18 września 2017

Undertale: Gra w kości -Trucizna Papyrusa [The Skeleton Games -Papyrus's Poison] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Trucizna Papyrusa (obecnie czytany)
Stary film Mettatona był krótki w ogólnym rozumieniu, z wielkimi czarnymi kartonami w tle. Przypomniałaś sobie różnicę między starymi filmami a tymi nowszymi. Całość była nagrywana antyczną kamerą, dźwięk gorzej niż beznadziejny. Zwiększał się i zmniejszał, raz za cicho, raz za głośno, najwyraźniej twórcy mieli problem z przemieszczaniem mikrofonu, który tkwiąc w jednym miejscu nie łapał wszystkiego co mówił aktor. Na ekranie pojawił się napis „WSPANIAŁY METTATON vs CZŁOWIEK Z BRONIĄ! Wszystko zaczęło się od wstępu z codziennym życiem potworów. Nie umiałaś powstrzymać cichego śmiechu, który pojawił się gdy zauważyłaś style w jakich ubierały się potwory. To zupełnie tak, jakby ktoś wystawił na ulicę modeli tego samego metalowego artysty. Większość ubierała się w czerń i czerwień. Obcisłe ubrania i skórzane akcesoria, kolczyki i rękawiczki. Zauważyłaś, że kilka z potworów posiadających futra nawet pofarbowało je sobie na różne kolory i wygoliło w niektórych miejscach. Lecz to co Cię oczarowało to ujęcie z lotu ptaka, by pokazać jak wygląda Podziemie... albo jak myślisz, tak powinno wyglądać. Jesteś pewna, że nie ma tutaj żadnych efektów specjalnych, no i jesteś pewna, że to Podziemie w pełnej okazałości. Z tego co widzisz, mieli budynku, wiele, hotele, restauracje, domy mieszkalne mieszczące się jeden obok drugiego. Architektura co prawda chaotyczna, miałaś wrażenie, że kilka zostało wpienionych na innych. Było też wiele krajobrazów. Ognista lawa, piękne wodne ogrody, tętniące życiem miasto i … zaraz... czy to wysypisko? Już miałaś się pytać, jak to możliwe, że wszystko jest pod górą, ale akcja filmu toczyła się dalej. Przeniosła się przed drzwi, które otworzyły się z trzaskiem. Pochyliłaś się w stronę Papyrusa aby wyszeptać nie mogąc powstrzymać ciekawości.
-Ej... Wielki Szefie – zaczęłaś – Naprawdę mieliście śnieg w Podziemiu? W sensie... pod górą?
-O-OCZYWIŚCIE, ŻE TAK CZŁOWIEKU. DLACZEGO MIEJSCE NAZYWAŁO SIĘ SNOWDIN? - na ekranie pojawiła się znajoma twarz Mettatona, lecz był w swojej wersji wielkiego kalkulatora, który rozmawiał z mniejszym króliczym potworem, mającym na sobie wyraźnie za duży kostium.
-Ale skąd? - nie byłaś zadowolona z odpowiedzi. Papyrus złapał za tył Twojej głowy swoją ręką i przekręcił ją, abyś patrzyła się na ekran.
-CISZA! PRZEGAPISZ NAJCIEKAWSZE! JAK MASZ ZROZUMIEĆ FILM, JEŻELI TWOJE USTA NIE CHCĄ SIĘ ZAMKNĄĆ? - Poddałaś się. Dialog był prosty. Postacie mówiły dokładnie to co się działo na ekranie. Człowiek przybył do Podziemia z bronią, wiele potworów uciekło się schować w obawie o życie. Mettaton, zabójczy robot, jako uosobienie wspaniałości został wysłany, aby pozbyć się zagrożenia i dostarczyć człowieka do króla. Film nie był pierwszych lotów, ale nadal znalazłaś ich kulturę interesującą. To ciekawe, jak wielkie i przerażające potwory boją się człowieka. Tak jakby wszystko się odwróciło. Film potwierdzał to co już zrozumiałaś. Potwory... z niewiadomych powodów, boją się ludzi. Choć, nie pojawił się jeszcze człowiek w filmie. Tylko uciekające potwory, szukające schronienia, no i kilka strzałów. To co Cię czarowało to sypiący się pył, mający symbolizować potworzą śmierć. Leciała w tle też dramatyczna muzyka. Spodziewałaś się zbliżenia na zakrwawione zwłoki, lecz dostałaś srebrny proch. Mogłaś się tylko patrzyć i zastanawiać jak dziwne to jest. Sceneria się zmieniła, teraz wszędzie była woda. Wielkie, rośliny wyrastały z tafli. Rozpoznałaś to miejsce z początku filmu, chyba chcieli pokazać więcej. Gdyby nie to, że film jest kiepskiej jakości, ośmieliłabyś się powiedzieć, że sceneria jest retuszowana komputerowo.
-Podziemie jest ładniejsze, niż to sobie wyobrażałam... - skomentowałaś.
-CO.... JESTEŚ IDIOTKĄ? NIE MA NIC ŁADNEGO W TEJ ŻAŁOSNEJ ESTETYCE CZŁOWIEKU...
-Hoh.. ale twoja estetyka jest atrakcyjna w moich oczach, Wielki Szefie – pochyliłaś się lekko w jego stronę. Zerknął niezręcznie na brata. Czułaś jak wstrzymał oddech kiedy Twoje ciało dotknęło jego.
-T-TO … OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEM.... ESTETYCZNY... ESTETYKA JEST WAŻNA, ALE NIE MA NIC ESTETYCZNEGO W WODZIE.... NIE JEST ANI ŁADNA, ANI ATRAKCYJNA.
-Doprawdy... Więc ja... jestem ładna czy atrakcyjna? - pochyliłaś się w jego stronę bardziej, starając się patrzeć w jego oczodoły jak wgapiał się w telewizor. Już miał całą czerwoną twarz. Hehehehe.
-CZ-CZŁOWIEKU... CO TY... J-JESTEŚ ZA BLISKO! - Poczułaś jak dziwna siła zaciska się na tyle Twojej szyi i siłą przekręca Cię na miejsce na środku kanapy. Twarz miałaś zwróconą w stronę ekranu. Po przeciwnej stronie czułaś rosnącą nienawiść.... Cholera.... prawie o nim zapomniałaś. Poczułaś wibracje w kieszeni. Postanowiłaś wyciągnąć ukradkiem telefon, tak, aby Papyrus nie zobaczył

CzerwonaCzacha: chyba chcesz umrzeć
 

Odpisałaś

Ty: Prowadziłam tylko przyjazną rozmowę?

CzerwonaCzacha: nie pieprz się z moim bratem
 

Ty: Nie uprawiam seksu z – byłaś w trakcie pisania, kiedy dostałaś kolejną wiadomość

CzerwonaCzacha: I lepiej nie mów nic o uprawianiu seksu, bo wiesz o co mi chodzi

Cholera... zna cię. Nagle ręka klepnęła Cię w głowę i przekręciła ją tak, abyś patrzyła na ekran.
-PATRZ! TO WAŻNA SCENA! - Mettaton natrafił na człowieka w rejonie pełnym wody, wypełnionym stosami śmieci. Stał tyłem do wielkiego wodospadu. Krzyczał do człowieka, aby się pokazał. Oczy człowieka świeciły w ciemnościach i poruszył się w cieniu. Musiałaś zasłonić usta dłonią, by powstrzymać krzyk i wstrzymać oddech. Dlaczego... dlaczego kalkulator Mettaton, nosi długi sweter w paski i świecące okulary przyklejone do jego ciała, dlaczego ma przewieszoną zabawkę dla dzieci w kształcie pistoletu? Dlaczego ma na sobie kowbojski kapelusz? Dlaczego gra jednocześnie bohatera i złoczyńcę? O co chodzi z tym filmem? W swojej okropności jest niesamowity. Czułaś, jak łzy ciekną Ci po policzkach, śmiech szukał ujścia.
-WIDZĘ, ŻE SIĘ WZRUSZYŁAŚ. ZAREAGOWAŁEM TAK SAMO, KIEDY PIERWSZY RAZ WIDZIAŁEM TEN FILM. OCZYWIŚCIE, JA NIE URONIŁEM ANI JEDNEJ ŁZY, STRASZNY PAPYRUS NIGDY NIE PŁACZE. LECZ CZUŁEM TE SAME UCZUCIA WCZUWAJĄC SIĘ W KLIMAT SCENY. WYBACZĘ CI TWOJE ŻAŁOSNE SŁABOŚCI, SKORO TWÓJ STAN EMOCJONALNY OBRAZUJE, ŻE DOCENIŁAŚ WSPANIAŁOŚĆ FILMU.... NIE TO CO NIEKTÓRZY KRETYNI W TYM POKOJU! - Ten kretyn, westchnął. Mettaton policjant i ludzki Mettaton stanęli naprzeciw siebie. Niewielkie żółte światełko unosiło się naprzeciw ludzkiego Mettatona na wysokości jego piersi. Wysyłali w swoją stronę magiczne ataki. Wszystkie były oczywiście fałszywe generowane przez ciało Mettatona. Jednak te magiczne, wyglądały realistycznie. To oczywiste, że ten kto kręcił film musiał nakręcić dwa ujęcia i złączyć je jednocześnie, aby powstała iluzja tego, że Mettaton walczy sam ze sobą. Nagle ludzki Mettaton padł na ziemię i krzyczał. Żółte serce powędrowało w stronę Mettatona policjanta, który je chwycił... Zaraz... co? Dlaczego wziął duszę...? Czy potwory mogą zabrać ludzką duszę? Nigdy o tym nie słyszałaś. Otworzyłaś szerzej oczy widząc, jak wsadza światełko do swojej piersi.
-Ej... co? - zaczęłaś pytać.
-Kurwa – mruknął Sans. Już miałaś się zapytać Papyrusa o co chodzi z tą duszą, kiedy usłyszeliście alarm pożarowy. Sans podniósł się szybciej niż mogłabyś się tego po nim spodziewać i wyłączył odtwarzacz. - W-wygląda na to, że kolacja gotowa... p-prawda szefie?
-TSK... A WŁAŚNIE MIAŁA BYĆ NAJLEPSZA SCENA. - podniósł się i udał do kuchni wyłączając alarm w drodze. Usłyszałaś jak otwiera piekarnik i nagle dym wdarł się do pomieszczenia. Alarm włączył się jeszcze raz, lecz tym razem Papyrus szybko go wyłączył spodziewając się go. Sans nerwowo zerknął na Ciebie. Pocił się i głębiej wsadził ręce do kieszeni. Jeżeli nie byłaś pewna tego co widziałaś, teraz nabrałaś pewności. Jego reakcja była oczywista, zobaczyłaś coś, czego widzieć nie powinnaś. Scenę, która pokazuje co potwory mogą zrobić z duszą martwego człowieka. Sans siedział czekając na Twoją reakcję. Widziałaś, jak spięte ciało potwora zaczyna się powoli trząść. Zdecydowałaś przełożyć tę rozmowę na później. Wyglądał tak, jakby miał zaraz mieć atak paniki. Nie chcesz, aby zwariował przez kilka pytań, jakich odpowiedź pewnie i tak nie zmieni tego co myślisz na temat potworów. No i nie chciałaś dawać Papyrusowi powodów, aby naskakiwał na Sansa, który wyglądał tak, jakby zaraz miał zemdleć ze stresu. Popatrzyłaś w jego oczy i mrugnęłaś porozumiewawczo.
-Ja uh... pójdę po krzesełko. Chyba, że pozwolisz mi siedzieć na kolanie Papsa. Wiesz, że mi na to pozwoli! - Natychmiast przestał się trząść i zmierzył Cię wściekłym spojrzeniem
-N-nie ośmielisz się... - zachichotałaś podnosząc się z kanapy, poszłaś w stronę drzwi by pójść po krzesełko. Papyrus usłyszał zamykane drzwi i przerwał gotowanie.
-CZŁOWIEKU...? SANS? DLACZEGO CZŁOWIEK WYSZEDŁ?1 POWIEDZIAŁEŚ JEJ JEDEN ZE SWOICH GŁUPICH KAWAŁÓW, PRAWDA? TO TWOJA WINA. TO WŁAŚNIE DLATEGO, NIE MASZ ŻADNEGO PRZYJA-
-Poszła po krzesełko szefie
-CIE-CÓŻ, OCZYWIŚCIE, ŻE POSZŁA! NIE PRZEGAPIŁABY MOJEGO POSIŁKU... NIE ABY MI NA TYM ZALEŻAŁO.. - Sans poszedł do kuchni i chwycił za kilka talerzy i sztućców. Miał nadzieję, że nie zrozumiałaś tego co widziałaś o ludzkiej duszy. Bał się pytań. Potwory zgodziły się nic nie mówić o tym, że dusze brały od dzieci. Oraz to, że są w stanie absorbować ludzkie dusze. To właśnie ta umiejętność rozpoczęła wojnę. Ich wygnanie pod górę, było przez nieporozumienie odnośnie tego, że potwory zabijały ludzi dla duszy. Sans usiadł przy stole starając się uspokoić. Nim zdał sobie sprawę co się dzieje, film opowiadał o ludzkich duszach. Jeżeli wyszłoby na jaw, co usłyszałaś cóż... wszystko mogłoby potoczyć się bardzo źle, dla jego rodziny. Popatrzył na brata. Układał posiłek.
-Ej... Szefie? - Papyrus warknął – Nie powinniśmy oglądać dalej filmu z nią
-O CZYM TY GADASZ SANS? JAK CZŁOWIEK MA ZROZUMIEĆ, JEŻELI NIE ZOBACZY ZAKOŃCZENIA? TO ONO PRZENOSI PRODUKCJE METTATONA NA KOLEJNY POZIOM TORTUR. TY I JA WIESZ, ŻE JUŻ TEGO NIE ROBIMY ODKĄD SIĘ PRZENIEŚLIŚMY NA POWIERZCHNIĘ.
-Taa... ale jest tam o wiesz czym- Papyrus przestał ciąć coś, jego kości stukały o siebie
-...J-JA... POWIEDZIAŁEM JEJ, ŻE TO FIKCJA... NO I .. CZŁOWIEK NIE WIE JAK WYGLĄDA DUSZA – Sans zadrżał nerwowo... Kurwa... ona wie... ona kurwa wie....
-A co, jeżeli się domyśli?
-TSK... C-CHYBA... BĘDZIE TRZEBA JEJ POWIEDZIEĆ, ŻE KASETA SIĘ ZEPSUŁA. BĘDZIE ZAWIEDZIONA, WIEM TO, LECZ NIE POWINNA SIĘ DOWIEDZIEĆ. LECZ POŚWIĘCĘ SIĘ I NIE WYJAWIĘ JEJ NASZEGO POTWORZEGO SEKRETU... - Sans westchnął... Naprawdę martwił się o to co odwalasz z jego bratem. Oczywiście, że nie czuł się z tym dobrze.
-Czy przeszkadza ci jakoś?
-O CZYM TY MÓWISZ? - Papyrus zapytał kładąc posiłek ukryty pod nakryciem na środku stołu.
-Kiedy ci doku.... dotyka cię.
-TO NIE JEJ WINA SANS! JESTEM PRZYSTOJNY I CZŁOWIEK NIE MOŻE SIĘ KONTROLOWAĆ W MOIM OTOCZENIU. GDYBYŚ BYŁ POPULARNY TAK JAK JA ZROZUMIAŁBYŚ ŻE KONTAKT FIZYCZNY JEST NORMALNYM ZACHOWANIEM U PRZYJACIÓŁ – Tsk... w tobie nie było nic normalnego. Żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie dotykałby potwora jak on tak jak Ty. Aż tak bardzo lubisz dokuczać i wkurwiać wszystkich? Drzwi do jego mieszkania otworzyły się, weszłaś z krzesełkiem. Położyłaś je przy stoliku i usiadłaś przed nakryciem. Papyrus dołączył chwilę później. Przyglądałaś się jedzeniu, pokrywa została podniesiona. Czy to... lasagna? … Może? Cały wierzch potrawy był przypalony. Widziałaś kluski prześwitujące między sosem, to pozwoliło Ci scharakteryzować potrawę. Papyrus nałożył Tobie pierwszej. Wielka porcja jedzenia była przed Tobą.
-Dziękuję Szefie. Wygląda zajebiście!
-I TAKIE JEST, ŻAŁOSNY CZŁOWIEKU, WSZAK ZROBIŁEM JE JA, WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS – uniósł wysoko twarz i w bohaterskiej pozie nakładał kolejną porcję na swój własny talerz. Popatrzyłaś na jedzenie jakie miałaś przed sobą. Ta… to prawdopodobnie lasagna… prawdopodobnie. Góra była czarna i przypalona, między kolejnymi warstwami był ociekający, oślizgły sos z wyraźnie rozgotowanymi kluskami i kawałkami pomidora. Były tam też małe czarne kuleczki, przypuszczałaś, że to resztki tego co zostało w mięsa. Poczułaś na sobie spojrzenie. Podniosłaś wzrok, Papyrus przyglądał Ci się z uwagą. Sans nerwowo się pocił. Wybacz Sans… musisz spróbować. Papyrus patrzy, zjedz to. Jeden gryz cię nie zabije… prawda? Nałożyłaś na sztuciec potrawę i uniosłaś, była znacznie bardziej wodnista niż się spodziewałaś, więc kilka kropel sosu spadło na Twój talerz. Skierowałaś widelec w swoją stronę i wsadziłaś do go ust. To było odrażające… O rany… to jest paskudne…. Twarde, nie do przełknięcia, do tego lepkie i glutowate, nie da się tego pogryźć! Nagle Twój ząb w trakcie gryzienia natrafił na coś bardzo mocnego, ostry ból przeszył Cię. Dasz radę! Twoje ciało mówiło co innego. Protestowało, nie chciało, abyś tego połykała. Jest! Czujesz jak magiczna potrawa znika w gardle… prawie w całości. Nadal jest coś… Papyrus, który przyglądał się Twojej degustacji był wyraźnie zadowolony.  – CÓŻ CZŁOWIEKU! PRZEPYSZNE, PRAWDA? POWIEDZ TO SZYBKO! TERAZ!
-T-taaak, jest smaczne – jakimś sposobem się nie udławiłaś. Słyszałaś cichy rechot Sansa. Co do diabła było to twarde? Dlaczego nie zniknęło? Starałaś się językiem rozpoznać smak tego co było w Twoich ustach…. Czy to…. To smakuje jak…. Metal?
-S-SMACZNE?! TSK… NIE WSTYDŹ SIĘ CZŁOWIEKU, WIADOMO, ŻE JEST NIESAMOWITE – Nie mogłaś tego znieść dłużej. Zasłaniając usta dłonią wyciągnęłaś to coś z ust by popatrzeć, kiedy to zobaczyłaś zamarłaś przerażona. To ćwiek, metalowy ćwiek. Jeden z tych metalowych ćwieków które są elementem ozdobnym ubrań i rękawiczek.. Dlaczego Papyrus… dlaczego? –WIDZĘ, ŻE ODKRYŁAŚ MÓJ SEKRETNY SKŁADNIK CO NIE? WYŚMIENICIE. MÓWIĄ, ŻE JESTEŚ TYM CO JEST, A TY WYGLĄDASZ NA SŁABĄ, GODNĄ POŻAŁOWANIA LUDZKĄ KREATURĘ, DLATEGO POSTANOWIŁEM DODAĆ CI TROCHĘ TWARDOŚCI. NIE MUSISZ MI DZIĘKOWAĆ.
-Pffffttt, to właśnie dlatego jest taka głupia Szefie – Sans śmiał się przez chwilę, patrzył z uwagą jak jesz pierwszy kawałek. Teraz śmiał się z Ciebie.
-SANS, LEPIEJ ABYŚ MILCZAŁ – Na miłość wszystkiego stworzenia, Czacho, nie rób sobie jaj z tej tragedii kulinarnej, krzyczała Twoja mentalność. Popatrzyłaś na swój talerz. – CZŁOWIEKU CO ROBISZ? NIE MARNUJ CZASU! JEDZ! – Papyrus klasnął dłońmi w stół, naczynia na nim niebezpiecznie zadrżały.
-Ummm nie jestem pewna, czy mój słaby żołądek jest w stanie więcej zjeść.
-OCZYWIŚCIE, ŻE MOŻE. CZŁOWIEK FRISK JADŁ TO CO ZROBIŁEM CAŁY CZAS I MÓWIŁ, ŻE MU SMAKUJE.  WŁAŚCIWIE TO WYDAWAŁ SIĘ PO NIM NAWET SILNIEJSZY!  - Poparzyłaś na Sansa, który siedział trzęsąc się z powstrzymywanego śmiechu. Łzy ciekły mu po policzkach, rękami zasłaniał zęby, zaprzeczył Ci skinieniem głowy na nieme pytanie jakie mu posłałaś. Nie. Frisk nie jadł nic z tego co Paps gotował. Musiałaś się zastanowić co dalej robić. Jeżeli to zjesz, powinno przejść przez ciebie normalnie, to nie był główny problem. Ale… nie powinnaś połykać tego typu rzeczy celowo. Trudno było ci uwierzyć w to, że Papyrus nie rozumie iż w jedzeniu metalu czy ćwieków jest coś nienormalnego. Kłamstwa muszą się kiedyś skończyć.
-Nie wiem nic o tym jak działa ciało Frisk… ale ludzkie nie trawią metalu. Zdecydowanie odmawiam zjedzenia tego.  – Poczułaś wibracje telefonu, zerknęłaś na Sansa który machał ręką posyłając Ci spojrzenie. Nie Czacho… musisz to powiedzieć. Już czas skończyć tę farsę. 
-CO… CZŁOWIEKU… ZJESZ TO CO UGOTOWAŁEM! ZAPROSIŁEM CIĘ, PRZYGOTOWAŁEM POSIŁEK, TERAZ MUSISZ TO ZJEŚĆ INACZEJ NIGDY NIE BĘDZIESZ MOGŁA UMÓWIĆ SIĘ ZE MNĄ NA RANDKĘ! – Twoje wkurwienie wzrastało z każdym kolejnym krzykiem Papyrusa. Mówiłaś miło i grzecznie, że tego nie zjesz. Nie możesz zrobić czegoś, czego nie możesz. Szukałaś w głowie jakiegoś tekstu, który mógłby pomóc. To gość który nie przyjmuje odmowy. No i chcesz mieć go na pokojowej stopie, bo zależy Ci na spotkaniach z Sansm. Ta myśl podsunęła Ci pomysł, uśmiechnęłaś się słodko i pochyliłaś w jego stronę
-A-ale… jeżeli będę za silna… nigdy się ze mną nie umówisz – zmieniłaś  temat
-CO? DLACZEGO BYCIE SILNYM MIAŁOBY W TYM PRZESZKODZIĆ?
-Bo… wiesz… jestem dziewczyną… i już jestem tak wysoka jak ty… - Papyrus zmrużył oczy, najwyraźniej nie wierzył w to co właśnie powiedziałaś.
-LUDZIE SĄ NIE DO WYTRZYMANIA! OSZALELIŚCIE? ODKĄD TO WYSOKA SAMICA MA BYĆ CZYMŚ ZŁYM DLA SAMCA? NO I KTO W OGÓLE BYŁBY ZAINTERESOWANY CHODZIĆ NA RANDKI Z KIMŚ SŁABSZYM OD SIEBIE! WASZE STANDARDY SĄ NIE LEPSZE OD ZWIERZĄT, SKUPIACIE SIĘ NA TYM CO NIEWŁAŚCIWE, ŻAŁOSNE I BEZUŻYTECZNE. TO, ŻE PRZETRWALIŚCIE NA TEJ PLANECIE TO TAK WIELKA ZAGADKA, ŻE NAWET JA WSPANIAŁY I OKROPNY PAPYRUS NIE JESTEM W STANIE JEJ ROZWIĄZAĆ. WSZYSCY JESTEŚCIE OCIEMNIALI, GŁUPI, DEBILNI… - Czułaś jak się uśmiechasz, kiedy Papyrus mówił o randkowaniu. A więc potworom nie przeszkadza, że samica jest wyższa i silniejsza od samca. Fakt, że jesteś wysoka i mało dziewczęca dręczył cię dawniej i dręczy cię teraz. Musisz udawać słabą, nie dlatego, że chcesz ukryć wampiryzm, ale też dlatego, bo żyjesz w społeczeństwie pełnym stereotypów. Cholera jasna, kochasz potwory!
-Zdecydowałam! – oznajmiłaś unosząc dłonie do góry. Papyrus przerwał i popatrzył na Ciebie. Sans zerkając na Ciebie zaczął się pocić.
-Zdecydowanie nie strawię tego co mi dałeś Paps, ale zjem to jeżeli to sprawi, że będziesz szczęśliwszy – chwyciłaś za ćwieka, wrzuciłaś go do buzi i połknęłaś. Przeszedł gardłem, to nie było miłe uczucie, ale miałaś to gdzieś. Papyrus się starał i poprawił Ci humor i nie zniszczysz jego. 
-CZ-CZŁOWIEKU! … CO TY?! T-TY AŻ TAK BARDZO CHCESZ SIĘ ZE MNĄ UMÓWIĆ NA RANDKĘ….
-Wiesz co Papy… tak! A jeżeli ty będziesz chciał wybrać się na randkę ze mną, daj mi znać. Normalnie się nie umawiam, ale dzisiaj, czuję że mam szczęście – Sans zaczął się krztusić. 
-SZ-SZ-SZ-SZKODA! ZJEDZENIE TEGO NIE BĘDZIE OZNACZAŁO, ŻE ZACZĘŁAŚ SPEŁNIAĆ MOJE O-O-O-OCZEKIWANIA! - jego twarz była czerwona jak pomidor.
-I tak zjem!
-TO JEDZ! - krzyknął. Poprawiłaś się w siedzeniu czując się zakłopotana, mimo że wiesz już jak trzeba uporać się zresztą obrzydliwego jedzenia. Gapiłaś się na talerz. Połowa lasagnii zniknęła... Szybko zerknęłaś na Sansa. Przyglądał Ci się wyraźnie wkurwiony biorąc niewielkie kęsy swojej porcji. Zauważyłaś, że jego talerz jest niemal w całości pusty. Gdzie podziało się jedzenie? Nie ma mowy, aby zjadł tak szybko. Poczułaś wibracje telefonu, zerknęłaś na Papyrusa nim sprawdziłaś. Jadł skupiony na własnej porcji, cicho, cały czas się rumienił, nie patrzył na Ciebie.

CzerwonaCzacha: udawaj, że jesz! Mówiłem, abyś tego nie robiła

CzerwonaCzacha: dlaczego nie możesz zawrzeć ryja i żreć cicho?

Odpisałaś.

Ty: Musiałam spróbować. Dzięki za chęci.

Podniosłaś wzrok zauważając, że więcej jedzenia zniknęło z Twojego talerza. Sans je jakoś teleportuje? Patrzyłaś na niego, ale on nie drgnął nawet o milimetr. Zaczęłaś skubać delikatnie widelcem w porcji jaka Ci została, z przerażeniem odkrywając, że są tam jeszcze dwa ćwieki. Niechętnie, bardzo powoli i ostrożnie wzięłaś odrobinę na widelec. Trudno było cokolwiek zrobić w takiej ciszy. Sans jakby zrozumiał i chrząknął.
-Więc.. uh... Szefie, jak idzie w akademii?
-JAK ZAWSZE CUDOWNIE. JAK MOGŁOBY IŚĆ INACZEJ? JESTEM NAJLEPSZY Z MOJEJ GRUPY JAK ZAWSZE....
-A... czy ludzie... uh... dobrze cię traktują...? - zapytał nerwowo
-DLACZEGO PYTASZ, BRACIE? WSZYSCY MNIE TRAKTUJĄ PO PRZYJACIELSKU! JAK INACZEJ LUDZIE MIELIBY TRAKTOWAĆ TAKĄ PERFEKCJĘ JAK JA...? - na chwilę zamilkł i wziął głęboki wdech - ...OCZYWIŚCIE, BYŁOBY MIŁO, GDYBY PRZESTALI ZABIERAĆ MI MOJE RZECZY. BEZ WZGLĘDU JAK BARDZO MNIE KOCHAJĄ, NIE POWINNI ZABIERAĆ MOICH RZECZY, BO POTEM MOGĄ BYĆ MI POTRZEBNE. ZABIERANIE ICH NIE SPRAWI, ŻE SIĘ Z NIMI UMÓWIĘ, CZY MOJA PRZYJAŹŃ WZROŚNIE – zauważyłaś, że oko Sansa błysnęło czerwienią, zacisnął ręce na widelcu. Sama też się wkurwiłaś.
-Z-zabierają twoje rzeczy?
-TO NIE ICH WINA, ŻE TAK BARDZO MNIE KOCHAJĄ. NO I UNDYNE POMAGA MI W ZNALEZIENIU ICH, TO CIEKAWE ZAGADKI, CHOWAJĄ JE NAJCZĘŚCIEJ W RÓŻNYCH KOSZACH PO CAŁEJ AKADEMII.
-Wiesz kto to robi? - zapytałaś, teraz byłaś rozwścieczona.
-JESTEŚ ZAZDROSNA O MOICH CICHYCH WIELBICIELI CZŁOWIEKU? OCZYWIŚCIE, NIE WIEM KTO TO ROBI, TO CZĘŚĆ ZABAWY! SĄ ZADOWOLENI Z SAMEGO FAKTU MOŻLIWOŚCI OBCOWANIA PRZY MNIE – byłaś zaskoczona jak bardzo Cię to zdenerwowało. Papyrus zdecydowanie jest prześladowany, choć nikomu nie zrobił nic złego. Poza tym, każdy kto uważa, że wysokie dziewczyny są fajne, musi być dobrą osobą.
-Potem zadzwonię do Undyne.. - mruknął cicho Sans
-CO TAM MÓWISZ? WIESZ, ŻE NIE ROZUMIEM TWOJEGO MAMROCZENIA
-P-pytałem co u Undyne.
-NIC JAK ZAWSZE. WIESZ, ŻE UWAŻAŁA IŻ JEJ SIŁA FIZYCZNA NA FIZYCZNYCH ZAJĘCIACH BĘDZIE LEPSZA NIŻ MOJA? CHCIAŁABY! PATRZYŁEM JAK BIEGNIE, ŻAŁOŚNIE. PRZEŚCIGNĘŁA LUDZKĄ SAMICĘ TYLKO RAZ! WIEDZIAŁEŚ, ŻE LUDZKIE SAMICE SĄ MNIEJ WYTRZYMAŁE FIZYCZNIE? ŚMIESZNE! NO I OCZYWIŚCIE NA KOŃCU ŁAPAŁA ODDECH, JAK ZAWSZE. TO ISTOTNE, NIE OKAZYWAĆ SŁABOŚCI PRZY LUDZIACH BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO!
-Łooooo, pokonałeś ich? - Zazwyczaj ludzie w policji powinni mieć dobra kondycję.
-OCZYWIŚCIE, ŻE TAK NYEH HEH HEH. ICH BIEG NA DYSTANS NIE BYŁ KRÓTKI CO PRAWDA ALE JA, WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS, POKONAŁEM ICH I PRZESZEDŁEM TEST. NYEH HEH HEH. SZCZERZE LUDZIE ZDOLNOŚCI FIZYCZNE SĄ PONIŻAJĄCE. A JA MYŚLAŁEM, ŻE BĘDĘ SIĘ SZKOLIŁ Z ELITĄ NA POWIERZCHNI!
-To zajebiście, zasłużyłeś sobie na tytuł szefa
-CZ-CZŁOWIEKU! POWIEDZIAŁEM CI, ŻE W TEN SPOSÓB SIĘ ZE MNĄ NIE UMÓWISZ!
-Ale ja tylko mówię, że jesteś niesamowity, nic nie knuję! - Papyrus szybko wsadził widelec do ust rumieniąc się.. Ok... to całkiem... urocze?
-S-SANS... CZAS NA TWOJE COTYGODNIOWE OCENIANIE – zmienił temat nadal się rumieniąc
-Co...ooo.. Szefie... przed...
-ZDAŁEŚ – Sans siedział nieruchomo.
-A-ale Szefie, nawet nie...
-CISZA SANS! NIE CHCĘ MARNOWAĆ CZASU NA ZADAWANIE CI PYTAŃ. JUŻ WSZYSTKO WIEM. WŁAŚCIWIE, MIESZKANIE JEST CZYSTSZE NIŻ W ZESZŁYM TYGODNIU. AŻ TRUDNO MI W TO UWIERZYĆ. TAK JAKBY KTOŚ... CI POMAGAŁ – Sans zerknął w Twoje oczy, oboje postanowiliście nic nie mówić o Twojej pomocy. Popatrzyłaś na talerz, poza wstrętnym sosem nie było nic. Talerz Sansa też był pusty. -CZŁOWIEKU... WIDZĘ, ŻE SKOŃCZYŁAŚ SWOJĄ PORCJĘ. WIDZĘ, ŻE CHCESZ WIĘCEJ
-Właściwie... jestem pełna – pogładziłaś się po brzuchu – Nie jem zbyt wiele.
-TO WIDAĆ PO TWOICH WĄTŁYCH RĘKACH. TSK... NIE MUSISZ MNIE BŁAGAĆ. POZWOLĘ CI ZABRAĆ TROCHĘ DO DOMU
-Uhhh. Taaak. Nie mogę się doczekać, aż zjem to jutro na śniadanie.
-SANS! PUDEŁKA! SZYBKO! - Sans wstał z krzesełka poszedł do kuchni i przyszedł z plastikowym opakowaniem z pokrywką, Papyrus wypełnił je całe wrzucając resztki lasagnii z głównego talerza. Zamknął i położył przed Tobą uprzednio zabierając talerz, by udać się z nim do zlewu. Potem chrząknął i popatrzył na Ciebie. - Z-Z WIELKIM SMUTKIEM MUSZĘ CIĘ POINFORMOWAĆ, ŻE.. SANS ZNISZCZYŁ KASETĘ KIEDY JĄ ZATRZYMYWAŁ. - Popatrzyłaś na niższego brata, który właśnie sprzątał ze stołu. Znowu zaczął się pocić.
-Naprawdę... a możesz mi powiedzieć, jak się skończył? - Byłaś pewna, że z kasetą nic nie jest. Dlatego najwyraźniej widziałaś coś czego widzieć nie powinnaś, a więc chodziło o coś z ludzką duszą. Sans poruszył się niezręcznie stając za bratem.
-LUDZKI NAJEŹDŹCA ZOSTAŁ USUNIĘTY Z PODZIEMIA, A METTATON NAGRODZONY PRZEZ KRÓLA ASGORA – oznajmił nerwowo. Postanowiłaś odpuścić. Oboje wyglądali na speszonych. Potem wypytasz Sansa jak tylko odetchnie po goszczeniu brata. - N-NIE MARTW SIĘ CZŁOWIEKU! JEST WIELE INNYCH FILMÓW I PROGRAMÓW... MAM JE WSZYSTKIE! NIC SIĘ NIE STAŁO, ŻE PRZEGAPISZ ZAKOŃCZENIE TEGO.
-Uhhh, jasne. Z przyjemnością zobaczę więcej – Papyrus poszedł do siatki z kasetami i zaczął ją przeglądać raz jeszcze. Zauważyłaś, że kilka z nich było oznakowanych jako „METTATON VS CZŁOWIEK”. Usiadłaś obok Sansa, który już rozłożył się na kanapie – AHH TO BĘDZIE IDEALNE – Wsadził kasetę „ZAKAZANA MIŁOŚĆ, METTATON W RAJU”, odpalił telewizor i usiadł obok Ciebie. Przez kilka kolejnych godzin widziałaś tylko Mettatona. Zaczęło robić się późno, skończył się któryś tam odcinek maratonu gotowania z Mettatonem. Musisz przyznać, że się znudziłaś. Wszystko było ciekawe tylko dlatego, że było złe, nie trafiało jednak do Ciebie nic z tego. Sans usnął dawno temu. Oddychał spokojnie przez swoje zęby. - WIEM, ŻE TO DLA CIEBIE TRUDNE, ALE TUTAJ MUSIMY SKOŃCZYĆ
-Oh... jasne Wielki Szefie – wstałaś i poprawiłaś ubranie. Sans leniwie podniósł głowę nie będąc pewnym co się dzieje. Papyrus zebrał swoje VHS i odtwarzacz, nałożył buty. Kiedy skończył popatrzył na Ciebie tak, jakby chciał coś powiedzieć. - Uhhh, tak Papsiu?
-WYPLUJ TO! WIEM, ŻE TEGO PRAGNIESZ
-Co?
-WIEM, ŻE SIĘ WSTYDZISZ, ALE NIE ZASZKODZI ZAPYTAĆ. - O nie.. czy on naprawdę chce, abyś zaprosiła go na... - DOBRA! JA TO ZROBIĘ! - Wykrzyczał swój numer i po chwili zrozumiałaś.
-Oh... OHHH! - otworzyłaś komórkę i podeszłaś do niego. Raz jeszcze podał Ci numer a Ty jemu. Zapisałaś go jako Wielkiego Szefa, bo wszystko dla Ciebie to gra. Miałaś podejść do stołu, ale Papyrus Cię powstrzymał.
-CZŁOWIEKU, WYCHOWAŁAŚ SIĘ W STODOLE? ROBISZ WSZYSTKO ŹLE!
-Chyba... zapomniałam... o czym zapomniałam? - Papyrus naprawdę powinien mówić Ci dokładnie to o co mi chodzi.
-ZAWSZE JAK PODAJESZ TELEFON MUSISZ DAĆ ZDJĘCIE. LUDZIE ZAWSZE O TYM ZAPOMINAJĄ.
-Oh... mogę ci jedno wysłać – na chwilę się zarumienił
-W-WŁAŚCIWE... W-WOLAŁBYM GDYBYŚ... - patrzyłaś jak wielki i straszny szkielet wierci się. - J-JA ZAWSZE...
-Chce zrobić sobie z tobą zdjęcie – szepnął Sans cicho stojąc za Tobą tak, abyś tylko Ty usłyszała. Oh. Jego telefon mógł robić zdjęcia. Choć nadal to stary model. Ale i tak jest krok dalej od Sansa...
-Zróbmy sobie zdjęcie i dodajmy do naszych numerów.
-O-OCZYWIŚCIE, ŻE TEGO CHCESZ! CIESZ SIĘ, ŻE MAM APARAT, ABYŚ UWIECZNIŁA TĘ CHWILĘ ZE WSPANIAŁYM I PRZERAŻAJĄCYM PAPYRUSEM – Przesunęłaś się i przerzuciłaś swobodnie rękę przez jego ramię. Czułaś przez jego czarną kurtkę kości. Podniósł telefon i uśmiechnęłaś się szeroko. Zrobił zdjęcie. Potem przyglądałaś się jak przegląda kontakty w swoim starym telefonie, walczyłaś ze śmiechem. Miał wiele na literę C. Człowiek Kasia. Człowiek z pracy. Człowiek wolny w bieganiu. Człowiek o czerwonych butach. Człowiek kapitan. Człowiek Frisk. Człowiek Pani z recepcji. Przy każdym miał zdjęcie, na większości z nich ludzie byli przerażeni. No i jedna paniusia była blada jak ściana jakby zaraz miała zemdleć. Zatrzymał się na kontakcie Człowiek Sansa. Zacisnęłaś usta, aby nie zaśmiać się. To dlatego, że jesteś jego sąsiadką, tak? Jesteś Ludzką sąsiadką Sansa? Człowiekiem Sansa? Dodał zdjęcie, teraz się uśmiechałaś. To różniło się od reszty, Ty byłaś spokojna, za to Papyrus wyglądał na zestresowanego faktem, że go obejmujesz. Co możesz powiedzieć, jesteś zajebista...
-Musisz mi je przesłać, Wielki Szefie
-TSK... WYGLĄDA NA TO, ŻE NIE MAM INNEGO WYJŚĆIA. - wysłał Ci je i dodałaś zdjęcie do kontaktu z nim. - WIEM, ŻE BĘDZIESZ MIAŁA POTRZEBĘ PISANIA DO MNIE CAŁY CZAS, ALE USZANUJ PRYWATNOŚĆ I OGRANICZ TO DO MINIMUM. NIE ODPISZE NA WSZYSTKO CO DO MNIE NAPISZESZ. NO I NIE DZWOŃ NOCĄ! - przytaknęłaś. To brzmiało logicznie. - D-DOBRZE.. POZWOLĘ CI SIĘ ZE MNĄ JESZCZE SPOTKAĆ! - I z tymi słowami zniknął za zamkniętymi drzwiami. Sans westchnął stojąc obok. Papyrus naprawdę potrafił być stresujący.
-Twój brat naprawdę nie chce się ze mną umówić... prawda? - zapytałaś rozkoszując się ciszą.
-Mówiłem, że nie jest zainteresowany
-Czuję, że to bardziej twoje zdanie
-Jemu tylko.. podoba się twoje zainteresowanie
-Całe szczęście – odetchnęłaś.
-Coś ci się nie podoba w moim bracie?
-Nie... chodzi o to, że... Nie umawiam się. Twój brat może ma ciężki charakter, ale mam wrażenie że szybko się do mnie przywiązuje.. To całkiem słodkie, tak właściwie.
-Kurwa! Nie pierdol takich głupot o nim! Zaraz się porzygam!
-Aaaaa, robisz się zazdrosny? Nie martw się Czacho, zawsze będziesz moim najsłodszym numer jeden wśród kościotrupów.
-Jesteś popierdolona
-Hahahaha aaah daj spokój, przyznaj to.
-Nikt o zdrowych zmysłach by się z tym nie zgodził.
-Jestem pewna, że znajdę kilka osób
-Kurwa nie – podeszłaś do stołu koło dodatkowego krzesła, chwyciłaś za pudełko wypełnione trucizną.
-Nie zapomnij, że mamy pracę w domu strachów za jakąś godzinę.
-Ta, ta... - podeszłaś do drzwi, lecz nim wyszłaś popatrzyłaś na niego. Teraz możesz zapytać
-Swoją drogą, zobaczyłam dzisiaj coś ciekawego. - westchnął
-Co?!
-O co chodziło z tym, że potwory mogą zabierać dusze zmarłych ludzi? - natychmiast zaczął się nerwowo pocić.
-O-o czym ty gadasz? - wsadził ręce do kieszeni zaciskając je w pięści
-Łaaaał, ssiesz w kłamaniu.
-T-to nic, nie masz się czym martwić – pocił się coraz bardziej
-Nie martwię się.
-N-nie?
-Nie robicie tego na powierzchni, prawda?
-Oczywiście, że nie.
-Więc nie ma czego się bać
-...Kurwa! Ty się kurwa niczym nie martwisz? Dlaczego jeszcze nie ocipiałaś? - uniósł głos
-Powiedziałeś, że już tego nie robicie.
-Ta, ale znaleźliśmy się pod górą bo myśleliście, że to robimy!
-.... Zaraz.. co?
-A jak myślisz, dlaczego nas tam zamknęliście?
-...Oh – nikt nie wie dlaczego tam byli. Wszystkie potwory powiedziały, że dawno temu była wojna i potwory przegrały. Wygląda na to, że ta zaczęła się przez ludzką obawę odnośnie możliwości zabierania dusz po śmierci przez potwory. - Nie martw się, nikomu nic nie powiem. Rozumiem, co może się stać, jeżeli ludzie się dowiedzą. Cokolwiek robiliście w Podziemiu, to przeszłość.
-...Nie rozumiem, dlaczego się nie boisz – skrzyżował ręce
-Pamiętasz co wcześniej powiedziałam? Znasz mnie Czacho, a ja znam ciebie. Znam twojego brata i Muffet która pracuje w cukierni i znam tego kota, który ma późne zmiany w MTT. Poznałam tego wielkiego wilkołaka. Nikt nie wydaje mi się typem kogoś, kto mógłby coś takiego zrobić. Nie będę oceniać całego gatunku ponieważ w przeszłości ktoś zrobił coś złego.
-Więc co, naprawdę myślisz, że każdy kto chce, może stać się dobry jeżeli spróbuje?
-Tak! Właśnie tak! - wiesz to, bo tym kimś jesteś Ty. Zabiłaś setki własnymi rękami, wiele Cię kosztowało powstrzymanie się. Jesteś chodzącym dowodem na to, że nawet najgorsza osoba może się zmienić. Oni nie zasługują na to, aby byś postrzegani pod pryzmatem tego co działo się w Podziemiu.
-Tsk... ty... ty nie rozumiesz. Nikt nie może się zmienić. Są rzeczy, jakie na zawsze zostają na twojej duszy.
-Mogą, jeżeli na to pozwolisz.
-Tylko dlatego, że to mówisz, nie znaczy, że to prawda
-Szkoda, przeszłość to przeszłość
-Przeszłość się powtarza.
-Zawsze coś się z zmienia, to właśnie dlatego przyszłość jest zajebista.
-Jesteś... jesteś idiotką!
-A ty wściekasz się o nic.
-Pierdolony debil.
-Zbyt negatywnie się oceniasz.
-Jesteś w całości i nieodwracalnie szurnięta
-A ty słodki, więc się zamknij
-NIE O TYM KURWA GADAMY!
-Hahaha szkoda, nadal jestem twoją przyjaciółką. Mam gdzieś jak bardzo nie chcesz się do tego przyznać. Będziesz ze mną, aż będziesz starym, pocącym się potworem.
-Spotka cię śmierć jeżeli myślisz, że nic złego cię nie spotka
-O nie! Będę żyć wiecznie... wiecznie i zawsze! Będę świadkiem jak potwory i ludzie zaczynają razem pracować. Polecę w kosmos i wszystko zobaczę! A kiedy kosmos sam się zniszczy, znajdę sposób i dalej będę żyć!
-O czym ty kurwa mówisz?
-Jesteś zły, bo wiesz, że będę twoją przyjaciółką przez resztę twojego życia
-Oszalałaś... pierdolone odważne dusze są najgorsze. Posrani głupcy, myślą że nic ich nie zrani. Nie biorą pod uwagę żadnego ryzyka
-Rany, te dusze są zajebiste! Chcę się z jedną zaprzyjaźnić.
-GAAAAHHH, kurwa mać, po chuj ja w ogóle staram się do ciebie przemówić?
-Bo się o mnie martwisz i mnie kochasz
-Kurwa nie
-Nie to wczoraj mówiłeś.
-Wszystko musisz sprowadzić do pierdolonych kawałów o seksie
-Nie, po prostu zwykłych kawałów o seksie – Sans schował twarz w rękach, położył głowę na poduszce na kanapie i zaczął krzyczeć. - No już już. Wykrzycz się Czacho. Wiesz, że mam rację – zachichotałaś patrząc na niego kiedy darł się wkurwiony na kanapie. Na Ciebie może się wściekać i drzeć, ale nie pozwolisz, aby źle myślał o sobie. Cokolwiek zrobił w przeszłości, dla Ciebie nie ma znaczenia. Nie pozwolisz, aby myślał, że jest inaczej. Nadal trzymał głowę w poduszce kiedy zabierałaś krzesełko z uśmiechem – Do zobaczenia za godzinę Czacho. - Wyszłaś z mieszkania kiedy nadal warczał w kanapę.
Share:

16 komentarzy:

  1. Genialne tłumaczenie
    Dzięki Yumi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo tak! :D Fantastyczna robota, ale coś mi się widzi, że kochasz kosze Yumi, szczególnie w zdaniu "...w różnych kochasz po całej akademii." ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Ale Yumi, nie zapomnij żeby się nie przemęczać ^^"

    OdpowiedzUsuń
  4. ...bo zależy Ci na spotykaniu z Sansm.
    Myślę że powinno być,,spotykaniu z Sansem''

    OdpowiedzUsuń
  5. Był wielki Papytus a teraz dołącza jego brat Sasn! To piękne XD ^^ Mordka się cieszy ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze genialny. Dobra robota Yumiś! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Yumi, gadaj!
    Ile masz za to Oskarów?
    To jest swietne! A wyobrażenie, krzyczącego Sans'a w poduszkę mnie zorwaliło(pozdro z podłogi).
    Ale czy Ty się nie przemęczasz?
    Prawie codziennie coś wtawiasz!
    A to komiks lub One-Shot albo kolejna część opowiadania!
    Kobito! Ja cię podziwiam! Miszczu mój!
    Zaczepiste tłumaczenie!
    Rób tak dalej za zajdziesz daleko, może napiszesz książkę!
    Sprzedawała by się jak świeże bułeczki!
    Ale pamiętaj by czasie siąść na fotelu, z kubeczkiem kakao i piankami i olać wszystko i wszystkich i nie ruszać swoich czterech liter i odpocząć.
    Jesteś świetna i uwielbiam twoje prace na tym blogu.
    I pamiętaj...
    Pozostań ZDETERMINOWANA
    I niech ODWAGA, SPRAWIEDLIWOŚĆ, ŻYCZLIWOŚCI, CIERPLIWOŚĆ, INTEGRACJA I WYTRFALOŚĆ będą z Tobą!
    (Nauczyłam się wszystkich nazw, JEJ! XD)

    OdpowiedzUsuń
  8. To takie piękne :') Jesteś tym, co jesz, więc jedz ćwieki, to będziesz twardszy - to tak cudownie naiwne i urocze zarazem, że aż nie wierzę. Tylko Papyrus mógł na to wpaść :V
    Nie no, całkiem udany posiłek. Wszyscy żyją? Żyją. Można wręcz powiedzieć, że wampirzyca ma kolejnego przyjaciela, chociaż to będzie dość... specyficzna znajomość. Ciekawy motyw z filmem odnoszącym się do zabicia jednego z dzieci. Pomijając szczegóły techniczne, które też mnie ujęły (zboczenie zawodowe), sam pomysł jest cudny. No i daje furtkę do kolejnych pytań, które mogą zmusić Sansa do zwierzeń. W sumie na to czekam, jak i na moment wyjaśnienia, że zadaje się z wampirzycą. W sumie tu aż nadto bohaterka do tego nawiązuje, chociaż biedak nie wie, że ona mówi najzupełniej poważnie o życiu wiecznym.
    Cóż, było uroczo. A będzie jeszcze lepiej, bo tytuł kolejnego wpisu brzmi obiecująco. Na miejscu Sansa chyba zaczęłabym się obawiać :D
    Jak zwykle brawa za tłumaczenie i do następnego ^^

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  9. BOSH TO JEST NAJLEPSZE XD
    Yumi, ja bardzo nie lubie się czepiać, ale troche zabawnie wyszło "rozgotowanymi kluczami" XD
    Chociaż to mi do Papsa pasuje XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, skoro wjebał do jedzenia ćwieki
      to możliwe że klucze też wjebał xD
      i mu się rozgotowały, co w jego języku oznacza
      że idealnie się przypiekły =')

      Usuń
  10. Hah wystarczy jeden rozdział tego i już cały zrujnowany dzień poprawiony wraz z humorkiem ( ◕ ω ◕ )

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak ja lubie to czytać a najlepiej w ciągu tygonia po lekcjach. Wtedy morzesz odpocząć (wtulić się w krzesło i czytać)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooo kurde Papyrus "perfekcyjny pan domu" leci na nas ale i tak wolę sansa😛😛😘😘😘😚😚😙😍😍

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE