Nie jesteś palaczem.... znaczy palisz czasami, tak okazjonalnie. Podobnie jak picie alkoholu, lubisz to, ale ograniczasz. Po wczorajszej wizycie policji wypaliłeś już ze trzy... sztuki oczywiście. Właśnie odpalasz kolejną, czwartą, normalinie pobijasz dzisiaj rekord, jak na złość zapalniczka przestała żyć. Próbujesz drugi raz, trzeci, szósty.
-Kurwa mać!- Warczysz wkurwiony i rzucasz gazówkę na drugi koniec kanapy, po czym sięgasz po gitarę, która stała za oparciem. Sprawdziłeś na szybko stan strun i zacząłeś grę z nie zapalonym papierosem w ustach cicho podśpiewując sobie piosenkę-🎶I walk through the valley of the shadow of death. I fear no evil because I'm blind to it all. My mind and my gun they comfort me, because I know I'll kill my enemies when they come.🎶- Kasia oderwała się od robienia w kuchni kolacji i podeszła do ciebie po czym usiadła obok z dwoma piwami, chwilę milczeliście, w końcu odkładasz gitarę w połowie piosenki biorąc przy okazji trunek.
-____ nie katuj się aż tak tym co się stało.- powiedziała po czym jak gdyby nigdy nic wyciąga ci papierosa biorąc go do swoich ust, użyła dokładnie tej samej zapalniczki co ty, a jednak teraz zadziała ukazując drobny płomyczek od, którego odpaliła tytoń. Drobny kłębek dymu wydobył się z jej ust w akompaniamencie kaszlu.
-Oj, chyba się rozchorowałaś kochanie.- Zażartowałeś rozsiadając się wygodniej w fotelu popijając owocowego Radlera, naprawdę ci smakował, w telewizji jak zwykle reklamy różnych maści, czopków na żylaki czy ból, jednak twój wzrok cały czas wędrował na instrument, który kusząco błyszczał polerowanym drewnem oraz idealnie napiętymi strunami
-Ej ____- Zaczęła zaciągając się znowu, paląc wyglądała.... Inaczej, ona zawsze w takich sytuacjach jest inna, z roześmianej blondynki w okularach przeobrażała się w wilczycę, taką majestatyczną i nieokiełznaną. Lubisz to, nawet bardzo.- wiem że jesteś rozdrażniony po wczoraj, znam to, ale nie warto rozpamiętywać czegoś czego nie zmienisz.- słuchałeś jej lekko spuszczasz wzrok zbierając myśli, emocje i zapachy, zamknąłeś oczy tworząc w głowie swoją kopię, którą "widzisz" te scenę, ona wydychająca kłębki dymu rozpływającego się w powietrzu roznosząc zapach mentolu oraz spalonego tytoniu, ty lekko oderwany pociągasz łyk trunku po czym otwierasz oczy mówiąc.
-Wiem, wiem kochanie, ale... Ech to nie twoja wina, ty w tym wszystkim byłaś najlepsza, twoja niespodzianka, ten klimat, ale... Ech czuję się taki bezradny, taki...-przerwał ci wasz pocałunek, szybki, namiętny i... Tytoniowy.
-Słońce, ty już lepiej nic nie mów, nie myśl i pomóż mi z kolacją.... Poza tym... Mi też brakowało naszej końcówki, akurat miałam wspaniały pomysł na pozę.- uśmiechnąłeś się chytrze wstając odkładając przy okazji pełną w połowie butelkę.
-Wiesz jest sobota, nie mamy planów, więc myślę że jednak będziemy mogli oddać się naszemu małemu zboczeniu.- Kasia jedynie puknęła cię biodrami kiedy szliście w stronę korytarza, wpychając się przed ciebie i lekko chichocząc zabraliście się za przygotowywanie posiłku
Autor: Taki jeden...
0 komentarze:
Prześlij komentarz