Autor: Yin Ya
Kuzukki. Planeta radości, życia,światła, oraz.... strachu.Tyle go było pod lamentującą wierzbą bezsilnie poddającą się prawom grawitacji i spuszczającą swoje długie gałęzie w akcie smutku i rozpaczy.
Tyle go było na Górze Alight, pod którą wił się gąszcz licznych wiosek i pól uprawnych.
Tyle go było... Na całej Kuzukki.
Przez liczne zabudowania, jechała karoca z pałacu na Alight, przyciągając wzrok tubylców. Była ze złota, a także połyskiwała nienaturalnym, cytrynowym blaskiem. Siedziały w niej trzy osoby z dworu hrabiego, którego ród od lat mieszkał w dalszej części królestwa, będącej pod władaniem maga światła.
Estea wierciła się na swoim siedzeniu. Nie spodziewał się, że w dniu swoich 19 urodzin dostanie zaproszenie do maga. W sumie, jeszcze nikt z jej rodu, nie odwiedzał tak wysoko postawionej osobistości. Narastał w niej lęk, że jako istota z nadprzyrodzonymi zdolnościami, wiedziała o jej koszmarach, w których ukazywała jej się widziana tyle lat temu kreatura. Niczym mantra, w jej uszach rozbrzmiewały jej słowa:
Wrócę po ciebie. Prędzej czy później, będziesz moja.
Poczuła na ramieniu znajomą dłoń. Odwróciła się w stronę brata, który posłał jej spojrzenie typu "będzie dobrze". Zawtórowała mu siedząca na przeciwko Nue. Po śmierci Hortensji, to ona była osobą, której Estea mogła powierzać swoje sekrety. Jednak koszmary, pozostawiała samej sobie.
Wzięła wdech. Skoro mag światła jeszcze nie zwariował ze swoją władzą, to musi być dobry, prawda? Tego niestety nie mogła być pewna, ale postanowiła w to wierzyć.
Dobra. To takie proste słowo. Takie...ogólne. Bo przecież wszyscy wiemy co ono oznacza, ale czy potrafilibyśmy stworzyć jego definicję, nie patrząc do obszernych słowników?
-Jesteśmy-mruknęła Nue,wyrywając jubilatkę z jej głębokich rozwarzań. W jej głosie można było wyczuć nerwy przed spotkaniem, kryte grobową miną.
-Raz kozie śmierć-mruknęła pod nosem dziewczyna, natychmiast czując na sobie spojrzenie brata, które zabijałoby jak jad tajpana pustynnego*.
Stali przed cudownym pałacem, z dwiema basztami. Posiadał wiele olbrzymich okien. Na wprost miejsca w którym zatrzymała się karoca znajdowały się monstrualnie wielkie drzwi, zdobione złotem, tak jak baszty i ramy okien.
-Na bogato-szepnęła Estea z kpiną. Neco po raz kolejny spiorunował ją wzrokiem, delikatnie popychając w stronę drzwi. Otworzył je mężczyzna w białym mundurze z żółtymi wykończeniami, oraz spodniach koloru śniegu. Na nosie miał okulary, które skrywały za sobą radosne, cytrynowe oczy. Głowę zdobiły pszeniczne włosy. Sprawiał wrażenie nienagannego pupilka, lub nudnawego bibliotekarza.
-Jesteście oczekiwani- powiedział swoim sztywnym głosem, w którym kryła się irytacja. Estei przypominała niepasujący puzzel do tej idealnej układanki chłopaka.
Gdy przeszli przez wrota, ujrzeli marmurowe kolumny i schody, złote dywany oraz małe stoliczki zdobione wazonami pełnymi bukietów z polnych kwiatów. Chłopak poprowadził ich po schodach cały czas dumnie wypinając pierś, jakby to należało do niego. Ten fakt strasznie denerwował Esteę.
Kichany narcyz-pomyślała-jest odźwiernym u maga a już zachowuje się jak władca wszego stworzenia.
-Przybyli zaproszeni-powiedział donośnym głosem egoista. Kłaniał się tak nisko, iż nosem dotykał posadzki. Już miała się śmiać, gdy poczuła jak Nue ciągnie ją za mankiety, stawiając w pozycji narcyza. Po chwili odważyła się podnieść wzrok. To, co ujrzała przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Przy gigantycznym oknie stała kobieta o krótkich,złoto-białych włosach. Jej oczy były różne-jedno śnieżne, zaś drugie słoneczne, jednak obydwa biły wielką radością z życia, wiedzą i rozwagą. Zgrabna sylwetka przywdziana w słoneczną suknię z białymi detalami prezentowała się wspaniale. Na dole tej kreacji tkwił dziwny symbol, którego nikt z trójki nie poznawał, a który zdobił także biżuterię kobiety. Całości dopełniał delikatny blask bijący od niej. Uśmiechnęła się pogodnie i zlustrowała wzrokiem całą czwórkę.
-Witajcie moi drodzy-zaczęła. Mówiła dumnie, ale nie tak egocentrycznie jak narcyzek. Kolejny uśmieszek zawitał na jej promiennej twarzy- Esteo, nie możesz oceniać książki po okładce. Choć Ferleol wydaje się ... inny, nie powinnaś z góry zakładać że jest zły.
Jubilatkę zamurowało. SKĄD ona wiedziała, jakie miała zdanie o tym zadufanym w sobie błaźnie? Baaaaaardzo podejrzane.
Muszę mieć oczy szeroko otwarte.
-Nazyw...-Neco chciał się przedstawić, jednak nie było mu to dane, gdyż w tym samym momencie dziewczyna machnęła ręką na znak obojętności po czym jakby się zawiesiła. Kiedy milczenie trwało już dobre pięć minut, potrząsneła nerwowo głową.
-Wiem, wiem, Nue, Neco i Estea. - powiedziała, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Towarzysze jubilatki otwierali szeroko buzie, dostając mordercze spojrzenie blondyna - Nazywam się Helia i jestem magiem światła.
Wszyscy stali chwilę w ciszy, którą przerwał głos Neco.
-To dla nas zaszczyt,że tak wspaniała osoba zechciała nas gościć.
-Nie ma problemu. Ferleolu, zaprowadź naszych gości do ich pokoi.- powiedziała czymś zasmucona Helia. Jej nagła zmiana zachowania lekko mnie przeraziła.
-Ale Pani, myślę że goście powinni...-zaczął blondyn,ale jasnowłosa przerwała mu wyciągnięciem ręki.
-Chcę. Być. Sama-warknęła nieprzyjaźnie, po czym jakby zmieszana, dodała-Głowa mnie boli.
Na te słowa nar...znaczy się Ferleol skinął potulnie głową i wyprowadził z sali zdziwioną trójkę.
POV ESTEA
Prowadził nas olbrzymimi korytarzami, których ściany niemal całe były oszklone. Widziałam jak mój brat rozgląda się po pomieszczeniach z zachwytem i otwartą buzią,a Nue kuli się, jakby przytłoczona ogromem tych sal.
-Więęęęc....jesteś Ferleol?-zaczęłam rozmowę z chłopakiem. Może nie jest taki zły?
-Zgadza się- powiedział tym swoim głosem przesiąkniętym jadem. Miałam ochotę go udusić,ale powstrzymałam się.
Nie teraz Estea. Potem zabijesz tego narcystycznego megalomana.
-Jesteś tu służącym?-zapytałam, radośnie się szczerząc. Nie mam pojęcia jak debilnie teraz wyglądam, ale nie chcę wiedzieć. Jeszcze bym depresji dostała czy coś.
Na moje słowa chłopak spiął się, zacisnął dłonie w pięści i odwrócił wzrok.
-Jestem powiernikiem. Nie służącym-warknął i zatrzymał się- To jest zachodnie skrzydło. Jadalnia jest za rogiem,a toalety macie przy swoich pokojach, które znajdują się tu.-wskazał na dwa pomieszczenia-Te należą do waszej dwójki-popatrzył na Nue i Neco-natomiast ty-spojrzał na mnie-idziesz za mną-po czym wznowił marsz. Chwileczkę z nim szłam w kompletnej ciszy, po czym postanowiłam przeprosić. Może go uraziłam? Okej, jest aroganckim błaznem, ale... nie no, tu nie ma ale.
-Sorry jeśli cię obraziłam-szepnęłam,a Ferleol tylko skinął głową na znak,że akceptuje.
Dziękuję, o panie.
Spojrzałam na jego dłoń. Był na niej dziwny symbol, który gdzieś widziałam.
No tak, to on był na gobelinach, w pokoju, w którym widziałam Helię! Ten symbol miała też na biżuerii. To jakiś znak rodowy, herb? Wyciągnęłam rękę by dotknąć znamienia, ale chłopak w zawrotnym tempie chwycił mój nadgarstek i wyciągnął ku górze. Krzyknęłam zaskoczona.
-Nigdy.Nie.Dotykaj.Mojej.Matrycy.-wycedził przez zaciśnięte zęby, wpatrując się w moje przerażone oczy z wściekłością. Po minucie, może dwóch (nie jestem pewna ile czasu minęło, dla mnie to była wieczność) puścił mnie i truchtem ruszył przed siebie zakładając ręce na plecach. Nie odzywałam się, dopóki nie wprowadził mnie do pokoju i pożegnał krótkim "o zachodzie kolacja". Siadłam na olbrzymim łóżku i westchnęłam.
-Urodziny pierwsza klasa-warknęłam do siebie. Odwróciłam się w stronę okna i spojrzałam na słońce. Nie wiem czy to magia góry, ale stąd wyglądało o wiele lepiej. Wręcz cudownie! Z drogi, jaka została do przebycia słońcu nim schowa się za choryzontem, wywnioskowałam że została mi chwila, może dwie do kolacji. Super Esteo, niemal całe swoje urodziny przesiedziałaś w karocy i spędziłaś z największym narcyzem tego świata. No nieźle.
Odwróciłam się do swojego bagażu, wyciągając sukienkę którą dostałam od Nue i Neco dziś rano. Kupili ją razem, bo mój brat ma kasę, a służka- gust. Muszę przyznać, była śliczna. Sięgała mi do kostek. Miała śliczny, morski kolor, jednak kryształki na sukni były miętowe.
Szybko się przebrałam i usiadłam na krzesełku z brzozowego drewna przed lustrem ze złotą ramą i zabrałam się za czesanie swoich kasztanowych włosów.
Nigdy nie uważałam się za przesadnie piękną, chodź brzydka też nie byłam. Określiłabym się jako osobę...zwyczajną.
Mam długie do łopatek brąz włosy, które lekko się kręciły przy końcówkach. Oczy są niebieskie, moje usta pełne, a nos zgrabny, tak jak sylwetka. Heh, zamieniam się w Ferleola.
***
Kolacja mijała spokojnie, Neco zagadywał Helię, natomiast Ferleol cały czas chwalił się przed Nue, jak to sam w środku nocy wbiegł na górę, bo pani światła o nim zapomniała.
-To nie tak Ferleolu. Mówiłeś,że konno będziesz na górze szybciej, niż ja na Sunset.-zachichotała mag światła.
-Sunset?-zapytała moja blond włosa powierniczka tajemnic.Dawno nie widziałam jej tak szczęśliwej jak dziś.
-To moja smoczyca-odpowiedziała gospodyni z dumą-Mogę wam ją jutro pokazać, jeśli mielibyście ochotę.
-Oczywiście!-wykrzyknęli razem moi towarzysze.
Ja tej ochoty nie miałam. Co chwilę patrzyłam na Ferleola. To, co się wydarzyło na korytarzu, musiało być wyjaśnione. Koniecznie.
-Teraz jeśli pozwolicie, pójdę odpocząć.-powiedziała Helia, wstając od stołu-Do waszej dyspozycji jest całe zachodnie skrzydło. Wschodnie, wolę by było nietknięte. - Z tymi słowami wyszła, a jej powiernik wybiegł za nią. Zostaliśmy sami.
-Dziwny ten Ferleol-stwierdził mój brat.
-Ja uważam, że jest uroczy-rzekła Nue, lekko się przy tym rumieniąc.
Proszę, nie rób mi tego.
-Pójdę do siebie-mruknęłam wychodząc. Nie miałam ochoty na wywody mojej służki, jaki to Feruś jest niesamowity.
Niemal biegiem skierowałam się do pokoju.
Podsumujmy.
W dniu urodzin zapraszam mnie mag światła, na cholerną kolację.
Ma narcystycznego powiernika.
Kim do cholery są powiernicy?!
Mówi coś o jakiejś matrycy.
-Gdzie ten pieprzony pokój? - mruknęłam,gdy po dłuższej chwili dalej nie mogłam znaleźć swojej sypialni. Skręciłam w lewo i otworzyłam drzwi, które wyglądały jak te od mojego pokoju.
Każde drzwi tak tu wyglądają.
Weszłam do ciemnego pomieszczenia oświetlanego jedynie światłem księżyca, wpadającego przez okno. Panował tu straszny bałagan. Po podłodze porozrzucane były jakieś szkice, mkejscami poukładane w stosiki.
Zainteresował mnie prostokąt zakryty białą szmatą. Wyciągnęłam rękę i....
-Podoba ci się tu? - podskoczyłam na dźwięk głosu kobiety. Odwróciłam się i ujrzałam Helię, stojącą na progu.
-Pani, ja... - jąkałam się ze stresu. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Ona mnie zaprasza na kolację, a ja jej penetruję
dom-Zgubiłam się-powiedziałam w końcu. Uśmiecha się. To chyba dobry znak.
-Jesteś we wschodnim skrzydle-kąciki jej ust poszły w górę. Jednak nie była radosna. Raczej smutna. Wzięła do ręki jeden z rysunków i przyglądała mu się chwilę, po czym podniosła na mnie wzrok, przypominając sobie o mojej obecnośći-Rozejrzyj się.
Na jej słowa zdjęłam białą tkaninę z prostokąta i mym oczom ukazał się obraz. Przedstawiał piękną,szczupłą,fioletowo włosą dziewczynę. Miała fiołkowe oczy, pełne radości. Ubrana była w purpurową suknię, na której tkwił czarny symbol. Stała na polanie w lesie, otoczona barwnymi kwiatami. W dłoni trzymała bukiet z kilku tulipanów i róży pośrodku. Całe dzieło było wspaniałe, ale poczułam jak mój żołądek się skręca. W głowie zaczęłam słyszeć głos czarnej postaci. Cofnęłam się i przyłożyłam palce do skroni.
-Przestań-wyszeptałam. Helia położyła ręce na moich dłoniach. W tej samej chwili ból zaczął znikać. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak zakrywa obraz.
-Znasz ją? - zapytała pustym głosem, w którym krył się strach.
-Nie.
-Kłamiesz-warknęła zwracając się w moją stronę-Widzisz ją.
-W koszmarach-usiadłam na podłodze, przyciągając kolana do brody. Czułam, jak po policzkach spływają mi łzy. Bałam się tego.
-Opowiedz mi o nich-szepnęła,kładąc mi swoją dłoń na kolanie.
-Goni mnie. Mówi że wróci i nie pozwoli przełamać przeznaczenia trzeciego słońca. - Na moje słowa zamarła. Jej oczy zaszły łzami. Chciałam ją pocieszyć, ale sama wybuchłam płaczem. Płakałam około dziesięciu minut, a Helia kołysała mnie w ramionach.
-Na obrazie jest Zivia-szepnęła drżącym głosem-Na pewno o niej słyszałaś.
Racja. Niestety tylko z legend. Była magiem ciemności i miała zostać królową. W dniu koronacji wpadła do kanionu w kraju powietrza i zginęła. Jej śmierć wstrząsnęła całą Kuzukki.
-W koszmarach męczy cię jej następczyni-wzięła głęboki wdech-którą pokona wybraniec. Prześladuje wszystkich mieszkańców południa. Znasz przepowiednię?
Pokręciłam przecząco głową.
-Gdy czarne chmury południe przejmą,
Wichry i powodzie zbyt blisko podejdą,
Jedynym światłem ognia i lasu będzie,
Czas, w którym wybraniec wzejdzie-wyrecytowała. Nie pojmowałam zbytnio co ma na myśli, więc zdecydowałam się zadać jej to banalne pytanie.
-O co chodzi?
-O to, że jesteś ostatnim ratunkiem Krajów Południa.