20 września 2017

Undertale: Gra w kości -Głaskanie Sansa [The Skeleton Games -Petting Sans] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Głaskanie Sansa (obecnie czytany)
Oboje weszliście do auta. Sans niemal natychmiast zwinął się w kulkę pod oknem. Schował czaszkę pod kapturem naciągając go mocno. Po kilku minutach jazdy w niezręcznej ciszy musiałaś coś powiedzieć.
-No weź Czacho... nie było tak źle.
-Pozwól mi zamienić się w proch
-Nie wiem nawet skąd masz swój dług! Misja zaliczona! - Choć.. czułaś i tak, że Undyne rzuciła osobistymi historyjkami, które Sans wolałby wymazać z pamięci swojej i wszystkich. Nadal trudno było Ci uwierzyć w to, że Papyrus zmusił go do noszenia obroży jakby był jakimś psem. - A tak zupełnie poważnie, dlaczego zaciągnąłeś dług w wysokości kosztu wybudowania małego domku?
-J-ja.. - zamilkł i skulił się mocniej
-Tak?
-Powiedziałem ci, kiedy go zaciągałem był mniejszy. To pieprzona lichwiarka... - Z tym nie możesz się nie zgodzić. Muffet może i jest Twoją przyjaciółką, ale wiesz, że bez wahania jest w stanie zniszczyć kogoś jeżeli tylko się jej narazi. Może właśnie dlatego tak bardzo ją lubisz? Kruk, krukowi i takie tam...
-Serio, co kupiłeś? - znowu zamilkł. Łapiesz, nie powie Ci. Postanowiłaś zapytać o coś innego co też Cię zastanawiało. - Więc... pozwól, że zapytam... czy w Podziemiu był jakiś podział społeczny?
-Co?
-No wiesz... - myślałaś jak jak ubrać myśli w słowa tak, aby nie brzmiały jakoś niegrzecznie. Nie... powinnaś być tutaj bezpośrednia – Potwory ciągle mówią, jakby to, że masz jeden HP było czymś złym... Czy statystyki duszy są... wyznacznikiem pozycji społecznej czy coś? - znowu milczał – Czacho?
-Myślę!
-Oh
-... Słabe potwory... nie przeżywały... tam...
-Więc co... zabijaliście je czy co? - milczał patrząc za okno – Potraktuję to jako tak. - Dobra, teraz czułaś się jak głupek. Starałaś się zrozumieć, dlaczego potwory go nienawidzą, lecz nie w taki sposób, aby poczuł się jak śmieć. - Cóż... ciesze się, że przeżyłeś. Inaczej byłabym samotna w moim mieszkaniu – starałaś się rozjaśnić atmosferę
-N-nie jest to prawda... masz wielu przyjaciół...
-Taaak, ale tylko ty do mnie przychodzisz.
-Bo się nudzę.
-Ja też! Widzisz, jak się świetnie dogadujemy? - Sans powoli rozluźniał się. Choć nadal patrzył za okno, westchnął.
-Lubisz się ze mnie śmiać
-Czacho.. Nie jestem pewna jak wiele przyjaciół miałeś, ale musisz coś zrozumieć. Co robią przyjaciele? Robią sobie z siebie jaja! Od tego są przyjaciele!
-Tsk.. tylko ty sobie robisz ze mnie jaja.
-A to co wyczyniałeś z moim radiem?
-Będziesz mi to wypominać do końca mojego pierdolonego życia?
-Oj no weź, czułość cię nie zabije.
-Nie wiem co tam knujesz...
-Masz mnie. Planowałam wyznać ci moją wieczną miłość i zmusić, abyś był matką moich dzieci, potem zabiłabym nas dwoje pozorując samobójstwo, aby wszystko był romantyczne.
-CO KURWA?! - krzyknął całkowicie odwracając się w Twoją stronę. Śmiałaś się. Czy szkielety mogą mieć dzieci? Cholera.. a potwory? To całkowicie nowy temat. Chciałaś go o to zapytać, ale nie byłaś pewna, czy Ci na to pytanie odpowie. Właściwie, nadal nie wiesz jak robi... to... Powiedział, że nie ma kutasa. Jego ciało robi wiele dziwnych rzeczy, oddycha, je, nadal nie pojmujesz tej całej magii. Nie mogłaś sobie wyobrazić jak magia mogłaby to robić. Jedyne co Ci chodziło po głowie to jakieś czary mary z duszami, choć nie jesteś co do tego pewna...
-Serio, Czacho, naprawdę cieszę się, że nie umarłeś tam. Życie w tym mieszkaniu całkiem samotnie było tak zabawne jak oglądanie schnącej farby.
-To... to nic wielkiego... no i miałem Szefa i w ogóle.. - odwrócił wzrok.
-Taaa..... zmuszając cię do noszenia obroży?
-Gaaaah, nie mów o tym NIGDY!
-Haha, chciałabym to zobaczyć!
-Mówię poważnie, nie wspominaj o tym!
-Ja.... może nie będę.
-Będziesz! Totalnie będziesz! Widzę to w twoich oczach!
-Czacho! Nie chcesz zobaczyć zażenowaną minę brata, kiedy o to zapytam?
-Nie, bo pomyśli, że to ja ci powiedziałem.
-Oh... uh... taa – Pewnie by się wkurwił na Sansa. A tego nie chcesz... Niepodważalnie Paps troszczy się o brata, ale nie umie tego okazywać. Serio... naprawdę myślał, że obroża sprawi, że będzie bezpieczny? - Nie powinien tego robić...
-Zapomnij. Nie martwię się kurwa. To było dawno temu.
-Nie.. Znaczy się.. heh... jesteś bardziej kotowaty niż psowaty. Haha! Powinien dać ci dzwoneczek i kocie uszka! - zachichotałaś. Czułaś na sobie jego wzrok.
-Co jest z tobą kurwa nie tak!
-Psy są wierne i kochają cię pełnią psich serc, a koty pozwalają spędzić ze sobą czas i ..
-Zawrzyj ryj, albo wpadnij autem w przepaść i uwolnij mnie od tego piekła
-Nieeee, żadnego umierania! No i twój brat groził mi, że pozbędzie się mnie z tego padołu jeżeli coś ci się stanie
-ŻE CO?!
-Brzmiało to tak „NIE ŚMIEJ SKRZYWDZIĆ MOJEGO SŁODKIEGO MAŁEGO BRACISZKA ALBO INACZEJ ZNISZCZĘ CIĘ!” - kiepsko wyszło Ci przedrzeźnianie głosu Papyrusa.
-Nie powiedział tak!
-Powiedział.
-Kiedy?
-Kiedy przeniosłeś się do jego domu po kasety. Był jak „STRASZNIE KOCHAM MOJEGO BRACISZKA, ALE TERAZ WIDZĘ, ŻE JESTEŚ IDEALNA DLA MOJEGO SANSA WIĘC DAJĘ CI MOJE BŁOGOSŁAWIEŃSTWO I MOŻESZ GO POŚLUBIĆ!”
-Ta, akurat... to chujowe kłamstwo – znowu gapił się przez okno.
-Hahahaha, dobra, więc dodałam część ze ślubem, ale reszta to prawda
-To nie brzmi jak on
-Cóż, użył co prawda innych słów, jak bezużyteczny i takie tam, ale nie to miał na myśli. Wiem to. - Sans nie odwrócił wzroku. W szybie odbijała się jego twarz.
-O-on nie powiedziałby nic takiego
-Powiedział
-Tsk... ty.. ty go nie rozumiesz. Ja tak. Więc wiem, że nic takiego by nie powiedział.
-Łał Czacho... Nie rozumiesz nawet własnego brata
-Rozumiem go. Ja znam go całe życie, ty go widziałaś dwa razy
-Cóż, może, ale go rozgryzłam.
-Wiem, że nie pierdoliłby takich głupot
-Myśl co chcesz, ale jak nie kłamię – zmieniłaś bieg i skręciłaś. Sans zmarszczył brwi.
-To nie wygląda jak sklep komputerowy
-Bo to nie jest – otworzył szeroko oczy w panice. Zacisnął ręce na pasie bezpieczeństwa.
-G-gdzie...
-Tutaj trzymam swoje rzeczy, jakie nie mieszczą się w mieszkaniu. Cholera Czacho, nie świruj.
-J-ja nie świruję – Zmrużyłaś oczy i zatrzymałaś samochód.
-Jasne...
-P-po co tutaj przyjechaliśmy?
-Bo mam kilka rzeczy jakie będą pasować do twojego komputera. - Podeszłaś do drzwi garażu i otworzyłaś je. Podniosłaś do góry. W środku było wiele pudełek ustawionych na sobie. Zauważyłaś, że Sans szybko znalazł wśród rzeczy Twój motor, oparty o ścianę.
-Jesteś zbieraczem? - oznajmił bardziej niż zapytał
-Nie jestem zbieraczem... - mruknęłaś urażona
-To o wiele więcej rzeczy jakie potrzebuje jedna osoba
-Proszę o wybaczenie... Nie mów tak o moich skarbach. - preferujesz słowo „kolekcja”. To nie Twoja wina, że żyjesz od dawna i lubisz trzymać sprzęt elektroniczny. Podeszłaś do jednego z pierwszych pudełek przy wejściu i otworzyłaś go, w środku były inne mniejsze
-Dlaczego go odstawiłaś?
-Co odstawiłam? - zapytałaś przegrzebując rzeczy
-Motor.
-Huh? Oh.. bo mam tylko jedno miejsce parkingowe.
-Powinnaś jeździć na nim, a nie w tym głupim samochodzie.
-Motory nie są dobrym pomysłem w zimę, no i w aucie mogę więcej zmieścić
-Będzie zimniej?
-To, będzie padał śnieg.
-Tutaj? - zapytał zaskoczony. Przyglądałaś mu się przez chwilę nie wiedząc co go tak zmieszało.
-Jestem pewna, że widziałam śnieg na niektórych nagraniach Mettatona, nie mów mi, że nigdy nie..
-Widziałem śnieg, żyłem w Snowdin! Nie wiedziałem, że tutaj będzie śnieg! - rzucił szybko
-Oh... Jeżeli nie żyjesz w gorętszych miejscach, w zimę na kilka miesięcy pojawia się śnieg.
-Huh.. to kurewsko dziwne
-Taa... dobra... Chociaż raz nie ja
-Nie, wszyscy jesteście kurewsko dziwni
-Jestem całkiem normalna.
-Nie ma w tobie nic normalnego.
-Normalna, stara, ja. Mam normalne życie. Normalne mieszkanie i normalnego szkieleciego sąsiada
-Normalny człowiek nie zadawałby się z potworami
-Nigdy nie grałeś w pokemony, co? Masz, łap! - rzuciłaś coś w jego stronę, prawie upuścił to na ziemię. - Możesz zatrzymać. - Popatrzył na smart phone w rękach.
-To... to nie działa w moich rękach
-Możesz pobawić się mechaniką.
-Nie mam tutaj rzeczy do tego.
-Są rękawiczki jakie możesz kupić, aby z tego korzystać. Albo sprzedaj. Zrób z ty co chcesz. I tak mam nowszy model, więc tego już nie potrzebuję. A ty musisz mieć jakiś inny telefon poza tym starym babcinym rzęchem.  - Dalej grzebałaś w pudełku, znalazłaś to czego szukałaś. - Taaaak! - Wyciągnęłaś niewielkie pudełko, prawie nietknięte. W środku znajdowały się pozostałości po Twoim pierwszym laptopie, nim zniszczył się w trakcie przeprowadzki. Oceniłaś uszkodzenia i schowałaś je znowu do środka. Rozejrzałaś się dookoła, ale Sans zniknął. - Czacho? - Żadnej odpowiedzi. Minęłaś kilka pudełek, aby go znaleźć. - Czacho?! - Nadal nic. Słyszałaś szmery. Udałaś się w ich stronę, znalazłaś go przed kupą naprawdę starych rzeczy. Stał przed Twoim starym IBM PC. - Podoba ci się?
-Co? …. oh... uh.... Tylko coś sobie przypomniałem. Nie mogę uwierzyć, że masz tutaj coś takiego
-Zaraz... znasz się na IBM?
-B-były na wysypisku śmieci i potwory je naprawiały i używały..
-Heh, są całkiem wytrzymałe. Nie dziwi mnie, że były w stanie przetrwać w górze. Pamiętam nadal dzień kiedy go kupiłam. Byłam taka podekscytowana, że z ledwością wytrzymałam z otwarciem pudełka aż wejdę do domu – Sans zmarszczył brwi przyglądając Ci się podejrzliwie
-Na opakowaniu jest data produkcji 1981.... Kurwa, ile ty masz lat? - Cholera.. ooo jasna cholera. Spierdoliłaś. Natychmiast popatrzyłaś w jego oczy i instynkt obudził Twoją krew, ciało zareagowało samo. Chciało wymazać jego wspomnienia. Stój i tak nic nie zdziałasz. Stój! -P-panienko.. - Sans zaczął się pocić. Opuściłaś wzrok zmuszając się do zaprzestania tego co robiłaś. Uspokój się, ukryj. Przetarłaś oczy rękami.
-AHHHhhhh! Wybacz, wybacz Ja uh... k-kupiłam go na wystawie!
-Co to kurwa było? - warknął
-Co, co było...?
-Widziałem to kurwa!
-Cz-czuję się niemrawo dzisiaj.
-Pierdolisz! Chodzi o to z oczami!
-Ja je mam, a ty nie
-Ta, i oboje mamy je czerwone, a tylko ja powinienem je takie mieć!
-Nie są czerwone, są normalne – powiedziałaś znowu patrząc mu w oczy. Powinny być już normalne.
-Nadal są kurwa czerwone!
-Co? - Znowu przetarłaś oczy. Dlaczego są czerwone? Uspokoiłaś się przecież! Pohamowałaś! - To.. uhhh
-Dlaczego je zakrywasz? Tylko mi nie mów, że to kolejna chujowa choroba...
-T-to... - Pewnie nawet nie wie co to jest wampiryzm. Co masz powiedzieć? Jestem dziwnym człowiekiem, który okazyjnie wysysa ludzi nocą. Cholera, dlaczego nie wróciły do normy?
-Kłamałem, były normalne kiedy popatrzyłaś na mnie znowu...
-... - Ta manipulacyjna, mała szkielecia kupa gnoju! Złapał Cię. Kurwa ma cię. I teraz wie, że coś ukrywasz. I tak ma wyglądać koniec Twojego zaprzyjaźniania się z nim? Wiesz, że nie działa na niego Twoja hipnoza. Jak zachowasz swoją tajemnicę bez niej? Powoli opuściłaś ręce. Sans wyglądał na zdenerwowanego. Trzymał ręce głęboko w kieszeniach i uważnie Ci się przyglądał. - One.. um.. czasami tak robią...
-Pierdolisz! Kurwa kłamiesz i oboje to wiemy!
-To kolejne schorzenie – odpowiedziałaś zaczynając się martwić
-Doprawdy? A jakie? Z przyjemnością usłyszę o wymyślonej chorobie która sprawia, że okazyjnie ludzkie oczy robią się czerwone!
-W-wiesz... kiedy pęknie ci naczynko...
-Przyznaj się! Przyznaj się, że jesteś pierdolonym magiem! - wykrzyczał na całe gardło. W chwilę czas się zatrzymał, staliście oboje wpatrzeni w swoje oczy. Cisza. Słyszałaś tylko bicie własnego serca
-Je....stem? - Zaraz, nie jesteś. Nawet kiedy zostałaś obdarzona wampiryzmem, nikt nie mówił już o magach. Coś, że byli to ludzie o niezwykłych umiejętnościach. Nie możesz być magiem. Oczy robią ci się takie przez to, że jesteś wampirem. Magów nie było na Ziemi, kiedy się pojawiłaś.
-Ludzcy magowie mają czerwone oczy gdy używają magii – nagle jego oczodoły zrobiły się całe czarne i zrobił krok do tyłu. -P-próbowałaś rzucić na mnie urok!
-N-nie próbowałam! - Próbowałaś być mił... Dobra, twoje ciało automatycznie starało się użyć na nim Twojej wampirycznej siły, ale … nawet gdybyś mogła, to nic złego byś nie zrobiła... dobra hipnoza to nie jest może nic przyjemnego.. ale nie zrobiłabyś... To twój przyjaciel... Przypomniałaś sobie, że choć przysięgłaś sobie nigdy nie gryźć przyjaciół, to jednak używałaś na nich swojej magii... Tiffany to chodzący dowód.
-Próbowałaś! Widzę to po twojej minie! - krzyczał. Czułaś od niego strach. Bał się, ale co więcej, wyglądał na zranionego.
-Nie chciałam nic z tych rzeczy!
-W....Wszyscy ludzie to pieprzeni kłamcy! - zrobił kolejny krok w tył
-Ja nie... Czacho, jest powód przez który tak się stało – bałaś się, że znowu może mieć atak paniki
-Zaciągnęłaś mnie do tej kanciapy aby mnie zabić! - uniósł drżącą dłoń.
-Czacho, nie jestem magiem! - dyszał ciężko.
-A potem chciałaś zabić Szefa! I wszystkich!
-Przestań
-Tylko dlatego, że mam jeden pierdolony punkt HP nie znaczy, że cię nie powstrzymam! - pocił się bardzo. Kilka kropel kapało po jego czole, brodzie i skapywało na ziemię. Nagle, jedno jego oko zaczęło jarzyć się na żółto, czerwono. Poczułaś jak serce na chwilę Ci stanęło. No i to pociągnięcie w piersi. Nagle, jasna pomarańczowa dusza świeciła przed Tobą. Znowu mogłaś ją podziwiać. Jej światło rozjaśniło całe pomieszczenie. Kolor starego złota i mocnej pomarańczy mienił się wieloma barwami i odcieniami. Zastanawiałaś się, co się stanie jak jej dotkniesz. Całość wyglądała jakby wykonana za szkła. Wyciągnęłaś rękę w jej stronę, między palcami prześwitywały Ci strumienie światła. Wielka pomarańczowa kość przebiła Twoją pierś. Musiałaś zrobić krok do tyłu.
-Czacho! Próbowałam przyjrzeć się mojej duszy! - krzyknęłaś. A tak... on chciał walczyć czy coś..
-N-nie jestem głupi! - Znowu popatrzyłaś na swoją duszę. Powinna mieć jakieś statystyki, lecz jedyne co widziałaś to swoje imię. Gdzie one są? Chcesz wiedzieć ile masz HP! Może, jeżeli ją szturchniesz... Kolejna kość przeszyła Ci pierś. Tym razem biała. Dobra, to robi się denerwujące. Masz w sobie dwie wielkie kości blokujące Twoją ciekawość. Popatrzyłaś na Sansa stojącego naprzeciwko z ręką wysoko uniesioną do góry.
-Powiedziałam, że chcę przyjrzeć się mo – przestałaś kiedy zauważyłaś jego minę. Łzy ciekły z jego oczodołów, to nie jest pot. Sans... płacze.
-Powinienem kurwa wiedzieć! Nikomu na mnie nie zależy by cokolwiek mi kupować czy coś! - drżał cały. Wglądał na załamanego. Smutnego i zranionego. Jakby ciężar całego świata go przygniótł. Musisz go powstrzymać, zatrzymać to. Dlaczego zawsze dajesz się rozkojarzyć pierdołom? Twój przyjaciel Cię potrzebuje.
-Czacho, już dobrze, ja...
-ZAMKNIJ SIĘ! Zamknij się! Skończ kurwa mówić! - Dusza Sansa skręcała się od emocji. Był zdradzony. Wiedział, że nie powinien Ci ufać. Nie da się ufać ludziom. Nikomu nie można ufać. To dlatego żył sam. Dlaczego przebiłaś się przez jego mur? Ludzie są okropni. Mili i sympatyczni, a kiedy tylko się troszeczkę odsłonisz... Powinien wiedzieć że coś takiego mu zrobisz. Nikt nie mówi o nim miłych rzeczy. Jest bezwartościową kupą gówna, śmieciem, a nawet gorzej, jest gównianym śmieciem bo uwierzył Ci. Uwierzył w Ciebie. Nie ma kogoś takiego jak dobra osoba, wszyscy chcą Cię zranić. Kolejna kość zmaterializowała się w powietrzu nad jego ręką tym razem niebieska. Skoro te dwa ataki nie zadziałały, to może ten...
-Czacho, spokojnie – zaczęłaś iść w jego stronę
-Odsuń się! - kość przebiła Cię. Zadrżałaś, ale żaden z jego ciosów nic Ci nie zrobił. Oberwałaś w ramię, ale szłaś dalej. - N-nie podchodź! - był przerażony. Zatrzymałaś się
-Popatrz, nie walczę z tobą
-Kłamiesz. Będziesz się śmiać po tym jak dam ci się nabrać i mnie zabijesz! - Więcej łez leciało z jego czaszki. Podniósł prawą rękę do góry, jego oczodoły zrobiły się puste, słyszałaś chrobotanie kości o kość kiedy je zaciskał.
-Gdybym chciała cię zabić, zrobiłabym to już dawno temu. Po co miałabym czekać do teraz?
-Bo jesteś popierdolona i lubisz udawać miłą a potem mordujesz nas kiedy się nie pilnujemy! - przypomniałaś sobie rozmowę z nim o ludziach, którzy mordowali potwory po tym, jak się z nimi zaprzyjaźnili.
-Powtórzę to co czuję. Nie skrzywdzę cię!
-Nie mogę ci ufać! Kłamałaś przez cały ten czas!
-Nie, nie kłamałam. Byłam w większości szczera. Po prostu nie powinnam rozmawiać o niektórych rzeczach, więc tego nie robię. - popatrzyłaś jak delikatnie na chwilę opuścił dłoń – Przysięgam, że to nie ma nic wspólnego z mordowaniem potworów.
-N-nie oszukasz mnie tym kłamstwem!
-Dobra! Atakuj! Będę seksowną poduszką do igieł! - I jak na zawołanie grupka mniejszych kości pognała w Twoją stronę. Nie próbowałaś ich nawet unikać, wszystkie przebiły Twoje ciało. Teraz wyglądałaś jak kolorowa poduszka do igieł. Tylko, że jego ataki dziwnie nie bolały. Owszem, siła sama w sobie cofała Cię troszeczkę, ale nic ponadto. Kości bardziej Cię denerwowały niż krzywdziły. Ostrożnie usiadłaś na ziemi z założonymi nogami. Jedną ręką chwyciłaś za kość wbitą w Twoje ciało
-Wstawaj i walcz! - krzyczał
-Nie chcę
-Zabiję cię!
-To zabij – milczał przez chwilę, przynajmniej już nie atakował.
-Ja... kurwa nie rozumiem cię! - załkał
-Rozumiesz.. po prostu nie chcesz zaakceptować faktu, że ja, człowiek, lubię cię i lubię spędzać z tobą czas. Szczerze wierzysz w to, że jestem zdolna zranić ciebie, albo inne potwory jakie znam?
-Ludzie zawsze tak mówią. Zaprzyjaźniają się jednego dnia, drugiego zabijają.
-Nie jestem ludziem. Nie traktuj mnie jak innych których nawet nie znam. Mówimy o mnie! Popatrz mi w oczy i powiedz, że ja chcę cię zranić. Powiedz mi w twarz, że jestem mordercą potworów! - trzymał ręce w górze
-N-nie mogę c...
-NIE! Powiedz, że ____ jest pierdolonym mordercą potworów!
-ZAMKNIJ SIĘ!
-Powiedz!
-Daj mi spokój!
-POWIEDZ!
-N-NIE MOGĘ! - płakał. Jeden oczodół zaświecił się na żółto. Kolejna fala łez, lecz ręka ani drgnęła. Prawą rękę przyłożył do twarzy. - Nie mogę.... dlaczego nie pozwolisz mi się nienawidzić? Dlaczego.. dl-dlaczego musisz być tak kurewsko dziwna?
-Przestań mnie traktować jak innych. Czacho. To ja. To tylko ja. To normalna ja. - zaczęłaś podnosić się z podłogi. Co było trudne z kośćmi.
-Tak strasznie cię nienawidzę! Nienawidzę! Dlaczego muszę to czuć?! - udało Ci się utrzymać równowagę i zaczęłaś iść w jego stronę.
-Zostaw minie kurwa samego! Nie dręcz mnie! Nie chcę cię! Męczysz mnie! Zdechnij i zostaw mnie samego! - Stanęłaś naprzeciwko niego. - Idź sobie! - zrobił krok do tyłu i coś wielkiego pojawiło się nad jego ręką. Poczułaś jak włosy stają Ci dęba od wzrostu energii. Jasne światło zabłysnęło. Poczułaś jak instynkt wyczuł niebezpieczeństwo. Skupiłaś się na jego twarzy, umieszczonej niżej niż Twój wzrok. Wyciągnęłaś rękę – Nie dotykaj mnie! - krzyczał zamykając oczy. Dłonie mu drżały, ale nie uciekał. Delikatnie przystawiłaś rękę na jego czaszkę. Powierzchnia była zimna, czułaś ciepło i pulsowanie energii. Delikatnie mrowienie na opuszkach palców. Był taki żywy. Taki żywy i taki przerażony. - N-nie chcę abyś mnie dotykała! Nie chcę być dotykany! Wszystko tak strasznie boli... - płakał lecz jego głowa nadal była pod Twoją dłonią.
-Wiem. Rozumiem.
-N-nie możesz wiedzieć. Nikt tego nie rozumie.
-Ja rozumiem. - Zaczęłaś delikatnie go głaskać, czułaś jak całe jego ciało niemal natychmiast się rozluźnia. Ręka opadła, zakrył nią twarz. Cokolwiek przywołał, już zniknęło. - Już dobrze. Już wszystko dobrze. Nic ci nie grozi – zawył, fala łez ciekła po jego policzkach kiedy głaskałaś go czule po głowie. Heh, kiedy zastanawiałaś się jaka byłaby jego reakcja kiedy będziesz go głaskać, nie miałaś na myśli tego. Cała jego twarz była czerwona, oczy zalane łzami, lało mu się z nosa. Twoja dusza rzucała piękne złote światło na jego twarz. Bicie Twojego serca się uspokoiło. Pozwoliłaś mu się wyładować. Cały stres i strach. Potrzebował tego. Budowało się to wszystko w nim od dawna. Znacznie dłużej niż się znacie. Chciałaś go przytulić, ale w tej chwili to dla niego za dużo. To i jeszcze to, że jesteś poduszką na kości w tej chwili. Więc zamiast tego powoli i czule głaskałaś jego głowę. Wczuwałaś się w gładkość głowy, czułaś też wgłębienia. Starałaś się zapamiętać ten dotyk i dotknąć najwięcej jak się da delikatnymi palcami. Nie przybliżył się do Ciebie, ale też nie uciekał. Dyszał, łkał, ryczał, chwytał oddech. W ciszy go głaskałaś, chował twarz za dłońmi. Wypłakiwał frustrację i strach w swoje małe kościste palce. Czekałaś cierpliwie, aż się to skończy w tym czasie przyglądając się swojej duszy błyszczącej w jego łzach. Jakby chciała przypominać mu, aby był dzielny. Po okresie, który wydawał Ci się długi, jego oddech zaczął robić się stabilny. Opuścił swoje dłonie z twarzy i odepchnął Twoją ze swojej głowy. - Ah... dobra – nie mogłaś już puścić luźno ręki, te kości w ciele naprawdę krępowały ruchy. - Czy możesz... Um... zabrać to? Nie mogę się ruszać – rzuciłaś skrępowana.
-C-co... kurwa.. dlaczego j-j-j-jesteś tak kurewsko dz-dziwna! - szlochał wycierając twarz w rękawy.
-Mówiłam, jestem normalna. - Westchnął zarzucając kaptur na głowę, by ją ukryć nim machnął ręką. Dusza wróciła do Twojej piersi, a kości zniknęły. Zachłysnęłaś się powietrzem. O słodka wolności! Nadal wycierał oczy w rękawy, tak bardzo, że te już przemokły. Miałaś nadzieję, że teraz Ci ufa. Dla potworów to oznacza wszystko. Nie wiesz co innego mogłabyś zrobić, aby pokazać mu, że nie żywisz wobec niego żadnych negatywnych uczuć czy zamiarów. Tak strasznie szlochał, żałowałaś że nie miałaś przy sobie żadnych chusteczek aby mógł.. wydmuchać nos..ową dziurę? No to skąd to wychodziło. Zamknij się ciekawski mózgu i skup się. - Ja... uh... znalazłam to czego szukałam... Jedziemy do sklepu...?
-N-nadal chcesz mi k-k-kupić to ch-chujowstwo p-po tym wszystkim? - nie mogłaś powstrzymać uśmiechu.
-Tak...? No, chyba, że nie chcesz... - Zaciągnął kaptur bardziej na głowę. Dlaczego nadal chcesz się z nim przyjaźnić? Po tym co zrobił? To tylko głupi, słaby potwór.. To.. to nie ma sensu. To dlatego nie może znieść przebywania w Twoim towarzystwie. Jesteś taka dziwna. Nie kupuje się rzeczy osobom, które próbowały Cię zabić.
-J-jasne.. możemy j-jechać – szlochał
-Dobrze. - wyszłaś z nim z garażu, raz jeszcze popatrzył na Twój motor. Zatrzymał się przed nim.
-P-powiedziałaś, że n-nie masz miejsca na parkingu, ta?
-Tak.
-J-ja.. uhh... nie używam mojego w-w-więc...
-Ohhh! O tym nie pomyślałam! - Poszłaś szybko do auta i otworzyłaś tylne drzwi, w chwilę pozbyłaś się tylnych siedzeń. Sans z zaskoczeniem przyglądał się całemu pakowaniu.
-Nie wiedziałem, że możesz to z-zrobić
-Wiele aut to potrafi. - byłaś w połowie drogi z siedzeniami, kiedy otoczyło je niebieskie światło i uniosło wprost do garażu. Zaraz potem to samo światło toczyło motor. Stałaś z podziwem i zaciekawieniem patrząc się na zjawisko – Ile możesz w ten sposób przenieść?
-Małe i średnie rzeczy – odpowiedział rumieniąc się pod kapturem.
-To wszystko co powiesz?
-Tyle mogę powiedzieć – Sans wsadził motor do Twojego samochodu.
-Więc.. umm.. Dlaczego tym razem nie użyłeś na mnie swojej magii grawitacji jak ostatnio? - Zadrżał na dźwięk tego pytania
-N-nie czułem, że mogę.. No i nie chciałem z-zniszczyć twoich rzeczy. - patrzyłaś na niego zdziwiona. Bronił Twoich rzeczy... Nawet kiedy próbował Cię zabić, nie chciał znowu Ci coś zniszczyć.
-Dzięki!
-T-t-t-to byłaby cholerna szkoda gdyby to wszystko zostało zniszczone... No i … Ja... próbowałem tego na tobie użyć kiedy mnie łaskotałaś ale nic się nie stało, więc uznałem, że teraz też by tak było. Więc n-nie zrobiłem tego.
-Dziękuję!
-Nie robiłem tego ze względu na ciebie
-Wiem, wiem. - zamknęłaś bagażnik i drzwi. Oboje usiedliście na przednich. Poczułaś bardzo słodki zapach smakołyków od Muffet. Wzięłaś paczkę i podałaś mu. Po chwili patrzenia zabrał ją i zerknął do środka. Ruszyłaś auto, zaś on wyciągnął wiśniowe ciastka i zaczął się nimi zajadać. Zapamiętaj, lubi wiśnie. Już wiesz co zamawiać jeszcze w swoim ulubionym sklepie.
-C-co to za chujowy czar...? - zapytał zza futra kaptura.
-Mówiłam, nie robię tego celowo
-Co z ciebie za pierdolony mag?
-Żaden mag, Czacho. Gdybym była takim to pewnie bym wiedziała
-Więc co to k-kurwa było?
-Sprecyzuj
-Dlaczego moje ataki utykały w tobie jakbyś była zwłokami? - Co?... Jego ataki się tak zachowywały?! To musi być wina wampiryzmu. A czego by innego?
-Nie wiem, ostatnio też tak było, prawda? - Sans przyglądał Ci się jakby zastanawiał się czy uwierzyć, czy nie. Czuł się lepiej, ale musiałaś nawiązać z nim nić porozumienia – Nie wiem jak powinny wyglądać twoje ataki.
-Ataki na duszy powinny znikać po tym jak dadzą obrażenia. Nie znikają tylko kiedy uderzą w przedmioty martwe albo coś bez duszy. Jak trup. Zwłoki. Kiedy moje ataki cię uderzyły, utykały i nie robiły krzywdy. Tak jakbyś była żywa i martwa jednocześnie. To kurewsko dziwne. - To naprawdę brzmiało jak twój wampiryzm. Postanowiłaś być z nim tak szczera jak się da. Nic z tego by nie miało miejsca, gdybyś była z nim szczera od początku.
-Ja... uh.... wiem dlaczego tak się stało.
-Wiesz?
-Tak... i dlaczego moje oczy robią się czerwone – czekał w ciszy, lecz długo nie wytrzymał
-... DLACZEGO?!
-Nie mogę o tym rozmawiać
-Dlaczego? Dlaczego nie możesz mi powiedzieć?
-Nie jestem magiem, nie masz się o co martwić. To coś innego... nie martw się.
-To mnie przeraża...
-Rozumiem to... ale nic więcej nie mogę zrobić. Ty też nie możesz mi wszystkiego powiedzieć. Zaakceptuj, że są rzeczy które muszę trzymać w tajemnicy ta jak wy wasze – Heh, może spodoba mu się to, że jesteś wampirem? Biorąc pod uwagę jak bardzo nie lubi ludzi... Ale nie powinnaś mu mówić. Wszystkie wampiry obiecały sobie, że to iż są kim są zachowacie w tajemnicy. Nie robić nikogo więcej wampirem. W taki sposób możecie wieść spokojne życie. Bo trzymacie usta zamknięte. Potwory tez to obowiązuje. Nie możesz nic mu powiedzieć. Zaparkowałaś na parkingu przed sklepem i zerknęłaś na swojego kościanego przyjaciela. Już się nie rumienił, miał tylko delikatnie zarumienione oczodoły, tak jakby się nie wyspał, niż jakby płakał. Zauważyłaś też trochę wiśniowego dżemu na jego twarzy. - Czacho..
-Czego
-Nie ruszaj się. - Wytarłaś dżem palcem z jego policzka i zlizałaś go. - Hm.... nie jest taki zły
-C-c-c-c-c-Co do kurwy! Co ty wyrabiasz? - rumienił się
-Miałeś dżem...
-Kurwa mogłaś powiedzieć! Sam bym to zrobił! Nie zżeraj żarcia z mojej pierdolonej mordy!
-Hahahaha
-Zamknij się!  - Przypomniałaś sobie twój komentarz jaki dałaś mu będąc Czarownym. Ahh Czaszko, jesteś jak bułeczka z masełkiem z przepysznym dżemem wiśniowym, którą mogłabyś zjeść tu i teraz.
Share:

11 komentarzy:

  1. Jak ja na to czekałem :D Yumi wielkie dzięki za tłumaczenie, było "pyszne" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten bezcenny moment kiedy chłopak miał ze mnie ubaw bo czytałam to z rozdziawioną mordką :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nwm czemu, ale ja uwielbiam takie momenty. Mimo wszystko czytałam to z bananem na mordce i chwilami tylko mi kopara opadala przez to co czytałam. Tak, zdecydowanie to jedno z moich ulubionych rozdziałów TvT

    OdpowiedzUsuń
  4. O papytus jak dawno cię nie widziałam xD

    OdpowiedzUsuń
  5. "Dobra! Atakuj! Będę seksowną poduszką do igieł!" Naprawdę?! Ja też chcę umieć rzucać sucharami w takich momentach! xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Następna genialna część!Mam pytanie i proszę o odpowiedź w formie TAK lub NIE bez szczegółów. Więc czy Sans dowie się że jesteśmy wampirem?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no rewelacja! Zdecydowanie jeden z moich ulubionych rozdziałów!:-D

    OdpowiedzUsuń
  8. sans będzie matką naszych dzieci xDD padłam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie to cudowne po tym wykończającym dniu (sobota). Ech jak zwsze super tłumaczenie!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Sexy Sosy będzie jeszcze Papyrus perfekcyjny pan domu???

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE