Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans / Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Być kochaną (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Spakowałaś torbę, choć nie miałaś wiele rzeczy aby do niej wsadzić. Nie miałaś szansy zaopatrzyć się w książki na ten semestr, póki co, więc miałaś właściwie same zeszyty i długopisy. Cieszyłaś się na myśl, że musisz iść na zajęcia. Kochałaś tych gości, ale musiałaś wyjść z domu bo byłaś dość przybita odkąd Edge powiedział Ci o Twojej zablokowanej duszy. Pozostali domyślali się, że coś jest na rzeczy choć nie wiedzieli dokładnie co, więc musiałaś lawirować między małymi stalkującymi szkieletami i niewygodnymi pytaniami przez wcześniejszy tydzień. Popatrzyłaś na siebie. Powinnaś się przebrać i zrobić coś z włosami. Przyglądałaś się sobie owiniętej w ręcznik. Nie patrzyłaś się na swoje odbicie od czasu tego co miało miejsce w Domu Luster, no i raz zerknęłaś podczas upojnej nocy z G no i cóż... wtedy był ostatni raz. Zerknęłaś aby wybrać strój na pierwszy dzień zajęć. Zaśmiałaś się lekko.
-Może coś czarnego i czerwonego? - powiedziałaś przypominając sobie słowa Reda. Przystawiłaś do bioder czerwoną spódniczkę. Materiał luźno opinał się na Twoim ciele, była nieco krótsza niż zazwyczaj nosiłaś, ale mniejsza o to, bo dobrze się w niej czułaś. Do tego czarna koszulka i czerwona kamizelka. Wyglądałaś teraz prawdopodobnie jak żona jakiegoś mafiozy. Przed wyjściem zerknęłaś jeszcze raz w stronę odbicia i odstawiłaś ręcznik. Zdałaś sobie sprawę, że wyglądasz lepiej niż normalnie. Właściwie to świetnie. Naprawdę, naprawdę świetnie. Myślałaś, że wszystkie te nieprzespane noce, pełne smutku i trosk jakie przeżyłaś w te wakacje będą miały na Ciebie wpływ, ale wyglądałaś lepiej niż kiedykolwiek. Przypomniałaś sobie, jak Undyne wspominała coś o tym, że potworze jedzenie i potworze... erm.. fluidy.. mają dobry wpływ na ludzi. Potworzego jedzenia miałaś pod dostatkiem, ale ... raaany, czy ta przygoda z G zrobiła naprawdę aż tak wielką różnicę? A może po prostu właśnie zdałaś sobie sprawę, że jesteś ładna. W każdym razie uśmiechnęłaś się i skierowałaś w stronę drzwi.
-cześć, dzieciaku, idziesz do szkoły? - Sans opierał się nonszalancko o framugę. Zastanawiałaś się jak długo wpatrywał się w Ciebie.
-A no, muszę udać się wcześniej, załatwić wszystkie formalności i dowiedzieć się o planie zajęć – zaśmiał się
-dobra, będę gotowy za chwilę aby cię odprowadzić
-nie trzeba sansuś, kicia idzie ze mną – Red zamknął za sobą drzwi do jego sypialni. Zauważyłaś, że ma na plecak.
-dlaczego ci się wydaje, że z nią idziesz?
-bo mamy razem zajęcia, prawda kocie? - zaśmiał się i mrugnął do Ciebie – świetnie wyglądasz, mówiłem, że czerwony i czarny są lepsze niż pomarańczowy – szczęka Ci odpadła, Sans zmarszczył brwi, zaś jego uśmiech zadrżał. A odkąd to Red jest zainteresowany astronomią? Albo uczelnią? Sans też nie wierzył w te słowa i już miał rzucić swoje veto, kiedy Stretch wyszedł ze swojego pokoju na dolnym piętrze, przyglądał się wszystkim.
-a co to za zamieszanie? razem idziemy na zajęcia? - zaśmiał się poprawiając torbę. Uśmiech Reda się poszerzył jak ich spojrzenia się spotkały. Toczyli niemą bitwę, zaraz potem oboje z wielkim wyszczerzem popatrzyli na Ciebie i na Sansa, jakby nic się nie stało
-łoł, łoł – niebieski uniósł ręce do góry – żaden z was nie idzie z _____ na zajęcia, przecież nie jesteście studentami
-wybacz sans, ja już opłaciłem ten semestr – Stretch wzruszył ramionami
-ja też – Red się uśmiechał szeroko i kiedy Sans już miał złapać Cię za rękę, po prostu pociągnął Cię w stronę schodów – nie martw się, nic nam nie będzie, zrobimy wiele notatek! - Przez ramię popatrzyłaś na Sansa zaskoczona, Red wypchnął Cię z domu, a zaraz za nim powoli szedł Stretch. No i tyle z wolności od chłopaków.
Słuchałaś jak profesor podawał listę zagadnień na egzamin w tym semestrze. Będziesz jej potrzebowała, aby wiedzieć później z czego się uczyć. Próbowałaś się skupić, ale Red rzucał w Ciebie papierowymi samolocikami siedząc z tyłu, natomiast Stretch cały czas do Ciebie wypisywał. Siedzieliście zgodnie z literami imion więc on wylądował na drugim końcu sali tak, że miałaś go naprzeciwko siebie. Choć im to odpowiadało, bo przynajmniej mieli Cię na oku. Zerknęłaś na komórkę.
Słodziak: musieli nam przydzielać siedzenia?
Słodziak: to nie gimnazjum
Słodziak: studenci mogą zapijać się prawie na śmierć, a nie mogą siedzieć tam gdzie chcą?
Słodziak: co za czasy
Wywróciłaś oczami i odstawiłaś telefon. Nie będziesz obrywała za złe zachowanie już pierwszego dnia tylko dlatego, że napastuje cię wiadomościami. A skoro o tym mowa, czubek papierowego samolocika boleśnie uderzył Cię w tył głowy, odwróciłaś się posyłając Redowi groźne spojrzenie, wyszczerzył się i pokazał, abyś go otworzyła. Zachichotałaś, widziałaś jak wszyscy w okolicy starali się siedzieć najdalej od niego jak to możliwe, a on cieszył się z mnóstwa wolnej przestrzeni. Popatrzyłaś na papier i otworzyłaś go cicho. To rysunek przedstawiający Reda robiącego fikołki na desce. Zerknęłaś na niego zmieszana. Pokazał, abyś odwróciła. Tak zrobiłaś. Na drugiej stronie był opis waszego wspólnego spędzonego czasu na plaży, rozpoznałaś też słowa piosenki którą Ci śpiewał. Nie umiałaś powstrzymać rumieńców, szybko schowałaś obrazek w zeszyt. Twój telefon cichutko zawibrował. Zerknęłaś na niego.
Słodziak: te dzieciaki nie wiedzą jaka jest różnica między drogą mleczną, a galaktyką soczewkową, jesteś pewna, że to sala astronomiczna 205?
Dodał zdjęcie, jak robi facepalma, zaś dzieciak za nim wsadza sobie dwa długopisy do nosa. Zakryłaś usta dłonią, aby stłumić cichy śmiech. Może jednak warto mu odpisać.
Ty: Sala Astronomiczna 205 to ta. Zaufaj mi, że te dzieciaki są tutaj w większości są przez przypadek.
Słodziak: heh, pewnie masz rację, nie mam nosa do takich spraw
-Dobrze, chcę abyście się podzielili na czteroosobowe grupy, wtedy rozdam wam sylabus, zapiszcie pytania na kartkach jakie wam dam i wrzućcie do pudełka. Odpowiem na te, które powtarzają się najczęściej pod koniec zajęć – powiedział profesor. Już chciałaś wstać, aby usiąść przy chłopcach, lecz nim zdążyłaś się ruszyć oboje byli obok Ciebie.
-rany, prawie usnąłem – Red pochylił się nad stolikiem uśmiechając się szeroko, złoty ząb błyszczał od wkradającej się do sali smugi słońca
-jestem pewien, że będzie ciekawiej kiedy w końcu zaczniemy gadać o kosmosie – wtrącił się Stretch
-To wy się nudzicie, nie ja – bąknęłaś trącając ich obu – Ja tutaj próbuje się uczyć
-Przepraszam? - Wszyscy popatrzyliście w stronę z której dochodził głos zaskoczeni. Wysoki, młody, śniady mężczyzna o zielonych oczach stał naprzeciwko, nerwowo przetarł się po średniej długości włosach. Kurwa mać, ten typ wygląda jak egipski model. - Profesor powiedział, że grupy mają mieć po cztery osoby, a wasza ma trzy. No chyba, że to miejsce jest zajęte
-Nie, nie...
-tak, jest zajęte, przeze mnie – Red praktycznie wysyczał, zarzucając nogę na krzesełko – spadaj
-Red! - szturchnęłaś go w ramię i odrzuciłaś jego stopę. Wskazałaś na miejsce – Wybacz, nie przepada za obcymi. Proszę, dołącz do nas. Jestem _____, ten gderliwy typ to Red, zaś ten śpioch to Stretch
-mmmmhmmm co? ja nie śpię – pomarańczowy uniósł głowę. Popatrzył na typka i oparł się wygodniej przyglądając się jak ten siadał.
-Jestem Hasani, miło mi poznać – jego akcent był ciekawy, choć nie popełniał błędów. No, to Egipcjanin – Właśnie się przeprowadziłem... Tam gdzie mieszkałem nie mieliśmy... czy to będzie chamskie jak nazwę was potworami?
-tym właśnie jesteśmy, co nie? - warknął Red
-Wybacz, nie chciałem nikogo urazić
-za późno – szturchnęłaś czerwonego pod stołem, popatrzył na Ciebie zdziwiony. Popatrzyłaś na niego wymownie, aby się zachowywał. Warknął i oparł się o oparcie.
-Naprawdę nie chciałem nikogo obrazić
-Po prostu ich zignoruj, jest wredny – położyłaś sylabus na stoliku gotowa do wzięcia się za pracę. Dowcipy Hasaniego były śmieszne i zawsze się z nich śmiałaś, znał ich wiele. Pozostali siedzieli cicho i tylko się na niego patrzyli. Red posyłał mu odstraszające spojrzenie, zaś twarz Stretcha nie przejawiała żadnych uczuć. Nie wtrącali się więc właściwie to tylko wasza dwójka zadawała pytania. Zebrał wszystkie i odszedł od stolika by wrzucić je do pudełka. Stretch natychmiast pochylił się nad blatem.
-nie podoba mi się – odparł – wydaje się niebezpieczny
-a no, muszę się z tobą zgodzić – przytaknął Red wyraźnie zdenerwowany
-Cicho, to tylko student. No i jeżeli cokolwiek by mi zagrażało obronicie mnie, więc o co się tak boicie? - wiedziałaś, że właśnie to chcą usłyszeć. Kiedy Hasani wrócił chłopcy nic nie mówili znowu, lecz ręka Stretcha zawędrowała na Twoje kolano pod stołem, czułaś że wziął sobie do serca Twoje słowa.
-Dobrze zapamiętajcie osoby z waszej grupy, ponieważ to są wasi partnerzy na semestralny projekt. Lepiej, abyście się dobrze poznali – Profesor zaczął wyciągać pytania z pudełka. Ech. To będzie długi semestr.
Słodziak: musieli nam przydzielać siedzenia?
Słodziak: to nie gimnazjum
Słodziak: studenci mogą zapijać się prawie na śmierć, a nie mogą siedzieć tam gdzie chcą?
Słodziak: co za czasy
Wywróciłaś oczami i odstawiłaś telefon. Nie będziesz obrywała za złe zachowanie już pierwszego dnia tylko dlatego, że napastuje cię wiadomościami. A skoro o tym mowa, czubek papierowego samolocika boleśnie uderzył Cię w tył głowy, odwróciłaś się posyłając Redowi groźne spojrzenie, wyszczerzył się i pokazał, abyś go otworzyła. Zachichotałaś, widziałaś jak wszyscy w okolicy starali się siedzieć najdalej od niego jak to możliwe, a on cieszył się z mnóstwa wolnej przestrzeni. Popatrzyłaś na papier i otworzyłaś go cicho. To rysunek przedstawiający Reda robiącego fikołki na desce. Zerknęłaś na niego zmieszana. Pokazał, abyś odwróciła. Tak zrobiłaś. Na drugiej stronie był opis waszego wspólnego spędzonego czasu na plaży, rozpoznałaś też słowa piosenki którą Ci śpiewał. Nie umiałaś powstrzymać rumieńców, szybko schowałaś obrazek w zeszyt. Twój telefon cichutko zawibrował. Zerknęłaś na niego.
Słodziak: te dzieciaki nie wiedzą jaka jest różnica między drogą mleczną, a galaktyką soczewkową, jesteś pewna, że to sala astronomiczna 205?
Dodał zdjęcie, jak robi facepalma, zaś dzieciak za nim wsadza sobie dwa długopisy do nosa. Zakryłaś usta dłonią, aby stłumić cichy śmiech. Może jednak warto mu odpisać.
Ty: Sala Astronomiczna 205 to ta. Zaufaj mi, że te dzieciaki są tutaj w większości są przez przypadek.
Słodziak: heh, pewnie masz rację, nie mam nosa do takich spraw
-Dobrze, chcę abyście się podzielili na czteroosobowe grupy, wtedy rozdam wam sylabus, zapiszcie pytania na kartkach jakie wam dam i wrzućcie do pudełka. Odpowiem na te, które powtarzają się najczęściej pod koniec zajęć – powiedział profesor. Już chciałaś wstać, aby usiąść przy chłopcach, lecz nim zdążyłaś się ruszyć oboje byli obok Ciebie.
-rany, prawie usnąłem – Red pochylił się nad stolikiem uśmiechając się szeroko, złoty ząb błyszczał od wkradającej się do sali smugi słońca
-jestem pewien, że będzie ciekawiej kiedy w końcu zaczniemy gadać o kosmosie – wtrącił się Stretch
-To wy się nudzicie, nie ja – bąknęłaś trącając ich obu – Ja tutaj próbuje się uczyć
-Przepraszam? - Wszyscy popatrzyliście w stronę z której dochodził głos zaskoczeni. Wysoki, młody, śniady mężczyzna o zielonych oczach stał naprzeciwko, nerwowo przetarł się po średniej długości włosach. Kurwa mać, ten typ wygląda jak egipski model. - Profesor powiedział, że grupy mają mieć po cztery osoby, a wasza ma trzy. No chyba, że to miejsce jest zajęte
-Nie, nie...
-tak, jest zajęte, przeze mnie – Red praktycznie wysyczał, zarzucając nogę na krzesełko – spadaj
-Red! - szturchnęłaś go w ramię i odrzuciłaś jego stopę. Wskazałaś na miejsce – Wybacz, nie przepada za obcymi. Proszę, dołącz do nas. Jestem _____, ten gderliwy typ to Red, zaś ten śpioch to Stretch
-mmmmhmmm co? ja nie śpię – pomarańczowy uniósł głowę. Popatrzył na typka i oparł się wygodniej przyglądając się jak ten siadał.
-Jestem Hasani, miło mi poznać – jego akcent był ciekawy, choć nie popełniał błędów. No, to Egipcjanin – Właśnie się przeprowadziłem... Tam gdzie mieszkałem nie mieliśmy... czy to będzie chamskie jak nazwę was potworami?
-tym właśnie jesteśmy, co nie? - warknął Red
-Wybacz, nie chciałem nikogo urazić
-za późno – szturchnęłaś czerwonego pod stołem, popatrzył na Ciebie zdziwiony. Popatrzyłaś na niego wymownie, aby się zachowywał. Warknął i oparł się o oparcie.
-Naprawdę nie chciałem nikogo obrazić
-Po prostu ich zignoruj, jest wredny – położyłaś sylabus na stoliku gotowa do wzięcia się za pracę. Dowcipy Hasaniego były śmieszne i zawsze się z nich śmiałaś, znał ich wiele. Pozostali siedzieli cicho i tylko się na niego patrzyli. Red posyłał mu odstraszające spojrzenie, zaś twarz Stretcha nie przejawiała żadnych uczuć. Nie wtrącali się więc właściwie to tylko wasza dwójka zadawała pytania. Zebrał wszystkie i odszedł od stolika by wrzucić je do pudełka. Stretch natychmiast pochylił się nad blatem.
-nie podoba mi się – odparł – wydaje się niebezpieczny
-a no, muszę się z tobą zgodzić – przytaknął Red wyraźnie zdenerwowany
-Cicho, to tylko student. No i jeżeli cokolwiek by mi zagrażało obronicie mnie, więc o co się tak boicie? - wiedziałaś, że właśnie to chcą usłyszeć. Kiedy Hasani wrócił chłopcy nic nie mówili znowu, lecz ręka Stretcha zawędrowała na Twoje kolano pod stołem, czułaś że wziął sobie do serca Twoje słowa.
-Dobrze zapamiętajcie osoby z waszej grupy, ponieważ to są wasi partnerzy na semestralny projekt. Lepiej, abyście się dobrze poznali – Profesor zaczął wyciągać pytania z pudełka. Ech. To będzie długi semestr.
Zamknęłaś podręcznik ciężko wzdychając.
-Kto robi test na koniec pierwszego tygodnia? - mamrotałaś szukając czegoś w swoich notatkach. Na kolejnych zajęciach ma odbyć się egzamin z wiedzy jaką powinnaś opanować z poprzednich semestrów. Tak więc uczyłaś się w domu z Redem i Stretchem. Cóż.. właściwie to nie uczyłaś się z nimi. Oni tego nie robili. Kręcili się po mieszkaniu kiedy Ty leżałaś na brzuchu w salonie z książkami. Popatrzyłaś na nich. - Nie będziecie się uczyć?
-eh, mam już doktorat z astrofizyki, dam sobie radę – Stretch położył się na nie-istniejącym brzuchu wtulając twarz w podłokietnik kanapy tak, aby na Ciebie patrzeć.
-ja też – Red ziewną z fotela. Patrzyłaś na nich czekając, aż zaczną się śmiać, albo powiedzą, że to tylko kawał.. ale to nie nastąpiło
-Jaja sobie robicie. - potrząsnęli przecząco głowami. Przyglądałaś im się podejrzliwie – Więc co u diabła robicie na studiach?!
-powtarzanie jest matką nauki, poza tym ważne, aby naukowiec wiedział o najnowszych teoriach – Stretch machnął ręką. A więc bawili się Tobą przez cały dzień. Warknęłaś i uderzyłaś głową w otwartą książkę.
-co jest kiciu? nie możesz się uczyć jak jestem w pobliżu?
-Trudno się skupić kiedy ktoś rzuca w ciebie papierowymi samolocikami – powiedziałaś wyciągając z zeszytu jego rysunek. Wyszczerzył się
-kochasz mnie, po prostu nie chcesz tego przyznać – wystawiłaś w jego stronę język.
-Jak takie lenie jak wy zdobyły doktorat?
-właściwie to dwa – Stretch zaśmiał się – fizyka kwantowa
-w podziemiu nie było zbyt wiele do roboty, nawet nie wiesz do czego zdolny jest leń kiedy się nudzi – Red zszedł z fotela i usiadł naprzeciwko Ciebie zabierając książkę z Twoich rąk. Popatrzył na Twoje notatki – ej, jesteś w tym dobra, te obliczenia są bez zarzutu
-No wiem – zabrałaś podręcznik – To mój konik.
-jesteś bystra, co więc robisz z bandą spróchniałych kości? - położył się naprzeciwko Ciebie podpierając głowę o jedną rękę.
-Muszę gdzieś mieszkać no i Edge opłacił mi już naukę – Skrzywił się, a Ty się uśmiechnęłaś -... no i was kocham.
-ja ciebie też, laleczko – Stretch westchnął odwracając głowę
-i ja kiciu – na twarzy Reda pojawił się różowy rumieniec
-Kto robi test na koniec pierwszego tygodnia? - mamrotałaś szukając czegoś w swoich notatkach. Na kolejnych zajęciach ma odbyć się egzamin z wiedzy jaką powinnaś opanować z poprzednich semestrów. Tak więc uczyłaś się w domu z Redem i Stretchem. Cóż.. właściwie to nie uczyłaś się z nimi. Oni tego nie robili. Kręcili się po mieszkaniu kiedy Ty leżałaś na brzuchu w salonie z książkami. Popatrzyłaś na nich. - Nie będziecie się uczyć?
-eh, mam już doktorat z astrofizyki, dam sobie radę – Stretch położył się na nie-istniejącym brzuchu wtulając twarz w podłokietnik kanapy tak, aby na Ciebie patrzeć.
-ja też – Red ziewną z fotela. Patrzyłaś na nich czekając, aż zaczną się śmiać, albo powiedzą, że to tylko kawał.. ale to nie nastąpiło
-Jaja sobie robicie. - potrząsnęli przecząco głowami. Przyglądałaś im się podejrzliwie – Więc co u diabła robicie na studiach?!
-powtarzanie jest matką nauki, poza tym ważne, aby naukowiec wiedział o najnowszych teoriach – Stretch machnął ręką. A więc bawili się Tobą przez cały dzień. Warknęłaś i uderzyłaś głową w otwartą książkę.
-co jest kiciu? nie możesz się uczyć jak jestem w pobliżu?
-Trudno się skupić kiedy ktoś rzuca w ciebie papierowymi samolocikami – powiedziałaś wyciągając z zeszytu jego rysunek. Wyszczerzył się
-kochasz mnie, po prostu nie chcesz tego przyznać – wystawiłaś w jego stronę język.
-Jak takie lenie jak wy zdobyły doktorat?
-właściwie to dwa – Stretch zaśmiał się – fizyka kwantowa
-w podziemiu nie było zbyt wiele do roboty, nawet nie wiesz do czego zdolny jest leń kiedy się nudzi – Red zszedł z fotela i usiadł naprzeciwko Ciebie zabierając książkę z Twoich rąk. Popatrzył na Twoje notatki – ej, jesteś w tym dobra, te obliczenia są bez zarzutu
-No wiem – zabrałaś podręcznik – To mój konik.
-jesteś bystra, co więc robisz z bandą spróchniałych kości? - położył się naprzeciwko Ciebie podpierając głowę o jedną rękę.
-Muszę gdzieś mieszkać no i Edge opłacił mi już naukę – Skrzywił się, a Ty się uśmiechnęłaś -... no i was kocham.
-ja ciebie też, laleczko – Stretch westchnął odwracając głowę
-i ja kiciu – na twarzy Reda pojawił się różowy rumieniec
Stretch i Red nie przeszkadzali Ci w nauce. Choć była już piętnasta, powoli zaczynałaś się denerwować brakiem towarzystwa do nauki. Wtedy jak na zawołanie odezwał się telefon.
NIEZNANY NUMER: Cześć _____, tutaj Hasani, przepraszam że dopiero teraz odpisuję. Zastanawiałem się czy nie chciałabyś się ze mną pouczyć na jutrzejsze egzaminy?
NIEZNANY NUMER: Możesz zabrać ze sobą Stretcha i Reda, ale chyba za mną nie przepadają więc mogą równie dobrze nie chcieć przyjść.
Uczenie się razem ze słodkim Egipcjaninem? No i szansa aby umknąć przed szkielecimi-potworami? Tobie to pasuje! Szybko dodałaś jego numer do kontaktów i odpowiedziałaś
Ty: Cześć, właśnie chciałam się z kimś pouczyć. Tamci tego nie robią, więc wpadnę tylko ja.
HOTsani: Dobra, co powiesz na tę kawiarenkę w centrum co jest przed wielkim posągiem kurczaka? Słyszałem, że robią dobrą kawę.
Ty: Jasne, będę tam za dwadzieścia minut. Pa!
Pozbierałaś swoje materiały, poprawiłaś ubranie i udałaś się w stronę drzwi
-idziesz gdzieś dzieciaku? - podskoczyłaś słysząc Sansa na schodach
-Kurwa! Wystraszyłeś mnie! - stęknęłaś
-heh, tylko trochę mi przykro
-Ale tak, idę się pouczyć z kolegą – Zatrzymał się w połowie schodka i popatrzył na Ciebie podejrzliwie
-czy... czy jesteś pewna? pamiętasz co się stało ostatnim razem, mam iść z tobą?
-Sans, nic mi nie będzie. To publiczne miejsce, mam telefon no i – pochyliłaś się aby dać mu cmoka w policzek - ... powiedziałeś, że wystarczy, że cię zawołam gdziekolwiek będę, a przybędziesz mi z pomocą. Prawda?
-heh – zarumienił się na ciemno niebiesko. Chwycił Cię za rękę i delikatnie ją ścisnął – piekło mnie nie powstrzyma, ale mimo to.. uważaj na siebie, dobrze?
-Będę. Dzięki, Sans. Wrócę o dwudziestej pierwszej! - oddałaś uścisk dłoni i puściłaś go wychodząc.
NIEZNANY NUMER: Cześć _____, tutaj Hasani, przepraszam że dopiero teraz odpisuję. Zastanawiałem się czy nie chciałabyś się ze mną pouczyć na jutrzejsze egzaminy?
NIEZNANY NUMER: Możesz zabrać ze sobą Stretcha i Reda, ale chyba za mną nie przepadają więc mogą równie dobrze nie chcieć przyjść.
Uczenie się razem ze słodkim Egipcjaninem? No i szansa aby umknąć przed szkielecimi-potworami? Tobie to pasuje! Szybko dodałaś jego numer do kontaktów i odpowiedziałaś
Ty: Cześć, właśnie chciałam się z kimś pouczyć. Tamci tego nie robią, więc wpadnę tylko ja.
HOTsani: Dobra, co powiesz na tę kawiarenkę w centrum co jest przed wielkim posągiem kurczaka? Słyszałem, że robią dobrą kawę.
Ty: Jasne, będę tam za dwadzieścia minut. Pa!
Pozbierałaś swoje materiały, poprawiłaś ubranie i udałaś się w stronę drzwi
-idziesz gdzieś dzieciaku? - podskoczyłaś słysząc Sansa na schodach
-Kurwa! Wystraszyłeś mnie! - stęknęłaś
-heh, tylko trochę mi przykro
-Ale tak, idę się pouczyć z kolegą – Zatrzymał się w połowie schodka i popatrzył na Ciebie podejrzliwie
-czy... czy jesteś pewna? pamiętasz co się stało ostatnim razem, mam iść z tobą?
-Sans, nic mi nie będzie. To publiczne miejsce, mam telefon no i – pochyliłaś się aby dać mu cmoka w policzek - ... powiedziałeś, że wystarczy, że cię zawołam gdziekolwiek będę, a przybędziesz mi z pomocą. Prawda?
-heh – zarumienił się na ciemno niebiesko. Chwycił Cię za rękę i delikatnie ją ścisnął – piekło mnie nie powstrzyma, ale mimo to.. uważaj na siebie, dobrze?
-Będę. Dzięki, Sans. Wrócę o dwudziestej pierwszej! - oddałaś uścisk dłoni i puściłaś go wychodząc.
Dopiero teraz zrozumiałaś, jak ten typ jest seksowny. Bez Reda i Stretcha trudno było nie zauważyć, jak strasznie Hasani jest atrakcyjny. Jego zielone oczy otoczone ciemnymi rzęsami, czarne włosy i delikatne mięśnie, równa szczęka i nieskazitelna uroda. Nawet jego akcent był hipnotyzujący. Chłopak był też bardzo miły, zapłacił za Ciebie nim wyciągnęłaś portfel. Byłaś pewna, że jeżeli kiedykolwiek jeszcze pójdziesz na takie spotkanie z jakimkolwiek człowiekiem, ten typ będzie Twoim numerem jeden. Problem jednak był taki, że gość był tak przystojny, że nie słyszałaś ani jednego słowa które mówił i szczerze niczego się nie nauczyłaś. Po prostu się w niego wgapiałaś.
-_____?
-Hmmm? Oh, wybacz, o co pytałeś?
-Pytałem się, czy czujesz się przygotowana na egzamin? - Nie.
-Tak! Byłeś naprawdę pomocny. Moi współlokatorzy mają już swoje papierki i nie będą się ze mną uczyć
-Więc mieszkasz z tą dwójką? - zapytał pakując książki to swojego plecaka
-Cóż, żyję z szóstką. Trzy razy bracia i wszyscy są kuzynami. Początkowo przyjaźniłam się z jednym z nich, ale potem kiedy potrzebowałam lokum zaoferował się i dodałam pięć ekstra.
-Spotykasz się z którymś? - zapytał patrząc na blat stolika
-Cóż, widuję się z nimi wszystkimi – popatrzył na Ciebie dziwnie – Spotykam się z nimi cały czas. Zwłaszcza przy wspólnych posiłkach. - chrząknął
-Ech, nie, nie o to mi chodziło. - Oh? O! - Będę szczery _____. Nie przyłączyłem się do waszej grupy tylko dlatego, że w innych nie było miejsc. Przyszedłem do was bo po prostu spodobałaś mi się. Ale sposób w jaki ta dwójka się dookoła ciebie zachowywała... pomyślałem, że któryś jest twoim chłopakiem i nie byłem pewien. No i nic wcześniej nie mówiłem
-Oh.. - czułaś jak się rumienisz – Oh, uhm, nie, żaden z nich nie jest moim chłopakiem, ale..
-Rozumiem, a podkochujesz się w którymś?
-Nie, nie, to nie tak... to... to skomplikowane, no i wszystkim bardzo na mnie zależy i ...
-Ale nie marzysz o tym, aby któryś z nim był twoim chłopakiem? - zamknęłaś usta głównie dlatego, że nie wiedziałaś sama co czujesz, jak masz odpowiedzieć na to pytanie? - Pozwól, że się wyrażę jasno. Pójdziesz ze mną na randkę? Taką prawdziwą, taką która będzie kosztować więcej niż siedem złotych – jego zielone oczy zabłyszczały kiedy się uśmiechał, jest przystojniejszy niż ustawa przewiduje.
-O raaaany, Ja.. Ja nie wiem. Dopiero cię poznałam i ... i nie mam zbyt dobrego doświadczenia z obcymi ... - Westchnął i wstał od stolika zarzucając torbę na ramię
-Wiesz co, zastanów się, a potem daj mi znać czy się zgadzasz czy nie. Jeżeli odmówisz bo kochasz któregoś z nich, zrozumiem, jeżeli nie... daj znać. Do potem _____ - wziął Cię za rękę i ucałował jej wierzch, uśmiechnął się widząc Twoje zaskoczenie. Mrugnął, puścił Cię i wyszedł. Zostałaś sama, z ciężkimi myślami które krzyczały, że wpadłaś w poważne kłopoty.
-_____?
-Hmmm? Oh, wybacz, o co pytałeś?
-Pytałem się, czy czujesz się przygotowana na egzamin? - Nie.
-Tak! Byłeś naprawdę pomocny. Moi współlokatorzy mają już swoje papierki i nie będą się ze mną uczyć
-Więc mieszkasz z tą dwójką? - zapytał pakując książki to swojego plecaka
-Cóż, żyję z szóstką. Trzy razy bracia i wszyscy są kuzynami. Początkowo przyjaźniłam się z jednym z nich, ale potem kiedy potrzebowałam lokum zaoferował się i dodałam pięć ekstra.
-Spotykasz się z którymś? - zapytał patrząc na blat stolika
-Cóż, widuję się z nimi wszystkimi – popatrzył na Ciebie dziwnie – Spotykam się z nimi cały czas. Zwłaszcza przy wspólnych posiłkach. - chrząknął
-Ech, nie, nie o to mi chodziło. - Oh? O! - Będę szczery _____. Nie przyłączyłem się do waszej grupy tylko dlatego, że w innych nie było miejsc. Przyszedłem do was bo po prostu spodobałaś mi się. Ale sposób w jaki ta dwójka się dookoła ciebie zachowywała... pomyślałem, że któryś jest twoim chłopakiem i nie byłem pewien. No i nic wcześniej nie mówiłem
-Oh.. - czułaś jak się rumienisz – Oh, uhm, nie, żaden z nich nie jest moim chłopakiem, ale..
-Rozumiem, a podkochujesz się w którymś?
-Nie, nie, to nie tak... to... to skomplikowane, no i wszystkim bardzo na mnie zależy i ...
-Ale nie marzysz o tym, aby któryś z nim był twoim chłopakiem? - zamknęłaś usta głównie dlatego, że nie wiedziałaś sama co czujesz, jak masz odpowiedzieć na to pytanie? - Pozwól, że się wyrażę jasno. Pójdziesz ze mną na randkę? Taką prawdziwą, taką która będzie kosztować więcej niż siedem złotych – jego zielone oczy zabłyszczały kiedy się uśmiechał, jest przystojniejszy niż ustawa przewiduje.
-O raaaany, Ja.. Ja nie wiem. Dopiero cię poznałam i ... i nie mam zbyt dobrego doświadczenia z obcymi ... - Westchnął i wstał od stolika zarzucając torbę na ramię
-Wiesz co, zastanów się, a potem daj mi znać czy się zgadzasz czy nie. Jeżeli odmówisz bo kochasz któregoś z nich, zrozumiem, jeżeli nie... daj znać. Do potem _____ - wziął Cię za rękę i ucałował jej wierzch, uśmiechnął się widząc Twoje zaskoczenie. Mrugnął, puścił Cię i wyszedł. Zostałaś sama, z ciężkimi myślami które krzyczały, że wpadłaś w poważne kłopoty.
-Blue, myślisz, że jestem ładna? - popatrzył na Ciebie znad puzzli zaskoczony pytaniem. Patrzyłaś się jak je układa od jakiegoś czasu, opierając rękę na stole wyraźnie pogrążona w myślach. Myślałaś o Hasanim, no i pozostałych, zastanawiałaś się co oni wszyscy widzą w kimś takim jak Ty.
-C-CO?! OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEŚ ŚLICZNA _____! N-NIE WIESZ, ŻE WSZYSCY TAK UWAŻAMY? - na jego policzkach pojawił się jasno-niebieski rumieniec.
-Cóż, wiem że wszyscy myślicie, że jestem ładna, ale chodzi mi obiektywnie. Gdybyś zobaczył mnie na ulicy i mnie nie znał, co byś o mnie pomyślał?
-ZDECYDOWANIE POPATRZYŁBYM DWA RAZY NA CIEBIE! - powiedział z pewnością, w jego oczach błyskała pewność siebie.
-a ja nawet trzy, cholera, gapiłbym się tak długo jak się da – Stretch chwycił Cię i przeniósł na swoje kolano – skąd takie myśli? jakoś nigdy nie przejmowałaś się takimi rzeczami
-To nic, po prostu nie rozumiem skąd to całe zamieszanie dookoła mnie – odprężyłaś się pozwalając, aby bawił się Twoimi włosami. Jego dotyk był miły, przypominał Ci ten babci, kiedy byłaś młoda.
-zamieszanie jest bo jesteś nie tylko przepiękna, ale mądra i wspaniała
-WŁAŚNIE _____, JESTEŚ WSPANIAŁA!
-D-dziękuję, chłopaki..
-SŁYSZĘ KOMPLEMENTY! KOMPLEMENTUJEMY SIĘ? - Papyrus wystawił zerknął do salonu
-właśnie, co się dzieje? - no i przyszedł Sans
-_____ NIE CZUJE SIĘ DZISIAJ ŁADNA! POWIEDZIAŁA, ŻE NIE JEST WARTA ZAMIESZANIA! - oczy Blue były wielkie jak dwa talerzyki
-Blue, to nie ta... - nagle zostałaś porwana przez Reda, trzymał Cię na rękach w pozycji rodem z musicalu.
-awww, kocie, zasmuciłaś mnie, nie sprawiam, że czujesz się piękna każdego dnia?
-sprawiasz że czuje się prześladowana, dupku
-PAPUŚ! NIE BLUZGAJ! - Uśmiechnęłaś się w stronę Reda, który również się wyszczerzył
-widzisz? to kicia jaką znam, taka przepiękna
-PANIENKO _____ - Papyrus chwycił Cię za rękę i zabrał z objęć Reda tanecznym krokiem – JESTEŚ NIE TYLKO PRZEPIĘKNA, JESTEŚ OLŚNIEWAJĄCA! TWÓJ UŚMIECH ROZPROMIENIA POKÓJ, ZAŚ TWÓJ GŁOS SPRAWIA, ŻE MOJE SERCE ŚPIEWA!
-rany, paps, zostaw jakieś komplementy dla innych – Sans chwycił Cię za biodra i objął Cię swoimi rękami, niebieski rumieniec nie znikał z jego kości policzkowych.
-COŚCIE WSZYSCY TACY GŁOŚNI! JAK SZKIELET MA ODPOCZYWAĆ W SPOKOJU? - Edge wyszedł ze swojego pokoju i stanął przyglądając się scenie – A CO DO DIABŁA SIĘ TUTAJ WYRABIA?
-kicia nie czuje się ładna, więc ją komplementujemy aby tak nie myślała – Wszyscy popatrzyli na Edge czekając na jego kolej. Ty też. Skrzyżował ręce na piersi odwracając wzrok
-JEST PRZYSTĘPNA, JAK NA CZŁOWIEKA. WYGLĄDAŁABY LEPIEJ GDYBY MIAŁA NA SOBIE UBRANIA JAKIE JEJ KUPIŁEM – Sans ścisnął Cię mocniej i pochylił się tak, abyś tylko Ty go słyszała.
-jesteś piękna, jedyna w swoim rodzaju, nie chcę widzieć cię jak się tym zadręczasz, możesz się dla mnie uśmiechnąć? - zachichotałaś, czułaś jak atmosfera się rozluźniła. Wszyscy zaczęli przekrzykiwać się sypiąc coraz nowe komplementy, poza Sansem, który po prostu Cię tulił od tyłu. Czułaś, że zaraz się rozpłaczesz. Oni byli niesamowici, trudno było Ci uwierzyć, że na nich trafiłaś. Później podjęłaś decyzję, że napiszesz do Hasani.
Ty: Przemyślałam twoją ofertę i odrzucam. Nie wiem czy myślę o nich w romantycznych kategoriach, ale wszyscy są dla mnie ważni i kocham ich na swój sposób. Nie chcę ryzykować utratę przyjaźni z nimi. Przepraszam
I poszło. Nigdy nie żałowałaś podjętej decyzji
-C-CO?! OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEŚ ŚLICZNA _____! N-NIE WIESZ, ŻE WSZYSCY TAK UWAŻAMY? - na jego policzkach pojawił się jasno-niebieski rumieniec.
-Cóż, wiem że wszyscy myślicie, że jestem ładna, ale chodzi mi obiektywnie. Gdybyś zobaczył mnie na ulicy i mnie nie znał, co byś o mnie pomyślał?
-ZDECYDOWANIE POPATRZYŁBYM DWA RAZY NA CIEBIE! - powiedział z pewnością, w jego oczach błyskała pewność siebie.
-a ja nawet trzy, cholera, gapiłbym się tak długo jak się da – Stretch chwycił Cię i przeniósł na swoje kolano – skąd takie myśli? jakoś nigdy nie przejmowałaś się takimi rzeczami
-To nic, po prostu nie rozumiem skąd to całe zamieszanie dookoła mnie – odprężyłaś się pozwalając, aby bawił się Twoimi włosami. Jego dotyk był miły, przypominał Ci ten babci, kiedy byłaś młoda.
-zamieszanie jest bo jesteś nie tylko przepiękna, ale mądra i wspaniała
-WŁAŚNIE _____, JESTEŚ WSPANIAŁA!
-D-dziękuję, chłopaki..
-SŁYSZĘ KOMPLEMENTY! KOMPLEMENTUJEMY SIĘ? - Papyrus wystawił zerknął do salonu
-właśnie, co się dzieje? - no i przyszedł Sans
-_____ NIE CZUJE SIĘ DZISIAJ ŁADNA! POWIEDZIAŁA, ŻE NIE JEST WARTA ZAMIESZANIA! - oczy Blue były wielkie jak dwa talerzyki
-Blue, to nie ta... - nagle zostałaś porwana przez Reda, trzymał Cię na rękach w pozycji rodem z musicalu.
-awww, kocie, zasmuciłaś mnie, nie sprawiam, że czujesz się piękna każdego dnia?
-sprawiasz że czuje się prześladowana, dupku
-PAPUŚ! NIE BLUZGAJ! - Uśmiechnęłaś się w stronę Reda, który również się wyszczerzył
-widzisz? to kicia jaką znam, taka przepiękna
-PANIENKO _____ - Papyrus chwycił Cię za rękę i zabrał z objęć Reda tanecznym krokiem – JESTEŚ NIE TYLKO PRZEPIĘKNA, JESTEŚ OLŚNIEWAJĄCA! TWÓJ UŚMIECH ROZPROMIENIA POKÓJ, ZAŚ TWÓJ GŁOS SPRAWIA, ŻE MOJE SERCE ŚPIEWA!
-rany, paps, zostaw jakieś komplementy dla innych – Sans chwycił Cię za biodra i objął Cię swoimi rękami, niebieski rumieniec nie znikał z jego kości policzkowych.
-COŚCIE WSZYSCY TACY GŁOŚNI! JAK SZKIELET MA ODPOCZYWAĆ W SPOKOJU? - Edge wyszedł ze swojego pokoju i stanął przyglądając się scenie – A CO DO DIABŁA SIĘ TUTAJ WYRABIA?
-kicia nie czuje się ładna, więc ją komplementujemy aby tak nie myślała – Wszyscy popatrzyli na Edge czekając na jego kolej. Ty też. Skrzyżował ręce na piersi odwracając wzrok
-JEST PRZYSTĘPNA, JAK NA CZŁOWIEKA. WYGLĄDAŁABY LEPIEJ GDYBY MIAŁA NA SOBIE UBRANIA JAKIE JEJ KUPIŁEM – Sans ścisnął Cię mocniej i pochylił się tak, abyś tylko Ty go słyszała.
-jesteś piękna, jedyna w swoim rodzaju, nie chcę widzieć cię jak się tym zadręczasz, możesz się dla mnie uśmiechnąć? - zachichotałaś, czułaś jak atmosfera się rozluźniła. Wszyscy zaczęli przekrzykiwać się sypiąc coraz nowe komplementy, poza Sansem, który po prostu Cię tulił od tyłu. Czułaś, że zaraz się rozpłaczesz. Oni byli niesamowici, trudno było Ci uwierzyć, że na nich trafiłaś. Później podjęłaś decyzję, że napiszesz do Hasani.
Ty: Przemyślałam twoją ofertę i odrzucam. Nie wiem czy myślę o nich w romantycznych kategoriach, ale wszyscy są dla mnie ważni i kocham ich na swój sposób. Nie chcę ryzykować utratę przyjaźni z nimi. Przepraszam
I poszło. Nigdy nie żałowałaś podjętej decyzji