5 stycznia 2018

Skyrim: Diadem Clavicusa Złośliwego - Wichrowy Tron [opowiadanie własne]

Od autora: Jest to opowiadanie osadzone w realiach gry Skyrim. Nie trzeba jednak grać w grę, aby zrozumieć jego przekaz. Świat Skyrim to świat fantasy, gdzie walki ras, klanów oraz zawiłości polityczne są na porządku dziennym. Nie o tym jednak będzie to krótkie opowiadanie. Główna bohaterka to bezimienna dunmerka (mroczny elf) która pragnie zmienić swoje życie. Nic więc dziwnego, że podążyła za gadającym psem do zapomnianej świątyni by przynieść jakiś zardzewiały toporek zapomnianemu bóstwu, prawda? Każdy przecież na jej miejscu by to zrobił, prawda? Taaak, no cóż. 
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
Wichrowy Tron (obecnie czytane)
Rolff Kamienna-Pięść, jego braciszek był prawą ręką Ulfrika Gromowładnego, jarla Wichrowego Tronu. Dlaczego tutaj wróciła? No tak, była głupia. Szła do dobrze jej znanych miejsc. Dlatego, przybyła tutaj, do miasta w którym się urodziła i wychowała. Może chciała na nowo przeżyć nowe, lepsze dzieciństwo?
Dawniej bała się Rolffa, rzucał w dunmerskie dzieci kamieniami, każdego mrocznego elfa uważał za zdrajcę, albo Thalmoru, albo Cesarstwa. Nienawidził jej rasy, lecz teraz, mogła go minąć z wysoko podniesioną brodą. Jej skóra nie była szara, tylko brzoskwiniowa, zdrowy rumieniec pokrywał pulchne policzki, delikatny zadarty nosek do góry, perłowe usteczka. Blond włosy upięła w kok z którego uciekały kosmyki i co chwilę musiała go poprawiać. Była śliczna, choć ciało nadal wychudzone i osłabione. Kto nie zapragnie pomóc pięknej nieznajomej, która potrzebuje ciepłego kominka i strawy? Rolff zdecydowanie nie przepuściłby takiej okazji.
-Ej ty! - krzyknął do niej. Odziany w ciepły skórzany kożuch przetarł ręką czarną brodę i popatrzył na niewiastę. - Nowa jesteś tutaj, prawda? - Kobieta skrzywiła się lekko. - Nie przejmuj się, mogę cię oprowadzić! - Niewiele trzeba, aby uzyskać na tym świecie to czego się chce. Mimo to, starych nawyków nikt łatwo się nie pozbywa.
-Dziękuję, ale dam sobie radę sama. - Rzuciła odwracając się plecami
-Czekaj! - krzyczał za nią - Pooo-Postawię ci strawę! - brzuch odpowiedział za nią, zaburczało. Położyła na nim rękę jakby chciała ukryć ten dźwięk, za późno. Zerknęła na mężczyznę, zimny wiatr uwolnił jej włosy z koka. - Iiii.... i piwo też dostaniesz.
-Po co to robisz?
-Jak to po co? - zaśmiał się nerwowo - Ja ci coś dam, a ty dasz coś mi. - Ma ją za dziwkę? No dobrze, może dawniej nią była. Łapała się wszystkiego co pozwoli jej nie umrzeć z głodu. Lecz jeżeli teraz, zacznie swoje nowe życie od tego samego na czym skończyła tamto... Nie. Nie może sobie na takie traktowanie pozwolić. Nie jest mrocznym elfem, nie musi się przed nikim kłaniać. Jest nordem! Bardzo chciała w to wierzyć, niestety natura dunmera robiła swoje. Błękitne oczy kobiety prześledziły jego sylwetkę. Potem odwróciła się ponownie i zaczęła oddalać. Rolff nie dawał za wygraną, szedł z nią krok w krok, w stronę dzielnicy kupieckiej. - Przepraszam! Nie chciałem! Pomyliłem się! - zastąpił jej drogę - Ale słuchaj, naprawdę, mój brat jest hehe, wysoko postawiony tutaj, wiesz? - Uniosła brew.
-Twój brat, nie ty.
-Ale jak on to ja też! Słuchaj, jeżeli mi się oddasz będziesz miała wszystko co chcesz w tym mieście. Widzę, że jesteś nowa. Masz jakieś złoto przy sobie? - Faktycznie, nie miała, ani złamanej monety, nie miała nawet nic co mogłaby wymienić. Jedynie stare szaty wyciągnięte z Jaskini i płaszcz. To cały jej dobytek. Znowu na niego spojrzała. Wielkie błękitne oczy zamigotały w świetle słońca, a mężczyzna wiedział, że ją ma.
Nie wynajął tej nocy pokoju w karczmie, ba! W ogóle do niej nie poszli. Kroki swoje skierowali do dzielnicy mieszkalnej, gdzie wpuścił ją do swojego domu. Dwupiętrowego, drewnianego, z wielkim kominkiem. Dunmerska pokojówka kończyła gotować kolację. Milcząca twarz skrywała wielkie cierpienie. Ona dobrze znała tę minę.
-Pozwolisz? - Rolff nie czekając na jej zgodę, delikatnie rozpiął klamrę sprzączki jej płaszcza i powiesił go na ścianę. - Trzeba będzie ci sprawić nowy, nie będziesz się w takim pokazywać. - Tutaj się zatrzymał, zerknął na nią - Jeżeli oczywiście... zechcesz abym cię...
-Abyś mnie?
-No wiesz... - popatrzył na nią wymownie - Żyję tutaj sam i ... nie mam nikogo. Jeżeli ze mną zostaniesz, będziesz miała wszystko!
-Dlaczego nie masz nikogo?
-Bo....
-Sam powiedziałeś, że twój brat jest prawą ręką jarla. A z tego co wiem, Ulfrik jest tutaj ceniony i kochany. Dlaczego nikt nie kocha ciebie? - przechyliła głowę na bok. Rolff jęknął niepewnie. Oczywiście, znała odpowiedź na to pytanie. Słynął z niezwykłego okrucieństwa wobec Mrocznych Elfów, to jasne, nienawidził ich to pewne, lecz w sumie dlaczego żaden nord nie chciał się z nim wiązać?
-Słuchaj, o tym pogadamy jak będziemy sami - Szybka wymówka, zdzielił służkę wzrokiem. Czerwone ślepia dunmerki na chwilę spotkały się z jej. Przeszedł ją dreszcz. Widziała siebie w smutnych i zmęczonych oczach kobiety. Widziała siebie i wiedziała co ona czuje, a mimo to, odwróciła głowę. Usiadła na wskazanym miejscu przy ciepłym kominku, rozgrzała skostniałe ciało, napiła się zupy, zjadła kurczaka, a potem... przeżyła jeden z mniej atrakcyjnych seksów w swoim życiu. Miała porównanie, dlatego nie mogła powiedzieć, aby był to najgorszy seks, bo bywały gorsze. Rolff był... taki jak wielu. Niewielki, szybki, ślamazarny. Cóż, nie ma w tym nic złego, byłaby bardzo zła na siebie, gdyby spodobało się jej w łóżku z nim.
Czy chciał ściągnąć diadem? Oczywiście. Nie pozwoliła. Trzymała go na głowie cały czas, pod gęstymi włosami, tak, że u nasady tylko zielony szmaragd błyszczał i wskazywał, że coś ma na sobie. Wymigała się bąkając coś o rodzinnej pamiątce i czymś tam. Teraz sama na dobrą sprawę nie pamięta co powiedziała.
Zerknęła na jego śpiącą odwróconą do niej plecami sylwetkę. I co, tak ma wyglądać reszta jej życia? U boku nielubianego mieszkańca Wichrowego Tronu. Po jego śmierci nie dostanie nic będąc nałożnicą, a sama wolałaby prędzej zjeść fujarę trolla niż starać się o ślub z nim. Musiała się też liczyć z tym, że może być zabawką na jedną noc, co w sumie by ją nie zdziwiło. Rolff zaczepiał tak każdą kobietę, która samotnie weszła do Wichrowego Tronu? Cóóóż, nie przyuważyła, aby ten korzystał z dziwek w mieście, czy też nie pamięta, aby kogokolwiek sobie sprowadzał. Kiedy była sobą... znaczy się Mrocznym Elfem, gdy go widziała skupiała się tylko na tym, aby na nią nie spojrzał, bo nie chciała oberwać, czy po prostu nie chciała mieć kłopotów.
Oh, jak bardzo chciała ściągnąć Diadem i iść spać. Tak, by rankiem zbudził się u boku dunmera, by widział jej szarą skórę, czerwone ślepia, czarne włosy, by wiedział, że to właśnie to ciało dawało mu rozkosz. Chciała widzieć obrzydzenie do samego siebie w jego oczach, chciała usłyszeć jego złość, krzyk... Ale, to tylko zniszczyło by jej plan rozpoczęcia nowego życia. Lecz, pomarzyć zawsze można, prawda?


Minął miesiąc, a ona nadal mieszkała z Rolffem. Kamienna-Pięść okazał się być bardzo... potulnie zaborczy, można tak powiedzieć. Nie był wprawnym kochankiem i nawet nie próbował nim być. Znosił jej suknie, błyskotki, nawet kilka diademów po to by pozbyła się tego paskudnego z czoła, ale ona nigdy nie chciała. Po tygodniu dostała pięknego liska polarnego, szczenię, jako szczeniaka. Dostała śliczne buciki. Kilka książek. Jednak, nie mogła wychodzić z miasta samotnie. Zawsze w jego towarzystwie. Nie mogła rozmawiać z dunmerską pokojówką i jakoś nie kwapiła się do tego. Im dłużej spędzała w ciele nordki, tym bardziej brzydziła się swojej rasy. Widziała dzieci dunmerkie biegające po śniegu boso, grzebiące w śmieciach w poszukiwaniu jedzenia. Była zaskoczona, że kiedy wcześniej, budziło w niej to współczucie i chciała im pomóc, tak teraz tylko odrazę i gniew. To żal, miała żal do swojej rasy, że ta dała się tak upodlić. Lecz kim ona była? Oszukiwała świat i siebie.
Dlaczego nie wpadła na inny pomysł? Dlaczego nie chciała czegoś zacząć? Spróbować? Nie była wojownikiem. Do teraz trudno jej uwierzyć, ze wyszła cało wyruszając po topór dla Clavicusa. Znała się jedynie na słabej magii. Ot i wszystko. Wielu lepszych od niej w młodszym wieku nie mogło znaleźć zatrudnienia, więc co tutaj mówić o niej? Śpiewała i tańczyła, ale to umiała każda kobieta która chociaż na chwilę oparła się o drzwi wiodące do karczmy. Nie miała rodziny. Nie miała znajomych. Dawne życie bez planu, tylko w walce o przyszłość zaowocowało tym samym, choć dostała nową szansę.

Minęło sześć miesięcy. Przywykła do życia z Rolffem i odnalazła go miłym. Zaraził ją ... nienawiścią do Mrocznych Elfów. Choć, może nienawiść to za duże słowo.
Cokolwiek w niej obudził, nie było to pozytywne uczucie, a negatywne, takie jakiego powinna się wstydzić. Wśród wron kracz jako i one. Krakała. Głośno. Bez przerwy. Krakała. Krakała nawet wtedy, kiedy udali się razu pewnego w cieplejszy dzień nad przystań zakupić trochę ryb. Wtedy to Rolffowi zginęły monety z sakwy. Winny znalazł się szybko. Młody dunmer. Bardzo młody. Ciężko go było wprawdzie nazwać dzieckiem, ale zdecydowanie to jeszcze nie był dorosły. Gromowładni wzięli go za strzępy ubrań i próbowali zmusić go do odpowiedzenia na jedno, proste pytanie
-Gdzie jest KURWA moje złoto! - Jak się domyślacie, chłopiec nie wiedział. Na dobrą sprawę, nie rozumiał co się do niego mówiło. Nie, że był tępy. Po prostu był w szoku. Siedział i głodował jak zawsze, nic nikomu nie zrobił, a tutaj dostaje kilka kopów w pusty bebech, ktoś mu łamie żebra, ktoś inny ciągnie za elfie ucho, i krzyczą o jakichś pieniądzach. Oh. Chciałby mieć pieniądze o których krzyczą. Kupiłby sobie jedzenie. Ale nie ma. Znosił więc kolejne razy na swoim ciele błagając o wybaczenie, mówiąc, że o niczym nie wie i skomląc o litość. Rolff był przekonany, że młodzieniec ukradł mu pieniądze. A ona? Ona stała i się patrzyła.
-Bracie! - niski głos drugiego dowódcy Gromowładnych rozbrzmiał w przystani Wichrowego Tronu.
-Oh, jak dobrze, że cię widzę Galmarze! - Rolff natychmiast podszedł do brata i uściskali się serdecznie. - Wybacz, że w takich okolicznościach widzimy się pierwszy raz od ... od ile to?
-Osiem miesięcy.
-Od ośmiu miesięcy! Ten złodziej ukradł mi pieniądze! - pokazał na ledwo przytomnego dunmera zwijającego się na kamiennych płytach
-Wiesz, zdziwiłbym się, gdyby złodziej nie kradł, ale dawał bracie...
-Ha, ha, ha. - Rolff skrzywił się - Trzeba go ukarać.
-Czy ktoś widział, jak kradnie złoto?
-Ona widziała! - mężczyzna wziął ją za rękę i przyciągnął do siebie. Złote włosy zafalowały, niebieskie ślepia zamigotały gdy spojrzała na Galmara Kamienną-Pięść. był wyższy od brata, znacznie lepiej zbudowany i ... bardziej owłosiony. Miesiące walki i tygodnie na koniu sprawiły też, że ... śmierdział niemiłosiernie. Zasłoniła dłonią usta by nie wciągać jego smrodu. - Ona widziała jak ten śmieć kradnie moje pieniądze!
-Naprawdę? - Rany, z jego ust śmierdzi jeszcze bardziej. Co on jadł, kupę mamuta?
-C-cóż... - stęknęła odwracając wzrok
-On mnie ukradł, widziałaś to, prawda? - Rolff popatrzył na nią znacząco. Jeżeli mu zaprzeczy, ochroni tego nieszczęśnika, ale sama straci to co ma, właściwie wszystko albo i więcej. Wyrzuci ją. W takiej sytuacji zrobiła to, co uważała za słuszne...
-Tak, widziałam. Ukradł pieniądze. - słowa łatwo opuściły jej usta. Galmar skinął dłonią, Gromowładni zabrali nieszczęśnika za szmaty, na bok, lecz nadal w wyraźnie widocznym miejscu. Jeden z nich uniósł miecz dwuręczny, drugi przytrzymał, by ten nie uciekł i nie zrobił niczego głupiego. Zimne żelazo przecięło powietrze. Szara ręka nieszczęśnika została na kamieniu, podczas kiedy reszta ramienia wędrowała do twarzy biedaka. Ten nie wiedział co się stało. Patrzył oszołomiony na dłoń. Znaczy się na miejsce, gdzie powinna się znajdować. Widział jedynie krew. Lała się i lała i lała i lała. Jeżeli szybko czegoś nie zrobi, to się wykrwawi. Ale to już nie problem Gromowładnych. To nie problem jej, aby się przejmować losem nieszczęśnika. W tym świecie, zabij albo zgiń, a ona nie chciała być już po tamtej stronie. Żyła nowym życiem i ... czy była naprawdę szczęśliwa na tej drodze, którą obrała?
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE