21 września 2017

Wrzeszczy wrzesień, że już jesień.

Jak ten czas leci. Naprawdę. Mam wrażenie, że zaledwie kilka dni temu, mówiłam o tym jaki to będę miała zawalony wrzesień, a tutaj już można odliczać dni na palcach do jego końca. 
Załatwiłam co załatwiłam. 
Została mi jeszcze proseminarka i dokończenie rzeczy związanych z praktykami. Cieszę się, że moja opiekunka wykazała się wyrozumiałością wobec tego gdzie jestem i co robię. Dlatego nie martwię się nimi jakoś specjalnie, poza tym, że potem trzeba będzie wszystkie stosy papierzysk oddać nielubianej i ciapowatej psorce na uniwersytecie... 

A jak mi idą praktyki? Uhhhh, powiem w ten sposób. Zostałam wyrzucona na pełne morze, z racji na to, że mam ograniczony czas pani chciała, abym najszybciej jak się da weszła w praktykę. Słusznie stwierdziła, że nie ma co radzić, bo klasy się od siebie różnią. Tutaj trzeba działać na wyczucie i ... to prawda. 

Od strony nauczyciela widać i słychać wszystko. Każdy szept, każdy szmer. Widać kto słucha, kto udaje, że słucha, kto nie słucha. 

Pierwsza klasa z którą miałam przeprowadzać zajęcia to 4 podstawówka. Trudno było mi do nich dotrzeć. Przede wszystkim zaskoczyło mnie to, że w ogóle nie reagowały na metodę nagradzania. Wyszłam na środek i powiedziałam, że mam możliwość wystawiania piątek za aktywność. Z przyjemnością je rozdam. Skończyło się na tym, że nikt z klasy piątki nie dostał, za to musiałam im zadać karną pracę domową bo w ogóle nie słuchali. Zadanie było proste. Wymienić przynajmniej jedną przyczynę:
-II Wojny Światowej
-Powstania piramid
-Wynalazku elektryczności
-Powstania młyna
-Bitwy pod Grunwaldem
Mimo, że to 4 klasa, są to rzeczy jakie powinny być dla nich logiczne, a jak nie, to w google znajdą szybko odpowiedź. Lecz uznali iż praca domowa jest bardzo trudna.
Ta klasa była ciężka, głównie dlatego, że składała się z 14 chłopaków i 1 dziewczynki. Chłopcy dziewczynki wyraźnie nie lubili. Do tego wśród chłopców były trzy obozy - to wywnioskować można było już na pierwszej godzinie. Trzech najgłośniejszych i największych cwaniaków dookoła których siedzieli koledzy. W dodatku ta trójka również ze sobą rywalizowała. 

Kolejne zajęcia miałam w 2 gimnazjum. Tutaj klasa była... trudna. Po prostu, trudna. Brali udział owszem w tym co mówiłam, czytali lecz... na czytaniu się kończyło. I nie, nie nazwę tego czytaniem, tylko dukaniem. Byłam zaskoczona tym, że nie byli w stanie przeczytać ze zrozumieniem tekstu. Z nimi przerabiałam rozbicie dzielnicowe. Pani próbowała ich uspokoić, lecz to nie pomagało. Nie bali się ani uwag, ani też nagany, czy telefonu do rodziców.
Dwie siódme klasy. Za geniusza uchodził ten, który potrafił czytać ze zrozumieniem. Który potrafił analizować i łączyć fakty, a także wyciągać wnioski. Byłam szczerze... zaskoczona. Pierwsza siódma klasa wydawała się dość dobrą i zgraną klasą. Siedzieli cicho, a jak już to szeptali. Wykazywali aktywność i chęć współpracy. Druga nie rozrabiała, ale też nie współpracowali. Podzieleni na trzy dwa razy po cztery i jedna trójka, do tego jeden chłopak który nie trzymał się z nikim. To właśnie ten na uboczu wykazywał ... cóż, aktywność, umiejętność myślenia i podobały mu się zajęcia jakie prowadziłam. Wśród jednej grupki czteroosobowej składającej się z chłopców, był jeden, który ... cóż... mogłoby z niego coś być, bo zgłaszał się, myślał i chciał. Przede wszystkim chciał... lecz otoczony trzema kolegami, którzy kopali go pod ławką - musiałam ich rozsadzić - oraz ciągle rozśmieszali... no i z dziewczyną z drugiej czteroosobowej grupy która ciągle z niego drwiła i mu dogryzała - nie wiem co z niego wyrośnie. Lecz ma potencjał. Wspomniałam o grupce dziewczyn. Ta czteroosobowa składała się z ... cóż.. zniechęconych dziewczyn. Nie przeszkadzały, jedna nawet się dwa czy trzy razy zgłosiła, lecz ich przywódczyni - albo ta którą uznałam za taką - wolała bazgrać koleżance po ręce. Kiedy poprosiłam ją o przeczytanie czytanki uznała, że nie umie czytać i chce uwagę. Byłam zaskoczona takim mmm... nie, nie nazwę tego lenistwem czy chęcią zdenerwowania mnie, raczej.. zobojętnieniem na wszystko. Trzecia grupka trzyosobowa to ... cóż, widać, słychać i czuć, że to otaku. One szeptały między sobą, ani nie żyły życiem klasy, ani nie przeszkadzały w zajęciach.

Potem miałam zajęcia w trzeciej gimnazjum. Pani dała mi przed lekcją z nimi karteczkę z wypisanymi pytaniami. Staję na środku, uśmiecham się głupio i mówię
-Nie wierzę, że to powiem, ale wyciągamy karteczki - patrzyli na mnie zbici z pantałyku. Rozbiór Polski. Crap. To nie mój konik, nie wiedziałam nic poza ogólnikami. Okeeeej. Podyktowałam pytania, pani musiała wyjść i popatrzyła na mnie, abym ich pilnowała. Nooo i tutaj... eeeehehehehehe. 
Uznałam, że obraz jaki wisi na ścianie jest tak wspaniały, tak piękny, tak cudowny i ogólnie zachorowałam, trochę mi wzrok przysłabł, słuch już nie ten i ukryłam swoją niewiedzę pod płaszczykiem sumienności. 
-Nie podpowiem wam, ale nic nie widzę i nic nie słyszę. Tylko nie bądźcie zbyt głośno aby się nie wydało.
No i to błogie
-Dziękujemy - od klasy. Mieli pisać kwadrans, pisali dwadzieścia minut. Jak pani wróciła, starałam się ją zagadać, zasłaniając swoją wielką dupą piszących. Nie miałam najmniejszych problemów potem z nimi. Aaaa jak wychodziłam! Boże. Przed szkołą ustawili się w kółeczku, wiadomo - na fajeczkę. Widzą, ja idę, to próbują się skitrać z tymi fajkami. Ja przechodzę, rozanielona i krzyczę
-Na zdrowie!
Zaśmiali się, przestali ukrywać, dopytywali kiedy do nich przyjdę i jak długo zostaję. Byli zaskoczeni pozytywnie, kiedy wyszło, że znam się na grach komputerowych i w ogóle. Polubili mnie.

Ogólne moje wnioski?
-Jeżeli klasa sama w sobie nie jest zgrana, nauczyciel nie poprowadzi zajęć
-Umiejętność czytania ze zrozumieniem wymiera
-Nauczyciel nie ma żadnego autorytetu. Do czego to doszło, aby z zawodu nauczyciela robić donosiciela? "Bo powiem mamie!" Pfff. Na przerwie gadałam z jednym z łobuzów z czwartej klasy, zupełnie na stopie neutralnej. Zapytałam się go, dlaczego się nie boi. Odpowiedział, że dlaczego ma się bać, skoro wszystko i tak idzie do dziennika internetowego i rodzice o wszystkim wiedzą? Dałam mu jednak zagwozdkę, czy nie wolałby, aby to co dzieje się w szkole było sprawą jego i nauczyciela? Rodzice informowani tylko w ostateczności. Czy byłby grzeczniejszy wiedząc, że może liczyć na zaufanie i pomoc pedagoga? Nie odpowiedział.

Jak kiedyś mówiłam. Strasznie nie podoba mi się współczesny system edukacyjny. Nas - młodych belfrów - starają się wyszkolić abyśmy byli idealni. Wyłapywali dzieci z patologii - za patologię uznają tylko i wyłącznie rodziny gdzie dzieje się źle. Gdzie dzieci są głodne. Owszem, to jest patologia. Bo jest bieda. Lecz zestawmy sobie rodzinę. Rodzice tyrają, aby dać dziecku jedzenie, choć jest go niewiele. Oraz rodzinę, w której dziecko wychowuje się samo bo rodzice nie poświęcają mu czasu gdyż pracują, zamiast tego posyłają na różne kursy dokształcające i miłość rodzinną chcą zastąpić grami, rzeczami etc? Sama nie wiem. 

Nie wiem też jak daleko i jak wyjdzie w praniu moja idea partnerskiego stosunku do dzieci. Bardzo, ale to bardzo uwielbiam Korczaka. Był to Żyd, który prowadził sierociniec dla dzieci. W jego placówce traktowano dzieci na równi z wykładowcami. Mówiono szczerze co się dzieje, co kto myśli, jeżeli opiekun przesadził, albo zrobił coś nie tak, podlegał takim samym karom jak dzieci. Każdego traktowano na poziomie, każdy pracował na ogólne dobro sierocińca. Korczak tylko raz oszukał swoje sierotki. Tylko jeden jedyny raz w życiu okłamał je. Hitlerowcy przyjechali po niego i sierotki, dzieci nie wiedziały gdzie ich przewożą, Korczak powiedział, że do nowego domu.... Powiedział tak, aby dzieci się nie bały, aby nie płakały... Nie muszę powiedzieć, co się stało...
W każdym razie Korczak to ktoś, kogo szanuję i ktoś, kogo podziwiam, ktoś kogo zamysł mi się bardzo podoba. 

Całe wychowanie współczesne pragnie, by dziecko było wygodne, konsekwentnie krok za krokiem dąży, by uśpić, stłumić, zniszczyć wszystko, co jest wolą i wolnością dziecka, hartem jego ducha, siłą jego żądań i zamierzeń.

To jedna z wielu jego myśli. Lecz.. nie wiem, sama zobaczę jak to dalej wyjdzie. Nie powiem, aby te praktyki były czymś, co miałoby mnie w jakikolwiek sposób przygotować do bycia nauczycielem. Nie wiem czy w ogóle coś takiego jest. 


A w pracy?

Uhhh, każdy z nas zakłada maski, prawda? Postanowiłam przybrać maskę tej, która nic nie mówi. W sensie, odzywa się mało,  robi co do niej należy i wychodzi kiedy trzeba. Szybko zorientowałam się, że nie uda mi się porozumieć ze współpracownikami. 
To takie zabawne, nasz zespół nie jest zgrany, każdy na każdego nadaje, każdy na każdego plotkuje, każdy na każdego jest zły, ale jak jesteśmy na jednej zmianie, to każdy udaje, że lubi drugiego człowieka. W dodatku wyczaiłam już jedną osę. Osę w znaczeniu osobę, której za grosz nie można zaufać. 
Dziewczyna, neh, kobieta. Zacznijmy od tego, że jest włazidupem wobec każdego kierownika. Ale nie o to chodzi. To osoba, która non stop plotkuje. Już mnie mają przez nią za lesbę tylko dlatego, że łoooh, mieszkam z Samael - która jest kobietą - no i nie mam faceta. Wielce zaskoczona była kiedy odparłam, że nie szukam też takowego bo nie czuję potrzeby i nie wiem, czy byłabym w stanie zaangażować się w jakikolwiek związek z facetem. Lecz to co zrobiła kilka dni temu to po prostu był meksyk. 

Miałam przerwę i wpierdalałam na socjalu posiłek. Wraz ze mną siedziała ona, taki chłopak i kierowniczka. Chłopak nie lubi siedzieć na kasie, a miał być numer dwa, czyli jak robiła się kolejka miał przychodzić i zasiadać na drugiej kasie. Zaczął sobie na spokojnie żartować, że jak chcę, to mogę siedzieć na obu i skakać od jednej do drugiej. Wszyscy się śmiali, czując wobec niego odrobinę sympatii rzuciłam tekstem zwyczajnym
-A obił ci ktoś kiedyś ten słodki ryjek? - zaczął się śmiać. Ja też się śmiałam i było śmiesznie. Ledwo wyszłam i coś zaczęło się zmieniać. Po kilkunastu minutach musiałam zawołać go na kasę bo ludzi zrobiło się trochę sporo. Wszedł i jak zawsze do niego tekst walę
-Kochany masz rolkę bo mi się skończyła - no to wielce urażony do mnie - zaznaczam, że klienci dookoła
-Ty to sobie uważaj jak do mnie mówisz, za smarkata dla mnie jesteś - a ja takie wtf, o to kurwa chodzi? Potem, jak zeszłam z kasy to go dorwałam i zapytałam się, dlaczego jest na mnie zły. Z tego co powiedział, to wspomniana wcześniej dziewczyna uznała mój tekst, za obraźliwy, chamski i wulgarny i ona na jego miejscu by sobie na takie traktowanie nie pozwoliła. On oczywiście jej posłuchał i się na mnie rzucił. Wyjaśniłam mu, że jestem złośliwa dla tych, których lubię.
-Rozumiem, ale ja do tego nie przywykłem i dla mnie to było chamskie.
Przeprosiłam
-Wiesz, może to dlatego, że wywodzę się z bogatej rodziny, a ty nie.
No i tutaj miałam kolejne WTF?! Mówienie kto z jakiej rodziny pochodzi w przypadku kiedy oboje jesteśmy na tym samym stanowisku kasjera w Biedrze było dla mnie ... uh... zabawne? Żeby nie powiedzieć "żałosne"
-Myślałam, że dystans do siebie to coś, czego powinni uczyć w każdej rodzinie
-Ależ ja mam dystans do siebie!
-Oczywiście, że masz - bąknęłam nie będąc chętną na dalsze dyskusje - Wyjaśniliśmy już sobie. Nadal jesteś na mnie zły?
-Nie, już dobrze
-To dobrze
Dziewczyna która doprowadziła do tej gównoburzy podeszła potem do mnie i zapytała się, dlaczego się pochlałam z nim. Odparłam, że to było nieporozumienie i się z nim nie pochlałam. Wiecie, że nawet "cześć" na do widzenia mi potem nie powiedziała, wkurwiona, że jej plan wszczęcia konfliktu między mną, a nim nie wypalił. 


A klienci? Różni, jedni fajni inni nie. Generalnie uważają mnie za wolną w pracy, bo wolno to robię jeszcze, wolno - w porównaniu do pozostałych - ale wolą stać w mojej kolejce wiedząc, że będę uprzejma, szczera i pomocna. Dla przykładu, jest taki pan bez ręki. Woli czekać u mnie dłużej wiedząc, że go rozpakuję, skasuję, spakuję i wezmę z portfela tyle pieniędzy ile się należy mówiąc i pokazując ile biorę ile wydam i ile zakupy kosztowały. Pozostali zmuszają go do tego, aby sam się pakował i wykładał forsę jeszcze go ponaglając, aby się pośpieszył... Yhhh... 

Ludzie.

A na domiar złego, zachorowałam! Alleluja! Jest już też grafik na przyszły miesiąc. Będę pracować na samych drugich zmianach, czyli od 14:00 do nawet 23:00. Fajnie, nie?
Share:

14 komentarzy:

  1. Ojejuś, jesteś naprawdę zorganizowana i bardzo dobrze dakesz sobię radę, ja przez to że jestem trochę nieogarnięta dużo płacę ale już zdążyłam zostać pupilkiem większości nauczycielów, życzę powodzenia i jak najwięcej uczciwych sumiennych i pracowitych uczniów!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, Yumi współczuje ci.... To musi być okropne, jak ty jeszcze żyjesz? :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Phah, ogólnie mówiąc, bardzo zaciekawiło mnie to, co mówiłaś o szkole. Osobiście, nie byłabym w stanie być na stanowisku nauczyciela - jednym z powodów jest uh... mój brak cierpliwości. Oczywiście nie mówię o jednostkach, wobec osoby jestem w stanie "posłużyć się" cierpliwością, jednak gdy chodzi o grupę rozkrzyczanych i niesłuchających dzieci/nastolatków... po prostu nie XD Gdybym już miała nauczać, zdecydowanie co krok gryzłabym się w język, by nie powiedzieć o jedno słowo za dużo. Heh, osobiście lubię, jak nauczyciel wymaga i przedstawia wiedzę w przystępny sposób, jednak widząc innych... mówią, że to "wciskanie czegoś na siłę". Zdecydowanie muszę jednak powiedzieć, że nauczyciel nie może pozwalać na zbyt wiele, bo potem uczniowie myślą, że nie dostaną kary. Tak samo, gdy zwraca komuś uwagę, po prostu następnym razem musi wyciągnąć konsekwencje złego zachowania. Zresztą, po co to piszę? Doskonale o tym wszystkim wiesz.
    Co do pracy w biedronce i tej dziewczyny, to jest typ osoby, której nie lubię najbardziej. Oh, jak wiele człowiek musi ich spotkać na swej drodze? Nie rozumiem właściwie, dlaczego dążą do skłócenia? Bo co, bo wyjdą na plus? Bo będzie ciekawiej? Negatywna atmosfera w pracy, to okropna rzecz. Bo jeszcze jak jest przyjemnie i idziesz tam ze świadomością, że przynajmniej nie będzie aż tak źle, a tak... eh. Nigdy nie zrozumiem takich ludzi i mówiąc szczerze, nawet nie mam ochoty XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Yumi laczmy się w bólu ponieważ mam angine i 38 stopni ale notka się sama nie przeczyta co? Heh
    A teraz na temat szkoły. Witam w moim świecie! Ja jestem uczniem który czasem słucha albo udaje ze słucha. Ale gdybyś TY mnie uczyła i ja bym o tym wiedziała to bym lykala każde słowo jak pelikan 😅. Życzę Ci wytrwałości bo z mojego doświadczenia wiem jak trudne uczyć jest gimbe, znam przypadki bezczelnosci którzy do nauczyciela mówią na ty i się nie słuchają. Sposób na takiego morowego? Powiedzieć coś co go zawstydzi (zależy od sytuacji) i już się zamknie XD To jeszcze raz życzę Ci wytrwałości i zdrówka! 😇

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę zdrówka ;)

    A jeżeli chodzi o te wszystkie klasy..... z moją miałabyś ubaw... chyba...
    Podobno najlepsza w szkole.... i przy okazji najgorsza xD (polecam moją IIIa gimbazy)
    Gdy przyjdzie jakiś nowy nauczyciel na lekcje/zastępstwo to gdy zobaczą że ktoś nowy, to potrafią rozśmieszyć sytuacje i zrobić z siebie totalnych kretynów w przeciągu chwili =P
    Ale jakby co, to nie są aż tak głupi na jakich by wyglądali.

    Gdy czytałem o tych klasach na górze, to myślałem czy ty serio mówisz o gimnazjum/podstawówka czy nie przypadkiem o szkole leżących i kwiczących :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh, czyli widzę,że Yu również ofiarą powszechnej choroby =') kolejna osoba, która zachorowała (ja nie jestem wyjątkiem, smarkam, charkam, a głowa przypomina o sobie co sekundę).
    Iiii co do kilku przykładów klas, w których byłaś, to się zgodzę. Ja niestety zwykle mam tak, że trafiam do nie zbyt zgranej klasy. W szczególności w gimnazjum u nas zgranie... nawet nie było mowy o czymś takim. Nawet mnie jakoś szczególnie nie zdziwił fakt, że w niektórych przykładach podałaś, że woleli uwagi, nie ruszało ich nic. W mojej poprzedniej klasie były osoby, które miały na wszystko wyjebane. No, ale wracając.
    Jak doszłam do fragmentu, gdzie była kartkóweczka, to aż banan na mordkę mi się wjebał xD No cudo. Albo to z palącymi uczniami. Ja osobiście uwielbiam nauczycieli, którzy mają takie podejście i gadają z uczniami, jakby byli na spotkaniu w kawiarni z przyjacielem. Po prostu cud miód i umilenie czasu w szkole.
    A co do Biedry... przy takich ludziach to aż się nóż w kieszeni otwiera. Tak przy tej lasce, tak też i przy gości i tym jego tekstem. A w szczególności przy tym gościu, nawet nie jestem pewna, czy bym umiała zachować spokój. A wracając do dziewczyny. Taki typ ludzi jest często spotykany, a przynajmniej przeze mnie, sama nie umiem wyjaśnić czemu. Tak samo, jak Sansy wyżej, nigdy nie zrozumiem takich ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrowia, Yumi! I duuużo cierpliwości, bo z tego co widzę, cierpliwość Ci się przyda. xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Żywot nauczyciela jest ciężki... ale i tak trzymam kciuki za wszystko czego się podejmiesz. :' )

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie myślałam, że czytanie o pracy w biedrze może być takie ciekawe, ogólnie fajnie się to czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie sobie radzisz ciekawe jak by było z moją klasą bo powiem tylko tyle że chłopcy są bardzo...Zabawni...tak...Sama nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  11. O praktykach swoje co nie co już wiem. Wychowawcze, to jeszcze nie takie złe. Chodzisz sobie na różne zajęcia, czasem coś pomożesz, godzinę wychowawczą poprowadzisz itp. Praktyki zawodowe ... to bywa już o wiele gorzej. Na II roku mieliśmy klasę 4/5 i 6 jak ktoś chciał. 20 h prowadzenia, 15 obserwacji i 5 na własną pracę i inne "cośki".
    Są klasy, z którymi idzie się dogadać,ale dużo gadają, ale są i też takie, które mają wszystko totalnie głęboko w poważaniu. Gadasz gadasz i nic.
    Ja jako osoba, która niemal od podstawówki była gnębiona, "ta gorsza", w szkole nie umiałam się odnaleźć. I nie chciałam nawet. Niestety, mój kierunek upiera się na część pracy w szkole, nie tylko w jakiś innych miejscach jak dom kultury czy inne placówki, ale właśnie w szkole. Koszmarem mi jest stać na środku i gadać, gdzie inni się patrzą i często mają wyjebane. Coś jeszcze tam sobie dodatkowo gadają a jak. Mam nie całe nawet 160 a z twarzy przypominam 16 bardziej niż studentkę, jak tu pracować gdy nawet na korytarzu nauczyciele biorą cię za ucznia przypadkowo?
    Wyzwania są, chociaż tak jak podstawówka jeszcze była do przełknięcia, tak przyznam, że boję się "wieku gimnazjalnego". Nie każdy to gimbus, ale no, już widzę siebie zdzierającą sobie niemal gardło by czegoś nauczyć a i tak nikt nie słucha. Nauczyciel to naprawdę ma w życiu przekichane, więc jak najbardziej rozumiem co znaczą praktyki i to, jak ciężko czasami jest ;-;
    A praca to ... no, są naprawdę różne osoby, jedne znośne inne mniej. Nie można jednak dawać się im! Na spokojnie załatwiać tak jak ty, czasem może coś dobitniej wyjaśnić... Trzymam jednak kciuki, że robota będzie ci sprawnie mijać, nawet, jeśli czeka cię teraz późniejsza zmiana. Ugh, będzie ciężko ale DETERMINACJA~!

    CHOROBA JEST WSZĘDZIE Q^Q U mnie brat już chory, mama była, kwestią czasu jest, nim to przejdzie na mnie i na tatę >.> Leki i odpoczynek! Nie przemęczać organizmu a raz dwa wrócisz do siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ech, nasz system edukacji to jak najbardziej porażka na całej linii. Ze swojej strony podziwiam osoby, które mają cierpliwość, by zostać nauczycielem i wciąż zachowywać się jak ludzie. Nie żebym była zaskoczona, że wielu prowadzących (czy to w szkole, czy na studiach) ma po pewnym czasie dość, a podopiecznych traktują jak zło konieczne, ale i tak... A prawda jest taka, że wina jak zwykle leży gdzieś po środku, bo z jednej strony mamy uczniów, z drugiej zdarzają się osoby bez powołania, a z trzeciej właśnie chory system. Bądźmy szczery: jaka część tego, co jest wymagane, w rzeczywistości później się przydaje? W przypadku historii, to jak najbardziej jestem za tym, że powinno się znać podstawy, ale w praktyce to wygląda tak, że wciska się dzieciakom masę nieprzydatnych faktów, a podstawowa wiedza o świecie rzeczywistym kuleje, o ile w ogóle jest przekazywana.
    Dobrze, że próbujesz porozumieć się z uczniami. IMO często tego brakuje - właśnie zwykłej rozmowy, która czasami znaczy naprawdę wiele. Na palcach zwykle można zliczyć nauczycieli, przy których ma się poczucie, że uczą, bo chcą, a nie dlatego, że los ich pokarał. A nastawienie jest ważne, a przynajmniej ze swoich doświadczeń wyniosłam takie przeświadczenie. Wiadomo, że tu nie chodzi o to, czy nauczyciel pozwala ściągać albo palić, ale o zdrowe podejście. Swoją drogą, zachowanie dzieciaków i to stwierdzenie, że rodzice i tak wiedzą, też dużo mówi. Pomijając to, czy rodzice się interesują, to kiedyś nauczyciele mieli o wiele więcej do powiedzenia. Teraz, jak wielokrotnie słyszałam od jednej z moich byłych nauczycielek jeszcze z technikum, uczniowie mają znacznie więcej praw, a oni mogą co najwyżej mówić, chociaż to niewiele daje.
    Z drugiej strony, prawda jest taka, że tu już nie ma znaczenia czy to podstawówka, gimnazjum (resztki), czy inna szkoła. Jestem na studiach i ręce mi opadają, kiedy obserwuję sporą część mojego rocznika. Są, bo studia "trzeba" mieć, a najlepiej byłoby, gdyby dyplomy rozdawali za nic. Zachowują się jak dzieci we mgle, a ci prowadzący, którzy naprawdę chcą nauczyć i trzymają poziom, są be i chyba poszaleli. Nie powiem, przeraża mnie to i ni cholery nie wiem, skąd bierze się takie podejście ;-; Och, a to, że czytanie ze zrozumieniem umarło i nie wróci, to już fakt. Mamy falę analfabetyzmu wtórnego i to już od dawna, jak sądzę...
    Haaa... Kwestia dystansu do siebie, taaak. Nie rozumiem osób, które rozpoczynają burzę tylko po to, żeby była. W końcu tak dobrze siać ferment między osobami, które muszą współpracować :') Dobrze, że sprawa od razu się wyjaśniła, bo inaczej nie byłoby ciekawie. Jasne, są różne osoby i mają różne poczucie humoru, ale nie pojmuję dlaczego ktoś trzeci wtrąca się tam, gdzie nie powinien. Ale może to jednorazowy przypadek i będzie w porządku. Powodzenia tam, bo to zawsze się przyda :)
    Pozdrawiam! I tak, też jestem chora. Wrzesień zbiera żniwa na całego :V Pozostaje mi uciekać w pianie i czytanie, póki jeszcze nie muszę codziennie latać na uczelnię. Dodatkowe kilka dni wolnego zawsze na plusie...

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zawsze mi żal niektórych nauczycieli. Szczególnie, gdy mają do czynienia z moją klasą. Jest podobnie jak w tej siódmej, którą wymieniłaś, ale u mnie jest trochę gorzej. Jest dużo osób, które się zgłaszają, ale jeszcze więcej takich, które dogryzają innym, przeszkadzają na lekcji i robią z siebie, że tak to ujmę... idiotów. I owszem, odnośnie czytania ze zrozumieniem, dużo osób ma problemy. Wynika to pewnie ze względu, że dzieciaki po prostu, rzadko czytają książki, a jak już mają coś czytać, to posty na Facebooku i innych portalach. Niestety, te czasy świetności, o których słyszałam od moich rodziców i dziadków dawno się skończyły. Nooo i jeszcze autorytet u nauczyciela. Mamy z dwóch nauczycieli szanowanych przez wszystkich, bez wyjątku w naszej klasie. Reszta jednak, nie potrafi sobie poradzić. Więc na prawdę podziwiam, że zdecydowałaś się na takie praktyki. Cóż... zawsze mi wstyd za mój rocznik, ogólnie za młodzież jaka jest dzisiaj i do której w sumie należę. Czasami owszem, zdarza mi się raz na kilka miesięcy przegiąć na lekcjach, ale staram się dobrze uczyć i ułatwiać pracę nauczycielom. Więc... no cóż...
    Powodzenia życzę Yumiś <3
    ~Lenda

    OdpowiedzUsuń
  14. Każdy nauczyciel ma swoje "właściwości". U jednego na lekcji można czuć się swobodnie, drugi usypia swoimi wypowiedziami, a u trzeciego panuje skupienie na temacie. Widzę ogromny przeskok między podejściem nauczycieli w gimnazjum, a w liceum. Tam uczyli byle prowadzić lekcje, tu rzeczywiście dzielą się wiedzą z zaangażowaniem, jednocześnie oczekując od nas tego samego, jako prawie dorosłych już osób. Wydaje mi się, że moja obecna szkoła jest, pod względem kontaktów z uczniami, na wysokim poziomie. Gdy wspominam, co moja przyjaciółka mówiła o sytuacjach w pobliskim technikum, załamuję się :/ Okropieństwo
    Odkąd pamiętam, obracam się w towarzystwie ogromnie zdystansowanych do siebie osób, więc czytanie o sytuacji, w której się znalazłaś, było dla mnie niewiarygodne. Chociaż, znając mój język w chwilach wściekłości, i on, i ta osa usłyszeliby ode mnie wiązankę, gdyby to przydarzyło się mi. Więc podziwiam za obraną postawę.
    Wszyscy chorują! xD Ja jeszcze na dobre nie zaczęłam i mam nadzieję, że mój organizm podzieli moje zdanie. W każdym razie, zdrowia! ^^

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE