23 września 2017

Undertale: Gra w kości -Halloweenowe krzyki [The Skeleton Games -Halloween Screams] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Halloweenowe krzyki (obecnie czytany)
Dzwonek zadzwonił, gdy drzwi do Serwisu Komputerowego Dave’a się otworzyły. Oboje weszliście do środka. Sans natychmiast stanął na środku. W sklepie czuć było sprzęt elektroniczny. Cichy szum działających komputerów i drukarek przebrzmiewał w tle. To niewielki sklepik, pełen rozmaitego sprzętu ustawionego na stolikach. Starszy pan, który stracił prawie wszystkie swoje włosy popatrzył na Ciebie jak weszłaś. Stał na tyle, ukryty za monitorem położonym obok kasy fiskalnej, czytał coś. Natychmiast podeszłaś do niego. Poprawił okulary wyraźnie zaskoczony Twoim widokiem.
-_____, nie spodziewałem się ciebie tak szybko. Czy aby przypadkiem nie kupiłaś nowego laptopa z miesiąc temu?
-Minęły prawie dwa miesiące… No i nie o mnie dzisiaj chodzi. Patrz, patrz! – pokazałaś palcem na potwora stojącego niepewnie obok z rękami schowanymi głęboko w kieszeniach – Przyprowadziłam ze sobą sąsiada! – Dave wychylił się zza lady, nie ukrywał zaskoczenia kiedy dostrzegł kościotrupa. Sans tylko mu się przyglądał.
-Ahhh, jeden z tych nowych potworów, co? Ciekawe… Nie miałem przyjemności gościć żadnego w swoim sklepie. Nazywam się Dave Guilman – wyciągnął rękę. Sans chwycił za nią, potrząsnął i szybko zabrał.
-Sans… - odpowiedział nadal się patrząc, szybko schował ręce do kieszeni.
-Nie martw się – uśmiechnęłaś się do mężczyzny – Wygląda jak wielki złośnik, ale tak naprawdę jest wgłębi puchaty jak podusia puchowa!
-Z-zamknij się, nie jestem taki! – warknął Sans
-Heheheh… wybacz. Ale i tak nie jest zbyt wielkim złośnikiem. – Dave nadal mu się przyglądał jeszcze przez kilka sekund, a potem zwrócił wzrok w Twoją stronę
-Więc, po co przyszliście? – Położyłaś rękę na ramieniu Sansa.
-Aby wyprowadzić tego potwora ze średniowiecza. Przybyłam kupić mu komputer – szkielet natychmiast odtrącił Twoją dłoń
-Laptop czy stacjonarka? – zapytał właściciel
-Żyjemy w podobnych kanciapach przy parku… więc laptop? – zdałaś sobie sprawę, że chyba powinnaś go o to zapytać – Czacho, chcesz laptop czy stacjonarkę?
-A czy stacjonarka nie będzie lepsza? – zapytał.
-Może być, ale laptopy są obecnie równie dobre no i zajmują o wiele mniej miejsca. Laptopy są dobre kiedy mieszkasz w małych mieszkaniach, no i nie potrzebujesz biurka i krzesła.
-Mam to gdzieś.
-A więc lapek! – uśmiechnęłaś się. Dave zaprowadził was do oszklonej szafki i pokazał kilka maszyn. Natychmiast zwróciłaś uwagę na najdroższą. Ma być do gier, więc nie ma co brać takiego komputera na którym nie będzie się dało grać w najnowsze gry przez kilka kolejnych lat. Sans czytał informacje z ulotek umieszczonych przed nimi. Otworzył szeroko oczy zaskoczony. 
-Zaraz! To ma aż tyle pamięci?!
-Hehehe, Czacho… zachowujesz się jak dziadzio – zachichotałaś.
-To więcej niż nasz sprzęt podtrzymujący Rdzeń!
-Rdzeń?
-N-nic takiego… stary serwer jaki mieliśmy w Podziemiu… - nadal patrzył na maszyny z niedowierzaniem. Delikatnie poklepałaś go w ramię i pochyliłaś się. 
-Stan jednostki przechowywania jest dobry, szukamy czegoś z dobrą kartą graficzną, przejrzystym monitorem i rozmiarem jaki byłby odpowiedni dla ciebie.
-A czy większe nie jest lepsze? – zapytał patrząc na największego laptopa.
-Tak może się wydawać, ale są trudne w przenoszeniu. Doradzałabym tego typu, ale mniejszy.  – Znalazłaś taki jaki mu się spodobał. Wziął go nawet na kolana aby sprawdzić, czy będzie mu się wygodnie pisało na klawiaturze. Wzięłaś mu też myszkę. Prostą, bez żadnych udziwnień. Oboje podeszliście do kasy i daliście towar. – Daj mi też dodatkowy klucz do Windowsa, wgram mu kilka rzeczy. Te nowe zawsze są pełne śmieciowego oprogramowania – zauważyłaś coś ciekawego na jednej z szafek – I daj mi też te naklejki! – wskazałaś palcem na te w kształcie czaszki i kości. Sans wywrócił oczami, ale nie protestował. Dave zliczył wszystko i udaliście się do samochodu. Przed wyjściem pożegnałąś się ze sprzedawcą. Sans wydobył z siebie dziwny dźwięk jak tylko weszliście do środka. Kaszle? Zignorowałaś to i usadowiłaś się na siedzeniu. Szkielet trzymał wielkie świecące pudełko i kilka opakowań naklejek.
Sans był dziwnie cichy w drodze powrotnej. Trzymał pudełko na kolanach bo resztę Twojego samochodu zajmował motor. Zdecydowanie o czymś myślał.
-Więęęc.. nim zaczniesz się nim bawić, chcę zrobić kilka aktualizacji… dobrze?
-Jasne…
-A potem sobie pogramy!
-…K
-Ten kompek powinien wytrzymać ci przynajmniej kilka lat. Wzięłam ci naprawdę dobry
-Ta… jasne…
-Powinieneś być w stanie grać we wszystko w najlepszej jakości!
-…łapię
-Nie wydajesz się zbyt podekscytowany.
-Jestem
-Twój entuzjazm mnie powala – wziął głęboki wdech nim popatrzył na Ciebie.
-Dlaczego kupiłaś mi najdroższy w sklepie…? – Poczułaś, jak usta Ci się mocniej zaciskają
-Jeżeli masz wydawać forsę na kompa, to jej nie szczędź. Wydaj wszystko, albo wróć do domu! 
-N-nic nie jestem ci dłużny…
-Heh, właściwie to jesteś.
-Powiedziałem, że nic nie będę ci winien! – wyglądał na zaskoczonego i złego jednocześnie.
-Zagrasz ze mną w kilka gier – uśmiechnęłaś się. Uderzył się ręką w twarz
-J-jesteś pieprzoną kretynką.
-Potraktuj to jako formę wynagrodzenia za to, że ze mną wytrzymujesz
-I kto to mówi! To ja raz cię zaatakowałem i próbowałem zabić innym razem! Nie powinnaś tego kurwa robić! 
-A myślałam, że uważasz mnie za straszną, wkurwiającą i złośliwą… czy coś – odwrócił wzrok przyglądając się mijanym budynkom. Zacisnął palce mocniej na pudełku, westchnął głęboko.
-N-nie … nie działasz mi aż tak na nerwy. Tylko… czasami…. – zamilkł w ciszy patrząc się przez okno. Automatycznie chciałaś się z nim podrażnić, ale powstrzymałaś się tym razem.
-W-wiesz… Podoba mi się to, że kupiłam ci komputer. Fajnie jest mieć wymówkę na kupno kolejnego
-Tsk… jesteś… jesteś popierdolona.
-Nie, jestem kompletnie normalna – westchnął przyglądając się widokom. Po kilku minutach usłyszałaś powolny oddech śpiącego kościotrupa. Sans szybko usnął w aucie wtulając w siebie pudełko jakie mu kupiłaś.
Zaparkowałaś i popatrzyłaś na Sansa. Spał i czułaś się źle z tym, że musisz go obudzić. Przyglądałaś mu się przez chwilę, wyglądał tak spokojnie, jego pierś powoli unosiła się i opadała. Na twarzy ani śladu grymasu złości. Żadnych sztucznych uśmiechów, za którymi chował swoje prawdziwe emocje. Spokojny potwór śpiący grzecznie w Twoim samochodzie, wtulony w nowy komputer. Właściwie, wyglądał dobrze. Zrobiłaś to co mogłaś w takiej sytuacji, wyciągnęłaś telefon i włączyłaś aparat. Zrobiłaś mu kilka zdjęć. Wyszły świetnie. To co lubisz najbardziej, nowy sprzęt i słodki gość. Szybko schowałaś komórkę i zaczęłaś go budzić,. Oczywiście, nie lubił być dotykany, ale jeżeli tylko troszeczkę to zrobisz… nic nie powinno się stać. Stuknęłaś go więc palcem w czoło.
-Czacho, pobudka! – szepnęłaś czule
-Gahhhhhh! – zacisnął zęby na Twoim palcu, zabrałaś go natychmiast i syknęłaś. Cholera, ostre te zębiska. Szybko zorientował się co się stało i popatrzył na Ciebie.
-Nie gryź mnie! – krzyknęłaś – Wiem, że z łatwością możesz odgryźć mi palca!
-To mnie nie dotykaj kiedy śpię
-Chciałam cię tylko obudzić!  - patrzył się w odpowiedzi. Oboje wyszliście i natychmiast postanowiłaś zabrać motor. Poczyniłaś to sama i otrzepałaś ręce. Zerknęłaś na zmieszanego kościotrupa. 
-Nie był ciężki?
-Tak.. był
-Nie wiedziałem, że możesz sama go podnieść.
-Mówiłam, że jestem silna. Tylko dlatego, że nie mogę jeść kuchni twojego braciszka i mam alergię na słońce nie znaczy, że jestem kompletnie bezużyteczna
-Nie masz postury na taką siłę.
-I to mówi kupa kości
-Kurewska magia, nie muszę mieć postury do niczego.
-Cóż, jestem zajebista więc zasady mnie nie obowiązują.  – Westchnął przecierając twarz. Udał się w stronę mieszkań.
-Pośpiesz się z tymi aktualizacjami
-Zaraz! Które miejsce jest twoje? 
-To puste! – Oh, cóż… Zaparkowałaś motor tam i poszłaś za Sansem do jego mieszkania.
-Masz, to powinno zadziałać! – skończyłaś podpinanie komputera. Musiałaś udać się do siebie do mieszkania po zestaw narzędzi, tak aby wszystko z ISO działało, doinstalowałaś też kilka dodatkowych ramów, podłączyłaś go też do swojego dysku SSD. Teraz musiałaś tylko reinstalować OS i komputer będzie gotowy. Sans przyglądał się Twojej pracy siedząc przy stole. Nie mówił za wiele, w większości przyglądał się w ciszy. Był pochłonięty tym co robiłaś. Rzucił pytaniem to tu to tam odnośnie tego co robisz. Byłaś zaskoczona jego wiedzą. Zdecydowanie wcześniej pracował z komputerami. Oczywiście, nie współczesnymi, ale starszymi wersjami. Byłaś dumna z tego, że był jednym z potworów który pomagał przy IBM’ach, lecz nie chciał nic na ten temat zdradzić i trzymał gębę na kłódkę… Cóż, zazwyczaj miał zamkniętą gębę, nawet kiedy gadał… Trzymałaś teraz palec na klawiszu F8.
-Będziesz go tak trzymać?
-Tak, inaczej przegapię możliwość wejścia w biosa
-Nie tak trudno się do niego dostać
-Maszyny działają teraz szybciej, więc łatwo. – Ekran rozprysł i pojawiły się opcje.  – Teraz trzeba wybrać co instalujemy z napędu zewnętrznego. Komputer zaczął robić swoje, a Ty odwróciłaś się w jego stronę. – Widzisz? To nie jest trudne. Znacznie prostsze niż z tymi okropnymi, starymi dyskami.
-Heh, taaa. Kurewsko musiałem się namęczyć, aby włączyć sześć tylko po to, aby dostać się do podstawowego menu. Dosłownie sześć, za każdym razem kiedy ta kupa złomu się psuła. Każdy ładował się kurwa po dziesięć minut!
-…. Maszyna…. Z Rdzenia? – zapytałaś, wiedząc że i tak nie odpowie. Odwrócił wzrok
-Coś takiego… 
-Łapię – porzuciłaś natychmiast temat i oparłaś się na krześle. Było strasznie niewygodne. Przeciągnęłaś się i strzyknęło Ci w kręgosłupie, oczy Sansa lekko zabłyszczały. O… no tak.. o tym zapomniałaś.  – Więc… masz coś do tego jak kości strzelają?
-Można tak kurwa powiedzieć
-Co? – odwrócił znowu wzrok, na jego policzkach pojawił się czerwony kolor.
-N-nic
-Oh… nic… roooozumiem. – Zaczęłaś poruszać tym razem karkiem starając się, aby strzyknięcia były tak głośne jak to możliwe. Rumienił się wściekłą czerwienią i jesteś całkiem pewna, co te odgłosy znaczą dla niego, ale ej, on nic nie mówił prawda?
-Przestań kurwa mać! 
-Ale powiedziałeś, że to nic.
-To znaczy, że nie chcę z tobą na ten temat rozmawiać
-To znaczy, że i tak zmuszę się do tej rozmowy – przekręciłaś się na boki, poczułaś pyk w kręgosłupie. O, to było głośne
-To brzmi erotycznie! Masz! Zadowolona? Teraz przestań! Nie chcę słyszeć obrzydliwych seksualnych dźwięków od człowieka!
-Puahahahaha, cholercia, powiedziałeś to! – parsknęłaś śmiechem. Przymrużył wściekle oczy.
-Skoro wiesz to po chuj to robisz?! – powoli opuściłaś głowę na ramię uśmiechając się cwaniacko.  
-Twoja buzia jest słodka kiedy się rumienisz. Podoba mi się – I to jest właśnie to… czerwień. Był cały czerwony na twarzy. Ludzie nie są w stanie wydobyć z siebie takich kolorów przy rumieńcach. To zdecydowanie Twoja ulubiona część w potworach. Spodziewałaś się, że będzie krzyczeć, lecz zamiast tego odwrócił znowu wzrok i zacisnął palce na suwaku kurtki.
-... ile razy mam ci powtarzać, że nie jest. – wzruszyłaś ramionami nie będąc naprawdę przygotowaną na taką reakcję, oparłaś się o krzesełko nadal się uśmiechając.
-Swoją drogą, Czacho. Myślałam, że już temat zabijania mnie mamy ugadany. Wal w moją lewą stronę. Moja prawa to ta ładna, oszczędź ją – rzuciłaś prawie się nie śmiejąc.
-M-możemy o tym nie rozmawiać? – czuł się z tym gorzej niż przypuszczałaś.
-Oh… jasne – przez to całe zamieszanie czułaś się trochę skołowana. Chciałaś sobie z tego pożartować, aby rozładować atmosferę, ale… skoro nie on nie chce, to nie będziesz go zmuszać. Nie teraz. Może potem, kiedy emocje opadną i będzie to bardziej zabawne niż niezręczne. Podrapał tył głowy w niekomfortowej ciszy. 
-J-ja… przysięgam, że nigdy więcej tego nie zrobię – powiedział cicho patrząc na podłogę.
-…Tak? – próbowałaś porzucić temat, ale dziwnie nie chciałaś tego robić.
-Jesteś kurewsko popierdolona…. Ale… nie jesteś kimś, kto mógłby zabić, łapię
-C-cóż… Dziękuję za zrozumienie – czułaś się troszeczkę winna. To prawda. Już nie jesteś mordercą, ale zdecydowanie byłaś. Bardzo. Jedno spojrzenie na jego twarz i wiedziałaś, że dręczył się tym. Chrząknęłaś. – Nie jestem zła za to co się stało. Po prostu… spróbuj ze mną porozmawiać nim wpadniesz w szał następnym razem.
-Nie powinnaś być zła, powinnaś być przerażona. Nawet wasz pierdolony rząd się nas boi. Dlatego nie pozwala nam używać magii.
-Odważna dusza, pamiętasz? – uśmiechnęłaś się wskazując na siebie. Uderzył dłonią w czoło i westchnął
-Jesteś… jesteś naprawdę dziwnym człowiekiem.
-Zachowujesz się tak, jakbyś chciał, abym się ciebie bała
-To przynajmniej miałoby sens. 
-Ale wtedy byłabym jak inni. Myślałam, że tego nie lubisz. Czego chcesz Czacho? Nie łapię
-J-ja.. chcę zostać sam. Nic ponad to. – Położyłaś się na stole kładąc głowę na złożonych rękach.
-Nie wierzę w to. Twoje życie byłoby nudne jak flaki z olejem beze mnie. Uczyniłam je zabawnym
-Uczyniłaś je strasznym
-Zajebistym – westchnął
-Nie uwierzę w twoje pierdolenie
-Wypraszam sobie, to wysokiej klasy argumenty
-Pierdolony nonsens, ot co
-Bardzo zaspakajający i jasny przekaz
-Głupi, wkurwiający, bez sensu
-Wspaniały i zawsze na czasie
-Głupi, bezużyteczny i…. KURWA! Gahhh, jak ci się kurwa udało mnie w to wciągnąć?
-Hahaha – zalałaś się śmiechem, kiedy on zakrył swoją twarz i warczał.  I za to go lubisz. Sprzeczacie się jak idioci. Wyzywacie. Nie traktuje cię jakoś inaczej tylko dlatego, że jesteś dziewczyną. Mówi co myśli i wzajemnie. To twój ulubiony typ osoby z którą zawsze lubisz się przyjaźnić. Nie dbasz o to, czy jest potworem czy nie. Nie dbasz o to, czy zyskałaś jego pełne zaufanie. Ono i tak z czasem przyjdzie. Uśmiechnęłaś się patrząc na niego.  – Czacho.. wiem, że spotkało cię tam wiele złego. Nie mam ci za złe, że masz problemy z uwierzeniem mi. Też taka kiedyś byłam, czułam, że nie można nikomu ufać i to było chujowe uczucie. Dlatego nie czuję ani złości, ani strachu za to co zrobiłeś. Czuję się, jakbym widziała dawną siebie. Możesz ze mną porozmawiać, jeżeli chcesz. Nie będę cię osądzać.  – myślałaś, że będzie zadowolony ze świadomości, że ktoś miał podobne przeżycia, lecz zamiast tego spotkałaś jego napięte spojrzenie pełne czystej złości czerwonych źrenic. 
-Oh naprawdę? Myślisz, że możesz zrozumieć to przez to przeszedłem?
-…tak? – wyciągnął ręce z kieszeni i skrzyżował je na piersi. Patrzył Ci prosto w oczy. Jego świeciły się niebezpiecznie. Wiedziałaś, że jest wkurwiony.
-Posrało cię do reszty, pozwól więc, że wyprowadzę cię z błędu. Nigdy, PRZENIGDY nie będziesz w stanie zrozumieć tego przez co przeszedłem. Jakakolwiek chujowa tragedia cię nie spotkała i za jakkolwiek straszne nie uważasz swoje życie. Masz wielki jak dupa wołowa garaż wypełniony fajnym złomem, żyjesz sobie na powierzchni i nie musisz patrzeć się za siebie co chwilę, obawiając się, że ktoś może cię spopielić. Albo, że może ci spaść na głowę głaz! W dupie byłaś i gówno widziałaś. Nie. Żyłaś tutaj, podziwiając niebo, księżyc i gwiazdy. Ja pierwszy raz zobaczyłem słońce kilka miesięcy temu! Co ty możesz wiedzieć?!  - pochyliłaś się nie uciekając od jego spojrzenia.
-Nie czułam słońca odkąd ukończyłam dziewiętnaście lat, bo by mnie zabiło – zamknął się.  – Nie muszę oglądać się za siebie, bo nie boję się śmierci, zamiast tego patrzę w niebo. Mówiłeś, że miałeś problemy ze znalezieniem pracy. Ja mogę pracować tylko w domu, bo czasami świeci słońce. Nie jesteś jedyną osobą, która doświadczyła krzywd. Nie możesz mieć za złe innym tylko dlatego, że ciebie spotkało ich więcej. I nie jesteś od nikogo lepszy z tego powodu. 
-Nie czuję się lepszy od kogokolwiek! Jak po chuju mógłbym się tak czuć z takim beznadziejnym życiem?!
-Więc przestań gapić się na mnie zawsze z politowaniem kiedy mówię, że rozumiem
-Nie słucham rad od kogoś, kto zachowuje się, jakby wiedział to co czuję, kiedy nie wie.
-Dobrze! Moje życie było wspaniałe. Świetne. Szczęśliwe. Mam to gdzieś. To tak źle, że chcę ci pomóc?
-Nie jestem jakiś słabym potworem. Nikogo nie potrzebuję!
-Nie robię tego bo uważam cię za słabego, robię to bo jestem twoją przyjaciółką!
-Nigdy cię o to nawet nie prosiłem, więc się odpierdol! – otworzył szeroko oczy kiedy skończył się na Ciebie wydzierać. Wiedziałaś, że nie chciał tego powiedzieć. Skrzyżowałaś ręce i oparłaś się na krzesełku. Wzięłaś kilka wdechów, uspokajając się. Nie złość się na niego. Też kiedyś taka byłaś.
-Dobrze… Po prostu… przyjmij do siebie świadomość, że są osoby którym na tobie zależy, nawet jeżeli tego nie chcesz
-N-nie potrzebuję tego.
-Nie chodzi o potrzeby… Tylko o zdanie sobie sprawy z tego jak jest. Zwłaszcza kiedy znajdujesz się w ciemnej dziurze bez wyjścia
-Nie jestem w pierdolonej dziurze
-To metafora
-Wiem o tym debilko – przerwał wam dźwięk włączanego windowsa.
-Ahhh gotowe! – porzuciłaś rozmowę, będąc podekscytowaną.  Odwróciłaś komputer w jego stronę tak, aby mógł patrzeć na monitor. – Nowy, błyszczący lapek! Teraz tylko poswataj go sobie tak, aby było ci wygodnie i będzie gotowy!  - Patrzył na Ciebie przez chwilę. Nie byłaś taka, jak w trakcie sprzeczki. Powoli zamknął oczodoły, potrząsnął głową i popatrzył na monitor przed nim.
-Tsk.. mam to gdzieś – przyciągnął maszynę do siebie i zaczął stukać palcami po klawiaturze. Zauważyłaś ciekawy dźwięk kiedy klikał. Tak chyba brzmi jak kość pisze po klawiaturze. Opierałaś się o stół kiedy on gmerał w ustawieniach. Pytał o kilka rzeczy, co co oznacza, nim skończył. Przesunęłaś się za jego plecy i przyglądałaś się.
-Oh.. musisz jeszcze coś zrobić…
-Co? – wskazałaś na przeglądarkę internetową i kazałaś mu pograć inną. 
-Internet Ecplorer ssie. Tylko idioci z niego korzystają.
-Czyli ty?
-Odezwał się ten, który utknął w latach dziewięćdziesiątych, nie przytykaj mi za coś, czego nie rozumiesz.
-Mniejsza… Coś jeszcze Księżniczko?
-Tak, ściągnij Steama
-A po chuj mi to? 
-Za jego pomocą będziesz mógł ściągać setki gier tylko po to, aby marnować czas? – po tym jak zaczął pobieranie westchnął 
-Coś jeszcze?
-Mmmmm … Oh! – ściągnęłaś mu program do ochrony przed złośliwym oprogramowaniem i pokazałaś, jak się z niego korzysta. – Heh, teraz możesz do woli ściągać tyle porno ile chcesz – zachichotałaś kołysząc się na nogach. Zawsze się ekscytowałaś nowymi komputerami.
-Po chuj?! W waszym Internecie jest tylko jakiś ludzki seks! Nie interesuje mnie oglądanie jak ze sobą kopulujecie!  - zamarłaś natychmiast zdając sobie sprawę co właśnie dał do zrozumienia
-Więęęęc… zaraz… czy to znaczy, że jest coś takiego jak porno z potworami? – Musiałaś wiedzieć. Byłaś po prostu ciekawa. Może tam znajdziesz odpowiedzi na pytania, jakich nie chce udzielić ci Twój przyjaciel. Sans natychmiast zrobił się czerwony
-P-pass!
-Nie możesz odpuścić.  Właśnie dałam ci dostęp do nieskończonego źródła ludzkiego porno, możesz odpowiedzieć czy wasza rasa ma swoje porno.
-Odpuszczam to pytanie!
-Nieeee, muszę wiedzieć! – błagałaś, lecz przestałaś kiedy zdałaś sobie sprawę, że nie musisz go pytać. Jego reakcja… zdecydowanie jest coś takiego jak porno dla potworów. Musisz się dowiedzieć jak to wygląda… po prostu musisz. Dlaczego jesteś tak ciekawska?  - Na bank nie publikowaliście nic w waszym Internecie – myślałaś na głos – Założę się, że to coś a’la stare magazyny czy coś
-Nic takiego nie powiedziałem! - denerwowało go to, że nie porzuciłaś tematu.
-Dobra dobra.... byłam ciekawa. Nie mam zamiaru szukać – Kłamca. Oczywiście, że w stu procentach jesteś ciekawa jak wygląda potworze porno. Po tym jak pozwoliłaś Sansowi zaznajomić się z laptopem postanowiłaś iść po swojego. Dałaś mu kilka gier aby pograć razem. Oboje graliście do późnego wieczora i prawie przegapiliście czas do zbierania się na wolontariat w Domu Strachów. Przypomniał wam telefon Sansa. Wyciągnął go z kieszeni i przeczytał wiadomość.
-Pytają się, czy mogę przyjść wcześniej – wyglądał na wkurzonego
-Po co?
-Coś o zadawaniu pytań...
-Huh? Jakich pytań?
-Nie wiem... miałbym się stawić pierdoloną godzinę wcześniej, czego mogą chcieć?
-Hehe.. Narzekasz bo za dużo pracy? - zachichotałaś. Odwrócił się w Twoją stronę w chwilę otwierając szeroko oczy
-Nie jestem twoim niewolnikiem, kurwa mać!
-Hahaha! Wiem, wiem! Jaja sobie robię. Hehehe. Powiedz im, że nie możesz. Zrozumieją. - odwrócił wzrok
-Może być – rzucił cicho – Mi to nie przeszkadza
-Oh... dobrze. - Odstawił laptop na ziemię i podszedł do butów jakie leżały na środku pokoju. Martwiło cię to, że już jest niewielka kupka brudnych łachów w pokoju. Jak on ją stworzył w jeden dzień? Wstałaś i założyłaś buty które zostawiłaś w przedpokoju.
-Chodźmy – wystawił Ci rękę.
-Aaaa, zaczekaj, muszę iść do siebie na chwilę – chwyciłaś za klamkę
-Czego kurwa chcesz?
-Ummm do kibelka? - Już wiesz jak wygląda twarz kościotrupa wykrzywiona w obrzydzeniu. Tym razem to ty wywróciłaś oczami – Ej, jestem grzeczna i nie używam twojej toalety – I tak nie ma w niej papieru toaletowego – Zwiążę też włosy. Będzie to konieczne, skoro mam znowu założyć maskę.
-Uhh ludzie są tacy wymagający – wrócił na kanapę.
-I kto to mówi. Włosy są obrzydliwe kiedy się spocisz.
-Jasne, jasne. Idź się wysraj – machnął na Ciebie
-To nie zajmie długo – wyszłaś i tak szybko jak byłaś w stanie wróciłaś ze związanymi włosami i torbą zwarta i gotowa. - Chodź, chodź! Albo nie będziemy na czas – rzuciłaś podekscytowana.
-Co tak kurewsko długo? - chwycił Cię za rękę i poczułaś znajome uczucie jakby świat uciekał Ci przed oczami. Ziemia się podniosła, Twoje serce mocniej zabiło, tym razem byliście w krzakach za przebieralnią. Po chwili dopiero zdałaś sobie sprawę gdzie jesteś. Sans już szedł na tyły gdzie było wejście dla aktorów
-Ej, nie idź beze mnie! - dogoniłaś go i oboje weszliście do środka przywitani przez znajomy obraz. Ludzie biegali ubierając się, poprawiając makijaż, rozmawiali z kierownikami. Niewielka grupa rozmawiała ze sobą i śmiali się wspólnie. W powietrzu czuć było kosmetyki, pot i sprej do włosów. Choć wszyscy byli jakoś bardzo podekscytowani. Tak, aby stało się coś nieoczekiwanego. Kilka kroków od wejścia złapała was Jenine.
-Sans! W końcu! Przyszedłeś! - Zatrzymał się patrząc na nią z ukrywanym zainteresowaniem. Stanęłaś krok za nim. - Dostaliśmy telefon, grupa reporterska chce przejść się po Domu i zrobić wywiad z potworami jakie u nas pracują. - podjarałaś się – Będą pytać o to co czujesz będąc tutaj jako prawdziwy potwór. - widziałaś jak na jego policzki powoli wyskakuje blady rumieniec – Oczywiście możesz odmówić jeżeli nie chcesz – zauważyła jego niepewny wyraz twarzy. Przypomniałaś sobie, że Sans nie przepada być w centrum zainteresowania. Zwłaszcza ludzkiego. Zdecydowanie się nie zgodzi.
-J-j-jasne... mnie tam wszystko jedno – wzruszeniem ramion chciał się uspokoić.
-Dobrze, dam im znać, że się zgodziłeś. Chcę aby zrobili wywiad na kilka minut przed otwarciem i aby byli pierwszą zwiedzającą grupą. Bądź gotowy na czas. - Sans przytaknął, odwrócił się i odszedł.
-Nie musisz, jeżeli nie... - zaczęłaś
-Jest dobrze, mam to gdzieś. No i tak chciałabyś abym to zrobił – Nadal trzyma się tego służenia?
-Czacho, nie zmusiłabym cię do niczego. Wiesz, że z tym niewolnikiem żartowałam, co nie? Nie mówiłam poważnie.
-Wiem!
-Więc nie rób tego jeżeli nie chcesz
-Powiedziałem, że jest dobrze
-Nie chcę zmuszać cię do czegoś co ci się nie podoba
-Nie robisz tego. Powiedziałem, że to zrobię to zrobię!
-Dobrze... - Niepewnie podrapałaś się po ręce. On nie czuje się wobec ciebie dłużny, prawda? To coś potworzego? Ma zamiar spłacić swój dług bardziej niż Ci się wydaje. Poszłaś za nim ustawiając się w kolejce za kostiumami. Czekaliście w ciszy, w końcu, westchnął.
-Robię to, bo jesteśmy przyjaciółmi głupia...
-Huh?
-Chciałabyś, abym udzielił tego cholernego wywiadu... więc to dla ciebie zrobię
-...oh
-Tylko tyle masz zamiar powiedzieć?!
-Uh... Oh...! Dziękuję o wspaniały Lordzie Szkielecie – klasnęłaś w dłonie. Zamknął oczy lekko zdenerwowany ale i zadowolony z siebie.
-Kurwa nie ma za co. - Oboje się przebraliście. Sans został umalowany. Dzisiaj miał na sobie kilka strug krwi, bo nie było dość czasu, no i charakteryzacja nie była aż tak bardzo konieczna. Przygotowywaliście się, sprawdziłaś czy pilot i latarki działają. Tiffany przybiegła do was cała wymalowana trzymając w rękach długą, czarną perukę.
-Sans! To niesprawiedliwe! Dlaczego to ty będziesz udzielać wywiadu?
-No ciekawe dlaczego – burknął
-Nnngnnnn... ale ja chciałam!
-Heh? Boisz się, że w tym roku nie wygrasz? - wyszczerzyłaś się.
-Hah! Nie... ty mnie nie pokonasz, ale Sans może być moim rywalem w tym roku. Cały świat piszczy, że mamy szkieleta. - Sans uniósł w Twoją stronę głowę z cwanym uśmieszkiem. Miałas wielką ochotę go teraz cmoknąć.
-Heh heh heh... wy ludzie jesteście tacy pewni siebie. - założył ręce za głowę – Powinniście zostawić sprawy potworom jeżeli chodzi o straszenie – wyszczerzył się.
-Czacho, to niesprawiedliwe! - narzekałaś
-Ta, bo i tak wygram! - Tiffany wskazała na niego palcem – Dzisiaj wam pokażę. Będą się mnie bać. Kiedy do was przyjdą po mnie, będą myśleć, że jesteś rozkosznym dzidziusiem! - pękłaś.
-Phahahahaha! Dzidziusiem! Hahahahaha... Czacho1 Hah. Wyglądasz hahaha właściwie jak hahaha dziecko! Dlaczego o tym nigdy nie pomyślałam!
-Co do kurwy nędzy?! Nie wyglądam! - warknął wkurwiony Twoim śmiechem
-Hehhehehe dobra.. dobra – starałaś się uspokoić. Lecz jak tylko na niego spojrzałaś, znowu zalałaś się śmiechem
-A ty wyglądasz jak głupia goła małpa! - krzyknął. Śmiałaś się jeszcze bardziej. Teraz dołączyła Tiffany – Przestań się śmiać!
-Sans! Sans! Reporterzy czekają! - Krzyknęła Janine i wróciła do swojego pokoju. Obie z Tiff przestałyście się śmiać, Sans zaczął się pocić. Pożegnałaś się z nią, choć nadal narzekała, że jej sława została zabrana przez potwory. Jenine zaprowadziła was przed Dom. Za linią stała już grupa reporterów z kamerami i mikrofonami. Ice Wolf już tam był rozmawiał pogodnie z jednym z dziennikarzy. Zostałaś wyproszona z kadru jako nudny człowiek. Kilku ludzi którzy zaczęli mówić. Kilka osób jakie was mijały krzyknęły „No nie! „Boże to naprawdę szkielet!” „Nie wiedziałam, że takie są!” „To naprawdę żyje” „Słyszałem o tym w internecie” Robili filmiki telefonami jak Twój przyjaciel nerwowo zmierzał w stronę reporterów. Patrzyłaś tylko na niego, wiedziałaś że nie lubi uwagi. Trzymał ręce w kieszeniach, wielkie krople potu tworzyły się na jego głowie, był zestresowany. Reporterka podeszła do niego i Jenine i zaczęli rozmawiać. Sans wyglądał zwyczajnie kiedy mówili. Za to ich reporterka stała niemrawo zaś Ice zaśmiał się tak głośno, że było go dobrze słuchać. Zaczęli nakręcać, ale nie słyszałaś co mówią, bo byli za daleko, zaś dookoła Ciebie było za głośno. Popatrzyłaś na twarz Sansa i wiedziałaś wszystko. Nie podobało mu się to. Mówił szczątkowo. Mowa jego ciała wyraźnie pokazywała, że czuje się niezręcznie. Nie patrzył na twarz reporterki. W pewnym momencie zerknął na Ciebie. Zareagowałaś natychmiast i zrobiłaś jedyną rzecz jaką każdy przyjaciel zrobiłby w takiej sytuacji. Głupia mina. Starałaś się w pełni oddać jego wściekły wyraz twarzy. Nawet podciągnęłaś palcami wargi, aby rozszerzyć do granic możliwości uśmiech. Zatrzymał na Tobie wzrok przez chwilę. Potem zobaczyłaś, jak lekko wzdycha i wyraźnie się rozluźnia, wracając wzrokiem do reporterki by odpowiadać na jej pytania. Wyciągnął ręce z kieszeni i zarzucił je za głowę. Czy on właśnie chichocze? Wywiad nie trwał długo, po chwili kamerę wyłączyli i załoga zaczęła się pakować szykując się na swoją wycieczkę po Nawiedzonym Domu. Sans podszedł do Ciebie, wyglądał na wkurzonego.
-Co miała znaczyć ta głupia morda? - rzucił.
-Jaka morda?
-Przez ciebie kurwa mało nie zacząłem się śmiać podczas wywiadu.
-Pomyślałam, że będzie ci milej kiedy poślę ci spojrzenie jakie zawsze ty ślesz mi
-Nie robię takiej miny do jasnej cholery
-Nie masz skóry, fakt. Ale pomogło
-Prawie wszystko spierdoliłaś.
-Nie, jestem pewna, że to pomogło. O co pytali? Nie słyszałam
-Kupa głupich pytań. Dlaczego tu pracuje. Jak to być na powierzchni? Jak się czuję wśród ludzi
-...a ty im na to...?
-O-odpowiedziałem, że mam to w dupie.
-Błagam, powiedz że nie odpowiadałeś tak na każde pytanie
-Odpowiadać odpowiadałem. Zobaczysz kurwa wywiad to się przekonasz
-Zobaczę. I obyć nie mówił tak, bo będę się z ciebie śmiać.
-Nie odpowiedziałem! Nie jestem aż tak głupi! - Oboje poszliście na swoje miejsce. Minęliście Tiffany, która nadal poprawiała strój. Sprawdziłaś dwóch kolesi z waszego pomieszczenia i radio, a potem byłaś gotowa. Chwilę później, dostaliście znać, że macie ustawić się na pozycjach.
-Gotowi! - Twój krzyk rozniósł się echem po Nawiedzonym domu, dotarł do kierowników, którzy również posłali go dalej. Założyłaś maskę i przygotowałaś piłę. Sans położył się na kupie kości. Krzyki zdradzały pozycję ludzi. Coraz lepiej sobie z tym radziłaś, minęli Ice Wolfa, już się trzęsąc. Towarzyszyły im nawoływania i piski. Czekałaś, czekając na znak. Sans wyglądał na podekscytowanego. Nawet wczoraj, wyraźnie się stresował, ale dzisiaj... nie może się doczekać. Dostałaś znak i zaraz potem do pomieszczenia weszły dwie osoby. To reporterka i kamerzysta. Trzymała go mocno za ramię. Wyglądała na kogoś, kogo łatwo można przestraszyć. Za nimi podążał mężczyzna z dużą kamerą trzymaną na ramieniu. Panienka zauważyła Sansa i wyraźnie się uspokoiła.
-E-ej! Tam jest potwór! Cześć Sans! - Sans stał nie ruszając się, nie śledził ich wzrokiem. - Cudownie... będzie stał – popatrzyła na mężczyznę trzymając się jego ubrania. - Skończmy już z tym. Mam dość. Dlaczego ciągle zmuszają mnie do robienia takich rzeczy? Co roku mnie w to pakują! - Może dlatego, że świetnie reagujesz, pomyślałaś. Czekałaś aż minie kupę kości i wyłączyłaś im latarki. W pomieszczeniu zrobiło się ciemno, słyszałaś jak reporterka cicho pisnęła. - Włącz to, włącz to! Co robisz?! Nienawidzę nawiedzonych domów! Nienawidzę!
-Próbuje, ale nie działa – czekałaś kilka sekund i włączyłaś je znowu. Sans stał przed nimi. Czy on... się teleportował?
-Oh kochanie, na twój widok aż zagotowała się we mnie krew – uniósł rękę do góry kiedy mówił. Czy to... krew? Krew ściekała po jego palcach, pozostawiając po sobie czerwony ślad. Jego oczy zajaśniały bardziej, uśmiech się poszerzył, rozchylił delikatnie szczęki.
-Aaaaaaaaaaaa- krzyczała reporterka tuląc się mocniej do kamerzysty. Zrobili krok w  tył. Nie, musisz wkroczyć do akcji. Włączyłaś piłę i wyskoczyłaś za ich plecami krzycząc. Choć, w tym hałasie pewnie nawet tego nie musiałaś. Piła sama w sobie była całkiem głośna. Sans pozwolił im wyjść biegnąc przez korytarz. Stałaś tak przyglądając się ich niknącym posturom i popatrzyłaś na Sansa.
-Więc.. co to za krew?
-Pożyczyłem tubkę z przebieralni?
-I wykorzystałeś zawartość
-Powiedziałem, że pożyczyłem!
-Zmarnowałeś dla głupiego kawału. - i tak, jego uśmiech poszerzył się do granic możliwości.
-Tylko nie mów, że ci się nie podobało.
-Czacho.. nie zaczynaj znowu
-Wiem, że kochasz moje kawały.
Kawałów padło wiele w tę noc. Sans tak często używał sztucznej krwi, że teraz cała podłoga jest w czerwonych ciapkach. Jego ręce oraz ubrania jakie miał na sobie.
-Dobrze, że je piorą – mruknęłaś spoglądając na bałagan
-Chyba tak... Nie czułem żadnego ludzkiego smrodu kiedy pierwszy raz zakładałem te ubrania
-Zaraz... naprawdę potrafisz poczuć ludzki zapach czy coś?
-Tylko trochę... Zwłaszcza kiedy są spoceni i brudni.
-Jestem więc pewna, że wiele osób czujesz – zamyślił się na chwilę nim mówił dalej
-...Czasami wasze kobiety dziwnie śmierdzą... obrzydliwie właściwie – Jesteś całkiem pewna o czym on mówi. Przysunęłaś się zaciekawiona, czy masz rację.
-Jak śmierdzą?
-Mmmmm.... jak śmierć... jak krew czy coś, to naprawdę kurewsko popierdolone
-Hahaha! Czacho! Nie mogę uwierzyć, że możesz to poczuć!
-C-co? Co to takiego?
-To krew.
-...Nie rozumiem? Krwawią? Czy to źle? Skąd?
-Nie... to uh... dziewczyny zazwyczaj krwawią przez kilka dni raz w miesiącu. Tak ciało pozbywa się niezapłodnionych komórek z organizmu. Zazwyczaj się z tym ukrywamy. - Użyłaś liczmy mnogiej... ale sama nie miałaś okresu od dziewiętnastego roku życia. Wampiry się nie rozmnażają... Nie w znaczeniu seksualnym. Możesz tylko przenieść swoją klątwę na innego człowieka, ale nie będziesz w stanie mieć własnego.
-Krwawicie w trakcie rui?!
-Doooobra... po pierwsze, to nie nazywa się ruja. A po drugie, to dzieje się po owulacji...
-Mi to przypomina cholerną ruję.
-Używamy tego określenia raczej w stosunku do zwierząt niż ludzi... - Nagle naszła Cię myśl – Zaraz... czy to znaczy, że potwory mają ruję?
-C-coś w tym stylu... - rzucił cicho lekko się rumieniąc. Chrząknęłaś.... ten temat był ciekawy. Postanowiłaś zapytać, teraz albo nigdy.
-Um... Nie wiedziałam, jak cię o to spytać, ale... jak potwo...
-Nie mam zamiaru kurwa rozmawiać z tobą na ten temat! - krzyknął – Ani teraz! Ani nigdy!
-D-dooobra – byłaś troszeczkę zawiedziona. Właściwie to bardzo. Usłyszeliście hałasy i oboje wróciliście na miejsca. Tym razem nie był to krzyk, lecz śmiech. Wygląda na to, że grupka nie jest strachliwa. Lecz... głosy wydawały się dziwnie znajome. Weszli do pomieszczenia, popatrzyłaś Sansa wmurowało.
-SANS! CO TY TUTAJ ROBISZ?!
-Sz-sz-sz-sz-szef?! - zerknęłaś i musiałaś pohamować śmiech. Papyrus stał przed kupą kości trzymając w ręku latarkę. Za nim śmiała się Undyne, pokazywała na twarz Sansa. Ten natomiast wyglądał tak, jakby chciał umrzeć. Były z nimi dwie inne osoby. Mały, żółty przypominający dinozaura potwór. Nerwowo przebierał pazurami, okulary zasłaniały połowę twarzy, odbijało się w nich światło latarki. A obok, niewielkie ludzkie dziecko.
-hah! Mówiłam ci, że będzie fajnie! Co nie Papyrus?! - Undyne śmiała się stukając go palcem w żebra.
-SANS! CO SIĘ STAŁO?! DLACZEGO TUTAJ JESTEŚ?!
-J-j-ja... - drżał, nie wiedząc co powiedzieć
-Wydaje mi się, że człowiek go zmusił. A gdzie ona jest? - zapytała Undyne – Powiedziała, że mnie przestraszy! A ja się nie boję! - Zacisnęła palce w pięści i w kościach jej chrupnęło. Papyrus i Sans natychmiast zadrżeli.
-UNDYNE! OBIECAŁAŚ TAK NIE ROBIĆ!
-Oh... ta... łoj.. hehehe. - wysoki kościotrup odwrócił się w stronę brata
-NAPRAWDĘ SANS?! NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE TUTAJ PRACUJESZ. NAWET JAK NA TWOJE NISKIE STANDARDY TO …. ŹLE.
-A-a-a-ale! … Szefie ja...
-TEN NAWIEDZONY DOM TO NIC WIĘCEJ JAK PARODIA. NIE MA TUTAJ NIC STRASZNEGO. NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE ZMARNOWAŁEM CENNY CZAS I PIENIĄDZE NA COŚ TAK BEZNADZIEJNEGO
-Hahaha... ale to zdecydowanie było warte! Co nie Alphy? - Undyne szturchnęła dinozaura.
-T-t-t-tak, uważam, że wartości kulturowe są b-b-b-bardzo ważne w zrozumieniu ludzi...
-Widzisz? Alphy się podoba, więc było warto! - krzyknęła Undyne
-CZŁOWIEKU! - Papyrus zwrócił się w stronę dziecka – POWIEDZ UNDYNE, ŻE TE LUDZKIE ATRAKCJE SĄ BEZNADZIEJNE – ono się tylko zaśmiało i zaczęło poruszać rękami.
-Hah! Mówiłam! - krzyknęła Undyne
-CISZA! - tupnął nogą w ziemię – CZŁOWIEKU! NIE ZGADZAJ SIĘ Z NIĄ! TO BEZNADZIEJNE MIEJSCE TAK SAMO JAK MÓJ BRAT! POWIEDZ JEJ TO SZYBKO NIM MOJE EGO ZNOWU UNIOSĘ SIĘ HONOREM! - Z bezpiecznej kryjówki przyglądałaś się ich rozmowie. Musiałaś przyznać, że … było ci przykro. Nawiedzony dom był znany z tego, że był straszny. Choć, to prawdziwe potwory. Może to dlatego, że oni boją się innych rzeczy? Hmmm.. ale co przestraszy potwora? Z tego co wywnioskowałaś po filmie z Mettatonem, boją się ludzi... ale dlaczego? Co takiego ich przeraża? Kliknęłaś na przycisk w pilocie wyłączając tym samym ich latarki. - BEZNADZIEJNE LUDZKIE RZECZY! NIC CO ROBIĄ NIE DZIAŁA JAK TRZEBA! LUDZIE SĄ BEZNADZIEJNI! - krzyczał uderzając w latarkę chcąc, by znowu działała.
-Świetnie, teraz ją doszczętnie zniszczyłeś! Oddawaj!
-WYGRAŁEM W BITWIE NA KAMIEŃ PAPIER I NOŻYCE! TO MOJA LATARKA!
-D-d-dajcie mi spojrzeć
-MOŻE JEST TU JAKIŚ WŁĄCZNIK? UNDYNE GDZIE ON JEST?
-Ile razy mam ci powtarzać, że umiem widzieć pod wodą, a nie w ciemności! - podeszłaś cicho do grupy. Heh... ty widzisz w ciemnościach i dokładnie wiesz co robią. Ustawiłaś się za nimi i czekałaś nim znowu włączy się latarka.
-W KOŃCU! WIDZICIE! BYŁO ZEPSUTE ALE JA WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS JĄ NAPRAWIŁEM!
-Heh... świetny i przerażająco głupi... - Undyne zamilkła gdy Cię zauważyła. - O popatrz, kolejny człowiek przebrany za głąba. Tak się boję – wywróciła swoim jednym okiem.
-IDŹ SOBIE CZŁOWIEKU! NIC TU PO TOBIE! TO ZMARNOWANIE CZASU! SANS! CHODŹ! NIE POZWOLĘ PRZYNOSIĆ NASZEJ RODZINIE WIĘCEJ HAŃBY. - Sans zerkał to na Ciebie, to na swojego brata. - SANS!
-On nie może odejść – powiedziałaś nisko.
-CISZA! JUŻ MÓWIŁEM! NIE MA TU NIC STRASZNEGO!
-Hehehehe... Hahahahaha …. AHAHAHAHAHAHA – zaczęłaś się śmiać jak wariatka powoli unosząc do góry piłę. Ojjjj doskonale wiesz czego się boją. Nie potworów czy ludzi w kostiumach
-CZŁOWIEKU, POZA PORAŻKĄ W STRASZENIU KOGOKOLWIEK NIE WIEM, CO CIĘ TAK ROZBAWIŁO – Podeszłaś kolejny krok bliżej włączając piłę
-Wyglądacie na łatwy exp. Założę się, że wasz proch jest przepyszny... - Piła rozbrzmiała na dobre, uniosłaś ją i zamachałaś. Papyrus otworzył szeroko oczy
-NYAAAAAAAAAAAAAA
-Ma broń!
-N-n-n-nie chcę być z-z-z-zjedzona – potwory uciekły.
-ZOSTAW MOJĄ DUSZĘ!
-Zapomnieliśmy o bachorze!
-Z-z-z-zostaw go, to cz-cz-cz-człowiek. - nasłuchiwałaś ich cichnących głosów. Odwróciłaś się, Sans opierał się o sztuczny głaz.
-Hehehehe! Kurwa mać! Myślałem, że nigdy tego nie zobaczę. Hahaha – podeszłaś do niego uśmiechając się pod maską. Dzieciak jaki był z nimi stał teraz i śmiał się. - Ej.... powinieneś chyba ich gonić. - pochyliłaś się w jego stronę. Choć i tak nie zobaczy Twoich oczu pod maską. Dzieciak przytaknął i popatrzył na Sansa. Poruszał rękami. Oh... może Cię nie słyszy. To by wyjaśniało, dlaczego nie uciekł.
-Hehehe, ta, ta, u mnie wszystko dobrze – odpowiedział Sans, również poruszając rękoma. Przyglądałaś się im z zafascynowaniem. Znałaś się trochę na migowym, ale nie tak dobrze, aby zrozumieć co mówi dzieciak tym bardziej, że robił to szybko. Byłaś też zaskoczona, że Sans również zna migowy.... Zaraz... co to za dzieciak? Nie wydaje Ci się, aby Sans miał innych ludzkich przyjaciół. - To moja głupia sąsiadka
-Ej! - Sans Cię zignorował przyglądając się migowemu dzieciaka. Popatrzył na niego z niedowierzaniem odczytując ruchy. - Nie! Zdecydowanie nie! Nigdy! Co do diabła... - dziecko poruszało w odpowiedzi rytmicznie brwiami, nim znowu coś dodało – Może, pomyślę o tym.. choć sam nie wiem.
-Um.. Czacho, on musi stąd wyjść – starałaś się nie przeszkodzić za bardzo.
-Oh, ta, wybacz, jestem w pracy. Możesz nam pomóc i iść? Potem pogadamy, dobra? - dziecko przytaknęło i pobiegło korytarzem. Sans przyglądał mu się, a kiedy zniknął, popatrzył na Ciebie. - Czego? -warknął
-Kto to był?
-Dzieciak który nas wyzwolił. Frisk, nie poznałaś debilko?
-To był Frisk? Ten Frisk, Frisk?
-A znasz innego szczyla co się prowadza z potworami?
-... Jest niemową? - tego się nie spodziewałaś. Sans myślał przez chwilę.
-Nie wydaje mi się... ale nie gada zbyt często.. nie przez usta. W migowym radzi sobie świetnie.
-Nie wiedziałam nawet, że znasz migowy.
-Jest całkiem przydatny dla potworów. Są takie, które nie mogą mówić inaczej.
-I naprawdę poświęciłeś czas aby się go nacz uczyć?
-Nie zawsze było chujowo... No i musiałem się nauczyć aby umieć rozmawiać z innymi
-Wszystkie potwory znają migowy?
-Większość
-O tym nigdy bym nie pomyślała – usłyszałaś krzyki na korytarzu, więc wróciłaś do swojej kryjówki. A więc to był Frisk. Wybawiciel potworów. Był młodszy niż się spodziewałaś.
Share:

13 komentarzy:

  1. Dzięki za tłumaczenie Yumi. Lechem czytać☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha uwielbiam to opowiadanie xd na początku nie umiałam się wkręcić, fabuła mi nie odpowiadała i wgl jakoś uprzedzona byłam... ale z rozdziałem na rozdziałać coraz bardziej to kocham xDD dziękuję za umilenie wieczoru tą lekturą Yumi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohh, Frisk i Alphy wkraczają do fabuły. <3 A dzieciak chyba coś przeczuwa. xD Cudo, będę wyczekiwała następnych rozdziałów. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę nie mogłam się doczekać tego opowiadania
    Dzięki Yumi!

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko, musiałam dać poduszkę do twarzy by nie wybuchnąć śmiechem gdy wszedł Papyrus. Cud jakiś ze nikogo nie obudziłam moim śmiechem. Dzięki Yumi jesteś najlepsza😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Pfffahahahaha to z Papy'm i Undyne to cudo <'D taaaak teraz wiemy czym potwory straszyć. I o matko prawie pisknełam jak doczytałam, że Frisk z nimi jest. Fajny też pomysł z tym językiem migowym. Mi się bardzo spodobał. Ciekawe czy porusza tu też temat płci dziecka.
    I jeszcze taka luźna myśl. Znowu się wkopalysmy. Bo skoro Sans czuje kiedy kobiety mają okres, to pewnie będzie się dziwić czemu od nas wgl takiego czegoś nie czuję skoro nie mamy i nie ma możliwości byśmy pachnialy no... no tak jak Sans mówił xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział ginialny. Nie ma to jak straszenie nieustraszonych xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Yumi, wiem że nie lubisz takich komentarzy, ale wale prosto z mostu...
    Czy może dzisiaj będzie nowy rozdział? Czy może wyjdzie kiedy indziej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro wiesz, że nie lubię tego typu komentarzy, to dlaczego je zadajesz? Mmmm? Kolejny rozdział jest krótszy owszem, lecz przez najbliższe cztery dni będę miała zapierdol i nie wiem czy uda mi się go skończyć tłumaczyć. Proszę, nie pytaj się nigdy więcej o to kiedy będzie dane tłumaczenie. Dobrze? Ja kończę to co zaczęłam, więc tłumaczenie się pojawi. Tego pewna być możesz. Cierpliwości, kej?

      Usuń

POPULARNE ILUZJE