Notka od autora: Jest to opowiadanie osadzone w realiach gry Guild Wars Factions. Oh ile lat ja poświęciłam tej sieciówce to nawet nie zliczę. Historia dotyczy przeszłości Shiro - głównego bossa w kampanii do pokonania. Raczej jego przeszłości. Grając w tę część przeboleć nie mogłam, że zmienić stron się nie da, bo ... bo cóż. Khem. Parować go będę z Ib. Klasa rytualistka.
Ktoś błędnie może zakładać, że w świecie gdzie na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo, najbezpieczniejszym miejscem będzie królewski pałac. Strzeżony przez zastępy uzbrojonych po zęby wojowników, z dwiema wielkimi szkołami magii dla kapłanów. Trzema salami treningowymi dla Zabójców, biblioteką która zawiera magię gwiazd i wielkim murem który odgradza Kitaj od wojny domowej Kurzników i Luxonów. Ib jako nadworna rytualistka wiedziała, że całe to założenie jest garści psi kłaków warte.
Była niewidoma. Nie urodziła się taką, oczywiście. Dobrowolnie i świadomie poddała się rytuałowi, który ją oślepił. Tracąc widzenie tego świata, zyskała widzenie tego niewidocznego. Od teraz dostrzega duchy, potwory astralne, bywa, że miewa widzenia i silne przeczucia. Zrobiła to nie dlatego, że chciała być rytualistą. Co to to nie. Chciała być przy nim. Przy Shiro. Od niepamiętnej młodości zawsze wykazywał dar do walki. Szybko stał się fechmistrzem, opanował niemalże do perfekcji jazdę na koniu, przynosił do wioski największe łupy, polował na potwory i dzikie zwierzęta.
Jak to się dzieje, że choć rodzimy się pozornie równi, to już w pierwszych latach naszego życia ta cała równość się zaciera? Shiro, ukochany Shiro szybko dostał się do wojska. Ib nie chciała zostać sama, nie umiała walczyć a jej naturalnie słabe i chorowite ciało nie zniosłoby treningu.
-Pójdź ze mną do pałacu - powiadomił ją pewnego wieczora, kiedy wyczerpani seksem leżeli na posłaniu ze skóry kirin.
-I co ja tam będę robić? - palcami przesunęła po jego klatce piersiowej. Kolejna blizna, tym razem nawet dobrze zszyta. Shiro nie patrzył na nią, nigdy na nią nie patrzył. Ani dosłownie, ani w przenośni. Zaślepiony marzeniem stania się najpotężniejszym wojownikiem jaki stąpał po Kitaju. Pragnął znaleźć się pośród Gwiazd, wiecznie czczony i wiecznie pamiętany.
-I co ja tam będę robić? - palcami przesunęła po jego klatce piersiowej. Kolejna blizna, tym razem nawet dobrze zszyta. Shiro nie patrzył na nią, nigdy na nią nie patrzył. Ani dosłownie, ani w przenośni. Zaślepiony marzeniem stania się najpotężniejszym wojownikiem jaki stąpał po Kitaju. Pragnął znaleźć się pośród Gwiazd, wiecznie czczony i wiecznie pamiętany.
Tak jak powiedział, zabrał ją ze sobą. Wraz ze swoim awansem na wyższy stopień w wojsku, przedstawił ją kaście kapłańskiej. "Szkoda będzie tych pięknych oczu" rzucił jeden łapiąc ją za brodę i obracając dokładnie. Okazała się być całkiem dobra w tym, do czego wybrał ją Shiro. Zaklęcia łapała szybko. Skupić się nad własną maną potrafiła dość dobrze i dość długo. Jak na nowicjusza potrafiła przyzwać pięć duchów jednocześnie. Nie widziała ich jeszcze, słyszała tylko szczękanie kajdanami. Przerażało ją to. Myślała, że przyzywa duchy nieszczęśników, którzy nie mogą udać się ani do nieba, ani do piekła. Później, po latach okazało się jednak, że są to dusze jej bliskich, tych którzy z różnych powodów postanowili ją chronić. Kajdany nakłada sama na nich, tak aby nie uciekli i nie stanowili zagrożenia dla żywych.
Płakała tamtej nocy i poranka w jego ramionach. Nie dbała o to, że Shiro śmierdział, bo przyszedł do niej zaraz po wybranej bitwie. Pozwoliła, aby jej białe szaty umazały się krwią. Płakała. Nie chciała przyzywać duchów. Nie chciała zadawać im cierpienia i co więcej, nie chciała własnej rodziny zakuwać w kajdany. Lecz... Po kilku dniach, złamała swoje obietnice. Przyzwała jednego z nich. Nadal tylko dyszenie i kajdany. Dyszenie i kajdany.
-Chyba powinnaś przejść rytuał odzyskania wzroku. - rzucił za nią Shiro. Też to słyszał. Miało to miejsce po kolejnej wybranej bitwie. Stał nago oparty o filar podtrzymujący czerwony dach. Ib odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła delikatnie.
-Chyba raczej utraty - jęknęła smutno. Wojownik podszedł do niej. Poparzona twarz, ciało całe w bliznach, świecące głębią i mądrością oczy, czarne włosy. Chciała go zapamiętać, najdokładniej jak się da. Stanęła na palcach i pocałowała jego spierzchnięte wargi. Raz. Drugi. Trzeci. Czwarty oddał. Objął ją w talii i mocno do siebie przytulił. Była taka mała, taka zimna w porównaniu z jego umięśnionym ciałem. Podniósł ją bez najmniejszego problemu, zaniósł na wspólne łoże i ....
-WAAAAAHHHHHHGGGGGGGG - zawył duch
-Możesz go odwołać?
-Oh, wybacz... - zamknęła oczy i po chwili zniknęły zawodzenia, jęki potępionej duszy i kajdany. Shiro powrócił do swojego dzieła. Ostrożnie, jakby miał zaraz zrobić jej krzywdę, odgarnął włosy z twarzy kobiety. Popatrzył głęboko w jej oczy, niebawem, znikną. Będą białe. Kolor, musi zapamiętać kolor jej oczu. Dłoń tym czasem zawędrowała bezpośrednio tam, gdzie chciała. Wsunął palce pod materiał spódnicy i zacisnął rękę na kobiecości. Jeszcze nie była na niego gotowa. Jeszcze nie. Choć lada chwila to się zmieni. Ib przyglądała się uważnie, jak kochanek, ten przed którym drżą wrogowie. Ten, który niedługo stanie się osobistym ochroniarzem cesarza, ten wspaniały i bohaterski, teraz sunie językiem po jej obojczykach, zatacza koła dookoła aureoli na piersiach, potem w dół, w dół, chwilę poświęca pępuszkowi i na kilka centymetrów od kobiecości podnosi głowę i uśmiecha się. Ib się rumieni, dyszy, czeka, pragnie. Niewiele jej trzeba, być może dlatego że naprawdę pragnie Shiro. Dlaczego on? Dlaczego ona? Nie zadręcza się już tymi pytaniami.
-Aaaagghhhh - jęknęła wykrzywiając się do tyłu, gdy gorący język wsunął się w jej kobiecość. Zacisnęła ręce na prześcieradle. Robili to już setki razy. Shiro dokładnie wiedział gdzie i jak ją dotykać. Wiedział, że lubi jak wsuwa dłonie pod jej pośladki i delikatnie je ściska podczas pracy językiem. Wie, że nie lubi jak się ją gryzie po płatkach, za to lubi gdy zasysa czule jej guziczek. Wie, że uwielbia i nienawidzi jednocześnie, gdy po prostu sunie językiem w górę i w dół po jej wejściu, nie korzystając z niego. Jak gość, który tylko puka, lecz progu nie przekroczy. Wojownik nie przestawał, nawet kiedy była już dość mokra. Wsunął w nią dwa palce. To i tak dużo dla niej. Seks z nim zawsze był dla niej bolesny, zawsze była ciasna, zawsze płytka. Niestety los chciał, że tutaj się nie dobrali. Shiro musiał więc poświęcać jej zawsze bardzo dużo czasu, aby przygotować ją na tyle, na ile się dało
-Chyba raczej utraty - jęknęła smutno. Wojownik podszedł do niej. Poparzona twarz, ciało całe w bliznach, świecące głębią i mądrością oczy, czarne włosy. Chciała go zapamiętać, najdokładniej jak się da. Stanęła na palcach i pocałowała jego spierzchnięte wargi. Raz. Drugi. Trzeci. Czwarty oddał. Objął ją w talii i mocno do siebie przytulił. Była taka mała, taka zimna w porównaniu z jego umięśnionym ciałem. Podniósł ją bez najmniejszego problemu, zaniósł na wspólne łoże i ....
-WAAAAAHHHHHHGGGGGGGG - zawył duch
-Możesz go odwołać?
-Oh, wybacz... - zamknęła oczy i po chwili zniknęły zawodzenia, jęki potępionej duszy i kajdany. Shiro powrócił do swojego dzieła. Ostrożnie, jakby miał zaraz zrobić jej krzywdę, odgarnął włosy z twarzy kobiety. Popatrzył głęboko w jej oczy, niebawem, znikną. Będą białe. Kolor, musi zapamiętać kolor jej oczu. Dłoń tym czasem zawędrowała bezpośrednio tam, gdzie chciała. Wsunął palce pod materiał spódnicy i zacisnął rękę na kobiecości. Jeszcze nie była na niego gotowa. Jeszcze nie. Choć lada chwila to się zmieni. Ib przyglądała się uważnie, jak kochanek, ten przed którym drżą wrogowie. Ten, który niedługo stanie się osobistym ochroniarzem cesarza, ten wspaniały i bohaterski, teraz sunie językiem po jej obojczykach, zatacza koła dookoła aureoli na piersiach, potem w dół, w dół, chwilę poświęca pępuszkowi i na kilka centymetrów od kobiecości podnosi głowę i uśmiecha się. Ib się rumieni, dyszy, czeka, pragnie. Niewiele jej trzeba, być może dlatego że naprawdę pragnie Shiro. Dlaczego on? Dlaczego ona? Nie zadręcza się już tymi pytaniami.
-Aaaagghhhh - jęknęła wykrzywiając się do tyłu, gdy gorący język wsunął się w jej kobiecość. Zacisnęła ręce na prześcieradle. Robili to już setki razy. Shiro dokładnie wiedział gdzie i jak ją dotykać. Wiedział, że lubi jak wsuwa dłonie pod jej pośladki i delikatnie je ściska podczas pracy językiem. Wie, że nie lubi jak się ją gryzie po płatkach, za to lubi gdy zasysa czule jej guziczek. Wie, że uwielbia i nienawidzi jednocześnie, gdy po prostu sunie językiem w górę i w dół po jej wejściu, nie korzystając z niego. Jak gość, który tylko puka, lecz progu nie przekroczy. Wojownik nie przestawał, nawet kiedy była już dość mokra. Wsunął w nią dwa palce. To i tak dużo dla niej. Seks z nim zawsze był dla niej bolesny, zawsze była ciasna, zawsze płytka. Niestety los chciał, że tutaj się nie dobrali. Shiro musiał więc poświęcać jej zawsze bardzo dużo czasu, aby przygotować ją na tyle, na ile się dało
Gdy doszła, jęcząc, wijąc się pod nim, cała spocona, ze stróżką śliny lejącą się po brodzie. Wtedy, dopiero wtedy usiadł, podniósł ja prawie jak bezwładną lalkę i w pozycji siedzącej nadział na siebie rękami podtrzymując jej plecy by nie opadła. Oplotła go nogami, ręce zarzuciła na jego ramiona, palcami chwytając za długie, czarne włosy mężczyzny. Jęczała, raz za razem z bólu wgryzając się w jego ramię. Odpowiadał tym samym. Upojne chwile skończyły się bladym świtem, gdy oboje wykończeni dyszeli głęboko wtuleni w swoje ciała.
W ten dzień, gdy wspólnie udali się do świątyni, Shiro wyjawił Ib co bo spotyka od kilku miesięcy. Albo raczej kto. Rytualistka, która nie nosiła szat nadwornych. Mówiła mu o wizjach jakie miała, które dotyczyły jego osoby. Mówiła o wygranych bitwach, mówiła o bełtach na jakie ma uważać i na przyjaciół których powinien się wystrzegać. We wszystkim miała rację. Najstraszniejsze jednak było to, co ujrzała ostatnio. Gdy zostanie nadwornym ochroniarzem jego cesarskiej mości zostanie zgładzony trzy dni później na święcie Duchów w głównej świątyni Kitaju. Dlaczego? Shiro był potężny, właśnie ta potęga przerażała wszystkich. Mimo jego zasług i dobrych intencji, wedle relacji wieszczki, sam cesarz miał tworzyć spisek przeciwko wojownikowi.
-Nie uważasz, że to jest podstęp? Kurznicy, Luxoni, czy pozostali z innych światów. Nordowie chociażby! Każdy mógł nająć niewidomą, albo zbiegłego rytualistę aby cię o tym poinformować! - Ib wyrwała swoją rękę z jego. Shiro spuścił głowę i nic nie powiedział. Nie umiał rozmawiać o własnych uczuciach. Ale czuł... czuł zwątpienie, skutek, zdziwienie, że Ib zareagowała tak agresywnie. A ona po prostu była szczęśliwa i .. i on.. bała się utraty tego wszystkiego tak bardzo, że złościła się na samą sugestię, że coś może się zmienić.
W ten dzień, gdy wspólnie udali się do świątyni, Shiro wyjawił Ib co bo spotyka od kilku miesięcy. Albo raczej kto. Rytualistka, która nie nosiła szat nadwornych. Mówiła mu o wizjach jakie miała, które dotyczyły jego osoby. Mówiła o wygranych bitwach, mówiła o bełtach na jakie ma uważać i na przyjaciół których powinien się wystrzegać. We wszystkim miała rację. Najstraszniejsze jednak było to, co ujrzała ostatnio. Gdy zostanie nadwornym ochroniarzem jego cesarskiej mości zostanie zgładzony trzy dni później na święcie Duchów w głównej świątyni Kitaju. Dlaczego? Shiro był potężny, właśnie ta potęga przerażała wszystkich. Mimo jego zasług i dobrych intencji, wedle relacji wieszczki, sam cesarz miał tworzyć spisek przeciwko wojownikowi.
-Nie uważasz, że to jest podstęp? Kurznicy, Luxoni, czy pozostali z innych światów. Nordowie chociażby! Każdy mógł nająć niewidomą, albo zbiegłego rytualistę aby cię o tym poinformować! - Ib wyrwała swoją rękę z jego. Shiro spuścił głowę i nic nie powiedział. Nie umiał rozmawiać o własnych uczuciach. Ale czuł... czuł zwątpienie, skutek, zdziwienie, że Ib zareagowała tak agresywnie. A ona po prostu była szczęśliwa i .. i on.. bała się utraty tego wszystkiego tak bardzo, że złościła się na samą sugestię, że coś może się zmienić.
Tego wieczoru, Shiro został wysłany na kolejną bitwę, miał stać w pierwszym szeregu pierwszej linii obronnej. Biorąc pod uwagę jego pozycję na froncie... może tamta wieszczka miała jednak rację?
Kiedy go nie było Ib została ogolona i za pomocą magicznego rytuału oślepiona. Od teraz widziała już twarze przyzwanych przez siebie krewnych. Wykrzywione w bólu, z pustymi oczodołami, szeroko otworzonymi ustami, czarnym wnętrzem. Kajdany nie tyle blokowały ich ruchy co wyrastały z ciała i wrastały w podłoże. Duchy wiły się, krzyczały i szeptały. Mimo jednak ich strasznego wyglądu, mimo paskudnych dźwięków jakie słyszała, była pewna, że każdy zrobi dokładnie to co powie. Oczywiście, rodzajów duchów było kilka. Te jakie atakowały wroga. Te jakie wysysały z niego życie i dawały je jej. Te które służyły jako zwiadowcy... Oh, wiele, wiele ich było. Z ta mocą, mogła nie tylko służyć w świątyni,, ale w końcu przydać się Shiro na kampanii wojennej!
Od tego czasu minął rok. Seks z nim nie różnił się niczym. Poza tym, że go nie widziała. Nadal był szorstki i obchodził się z nią delikatnie, najdelikatniej jak umiał. Sunął palcami po ciele, bardzo często głaskał jej gołą głowę i powieki. Myślał, bardzo głęboko myślał i nie dzielił się z nią tymi myślami. W tym czasie był posyłany na każdy możliwy front, zawsze w pierwszej linii atakujących albo broniących. Było mu powierzany korpus straceńców na bardzo niebezpieczne misje, z których mało kto wracał żyw. Shiro zawsze.
-Chce się mnie pozbyć - mówił
-Wysyła cię tam, bo wie, że tylko ty sprostasz niebezpiecznym misjom - mówiła Ib. Nie wierzyła i nie chciała uwierzyć, że ich miłościwy cesarz, ten który zaprowadził pokój w ich państwie i dzielnie stoi na straży dobrobytu całego Kitaju, chciałby w tak brudny sposób pozbyć się swojego najlepszego wojownika.
-Wysyła cię tam, bo wie, że tylko ty sprostasz niebezpiecznym misjom - mówiła Ib. Nie wierzyła i nie chciała uwierzyć, że ich miłościwy cesarz, ten który zaprowadził pokój w ich państwie i dzielnie stoi na straży dobrobytu całego Kitaju, chciałby w tak brudny sposób pozbyć się swojego najlepszego wojownika.
A jednak, na trzy dni przed świętem Kitaju, wydarzyło się coś, czego Ib nie wiedziała. Skrytobójca zawiódł. Opłacony z kiesy cesarza spoczął na dnie jadeitowego morza. Shiro podjął decyzję.
-Ib - rzucił nim wyszli na promenadę pełną wojowników i cesarza odzianego w królewski błękit - Zamierzam zabić naszego władcę nim on zabije mnie - mówił to z powagą, której się bała - Jeżeli wejdziesz mi w drogę.... - tutaj się zawahał - ... podzielisz jego los. Zabiję go, wchłonę jego duszę i pozostałych wojowników. Drzwi do świątyni będą zamknięte, dlatego nie ruszaj się. Uciekniemy bocznym wyjściem. Uciekniemy a nim się dowiedzą, co się stało, my będziemy już daleko. Poszukamy schronienia... nawet u Luxonów, nawet u Kurzników. Obojętnie u kogo. - dziewczyna nic nie odpowiadała. Nie wierzyła i nie chciała wierzyć temu co się stanie. Potrząsnęła głową, koraliki na jej nakryciu głowy zakołysały się delikatnie. Zaprzeczyła - Zrobię to i wiesz, że nikt mnie nie powstrzyma - po tych słowach pocałował ją czule i namiętnie - Dlatego nie wchodź mi w drogę - Pierwszy raz w swoim życiu.... Ib.... bała się Shiro.
Tutaj jest intro do gry. Starałam się to tak napisać, aby opowiadanie wraz z intrem zlewało się w całość. Dlatego proszę rzucić na to okiem.
I tak, kobieta bijąca w dzwon, to jest Ib.
Mmmmm trochę nie moje klimaty, ale opowiadanie fajne. (czytałem to na szybko bo try harduję pisanie Następnej części)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale muszę krzyknąć
OdpowiedzUsuń*krzyczy*
Okej, lepiej mi, wracam teraz do GW2, Balthazar sam się nie pokona~~
(No i cóż mam innego rzec - uwielbiam Twój styl pisania)