem. Dlaczego tak trudno było Ci cokolwiek powiedzieć?
-a teraz idź się przebrać, nie chcemy się spóźnić. będziesz mogła nacieszyć się prezentem później – odwrócił się i zamknął za sobą drzwi. Pokonałaś ten krótki dystans jaki Was dzielił i oparłaś się ciałem o wejście przykładając czoło. Dopiero teraz wydusiłaś z siebie słowa, jakie powinnaś powiedzieć kilka sekund wcześniej.
-Mnie na tobie tez zależy, Sans. Bardziej, niż zależy
Miałaś wrażenie, że słyszysz kroki, ale kiedy popatrzyłaś przez judasza nikogo tam nie było. Westchnęłaś, przebrałaś się. Musisz sobie to wszystko poukładać, bo w przeciwnym razie Twoje serce eksploduje.

Boże Narodzenie z Jackie i Kyle było idealne. Papyrus i jego kumpel krzyczeli z radości na widok wzajemnych prezentów, w większości były to jakieś dziwaczne przyrządy kucharskie (Jackie przyznała, że chyba jednak ma się czego bać), widziałaś je w tych programach kulinarnych. Twoja przyjaciółka była zadowolona z prezentu od Papyrusa, potem Sans też dał im prezent od Ciebie i niego, to był zarezerwowany pobyt na weekend w hotelu Napa Valley. Jackie ze swoim chłopakiem wymienili się z wami uściskami i pocałunkami. Od niej dostałaś nową cudowną kurtkę i pasujący do szalik. Kyle ofiarował Ci tablet (pewnie dostał go w pracy) no i słodkie etui na telefon (to raczej nie z pracy). Kiedy chłopcy zniknęli w kuchni, bawiąc się swoimi zabawkami pociągnęłaś ją do innego pokoju.
-Mój BOŻE Jackie, jak mogłaś pozwolić Sansowi kupić ten stół?! - nadal byłaś w szoku. Ta przymknęła oczy i przytaknęła.
-Wiem! Wiem. Poprosił mnie o radę, bo chciał kupić coś co ci się spodoba. Próbowałam mu pokazać inne opcje, ale ciągle powtarzał – ściszyła swój głos starając się udać jego – 'to co się jej NAPRAWDĘ spodoba' Więc pokazałam, a potem próbowałam pokazać coś innego, ale uparł się na tym. No i wiedziałam o zestawie herbacianym, więc... – była zadowolona
-O mój Boże, zestaw! I herbaty! Jackie. Czuję się jak skąpiec. Ja mu dałam tylko bilety do planetarium.
-Heeeeej, nie ma już wątpliwości, leci na ciebie, a skoro tak to niech marnuje kasę
-Ale my jesteśmy tylko przyjaciółmi, Jackie – powiedziałaś przez zaciśnięte zęby. Lecz coś w Twoim tonie głosu musiało Cię zdradzić, bo dziwnie się na Ciebie spojrzała.
-Jak piżama-party? - zapytała znikąd. Na Twoją twarz natychmiast wskoczył rumieniem – Ah hah! Wiedziałam – zaczęła szeptać – Więc? Jak było? Czy on ma... no wiesz...
-Do niczego nie doszło! - złapałaś ją za ramiona – Naprawdę. Flirtowaliśmy. Ooooochłopie, flirtowaliśmy. To znaczy, ja flirtowałam. Tak. Zdecydowanie ja flirtowałam. - wbiłaś palce w swoje włosy – Kurwa, to stało się chyba bardziej oficjalne niż wcześniej, co?
-Dziewczyno, jesteś jedyną osobą, która nie chce dopuścić do siebie tej wiadomości. Nawet Kyle coś wyczuwa, a wiesz że jest jak beton – uśmiechnęła się.
-Ojjj to źle. Znaczy się, może ... powinnam.. zaprosić go na drinka, albo coś, tylko on i ja.. może
-Ohh! Randka! - warknęłaś
-Tak, tak.
-Aż tak trudno było? - popatrzyła na Ciebie
-Ja... nie wiem. A powinno? Jackie, nie chcę biadolić, ale mówimy tutaj o między-gatunkowym związku. Pomyślmy, idziemy na randkę i tak. Lubimy się i podobamy się sobie. A potem co? Co jeżeli on ...
-... zaaaaaamknij się. - przyciszyła głos. Wywróciłaś oczami
-... albo jest jakiś dziwny rytuał, nakazujący zjadać im partnera, no i nie zalegalizowali jeszcze małżeństw ludzi z potworami i...
-Łoł, łoł, łoł. Hej. Nie szalej. - Pogłaskała Cię po ramieniu – Przestań tak wszystko analizować. Zadaj sobie lepiej takie pytanie: Jeżeli tego nie zrobisz, będziesz tego żałować do końca życia? - chwilę myślałaś
-Tak
-No i masz! Prosta odpowiedź. Wesołych Świąt. Ciesz się tym co teraz, a nie martw się o przyszłość, która nigdy może się nie przytrafić – uśmiechnęła się. Westchnęłaś.
-Dlaczego jeżeli chodzi o takie rzeczy to jesteś ode mnie znacznie mądrzejsza? - wzruszyła ramionami
-Oglądam Trudne Sprawy i Dlaczego Ja, kiedy mam wolne – zaśmiałyście się, a potem ją objęłaś.
-Dzięki bestio. Jesteś świetna.
-Oczywiście, że jestem, wiem o tym. Zobaczmy czy chłopcy nie spalili kuchni.
Szczęście, nie zrobili tego. Bawili się jakąś maszynką która... nawet nie wiesz co robiła, ale zdecydowanie ułatwiała zrobienie mielonego mięsa. Kyle nawijał o tym nowym programie kulinarnym jaki oglądał, Papyrus przytakiwał to tu to tam i wtrącił coś od siebie. Sans siedział z tyłu przyglądając im się. Uśmiechnęłaś się do przyjaciółki i dołączyłyście do ferajny. Koniec końców to najlepsze Boże Narodzenie jakie miałaś.
Kiedy poszłaś spać tej nocy, śniłaś o wielkim domu w którym byli wszyscy jakich kochałaś, przeszli i obecni. Przez drzwi frontowe, z radością przywitałaś Sansa.
Share:

113 komentarzy:

  1. Ahhhh....idę czytać, czytać, i nie mogę się doczekać, kurde aż palce mi się plączą....GJ Yumi, już możesz spodziewać się rysunków XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dalas radę! Yumi, bije pokłony <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://asset-d.soupcdn.com/asset/16165/9445_df21_960.png

      Usuń
  3. Przeciągałam to, jak najdłuuużej, by cieszyć się tym jak duuużo przetłumaczyłaś! Łaaaaaaaaah, to takie wspaniałe! Kocham, i jezu ten flirt! Ohhh geeez, albo jak mówi Kejti, Oh G! Sans jest tutaj taaki zajebisty, a do tego jak nas miział *lenny* Najbardziej rowalił mnie moment jak Papyrus mrugnął do nas xD On wie, że coś jest na rzeczy...co tym bardziej mi się podoba xD Yuuumi, kochaam cię <3 Ja w życiu bym tyle nie przetłumaczyła, a ty to zrobiłaś w 2 dni, powtarzam 2 DNI. How.How.How.How....Do odmówienia mam tyle Yumijek, ile jest linijek tekstu xD Mówiłam już, że cię kocham? Tak? Nic nie szkodzi, powiem to setki razy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem jak Sansa - maaaaaaaaaaaaaagia *macha łapkami*
      Ale cieszę się, że rozdział się podobał. Teraz to jeszcze raz redaguje... Łoo matko ile byków.

      Usuń
  4. Jakie genialne *-* Tak sie w to wciągnęłam, że bym przeczytała wszystkie dostępne rozdziały od razu, ale mój angielski leży ;-; No cóż, mogę tylko życzyć motywacji do tłumaczenia i cierpliwie czekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motywacji mam wiele, wolne przynajmniej do niedzieli bo jeszcze się kuruję, już tłumaczę kolejny rozdział i niech mi bogowie dopomogą, a będzie na jutro wieczorem xD Choć może powinnam komiksy zacząc tłumaczyć? Nie wiem. Wasze komentarze tak mnie motywują, że mogę myśleć tylko o tym opowiadaniu, a jako, że postawiłam sobie za punkt honoru codziennie coś wrzucić tooo
      Cierpliwi zostaną nagrodzeni :3

      Usuń
    2. Szacunek, za to że tyle tlumaczysz. Naprawdę, podziwiam :D Ja ostatnio mocno się wciągnęłam w ciche, ale komiksami też nie pogardzę. I oczywiście zdrowia życzę :3

      Usuń
    3. I na komiksy przyjdzie czas xD Zobaczę jeszcze jak sprawa będzie stała jutro :3 A tym czasem zapraszam do kolejnego rozdziału

      Usuń
  5. No i masz a miałem do niemca się uczyć ale wiedząc o tym że przetłumaczyłaś ten rozdział nie byłem w stanie tego nie czytać . A tak z ciekawości ile następny rozdział ma stron ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Pocałunek - lekki zawał.
    Dotykanie się na kanapie - zawał 2 stopnia.
    Mnie na tobie też zależy, Sans. Bardziej niż zależy. - umarłam, pa.

    ON TO SŁYSZAŁ AJKNDZKABAKZ.

    YUMI KOCHAM CIĘ CAŁYM SERDUSZKIEM - łoł, caps off dziewczyno.

    I jeszcze akcja z kolanem, nie przeżyłam.

    Czy tylko ja mam złe myśli, co on w tej łazience robił (lenny)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Neeeh nie tylko Ty xD
      Ale ejjj nie umieraj mi tam tylko! Bo kto będzie mi komentował kolejne rozdziały opowiadania? xD

      Usuń
    2. Specjalnie dla ciebie postaram się nie umrzeć, ale niczego nie obiecuję, bo zawały mam co rozdział xD

      Usuń
    3. Mi kolanko od razu skojarzyło się z Underfell xD

      Usuń
    4. Opowiadanie Underfell i kolanko *lenny* Mrrrr

      #Zboczuszek

      Usuń
    5. Andgora... skończyłaś wczoraj zaplanowaną pracę na którą tak czekałam? XD

      Usuń
    6. Mi też się wydaje,że w tej łazience było bardzo gorąco( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    7. Mrrryyyyy aż jutro narysuje moje wyobrażenie co tam się działo Mrrrrrr

      Sans w łazience... po takiej scence....

      Wyczuwam napięcie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    8. Wiem, że to nie do tego opowiadania aaaale skojarzyło mi się z tym obrazkiem

      http://65.media.tumblr.com/d532f311fca06109ac27f78c3e017d28/tumblr_o2m5jcVOaK1v1bguno1_1280.png

      Usuń
    9. To je modlitwa wygłodniałego samca który obiecał że nihdy więcej solówek na flecie a loszki ni ma...

      PS. wiem... pojebana jestem

      Usuń
    10. O_O
      XDDDDDDDDDDDDD
      Nieee, to fanart do opowiadania za które kiedyś tam się wezmę. "Historia Zgubionej Zabawki" można tak to przetłumaczyć :3 Baaaardzo fajne opowiadanko, aaaale póki co nie chcę brać się za nic nowego.

      Usuń
    11. XD A ja już swoje xD

      No co ja poradze że czekam na pewne poRUCHAJĄCE scenki

      Usuń
    12. Fenix, kisnę XDDD,ale jeszcze nie skończyłam, czasu nie mam :v

      Usuń
    13. Wszyscy mnie tu kochają~

      Fejmik już mam xD

      Przez glupote i pocieszność... ale zawsze!

      *tulasek dla Andgory*

      Rozumiem... Poczekam~ wiem że warto ~

      Usuń
    14. Pffff

      Spojler z kolejnego rozdziału

      s: really? you told paps to dress me?
      s: who do i tell to dress you?
      y: I'm capable of dressing myself, dork. You're questionably fashionable.
      s: well whatever you wear, make sure it's easy to take off

      Usuń
    15. *zasłania łapką spojler*

      Ty ty ty ty... >.>

      Usuń
    16. Spojler, a nawet nie musiałam prosić! Jestem w szoku. xD

      Usuń
    17. Widzisz jaka Yumi kochana? Pamięta o tobie i twoich zamiłowaniach do spojlerów

      Usuń
    18. Yumi chciała już z góry święty spokój xD
      Ale Yumi... To w NASTEPNYM rozdziale będzie działa się... Czysta erotyka? :D

      Usuń
    19. Ja tu ubieram czyny Yumi w piekne słowa xD

      Od tego taka ja jestem~

      Ale jak bardzo was to wkurza czy coś to dajcie znac... a zniknę


      Na kilka godzin xD

      Nie no serio ~.~ Jestem specyficznie wkurwiającą osobą

      Usuń
    20. Hm, pure seks będzie w nie kolejnym ale następnym rozdziale, ale erotica zacznie się już w kolejnym :3
      I Fenixx spokojnie, wkurwiaj, ja mam anielską cierpliwość. Jak już kiedyś mówiłam - u mnie w komentarzach wolna amerykanka. Komentarze bardzo mnie motywują do dalszej pracy i w ogóle, wiem, że ktoś tam jest po drugiej stronie ekranu komu się podoba to co robię i taka wielka puchata miłość iii ooooh ahhhh

      Usuń
    21. Oooo.... ~ <3

      Wiesz Yumi... ja też po prostu nie chcę ci odstraszyć innych czytających twoje tłumaczenia...

      Usuń
    22. Kochana, siedzimy w fandomie w którym każdej cieknie na myśl o szkielecie z wielkim niebieskim ekto-kutasem... Naprawdę myślisz, że jesteś dość popierdolona, aby odstraszyć kogokolwiek? :3 Strasznie mi się podoba atmosfera w komentarzach, zwłaszcza jak dochodzi do dyskusji między Wami, a jak ktoś nie chce, to nie opowiada i pisze nowy komentarz by pogadać tylko ze mną. Taaaak więc nie bój się i nie krępuj i bądź pojebana bo u mnie akceptuje się każdego takim jaki jest :3

      Usuń
    23. No w sumie to co piszesz jest "sans"owne..

      Heh

      Nie ma mocnych na szkieleta ~

      Nic się z nim nie może równać xD

      Usuń
    24. My jesteśmy kurwa wszystkie zjebane w cholere. Dlatego jesteście dla mnie jak ta chwila kiedy wybija godzina, która mówi, ze koniec pracy, czas do domu! Bezcenne. Och, aż mam ciarki ekscytacji.
      Tak... Morko nam na samą myśl o ziomeczku, który może być głównym składnikiem rosołu. Albo dobrym składnikiem na udany orgazm. Tak. Och, G!
      Ach te seksy, jestem mega ciekawa tego wstępu mega erotyki. W końcu sie dowiem co i jak, bo Yumi nie chce mi nic powiedzieć. :<

      Usuń
    25. Oczekiwanie potęguje rozkosz kiedy to otrzymasz ;)

      Usuń
    26. To dla mnie wiele znaczy. Na dobrą sprawę w moim otoczeniu takim "realnym" powiem, aby być dobrze zrozumianą, mało osób rozumie. Dla przykładu - na studiach zasłynęłam jako miłośniczka my little pony, do takiego stopnia, że nawet jak przychodzi nowy wykładowca to ktoś z grupy musi powiedzieć, że pani starościna lubi kucyki. Ale fajnie, bo dostaję lizaki w kształcie kucyków i gumy i inne rzeczy (nawet zeszyt z kucykami dostałam), jak po wakacjach wróciłam z fazą na Undertale to tylko jedna osoba się na mnie krzywo nie popatrzyła, w sensie - reszta omijała temat na zasadzie "aha" albo "pojebało do reszty" w pozytywnym słowa znaczeniu. Dorwać kogoś z Polski, kto jest równie popierdolony jak ja to ... no kurwa, :3 O radości niepojęta.

      I nie powiem, bo właśnie tłumaczę o. Znowu mam zadanie od współlokatorki wyrobić się na jej zadania, bom chora to nie mam co robić. A mam. Gafę zrobiłam jakiś czas temu :x Głupia ja.

      Usuń
    27. A pomyśleć, że wpadłam na bloga Yumi przez przypadek. Była to chyba najlepsza decyzja w moim życiu. W sumie możemy napisać jak znaleźliśmy bloga Yumi :D

      Ja przeglądając komiksy w internecie znalazłam jeden, który mi się strasznie spodobał. To było jakieś AU, ale zapomniałam już. No i czytając te komiksy z tego AU znalazłam nagle jeden po Polsku. Zdziwiona czytam, po krótkim czasie siedziałam już na blogu Yumi czytając wszystkie komiksy xD

      Usuń
    28. Moja przygoda z blogiem Yumi zaczęła sie od zacnej ilustracji *lenny*

      A potem czytałam szystko od niej co wpadło mi w łapki i tak już zostałam na tym blogu

      http://pokazywarka.pl/ao6s6l/

      up ^ owa ilustracja wyszukana na google xD

      Nie pytać czego wtedy szukałam xD

      Usuń
    29. Uh uh uh. *dźga ja w bok* Ty wiesz, że na blogspocie w statystykach wyskakuje Ci po jakich hasłach wpisanych w wyszukiwarkę ludzie trafiają na Twojego bloga? xD Mwahahahaha nie masz się czego wstydzić.
      Ten komiks tłumaczyłam w stanie upojenia alkoholowego. Nocował u mnie przyjaciel z dziewczyną (wspomniany przyjaciel pokazał mi właśnie Undertale, więc chwała mu za to) i będąc znacznie bardziej pijanym niż ja patrząc na kutasa Sansa i Papyrusa doszedł do wniosku, że ma ochotę na żelki pomarańczowe i jagodowe xDDDD

      Usuń
    30. XDDDDD

      Ja też tak mam kiedy to widze...

      I uwaga... mam takie żelki w pudełkach posegregowane kolorystycznie...

      Mrrrr... ~

      Ale przyznam sie do rzeczy za którą zostanę shejcona ... uwaga...

      Jest pewien osobnik któty podnieca mnie bardziej niż sans (ale Sans numumer 1 w ulubionych postaciach <3 )

      Usuń
    31. Bardziej mnie pociąga Asriel Dreemurr *///*

      Usuń
    32. Czasami zapominam jak bardzo jest seksowny xD

      Ale luzik, po pewnym ekstremalnie erotycznym śnie ostatnio zaczęłam baaaaaaardzo fantazjować o Gasterze i jego rączkach :3

      Usuń
    33. Gaster też spoko ^/////^ łatwiej wymienić kogo z całego UT nienawidzę niż tych których kocham xD

      Usuń
    34. My tu gadu gadu a pierwszy w mym życiu komiks który rysam sam sie nie zrobi :p

      #Tak bardzo scena łazienkowa Sansa z tego opowiadania xD

      Usuń
  7. Jesteś najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (⁄ ⁄•⁄ω⁄•⁄ ⁄)
      Powiedz mi coś czego nie wiem xD

      Usuń
  8. ''JESTEŚMY NAPRZECIW BIEDRONKI, ALE NIE WIDZĘ ŻADNYCH BIEDRONEK''ZDECHŁAM XDDDD i ten prezent od papyrusa...UROCZE <3 Ciesze się jak małe dziecko z tego rozdziału ^^ Naprawdę szkoda było mi Papyrusa kiedy zaczął opowiadać,że w poprzednich miejscach ich nienawidzili,matko..ale taaaaaaaki długi rozdział,omatulko ;w; I ten piękny moment,kiedy Pap do nas mrugnął,chytra Bestia!! XDDD Ale teraz jest pytanie..czemu Piotrek nie jest tak mocno przekonany do Sansa? Czyżby podkochiwał się w naszej post..ale wait,przecież mówił,że jedzie z ŻONĄ na Hawaje..a może to był sarkazm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba troszkę się o nas martwi i może nie przepada za potworami? Takie moje gdybanie xD

      Usuń
    2. To jest wyjaśnione w pierwszej notce. Jest po prostu uprzedzony do potworów przez historie o nich jakich się nasłuchał za młodu. Ot po prostu. Nie doszukujcie się romansów tam gdzie ich nie ma. Wydaje mi się, że jego stosunek do naszej postaci jest protekcjonalny, no i jest jego dobrym pracownikiem.

      Usuń
    3. Ciekawe czy autorka wyrobi się z perspektywą Sansa,choć domyślam się,że to długo będzie trwać

      Usuń
  9. Yuuuumiiiiii! Kocham cie!

    ^.* booooże!

    Moje ulubione opowiadanie !

    ^.^

    Tęskniłaś za mua od wczoraj? XD

    OdpowiedzUsuń
  10. A więc... Yumi jesteś najwspanialsza, nikt w Polsce (i chyba na świecie) nie tłumaczy tak cudownie jak ty... nikt. Jesteś osobą którą trzeba podziwiać i szanować za wkładaną pracę, aby codzień coś się pojawiało na blogu. A nawet nie tyle co trzeba cię szanować co po prostu chce się to robić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (⁄ ⁄>⁄ ▽ ⁄<⁄ ⁄)
      Ohhh stop it youuuu
      Ale dziękuję i ciesze się, że notka się podobała i tak tęskniłam i w ogóle xD Hah. ^^

      Usuń
    2. *tulasek* Ale już jestem ! Nie misisz tęsknić xD

      Usuń
    3. *tuli tuli tuli* I moje życie od razu jest piękniejsze xD

      Usuń
  11. "Zaprawde powiadam wam czytajcie tylko u yumi tłumaczenia bo ona wie co robi i nie pociągnie was w othłań gównianych tłumaczeń"
    ~Piotr Walkowiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz tulasek za mądre prawienie zacny człowieku xD

      Usuń
    2. Ech lata słuchania PRLowskiej propagandy nie poszły na marne :)

      Usuń
    3. Od razu mam przed oczami RussianTale xDDD

      Usuń
    4. Jest coś takiego? *Q*

      *Obczaja w necie*

      Usuń
    5. Duuuh oczywiście, że jest
      https://i.ytimg.com/vi/cDs8Z87nLl4/maxresdefault.jpg
      Niedokończona wprawdzie historia, ale mam w planach się za nią zabrać bo jest po prostu komiczna. Toriel, Sans jako Ruskie, Flowey jako USA xD No po prostu geeeeenialne

      Usuń
    6. Ile ja się na tym blogu dowiaduje *Q*

      Usuń
    7. Tylko dlatego, że jestem nołlajfem xD

      Usuń
    8. Ja też ale UT i jego AU to nie jedyny fandom jaki mnie kręci ... więc jeszcze go całego nie odkryłam

      Usuń
    9. I nie odkryjesz, ja dzisiaj np poznałam ShamanTale .... Sooo

      Usuń
  12. Ps. Kiedy klatka z kości bo moja królowa genocida już na nią czeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hum hum hum.
      Może na weekend. Niczego nie obiecuję, co mnie tak na Ciche momenty wzięło, że pogubiłam się z tym co zazwyczaj robiłam (w sensie że kolejność opowiadań i dwa dni komiksów), ale pojawi się niedługo. ^^

      Usuń
  13. Och, G! Ręce mi drżą i czuje się, jak wtedy, kiedy wiesz, że jesteś zakochana. Że sama przed sobą przyznajesz się, że miłość wypełnia twoje serce. Nie wiem czemu ale tak się czuje.
    Nie mogłam przestać czytać tego rozdziału. Ciągle i ciągle wracałam, żeby przeczytać coś drugi, trzeci i czwarty raz z rzędu. Piękne.
    Mówiłam, że poprzedni rozdział jest moim ulubionym? Juz nie.
    To. Jest. TO.
    Ten moment, kiedy oczy mu zalśniły i chwycił naszą łapkę. Tak. Och, G... Sansy! Chcesz to narysować dla mnie? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się cieszę, że rozdział się podobał. Naprawdę :3
      Kolejny wiem, że też Ci się spodoba i uwaga, bo znowu będzie Twoim ulubionym... Po prostu powiedzmy, że całe opowiadanie jest Twoim ulubionym, ZWŁASZCZA kiedy otwarcie już flirtujemy z Sansem

      Usuń
    2. Czuję się spełniona czytając to, naprawdę. Ten chujowy dzień nagle stał się zajebisty, dziękuję Ci za to.
      Teraz tylko czekać na więcej :D

      Usuń
    3. Miałaś chujowy dzień? Dlaczego?

      Usuń
    4. Oczywiście, że narysuję xD

      Usuń
    5. Dziękuję, Sansy :3
      Moja praca wymaga ode mnie wiele cierpliwości, wytrwałości i życzliwości. Ale w zamian dostaję tylko chamstwo i czyste kurwa prostactwo. Bezmyślność i głupota ludzi mnie rozczarowuje. Nic dziwnego, że człowiek jest taki naiwny.

      Usuń
    6. Praca na kasie albo coś podobnego?

      Usuń
    7. Bankowość, ale niestety pracuje na stanowisku, gdzie interakcja z ludźmi jest konieczna.

      Usuń
    8. Hah, byłam dzisiaj w banku xD
      Domyślam się jak to musi być, ciągłe pytania, zażalenia, problemy, albo dziwne sytuacje. *tuli* nie daj się głupim ludziom!

      Usuń
    9. Dziękuję *odwzajemnia moocno mocno*, twoje słowa wiele dla mnie znaczą :)
      Nie dam się! To tylko praca!
      Są ważniejsze aspekty s życiu. Na przykład Sans.
      Hej, w ogóle w momencie, kiedy dowiadujemy się w tym rozdziale, że Sansik podłożył w nocy prezenty pod choinkę to ciekawe czy... Patrzył sobie tez na nas jak śpimy. Tak mi po glowie chodzi :D bo w sumie miał nas u swego boku, takie bezbronne i śpiące.

      Usuń
    10. A więc dzielimy jeden mózg na spółę, bo kiedy to czytałam pierwszy raz to moja wyobraźnia zaczęła szaleć właśnie w tym kierunku xDDDDDDDDDDDd

      Usuń
    11. No widzisz!
      W każdym momencie wyobrażam sobie jego perspektywę, mimo, że na razie jej nie uświadczymy. Widzę jak głaszcze nas po policzku w nocy, jak sobie śpimy obok niego.
      Albo od razu widzę jak micha mu się cieszy, jak usłyszał nasze opóźnione o kilka sekund wyznanie miłosne wymruczane w drzwi. Och, G... Jaki on musiał być wtedy szczęśliwy!
      A Ty masz ciekawe... Domysły co mógł czuć, myśleć, bądź robic za naszymi plecami? (pomijamy toaletę do ktorej zwiał z ciekawych przyczyn :D)

      Usuń
  14. Papytus: JESTEŚMY NAPRZECIW BIEDRONKI, ALE NIE WIDZĘ ŻADNYCH BIEDRONEK
    Bo biedronka występuje nawet w opowiadaniach Yumi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W oryginale był sklep VANS i nawiązanie do aut vanów... Ale nie dla każdego mogło być to dość zrozumiałe więc...

      Usuń
  15. Boze,dzisiaj rozdzial wstawiony a tu juz 39 komentarzy xD Ale rozdzial cudowny....tyle emocji....coraz wspanialej sie robi, nie wiedzialam ze to mozliwe, ale zakochalam sie w opowiadaniu <3 Tak bardzo nie moge sie doczekac wersji Sansa, ta jego ucieczka do lazienki , haha XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jak wszystkie xDD fap fap fap
      Dlaczego myśl, że facet masturbuje się myśląc o Tobie jest taka podniecająca?

      Usuń
    2. Bo to znaczy, ze jest sie dla niego seksi XD Tu biora przewage nasze wrodzone instynkty B|

      Usuń
  16. Dobra >.> Paczajta ludzie na moją wersję co się w Sansowej łazience działo >.>

    Ale uwaga...

    +18 >.>

    Nie patrzeć tam nieletnie zbereźniki >.>

    I tak wiem, że to zrobicie >.>

    Ale ostrzegałam >.>

    http://pokazywarka.pl/y94qgj/

    >.>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fenixxs... Przy lampie jebłam i nie wstaję xDDDDD I do tego to jego odbicie w lustrze... no po prostu jesteś mistrzem xD

      Usuń
    2. ~.~ dziekuje może kiedyś będzie więcej takich komiksów...

      Usuń
    3. Naprawdę świetne ^^ Życzę dalszej weny :* ^^

      Usuń
    4. *tulasek* Wielkie dzięki ^.^

      Usuń
    5. *parsknęła śmiechem* XDDD Swoją drogą, genialne cudowny komiksik, juuuuż leci do autorki opowiadania.
      Tylko że jak ja jej wytłumaczę to na angielski ten głupi polski kawał? ....
      Mniejsza, jakoś dam radę. W każdym razie cudownie.
      Właśnie redaguję kolejny rozdział. Pojawi się przed 22 na blogu więc bądźcie czujne xD

      Usuń
    6. Co jebłaś? >.> Uważaj, bo zaciąży XD

      Usuń
    7. Fenixxs xDDD
      Dobra rada xD

      Usuń
    8. Szykuje nowy komiks ~.~ Taki Mrrrrr ~~ ~~

      Usuń
  17. Jeden z najlepszych rozdziałów, który czytałam z Cichych Momentów.. Po prostu.. Niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
  18. UWAGA SPOJLERY Z TEGO ROZDZIAŁU. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
    A więc moja kochana Yumi. Czytałam to sobie po północy więc już nie miałam chwili na napisanie komentarza, pozwól więc, że zrobię to teraz...ekhm...
    LEGFNHRWEUHFPW9EQHEFC[OAWNCLIJBADSLHFCBQWOYRG0Q4397RHQ-9[EUFHNPUIWEBFKWHG
    Ekhm... xD
    P O P R O S T U S I Ę R O Z P Ł Y W A M !!!
    O boże, czytałam to tak wolno jak się dało aby nasycić się tym rozdziałem i jego długością tak bardzo jak tylko się da *-*
    Obowiązkowe Yumijki oczywiście odmówione xD
    Jesteś wielka! Po prostu kocham ciebie, to, że dla nas tłumaczysz i że tłumaczysz TO *.*
    Ten flirt z Sansem był po prostu... ooooooooohh xD
    Ale tak bardzo zrobiło mi się przykro jak patrzył na te noże :(
    Za to znowu myśl o siedzeniu na jego kolanie...
    I ta piżamka od Papyrusa jest taka przeurocza *.* Będę maltretować przyjaciółkę o kupienie mi takiej na święta xD Nie powiem- niecnie ją wykorzystałyśmy ( ͡° ͜ʖ ͡°). I do tego jak Papyrus zasnął,a my... i Sans też... AAAA xD
    Wybuchłam stłumionym śmiechem (wiecie, była już wtedy pierwsza w nocy i te sprawy xd) na zachowanie Papyrusa. Nawet ta słodka kupka kości wie, że coś się święci.
    No nie powiem- drugi raz w łóżku z Sansem był ciekawy xD ( ͡° ͜ʖ ͡°) Tak bardzo sobie wyobrażam, że wstaje w nocy, układa prezenty pod choinką a później patrzy na nas czule jak śpimy... *-*
    Nie można pominąć oczywiście mojej "ciekawości" co działo się w łazience xDDDD
    No więc już tak bardzo się nakręciłam, że przy następnym rozdziale eksploduję *chwyta za tubkę z klejem* W razie czego posklejajcie mnie w całość xD
    Moje emocje opowiedziane w chaotyczny i zakręcony sposób. Nie da się tego jednak wyrazić inaczej.
    Ave Yumi^^ *bije pokłony i zmawia Yumijkę*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że taką reakcję wywołała w Tobie notka, az nie chce nawet myśleć co robiłaś po północy w łóżeczku zaraz po tym jak ją przeczytałaś ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    2. Oj Yumi...byłam grzeczna xD
      Może i zrzeszyłaś tu wszystkie sansowe grzesznice, ale byłam grzeczna xd

      Usuń
    3. Grzeczna grzesznica yyyyyhym uwaga bo uwierzę.

      Usuń
    4. Oj Yumi, nie bądź niedowiarkiem, cuda się zdarzają xDD ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
  19. I teraz rozkmina czy czytać rozdział, czy oglądać live u Elevena z UT. .-.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że opowiadanie ci nie ucieknie... ale z drugiej strony Eleven... życiowy dylemat :o Ja już mam to za sobą więc biegnę do Elevena *biegnie aż się za nią kurzy*

      Usuń
    2. Tutaj Sansy, ja poczekam na rozdział xD Niby przez rok czekałam na to aż to nagra, a teraz blog Yumi jest ważniejszy xD

      Usuń
    3. Duuuuh oczywiście, że mój blog ważniejszy xD

      Usuń
    4. O widzę widzki Elevena XD Teraz wszystko jest na YT więc podjełyście właściwą decyzję XD

      Usuń
  20. Wiesz, chyba dobrze, że znalazłam Twojego bloga w święta. Gdybym miała to czytać na zajęciach - cała czerwona i rozchichotana, nie umiąc wytłumaczyć nikomu dlaczego byłoby trudno XD A tak zamknę się w pokoju, w moim małym kąciku, w łóżku i mam spokój. Zastanawiam się tylko kiedy rodzina wyśle mnie do psychiatryka... no nic ^^


    PS. Biedronka, Trudne Sprawy i Dlaczego ja? Tak było w oryginale czy to jest twoja własna inwencja? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja interpretacja tak aby czytelnicy zrozumieli kawał. W oryginalne było o sklepie Van oraz programie podobnym do naszych Trudnych spraw :3

      Usuń

POPULARNE ILUZJE