Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Jest to alternatywne zakończenie do rozdziału Gorąca chwila Część 1 opowiadania Sześć Szkieletów w Twojej szafie - czyli co by było gdyby, Undyne jednak nie pojawiła się na czas i nie wyciągnęła Czytelniczki z domu pełnego szkieletów w rui.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans / Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Bawidełko
Magiczny dotyk
Pan i Sługa
Kochaj się ze mną (obecnie czytany)
Niespodziewana Gwiazda Wieczoru
Pogoń
....
Magiczny dotyk
Pan i Sługa
Kochaj się ze mną (obecnie czytany)
Niespodziewana Gwiazda Wieczoru
Pogoń
....
O Boże. Cierpiałaś. Okryta ranami, śladami zębów, zadrapaniami. Znamiona godzin, nie zaraz, całych dwóch dni jakie spędziłaś w pokoju Blue. Dobra wiadomość jest taka, że tuliłaś w swoich ramionach tego śpiącego zboczonego aniołka, czując ciepło bijące od jego kości. Jego paląca potrzeba w końcu zniknęła, oddychał spokojnie, wdech i wydech. Byłaś pewna, że biedak umarłby jeżeli zostawiłabyś go na pastwę losu samego w pokoju. Więc było warto. Miałaś zamknięte oczy, czułaś jak jego żebra opadają i podnoszą się w miarowym oddechu. Przytulał się do Ciebie mocno. Minuty? Godziny? Nie liczyłaś już czas jak długo trwałaś tak obok nagiego kościotrupa. Po jakimś czasie zostałaś delikatnie wyciągnięta ze snu przez czyjeś silne ramiona, które oswobodziły Cię z objęć Blue. Otworzyłaś oczy, ledwo dostrzegałaś znajomą pomarańczową bluzę pachnącą papierosami i miodem i czymś, czego nie jesteś w stanie rozpoznać.
-Mmm Stretch?
-ciii, nic nie mówi – szepnął biorąc Cię na ręce niczym pannę młodą. Przekręciłaś się ze zmartwieniem wypisanym na twarzy w stronę śpiącego Blue, Stretch zaśmiał się cicho – nie martw się, z tego co widzę nie obudzi się jeszcze dłuuugo – zarumieniłaś się wtulając twarz w jego bluzę. Wyniósł Cię nucąc cicho pod nosem. Jego kołyszące kroki przywoływały ból ran, lecz dało się to znieść. Jak miałaś zaspokoić Stretcha w tak paskudnym stanie? Może powinnaś poprosić go, aby podrzucił Cię do pokoju Papyrusa by ten Cię uzdrowił... Za późno. Już leżałaś na jego łóżku, kiedy się podniósł rozejrzałaś się po jego pokoju. Dawno Cię tu nie było. Wsunął Ci coś w rękę. O cukierek. Potem położył kubek na stoliku. -zjedz to i wypij to, to wyleczy twoje rany – nie chciałaś nawet pytać jakim sposobem, wrzuciłaś po prostu cukierka do buzi. Ciepło rozlało się po Twoim języku, gardle, brzuchu. W oczach mniejsze rany się goiły, większe wyraźnie zaczynały znikać. Siniaki zmieniały barwy by potem wyblaknąć. Magia! Nigdy wcześniej jej nie próbowałaś. Stretch stał trzymając ręce za plecami. Pamiętasz, że pierwszego dnia rui był strasznie tulaśny... czyżby wstrzymywał się przez ten cały czas, póki Ci się nie polepszy stan?
-Nie mam nic przeciwko, abyś się do mnie przytulił kiedy będę to pić, na...-nie dokończyłaś, a już był za Tobą, przyciągnął Cię do siebie i oplótł ramionami Twoją talię wtulając twarz w tył Twojej głowy chowając ją wśród włosów. O rany, właśnie zorientowałaś się, że nadal jesteś naga. Czułaś jak jego długie, twarde palce błądzą po gołej skórze. Bałaś się, że nie zdążysz wypić swojego.. cokolwiek to było, lecz równie mocno jak Cię pragnął, nie chciał Ci przeszkadzać w kuracji, po prostu nucił w Twój kark. Napój był słodki i pozostawił po sobie dziwny posmak, lecz jak tylko opróżniłaś kubek czułaś, jak ból z mięśni znika. Z westchnięciem ulgi odstawiłaś puste naczynie na stolik. Stretch przesunął palcami po Twoich bliznach na plecach. Chciałaś się postawić, ale byłaś zbyt zmęczona na cokolwiek.
-to właśnie to ukrywałaś? - zapytał cicho kreśląc kciukiem ślady na największym znamieniu przy kręgosłupie. Przytaknęłaś przygryzając wargę by powstrzymać jęknięcie – twoja rodzina? to przed nią uciekasz?
-Tak jakby
-....skończyłaś pić?
-Tak. Dzięki. Jest mi o wiele lepiej. - Poczułaś jak się odchyla tylko po to aby wygrzebać coś i podał Ci materiał przez głowę. Ciepły, pachnący miodem i papierosami. Jego bluza. Wsunęłaś ręce w rękawy. Zastanawiałaś się dlaczego daje Ci swoje ubrania, a kiedy chciałaś go o to zapytać czułaś na sobie jego ręce... znowu. Jego dotyk był delikatny, nawet delikatniejszy niż Papyrusa. Przekręcił Cię i położył na poduszki będąc na górze.
-podobasz mi się w mojej bluzie – wyjaśnił, przesuwając dłonią po materiale – chciałem zobaczyć cię w niej jeszcze raz od czasu tamtej nocy w letniskowym domku... wybacz że wtedy kłamałem, tak swoją drogą, wszystko pamiętam.
-Wiedziałam! - chwyciłaś za jego mostek. Zaśmiał się sunąc po Twoim ciele przez swoją bluzę.
-na gwiazdy... mam cię tutaj, w swoich ramionach... może to przez ruję, ja.. hm... powinienem trzymać chyba język za zębami – ostatnią cześć wybełkotał przystawiając zęby do Twojego obojczyka. Mimo tego czułaś jego uczucia były aż nad to wyraźne teraz i kiedy nie był w rui. Ta krótka chwila pieszczot była relaksująca. Cieszyłaś się, że chociaż jeden z nich do końca nie postradał rozumu.
-Nie rób tego – pogładziłaś jego twarz rękami, muskając jego policzki ozdobione delikatnym kolorem pomarańczowym – Mów co chcesz.. ja wszystko zrozumiem. - mimo wszystko wygląda na to, że póki co zdecydował nadal trzymać swoje myśli w głowie, bo nic nie powiedział, popatrzył się tylko na Ciebie czule. Przekręcił się z Tobą na bok i wolną ręką pogładził po włosach, druga zabłądziła pod bluzę. Czułe, powolne, troskliwe dotyki. Chciał zapamiętać każdy milimetr Twojego ciała, przystawił swoje zęby do Twoich ust, język powoli sunął po dolnej wardze. Zadrżałaś wtulając się w niego bardziej, kiedy pieścił Twój brzuch. Potem powoli wrócił na plecy ręką. Pocałunki z czułych i delikatnych stawały się głębsze, wypełnione pragnieniem, dłuższe i żarliwsze. Znowu przesunął się na górę. Nikt z was nic nie mówił, wasze ciała porozumiewały się ze sobą perfekcyjnie. Palcami znaczyłaś ślady na jego żebrach, kręgosłupie, mostku i czaszce. On tymczasem delikatnie wsuwał się między Twoje nogi. Czułaś go na sobie, lecz nie było to nic niewygodnego. Myślenie stawało się trudne. Jak masz myśleć, kiedy ledwo możesz złapać oddech, zaś jedyne co czujesz to wewnętrzny ogień łaskoczący Twoje podbrzusze? Jak możesz w ogóle myśleć, o tym, że nie możesz myśleć kiedy on nie ma na sobie koszulki, zaś jego gorące żebra stykają się z Twoimi wrażliwymi piersiami sprawiając, że jęczysz delikatnie w jego usta kiedy wasze języki wirują ze sobą w tańcu? Wspaniały. Cudowny. Niewiarygodny. Te słowa krążyły po Twojej głosie kiedy powoli, powoli bardzo powoli odsuwał się od Twoich warg pozwalając, by przez krótką chwilę połączyła was jedynie nitka błyszczącej śliny. Patrzył w Twoje oczy, jego własne jarzyły się magicznym światłem. Oboje dyszeliście ciężko. Twoje zmysły powoli zaczynały powracać, przez ten czas żadne z was nie przełamało wzrokowego kontaktu.
-Ł...ł.. - próbowałaś powiedzieć.
-....łał – skończył i natychmiast zarumienił się bardziej, tak słodko, niczym dziecko. Lecz nie próbował się ukryć.
-Tak... łał – powtórzyłaś. Oboje po prostu... patrzyliście się na siebie przez dłuższą chwilę. Ignorował własne pragnienia, aby traktować Cię delikatnie. Czuła miłość Reda była niczym w porównaniu do tej, którą otrzymywałaś od Stretcha. Czułaś, że całe ciało ozdrowiało po tym pocałunku. Kobiecość zaczynała pulsować przyjemnym ciepłem przypominając Ci jak sama bardzo go pragniesz. Nie umiałaś oderwać swoich oczu od jego, lecz wiedziałaś i czułaś jak jego magia próbuje znaleźć ucieczkę spod jego spodni. Na co on czekał? Na pozwolenie? Na znak, że go pragniesz? - P..papyrus... - szepnęłaś czule. Zamknął usta i popatrzył na Ciebie w skupieniu słysząc swoje prawdziwe imię.
-p...powiedz jeszcze raz – poprosił cichutko. Zaczął rozpinać guziki swoich spodni, bardzo powoli. Wstrzymując w oczekiwaniu oddech, chwycił za zapięcie suwaka. Dłonie zatrzymałaś na jego żebrach, palcami gładziłaś chropowate kości.
-...Papyrus... - westchnęłaś unosząc głowę aby cmoknąć go w szczękę. Zamknął oczy i rozsunął suwak.
-kurwa... laleczko.. - jęknął, jego magia znajdowała się przy Twojej płci – na gwiazdy... jesteś taka piękna... jesteś.. kurwa.... idealna – zarumieniłaś się na dźwięk tego komplementu. Był taki oczarowany, pozostali tacy nie byli, nawet Papyrus, który mimo wszystko nie komplementował Cię.
-Pocałuj mnie – poprosiłaś, a on usłuchał. Przywarł do Ciebie, czułaś jak jego kutas ociera się o Twoją kobiecość próbując nawilżyć się. Jęknęłaś czując, jak drażni łechtaczkę. Nadal próbował zapamiętać. Każdy jęk i każdą sekundę. Chciał pamiętać wszystko.
-od tak dawna tego pragnąłem, odkąd cię zobaczyłem – jęknął w Twoje wargi – na gwiazdy... ledwo dwa tygodnie temu okazałem się debilem... nienawidziłaś mnie, a teraz jesteś..
-Mmm... nigdy cię nie nienawidziłam, Stretch... ah... Papyrus, nig-aaah~! - pisnęłaś kiedy zaczął całować Cię za uchem, zaś główka jego członka zaczęła wślizgiwać się w Ciebie – N-nigdy... bym nie... - warknął wsuwając się powoli, czerpiąc pełnymi garściami z każdej sekundy waszej miłości. I Boże, Ty też. Pomijając zdesperowany ogień wypełniający Twoje wnętrze nie chciałaś aby przyśpieszał w obawie, że zniknie to magiczne uczucie między wami. Był taki, taki, taaaaaki delikatny. Oboje znowu patrzyliście się w swoje oczy i czy to prawda, czy po prostu byliście kierowani przez feromony, żadne z was nie chciało, aby to się skończyło. Po chwili, która zdawać by się mogła wiecznością, w końcu wypuścił powietrze, pogłębiając pchnięcie, wypełniając Cię rozkoszą. Wasze dłonie powoli odkrywały ciało kochanka. Oh, właśnie jego ręce podciągając Twoją bluzę, aby sięgnąć do piersi. Druga dłoń delikatnie muska skórę na plecach. - Papyrus... - szepnęłaś. Mocniej Cię przytulił dając znać, że słucha. Zaczął się delikatnie poruszać, kiedy Ty próbowałaś mówić. Poruszał biodrami na wszystkie strony odnajdując czułe miejsca. - Co ty ... mmm... ahh... - objęłaś mocno jego czaszkę przyciągając ją do swoich piersi kiedy rozsunął szerzej Twoje nogi dosięgając kolejnych partii Twojego wnętrza.
-co... co ja? - jęknął językiem kreśląc okręgi dookoła Twojego sutka, by potem wessać się w niego wymuszając na Tobie jęk.
-P-proszę, Stretch... Papyrus... powiesz... co chciałeś powiedzieć – mruknęłaś kiedy zaczął poruszać się troszeczkę szybciej.
-nie chcę... abyś czuła, że oczekuję iż powiesz to samo... - próbował odegnać Twoje i swoje obawy – to pewnie przez ruję...
-Powiedz to.
-kurwa... dobrze – wygiął się i przeciągnął aby być przy Twoim uchu. Próbowałaś zagłuszyć własne jęki, aby go usłyszeć, mówił bardzo, bardzo cicho, ledwo słyszalnie - _____... kocham cię... - te słowa brzmiały tak pięknie w połączeniu z Twoim imieniem. Dwa wyrazy używane przez Ciebie z milion razy, ale nikt... no i Ty do nikogo... nie mówiłaś ich kiedykolwiek szczerze.
-O Boże – schowałaś twarz za dłońmi, próbując nie płakać, wytrzeć łzy w rękawy jego bluzy, tak aby nie zauważył. Ale zauważył, oczywiście, że zauważył. Widziałaś to po wyrazie jego twarzy – N-nie, nie, proszę, nie przestawaj, kurwa, przepraszam – westchnął cicho wsuwając ręce pod Twoją talię. W innych okolicznościach pewnie by się zatrzymał, lecz jego ruja sprawiała, że ta czynność była ponad jego siły, więc zamiast tego próbował być delikatny tak bardzo jak się to dało, ograniczając swoje ruchy do koniecznego minimum.
-nie powinienem...
-Nie, nic się nie stało – zapewniłaś go, zarzucając mu ręce dookoła karku – Nie jestem zła, po prostu nikt.. nigdy... - przytulił Cię mocniej zdając sobie sprawę ile warte są dla Ciebie te słowa.
-...nikt? ani razu? - pokręciłaś przecząco głową, opierając policzek o jego. Myślał przez dłuższą chwilę, ledwo się ruszając, potem położył Cię na plecy, złapał Twoją twarz w swoje ręce i popatrzył na Ciebie z poważnym wyrazem twarzy. - kocham cię – zamrugałaś zaskoczona – powinnaś słyszeć te słowa codziennie, zasługujesz na nie, kocham cię, twój głos, dotyk, jesteś jak narkotyk, każda chwila spędzona z tobą... każda chwila w której cię nie ma przy mnie... boję się że będzie ostatnią i już nigdy nie będzie kolejnej – Twoja twarz była czerwona od rumieńców. Ten napływ emocji wymusił łzy. Wiedziałaś, ze wszyscy Cię kochają, że on Cię kocha, oczywiście, ze to wiedziałaś, lecz sam fakt że mogłaś usłyszeć te słowa uderzył Cię. Nie byłaś pewna, czy dasz radę. Kontynuował dalej jak tylko podniosłaś ręce.
-Prz-przestań, proszę... ja... tego jest za dużo.. - miałaś przez chwilę wrażenie, że zdenerwuje się Twoim protestem, lecz zamiast tego uśmiechnął się cwanie wpatrując się w Ciebie lubieżnie
-dobrze, więc może pokażę ci po prostu co czuję – jego ręce przesunęły się po Twoich ramionach, bokach piersi, wzdłuż talii i zatrzymały się na biodrach. Zacisnęłaś ręce na prześcieradle kiedy zaczął w Ciebie wchodzić, podnosząc Cię na kolejne wyżyny rozkoszy, przypominając o tym, że nadal tkwi głęboko w Tobie. Odebrało Ci oddech, sama zaczęłaś poruszać biodrami. Zacisnął palce na Twoim ciele i przywarł w głębokim pocałunku przerywanym jęknięciami w których szeptał czule Twoje imię. Powoli, bardzo powoli... kurwa, to było takie wolne i słodkie szybko doprowadził Cię na skraj ekstazy. Czułaś jak fala przyjemności ostatecznej powoli rozlewa się po całym Twoim ciele. Szkielet pomarańczowym językiem błądził po skórze, jakby próbował zostawić na niej ślad swojej bytności.
-Pap.. - jęknęłaś, drżącymi palcami, resztką sił trzymałaś się jego kości desperacko pragnąc go bliżej siebie.
-kurwa... nie przestawaj mówić mojego imienia, dziecino... - stęknął w Twój kark i przygryzł go delikatnie. Traciłaś rozum w tej przyjemności. Jak nadal mógł być taki rozważny? Jak mógł nadal nie popaść we własne pragnienia? Panował nad sobą do takiego stopnia, do jakiego Ty nigdy nie będziesz zdolna. Lgnęłaś do jego dotyku... chciałaś go zadowolić.
-Pap... błagam.. nie puszczaj mnie – jęknęłaś kiedy podniósł się tylko po to by przysunąć Twoje kolano do piersi aby móc lepiej w Ciebie wchodzić. Jęknęłaś głośniej gdy poczułaś jak trafia idealnie w Twoje wrażliwe punkty.
-kurwa... nigdy... ja nigdy.. hnng... tego nie zrobię – straciłaś rachubę ile razy już doszłaś, jak często zmieniał pozycję aby było wam wygodnie. Właściwie to nie skupiałaś się nad tym co się dzieje, zamiast tego roztapiałaś się w uczuciu miłości jaką czułaś, która płynęła z każdego jego dotyku, pocałunku, czy cichego szeptu z jego ust nawołującego Twoje imię. Rozmowa była niepotrzebna, w ten sposób i tak nawiązaliście idealną komunikację. Sposób w jaki dotykałaś go palcami, albo w jaki zagłębiał się w Ciebie. Kochał się z Tobą, a Ty z nim. W końcu, stanowczo za szybko, usłyszałaś głośniejszy jęk i zaczął tracić nad sobą panowanie. - kochanie, ja.. - jęknął zaciskając zęby.
-Proszę – odpowiedziałaś i po chwili jego ciepła magia wypełniła Cię, dochodząc wtulił głowę w Twój kark i zamarł w bezruchu, warknięcia tłumiąc w Twojej skórze. W odpowiedzi również doszłaś zaciskając ręce na jego kręgosłupie, zaś ścianki zaciskają się na jego przyrodzeniu zatrzymując więcej jego magii w Twoim ciele. Milczeliście długo dysząc ciężko. Zerknęłaś na zegarek... kurwa... sześć godzin. Ani Ty, ani on nie chcieliście aby to się skończyło, ale ostatecznie to on podniósł się z Ciebie by złożyć na Twoich wargach kolejny długi i głęboki pocałunek. Nie wyszedł z Ciebie przez ten czas i odkryłaś, że jeszcze z Tobą nie skończył, no ale i tak nie chciałaś iść. Wyszedł z Ciebie, nie wiedziałaś co powiedzieć, ale on wiedział.
-t-tak jak powiedziałem, jesteś idealna.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiesz co? To było baaaardzo chamskie z twojej strony. Nie przeczytałeś tego opowiadania - nie komentuj. Takimi akcjami tylko się ośmieszasz i oczerniasz w moich oczach.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWięc - nie - komentuj - jak - nie - czytasz.
UsuńDobra? ^^
widziałasz muj komiks
Usuńwidziałaś*
Usuńmój*
Tak, dzieciaku i ci odpisałam na maila.
Boże... Nghhh... To, to było cudne. Nje spodziewałam się takiej czułości i delikatności ld Stretcha. Cudo, po prostu cudo. Jezu... Tak bardzo dziękuje. Yumi, tak bardzo cie kocham za to opowiadanie ❤😙
OdpowiedzUsuńByli już wszyscy oprócz sansa.... Boje się Sansa kiedy ma ruje XD ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńNie tylko ty :D
UsuńOho, przemyśl dokładnie.... nie zapomniałaś o kimś? XD
Usuńaaaa Pink i (pap z lust [ nie pamiętam jego imienia XD]) ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)?
UsuńAktualnie to jest mój ulubiony rozdział, on jest taki cudny i słodki <3 Skretch był taki czuły i delikatny dla czytelnika, czekam na kolejne rozdziały ♥
OdpowiedzUsuń*Dawać Sansa!!!!* -woła tłum czytelniczek
OdpowiedzUsuńKlasycznego!!!
UsuńYEY!!! Jak się jaram na kolejny roździał!!! (Tak, piszę to przed przeczytaniem)
OdpowiedzUsuńNajlepsza część ze wszystkich
OdpowiedzUsuńŚmiejcie się jak chcecie, ale sama się po płakał m jak on jej(nam) powiedział "kocham cię"...
OdpowiedzUsuńTo takie słodkie TT^TT
nie tylko ty ;)
UsuńAwww, słodkie. Cooo prawda, ostatnio jakoś minęła mi faza na tego Papsa, ale bardzo miło się czytało ^^ O boziu,wyobrażam sobie, gdyby na rp, 6 osób zaczęło grać szkielety z tego opowiadania! Na kolejnym weselu, mogłaby być niezła orgia XD
OdpowiedzUsuńCholera jasna kiedy te szkielety WYPROWADZĄ SIĘ Z TEJ SZAFY Z IKEY XD?
OdpowiedzUsuńpoważnie kto takie opka czyta?...*czyta poprzednie komentarze *
ooooooo shit o_O
Khem, zachowuj się dobra? ^^
UsuńOMG. Mówiłam to tysiąc razy i mówię jeszcze raz, kocham to opowiadanie. I dzięki temu że od początku faworyzowałam Stretcha przyjaciółka zaczeła mnie z nim shipować co jest nawet interesujące. Hah, ideał mówi nam że jesteśmy ideałem <3 Ii ja tu się rozgadałam o wspaniałości opowiadania a tu podziękowania za przetłumaczenie tak długiego tekstu należą się tobie, Yumi :3
OdpowiedzUsuńO rajku.
OdpowiedzUsuńTo było po prostu słodkie. Jak miodek. Po prostu słodkie. I tyle.
Brak mi słów.