5 września 2017

Zboczony Wrzesień - Dzień 5 - Dym [+18]

Notka od autora: Autor obrazka to ask-grillby No więc tak, AU Underfell. Związek Czytelniczka x Grillby. W pierwotnej wersji to miało wyglądać inaczej. Nie wiem dlaczego tak mi się to potoczyło... 

Nie ma dymu bez ognia, tak mawia mądrość świata. A może to po prostu pusty frazes jaki każdy z nas przyswaja jako pewnik od kołyski? Oh, chciałabyś wiedzieć. Ale... może nie teraz.
-Gotowa? - niski, męski, mruczący głos, gorący oddech na Twojej szyi. Tak, teraz masz zdecydowanie co innego w głowie. Zacisnęłaś usta mocniej. Wahałaś się. - Nie będzie już odwrotu - dodał. Trudno było Ci złapać oddech. Niepewnie skinęłaś twierdząco głową. Nie widziałaś nic. Miałaś zasłonięte oczy. Czułaś jedynie gorąco. Nie... to mało powiedziane. Żar wypełniał nie tylko pomieszczenie, był przy Tobie, a nawet w Tobie. Nie dosłownie, oczywiście.
Grillby stał obok Ciebie, z tego co pamiętasz, miał na sobie jedynie czarne spodnie, nie pozwolił się dotknąć ani razu, choć próbowałaś wielokrotnie. Po prostu muskał Cię palcami, a to po biodrze, a to po ramieniu, karku, szyi. Teraz nie był inaczej. Związane w nadgarstkach ręce miałaś wyciągnięte przed siebie. Nie było słowa, które mogłoby Cię uchronić przed jego szaleństwem. Oboje nie znaliście swoich granic. Umowa była taka, abyście przez przypadek się wzajemnie nie pozabijali. Tobie się udało. Tydzień temu, kiedy jako pierwszy zgodził się poddać Tobie. Pozwolił, abyś rozlewała na jego ciało wodę. Abyś topiła na nim lód. Byś sprawdzała, jaki kolor przybierze alkohol, który się z nim zetknie. Języki fioletowego ognia tańczyły, wirowały, skwierczały. Potwór zachowywał jednak kamienna twarz, pokornie znosząc tortury, zaś sterczący drąg wskazywał, że mimo swoich sadystycznych zapędów, ma w sobie coś z osobnika ... uległego. 
Teraz jednak role się odwróciły. To nie ty miałaś jego torturować, zaś on Ciebie. Świadomość, że może zemścić się za ból jaki mu zadałaś, Boże, nawet nie wiesz jaki on był! Zimny dreszcz przeszył Cię w oczekiwaniu. Dlaczego nic się nie dzieje, dlaczego on nic nie robi?
-Mmmmhhhhpppfff - jęknęłaś przez knebel.
-Ciii już, zaraz, poczekaj jeszcze chwilę - usłyszałaś głos z oddali. Dlaczego stał tak daleko? Dlaczego nie było go przy Tobie? Zaczęłaś rozglądać się na boki. - Co za niegrzeczna niecierpliwa dziewczynka - zaśmiał się gardłowo. Był bliżej. Czułaś jak serce wali Ci w piersi. Jego ręce, Boże, jego ciepły, przyjemny dotyk. Niemiłosiernie kusił, zwodził, wołał, pieścił każdy centymetr Twojego kręgosłupa. Wodził palcami w górę i w dół, by następnie przesunąć się do przodu. Po chwili poczułaś jak coś ciepłego kapie na Twoje dłonie. Początkowo parzyło, chciałaś syknąć, lecz nie mogłaś. Zaraz potem kolejne krople kapały, każda coraz wyżej i wyżej. Kap, kap, kap. Jak niewielkie igły wbijały się w ciało, potem pozostawiały po sobie jedynie przyjemne, kojące ciepło. Wosk? Traktuje Cię woskiem?
-Phhhfffaahh - jęknęłaś wykrzywiając się, gdy kropla spadła na Twój sutek. Grillby natychmiast chwycił go, jego gorące dłonie nie pozwalały mu wystygnąć. Rozcierały tylko go po Twojej piersi. Kolejna kropla, jeszcze jedna. Tak, jakby starał się całe Twoje piersi przykryć woskiem. Chyba mu się to udawało. Na Twoje nieszczęście. W kilku miejscach piekło bardziej, w innych czułaś tylko zaschniętą skorupę. Potem odszedł od Ciebie. Dyszałaś ciężko. Minęła minuta. Dwie. Trzy. A może to tak naprawdę tylko chwila? Niemiłosierne czekanie sprawiło, że wydawało Ci się to wszystko po prostu dłuższe i dłuższe i dłuższe. W końcu potwór był za Tobą. Wiedziałaś to dobrze, bo wylał na Twoje ramiona sowitą strugę wosku, rozprowadzając ją od jednego końca po drugi. Niewielkie krople lały się w dół, znacząc boleśnie gorące ślady na Twojej skórze. Kolejna dawka i następna i jeszcze jedna. Wygięłaś się do tyłu. Drgnęłaś gwałtowniej. Instynktownie chciałaś uniknąć wosku, lecz...
-Ciii, spokojnie, zniesiesz to, dasz radę - mruczał Ci do ucha. Przywarł do Twoich pleców swoim torsem. Ten wosk, który zdążył już zaschnąć, na nowo stopił się pod ciepłem jego ciała. Znowu palił, znowu parzył. Stopniowo przyjemność zamieniała się w ból, którego nie chciałaś.
-Mmmmppph! - krzyczałaś, lecz knebel blokował Twoje słowa. Szamotałaś się chcąc od niego odskoczyć. Lecz próżny trud. Jedna jego dłoń odnalazła drogę do Twojej kobiecości. Podczas gdy druga, w której musiał trzymać wosk, unosiła się na wysokość Twoich piersi.
-Wiem, że ci dobrze - nie, to nie jest prawda. Nogami delikatnie rozchylił Twoje stopy. Stałaś teraz w niewygodnym rozkroku. Wylał wosk na Twój obojczyk. Byłaś już tak wrażliwa, że miałaś wrażenie, iż ciecz pali Twoją skórę.
-Mmmmm! - wygięłaś się opierając tył głowy o jego ramię. Zamruczał w odpowiedzi wyraźnie zadowolony z Twojej reakcji. Śliniłaś się, spod powiek zaczęły skapywać łzy. Póki co wsiąkały w materiał chusty. -Ngggh! - nie mogłaś, chciałaś. Poruszał się powoli, bardzo powoli, delektował każdą chwilą, każdą kropelką potu na Twoim ciele. Przejechał rozdwojonym językiem po karku, chwycił mocno nasadę piersi i ścisnął, potem delikatnie, jakby nigdy nic, przesunął palce na sutek i wykręcił go do granic możliwości. - Aaaaaagggh! - Zadrżałaś. Gardłowy śmiech był odpowiedzią na Twoje błaganie o litość. Potem przesunął czymś ciepłym i wilgotnym po Twoim podbrzuszu.
-Wiesz, że to ty? - zamruczał Ci w ucho - Podoba Ci się to - chciałaś powiedzieć, że nie. Zdradzona przez własne ciało, oszukana przez zmysły. Nie. Grillby przesadza. To nie tak miało wyglądać. Nie tak. N-nie.... Zaraz, dlaczego on.. Masuje Cię teraz po pośladkach, powoli, pewnie, nieprzerwanie. Rozchyla je na boki i .. Czy on.... O nie, nie, nie, nie. Na to się nie zgadzasz. Wierzgasz się coraz bardziej, szamoczesz, szarpiesz. Więzy są za mocne. Nie możesz wypchnąć językiem knebla. Czujesz jak pokaźnych rozmiarów męskość obiera się o Ciebie. Wsuwa i wysuwa między Twoimi udami, jak nawilża swojego członka o Twoje soczki. Jak z każdym pchnięciem, spragnione ciało domaga się więcej i więcej. Ale... nie tam, nie tak. Grillby potraktował Twoje wierzgania jako ponaglenie, dlatego nie tracąc ani chwili dłużej, kiedy uznał, że najwyższa pora, po prostu wszedł od tyłu. Powoli, rozpychając Cię. Piekło, tak strasznie piekło, tak strasznie bolało.
-AAAAAAA - nie wierzyłaś, że możesz tak szeroko otworzyć usta. Drżałaś, cierpiałaś, w każdym tego słowa znaczeniu - NGGGHHHH - dość, dość, przestań.
Nie przestawał. Wszedł w całości. Lecz, ani drgnął. Chwilę potem poczułaś nowe krople wosku na ciele. Tym razem niżej i niżej. Na brzuchu, na pępku na... O nie...
Ponoć nie ma dymu bez ognia. Teraz wiesz, że to nie jest prawda. Jest ogień, którego nie ugasi nawet najpotężniejsza powódź. Ogień, który spala sam siebie. Ogień, który nie wytwarza dymu. Jest też dym, dławiący, duszący, niszczący, otępiający i zabijający, który nie potrzebuje ognia, aby zaistnieć. Jest też smród, słodki swąd spalonych włosów i ludzkiego ciała. Tego zapachu, nie zapomnisz do końca życia... 
Share:

4 komentarze:

POPULARNE ILUZJE