17 września 2017

Undertale: Gra w kości -Sprzątanie z Sansem [The Skeleton Games -Cleaning with Sans] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Sprzątanie z Sansem (obecnie czytany)
Stoisz na środku mieszkania Sansa, po północy z chustką zakrywającą Twoją twarz. W środku śmierdziało jakby wymieszać coś z miodem i postawić za długo na słońcu, wszędzie walały się papierki po fast foodach od Grillby's. Gapiłaś się szeroko otwartymi oczami na ten bałagan, śmieci i brudne ubrania walające się pod Twoimi nogami. Dlaczego tutaj tak szybko zrobił się taki syf? Nawet jeżeli Ty przez tydzień nie sprzątałaś w mieszkaniu, nigdy nie doprowadziłaś go do takiego stanu. Nie ma możliwości, aby tak się stało. Musi robić to celowo. 
-Czacho... jak udało ci się tutaj tak nasyfić? W zeszłą sobotę było naprawdę czysto – wskazałaś na skarpetkę. 
-Tsk... Będziesz stała i narzekała czy pomożesz mi z tym? - bąknął wrzucając śmierdzące skarpety do małego tornada. 
-Ta, ta, masz szczęście, że cię kocham knypku – nadal obrzydzał Cię bałagan. 
-I nie mów tak – warknął
-Co? Knypku? - uśmiechnęłaś się za chustką. 
-Nie, to drugie gówno
-Aaah, ale wiem, że to kochasz
-Będę kochać jak zamkniesz mordę i zabierzesz się do roboty – chwyciłaś za kosz z kuchni i zaczęłaś zbierać papierki z regałów i stołu, wrzucając je do pustego worka w środku. Rany, śmieci walały się po mieszkaniu, a kosz pusty, równie dobrze możesz go wyrzucić z tego domu. Po co mu w ogóle potrzebny? 
-Przed końcem tej nocy zakochasz się we mnie za śliczne wyczyszczenie mieszkanka – rzuciłaś zadowolona nie przerywając pracy. Sans stanął jak wmurowany i kilka skarpetek wypadło mu z rąk.
-Chciałabyś. Jedyne w czym mogę się zakochać to twój proch. 
-Moje ciało jest zrobione z mięsa
-A więc w twoim porozrzucanym mięsie
-Myślę, że chodzi ci o gnicie. 
-Dobra, Jedyne w czym mogę się zakochać to twoje zgniłe mięso. 
-Dziękuję o wiele lepiej. - Sans zaczynał się denerwować, po chwili widziałaś, jak upuścił wszystkie skarpety na ziemię. Już miałaś go o to zganić, kiedy uniósł rękę, niebieskie światełko pokryło cały stos i kilka dodatkowych skarpet i z ruchem jego palców wszystko uniosło się do góry. Nie wiesz nawet co się stało, lecz sama upuściłaś z wrażenia kosz na śmieci. - Czacho! Jesteś psychokinetykiem! Co?! Kiedy?! Dlaczego mi nie powiedziałeś?! - krzyczałaś przebierając z wrażenia nogami w miejscu. 
-Psycho kurwa czym? To tylko niebieska magia. Nie krzycz – warknął mijając cię by udać się do sypialni. Nadal trzymał rękę w powietrzu, góra skarpetek dryfowała za nim. 
-Ale to niesamowite! - wgapiałaś się. 
-Sprzątam po prostu brudne skarpety z podłogi. A ty powinnaś pomagać. Sama zaklinałaś się, że zakocham się w twoich umiejętnościach w czyszczeniu – szybko podniosłaś kosz z ziemi i zaczęłaś wrzucać do niego papierki jakie wypadły. Sans wrócił po chwili ze swojego pokoju, trzymając worek z brudnymi skarpetkami. 
-Czacho... ej Czacho.... - powoli przemieszczałaś się z koszem po salonie 
-Czego?!
-Powiesz jak to robisz. 
-A jak kurwa mam powiedzieć komuś bez magii jak to działa? 
-Nie wiem. Przyjmę każde wytłumaczenie. Chcę wiedzieć, jak to jest – Usiadł na kanapie i położył worek skarpet, uśmiechnął się leniwie pokazując ostre zęby. Uniósł wysoko brwi i wsunął dłonie do kieszeni. Jego para bokserek w serduszka unosiła się opleciona niebieskim światełkiem. Jakby od niechcenia machnął palcem i bielizna znalazła się w worku.  
-Nie wiem... taka kretynka jak ty tego nigdy nie zrozumie. To tak jakbyś próbowała wyjaśnić mi swoje dziwactwa. Dla przykładu. Ja nie mam mięśni, a ty nie masz magii. - sprzątał dalej, lecz tylko jeden łach po drugim. Każdy musiał przelecieć przed Twoimi oczami. 
-Cóóóóż, jeżeli chcesz wiedzieć wystarczyło zapytać – uśmiech wykrzywił Ci twarz – To uczucie podobne do ściskania... 
-PRZESTAŃ! To był sarkazm. Nie chcę kurwa wiedzieć jak działa twoje obrzydliwe ciało – warknął wrzucając kolejną parę bokserek do worka. Uśmiechnęłaś się przebiegle zbierając dalej śmieci z podłogi. 
-...wyobraź sobie takie uczucie przemieszczania stawu
-Powiedziałem, że nie chcę wiedzieć!
-Ale zamiast podnoszenia, ściskasz
-PRZESTAŃ!!!
-To jak pchanie... - nagle poczułaś jak siatka z ubraniami spada ci na głowę. Wszędzie były brudne skarpety. Stałaś... troszeczkę w szoku. Obrzydliwy smród otoczył Cię. Chwyciłaś za worek i ściągnęłaś go z głowy, wgapiając się w Sansa który miał ręce uniesione w powietrzu. Również był lekko zaskoczony. 
-Nie.... nie chciałaś się zamknąć, więc.. - rzucił szybko zaczynając się pocić. 
-Wyrzuciłeś swoje śmierdzące pranie na moją głowę? - mówiąc to ściągnęłaś w ramienia skarpetkę.
-Narzekałaś na bałagan, więc stałaś się jego częścią – warknął walcząc z uśmiechem. Oboje gapiliście się na siebie w ciszy. Ohhh, pożałuje. Ale nie teraz. Nie kiedy się tego spodziewa. Za dobrze ucieka. - No i mówiłaś, że mogę tobą napierdalać po ścianach kiedy ci się będzie należało – zadrżał nerwowo patrząc się na Ciebie. 
-Więc rzuciłeś na mnie swoje obrzydliwe zapocone ubrania! Czacho! Wiem czym jest potworzy pot! 
-To w większości woda! - warknął
-Koleś, te rzeczy gniją!
-Więc może przestań gadać i je posprzątaj! - uśmiechał się. Udałaś, że się poddałaś. Sans przyglądał Ci się z uwagą. Później go dorwiesz, nie teraz. 
-Mniejsza o to, czas na porządki – oddałaś mu worek i wróciłaś do własnej roboty. Jak tylko się oddaliłaś, za pomocą magii zaczął wrzucać brudne szmaty. Tym razem szybciej i mniej na pokaz. Skończyłaś ze śmieciami i podeszłaś do zlewu. Znalazłaś starą szczotkę do sprzątania i mydło, dlaczego tutaj jest tyle musztardy? 
-Musisz wyobrazić sobie i magia robi resztę – Sans rzucił cicho z innego pokoju – Tak długo jak masz dobre wyobrażenie tego co się dzieje, wszystko działa – O, tłumaczy ci – Jeżeli chcesz poruszyć ręka, po prostu to robisz. Wiesz, kiedy tego nie robisz. To brzmi troszeczkę zabawnie kiedy starasz się to dokładnie wyjaśnić – zbierał łachy zza Ciebie. 
-A jakie to uczucie kiedy wypuszczasz z siebie magię? - byłaś naprawdę zainteresowana
-Coś jakby ciepło. Zazwyczaj korzystam z magii aby się przemieszczać. Ale kiedy tego potrzebuję mogę coś zmaterializować i mam możliwość pozyskania dość dużej siły – Huh... to brzmi troszeczkę jak to co czujesz gdy polujesz. Czujesz ciepło, energię i siłę rozsadzającą Cię aż po koniuszki palców. Tak, mniej więcej. - Każdy rodzaj potwora ma swój własny typ magii. Lecz jest kilka zdolności jakie możemy dzielić. Większość potworów może nauczyć się magii ognia, ale niektóre są w niej lepsze od innych z przyczyn naturalnych. 
-Więc możesz rzucać ognistymi kulami? - czułaś jak się ekscytujesz. Próbowałaś się uspokoić, lecz im dłużej o tym mówił, tym trudniej Ci było. Jeżeli będziesz spokojna, powie Ci więcej. 
-Ech nigdy nie byłem dobry w magii ognia. Szef umie robić co nieco jeżeli naprawdę chce. Magia ognia nie jest specjalnością kościotrupów.
-Heh... powiedz to do Ghost Rider
-Do kogo?
-Fikcyjny superbohater który jest właściwie kościotrupem okrytym piekielnym ogniem – starałaś się wyjaśnić. Sans wywrócił oczami.
-Pieprzeni ludzie – burknął. Tarłaś mocniej, starą i zaschniętą plamę po musztardzie, która nie chciała zejść po dobroci.
-Więęęc, w czym jesteś dobry?
-Naginanie czasoprzestrzeni i ataki kośćmi. No i niebieskie ataki oraz zmiana grawitacji.
-Powiedziałeś naginanie czasoprzestrzeni jakby to nie było nic niezwykłego – zauważyłaś.
-Bo nie jest – tarłaś mocniej plamę, zaczynając się denerwować.
-Czacho... to... najzajebistrza rzecz jaką znam. Jeżeli ludzkość pojęłaby tajemnicę umożliwiającą im teleportacje... albo przenoszenie obiektów, wiesz jaki to byłby skok do przodu dla przemysłu transportowego? Coś takiego byłoby w stanie zniszczyć równowagę ludzkiego świata. Lepszy transport, mniej zanieczyszczeń.
-Choć chciałbym zobaczyć tę zniszczoną równowagę, to nie mój problem. Wy, ludzie produkujcie swoje toksyny dla siebie i tak zabijają tylko was – warknął.
-Ale masz to próżniowe pudełko w telefonie. Mogę z niego korzystać choć nie jestem potworem. Nie możecie użyczyć chociażby odrobiny waszej wiedzy aby wzbogacić naszą technologię? - wgapiał się w Ciebie przez chwilę.
-Zajęłoby wiele wysiłku aby umieścić coś takiego jak moje skróty do aplikacji w telefonie. Nawet na niewielkie odległości. No i nie zadziała jeżeli nie byłaś nigdy w miejscu do którego chcesz się przenieść, ani tym bardziej, kiedy nie wiesz gdzie ono jest. No i potrzebny byłby jakiś magiczny chip aby złapać sygnał i połączyć fale z telefonem. Wszystkie zapisy i dane musiałyby ze sobą współgrać. Telefon i chip musiałyby mieć wmontowaną mapę świata, aby przypadkiem nie przenieść cię w inne miejsce, ale to wszystko musiało by być zapisane w magicznym języku. No i! Po tym, trzeba byłoby cały czas te mapę updatować. Do jednego, nawet niewielkiego skrótu trzeba byłoby zebrać wiele informacji.. - patrzyłaś jak wściekły kościotrup przed Tobą powoli zamienia się w nerda. Czy on... czy on zna się na programowaniu? Coraz bardziej się ekscytowałaś. Jak mówił, wyciągnęłaś komórkę wchodząc w aplikację z mapą, pokazałaś mu ją.
-Mówisz... o czymś takim?
-Co? - podniósł wzrok z prania na ekran telefonu.
-Mamy już mapę świata w telefonach – wyszczerzyłaś się.
-Co?! Całego?!
-Większości. Czacho, naprawdę powinieneś poznać współczesne czasy. Przyniesiesz mi wstyd jeżeli wybierzemy się razem do sklepu elektronicznego, a ty nie będziesz znał się na ludzkiej technologii
-Pokaż! - podszedł do Ciebie i podałaś mu telefon. Jego oczodoły zrobiły się szersze.
-Tutaj, trzymasz palec i ruszasz kamerami – mówiłaś pokazując kiedy trzymał komórkę – Jeżeli dotkniesz tutaj, możesz zmienić punkt widzenia. Widzisz? To nasze mieszkanie – patrzył jak ruszałaś ręką. Stuknął i pociągnął kościstym palcem po ekranie. Nic się nie stało
-Dlaczego to kurwa nie działa? - warknął zdenerwowany. Przyglądałaś się jego staraniom w zaskoczeniu.. oh.. zaraz....
-Czacho... czy.. potworze ciała przetwarzają sygnały elektryczne?
-Nasze ciała są zrobione z magii, pamiętasz?
-Oh... więc raczej nie będziesz w stanie z tego skorzystać. Większość telefonów teraz ma ekrany dotykowe. - oczekiwałaś, że będzie narzekał, że ludzie robią coś z czego nie da się skorzystać, lecz zamiast tego on po prostu przyjrzał się lepiej telefonowi.
-Huh... to wyjaśnia dlaczego Szef szybko porzucił pomysł kupna nowego telefonu. Ale z łatwością da się zrobić coś takiego na magię.
-Zaraz.... skoro nie mieliście elektryczności... jak wszystko działało? - jego uśmiech się poszerzył
-Większość rzeczy jaka wpadła do Podziemia była zniszczona albo zalana wodą. Więc sprawiałem, że działały za pomocą magii – zmrużyłaś oczy kiedy oddawał Ci telefon
-Czacho... jaka była twoja pozycja w Podziemiu? - przeniósł ciężar na jedną nogę. Zaczął się lekko pocić.
-Ja... ja pracowałem pod moim bratem, pamiętasz? - odwrócił wzrok
-A miałeś jakieś hobby? Coś ciekawego... coś związanego z nerdowaniem i technologią? - starałaś się go zmusić do odpowiedzi.
-W-wszystko co robiłem to moja praca na posterunkach, może czasem sprzedawałem hotdogi, byłem zbyt leniwy do robienia czegokolwiek.
-Mmmmhmmmm hotdogi... jaaasne – mówiłaś czyszcząc kolejną plamę. Chwycił za pranie i zaczął z nim iść w Twoją stronę
-Heh.... k-klienci zawsze się wściekali, że nie ma musztardy – zaśmiał się
-Czacho. Jesteś beznadziejnym kłamcą – warknęłaś zdenerwowana. Zatrzymał się.
-Nie kłamię... ja tylko... - westchnął – Słuchaj... to nie jest coś o czym chcę rozmawiać. - skierował się w stronę wyjścia z pomieszczenia.
-Oh... cóż... wystarczyło to powiedzieć i bym się zamknęła. Um... wiesz jestem człowiekiem który może zrozumieć wiele rzeczy. Nie masz się czego wstydzić.
-Nie wstydzę się... kurwa... po prostu... było chujowo i nie chcę o tym rozmawiać
-Oh... dobra... - nie będziesz go naginać jeżeli nie chce o tym rozmawiać. Lecz nim porzuciłaś temat przypomniałaś sobie o czymś o czymś o czym wspomniał. - A mogę zadać jeszcze jedno pytanie? - westchnął
-Czego? - popatrzył na Ciebie.
-Czy... czy wspominałeś o magicznym języku programowania? - miałaś nadzieję, że odpowie. Szybko znowu się uśmiechnął
-Sam nie wiem.... może
-Czy mogę się go jakoś nauczyć?
-A myślałem, że chodziło ci o to abym to ja nauczył się waszej technologii, po chuj ci moje archaiczne rzeczy? - Jego uśmiech się poszerzył. Oh... ta szkielecia szumowina. Wie czego chcesz. Dlaczego zawsze musi się z Tobą o wszystko droczyć? Oj, dzisiaj sobie niebezpiecznie pogrywa.
-Chcę... tylko rzucić okiem. Zobaczyć, jak połączone są kabelki. W jaki sposób przechowywane są informacje? Ktokolwiek kto go opracował musi być geniuszem. - uniósł jedną rękę i zaczął się drapać po tyle czaszki. Przywykłaś już do dziwnego dźwięku chrobotania kości o kość.
-Wiesz, nie ma znaczenia to czego chcesz. Król rozkazał, abyśmy nie pokazywali naszych rzeczy, czy nie dzielili się wiedzą z ludźmi. No i wasz rząd też zakazał sprzedawanie naszych rzeczy. To o co mnie prosisz to łamanie prawa. - pochyliłaś się nad czystym stołem kuchennym, warcząc.
-Aaaaale to głupie! Niech zdechnie biurokracja! Powinniśmy przestać podejrzewać się wzajemnie i połączyć nasze techniki! - jęknęłaś kiedy mijał Cię. Klasnęłaś rekami złączając je jak do modlitwy – tylko.. zerknę.... Czacho, nikomu nie powiem. Obiecuję – błagałaś. Zmierzył Cię spojrzeniem idąc w stronę korytarza.
-Szczam na to czego chce od nas wasz rząd. Ale nie przeciwstawię się królewskim rozkazom. Nie chcę wpakować brata w tarapaty tylko dlatego, że jesteś głupim człowiekiem.
-No dobrze… - szepnęłaś polerując blat. Chwilę później przyszedł ze starym i wysłużonym odkurzaczem. Aż trudno było Ci uwierzyć, że takie coś jeszcze istnieje i działa. – Um… Czacho, gdzie trzymasz płyny do czyszczenia kibla? – zapytałaś nim włączył antyk.
-Pod zlewem. – przytaknęłaś i przeszłaś z kuchni korytarzem do jego łazienki. Słyszałaś odkurzacz. W jego ubikacji Cię jeszcze nie było, pomijając zerknięcie w zeszłym tygodniu. Natychmiast zauważyłaś, że słuchawkę od prysznica ma nisko położoną, na podłodze było kilka kałuż. Na ścianie wisiał ręcznik zabrudzony znajomym czerwonym barwnikiem. Otworzyłaś szafkę pod zlewem rozglądając się za jakimiś specyfikami. Jedyne co znalazłaś to prosty płyn do kafelków i szczotkę ryżową. To ma sens, że nie trzyma papieru toaletowego. Nie miał też żadnego detergentu do klopa. Zdecydowanie nie był przygotowany na goszczenie u siebie człowieka.  Wzięłaś to co było i rozejrzałaś się po zlewie. Wyglądał normalnie, pasta do zębów, szczoteczka, pasta była marki MTT. Zauważyłaś też kilka rzeczy jakich nie kojarzyłaś jak chociażby maść do kości, żelowy żel, magiczna woda myjąca i jakaś duża butelka. Ostrożnie zabrałaś to wszystko na bok, by wyczyścić zlew. Musiałaś się nad tym pomęczyć no i wyszorować lustro. Pomijając ciapki z czerwonego makijażu jaki miał na sobie, zauważyłaś też coś czego nie umiałaś zidentyfikować. Na środku i na skrajach jakiś miały puder. Jak mu się przyjrzałaś, wyglądał bardziej jak jakiś pył, nawet się delikatnie mienił. Zaczęłaś polerować lustro, mocząc szmatkę w jednej ręce, biorąc suchą do drugiej. Potem zlew i okolice pozbywając się dziwnego pyłu. Gdy robił się mokry, pachniał słodką wanilią. Ładnie, lecz zupełnie nie jak Sans… Co to jest? Wszystkie butelki i tubki jakie miał w łazience były tym pokryte. Skończyłaś ze zlewem i popatrzyłaś na toaletę. Poza pyłem wyglądała na nieużywaną. Po szybkim przetarciu udałaś się do kabiny prysznicowej. Zajęłaś się wpierw brodzikiem. Tam też znalazłaś więcej śladów przypominających o makijażu z domu strachów, zaś na półce kilka butli z magicznymi preparatami do higieny no i zmywacz do makijażu od Ciebie. W tym właśnie momencie uzmysłowiłaś sobie, że czyszczenie prysznica jest sto razy łatwiejsze, kiedy nie ma włosów. Wygląda na to, że on nie ma nigdzie włosów… to tylko kości. Dziwnie tak o tym myśleć. Jesteś w kiblu przedstawiciela gatunku który nijak współgra z Twoim. Masz więcej wspólnego z krową na pastwisku niż z nim… Jest tak inny… A jednocześnie wszystko to ma z nim jakiś związek jest takie ludzkie… Dla przykładu, myje zęby, bierze kąpiele. Raaany, tak się cieszysz, że udało Ci się przetrwać tak długo. Nie darowałabyś sobie teraz. Możesz zaprzyjaźnić się z tak fascynującym kolesiem. Za nic byś nie zastąpiła tych chwil. Odkurzacz został wyłączony i chwilę potem słyszałaś, jak Sans taszczy go do szafy. Zerknął delikatnie się uśmiechając… a może to po prostu jego naturalny wyraz?
-Prawie skończyłam – rzuciłaś pozbywając się czerwonych plam – Swoją drogą… co to za dziwny puder jaki był na zlewie?
-Chodzi ci o mój proch?
-Nie.. to było białe
-No.. to mój proch – natychmiast zaczęłaś się martwić. 
-Ja… myślałam…. Czy ty umierasz?
-Co… nie. Proch schodzi naturalnie.  
-Oh… w sumie ludzki naskórek i włosy też naturalnie odpadają – wgapiał się w Ciebie z niedowierzaniem. – Ej, właśnie wypucowałam twój zasyfiony kibel i nie kręciłam nosem!
-To nadal jest wstrętne – machnął ręką i wyszedł.  Skończyłaś czyścić brodzik i poszłaś do kuchni. Sans już tam był, wkładał nowy worek na śmieci do kosza. Nie miał brudnych naczyń. Mieszkanie zaczynało wyglądać całkiem przyzwoicie, pomijając worek brudnych szmat pod drzwiami. 
-Coś jeszcze mam wyczyścić o wspaniały Lordzie Szkielecie? – ziewnął, co było jeszcze dziwniejsze, bo jego usta się tylko poszerzyły, ale nie otworzyły. Popatrzył szybko na kuchnie i salon i zaprzeczył.  – Dobra, to idź spać, już późno – poszłaś do przedpokoju by wsunąć buty na nogi. 
-Ta… ta… - znowu ziewnął stojąc za Tobą
-Czacho….
-Mmmhmmmm – odwróciłaś się aby szybko chwycić go w swoje objęcia, aż podniosłaś go z ziemi.
-Dobranoc – szepnęłaś złowieszczo w miejsce gdzie powinien mieć ucho. Jego ciało zesztywniało.
-O-odstaw mnie kurwa! – krzyczał i zaczął się wyrywać. Puściłaś go przyglądając się jego zaskoczonej twarzy.
-To za wywalenie na mnie swojego prania – rzuciłaś przebiegle. Jak tylko stanął na równe nogi zrobił krok w tył. Śmiałaś się, kiedy jego zaspana mina walczyła ze złością
-W-wynocha!  - wyszłaś chichocząc i zamknęłaś za sobą drzwi. W twoim mieszkaniu było cicho. Postanowiłaś w coś jeszcze zagrać, nim pójdziesz spać. Chciałaś spróbować nowej gry jaka właśnie wyszła. Coś o zwierzątkach, opierała się głównie na dialogach. Kiedy zrobiło się późno i w końcu wyłączyłaś komputer  usłyszałaś dziwne jęczenia i skrobania dobiegające zza ściany. Od dawna tego nie było. Zatrzymałaś się na korytarzu i nasłuchiwałaś. To naprawdę brzmiało tak, jakby właśnie się zabawiał, ale przecież mówił, że tego nie robi.
-Czacho… wszystko dobrze? – zapytałaś czule. Nie dostałaś odpowiedzi – Czacho – spróbowałaś głośniej. Słyszałaś szlochanie. On… płacze… - CZACHO! OBUDŹ się! – krzyknęłaś waląc w ścianę. Kilka stuknięć i warknięcie.  – Znowu to robisz!
-W-wybacz – Cóż… to… rzadkie. Nie spodziewałaś się przeprosin.
-Nie masz za co. Nic ci nie jest?
-T-taaa
-Dobrze… wracaj spać – nie odpowiedział, poszłaś do ubikacji umyć zęby. Jak skończyłaś nasłuchiwałaś chwilę. Cisza. Poszłaś do sypialni i położyłaś się. Naprawdę się o niego martwiłaś. Może i warczał i mówił, że wszystko dobrze, ale Tobie wydawał się małym gościem, który wierzył że nikt go nie zrozumie. Masz przeczucie, że pod swoim gniewem chowa wiele strachu i żalu. Z tego co udało Ci się dowiedzieć o Podziemiu nie dziwisz się, że nie wspomina tamtego miejsca dobrze. Biorąc pod uwagę to z czego zrobione są dusze potworów, nie wydawało się to miejscem gdzie takie uczucia mogły się dobrze rozwijać.  Z całego serca próbowałaś być dobrym przyjacielem, lecz nie umiałaś uciec przed wrażeniem, że ciągle jest za mało. Coś złego się tam stało, nadal przez to cierpi. Cały czas ma wspomnienia jakie go nawiedzają. Cholera, miał atak paniki i zniszczył Tobą telewizor i mieszkanie. Potrząsnęłaś głową. Choć chcesz mu pomóc nie powinnaś naciskać. Zawsze boli, kiedy zbyt się angażujesz. Bez względu na Twoje intencje, jesteś wampirem. Życie nie jest Ci pisane w pełni, powinnaś cieszyć się z tego co masz. Jasne, masz przyjaciół to tu to tam i z niejednego pieca już się jadło, ale nadal musisz uważać, aby za bardzo się nie angażować. Nie wiesz jak długo żyją potwory, ale pewnie nie tak długo jak Ty. Nie chcesz przyglądać się, jak kolejna osoba do której się przywiązałaś dorasta, starzeje się i umiera. To nie jest nic przyjemnego. Lecz nie jest jak jeden z Twoich ludzkich przyjaciół. Nie możesz odejść zostawiając go po prostu wymazując wspomnienia o Tobie. Potwory są trudniejsze. Całe szczęście, jego nienawiść do ludzi sprawia, że nie angażuje się kompletne w znajomość z Tobą.  Westchnęłaś wsłuchując się w ciszę. Próbujesz uważać, ale to trudne, kiedy wszystko Ci się podoba. Dla większości to pewnie chamski typ, ale Tobie podoba się jego entuzjazm kiedy zaczyna krzyczeć na Ciebie.  A najzabawniejsze jest to, że nie myśli to co mówi. Tak, jakby nie wiedział i nie znał lepszego sposobu na komunikacje. Heh… jest jak kot który chce być pogłaskany, ale boi się ręki. Przekręciłaś się na bok wyobrażając sobie, jak próbujesz go pogłaskać po głowie. Zaśmiałaś się lekko widząc przed oczami jego twarz. Nadal nie mogłaś uwierzyć jak wiele emocji może pokazać twarz kościotrupa.  Jego czerwone źrenice mogą zmieniać natężenie jasności i kształt. To zaskakujące jak jego źrenice potrafią zniknąć, pozostawiając oczodoły puste i martwe, by zaraz potem mienić się czerwoną wściekłością! Zachichotałaś przypominając sobie jak reagował, kiedy się z nim droczyłaś. Jego twarz była czerwona ze złości i zawstydzenia. Wyglądała cudownie. Może jutro uda Ci się jej zobaczyć więcej? 
Obudziłaś się późnym porankiem. Sprawdzając telefon wyskoczyłaś z łóżka. Miałaś kilka wiadomości z pracy, ale nic czym musiałabyś się zająć przed poniedziałkiem. Otworzyłaś UnderNet i uśmiechnęłaś się. Papyrus robił zdjęcie wszystkim rzeczom jakie przyniesie ze sobą dzisiaj. Wygląda na to, że będzie gotował coś z kluchami. Dałaś mu like kiedy już byłaś ubrana. Postanowiłaś zabrać się za pranie, ale ze względu na słońce musiałaś założyć bluzę i naciągnąć kaptur na głowę. Dłonie schowałaś w długich rękawach. Słońce oświetlało Ci drogę do pralni. Starałaś się schować przed jego promieniami. Czułaś delikatne pieczenie, ale niewiele Ci zostało drogi więc postanowiłaś to zignorować. Jak weszłaś do pomieszczenie zauważyłaś stojącego przy drzwiach człowieka. Mieszkał z drugiej strony budynku. Zaraz jak się nazywał…. Franek? Chyba jakoś tak. Około trzydziestki. Łysiejący. Często zmieniał dziewczyny. Złapał się za ramię patrząc na Ciebie z zaniepokojeniem.
-Uhh… to… to tam jest – wyraźnie chciał Cię uprzedzić
-Co? – zaczęłaś się ekscytować. Może to szop? Uwielbiasz zwierzęta, choć one Cię nienawidzą. Zawsze jakimś cudem czują od Ciebie wampiryzm i automatycznie warczą, syczą i odstraszają. No chyba, że je wychowasz od małego w innym razie zwierzęta uważają Cię za wcielenie zła.
-Wiesz… jedno z tych rzeczy – rozglądał się nerwowo. Szybko podeszłaś do drzwi, otworzyłaś je i zerknęłaś do środka. Jedyne co widziałaś to wkurwiony Sans wrzucający ubrania do pralki.  Westchnęłaś i odwróciłaś się do łysiejącego mężczyzny pozostawiając drzwi lekko uchylone.
-To są potwory, nie rzeczy. Zrobiłeś mi nadzieję, że to jakieś dzikie zwierzę czy coś…
-Ale oni są… nie przeszkadzają ci? – ścisnął się za ramię przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę nerwowo.
-Um, nie – wgapiałaś się w niego – Wiesz, to mój sąsiad. Jest zabawny jeżeli przebijesz się przez jego skorupę.
-Rozmawiałaś z tym... z nim – wyglądał na zaskoczonego.
-Może ty też powinieneś spróbować? Nie ocenia się książki po okładce. Zaufaj mi, on nie gryzie. Heh… może warczy troszeczkę.  Jest nieprzystępnym typkiem.
-To nie tak.. znaczy się.. wygląda tak… strasznie… wiesz?
-Tak… to normalne uczucie jakie żywi się do nieznanego gatunku, który wyszedł z podziemia – stał i patrzył się przez szparę. Poprawiłaś kosz z ubraniami w rękach, czując jak ubranie przestaje Cię chronić. Choć z przyjemnością pogadałabyś sobie z tym gościem na temat różnicy ras, musiałaś wejść do środka. – Mam pranie i zrzędliwy mały kościotrup mi nie przeszkadza. Wchodzę. Dam ci radę…. Daj im szansę nim zdecydujesz się ich bać, bo inaczej nigdy się nie dowiesz jak wspaniali potrafią być. – Weszłaś szybko z koszem. Siedział teraz na krześle. Naprawdę obudził się wcześniej niż Ty, aby zrobić pranie? Popatrzyłaś na pralki, nie są włączone. – Czacho… Czacho pobudka. – rzuciłaś cicho.  – spał dalej. Odstawiłaś koszyk i podeszłaś do niego. Widziałaś cienie, przypominające wory pod oczodołami. Przyłożyłaś delikatnie dłoń do jego czoła. Podskoczył natychmiast.
-Kurwa! Czego?! – warknął, jego ślepia jarzyły się. Przestał się rozglądać kiedy zobaczył co ma przed sobą. 
-Widzę, że też lubisz robić pranie w sobotnie poranki – zaśmiałaś się lekko – Jak wcześnie wstałeś? 
-Nie wiem… - powoli chwycił za telefon. Zerknął na godzinę by krzyknąć – Kurwa! – i zaczął odpisywać.  Kiedy wysłał wiadomość, podszedł do maszyn. Zaczęłaś pakować własne pranie do pustych pralek.  – Chciałem tutaj przyjść nim zbiorą się inni – ziewnął 
-Mmmm…. Wiesz, drzwi zawsze są zamknięte. Mogłeś tutaj zostawić pranie bez zakradania się. Jeżeli coś by zniknęło, to oczywistym byłoby, że zabrał je ktoś kto tutaj mieszka.
-A co jeżeli nie chcę, aby jakiś wstręty człowiek dotykał moich ciuchów? – warknął w Twoją stronę.
-Co?! Kto byłby do czegoś takiego zdolny?! Z pewnością nie ja – zaśmiałaś się starając się przybrać niewinną minę. Wrzuciłaś drobne do maszyny i proszek do prania. Zaczęłaś się rozglądać szukając ulubionego krzesełka – Więc.. kiedy wpada?
-Będzie w ciągu godziny. No i nie jesteś zaproszona. Nie wtykaj nosa tam gdzie nie trzeba.
-Jasne, jasne. I tak nie planowałam przyjść – włączyłaś maszynę wsłuchując się w szum wody. Jak skończyłaś założyłaś kaptur na głowę i wsunęłaś ręce do rękawów. – Baw się dobrze z bratem – rzuciłaś wychodząc.  Sans cicho mruknął pod nosem wyciągając wilgotne ubrania z jednej z pralek. Jak tylko weszłaś do mieszkania natychmiast zrzuciłaś z siebie bluzę. Postanowiłaś grać dalej w kocią grę. Usiadłaś wygodnie na kanapie z laptopem i włączyłaś ją. Po godzinie usłyszałaś znajomy głos Papyrusa zza ściany. Grałaś dalej słysząc hałasy. Już miałaś wziąć telefon i napisać, czy wszystko dobrze, kiedy usłyszałaś pukanie do drzwi. Odstawiłaś komputer i podeszłaś, otworzyłaś wejście. Na wycieraczce stał czerwonooki niski szkielet. – Uh… ta? – zapytałaś patrząc na Sansa. Pocił się lekko. Miał zaciśnięte ręce w pięści i był bardzo spięty.
-Szef… ah… zaprasza cię na obiad – rzucił po prostu. Wyszczerzyłaś się – I nie ciesz się – warknął – szybko założyłaś buty i poszłaś tam, gdzie rzuciłaś bluzę, zakładając ją znowu. Założyłaś kaptur na głowę. Sans przyglądał Ci się rozbawiony. 
-Robisz tak zawsze przed wyjściem?
-Tak trzeba jak się jest uczulonym na słońce
-To dziwne – wzruszyłaś ramionami, nim wyszliście z Twojego mieszkania stanął w progu. 
-Um?
-Ja… uh… muszę cię ostrzec – Nie patrzył na Twoją twarz
-Przed? – wziął głęboki oddech
-Przed obiadem mojego brata. 
Share:

15 komentarzy:

  1. Hahaha końcówka 😂 i takie Tam Tam Tamm!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Yumi, nie chcę być wredna, ale rozśmieszyła mnie ta pasta do zębów matki MTT :D literówka się wkradła ;) pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstaje o 9 ileś tam i paczam a tu rozdział, paczam o kturej go zrobiłaś a tu 3. I myśle sobie że się postarałaś. DZIEKUJE za rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne tłumaczenie Yumi!
    Tylko nie przemęczaj się tak co?
    Trzecia w nocy to NAPRAWDĘ późna godzina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Neh, nie dla mnie. xD Sowa jestem xD

      Usuń
    2. Ejjj Sowa to moje przezwisko 😂😂😂 iks dededededede

      Usuń
  5. Przeczytałam go o 4 xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta końcówka... Prawie się zakrztusiłam :V Chociaż to było do przewidzenia, a przynajmniej zakładam, że kuchnia Papyrusa to... naprawdę wyjątkowe doświadczenie XD
    Rozdział bardzo przyjemny. Podoba mi się to, jak nasza wampirzyca powoli dociera do Sansa, nawet jeśli nadal chętnie by się pozabijali. Autorka też całkiem ciekawie wyjaśniła kwestie biologiczne i technologiczne, jeśli chodzi o potwory. No i naturalnie ujęły mnie wtrącenia z programowaniem, bo widać, że przynajmniej podstawowa wiedza nie jest autorce obca. Tak, jestem informatykiem i tak, czasami mam zboczenie zawodowe, więc zwracam na takie kwestie uwagę =P
    Ech, przyjaźń przyjaźnią, ale na ciągłych tajemnicach daleko nie pociągnął. Sansa dręczy przeszłość, a jak wiadomo, przed nią nigdy nie da się uciec; czyjeś wsparcie by pomogło, chociaż on jest zbyt dumny, by pozwolić sobie na zwierzenia. Z kolei kwestia wampiryzmu... Cóż, kłamstwa. I to na dodatek względem kogoś, kogo nie da się zmanipulować. Zobaczymy kto pierwszy tutaj nie wytrzyma, bo pewnie prędzej czy później oboje będą musieli zmienić nastawienie.
    Tłumaczenie jak zwykle bardzo dobre :D I jeszcze ta godzina dodania... Poświęcenie, nie ma co ^^ Wielkie dzięki za to!

    Nessa.

    PS. A, jeszcze jedno, co rzuciło mi się w oczy: Heh… jest jak kog który chce być pogłaskany, ale boi się ręki. Kot ^-^

    OdpowiedzUsuń
  7. Niedługo przychodzi kto inny jak Papyrus perfekcyjny pan domu xD

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE