Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry.
Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i
... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z
pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Autor: poubelle_squelette
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Wpadka METTATONA // Punkt widzenia Sansa
Wpadka przy anime // Punkt widzenia Sansa (obecnie czytany)
Wpadka na ślubie cz 1 // Punkt widzenia Sansa
Wpadka z koszmarami // Punkt widzenia Sansa
-Masz Sansaparilla – powiedziałaś podając Sansowi napój. Zaśmiał się lekko. Każdego dnia dawałaś mu nową ksywkę. Osobiście jego faworytem był EspresSanso. Doceniał wysiłek.
-heh, ostatnio przechodzisz samą siebie w tych imionach – Wziął łyk.
-3.50$ - to rutyna. Piszesz głupie ksywki na jego kubku. Sans coś mówi. Podajesz cenę. Natomiast on ciągle odpowiada
-daj na krechę – wyszczerzył się. Popatrzyłaś na niego tak, jak często zerkał na niego Grillby.
-Tutaj nie ma krechy, okradasz nas – mówiłaś go delikatnie, Sans pochylił się nad ladą
-eh.. przywileje chłopaka? - poruszał sugestywnie brwiami. Jęknęłaś, ale przytaknęłaś. Sans był zadowolony, że tak się z nim bawiłaś. Wiedział, że też czerpiesz z tego zabawę. I, choć tego możesz nie wiedzieć, płacił za swoje napoje. Zawsze dodawał odpowiednią kwotę do zapłaty za zakupy Papyrusa, dodawał też niewielki napiwek. Twój współpracownik wiedział, chodziło o to, że Sans pragnął poznać jak dużo „darmowych” kaw od Ciebie wyciągnie. Póki co, rekord to jedenaście. Papyrus za nim głośno chrząknął. - więc uh... co robisz dzisiaj wieczorem?
-Pewnie pracę domową. Trochę porysuje. Przejrzę wiadomości- Wyglądałaś na zmęczoną. Sans poczuł się źle. Przedstawienie Mettatona pomogło w osadzeniu tych co zdemolowali Ci mieszkanie w więzieniu. Póki co uwaga ludzi była skupiona na całym zamieszaniu. Nie chciał abyś się martwiła, ale był pewien, że długo nie posiedzą w więzieniu. Ludzkie prawo zawsze wstawiało się za ludźmi. Nawet tutaj, w mieście przyjaźniejszym potworom niż inne. Ale. Nie czas się teraz o to martwić.
-chcesz wpaść? na... - zaśmiał się lekko próbując dobrać odpowiednie słowa – przyjacielski wypad?
-To... jakiś... kod? - zapytałaś niepewnie i zaczęłaś się rumienić. Właśnie miał Ci powiedzieć, że to nie jest randka (ani żaden z waszych wcześniejszych wypadów też nią nie był), ale wtrącił się Papyrus.
-NIE, CHOĆ RAZ MÓJ BRAT MÓWI POWAŻNIE. TO FAKTYCZNIE JEST ZAPROSZENIE NA MIESIĘCZNE WSPÓLNE OGLĄDANIE ANIME Z NASZYMI PRZYJACIÓŁMI!
-Nie chciałabym przeszkadzać – Nim Sans wyjaśnił, że to Alphys i Undyne chciały abyś przyszła Papyrus znowu się odezwał.
-NONSENS! JESTEŚ CZĘŚCIĄ NASZEJ PACZKI... - Sans patrzył jak rumienisz się zaskoczona. Heh, zaśmiał się do siebie. Ludzie zawsze tak reagują widząc potworzą życzliwość. Popijał napój patrząc na rosnącą ekscytację malującą się na Twojej twarzy. Czuł też jak Twoja dusza promienieje. Kiedy skończyłaś rozmawiać z jego bratem, leniwie pomachał Ci ręką i rzucił proste „narka” by potem skierować się w stronę drzwi. - SANS NIE ZAPOMNIAŁEŚ O CZYMŚ? - zapytał wskazując na Ciebie głową.
-huh? - Sans popatrzył na Ciebie. Twoje policzki były różowe - oh, racja – pochylił się nad blatem i cmoknął Cię delikatnie w policzek pamiętając o głośnym „mwah”. Nadal nie rozumiał przyjemności z całkowania kogoś. Może to przez to, że nie miał ust. Oczywiście, mógł zrobić takie, ale wyglądałby głupio, no i był leniwy, i wiedział, że zaczniesz świrować. Pomijając jednak to, Sansowi nigdy jakoś na tym nie zależało, wszystko było sprężyną Papyrusa. Nim Cię poznał, na palcach jednej ręki mógłby policzyć razy jak często się do kogoś przytulał czy całował. Ale ech, ostatecznie całowanie Cię nie było takie znowu złe.
-heh, ostatnio przechodzisz samą siebie w tych imionach – Wziął łyk.
-3.50$ - to rutyna. Piszesz głupie ksywki na jego kubku. Sans coś mówi. Podajesz cenę. Natomiast on ciągle odpowiada
-daj na krechę – wyszczerzył się. Popatrzyłaś na niego tak, jak często zerkał na niego Grillby.
-Tutaj nie ma krechy, okradasz nas – mówiłaś go delikatnie, Sans pochylił się nad ladą
-eh.. przywileje chłopaka? - poruszał sugestywnie brwiami. Jęknęłaś, ale przytaknęłaś. Sans był zadowolony, że tak się z nim bawiłaś. Wiedział, że też czerpiesz z tego zabawę. I, choć tego możesz nie wiedzieć, płacił za swoje napoje. Zawsze dodawał odpowiednią kwotę do zapłaty za zakupy Papyrusa, dodawał też niewielki napiwek. Twój współpracownik wiedział, chodziło o to, że Sans pragnął poznać jak dużo „darmowych” kaw od Ciebie wyciągnie. Póki co, rekord to jedenaście. Papyrus za nim głośno chrząknął. - więc uh... co robisz dzisiaj wieczorem?
-Pewnie pracę domową. Trochę porysuje. Przejrzę wiadomości- Wyglądałaś na zmęczoną. Sans poczuł się źle. Przedstawienie Mettatona pomogło w osadzeniu tych co zdemolowali Ci mieszkanie w więzieniu. Póki co uwaga ludzi była skupiona na całym zamieszaniu. Nie chciał abyś się martwiła, ale był pewien, że długo nie posiedzą w więzieniu. Ludzkie prawo zawsze wstawiało się za ludźmi. Nawet tutaj, w mieście przyjaźniejszym potworom niż inne. Ale. Nie czas się teraz o to martwić.
-chcesz wpaść? na... - zaśmiał się lekko próbując dobrać odpowiednie słowa – przyjacielski wypad?
-To... jakiś... kod? - zapytałaś niepewnie i zaczęłaś się rumienić. Właśnie miał Ci powiedzieć, że to nie jest randka (ani żaden z waszych wcześniejszych wypadów też nią nie był), ale wtrącił się Papyrus.
-NIE, CHOĆ RAZ MÓJ BRAT MÓWI POWAŻNIE. TO FAKTYCZNIE JEST ZAPROSZENIE NA MIESIĘCZNE WSPÓLNE OGLĄDANIE ANIME Z NASZYMI PRZYJACIÓŁMI!
-Nie chciałabym przeszkadzać – Nim Sans wyjaśnił, że to Alphys i Undyne chciały abyś przyszła Papyrus znowu się odezwał.
-NONSENS! JESTEŚ CZĘŚCIĄ NASZEJ PACZKI... - Sans patrzył jak rumienisz się zaskoczona. Heh, zaśmiał się do siebie. Ludzie zawsze tak reagują widząc potworzą życzliwość. Popijał napój patrząc na rosnącą ekscytację malującą się na Twojej twarzy. Czuł też jak Twoja dusza promienieje. Kiedy skończyłaś rozmawiać z jego bratem, leniwie pomachał Ci ręką i rzucił proste „narka” by potem skierować się w stronę drzwi. - SANS NIE ZAPOMNIAŁEŚ O CZYMŚ? - zapytał wskazując na Ciebie głową.
-huh? - Sans popatrzył na Ciebie. Twoje policzki były różowe - oh, racja – pochylił się nad blatem i cmoknął Cię delikatnie w policzek pamiętając o głośnym „mwah”. Nadal nie rozumiał przyjemności z całkowania kogoś. Może to przez to, że nie miał ust. Oczywiście, mógł zrobić takie, ale wyglądałby głupio, no i był leniwy, i wiedział, że zaczniesz świrować. Pomijając jednak to, Sansowi nigdy jakoś na tym nie zależało, wszystko było sprężyną Papyrusa. Nim Cię poznał, na palcach jednej ręki mógłby policzyć razy jak często się do kogoś przytulał czy całował. Ale ech, ostatecznie całowanie Cię nie było takie znowu złe.
Papyrus właśnie skończył robić makaron kiedy Undyne weszła z buta do mieszkania (całe szczęście, zawiasy są dość mocne).
-wiesz co to znaczy pukanie? - Sans był rozwalony na krześle
-Pukanie jest dla słabeuszy! Mój sposób jest O WIELE FAJNIEJSZY! Prawda Alph?
-Um... C-cóż, już s-siedem razy musiałyśmy w tym r-roku zmieniać d-drzwi.. - Alphys weszła trzymając siatki z filmami. Undyne fuknęła.
-Gdzie twoja dziewczyna Sansy?
-nie nazywaj mnie tak
-Dlaczego? - wyszczerzyła się – Bo tak mówi do ciebie twoja dzieeeeewczyna?
-NAZYWAJĄ SIEBIE VERTE-BAE
-T-to s-słodkie!
-Ta, słodkie – Sans nie lubił przyciągać takiej uwagi. To on droczył się z przyjaciółmi, a nie odwrotnie. No i zdecydowanie nie podobało mu się, kiedy ktoś w taki sposób mu dokuczał. No i wiedział, że Undyne robi to specjalnie bo zdecydowanie orientuje się w tym co się dzieje. Tak samo Alphys. Sans mruknął i oparł się wygodniej na krześle. Papyrus podał spaghetti, a Alphys wsadziła pierwszą płytkę. Anime o dwóch braciach pałających się alchemią. Sans uznał, że jest to dość ciekawa produkcja i oglądał ją przez pierwszą połowę. Potem dostał wiadomość od Ciebie.
verte-bae 20:03 | Puk Puk!
Uśmiechnął się. To też rutyna w jakiej się witaliście. Ssałaś w kawałach, ale doceniał wysiłek
xxx-xxxx 20:03 | kto tam?
verte-bae 20:03 | Tytus
Nom. Już wiedział. Słyszał go wcześniej i każdego dnia jest równie beznadziejny. Wstał podchodząc do drzwi.
xxx-xxxx 20:04 | jaki tytus?
verte-bae | Ty tu stoisz, a ja marznę!
Sans przekręcił gałkę i otworzył drzwi. Stałaś na wycieraczkę mając na sobie jego bluzę, trzymałaś telefon w dłoni i zerkałaś na niego wyraźnie z siebie zadowolona. Oparł się o framugę
-to był najgorszy kawał jaki kiedykolwiek słyszałem, musisz powiedzieć jakiś lepszy jeżeli chcesz wejść do środka
-Oj no weź Sans! - Zaśmiał się. Bluza była na Ciebie za duża, rękawy zasłaniały Ci całe dłonie. Trudno było traktować cię poważnie, zwłaszcza teraz, kiedy próbowałaś pokazać jak zimno było.
-dobra, nie chcę abyś się zaziębiła, ale mam naprawdę dobry kawał puk puk, z tym, że ty go musisz zacząć. - wyszczerzył się zastanawiając, czy dasz się na to nabrać.
-Um... okej. - Boże, naprawdę to zrobisz - Puk puk?
-kto tam? - Długa cisza. Sans zaczął się śmiać zasłaniając usta dłonią. Warknęłaś wyraźnie niezadowolona co sprawiło, że śmiał się jeszcze głośniej. Popatrzył na Ciebie - nie wierzę, że dałaś się nabrać.
-o teraz mnie wpuścisz? - Przesunął się na bok. Patrzył jak ściągasz bluzę i zajmujesz miejsce na kanapie. Przed chwilą mówiłaś, że jest ci zimno. Sans poszedł za Tobą do salonu gdzie Alphys wyjaśniała Ci o co chodzi w anime.
-Słonko, myślisz, że udałoby Ci się zrobić MNIE w połowie robotem? - zapytała Undyne prawdopodobnie już wyobrażając sobie, jak wyglądałaby z metalowymi częściami.
-U-uh, w-wolałabym tego nie sprawdzać.
-gdyby to zrobiła, jak miałaby się do ciebie przytulać? - powiedział wybierając miejsce obok Ciebie. Zignorował rechot od Undyne. To bez znaczenia, póki Papyrus...
-SANS! MYŚLĘ, ŻE TWOJEMU LUDZIOWI JEST ZIMNO! - Właśnie, nie zrobi tego. Praktycznie rzucił kocem w Sansa - MYŚLĘ, ŻE ZUPEŁNIE NIE-PLATONICZNE PRZYTULANIE JEST W TYM WYPADKU NA MIEJSCU – Undyne i Alphys zaczęły chichotać, Sans czuł jak jego dusza jęknęła. Rany... Czego on nie zrobi dla brata. Właściwie do tego wszystkiego doszło bo nie chciał go zawieść. Teraz Papyrus był szczęśliwy, bo Sans był szczęśliwy ze związku do którego nie miał odwagi przyznać się, że jest fałszywy. Kłamanie jest niezdrowe. Zwłaszcza kiedy wszyscy wiedzą o sytuacji, ale Sans nie umiał powiedzieć prawdy. Ale to nic, o wielu rzeczach nie mówił prawdy. W piątkę obejrzeliście kilka odcinków różnych anime. Zazwyczaj nie przywiązywał do nich uwagi, usypiał gdzieś na początku i Papyrus zmuszał go aby poszedł do łóżka. Tym razem jednak oglądał z zainteresowaniem. Wszyscy (z wyjątkiem Alphys, która widziała już całą serię) zgadywali o co może dalej chodzić. Tobie prawie zawsze się udawało. Papyrus prawie zawsze się mylił. Sans zerknął na telefon. Niedługo pierwsza. Powinien już iść spać, ale nie był senny. Ale Alphys i Undyne musiały wracać, zostawiły płytki abyś mogła je potem pooglądać. Sans był pewien, że przyniosły ze sobą dwie siatki, a nie jedną, która teraz leżała przy odtwarzaczu. Hm...
-wiesz co to znaczy pukanie? - Sans był rozwalony na krześle
-Pukanie jest dla słabeuszy! Mój sposób jest O WIELE FAJNIEJSZY! Prawda Alph?
-Um... C-cóż, już s-siedem razy musiałyśmy w tym r-roku zmieniać d-drzwi.. - Alphys weszła trzymając siatki z filmami. Undyne fuknęła.
-Gdzie twoja dziewczyna Sansy?
-nie nazywaj mnie tak
-Dlaczego? - wyszczerzyła się – Bo tak mówi do ciebie twoja dzieeeeewczyna?
-NAZYWAJĄ SIEBIE VERTE-BAE
-T-to s-słodkie!
-Ta, słodkie – Sans nie lubił przyciągać takiej uwagi. To on droczył się z przyjaciółmi, a nie odwrotnie. No i zdecydowanie nie podobało mu się, kiedy ktoś w taki sposób mu dokuczał. No i wiedział, że Undyne robi to specjalnie bo zdecydowanie orientuje się w tym co się dzieje. Tak samo Alphys. Sans mruknął i oparł się wygodniej na krześle. Papyrus podał spaghetti, a Alphys wsadziła pierwszą płytkę. Anime o dwóch braciach pałających się alchemią. Sans uznał, że jest to dość ciekawa produkcja i oglądał ją przez pierwszą połowę. Potem dostał wiadomość od Ciebie.
verte-bae 20:03 | Puk Puk!
Uśmiechnął się. To też rutyna w jakiej się witaliście. Ssałaś w kawałach, ale doceniał wysiłek
xxx-xxxx 20:03 | kto tam?
verte-bae 20:03 | Tytus
Nom. Już wiedział. Słyszał go wcześniej i każdego dnia jest równie beznadziejny. Wstał podchodząc do drzwi.
xxx-xxxx 20:04 | jaki tytus?
verte-bae | Ty tu stoisz, a ja marznę!
Sans przekręcił gałkę i otworzył drzwi. Stałaś na wycieraczkę mając na sobie jego bluzę, trzymałaś telefon w dłoni i zerkałaś na niego wyraźnie z siebie zadowolona. Oparł się o framugę
-to był najgorszy kawał jaki kiedykolwiek słyszałem, musisz powiedzieć jakiś lepszy jeżeli chcesz wejść do środka
-Oj no weź Sans! - Zaśmiał się. Bluza była na Ciebie za duża, rękawy zasłaniały Ci całe dłonie. Trudno było traktować cię poważnie, zwłaszcza teraz, kiedy próbowałaś pokazać jak zimno było.
-dobra, nie chcę abyś się zaziębiła, ale mam naprawdę dobry kawał puk puk, z tym, że ty go musisz zacząć. - wyszczerzył się zastanawiając, czy dasz się na to nabrać.
-Um... okej. - Boże, naprawdę to zrobisz - Puk puk?
-kto tam? - Długa cisza. Sans zaczął się śmiać zasłaniając usta dłonią. Warknęłaś wyraźnie niezadowolona co sprawiło, że śmiał się jeszcze głośniej. Popatrzył na Ciebie - nie wierzę, że dałaś się nabrać.
-o teraz mnie wpuścisz? - Przesunął się na bok. Patrzył jak ściągasz bluzę i zajmujesz miejsce na kanapie. Przed chwilą mówiłaś, że jest ci zimno. Sans poszedł za Tobą do salonu gdzie Alphys wyjaśniała Ci o co chodzi w anime.
-Słonko, myślisz, że udałoby Ci się zrobić MNIE w połowie robotem? - zapytała Undyne prawdopodobnie już wyobrażając sobie, jak wyglądałaby z metalowymi częściami.
-U-uh, w-wolałabym tego nie sprawdzać.
-gdyby to zrobiła, jak miałaby się do ciebie przytulać? - powiedział wybierając miejsce obok Ciebie. Zignorował rechot od Undyne. To bez znaczenia, póki Papyrus...
-SANS! MYŚLĘ, ŻE TWOJEMU LUDZIOWI JEST ZIMNO! - Właśnie, nie zrobi tego. Praktycznie rzucił kocem w Sansa - MYŚLĘ, ŻE ZUPEŁNIE NIE-PLATONICZNE PRZYTULANIE JEST W TYM WYPADKU NA MIEJSCU – Undyne i Alphys zaczęły chichotać, Sans czuł jak jego dusza jęknęła. Rany... Czego on nie zrobi dla brata. Właściwie do tego wszystkiego doszło bo nie chciał go zawieść. Teraz Papyrus był szczęśliwy, bo Sans był szczęśliwy ze związku do którego nie miał odwagi przyznać się, że jest fałszywy. Kłamanie jest niezdrowe. Zwłaszcza kiedy wszyscy wiedzą o sytuacji, ale Sans nie umiał powiedzieć prawdy. Ale to nic, o wielu rzeczach nie mówił prawdy. W piątkę obejrzeliście kilka odcinków różnych anime. Zazwyczaj nie przywiązywał do nich uwagi, usypiał gdzieś na początku i Papyrus zmuszał go aby poszedł do łóżka. Tym razem jednak oglądał z zainteresowaniem. Wszyscy (z wyjątkiem Alphys, która widziała już całą serię) zgadywali o co może dalej chodzić. Tobie prawie zawsze się udawało. Papyrus prawie zawsze się mylił. Sans zerknął na telefon. Niedługo pierwsza. Powinien już iść spać, ale nie był senny. Ale Alphys i Undyne musiały wracać, zostawiły płytki abyś mogła je potem pooglądać. Sans był pewien, że przyniosły ze sobą dwie siatki, a nie jedną, która teraz leżała przy odtwarzaczu. Hm...
-IDĘ SPAĆ – powiedział Papyrus przeciągając kości
-dobra, zaraz przyjdę poczytać ci dobranockę
-NIE! SPĘDŹ TEN CZAS ZE SWOJĄ DZIEWCZNĄ. POŚWIĘCĘ SIĘ ABYŚ MÓGŁ BYĆ Z NIĄ. CZYŻ NIE JESTEM NAJLEPSZY? - I z tymi słowami, pobiegł do sypialni. Sans doceniał ten gest, choć tak naprawdę z Tobą nie chodził, lecz faktycznie, jego brat jest najlepszy.
-Nie jestem właściwie zmęczona, zobaczymy coś jeszcze?- zapytałaś już grzebiąc w siatce. Sans wrócił na swoje miejsce i owinął się kocem. Wybrałaś jedną płytkę i puściłaś ją w odtwarzaczu, dołączyłaś do niego na kanapie okrywając się kocem. - Wygląda jak kolejne o dziewczynach w szkole – Sans wiedział, że to znaczy iż główna bohaterka będzie tsundere albo yandere. Wyszczerzył się.
-stawiam dychę, że główna bohaterka będzie yandere – uniósł nico swój głos - miło mi poznać senpai, kocham cię senpai! zabiję cię z miłości senpai! - śmiałaś się. Sans się uśmiechnął. Wiedział, jak bardzo nie lubisz swojego śmiechu, ale on go uwielbiał. Sprawiał, że miał ochotę powiedzieć więcej kawałów tylko po to aby go usłyszeć. Machnęłaś ręką aby się uspokoić.
-Brzmisz głupio i jesteś w błędzie. - heh - Wchodzę i uważam, że to będzie tsundere. B-baka! To nie tak, że LUBIĘ cię czy coś! - Choć byłaś kiepska w kawałach, byłaś naprawdę dobrym przyjacielem.
-dobrze udajesz tsundereplane
-C-co?! Czy ty właśnie mnie skomplementowałeś DZIWAKU?! - Sans zaśmiał się. Po chwili waszą uwagę przyciągnął głośny jęk dobiegający z telewizora. Sans zamarł, przestał się śmiać i powoli zwrócił w stronę monitora. Porno z mackami.
undyne, posrało cię?
Sans nie był w stanie nawet skupić się by zacząć się wstydzić. To co widział było dziwaczne. Jak wiele macek tam jest? Dziesięć? Piętnaście? Czuł jak jego twarz zaczyna robić się niebieska i czuł jak Twoja dusza błyszczy ze wstydu. Uczennica na nagraniu była właśnie gwałcona przez wielkiego potwora. Nie wiedział czy jej krzyki oznaczają przyjemność czy ból. Rzeczywistość nagle do niego przemówiła. Co do diabła? Przypomniał sobie, że Papyrus jest kilka pokoi dalej.
-wyłącz to! - powiedział szybko, teraz cały niebieski ze wstydu, zaczął się też pocić.
-OHHHH TAAAAAAK! - Sans popatrzył z niedowierzaniem na to co robiłaś z pilotem.
-co ty wyrabiasz, oddawaj! - pochylił się. Po lekkiej szamotaninie oboje zaczęliście upadać. Właściwie to Ty zaczęłaś i pociągnęłaś go za sobą za rękę, próbując zachować równowagę. Zamknął oczy jak wiedział, że nic z tego nie wyjdzie i runęliście na ziemię. Otworzył je spodziewając się, że będzie leżeć na Twoim brzuchu. Nie... To zdecydowanie nie jest Twój brzuch. Sans mniej lub bardziej wiedział czym są piersi i do czego służą, do Podziemia wpadło wiele książek dotyczących anatomii. Dwie kule umiejscowione na klatce piersiowej samic, mające na celu przenoszenie pokarmu dla potomstwa. To dziwne, ale ma sens. I jak na złość, musiał na nie spaść. Jednego był w tej chwili pewien. Tego się NIE dotyka. - wybacz, wybacz, wybacz – mamrotał cicho mając nadzieję, że nie będziesz próbowała go uderzyć.
-CZY WSZYSTKO DOBRZE? SŁYSZAŁEM KRZYKI I ... OH – Sans podniósł czaszkę. Jego brat stał z szeroko otwartą szczęką. Gapił się na niego, potem na telewizor. Potem znowu na Sansa. Ten czuł wielkie zawstydzenie, zaś Twoja dusza jaśniała tak mocno, że prawie go paliła. - UM, WIECIE, WŁAŚCIE SOBIE O CZYMŚ PRZYPOMNIAŁEM, WRACAM DO SYPIALNI, A WY... BAWCIE SIĘ... DOBRZE – i z tymi słowami zniknął nie dając Sansowi na wyjaśnienie, że to nie jest tak jak to wygląda. Sans popatrzył na Twoją zarumienioną, nie, teraz już całkowicie czerwoną twarz. Zaśmiał się nerwowo i wstał starając się znaleźć o Ciebie tak daleko i szybko jak to możliwe. Nie mógł uwierzyć w to co się właśnie stało. Wiedział, że Papyrus powie o tym Alphys i Undyne. Z telewizora nadal dobiegało jęczenie.
-uh... czy możesz to teraz wyłączyć?
-Oh! Tak, tak – ale tego nie zrobiłaś, kilka dodatkowych sekund patrzyłaś się na ekran. Sans nie wiedział dlaczego to wybrałaś ten … dziwny.... film.... Cisza. Nie wiedział co powiedzieć, aby rozładować napięcie. Popatrzyłaś na niego, prawie błagalnym wzrokiem, aby cokolwiek zrobił. Chrząknął. Boże, nie ma pojęcia co robić.
-łał, wy ludzie jesteście popierdoleni – i to była prawda. Sans siedział w internecie i widział niektóre z ludzkich dziwactw.
-dobra, zaraz przyjdę poczytać ci dobranockę
-NIE! SPĘDŹ TEN CZAS ZE SWOJĄ DZIEWCZNĄ. POŚWIĘCĘ SIĘ ABYŚ MÓGŁ BYĆ Z NIĄ. CZYŻ NIE JESTEM NAJLEPSZY? - I z tymi słowami, pobiegł do sypialni. Sans doceniał ten gest, choć tak naprawdę z Tobą nie chodził, lecz faktycznie, jego brat jest najlepszy.
-Nie jestem właściwie zmęczona, zobaczymy coś jeszcze?- zapytałaś już grzebiąc w siatce. Sans wrócił na swoje miejsce i owinął się kocem. Wybrałaś jedną płytkę i puściłaś ją w odtwarzaczu, dołączyłaś do niego na kanapie okrywając się kocem. - Wygląda jak kolejne o dziewczynach w szkole – Sans wiedział, że to znaczy iż główna bohaterka będzie tsundere albo yandere. Wyszczerzył się.
-stawiam dychę, że główna bohaterka będzie yandere – uniósł nico swój głos - miło mi poznać senpai, kocham cię senpai! zabiję cię z miłości senpai! - śmiałaś się. Sans się uśmiechnął. Wiedział, jak bardzo nie lubisz swojego śmiechu, ale on go uwielbiał. Sprawiał, że miał ochotę powiedzieć więcej kawałów tylko po to aby go usłyszeć. Machnęłaś ręką aby się uspokoić.
-Brzmisz głupio i jesteś w błędzie. - heh - Wchodzę i uważam, że to będzie tsundere. B-baka! To nie tak, że LUBIĘ cię czy coś! - Choć byłaś kiepska w kawałach, byłaś naprawdę dobrym przyjacielem.
-dobrze udajesz tsundereplane
-C-co?! Czy ty właśnie mnie skomplementowałeś DZIWAKU?! - Sans zaśmiał się. Po chwili waszą uwagę przyciągnął głośny jęk dobiegający z telewizora. Sans zamarł, przestał się śmiać i powoli zwrócił w stronę monitora. Porno z mackami.
undyne, posrało cię?
Sans nie był w stanie nawet skupić się by zacząć się wstydzić. To co widział było dziwaczne. Jak wiele macek tam jest? Dziesięć? Piętnaście? Czuł jak jego twarz zaczyna robić się niebieska i czuł jak Twoja dusza błyszczy ze wstydu. Uczennica na nagraniu była właśnie gwałcona przez wielkiego potwora. Nie wiedział czy jej krzyki oznaczają przyjemność czy ból. Rzeczywistość nagle do niego przemówiła. Co do diabła? Przypomniał sobie, że Papyrus jest kilka pokoi dalej.
-wyłącz to! - powiedział szybko, teraz cały niebieski ze wstydu, zaczął się też pocić.
-OHHHH TAAAAAAK! - Sans popatrzył z niedowierzaniem na to co robiłaś z pilotem.
-co ty wyrabiasz, oddawaj! - pochylił się. Po lekkiej szamotaninie oboje zaczęliście upadać. Właściwie to Ty zaczęłaś i pociągnęłaś go za sobą za rękę, próbując zachować równowagę. Zamknął oczy jak wiedział, że nic z tego nie wyjdzie i runęliście na ziemię. Otworzył je spodziewając się, że będzie leżeć na Twoim brzuchu. Nie... To zdecydowanie nie jest Twój brzuch. Sans mniej lub bardziej wiedział czym są piersi i do czego służą, do Podziemia wpadło wiele książek dotyczących anatomii. Dwie kule umiejscowione na klatce piersiowej samic, mające na celu przenoszenie pokarmu dla potomstwa. To dziwne, ale ma sens. I jak na złość, musiał na nie spaść. Jednego był w tej chwili pewien. Tego się NIE dotyka. - wybacz, wybacz, wybacz – mamrotał cicho mając nadzieję, że nie będziesz próbowała go uderzyć.
-CZY WSZYSTKO DOBRZE? SŁYSZAŁEM KRZYKI I ... OH – Sans podniósł czaszkę. Jego brat stał z szeroko otwartą szczęką. Gapił się na niego, potem na telewizor. Potem znowu na Sansa. Ten czuł wielkie zawstydzenie, zaś Twoja dusza jaśniała tak mocno, że prawie go paliła. - UM, WIECIE, WŁAŚCIE SOBIE O CZYMŚ PRZYPOMNIAŁEM, WRACAM DO SYPIALNI, A WY... BAWCIE SIĘ... DOBRZE – i z tymi słowami zniknął nie dając Sansowi na wyjaśnienie, że to nie jest tak jak to wygląda. Sans popatrzył na Twoją zarumienioną, nie, teraz już całkowicie czerwoną twarz. Zaśmiał się nerwowo i wstał starając się znaleźć o Ciebie tak daleko i szybko jak to możliwe. Nie mógł uwierzyć w to co się właśnie stało. Wiedział, że Papyrus powie o tym Alphys i Undyne. Z telewizora nadal dobiegało jęczenie.
-uh... czy możesz to teraz wyłączyć?
-Oh! Tak, tak – ale tego nie zrobiłaś, kilka dodatkowych sekund patrzyłaś się na ekran. Sans nie wiedział dlaczego to wybrałaś ten … dziwny.... film.... Cisza. Nie wiedział co powiedzieć, aby rozładować napięcie. Popatrzyłaś na niego, prawie błagalnym wzrokiem, aby cokolwiek zrobił. Chrząknął. Boże, nie ma pojęcia co robić.
-łał, wy ludzie jesteście popierdoleni – i to była prawda. Sans siedział w internecie i widział niektóre z ludzkich dziwactw.
-Coś czuję, że w tym hentai były gorsze rzeczy. Chyba – Sans nie lubił niezręcznej cichy. Nic z niej nigdy dobrego nie wychodziło. – Wygrałam. Kompletna tsundere. Teraz w końcu spłacisz swoją krechę. - Dobra. Może jednak coś dobrego może z nich wyniknąć. Sans wiedział, że Ty też chcesz ją przerwać. I... naprawdę to doceniał
-heh, no weź, pewnego dnia ci oddam
-Uwierzę jak zobaczę – Oh, gdybyś tylko wiedziała. – Idę spać. Jutro mam pracę i takie tam... i uh, powinieneś chyba sprawdzić co u Papyrusa .. więc.. uh... dobranoc
-dobranoc – Nie wyszłaś. Sans zastanawiał się, czy chcesz się przytulić na pożegnanie. Gdyby Papyrus był, tak by się stało. Jeden przytulas i dwa buziaki. Ale.. Dla Sansa robienie tego bez brata wydaje się dziwne. Pierwsza pomachałaś ręką. Ah. To dobry pomysł. Jego oczy zajaśniały i wyszłaś. I jak to się stało. Natychmiast dostał telefon od brata.
-UM, PRZEPRASZAM, ŻE PRZESZKODZIŁEM WAM W WASZYM... JAK TO SIĘ NAZYWA UNDYNE.... OH... UNDYNE CHCE SIĘ PRZYWITAĆ.
-UDAŁO SIĘ?!
-undyne.
-Więc?
-undyne.
-Powinieneś WIDZIEĆ Papyrusa. Jeszcze nigdy nie biegł tak szybko. Znaczy się wiem, że mieszkamy stosunkowo blisko, ale mimo to FUHUHUHUH. W salonie, Sans? Ty zwierzu. Zaraz, czekaj, teraz Alphys chce telefon
-Cześć S-sans
-alphys
-W-wybacz! - kwiknęła – To b-był pomysł Undyne! M-myślałyśmy, że P-papyrus będzie s-spał!
-Co? Skarbie, nie! To był twój pomysł! - Sans słyszał jak obie zaczęły się dochodzić. - Nie słuchaj jej! To jej pomysł!
-E-ej!
-powiedzcie papyrusowi, że to był jakiś kawał, czy coś, nie musi wiedzieć o takich sprawach
-Jasne bla bla bla, twój wielki starszy brachol jest taaaaaki straszny – Undyne cmoknęła – A więc dotarłeś do drugiej bazy? - Sans rozłączył się. Co za noc. Popatrzył na krzesło na którym widziała jego bluza. Podniósł ją. Pachniała Tobą. Nie był w stanie powiedzieć czy mu się to podoba czy nie. Z całą pewnością to dziwne. No i spodobało mu się nowe, galaktyczne. Poszedł do sypialni i położył się na łóżku. Włączył telefon i zaczął pisać. Chciał, aby wpadka z dzisiaj nic nie zniszczyła.
xxx-xxxx 1:23 | jak wiele macek da się wsadzić tak aby ośmiornica się zaśmiała?
verte-bae 1:23 | Jeszcze raz powiedz „macka” a przysięgam na Stwórcę, zabiję cię
Sans zachichotał. Aż tak dobrze go znasz?
xxx-xxxx 1:23 | …
xxx-xxxx 1:23 | MACKA!
Usłyszał głośne warknięcie przez ścianę. Zaczął się śmiać z Twojej reakcji. Tej nocy, będzie spał spokojny.
-heh, no weź, pewnego dnia ci oddam
-Uwierzę jak zobaczę – Oh, gdybyś tylko wiedziała. – Idę spać. Jutro mam pracę i takie tam... i uh, powinieneś chyba sprawdzić co u Papyrusa .. więc.. uh... dobranoc
-dobranoc – Nie wyszłaś. Sans zastanawiał się, czy chcesz się przytulić na pożegnanie. Gdyby Papyrus był, tak by się stało. Jeden przytulas i dwa buziaki. Ale.. Dla Sansa robienie tego bez brata wydaje się dziwne. Pierwsza pomachałaś ręką. Ah. To dobry pomysł. Jego oczy zajaśniały i wyszłaś. I jak to się stało. Natychmiast dostał telefon od brata.
-UM, PRZEPRASZAM, ŻE PRZESZKODZIŁEM WAM W WASZYM... JAK TO SIĘ NAZYWA UNDYNE.... OH... UNDYNE CHCE SIĘ PRZYWITAĆ.
-UDAŁO SIĘ?!
-undyne.
-Więc?
-undyne.
-Powinieneś WIDZIEĆ Papyrusa. Jeszcze nigdy nie biegł tak szybko. Znaczy się wiem, że mieszkamy stosunkowo blisko, ale mimo to FUHUHUHUH. W salonie, Sans? Ty zwierzu. Zaraz, czekaj, teraz Alphys chce telefon
-Cześć S-sans
-alphys
-W-wybacz! - kwiknęła – To b-był pomysł Undyne! M-myślałyśmy, że P-papyrus będzie s-spał!
-Co? Skarbie, nie! To był twój pomysł! - Sans słyszał jak obie zaczęły się dochodzić. - Nie słuchaj jej! To jej pomysł!
-E-ej!
-powiedzcie papyrusowi, że to był jakiś kawał, czy coś, nie musi wiedzieć o takich sprawach
-Jasne bla bla bla, twój wielki starszy brachol jest taaaaaki straszny – Undyne cmoknęła – A więc dotarłeś do drugiej bazy? - Sans rozłączył się. Co za noc. Popatrzył na krzesło na którym widziała jego bluza. Podniósł ją. Pachniała Tobą. Nie był w stanie powiedzieć czy mu się to podoba czy nie. Z całą pewnością to dziwne. No i spodobało mu się nowe, galaktyczne. Poszedł do sypialni i położył się na łóżku. Włączył telefon i zaczął pisać. Chciał, aby wpadka z dzisiaj nic nie zniszczyła.
xxx-xxxx 1:23 | jak wiele macek da się wsadzić tak aby ośmiornica się zaśmiała?
verte-bae 1:23 | Jeszcze raz powiedz „macka” a przysięgam na Stwórcę, zabiję cię
Sans zachichotał. Aż tak dobrze go znasz?
xxx-xxxx 1:23 | …
xxx-xxxx 1:23 | MACKA!
Usłyszał głośne warknięcie przez ścianę. Zaczął się śmiać z Twojej reakcji. Tej nocy, będzie spał spokojny.