15 kwietnia 2017

Undertale: Twoje 30 dni - Rozdział I [by Silent Omen]

Notka od autora: Opowiadanie będzie składało się z dwóch lub trzech części. Dostosowane do czytelnika pełnoletniego. Czytelniczka x Mettaton.
Autor: Silent Omen
Spis treści:
Rozdział I (obecnie czytany)
~~~~
    Biała ciężarówka właśnie zajechała pod blok. Iście fachowym driftem zawinęła na parking, tylko opony gwizdnęły. Welcome in Poland. Ścisnęłaś mocniej swój ulubiony kubek z parującą herbatą. Czterech rosłych chłopów w roboczych uniformach zaczęło wypakowywać wielkie, otaśmowane pudła na chodnik. Zauważyłaś, że nie ty jedna wyglądasz przez okno. Osiedlowy monitoring nigdy nie śpi, stara Ludwinkowa od rana dzielnie trzyma posterunek. Hm, ciekawe jakież to plotki będą krążyły o tobie po dzielnicy tym razem? „Nową kuchnię se kupiła, widziałam jak wnosili”. Miasta takie, jak twoje żyją tanimi sensacjami. Niby wszędzie coś się dzieje, ale najciekawiej jest zawsze u sąsiada za ścianą. Nowa lodówka, którą trzeba wnieść na czwarte piętro narobi trochę hałasu, a to zawsze dobry pretekst, żeby oderwać się na moment od Barw Szczęścia i wyglądnąć przez judasza na klatkę schodową.
Tyle, że to nie lodówka. Trochę się stresowałaś, to wszystko wydarzyło się tak szybko i niespodziewanie.
- Kurwa, Janusz, co ty robisz?! – krzyknął facet w białej czapce z daszkiem, gdy niejaki Janusz podstawiał platformę na kółkach pod jedno z pudeł. Wyśliznęło się z taśmy zabezpieczającej i huknęłoby o beton, gdyby nie szybka reakcja kolegi, który profesjonalnym kopniakiem uchronił załadunek przed upadkiem. Dobrych kilkanaście minut zajęły im przygotowania do wtaszczenia paczki na to cholerne czwarte piętro. Wyraźnie słyszałaś z góry latające „kurwy”. Widać było, że jest cenna. To nie była lodówka firmy Polar, którą można pierdolnąć kilka razy, a ona i tak pozostanie nieśmiertelna niczym arktyczny lodowiec. W środku był twój chłopak. Rozłożony na części. Brzmi zabawnie? A może makabrycznie zabawnie?
    Jakkolwiek by nie brzmiało, wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu… Jak w tanim melodramacie klasy B, siedziałaś na kanapie u swojej przyjaciółki żaląc się na swoje chujowe życie uczuciowe. Czerwone wino sączyłaś prosto z butelki, w międzyczasie zagryzając czekoladkami. Ona tylko powtarzała w kółko „Nie przejmuj się, będzie dobrze” jak zacinająca się płyta, ale być może właśnie tego potrzebowałaś w tamtym momencie. Większość mężczyzn, których poznałaś, utopiłabyś w łyżce najbrudniejszej wody. Idealni nie istnieją. No chyba, że w książkach na twojej półce i w filmach z Johnym Deppem. Wiedziałaś o tym, lecz mimo to roiłaś sobie w głowie lukrowane scenariusze, w których spotykasz swojego księcia z bajki. On sadza cię na swojego rumaka, odjeżdżacie razem w stronę zachodzącego słońca, a nad wami fruwają tłuste kupidyny i sypią płatkami róż. Heh, taa… na swojego rumaka. Ty niewyżyta nimfomanko.
    Kumpela, nie mogąc dłużej znieść twojego biadolenia, scrollowała beznamiętnie portale randkowe. W nadziei, że tam upatrzysz swojego wymarzonego królewicza, co rusz pokazywała ci profile pytając:
- A ten?
    W taki sposób spędzałyście wieczór. Butelka winiacza nie mogła być już bardziej pusta, niż była, ale i tak odruchowo przykładałaś ją do ust. Kręciło ci się w głowie, czułaś wzbierającą zgagę. I gdy dotarło do ciebie, że obżeranie się czekoladą do spółki z obaleniem litra wina na łeb to niekoniecznie dobry pomysł, zauważyłaś to ogłoszenie. Niby nachalna reklama, jedna z tych, które przyzwyczajeni jesteśmy omijać wzrokiem, a jednak…

OTO NAJNOWSZY WYNALAZEK POMYSŁOWYCH JAPOŃCÓW! IDEALNY FACET! POTRAFI GOTOWAĆ, SPRZĄTAĆ I DO TEGO JEST ROMANTYKIEM! PRZY NIM POCZUJESZ SIĘ JAK PRAWDZIWA KSIĘŻNICZKA! W DODATKU NIE MUSISZ GO KARMIĆ, BO JEST ROBOTEM!!!!111JEDEN MOŻESZ GO WYGRAĆ JUŻ DZIŚ, JUŻ TERAZ! WYŚLIJ SMS O TREŚCI „LOVEMETENDER” NA NUMER 997. SPRÓBUJ SZCZĘŚCIA I POŻEGNAJ SIĘ Z WIBRATOREM!

    No i wysłałaś. Cała impreza z smsem kosztowała cię 10,99 złotych polskich. A po dwóch miesiącach zadzwoniła jakaś baba oznajmiając ci, że to właśnie twój sms został wytypowany spośród wszystkich innych. Podałaś adres, a wczoraj dyspozytor skontaktował się z tobą, żebyś kolejnego dnia oczekiwała przesyłki. Dowiedziałaś się także, że będziesz zobowiązana podpisać umowę i szereg innych papierków upoważniających cię do odbioru nagrody. Wygrałaś Mettatona na miesiąc. Z tego, co ci powiedziano, Mettaton jest prototypem, który powstał w Japonii. Małe, sprytne żółtki o tęgich główkach i głęboko skrywanej, skrzywionej psychice wpadły sobie na pomysł stworzenia robota o ludzkich cechach. Miał zaimplementowane różne schematy zachowań w oparciu o dostępną wiedzę psychologiczną, został także wyposażony w odpowiednie umiejętności i znajomość kilkunastu języków obcych. Ponadto posiadał dostęp do baz danych, które umożliwiały mu pobieranie aktualnych informacji i poszerzanie domyślnej wiedzy. To nie była mechaniczna zabaweczka, lecz prawdziwa, sztuczna inteligencja. A największą innowacyjnością Mettatona była zdolność do uczenia się; do prawdziwie ludzkiego rozumowania. To było coś kompletnie nowego. Wyprodukowanie go kosztowało kupę kasy, ale w przyszłości miało zrewolucjonizować segment relacji interpersonalnych na tyle, że po wzięciu kredytu hipotecznego każdy średniozamożny trybik kapitalistycznej machiny będzie mógł sobie sprawić automatycznego kochanka. Takie czasy, cóż poradzisz. Nowoczesny człowiek został emocjonalnie upośledzony i zubożały, ale wciąż ze swoimi potrzebami. A biznes polega na tym, by umieć na nie odpowiadać.
    I tak oto w twoim życiu wreszcie miało nastąpić jakieś pospolite ruszenie, które zapowiedział piskliwy dźwięk dzwoniącego domofonu. Jak oparzona zerwałaś się z krzesła i pognałaś otworzyć drzwi na klatkę schodową. Tuptałaś w tę i z powrotem po przedpokoju nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Słyszałaś szmery na klatce, dudniący odgłos, który poniósł się echem do góry, gdy ktoś nieopatrznie uderzył w poręcz.

O kurwa, o kurwa, o kurwa…!

Byli już na trzecim piętrze. Sapali i bluzgali paskudnie co rusz. Gdy zbliżali się do drzwi, otworzyłaś je na oścież. Po chwili do twojego mieszkania wtoczyła się czwórka roboli. Po dwóch wnosili do przedpokoju pudła wielkości pralek.
- Dzień dobry – powiedziałaś przytrzymując klamkę.
- Da pani coś do picia? – w progu zapytał jeden z nich dysząc ciężko. Bez żadnego, zbędnego „dzień dobry”. Skinęłaś głową i pobiegłaś do kuchni. Każdego ugościłaś szklanką zimnej wody, którą przyjęli z wyrazem dozgonnej wdzięczności na czerwonych twarzach. Wypili duszkiem.
- Idę się odlać – rzucił inny, o aparycji zboczonego wujka, którego widuje się tylko przy okazji świąt. Wytarł z mechatej brody resztki wody mineralnej, a pustą szklankę wcisnął ci do ręki. Intuicyjnie wszedł do pomieszczenia po lewej stronie od korytarza i trafił do ziemi obiecanej, czyli do łazienki.
- Mietek, ty pierdolony chamie! Jak ty się kurwa zachowujesz?! – walnął pięścią w drzwi inny. Nic nie powiedziałaś, po prostu stałaś w progu jak ten słup soli i przyglądałaś się pudłom. Serio były aż takie ciężkie? Zżerała cię ciekawość, co też kryje się w środku...
- Spokojnie, paniusiu, wszystko wytłumaczymy, pokażemy, się pani nie boi – zarżał wesoło jeden z gości, jakby odczytując twoje myśli. Wzdrygnęłaś się słysząc ten rechot. Miał przepity głos i czoło wilgotne od potu. Podobnie jak pozostali, nosił białe spodnie na szelkach z napisem „MTT” na przedzie. Mimowolnie się uśmiechnęłaś.
- Mietek co ty, srasz tam?! – znowu uderzył w drzwi tamten.
- Zara! – odpowiedział głos po drugiej stronie.
- No chodźże dziadu, jeszcze dwa kartony trza wnieść!
Po chwili rozległ się odgłos spuszczanej wody i Mietek wyszedł z łazienki. Skinął ci lekko głową i bez słowa opuścił mieszkanie. Pozostali poszli w jego ślady oznajmiając profilaktycznie, że zaraz wrócą z resztą załadunku i że trochę im zejdzie z poskładaniem tego. Cóż, przynajmniej będziesz mieć ciekawe towarzystwo tego popołudnia…
***

Janusz, Tadzik, Mietek i Precel zjedli u ciebie lunch i chętnie przyjmowali każdą kawę, którą postanowiłaś ich ugościć. Precel był z nich wszystkich najbardziej milczący i tajemniczy. Nie poznałaś jego prawdziwego imienia. Okazało się, że nawet jego kumple nie wiedzą, jak właściwie się nazywa. Wszyscy wołają na niego „precel”, ponieważ zawsze w przerwach od pracy ma zwyczaj kupowania precli z makiem, które dyskretnie popija żubróweczką. W trakcie sześciu lat pracy nikt go nie przyłapał na piciu. Był to nie lada wyczyn, którym zaskarbił sobie podziw i szacunek ziomków.
    W gruncie rzeczy panowie okazali się być w porządku. Prości, wulgarni i bez matury, ale  bardzo sympatyczni. Opowiadali ci o swojej pracy i rodzinie, a ty wpuszczałaś to jednym uchem, by zaraz wypuścić drugim. Raczej nie odzywałaś się za wiele. Najbardziej bowiem zajmowała cię zawartość pudeł. Po wypakowaniu wydało się, dlaczego były tak ciężkie. Zabezpieczono je od środka metalowo-styropianową powłoką, mającą zapobiegać uszkodzeniom w razie upadków.
Złożono już nogi robota. Smukłe i długie aż do nieba, błyszczące ciemnym metalem, siedziały w oczojebnie różowych buciorach na twojej kanapie. Precel akurat sprawdzał, czy zgięcia w stawach odpowiednio działają, wyginając je pod różnymi kątami.
- Ale pedalszczyzną zalatuje, nie? – zagaił Mieczysław z balkonu, na którym kończył dopalać papierosa. – Czemu to to takie różowe?
- Ja tam nie mam nic przeciwko – oznajmiłaś. Zdusiłaś w sobie ogromną chęć dotknięcia, zbadania faktury materiału, z którego wykonany był robot.
- Dżender, Mieteczku, dżender! – Wtrącił się Janusz. - Ta zaraza dotarła nawet do Polski! Proszę ja ciebie, geje, lesbijki, babochłopy i inne takie. Wie pani, ja tam też nie mam nic przeciwko, dopóki pedałują se u siebie w domu.
- No raczej u pana pedałować nie będą, prawda? – uśmiechnęłaś się półgębkiem.
- Spróbowaliby! Wie pani, Polska to powinna być Polska. Ja tam nie narzekam na mojego chlebodawcę, bo to dobry chłopina jest. Ale wie pani, do nas to to – machnął ręką na siedzące na kanapie nogi – z Ameryki przybyło.
- To nie z Japonii?
- A kij tam skąd! Proszę ja ciebie, tu żółtki, tam Amerykańcy, co za różnica. To nie jest nasze, to nie jest polskie. Ale ja jedno pani powiem: lepsze polskie gówno w polu, niż fijołki w Neapolu! O! – Wyartykułował to tak wyraźnie i dumnie, jakby raczył cię jakąś wielce głęboką sentencją życiową. Nie winiłaś ich, żyli w innych czasach, wciąż pamiętali czerwone jeżyki na ołówki i gumy Turbo. Ledwo przyzwyczaili się do Internetu, a tu nagle każą im pracować nad sztuczną inteligencją. Świat szybko się zmienia i pędzi naprzód, ale nie brakuje i takich, którzy za tymi zmianami zwyczajnie nie nadążają.
    Mietek skończył papierosa i pstryknął petem przez balustradę.
- Dobra - podciągnął gacie na szelkach i zakasał rękawy. – Składamy zasrańca!
Zaparzyłaś kolejne kawy, które ustawiłaś w rządku na stoliku. W tym czasie panowie wyciągnęli ostrożnie pozostałe części robota. Trzeba było złożyć korpus. Przyglądałaś się uważnie Januszowi, który odpakowywał z kolejnych warstw folii jasno-szary prostokąt z przezroczysto-różowym sercem po środku.
- Mam rdzeń – zakomunikował i jednocześnie odpowiedział na pytanie, którego nie zdążyłaś zadać.
- O kurwa, panie, jakie pikne różowe serce! – zawołał Tadeusz. – No śliczne.
Wszyscy z zainteresowaniem oglądali, jak mężczyzna montuje rdzeń w miejscu talii robota. Potem podłączył kabel do kontaktu, żeby sprawdzić, czy będzie działać. Nagle serce rozbłysło różowawym blaskiem, zamigotało kilkukrotnie i zgasło.
- No nie wiem, czy cokolwiek z tego będzie… – spojrzał na ciebie smutno Mietek.
- Jak to? – poczułaś rosnącą w gardle gulę. Coś było nie tak? Czegoś brakowało?
- Nie wiem czy pani da radę cosik z tego wykrzesać. To bez wątpienia pedzio, huehue – wzruszył ramionami brodaty mężczyzna i zaczął grzebać w pudle, wyraźnie czegoś poszukując.
- Hula jak ta lala – oświadczył Tadeusz, a tobie spadł kamień z serca. – Hehehe, taki jestem majster!
- Pani se to poczyta – Mietek wręczył ci książkę o gabarytach zbliżonych do encyklopedii.  – Instrukcja – dodał, jakby mówił do upośledzonej, tym bardziej, że na okładce widniał wielki napis „INSTRUKCJA OBSŁUGI”. Usiadłaś na swoim ulubionym miejscu i oddałaś się lekturze.
    Montaż trwał jeszcze kilka dobrych godzin. Niebo już dawno zaszło czernią, a na zewnątrz pozapalano latarnie, gdy na twojej kanapie siedział kompletny Mettaton. Pomimo niewybrednych żarcików co rusz padających ze strony pracowników, w twoim przekonaniu był on nieziemsko przystojny. Nawet ten różowy dziwnie mu pasował. W sumie nie było go tak dużo. Robot miał czarne włosy luźno opadające na ramiona, które wyglądały na prawdziwe. Jego twarz oraz ręce wykonane zostały z jasnego, matowego metalu, korpus i nogi natomiast były czarne i połyskliwe. Jedynymi różowymi elementami, z których tak namiętnie szydzili panowie, były wysokie buty, wyglądem przypominające oficerki oraz fragment klatki piersiowej. No i rdzeń w kształcie serca.
- No, myśmy tu skończyli – Janusz podrapał się po głowie i dopił kawę. Tarcza zegara wskazywała parę minut po dziesiątej. – Ale jeszcze trochę posiedzimy, bo musi nam tu pani powypełniać trochę świstków. Ehh, ta cholerna biurokracja… - Westchnął niepocieszony przekładając pokaźny plik dokumentów.
    Jako pierwszą do podpisania podstawiono ci umowę, że zobowiązujesz się zwrócić robota po upływie miesiąca, od kolejnego dnia licząc. Postanowienia regulaminu o użytkowaniu liczyły ponad dwadzieścia stron drobnym druczkiem, z czego na każdej musiałaś się odhaczyć. Ubezpieczenie OC, na wypadek, gdybyś coś uszkodziła. Zobowiązanie o zgłaszaniu usterek. Blebleble. O! Ale bajer!  Zobowiązują się pokryć twój rachunek za prąd z miesiąca, w którym będziesz korzystać z Mettatona! Dalej… Obowiązkowa ankieta, którą będziesz musiała wypełnić po upłynięciu okresu użytkowania. Zgoda na przetwarzanie danych osobowych. I mnóstwo innych papierów spisanych prawnym żargonem. Poniekąd rozumiałaś te obwarowania, jakby nie patrzeć Mettaton nie był zabawką, którą dostaje się pod choinkę.
Kiedy skończyłaś z papierologią, panowie wytłumaczyli ci co i jak. Mettaton miał swoje domyślne ustawienia, mogłaś je jednak zmienić i dostosować do swoich upodobań w panelu, który schowany był pod pokrywą na jego torsie. Dowiedziałaś się, że każdy model ma zaprogramowany swój indywidualny charakter, ale niektóre z cech możesz zmienić. W myślach jednak postanowiłaś, że niczego nie będziesz ruszać. Chciałaś go takim, jakim był.
- Musi pani pamiętać o ładowaniu baterii przynajmniej raz na dobę – Precel pokazał ci elektryczny zasilacz, wyglądem przypominający odtwarzacz DVD. Przytaknęłaś na znak, że rozumiesz. – Podpina to pani do rdzenia, o w ten sposób – zademonstrował ci. – Robot może być aktywny podczas ładowania, ale zaleca się, aby go na ten czas wyłączać.
- Rozumiem – pokiwałaś głową.
- Tutaj ma włącznik – przechylił go niczym martwą kukłę do przodu, aby pokazać przesuwny przycisk na plecach. – Jednak wie pani, w pewnym sensie on ma swój rozum. Musi pani uważać i na wszelki wypadek ustawić hasło głosowe, na które będzie się wyłączać. Najlepiej niech to pani zrobi od razu, jeszcze przed odpaleniem draństwa.
- No, to tyle z naszej strony – Janusz klasnął w dłonie i wcisnął swoją czapkę z daszkiem na głowę. – Idziemy, chłopaki. Wódeczka nam się mrozi, hehe!
Niczym dziewiętnastowieczni dżentelmeni ucałowali cię w rączkę na odchodne i życząc wielu upojnych nocy, poszli sobie. Przez uchylone okno usłyszałaś, jak towarowa ciężarówka startuje z piskiem opon.
Oglądałaś Mettatona przez kilka dobrych minut. Macałaś, gładziłaś, badałaś. Zmierzwiłaś mu włosy. Były miękkie i przyjemne w dotyku. Jego mechaniczne ciało było chłodne, ale gdzieś tam w instrukcji przeczytałaś, że podczas aktywności przybierze temperaturę ciała zdrowego człowieka. Hasło, tak? Musisz je ustawić. Dostałaś się do panelu i dotarłaś do tej funkcji.
- Po sygnale wypowiedz hasło do mikrofonu – odezwał się, o dziwo damski, nagrany głos. – BIIIP!
- Papaja – powiedziałaś bez większej refleksji. Raczej nie palniesz tego mimochodem.
- Hasło zatwierdzone.
Zamknęłaś pokrywę i jeszcze przez moment patrzyłaś w jego twarz. Wyglądał jak lalka, ale na pewno nie dla dzieci. Raczej dla niegrzecznych dziewczynek. Miał w sobie coś perwersyjnego, choć nie potrafiłaś powiedzieć dokładnie co takiego. Nie wiedziałaś, czego się spodziewać, to wszystko było takie szalone. Czy to źle? Brakowało ci towarzystwa. Ciepła drugiego człowieka. Nienawidziłaś ciszy, która towarzyszyła ci, gdy otwierałaś drzwi mieszkania, w którym nikt na ciebie nie czekał.
Włączyłaś go. Chwilę potem zobaczyłaś parę roziskrzonych, fioletowawych tęczówek wpatrzonych w ciebie. Poczułaś ciarki przebiegające ci po plecach, kiedy przechylił głowę w bok, a na jego twarz wstąpił uśmiech. Swobodny, ciepły i niemechaniczny uśmiech.
Share:

29 komentarzy:

  1. Ooo! x Mettaton? u, będzie ciekawie ^^ Idę czyyytać :3

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurwa. . .
    Będą seksy 😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏 😹😝
    Serio Polska? xD Zajebiste mimo tego, że za MTT nie szaleję za bardzo xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Yumi... Czy mówiłaś coś o ograniczeniach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o to że opowiadanie jest "dostosowane do dorosłego czytelnika", a nie ma tu nic takiego złego.

      Usuń
    2. Ale to dopiero pierwszy rozdział >_> Autorka uprzedziła mnie, że pojawią się sceny erotyczne.

      Usuń
  4. Aa jaka ekscytacja <33 Jakoś nigdy specjalne nie przepadałam za Mettatonem, ale coś czuję, że po tym opku to się zmieni XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm ja tam go zawsze lubiłam, na początku strasznie podobał mi się mało popularny ship MTT x Alphys więc~ Do teraz uważam, że można byłoby zrobić genialne opowiadanie z trójkątem - Undyne x Alphys x MTT

      Usuń
    2. Yumi, z twoim talentem wszystko jest mozliwe

      Usuń
  5. Zapowiada się super! I te teksty, omg xD

    OdpowiedzUsuń
  6. ...
    Gotuje...? Sprząta...? Romantyk...?
    Kurczaki, bierę go!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka męska i trochę bardziej metalowa Merry Sue, co nie? xD

      Usuń
    2. Hehe nooo xD ciekawa jestem czy faktycznie taki będzie :) dla mnie dodatkowo powinien mieć jeszcze funkcję Masażysta i Zarabiaj Piniążki xD

      Usuń
    3. Pamiętaj, że możesz ustawić go takim jakim chcesz, więc myślę, że i takie ma oprogramowania w siebie wmontowane :D

      Usuń
    4. Czy realni mężczyźni nie mają gdzieś schowanego takiego panelu? XD bardzo bym chciała xD

      Usuń
  7. Ciekawie się zapowiada. A Mettatona lubię.
    A te teksty były zajebista!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? :D Strasznie polubiłam tych robotników tacy prości, sympatyczni i bezceremonialni ludzie xD

      Usuń
    2. Zgadzam się. Idealne ukazanie prostych ludzi

      Usuń
  8. Jeeeeej!! Wydaje się fajnie bardzo fajnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Zakochałam się już w tym opowiadaniu!!
    Metaton , oj juz nie mogę się doczekać dalszej części ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  9. O ty w luju, co moje oczyska widzą. Muszę przyznać, że zdecydowanie mi się to już podoba ^^ Czekam na ciąg dalszy :3
    Sama aż poszukam takich ofert po necie xD W końcu czego to ludzie nie wymyślą x3 Może znajdzie się nawet coś podobnego xD A sexy botki zawsze będzie można dokupić do dopełnienia całości :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE