31 sierpnia 2017

Undertale: Gra w kości -Przyjaciele [The Skeleton Games -Friends] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Przyjaciele (obecnie czytany)
Popatrzyłaś na półkę wypełnioną grami w Twoim mieszkaniu. Na jednej nodze skoczyłaś do pralni zabierając swoje ubrania i kilka ciuchów Sansa kiedy były gotowe. Dodatkowo przystanęłaś przy zlewie i umyłaś zęby i usta po dziwnym posmaku magicznych wymiocin. Teraz czas wybrać nową grę. Nie zajmie wam długo pokonanie ostatniego bossa w Silent Space 4. Będziesz potrzebowała coś na później. W co by zagrał Sans? Co by mu się spodobało... Był zdecydowanie nowicjuszem w grach, więc wybranie czegoś nie będzie trudne, albo wręcz odwrotnie? Innym razem Dark Souls... no i nie masz ochoty grać sama. Poszłaś do multiplayerów. Nie chcesz aby po prostu siedział i się patrzył. Tutaj chodzi o niego. Porównywanie Twoich umiejętności i jego, to zły pomysł. Dlatego gra w której będziecie mogli być oboje i w której skupi się na swojej postaci to najlepszy wybór. Nic co zmuszałoby Was do walki przeciwko sobie, pokonałabyś go. Wybacz Mario Kart. Zawiesiłaś wzrok na Portal 2.... Mmmm znasz tę grę jak własną kieszeń i nie chcesz aby siedział i gapił się jak sama rozwiązujesz wszystkie zagadki za niego. Może Left 4 Dead? Obrazi się, jeżeli będzie musiał zabijać zombie? Czy zombie to są szkielety? A może będzie je traktował jak ludzi i pokocha zabijanie ich? Czy są potwory zombie? Nic na ten temat nie mówił kiedy graliście w Silent Space 4, postacie w niej są trochę jak zombie... kosmiczne zombie. Ostatecznie wahałaś się między Lost Planet, Borderlands oraz Warriors. Zabijanie ludzi, czy fantastycznych stworów nie powinno mieć dla niego znaczenia. Dodałaś jako bonus Viva Pinata 2 aby mógł pograć sobie samemu. Uwielbiałaś jak ludzie na nią reagują. Nim wyszłaś poszłaś do kuchni i wzięłaś butelkę musztardy którą kupiłaś. Dodatkowo zabrałaś ze sobą dodatkowego pada, jakby nie miał jeszcze jednego, wszystko to położyłaś na praniu Sansa i wyszłaś. Kiedy weszłaś do jego mieszkania siedział na kanapie z rękami założonymi za głową, wyraźnie pogrążony w myślach
-Długo ci zajęło – marudził 
-Już prawie kończymy grę
-Powiedziałem, że mam to gdzieś. 
-Ja... wzięłam z sobą pranie jaki już masz gotowe – chciałaś to zaoferować w ramach pokoju
-Zostaw to. - Wzięłaś rzeczy z góry ciuchów i podeszłaś do jego konsoli aby ją włączyć. Leżała na pudełku obok małego telewizora. Dookoła były poplątane kabelki. Wsadziłaś płytkę i podpięłaś pada. System zaczął się aktualizować. Łoooo, to zajmie wieczność! Może w tym czasie powinnaś zająć się rzygami? Przeszłaś obok małego kościotrupa na kanapie i nim poszłaś po sobie posprzątać podałaś mu butelkę musztardy. Wziął ją bez patrzenia na Ciebie, otworzył i przystawił do zębów biorąc większy łyk... 
-Phhhhhtttt – splunął musztardą – Co do DIABŁA?! 
-A teraz co ci nie pasuje? - przeniosłaś na niego wzrok zauważając, jak powoli żółta plama pojawia mu się na ubraniu od wewnątrz. 
-Ja pierdolę! Popatrz co zrobiłaś! 
-Uuuhg, co tym razem zrobiłam źle? - jęknęłaś zasłaniając twarz. 
-To pierdolone ludzkie jedzenie, prawda?
-Ale myślałam... wiem, że potwory mogą jeść ludzie jedzenie – rzuciłaś zza palców. 
-Ta, kurwa Amerykę odkryłaś. Te, które nie mają fizycznego żołądka nie mogą jeść waszych śmieci! 
-To dlaczego nic nie powiedziałeś, kiedy ci ją podawałam?
-Nie byłem skupiony pieprzona idiotko! Teraz muszę wziąć prysznic aby zmyć z siebie to chujostwo. - warknął wstając 
-Przepraszam... nie chciałam...
-Ta, jasne, mniejsza, jesteś tylko głupim chujowym człowiekiem który umie wszystko pierdolić. Skoro nic o nas kurwa nie wiesz, zostaw nas w spokoju! - Nie miałaś nic na swoją obronę, po tym co dzisiaj zrobiłaś, więc milczałaś. Siedziałaś cicho kiedy krzyczał na Ciebie. Czekał chwilę, aż mu się odgryziesz, ale kiedy tak nie zrobiłaś poszedł do łazienki, omijając kałużę wymiocin na podłodze. Kiedy usłyszałaś, że leje się woda wypuściłaś powietrze, które trzymałaś. Naprawdę spierdoliłaś. Potraktowałaś jego wyjście jako znak, że czas posprzątać podłogę. Znalazłaś płyn i papierowe ręczniki i mopa. Nadal wymiociny były ciepłe i delikatnie świeciły. Przyglądałaś im się dokładniej kiedy je zmywałaś. Lepka magia. Coś co tworzą potwory. Może imitować ludzkie jedzenie, wygląd i kolor, ale tak naprawdę to nie jest nic ludzkiego. To fioletowa maź, która śmierdzi jak odpady z fabryki słodyczy. Rząd szybko zakazał łatwej dostępności potworzego jedzenia. Miało to coś wspólnego z działalnością grup anty potworzą. Zasłaniali się tym, że coś co może leczyć rany, zrastać kości i inne rzeczy musi wpływać na DNA. Potworze jedzenie to cud na który czekała medycyna od lat. Po miesiącach testów odkryli, że może być bezpiecznie pożywane przez ludzi. Rząd zluzował nieco zakazy. Pech dla Ciebie, że potworze jedzenie nie dostarcza Ci niezbędnych witamin i minerałów. Ludzie nie mogą żyć spożywając tylko magię, zaś niektóre potwory nie mogą tknąć ludzkich potraw. Żyjesz od setek lat lecz nigdy nie doświadczyłaś czegoś takiego. Nigdy nie było potworów. Czułaś dziwne uczucie towarzyszące czemuś nowemu i interesującemu. Chciałaś dowiedzieć się o nich wszystkiego. Przełamać bariery kulturowe, rozgryźć każdą tajemnicę, poznać każdy sekret. Choć jednocześnie, nic na siłę, nic za szybko. Bo jeżeli to zrobisz.. cóż, przestanie to być takie ciekawe. To dlatego uwielbiasz technologię. Zawsze coś się dzieje. Wychodzi coś nowego, coś innego jest odkrywane, coś co warto spróbować. Technologia nie nudzi, przynajmniej Ciebie. No i teraz pojawiły się wspaniałe potwory, chcesz ich poznać. Chcesz się z nimi zaprzyjaźnić. Chcesz być jedną z pierwszych osób która ich zrozumie. Zazwyczaj wiesz jak działa świat, ale pierwszy raz od bardzo dawna, robisz błędy, potykasz się i upadasz. Nie tak łatwo się z nimi zaprzyjaźnić. Nie wiesz co czuć. Może powinnaś spróbować inaczej? Skończyłaś mopić podłogę upewniając się, że nic nie zostało. Usłyszałaś, jak wyłączył prysznic i po chwili wyszedł z ubikacji mając na sobie czarną koszulkę z napisem „Ja nie jestem zły, Ty jesteś głupi”, bez kurtki. Jesteś pewna, że założył ją celowo. Był wyraźnie zaskoczony kiedy zobaczył, że zmywasz mu naczynia. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałaś. 
-Ja... uhh, naprawdę nie wiedziałam o jedzeniu – zaczęłaś – Chciałam przynieść ci coś co lubisz kiedy będziemy razem grać w grę, tak w ramach przeprosin za wcześniej. Ale najwyraźniej tylko pogorszyłam sprawę.
-Nic się nie stało. Naprawdę mam to gdzieś – chciał wsadzić ręce w kieszenie, ale jako, że nie miał kurtki rozprostował ręce nie wiedząc co z nimi zrobić.
-Mówisz tak często, ale myślę, że to nie jest prawda.
-Jeżeli mówię, że mam to gdzieś to mam to gdzieś – warknął. Potrzebowałaś chwili, aby uspokoić myśli nim odpowiesz. Nic nie ułatwiał.
-Masz.. masz rację.
-M-mam?
-Naprawdę nie wiem zbyt wiele o was
-No jasne, wy ludzie myślicie że jesteście mądrzy i inne takie tam chujostwa, ale nic nie wiecie o potworach. Nie znacie kurwa nawet samych siebie i kurwa nic nie wiecie o własnych pierdolonych duszach
-Ale ty też nie wiesz zbyt wiele o ludziach i naszym świecie.
-Wiem kurwa wystarczająco
-Naprawdę? Wiesz jak się prowadzi?
-Nie muszę, pierdolone skróty i takie tam, pamiętasz?
-A jak się tam chcesz dostać pierwszy raz? Wiesz jak się robi paszport? Albo jak się rezerwuje bilety samolotowe?
-Wasz rząd wyraził się jasno, nie możemy opuszczać miasta i tak.
-Ale co kiedy zmienią się prawa? Będziesz miał cały świat do zwiedzania!
-Nie pojadę. Zostanę tu.
-Więc chcesz tutaj zostać przez resztę swojego życia?
-Dokładnie tak, świat jest pełen takich samych beznadziejnych ludzi.
-Czaszeczko... czy... czy ty boisz się podróżować?
-Nie boję się tego kurwa!
-Wyszedłeś z dziury w górze i masz zamiar zostać w małym miasteczku pracując w beznadziejnych zawodach przez całe swoje życie? Nigdy nie zobaczyć świata?
-Nie ma nic dla mnie do zobaczenia
-Jest wiele do zobaczenia – nalegałaś.
-Nie łapiesz! - uderzył pięścią w ścianę – Paradujesz sobie w najlepsze i nikt się na ciebie nie gapi! Ja przejdę i ludzie gapią się na mnie! Krzyczą! Zachowują jakby mnie znali tylko na mnie patrząc! Jedyne co dostanę z tego całego podróżowania to pierdolonych ludzi którzy pierdolą to samo cały czas tylko że w innych pierdolonych językach! - krzyczał dysząc ciężko.
-Czacho...
-Chcesz powiedzieć coś głupiego? Nie martw się, nie wszyscy ludzie są źli. Popatrz na mnie! Jestem taka kochana i miła – starał się naśladować Twój głos – Ale nic kurwa nie wiesz. Myślisz, że jesteś miła, ale jesteś jakimś popierdoleńcem który chce być modny bo się kumpluje z potworami! Nie jesteśmy kurwa żadnymi egzotycznymi zabawkami abyście się nami bawili! Nie możesz biegać i dotykać nas myśląc, że nam to nie wadzi, bo nam to wadzi! - Łał, to zabolało. Lecz w głębi serca wiedziałaś, że ma rację. Traktowałaś go trochę jak zabawkę. Kiedy mówił nie, naciskałaś i robiłaś swoje. Próbowałabyś się z nim zaprzyjaźnić gdyby w twoim progu pojawił się człowiek, a nie potwór? Tak! Chciałaś to zrobić jak jeszcze myślałaś, że jest człowiekiem i gra w tę głupią grę! Jego towarzystwo sprawia Ci przyjemność nie dlatego, że jest niesamowitym fantastycznym stworem! Jasne, to bonus. Ale naprawdę lubisz z nim grać, wydzierając się na siebie i komentując. Lepiej ci niż kiedy grałaś z Ciastkiem. Przecież spędziłaś ponad dziesięć minut wybierając grę zastanawiając się w to w co on by chciał pograć! Robiłaś to bo nadal chcesz się z nim spotykać! - Nie rozumiesz bo jesteś kurewskim człowiekiem. Zawsze będziesz człowiekiem. Ludzie nas tu nie chcą i nawet jak będę zachowywał się grzecznie to nic to kurwa nie zmieni! Ohhh popatrz na te wspaniałe chodzące zwłoki! Ciekawe jak się rusza! Ciekawe jak się pieprzy! Przyjdzie i zje nasze dzieci i zgwałci nasze kobiety! Ludzie nas nienawidzą i tak, myślicie że pozżeraliście wszystkie mózgi świata, ale tak naprawdę nic kurwa nie wiecie! - Ooo nawet nie wie w jakim jest błędzie. Ty też kiedyś tak myślałaś. Był czas kiedy ludzie wiedzieli o wampirach. Wiedzieli jak znaleźć Twój gatunek i upolować. Eksperymentować na was. Starali się z wampiryzmu wyciągnąć lekarstwo na śmierć. Oczywiście, większość z was na to zasługiwało. Jesteś w stanie przyznać, że swojego czasu i ty na to zasługiwałaś.. Być upolowaną jak wcielenie koszmaru, pozbawioną mocy i męczoną przez ludzi bo tak. Lecz dobrze, że Twoje buntownicze nastoletnie wampirze ja wydoroślało. Lecz on najwyraźniej jeszcze nie. 
-Wiesz.. mylisz się... ja rozumiem – zaczęłaś
-Nie...
-ALE – przerwałaś mu – Przyznam, że nie byłam dzisiaj dobrym przyjacielem. W mojej wiedzy są dziury jeżeli chodzi o potwory, magię i dusze. Są rzeczy których nie wiem i pewnie nigdy nie zrozumiem.
-To dlatego powinnaś.
-To dlatego TY powinieneś mi pomóc – gapił się na Ciebie – Nie będę znikąd wiedziała co możesz, a czego nie możesz jeść, jak wiele snu potrzebujesz, kiedy jest ci za gorąco albo za zimno, kiedy chcesz być dotykany a kiedy nie. Nie wiem nawet czy musisz się myć codziennie czy tylko kiedy się ubrudzisz.
-Oczywiście, że się myję! - krzyknął
-Widzisz? Teraz już to wiem. Staram się zrozumieć, ale nie uda mi się to, jeżeli nie będziesz mi mówił. Ludzie nie zrozumieją, jeżeli im się nie przedstawicie. To będzie długie i nudne życie jeżeli postanowisz nas unikać wiecznie.
-Moje życie będzie dobre! Nie chcę go spędzić mówiąc wszystkim na ulicy, że nie mam chuja!
-....Co?! - byłaś zaskoczona – Czy... ludzie naprawdę cię o to pytają?
-Cały kurwa czas – warknął wściekle. Westchnęłaś.
-A ja myślałam, że zadaję intymne pytania. Powinnam podnieść poprzeczkę. - gapił się na Ciebie. - S-słuchaj – złapałaś się za ręce – Naprawdę lubię z tobą grać. Uważam, że to, że jesteś potworem jest zajebiste i nie straszne czy obrzydliwe czy coś. Twoja magia jest zajebista i stanowi część tego kim jesteś, nigdy nie doniosę na policję czy gdziekolwiek jeżeli ty albo ktokolwiek inny będzie jej używał przy mnie, nawet jeżeli będziesz mną napierdalał w ściany. Zwłaszcza, kiedy zasługuję na dobre i mocne napierdalanie w ściany. Ale nawet jeżeli byś nie był potworem nadal bym chciała z tobą grac, spotykać się, bo uważam że jesteś fajny. Jesteś najprawdopodobniej najzabawniejszą osobą jaką poznałam od bardzo dawna... Ale chciałabym abyś więcej mi o sobie opowiedział. Nie ukrywał informacji o sobie tylko dlatego, że nie chcesz o nich gadać, albo że to marnowanie czasu. Jeżeli nie chcesz i naprawdę nienawidzisz mnie tak mocno jak to zaznaczasz, zrozumiem. Poddam się i w tej chwili wyjdę i dam ci spokój – Miałaś nadzieję, że tego nie zrobi. Naprawdę nie chciałaś, aby teraz Cię wygonił. Sans stał wmurowany, przez jego twarz przeszło kilka emocji kiedy myślał co Ci odpowiedzieć. -
-J-ja.. - przyglądałaś się jak powoli zaczyna się rumienić – Ja nie nienawidzę cię... tak kompletnie – patrzył się na bok – To nie tak... że nie lubię z tobą grać. No i nic nikomu nie powiedziałaś o magii kiedy przez przypadek jej użyłem. - powoli podniósł wzrok do czasu, aż odszukał nim Twojego – Ale nie dotykaj mnie kiedy mówię, abyś tego nie robiła.
-To... będzie trudne
-Że co kurwa?! Po prostu mnie nie dotykaj!
-Ale jesteś słodki! Wiem, że powiedziałeś, że twój brat jest seksowny i widzę co miałeś na myśli, ale nadal jesteś numerem trzy na mojej liście najbardziej atrakcyjnych potworów. - teraz to dopiero zrobił się czerwony.
-Z-zamknijsię! N-nie mów tak! Nie jestem k-k-k-kurwa s-słodki! - warknął. Zaśmiałaś się.
-Heh.. więc odpowiada ci to? Abyśmy byli przyjaciółmi? Musisz mi powiedzieć jasno.
-Ja.... Cz-czy muszę odpowiadać na wszystkie pytania? - rzucił robiąc się nagle cicho
-Nie, wiem, że niektóre mogą być dla ciebie bardzo osobiste i intymne, po prostu to powiedz i zrozumiem, nie krzycz „pieprz się” kiedy nie chcesz odpowiadać.
-D-dobrze J-ja.. nie przeszkadza mi to. Nadal chcę grać z tobą w gry – w końcu popatrzył Ci w oczy – i nie szczerz ryja.
-Nie mogę poradzić. Cieszę się, że lubisz ze mną grać. - Nie tylko z tego powodu... nadal się uśmiechałaś.
-Czego? - warknął.
-Mogę cię przytulić teraz?
-NIE! - krzyknął robiąc krok w tył. 
-Dobrze.. - rzuciłaś trochę smutna, ale spodziewałaś się takiej odpowiedzi. Nadal się patrzył tak, jakby Ci nie ufał.
-Nie masz zamiaru zrobić tego z zaskoczenia, prawda?
-Dam ci dzisiaj spokój – nadal Ci nie wierzył – Chodź, skończmy grać, nie wiem ile uda mi się jeszcze wytrzymać by nie oglądać zakończenia na YouTube. - czekał aż usiądziesz na kanapie, sam się teleportował na drugim końcu. Aktualizacje jeszcze się nie skończyły. Postanowiłaś w tym czasie przejrzeć Undernet i zobaczyć co to jest. Wyciągnęłaś telefon i zauważyłaś wiadomość z wcześniej

CzerwonaCzacha: Pieprz się!

Pokazałaś ją Sansowi śmiejąc się.
-No co!
-Twoja wiadomość z kolacji
-...oh, um – zarumienił się na chwilę
-Chcesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
-Uhhh... mój brat... - przestał myśląc nad doborem słów – Mój brat był moim szefem w podziemiu. Musisz zrozumieć, było tam chujowo..
-Bardzo? - znowu myślał nad odpowiedzią.
-Nie wolno nam o tym rozmawiać.
-Jasne, wiele potworów tak mówi.
-Jak wielu znasz?
-Cóż, czterech z tobą
-To nie tak wielu
-Prawdopodobnie więcej niż większość ludzi. Wszyscy nas unikacie
-Ta, racja – po chwili myślenia mówił dalej – Było chujowo bo w tym czasie mój brat musiał się mną zająć, bo jestem słaby, leniwy i mam tylko jeden pierdolony punkt HP.
-Zaraz! Masz tylko jeden HP?! - krzyknęłaś zaskoczona – I nadal żyjesz?! Mogłeś się potknąć i umrzeć! Napryskałam ci w twarz sprejem! Uderzyłam w głowę! Mogłam cię zabić! - przeraziłaś się samą myślą, jak często byłaś w stanie zrobić to przez przypadek, nawet kiedy siedział na kanapie obok Ciebie. Zaraz, HP oznacza...
-Nie jestem aż tak kurwa słaby! No i nie tak to działa...
-Um.. dobra.. więc... jak to działa? - powiedziałaś powoli.
-Możesz dostać bonusowe dziesięć HP za wyspanie się
-To.. ma sens, ale, serio... logika gier?
-Tak to działa, mnie nie pytaj
-...
-Więc mogę mieć jedenaście punktów tak długo, jak jestem wyspany. No i fizyczne uszkodzenia nie mają wpływu na potworzą duszę, znaczy się od nieożywionych obiektów. To magia tworzy nasze ciała i sama je naprawia. Więc jak się potknę nic mi się nie stanie. Rany na duszy i rany na ciele to dwie różne rzeczy – otworzyłaś ucha chcąc coś powiedzieć, ale Cię powstrzymał. - Potwory, nie tak jak ludzie, i tak nieco inaczej rozumują uszkodzenia. Nie umiemy atakować za bardzo bez używania naszej magii. Tak długo jak unikam ataków magicznych, tak długo jak nic nie zagraża mojej duszy, nic mi nie będzie. Jestem dobry w unikach, tak długo jak jakiś głupi człowiek nie spróbuje mnie podejść. - gapił się na Ciebie wymownie – Lecz możliwym jest dostanie obrażeń od człowieka. Choć to inna historia. Ludzie są tak naprawdę zdanie silniejsi niż my.
-Chyba to gdzieś słyszałam, ale nie wiem o co chodzi. Macie magię, jestem pewna że ja nie umiem się teleportować czy napierdalać ludźmi w ściany, czy unosić obiekty albo tworzyć kości – uśmiechnął się lekko.
-Ludzie nie potrafią atakować za pomocą magii, jasne, ale macie coś znacznie gorszego. Jeżeli jakiś człowiek uweźmie się i będzie chciał zabić potwora z nienawiścią, zrobi to, fizyczne obrażenia będą oddziaływać na nasze dusze. Chodzi o prawdziwe emocje i z jakichś powodów ludzie są w stanie wykorzystać je atakując nasze dusze.
-To... brzmi strasznie. - uśmiechnął się przerażająco. 
-To jeszcze nie jest najgorsze. Jeżeli potwór się spodziewa może się bronić, więc nie jest tak źle. Ale kiedy potwór okaże łaskę i oszczędzi cię, a ty go uderzysz, nie ma znaczenia jego HP, nic nie oszczędzi cię przez kłamliwym, nienawistnym, morderczym człowiekiem – Siedziałaś w ciszy analizując to co powiedział. To wyjaśnia problem z zaufaniem. Potwory są powinny być zrobione z miłości, współczucia i łaski, ludzie mogą tego użyć aby ich zabić. Sposób w jaki mówi o innych ludziach wyraźnie świadczy, że spotkał takiego człowieka...
-Cóż, cieszę się, że jestem pełna miłości. Może uda mi się cię uzdrowić?
-Uzdrawianie to nasza specjalność. Mordowanie wasza – nadal uśmiechał się złowieszczo. Chrząknęłaś.
-...cóż... to podbudowało moją pewność siebie. Cieszę się, że mi powiedziałeś. Nie chciałabym przez przypadek cię zabić bo byłabym zła czy smutna czy w zabawie.. To dlatego nie lubisz jak cię dotykam? Bo nie zamierzam cię skrzywdzić w żaden sposób
-Nie lubię jak ktokolwiek mnie dotyka! - warknął.
-Oh... Um... O czym mówiliśmy na początku?
-Dlaczego zwracam się do brata Szefie. To dlatego, że był moim szefem i mam jedno HP kiedy działo się źle, potwory potraktowały to jako oznakę słabości, pomagał mi. Koniec!
-Ta. - W pokoju zrobiło się cicho przez chwilę. Przypomniałaś sobie, dlaczego trzymasz w ręce telefon i odblokowałaś go znowu zerkając na aplikację Underneta. - Wiesz... - zaczęłaś zerkając na listę profili - ... jeżeli masz jakieś pytania odnośnie ludzi i naszych dziwnych zachowań czy coś, wal śmiało. Przyjaźń działa w obie strony, mi to nie przeszkadza, tematyka dowolna, seksualna, reprodukcyjna, nie mam zahamowań. Ostrzegam jednak, że opowiem ci wszystko z dokładnymi szczegółami. Niczego nie pominę. Heh, choć pewnie wszystko o co chcesz zapytać znajdziesz w internecie.
-Ummm... c-cóż... właściwie – zaczął nerwowo
-Oh, więc jest coś!
-To głupie, zapomnij – odwrócił wzrok
-Co? Ej, ja nie osądzam
-Czy... czy możesz słyszeć bicie własnego serca? - Na chwilę zamarłaś, a potem parsknęłaś śmiechem
-Pffft, ta, myślałam, że zapytasz o coś bardziej osobistego? Tak, mogę je słyszeć
-I ono się zmienia?
-Tak, jeżeli podejmujesz się fizycznej aktywności twoje mięśnie potrzebują więcej tlenu więc serce szybciej pompuje krew która go transportuje.
-Heh, to całkiem zajebiste – jego uśmiech lekko drgnął
-Czy... czy powiedziałeś właśnie, że coś ci się podoba w ludziach?
-Nie w ludziach, zwierzęta też mają serca
-Oooo popatrz na siebie! Pozytywnie zaczynasz myśleć o ludziach!
-Wszyscy mogą zdechnąć – warknął
-Łał, dzięki...
-Kurwa... uh... - zerknął na bok.
-Wiesz, nie przeszkadza mi twój rasizm
-To nie rasizm, to fakt.
-Ałć, to zabolało. Totalnie jesteś rasistą. - właśnie robiłaś konto na Undernet. Przystanęłaś na okienku z datą urodzenia próbując sobie przypomnieć co mówi Twój dowód. - Wiesz, nie tylko ja mogę to usłyszeć. Jeżeli chcesz też to możesz – zaproponowałaś.
-M-mogę?
-Tak i poczuć.
-Ta... widziałem to na nagraniu
-Jakim nagraniu? - popatrzyłaś na niego zmieszana.
-Musieliśmy się „do edukować” przez filmy, wasz rząd zmusił nas do oglądania kupy programów edukacyjnych o tym jak działają wasze ludzkie ciała. Było też kilka o właściwym zachowaniu, no i musieliśmy zdać kilka kretyńskich testów. Zachowywali się tak, jakby naszym pierwszym pragnieniem po wyjściu na powierzchnie było zmolestować wasze kobiety. 
-Hahahaha, co? Zmusili was abyście oglądali filmy edukacyjne o seksie? Ale jaja! Musisz opowiedzieć mi o tym więcej!
-Jaaasne – warknął gniewnie. Odstawiłaś telefon i popatrzyłaś na niego.
-Więęęęc... chcesz usłyszeć?
-C-co... teraz?
-Tak. Jeżeli... jeżeli chcesz
-Uhh... j-jasne
-Dobrze, położę się, a ty przystaw to miejsce gdzie masz ucho tutaj. Wtedy powinieneś usłyszeć – wskazałaś na miejsce gdzie masz serce. Oparłaś się o podłokietnik.
-Uhhh – jego twarz zrobiła się czerwona
-Co?
-Naprawdę mogę?
-Po prostu przystaw tutaj głowę, skoro mówię że możesz to możesz.
-D-dobra – Sans powoli przesunął się na kanapie w Twoją stronę, wyglądał na zdenerwowanego. Klęknął na kolanach przysuwając się do Twojej piersi. Przyglądał Ci się z uwagą swoimi czerwonymi źrenicami, rumienił się, pocił. Jego ostry uśmiech opadał z każdym centymetrem bliżej Twojej piersi, zawahał się na chwilę, a potem położył. Leżał przez kilka sekund nim dostrzegłaś jak jego mina się zmienia. Usłyszał. Sama też się na nim skupiłaś, chcąc słyszeć swoje serce w tym samym momencie. - J-jest głośniejsze niż myślałem – mruknął
-Ta, pompuje z trzy kubki krwi na uderzenie
-Huh... - Trzymał tam czaszkę ledwo oddychając. Jego ciało zaczęło cicho mruczeć. Sama delikatnie i głęboko oddychałaś czując jego czaszkę. Musiałaś się pilnować, aby go nie przytulić, trzymałaś ręce po bokach, kiedy mały szkielet miał głowę na Twoim mostku i pocił się nerwowo. Cicho czekałaś kiedy nasłuchiwał jak organ pompuje życie w Twoim ciele. To dzięki krwi żyłaś, była tak podobna do tej jaką brałaś od innych. Później dzisiaj będziesz musiała się po nią wybrać. Po okresie który wydawał się okropnie długi zdecydowałaś się przemówić.
-Śpisz?
-Co.. n-nie – podniósł się szybko cały czerwony – Ten dźwięk jest.... odprężający
-Chcesz go poczuć na moim nadgarstku?
-Ahh, n-nie... właściwie to tak. - Pokazałaś mu gdzie ma przystawić swoje palce. Kilka razy musiał się poprawiać, lecz ostatecznie mu się udało. Jego kości były zimne, lecz czułaś w nich ciepło. Skorzystałaś z okazji aby przyjrzeć się jego dłoni. Wyglądała na mizerną, widziałaś wszystkie kości które ruszały się same z siebie, lecz jak się przypatrzyłaś, dostrzegłaś że między każdą jest niewielka przestrzeń która oddziela jedną od drugą. Trwały po prostu przy sobie. Gładki jak porcelana, zupełnie inny od dotyku kości jakiej się spodziewałaś. To co naprawdę Ci się podobało to to, że jego palce były ostre, niczym szpony. Zastanawiałaś się, czy ma takie od urodzenia czy sobie ja jakoś przypiłował. Będziesz musiała uważać, aby nie przyciskał zbyt mocno palców do nadgarstka. Może to dlatego zawsze jest taki delikatny? Po chwili puścił rękę i wrócił na swoje miejsce, patrzył się w telewizor a ty na telefon. - Nic się nie rusza – mruknął
-Teraz się pewnie wszystko instaluje – odpowiedziałaś. Weszłaś w dziwne pudełko w swoim profilu oznaczone hasłem „rodzaj”. Pojawiły się dziwne słowa w Undernecie. Kot. Chilldrake. Pies. Froggit. Moldsmall, Snowdrake. Madjick. Wilk. Po chwili zrozumiałaś, że to są rodzaje potworów. Zauważyłaś, że nie ma człowieka (czy wampira) ale zamiast tego prześledziłaś długą listę innych. Było ich wiele. To niesamowite jak wiele ich jest. Jest nawet rodzaj zwany Jerry. Co? Przeszłaś na dół. Nie ma Zombie. Dobrze. A więc gry z zombiakami powinny być ok. Postanowiłaś nadać sobie rodzaj którego nazwa Ci się najbardziej podoba i skończyłaś z Madjickiem w profilu. Nazwałaś się Hem0philia i kliknęłaś enter. Wyskoczyła Ci strona z informacjami. Nie chciałaś wrzucać swojego zdjęcia na portalu społecznościowym dla potworów więc ściągnęłaś zdjęcie ulubionego wroga z Silent Space 4 jako swoją ikonę. Potem poszukałaś ZłąCzachę86, jasne, że tam było. Uśmiechnęłaś się do jego zdjęcia. Pozował. Kliknęłaś na zaproszenie do znajomych nie wiedząc co więcej możesz tam robić, zamknęłaś aplikację. - Więęęc, o co jeszcze cię pytają ludzie? - zapytałaś kiedy czekaliście. 
-Jak jem.
-To już wiem – już się zastanawiałaś czy nie przynieść swojej konsoli kiedy w końcu gra się odpaliła.
-Kurwa w końcu. - nie skomentowałaś tego co powiedział, cieszyłaś się, że podoba mu się gra. Ściągnęłaś swój profil i graliście od ostatniego punktu zapisu. Kiedy się ładował popatrzyłaś na niego
-Nie ocipiejesz kiedy pojawi się ta scena
-Nic mi nie będzie.
-Dobrze, ale abyś wiedział, lubię swoją prawą stronę o wiele bardziej, więc kiedy będziesz chciał mnie znowu zabić, skup się na lewej.
-Nie chcę cię zabić! Nie chcę mieć nic na swojej duszy!
-Jasne, prześladowałabym cię jako duch przez resztę życia
-Przynajmniej nie będziesz mogła mnie przytulać
-Znalazłabym inny sposób, aby cię wkurwiać.
-Ugh – zadrżał lekko – Duchy potwory to nie są martwi ludzie
-Oh, zapomniałam – profil się załadował i rozpoczęliście grę. Weszliście do pomieszczenia z bossem.
-Pojawi się to małe gówno znowu?
-Tak, pojawi
-Dobra, grajmy. - zerknęłaś z początku na niego, lecz całkiem spokojnie wszystko przyjmował i dobrze szła mu gra. Na bossa miało wpływ to, że postać Sansa jest połączona z mazią. Biegaliście po pomieszczeniu waląc w niego i ostatecznie kumpel Sansa poświęcił się, zaś wy uciekliście w szalupie wystrzeleni w kosmos, statek kosmiczny wybuchł i zamienił się w gwiazdę. Patrzyłaś na spis osób biorących udział w tworzeniu gry, zerknęłaś na Sansa, po jego policzku ciekła jedna samotna łza.
-Płaczesz bo twój koleżka umarł?
-Co? - zaczął szybko wycierać twarz.
-Nie. Po prostu sobie coś przypomniałem! - odwrócił od Ciebie wzrok szorując czaszkę. Chciałaś go pocieszyć, ale dzisiaj przytulać go nie wolno było. Zamiast tego chwyciłaś za kolejną grę która przyniosłaś i wybrałaś dla niego.
-To takie RPG gdzie zamiast mieczy masz pistolety. Im wyższy lvl tym lepsza broń – mówiłaś pokazując mu opakowanie – Ta, Lost Planet to gra z akcją w trzeciej osobie, musisz przetrwać na zamarzniętej planecie i jednocześnie chronić się przed wrogami. A ta – podałaś kolejną – Jest podobna do tej jaką przeszliśmy. Wcielasz się w bohatera i prowadzisz armię która będzie walczyła z innym i jego armią. Mało tutaj akcji, raczej strategia. - podałaś mu wszystkie. Patrzył się na okładki.
-Ta, przyznam że kurwa nic nie zrozumiałem z tego co mówiłaś
-Oh.. uh... więc wybierz tą z najfajniejszą okładką. - Podał Ci Boarderlands. Wsadziłaś dyskietkę i czekałaś aż pojawi się ekran. Kolejna instalacja aktualizacji.
-Kurwa mać. Czy teraz aby w coś zagrać będę musiał czekać wieczność? - narzekał
-Ta, bo nigdy tego nie było u ciebie. Będzie się tak działo z każdą nową
-To chujowo.
-Ale przynajmniej naprawili problemy i błędy. Oczywiście, nie znaczy to, że gra jest od nich wolna. Błędy są naprawiane z czasem jak wychodzi.
-Tutaj jest napisane, że instalacja zajmie ponad godzinę. - faktycznie.
-Możemy iść do mnie, mam to już zainstalowane.
-Pieprzyć to, dobra – rzucił w obronie. Nim wyszliście, podałaś mu Viva Pinata mówiąc, że może to pożyczyć. - Wygląda jak pierdolona gra dla bachorów.
-Może ocenisz po tym jak zaczniesz grać? - wywrócił oczami i położył obok telewizora. Wzięłaś rzeczy poza krzesełkiem. Wychodząc z jego mieszkania uśmiechnęłaś się do siebie. Cała akcja skończyła się o wiele lepiej niż zakładałaś.  
Share:

Undertale: AU - CrashTale

Nazwa: CrashTale
Autor: LisKanekPL


Charakterystyka AU 
W tym AU Gaster jest ojcem Sansa i Papyrusa. Sans od małego pomagał ojcu w pracy królewskiego naukowca. Gaster postanowił stworzyć specyficzną duszę, która ma wszystkie cechy ludzkich dusz i będzie ona sama mogła zniszczyć barierę. Dlatego Gaster poprosił Asgora, żeby mu pożyczył ludzkie dusze i chętne potwory na ten eksperyment. Wiele potworów zginęło podczas badań, na tyle dużo, że już nikt się nie zgłaszał. Na nieszczęście właśnie wtedy Gaster odkrył jak stworzyć tą duszę, ale potrzebował ostatniego potwora, żeby potwierdzić. Wybór padł na Sansa. Po eksperymencie Sans dostał duszę, która była stymulantem wszystkich ludzkich dusz. Na nieszczęście niedługo po eksperymencie wydarzył się wypadek z rdzeniem i wszyscy zapomnieli o Gasterze i jego eksperymencie z duszami oprócz Sansa. Sans postanowił nie mówić o jego duszy, bo pewnie po zniszczeniu bariery by zginął, a chciał zająć się Papyrusem. Kiedy już Alphys objęła stanowisko królewskiego naukowca i zwiedzała laboratorium to wywaliła zebrane prochy potworów po eksperymencie z duszą i fiolki z determinacją, które się zlały. Alphys pobiegła po coś, żeby to posprzątać, ale kiedy wróciła prochu już nie było. Kiedy fabuła szła jak w podstawowym Undertale to w prawdziwym laboratorium rozwijał się nowy byt z połączania prochów i determinacji. Ten byt uformował się w Sansa.. Otrzymał też kopie duszy Sansa. Obserwując ten świat Sans 2 uznał, że nie jest perfekcyjny i nie zasługuje na prawo bytu. Więc kiedy Frisk wychodziła z ruin ponownie zobaczyła jak Sans walczy z Sansem 2. Podczas walki obaj postanowili pójść na pełną moc. Kiedy tak walczyli ich świat zaczął się wyniszczać, a kiedy Sans się skapnął, że co się dzieje to było już za późno. Wtedy Sans opuścił gardę a Sans 2 to wykorzystał i go ,,wykończył". Tak naprawdę dusza Sansa wytrwała i go przeniosła do Anty-Voidu, ale jego kod się uszkodził przez co ma błędy. Sans postanowił, że będzie bronił AU przed Sansem 2.

Crash!Sans

Czyli po prostu Crash. Crash jest bardzo spokojny,cichy i opanowany. Jest niezwykle precyzyjny,ambitny i dokładny w tym co robi. Jedyne czego nienawidzi to jak ktoś niszczy AU. Jest niezwykle tolerancyjny ale dla osób pokroju Evo nie ma cierpliwości. Crash już nie jest sędzią, ale jest obserwatorem i obrońcą AU. Jego ataki są inne niż normalnego Sans'a. Kości zostały zamienione z bezkształtną,białą energią, której może nadać kształt. Gaster Blaster'y są zastąpione wyrwami z której wylatuje strumień energii. Teleportacja się nie zmieniła. Może teraz otwierać portale do innych AU. Niebieski Atak jest teraz Białym Atakiem. Jego HP jest zbugowane więc ma go tak jakby nieskończoność przez co nie da się go zabić. Jest ubrany w białą koszulkę, czarne spodenki i biało czarne. Nosi też biały szalik od swojego Papyrusa. Jego kod ma dziury przez co np. każdy kolor który ma na siebie zmienia się na czarny albo biały. Może jeszcze zaglądać w kod więc może się dowiedzieć o swoim przeciwniku bardzo dużo.

Evo!Sans

Evo jest kopią Crasha z imitacją jego duszy. Jego szkielet szary i ma czerwone oczy. Tak jak Crash jest cichy, opanowany, spokojny i precyzyjny. Jest do tego jeszcze psychiczny, sadystyczny i perfekcyjny do obłędu. Jak się sam nazwał jest sędzią AU i każe, które uzna za nieperfekcyjne . W przeciwieństwie do Crasha jego kod jest cały. Jego ataki są takie same jak Carsha tylko że są czarne i ma Czerwony Atak. Może jeszcze wytworzyć czerwoną kulę energii, którą może wystrzelić albo wytworzyć z niej strumień energii. Wygląda jak Sans gdyż ostateczny wynik eksperymentów jest związany z Crashem. Jest ubrany w czarną bluzę z czerwonym kapturem i czerwonymi rękawami. Ma czarne spodnie z czerwonym japońskim napisem Perfekcyjnym. Ma do tego czerwono czarne trampki. Tak samo jak Crash może zaglądać w kod.
Share:

30 sierpnia 2017

Gra: RolePlay - aktualizacja regulaminu

Wiadomość krótka, ale musi zostać tutaj umieszczona.
Z dniem dzisiejszym 30 sierpnia 2017 roku zostaje wprowadzony całkowity zakaz używania broni na RP. 
W zakaz wlicza się
-broń palną
-broń miotającą
-broń białą
-broń przeciwpancerną
etc.
Tak więc kochani, zostawiamy pistolety, miny, kusze, bazooki, kołczany z łukami, karabiny, glocki i pozostałe w domu. Na terenie rp - obojętnie gdzie byłoby miejsce zabawy - nie ma nikt prawa korzystać z tego typu broni, zastraszać nią innych, używać w celach rozrywkowych, w celach pokazowych, w celach treningowych, nikt nie może od takiej broni zginąć, ani zabić. 
Amen.
Chętnych do wspólnej zabawy zapraszam
(link aktywny 24h)
Share:

29 sierpnia 2017

WAKACJE 2017

A więc tak, serdecznie dziękuję tym, którzy znaleźli chwilę w wakacje i poświęcili ją tworząc pracę na nasz wakacyjny event. Jestem dogłębnie poruszona waszymi pracami i z uśmiechem je łączyłam. Co by nie było. Spis jest alfabetyczny - zgodnie z waszymi Nickami, posegregowany w kategorie - obrazki, zdjęcia i opowiadania. :3 

Lecz nim podam Wam linki, kilka zasad aby wszystko było jasne. 
1 - Niniejsze pozycje są naszą pracą zbiorową. Tak więc jako takie mogą być drukowane przez Was pod warunkiem, że będzie tylko na domowy użytek i na waszą półkę. Jeżeli postanowicie wydrukować - proszę o nadesłanie zdjęcia. Tak, aby można było się pochwalić. Zdjęcie albo samej wydrukowanej pracy, albo Was trzymających druk. Fajnie by to wyglądało :D No i zostanie pamiątka na zawsze. Hehe. 
2 - Pod każdą pracą jest podany pseudonim autora. Niektórzy podali mi swoje strony, inni nie. Lecz nie wolno zabierać cudzej pracy i umieszczać ją w innym miejscu bez wcześniejszej zgody autora. 
3 - Autorzy prac mają do nich pełnię praw i mogą je umieszczać gdzie chcą. Miło byłoby jakby dodali, że są to pozycje na event i link, ale nie jest to nic wymaganego. . 
4 - Jeżeli komuś nie otwiera się link proszę dać znać w komentarzu. 
5 - Jeżeli ktoś chce to na maila proszę do mnie napisać na yumimizuno@interia.pl
WAKACJE 2017
Share:

28 sierpnia 2017

Undertale: Gra w kości -Jedząc ze Szkieletami [The Skeleton Games -Eating with Skeletons] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Jedząc ze Szkieletami (obecnie czytany)
-SANS, POKAŻ CZŁOWIEKOWI MIESZKANIE NIM USIĄDZIEMY DO KOLACJI – Papyrus warknął na Sansa kiedy weszliście do mieszkania. Sans wpatrywał się cały czas w tył Twojej głowy kiedy wchodziłaś. Wygląda na to, że nie podoba mi się Twoja obecność podczas posiłku. Papyrus nawet skomplementował cię kiedy zdjęłaś buty w przedpokoju, nie jak niektóre brudasy. Jak tylko przekroczyłaś próg poczułaś smród spalenizny. 
-A-ale, Szefie... Jedzenie wystygnie... 
-NONSENS, JEDZENIE MOŻE POCZEKAĆ, TRZEBA WŁAŚCIWIE POKAZAĆ GOŚCIOWI MIESZKANIE, TAK POSTĘPUJE SIĘ NA POWIERZCHNI, NIE PAMIĘTASZ CZEGO NAUCZYŁ NAS FRISK? - wgapiał się w brata. Sans pocił się odpowiadając. 
-J-jasne, Szefie. Już to robię. Uhhh, cho-chodź za mną.... paniusiu. - wskazał abyś za nim poszła. Na samym początku zaprosił Cię do większego pokoju. Był całkiem pusty. Tylko pusty materac na ziemi bez prześcieradeł, czy kocy, między materacem a ścianą była mała poduszka, no i pod ścianą nieco dalej kosz na śmieci. Byłaś zaskoczona jak czysto było w jego mieszkaniu od ostatniego razu kiedy tutaj byłaś. Spodziewałaś się stosów śmieci i ubrań. Pewnie dlatego zapchał wszystkie pralki. 
-Łał, dobrze wysprzątałeś Czaszeczko – warknął w odpowiedzi, zerkając na Twoją twarz. Miał w kieszeniach ręce lecz słyszałaś szczękanie kości o kości kiedy zaciskał pięści. - Aż tak jesteś zły że wbiłam się na twoją kolację ze starszym bratem? 
-Ja jestem starszym bratem! - przerwał – I jestem wściekły bo... zrujnowałaś... wszystko – choć mówił szeptem, czułaś, że krzyczał. Nawet tupnął nogą. Oh, a więc to on jest starszy... huh? Tego się nie spodziewałaś. 
-Jak to ja zrujnowałam wszystko? - odszeptałaś – To nie twój samochód został zniszczony. 
-Wszystko było dobrze do czasu, aż nie zaczęłaś do mnie wypisywać i grzebać w moich ubraniach! Dlaczego nie możesz zostawić mnie samego?! 
-Oh przepraszam, następnym razem jak zapchasz wszystkie pralki zaglądaj tam co jakiś czas. Chciałam wpaść do mojego przyjaciela, aby poznać jego seksownego potwornego braciszka
-Nie jesteśmy przyjaciółmi! 
-Jesteśmy
-Nie jesteśmy! 
-Jesteśmy...
-Nie jesteśmy! 
-Więc co robię u ciebie w sobotę?
-Wkurwiasz mnie! 
-SANS POŚPIESZ SIĘ I SKOŃCZ OPROWADZENIE CZŁOWIEKA! JEDZENIE STYGNIE! - głośny krzyk przerwał waszą sprzeczkę. Oboje poszliście korytarzem z sypialni do salonu nie mówiąc ani słowa. 
-A to salon – rzucił niskim głosem jakby nigdy nic. 
-Aaaa tak, widzę – starałaś się być spokojną. Potem poszliście do mniejszej sypialni. Kolejny mały materac pod ścianą. Całość wyglądała jakby nikt tam nie mieszkał. Odwróciłaś się w jego stronę szybko i szeptem krzyknęłaś. - Dlaczego tak strasznie nie chcesz, abym tutaj była?! 
-Nie wiem! Może dlatego, że cię nie lubię i nienawidzę być w twoim towarzystwie?! 
-Czaszeczko... ja już cię rozgryzłam. Jesteś jednym z tych ludzi, którzy kiedy mówią, że nienawidzą naprawdę mają na myśli: kocham cię. 
-Nic takiego nie mówię. Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego znam!
-Aaa rany, nie wiedziałam, że lubisz mnie aż tak bardzo – rzuciłaś szczerząc się. 
-DOŚĆ! Dlatego nie chciałem abyś przychodziła! Nie słuchasz mnie! 
-Sam nie słuchasz swojego serca, przestań wmawiać sobie, że mnie nienawidzisz. 
-Potwory nie mają pierdolonych serc, tylko dusze debilko! 
-To tylko nazewnictwo. Wiem, że w głębi chcesz mieć przyjaciela. 
-Nie chcę! No i jak śmiałaś tak się zachowywać wobec mojego brata?! 
-SANS! SKOŃCZ JUŻ! TERAZ! - krzyknął Papyrus. Oboje przestaliście rozmawiać i wyszliście z pokoju. Sans otworzył dla Ciebie drzwi do ubikacji i wpuścił Cię do środka. 
-A to kibel. - zerknęłaś szybko. 
-Aaa tak, widzę, bardzo ładne – zamknął za Tobą drzwi i zaprowadził do kuchni. Papyrus przygotował dla Ciebie dodatkowe nakrycie przy stoliku, brakowało jednak krzesełka. 
-SANS, NIE MASZ WIĘCEJ KRZESEŁ W MIESZKANIU? CZŁOWIEK NIE MA NA CZYM USIĄŚĆ. 
-W-wybacz szefie, mam tylko dwa. - patrzył na Ciebie z zadowoleniem. 
-WIĘC BĘDZIESZ SIEDZIAŁ NA PODŁODZE – iiii jego uśmiech szybko przemienił się w przerażenie
-A-ale Szefie.... 
-Właściwie, mogę przynieść krzesełko od siebie – zaproponowałaś. 
-NIE DBAM O TO. POŚPIESZCIE SIĘ. KOLACJA CZEKA STANOWCZO ZA DŁUGO! - Poszłaś szybko do mieszkania i chwyciłaś za krzesełko. Zastanawiałaś się nad czymś od jakiegoś czasu, ale czułaś, że nie powinnaś o to pytać Papyrusa. Chwyciłaś za komórkę i wysłałaś wiadomość do Sansa nim wróciłaś z krzesełkiem

Ty: Dlaczego nazywasz swojego brata szefem? 

Jak weszłaś do mieszkania z meblem nastałaś oczekującego Papyrusa i wkurwionego Sansa. Jedzenie zostało już podane. To jakieś kluchy z sałatką i kawałkami przypalonego kurczaka. Przysunęłaś krzesełko i usiadłaś na nim. Poczułaś wibracje telefonu, lecz zignorowałaś je to nie ładnie jest pisać przy stole. Czułaś, że cisza staje się nieznośna, kiedy we trójkę siedzieliście przy stole. Zaraz, co potwory robią przed posiłkami? Ta myśl jednak szybko wyparowała, kiedy szkielety zaczęły rozmowę 
-SANS, NA CO CZEKASZ? POŚPIESZ SIĘ I PODAJ JEDZENIE. 
-Co?... uh... Szefie, czy zwykle... 
-TAK, ZWYKLE SANS. CZY NIE WYRAZIŁEM SIĘ JASNO KIEDY POWIEDZIAŁEM, ŻE TO TY DZISIAJ BĘDZIESZ WSZYSTKIEMU PRZEWODZIŁ? TERAZ POŚPIESZ SIĘ I PODAJ POSIŁEK. UPEWNIJ SIĘ, ŻE NASZ GOŚĆ DOSTANIE JAKO PIERWSZY. TO WAŻNE, ABY DOBRZE DBAĆ O GOŚCIA. NIE BĘDĘ TOLEROWAĆ ZŁEGO ZACHOWANIA WOBEC GOŚCI W POTWORZYM DOMU! - Sans zerknął na Ciebie nim wstał i zabrał talerze by nałożyć na nie jedzenie. Nie było go zbyt wiele, pewnie ugotował dwie porcje nie spodziewając się Ciebie, więc nie było wiele strawy. Choć dostałaś małą porcję to i tak stanowczo za dużo jedzenia jak na Ciebie. Nie skończysz tego. Wzięłaś widelec i wbiłaś go w potrawę. Makaron był przegotowany i oślizgły. Małe czarne kuleczki to kurczak. Wzięłaś niewielki kęs mięsa, stanowczo przepieprzony. Do tego pokrojone nierówno pomidory, oliwki, papryka wymieszana z kluskami. Całość pokropił oliwą z oliwek. Cóż... sama chciałaś tutaj być. Powinnaś zachowywać się jak dobry gość. Ugryźć kawałek mięsa udać, że smaczne. Zmusiłaś się by gryźć i przełknąć. Chwała niech będzie potworzemu jedzeniu. Zniknęło nim dostało się do Twojego gardła. Nie wiesz co by się stało, gdyby dotarło do żołądka. Twoje delektowanie się potrawą przerwał głośny głos Papyrusa. 
-SANS! 
-T-tak Szefie?
-TO JEDZENIE... - pauza
-T-tak? - Sans zaczynał się pocić. 
-JEST DO PRZYJĘCIA 
-N-naprawdę? 
-POCZĄTKOWO KIEDY ZACZĄŁEŚ OSTROŻNIE I POWOLI GOTOWAĆ BAŁEM SIĘ, ŻE WSZYSTKO ZNISZCZYSZ, ALE POTEM PRZYŚPIESZYŁEŚ I NAPRAWIŁEŚ BŁĄD. BYŁEM ZASKOCZONY TYM, ŻE WIESZ JAK SIĘ GOTUJE! - Siedziałaś i słuchałaś rozmowy. To... to ma być... dobry posiłek?! Wiesz, że potwory potrafią gotować. Jesteś jednym ze stałych klientów. Ale to... to nie jest nic dobrego. To nawet nie jest zjadliwe. Nie, to coś na co nie znajdujesz określenia. 
-Cóż.. uh... d-dzięki Szefie. 
-SPISAŁEŚ SIĘ TYM RAZEM SANS, CHCĘ ABY NASTĘPNYM RAZEM JAK BĘDZIESZ GOTOWAŁ STRAWĘ, BYŁA TAKA SAMA. I ABY NIE BYŁO W NIEJ NIC NIEZDROWEGO. CHOĆ JESTEŚ SAM NIE OZNACZA, ŻE MOŻESZ JEŚĆ ŚMIECI. 
-J-jasna sprawa Szefie. N-nie bój się – zrelaksował się potem. Zadowolenie brata musiało być czymś, na czym mu zależało. Postanowiłaś zająć się rozmową rzucając pytanie, miałaś nadzieję, że to sprawi iż nie będziesz musiała więcej jeść. 
-Więęęc, Papyrus, gdzie pracujesz? 
-PYTASZ SIĘ O MOJE SŁABOŚCI, CO?! TA WIEDZA NIE POMOŻE CI POKONAĆ MNIE W RANDKOWANIU! NIE MAM SŁABOŚCI! NYEH HEH HEH – zapozował nadal siedząc, przytaknęłaś i nadal mówił – PRZYGOTUJ SIĘ BRUDNY CZŁOWIEKU, BO JA WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS JESTEM KADETEM LUDZKIEJ POLICJI! - Zasłoniłaś usta dłonią kiedy zakrztusiłaś się gryzionym kawałkiem zaskoczona. Ten gość chce być policjantem? A czy policja teraz nie jest przeciwko potworom? Ah... Teraz wszystko ma sens. Papyrus nie chciał być wywalony ze szkoły policyjnej za zniszczenie Twojego auta za pomocą magii. To dlatego chciał Cię przekupić wcześniej. Nie wiedziałaś, że potworom już wolno wejść do szkoły policyjnej. Nie mają przecież pełnych praw obywatelskich. Rząd nadal będzie ich blokował jeszcze przez wiele lat nim będą traktowani na tym samym poziomie co ludzie. Choć powinni, ich magiczne moce uzdrawiające bardzo by się przydały w szpitalach. 
-Więc... chcesz być pierwszym potworzym policjantem?
-NIESTETY BĘDĘ ZMUSZONY PODZIELIĆ SIĘ TYTUŁEM. MOJA RYWALKA Z GWARDII KRÓLEWSKIEJ RÓWNIEŻ SIĘ ZE MNĄ UCZY. KRÓL ASGORE NIE WIEDZIAŁ, KTÓRE Z NAS BĘDZIE SIĘ LEPIEJ DO TEGO NADAWAŁO I POWIEDZIAŁ ABYŚMY RAZEM DOŁĄCZYLI DO AKADEMII ROZSZERZAJĄC PRAWA POTWORÓW. 
-To chyba dobrze, że Undyne z tobą się szkoli. Więcej potworów, większa siła, łatwiej będzie przeforsować nasze prawa – wtrącił się Sans. 
-NIE MA NIC DOBREGO W POSIADANIU DEBILNEGO RYWALA, SANS. BYŁ POTRZEBNY TYLKO JEDEN KAPITAN GWARDII TAK SAMO JAK JEST POTRZEBNY TYLKO JEDEN POTWORZY KAPITAN POLICJI. 
-Więęęc, było dwóch kapitanów królewskiej gwardii? - zapytałaś?
-WŁAŚCIWIE TO JEDEN, CZŁOWIEKU. JA ZAJMOWAŁEM SIĘ NAJWAŻNIEJSZYM MIEJSCEM W PODZIEMIU, SNOWDIN, TAM WPADALI LUDZIE. UNDYNE ZAJMOWAŁA SIĘ MNIEJ ZNACZĄCYM REJONEM, GDZIE MOGŁABY POJMAĆ TYCH KTÓRZY PRZEDARLI SIĘ PRZEZ MOJĄ OSŁONĘ, TAK SIĘ JEDNAK NIE STAŁO
-Zaraz... pojmać ludzi... To ty łapałeś ludzi? - przerwałaś mu
-Aby zanieść ich do naszego króla oczywiście – wtrącił się Sans zaczynając się pocić. 
-T-TAK, OCZYWIŚCIE CZŁOWIEKU. ZABIERAŁEM JE BEZPIECZNIE DO KRÓLA. PODZIEMNE TUNELE W PODZIEMIU SA NIEBEZPIECZNE, MUSISZ TO ZROZUMIEĆ – zauważyłaś, że i Papyrus zaczął się pocić – N-NASZYM ZADANIEM BYŁO TEŻ ZACHOWANIE SPOKOJU W MIEŚCIE. NIE WIEM DLACZEGO CHCĘ STAĆ SIĘ CZŁONKIEM TYCH GŁUPICH LUDZKICH SIŁ PORZĄDKOWYCH. - Oboje unikali tematu Podziemia. Papyrus musiał pominąć wiele. Widziałaś w wiadomościach, że małe dziecko uwolniło potwory z więzienia w górze, ale nikt nie wie jak do tego doszło. Ciekawe co się stało z tym dzieckiem. Jesteś pewna po rozmowie z potworami, że Podziemie było strasznym miejscem. Ale skoro samotne dziecko mogło z niego wyjść nie mogło byś aż tak straszne, prawda? 
-Jestem pewna, że jest wiele różnic między policjantem a gwardzistą potworów – odpowiedziałaś. 
-TAK, OCZYWIŚCIE! WIESZ, ŻE POLICJANCI NIE UŻYWAJĄ ŚMIERTELNYCH PUŁAPEK I ZAGADEK KIEDY ZŁAPIĄ PRZESTĘPCĘ? 
-Uhhhh, nie. Nie wiedziałam? 
-ZAMIAST TEGO MUSIMY UŻYWAĆ TYCH BARBARZYŃSKICH OGNISTYCH PATYKÓW. CO TO W OGÓLE MA ZNACZYĆ? JAK MAMY ZMUSZAĆ DO SZANOWANIA PRAWA SKORO SZYBKO ŚCIĄGAMY PRZECIWNIKÓW? - westchnął – CHOĆ ZACZYNAJĄ ZASTANAWIAĆ SIĘ CZY NIE POZWOLIĆ OTWORZYĆ SPECJALNEJ KLASY MAGICZNEJ DLA INNYCH CHĘTNYCH DO DOŁĄCZENIA DO POLICJI POTWORÓW. 
-Oh... zapowiada się obiecująco – ugryzłaś kolejny kawałek potrawy czując się pełną. Choć zjadłaś zaledwie trzeci widelec. Miałaś nadzieję, że nie obrażą się iż nie zjesz wszystkiego. Zauważyłaś, że Papyrus już skończył, zaś Sans był w połowie. Zerkał na Ciebie i na talerz i na Ciebie. Jego naturalny uśmiech się poszerzył, złoty ząb zabłyszczał. Patrzył na Twoją twarz cwanie. 
-Coś się stało paniusiu? Nie jesteś głodna? - zapytał. 
-Uhhh, cóż ja... 
-Bardzo chciałaś dołączyć do naszego posiłku. To będzie bardzo chamskie z twojej strony jeżeli teraz zostawisz żarcie na talerzu. Masz coś do potworzego jedzenia? Albo chcesz powiedzieć, że ci nie smakuje? - Ten koleś... Wie dokładnie jak smakuje jego jedzenie. Chciałaś jakoś z tego wybrnąć, ale postanowiłaś spróbować czegoś innego. Chce się bić? Dobrze. Dostanie to czego chce.
-Nie, jest perfekcyjne. Gotujesz znakomicie. Rozkoszuję się każdym gryzem – wsunęłaś powoli kolejny widelec i powoli przeżuwałaś – Mmmmm – rzuciłaś przez obrzydzenie. To jest obrzydliwe. Jest oślizgłe, przypalone, a Ty jesteś pełna. Wampiry nie potrzebują tyle jedzenia. Jesz je tylko dlatego, że Twoje ciało potrzebuje dodatkowych witamin i minerałów Gdybyś chciała mogłabyś prawdopodobnie przetrwać na witaminach i krwi. Twój żołądek może nie przepełniał się od tego jedzenia, ale ciało wyraźnie dawało Ci do zrozumienia, że nie chce teraz dodatkowej energii. Wbiłaś kolejny widelec w makaron i wsadziłaś go do buzi nie przerywając pojedynku na spojrzenia jaki toczyłaś z Sansem. Z uśmiechem zrobił to samo. W tym samym czasie Papyrus chrząknął. 
-SANS, SKORO JESTEŚMY JUŻ PRZY KOŃCU NASZEGO POSIŁKU CHCĘ Z TOBĄ POROZMAWIAĆ O TYGODNIU JAKI ZLECIAŁ
-T-teraz? Przed... 
-TAK, TERAZ, TERAZ TO NAJLEPSZY CZAS. 
-D-dobrze – Sans wyglądał na zdenerwowanego
-CHODZIŁEŚ DO PRACY, TAK JAK PRZYPUSZCZAM 
-Tak – zaczął się pocić
-NO I CHODZIŁEŚ SPAĆ WCZEŚNIE. NIE SPAŁEŚ W PRACY BO NIE SIEDZIAŁEŚ DO PÓŹNA W NOCY. 
-T-tak – Zerknął szybko na Ciebie nim ponownie popatrzył na brata. 
-NO I NIE POWRÓCIŁEŚ DO NAWYKU PICIA DO UPADŁEGO?
-Nie, Szefie, nic nie piłem przez cały tydzień – pocił się i był zdecydowanie bardziej nerwowy 
-CO SIĘ TYCZY TWOICH ŻYWIENIOWYCH ZWYCZAJÓW... 
-B-byłem grzeczny, przysięgam – odwrócił wzrok od Papyrusa patrząc na swój prawie skończony talerz. 
-WIĘC ZAMÓWIŁEŚ GRILLBY'S TYLKO RAZ TAK JAK OBIECAŁEŚ? 
-J-ja... - chciał spojrzeć bratu w twarz, ale nie był na tyle odważny. 
-NIE LUBIĘ KŁAMSTW, SANS. WIEM KIEDY KŁAMIESZ. WIESZ CO SIĘ STANIE JEŻELI ZŁAMIESZ NASZĄ UMOWĘ – Papyrus pochylił się nad stołem. Ręce starszego zaczęły się trząść. Zerkał na Ciebie a to na talerz. 
-Szefie... 
-On nie kłamie – wtrąciłaś się w rozmowę. Papyrus natychmiast przeniósł wzrok na Ciebie. 
-A SKĄD TY TO MOŻESZ WIEDZIEĆ, CZŁOWIEKU? 
-Ja.. uh... potrzebowałam pomocy w pewnych sprawach przez ten tydzień więc pomagał mi i karmiłam go za to – powiedziałaś szybko – Nie zamówił Grillby's ani razu – Oczywiście, bo to ty zamawiałaś, ale tego wiedzieć nie musi. 
-SANS... CZY TO PRAWDA? 
-Ja... Uhhhh – zauważyłaś niepewny wzrok Sansa na sobie. 
-A JA MYŚLAŁEM, ŻE DENERWUJESZ SIĘ TAK BO CHCESZ MNIE OKŁAMAĆ. A W RZECZYWISTOŚCI PRÓBOWAŁEŚ UKRYĆ, SWOJE ZACHOWANIE WOBEC CZŁOWIEKA.
-Ja... T-tak, szefie to... 
-Właśnie tak się działo. Papyrus, jesteś naprawdę bystry – mrugnęłaś do Sansa nadal patrzył się na Ciebie zaskoczony. 
-OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEM DZIWACZNA LUDZKA KREATURO. MOJE UMIEJĘTNOŚCI PRZEKRACZAJĄ LUDZKIE WYOBRAŻENIE – był z siebie dumny. Wstał i przysunął krzesło odnosząc naczynia do zlewu. - CÓŻ SANS, PRZYZNAM ŻE JESTEM BARDZO ZADOWOLONY Z TEGO JAK SIĘ SPRAWOWAŁEŚ W TYM TYGODNIU. NAPRAWDĘ BARDZO ZADOWOLONY. ZDAŁEŚ MOJĄ INSPEKCJĘ. OSOBIŚCIE UWAŻAM, ŻE MIAŁEŚ PO PROSTU SZCZĘŚCIE, ŻE CZŁOWIEK SPRAWIAŁ IŻ BYŁEŚ PRODUKTYWNY ZAMIAST SIEDZIEĆ CAŁY CZAS W MIESZKANIU. UWAŻAM, ŻE TO MIŁA ODMIANA DLA TWOJEJ OKROPNEJ OSOBOWOŚCI. - Sans nadal siedział wpatrzony w Ciebie, póki nie zerknął na brata w przerażeniu. - A TERAZ JEŻELI WYBACZYSZ. UDAM SIĘ DO SIEBIE. MUSZĘ UCZYĆ SIĘ DO EGZAMINÓW POLICYJNYCH. MUSZĘ BYĆ LEPSZY NIŻ TA IDIOTKA. 
-Szefie... nie chcesz zostać i coś pooglądać czy coś? - zapytał wstając
-CHOĆ SPROSTAŁEŚ MOIM ZADANIOM, MAM SWOJE SPRAWY NA GŁOWIE. PRZYJDĘ DO CIEBIE W PRZYSZŁĄ SOBOTĘ JAK ZAWSZE SANS, PRZYGOTUJ SIĘ NA WSPANIAŁĄ POTRAWĘ PRZYGOTOWANĄ PRZEZE MNIE, WSPANIAŁEGO I PRZERAŻAJĄCEGO PAPYRUSA NYEH HEH HEH! 
-Oh, dobrze.. - Sans przyglądał się z uwagą jak Papyrus zmierza w stronę drzwi, lecz jak tylko mijał Twoje krzesełko przystanął. 
-CZ-CZŁOWIEKU... MOGĘ ZOBACZYĆ TWÓJ ODBLOKOWANY TELEFON NA CHWILĘ? - zapytał skrępowany. Ciekawe. Odblokowałaś go i podałaś. Nie zrobi nic dziwnego kiedy będziesz siedziała obok, prawda? Chwilę trwało nim pobrał aplikację i zainstalował ją, potem oddał Ci komórkę – DAŁEM CI DOSTĘP DO NASZEJ APLIKACJI CZŁOWIEKU. BĘDZIESZ MOGŁA WIEDZIEĆ WSZYSTKO O KIMŚ TAK WSPANIAŁYM JAK JA, POZWOLIŁEM CI KORZYSTAĆ Z NASZEGO UNDERNETA ABYŚ WIEDZIAŁA O NAJWAŻNIEJSZYCH MOICH AKTUALIZACJACH. ZRÓB SOBIE KONTO I DODAJ ZŁACZACHA86. 
-Oh... Uh... Dziękuję Papyrusie. Jestem pewna, że twoje aktualizacje profilu będą niezapomniane 
-TAK... C-CÓŻ.. - stał przez chwilę a potem poszedł w stronę wyjścia z mieszkania. 
-UZNAJ TO ZA PODZIĘKĘ I DO ZOBACZENIA, CZŁOWIEKU – z tymi słowami wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Zerknęłaś na Sansa, który przyglądał się wychodzącemu krewniakowi. Czekał chwilę w ciszy a potem wrzucił własny talerz do śmieci. Zawartość znalazła się w kuble nim chrząknął. 
-N-nie musisz tego kończyć. Wiem, że smakuje jak gówno – powiedział skrobiąc talerz nad workiem
-Oh chwała niech będzie gwiazdom. Więcej w siebie nie zmieszczę – jęknęłaś z zadowoleniem padając twarzą na blat stołu
-Zaraz.. przyszłaś najedzona? Dlaczego chciałaś z nami jeść, skoro już jadłaś?
-Mówiłam ci, wolę pić. 
-Zapamiętałem to z piciem, ale nie wiedziałem, że jesteś alkoholiczką
-Nie, nie jestem alkoholiczką. Wolę spożywać posiłki w płynnej formie
-To jakaś dziwna ludzka dieta?
-Można to tak nazwać. - Podniosłaś się i jak tylko Sans skończył czyścić swój talerz, zaczęłaś robić to samo nad koszem na śmieci. Sans chrząknął. 
-Uh, dzięki – rzucił odwrócony do Ciebie plecami kiedy stał przy zlewie
-Huh?
-Za krycie mnie. 
-Oh, ta, za to... od czego są przyjaciele? - zerknęłaś na niego, nie ruszał się przy lejącej się wodzie z kranu. Wasz wzrok na chwilę się spotkał. 
-My nie... - westchnął – Dobrze, kurwa, mniejsza. Jeżeli to sprawi, że zostawisz mnie samego. Nie wiem nawet dlaczego chcesz się ze mną przyjaźnić. 
-O masz! - uśmiechnęłaś się – Poddałeś się! Przyznałeś, że jesteśmy przyjaciółmi!
-Nic nie przyznałem, kurwa. 
-Wiesz co to oznacza? 
-C-co?
-Przytulaski! - jego źrenice zniknęły w ciemnościach oczodołów kiedy zaczęłaś się zbliżać w jego stronę trzymając brudny talerz i szczerząc się jak wariatka. 
-Ani mi się waż – warknął nisko. Był w potrzasku między ścianą a stołem. Zrobiłaś kolejny krok odkładając na bok talerz, uśmiech Ci się powiększył. Czułaś, jak w brzuchu coś Ci się przekręca, ale zignorowałaś to. I tak nic tam nie wpadło. 
-Oj no weź, Czaszeczko. W końcu przyznałeś, że jesteśmy przyjaciółmi. Musimy to uczcić przytulając się do siebie. - Zrobił krok do tyłu, prawie wchodził na ścianie. Nadal nie miał źrenic w oczach. 
-Paniusiu... lepiej przestań. Albo będziesz miała pcha. 
-Nie... Jestem urodzoną szczęściarą! - czułaś jak wampiryzm pompuje krew do mięśni. Chwilę potem poruszyłaś się w jego stronę bardzo szybko, wyciągnęłaś ramiona by go pochwycić, lecz zorientowałaś się, że złapałaś tylko powietrze. - Cooo? - Gdzie on.. 
-Myślałaś, że będę tak po prostu stał? - usłyszałaś jego głos zza siebie. Odwróciłaś się, jego oczy świeciły. Szczerzył się cwanie. Pocił się, ale tylko troszeczkę. Jego zachowanie sprawiało, że chciałaś przytulić go jeszcze bardziej. 
-Jak ty...
-Skrót
-Umiesz się teleportować – rzuciłaś w podziwie. 
-To skrót. Masz z tym problem? - rzucił nerwowo. 
-To najbardziej zajebista rzecz jaką widziałam w moim życiu! - popatrzyłaś na niego wzrokiem pełnym głodu. 
-Lepiej się poddaj, nigdy mnie nie złapiesz – wzruszył ramionami. Twój brzuch dawał o sobie znać dalej, lecz nadal to ignorowałaś. 
-A więc tak dostałeś się do mojego mieszkania bez otwierania drzwi. No i w taki sposób wychodzisz do pracy tak cicho! Możesz się teleportować gdzie chcesz?
-Wszędzie tam, gdzie byłem – wpatrywał się w Ciebie. Czekał na Twój ruch. Bardzo sprytne Sans. Bardzo sprytne. 
-Więc... co z przeszkodami? 
-Ściany nie robią na mnie wrażenia. Przeskakuję w przestrzeni zmieniając lokacje. 
-Ohh a odległość? - zapytałaś przechodząc przez kuchnię w dwóch krokach. Raz jeszcze złapałaś tylko powietrze. 
-Nie ma znaczenia, Przestrzeń na to nie patrzy – stal teraz na stole szczerząc się w Twoją stronę. Odwróciłaś się by popatrzyć mu w twarz. Myślałaś nad planem ataku, kiedy Twój brzuch odezwał się raz jeszcze. Padłaś na kolana i poczułaś jak coś ciepłego wycieka spomiędzy Twoich warg. Po prostu zarzygałaś mu kuchnię. Zakasłałaś kilka razy, kiedy poczułaś ulgę w bebechach. Ugh. Dlaczego to jest takie słodkie? Nie przypominasz sobie, abyś jadła cokolwiek słodkiego na kolację. W końcu otworzyłaś oczy i zauważyłaś kolor wymiocin. Fioletowe. 
-Zlew jest krok dalej! Dlaczego musiałaś zarzygać mi podłogę?! - Sans krzyczał cały czas stojąc na stole. Usiadłaś w szoku, nie spodziewałaś się, że można wymiotować magicznym jedzeniem które po prostu znika w ustach. 
-Czaszeczko, dlaczego to jest fioletowe? 
-Co masz kurwa na myśli? A jaki to powinno mieć kolor?
-Nie fioletowy – bałagan na podłodze mienił się barwami fioletu i możesz dać głowę, że miejscami połyskiwał. Serio, czym ten gość cię nakarmił? 
-Aaa fuuuj, śmierdzi – jęknął ze swojego miejsca. Faktycznie, capi jak jasny chuj. Lecz nie w taki sposób w jaki powinny śmierdzieć wymiociny. To śmierdzi jak to co wycieka z fabryki cukru. 
-Tak wygląda zwrócona magia? - zapytałaś klękając przy plamie wymiocin. 
-Nie da się rzygać magią, debilko. Serio, panienko, moje żarcie nie było aż tak złe – Chciałaś mu zaprzeczyć, lecz przerwała Ci kolejna fala wymiotów, która dołączyła do pozostałych. Ciało Ci drżało jak skończyłaś. Musiałaś usiąść na podłodze ponownie. Tak się dzieje, kiedy wmuszasz w siebie zbyt duże ilości pokarmu i ignorujesz własne ciało. Choć, masz nadzieję, że to ostatnia fala. - Skończyłaś? - Sans ześlizgnął się ze stołu, zerkał to na Ciebie to na rzygi. Wyglądał na zmartwionego i ... wkurwionego. 
-Ta, myślę że sko... - przerwała Ci kolejna fala wymiotów, którą zwróciłaś przed siebie. Podszedł nerwowo do Ciebie unikając kałuże rzygów. - Ugggghhhh, ostatni raz jem to co ugotowałeś. Otrułeś mnie Czacho! - odsunęłaś się na tyle, by położyć się na ziemi. 
-Nie gotuję zazwyczaj tak okropnie.. Tylko... tym razem się rozproszyłem – rzucił w obronie. 
-A mi się wydaje, że nigdy nie gotowałeś. 
-Po co gotować, kiedy ma się Grillby's? - zaśmiał się, popatrzył na Ciebie z góry wyraźnie zmartwiony. Jęknęłaś i przekręciłaś się. 
-J-już ci lepiej, tak? - zapytał przysuwając się bliżej. 
-Ta, daj mi chwilę – podszedł do zlewu by wziąć kilka papierowych ręczników i podać Ci je. Palce ledwo dotknęły ręczników, chwyciłaś go za biodra i nim się spostrzegłaś, cały świat wywrócił się do góry nogami. Czułaś, jak Twoje ciało przestaje mieć znaczenie. Grawitacji nie było i nim się spostrzegłaś wylądowałaś na kanapie czując pod sobą kości. Cóż, przynajmniej już wiesz, że może zabierać ze sobą innych. Szybko przyjęłaś pozycję na kanapie. Zrobił z siebie kulkę, podkulając nogi pod siebie i rękami blokował dostępu do swoich żeber. 
-Wiedziałem, że nie powinienem ci ufać! - krzyknął próbując wyrwać się spod Ciebie. 
-Nie powstrzymasz tego Czacho, i tak to zrobię – zachichotałaś
-Nie, nie zrobisz – warknął
-Prawie to robię... jeszcze tylko troszeczkę – śmiałaś się. Chwyciłaś go za kościstą nogę tam, gdzie kończyły się jego spodenki i pociągnęłaś ją w dół. Kości stawiały Ci opór. - Musimy... skonsumować... naszą przyjaźń! 
-Wolałbym stać się pierdoloną kupką popiołu! - powoli odsuwałaś jego nogi w dół. Wampirza siła wygrywała1 Nagle poczułaś znajome uczucie. Chciał Cię odepchnąć i teleportować się. Natychmiast mu przerwałaś przywierając ciałem. 
-Co do diabła?! - krzyknął. Nie widziałaś co mu robisz. Miał jedną rękę w górze, kiedy druga próbowała Cię od niego odepchnąć. Przywierałaś ciałem do jego żeber tuląc go mocno. - Dlaczego... to... kurwa... nie... chce.. działać! - krzyknął, machając wolną ręką kilka razy powtarzając przekleństwa. Czułaś dziwne pociągnięcia w ciele za każdym razem kiedy unosił rękę. Ostatnim pchnięciem odepchnęłaś jego nogi niszcząc ataki. Szybko objęłaś jego żebra rękami, zatrzymując jedną z dłoni na kręgosłupie. Jego kości były niewygodne, zwłaszcza że ciągle się wierzgał. Jedyną osłoną przed twardymi kośćmi była jego kurtka. Coś mruczało w jego ciele kiedy się do niego przytuliłaś. Warczał próbując odepchnąć Cię rękami. - Kurwa puszczaj zboczona pojebana suko! - warczał, starał się używać ostrych palców i zębów by się Ciebie pozbyć. Ostatecznie poszarpał ci ubranie. Przestał się jednak ruszać kiedy nagle popatrzyłaś mu w twarz z uśmiechem. 
-Ciekawe czy... szkielety mają łaskotki? - Skamieniał, by po chwili zarumienić się mocno. 
-N-nie mamy – tylko uśmiech Ci się powiększył jak tylko spojrzałaś na przerażenie potwora 
-Kłamiesz Czaszeczko. Kłamców spotka kara – nie mogłaś się powstrzymać. Ten gość cały czas się smuci albo złości. Przypominał Ci siebie z przeszłości. Chciałaś zobaczyć go szczęśliwym, pozwolić aby zaczął się rozwijać na lepsze. Przestałaś go przytulać i powoli zaczęłaś przesuwać rękami po jego ciele. Wsunęłaś palce pod jego koszulkę by wpleść je między żebra. 
-P-przestań... heh – po chwili wierzgał się mocniej śmiejąc głośno. - T-ty.. hehehehe... przegięłahahahaha – starał się brzmieć groźnie, lecz nie umiał się powstrzymać. Sama się śmiałaś nacierając na niego coraz bardziej. - Hehehe pu-puszczaj ha..heheh.. Ja hehe p-powiedziałem hehehe p-p-pieprzony hehehehehe puść – zaczął walić w Ciebie pięściami, lecz śmiech sprawił że nie miał siły na nic. 
-No, kłamałeś. - to naprawdę cudowne oglądać jak szkielet dławi się histerycznym śmiechem, jednocześnie posyłając Ci spojrzenie, które może zabijać, tymi czerwonymi ślepiami. 
-Nnnn-nie... heheh... p-puść mnie hehehehehe k-kurwa – małe czerwone łezki pojawiły się na dnie jego oczodołów. Postanowiłaś przesunąć palcami trochę mocniej po dolnych żebrach. Potem na plecach przesunęłaś obiema rękami po jego kręgosłupie. - hehehe przestań... hahahaha przestań.. hehe nie... nie t-tam... - Łaskotałaś go dalej. Zignorowałaś to co powiedział i robiłaś swoje. Nagle, cały zesztywniał. Jego twarz wykrzywił szok, rumienił się na czerwono. Śmiech umarł kiedy chwycił za Twoją rękę. - Nie tam, kurwa! - warknął. Był przerażony i poważny. Przerwałaś. Wykorzystał tę chwilę i wyślizgnął się z Twoich objęć. Był sam na kanapie, zaś Ty na ziemi. Jęknęłaś wstając z niej. Uderzyłaś całkiem mocno. 
-Co do diabła, Czaszeczko... dlaczego mnie wykopałeś na ziemię? - zachichotałaś. 
-To ty mi dokuczasz kiedy nie powinnaś! - objął się ramionami w geście obronnym. Podkulił pod siebie nogi. 
-Tylko cię łaskotałam
-Tamto miejsce nie służy do łaskotania. Trzymaj pieprzone łapy przy sobie! 
-Podobało ci się – śmiałaś się. Oczy jaśniej mu się zaświeciły słysząc Twoje słowa
-Wypierdalaj – warknął. 
-Nieeee, jest sobota. Pograj ze mną! - jęczałaś na podłodze. Usłyszałaś znajomy dźwięk stukających o siebie kości, kiedy zaciskał dłonie w pięści z gniewu. Wziął głębszy wdech nim się odezwał. 
-Wydaje ci się, że możesz wparować do cudzego mieszkania choć nikt cię nie zapraszał, a potem grać z tym kimś po czymś takim?!
-Ja... uh... co? Tylko cię... łaskotałam? - powtórzyłaś zmieszana. 
-Nie chciałem, abyś mnie kurwa dotykała, teraz wynocha! - uderzył pięścią w kanapę. Faktycznie przesadziłaś. Nie chciałaś aby aż tak się zdenerwował, chciałaś aby.. się śmiał. Dlaczego on mówi tak jakbyś... O... o nie... oooooo nieeeee... Czy szkielety mają miejsca które... 
-Ej, Czaszeczko... uh... 
-Powiedziałem odpierdol się ode mnie! 
-Czy ja cię właśnie zmolestowałam?
-Ty... co... ja... - rzucał monosylabami
-Przepraszam.. - trzymałaś twarz przy podłodze. Uważałaś, że tutaj teraz powinnaś być. Czułaś jak Twoje bebechy się przekręcają w agonii i to nie przez posiłek. 
-M-może gdybyś mnie kurwa słuchała...
-Naprawdę, naprawdę przepraszam
-Nie aby mi zależało, czy coś...
-Nie powinnam tak zrobić – podniosłaś wzrok. Nie patrzył na Ciebie tylko na ścianę. Był czerwony od rumieńców. 
-N-nie wiedziałaś... 
-Błagam o wybaczenie szkieleci lordzie! 
-Zamknij się kurwa – warknął choć na jego twarzy pojawił się uśmiech. Naprawdę nie wiedziałaś. Gdybyś wiedziała, to byś nie dotykała go w taki sposób. Choć podobało Ci dokuczanie mu i łaskotanie go, ale szanowałaś cudzą przestrzeń osobistą. Postanowiłaś zmienić temat, uciec od tego uczucia i rozluźnić atmosferę. 
-I.. błagam, pograj ze mną – złączyłaś ręce razem
-N-nie chcę grać w twoje głupie gry. Zostaw mnie samego. 
-Ale jeszcze skończyliśmy Silent Space 4
-Mam to gdzieś
-ale pojawiła się twoja koleżanka i w ogóle, wiem że tęsknisz za grą. 
-To tylko głupia gra
-Nieeeeee mów tak – przekręciłaś się na ziemi 
-To tylko chujowa gra i nie będę w nią grał – podniosłaś się z podłogi. 
-Więc ją tu przyniosę! 
-Powiedziałem, że nie chcę
-Posprzątam po sobie rzygi – zaproponowałaś. 
-... 
-Posłuchaj swojego serca. Mówi ono, że chcesz grać. 
-Właśnie słucham mojego chujowego serca i nic nie mówi, bo go nie mam
-Dlaczego jesteś taki bez serca? - No i cisza wypełniła powietrze na chwilę.
-Pffft, co do diabła. Właśnie rzuciłaś kawałem? - zaśmiał się z kanapy
-Nie – warknęłaś
-Właśnie, że tak.
-Idę przynieść sprzęt – podeszłaś do drzwi 
-To był żart – rzucił zadowolony. Naprawdę lubi kawały. 
-Nie! Nie był! - krzyknęłaś otwierając drzwi. Kiedy weszłaś do swojego mieszkania, towarzyszył Ci głośny śmiech głupiego kościotrupa. 
Share:

POPULARNE ILUZJE